Wywoływanie duchów. Niewinna zabawa? - Opracowanie zbiorowe - ebook

Wywoływanie duchów. Niewinna zabawa? ebook

1,0
10,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Wiele tego rodzaju historii słyszałem od wiarygodnych osób. Prawdziwy kontakt z duszą zmarłego będzie miał miejsce wtedy, jeżeli nastąpi z inicjatywy owej duszy i za pozwoleniem Bożym. Czym innym jednak jest wywoływanie ducha i porozumiewanie się z nim. Należy sądzić, że w takim przypadku nie nawiązuje się kontaktu z duszą osoby zmarłej, lecz ze złym duchem, który w ten sposób pragnie wpływać na człowieka i nim manipulować”.

ks. prof. Andrzej Kowalczyk egzorcysta

Jak przekonuje o. Karol Adamowicz OFM, egzorcysta w Sanktuarium św. Antoniego Padewskiego w Radecznicy: „Jeśli człowiek wywołuje duchy, istnieje prawdopodobieństwo, że wejdzie w relację ze złym duchem, z Szatanem. (...) Dusza potępiona jest zależna od Szatana i potrafi zrujnować ludzkie życie”. Często wywoływanie duchów zaczyna się bardzo niewinnie na koloniach czy letnich obozach. Jednak duchowe konsekwencje takiej „zabawy” mogą ciągnąć się później za nami całymi latami. Z praktyką wywoływania duchów spotykamy się również kilkanaście razy na kartach Biblii. Autorzy natchnieni jednoznacznie podkreślają, że obrzęd wywoływania duchów stanowi praktykę niebezpieczną dla życia duchowego człowieka, a samo uczestniczenie w nim grozi surowymi sankcjami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 58

Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



WYWOŁYWANIE DUCHÓW. NIEWINNA ZABAWA?

Wydawnictwo Monumen

Warszawa 2016

Opracowanie redakcyjne Monumen Sp. z o.o.

Projekt okładki Ewelina Zarosa

Zdjęcie na okładce Thinkstock – pixel_dreams; Fotolia – FlexDreams

Korekta Katarzyna Pelczarska-Mikorska

Skład wersji elektronicznych Bartek MaciejewskiINPINGO SA

Copyright© 2016 by Wydawnictwo Monumen All rights reserved

ISBN ePub 978-83-64789-57-1 ISBN Mobi 978-83-64789-58-8

Wydawnictwo Monumen Os. Przemysława 16A/6 61-064 Poznańwww.miesiecznikegzorcysta.pl

Zamówienia Księgarnia ludzi wolnych tel. 22 266 80 20 [email protected]

WSTĘP

Któż z nas nie chciałby się dowiedzieć, co dzieje się po tamtej stronie życia albo spytać bliskiego zmarłego o sprawy, o które nie zdążyliśmy zapytać za jego życia? Na pewno słyszeliśmy lub oglądaliśmy filmy o osobach, które kontaktowały się ze światem zmarłych i czyniły to skutecznie, co potwierdza tezę, że oprócz świata rzeczywistego istnieje jeszcze świat duchowy, który rządzi się swoimi prawami i zasadami. Tak jak zmiana w prawach natury powoduje ich zaburzenie, tak samo ingerencja w „świat duchów” narusza i zmienia obowiązujące zasady.

Mimo jasnego nauczania Kościoła w tej kwestii, ciągle jeszcze znajdują się osoby, które próbują wydrzeć tajemnice świata umarłych. Dlaczego tak się dzieje? Najczęściej wynika to z rozpaczy po stracie kogoś bliskiego, z kim łączyły nas głębokie relacje, które nagle zostały przerwane. Pragniemy zatem ich kontynuacji. Jesteśmy nawet skłonni spróbować wszystkiego, co umożliwi nam nawiązanie kontaktu ze światem duchowym. W takiej sytuacji wszelkie przestrogi i napomnienia wydają się nie obowiązujące, gdyż nie dotyczą one naszej trudnej, wyjątkowej sytuacji. Przed taką postawą przestrzega list pasterski biskupów włoskich z diecezji Emilia-Romania (2000 r.). Czytamy w nim bowiem: „Wcale niemało wiernych sądzi, iż można uczestniczyć w seansach spirytystycznych, bo według nich są one aprobowane przez Kościół. Korzystanie z takich metod daje jedynie złudzenie łączności”.

