Z polskiego na nasze, czyli prywatny leksykon współczesnej polszczyzny - Antoni Kroh, Barbara Magierowa - ebook

Z polskiego na nasze, czyli prywatny leksykon współczesnej polszczyzny ebook

Antoni Kroh, Barbara Magierowa

0,0
68,21 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Leksykon mowy potocznej, pisanej i mówionej, dokumentujący dzieje kultury polskiej od zakończenia drugiej wojny światowej do dziś, w układzie chronologicznym. Zbiór wyrażeń, wypowiedzi, komentarzy, frazesów, sloganów, zbitek pojęciowych, epitetów, napisów na murach i transparentach, lapsusów językowych. Zdaniem autorów polszczyzna potoczna to najsumienniejszy obserwator i kronikarz życia zbiorowego. Barbara Magierowa i Antoni Kroh w ciągu trzydziestu kilku lat systematycznie powiększali zbiór, kontynuując pracę Zofii Lechnickiej-Kroh, która prowadziła notatki od pierwszych lat powojennych do śmierci w 1982 roku. Z oczywistych względów prezentujemy jedynie wybór; cała kartoteka zawiera około czternastu milionów znaków drukarskich, co oznacza, że w druku zajęłaby ponad siedem tysięcy stron.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 1048

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Projekt graficzny: Andrzej Barecki

Redakcja: Tadeusz Nowakowski

Korekta: Dobrosława Pańkowska

Ilustracja na okładce: Barbara Magierowa

Copyright © by Barbara Magierowa, Antoni Kroh

Copyright © by Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2019

Wydanie elektroniczne 2019

ISBN: 978-83-244-1039-2 (EPUB); 978-83-244-1039-2 (MOBI)

Wydawnictwo ISKRY

al. Wyzwolenia 18, 00-570 Warszawa

tel. (22) 827-94-15

[email protected]

www.iskry.com.pl

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

Wstęp

Każdy człowiek ma swój, właściwy tylko sobie, sposób wyrażania się. Każda grupa buduje i umacnia swoją świadomość poprzez język, który dzięki temu wykazuje nieprzebraną mnogość odmian. Jednocześnie zjawiska językowe krążą od człowieka do człowieka, od środowiska do środowiska. Są podatne na wpływy, gotowe do wchłonięcia formy nowej, odrzucenia przeżytej lub dostosowania jej do nowych potrzeb. W mowie potocznej, jak w każdym żywym organizmie, trwa wymiana komórek – rodzą się, obumierają, regenerują. Język codzienny podlega nieprzerwanej weryfikacji i wciąż rodzi się na nowo wszędzie tam, gdzie znajdą się przynajmniej dwie osoby, a nawet jedna, która myśli na głos lub pisze.

Współczesna polska mowa potoczna, nasza zbiorowa autobiografia, to najczulszy barometr nastrojów, nieprzerwany indywidualny i zbiorowy akt twórczy. Obecny ze swej istoty we wszystkich grupach społecznych i wiekowych, w każdym zakątku kraju. Rejestruje zjawiska wielkie i drobne, dostrzega wszystko i wydaje natychmiastowy osąd, częstokroć bardziej przenikliwy niż uczone rozprawy czy deklaracje polityczne.

Język mówiony jest zmienny, ulotny. Nawet najcelniejsze sformułowania są odrzucane lub zmieniają znaczenie, gdy odwróci się sytuacja, która je stworzyła. Dziś mówimy inaczej niż kilka lat temu. Można poznać, kto przez pewien czas mieszkał za granicą, bo wypadł z obiegu, choćby w niewielkim stopniu. Na przykład nie wie, co to jest reklamówka, jak można robić coś dla jaj i co zawiera puszka z Pandorą.

W polskiej tradycji literackiej, niemal aż do naszych czasów, język pisany znacznie różnił się od mówionego. Całe obszary tego ostatniego „nie nadawały się do druku”, więc ginęły dla następnych pokoleń, skoro tylko środowisko, które je stworzyło, rozpadło się lub uległo przeobrażeniom. Nie odtworzymy gwary środowiskowej bojowców PPS sprzed pierwszej wojny, organiczników wielkopolskich ani legionistów I Brygady. Pozostały okruchy, zanotowane dość przypadkowo, na przykład słowo „cekamenda” na c.k. Komendę Legionów, z którą Piłsudski często miewał na pieńku, lub „kasztelan”, czyli tajniak z austriackiego Kundschaftstelle. Czasem dziadek powiedział coś przypadkiem, na przykład mój dziadek, wspominając carskie czasy w Warszawie, odruchowo przywołał wierszyk o nowo przybyłym gubernatorze:

Co pan sądzisz o Kellerze?

Ona daje, a on bierze.

Mów wyraźniej, pan dobrodziej.

Ona kurwa, a on złodziej.

Miałem wówczas czternaście lat. Cóż, zapamiętałem wierszyk dziadka jedynie ze względu na to brzydkie słowo. Słuchajcie swoich dziadków, póki żyją! Oni mnóstwo wiedzą! Ale gdy wejdziemy w czasy nam bliższe, również zauważymy, że wiele zjawisk językowych ginie bezpowrotnie, jeśli się ich nie udokumentuje. Dawni zetempowcy nie potrafiliby już dzisiaj mówić językiem, którym jakże biegle władali w latach pięćdziesiątych. Niektóre wyrażenia z Marca 1968 roku lub z czasów narodzin „Solidarności” dzisiaj również bywają niezrozumiałe.

***

Pod koniec lat czterdziestych moja Mama pracowała w warszawskiej instytucji, która miała siedzibę w ocalałym przedwojennym budynku. Któregoś dnia zetempowcy odkręcili mosiężne tabliczki „Toaleta dla pań”, „Toaleta dla panów”, a w ich miejsce przylepili kartki „Dla kobiet”, „Dla mężczyzn”. Jak wyjaśniono na operatywce, w naszej placówce nie ma pań ani panów, panowie to w Londynie kozy pasą, zaś tabliczki są ponurym dziedzictwem sanacji. Odtąd będą ustępy, nie toalety.

Sklepowy szyld „Obuwie damskie” wymieniono na „Obuwie kobiece”.

„Błyskawice”, biurowe gazetki ścienne, piętnujące spóźnialskich, bumelantów, obiboków, pisane były tą nową polszczyzną. Żarówka przepalona, zamek się zacina, szyby brudne, zlew zatkany. I ubojowione przesłanie: I co na to ci, którym coś z tego, o czym mowa wyżej, leży w zakresie obowiązku?! Obok zawiadomienie o obowiązkowym szkoleniu, rzecz jasna w godzinach służbowych. Temat: Rozwój społeczny ludzkości.

– Aha, rozumiem, od małpy do marksizmu – mruknęła Mama.

Koleżanka stojąca obok parsknęła śmiechem, ale dyskretnie, żeby nie zwracać niepotrzebnej uwagi.

Prymitywizm ówczesnego języka perswazji był wśród niedobitków przedwojennej inteligencji przedmiotem drwin, ale Mama pomyślała, że skoro władza, która naprawdę ma co robić, troszczy się o wywieszki w ubikacjach i upowszechnia wiedzę o społecznym rozwoju ludzkości, zaś lud pracujący reaguje na to we właściwy sobie sposób, to sprawa jest poważna. Postanowiła notować. Tak wyrażała swoją prywatną niezgodę na rzeczywistość i wiarę (nie taką znów naiwną, jak okazało się po latach), że człowiek nigdy nie jest całkiem bezbronny.

Weszło jej to w nawyk, notowała systematycznie, aż do śmierci 20 października 1982 roku. Słowa i zwroty odwilżowe, marcowe, grudniowe, sierpniowe. Studenckie, cinkciarskie, kolejkowe, urzędnicze. Zasłyszane, przeczytane. Z jednakową uwagą traktowała język wszystkich środowisk i grup społecznych. Akceptowała brzydkie słowa, czyli bluzgi, pod warunkiem że są sensownie zastosowane, choć sama ich nie używała. Trzeba było słyszeć, jak komentowała fakt, że Nowa księga przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich pod redakcją profesora Juliana Krzyżanowskiego ich nie zawiera.

– Pani Zofio, przy pani strach się odezwać, pani ma takie szpiczaste ucho – powiedziała koleżanka w pracy, gdy Mama pochwaliła się jej przypadkowo zasłyszaną rozmową:

– Nie, Hela, tak nie można, partyjne też mogą być porządne ludzie. Na przykład nasz dyrektor. Partyjny, ale bardzo grzeczny człowiek. Zawsze mi mówi dzień dobry. Nie można wrzucać partyjnych do jednego worka.

Gdy dzieci dorosły i poszły na swoje, postanowiła skończyć studia polonistyczne, przerwane przed samą wojną małżeństwem i macierzyństwem. Poszła ze swoimi notatkami do profesora Bronisława Wieczorkiewicza. Ucieszył się, wysłuchał z zainteresowaniem, najbardziej podobał mu się „adamiak”, czyli gipsowa forma pomnika Mickiewicza, stojącego do dnia dzisiejszego przed Pałacem Kultury i Nauki, pusta w środku, która około 1954 roku leżała obok prowizorycznej pracowni rzeźbiarskiej na skraju Ogrodu Saskiego. Cieć dorobił do niej drzwiczki, wymościł starym materacem i wynajmował prostytutkom.

– Adamiak? Proszę pani, jakie to piękne. I ten warszawski sufiks „ak”!

Została po niej praca magisterska Wybrane przykłady gwary ulicznej Warszawy, rozprawa w „Roczniku Warszawskim”, kartoteka oraz notatki na kawiarnianych serwetkach, wycinkach z gazet, kartkach z notesów, skrawkach papieru, resztkach zeszytów szkolnych, kopiach pisemek.

Wkrótce po śmierci Mamy urządzałem wystawę muzealną z Basią Magierową, plastyczką. Stan wojenny już odwołano, ale jakby nie całkiem. Następowała poprawa, i to na trzy sposoby: znaczna poprawa, odczuwalna poprawa i coś drgnęło. Pracowaliśmy do wieczora, potem szliśmy zjeść coś ciepłego. Odpoczywając, przerzucaliśmy się dla zabawy najświeższymi przykładami mowy gazetowej.

– Coś drgnęło w rajstopach – zacytowałem wiadomość z gazety.

– Drgnęło w kurach, jaja spadły – odpowiedziała tytułem z tego samego organu.

– Zaowocowały konkretne decyzje. Mamy wymierzalny obowiązek wypełnić filozofię działania konkretną treścią i podejmować gesty na podstawie oceny konkretnej sytuacji (z radia).

– A gdy spełnimy ten wymierzalny obowiązek, to coś drgnie?

– Już drgnęło, odczuwalnie. Parę kroków stąd otworzyli sklep „Sprzedaż mięsa warunkowo zdatnego do spożycia”. Zrobiłbym zdjęcie, ale nie mogę zdobyć filmu. Wszystko poszło dla nieznanych sprawców.

– Warto by to zbierać. Za parę lat nikt nie uwierzy, że po Polsce biegały takie egzoty.

Mama zbierała je ponad trzydzieści lat, od Polski Lubelskiej, gdzie na oficerów kościuszkowskich mówiono „pop”, czyli pełniący obowiązki Polaka. Późny wnuk „popa” to „gajowy”, w stanie wojennym spiker telewizyjny, przebrany w mundur bez dystynkcji.

– Jaki jest najniższy stopień wojskowy? – Spiker! Może ci umknęło, bo nie oglądasz godziny dobrobytu.

– Trzeba kontynuować! Słucham radia, mogę czytać dwie gazety, jeden tygodnik i notować to, co usłyszę od ludzi, pełno tego fruwa w powietrzu. A ty uporządkuj zbiory Mamy, załóżmy kartotekę. I zacznij systematycznie oglądać telewizornię.

– I co z tego?

– Nie wiem.

Na dobry początek dała mi prezent – oryginalny papier firmowy z lat pięćdziesiątych, który dostała od ciotki: Tarnokop, Wytwórnia Obcasów i Kopyt im. Janka Krasickiego w Tarnowie. Dzisiaj unikalny zabytek, świadek swej epoki, a jeszcze niedawno zwyczajny przedmiot, na który nie zwracało się uwagi. Wiesio, bibliotekarz, udzielił wydatnej pomocy – wyciągnął ze śmietnika stare karty katalogowe, zapisane tylko z jednej strony. Zaprzyjaźniony introligator zrobił pudełka. Wkrótce okazało się, że jest ich za mało.

Na świecie właśnie rozkwitał 1984 rok. Nie taki jak z powieści Orwella, ale jednak.

