Wszystkie boże dzieci tańczą - Haruki Murakami - ebook + książka

Wszystkie boże dzieci tańczą ebook

Haruki Murakami

4,4
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 149

Data ważności licencji: 8/8/2028

Oceny
4,4 (44 oceny)
24
14
6
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Dotmagia

Oceń książkę

Murakami i opowiadania? Nigdy w życiu bym nie pomyślał. A tymczasem japoński pisarz potrafi zaskoczyć. Przyznać muszę, że te króciutkie formy stworzone przez Murakamiego bardzo, ale to bardzo mi się spodobały. Niektóre opowiadania, aż proszą się o ciąg dalszy. Niektóre są dziwne, żeby nie powiedzieć - dziwaczne. Takie trochę "Opowiadania bizarne" - żeby wspomnieć zbiorek Olgi Tokarczuk. Każda jednak z tych mini historyjek jest - w moim odczuciu - bardzo ostra i wyrazista. O ile powieści Harukiego odbieram czasem jako leniwie rozlane i niespiesznie płynące, o tyle te krótkie formy są jak przycięte brzytwą Ockhama. Nie ma w nich niczego zbędnego. Są jak krótkie, ostre i zdecydowane cięcia. Świetnie mi się czytało ten krótki zbiorek opowiadań i myślę, że nie pozostaję w tym odczuciu odosobniony.
10



Tytuł oryginału japońskiego:

Kami-no kodomotachi-wa mina odoru

Tytuł przekładu angielskiego: After The Quake

Projekt okładki: Przemek Dębowski

Redakcja: Anna Kowalska

Redakcja techniczna: Zbigniew Katafiasz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Anna Załuska

© 2000 by Harukimurakami Archival Labyrinth

Originally published by Shinchosha Publishing Co., Ltd.

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2006, 2024

© for the Polish translation by Anna Zielińska-Elliott

ISBN 978-83-287-3344-2

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie VI

Warszawa 2024

–fragment–

– Lizo! A cóż było wczoraj?

– Było to, co było.

– To niemożliwe, to okrutne!

Fiodor Dostojewski, Biesy

(przeł. T. Zagórski i Z. Podgórzec)

RADIO: … garnizon już wcześniej zdziesiątkowany przez oddziały Vietkongu, które straciły stu piętnastu swoich ludzi…

KOBIETA: To straszne, prawda? Takie anonimowe.

MĘŻCZYZNA: Co jest straszne?

KOBIETA: Mówią o stu piętnastu partyzantach, ale to nic nie znaczy, bo nic o tych ludziach nie wiemy, nie wiemy, kim są, czy kochają kobiety, czy mają dzieci, czy bardziej lubią kino niż teatr. Nic nie wiemy. Mówią tylko… zginęło stu piętnastu.

Jean-Luc Godard, Szalony Piotruś

UFO ląduje w Kushiro

UFO

UFO-ga Kushiro-ni oriru

Przez pięć dni siedziała bez przerwy przed telewizorem. W milczeniu wpatrywała się w zrujnowane banki i szpitale, płonące pasaże handlowe, zerwane tory i przecięte na pół autostrady. Zatopiona głęboko w poduszkach kanapy, zacisnęła usta, nie reagowała, kiedy Komura się do niej zwracał. Nawet nie skinęła ani nie potrząsnęła głową. Nie wiedział, czy go w ogóle usłyszała.

Żona pochodziła z położonej na północy prefektury Yamagata i, o ile wiedział w okolicach Kobe nie miała żadnych krewnych ani znajomych. Mimo to od rana do wieczora tkwiła przed telewizorem. Nie jadła ani nie piła – przynajmniej w jego obecności. Nie chodziła nawet do toalety. Siedziała zupełnie nieruchomo, tylko czasem pilotem zmieniała kanały.

Komura sam robił sobie rano grzanki i parzył kawę przed wyjściem do pracy. Kiedy wracał, żona siedziała przed telewizorem w tej samej pozycji co rano. Co miał robić? Przyrządzał skromną kolację z tego, co znalazł w lodówce, i jadł w samotności. Gdy szedł spać, żona dalej wpatrywała się w ekran – nadawano ostatnie wydanie wiadomości. Otaczał ją mur milczenia. Komura dał za wygraną i w ogóle przestał się do niej odzywać.

W pięć dni później wrócił w niedzielę z pracy o zwykłej porze i odkrył, że żona zniknęła.

Komura był sprzedawcą w znanym sklepie z urządzeniami audio-wideo w Akihabara, tokijskiej dzielnicy elektroniki. Pracował w dziale z najdroższymi towarami i do pensji doliczano mu prowizję od każdej transakcji. Wśród kupujących było wielu lekarzy, zamożnych przedsiębiorców, majętnych ludzi z prowincji. Pracował tam od ośmiu lat i od początku nieźle zarabiał. Gospodarka kwitła, rosły ceny nieruchomości i w całej Japonii ludzie mieli za dużo pieniędzy. Portfele były wypchane banknotami o dużych nominałach i zdawało się, że właściciele koniecznie chcą je jak najszybciej wydać. Najdroższe towary sprzedawały się najlepiej.

Wysoki, szczupły, dobrze ubrany i miły w obejściu Komura w czasach kawalerskich chodził z wieloma dziewczynami. Lecz pięć lat temu, mając dwadzieścia sześć lat, ożenił się, a wtedy pragnienie ciągłego szukania nowych podniet seksualnych ku jego zdumieniu po prostu znikło. Od tego czasu nie spał z żadną inną kobietą. Miewał co prawda okazje, lecz zupełnie przestały go interesować przypadkowe powierzchowne związki. Wolał wcześnie wrócić do domu, spokojnie zjeść z żoną kolację, porozmawiać, siedząc wygodnie na kanapie, a na koniec iść z nią do łóżka. Niczego innego nie pragnął.

Małżeństwo przystojnego i sympatycznego Komury wywołało zdziwienie wśród przyjaciół i kolegów z pracy, ponieważ w przeciwieństwie do niego, jego żona zdawała się zupełnie przeciętna. Była drobna, lecz miała dziwnie grube ręce. Jej usposobienie również trudno nazwać czarującym. Małomówna, zawsze wyglądała na niezadowoloną i zdawała się niezbyt rozgarnięta.

Lecz Komura, żyjąc z nią pod jednym dachem, odprężał się i rozluźniał – sam nie wiedział dlaczego. Nocą zapadał w spokojny sen. Przestały go dręczyć dziwne koszmary, które dawniej wyrywały go ze snu. Miał silne erekcje, pożycie seksualne dobrze im się układało. Już nie przerażały go śmierć, choroby weneryczne i rozmiar wszechświata.

Niestety, żona nie lubiła tłocznego życia w stolicy, chciała wrócić na północ, do rodzinnej Yamagaty. Ciągle tęskniła za rodzicami i dwiema starszymi siostrami. Gdy tęsknota zaczynała jej doskwierać, jechała ich odwiedzić. Rodzice prowadzili tradycyjny zajazd i dobrze im się powodziło, a ojciec, który bardzo kochał najmłodszą córkę, chętnie płacił za jej podróże. Do tej pory wielokrotnie po powrocie z pracy Komura znajdował na kuchennym stole kartkę od żony, że pojechała odwiedzić rodziców. Nigdy nie robił jej o to wyrzutów, tylko spokojnie czekał, aż wróci. Wracała po tygodniu lub dziesięciu dniach w dużo lepszym nastroju.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz