Wróżka z gwiezdnego pyłu - Lena Wolska - ebook + książka

Wróżka z gwiezdnego pyłu ebook

Lena Wolska

4,4

Opis

O sztuce dobrego życia dla najmłodszych

Mała Hania od zawsze marzyła o tym, by zostać wróżką. Wesoła i bystra dziewczynka pragnęła opiekować się innymi, nieść pomoc potrzebującym i sprawiać, by świat stał się lepszym miejscem. Spotkanie z wilkiem Albertem – stuletnim mędrcem i opiekunem lasu, który opowiada jej o Gwiezdnym Pyle – staje się początkiem niezwykłej podróży. Dziewczynka i jej opiekun magicznym sposobem przemieszczają się od Tatr po Morze Bałtyckie, a w każdym z miejsc czeka na nich nowy nauczyciel… Ich nauki mówią o tym, jak dobrze żyć, dostrzegać piękno, znaleźć w sobie siłę i ufność w to, co przyniesie los. Czy Hania je zrozumie i podąży za radami Magów? Czy odkryje źródło i tajemnicę Gwiezdnego Pyłu? Podróż w głąb siebie nie zawsze jest prosta…

– Spójrz, Haniu. To jest właśnie Absolut – powiedział wilk.
– Co to jest Absolut, Albercie? – zapytała Hania, patrząc na swojego mądrego towarzysza.
– Ten zachwyt, jaki czujesz, kiedy kierujesz wzrok na coś tak pięknego – odpowiedział spokojnym głosem. – W każdej rzeczy i w każdej istocie jest to samo piękno. Patrząc właściwie, jesteś w stanie zobaczyć je we wszystkim, co cię otacza. Łatwiej je jednak dostrzec, spoglądając na zachodzące słońce, które oblewa swoim kolorem cały świat.


Uwierzcie, to nie jest zwykła bajka, w której występują magiczne stworzenia, fantastyczne postaci i siły nadprzyrodzone. Odrzucając na bok tę fantastyczną otoczkę, otrzymujemy dekalog dobra, etos człowieczeństwa oraz kwintesencję miłości w baśniowej otoczce. Alfabet radości, samoakceptacji i zrozumienia drugiego człowieka. Alfabet, którego warto nauczyć nie tylko nasze dziecko, ale i nas - dorosłych.
Anna Sukiennik, tylkoskonczerozdzial.blogspot.com

Po lekturze tej niezwykłej książeczki nie trzeba będzie się już więcej zastanawiać, jak w prosty i zrozumiały sposób przybliżyć istotę najważniejszych wartości w życiu, takich jak dobroć czy harmonia. „Wróżka z gwiezdnego pyłu” będzie czytana przez nas bardzo często i jestem pewna, że będzie zachwycać za każdym razem!
Marta Kraszewska, www.rudymspojrzeniem.pl

Wróżka z gwiezdnego pyłu” to magiczna historia o spoglądaniu w głąb siebie i poszukiwaniu harmonii, dobra oraz miłości do wszystkiego, co nas otacza. To opowieść o wkraczaniu w świat własnych emocji, próbie ich zrozumienia i zaakceptowania. Przeznaczeniem dobrej wróżki Hani jest ratowanie ludzkich istnień. Czy uda jej się uratować także Ciebie?
Aneta Grabowska, bajkowir.blogspot.com

Przepiękna, uniwersalna baśń o Alfabecie Życia, pewności siebie, poczuciu własnej wartości i sile drzemiącej w każdym z nas. Tę książkę zdecydowanie warto przeczytać, bez względu na to, ile ma się lat.
Przemysław Garczyński, 3telnik.pl

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 93

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (11 ocen)
6
3
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
WeronikaSokolowska

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała, pouczająca, mądra książka nie tylko dla dzieci. Książka, która również i dorosłym pomoże pokochać siebie i poczuć odrobinę magicznego pyłu w swoim sercu ❤️
00

Popularność




A jak Absolut

Kiedy otworzyła oczy, okazało się, że otaczający ich las zniknął, a powietrze pachnie inaczej. Wilk stał z Hanią wysoko w górach i patrzyli teraz razem na zachodzące słońce. To był ich pierwszy przystanek. Góry nazywane były Tatrami i było to najwyższe miejsce, w którym Hania kiedykolwiek przebywała. Z wysokich szczytów słońce wydawało się być bliższe i cieplejsze niż gdziekolwiek indziej. Hania patrzyła wokoło oniemiałymi z zachwytu oczami. Górskie polany, szczyty i wierzchołki drzew zmieniły kolor na złoty, przywdziewając słoneczne ciepło. W dolinie rozpościerało się jezioro, które odbijało złote światło, a patrząc w jego taflę, z miejsca gdzie stali można było dostrzec odbicie chmur.

