Wyścig z życiem - Zysk K.A. - ebook + książka

Wyścig z życiem ebook

Zysk K.A.

4,1

Opis

Olivia trzy lata temu straciła swojego najlepszego przyjaciela w wypadku motocyklowym. Po tej tragedii nie potrafi się otrząsnąć, rzuca wszystko i wyjeżdża do Warszawy. Tam zamieszkuje z Nadią – przyjaciółką, którą poznała na uczelni, oraz podejmuje pracę w butiku.

Nigdy by się nie spodziewała, że przez jeden niefortunny przypadek pozna przystojnego Igora. Jest jedno ale – jego pasją są motory i adrenalina, przez co chłopak jest u niej skreślony. Mimo tego Igor tak łatwo się nie poddaje i dzielnie walczy o względy Olivii, aczkolwiek, żeby zaznać wymarzonego szczęścia, tej dwójce przyjdzie zmierzyć się z przeciwnościami losu, które życie podrzuca im na każdym kroku.

A jak wiadomo, los jest przewrotny i wystawi na próbę uczucie Olivii i Igora. Czy niespodziewana miłość przejdzie ją pomyślnie?

 

„Są takie książki, które raz przeczytane, zakotwiczają się w naszym sercu jak jacht w porcie, i tak jest w tym przypadku. K.A. Zysk zabiera nas w emocjonalną podróż do świata, gdzie rządzą prędkość, adrenalina i pożądanie, a problemy spadają na bohaterów jak grom z jasnego nieba – jeden za drugim. Gwarantuję łzy wzruszenia, salwy śmiechu i przyśpieszone bicie serca oraz to, że ta historia pochłonie Was bez reszty. Po jej skończeniu będziecie chcieli więcej i więcej!” - Paula, www.girlsbookslovers.blogspot.com

 

Wyścig z życiem” to nie zwykły romans z niegrzecznym chłopcem w tle. To nietuzinkowa historia chwytająca za serce. To opowieść o prawdziwym życiu, miłości i wyborach. Przy niej nie będziecie się nudzić. Autorka zapewnia cały pakiet emocji, który będzie towarzyszył Wam od pierwszej aż do ostatniej strony. Trzymajcie się mocno, ten wyścig jest naprawdę pełen wrażeń i niesamowitych przeżyć. Polecam.” - J.B. Grajda, autorka książki „Karuzela życia”

 

Wyścig z życiem” nie jest kolejną cukierkową historią, lecz doskonale pokazuje, że nasza rzeczywistość nie zawsze bywa kolorowa. Na centralny plan wysuwają się ból i strata, z którymi główna bohaterka nie umie sobie poradzić. K.A. Zysk pierwszorzędnie żongluje naszymi uczuciami – są tu łzy i śmiech. „Nigdy nie mów nigdy” – to powiedzenie najlepiej opisuje tę książkę, bo nie wiemy, co czeka nas w niedalekiej przyszłości. Los nieraz potrafi spłatać nam figla i postawić na naszej drodze kogoś, kto nigdy nie miał się na niej pojawić. Polecam!” – Ana Rose, autorka

 

Wyścig z życiem” to powieść pełna zwrotów akcji. Nasycona ekspresją i dynamizmem, przy których nie sposób się nudzić. Dwoje młodych, szalonych, pełnych pomysłów ludzi, którzy wkraczają w dorosłe życie. Igor – kochający motory i piękno kobiecego ciała. Olivia – wrażliwa, zraniona dusza. Czy los ich połączy, czy może usilnie będzie rzucał im kłody pod nogi? Czy ich miłość przetrwa? Ja już wiem, a Wy przekonajcie się, sięgając po książkę Kasi! Zachęcam i gorąco polecam!” - Alicja Skirgajłło, autorka

 

 „Wyścig z życiem” mnie zauroczył. Jestem ogromną fanką romansów przepełnionych emocjami, problemami i drugimi szansami. Ten wielokrotnie złamał mi serce po to, by K.A. Zysk je zaraz posklejała. Idealna równowaga pomiędzy romansem, smutkiem i nadzieją.” - N.R. Paradise, autorka książki „Krwawe więzy”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 352

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (619 ocen)
337
116
96
47
23
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
darab

Całkiem niezła

Autorka powinna solidnie popracować nad językiem w swoich książkach, jeśli nie chce, żeby głównymi czytelnikami były osoby z inteligencją i wykształceniem poniżej przeciętnej krajowej.
40
aga1420

Nie polecam

Nie wiem czemu książka ma tak wysokie oceny. Nudna jak flaki z olejem, dialogi na poziomie przedszkola.
40
Justynkka2000

Z braku laku…

Typowa wattpadowska książka jakich wiele na tej platformie, nie wiem czemu akurat ta została wydana, nudna, dialogi jakbym czytała książkę napisaną przez 12 latke. Nie wiem czemu ma tak wysokie opinie.
20
Kalotka

Dobrze spędzony czas

Polecam
00
justynarorat

Nie oderwiesz się od lektury

polecam miło spędzony czas
00

Popularność




Copyright © by K.A. Zysk, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autora orazWydawnictwa pod groźbą odpowiedzialnościkarnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Magdalena Zięba-Stępnik

Zdjęcie na okładce: © by lightfieldstudios/123rf

Projekt okładki: Marta Lisowska

Skład, łamanie, wersja elektroniczna: Adam Buzek

Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree.com

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-66754-51-5

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Dla mojej kochanej Pauli Peeters.

To dla Ciebie, Serduszko,jest ta książka,bo tylko Ty ją znałaśod samego początku do jej końca <3

Prolog

Trzy lata wcześniej

Właśnie wychodzę z łazienki, kiedy mój telefon zaczyna dzwonić. ToOlo.

– Cześć, przystojniaku. Jak tam? Kiedy wracasz? – pytam, bo tak bardzo się za nimstęskniłam.

– Cześć, stokrotko – odpowiada, śmiejąc się, bo wie, że bardzo nie lubię, gdy tak do mniemówi.

– Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to będę zmuszona rzucić słuchawką, a tego zapewne byś nie chciał – odgrażamsię.

Zawsze tak się ze sobą droczymy, zresztą u nas tonormalne.

– No dobrze, już dobrze, tylko żartowałem. Miewam się znakomicie, a co u mojej Livisłychać?

– Po staremu, nic nowego, ale bardzo mi ciebie brakuje. Jak się udałzlot?

Jak ja nie lubię, kiedy on wyjeżdża. Zawsze się wtedy o niego bardzo martwię i to uczucie nie znika, dopóki nie wróci cały izdrowy.

– Powiem ci, że mega. Cholera, co to są za emocje. Pomyśl sobie, że kilkadziesiąt motorów jedzie za sobą przez całą Polskę. Ci faceci, a nawet kobiety po prostu uwielbiają tę adrenalinę, spanie w namiocie czy rozmowy przy ognisku i piwie. Ta cała impreza jest po prostu nieziemska. Gdybyś tylko posłuchała, tobyś zrozumiała, o czym mówię. Liv, ty musisz kiedyś ze mną pojechać, chociaż raz, i sama się przekonać – mówipodekscytowany.

Chciałabym podzielać jego entuzjazm, ale niestety nie potrafię tegozrobić.

Znam go i wiem, że w tym momencie oczy mu się świecą jak zeszłorocznachoinka.

– Mój drogi, to, że czasem wsiądę na ten twój wypasiony motor i pozwolę się przewieźć, nie znaczy, że będę z tobą jeździć na jakieś tam zloty. Wiesz, że ja nadal nie jestem co do twojego hobbyprzekonana.

– Tak, tak, wiem. Tak tylko myślałem, że może zmienisz zdanie. Dobra, nieważne. Mam dla ciebieniespodziankę.

Aż się boję, co to może być, bo niespodzianki w wykonaniu Oliwiera potrafią być naprawdęwybuchowe.

– Ooo… Jaką? – podpytuję się z udawaną ciekawością. – Mów mi tu szybko, bo wiesz, jak ja nie lubięniespodzianek.

– Wracam dzisiaj do domu. Cieszysz się? Stęskniłem się już za mojąprzyjaciółeczką.

– Naprawdę? Nieoszukujesz?

No w końcu, dzięki Bogu, wraca, już się nie mogędoczekać.

– A o której wyjeżdżasz? Pewnie niedługo, co? Myślę, że wieczór to nie jest zbyt dobrypomysł.

– Olivia, uspokój się i przestań mnie tak bombardować tymi pytaniami. Jest już trzynasta, a my wyjeżdżamy, gdzieś o szesnastej. Będę przed Olsztynem, gdy zacznie sięściemniać.

Słyszę złość w jego głosie, ale, do cholery, czy on na głowę upadł, żeby wracać takpóźno.

Sam mi kiedyś powiedział, że woli jeździć za dnia, a teraz wyskakuje z takimtekstem.

Gwałtownie dopada mnie dziwneuczucie.

To tak, jakby nagle moje serce się ścisnęło i czuję przeraźliwystrach.

Zaczynam się pocić i robi mi się strasznie duszno. Mam jakieś złe przeczucie, które nie chce mnieopuścić.

Nagle moje myśli przerywa głos Oliwiera wsłuchawce.

– Halo, Livia, jesteśtam?

Chyba jest lekko wkurzony, ale cóż, nie pierwszy i nie ostatniraz.

– Tak, przepraszam. Oli, powiedz mi, musisz dzisiaj wracać? Może lepiej by było jutro? Rano wstaniesz i przyjedziesz – pytam go, a w myślach błagam, żeby sięzgodził.

– Mogę, ale wolę dzisiaj. Chcę już być w domu i przytulić moją przyjaciółkę – mówi nadzwyczaj spokojnie i wiem, że teraz to, co padnie z moich ust, gorozwścieczy.

– Oli ja, ja… – jąkam się. – Ja mam złe przeczucia, lepiej, żebyś wrócił jutro. Proszę, zrób to dlamnie.

– Livia, przestań znowu dramatyzować! Mówisz to za każdym razem, kiedy wyjeżdżam, a wracam cały i zdrowy! – krzyczy na mnie zwyrzutem.

