Wojna Dwóch Róż. Upadek Plantagenetów i triumf Tudorów - Dan Jones - ebook + książka

Wojna Dwóch Róż. Upadek Plantagenetów i triumf Tudorów ebook

Jones Dan

5,0

Opis

W 1420 roku Anglia była najpotężniejszym państwem w zachodniej Europie, jej król uchodził za ozdobę świata, a jej przyszłość rysowała się w świetlanych barwach.W tych czasach za niedorzeczność uznano by stwierdzenie, że w ciągu jednego pokolenia kraj ten pogrąży się w chaosie nieporównywalnym z żadnym innym na kontynencie. Jak wiele tragedii, także ta rozpoczyna się w momencie triumfu…

Współcześni historycy uznają, że wojna Dwóch Róż w rzeczywistości była czymś znacznie bardziej złożonym, niż sugeruje jej kusząca nazwa. Sama wojna i wygaśnięcie dynastii Plantagenetów nie były karą za grzech obalenia Ryszarda II. Za całym złem XV wieku nie stał nikczemny Ryszard III, a małżeństwo Henryka VII z Elżbietą York nie przyniosło natychmiastowego wybawienia. Był to brutalny i trudny do zrozumienia okres destabilizacji politycznej, wynikły z upadku autorytetu królewskiego i utraty panowania angielskiego nad Francją. W systemie, w którym prawo, porządek, sprawiedliwość i pokój w tak ogromnej mierze zależały od króla i majestatu korony, panowanie Henryka VI okazało się prawdziwą katastrofą…

Dan Jones jest uznanym historykiem i zdobywcą dziennikarskich nagród; absolwentem historii na Pembroke College w Cambridge. W 2014 roku na polskim rynku ukazała się jego pozycja Plantageneci. Walczeni królowie, twórcy Anglii. Jest między innymi autorem Summer of Blood: The Peasants‘ Revolt of 1381The Templars, które zdobyły szeroki rozgłos. Współpracuje z „The Times“, „Daily Telegraph“, „Spectator“ i „Literary Review”. Jest współtwórcą programów historycznych realizowanych dla telewizji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 512

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (3 oceny)
3
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Jakub78060817

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka polecam
00

Popularność




Tytuł oryginału: The Hollow Crown. The Wars of the Roses and the Rise of the Tudors

Copyright © Dan Jones 2014

First published in 2014 by Faber & Faber Limited Bloomsbury House

Wszystkie prawa zastrzeżone. Poza uczciwym, osobistym korzystaniem w celu nauki, badań, analizy albo oceny, przewidzianym w Ustawie o Prawach Autorskich, Projektowych i Patentowych z 1988 r., żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w bazach danych ani transmitowana w żadnej postaci ani żadnymi środkami przekazu – elektronicznie, elektrycznie, chemicznie, mechanicznie, optycznie, przez fotokopie ani w żaden inny sposób – bez uprzedniej, pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Astra s.c. Kraków 2018

Przekład: Iwona Michałowska-Gabrych

Przygotowanie edycji: Jacek Małkowski

Redakcja: Bartosz Szpojda

Korekta: Marcin Grabski

Skład i przygotowanie do druku: Wydawnictwo Astra s.c.

Ilustracja na okładce: Shutterstock.com, Iaroslav Neliubov

Projekt okładki: Marcin Kośka

Wydanie I Kraków 2018

ISBN 978-83-66625-40-2

Wydawnictwo Astra 30-717 Krakówul. Księdza Wincentego Turka 14/25 tel. 12 292 07 30

www.wydawnictwo-astra.plwww.facebook.com/[email protected]

Prowadzimy sprzedaż wysyłkowąwww.wydawnictwo-astra.pl

Dla Jo

1. Francja i Niderlandy

2. Anglia i Walia w XV wieku

3. Posiadłości możnowładców w Anglii i Walii

Nazwiska, waluty i odległości

Większość nazwisk głównych postaci została unowocześniona, żeby brzmiały one znajomo i nie powodowały zamętu. Nevill został Neville’em, Wydeville – Woodville’em, Tudur – Tudorem i tak dalej. Źródła łacińskie, francuskie i archaiczne źródła angielskie – z kilkoma wyjątkami zachowanej oryginalnej pisowni w celu zilustrowania historycznego punktu widzenia – przetłumaczono na współczesną angielszczyznę lub dostosowano do jej reguł.

Tam, gdzie było to szczególnie istotne, przeliczono kwoty pieniężne na dzisiejszą walutę za pomocą narzędzia do konwertowania dostępnego na stronie internetowej http://www.nationalarchives.gov.uk/currency, „tłumaczącego” dawne sumy na współczesne i umożliwiającego obliczanie „wartości nabywczej”. Należy jednak pamiętać, że konwersja walutowa między różnymi okresami w historii bywa niebezpiecznie nieścisła i że podawane liczby stanowią jedynie luźne oszacowanie. Na przykład 100 funtów z 1450 roku byłoby dziś warte 55 tysięcy funtów (lub 90 tysięcy dolarów). Ta sama kwota oznaczałaby dziesięcioletnią pensję przeciętnego angielskiego robotnika z połowy XV wieku.

Odległości między poszczególnymi miejscami zostały zwykle obliczone za pomocą narzędzia „wyznacz trasę” w Google Maps, co oznacza podawanie ich na podstawie najkrótszej trasy na współczesnych drogach.

Przedstawione na wstępie drzewa genealogiczne, mające na celu wyjaśnienie złożonych powiązań dynastycznych opisanych w dalszej części książki, zostały uproszczone ze względów praktycznych. W niektórych miejscach rodzeństwo przedstawiono w porządku dyktowanym wiekiem.

A ten, kto dziś jest tutaj, Za rok gdzie będzie?

— Anonim, 1445 rok

Przez Boga, siądźmy, panowie, na ziemi, Królewskich śmierci prawmy smutne dzieje, Jak jedni z tronów swych byli strąceni, Inni polegli w boju, inni znowu Straszeni byli przez tych królów duchy, Których strącili; tych otruły żony, Tamtych zabito we śnie, ale wszyscy Zamordowani; bo w korony wnętrzu, Która śmiertelną królów skroń otacza, Śmierć dwór swój chowa[…].

— William Szekspir, Król Ryszard II (około 1595 roku) [w przekładzie Leona Ulricha]

Wprowadzenie

Dwie Róże

O siódmej rano w piątek 27 maja 1541 roku z londyńskiej Tower wyszła na świeże powietrze starsza pani. Nazywała się Małgorzata1 Pole i była jedną z najszlachetniej urodzonych kobiet w Anglii. Jej ojciec, Jerzy Plantagenet, książę Clarence, był bratem króla, a matka, Izabela Neville, współdziedziczyła niegdyś jedno z największych hrabstw w kraju. Oboje rodzice od dawna nie żyli – stanowili jedynie wspomnienie odległej epoki.

Małgorzata miała długie, ekscytujące życie. Przez 25 lat była hrabiną Salisbury i jedną z zaledwie dwóch kobiet samodzielnie dzierżących wówczas tak wysoki tytuł. Do niedawna należała do pięciorga najbogatszych arystokratów swojego pokolenia i dysponowała ziemiami w 17 hrabstwach. Teraz, mając lat 67 – co w czasach Tudorów było wiekiem sędziwym – wyglądała tak staro, że obserwatorzy dawali jej 80 lub 90 lat2.

Jak wielu mieszkańców Tower, Małgorzata była więźniem. Dwa lata wcześniej wszystkich ziem i tytułów pozbawiła ją uchwała parlamentu, w której została oskarżona o „liczne godne potępienia zdrady” wobec swojego kuzyna, króla Henryka VIII. Nigdy nie sprecyzowano, na czym te zdrady miały polegać, ponieważ rzeczywiście wykroczenia Małgorzaty przeciwko koronie były raczej ogólne niż konkretne. Dwa największe z nich to zbyt bliski związek z królem oraz podejrzliwość wobec przyjęcia przez niego nowych praktyk i doktryn chrześcijańskich, które w ostatnim dwudziestoleciu upowszechniły się w Europie. Z powodu tych dwóch faktów – jednego wynikłego z urodzenia, a drugiego z sumienia – od 18 miesięcy Małgorzata żyła w potężnej i rzekomo nieprzeniknionej nadrzecznej fortecy, której bielona wapnem wieża straszyła armatami.

W więzieniu nie było jej źle. Dla szesnastowiecznego arystokraty uwięzienie oznaczało ograniczenie wolności osłodzone przyzwoitymi, a nawet luksusowymi warunkami, Małgorzata zaś postarała się o to, by jej niewolę cechował najwyższy standard. Oczekiwała wygody, a kiedy coś jej nie odpowiadało, składała zażalenie3. Przed przeniesieniem do Londynu spędziła rok w Cowdray House w West Sussex, pilnowana przez hrabiego Southampton Williama Fitzwilliama, który nie był zachwycony tym zadaniem. On i jego żona czuli się zmęczeni wiecznym utyskiwaniem Małgorzaty na uwięzienie i z radością przyjęli przetransportowanie jej do Tower.

W Londynie Małgorzata mogła pisać listy do krewnych. Miała własnych służących i dobre, drogie jedzenie. Nie kwestionowano jej pozycji. Na początku roku sam król zamówił i opłacił u krawca królowej Katarzyny nowy komplet strojów dla więźniarki, który dostarczono zaledwie kilka tygodni przed dniem, w którym rozpoczyna się nasza opowieść. Ponadto Henryk przysłał kuzynce koszulę nocną z futrzaną podszewką oraz drugą, podszytą cypryjskim atłasem, halki, czepki, pończochy, cztery pary butów i nową parę pantofli. W ciągu zaledwie sześciu miesięcy wydano na jej stroje ponad 15 funtów, co stanowi mniej więcej równowartość dwuletnich zarobków prostego robotnika w tamtych czasach. Wychodząc na rześkie powietrze poranka, Małgorzata mogła więc się pocieszać, że co prawda tego dnia zostanie ścięta, ale przynajmniej będzie miała na sobie nowe buty.

Egzekucję Małgorzaty organizowano naprędce. Zaledwie kilka godzin wcześniej doniesiono jej, że król podjął decyzję. Starsza pani miała wstrząsająco niewiele czasu na psychiczne i fizyczne przygotowanie się na śmierć. Według sprawozdania, które dotarło do wyjątkowo dobrze poinformowanego ambasadora Eustace’a Chapuysa, hrabina „uznała decyzję za bardzo dziwną”, gdyż nie miała pojęcia „o jaką zbrodnię ją oskarżono ani w jaki sposób wydano wyrok”. Niewiele osób kiedykolwiek zrozumiało, jakie zagrożenie ta słaba staruszka mogła stanowić dla króla tak potężnego i dumnego jak Henryk VIII.