– Spójrz, Haniu. To jest właśnie Absolut – powiedział wilk.

– Co to jest Absolut, Albercie? – zapytała Hania, patrząc na swojego mądrego towarzysza.

– Ten zachwyt, jaki czujesz, kiedy widzisz coś tak pięknego – odpowiedział spokojnym głosem. – W każdej rzeczy i w każdej istocie jest to samo piękno. Patrząc właściwie, jesteś w stanie zobaczyć je we wszystkim, co cię otacza. Łatwiej je jednak dostrzec, spoglądając na zachodzące słońce, które oblewa swoim kolorem cały świat. Teraz patrzysz w jezioro i widzisz w nim odbicie nieba. Gdybyśmy zeszli w dół doliny i stanęli nad nim, obserwując jego toń, zobaczyłabyś odbicie swojej złotej twarzy w otoczeniu chmur. To jest Absolut. Dlatego tutaj zaczynamy naszą podróż.

– Bo od tego wszystko się zaczyna?

– Właśnie tak, Haniu. Wszystko sprowadza się do jednego źródła, czyli do Absolutu. Każdy może to poczuć, gdy tylko na chwilę się zatrzyma. To piękno, które widzisz przed sobą, ma w swoim sercu każdy człowiek. Absolut to źródło wszystkiego, co widać, i wszystkiego, co niewidoczne dla oczu.

– Tak jak Gwiezdny Pył?

– Gwiezdny Pył to magia. Jej źródłem jest miłość, z której pochodzimy. Absolut pochodzi właśnie z Gwiezdnego Pyłu.

– Czy ludzie o tym wiedzą? Że mają w sobie Absolut? Że to piękno istnieje w ich sercach? – zapytała Hania podekscytowana. Powoli zaczynała rozumieć i widzieć to, co wcześniej jej umykało.

– Niestety nie, Haniu. Nie każdy to wie. Dlatego ludzie są dla siebie niemili. Są tacy, bo nie widzieli jeszcze swojego własnego piękna. I też przez to nie mogą dojrzeć tego piękna w innych. Nie da się być dla kogoś niemiłym, jeżeli się wie, że w jego sercu jest to cudowne odbicie chmur w tafli jeziora, które właśnie widzisz przed sobą. Kiedy uświadomisz sobie piękno Absolutu wewnątrz siebie, wtedy zobaczysz je w innych i wtedy też wszystko nabierze od razu dobrych kolorów.

– Trzeba im to powiedzieć! – wykrzyknęła Hania, podskakując na bosych stopach. – Jak zobaczą, to uwierzą!

– Opowiedz im o tym – odpowiedział spokojnie wilk z pobłażliwym uśmiechem. – Ale pamiętaj, co powiedziało Drzewo. Musieliby patrzeć sercem, aby zrozumieć, droga Haniu. A ludzie patrzą oczami.

– Ja patrzę sercem? To dlatego widzę?

Albert pokiwał głową w odpowiedzi.

– To znaczy, że można się tego nauczyć?

– O, tak! Trzeba tylko wystarczająco mocno chcieć. Jeżeli czegoś pragniesz, to staje się to dla ciebie możliwe – odrzekł. – To tak jak z magią. Jeśli tylko w nią wierzysz, możesz jej używać.

Poprowadził wtedy Hanię dalej w ich przygodzie. Ruszyli noga w nogę w dół doliny po cudownie miękkiej, złotej od słońca trawie. Hania w swojej kwiecistej sukience i grubym warkoczu, a obok duży siwy wilk Albert. Zachodzące słońce wydłużało ich cienie w miarę jak szli w stronę górskiego jeziora.

Pierwszy etap ich podróży właśnie się zakończył.

