Wszystkie jesteśmy Belén - Ana Elena Correa - ebook

Wszystkie jesteśmy Belén ebook

Ana Elena Correa

4,4

Opis

Opowieść o tym, jak Argentynki odzyskały prawo do aborcji.

W marcu 2014 roku bohaterka reportażu, tytułowa Belén, została tymczasowo aresztowana, a dwa lata później skazana na osiem lat więzienia za samoistne poronienie. Autorka książki, prawniczka i aktywistka zaangażowana w walkę o prawa kobiet, opowiada historię uwolnienia dziewczyny, zdaje relację z procesu oraz demaskuje prawne i systemowe nadużycia, które doprowadziły do jej skazania. Pokazuje także, jak – między innymi dzięki precedensowi opisanemu w książce – udało się ostatecznie doprowadzić do zmiany opresyjnego prawa. Portretuje przy tym środowisko argentyńskich feministek, które często za cenę utraty zdrowia i życia prywatnego krok po kroku zmieniają świat na taki, w którym kobieta przestanie być redukowana do inkubatora i stanie się autonomiczną jednostką.

Polskie wydanie książki zostało poszerzone o epilog, w którym autorka opisuje wydarzenia z końca 2020 roku, kiedy argentyński Senat przegłosował ustawę o legalnej i darmowej aborcji.

Przedmowę do książki napisała Margaret Atwood.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 219

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (27 ocen)
17
5
3
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ancasta

Nie oderwiesz się od lektury

Niezwykle ważna lektura, ukazująca nie tylko poruszającą historię jednej kobiety, ale także niestrudzoną walkę wszystkich kobiet o poprawę losu własnego i innych.
10

Popularność




Ana Ele­na Cor­rea

Wszyst­kie je­ste­śmy Be­lén

prze­ło­ży­ła Ma­ja Gań­czar­czyk

Ka­rak­ter

Kra­ków 2021

Przed­mo­wa

Na­zy­wam się Mar­ga­ret Atwo­od i je­stem au­tor­ką książ­ki Opo­wieść pod­ręcz­nej oraz jej kon­ty­nu­acji Te­sta­men­ty. Pod­czas pro­mo­cji po­wie­ści wspól­nie z Equ­ali­ty Now sta­ra­li­śmy się do­trzeć do jak naj­więk­szej licz­by osób z in­for­ma­cją o trud­no­ściach, z ja­ki­mi spo­ty­ka­ją się lu­dzie bro­nią­cy praw ko­biet na ca­łym świe­cie.

Equ­ali­ty Now to mię­dzy­na­ro­do­wa or­ga­ni­za­cja sta­ra­ją­ca się do­pro­wa­dzić do zmia­ny re­stryk­cyj­nych, nie­spra­wie­dli­wych, a cza­sem na­wet za­gra­ża­ją­cych ży­ciu praw na­rzu­ca­nych dziew­czyn­kom i ko­bie­tom. Ha­sło kam­pa­nii to­wa­rzy­szą­cej wy­da­niu Te­sta­men­tów brzmia­ło: „Gi­le­ad jest wszę­dzie na świe­cie”. Kam­pa­nia po­ka­zy­wa­ła licz­ne przy­kła­dy prak­tyk i praw z fik­cyj­nej Re­pu­bli­ki Gi­le­ad sto­so­wa­nych w pań­stwach ist­nie­ją­cych na­praw­dę – za­czy­na­jąc od prze­mo­cy sek­su­al­nej i od­ma­wia­nia praw re­pro­duk­cyj­nych, a na wy­klu­cze­niu edu­ka­cyj­nym ko­biet koń­cząc. Nie ma w tym nic za­ska­ku­ją­ce­go, po­nie­waż ele­men­ty świa­ta w mo­ich książ­kach o Gi­le­adzie, po­dob­nie jak w se­ria­lu te­le­wi­zyj­nym, od po­cząt­ku ba­zo­wa­ły na rze­czy­wi­sto­ści.