Przyjęliśmy, że będzie to rzecz „do czytania”, literatura faktu, zbiór cytatów, ogród fraszek, lamus, silva rerum, pieśń o ziemi naszej, Nowe Ateny dwudziestego wieku. Skarbczyk wiedzy o naszych czasach, wyrazisty pod względem literackim. Zarazem przyjęliśmy jako rzecz oczywistą, że nasz zbiór ulotnych słów, zwrotów, wyrażeń, wypowiedzi, komentarzy, frazesów, sloganów, zbitek pojęciowych, haseł z transparentów, napisów na murach itp., występujących w polszczyźnie krajowej od zakończenia II wojny światowej do chwili obecnej, będzie źródłem informacji o naszej najnowszej historii, niemożliwych do zdobycia w inny sposób. Zwłaszcza że znaczna część zbioru to notatki „z nasłuchu”, polszczyzna mówiona, z natury rzeczy ulotna. Funkcję użytkową – leksykon jako narzędzie pracy – też mieliśmy na uwadze, ale w drugiej kolejności.

Notowaliśmy zjawiska albo powstałe po 1945 roku (element obcy klasowo, proces kiblowy, rozkułaczanie), albo przedwojenne lub starsze w nowym znaczeniu (hamulcowy, polonistka, zrzuty).

Pomijaliśmy terminologię specjalistyczną, natomiast braliśmy pod uwagę gwary środowiskowe, także środowisk zawodowych. Język, którym mówią na co dzień pracownicy służby zdrowia (babcia świąteczna, chory socjalny, erka, zimna chirurgia, łowcy skór), prawnicy (habit, zdjąć skalp, paprotka, wazon) oraz wszelkie inne profesje, do których zdołaliśmy dotrzeć.

Szczególne miejsce zajęły zwroty określające mowę bez treści, kłamliwy patos, próby wprowadzenia słuchacza w błąd za pomocą pokrętnej stylistyki: drętwa mowa; mowa trawa; mowa do chińskiego ludu przez zamknięty lufcik; słucham na stojąco, żeby nie siedzieć; słowotok; pustosłowie; wstawianie gadki; trucie; dupolejstwo; nie drap mnie w kolano, bo mam protezę; ty mnie pod włos, a ja łysy; szkoda rąk do gadania; nie bierz mnie pod siusiu; srutu tutu pęczek drutu; cześć pracy, napijcie się wody; picu picu mój dziedzicu; większe pranie – nago śpią, i sporo innych. Tworzenie wciąż nowych zbitek językowych, osnutych wokół tego tematu, było najwyraźniej pilną potrzebą społeczną.

Interesowały nas słowa przynależne do dawnej kultury chłopskiej, ale w nowym znaczeniu (chata, wiocha, cham) lub występujące we współczesnej kulturze neoludowej (cepeliada, frasuś, juhasalia).

Obchodziły nas językowe ślady przemian ostatnich lat (nieuzasadnione przerwy w pracy, akcesoria strajkowe, plan Balcerowicza, wietrzenie Warszawy) oraz wykorzystywanie, świadome lub nie, języka prlu (słowo wymyślone przez Zbigniewa Herberta) do aktualnych potrzeb (ciotka rewolucji, później ciotka solidarnościowa; prominent i prominent z AWS, kolektyw socjalistyczny i kolektyw księżowski).

Odrzuciliśmy – to było od początku absolutnie oczywiste – autocenzurę obyczajową, polityczną, religijną, narodową bądź jakąkolwiek inną. Wszelkie zjawiska językowe odzwierciedlające życie Polaków w kraju po 1945 roku interesowały nas w równym stopniu. Nie mieliśmy zamiaru czegokolwiek zalecać ani tępić, nasz zbiór to nie deklaracja polityczna czy światopoglądowa. Ważne było jedynie to, że jakieś słowo czy wyrażenie narodziło się i było w użyciu w konkretnym kontekście społecznym, czasowym i terytorialnym.

Niekiedy trzeba było dostosować pisownię do nowego znaczenia wyrazu, zwłaszcza gdy słowo występowało tylko w polszczyźnie mówionej. Przykładem Chamburg – potoczna nazwa blokowiska, zasiedlonego na ogół przez ludność pochodzenia chłopskiego oraz dawnych mieszkańców przedmieść, którym zburzono domy dla pozyskania terenów budowlanych. Jest w tym słowie „cham”, prastary epitet, i „Hamburg” – ironiczne porównanie do wielkiego miasta na Zachodzie. Słowo „Zachód” dobitnie świadczy o epoce i nie zna ówczesnej polszczyzny, kto go nie rozumie. Na Zachodzie leżała Norwegia, Austria, Japonia, RFN, zaś Enerdówek na Wschodzie. Niezależnie od tego „wschód” i „zachód” używane były zwyczajnie, na oznaczenie stron świata.

Ważnym nurtem peerelowskiej polszczyzny był język komunistycznej propagandy, wyśmiewany, ale również przyswajany przez najróżniejsze środowiska, w tym najdalsze od komunizmu (na odcinku miłości bliźniego mamy jeszcze wiele do zrobienia – z kazania proboszcza). Ludzie brali jako środek wyrazu artystycznego lub bezwiednie, bo pełno tego fruwało w powietrzu. Dla nas szczególnie cenny był miesięcznik „Nowe Drogi”, numer 10 (88) z października 1956, zawierający wystąpienia na VIII Plenum KC PZPR, pełne kolokwializmów i skrótów myślowych. Mieliśmy dwa egzemplarze – moja Mama schowała jeden na pamiątkę, a Mama Basi drugi, tak się złożyło.

Drętwa mowa, mowa trawa przepoczwarzała się w nowomowę. Słowo to całkowicie zmieniło znaczenie; mało kto pamięta, że jako pierwszy wprowadził je w 1949 roku George Orwell w powieści Rok 1984. W latach osiemdziesiątych publicyści partyjni posługiwali się przestarzałym żargonem dla ośmieszenia przeciwników politycznych (politruk Wałęsy, agitpunkt opozycji). Pisano nawet o staro-nowomowie i nowo-nowomowie.

I tak przez ponad trzydzieści lat cieszyliśmy się życiem, tropiąc językowe skrzydlate słowa w wybranych gazetach i książkach – wspomnieniach, pamiętnikach, wywiadach, literaturze faktu. Systematycznie, na bieżąco, niezależnie od innych zajęć. Ważną metodą pozyskiwania haseł było wsłuchiwanie się w język naszego bezpośredniego otoczenia, mówiony i pisany (szyldy, ogłoszenia, wywieszki). Oraz grzebanie w pamięci. Tu ważną rolę odgrywał przypadek, ale im bardziej kartoteka rosła, tym panorama polskiego życia stawała się pełniejsza.

Próbowaliśmy nasze zbiory ogłosić drukiem w zeszytach. Edycja dobrze się zapowiadała, była finansowo samowystarczalna, zainteresowanie rosło, zgłaszali się nowi prenumeratorzy. Wydaliśmy pięć tomików, szósty i następne były gotowe, ale się nie ukazały. Nie z naszej winy. Ogólne założenia leksykonu oraz próbkę haseł prezentował kwartalnik „Polska Sztuka Ludowa – Konteksty”, z którym byłem związany od lat siedemdziesiątych. To samo pismo zamieściło wybrane ze zbioru cytaty o handlu w PRL i piłce nożnej. Wybór haseł z omówieniem ukazał się w Magazynie „Gazety Wyborczej”, zwiastun projektowanego pierwszego tomu opublikował miesięcznik „Nowe Książki”, niewielkie fragmenty „Dziennik Polski”. „Życie” omówiło je obszerniej, zaś cykl felietonów na podstawie zebranego materiału (podpisywanych Dr Baobab) drukował londyński „Tydzień Polski i Dziennik Żołnierza”.

Instytut Sztuki PAN trzykrotnie występował o dotację na wydanie całości i kontynuację. Bez skutku. Inne próby pominę, nie warto wspominać.

Aż los się odmienił. Wiesław Uchański, prezes Wydawnictwa Iskry, zaproponował nam publikację wyboru haseł w układzie chronologicznym, nie alfabetycznym. To był świetny pomysł, ruszyło. Zaczęliśmy wybierać i układać materiał na nowo.

W trakcie tej pracy, 28 kwietnia 2017 roku, Basia zmarła.

Zostałem z materiałami (niecałe czternaście milionów znaków, czyli około trzystu pięćdziesięciu arkuszy autorskich, a więc ponad siedem i pół tysiąca stron tradycyjnego maszynopisu), które systematycznie uzupełniam, bo jakże inaczej. Mam siedemdziesiąt sześć lat i jedno wielkie pragnienie: żeby po moim najdłuższym życiu ktoś się na tym poznał i żeby ta gigantyczna robota poszła w dobre (i pracowite) ręce.

***

Uprzedzam dwie najważniejsze uwagi, które Czytelnicy zechcą zausterkować:

Dlaczego leksykon kończy się na roku 2014, przecież mamy już rok 2019? Czyżby w ciągu ostatnich lat nie zdarzyło się nic ciekawego? A może autorami kierowały inne okoliczności?

Owszem, kierowały, zaraz napiszę jakie. Barbara umarła, zostawiając mi do obróbki stertę książek, gazet i notatek. Przeczytać, zastanowić się, wyciąć, ponaklejać na fiszki, umyć ręce, opisać, porównać z dotychczasowym materiałem – bo czasem wychodzą rzeczy dziwne, wklepać do komputera, zrobić korektę, wetknąć fiszki do kartoteki głównej. Gdybym się teraz do tego zabrał, minąłby kolejny rok i byłbym owym szybkobiegaczem Achillesem, który nie może dogonić żółwia. Więc, niczym bohater powieści Juliusza Verne’a, robiłem, co mogłem, by przelecieć balonem tuż nad łańcuchem górskim; wyrzuciłem ów ładunek, aby balon się wzniósł i publikacja się ukazała. Ale wciąż pracuję nad całością leksykonu, choć z natury rzeczy znacznie wolniej. Następcy mają wypracowaną metodę, która się sprawdziła, i sporo materiału, który czeka. Doczeka się, nie w tej, to w innej formie, nie ma obawy. Spisane będą czyny i rozmowy.

I druga uwaga: dlaczego w leksykonie pominięto to, owo i tamto? Najuprzejmiej zwracam uwagę, że publikacja, którą Czytelnik ma przed sobą, to niecałe dziesięć procent materiału zebranego na fiszkach i w komputerze. Ale zawsze, jak od trzydziestu kilku lat, proszę o wszelkie uzupełnienia. Mój adres: [email protected]

Z poważaniem, współautor i spadkobierca.

***

Wkrótce po śmierci Basi przypadkowo trafiłem na utwór Wasilija Andriejewicza Żukowskiego, rosyjskiego poety pierwszej połowy XIX wieku, pt. Воспоминание (Wspomnienie, 1827), z takim oto dwuwierszem:

Не говори с тоской: их нет,

Но с благодарностью: были.

Niegramotnym rodakom służę chropowatym tłumaczeniem:

Nie mów z żalem, że ich nie ma,

Ale z wdzięcznością: byli.

***

Rudyard Kipling, otwierając Księgę dżungli, napisał:

Dzieła tego rodzaju nie sposób byłoby stworzyć bez pomocy specjalistów, więc autor okazałby się niegodnym wspaniałomyślnych względów, jakich z ich strony doświadczył, gdyby nie przedłożył możliwie najpełniejszej listy zaciągniętych wobec nich długów wdzięczności.

Następnie wymienia Bahadura Szacha, jucznego słonia, jego siostrę Padmini, niedźwiedzia, wilka i innych swych dobrodziejów. Moja lista obejmowałaby co najmniej kilkadziesiąt tysięcy twórców, głównie anonimowych; nie jestem w stanie jej sporządzić. Korzystając z okazji, przypomnę jedynie, że to pan Kipling wprowadził do kultury światowej pojęcie „prawo dżungli”. W jego dziele znaczy ono zupełnie, ale to zupełnie co innego niż we współczesnej polszczyźnie.