Może ma i rację, ale to nie moja wina, że ten dziwny strach nie chce mnieopuścić.

Oliwier bardzo rzadko podnosi na mnie głos, więc mam świadomość, że naprawdę sięwkurzył.

– Wiem, ale tym razem jest inaczej. Oli, proszę, zaufajmi.

Dlaczego on mnie nigdy nie możeposłuchać.

– Nawet nie będę tego wysłuchiwał. Zobaczymy się później. Na razie – rzuca od niechcenia, po czym sięrozłącza.

Cholera, czemu on jest zawsze taki uparty. Na dodatek się na mnie obraził i jeszcze mocniej będę się martwić. Ja zaakceptowałam jego pasję do motorów, bo wiem, że je kocha. Już jako dziecko uzbierał pokaźną kolekcję zabawkowych i zawsze mi powtarzał, że jak dorośnie, to będzie miał taki wypasiony i będzie mnie nim wszędzie woził, i tak się rzeczywiście stało. Ma swój ukochany motor, czarna ninja kawasaki, o którą dba, jakby była zrobiona zeszkła.

Powoli zaczynam odpływać myślami. Pamiętam to jak dziś. Poznaliśmy się, kiedy mieliśmy po cztery lata. Oli wraz z rodzicami wprowadził się do tego samego bloku, co ja, tylko że klatkę obok. Miał w sobie coś takiego, co ludzi do niego ciągnęło. Nasi rodzice dosyć często się spotykali i my tym samym również. Zaprzyjaźniliśmy się i od tego czasu jesteśmy nierozłączni. Wiele osób uważało nas za parę, ale my byliśmy tylko przyjaciółmi. Kochaliśmy się bardzo, to fakt, ale to była miłość taka, jaką darzysz swoje rodzeństwo. Kto wie może i kiedyś byśmy się w sobie zakochali, ale jego przyjaźń była dla mnie o wiele cenniejsza i nigdy nie chciałabym jejstracić.

Oli to jedynak, którego rodzice bardzo rozpieszczali, ale on się nigdy nie wywyższał, traktował wszystkich na równi, przez co był naprawdę lubiany. Jest bardzo przystojny. Niebieskooki blondyn, wysoki, wysportowany z najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam, i do tego te dołeczki w policzkach, które dodawały mu większego uroku. Dziewczyny za nim latały, moja mama by powiedziała, że „szczały po nogach”, jednak on nie zwracał na nie kompletnie uwagi. Nie był gejem, ale twierdził, że na „lasencje” przyjdzie jeszcze czas i w tej chwili woli się oddać czemuś, co bardzo lubi i kocha, niż tej całej związkowejdramie.

Zawsze mnie bronił, kiedy w szkole byłam atakowana przez zazdrosne dziewczyny, które kłuło w oczy, że mam tak świetną relację z Olim. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby go kiedykolwiek zabrakło. Jest częścią mnie i takich przyjaciół jak on nie spotyka się zbyt często, nawet powiedziałabym, że to rzadkość. Nas połączyło coś mocnego i wyjątkowego i nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek nam tozniszczył.

Spoglądam na zegarek i widzę, że dochodzi już piętnasta trzydzieści i Oli niedługo powinien wyjeżdżać. Nie chcę, by wsiadał na motor, kiedy panuje między nami tak napięta atmosfera, źle się z tym czuję i nie chcę, żeby jakkolwiek ta sytuacja wpłynęła na niego podczas jazdy. Wolę, żeby głowę miał uwolnioną od tej niepotrzebnej sprzeczki. Muszę do niego zadzwonić, ale on jakby czytał w moich myślach, bo właśnie, kiedy biorę telefon do ręki, widzę na wyświetlaczu jegoimię.

– Olivia, przepraszam, że się rozłączyłem i nakrzyczałem na ciebie, trochę mnie wkurzyłaś, ale ci wybaczam. – Śmieje się dosłuchawki.

Uwielbiam jego śmiech, jest bardzo zaraźliwy. Po chwili już oboje sięśmiejemy.

– Wiesz, że właśnie miałam do ciebie dzwonić zprzeprosinami?

My się po prostu nie potrafimy na siebie gniewać, dąsać może lekko, ale to by było natyle.

– Domyśliłem się, że nie pozwolisz mi ruszyć w drogę, nie żegnając się zemną.

Jak on mnie dobrzezna.

W oddali słyszę głosy i wiem, że już go wołają. Strach nadal mnie nie opuścił, ale Oli nie zmieni decyzji, jest za bardzo uparty. Jak coś postanowi, to nie ma zmiłujsię.

– Dobra. Bardzo cię proszę, uważaj na siebie, nie szarżuj na drodze i wróć cały izdrowy.

Chyba jeszcze nigdy tak się nie bałam, wypowiadając te słowa. Nie wiem, czemu akurat dziś jestem takaniespokojna.

– Tak jest, mamusiu, a dostanę lizaka, jakwrócę?

Cały Olo, we wszystkim znajdzie jakiś powód do żartów, a mnie niestety do śmiechu niejest.

– Oliwier, to nie jest wcale śmieszne. Ja mówię poważnie. Obiecaj mito.

– Obiecuję, będę na siebie uważał, ale z tym lizakiem nie żartuję. Masz mnie przywitać z jabłkowym chupachupsem.

– Jesteś niemożliwy. – Staram się powstrzymać od śmiechu. – Będzie na ciebie czekał. Uważaj na siebie. Kochamcię.

– Ja ciebie też, mała. Widzimy się za kilka godzin – mówi, po czym się rozłącza, a ja przez dobre pięć minut nadal trzymam telefon przyuchu.

Nie lubię tego czekania, więc mam zamiar w końcu poukładać ciuchy w szafie, które wysypują się za każdym razem, kiedy ją otwieram. Jestem okropną bałaganiarą, to teraz mam za swoje. Włączam moją ulubioną piosenkę „Rain over me”, Pitbull ft. Marc Anthony, którą zawsze słucham razem z Olim, i zabieram się do roboty. Układanie ciuchów to jakiś koszmar. Nienawidzę tego robić, dlatego zajmuje mi to dość dużo czasu. Cztery godziny zleciały jak z bicza strzelił. Zdążyłam posprzątać w szafie i ogarnąć cały pokój. Wyczyn nie z tej ziemi. Sprawdzam telefon i widzę wiadomość, którą dostałam od Oliego piętnaście minuttemu.

Oliwier:Jeszcze pół godziny i będę

w Olsztynie. Kocham cię, wredoto. Czekaj namnie.

Uśmiecham się i nagle słyszę za sobą huk. Podskakuję i się odwracam. Właśnie spadł mi ze ściany kwiat, a doniczka potłukła się w drobny mak jakieś pięć centymetrów ode mnie. Ziemia z kwiatu jest dosłownie wszędzie. Rodzice wpadają do mojego pokoju sprawdzić, co się stało, a mnie znowu dopada to dziwne uczucie. Serducho mi się ścisnęło i na całym moim ciele pojawia się gęsia skórka. Strach. To czuję następne. Zaczynam brać głębsze oddechy, żeby się uspokoić. Patrzę na zegarek, który wskazuje dwudziestą trzydzieści. Olivia, weź się w garść, nic się nie dzieje, powtarzam to sobie jakmantrę.

– Olivia, dobrze się czujesz? Bardzo pobladłaś – pyta mama z troską wgłosie.

– Nie wiem, jakoś dziwnie się czuję. Jakby coś się stało, ale… sama nie wiem. Posprzątam ten bajzel, zanim któreś z nas siępokaleczy.

– Zostaw to – mówi mama. – Ja się tym zajmę, a ty idź ochłonąć i napić sięwody.

Jestem strasznie niespokojna. Moje ręce są lodowate i czuję, że aż cała się w środku trzęsę. Nie mogę sobie znaleźć miejsca, ciągle wyglądam przez okno, nasłuchując znajomego warkotu i zamiast motoru, widzę nadjeżdżający radiowóz policyjny pod mój blok. Serce mi wali tak mocno, że mam uczucie, jakby miało mi zaraz wyskoczyć z piersi. Widzę, że wchodzą do klatki, gdzie mieszka Oliwier. W myślach proszę Boga, żeby to nie było to, co mi podpowiada moja podświadomość. Po jakimś czasie dzwoni mój telefon. Kiedy odbieram, słyszę w słuchawce płacz, który rozdziera mi serce i wtedy padają słowa, których nigdy nawet w najgorszych snach, nie chciałamusłyszeć.

„Mój Oli nie żyje, Olivia”.

Zataczam się lekko do tyłu, ledwo łapiąc równowagę. Telefon wypada mi z ręki, a ja jak w amoku wybiegam z domu. Zbiegam po schodach, biorąc po trzy na raz, potykając się o własne nogi i nie zwracając uwagi na to, że kilka razy mogłam skręcić kark. Kiedy wchodzę do klatki Oliego, już z dołu słyszę lamentowanie i płacz tak przeraźliwy, który mrozi mi krew w żyłach, i wiem, że tego dźwięku nie będę w stanie nigdy zapomnieć. Gdy wchodzę do jego mieszkania, to widok, który tam zastaję, łamie mi po raz kolejny serce. Bezwładnie zjeżdżam po ścianie na ziemię zapłakana. Mama mojego przyjaciela klęczy na podłodze z kaskiem w ręku i krzyczy. Krzyczy tak przeraźliwie, że nie mogę tam ani minuty dłużejzostać.

Wstaję iuciekam.

Tego wieczoru Bóg odebrał mi część mojego jestestwa, mojego przyjaciela i moją bratniąduszę.

Kilka dni po wypadku odbywa się pogrzeb Oliwiera. Korowód motocyklistów odprowadza z nami jego ciało w miejsce spoczynku. Czuję w sobie złość, tak wielką, że mam ochotę krzyczeć, tupać nogami i wyć wniebogłosy. Gdyby nie te cholerne motory, on by nadal żył. Nienawidzę motorów, bo to właśnie one odebrały mi przyjaciela, którego uśmiechu już nigdy więcej nie zobaczę. Jego śmierć pozostawiła po sobie smutek, żal, cierpienie i tak ogromną pustkę. Jest mi tak cholernie przykro, że nie wiem, co mam ze sobązrobić.