Niewielki tłumek zebrał się w miejscu egzekucji obok żałośnie małego pieńka, który przygotowano w takim pośpiechu, że stał bezpośrednio na ziemi, a nie na szafocie, jak to zwykle bywało. Według Chapuysa, stanąwszy przy pieńku, Małgorzata powierzyła swoją duszę Stwórcy i poprosiła obecnych o modlitwę w intencji króla Henryka i królowej Katarzyny, dwuletniego syna królewskiego, Edwarda, i swojej dwudziestopięcioletniej córki chrzestnej, księżniczki Marii. Gdy tak stała i przemawiała do nielicznych zgromadzonych (Chapuys twierdzi, że było 150 osób, ale francuski ambasador Charles de Marillac utrzymuje, że mniej), przez tłum przetoczył się jakiś pomruk, a Małgorzatę zaczęto popędzać, by natychmiast położyła głowę na pieńku.

Etatowy kat z Tower nie pełnił tego ranka służby. Razem z królem Henrykiem przebywał na północy, odwiedzając najdalsze zakątki królestwa w celu zapobieżenia rewolcie. Topór przekazano więc jego zastępcy, człowiekowi młodemu i niezbyt doświadczonemu w trudnej sztuce ścinania głów (Chapuys nazywa go „beznadziejnym i niezdarnym bachorem”). Zadanie znacznie przekraczało jego umiejętności. Od czasów inwazji normańskiej ścięto w Anglii zaledwie jedną arystokratkę – drugą żonę króla, Annę Boleyn, którą specjalnie sprowadzony francuski kat pozbawił głowy jednym cięciem miecza. Nieszczęsny młodzieniec miał pełną świadomość, że daleko mu do biegłości tamtego profesjonalisty. Na sygnał uniósł topór i uderzył, lecz zamiast prostym cięciem trafić Małgorzatę w szyję, ciął ostrzem w ramię i głowę, nie zabijając ofiary. Ponownie uniósł topór i znów chybił. Potrzeba było kilku kolejnych barbarzyńskich ciosów młodego dyletanta, który niemal poćwiartował górną część ciała Małgorzaty, nim ta w końcu wyzionęła ducha. Wszyscy, którzy słyszeli o tej potworności, byli zszokowani. „Niech Bóg w swojej łasce oczyści jej duszę – pisał Chapuys – bo była bez wątpienia damą wysoce cnotliwą i zacną”4.

* * *

W pewnym sensie Małgorzata Pole stała się po prostu jedną z wielu ofiar wojen religijnych, którymi naznaczony był XVI wiek. Wojen, w których zwolennicy starej wiary – katolicy rzymscy – ścierali się ze zwolennikami różnych odłamów nowej, protestanckiej religii. Wojny te przybierały różne formy. Czasami dotyczyły całych królestw opowiadających się za daną wiarą, ale znacznie częściej były to konflikty wewnętrzne, dynastyczne, które rozdzierały królestwa od środka. Tak właśnie było w Anglii w latach czterdziestych XVI wieku, a egzekucja Małgorzaty stanowiła celowe uderzenie orędownika reformacji w potężny ród trwający przy starej wierze.

Śmierć Małgorzaty można jednak postrzegać również jako żałosny końcowy akt długiego okresu niezwiązanych z religią okrucieństw, które rozpoczęły się niemal stulecie wcześniej – politycznych i osobistych wojen o hegemonię, toczonych w następstwie powolnej, ale katastrofalnej erozji autorytetu królewskiego, która trwała od końca lat czterdziestych XV wieku. Konflikt, za którego koniec przyjmuje się zwykle objęcie tronu przez Henryka Tudora jako Henryka VII w 1485 roku i obronienie przezeń korony w bitwie pod Stoke w 1487 roku, w rzeczywistości targał polityką jeszcze przez sporą część XVI wieku. Z pewnością odegrał on rolę w śmierci Małgorzaty Pole, będącej jedną z ostatnich przedstawicielek dynastii Plantagenetów i żywym reliktem tego, co dziś nazywamy wojną Dwóch Róż.

Ofiarą tej wojny padły dziesiątki bliższych i dalszych krewnych Małgorzaty. Jej ojciec, Jerzy Plantagenet, w wieku 28 lat został stracony za zdradę z rozkazu swojego brata, króla Edwarda IV. Utopiono go w beczce słodkiego greckiego wina zwanego małmazją. Na pamiątkę tego zdarzenia Małgorzata zawsze nosiła bransoletkę ozdobioną maleńką beczułką5. Dwóch jej stryjów zadźgano w bitwach w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XV wieku. Obaj dziadkowie także zginęli na polach bitewnych (jeden skończył z głową nabitą na pal i wywieszoną na bramie Yorku z przybitą gwoździami papierową koroną). Brat Małgorzaty, Edward, nazywany hrabią Warwick, choć jego tytuł nie był oficjalnie uznany, większość swojego dwudziestoczteroletniego życia spędził uwięziony w Tower. Henryk VII nakazał go ściąć w listopadzie 1499 roku, kiedy pojawiły się plotki o tym, że planowane jest jego odbicie. Najstarszy syn Małgorzaty, Henryk Pole, lord Montague, został ścięty w styczniu 1539 roku. Jej najstarszy wnuk i spadkobierca Henryka, także Henryk, zmarł w więzieniu w Tower po 1542 roku. Cała historia rodu Pole’ów między latami siedemdziesiątymi XV a latami czterdziestymi XVI stulecia jest historią brutalnej eksterminacji ze strony trzech różnych królów. I nie była to bynajmniej sytuacja odosobniona – jej wyjątkowość polega jednak na tym, że Pole’owie byli ostatnim z wielkich rodów arystokratycznych, którego prześladowania podczas wojny dwóch róż doprowadziły do jego całkowitego wyginięcia.

To, że Anglia przywykła do zabijania swoich najznamienitszych obywateli, nie umniejszył głębokiego wstrząsu, który wywołała w Europie bezlitosna egzekucja staruszki. Trzynastego czerwca wieść o tym dotarła do Antwerpii, a tydzień później do sądu cesarskiego6. Na początku sierpnia drugi syn hrabiny, Reginald Pole, zbuntowany duchowny katolicki, który doszedł do godności kardynała, napisał do arcybiskupa Burgos kardynała Juana Alvareza de Toledo gorzki list, w którym uskarżał się, że jego matka „zmarła nie z przyczyn naturalnych, lecz śmiercią gwałtowną zadaną przez jednego z tych, po których najmniej można się było tego spodziewać: własnego kuzyna”. Jedynym pocieszeniem był dla Reginalda fakt, że matka zginęła śmiercią męczeńską. „Cierpieć tak, jak cierpiał Jezus, jego apostołowie i tylu męczenników oraz tyle dziewic, hańby nie przynosi” – pisał, przyrównując jednak w dalszej części listu Henryka VIII do starożytnych tyranów: Heroda, Nerona i Kaliguli. „Ich okrucieństwo jest niczym w porównaniu z perfidią tego człowieka, który nie siląc się nawet na stworzenie pozorów sprawiedliwości, uśmiercił najbardziej niewinną z kobiet, własną krewną, sędziwą i z cnót słynącą”7.

Przedstawienie Henryka VIII jako brutalnego zabójcy stojącego na końcu długiego szeregu cnotliwych królów było odrobinę nieuczciwe. Henryk z pewnością był zdolny do agresji i okrucieństwa wobec członków własnego rodu, ale w takich czasach przyszło mu żyć. Co więcej, jeśli śmierć Małgorzaty miała w sobie coś pozytywnego, to to, że stanowiła ostatni akt masakry trwającej z przerwami od połowy XV wieku. Gdy jej nieszczęsne, zmaltretowane ciało osunęło się na ziemię, w Anglii właściwie nie pozostała kropla krwi Plantagenetów, z wyjątkiem tej płynącej w żyłach Henryka VIII i jego trojga dzieci. Trwający niemal stulecie okres rzezi dobiegał końca nie z powodu czyjejś decyzji, lecz po prostu dlatego, że niemal wszystkie potencjalne ofiary już nie żyły.

* * *

Jeden z pierwszych udokumentowanych przykładów użycia sformułowania „wojna dwóch róż” zawdzięczamy dziewiętnastowiecznej brytyjskiej pisarce i guwernantce królewskiej lady Marii Callcott. Jej książka dla dzieci Little Arthur’s History of England ujrzała światło dzienne w 1835 roku. Przedstawiając gwałtowne rozruchy targające Anglią w XV wieku, Callcott napisała: „Przez ponad trzydzieści kolejnych lat wojna domowa w Anglii nazywana była wojną dwóch róż8”. Miała rację i jednocześnie jej nie miała, gdyż konkretnie ta nazwa została odnotowana dopiero w pierwszym ćwierćwieczu XIX stulecia, ale wyobrażenie kraju przedartego na pół przez rywalizujące rody Lancasterów i Yorków, reprezentowanych jedynie przez swoje herby – czerwoną i białą różę – w taki czy inny sposób przewijało się od XV wieku.

W średniowieczu róże stanowiły w całej Europie popularny symbol, a ich kolorom – w polityce, literaturze czy sztuce – przypisywano ważne i często sprzeczne znaczenia. Czternastowieczny włoski pisarz Giovanni Boccaccio w Dekameronie używał czerwonych i białych róż jako symboli przeplatających się motywów miłości i śmierci9. Róże były rysowane na marginesach i umieszczane jako ozdobniki w iluminowanych modlitewnikach, kalendarzach i dziełach naukowych10. Rodziny arystokratyczne w Anglii włączały róże do swoich herbów przynajmniej od czasów Henryka III w XIII wieku11. W ostatnich dekadach XV stulecia czerwone i białe róże zaczęły być w Anglii ściśle kojarzone z losami rywalizujących pretendentów do tronu.

Pierwsza królewska róża była biała, symbolizująca ród Yorków – spadkobierców Ryszarda, księcia Yorku, który w 1460 roku próbował objąć tron. Kiedy w 1461 roku królem został jego syn Edward (panował jako Edward IV), biała róża stała się jednym z elementów symbolizujących jego władzę. W młodości nazywany był zresztą „Różą z Rouen”, aby zaś uczcić zwycięstwa wojenne Edwarda, jego zwolennicy śpiewali: „Niech będzie błogosławiony ten kwiat!”12. W późniejszych dekadach białą różą posługiwało się wielu spośród tych, którzy chcieli uczcić pamięć Edwarda, zwłaszcza jeśli pragnęli w ten sposób zasugerować swój bliski związek z koroną.