W dzisiejszych czasach coraz częściej dzieje się tak, że ludzie odchodzą z tego świata samotnie w szpitalach lub w hospicjach. Umierają bez obecności bliskich, z którymi chcieliby być w tej ważnej dla nich chwili przejścia z tego świata do wieczności – trzymać ich za rękę, modlić się, trwać razem w tej ostatniej walce, którą człowiek toczy tu na ziemi. Św. Jan Paweł II, przeczuwając chwilę swego odejścia, odmówił kontynuacji leczenia szpitalnego, aby być i umierać wśród swoich. Jeśli odejście jakiejś osoby dokonuje się samotnie, bez obecności najbliższych, rodzi się w nich później tęsknota i żal oraz wyrzuty sumienia, że nie mogli być przy niej w chwili jej śmierci. Dlatego zdarza się, iż szukają później pewnej formy „duchowej łączności”, która im to jakoś zrekompensuje.

W wielu regionach naszego kraju do dnia dzisiejszego pokutują różne przesądy i gusła. Celem wielu z nich jest przywoływanie osób zmarłych, aby służyły żyjącym. Nie istnieje jednak możliwość ich obłaskawienia. Łatwo dziś, chociażby na podstawie dostępnej literatury ezoterycznej czy informacji znalezionych w Internecie, zainteresować się spirytyzmem i zacząć rozwijając w sobie zdolności mediumiczne. Automatycznie wykorzysta to wówczas zły duch, aby nas zwodzić i odciągać od prawdziwej relacji z Bogiem. Jest to droga w stronę religijności przesyconej lękiem i myśleniem magicznym, w którym Bóg wydaje się być słabszym od sił zła. Odpowiednie praktyki i rytuały mają zatem za zadanie zmienić ten układ sił.

Nie próbujmy być mądrzejsi od Bożego zamysłu. Jak wykazuje praktyka duszpasterska, łatwo jest przywołać ducha z myślą, że nad nim panujemy, podczas gdy tak naprawdę to on szybko przejmuje władzę nad nami. Niech przytoczone w niniejszej książce treści będą dla nas przestrogą, że ze światem duchowym nie można igrać i że zawsze lepiej trzymać się w życiu tego, co jest pewne i jasne. Jeśli zaś ktoś z ignorancji lub w akcie rozpaczy nieroztropnie przekroczył te nieprzekraczalne duchowe granice, niech jak najszybciej to porzuci. Niech przez sakrament pokuty i pojednania powróci do jedności z Kościołem i raz na zawsze wyrzeknie się tych praktyk. Niech przez sakrament eucharystii przylgnie do Jezusa Pana, Boga żywych i umarłych, Zwycięzcy śmierci, piekła i szatana, i powierzy Mu swe życie. Pamiętajmy też o modlitwie za naszych zmarłych, którzy nie mogą modlić się za samych siebie, ale mogą wstawiać się za nami.

 

Ks. Grzegorz Daroszewski(Duszpasterz Osób i Rodzin zagrożonych działalnością sekt i okultyzmu w diecezji gdańskiej)

WYWOŁYWAŁAM DUCHY

Mam na imię Katarzyna i mam 27 lat. Pochodzę z tradycyjnej, tj. nominalnej rodziny katolickiej. Rodziny, w której panuje podział na lepszych i gorszych, w której jedni obmyślają intrygi przeciw drugim, wzajemnie się obmawiają, a w powietrzu czuć nienawiść. W mojej rodzinie zapomniano o Bogu. Pamiętam, jak kiedyś, gdy byłam jeszcze dzieckiem, mama prowadziła mnie do kościoła. To było prawie 20 lat temu. Jednak od wielu lat już tam nie zagląda. Nie pamiętam, żeby mój tata był kiedyś ze mną w kościele na Mszy Świętej czy rozmawiał ze mną o Bogu. Rodzice nie przekazali mi wiary. Nie wychowywali mnie po katolicku. Ważniejszy był dla nich mój brat, którego wiecznie adorowali i stawiali na piedestale. W moim domu często dochodziło do kłótni, słychać też było wyzwiska. Niby moja rodzina nie należała do patologicznych, niby wszystko było w niej OK..., lecz w tym wszystkim, już jako dziecko, czułam się samotna.