Państwo Sadowscy stracili swoje jedyne dziecko. Zamiast patrzeć, jak się staje mężczyzną, zakłada rodzinę i wychowuje dzieci, to muszą go złożyć w tej zimnej ziemi. Jego mama bardzo mocno przeżyła śmierć syna, pojawiła się na pogrzebie, ale pod wpływem silnych tabletek uspokajających. Kiedy patrzę w jej stronę, to moje serce krwawi, poniosła tak ogromną stratę, ale ja także. Czuję, jakby wyrwano mi z serca cząstkę mniesamej.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Oliwier zabił się osiem kilometrów przed Olsztynem w Dywitach. Nie wyrobił się na zakręcie i roztrzaskał się o przydrożne drzewo. Nie było co z niego zbierać. Jego ciało było zmasakrowane, a licznik na motorze zatrzymał się na 230 km/h z godziną dwudziestą trzydzieści. Właśnie wtedy stał się ten incydent u mnie w domu z kwiatem. Myślę, że Oli w tym czasie o mnie myślał i to była jego wiadomość, że do mnie nie wróci. Po tej tragedii postanawiam wyjechać z Olsztyna do Warszawy i tam ukończyć studia. Nie mogę w tej chwili przebywać w miejscu, z którym się wiąże tyle wspomnień. Może kiedyś tu wrócę, ale na pewno nie będzie toprędko.

Rozdział 1

Obecnie

Olivia

Nigdy bym się nie spodziewała, że kiedykolwiek zamieszkam w Warszawie. W mieście, które jest oddalone od mojego rodzinnego miasta o dwieście dwadzieścia kilometrów. Może nie jest to koniec świata, jednak to właśnie tu układam sobie życie na nowo. Los dosyć często jest przewrotny i krzyżuje nam plany, ile tylko wlezie. Mnie bardzo mocno pokiereszował i było mi trudno się po tym wszystkim podnieść, ale z dnia na dzień idzie kulepszemu.

Podjęłam pracę w butiku Mrs Vintage przy ulicy Kościuszki na Mokotowie. Ruch tu jest zawsze spory. O dziwo dzisiaj szefowa prosi mnie o pomoc w wykładaniu nowych ubrań na półki oraz rozwieszaniu na wieszakach pięknych sukienek. Nigdy wcześniej mnie o to nie prosiła, sama zajmuje się przebieraniem manekinów z wystawy, aby przechodnie mogli zwrócić uwagę na nowy towar. Czas nam przy tym zleciał nie wiadomo kiedy, bo było naprawdę dużoroboty.

Pani Aldona otworzyła ten butik trzy lata temu, akurat w tym samym czasie, kiedy przyjechałam do Warszawy. Udało mi się dostać tę pracę od ręki, z czego się bardzo cieszyłam. Właścicielka sprowadza ubrania specjalnie ze Stanów. Ceny niektórych łaszków są tak kolosalne, że w ogóle się dziwię, że ktokolwiek je kupuje. Muszę przyznać, że są bardzo dobre jakościowo i sama nieraz kupowałam sobie swetry i spodnie, ale tylko dlatego, że mam trzydzieści procent rabatu jakopracownik.

W miarę szybko wyrobiłam się ze sprzątaniem i w końcu mogłam zamknąć butik i iść do supermarketu na małe zakupy. Z moją przyjaciółką robimy sobie babski wieczór, który jest naszą sobotnią tradycją. Nadia wysłała mi wiadomość, że o procenty mam się nie martwić, ponieważ ona już o to zadbała. Czyli na mnie jak zwykle spada gotowanie, ale szczerze mówiąc, mnie to jak najbardziejodpowiada.

Od dziecka uwielbiałam gotować i przesiadywałam godzinami razem z mamą w kuchni, zawsze jej pomagając. Postanawiam, że dzisiejszym daniem wieczoru będą ryż i sos curry. Nauczyłam się gotować te pyszności od chłopaka mojej siostry, który pochodzi z Indii. Zdradził mi kilka tajników kulinarnych, aby to danie naprawdę dobrzesmakowało.

Rahul w Londynie prowadzi swoją własną restaurację, jest kucharzem i naprawdę świetnie gotuje. Moja siostra to ma szczęście. W sumie to ich miłość zaczęła się, jak głosi przysłowie: „Przez żołądek do serca”, kiedy to Laura odwiedziła jego restaurację ze znajomymi. Od razu zakochała się w indyjskiej kuchni i wRahulu.

Zerkając do koszyka i stwierdzając, że mam już wszystko, co mi będzie potrzebne, staję w kolejce. Wychodząc ze sklepu obładowana zakupami, czuję, że ktoś dosyć mocno mnie popycha i ląduję na czworaka. Reklamówka wypada mi z rąk i wszystko się z niej wysypuje. Przeklinam siarczyście i wściekła zaczynam zbierać porozwalane rzeczy. Zadzieram głowę z zamiarem nakrzyczenia na tego kogoś, żeby uważał, jak chodzi, ale raptownie czas się dla mnie zatrzymuje i nie potrafię wydusić z siebie żadnego sensownego słowa, zupełnie jak na filmach. Tego „ktosia” wygląd mnie powalił na kolana i to dosłownie. Pierwsza moja myśl to: cholera jasna, co zaciacho.

Czarne krótko obcięte włosy, wysoki, widać, że wysportowany, ale to te jego hipnotyzujące oczy dosłownie prześwietlały mnie na wylot i czułam się przy nim obnażona. Nigdy nie widziałam takiego odcienia szarości. Wgapiam się w niego jak zakochana nastolatka, ale kurde, no nie potrafię odwrócić wzroku. Niespodziewanie odzywa się tym swoim niskim lekko schrypniętym seksownym głosem, na co omal dostaję orgazmu. Ja pierdzielę, czy facet może do tego całego wyglądu mieć jeszcze tak zajebistygłos?

– Przepraszam, nie zauważyłem cię. Nic ci nie jest? – pyta grzecznie, a ja się w niego wgapiam jak ciele w malowanewrota.

– Yyy… Raczej nie. – Tyle zdołałam odpowiedzieć, bo zaczęłam sięjąkać.

Dokładnie tak zawsze reaguję, kiedy jakiś facet zaczyna do mnie gadać. Zauważam, że w prawej ręce trzyma kask i jest ubrany w skórzane spodnie i kurtkę. Zapewne przyjechał motorem, na co na mojej twarzy wykwitagrymas.

– Poczekaj, pomogę ci topozbierać.

Jak na dżentelmena przystało, przykuca i pomaga mi wszystko wkładać z powrotem do torby. Wpatruje się we mnie, na co reaguję rumieńcem i od razu odwracamwzrok.

– Dzięki, poradzę sobie – rzucam, patrząc wszędzie, byle tylko nie naniego.

– Daj spokój, to z mojej winy upuściłaś zakupy. – Szczerzy się, ukazując tym samym rząd równiutkich białych zębów. – A tak poza tym, jestem Igor – przedstawia się, podając mirękę.

– Olivia, miło mi. – Chwytam jego wyciągniętą dłoń i lekko, lecz pewnie niąpotrząsam.

– Śliczne imię. Pasuje do takiej ładnej dziewczyny jak ty. – Zaczyna mnie obczajać, a ja się czuję jak bydło wystawione naaukcji.

– Eee… Dzięki. Ja już pójdę. Jeszcze raz miło było cię poznać – mówię, po czym uciekam, wyrywając od niego mojezakupy.

O matko i córko, co to za facet! Przystojny to fakt, ciało boskie, ale boszeee, czy każdy koleś rzuca do dziewczyn takie tanie teksty, na które myśli, że polecą? Dla mnie to jest kompletnie żałosne. Mimo to, jego wygląd wywarł na mnie wrażenie, i to spore, nie ma co się oszukiwać, takich ciach nie spotyka się codziennie naulicy.

Idę do domu zamyślona, wspominając ten mały incydent. Akurat spotykam przyjaciółkę przed blokiem i idziemy razem na górę. Mówię jej, żeby dała mi chwilkę, bo chcę pójść pod prysznic i się przebrać. Kiedy w końcu nakładam na siebie coś wygodniejszego, wracam do kuchni przygotować z Nadią kolację. Ciągle mam przed oczami te zaskakująco piękne szare oczy Igora. Zastanawiam się, czy opowiedzieć Nadii o moim małym wypadku w supermarkecie, bo wiem, że zaraz zacznie się przepytywanie. Moja przyjaciółka dosłownie wszystko wywęszy jak cholerny detektyw Monk. Jednakże przed tym radarem nie da się nic ukryć i zaraz dostrzeże, że cośukrywam.

– Opowiem ci, co mi się dzisiaj przytrafiło, jak wychodziłam z Kauflandu. Miałam poniekąd pewne zdarzenie, a raczej zderzenie. Wpadł na mnie jakiś koleś i centralnie spadłam przed nim na cztery łapy. Kurde, Nadia, pierdzielony był tak przystojny, jakby wyrwany z pieprzonego żurnala. Takich facetów jak on nie spotyka się na codzień.

– I co, masz jego numer telefonu? – podpytuje się głupio, bo i tak wie, co zaraz ode mnieusłyszy.

Nadia to typ dziewczyny, która skorzystałaby od razu z takiej okazji i się z nim umówiła. Jest naprawdę śliczną brunetką, długonogą z figurą, jak u modelki. Uśmiech ma idealny, lekki makijaż, który na siebie nakłada, dodaje jej jeszcze bardziejuroku.

– Nie no, nie do przesady. Wiem tylko, że ma na imięIgor.

I tyle mi wystarcza, przecież nie będę stała pod sklepem z obcym facetem i rozmawiała z nim, jakbyśmy się znali kupęlat.

– Aha, i codalej?

A co miało być. Nic. Widzę, że próbuje mnie wytrącić z równowagi, i dokładnie wiem, czemu torobi.

– Pomógł mi pozbierać zakupy – mówię już lekkoznudzona.