Czerwona róża była początkowo znacznie mniej popularna, zmieniło się to dopiero w latach osiemdziesiątych XV wieku, gdy została przyjęta przez Henryka Tudora (panującego jako Henryk VII), który zaczął ją szeroko propagować. Najwcześniejszym quasi-królewskim przykładem zastosowania tego symbolu było pomalowanie w czerwone róże swoich pawilonów przez Henryka Bolingbroke’a (późniejszego Henryka IV) podczas słynnego pojedynku sądowego z Thomasem Mowbrayem w 1398 roku13. Pewne (niewielkie) poszlaki wskazują, że czerwone róże łączono także z Henrykiem VI – wnukiem Henryka IV. Dopiero jednak po bitwie pod Bosworth w 1485 roku stały się one emblematem władzy królewskiej, symbolizującym roszczenia Henryka VII do tronu na podstawie pokrewieństwa z dawnymi książętami z rodu Lancasterów. Używano ich wówczas w opozycji do białej róży, nagłaśniając nikłe w gruncie rzeczy pretensje Tudorów do władzy („Czerwone róże zakwitły dla pomszczenia białych” – zanotował jeden z kronikarzy, wpisując się w tendencję, która pojawiła się po bitwie pod Bosworth14). Zostawszy królem, Henryk VII kazał swoim skrybom, malarzom i bibliotekarzom pieczętować dokumenty czerwonymi różami. Posuwał się nawet do modyfikacji ksiąg należących do poprzednich monarchów, polegającej na ozdabianiu ich bogatych iluminacji różami w swoim ulubionym odcieniu15.

Częściej czerwoną różę przywoływano w retrospekcjach, gdyż głównym celem jej stosowania po 1485 roku było przygotowanie gruntu dla trzeciej róży – tak zwanej róży Tudorów, stanowiącej kombinację białej i czerwonej, nachodzących na siebie, podzielonych na ćwiartki albo po prostu splecionych razem. Różę Tudorów stworzono jako symbol jedności, którą rzekomo wprowadziło małżeństwo Henryka VII z Elżbietą York, córką Edwarda IV, zawarte w 1486 roku i łączące rywalizujące rody Lancasterów i Yorków. Róża ta zmieniała politykę w romans: wyjaśniała pół wieku chaosu i rozlewu krwi jako wynik wrogości dwóch rodów, które zawarły pokój dzięki małżeństwu łączącemu krew obu domów. Kiedy w 1509 roku na tron wstąpił syn Henryka VII, Henryk VIII, poeta dworski John Skelton, który dorastał w okresie najgorszych walk, napisał: „Róże czerwone i białe / Odtąd w jeden zrosną się kwiat”. Wyobrażenie wojny dwóch róż, a przede wszystkim jej zakończenia w chwili wstąpienia na tron Tudorów, było zatem powszechne w XVI wieku. Symbolika ta się zakorzeniła, ponieważ operowała prostą i wyrazistą narracją: ukazywała świat nie tyle jako czarno-biały, ile jako czerwono-biały. I oczywiście uzasadniała roszczenia Tudorów do tronu. Nie oparli się jej późniejsi autorzy, wśród nich historycy tudoriańscy Edward Hall i Raphael Holinshed, dramaturdzy elżbietańscy z Williamem Szekspirem na czele, osiemnastowieczni myśliciele pokroju Daniela Defoe i Davida Hume’a czy dziewiętnastowieczni pisarze, tacy jak Walter Scott, którzy jak jeden mąż przywoływali róże w swoich opisach tej wojny. Czy jednak naprawdę była to wojna dwóch rodów?

Odpowiedź, niestety, brzmi „nie”. Współcześni historycy uznają, że „wojna dwóch róż” w rzeczywistości była czymś znacznie bardziej złożonym i nieprzewidywalnym, niż sugeruje jej kusząca nazwa. Środkowe i późne dekady XV wieku bywały areną niezwykłego okrucieństwa, chaosu, walki i rozlewu krwi, bezprecedensowej liczby pretensji do tronu, upadku autorytetu królewskiego, gwałtownych zmian politycznych w łonie angielskiej arystokracji, mordów, zdrad, spisków i przewrotów, eksterminacji bezpośrednich potomków ostatniego patriarchy Plantagenetów, króla Edwarda III, i dojścia do władzy nowej dynastii – Tudorów, której roszczenie do tronu było jeśli nie bezpodstawne, to wysoce dyskusyjne. Były to czasy niebezpieczne i niepewne, w których zdradliwe życie polityczne Anglii znajdowało się w rękach grupy ciekawych postaci – mężczyzn i kobiet – czasami uciekających się do niewyobrażalnej brutalności i nieprawdopodobnego okrucieństwa. Skala przemocy, liczba i częstotliwość bitew, szybko zmieniające się sojusze i motywacje rywali oraz osobliwy charakter problemów, jakim musieli stawiać czoło, zaskakiwał wielu ówczesnych obserwatorów i do dziś zdumiewa historyków. To jeden z powodów, dla których preferowano prostą narrację o walczących rodach, które się poróżniły, a później połączyły. Prawdą jest jednak również, że taka wizja była w XVI wieku celowo propagowana w celach politycznych. Tudorowie, zwłaszcza Henryk VII, entuzjastycznie lansowali mit czerwonej i białej róży, czerpiąc przykład z propagandy dynastycznej, której dużo wcześniej używano do rozsławiania podwójnej monarchii Anglii i Francji podczas wojny stuletniej. Ich sukces jest niezaprzeczalny. Nawet dziś, po przedstawieniu przez kilka pokoleń historyków skomplikowanych wyjaśnień, popartych badaniami średniowiecznego prawa oraz ówczesnej ekonomii, kultury i myśli politycznej, prosta narracja „Lancasterowie kontra Yorkowie” dominuje na ekranie, w beletrystyce i na łamach prasy. Ku chwale Tudorów, samo bowiem pojęcie wojny dwóch róż świadczy o ich wrodzonym geniuszu do mitologizowania samych siebie. Byli mistrzami autoreklamy.

W tej książce opowiadam kilka nakładających się na siebie historii. Przede wszystkim próbuję nakreślić prawdziwy obraz tego burzliwego okresu, o ile to możliwe, starając się ominąć wypaczający pryzmat  XVI wieku oraz historiografii Tudorów i patrzeć na XV stulecie własnymi oczami. Znajdziemy tu potworne skutki całkowitego niemal rozpadu autorytetu królewskiego za panowania Henryka VI, który rozpoczął rządy jako płaczące niemowlę, a zakończył jako powłóczący nogami prostaczek, między tymi dwoma etapami wywołując kryzys wyjątkowy w swojej naturze, niepodobny do żadnego innego w późnośredniowiecznej Anglii. Nie jest to, jak się niekiedy twierdzi, opowieść o próżnych arystokratach dążących do przewrotu dla osobistych korzyści – o wypaczonym „bękarckim feudalizmie” i „nadmiernie potężnych możnowładcach” planujących zniszczenie królestwa – lecz o społeczeństwie dotykanym przez rozmaite klęski i osłabianym przez niekompetentnych przywódców. Opowieść o królestwie, które stoczyło się w otchłań wojny domowej mimo wysiłków swoich najpotężniejszych poddanych, próbujących zapobiec katastrofie.

Przez niemal 30 lat nieudolnych rządów Henryka VI kraj trwał w jednym kawałku dzięki wysiłkom mądrych mężczyzn i kobiet. Ich możliwości nie były jednak niewyczerpane. W drugiej części naszej opowieści przyglądamy się konsekwencjom decyzji jednego człowieka, że najlepszym wyjściem dla pogrążonego w mroku kraju nie jest już pomaganie słabemu królowi w rządzeniu, lecz odstawienie go na boczny tor i sięgnięcie samemu po koronę. Środki, którymi posłużył się w tym celu Ryszard, książę Yorku, nie były nowe, okazały się jednak potwornie niszczycielskie. Do kryzysu władzy dołączył kryzys zasadności roszczeń: yorkiści utrzymywali bowiem, że ich prawo do rządzenia nie wynika jedynie z kompetencji, ale także z krwi. Omówimy ten etap konfliktu i jego ostateczne rozstrzygnięcie pod rządami zdolnego i energicznego króla Edwarda IV, który przywrócił koronie autorytet i prestiż, a pod koniec jego życia wydawało się, że Anglia przynajmniej częściowo odzyskała normalność i kompetentne przywództwo.

W części trzeciej zadajemy sobie proste pytanie: jak, u licha, doszło do tego, że na tron angielski trafili Tudorowie? Ród ten – wywodzący się z niewiarygodnego, potajemnego związku owdowiałej francuskiej księżniczki i jej walijskiego sługi pod koniec lat dwudziestych XV wieku – nie powinien się nawet zbliżyć do korony. A jednak po śmierci Edwarda IV w 1483 roku, gdy jego brat Ryszard III bezprawnie sięgnął po koronę i zabił jego synów, Tudorowie stali się nagle niezmiernie ważni. Trzeci wątek naszej opowieści śledzi ich walkę o założenie nowej dynastii królewskiej – dynastii, która miała się stać najpotężniejszą, jaka kiedykolwiek rządziła w Anglii. Jedynie rzeź i chaos mogły pozwolić takiemu rodowi zatriumfować, a żeby utrzymał się przy władzy, konieczne było ich kontynuowanie. Będziemy się więc przyglądać nie tylko samym zmaganiom dwóch róż, ale także wczesnej historii Tudorów, przedstawionej nie na podstawie ich własnego mitu, lecz tego, jak naprawdę widziano ich w XV wieku.

Na koniec przeanalizujemy walkę Tudorów o utrzymanie korony po 1485 roku i proces, który ugruntował ich wizję wojny dwóch róż: pokażemy, jak stworzyli popularną wersję piętnastowiecznych dziejów, która okazała się tak przekonująca i zapadająca w pamięć, że nie tylko zdominowała dyskurs historyczny w XVI wieku, ale także dotrwała do naszych czasów.

Taki jest zamysł tej opowieści. W mojej poprzedniej książce, Plantageneci. Waleczni królowie, twórcy Anglii, przedstawiłem historię powstania wielkiej średniowiecznej dynastii angielskiej. Ta książka opowiada o jej upadku. Nie jest dosłowną kontynuacją poprzedniczki, ale mam nadzieję, że może być czytana jako jej uzupełnienie. Obie opowiadają historię niezwykłego rodu królewskiego, starając się czynić to w formie naukowej, pouczającej i dowcipnej.