Antoni Kroh

ROZDZIAŁ I (1944–1953)
Ciong Ciulu Ciong
Polska Lubelska

Pekawuen Przez pierwsze pół roku Polski jej sercem był Lublin. Przez pierwszych parę tygodni sercem Lublina była ulica Spokojna (...). Tam było wszystko: cały rząd, czyli po ówczesnemu Pekawuen, wszystkie „resorty”, czyli ministerstwa, wszyscy „kierownicy resortów”, czyli ministrowie. [Jerzy Putrament]. ŚWIAT VII 1956.

lubelszczyki Zaraz po wojnie na rząd lubelski mówiono lubelszczyki, w przeciwieństwie do londyńczyków z rządu londyńskiego. Nawet jak przyjechali do Warszawy, dalej byli lubelszczykami. Używało się też słowa bolszewicy. [Prof. Hanna Świda-Ziemba]. GAZWYB III 2009. ◆ O przeciwnikach mówiło się wtedy bolszewicy, lubelszczyki i okupacja sowiecka. Słowo „komunizm” w ogóle nie funkcjonowało. GAZWYB II 2001.

agent Moskwy My nie jesteśmy „agentami Moskwy”, lecz agentami wolności narodu polskiego i wszystkich ludów miłujących wolność i pokój. JEDN45.

Rozkwitały jabłonie i gruski, uciekł Niemiec, wpierdolił się Ruski... Rozkwitały jabłonie i gruski / uciekł Niemiec, wpierdolił się Ruski / co wam bracia na powitanie dać / ej zdrawstwujcie, ej job waszu mać. [Zasł. od dzieci, Warszawa, 1946]. ZLK.

pepeery W latach 1945–1948 powtarzano: Jedna bomba atomowa i wrócimy znów do Lwowa; czy: Panie Truman, spuść ta bania, bo to nie do wytrzymania. Wygrażano także członkom komunistycznej PPR: Hej, pepeery, szykujcie rowery, bo będziecie uciekać jak hitlery. DP IV 2003.

pop pełniący obowiązki Polaka. [O kościuszkowcach, zasł., Lublin, 1945]. ZLK. ◆ Kiedy byłem jeszcze w wojsku, bardzo mi zakłócali spokój wyżsi oficerowie rosyjscy w polskich mundurach. Nazywano ich „popami” (p.o.P. – pełniący obowiązki Polaka) i byli najbardziej widomym symbolem naszego uzależnienia od obcego mocarstwa. [Marian Brandys]. TRZNADEL. ◆ Stefan Korboński notuje dowcip na temat „popów” („pełniących obowiązki Polaków” – oficerów sowieckich, odkomenderowanych do służby w LWP): „Pytają w restauracji, przy modnej w obecnych czasach rewizji osobistej gości, nauczyciela szkoły powszechnej, skąd ma przy sobie sumę pieniędzy, która znacznie przekracza jego pensję. Odpowiedź: – Bo dodatkowo zarabiam, ucząc jednego naszego generała mówić po polsku”. [7 VIII 1945]. BALISZEWSKI, KUNERT. ◆ Staliśmy w szeregach, słuchając przemówień w upiornej POP-owskiej mowie. [Andrzej Rey, 1945]. KARTA 28/1999.

polskie wojsko Wasilewskiej Sztab „polskiego wojska Wasilewskiej”, jak mówili o formowanej 2. Armii mieszkańcy Lubelszczyzny, rozlokował się w budynkach opuszczonych przez Rokossowskiego, kiedy ten pociągnął ze swoim frontem na zachód. DP VI 2010.

berlingowcy Kościuszko w jakiejś mierze legitymizował nowe władze, a w każdym razie taką miały one nadzieję. Chyba właśnie w spontanicznym proteście przeciwko zawłaszczeniu tradycji narodowej nazwa „kościuszkowcy” zastąpiona została przez ludzi pogardliwym określeniem „berlingowcy”, od nazwiska generała Zygmunta Berlinga. GAZWYB XII 1996.

zbrojne ramiona Słowiańszczyzny Warszawa będzie wolna. Wyzwoli ją Armia Polska i Armia Czerwona – zbrojne ramiona Słowiańszczyzny. (...) Pamięć o ponurych wyczynach sanacji, które kosztowały Polskę niepodległość i morze przelanej krwi, trwać będzie w narodzie jako groźne memento. Znikną z powierzchni życia Polski sanacyjni „fachowcy”, sanacyjne metody i razem z wszelkimi pozostałościami faszyzmu spłyną jak brudna piana wodami Wisły. [Z artykułu Jerzego Szymczaka w lubelskiej „Rzeczpospolitej”, 10 IX 1944]. GAZWYB VII 1994.

polskojęzyczne wojsko Nazywano ich polskojęzycznym wojskiem, które przyniosło do Polski komunizm. – Obrzucono nas błotem. Bronimy swojego honoru – mówi (...) prezes krakowskiego oddziału Związku Żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. GAZWYB X 1995.

kurica Nosiliśmy kosmate polówki udające rogatywkę, a na nich tzw. kuricę, godło I Armii zaprojektowane przez Wandę Wasilewską (...). TYGGD V 1990. ◆ Oboje byli AK-owcami, oboje zostali aresztowani w 44 roku przez NKWD, chociaż enkawudziści, którzy przyszli po mamę, przebrani byli w mundury berlingowców, na czapkach mieli „kurice”, a ich pierwsze słowa były: „Ruczki do górze!”. POLITYKA XII 1993.

Czym się różni porucznik od pułkownika nowego Wojska Polskiego? Tym, że porucznik pisze „gówno” przez „ó”, a pułkownik przez „a”. [Zasł., Warszawa, 1946]. ZLK.

piastowski orzeł Patrzę na to coś na mojej czapce polowej, co ma być „piastowskim orłem”, a jest jakąś pokraką podobniejszą do wrony niż do orła. [Andrzej Rey, 1945]. KARTA 28/1999.

bilety skarbowe Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego w 1944 roku zamówił w Moskwie druk nowych, niezmiernie brzydkich banknotów o nominałach od 1 do 500 zł, wstydliwie nazywanych biletami skarbowymi. PKWN oficjalnie ogłosił, że wydrukowano je w Lublinie, i zabrał się za wymianę pieniądza. GAZWYB III 1994.

Dawniej hrabia, gdy se golnął, krzyczał: precz z reformą rolną! Dziś pijaństwo jest nietaktem, a reforma rolna faktem! [Hasło oficjalne, zasł., Lublin, X 1944].

Polska Lubelska Nowo utworzona państwowość polska szybko uzyskała przydomek Polski Lubelskiej od nazwy miasta, w którym od sierpnia 1944 r. urzędowały nowe władze centralne. POLITYKA I 2007. ◆ Polska Lubelska to okres rzezi Polaków (...). Morderstwa sądowe były na porządku dziennym. Dokonywali ich członkowie kapturowych sądów polowych, wojskowych, specjalnych, osobliwie doraźnych i tajnych. (...) Większość z nich miała za sobą kilkumiesięczne kursy w tak zwanej duraczówce. Sędziowie Polski Lubelskiej za podstawę pracy mieli „dekrety”. W taśmowych pseudoprocesach (...) skazywano przede wszystkim za ogólną nieprawomyślność, faktyczną, planowaną lub domniemaną działalność antyreżimową i spiskową, zdradę tajemnicy państwowej, dywersję, sabotaż i chęć obalenia przemocą władzy ludowej... DP IV 1997.

siła logiki Kogo nie pokona siła naszej logiki, tego przekona logika naszej siły. [Z wytycznych propagandowych szefa Zarządu Polityczno-Wychowawczego I Armii LWP mjr. Piotra Jaroszewicza, 2 X 1944]. BALISZEWSKI, KUNERT.

czterdzieści i cztery Ten cytat z Dziadów Mickiewicza dowodzi, że wieszcz przewidział Manifest PKWN w 44 roku jako wybawienie dla Polski. [Zasł. na szkoleniu ideologicznym, Warszawa, 1950]. ZLK.

Rota „Cóż, że nam każdy plunie w twarz, / Żeśmy zdradzili ducha! / My Pe-pe-eru wierna straż / Moskwy będziemy słuchać. / My chcemy Polski aż po Bug / Tak nam dopomóż wróg!” (bis). Taką dziwną trawestację Roty cicho nucił oddział Przysposobienia Wojskowego, maszerując czwórkami po wielkim boisku Gimnazjum i Liceum w Otwocku we wrześniu 1944 roku. WIECZORKOWSKI. ◆ „Chociażby cały chleb nasz zgnił / Moskwy będziemy słuchać, / wśród szczęku broni, huku dział, / pośród wojennej grozy / opętał nas moskiewski szał, / by Polsce dać kołchozy, by wszedł komunizm w każdy próg, / tak nam dopomóż wróg”. Taki wiersz przepisano i kolportowano w jednym z biur Trójmiasta w 1946 r. Zakończyło się to procesem trzech urzędników o rozpowszechnianie „fałszywych wiadomości, mogących wyrządzić istotną szkodę interesom państwa polskiego”, a za to można było nawet na pięć lat znaleźć się w więzieniu. PITAWAL. ◆ Pomnę, że chodziłem do szkoły w 1945 r. pod przybranym nazwiskiem ukrywającego się oficera AK, mojego ojca. A jak silna jest pamięć z tamtego okresu, niech świadczy, że nie umknął z niej proroczy tekst Roty, który na drzwiach ratusza tego miasteczka, w którym uczęszczałem do gimnazjum oo. salezjanów, pojawił się pewnego poranka: „Nie rzucim chleba, skąd nasz ród / rozkoszne nam pomyje / my pepeeru dzielny ród / potężne mamy ryje. / I chcemy Polski aż po Bug / tak nam dopomóż wróg. / Będzie z nas każdy rył i rył / byleby upaść brzucha / chociażby cały chleb nam zgnił / Rosji będziemy słuchać. / I będzie Polska aż po Bug / tak nam pomoże wróg”. GAZWYB V 1996.

Manifest NKWD Profesorowie UJ dzielili się wrażeniami z przebiegu egzaminów wstępnych (...) pytam kandydata: „Może pan wie, co ważnego wydarzyło się w dniu 22 lipca 1944 roku?”. Chłopiec się rozpogodził i powiedział: „Wiem, panie profesorze! W tym dniu ogłoszono Manifest NKWD!”. DP VII 1991.

Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy

demokracja Demokracja, by zatarasować drogę reakcji, musi wyrzec się metod demokratycznych wobec reakcji, musi stworzyć własną siłę. [„Nowe Widnokręgi” 5 XI 1944]. BALISZEWSKI, KUNERT. ◆ Nigdy słowo demokracja nie było tak popularne i tak często używane i nadużywane jak obecnie. Wszyscy o niej mówimy, wszyscy nią szermujemy (...) a większość na pewno nie rozróżnia, na czym ta dzisiejsza, nowa demokracja polega, i zazwyczaj określa ją błędnie, wzorując się na przesłankach przedwojennych. (...) Nowa demokracja polega przede wszystkim na praktycznym zrównaniu wszystkich ludzi wobec praw, przywilejów i obowiązków. (...) W takiej prawdziwej demokracji nie może być miejsca na warcholstwo, sobiepaństwo czy samowolę. Demokracja musi być oparta zarówno na planowości działania, jak na porządku prawnym i sile. Nie może ona być w żadnym wypadku ślamazarna, pozwalająca przeciwnikom demokracji wyczyniać wszystko, co im się podoba. Przeciwnie! Prawdziwa demokracja posiada silną rękę i wszelkie zakusy reakcjonistyczne musi i potrafi zdusić w zarodku. [„Gazeta Robotnicza”, Katowice, 12 IV 1945]. BALISZEWSKI, KUNERT. ◆ „Demokracji się nie lękaj / mało pracuj, dużo stękaj, / nie krytykuj, nie podskakuj, / siedź na dupie i potakuj. / Nie przejmuj się swoją rolą, / bo i tak cię opierdolą. / Nie przejmuj się swoją pracą / bo i tak ci gówno płacą. / A wydajność tej to pracy / reguluje fundusz płacy. / A gdy jesteś w niskiej grupie / wolno mieć ci wszystko w dupie. / Za pięć trzecia bierz kapotę / pierdol biuro i robotę. / Tak dożyjesz starczej renty / nigdy w dupę niekopnięty. / Żebyś z głodu nie umierał / rentę będziesz sam odbierał. / Tak nie dużo i nie mało / żeby na ziemniaki stało. / A gdy przyjdzie życia kres, / powiesz wszystkim – srał was pies”. [Anonimowy wierszyk; później w wersji: „socjalizmu się nie lękaj”, zasł., Warszawa, 1948, Poznań, 1950]. ZLK.