Przecież normalne, że nie będę zaczepiać nieznajomego, ale Nadia chyba ma odmiennezdanie.

– Tylko tyle? – pyta wścibska przyjaciółka, działając mi już poważnie nanerwy.

– No a czego byś chciała. Zapytał mnie, jak mam na imię, to się przedstawiłam, a on stwierdził, że moje imię jest śliczne i pasuje do tak ładnej dziewczyny – odpowiadam jednym tchem, bo złość we mnie buzuje już corazbardziej.

– Nieźle, a ty co mu powiedziałaś? – magluje mnie nadal, ale po jej minie widać, że znaodpowiedź.

Ta rozmowa robi się powoliniedorzeczna.

– Że dziękuję i muszę jużiść.

– Wiedziałam. Czemu mnie to wcale nie dziwi – stwierdza, jakby dopiero co odkryła Amerykę. – Głupia jesteś. Widać, że wpadłaś mu w oko i na ciebie leciał, a tyzwiałaś.

– Nadia, przestań głupoty opowiadać, znasz mnie i dobrze wiesz, że nie interesują mnie takie rzeczy, a zresztą to chyba facet powinien prosić o numer telefonu, a nie kobieta – podnoszę głos, bo przyjaciółka zaczyna coraz mocniejprzeginać.

– Raczej nie miał gościu szans, bo przecież zabrałaś dupę w troki i uciekłaś, jak gówniara. – Kręci głową i daje już sobie spokój, bo widzi, że to nie ma najmniejszegosensu.

Nawet nie reaguję na jej odpowiedź, bo nie mam zamiaru i ochoty się z nią sprzeczać. Nie jestem typem dziewczyny, która zaczepia nieznajomych na ulicy, ja jestem bardzo nieśmiałą osobą i Nadia dobrze o tym wie. Może tego nie widać gołym okiem, ale niestety tak jest. Jeśli będzie nam dane z Igorem się jeszcze kiedyś spotkać, w co wątpię, to wtedy będzie to znaczyło, że los takchciał.

Kończę robić kolację i wreszcie możemy zasiąść na kanapie, oglądając „Planetę Singli” i popijając do tego białe wino. To coś dla nas, obie jesteśmy singielkami. Mamy po dwadzieścia cztery lata, ukończone studia, pracę może nie wymarzoną, ale czy to ważne, skoro zarabiamy i mamy środki do życia, a nie oszukujmy się, Warszawa to cholernie drogie miasto. Jedyne, czego nam do szczęścia trzeba, to druga połówka. Jakby tego było mało, to ja jestem dziewicą. Tak dwudziestoczteroletnią dziewicą! Moja przyjaciółka się dziwi, że się jeszcze uchowałam. Może to i trochę staroświeckie w dzisiejszych czasach, ale ja tam czekam na tegojedynego.

Minął tydzień, odkąd spotkałam Igora i nie mogę przestać o nim myśleć. Bardzo mnie zaintrygował, nawet śnił mi się w nocy, a raczej były to jego oczy, które przewiercały mnie na wylot. Rzadko kiedy zwracam uwagę na facetów, bo jakoś żaden nie jest mi do szczęścia potrzebny, ale Igor tak jakoś lekko wyrył się w mojejpamięci.

Jestem właśnie w pracy, ale ten dzień się bardzo wlecze. Szefowa mnie informuje, że musi wyjść do księgowej dostarczyć jej jakieś papiery do rozliczenia. Zostaję sama, ale i tak niedługo zamykamy, z czego się bardzo cieszę. Dzisiaj jestem nadzwyczaj zmęczona i marzę, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu i zrobić sobie relaksującą kąpiel z bąbelkami, muzyką w tle i z lampką różowego wina. Plan wręcz idealny. Kiedy jestem na zapleczu, dzwoni moja komórka. Zerkam na wyświetlacz, który ukazuje numer Nadii. Zastanawiam się, co tym razem wymyśliła. Ta dziewczyna ma milion pomysłów na minutę, ale mam nadzieję, że akurat dziś da mispokój.

– Co tam, kochana?

Proszę, tylko nie mów, że chcesz dokądś wyjść, pomyślałamcichutko.

– Olivia, idziemy dzisiaj na imprezę. Młode Wilki będą w mieście – drze się do telefonu bardzopodekscytowana.

– Młode co? Co to w ogólejest?

Czasami się zastanawiam, czy moja przyjaciółka ma nierówno pod sufitem, bo jak z czymś wypali, to niekiedy mam problem z tym, czy się śmiać, czypłakać.

– Żartujesz! Dzisiaj jest zlot motocyklistów. Kajetan naszaprasza.

No tak, głupiutki kuzyn mojej przyjaciółki, który ma obsesję na punkciemotorów.

– Ja się wypisuję, nie interesuje mnie to, zresztą mam trochę rzeczy dozrobienia.

Pierwszy raz w życiu oszukuję przyjaciółkę i nie czuję się z tym zbytdobrze.

– Nawet nie będę tego słuchać. Masz być gotowa na osiemnastą – rozłącza się, nie dając mi nawet dojść dosłowa.

No i to by było na tyle z moich planów, co do relaksującej kąpieli z bąbelkami. Nienawidzę tego, jak ktoś mnie stawia pod ścianą. Nie mam ochoty tam iść i oglądać, jak ci idioci się popisują na motorach. Masakra jakaś, ale nie mam wyboru i muszę, bo inaczej Nadia nie da mi żyć i wiem, że się obrazi na maksa i będzie to foch stulecia. Jeszcze na dodatek ten Kajetan, którego nie cierpię. Myśli, że jak jest przystojny, to każda na niego poleci, głupiomądry dupek udający wielkiego macho, co to nie on. Kilka razy się do mnie przystawiał, ale jasno mu dałam do zrozumienia, że ma się ode mnie odwalić. Wieczór zapowiada się cholernienieciekawie.

Punkt szesnasta zamykam butik i idę do domu. Dobrze, że mam tylko pięć minut drogi do naszego osiedla. Udaję się szybko pod prysznic i kiedy kończę, zaplatam włosy w koczek na czubku głowy, taki à la pin-up girl, zakładam czerwoną opaskę z kokardą, a teraz stoję przed szafą z dylematem, co na siebie włożyć. Nie mam zamiaru się stroić, więc wybieram czarne rurki, białe converse’y i do tego kremową koszulkę z nadrukiem „Małe jest piękne”. Na wszelki wypadek biorę też kurtkę skórzaną, gdyby miało się ochłodzić. Punkt osiemnasta Nadia przysyła mi wiadomość, że czekają z Kajtkiem na dole, więc wychodzę z domu jak na skazanie i jedziemy na tę nieszczęsną „imprezę”.

Rozdział 2

Igor

Wracając ze zlotu, zajeżdżam szybko do marketu. Moja lodówka świeci pustkami, a umówiłem się z chłopakami na browara, tak więc przydałoby się ją zapełnić piwem i jakimś śmieciowym żarciem. Cały tydzień byłem poza Warszawą. Tegoroczny opening odbywał się w Krakowie, było naprawdę zajebiście i w końcu mogłem się pochwalić moim nowym nabytkiem, zieloną kawasaki ninją H2. To moje dzieciątko, którego nikt nie ma prawa dotykać, oprócz mnieoczywiście.

Parkuję przed Kauflandem i idę w stronę sklepu, podrzucając kluczykami. Kiedy próbuję wejść do środka, jakaś pinda na mnie leci, mało nie przewracając, aczkolwiek to ona ląduje przede mną i to na kolanach. No mogłaby tak klęczeć i zabrać się do roboty między moimi nogami, ale kiedy podnosi wzrok, zamieram. Pierwsze, na co zwracam uwagę, to jej zielononiebieskie oczy, które barwą przypominają ocean. Jest śliczna, naprawdę śliczna i nie mogę odwrócić od niej oczu. Jest jak magnes, który mnie w jej kierunku przyciąga. Ewidentnie chciała na mnie nakrzyczeć, ale chyba jej się podoba to, co przed sobą widzi. Każda laska leci na faceta w skórze, ale nie tej gejowatej, i do tego motocyklistę, jednak kiedy jej wzrok pada na kask w mojej ręce, lekko się krzywi. Postanawiam udać dżentelmena, pomóc pozbierać jej zakupy i do niej zagadać, bo nie mam zamiaru tak łatwo odpuścić. Fajna lalunia i na jeden raz jak się patrzy. Rzucam swój żałosny tekst, na który zawsze wyrywam dupy, ale w jej przypadku to nie działa i bardzo mnie zastanawiadlaczego.

Ma na imię Olivia i szybko się płoszy. Rumieni się jak na zawołanie, ale mnie te rumieńce nie przeszkadzają, a raczej bym powiedział, że są podniecające. Chciałem się zagłębić w większy bajer, ale ona się szybko ze mną żegna, wyrywa mi z rąk torbę z zakupami i błyskawicznie zwiewa. Co za laska! Kurwa mać, przecież miałem wyciągnąć od niej numer telefonu i dupa wołowa. Wkurwiłem się, bo niezła z niej dziunia, ale cóż, trudno się mówi. Robię te pieprzone zakupy i wracam dodomu.

Siedzimy przy piwku z Rafałem i Maćkiem, gawędząc o dupie Maryny, ale jakoś nie umiem się skupić na rozmowie. Niby jednym uchem słucham, ale drugim wszystko puszczam w niepamięć. W głowie mi siedzi pewna blondyneczka, którą dzisiaj spotkałem. Olivia. Co ty masz, dziewczyno, w sobie takiego, że nie mogę cię wyrzucić z mojego umysłu? Sam zadaję sobie to pytanie, bo to jest naprawdę dziwne. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem w takiej sytuacji, żeby laska tak mocno mi zapadła w pamięci, ponieważ szukam tylko dziewczyn na jedną noc. Nie jest jakąś modelką z wybiegu, ale to jej prostota mnie oczarowała i szkoda, że nie mam jak się z nią skontaktować. Chyba że latałbym codziennie do Kauflandu jak przydrożny piesek, to może i któregoś dnia bym się na nią natknął, ale jeszcze mnie nie pojebało, żeby biegać za pannami, toteż one mają zabiegać o moje względy. Przecież Olivia nie jest jedyną i nie ostatnią laleczką na tym świecie, zawsze sobie mogę wyrwać inną, a jednak, kurwa, to właśnie tej konkretnej chcę. Postawiła mi wyzwanie, bo mnie się nie odmawia. Nigdy!