Jak zawsze, muszę podziękować swojej agentce Georginie Capel za jej intelekt, cierpliwość i pogodę ducha. Jestem także ogromnie wdzięczny mojemu przenikliwemu redaktorowi z wydawnictwa Faber and Faber w Wielkiej Brytanii, Walterowi Donohue, oraz równie wspaniałej Joy de Menil z wydawnictwa Viking w Stanach Zjednoczonych, którzy wraz ze współpracownikami sprawili, że pisanie tej książki stało się przyjemnością. Ponadto dziękuję personelowi bibliotek, archiwów, zamków i miejsc bitewnych, które odwiedziłem w trakcie pisania, szczególnie pracownikom London Library, British Library i National Archives, gdzie przez ostatnich kilka lat spędziłem mnóstwo czasu. Książkę dedykuję mojej żonie Jo Jones, która – wspólnie z moimi córkami Violet i Ivy – po raz kolejny znosiła moje bazgranie z miłością i humorem.

Przejdźmy zatem do sedna. Aby w pełni pojąć proces upadku rządów Plantagenetów i ustanowienia dynastii Tudorów, zaczniemy nie od lat pięćdziesiątych XV stulecia, kiedy polityka stopniowo zmieniała się w przemoc i wojnę, ani nie od lat czterdziestych, gdy pojawiły się pierwsze oznaki politycznego chaosu, ani nawet nie od lat trzydziestych, gdy urodzili się pierwsi „angielscy” przodkowie tudoriańskich monarchów. Nasza historia rozpoczyna się w 1420 roku, gdy Anglia była najpotężniejszym państwem w zachodniej Europie, jej król uchodził za ozdobę świata, a jej przyszłość rysowała się w lepszych barwach niż kiedykolwiek przedtem. W czasach, gdy za niedorzeczność uznano by stwierdzenie, że w ciągu jednego pokolenia kraj ten pogrąży się w chaosie nieporównywalnym z żadnym innym na kontynencie. Jak wiele tragedii, także ta rozpoczyna się w momencie triumfu. Zaczynajmy więc.

Dan Jones Battersea, Londyn, luty 2014 roku

1 Kwestia zapisu imion w książkach historycznych nastręcza tłumaczowi pewnych trudności. Przyjęło się spolszczać imiona członków rodziny królewskiej, często także wyższej arystokracji. W niniejszej książce przyjęłam zasadę spolszczania imion wszystkich arystokratów, o ile istnieje ich polski odpowiednik. Imiona osób z niższych sfer oraz duchownych pozostały w wersji oryginalnej [przyp. tłum.].

2 Francuski ambasador w Anglii, Charles de Marillac, sądził, że Małgorzata liczy „ponad 80 lat”, a Eustace Chapuys, ambasador cesarski, oceniał ją na „prawie 90” (L&P, t. 16, s. 868; CSP Spain, 1538–1542, nr 166).

3 Te i dalsze przytoczone tu informacje znajdzie czytelnik w rozdziale ósmym książki: H. Pierce, The Life, Career and Political Significance of Margaret Pole, Countess of Salisbury, 1473–1541, Bangor 1996.

4 CSP Spain, 1538–1542, nr 166.

5 D. Seward, The Last White Rose: Dynasty, Rebellion and Treason – The Secret Wars against the Tudors, London 2010, s. 291.

6 CSP Venice, t. 5: 1534–1554, s. 104–106.

7Ibidem, s. 108.

8 M. Callcott, Little Arthur’s History of England,London 1835, s. 112. Dalsze historyczne zastosowania tej nazwy znajdzie czytelnik w: Oxford English Dictionary, hasło: Rose, 6a. Eng. Hist.

9The Decameron, Giovanni Boccaccio, przeł. i oprac. W.A. Rebhorn,London–New York 2013, s. 351, przyp. 3 [polskie wydanie: Giovanni Boccaccio, Dekameron, przeł. E. Boyé, Warszawa 1995].

10 Zob. na przykład: BL Arundel, 66, f. 1v; BL Egerton, 1147, f. 71; BL Royal, 16, f. 173v.

11 Szczególnie ród D’Arcy. Zob. H. Gough, J. Parker, A Glossary of Terms Used in Heraldry,London 1894, s. 500–501.

12Historical Poems of the Fourteenth and Fifteenth Centuries, red. R.H. Robbins, New York 1959, s. 215–218.

13 B. Williams, Chronique de la traison et mort de Richart Deux roy Dengleterre,London 1846, s. 151 (zob. przyp. 24 do rozdziału 18).

14Ingulph’s Chronicle of the Abbey of Croyland with the Continuations of Peter of Blois and Anonymous Writers, red. H. Riley, London 1908 [dalej: Croyland Continuations], s. 506.

15 Za dobry przykład może posłużyć BL 16 F II, szczególnie f. 137. Księga ta, zamówiona w czasach Edwarda IV, w chwili jego śmierci pozostawała nieukończona. Dokonano tego za panowania Henryka VII, którego artyści celowo ozdobili ją czerwonymi różami i innymi symbolami Lancasterów/Tudorów.

I

Początki

(1420–1437)

Byliśmy w doskonałym zdrowiu.

— Henryk VI (w wieku 17 miesięcy)

1

Król całego świata

Miała wojskowy ślub. Krótko przed południem w czerwcu 1420 roku, w dzień Trójcy Świętej, muzycy zagrali triumfalną melodię, a elegancki kościół parafialny Saint-Jean-au-Marché w Troyes wypełnił się wystawnie odzianymi lordami, rycerzami i szlachetnymi damami, przybyłymi, by przyglądać się połączeniu dwóch wielkich rodów, które od dawna ścierały się ze sobą. W tradycyjnej francuskiej ceremonii pod przewodnictwem arcybiskupa Sens najmłodsza córka szalonego króla Francji Karola VI i jego nieszczęśliwej żony Izabeli Bawarskiej, Katarzyna de Valois, poślubiła króla Anglii Henryka V.

Panna młoda liczyła 18 wiosen. Miała delikatne rysy, wąskie usta, wydatne kości policzkowe i okrągłe oczy. Jej smukła szyja przekrzywiała się lekko na bok, lecz była to jedyna skaza na figurze urokliwej, młodziutkiej księżniczki. Pan młody był zaprawionym w boju rycerzem o zaciśniętych ustach i długim nosie, charakterystycznym dla linii Plantagenetów, z której się wywodził. Jego ciemne, odrobinę wyłupiaste oczy bardzo przypominały oczy jego ojca, Henryka IV. Zgodnie z modą miał krótko przycięte włosy. Ściągniętą, gładko ogoloną twarz znaczyły blizny, w tym jedna głęboka szrama, pozostałość po bitwie, w której walczył jako zaledwie szesnastolatek. Grot strzały wbił mu się głęboko w policzek zaraz na prawo od nosa i musiał być wyciągnięty przez medyka. W wieku 33 lat Henryk V był najznamienitszym wojownikiem wśród ówczesnych władców europejskich. W dniu ożenku wyglądał imponująco. „Ich zaślubinom towarzyszył wielki splendor, jakby w tamtej chwili Henryk był królem całego świata” – napisał wysoko urodzony i dobrze ustosunkowany francuski kronikarz Enguerrand de Monstrelet1.

Zniszczona działaniami wojennymi okolica Troyes, historycznej stolicy francuskiej Szampanii, położonej niemal 160 kilometrów na południowy wschód od Paryża, od dwóch tygodni gościła tłumy angielskich żołnierzy. Henryk przybył do miasta 20 maja w towarzystwie dwóch spośród trzech swoich braci – Tomasza, księcia Clarence, i Jana, księcia Bedford – wielu arystokratycznych dowódców wojskowych oraz około 1,6 tysiąca innych osób, głównie łuczników. W obrębie murów nie było dla nich miejsca, więc większość zwykłych żołnierzy zakwaterowano w pobliskich wsiach. Sam król zamieszkał w zachodniej części miasta, w położonym przy rynku eleganckim domu gościnnym o nazwie La Couronne (Korona). Z tego miejsca z wielkim dostojeństwem prowadził negocjacje pokojowe między Anglią a Francją.

W ciągu siedmiu lat, jakie upłynęły od śmierci jego ojca, Henryk V zdołał uspokoić sytuację w kraju. Panowanie Henryka IV naznaczone było kryzysami, w wielu wypadkach wynikłymi z faktu, że w 1399 roku obalił on panującego monarchę, Ryszarda II, którego następnie kazał zamordować w odpowiedzi na próbę uwolnienia go z więzienia. Był to okrutny początek niestabilnych rządów.

Ryszard nie cieszył się wielką miłością poddanych, lecz zajęcie tronu przez uzurpatora wywołało kryzys zaufania do królewskiej władzy. Henryk IV borykał się z długotrwałymi problemami finansowymi, wielkim powstaniem pod wodzą Owaina Glyndŵra w Walii i serią buntów na północy – podczas jednego z nich ścięty za zdradę został arcybiskup Yorku. Przez długie lata panowania Henryk ciężko chorował, co doprowadziło do niesnasek z synami – zwłaszcza młodym Henrykiem –  którzy próbowali kierować krajem w jego zastępstwie. Choć król starał się zachować prestiż i autorytet, był zależny od ludzi, którzy pomogli mu objąć tron, szczególnie od swoich podwładnych z księstwa Lancaster, przed koronacją będącego jego prywatnym majątkiem. Wywołało to długotrwały rozdźwięk w angielskiej polityce, który mogła zakończyć tylko śmierć Henryka IV. Władca zmarł po kolejnej chorobie w Komnacie Jerozolimskiej domu opata w opactwie westminsterskim 20 marca 1413 roku.

Koronacja Henryka V – który tron odziedziczył, a nie wywalczył –  zjednoczyła Anglię. Henryk był niekwestionowanym przywódcą: energicznym, charyzmatycznym, pewnym siebie. Był kompetentnym generałem i inteligentnym politykiem. Jego panowanie cechują sukcesy na niemal każdym froncie politycznym i wojennym. Wcześnie zaczął dążyć do zgody, oferując amnestię buntownikom z czasów rządów ojca, a także ekshumując ciało Ryszarda II z King’s Langley w Hertfordshire i przenosząc do grobowca w opactwie westminsterskim, który zamówił sam Ryszard i w którym spoczywała już jego pierwsza żona, Anna Czeska. Najważniejszą misją jego panowania było zacieśnienie współpracy z głównymi domami arystokratycznymi w celu wspólnej walki z Francją. Osiągnął oszałamiający sukces: w niecałe dwa lata zapanował nad większymi połaciami kontynentu niż jakikolwiek angielski monarcha od czasów Ryszarda Lwie Serce, czyli przez ponad dwa stulecia.