 

W piątej klasie szkoły podstawowej poszłam na urodziny do mojej przyjaciółki. Był tort i prezenty, a potem koleżanka zaproponowała zabawę w wywoływanie duchów. Nie chciałam tego robić, czułam duży niepokój. Aby nie wyjść na mięczaka, zgodziłam się. Pamiętam, że prosto po urodzinach pojechałam w odwiedziny do babci. Przez większą część drogi myślałam o tym, co zrobiłam... Odczuwałam smutek z powodu mego nieprzemyślanego zachowania. Wiedziałam, że to było złe. Obawiałam się, że mogą pojawić się jakieś konsekwencje tej mojej pochopnej decyzji. Z czasem zapomniałam o tym.

Zdarzyło się, że jeszcze kilka razy po tym wydarzeniu wywoływałam duchy razem z koleżanką, u której byłam na urodzinach. Później ona już nie chciała. Zaczęłam wówczas robić to z innymi moimi znajomymi bądź sama. Trwało to kilka lat. W gimnazjum sięgnęłam po karty tarota, wróżąc sobie i innym. Potem odpowiedzi na nartujące mnie pytania szukałam u wróżki. Sądzę, że większość złych wydarzeń w moim życiu była następstwem okultyzmu, w który się wplątałam.

W gimnazjum zaczął się czas „pierwszych miłości”. Nie narzekałam na brak zainteresowania. Byłam pełna pychy. Obracałam się w towarzystwie osób dobrze znanych w dzielnicy, w towarzystwie, które pomagało mi „załatwić” wiele spraw. W pierwszej klasie gimnazjum zaczęłam brać narkotyki. Najpierw paliłam marihuanę, potem przerzuciłam się na amfetaminę. Do tego trzeba dodać litry alkoholu, które wypijałam! Codziennym elementem mojego dnia stały się piwo, wino i wódka! Coraz częściej byłam pijana, coraz częściej naćpana. Pamiętam, jak byłam dumna z tego, że wciągam więcej amfetaminy niż inni... W ostatnich latach liceum tak właśnie wyglądała moja codzienność.

Na osiedlu znajomi czuli do mnie respekt. Stałam się agresywna, zaczepiałam innych. Zaczęłam nawiązywać relacje z ludźmi pochodzącymi z najgorszych domów w mieście. Z kolei w moim rodzinnym domu było coraz gorzej. Z tatą miałam fatalne relacje. Bardzo często dochodziło między nami do awantur, wyzwisk, a nawet rękoczynów. Między mną a ojcem panowała nienawiść. Nie byłam sobą, nie wiedziałam, kim tak naprawdę jestem. Szukałam miłości, lecz w domu jej nie znalazłam. Zaczęłam zatem poszukiwać jej u innych osób.

W tamtym czasie spotykałam się z moim przyjacielem. Zostaliśmy parą. Chyba pierwszy raz naprawdę się zakochałam. Po roku nasz związek zaczął się jednak psuć, przestaliśmy się dogadywać. Wtedy okazało się, że jestem w ciąży. Ze względu na dziecko postanowiliśmy spróbować naprawić naszą relację. Przestałam ćpać, powoli zaczęłam zmieniać swoje postępowanie. Niestety, ojciec dziecka nie postąpił tak samo. Przychodził do domu pijany albo w ogóle nie przychodził... Dochodziło wówczas między nami do licznych awantur, w tym także po urodzeniu dziecka.

Bywały też lepsze