Oso­by pra­cu­ją­ce w Equ­ali­ty Now do­brze wie­dzą, że spra­wa Be­lén nie by­ła od­osob­nio­nym przy­kła­dem nie­spra­wie­dli­wo­ści. Ska­za­nie ko­bie­ty na ka­rę po­zba­wie­nia wol­no­ści z po­wo­du abor­cji, gdy tak na­praw­dę by­ło to po­ro­nie­nie sa­mo­ist­ne, brzmi jak hi­sto­ria prze­pi­sa­na pro­sto z mo­ich po­wie­ści. Po­dob­nie jak mo­gło­by nią być zda­rze­nie, do któ­re­go do­szło na po­cząt­ku 2019 ro­ku, gdy ko­bie­tę, któ­ra stra­ci­ła dziec­ko w wy­ni­ku po­strze­le­nia w brzuch przez in­ną ko­bie­tę, oskar­żo­no o nie­umyśl­ne za­bój­stwo, wda­jąc się bo­wiem w bój­kę, na­ra­zi­ła swo­je nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko na nie­bez­pie­czeń­stwo. Stan Ala­ba­ma zwe­ry­fi­ko­wał swo­je sta­no­wi­sko w tej far­sie i wy­co­fał oskar­że­nie, ale po­sta­wie­nie tak nie­do­rzecz­ne­go za­rzu­tu by­ło moż­li­we przede wszyst­kim z po­wo­du obo­wią­zu­ją­ce­go pra­wo­daw­stwa.

W nie­któ­rych czę­ściach Sta­nów Zjed­no­czo­nych – kra­ju, któ­ry wie­le na­ro­dów pod­czas zim­nej woj­ny uwa­ża­ło za ba­stion wol­no­ści, de­mo­kra­cji i spra­wie­dli­wo­ści – przy­zna­ne ko­bie­tom pra­wa są bły­ska­wicz­nie wy­co­fy­wa­ne w wy­ni­ku za­bie­gów usta­wo­daw­ców. Nie­przy­pad­ko­wo od­bie­ra­nie i od­ma­wia­nie ko­bie­tom pra­wa do rów­no­upraw­nie­nia jest jed­ną z cech re­żi­mów to­ta­li­tar­nych. By­ło tak, od­kąd się­gam pa­mię­cią.

Po­ni­żej przy­ta­czam kil­ka nur­tu­ją­cych mnie za­gad­nień:

1. W de­mo­kra­cji po­li­ty­kę rzą­du le­gi­ty­mi­zu­je zgo­da rzą­dzo­nych. Z ja­kie­goś po­wo­du za­sa­da ta nie obo­wią­zu­je – i ni­g­dy nie obo­wią­zy­wa­ła – w wy­pad­ku ko­biet i dziew­czy­nek w wie­ku roz­rod­czym. Dla­cze­go? Po­nie­waż ta część po­pu­la­cji za­wsze sta­no­wi­ła mniej­szość – li­czeb­nie prze­wyż­sza­ją ją męż­czyź­ni i ko­bie­ty po­za wie­kiem roz­rod­czym. A za­tem nad cia­ła­mi ko­biet, któ­re są płod­ne, spra­wu­ją kon­tro­lę oso­by spo­za tej gru­py. Gdy­by te pra­wa rze­czy­wi­ście by­ły ufun­do­wa­ne na zgo­dzie rzą­dzo­nych, mo­gli­by o nich de­cy­do­wać tyl­ko ci oby­wa­te­le i oby­wa­tel­ki, któ­rych do­ty­czą.