Polska demokratyczna Zjazd Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. „Obok mnie – zapisuje Stefan Korboński – siedział bardzo stary chłop (...). Słuchał z nadzwyczajną uwagą wszystkich przemówień, wymrukując od czasu do czasu pod nosem jakieś uwagi. W pewnym momencie jeden z licznych mówców stwierdził, że Polska powinna być silna, niepodległa, wolna, ludowa i demokratyczna. Chłopa podrzuciło. Zerwał się, jakby go giez ukąsił, i wrzasnął na całą salę: – Tylko nie demokratyczna!!! Wolna i ludowa dobrze, ale nie demokratyczna!!! Siedzący naokoło zaczęli się śmiać i coś mu tłumaczyć. (...) Każdy z nas bowiem w lot się zorientował, iż stary chłop słowo «demokratyczna» rozumiał w tym sensie, jaki mu nadały rządy komunistyczne, i protestował przeciwko takiej «demokratycznej» Polsce”. [16–18 XII 1945]. BALISZEWSKI, KUNERT.

przeżyliśmy okupację, to przeżyjemy demokrację U nas przygotowują się w Lublinie do święta 1-ego maja. Trzeba będzie krzyczeć „niech żyje”, bo inaczej będzie źle. Jak grają, tak trzeba tańczyć. Ale jest teraz takie przysłowie: „Przeżyliśmy okupację, to przeżyjemy demokrację”. [List skonfiskowany przez UB, 1949]. KARTA 25/1998.

władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy Władzy, raz zdobytej, nie oddamy nigdy. Nie dlatego, aby ktokolwiek z nas pragnął tego dla siebie, tej władzy. (...) Władzy nie oddamy dlatego, aby narodu polskiego nie spotkała nowa zguba, która mu grozi w wypadku fałszywej linii politycznej, którą próbuje narodowi narzucić sanacja. [Władysław Gomułka podczas drugiego plenarnego posiedzenia w sprawie utworzenia Rządu Jedności Narodowej, 18 VI 1945]. BALISZEWSKI, KUNERT. ◆ „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”. Słowa te są fragmentem wypowiedzi Władysława Gomułki skierowanej w Moskwie 18 czerwca 1945 roku do byłego premiera rządu polskiego Stanisława Mikołajczyka, podczas pertraktacji utworzenia w Polsce rządu, który mógłby być uznany przez społeczność międzynarodową. Dyktujący warunki, dzięki oparciu w Józefie Stalinie, Władysław Gomułka powiedział: „My wam tylko ofiarujemy w rządzie miejsce takie, jakie sami uznajemy za możliwe. (...) Porozumienia chcemy z całego serca, lecz nie myślcie, że jest to warunek naszego istnienia. Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy. (...) Możecie jeszcze krzyczeć, że leje się krew narodu polskiego, że NKWD rządzi Polską, lecz to nie zawróci nas z drogi”. GAZWYB X 1998.

skrzynka informacji Wojewódzki Urząd Informacji i Propagandy w Łodzi otwiera z dniem 1 grudnia 1945 r. skrzynkę informacji. Obowiązkiem każdego obywatela w imię dobra ogólnego i powszechnej sprawiedliwości jest donieść o każdym zauważonym przestępstwie na terenie jakiejkolwiek instytucji państwowej, samorządowej, społecznej lub prywatnej. Doniesienie należy składać piśmiennie w Wojewódzkim Urzędzie Informacji i Propagandy, Łódź. [3 XII 1945]. BALISZEWSKI, KUNERT.

Orły wracają do gniazd tytuł artykułu Jerzego Borejszy z okazji mianowania Konstantego Rokossowskiego marszałkiem Polski i ministrem obrony narodowej, ODRODZENIE XI 1949. ◆ Wracając do waszego pytania o przyjęcie towarzyszy radzieckich, muszę odesłać was do gazet. Wystarczy przeczytać tytuły. „Orły wolności wracają do swoich gniazd” – cytowano słowa Józefa Cyrankiewicza. – Te orły wolności – mam tu na myśli Woźniesieńskiego i Skulbaszewskiego – z marszu, po żołniersku, zabrały się do pracy. To im przypadło zadanie dokończenia sfuszerowanej przez NKWD roboty w Katyniu. (...) Śledząc relacje z tego, co dokonał ten duet, udało im się nadrobić sporo zaległości. PIECUCH, FEJGIN.

Oszibka-Morawski Przewodniczącym Komitetu, a zatem pierwszym premierem powojennej Polski, został Edward Osóbka-Morawski. Stało się to oczywiście za pełną wiedzą i aprobatą Stalina, który wiedząc o znikomej popularności PPR w kraju, sam zaproponował „kogoś młodego z PPS, byle nie był antyradziecki”. Osóbka (...) nie był antyradziecki i był młody, miał zaledwie 33 lata. (...) Wierzący w „polską drogę do socjalizmu” Oszibka-Morawski (oszibka – po rosyjsku: pomyłka, to podobno „dowcip” samego Stalina). TYGSĄD I 1990.

ofensywa pokoju Umiłowanie pokoju wyrażano za pomocą zdumiewająco militarystycznych porównań. Mówiono o „froncie pokoju”, „żołnierzach pokoju”, „ofensywie pokoju”, a nawet o „czołgach pokoju”. „Skupiony wokół władzy ludowej naród polski jest bojowym oddziałem miliardowej armii pokoju” – napisali członkowie prezydium KOP w depeszy do Józefa Stalina. [Komitet Obrońców Pokoju, lata 50.]. GAZWYB VI 2005.

Primadonna jednego sezonu tytuł artykułu Jerzego Borejszy o Stanisławie Mikołajczyku. PRZEKRÓJ I 1947. ◆ W tej wielkiej publicystyce „Przekroju” znalazły się dwa kilkustronicowe artykuły Jerzego Borejszy: Primadonna jednego sezonu oraz Poczdam, krew i szminka. Ukazały się one tuż przed wyborami do Sejmu, na przełomie 1946–1947 roku, i były frontalnym, z niesłychaną swadą publicystyczną przeprowadzonym atakiem na Stanisława Mikołajczyka, który nie chciał dołączyć PSL-u do Bloku Stronnictw Demokratycznych. KOŹNIEWSKI, HISTORIA.

pan Instruktor zetempowski, do którego zwróciłem się per „pan”, powiedział, że ostatni pan wyjechał do Londynu i nazywał się Mikołajczyk. To była, jak zorientowałem się później, odpowiedź standardowa. KARPIŃSKI, TATERNICTWO.

sanacyjny bękart [Kwiatkowski] wystąpił z koncepcją utworzenia Związku Miast Bałtyckich, lecz nie znalazł aprobaty władzy ludowej. Projekt ten został uznany za przejaw „kwiatkowszczyzny”, a sam Kwiatkowski – zdymisjonowany, wraz z rodziną musiał opuścić Wybrzeże. Gdynia popadła w niełaskę władzy, a prominentni aktywiści PPR i PZPR ukuli dla niej miano „sanacyjnego bękarta”. DP XI 1996.

titoizm Od początku 1948 r. największym zagrożeniem dla radzieckiej hegemonii stał się titoizm (od nazwiska Josipa Broz Tito, przywódcy Jugosławii, który zerwał z wiernopoddańczą uległością Stalinowi), czyli próby uzyskania pewnej niezależności przez partie komunistyczne. Kreml, żądając bezwzględnego posłuszeństwa, poddał gruntownej weryfikacji także ekipę rządzącą w Polsce. Władysław Gomułka i Marian Spychalski okazali się zbyt samodzielni jak na komunistów. POLITYKA III 2005.

Biuro Informacyjne Kiedy się rodzi konflikt polityczny w naszym kierownictwie? W 1947 r., na tle utworzenia Biura Informacyjnego. (...) Kiedy następuje tragiczne spełzanie z toru różnic i sporów politycznych w chorobliwą, niszczącą psychozę spiskomanii? Następuje to w związku z konfliktem z Jugosławią, z procesem Rajka, na tle ogólnego zaognienia sytuacji międzynarodowej w latach 1949–1950. [Jakub Berman na VIII Plenum KC PZPR]. NOWE DROGI X 1956.

pierwszy poseł narodu polskiego 20 listopada 1952 na pierwszym posiedzeniu sejmu na wniosek wicemarszałka sejmu (...) prezesem Rady Ministrów (...) został Bolesław Bierut, dotychczas prezydent, określany w prasie jako „pierwszy poseł narodu polskiego”, „sternik Polski Ludowej” i „ukochany przywódca narodu”. KARPIŃSKI, PORTRETY.

pełniący rolę bezpartyjnego Prezydenta Stałem pod gmachem KC PPR na rogu Al. Ujazdowskich (...) i oglądałem przejazd prezydenta Polski Ludowej Bolesława Bieruta z Belwederu do pobliskiego Sejmu. (...) Chodniki po stronie Ogrodu Ujazdowskiego były zupełnie puste. Staliśmy garstką osób przy gmachu KC PPR – pracownicy i członkowie ich rodzin – i klaskaliśmy. Wyglądało to bardzo żałośnie. Widocznie ze względów bezpieczeństwa PPR nie sprowadziła swoich zwolenników, by robili klakę swemu przywódcy, pełniącemu rolę bezpartyjnego Prezydenta. Wbrew oporom niektórych PPS-owców klub poselski PPR przeforsował jednak zachowanie tradycyjnej formuły: „Tak mi dopomóż Bóg” w rocie przysięgi Prezydenta. ZAMBROWSKI.

Warta Bierutowska transparent towarzyszący ludziom pracującym przy odgruzowywaniu Warszawy. [1947]. ZLK.

Nasz Pierwszy Budowniczy „Nasz Pierwszy Budowniczy” – to określenie, którego w rozmowie codziennej używają robotnicy budowlani Warszawy. „Nasz Pierwszy Urbanista” – to określenie, którego w rozmowie używają architekci Warszawy. A dzieci – jakiego używają określenia? Dzieci mówią po prostu „Nasz przyjaciel, nasz ukochany Prezydent Bierut”. [Józef Sigalin, Pięć spotkań, Warszawa 1952]. PARANOJA.

wlec się w ogonie Za kulisami trwał ostry atak na Gomułkę. Oskarżano go o „ustępstwo na rzecz nacjonalistyczno-burżuazyjnych i reformistycznych tradycji”. Być może niektórym członkom Biura Politycznego znany już był tekst dokumentu Baranowa, w którym „przyjaciele” – jak mawiano wówczas w kręgach pepeerowskich o radzieckich towarzyszach – szczególnie krytycznie odnosili się do „przejawów polskiego nacjonalizmu”, ustępliwości ideologicznej wobec PPS i „wleczenia się w ogonie” (chwostizm) w przebudowie gospodarki chłopskiej. [1948]. GAZWYB XII 93.

jedni głosowali... W styczniu 1947 r. przeprowadzono wybory do sejmu – sfałszowane przez komunistów. (...) Według oficjalnych wyników zwycięstwo odniosła PPR i partie tworzące wraz z nią tzw. blok demokratyczny. Faktycznie zwycięzcą wyborów było Polskie Stronnictwo Ludowe. Społeczeństwo podsumowało wyniki wyborów stwierdzeniem: „Jedni głosowali, inni liczyli”. DP XI 2005.

Co to za szkatułka... Co to za szkatułka? Wrzucasz Mikołajczyka, wychodzi Gomułka [Po referendum, zasł., Warszawa, 1947]. ZLK. ◆ Była gościem honorowym na kongresie zjednoczeniowym PPR i PPS w grudniu 1948 r. w Warszawie. (...) Chruszczow przytacza wierszyk, który mu wtedy wyrecytowała. „Cóż to za szkatułka? Wrzucasz: Mikołajczyk, wyjmujesz – Gomułka. [O Wandzie Wasilewskiej]. GAZWYB III 2001.

dobijemy hydrę reakcji Gdy przezwyciężymy ten najcięższy okres odbudowy, to już później szybszym krokiem pójdziemy naprzód i polepszymy nasz byt materialny, dobijemy hydrę reakcji, która dziś jeszcze podnosi głowę. [Władysław Gomułka, 1945]. BALISZEWSKI, KUNERT.

dawać dupy Pogardzają znów Polską, która się pogodziła z narzuconym przez Zachód rozbiorem od tej strony, za to, że w osobach przynajmniej swej oficjalnej rządowej i partyjnej reprezentacji daje dupy Moskalom. [14 XI 1948]. DĄBROWSKA I.

Informacja Informacja – to było mroczne królestwo NKWD z jego bogatym arsenałem środków do wydobywania „prawdy” z ofiary. Nie wystarczyło bowiem strzelić po prostu ofierze w łeb. Trzeba ją było doprowadzić do takiego stanu, żeby na procesie sama o to pięknie poprosiła. (...) Za wszelką cenę trzeba było wykryć spisek, bo w przeciwnym wypadku „nasz” aparat bezpieczeństwa byłby posądzony o brak rewolucyjnej czujności. DP IV 1990. ◆ W ich domu, w przyciszonych rozmowach, często padało słowo „informacja”, które – dopiero później dowiedział się o tym – oznaczało Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego, zajmujący się m.in. śledzeniem byłych oficerów AK, oskarżanych następnie o zdradę ojczyzny. Ojciec nigdy do swej przynależności do AK się nie przyznał (...). REPOR. V 1990.

Nim domek się skleci

bojowość partii W latach 1944–1948 jedność, zwartość i bojowość partii miały swoje głębokie źródła obiektywne. (...) życie nakazywało pilną realizację konstruktywnych zadań – odbudowy kraju, zagospodarowania ziem odzyskanych, kształcenie dołów społecznych dla sprawowania władzy. Owocne działania partii we wszystkich tych dziedzinach podtrzymywały w szeregach partyjnych gorącą wiarę w „świetlaną przyszłość”, w socjalizm. [Roman Zambrowski]. PAŹDZIERNIK.

partyjniacy Związek Radziecki jest nie tylko naszym sojusznikiem, to jest powiedzenie dla narodu. Dla nas, dla partyjniaków, Związek Radziecki jest naszą Ojczyzną, a granice nasze nie jestem w stanie dziś określić, dziś są za Berlinem, a jutro będą na Gibraltarze. [Mieczysław Moczar, 28 VIII 1948]. LESIAKOWSKI.

dojrzeć do partii Osaczyli mnie wreszcie w 1951 roku. Sekretarz partii w Prasie Wojskowej wezwał mnie i oznajmił: „Kapitanie Hen, jesteście tacy zdolni, najwyższy czas wstąpić do partii. Towarzyszka Zatorska da wam rekomendację”. Nie umiałem jakoś powiedzieć „nie”. Wziąłem czysty formularz i poszedłem do wszechwładnej Heleny Zatorskiej. I myślę: coś się stanie, coś się jeszcze stanie. A ona cała w skowronkach: „Cieszę się, towarzyszu, żeście dojrzeli do partii”. Doznałem olśnienia i odpaliłem: „Nie, to raczej partia dojrzała do mnie”. Zatorska się wściekła, cisnęła formularz i wyrzuciła mnie za drzwi. Co za ulga... [Józef Hen]. GAZWYB XI 2003.

DUPA Jak się zleje PPS z PPR, to ta nowa partia będzie się nazywać Demokratyczna Unia Partii Antyfaszystowskich, czyli DUPA. [Zasł. od pijaka na ulicy, Warszawa, XII 1948]. ZLK.

szubienice Traktor zrównał brzegi Pola Mokotowskiego, na którym wkopano także rząd olbrzymich słupów. Jest ich koło nas chyba ponad sto. Po kilkadziesiąt ustawiono też na placu Zbawiciela i placu Unii Lubelskiej. Warszawa ochrzciła je już po swojemu, jako „szubienice”. A mrużąc oko, dodaje „na faszystów”. [Kongres Zjednoczeniowy PPR i PPS, 8 XII 1948]. DĄBROWSKA I.

Warszawa osłupiała, a potem się zaczerwieniła Dekoracja miasta była w bardzo złym, ordynarnym guście. (...) Tysiące słupów wniebotycznych, z gruba tylko ociosanych i prostacko na skos u góry obciętych, wyglądało koszmarnie. I nie było nadto w żadnej proporcji do mnóstwa wiotkich szmatek, którymi je obwieszono. Czerwone strzępki majtają się na wietrze. Ludzie mówią, że Warszawa na kongres „osłupiała, a potem się zaczerwieniła”. [O kongresie zjednoczeniowym PPR i PPS; 19 XII 1948]. DĄBROWSKA I.

zlać się W dzień otwarcia Kongresu (był mroźny) mówiono, że „przed Politechniką ślizgawka, bo jest mróz, a dwie partie się zlały”. [19 XII 1948, o Kongresie Zjednoczeniowym PPR i PPS]. DĄBROWSKA I. ◆ No to jak już się zlali, to teraz tylko czekać, kiedy się zesrają. [Aresztowany na czas trwania kongresu działacz PSL, zasł., Małopolska, 1976].

święty Mels Marks, Engels, Lenin, Stalin, portret poczwórny. [Zasł., Warszawa, 1951]. ZLK. ◆ Zobacz, jaki plakat przywiozłem z Londynu! Święty Mels z Lennonem zamiast Lenina. Celnicy się nie kapnęli, choć oglądali. [Zasł., Łódź, X 1974].

wcierka Wielkie, wysokie na kilka pięter portrety zwano „wcierkami”, od stosowanej przy ich produkcji techniki – wcierania w białe płótno czarnej pasty do butów. Opowiadał mi ktoś, że jego dzieciństwo układało się w rytm państwowych uroczystości: 1 maja, 22 lipca, rocznica rewolucji. Cała rodzina błogosławiła te dni, bo przed nimi ojciec – jedyny malarz w powiatowym mieście – dostawał zlecenia na wcierki. DP X 1993.

trójki porozumiewawcze Zjednoczenie (...) poprzedziło tworzenie w zakładach pracy „trójek porozumiewawczych”. W skład każdej z nich wchodziło po trzech przedstawicieli PPR i PPS. Oczywiście mieliśmy także przeciwników zjednoczenia. Duchowym ich przywódcą był Bolesław Drobner. Opozycja twierdziła, że jako partia nie mamy tradycji. Padały też ostrzejsze stwierdzenia, np. że byliśmy sługusami Moskwy. Niektórzy byli pewni, że do zjednoczenia nie dojdzie. „Będzie ono takie – mówili – jak kalesony. Góra się zejdzie, ale nogawki będą osobno”. [1947]. DP XII 1988.

Wspólny Dom budynek KC PZPR w Warszawie; oficjalna nazwa przyjęta na wspólnym posiedzeniu kierownictw PPR i PPS w uchwale o przygotowaniach do zjednoczenia i budowie wspólnego domu zjednoczonej partii, III 1948.

nim domek się skleci, partia się rozleci [Zasł. w tramwaju przejeżdżającym obok budowy domu partii, lato 1949]. ZLK.

Dom Partii W oknach Domu Partii do późnej nocy jarzą się światła. W tym gmachu, pod kierunkiem wielkiego przyjaciela młodzieży, Bolesława Bieruta, trwa praca pełna myśli i troski o sprawy naszego szczęścia. DOOKOŁA, III 1953.

partyjniczka kamienicy Wieczorem poszłam się „meldować”. W lokalu zakładowej POP małej wytwórni dziewiarskiej Sowa, w naszym domu się mieszczącej, przyjmowała moje „zeznania przestępcy” (jakim in spe jest w ustroju policyjnym każdy obywatel) (...) partyjniczka kamienicy. [4 IV 1951]. DĄBROWSKA II.

szczebel centralny Partia to oddział przodujący klasy robotniczej, ale tylko na szczeblu centralnym (...). Na szczeblu powiatowym to należałoby powiedzieć, że partia to zbiorowisko ludzi różnego elementu. [1949–1953]. SUPLIKI.

czerwony faszyzm Pijani funkcjonariusze PZPR zachowywali się niejednokrotnie w sposób nieobliczalny. W listopadzie 1949 r. Komenda Główna MO badała skargę na sekretarza Komitetu Gminnego PZPR w Karniewie (...) który miał się często upijać, lekceważyć zarządzenia partyjne, a w stanie nietrzeźwym wygrażać mieszkańcom, że „tu jest czerwony faszyzm”. KOSIŃSKI, HISTORIA.

rzodkiewka Polska jest jak rzodkiewka: niby czerwona, a w środku biała. [Zasł., Warszawa, 1950]. ZLK. ◆ Zdarzyło się wkrótce po utworzeniu PZPR, że jeden z prominentnych peperowców powiedział do Lucjana Motyki (wywodzącego się z PPS) z wyraźną złośliwością: – Wy, towarzyszu, jesteście chyba czymś na kształt rzodkiewki – tylko z wierzchu czerwony, a w środku całkiem biały. Motyka przyjął uszczypliwość spokojnie i powiedział: – Na waszym miejscu nie ryzykowałbym takich warzywnych porównań. – A co? Może powiecie, że mam kapuścianą głowę?! – zaperzył się peperowiec. – Nie. Ja bym was przyrównał raczej do buraka... Chodzi mi nie tyle o kolor, co o pewną cechę buraka. Żeby uniknąć strat, należy go w porę wykopać – dokończył Motyka. DP V 1997.

wódka partyjna Nie masz jak partyjna – czysta, byle jaka, ale z czerwoną etykietką. [Zasł., Warszawa, 1951]. ZLK.

trójki murarskie Eksperci dowodzą, że w latach 50. sławnymi „trójkami budowlanymi” stawialiśmy domy szybciej, taniej, przyzwoiciej i dla ludzi. Chwała Bogu, mieszkam w takim mieszkaniu i mam dzięki temu osobno łazienkę i ubikację, parkiet dębowy w całym mieszkaniu, nieodpadające od 36 lat tynki na murach z cegły, dobrą stolarkę i piec łazienkowy Sanar, który mimo upływu lat stale jest sprawny. DP VII 89. ◆ Michał Krajewski, twórca „murarskich trójek” w Warszawie, pisarz, ukończył 85 l. Życzenia przesłali mu Wojciech Jaruzelski, Mieczysław F. Rakowski, a także minister kultury i sztuki Izabella Cywińska. POLITYKA XII 1989.

trójki partyjne W każdym powiecie zostały powołane trójki partyjne, które miały pełnić nadzór nad 2–3 osobowymi komisjami roboczymi bezpośrednio dokonującymi kontroli w bibliotekach. W wypadku stwierdzenia „szkodliwej literatury” komisja miała polecić kierownikowi biblioteki wyłączenie książek ze zbiorów i zdeponowanie ich w kuratoriach. Po dokonaniu przeglądu – wykaz książek zakazanych musiał być niezwłocznie zwrócony, a sporządzanie odpisów było zabronione. [1949]. POLITYKA XI 1996.

rzucić W Warszawie gorączka przygotowań do II Zjazdu PZPR. Wszyscy są podnieceni, nie obradami partii, bo kogo to obchodzi, ale tym, co rzucą na sprzedaż. Każdą imprezę, krajową czy międzynarodową, poprzedza garnirowanie sklepów, i to jest wszystko, co z niej mamy. Jest wtedy szynka, szprotki i materiały na spodnie, i tym podobne cuda ludzkiego geniuszu, o ile się ma na nie pieniądze. TYRMAND, DZIENNIK.

bezprizorny Straszą go, że przestanie być kierownikiem. Kierownik nie może być bezprizorny, nie należeć do partii. [Zasł., Warszawa, 1950]. ZLK.

transmisja Partii do szerokich rzesz myśliwskich Polski Związek Łowiecki przeorganizowany na zasadach pełnego centralizmu demokratycznego staje się zrzeszeniem, które z jednej strony będzie mogło wykonać swe zadanie transmisji Partii do szerokich rzesz myśliwskich Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a z drugiej podoła pracy nad rozwojem łowiectwa (...). Polowanie musi być pojmowane przez nas wszystkich jako służba gospodarce narodowej. [„Łowiec Polski”, 1953]. WŁADYKA.

nomenklatura W 1950 r. wprowadzono system nomenklatury, czyli listę stanowisk kierowniczych, które mogły być obsadzane tylko na wniosek lub za zgodą odpowiedniej instancji partyjnej. Po kilku latach obejmowała grubo ponad 100 tys. stanowisk. POLITYKA III 2003.