Kiedy tak rozmyślam, Maciek klepie mnie w ramię, wyrywając z zadumy. Co za palant, wolałbym nadal marzyć o dziewczynie zsupermarketu.

– Ty, Igor, coś się tak zamyślił? Chyba z dziesiąty już raz zadaję ci to samo pytanie – zauważa kumpel i zaczynarechotać.

Ma jakieś zjebane poczucie humoru, bo akurat mnie to nieśmieszy.

– Sorry, o co mnie pytałeś? – Udajęgłupka.

– Jak tym razem było nazlocie.

Srak kurwa, jakoś nie mam ochoty i nastroju do opowiadań, ale nie ignorujękumpla.

– Zajebiście, zresztą tak jak zwykle. Uwielbiam te otwarcia. Dacie wiarę, że było kilka tysięcy ludzi? Jakaś paranoja, ale openingi właśnie tak wyglądają. Wczoraj z Andym ćwiczyłem tsunami na motorze i powiem wam, że wyszło mizajebiście.

– Dobra, to teraz powiedz nam, nad czym tak dumałeś jak pieprzonababa.

Ha, gdyby tylko wiedział, że właśnie o, kurwa, pieprzonejbabie.

– Aaaa, poznałem dzisiaj taką jedną gorącą i niezłą sikoreczkę, ale mi szybko spieprzyła – mówię z udawanym smutkiem w głosie, choć w głębi serca właśnie to czułem, jednak nie przyznam się do tego przedkumplami.

Zaraz by były żarty, że ze mnie miękka pipa i laska mi dałakosza.

– Sikoreczkę, powiadasz, a co z Wiki? Myślałem, że wy jesteście razem. Chwaliła się na prawo i lewo, że ją rżnąłeś. Sorry, stary, cytuję tylko jejsłowa.

– Weź mi tu nawet tej suki imienia nie wypowiadaj. Ona ma coś z deklem. Przyjebała się do mnie jak rzep psiego ogona. Nie bzykałem jej, kłamie.

Chyba zaraz mnie krew zaleje. Nigdy nie podniosłem ręki na żadną kobietę, ale tej wywłoce najchętniej bym skręciłkark.

– Ona na moim fiucie się nigdy nieprzejedzie.

– Patryk opowiadał, że niezła z niej manipulatorka, jak się na coś uprze, to koniec, będzie szła po trupach docelu.

Ja cię jebię, jeszcze tego mi brakowało, żeby Wiktoria się do mnie przystawiała. Nie powiem, bo jest ładna, ma figurę i całą tę otoczkę, którą powinny mieć kobiety, ale ja nie szukam panny, która dobrze jeszcze nie zlezie z jednego kutasa, a już skacze po drugim. Niestety, ona to właśnie robi. Chłopaki się śmieją, że zaliczyła już z połowę Warszawy. Ot, miałem kilka razy z nią styczność, ale wyłącznie przez mojego kumpla Patryka, który czasami ją ze sobąprzyprowadzał.

Mówię im, żeby zamknęli już mordy i zmienili temat. Sprzeczają się ze mną, ale ich uciszam i odpalam DVD z filmem „Champion/ Undisputed”.

Lipiec w tym roku jest nadzwyczaj gorący. Dzisiaj się umówiłem z Andym na krótkie ćwiczenia, niedługo jest kolejny zjazd, tym razem w Warszawie na obrzeżach starego lotniska. My jesteśmy gospodarzami i musimy to jakoś wszystko fajnie poprowadzić. Mamy w planach mały pokaz i ciągle ćwiczę tsunami, które wychodzi mi dobrze, ale ma być świetnie. Jeszcze czasem trzęsą mi się ręce na kierownicy, ale nic dziwnego, jeśli cały ciężar ciała się na nich opiera. Należę do Młodych Wilków, więc wszystko musi wyjść idealnie, żebym nie przyniósł braciom wstydu. Dołączyłem do ich zgrupowania dwa lata temu i w ogóle tego nie żałuję. Są naprawdę sławni i nawet kilka razy gościnnie występowali w telewizji na kanałach motoryzacyjnych. Nauczyłem się przy nich wielu rzeczy o motorach, zyskałem przyjaciół na całe życie i do tego robię coś z dużą dawką adrenaliny, którą po prostu kocham w sobie czuć. Uczucie, które mi towarzyszy, jest nie do opisania. Czujesz tę wolność, resetujesz umysł na full i pędzisz przedsiebie.

– Igor! Debilu, skup się, bo inaczej zrobisz sobie krzywdę. Trzymaj tę pieprzoną kierownicę prosto i pewniej! – drze się na mnie Andy. – Co się z tobą dzisiaj dzieje? Odkąd przywlokłeś tu swój tyłek, jesteś jakiś rozkojarzony, a do eventu zostało zaledwie kilkadni.

– Wiem, stary, ale to przez tę gorączkę na dworze. Leje się ze mnie jak z prosiaka. Nie mam siły. Lepiej już skończmy te ćwiczenia – mówię, wycierając koszulką przepoconątwarz.

– A rób sobie, co chcesz, tylko jak w dzień pokazu wypierdolisz się z motoru, to ja umywam od tego ręce. – Obraca się wściekły na pięcie i idzie do opuszczonego magazynu, z którego zrobił miejscówkę doposiadówek.

Andy to twardy gość i wymaga naprawdę wiele. Wiem, że robi to dla mojego dobra. Gdyby nie on, to nigdy bym nie umiał tego, czym mogę się pochwalić. Nauczył mnie robić wiele niebezpiecznych figur na motorze, które opanowałem do perfekcji, ale to tylko dzięki niemu i dzięki niezmordowanym treningom, do których mnie zmuszał. Jestem wyczerpany, żegnam się z przyjacielem i wracam do domu, przydałby mi się teraz prysznic i porządny masaż zrobiony przez jakąś gorącą blondyneczkę, najlepiej taką jak Olivia. Kurwaaaa, znowu ona. Nie wiem jak, ale przysięgam sobie, że ją odnajdę. Nawet gdybym miał dzień w dzień przychodzić do jebanegoKauflandu!

Rozdział 3

Olivia

Dojeżdżamy na obrzeża miasta koło starego lotniska, gdzie muzyka już z oddali dudni głośno i do tego wszystkiego dochodzi rykmotorów.

Zaraz normalnie ogłuchnę i jednocześnie zwariuję. Kajetan przygląda mi się z głupim uśmieszkiem. Jak on mnie wkurwia, to nikt nie ma pojęcia. Jeszcze chwila, a zaraz się na niego rzucę i wydrapię muoczy.

– Z czego się tak cieszysz? – warczę i zaciskam zęby, żeby nie powiedzieć o kilka słów zadużo.

– Hmmm… z ciebie, masz taką śmieszną minę, jakbyśmy cię tu przyprowadzili za karę i jakbyś chciała spieprzać gdzie pieprzrośnie.

– No wyobraź sobie, że właśnie tego chcę. Jest tu zdecydowanie za głośno – odpowiadam wściekła jak osa, po prostu wszystko mnie denerwuje, począwszy od tegoidioty.

– Olivia, do cholery, nie denerwuj mnie – wtrącą sięNadia.

Jak zwykle próbuje mnie ustawić do pionu, ale nie tym razem, mojadroga.

– Co mam na to poradzić, że mnie to wszystko nie interesuje. – Zataczam ręką wielkie koło. – Zaciągnęłaś mnie tu siłą, więc wybacz, ale będę się zachowywała tak, jak mi się podoba – mówię naburmuszona jak rozkapryszone dziecko, ale naprawdę jest to ostatnie miejsce, w którym chcę terazbyć.

– Dobra, laski, wyluzujcie. Idziemy – rzuca od niechcenia Kajetan, a mnie się aż nóż w kieszeniotwiera.

Ruszamy przed siebie i nie mogę uwierzyć w to, ile jest tu ludzi. Czyli to tak wyglądają zloty, o których mi opowiadał Oliwier. Przechadzamy się wokół wszystkich zebranych, którzy tworzą kilkuosobowe grupki, zaciekle o czymś rozmawiając i gestykulując. Chciałabym się stąd ulotnić, za dużo wspomnień i bólu. Tak bardzo chce mi się płakać. Czuję już, że w kącikach oczu zbierają mi się łzy, które grożą uwolnieniem za trzy… dwa… jeden… ale wbrew oczekiwaniom moją uwagę przykuwa znajomapostać.

Odwraca się bokiem i widzę Igora, na którego widok wybałuszam oczy i zamieram. Na szczęście mnie nie zauważa. Ciągnę szybko Nadię i Kajtka do stoiska pod pretekstem kupienia czegoś do picia. Jakoś nie chcę się z nim spotkać mimo tego, że ostatnio dużo o nim myślałam. Ciekawe, co on tu w ogóle robi? Wiem, że zachowuję się nieco dziecinne i żenująco, bo uciekam przed facetem, ale cóż? Taka już jestem. Stoimy w kolejce od dobrych dziesięciu minut i jak na złość nikt nas nie raczy obsłużyć. Zaczynam się powoli denerwować, bo nie chcę się natknąć na Igora, ale oczywiście ktoś tam na górze lubi mi płatać figle i ni stąd, ni zowąd czuję czyjąś rękę na swoimramieniu.

Myśląc, że to przyjaciółka, odwracam się i widzę przed sobą Igora. Momentalnie robi mi się gorąco ze zdenerwowania i czuję, jak pot mi spływa po plecach. Nie rozumiem, skąd się wzięło to uczucie, ale staram się jezignorować.

– Hej, Olivia, tak myślałem, że to ty – mówi, uśmiechając się i ukazując rząd równiutkich białychzębów.

Patrzę na niego lekko zdezorientowana. Przełykam ślinę, bo aż mi zaschło w gardle z wrażenia na jegowidok.