Zaślubiny tego energicznego króla wojownika z Katarzyną stanowiły zwieńczenie jego zuchwałej polityki zagranicznej. Królowie Anglii od wieków walczyli ze swoimi francuskimi kuzynami, nieczęsto odnosząc większe sukcesy. W 1337 roku oba królestwa wkroczyły w okres wyjątkowej wrogości, dziś nazywany wojną stuletnią: długi i złożony spór, w którym przenikało się wiele roszczeń terytorialnych, żądań i pretensji. U podłoża ich wszystkich leżało wysunięte pierwotnie przez pradziadka Henryka, Edwarda III, roszczenie do władania obydwoma królestwami. Edward, doskonały strateg i sprytny polityk, nie zdołał jednak zrealizować swoich zamiarów, podczas gdy Henryk, poślubiając Katarzynę, znalazł się niesłychanie blisko tego celu. Traktat z Troyes, podpisany w tamtejszej katedrze 21 maja, nie tylko oddawał mu za żonę francuską księżniczkę, lecz także proklamował go, jak to obwieścił sam Henryk w podyktowanym przez siebie liście: „Henrykiem z Bożej łaski królem Anglii, spadkobiercą i regentem Królestwa Francji oraz władcą Irlandii”2. Traktat z Troyes zmienił kolejność sukcesji do tronu: pomijał siedemnastoletniego brata Katarzyny, Karola, ostatniego żyjącego syna Karola VI i królowej Izabeli, na rzecz Henryka i jego przyszłych dzieci. Po raz pierwszy francuska korona miała przejść w ręce angielskie.

* * *

Traktat z Troyes i królewskie małżeństwo umożliwiła żałosna kondycja francuskiej monarchii. Karol VI od niemal 30 lat cierpiał na kombinację paranoi, zaburzeń urojeniowych, schizofrenii i silnej depresji, których ataki utrzymywały się miesiącami. Pierwszy nastąpił, gdy król prowadził swoją armię przez pola w pobliżu Le Mans w gorący sierpniowy dzień 1392 roku. Odwodniony, silnie zestresowany niedawnym zamachem na jednego z jego bliskich przyjaciół i przestraszony przez miejscowego szaleńca, krzyczącego, że na drodze przed królem czai się zdrada, władca doznał gwałtownego załamania, wskutek którego zaatakował towarzyszy mieczem, zabijając pięciu z nich w godzinnym napadzie szału3. Powrót do zdrowia trwał niemal sześć tygodni i od tamtej pory króla trapiły epizody psychotyczne.

Ówcześni lekarze obwiniali o jego problemy umysłowe nadmiar czarnej żółci – „melancholijnego humoru”, który według średniowiecznej nauki zwiększał podatność na stres i choroby. Spekulowano także, że słabą psychikę mógł Karol odziedziczyć po matce, Joannie Burbon, która po narodzinach siódmego dziecka, Izabeli, doznała całkowitego załamania nerwowego4. Niezależnie od diagnozy, królewska przypadłość miała opłakane skutki polityczne. Uniemożliwiające normalne funkcjonowanie napady szaleństwa wracały mniej więcej co roku, osłabiając władcę fizycznie i psychicznie. Zapominał wtedy, jak się nazywa, że jest królem, że ma żonę i dzieci. Traktował królową podejrzliwie i wrogo. Próbował niszczyć talerze i okna, na których widniał jej herb. Czasami trząsł się i krzyczał, że czuje się, jakby jego ciało przeszywało tysiąc ostrych szpikulców. Do upadłego biegał po paryskiej rezydencji, znanej jako Hôtel Saint-Pol, niepokojąc służbę do tego stopnia, że postanowiono zamurować większość pałacowych drzwi, by nie mógł uciec i narobić sobie wstydu na ulicach. Niekiedy miesiącami odmawiał mycia się, przebierania i regularnego snu. Przynajmniej raz, włamawszy się do jego komnat, żeby spróbować go umyć i przebrać, służba zastała go całego w wywołanej ospą wysypce i wysmarowanego własnymi ekskrementami. Ustanowiono radę regentów, która rządziła krajem w okresie coraz częstszych napadów choroby króla. Ale nawet wtedy, gdy Karol był w stanie pełnić swoje obowiązki, jego autorytet osłabiała świadomość, że w każdej chwili może nastąpić kolejny atak.

Szaleństwo Karola wywołało we Francji poważny kryzys władzy. Wszystkie średniowieczne korony spoczywały na zdrowych i zrównoważonych głowach. Tymczasem królewski obłęd w dużej mierze odpowiadał za okres gwałtownych walk między dwiema potężnymi i bezlitosnymi grupami francuskich arystokratów i ich sojuszników, które przerodziły się w wojnę domową. Zaczęło się od animozji między Filipem Śmiałym, księciem Burgundii, a Ludwikiem de Valois, księciem Orleanu i bratem króla. Spierali się o ziemię, o kwestie osobiste i – przede wszystkim – o wpływy w radzie regentów. Odkąd 23 listopada 1407 roku Ludwik został zasztyletowany na paryskiej ulicy przez piętnastu zamaskowanych mężczyzn będących na usługach syna i spadkobiercy Filipa, Jana bez Trwogi, mord i zdrada stały się nieodłączną cechą francuskiej polityki. Gdy najstarszy syn Ludwika, Karol, zawarł sojusz ze swoim teściem Bernardem, hrabią Armagnac, kraj szybko podzielił się na dwa potężne stronnictwa – Burgundczyków i Armaniaków.

Henryk V z niesłychanym powodzeniem napuszczał na siebie obie strony konfliktu. W 1412 roku podpisał traktat z Armaniakami, w którym zapewniał im wsparcie w zamian za uznanie angielskiego panowania nad kilkoma ważnymi terytoriami w południowo-zachodniej Francji, historycznie związanymi z angielską koroną: Poitou, Angoulême i Périgord. Traktat nie obowiązywał długo. Do 1415 roku Henryk poszerzył swoje żądania o kolejne ziemie: Normandię, Andegawenię, Maine, Turenię i Bretanię. Nie był to wybór przypadkowy: Henryk rościł sobie prawo do ziem, którymi władali jego dwunastowieczni przodkowie – Henryk II i Ryszard Lwie Serce. Gdy Armaniacy odmówili, najechał Normandię, oblegając i podbijając Harfleur, portowe miasteczko u ujścia Sekwany. Następnie przemieszczał się przez Francję, aż wreszcie pod Agincourt, w piątek 25 października 1415 roku –  dzień św. Kryspina – stanął naprzeciw ogromnej armii francuskiej.

Wojska starły się na zaoranym polu, rozmiękczonym przez ulewny deszcz, który zmienił grunt w gęste błoto. Mimo wielkości armii francuskiej, przewyższającej liczebnie angielską niemal sześciokrotnie, doskonała taktyka i genialne dowodzenie przechyliły szalę na korzyść Anglików. Henryk w ogromnej mierze polegał na wykorzystaniu długich łuków, zdolnych do wywołania paniki na zatłoczonym polu. Przed atakami kawalerii chroniły łuczników zaostrzone pale wbite w otaczającą ich ziemię. Dali z siebie wszystko: strzały przeszywały powietrze jedna po drugiej, celując we francuskich jeźdźców, ich konie, a także piechotę. Przewaga liczebna straciła na znaczeniu, gdy z nieba spadł śmiercionośny deszcz strzał. Mówiąc słowami jednego ze świadków, „żywi padali na martwych, a inni przewracali się na żywych i sami ginęli”. Straty były przerażająco jednostronne: zginęło ponad 10 tysięcy Francuzów i tylko około 150 Anglików5.

Aby zapobiec przegrupowaniom wojsk przeciwnika, Henryk rozkazał po bitwie zabić tysiące jeńców i rannych, pozostawiając dla okupu tylko tych najwyższych rangą. Odniósł przygniatające zwycięstwo i mimo bezwzględnego, niehonorowego postępowania obwołany został bohaterem. Kiedy wieść o wyniku bitwy dotarła do Anglii, zaczęło się huczne świętowanie, a gdy Henryk powrócił do ojczyzny, witano go niczym Aleksandra Wielkiego. Przebrane za aniołki dzieci z wymalowanymi na złoto buziami śpiewały: „Chwała kwiatu Anglii, rycerzowi świata chrześcijańskiego”, na ulicach wznoszono zaś wielkie makiety zamków. „Nie było w dziejach drugiego króla Anglii, który osiągnąłby tak wiele w tak krótkim czasie i wrócił do swojego królestwa w nimbie takiej chwały” – pisał z podziwem jeden z kronikarzy6.

W kolejnych latach Henryk wracał do Francji i osiągał jeszcze większe sukcesy. W lipcu 1417 roku rozpoczął systematyczny podbój Normandii. Wylądowawszy u ujścia rzeki Touques, zaatakował i brutalnie złupił Caen, po czym ruszył na ważne ze względów militarnych miasta Exmes, Sées, Argentan, Alençon, Falaise, Avranches i Cherbourg, łupiąc każde ważne miasteczko i każdy zamek na swojej drodze7. Stolica księstwa, Rouen, była oblegana od lipca 1418 do stycznia 1419 roku, dopóki nie poddała się wskutek nieludzkiego głodu. Uciekinierów z miasta nie przepuszczano przez angielskie szeregi, wskutek czego umierali z głodu na ziemi niczyjej. Pod koniec lata Henryk był już pierwszym angielskim królem de facto rządzącym Normandią, odkąd jego przodek Jan został wygnany przez Filipa II w 1204 roku. Miał Paryż w zasięgu wzroku.