Pierwszy Maja, trzeci Maja

1 Maja Dzień 1 Maja w tym roku po raz pierwszy obchodzony będzie w Polsce jako święto ogólnonarodowe. W nawiązaniu do tradycji i pochodów pierwszomajowych, w tym roku demonstracje pierwszomajowe zachować winny charakter pochodu zorganizowanych mas pracujących. [Z komunikatu Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej i PPS]. BIULSĄD IV 1945. ◆ U nas w Warszawie wre praca przygotowawcza do 1-ego maja. Miasto znowu „ogłupiało” i zaczerwieniło się. W tym roku to już wszyscy pójdziemy na pochód. [List skonfiskowany przez UB, 1949]. KARTA 25/1998.

jedynie słuszne święto Po wojnie nastąpiła niemal natychmiastowa śmierć autentyzmu święta pierwszomajowego. Złożyła je do grobu troskliwa opieka władz, propaganda, a nade wszystko UB i KBW (...). Już w 1946 roku obchody odbywały się pod słodkomdlącą osłoną jedynie słusznego święta. Za to 3 maja w Krakowie polała się krew. Byli zabici, ranni i aresztowani. Masowe protesty przeciw łamaniu demokracji zostały połączone z żądaniami robotników. (...) W 1946 roku robotnicy Krakowa hasła społeczne i ekonomiczne rzucali wyłącznie 3 maja! KULISY V 1992.

dwudziestnik Mieszkańcy akademika jako całość zostali podzieleni na dwudziestki. Każdej takiej dwudziestce dano „anioła stróża” z ołówkiem i papierkiem w ręku, i czerwoną krawatką pod szyją. Zastrzeżono nam: „w wypadku niestawienia się na pochód wysiada się z domu”. Najlepszy numer był, kiedy chcieli zrobić ze mnie „dwudziestnika”. [List skonfiskowany przez UB o pochodzie pierwszomajowym, 1949]. KARTA 25/1998.

przymusowo na ochotnika Jak podają przez radio – widok jest naprawdę imponujący, tyle ludzi przymusowo na ochotnika spontanicznie. Wyraża swe przekonania i manifestuje. [List skonfiskowany przez UB o pochodzie pierwszomajowym, 1949]. KARTA 25/1998.

sowiecka Polska U nas wczoraj był pierwszy maj. Było czerwono, no i powyżej był polski wódz Stalin, który nam dobrobyt robi, a o reszcie Polaków nie ma mowy, ci nie istnieją. Jednym słowem mamy sowiecką Polskę. Ogólnie nastrój jest przymusowej wesołości i przygnębiający. [List skonfiskowany przez UB, 1950]. KARTA 25/1998.

podżegacz wojenny Nastąpił 1 maja. Tyle było różnych akademii, wieców itp., że niemożliwością było znaleźć czas na uczenie się. Mnie poruczono podawać w dwóch szesnastkach okrzyki, np. „precz z podżegaczami wojennymi” itp., jak również podawać melodie rewolucyjnych piosenek (...). [List skonfiskowany przez UB, 1949]. KARTA 25/1998. ◆ W początku lat pięćdziesiątych, 1 Maja, widziałem na domu przy ulicy Marszałkowskiej (róg Sienkiewicza) trzy wielkie „wcierki”: Stalin, Bierut, Rokossowski – a pod nimi transparent „Precz z podżegaczami wojennymi”. [Ktoś inny zatwierdzał dekoracje, ktoś inny hasła]. KONTEKSTY 2/1990.

uroczystości 3-majowe W Łodzi nazajutrz po święcie 3 Maja miejscowy dziennik PPR zamieścił dłuższe sprawozdanie z wydarzeń w centrum miasta: „Wczorajsze uroczystości 3-majowe mąciwody reakcyjne usiłowały wykorzystać dla swoich celów. (...) Pod adresem władz miejskich (...) skierować należy życzenie, aby cofnęły prawo zamieszkiwania w Łodzi osobom notowanym za awantury”. [1946]. MAZOWIECKI, PIERWSZE.

bandy warchołów Oceniał Berman: „Jeżeli bandy warchołów usiłowały wyprowadzić młodzież w zwartych szeregach, należało wyprowadzić masy robotnicze na ulice, co z pewnością byłoby strumieniem zimnej wody na głowy smarkaczy (...).” [Włocławek, 3 V 1946]. MAZOWIECKI, PIERWSZE.

Niech żyje ciocia UNRRA „Niech żyje ciocia UNRRA”, „Niech żyje bimber” – krzyczeli (...) gimnazjaliści w Mińsku Mazowieckim, w nosie mając jakiekolwiek ideologiczne konotacje swego występku. Kapitan Konopka z UB takiego poczucia humoru już nie miał, gdy opisywał w swym raporcie te „mało poważne okrzyki” kontrastujące z „bardzo uroczystym” nastrojem. [1 V 1946]. MAZOWIECKI, PIERWSZE.

nasycić święto demokratyczną treścią Chęć pomniejszenia roli 3 Maja nie oznaczała, że cała energia partii pójść miała na przygotowania pierwszomajowe. (...) Jak mówił Zambrowski, „musimy wziąć inicjatywę w swoje ręce i nasycić to święto demokratyczną treścią”. [O 3 Maja 1946]. MAZOWIECKI, PIERWSZE.

wiec PPR relacjonowała, że „zwrócono się do robotników portowych i kolejarzy” o pomoc. W rezultacie „1000 robotników przybyło na wiec w Politechnice” i dało „wyraz głębokiego oburzenia”, żądając, „by za ich ciężką pracę mogła uczyć się tylko młodzież demokratyczna, a nie elementy warcholskie”. [Gdańsk; dotyczy strajku studenckiego po wydarzeniach 3 V 1946]. MAZOWIECKI, PIERWSZE.

siedemnasta republika Słyszy się wypowiadane szeptem przypuszczenia (...) iż zakaz pochodów 3 maja został wydany przez NKWD, a nie przez władze polskie, i był celową prowokacją, aby dać władzom podstawę do aresztowań i represji, i że to jest przygrywka do „demokratycznych wyborów”. W niedzielę obok kościoła ktoś z tłumu krzyczał: „Nie ma Polski, jest siedemnasta republika, gdy mi kto powie o Polsce – dostanie w mordę”. [Dąbrowa Tarnowska, 3 V 1946]. MAZOWIECKI, PIERWSZE.

Starość musi się wyszumieć Bywało, że plansze z karykaturami nosili autorzy. (...) Jerzy Zaruba odnotował radosny 1-majowy pochód: targał karykaturę Churchilla opatrzoną podpisem: „Starość musi się wyszumieć”. – Ten kizior wybrał sobie hasło w dechę! – skomentował to jakiś cwaniaczek. POLITYKA III 1994.

grupa satyryczna W 1950 roku kolega z klasy złożył absurdalny donos, że w czasie pochodu pierwszomajowego miałem ironiczną minę. Wyrzucono mnie ze szkoły. Udało mi się wrócić, ale wiedziałem, że czeka mnie następny 1 Maja i że cała szkoła będzie patrzeć na moją minę. Poszedłem więc w pochodzie razem z kilkoma kolegami jako tzw. grupa satyryczna. Nie pamiętam już, czy byłem bumelantem, brakorobem, czy jakąś inną plagą. [Krzysztof Zanussi]. GAZWYB VIII 2000.

Góra i doły

czerwona zaraza Mój pogląd na dramat Warszawy kształtował wiersz, który mama zapamiętała z Powstania. Dobrze – jak sądzę – oddaje ówczesne nastroje. „Czekamy ciebie czerwona zarazo / Byś nas wyzwoliła od czarnej śmierci / Byś kraj nasz przedtem rozdarłszy na ćwierci / Zbawieniem była witanym z odrazą. / Czekamy ciebie podstępny nasz wrogu / Morderco krwawy tłumów naszych braci / Czekamy ciebie, nie żeby cię stracić / Lecz chlebem witać, na rodzinnym progu / Ale pamiętaj, że z naszej mogiły / Nowa się Polska zwycięska narodzi / I po tej ziemi ty nie będziesz chodził / Czerwony zdrajco rozbestwionej siły”. [Wiersz autorstwa Józefa Szczepańskiego „Ziutka”]. GAZWYB X 1996.

masy Masa w liczbie mnogiej jako tzw. masy – słowo dziś nieistniejące, za Bieruta było słowem wszechobecnym i wszechmocnym. Słowem magicznym. Podstawowym słowem propagandowym. (...) Masy – podmiot historii. POLITYKA IV 1997.

Biuro Specjalne Kilka słów wyjaśnienia o Biurze Specjalnym MBP. Otóż w końcu 1948 r., w związku z teorią o zaostrzeniu walki klasowej i pierwszymi objawami podjęcia akcji przeciwko tzw. odchyleniu prawicowo-nacjonalistycznemu, rozpoczęto w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego formowanie tzw. grupy specjalnej, stworzonej do czuwania nad ideologiczną jednością członków kierownictwa partii i rządu. Powstała ona w marcu 1949 r. i została następnie przekształcona w Biuro Specjalne (projekt przesłany w grudniu 1949 r. przez ministra bezpieczeństwa publicznego gen. Stanisława Radkiewicza Bolesławowi Bierutowi określał, że Biuro miało świadczyć pomoc partii „w ujawnianiu i likwidowaniu obcych agentur i ugrupowań antypartyjnych, które w warunkach zaostrzającej się walki klasowej powstają względnie są nasyłane do Partii przez wrogie ośrodki dyspozycyjne dla szpiegostwa i dywersji...”). W 1950 r. Biuro przekształciło się w Departament X MBP. Dyrektorem tego Departamentu od momentu jego powstania aż do rozwiązania był (...) płk Fejgin. Jego zastępcą zaś ppłk Józef Światło. POLITYKA XI 1988.

przeżytki burżuazyjne W systemie stalinowskim, który właśnie w Polsce się umacniał, nie było miejsca dla takiej instytucji jak NIK. W listopadzie 1952 r. NIK została zniesiona, a w jej miejsce utworzone zostało Ministerstwo Kontroli Państwowej, na czele którego stanął (...) Jóźwiak. On to uzasadniał w Sejmie wniosek o likwidację NIK, stwierdzając, że na uchwalonej w 1949 r. ustawie o kontroli państwowej „bardziej może niż na innych naszych ustawach ciążyły poważne wciąż przeżytki burżuazyjne, że przytoczę tu chociażby art. 2 stwierdzający, że NIK jest organem od rządu niezależnym”. POLITYKA III 1999.

ciotka rewolucji W latach pięćdziesiątych Polską rządziły ciotki rewolucji. (...) Były to panie w średnim wieku, ale jeszcze niestare, choć zdarzały się wśród nich i staruchy pamiętające jeszcze Lenina (...). Były zazwyczaj czarniawe, przy kości, krótko ostrzyżone, energiczne, zdecydowane w odruchach, rozkochane w marksizmie-leninizmie i fanatycznie oddane władzy ludowej. W większości pochodziły z plutokratycznych domów żydowskich i miały już za sobą pewien staż w przedwojennej partii komunistycznej. (...) Siedziały one w gabinetach Komitetu Centralnego, w zakątkach Ministerstwa Bezpieczeństwa, w salkach kolaudacyjnych kinematografii, a także w skromnych pokoikach wydawniczych czy redakcyjnych. KONWICKI, NOWY.

Widmo krąży po Europie... Miałem nauczyciela historii, który chlubił się, że zna na pamięć pierwsze cztery strony Manifestu komunistycznego, poczynając od sławnego „Widmo krąży po Europie, widmo komunizmu”, ja już wtedy znałem warszawską wersję ludową, która się zaczynała „Widmo krąży po Europie, kogo spotka w dupę kopie”. [Janusz Głowacki]. GAZWYB X 1998.

nakaz pracy W 1952 roku ukończyłem trzyletnie liceum teleradiotechniczne (...). Po otrzymaniu dyplomu, na zebraniu klasowym nasz wychowawca wręczył każdemu nakaz pracy. „Mieliście przez trzy lata szkołę za darmo” – powiedział. „Polska Ludowa was wykształciła, więc powinniście Polsce Ludowej to zwrócić”. Miałem się zgłosić do Centralnego Zarządu Radiostacji. KARTA 38. ◆ Do studenckiego „Po prostu” przyszedłem z nakazem pracy. Komisja kwalifikacyjna uznała, że z powodu dwóch braci w AK i słabej opinii w ZMP nie nadaję się do poważniejszej gazety. AMBROZIEWICZ.

przekraczała go granica Steinhaus po wojnie trafił do Wrocławia, tworząc Wydział Matematyczny na połączonych Uniwersytecie i Politechnice. (...) W ankiecie na pytanie, czy przekraczał granicę Związku Radzieckiego, napisał, że to granica dwukrotnie przekraczała jego. POLITYKA V 2002.

wróg ludu Pierwsze zebranie ZMP na uniwersytecie. Wstała dziewczyna (...) i powiedziała, że jej ojciec adwokat krył wrogów ludu. I ona zawiadomiła partię, i bezpieczeństwo. Bo najważniejsze jest życie w prawdzie. I wzywa nas wszystkich, byśmy dobrze się zastanowili, czy nie mamy nic do powiedzenia w sprawie naszych rodzin. Zapadła głucha cisza. Nikt się nie podniósł, żeby ją poprzeć, i nikt, żeby zaprotestować. Żaden z pedagogów też się nie ośmielił. [Małgorzata Szejnert]. GAZWYB II 2013.