– Hej… Igor, prawda? – Udaję głupka, bo przecież bardzo dobrze pamiętam jegoimię.

– Tak. Bardzo się cieszę, że ponownie na siebie trafiliśmy. Uciekłaś z tego supermarketu tak szybko, że nawet nie zdążyłem cię poprosić o numertelefonu.

– Och, niby poco?

Jednak Nadia miała rację. Jestem zaskoczona, bo czego on by mógł chcieć od takiej szarej myszki jakja.

– Zarumieniłaś się, ale bardzo ci z tym do twarzy. – Głaszcze mnie leciutko po policzku. Chyba trochę za bardzo się spoufala. – Czułem jakoś, że po tym naszym małym incydencie powinienem zaprosić cię na kolację w ramachprzeprosin.

Oho, ktoś tu jest dośćszybki.

Ale że od razu na kolację? Ze mną? To jakiś żart? Przecież każdemu mogła się przydarzyć takasytuacja.

– To był po prostu zwykły wypadek, nie jesteś mi nic winien. – Uśmiecham się do niego, bo przecież każdemu się mogło coś podobnego przydarzyć, a że akurat padło na mnie, to już inna parakaloszy.

– Napijesz się czegoś? – Wpatruje się we mnie tymi swoimi oczami, o których już śniłamkilkukrotnie.

– Tak, chętnie, bo stoimy tu ponad dziesięć minut i nie możemy się doczekać, aż ktoś nas łaskawie obsłuży – mówię z lekkim uśmiechem na buzi – a i niech to będzie jako zadośćuczynienie za tamtąsytuację.

Chociaż niech się w taki sposób odpłaci za moje potłuczonekolana.

– Niech będzie, umowa stoi. – Odwzajemnia uśmiech, na który sięrozpływam.

Nagle Nadia zaczyna chrząkać i szturchać mnie ramieniem. Pokazuje wymownie na mojego towarzysza, którego lustruje od góry do dołu. No tak przecież szanownej pani nieprzedstawiłam.

Czuję, jak policzki mnie palą zzażenowania.

– Igor, poznaj moją przyjaciółkę Nadię i jej kuzynaKajetana.

– Cześć wam, jestem Igor – odpowiada i zaczyna obczajać moichznajomych.

– Ty jesteś Igor Straszewski Młody Wilk? To znaczy, należysz do ich zgrupowania? – pyta zaskoczony Kajtek, a jego oczy robią się wielkie jak pięćzłotych.

– Tak, to ja we własnej osobie. – Śmieje sięgłośno.

Ma słodki śmiech, którego mogłabym słuchać i słuchać bezkońca.

Kiedy patrzę tak na niego, zaczyna mi coś świtać. Jego ubiór w zeszłym tygodniu i oczywiście dzisiejszy. Wszystko się składa w jedną całość. Tylko nie to, ja się, do kurwy nędzy, nie zgadzam. Dlaczego to zawsze mnie się muszą przydarzać takie rzeczy. Przecież nigdy nikomu nie zrobiłam żadnej krzywdy, nie ubliżyłam, byłam pomocna, a życie mi się odpłaca w taki sposób. Wszędzie te jebane motory. Czy nade mną, w pizdu, wisi jakieś fatum? Już inaczej nie potrafię sobie tegowytłumaczyć.

– Zaraz, zaraz, ty jeździszmotorami?

Nie wiem, jak można być tak głupim, żeby od razu tego nie skojarzyć, przecież to normalne, że on jeździ. Czy ja muszę być tak ciężkokapująca?

– W sklepie widziałam kask w twojejręce.

– Oczywiście, ale nie tylko – odpowiada pewnie i z dumą wgłosie.

– To znaczy? – Jestem coraz bardziej zaciekawiona, ale z drugiej strony przerażona, jakdiabli.

– Za pół godziny będzie mały pokaz, to sama się przekonasz. To czego się w końcunapijesz?

– Może byćpiwo.

Mam nadzieję, że się trochę rozluźnię, bo nadal jestem lekkospięta.

Za. Dużo. Informacji. Jak. Na. Jeden. Dzień.

– Olo, podaj piwo – mówi do barmana, po czym pyta moich znajomych, czy mają na cośochotę.

– Dziękuję. – Próbuję się uśmiechnąć, ale zamiast tego wychodzi mi lekkigrymas.

– Nie ma sprawy, mała, ale teraz muszę cię opuścić, obowiązki wzywają. Zobaczymy się po pokazie? – dopytuje się i puszcza mioczko.

– Jasne. – Macham mu na pożegnanie, po czym się odwraca na pięcie ioddala.

Założę się, że mam teraz wypieki na twarzy. Gdy odchodzi, Nadia z Kajtkiem biorą mnie w obroty i zasypują pytaniami. Opowiadam im jeszcze raz, jak poznałam Igora. Zostało jakieś pięć minut do pokazu, więc podchodzimy i mieszamy się ztłumem.

Mamy super miejscówkę, bo jest przy samych barierkach, więc widok mam idealny. Wjeżdża pierwszy motor z głośnym warkotem, a chłopak, który nim jedzie, zaczyna robić różne figury. Najpierw wykonuje wheelie, czyli jazdę na tylnym kole, po czym płynnie przechodzi w stoppiei jedzie na przednim kole. Matko, chyba mu życie niemiłe, aż nie mogę na to patrzeć. Wiem co nieco o tym, co się tutaj dzieje, bo Oliwier odpowiednio mnie wyedukował, tak więc mogę swobodnie rzucać tymiterminami.

Po poprzednim występie wjeżdża kilka motorów naraz, robiąc dokładnie to samo, co wcześniejszy motocyklista w idealnym synchronie, dodając nowe figury. Fajnie się na to patrzy, bo jest to coś innego, ale też mnie to przeraża i zastanawiam się, czy Oli robił dokładnie to samo. Livia, przestań i nie wkraczaj w te rejony. Musiałam siebie ustawić do pionu, bo mogłoby to się źle dla mnie skończyć. Mniej więcej po piętnastu minutach wjeżdża Igor na zielonym kawasaki. Nie no, tylko nie ten model, czy nade mną naprawdę wisi jakieś fatum? Dopiero po chwili zauważam, że robi wheelie, przejeżdżając ze dwa metry, następnie wykonuje stoppie. Jedzie kawałek normalnie, po czym raptownie się rozpędza i robi drifting, jazdę bokiem przy jednoczesnym poślizgu tylnego koła, podobnie do driftingu samochodem. Ta technika rzekomo jest bardzo trudna do opanowania, przynajmniej tak mi opowiadał Oliwier. Na sam koniec wykonuje coś podobnego do tsunami, wygląda to tak, jakby stał na rękach, trzymając kierownicę. Robi mi się słabo z przerażenia i wydaję głośny okrzyk. Mam wrażenie, że Igor zaraz straci panowanie nad motorem. Kilka osób odwraca się w moją stronę i mówią ze śmiechem, żebym się nie martwiła, bo on wie, co robi, i jest w tym bardzo dobry. Na sam koniec wykonuje jeszcze burnout, czyli palenie opony, ikończy.

Cieszę się bardzo, bo myślałam, że padnę na zawał. Muszę się koniecznie czegoś napić, bo z przerażenia aż zaschło mi wgardle.

Odwracam się do Nadii i Kajetana, ale ich nigdzie nie ma. Przedzieram się przez ten cały tłum i kupuję piwo. Biorę duży łyk z plastikowego kubka, po czym kolejny raz przeciskam się przez wszystkich w poszukiwaniu przyjaciółki, gdy nagle uderzam z impetem głową w twardą klatkę piersiową, od której się odbijam i zalewam piwem całąkoszulkę.

Zadzieram głowę i kogo widzę? Oczywiście Igora we własnej osobie. Jest spocony, a jego T-shirt przylega mu idealnie do wysportowanego ciała, dosłownie jak druga skóra, ukazując zarys mięśni. Po chwili zauważam, że od nadgarstków u obu rąk do ramion ciągną się kolorowe tatuaże, do których mam ogromną słabość. Sama nie posiadam żadnego, ale może to się kiedyś zmieni. Lustruję go wzrokiem i w końcu patrzę mu w oczy, mówiąc:

– Znowu to samo. Najpierw reklamówka, a terazpiwo.

Jak Boga kocham, ja to mam albo pecha, alboszczęście.

– Przepraszam, ślicznotko, chodź ze mną, dam ci inną koszulkę, ta jest całkiem przemoczona i jeszcze sięrozchorujesz.

Nie dość że przystojny i szarmancki, to jeszczeopiekuńczy.

– Masz damskie koszulki? Czy zdejmiesz swoją i midasz?

Kiedy te słowa opuszczają moje usta, od razu robię się bordowa. Boże, czy ja to naprawdę powiedziałam? Policzki mnie pieką ze wstydu, bo zabrzmiało to cholernągimbazą.

– Przekonasz się. – Patrzy na mnie z błyskiem i psotą woczach.

Trafiłam do raju i chcę tam pozostać. Igor się odwraca i idzie, nawigując drogę, a ja nie mając wyboru, podążam za nim do wielkiego namiotu. Nie mogę uwierzyć w to, że historia lubi się powtarzać. Najpierw Oliwier, a teraz Igor. Czy ja na litość boską nie mogę mieć chwili wytchnienia? Wznoszę oczy ku niebu i w myślach karcę Oliwiera, bo to zapewne jego sprawka. Najlepiej będzie, jeżeli od razu się wycofam. Drugi raz nie udźwignę tego wszystkiego, a wiem, że w Igorze będzie się bardzo łatwozakochać.

Jak zwykle wybiegam zbyt daleko w przyszłość, wyobrażając sobie niestworzone rzeczy i to, że się z nim związuję. Jestem bardzo naiwna, nawet nie wiem, czego on tak naprawdę ode mniechce.

Namiot w środku oczywiście jest pusty, a Igor się zatrzymuje i patrzy na mnie, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili kręci głową i się uśmiecha. Podchodzi do torby, która leży na krześle, i wyciąga z niej coś błękitnego. Mój ulubiony kolor. To koszulka, jeszcze z metką, a pośrodku wielkie logo MłodychWilków.

– To dla ciebie. Chyba że wolisz, żebym ściągnął swoją? – Po raz kolejny patrzy na mnie z psotą w oczach, a mnie na widok jego spoconego ciała robi sięgorąco.

– Eee… ja tylko żartowałam. – Zawstydzam się i chcę jak najszybciej wyjść znamiotu.

Czy ja zawsze muszę palnąć coś idiotycznego, jak „Może zdejmieszswoją?”.

Igor w dwóch susach do mnie doskakuje, odwraca twarzą do siebie i patrzy głęboko w mojeoczy.

– Olivia, co ty robisz? – Lustruje mnie rozbieganymwzrokiem.

– Powinnam jużiść.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wolałabym zostać, patrzeć na niego i słuchać tego seksownegogłosu.

– O co chodzi? Czy powiedziałem coś złego? – Jest lekko zdezorientowany, ale tu chodzi o mnie, nie o niego. – Przebierz koszulkę, śmierdziszpiwem.

– Nie, nie powiedziałeś, tylko muszę iść i znaleźć przyjaciółkę, którą zgubiłam w tym tłumie. Czy mógłbyś wyjść? – pytam go cichutko, bo nie mam zamiaru się przy nim rozbierać. – Chciałabym sięprzebrać.

– Nie, odwrócę się – mówi, po czym dokładnie to robi, odchodzi kilka kroków i odwraca się do mnieplecami.

Odrywam metkę od bluzki i ściągam tę mokrą. Rzeczywiście śmierdzę, jakbym dopiero co wyszła z gorzelni. Gdy odkładam przemoczoną i śmierdzącą koszulkę na krzesło obok, Igor się nagle odwraca. Bada, a raczej pożera mnie wzrokiem. Stoję przed nim w samych spodniach i staniku, a on przełyka głośno ślinę. Zbliża się do mnie powoli jak drapieżnik do zwierzyny i dotyka mojego nagiego ramienia. Na to zbliżenie dostaję na całym ciele gęsiej skórki. Jego palce łączą się z moją rozpaloną z pożądania skórą i zaczyna mnie gładzić po szyi lekkim jak piórkodotykiem.

Rozchylam odrobinę usta i wypuszczam półszeptem powietrze. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że je wstrzymuję. Pochyla się nade mną i mnie całuje, nie pytając nawet o zgodę. Rozwiera moje usta swoim jędrnym językiem, po czym zaczyna namiętnie i śmielej całować. Ssie moją dolną wargę i lekko ją przygryza, a ja czuję, jak przez moje ciało przechodzi lekki wstrząs. Po chwili powtarza dokładnie to samo z górną. Nogi się pode mną uginają i zaczynam cichutko jęczeć. Kiedy Igor mnie do siebie dociska, czuję na brzuchu jego powiększającą się erekcję. Właśnie to mnie wybudza z transu i go od siebie odpycham, dysząc.

Nakładam szybko koszulkę i uciekam z namiotu, zostawiając zszokowanego Igora. Właśnie zauważam Kajtka i biegnę do niego ile sił w nogach. Muszę jak najszybciej się stąd wydostać. Pytam, czy widział Nadię, ale mówi, że poszła na drinka z jakimś chłopakiem. No świetnie, a co ze mną? Przyprowadziła mnie tu i znika bez słowa. Już ja się z nią policzę. Proszę go, żeby mnie odwiózł do domu, bo źle sięczuję.

Kiedy zamykam za sobą drzwi od mieszkania, oddycham z wielką ulgą. Co to było?, pytam sama siebie. Patrzę w lustro i się wzdrygam. Mój makijaż nie przypomina tego sprzed kilku godzin. Tusz rozmazał mi się pod oczami, mam wypieki na policzkach, a moje wargi są spuchnięte i obolałe. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie całował jak Igor. Podobało mi się to i nie wiem, czemu spanikowałam. Może dlatego, że dopiero dwa razy go spotkałam i praktycznie go nie znam. Spoglądam na zegarek i widzę, że jest już po dwudziestej drugiej, a Nadii nadal nie ma w domu. Wysyłam jej kilka wiadomości, ale nawet nie raczy odpisać. Urwę jej za to głowę, jak wróci, bo wie, że nienawidzę sięmartwić.

Rozdział 4

Igor

To już dzisiaj wielki dzień, a moje podekscytowanie sięga zenitu. Zawsze kiedy wiem, że nadchodzi pora zgrupowania, jaram się na maksa. Mam nadzieję, że wszystko wyjdzie po naszej myśli, ponieważ przygotowaliśmy niezłe show. Nie przestałem marzyć o Olivii. Non stop gdzieś tam jest z tyłu mojej głowy, ale teraz muszę się skupić na czymś znacznie ważniejszym dlamnie.

Obiecałem sobie, że ją odnajdę, to tak dokładnie będzie. Nie spocznę, dopóki ponownie się z nią nie spotkam. Chłopaki właśnie podjeżdżają pod mój blok i razemruszamy.

Stare lotnisko jest dobrze przygotowane, stoi kilka stoisk z przekąskami, gadżetami i oczywiście piwem. Gdzie nie gdzie są porozkładane namioty dla tych, którzy będą mieli ochotę się schować przed prażącym słońcem. Adrenalina we mnie buzuje do tego stopnia, że nie mogę ustać spokojnie w jednym miejscu. Denerwuję się trochę pokazem, bo gwoździem programu ma być mój występ. Śmieszy mnie to, że Młode Wilki istnieją już od dobrych piętnastu lat, a ja, praktycznie nowicjusz, mam już wyrobioną renomę. Każdy mnie tu zna i wie, kim jestem. Zajebiste uczucie, laski na mnie lecą i czego chcieć od życiawięcej.

Ludzie powoli zaczynają się zbierać i miejscówka na dzisiejszy zlot zaczyna się zapełniać motocyklistami i ich maszynami. Zresztą może tu być każdy, kto tylko ma ochotę, wstęp jest wolny. Mam takie dziwne uczucie, że coś się dzisiaj wydarzy, tylko nie wiem, czy wyjdzie mi to na dobre, czy złe. Widzę, że w moim kierunku idzie Rafał. Podchodzi do mnie, od razupytając:

– Jak tam, stary? Gotowyjesteś?

Zawsze jestem zwarty i gotowy i już się nie mogę doczekać, kiedyzaczniemy.

– Jestem, jestem. – Zacieram ręce, bo za jakieś pół godzinyzaczynamy.

– Może wyrwiesz sobie dzisiaj jakąś fajną foczkę, ja mam zamiar po pokazie wybrać się na łowy, bo muszę trochę spuścićpary.

Rafi to typ playboya, ale jest moim najlepszym przyjacielem. Poznaliśmy się w podstawówce i od tego czasu się razemtrzymamy.

– Jesteś nienormalny, Rafał, ale cóż, mnie też by się przydało, bo przez ostatnie kilka dni byłem jakiś nabuzowany i wszystko mnie wkurwiało – mówię na jednym wdechupoirytowany.

Lekko się odwracam i, kurwa, nie wierzę, jak Boga kocham, nie wierzę. To ona. Jest tu. Dzięki ci, Panie Boże, że nie muszę jej nigdzie szukać, bo moja sikoreczka przyszła tu do mniesama.

Pokazuję ją Rafałowi, na co ten zaczął ją obczajać i kiwać z uznaniem, wpadła mu w oko, ale przytrzymał dłużej wzrok na pięknej brunetce, która stała z Olivią. Wiedziałem, że łowy zakończyły się sukcesem, to ona będzie jego celem nawieczór.

Ej, czekaj, tam jest jakiś typ. Co to, kurwa, za przychlast obok niej stoi. Czyżby miała chłopaka? No to nie na długo. Ona będzie moja. Idę w jej stronę, bo tym razem nie mam zamiaru pozwolić jej uciec, co to, to nie. Stoi odwrócona do mnie plecami. Kładę jej rękę na ramieniu, na co się odwraca i zamiera. Mam cię, złociutka.

Witam się z nią i najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że próbuje udawać, że zastanawia się nad moim imieniem. A to zołza. Dzisiaj wygląda jeszcze śliczniej niż za pierwszym razem. Mam taką ochotę wpić się w te jej słodziutkie usteczka i lizać całe jej ciało. Niesamowicie mnie podnieca i oczywiście mój kumpel w spodniach reaguje na to z entuzjazmem. Muszę się uspokoić, bo za chwilę będę przed nią stał z namiotem wspodniach.

Zapoznaje mnie ze swoimi przyjaciółmi i ten typ, co obok niej stoi, to Kajetan, który okazuje się kuzynem Nadii. Kurwa, ale on ma zjebane imię. „Kajtek bez majtek”. Próbuje mi się przypodobać, wiedząc, kim jestem. Posyła Livi co chwilę ukradkowe spojrzenia, ale niech lepiej łapy trzyma przy sobie, przydupas jeden, bo mu je ujebię przy samych łokciach. Jest moja i konieckropka.

Umawiam się z Olivią, że po pokazie się ze mną spotka. Muszę ją na razie opuścić. Idę szybko do chłopaków, bo za moment zaczynamy. Najpierw wyjeżdża Rafi na swoim czerwonym ducati GT 1000. Odwala kawał dobrej roboty i zbiera burzę oklasków. Po nim na raz wjeżdża sześć innych motorów, robiąc dokładnie to samo, tyle że dokładając coś nowego. No i w końcu przyszła pora na mnie. Wsiadam na moją ninję, żegnam się i podnoszę lewą rękę, patrząc w niebo i oddając hołd tym, których już z nami nie ma. To mój stały rytuał. Następnie daję najlepszy popis, jaki potrafię. Ludzie piszczą, krzyczą i klaszczą. Ale teraz pora na figurę, której uczyłem się od miesięcy. Wykonuję tsunami tak perfekcyjnie, że jestem z siebie zajebiście dumny. Robię to dla Olivii, żeby się przed nią popisać. Mam nadzieję, że jej się to wszystkospodobało.

Szukam Olivii w tym tłumie i zaczynam się wkurzać, że znowu mizwiała.