Tajemnica Gwiezdnego Pyłu została przekazana dalej.

 

B jak Błogosławieństwo

Zatrzymali się na polanie. Byli teraz w krainie zwanej Bieszczadami, zaledwie jedno mrugnięcie okiem od jeziora, w którym zeszłego dnia przyglądali się chmurom. Oglądali piękno horyzontu – gdzie delikatna mgła przykrywała swoją białą pierzyną wierzchołki znacznie łagodniejszych gór. Cały krajobraz, który Hania mogła dostrzec przed sobą, pokryty był lasem, a góry, gdyby tylko chciały, z łatwością mogłyby strącić z nieba wędrujące chmury. Po drodze dołączył do nich sokół, który przedstawił się imieniem Wojtek. Twierdził, że każdemu przyda się nauka, i jeżeli ma się ku temu możliwość, to trzeba korzystać. Więc leciał obok i słuchał. A teraz siedział cichutko tuż przy Hani, żadnym dźwiękiem nie zdradzając swojej obecności. I słuchał.

– Słyszałaś kiedyś słowo błogosławieństwo, Haniu? – spytał wilk, przerywając ciszę.

– Słyszałam kiedyś taką modlitwę. Miała chyba tytuł Osiembłogosławieństw. Było tam dużo o tym, że nieszczęśliwy człowiek kiedyś będzie się uśmiechał. Chyba chodziło o to, że dostaniemy kiedyś to, czego nam teraz brakuje? O takie błogosławieństwa pytasz?

Wilk Albert nie odpowiedział od razu i Hania zaczęła się zastanawiać, czy jej odpowiedź była właściwa. Próbowała nawet znaleźć potwierdzenie u Wojtka, ale sokół siedział na kamieniu, nieruchomo jak posąg, a jego oczy pozostawały zamknięte. Nie był to najbardziej rozmowny ptak, pomyślała Hania, nie mogąc jednocześnie pozbyć się wrażenia, że pewnie brakuje mu towarzystwa i doświadczenia w rozmowie z innymi i stąd bierze się jego milczenie. Uznała jednak, że wilk Albert powiedziałby, gdyby nie zrozumiał jej odpowiedzi, więc zamiast się zastanawiać, ugryzła jabłko, które leżało strącone z dziko rosnącej jabłonki, obok której chwilę wcześniej przechodzili, a sok popłynął jej po brodzie.

– Każdego dnia przytrafiają się nam różne piękne rzeczy – powiedział po chwili. – Jest to tak naturalne, że przestajemy je dostrzegać, a tym bardziej doceniać. Tak jak to jabłko, Haniu. Znalazłaś je i teraz jesz. Wydaje ci się to tak naturalne jak oddychanie. Nie myślisz o powietrzu, którym oddychasz. Nie myślisz o biciu swojego serca. Tak samo nie zastanawiasz się nad tymi pięknymi rzeczami, którymi jesteś obdarzana. Dzisiaj dostałaś jabłko, jutro dostaniesz coś innego. Matka Natura się o ciebie troszczy. To jest właśnie błogosławieństwo.

– Czyli jak sama znajdę coś przypadkiem do jedzenia?

– I tak, i nie – roześmiał się Albert, a Wojtek otworzył oczy, pokazując, że jednak nie jest posągiem i ruszał się tak, jakby się śmiał albo próbował odlecieć. Hania nie była pewna. – Ludzie mają skłonność do niedoceniania bogactwa i hojności ziemi, na której mieszkają. Znalezione jabłko to dla nich tylko znalezione jabłko. Widzieli setki dzikich jabłonek w życiu i nie czują potrzeby docenienia tych błogosławieństw po raz sto pierwszy. Ale dla mnie to dużo więcej. To tak, jakby Matka Natura przyszła do mnie i powiedziała: „Proszę, Albercie, zaopiekuję się tobą, masz tutaj cały las jagód dla siebie”.

Sokół wydał cichy charchot, który brzmiał jak połączenie „hmmm” ze słowem „taaa” i kiwał uparcie głową. Wspominałam już, że to był dziwny ptak?

– Ale nie tylko znalezione owoce są błogosławieństwem – ciągnął Albert. – To też górski strumień, z którego czerpiesz wodę. To także piękno przyrody, jakim jesteśmy obdarzani. Popatrz na tę zieleń dokoła. Jest tak intensywna dlatego, że spadł wczoraj deszcz.