W obliczu zagrożenia marszem Anglików wzdłuż Sekwany na francuską stolicę cały kraj pogrążył się w panice i chaosie. Gdyby Burgundczycy i Armaniacy zdołali zakończyć wzajemne waśnie i wspólnie stawić czoło Henrykowi, byłaby szansa na uratowanie kraju. Ale nie potrafili. Na spotkaniu kryzysowym obu frakcji, które odbyło się na moście w mieście Montereau 10 września 1419 roku, książę Burgundii Jan bez Trwogi – dzierżący władzę nad królem, królową i dworem – został zamordowany przez armaniackiego lojalistę ciosem siekiery w głowę. (Wiele lat później czaszkę księcia przechowywano jako ciekawostkę w klasztorze Kartuzów w Dijon. Przeor klasztoru, pokazując ją przebywającemu tam z wizytą królowi Franciszkowi I, wyjaśniał, że to przez dziurę w tej czaszce Anglicy weszli do Francji). Królowa Izabela i Burgundczycy uznali wówczas, że każde inne wyjście będzie lepsze niż zawarcie pokoju ze znienawidzonymi, zdradzieckimi Armaniakami. Zwrócili się do Henryka z propozycją pokojową, proponując mu w zamian największy dar, jaki mieli do zaoferowania: koronę francuską8. Szaleństwo Karola VI nie pozwoliło mu uczestniczyć w negocjacjach dotyczących przyszłości własnego królestwa. Traktat pokojowy podpisano w katedrze w Troyes 21 maja 1420 roku. Jego pierwszy zapis gwarantował Henrykowi V, królowi Anglii, małżeństwo z księżniczką Katarzyną, mianował go również „dziedzicem i regentem Królestwa Francji”.

Małżeństwo Katarzyny było zatem kluczowe dla obu dynastii. Francuskie księżniczki już wcześniej poślubiały Plantagenetów: u podłoża wojny stuletniej leżały w gruncie rzeczy zaślubiny angielskiego króla Edwarda II z Izabelą Francuską w 1308 roku, które zmieszały królewską krew. Nigdy dotąd jednak dynastie angielska i francuska nie łączyły się konkretnie w celu położenia dwóch koron na głowie jednego króla, jak miało się to stać teraz, gdy tylko nieszczęsny, oszalały pięćdziesięcioletni Karol wreszcie odejdzie z tego świata.

Ceremonia ślubna miała kilka pięknych momentów. Jeden z późniejszych kronikarzy pisał, że Henryk na znak szacunku ofiarował Katarzynie bezcenny pierścień9. Wiadomo, że kościołowi, w którym brali ślub, podarował hojną sumę 200 nobli. Zaślubiny odbywały się zgodnie z francuskim protokołem, w myśl którego procesja udawała się wieczorem do komnaty nowożeńców, gdzie arcybiskup święcił królewskie łoże małżeńskie oraz ofiarowywał im zupę i wino na kolację10.

W listach do rodzin goście ślubni Henryka nie poświęcali jednak ceremonii wielkiej uwagi. Były ważniejsze sprawy. Zaraz po ceremonii król polecił swoim rycerzom szykować się do drogi. Nazajutrz mieli opuścić Troyes, by rozpocząć oblężenie Sens, miasta położonego o dzień drogi na zachód, w którym ukrywał się brat Katarzyny, Karol, będący obecnie pretendentem do tronu, wraz ze wspierającymi go Armaniakami. Zrezygnowano z uczczenia zaślubin turniejem rycerskim. Według ówczesnego paryskiego kronikarza Henryk powiedział swoim ludziom, że prawdziwa walka w Sens jest nieskończenie bardziej wartościowa niż udawana w turnieju: „Tam wszyscy możemy kruszyć kopie, dowodząc swojej dzielności i wartości, bo nie ma na świecie większego aktu odwagi niż ukaranie czyniących zło, by biedny lud mógł spokojnie żyć”11.

Gdy Henryk z wojskiem wymaszerował, żeby kontynuować długą i krwawą wojnę, Katarzyna i jej rodzice wyruszyli w podróż razem z nimi. Zima upłynęła królowej na przyglądaniu się, jak żołnierze jej męża wędrują od miasta do miasta, kolejno je oblegając i albo czekając, aż przeciwnik podda się z głodu, albo go dziesiątkując. Pierwszego grudnia 1420 roku Henryk w towarzystwie ojca Katarzyny po raz pierwszy wkroczył do Paryża, by nadać oficjalny bieg postanowieniom traktatu z Troyes i dokończyć proces wydziedziczania jej brata, w urzędowych angielskich pismach nazywanego „Karolem, który używa tytułu delfina”12. Dwa miesiące później Katarzyna wyruszyła z Calais do Dover, pozostawiając za sobą kraj, w którym się urodziła, by rozpocząć nowe życie za morzem. Zeszła na brzeg 1 lutego 1421 roku i od razu rozpoczęła przygotowania do koronacji.

* * *

Anglia, do której zawitała, w 1421 roku była krajem silnym i stabilnym, pod rządami Henryka być może bardziej zjednoczonym politycznie niż kiedykolwiek przedtem13. Przez wieki panowania Plantagenetów angielscy królowie stale zwiększali zakres swojej władzy, w porozumieniu (zwykle owocnym) z magnatami, baronami, członkami Izby Gmin i Kościołem. Anglia bez wątpienia była krajem zmilitaryzowanym, z obowiązującymi wysokimi podatkami na rzecz zagranicznych wypraw, lecz po Agincourt i nieprzerwanej serii kolejnych zwycięstw obciążenia finansowe osłodziło silne poczucie triumfu. Choć duchowny kronikarz Thomas Walsingham, mieszkający w St Albans w Hertfordshire, napisał, że rok poprzedzający przybycie Katarzyny był okresem „rozpaczliwego braku pieniędzy”, gdy „nawet prości ludzie nie mieli dość grosza, by zgromadzić wystarczające zapasy zboża”, to jednak zauważył także, że był to zarazem „rok żyznych plonów i bogatego zbioru owoców”14.

Najpopularniejsza średniowieczna analogia państwa odwoływała się do przedstawiania go jako ciała z królem jako głową. „Gdy głowa jest chora, ciało również choruje. Tam, gdzie nie panuje sprawny król, ludzie są nierozsądni i brak im zasad” – pisał ówczesny poeta i moralista John Gower15. Pod tym względem Anglia i Francja diametralnie się różniły. Henryk z całą pewnością był władcą sprawnym, może nawet genialnym, i zgodnie z powyższą zasadą jego kraj kwitł. W młodości król odebrał staranną edukację polityczną, która w dorosłym życiu zaowocowała silnymi i skutecznymi rządami. Świadom praw, jakie daje mu pochodzenie, był charyzmatyczny, lubiany przez możnowładców, cieszył się ich zaufaniem i odnosił wystarczające sukcesy, aby stworzyć silną więź z armią. Miał trzech lojalnych i utalentowanych braci: Tomasza, księcia Clarence, Jana, księcia Bedford, i Humphreya, księcia Gloucester, którzy ogromnie wspierali go zarówno w rządzeniu krajem, jak i w działaniach wojennych. Kościół angielski sprzyjał królowi w jego zaciekłej krucjacie przeciw lollardom – heretyckiej sekcie kierującej się naukami Jana Wiklifa i proponującej wywrotową interpretację katolickich dogmatów. Henryk nakładał na poddanych ogromne podatki, ale dla siebie i swojego dworu był bardzo skąpy – jego skarb był sprawnie zarządzany, a długi wojenne spłacano mniej więcej na bieżąco. Sympatię rodaków zaskarbił sobie surowym, lecz bezstronnym dążeniem do przywrócenia królewskiego prawa i stłumienia chaosu, który nękał kraj za rządów jego ojca. Przestępców często wcielano do wojska, gdzie mogli dać upust agresywnym instynktom, plądrując i paląc francuskie wsie16.

Niech Bóg Najwyższy chroni nam króla,

Lud jego i jego zdrowie,

Niech dobry żywot da mu i kres dobry,

Deo gracias! [Bogu niech będą dzięki]17

Tak brzmiała popularna pieśń tamtych czasów – i nie bez powodu, bo doskonały stan królestwa Anglii odzwierciedlał doskonałe rządy jego potężnego monarchy.

Nowa ojczyzna godnie przywitała Katarzynę. Francuski kronikarz Monstrelet słyszał, że „przyjęto ją jak anioła zesłanego przez Boga”18. Dziewiętnastoletnia królowa dostała do dyspozycji osobistą służbę wybraną przez męża. Dworscy informatorzy Walsinghama donosili, że otoczenie królowej składało się niemal wyłącznie ze szlachetnie urodzonych Angielek. „W jej służbie nie pozostał żaden Francuz, z wyjątkiem trzech dam dobrej proweniencji i dwóch pokojówek”19. Katarzynę koronowano w kościele św. Piotra w Westminsterze 24 lutego 1421 roku. Później nastąpiła uczta, w której udział wzięła większość angielskiej arystokracji i król Szkocji Jakub I, od dawna więziony na angielskim dworze (jako dwunastolatek, w 1406 roku, został schwytany przez piratów nieopodal wybrzeży Anglii i w okresie niewoli odziedziczył koronę, odebrał również pełną edukację i właściwie był traktowany jak gość honorowy). Uczta była prezentacją angielskiej kuchni. Ponieważ działo się to podczas Wielkiego Postu, nie podawano mięsa, ale stoły uginały się od węgorzy, pstrągów, łososi, minogów, halibutów, krewetek, wielkich krabów i homarów, zwójek, galaretek udekorowanych lilijką, słodkich owsianek i kremów. „Subtelności” – niezwykle widowiskowe przerywniki nieprzeznaczone do jedzenia, lecz do cieszenia oczu, i prezentowane przed każdym daniem – obejmowały pelikany, pantery oraz człowieka jadącego na grzbiecie tygrysa. Każda z nich zawierała odwołanie do królowej pod postacią Świętej Katarzyny z kołem, broniącej honoru Kościoła20.

Po koronacji Katarzyna opuściła Westminster i dołączyła do króla podczas jego objazdu po Midlands. W drodze do Leicester, gdzie spędziła z Henrykiem Wielkanoc, przejechała przez Hertford, Bedford i Northampton. Anglia zrobiła na niej wrażenie kraju dostatniego i gościnnego. „W odwiedzanych miastach para królewska otrzymywała cenne dary ze złota i srebra od obywateli i prałatów” – pisał kronikarz John Strecche21. Henryk nie zabawił jednak długo w ojczyźnie. Krótko po Wielkanocy otrzymał wieść, że jego najstarszy brat, książę Clarence, pod nieobecność króla zarządzający armią we Francji, zginął w walkach w Normandii. Wojna nie mogła czekać, dlatego w czerwcu 1421 roku para królewska ponownie przepłynęła kanał La Manche, tym razem kierując się do Calais. Katarzyna była w trzecim miesiącu ciąży.