capstrzyk Pamiętam takie wieczorne przemarsze przez Piotrkowską, z pochodniami. W zielonych koszulach i czerwonych krawatach maszerowaliśmy Piotrkowską. To się nazywało tradycyjnie capstrzykiem. Śpiewaliśmy Bandiera rossa, a w przerwach między poszczególnymi strofami wznosiliśmy okrzyki: „A bas papa, vivat Stalin!”, albo skandowaliśmy w przerwach między śpiewaniem: „Li-syn-man skur-wy-syn!”. – Pamiętam tłum na chodnikach, który nam się przyglądał. Miałem poczucie, że ci przechodnie, którzy stoją przy krawężnikach i patrzą na te dzieci maszerujące z pochodniami i wrzeszczące jakieś upiorne rzeczy – że ci przechodnie nas nienawidzą. [Jarosław Marek Rymkiewicz]. TRZNADEL.

notatnik agitatora Nie było rzeczy, której nie bylibyśmy w stanie wyjaśnić, i nie mogło być. Jeśli nie wystarczały wiadomości z zakresu leninowsko-stalinowskiej teorii budowy podstaw socjalizmu ani zwyczajna inteligencja i dialektyczne myślenie, to sięgaliśmy do Notatnika agitatora. GRYNBERG.

dobić zwierza w jego legowisku Trzeba dobić zwierza w jego legowisku: kułaka na wsi, a bumelanta w hali fabrycznej. [Zasł. na zebraniu, Warszawa, 1949]. ZLK.

przedwyzwoleńczy Resztki szyldów przedwyzwoleńczych. [Szczecin]. PRZEKRÓJ I 1948.

pionierzy „Pionierzy”, chcąc zagarnąć dla siebie gospodarstwa jako poniemieckie, donosili na ich właścicieli, oskarżając ich, jakoby byli członkami organizacji hitlerowskich, co pociągało za sobą aresztowania niewinnych ludzi. (...) Sytuacja poprawiła się nieco, gdy na tereny Warmii zaczęli napływać prawdziwi przesiedleńcy z Małopolski i Wileńszczyzny. Oni o wiele życzliwiej odnosili się do Polaków warmińskich niż owi „mazowieccy pionierzy”. [Wspomnienia W. Steffena z 1945 r. na Warmii, zatrzymane przez cenzurę]. CZARNA II.

pieprz z dżemem Zebranie było jak zwykle: jeden pieprzył, reszta drzemała. Pieprz z dżemem. [Zasł., Warszawa, 1952]. ZLK.

gołąbek pokoju Wiesz, co to jest gołąbek pokoju? Duch Święty po szkoleniu ideologicznym. [Zasł., Warszawa, 1950]. ZLK.

Niech żyje precz! reakcja na patetyczne wypowiedzi i hasła w stylu „Precz z imperializmem amerykańskim”. [Zasł., Warszawa, 1950]. ZLK.

Biały Koń Przeziębiony. Apolityczny. / Nabolały. Nostalgiczny. / Drepce w kółko. Zagłada. / Chciałby. Pragnąłby. Mógłby. Gdyby. / Wzrok przeciera. Patrzy przez szyby. / Biały Koń? Nie, śnieg pada. [1947]. GAŁCZYŃSKI.

spółdzielnia hrabiów Sprawę tak zwanej spółdzielni hrabiów, czyli Spółdzielni imienia Marii Konopnickiej, w której arystokraci pracowali przy wyrobie regionalnych lalek. Spółdzielnia ta powstała z mojej inicjatywy, no bo pomyślałem sobie, że coś ci ludzie muszą robić, z czegoś żyć, to i może szkodzić zaprzestaną. (...) powstała taka spółdzielnia, zatrudniała około stu pięćdziesięciu byłych arystokratów w systemie pracy nakładczej, chałupniczej. Pracowali tam, o ile pamiętam, Mycielski, rodzina Rostworowskich, Szembeków, Hoszowskich i Rosińskich... A wśród krakowian krążyła wówczas (...) anegdota: że jak partyjny prezes spółdzielni wchodzi na salę, to zatrudnieni arystokraci zaczynają między sobą mówić... po francusku! [Przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej w Krakowie w latach 1951–1954]. STRZELEWICZ.

przerabiać Ówczesny naczelny „GK”, Arnold Mostowicz, zażądał, abyśmy brali udział w szkoleniu ideologicznym (...). Przyszedł jakiś instruktor z KW, usiadł za stołem i powiedział: – Od dziś zaczynamy przerabiać krótki kurs WKPb. Ledwo to powiedział, rozległ się z tyłu głos Bodzia: – Ja bym tego nie przerabiał. Towarzysza zamurowało. – Słucham? Co takiego? – Ja bym tego nie przerabiał – powtórzył Bodzio w kompletnej ciszy. – A czemuż to? – zapytał złowrogo ewangelista WKPb. – A temuż, że to jest tak dobrze napisane. Więcej już nie proponowano nam udziału w szkoleniach. [GK – „Gazeta Krakowska”; Ludwik Jerzy Kern o Bogdanie Brzezińskim]. PRZEKRÓJ XI 1999.

Koniu polski, bierz przykład z konia radzieckiego Na budynkach pegeerów pojawiają się hasła: „Walczymy o lepsze jutro”, „Tylko socjalizm zwycięży biedę”, „Precz z kapitalizmem i zimnowojennym imperializmem”. Również tak absurdalne, jak to wywieszone w jednym z powiatów województwa koszalińskiego: „Koniu polski, bierz przykład z konia radzieckiego”. [Lata 50.]. WYRWICH.

Czym się różni urzędnik przedwojenny od PRL-owskiego? Tym, że przed wojną mówiło się panie, pohamuj się, a teraz chamie, opanuj się. [Zasł., Warszawa, 1949]. ZLK.

reforma cen i płac (też: regulacja cen) Podwyżka cen żywności nazwana „reformą cen i płac”. [I 1953]. FIK. ◆ 4 stycznia 1953 zawiadomiono o zniesieniu systemu kartkowego i o podwyżce cen, publikując uchwałę Rady Ministrów z poprzedniego dnia „w sprawie zniesienia bonowego zaopatrzenia, regulacji cen, ogólnej podwyżki płac i zniesienia ograniczeń w handlu nadwyżkami produktów rolnych”. Uchwała ta stanowiła, że „z dniem 4 stycznia znosi się sprzedaż bonową mięsa i przetworów mięsnych, tłuszczów roślinnych i zwierzęcych, cukru, mydła i innych artykułów i wprowadza się wolną sprzedaż tych artykułów”. Towarzyszącą temu podwyżkę cen nazwano „regulacją”. KARPIŃSKI, PORTRETY.

siedzieć Dlaczego przy śpiewaniu Międzynarodówki trzeba wstać? Żeby nie siedzieć. [Zasł., Warszawa, 1948]. ZLK.

A księżyc to sierp! Warszawa powtarza wierszyk: „Wlazł kotek na płotek i ścierpł, / Bo płotek to młotek / A księżyc to sierp!”. [Kongres zjednoczeniowy, grudzień 1948]. GAZWYB I 2014.

Wczoraj kluski, dzisiaj kluski, ziemia polska, a rząd ruski Szef wojewódzkiego UB mjr Longin Kolarz pisał w raporcie, że po defiladzie harcerze przeszli do centrum miasta, śpiewając piosenki „antypaństwowe i antysowieckie” oraz wznosząc okrzyki: „Niech żyje Anders”, „Mikołajczyk prezydentem”, „Precz z Bierutem”, „My chcemy Wilna, Lwowa i Kijowa”, „Niech żyje Churchill”, a także: „Wczoraj kluski, dzisiaj kluski, ziemia polska, a rząd ruski”. [Zlot młodzieży w kwietniu 1946 w Szczecinie]. GAZWYB X 2014. ◆ Cy to pirsy cy pietnasty, ciągle jemy bez omasty, wcora kluski, dzisiok kluski, całom Polskom rządzom Ruski. Heeej! [Zasł., Bukowina Tatrzańska, 1952].

srać Na Stalina czoło dumne / na Hitlera srebrną trumnę / i na wszystkich Ruskich w świecie / tylko nie na deskę przecie / sraj Polaku, sraj / bo masz wolny kraj. [Napis w ubikacji, Warszawa, 1950]. ZLK. ◆ Przykład samorodnej twórczości wychodkowej, która jest jedynym obecnie wyrazem opinii publicznej: „Sraj na trumnę Lenina, / sraj na trumnę Stalina, / sraj na cały ten rząd pieski, / ale nie sraj na te deski”. Inny podobny tekst, dawniejszymi jeszcze czasy widziałam w ubikacji kolejowej. Brzmiał: „Polaku, sraj spokojnie, czuwa nad tobą wielki Stalin”. [13 III 1953]. DĄBROWSKA II.

reprezentować wsteczną ideologię Rygoryzm ideologiczny ustępował jednak szybko przed polityką i pozwalał bez trudu rozwieść się „postępowcowi” z „reakcjonistką”. „Małżeństwo – wywodził w 1951 r. Sąd Najwyższy – powinno być przede wszystkim wspólnotą ideową, która nie może istnieć i rozwijać się, gdy jeden z małżonków reprezentuje ideologię postępową, drugi zaś wsteczną”. PITAWAL.

obywatel Niejaki X (czyli Bolesław Surówka) komentuje w felietonie fakt pojawienia się w budynku należącym do „jednej z poważnych instytucji przemysłowych” na drzwiach do WC napisów: „Obywatele” i „Obywatelki” (zamiast dotychczasowych: „Dla panów” i „Dla pań”): „Obywatele i obywatelki – nie martwmy się! Nie przestajemy być obywatelami i obywatelkami nigdy! Nawet wtedy, gdy itd.”. [„Dziennik Zachodni”, Katowice, 2 VIII 1945]. BALISZEWSKI, KUNERT.

czujność klasowa Jest lipiec 1950 r. Sejm obraduje nad ustawą o planie 6-letnim. Hilary Minc, omawiając warunki jego wykonania, na pierwszym miejscu wymienia czujność klasową wobec wroga wewnętrznego i zewnętrznego. Na ostatnim, piątym, obniżkę kosztów produkcji. DP VII 1988. ◆ Znaczenie czujności klasowej na obecnym etapie rozwoju Polski Ludowej. [Temat pisemnego egzaminu dojrzałości z języka polskiego, Warszawa, 1953]. ZLK.

wszystko żyje czujnie, tylko jeden chuj nie Dla seksu człowiek jest zdolny do największej nieostrożności, powiedzonko krążyło po Warszawie, gdy pojęcie czujności było stałym elementem propagandy, a w mieście opowiadano plotki o „klubie byków”. [Zasł., Warszawa, 1950]. ZLK.

klub byków W 1945 r. Jan Marzec, student okupacyjnej Miejskiej Szkoły Handlowej, spotkał w Warszawie na ulicy kolegę ze studiów Zbigniewa Wieczorkowskiego. Po pobycie u towarzyszy radzieckich ważył on 45 kg, po obozie u Amerykanów przybyło mu prawie 100 kg. Marzec klepnął Wieczorkowskiego w plecy i powiedział: – Ale byku wyglądasz. – A ty byku też nieźle – odpowiedział Wieczorkowski. Odtąd każde spotkanie towarzyskie byłych studentów MSH nazywano spotkaniem byków. (...) Między 1946 i 1949 rokiem J. Marzec i M. Żelisławski na fuksówkach w SGH występowali jako przedstawiciele klubu byków. W 1946 kursowała po Warszawie ciężarówka z napisem „klub byków” – studenci w zielonych czapeczkach odgruzowywali Marszałkowską pod hasłem „klub byków i żab odgruzowuje stolicę”. („Byki” krzyczały wtedy: niech żyje Mikołajczyk! a koledzy lewicowi: precz z Mikołajczykiem!). (...) Rektor Andrzej Gradek mówił im: pamiętajcie panowie, że dzisiaj u władzy są ludzie pozbawieni poczucia humoru. (...) Uroczyste otwarcie „Byczego Ochlaju” zaczynało się odśpiewaniem przez Chór Wujów hymnu „w restauranie my siedzieli”. O godz. 18.00 planowano „ogólną radość, wschodnią rozpustę (pieszczochanie na boso)”, potem gry towarzyskie: „tenis w porcie, byczy migdał”. Godz. 21 – „zakończenie uroczystości wspólnymi wymiotkami. Uwaga: picie wódki w przerwach. Limity 1 / 2 l na łeb”. „Byki, żaby i pluskwy” z SGH należeli po skończeniu studiów do Koła Absolwentów SGH, spotykali się w klubie przy Towarzystwie Ekonomicznym. Jeździli do Zakopanego, widywali się i bawili – odreagowując, jak mówili, lata okupacji i straconej młodości. T. Żelisławski i J. Marzec zaczęli pracować w PKPG. Kiedy w 1950 roku odbywał się w tej instytucji sąd nad klubem byków i postawą ideowo-moralną jej członków, Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego prowadziło śledztwo, które dowieść miało, że klub byków był związkiem, „którego cel miał pozostać tajemnicą wobec władzy państwowej”, i że miał on „charakter agenturalny”. Szukano powiązań między „bykami” z klubu a ich kolegami, którzy mieli jakikolwiek związek z zagranicą. Koronnym dowodem „agenturalnego charakteru” klubu byków był fakt znajomości Żelisławskiego i Marca z kolegą, którego była żona wyszła za mąż za autentycznego Francuza. Jeden z kolegów, bywający na spotkaniach, pracował w ambasadzie amerykańskiej i to był dowód koronny przestępczego charakteru klubu. POLITYKA XII 1991.