2. Usta­wy ogra­ni­cza­ją­ce pra­wa re­pro­duk­cyj­ne i na­ka­zu­ją­ce dziew­czyn­kom i ko­bie­tom, by wbrew ich wo­li ro­dzi­ły dzie­ci, któ­rych nie są w sta­nie utrzy­mać, za­cho­wy­wa­ły za­gra­ża­ją­ce ich ży­ciu cią­że al­bo no­si­ły w so­bie mar­twe pło­dy, do­pó­ki sa­mo­ist­nie nie po­ro­nią, to przy­kła­dy kon­fi­sko­wa­nia przez pań­stwo ciał oby­wa­te­lek do ce­lów pu­blicz­nych, jak­kol­wiek je zde­fi­niu­je­my. W wy­pad­ku męż­czyzn czymś ana­lo­gicz­nym był­by obo­wią­zek służ­by woj­sko­wej. Ale z chwi­lą wcie­le­nia do woj­ska, na­wet wbrew ich wo­li, za ich wy­ży­wie­nie, ubra­nia, dach nad gło­wą czy opie­kę me­dycz­ną pła­cą po­dat­ni­cy. Czy ja­kieś pań­stwo ofe­ru­je po­dob­ne do­bra i usłu­gi ko­bie­tom i dziew­czyn­kom zmu­sza­nym do ro­dze­nia? Nie sły­sza­łam o ta­kim. Chcą zmu­sić ko­bie­ty, że­by wy­da­wa­ły na świat no­wych oby­wa­te­li i sa­me po­kry­wa­ły kosz­ty opie­ki przed- i po­po­ro­do­wej. Je­śli pań­stwa uwa­ża­ją cia­ła ko­biet za swo­ją wła­sność i chcą zmu­sić je do ro­dze­nia dzie­ci, po­win­ny przy­naj­mniej za­pła­cić im za świad­cze­nie ta­kiej usłu­gi. Gi­le­ad im za to pła­ci.

3. Czy to moż­li­we, że­by prak­ty­ki kry­mi­na­li­zu­ją­ce pra­wa re­pro­duk­cyj­ne by­ły czę­ścią więk­sze­go pla­nu ge­ne­ru­ją­ce­go zysk? W ja­kich miej­scach są fir­my bo­ga­cą­ce się na wię­zien­nic­twie? Czy ist­nie­je za­leż­ność po­mię­dzy tą for­mą qu­asi-nie­wol­nic­twa a ogra­ni­cza­niem praw re­pro­duk­cyj­nych? Chcia­ła­bym się te­go do­wie­dzieć.

W Ar­gen­ty­nie – gdzie rze­czy­wi­ście do­cho­dzi­ło do prak­tyk opi­sa­nych prze­ze mnie w Opo­wie­ści pod­ręcz­nej, w tym kra­dzie­ży dzie­ci, któ­rych do­pusz­cza­ła się dyk­ta­tu­ra woj­sko­wa – uda­ło się ujaw­nić dra­ma­tycz­ną sy­tu­ację, w ja­kiej zna­la­zła się Be­lén, co zmu­si­ło wy­miar spra­wie­dli­wo­ści do po­now­ne­go roz­pa­trze­nia jej spra­wy i osta­tecz­nie do­pro­wa­dzi­ło do unie­win­nie­nia. Sta­ło się to jed­nak po la­tach cier­pień Be­lén i by­ło wy­łącz­nie skut­kiem ma­so­we­go pro­te­stu prze­ciw­ko ode­bra­niu jej pra­wa do na­le­ży­te­go pro­ce­su. Roz­głos spra­wie nada­ła gru­pa ak­ty­wi­stek, zde­ter­mi­no­wa­nych, aby od­wró­cić dzia­ła­nie „nie­spra­wie­dli­wej Spra­wie­dli­wo­ści” (w tym sen­sie Ar­gen­ty­na nie jest Gi­le­adem – w Gi­le­adzie ni­g­dy nie przy­zwo­lo­no by na ta­ki sprze­ciw).

Ile Be­lén jest jesz­cze na świe­cie? Ile ko­biet umar­ło, po­nie­waż ba­ły się zgło­sić do szpi­ta­la z po­ro­nie­niem sa­mo­ist­nym czy wy­wo­ła­nym, prze­ra­żo­ne groź­bą oskar­że­nia o za­bój­stwo? Skąd mo­że­my to wie­dzieć. Bar­dzo czę­sto się zda­rza, że krzyw­dy ko­biet po­zo­sta­ją ukry­te, za­ko­pa­ne pod prze­mil­cze­nia­mi i eu­fe­mi­zma­mi. Ma­my dług wdzięcz­no­ści wo­bec tych, któ­re ujaw­ni­ły przy­naj­mniej tę jed­ną nie­go­dzi­wość.