– Lubię deszcz – wtrąciła Hania. – Szczególnie latem, jak spadają takie duże ciepłe krople. Zawsze wtedy chcę wyjść i biegać.

– Pamiętasz, co czujesz, kiedy biegasz po ciepłym deszczu?

– Babcia rzadko mi pozwala, ale jak już pozwoli, to czuję wtedy… nie wiem. Nazwałabym to… chyba szczęściem – powiedziała nieśmiało, obserwując, czy użyła właściwego słowa na opisanie frajdy, jaką wtedy odczuwa.

– W ten sposób właśnie doceniasz błogosławieństwo – zaśmiał się Albert. – W ten sposób dziękujesz Matce Naturze za to, że ci coś dała. Swoim szczęściem pokazujesz, że doceniasz dar. A dzięki temu szczęściu Matka Natura wie, że może dać ci tych dobrych rzeczy jeszcze więcej. Ale o wdzięczności porozmawiamy później.

– A co to znaczy wdzięczność? – zapytała Hania, mając buzię pełną jabłka. W jej głosie mimo to słychać było ciekawość.

– Jeszcze długa droga przed nami, Haniu – odpowiedział Albert i na powrót przywdział swój tajemniczy uśmiech starego mistrza. – Ale pamiętaj, że droga sama w sobie jest celem naszej podróży. Nie ma tu żadnej mety. Żadnego miejsca, do którego trzeba by dotrzeć. Zwyczajnie ciesz się każdym dniem, każdą lekcją.

Na te słowa sokół Wojtek podniósł jeszcze wyżej głowę. Hania była przekonana, że ptak znowu zacznie kiwać nią na „tak”, ale tym razem ograniczył się tylko do słuchania.

– Mówiłeś już o tym? – zapytała. – Mam wrażenie, że skądś już to wiem.

– Więc nigdy o tym nie zapomnij, Haniu – rzekł wilk i ruszył przed siebie. A Hania biegła boso po soczyście zielonej trawie tuż obok niego.

A sokół Wojtek bynajmniej nie dał się jeszcze zostawić w tyle.

 

C jak Cel

– Co chciałabyś robić, kiedy dorośniesz, Haniu? – spytał wilk. Słyszał kiedyś to pytanie i zawsze fascynowały go odpowiedzi, które można usłyszeć. Lubił je więc zadawać. Teraz skierował je do swojej najmłodszej uczennicy.

– Najbardziej to chciałabym… zostać dobrą wróżką – odrzekła nieśmiało Hania. Jej policzki przybrały delikatnie barwę pomidora, kiedy zdradzała po raz pierwszy swój mały sekret na głos. Nawet Babcia o tym nie wiedziała.

– To bardzo dobra odpowiedź, Haniu – pochwalił Albert i na moment zapatrzył się w dal. Po chwili zapytał jednak: – A co według ciebie robi dobra wróżka?

– Jest miła dla ludzi. Dla wszystkich ludzi, nawet tych, którzy bardzo starają się być źli i niemili. Pomaga zwierzętom. Ludziom też. A wszystko w jej otoczeniu staje się ładniejsze i rozkwita. Szczególnie kwiaty. Umie też pocieszać wszystkich. I potrafi naprawiać rzeczy i… leczyć dotykiem – odpowiedziała. Po chwili dodała jeszcze, chcąc brzmieć bardziej dojrzale: – Taki jest mój cel. Cel to słowo, które słyszałam od Babci. Znaczy ono chyba miejsce, do którego się idzie, albo efekt, jaki chciałoby się osiągnąć, kiedy zaczyna się coś robić. Prawda?

– A co jeśli powiem, że już jesteś dobrą wróżką? – rzekł Albert, mając w głosie szczerą powagę i wciąż ten sam cudownie łagodny wzrok.

– Nie żartuj! – żachnęła się Hania. Myślała, że Albert kpi sobie z jej słów i małego marzenia, które przed chwilą zdradziła. Wojtek nie zdawał się patrzeć na to w ten sposób i siedział na powrót nieruchomo, nie okazując żadnych emocji, tym razem jednak ze wzrokiem utkwionymi na stałe w Albercie.