gra półsłówek Mam (...) niejasne wrażenie, że to właśnie Bykom i Pluskwom zawdzięczała wtedy Warszawa (...) epidemię pod tytułem „Gra półsłówek”. Jak się łatwo domyślić, szło o takie zwroty, w których grą była wymiana pierwszych głosek, aby osiągnąć (zawsze w domyśle, nikt nie wypowiadał wyniku przestawianki) możliwie piramidalne świntuszenie, jak w tym przypadku – co robi półgłówek. (...) „Pradziadzio przy saniach!” – wołał jeden. „Gra babcia w salopie!” – uzupełniał drugi. I tak szło w grube setki... Równo z górki, równo godzina, dołki w kupie, kędy w mroku? (nieważna ortografia, ważne brzmienie), duch w zupie, glizda w parapecie, domki w Słupsku, larwy jak kuleczki, mądra Jola, stój Halina!, bój w hucie, tenis w porcie. (Adresowane:) wuj Hołyński i wuj Chłodek, barwa na kurierze, grupa majora Ducha, bankier w szantażu, szał na kortach, prababcia nie syta, jaśnie pan w Łebie, krówki w mroku, szyper w transie, cicha lipa, piszczenie w taczce, morwy w kurzu, krupy mnie duszą czy słynna praczka oraz mrowie dalszych... To była obsesja, zaraza i powszechna permanencja. KOBYLIŃSKI. ◆ Prawdziwą gwiazdą studium UW lat 50. był porucznik Ruciński. Bardzo chciał uchodzić za inteligenta. Modna była wówczas tzw. gra półsłówek (...). Kiedy Ruciński w drodze na ćwiczenia usłyszał od studentów, jak można przerobić „larwa jak kuleczka” i „bój w hucie” („stój Halina” mu nie sprzedali) – zachwycił się. Pół dnia chodził po lesie, kombinował, a że muchy cięły, wymyślił „murwy kuchy”. Zadowolony powtarzał to przez całą drogę powrotną. [Studium Wojskowe Uniwersytetu Warszawskiego]. MARKIEWICZ, 100.

demokratyzacja W końcu 1949 r. dokonała się bolszewizacja harcerstwa, nazywana wtedy „demokratyzacją”. Najpierw wyrzucano źle widzianych starych instruktorów, a na ich miejsce wprowadzano członków ZMP albo partii. Potem przyjęto zasadę, że nikt, kto pracował w ZHP, nie może tam pozostać. Nawet bardzo czerwoni instruktorzy zostali przeniesieni. Wreszcie zlikwidowano ZHP i stworzono wydziały harcerskie przy Zarządach Dzielnicowych ZMP. KURŻAK.

Pięć palców jak pięć części świata pod przewodnictwem Związku Radzieckiego! zawołanie harcerskie; rozczapierzone palce podniesionej dłoni podczas zawołania zaciskało się w pięść. [Warszawa, 1951]. ZLK.

bezpieczniak (też: bezpiecznik) Był to rok tysiąc dziewięćset pięćdziesiąty drugi. (...) w każdym dużym przedsiębiorstwie był tak zwany Samodzielny Wydział Wojskowy; kiedy indziej nazywało się to: Samodzielny Wydział Ochrony; i jeszcze inaczej. Była to komórka Urzędu Bezpieczeństwa; referent – taki był tytuł tego bezpieczniaka – miał swoich kapusiów wśród pracowników odnośnego urzędu. HŁASKO.

teczka obiektowa Każda instytucja osiąga swój szczyt biurokracji. MBP osiągnęło go w latach 1951–1952. Specjalnym rozkazem ministra nakazano wtedy zakładanie „teczek obiektowych”. Każdy zakład gospodarczy miał mieć oddzielny segregator, w którym powinny się znajdować: historia obiektu, dane o produkcji, o zatrudnieniu, o kierownictwie, spis osób podejrzanych i zaufanych, kopie sprawozdań itp. MAC, PRZESŁUCHANIE.

piony wrogich grup Na szeregu zakładach pracy, a nawet w niektórych gałęziach przemysłu, istnieją całe piony (nieruszane jeszcze) wrogich grup. ZAKŁAMANY.

agenturalne rozpracowanie Już w lipcu 1948 r. rozpoczęto tzw. agenturalne rozpracowywanie obiektów przemysłowych zatrudniających większą liczbę osób. Także w jednostkach nadrzędnych zaczęto powoływać referaty, a w większych „wydziały ochrony przemysłu”. Tę działalność określano jako „aktywną ochronę obiektu”. POLITYKA X 1989.

Cyryl, jak Cyryl, ale te metody O komendzie na warszawskiej Pradze usytuowanej przy ulicy Cyryla i Metodego mawiano: „Cyryl, jak Cyryl, ale te metody”. PIŻ VIII 1991.

cytryna samochód Citroen. [Zasł., Warszawa, 1947]. ZLK ◆ Przed bramą stały dwie „cytryny” – popularne, używane niemal wyłącznie przez bezpiekę samochody. [1948–1949]. KRUPA.

Urząd Bezpieczeństwa Publicznego Mojemu ojcu do głowy nie przyszło, że Geheime Staatspolizei [czyli gestapo] zostało zastąpione od razu przez coś, co nazywając się Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego, różniło się tylko hipokryzją i narodowością. O szczegółach uwięzienia i przesłuchiwania nie powiedział jednak nic, ani słowa. (...) Bał się już do końca. GAZWYB XII 2001.

UB Kiedy byłem dzieckiem, pamiętałem, jak mówili w domu szeptem „UB” i wiedziałem, że to jest coś strasznego, i że to straszne mieści się w tym szarym, otoczonym powszechnym strachem i nienawiścią budynku. NIESIOŁOWSKI.

Król Ube Król Ube rządził w Polsce za czasów stalinowskich (...). Potem inna była nazwa i królowanie mniej ostentacyjne, ale było. Oczywiście środowisko dziennikarskie zawsze znajdowało się w sferze zainteresowań i operacji UB czy SB. KLOMINEK.

Urząd Botaniczny Wróciłem z wojennej tułaczki do Nowego Sącza o godzinie 5 rano, a już o 10-tej dostałem wezwanie z Urzędu Botanicznego, że się tak wyrażę. [Zasł., Nowy Sącz, XII 1980].

wytupać W styczniu 1946 r. I Kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego najpierw wytupał i wykasłał Bolesława Bieruta, dysponenta politycznego Urzędów Bezpieczeństwa, a zaraz potem uchwalił rezolucję domagającą się likwidacji Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, jednego z filarów „państwa robotniczo-chłopskiego”. PITAWAL.

wybrać wolność Okrzyk czy slogan: „Wybrałem wolność”, wszedł już tak dawno do najbardziej banalnego, obiegowego słownika (...) że nikt już, naturalnie, nie pamiętał, skąd się to zawołanie wzięło. A przecież to był po prostu tytuł książki, którą napisał Wiktor Krawczenko, urzędnik misji zakupów sowieckich w USA, pierwszy właściwie (w roku 1944) głośny zbieg z ZSRR. UNGER. ◆ Pewnemu profesorowi jadącemu na jakiś kongres na Zachód przydano do towarzystwa ubiaka odpowiednio wysokich kwalifikacji, w obawie, aby profesor nie uciekł. Profesor wrócił sam, jego anioł stróż „wybrał wolność”. [14 X 1952]. DĄBROWSKA II.

obiektywne sprzyjanie polityce okupanta Minister MBP mówił o „remanentach” z okresu okupacji i po wojnie. Owe „remanenty” to w pierwszej kolejności doszukiwanie się wszelkiej działalności na szkodę lewicy. Wysoce niebezpieczny był zarzut o „obiektywne sprzyjanie polityce okupanta”. [MBP – Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, 1949]. POLITYKA X 1989.

polityczny rozdział koni Moczar (...) w czasie odprawy kierowników WUBP w MBP 18 i 19 listopada 1946 roku w dyskusji stwierdził (...) iż główne środki walki to: agentura, wzywanie do urzędów bezpieczeństwa działaczy PSL, polityczny rozdział koni „unrowskich” wśród chłopów, odwołanie z gospodarstw ludowców zatrudnionych tam robotników niemieckich. LESIAKOWSKI.

oficer bez stopnia Ja, szef okręgu Armii Ludowej na teren całego powiatu, przychodzę do urzędu, a tam muszę być podporządkowany tak zwanemu oficerowi bez stopnia, którego przysłali ze Wschodu. [1945, początki pracy Franciszka Szlachcica w bezpiece]. MAC, PRZESŁUCHANIE.

ROP Czy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ma jeszcze u siebie choćby ślad archiwów ROP? To była wielce zasłużona instytucja. Wytrwale pracowała na status Trzeciego Świata dla Polski! W latach pięćdziesiątych starannie eliminowała na przykład najlepszych fachowców zatrudnionych w Centralnym Ośrodku Przemysłowym – majstrów przede wszystkim – by oczyścić przedpole rodzimym stachanowcom. Przecież taki sanacyjny majster mógł ich skompromitować. (...) Cóż za bzdura wykonanie 1000 procent poprawnie obliczonej normy?! [ROP – Robotnicza Ochrona Przemysłu; bezpieka zakładowa, lata 50.]. DP X 1990.

pinkiel Krakowski Urząd Bezpieczeństwa robił mi tak zwany pinkiel, czyli starano się zebrać na moją niekorzyść jakieś materiały (...) oskarżenia i zarzuty. [Przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej w Krakowie w l. 1951–1954]. STRZELEWICZ.

buras Milicjantów nazwozili nie wiadomo skąd, całe watahy kręcą się po mieście. Najnowsza zabawa: pytać stróżów ładu o ulicę (...). Wiejski buras w mundurze, postawiony wobec takiej zagadki, dusi w sobie chęć natychmiastowej ucieczki; ma przykazane być miastowym i za Boga nie wie jak. TYRMAND, DZIENNIK.

Ormowiec Wstawili Stachom do domu Ormowca, niejakiego Jurgę, który chodzi ciągle za Helą i mówi do niej: „Ja muszę zrobić donos na pani męża, bo ja się muszę ratować, że ja coś robię”. Albo: „Na przedstawieniu w Grodzisku było za mało ludzi w świetlicy. Na kogo ja mam o to zrobić donos? Na księdza Turzyńskiego nie mogę, bo mu dużo zawdzięczam z czasów okupacji, więc zrobię donos na pani męża”. Albo: „Pani mąż wstecznik. Ja go wsadzę, a szkoda mi człowieka, bo już niemłody, nie wytrzyma” itp. (...) Ormowiec Jurga, a raczej rozmowy z jego powodu, dały mi poznać ciekawą stronę tej formacji. Rozreklamowana początkowo jako „ochotnicza rezerwa milicji” zamieniła się ona już dziś w regularne „podwojsko” ubiackie. Jej członkowie pełnią służbę płatną, umundurowani i skoszarowani, względnie odkomenderowywani do służby donosicielskiej (...). Rekrutowani z miejscowej ludności i działając w swych rodzinnych wioskach, Ormowcy znają świetnie stosunki, a uczestnicząc w interesach, namiętnościach i porachunkach osobistych, bywają szczególnie jadowici i groźni. [12 I 1949]. DĄBROWSKA I.

mały kodeks karny 13 czerwca 1946 wydano dekret „o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa”, drugi już pod tą nazwą, dotyczący głównie przestępstw przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu i przewidujący za te przestępstwa karę śmierci w dwunastu artykułach. Dekret ten, nazywany małym kodeksem karnym, obowiązywał do 1 stycznia 1970 roku. KARPIŃSKI, PORTRETY.

szeptana propaganda