Mar­ga­ret Atwo­od

Hi­sto­rie ze sta­cji ko­le­jo­wej

Każ­da oso­ba spo­tka­na na dwor­cu no­si w so­bie ja­kąś opo­wieść, na któ­rą nie­ko­niecz­nie je­ste­śmy go­to­wi.

Na dwor­cu Con­sti­tu­ción jest stra­gan, oko­ło trzy­dzie­sto­let­nia ko­bie­ta han­dlu­je na nim ubra­nia­mi. Jej dłu­gie pro­ste wło­sy są zwią­za­ne, na szyi ma ró­żo­wą apasz­kę. Te­raz, w kwiet­niu, ruch jest nie­wiel­ki z po­wo­du kry­zy­su, dla­te­go mo­że spo­koj­nie śle­dzić w te­le­fo­nie de­ba­tę na te­mat le­ga­li­za­cji abor­cji, trwa­ją­cą wła­śnie w Kon­gre­sie w Bu­enos Aires. Po­gła­śnia, gdy praw­nicz­ka So­le­dad Deza re­fe­ru­je spra­wę Be­lén.

„Miesz­kam w Tu­cu­mán. Je­stem praw­nicz­ką i fe­mi­nist­ką. Przy­je­cha­łam z pro­win­cji, gdzie przez dwa­dzie­ścia dzie­więć mie­się­cy wię­zio­no Be­lén za to, że po­ro­ni­ła, bę­dąc w szpi­ta­lu. Od­zy­ska­ła wol­ność do­pie­ro dzię­ki dzia­ła­niom ru­chu ko­biet”.

Ma­ri­na, sprze­daw­czy­ni z są­sied­nie­go kra­mu, słu­cha i za­ga­du­je:

– Nie mia­łam po­ję­cia, że coś ta­kie­go wy­da­rzy­ło się w two­ich stro­nach. Bie­dacz­ka. Zna­łaś ją?

– Nie, prze­cież to spo­ra pro­win­cja – od­po­wia­da dziew­czy­na. Od­kąd miesz­ka w Bu­enos Aires, uży­wa praw­dzi­we­go imie­nia, któ­rym po­słu­gi­wa­ła się, gdy przed czte­re­ma la­ty osa­dzo­no ją w wię­zie­niu. Tu­taj, w Bu­enos Aires, nikt nie wie, że Be­lén to ona.

Cze­ka na ko­niec dniów­ki, że­by spo­tkać się z So­le­dad, swo­ją ad­wo­kat­ką. Ta ma dla niej orze­cze­nie są­du w Tu­cu­mán osta­tecz­nie oczysz­cza­ją­ce ją z za­rzu­tów, z po­wo­du któ­rych spę­dzi­ła dwa i pół ro­ku w wię­zie­niu na przed­mie­ściach San Mi­gu­el de Tu­cu­mán. Be­lén po­trze­bu­je go, po­nie­waż w re­je­strze wciąż fi­gu­ru­je ja­ko oso­ba ka­ra­na. Je­śli nie usu­ną te­go z akt, bę­dzie jej trud­no zna­leźć lep­szą pra­cę.

O tej po­rze w Kon­gre­sie, gdzie wcze­śniej prze­ma­wia­ła So­le­dad, głos za­bie­ra­ją prze­ciw­ni­cy le­gal­nej abor­cji. Ad­wo­kat Máxi­mo Fon­ro­uge, pre­zes miej­skie­go zrze­sze­nia praw­ni­ków, pod­kre­śla zna­cze­nie praw wszyst­kich ga­tun­ków i do­wo­dzi, że ochro­na praw­na przy­słu­gu­je za­rod­kom tak sa­mo jak drze­wom i zwie­rzę­tom. Mó­wi rów­nież o he­do­ni­stycz­nej po­ku­sie.