Kiedy przedzieram się przez wszystkich, ktoś ląduje na mnie z impetem. Łapię tę osobę, żeby się nie przewróciła i kiedy na nią spoglądam, okazuje się, że to mojazguba.

– Znowu to samo. Najpierw reklamówka, a teraz piwo – stwierdza, uśmiechając sięszeroko.

Zalała sobie całą bluzkę piwskiem, a ja momentalnie wpadam na genialny pomysł. Rzucam do niej niby odniechcenia:

– Przepraszam, ślicznotko, chodź ze mną, dam ci inną koszulkę, ta jest całkiem przemoczona, jeszcze sięrozchorujesz.

Do dżentelmena mi daleko, ale nie mogę zostawić damy w opałach i pozwolić, żeby chodziła w mokrym T-shircie, który cuchnie browcem nakilometr.

– Masz damskie koszulki? Czy zdejmiesz swoją i midasz?

O ja cię pierdolę. Yes, babe. Jak chcesz, to i, kurwa, swoją ściągnę z gnatów i z przyjemnością ci oddam. Mój kutas na te rewelacje zaczyna drgać z aprobatą i najchętniej by się już z majtek uwolnił. Mówię jej tylko, że się przekona, i zabieram ją do namiotu, żeby zrealizować mój mały plan. Już za chwilę posmakuję tych gorącychusteczek.

Wchodzi za mną do namiotu, rozglądając się wokół. Nie ma tu nic specjalnego, ot kilka rzeczy takich jak plecaki i krzesła. Podchodzę do jednej z toreb i wyciągam błękitną koszulkę z naszym logo. Jest nowa. Podaję ją Livi i się jej przyglądam. Jest zażenowana, spięta, ale za to jakacudowna.

Chcę ją jakoś rozśmieszyć i rozładować nieco atmosferę, dlategomówię:

– To dla ciebie. Chyba że wolisz, żebym ściągnął swoją? – Uśmiecham się do niej szeroko, na co ona po raz kolejny siępłoszy.

– Eee… ja tylko żartowałam – odpowiada, próbując wybiec znamiotu.

O nie, maleńka, nie tym razem. W dwóch susach do niej doskakuję i chwytam za ramię, odwracając dosiebie.

– Olivia, co ty robisz? – pytam z dezorientacją, nie rozumiem, o co jejchodzi.

– Powinnam jużiść.

No na pewno. Jeśli myśli, że jej tak łatwo pozwolę odejść, to jest w dużymbłędzie.

– O co chodzi? Czy powiedziałem cośzłego?

Przecież ja tylko chciałem rozładować tonapięcie.

– Przebierz koszulkę, śmierdziszpiwem.

No to teraz dojebałem pannie, że śmierdzi browcem. Czasami jak coś palnę jebniętego, to dramat. Ale to jej wina, bo chyba zaczyna mi się udzielać jejzdenerwowanie.

– Nie, nie powiedziałeś, tylko muszę iść i znaleźć przyjaciółkę, którą zgubiłam w tymtłumie.

Oczywiście, bo jakby inaczej. Widzę, że ściemnia, ale nie ze mną tenumery.

– Czy mógłbyś wyjść? Chciałabym sięprzebrać.

Jasne, kurwa, już wychodzę. Niedoczekanie, dziecino, nie mam zamiaru zmarnować kolejnej okazji. Mówię jej, że się odwrócę i tak robię, ale czekam na odpowiedni moment, żeby się z powrotemobrócić.

Moja wyobraźnia podsyła mi różne obrazy dotyczące jej nagiego ciała. Kiedy ściąga z siebie mokrą bluzkę, w tym samym momencie na nią patrzę. Czas się dla mnie zatrzymał. Ona jest, kurwa, idealna w każdymcalu.

Lustruję jej nagie ciało od połowy i zaczynam pożerać ją wzrokiem, głośno przy tym oddychając. Przełykam ślinę, bo gardło mi zaschło z tych emocji. Nie mogąc dłużej wytrzymać, podchodzę do niej i dotykam jej ramienia. Zaczynam lekko kreślić linię od obojczyka do szyi. Rozchyla delikatnie usta, a ja odbieram to jako znak i zatapiam w niej swoje wargi. Ja cię jebię, smakuje tak dobrze. Mógłbym się od tych pocałunków uzależnić. Zaczynam ssać jej dolną wargę, lekko podgryzając i zauważam, że jej się to podoba, więc to samo robię z górną. Cała drży, jęcząc mi w usta. O tak, kochanie, rób tak dalej, a za sekundę cię posiądę tu i teraz, nie zważając na to, czy ktoś tu wejdzie. Mój fiut zaczyna stawać na baczność, a kiedy Livia to czuje, zamiera w moich ramionach i mnie odpycha. Jestem tak zdezorientowany, że w pierwszej chwili nie wiem, co się dzieje, a w drugiej Olivii już nie ma. Noż kurwa jebanamać!

Wychodzę z namiotu nabuzowany jak sam skurwysyn. Co tam się właśnie, za przeproszeniem, odjebało? Co ją spłoszyło? Przecież nic złego nie zrobiłem. Ona też tego chciała, bo gdyby tak nie było, to od razu by mnie odepchnęła, zapewne waląc po mordzie. Niech lepiej nikt w tej chwili do mnie nie podchodzi, bo nie ręczę za siebie, ale oczywiście jakiś debil na mnie wpada. A tym debilem jest nie nikt inny, tylko Kajetan. Ale zaraz, zaraz. On na bank zna adres Olivii i być może od niego wyciągnę też numertelefonu.

– Sorry, ziomek, nie zauważyłemcię.

Nie jestem twoim ziomkiem, deklu, myślę, ale grzecznieodpowiadam:

– Nic się nie dzieje. Słuchaj, mam do ciebiepytanie.

– Strzelaj, postaram się na nieodpowiedzieć.

A spróbowałbyś tylkonie.

– Powiedz mi, gdzie mieszka Olivia, i potrzebny mi też jej numertelefonu.

Kajetan zastanawia się nad czymś przez chwilę, po czym na jego twarzy wykwitagrymas.

– Stary, nie mogę ci pomóc, bo kuzynka by mi chyba jajaurwała.

Co za cieć, zaraz mu chyba przyjebię. Tracę cierpliwość i łapię go zafraki.

– Jak mi nie dasz tego, o co cię grzecznie proszę, to sam ci te jaja urwę. Kumasz? – rzucam, podnosząc wysokobrwi.

– Ale…

– Nie ma żadnego ale – od razu mu przerywam. – Nic jej nie zrobię, tylko chcę z nią porozmawiać. – Puszczam go, bo zaraz się zleje biedak w gacie zestrachu.

– Dobra, ale żebym, kurwa, tego nieżałował.

No i czy on nie mógł tak od razu. Czasami trudno mi zrozumieć ludzi, serio.

Jak się okazuje, Olivia mieszka raptem pięć ulic dalej od mojego mieszkania. Miałem ją praktycznie tuż pod samym nosem. Załatwiam jeszcze kilka spraw z chłopakami i zbieram się do mojej małej uciekinierki. No to teraz sobieporozmawiamy.

Podjeżdżam pod blok Olivii i patrzę w jej okna jak jakiś stalker, ale widzę tylko ciemność. Może jeszcze nie śpi, pomyślałem. Wysyłam jej pierwszą wiadomość i błyskawicznie dostaję odpowiedź, za moment kolejne, a dziewczyna zamiast mi odpisać, dzwoni. Błagam ją o spotkanie, jak desperat, ale nie chce do mnie zejść. Też się, kurwa, obudziłem, przecież jest już północ. Umawiam się z nią na spotkanie, a kiedy mi proponuje, że wyśle do mnie wiadomość z adresem, zaskakuję ją tym, że właśnie jestem pod jej domem, czyli adres już znam. Słyszę złość w jej głosie i chyba jestem w tarapatach, ale mam na to wyjebane, gdyby nie uciekła, znowu, toby do takiej sytuacji niedoszło.

Wychodzi z klatki podminowana. Śmiać mi się chce, bo z tą złością wygląda komicznie. Na wstępie zarzuca mnie pytaniami, skąd mam jej numer i tak dalej. Domyśla się, że dostałem go od tego przychlasta Kajetana, a ja zamiast ją jakoś udobruchać, dolewam jeszcze oliwy do ognia. Moja sikorka trzęsie się ze złości i próbuje odejść. O nie, kochanie! Trzeci raz ci na to nie pozwolę. Chwytam ją za ramię, odwracam ku sobie i od razu całuję. Szamocze się ze mną, ale jestem od niej silniejszy. Kiedy w końcu się odrywamy od siebie, momentalnie skacze na mnie z gębą. W tym momencie zachowuje się jak dzieciuch, a nie normalna laska. Ja niewiele myśląc, nazywam ją „cnotką niewydymką” i wtedy zaczyna się armagedon. Wyzywa mnie i miesza z błotem. No dobra, należało mi się, bo mogłem stulić dziób, ale kiedy nazywa mnie „burakiem z warszawskiego osiedla”, mam ochotę ją udusić. Co za pinda jedna. Odwraca się ode mnie któryś już raz z rzędu i odchodzi. Rzucam głośne „kurwa!”, wsiadam na motor i odjeżdżam z prędkościąświatła.

Szlag by ją trafił, ale i tak jej nie zostawię w spokoju. Podniosła mi ciśnienie, ale ja tak łatwo nie odpuszczę. Kiedy docieram do domu, dzwonię do Rafała i Maćka, żeby wpadli na piwo, bo mam ochotę się schlać, prawie o pierwszej w nocy. Wszystko przez tę cholernądziewczynę.

Rozdział 5

Olivia

Przysypiam na sofie w salonie i budzę się na dźwięk telefonu. Dostałam wiadomość z nieznanegonumeru:

Numer nieznany:Nieładnie takuciekać.

Hmm… dziwne. Może komuś coś się pomyliło, więcodpisuję:

Ja:Topomyłka.

Po sekundzie przychodzinastępna.

Numer nieznany:Oj, Olivia, chcesz się ze mną bawić w kotka imyszkę?