* * *

Z powodu swojego stanu Katarzyna niedługo pozostała we Francji. Gdy Henryk walczył z jej bratem, królowa wróciła do Anglii, żeby wydać na świat nowego pretendenta do francuskiej korony. Chcąc zapewnić sobie powodzenie w niebezpiecznej sztuce porodu, przywiozła ze sobą cenny relikt: napletek Dzieciątka Świętego, który, jak powszechnie wierzono, przynosił rodzącym szczęście22. Z jego pomocą 6 grudnia, w dniu św. Mikołaja, w pałacu królewskim w Windsorze wydała na świat zdrowego chłopca. W Londynie rozdzwoniły się wszystkie dzwony, w miejskich kościołach śpiewano Te Deum23. Jak było do przewidzenia, pierworodny otrzymał imię po ojcu. Ale dwóm Henrykom nie było pisane nigdy się spotkać.

Heroiczne i zwycięskie boje Henryka V pozwoliły mu wypracować sytuację, w której miał pełne prawo czuć się władcą obu królestw. Przekształcanie tego faktu w rzeczywistość polityczną było jednak wyczerpujące nawet dla kogoś tak potężnego. Ingerencja Henryka w politykę Francji pogłębiła rozdźwięk między Burgundczykami a Armaniakami. Dla tych ostatnich wojna oznaczała teraz rozpaczliwą walkę o przeżycie. Siły wierne delfinowi, zdeterminowane, by walczyć z Henrykiem do ostatniej kropli krwi, okopywały się na pozycjach, zmieniając w twierdze zamki, które jeszcze były w ich rękach. Wyglądało na to, że podporządkowanie sobie kraju będzie dla angielskiego monarchy długie i wyczerpujące.

Od października przez całą zimę przełomu 1421 i 1422 roku Henryk kierował oblężeniem niewielkiego miasteczka Meaux, położonego kilkanaście kilometrów na północny wschód od Paryża. Mimo niewielkich rozmiarów miasto było mocno ufortyfikowane, a jego mieszkańcy stawiali zaciekły opór. Oblężenie trwało sześć miesięcy i było ciężkim doświadczeniem dla obu stron: obrońcy cierpieli z głodu, oblegający – z powodu zimowej aury. Była to długa i wyniszczająca wojna, Henryk wiedział jednak, że jeśli chce zmusić całą Francję do podporządkowania się postanowieniom traktatu z Troyes, musi złamać opór najzacieklejszych przeciwników.

Pod koniec maja Katarzyna wróciła do Francji odwiedzić męża. Jej syn pozostał w Anglii z opiekunkami. Królowa i jej rodzice spędzili kilka tygodni u boku Henryka. Niestety, z nadejściem lata król zaniemógł. Prawdopodobnie w wyniku złych warunków sanitarnych podczas oblężenia zachorował na dyzenterię. „Krwawa choroba”, powodująca uszkodzenie jelit i silne odwodnienie, często kończyła się śmiercią. Henryk był doświadczonym wojskowym i widział, jak wielu jego ludzi umierało na tę przypadłość. Miał dość rozsądku i pragmatyzmu, żeby spisać szczegółowy testament, w którym przedstawił swoje życzenia dotyczące przyszłej polityki Anglii i Francji. Zmarł w zamku królewskim w Vincennes między drugą a trzecią w nocy 31 sierpnia, nieco ponad dwa tygodnie przed swoimi 36. urodzinami. Choroba zabrała go w tempie równie zawrotnym, jak to, które charakteryzowało wszystkie jego działania za życia. Koronę odziedziczyło prawie dziewięciomiesięczne niemowlę, stając się najmłodszym monarchą w dziejach Anglii.

Jeśli chłopiec miał przeżyć, co w tamtych czasach nie było takie oczywiste, Anglię czekał najdłuższy okres regencji w historii. Precedensy nie były obiecujące. Od czasów podboju Anglii przez Normanów koronę dziedziczyło trzech małoletnich królów i żaden z nich nie miał łatwego życia. Henryk III został królem w 1216 roku, mając niespełna dziewięć lat, i w młodości został zdominowany przez skorumpowanych ministrów, wykorzystujących jego pozycję do wzbogacenia siebie i swojej świty. Edward III został wepchnięty na tron jako czternastolatek po przymusowej abdykacji jego ojca, Edwarda II. Przez następne trzy lata chciwe i mordercze rządy, którym kres położył dopiero krwawy przewrót, sprawowała w jego imieniu matka, Izabela Francuska, wraz z lekkomyślnym kochankiem Rogerem Mortimerem. Ostatnim z małoletnich królów był Ryszard II, który odziedziczył koronę jako dziesięciolatek w 1377 roku. Próbowano na nim wymóc, by rządził jak dorosły, co skończyło się sromotną klęską. W ciągu czterech lat od jego wstąpienia na tron wielkie powstanie chłopskie z 1381 roku omal nie obaliło władcy, a kolejne lata panowania Ryszarda nękane były niepokojami i walkami politycznymi, które na zawsze naznaczyły psychikę młodego króla24. Doskonałym podsumowaniem rządów niedoświadczonych angielskich monarchów mogą być słowa z Księgi Koheleta: „Biada ci, kraju, którego królem jest prostak i gdzie książęta już z rana ucztują!”25.

Sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej po śmierci Karola VI, która nastąpiła 21 października 1422 roku. Król liczył 53 lata i prawdopodobnie zmarł w wyniku długotrwałej choroby. Jego odejście oznaczało, że mały Henryk jest już nie tylko królem Anglii – w myśl postanowień traktatu z Troyes odziedziczył angielskie królestwo Francji, wciąż będące w stanie zaciekłej wojny. Ciało zmarłego Karola spoczęło w mauzoleum kościoła opactwa w St Denis. Królowa Izabela, która niegdyś silną ręką, choć w kontrowersyjnym stylu, kierowała krajem podczas napadów psychotycznych męża, teraz musiała zadowolić się mieszkaniem w Hôtel Saint-Pol w okupowanym Paryżu. Rozsiewane przez Anglików obraźliwe (i prawdopodobnie fałszywe) pogłoski o jej rozwiązłości posłużyły im za podstawę wysunięcia jakże wygodnych podejrzeń, że delfin nie jest synem Karola. Zdobywcy zza morza nie mieli wątpliwości, że śmierć szalonego króla oznacza przejęcie przez ich kraj pełni władzy we Francji. Na pogrzebie Karola VI najstarszy żyjący brat Henryka V, Jan, książę Bedford, kazał nieść przed sobą miecz koronacyjny – symbol, że teraz on, jako przedstawiciel bratanka, sprawuje władzę w królestwie.

Cała ta pompa i wszystkie triumfalne gesty nie mogły jednak przysłonić faktu, że pierwszy król podwójnego królestwa jest bezradnym niemowlęciem. Bezprecedensowa i niezwykle delikatna sytuacja militarna przez prawie dwie dekady musiała się obyć bez kompetentnego władcy. To mogło zwiastować jedynie katastrofę.

1The Chronicles of Enguerrand de Monstrelet, red. T. Johnes, I, 439.

2 T. Rymer, Foedera, conventiones, literae, et cujuscunque generis acta publica, inter reges Angliae, et alios quosuis imperatores, reges, … ab anno 1101, ad nostra usque tempora, habita aut tractata; … In lucem missa de mandato Reginae, London 1735, t. 9, s. 907.

3 Przyjacielem, którego próbowano zamordować, był konetabl Francji Olivier de Clisson.

4 Dokładniejsze omówienie choroby Karola znajdzie czytelnik w: R.C. Gibbons, The Active Queenship of Isabeau of Bavaria, 1392–1417: Voluptuary, Virago or Villainess, Reading 1997, s. 27–40.

5Henrici Quinti Angliae Regis Gratia (za: EHD, t. 4, s. 211–218).

6Ibidem.

7 Zwięzły opis podbojów Henryka po bitwie pod Agincourt znajdzie czytelnik w: J. Barker, Conquest: The English Kingdom of France 1417–1450, London 2009, s. 1–45.

8 Francja do dziś nie zapomniała tego królowej Izabeli, regularnie nazywając ją „największą dziwką i zdrajczynią swojej epoki”. Wypomina się jej liczne skandale seksualne, w tym romans z księciem Filipem i to, że delfin narodził się z nieprawego łoża. Taktowną rehabilitację królowej znajdzie czytelnik w: T. Adams, The Life and Afterlife of Isabeau of Bavaria, Baltimore 2010; R.C. Gibbons, Active Queenship…; idem, Isabeau of Bavaria, „Transactions of the Royal Historical Society” 1996, t.6.

9 Za: A. Strickland, Lives of the Queens of England, from the Norman Conquest: With Anecdotes of their Courts, London 1840–1848, t. 3, s. 97.

10Ibidem, s. 98.

11A Parisian Journal 1405–1449, przeł. i oprac. J. Shirley,Oxford 1968, s. 151.

12 T. Rymer, Foedera…, t. 9, s. 920.

13 J. Watts, Henry VI and the Politics of Kingship, Cambridge 1996, s. 113.

14Ibidem, s. 439.

15 Za: G.L. Harriss, Shaping the Nation: England 1360–1461, Oxford 2005, s. 588.

16Ibidem, s. 588–594.

17Agincourt Carol zamieszczona w: EHD, t. 4, s. 214–215.

18 Za: A. Strickland, Lives of theQueens of England, t. 3, s. 101.

19The Chronica Majora of Thomas Walsingham (1376–1422), przeł. D. Preest, wstęp J.G. Clark,Woodbridge 2005, s. 438.

20 C.L. Kingsford, Chronicles of London,Oxford 1905, s. 162–165.

21 Za: EHD, t. 4, s. 229.

22A Parisian Journal…, s. 356, przyp. 1.

23 B. Wolffe, Henry VI, London 2001, s. 28 [wydanie drugie].

24 Omówienie losów młodocianych królów średniowiecznej Anglii znajdzie czytelnik w: The Royal Minorities of Medieval and Early Modern England, red. C. Beem, New York 2008.

25 W angielskiej wersji: „Woe unto thee, O land, when thy king is a child” (Ecclesiastes 10: 16). Polski przekład, zaczerpnięty z Biblii Tysiąclecia, ma nieco inną wymowę: „dziecko” staje się tu „prostakiem” [przyp. tłum.].