So­le­dad cze­ka na nią u zbie­gu bul­wa­rów Cal­lao i Ri­va­da­via, przed bu­dyn­kiem Kon­gre­su. Tym, co Be­lén naj­mniej lu­bi w mie­ście, są tłu­my, ale roz­we­se­la ją wi­dok gru­py dziew­cząt w zie­lo­nych chu­s­tach, któ­re po­ma­lo­wa­ły twa­rze bro­ka­tem. Kie­dy pod­cho­dzi do So­le­dad, sto­ją­ce nie­opo­dal ko­bie­ty wi­ta­ją się z nią.

– Roz­po­zna­ły mnie? Jesz­cze nie chcę, że­by wie­dzia­no, kim je­stem.

So­le­dad śmie­je się i uspo­ka­ja ją:

– Nie, kró­lo­wo, po­zdra­wia­ją cię, bo wszyst­kie się cie­szy­my i po­zdra­wia­my na­wza­jem.

Ko­bie­ty gra­tu­lu­ją So­le­dad wy­stą­pie­nia. Wy­mie­nia­ją też ko­men­ta­rze na te­mat wcze­śniej­sze­go prze­mó­wie­nia Clau­dii Piñeiro. Be­lén milk­nie i przy­słu­chu­je się roz­mo­wom, w któ­rych czę­sto po­wra­ca jej spra­wa.

So­le­dad odłą­cza się od gru­py i mó­wi z sze­ro­kim uśmie­chem:

– Zo­bacz, ko­cha­na: to, że dziś moż­na dys­ku­to­wać o abor­cji, jest tak­że two­ją za­słu­gą. Two­ja hi­sto­ria spra­wi­ła, że w Ar­gen­ty­nie moż­na o tym roz­ma­wiać.

Na­stęp­nie ro­bią so­bie wspól­ne sel­fie z do­ku­men­tem orze­cze­nia są­du, ale żad­na nie udo­stęp­ni go na swo­im pro­fi­lu w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych, za­cho­wa­ją je za to w pa­mię­ci te­le­fo­nu.

Be­lén nie zo­sta­je dłu­go, nie chce się spóź­nić na po­ciąg, któ­ry za­wie­zie ją do dziel­ni­cy Lo­mas de Za­mo­ra, gdzie miesz­ka od dwóch lat.

Ro­bi się zim­no. Gdy jest już na pe­ro­nie, do­sta­je wia­do­mość od swo­je­go chło­pa­ka: „Daj znać, kie­dy bę­dziesz do­jeż­dżać, od­bio­rę cię z dwor­ca. Ugo­to­wa­łem dla cie­bie po­traw­kę z ry­żu”.

Jest 12 kwiet­nia 2018 ro­ku.

Zwy­czaj­na ko­bie­ta

Sąd Naj­wyż­szy w Tu­cu­mán zwol­nił Be­lén w sierp­niu 2016 ro­ku, po pra­wie trzech la­tach wię­zie­nia. Sta­ło się tak, po­nie­waż trzy mie­sią­ce wcze­śniej tu­cu­mań­ska praw­nicz­ka So­le­dad Deza przez przy­pa­dek do­wie­dzia­ła się o ko­bie­cie, któ­rą za­mknię­to za to, że po­ro­ni­ła, i w cią­gu dwóch dni zo­sta­ła jej obroń­czy­nią. Dziew­czy­nę ska­za­no na osiem lat za za­bój­stwo na szko­dę oso­by naj­bliż­szej. Sześć mie­się­cy póź­niej ten sam sąd wy­dał wy­rok unie­win­nia­ją­cy.

Od­kąd Be­lén jest na wol­no­ści, pra­wie żad­na ze śle­dzą­cych jej spra­wę osób nie wie, gdzie prze­by­wa. Mó­wi się o niej w dys­ku­sjach o abor­cji, jej krót­ka wy­po­wiedź po­ja­wia się rów­nież w fil­mie do­ku­men­tal­nym. Część jej hi­sto­rii po­zo­sta­je jed­nak nie­zna­na.

Be­lén po­sta­no­wi­ła utrzy­my­wać kon­takt je­dy­nie ze swo­ją ro­dzi­ną i nie­wiel­ką gru­pą osób za­an­ga­żo­wa­nych w jej uwol­nie­nie i to­wa­rzy­szą­cych jej w pierw­szych mie­sią­cach po wyj­ściu z wię­zie­nia. So­le­dad Deza to jed­na z nich.

Ta hi­sto­ria wy­ma­ga opo­wie­dze­nia. Mu­szę usta­lić, co spo­tka­ło Be­lén, co wy­da­rzy­ło się w pro­win­cji, w któ­rej ją ska­za­no, wresz­cie – kim by­ły ko­bie­ty, któ­re po­mo­gły w jej uwol­nie­niu.

Ta myśl przy­świe­ca mi, gdy pi­szę o wy­da­rze­niach, o któ­rych – mi­mo że do­szło do nich w tym kra­ju – wie nie­wie­le osób. Wszyst­ko dla­te­go, że w 2016 ro­ku nie mó­wi­ło się o abor­cji, a ko­bie­ta, któ­rą moż­na by­ło oskar­żać lub bro­nić, nie mia­ła twa­rzy. By­ło tyl­ko imię: Be­lén. I ma­sa py­tań.

Dla­cze­go do dziś nie chce się ujaw­nić? Jak to moż­li­we, że by­ła ty­le cza­su za kra­ta­mi z po­wo­du po­ro­nie­nia? Dla­cze­go wię­cej mó­wi­ło się o tej spra­wie za gra­ni­cą niż w kra­ju, w któ­rym to się zda­rzy­ło? Jak wy­glą­da dro­ga od ska­za­nia za za­bój­stwo do cał­ko­wi­te­go unie­win­nie­nia? Gdzie jest Be­lén?

W dwóch z nie­wie­lu wy­wia­dów, któ­rych udzie­li­ła jesz­cze ja­ko ska­za­na i po unie­win­nie­niu, Be­lén wspo­mnia­ła, że chcia­ła­by na­pi­sać książ­kę o tym, co ją spo­tka­ło.

Po to, by zro­zu­mie­li, że je­stem zwy­czaj­ną ko­bie­tą, nie żad­ną mor­der­czy­nią ani wy­my­ślo­nym przez nich po­two­rem.

Ty­tuł ory­gi­na­łu: So­mos Be­lén

Re­dak­cja: Ur­szu­la Kro­pi­wiec

Ko­rek­ta: Mar­cin Grab­ski, Pau­li­na Le­nar

Kon­sul­ta­cja praw­ni­cza: Ża­ne­ta Oczkow­ska

Kon­wer­sja do for­ma­tów EPUB i MO­BI: Mał­go­rza­ta Wi­dła

Pro­jekt gra­ficz­ny: Prze­mek Dę­bow­ski

Co­py­ri­ght © 2019, Ana Ele­na Cor­rea

Co­py­ri­ght © Gru­po Pla­ne­ta S.A.I.C (Ar­gen­ti­na)

La­tin Ame­ri­can Ri­ghts Agen­cy – Gru­po Pla­ne­ta

Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Ma­ja Gań­czar­czyk, 2021

ISBN 978-83-66147-96-6

158. pu­bli­ka­cja wy­daw­nic­twa Ka­rak­ter

Wy­daw­nic­two Ka­rak­ter

ul. Gra­bow­skie­go 13/1, 31-126 Kra­ków

Wy­da­je­my, co się nam po­do­ba

ka­rak­ter.pl

Za­pra­sza­my in­sty­tu­cje, or­ga­ni­za­cje oraz bi­blio­te­ki do skła­da­nia za­mó­wień hur­to­wych z atrak­cyj­ny­mi ra­ba­ta­mi.

Do­dat­ko­we in­for­ma­cje do­stęp­ne pod ad­re­sem sprze­daz@ka­rak­ter.pl oraz pod nu­me­rem te­le­fo­nu 511 630 317