2

Byliśmy w doskonałym zdrowiu

W XV wieku dziecięcy królowie nie byli niczym niezwykłym, ale stanowili dla kraju ogromne wyzwanie. Nawet młodzieniec, który doskonale zna ceremoniał, nie potrafi praktycznie rządzić krajem, a co dopiero król, który ledwie raczkuje. Henryk VI w wieku dziewięciu miesięcy został powszechnie zaakceptowany jako pełnoprawny władca. Dopóki jednak nie osiągnął pełnoletniości albo nie stał się wystarczająco roztropny, by móc udzielać się w rządzeniu, wszystkie decyzje dotyczące jego życia publicznego i prywatnego musiały być podejmowane za niego. Jako dziecko nie mógł wybierać urzędników i służby, kierować wojskiem ani wymiarem sprawiedliwości czy decydować o sukcesji tronu, słowem: nie był w stanie robić rzeczy, od których zależał los państwa. Żadna z tych spraw, a przynajmniej zdecydowana ich większość, nie mogła jednak czekać, aż król dorośnie.

Jego ojciec próbował rozwiązać problem. W sierpniu 1422 roku, leżąc na łożu śmierci, przywołał do siebie towarzyszy i wydał im polecenia dotyczące opieki nad synem i królestwem po jego odejściu. Kodycyle do jego testamentu przekazywały opiekę nad osobą młodego Henryka VI jego stryjecznemu dziadkowi, księciu Exeter Tomaszowi Beaufortowi. Odpowiadał on za wybór służby dla Henryka, w czym mieli mu pomagać dwaj ludzie, którzy wykazywali się ogromną lojalnością wobec starego króla: sir Walter Hungerford, wieloletni namiestnik rodziny królewskiej, oraz zaufany szambelan lord Henryk FitzHugh. Przez cały czas jeden z nich musiał przebywać przy królu (później zastąpili ich kolejni rycerze wierni starej władzy: lord Jan Tiptoft i Ludwik de Robesart). W rzeczywistości jednak wczesne życie i wychowanie młodego Henryka pozostawało pod ogromnym wpływem matki, która sama jeszcze niedawno była dzieckiem: Katarzyny de Valois.

Dwór Katarzyny był oficjalnie odrębną jednostką, ale w rzeczywistości mocno się przenikał z dworem jej syna. Finanse królowej matki uzupełniały dochody młodego króla. Katarzyna miała spory wpływ na dobór służby dla Henryka. We wczesnym dzieciństwie król pozostawał wyłącznie pod opieką kobiet: opiekunki głównej Joan Asteley, opiekunki dziennej Matildy Fosbroke, pokojówki Agnes Jakeman i praczki Margaret Brotherman. Niewiele o nich wiadomo, ale trudno sobie wyobrazić, by zostały wybrane bez udziału Katarzyny, skoro miały spędzać z chłopcem sporo czasu. Gdy Henryk liczył dwa lata, jego guwernantką mianowano byłą służącą Katarzyny, Alice Boutiller. Otrzymała ona oficjalną zgodę na uderzenie Henryka od czasu do czasu bez obaw o konsekwencje, jeśli uważała, że wymaga tego dyscyplina. Nawet kiedy król był starszy i w jego otoczeniu znajdowało się więcej mężczyzn, Katarzyna wciąż miała wiele do powiedzenia. W 1428 roku pieczę nad edukacją króla przejął Ryszard Beauchamp, hrabia Warwick, którego zadaniem było zaznajomienie chłopca z rycerską stroną królewskiej pozycji. Spowiednik Henryka, George Arthurton, i przełożony opiekujących się królem rycerzy, sir Walter Beauchamp, wcześniej jednak służyli na dworze Katarzyny1.

Młoda wdowa posiadała spore połacie ziemi i nieruchomości w Anglii i Walii – wśród nich duże walijskie zamki Flint, Rhuddlan i Beaumaris, imponującą fortecę Knaresborough w Yorkshire oraz położone bardziej na południe zamki Hertford, Leeds i Pleshey w hrabstwie Kent, a także Wallingford, dawny zamek królewski, który został gruntownie wyremontowany i wyposażony we wszystko, czego było jej trzeba. Dzieliła czas między ulubione rezydencje, ale przeważnie trzymała się blisko syna w olśniewających pałacach w dolinie Tamizy – najczęściej były to Windsor, Westminster i Eltham.

Eltham w Kent, od ponad stulecia ulubiona rezydencja królów, pozwala nam rzucić okiem na życie małego króla. Pałac oferował Katarzynie przestrzeń, splendor, luksus i wygodę, a kilkulatka kusił mnóstwem intrygujących zakątków do eksploracji. Otaczały go hektary parków i starannie zaprojektowanych ogrodów, porośniętych krzewami winorośli. Przechodząc przez wygięte elegancko kamienne mostki wiszące nad fosami, Henryk mógł trafić do różnych budynków gospodarczych: zobaczyć ludzi pracujących w kuchni i spiżarni, poczuć kuszące zapachy docierające z piekarni i egzotyczne aromaty ze składu przypraw. Pałac trafił w ręce królewskie w 1305 roku, a od 1350 roku był trzykrotnie gruntownie przebudowywany. Na początku rządów Henryka zainwestowano weń jeszcze więcej pieniędzy, by zapewnić małemu królowi wszystkie potrzebne wygody2. Niewielkie, wyłożone boazerią apartamenty z kamiennymi kominami łączyły się krużgankami z prywatną kaplicą. Wieczorami Katarzyna mogła przyjmować gości w salonie i specjalnie wybudowanej sali balowej, podczas gdy dworzanie króla ograniczali swoją obecność do królewskich komnat, których centrum stanowił prywatny salonik ogrzewany przez dwa otwarte kominki, z witrażami w oknach i ze ścianami udekorowanymi ptaszkami, maszkaronami oraz osobistymi symbolami dziadka małego króla, Henryka IV. Emblematy królewskie i korony otaczały motto SOUEIGNEX VOUS DE MOY (pamiętaj o mnie)3. W tej i podobnych komnatach angielskich pałaców młody Henryk rozpoczął wędrówkę ku męskości i królewskości: od zabawy zabawkami i klejnotami, które dostawał jako prezenty noworoczne, przez lekcje pobierane u swojego nauczyciela, naukowca i lekarza z Oxbridge – Johna Somerseta, wkuwanie modlitw z książeczki do nabożeństwa, oglądanie w świąteczne dni zabawnych przedstawień dworskich trefnisiów w rodzaju Jakke’a Travaille’a czy trupy o nazwie Żydzi z Abingdonu, po naukę gry na organach czy pobieranie pierwszych lekcji sztuk walki i wymachiwanie długim mieczem w specjalnie przygotowanych małych zbrojach. Prywatnie Henryk prowadził życie nie tyle króla, ile księcia: był wychowywany, uczony, kochany, rozpieszczany i (nieczęsto) karany tak samo jak inni chłopcy z królewskiego rodu. W sferze publicznej jednak sprawa była bardziej złożona.

W królestwie Anglii rządy obracały się wokół osi, jaką była osoba króla. Państwo było instytucją wyrafinowaną, dopracowaną i złożoną. Przysięga składana podczas koronacji zobowiązywała króla do konsultowania się w sprawach państwowych z najwyższą arystokracją, czy to przez zwołanie specjalnej narady, czy też mniej oficjalnie – przez zasięganie porad najważniejszych osób w państwie. Kiedy trzeba było nałożyć podatki, musiał zwołać sesję parlamentu i omawiać propozycję wspólnie z izbami lordów i gmin. Sprawiedliwość wymierzali coraz bardziej profesjonalni urzędnicy państwowi podlegający sądowi kanclerskiemu, a finansami publicznymi zarządzała stara i bardzo biurokratyczna instytucja – Trybunał Skarbu.

Ta wielka i skomplikowana machina nie mogła jednak funkcjonować samoistnie. Jej sprawne działanie, a co za tym idzie – los całego kraju, nadal w ogromnej mierze zależały od osobistych kompetencji króla. Magicznym składnikiem sprawności rządu królewskiego była całkowita swoboda królewskiej woli, dzięki której monarcha mógł rozstrzygać spory między ważnymi osobami w państwie, ukracać nadużycia oraz korupcję i – najogólniej rzecz ujmując – stwarzać poczucie silnych i mądrych rządów. Dzięki temu pewny, zdecydowany, przekonujący i utalentowany militarnie władca pokroju Henryka V mógł kierować zjednoczonym i pokojowym królestwem. Dla odmiany król niezdecydowany, niegodny zaufania, pozbawiony szczęścia czy umiejętności bitewnych oraz zdrowego rozsądku, taki jak Ryszard II, rychło mógł się doczekać kresu swojej władzy i wybuchu w państwie chaosu4.

Nie trzeba chyba mówić, że dziecko nie mogło sprostać tym aspektom rządzenia, tutaj więc wyraźnie zaznaczała się różnica między funkcją reprezentacyjną a rzeczywistym sprawowaniem władzy. Mimo to od dnia śmierci Henryka V właściwie każda frakcja polityczna w Anglii dokładała wszelkich starań, by odpowiedzialnie i starannie kierować państwem w imieniu małoletniego króla.

Jego zmarły ojciec na łożu śmierci wydał polecenie, żeby sprawami Francji zajął się jego najstarszy żyjący brat, Jan, książę Bedford5. Nie budziło to wątpliwości: rozważny, pobożny i pracowity Bedford, utalentowany polityk i dostojny pan, bez wysiłku roztaczający wokół siebie aurę książęcego majestatu, był typowany na dziedzica francuskiego tronu. Więcej kontrowersji budziły zalecenia Henryka dla samej Anglii. Jeden z kodycyli do testamentu sugerował mianowanie jego najmłodszego brata, Humphreya, księcia Gloucester, kuratorem małoletniego Henryka VI. Innymi słowy, Gloucester miał osobiście odpowiadać za wychowanie i edukację młodego króla. Można jednak było interpretować tę nominację jako uczynienie go regentem Anglii, odpowiadającym za swoje decyzje wyłącznie przed królem.

Wiele osób w kraju przyklasnęłoby takiej interpretacji. Gloucester cieszył się dużą estymą – był człowiekiem oczytanym, obeznanym z kulturą, o szerokich zainteresowaniach i rozległej wiedzy: od angielskiej, francuskiej i włoskiej poezji oraz włoskiej humanistyki po popularną wówczas w oświeconych kręgach alchemię. Zatrudniał jako sekretarzy cudzoziemskich uczonych, wydawał duże kwoty na mecenat i promocję artystów oraz pisarzy, zbierał książki i dbał o wysoką kulturę na swoim dworze. Ponadto był weteranem bitwy pod Agincourt, a jego poślubioną w 1423 roku żonę, piękną Jakobinę Bawarską, kochał cały naród. Gloucester miał nieubłaganie agresywne podejście do polityki zagranicznej, którego nie podzielało wielu szlachetnie urodzonych rodaków, lecz w Londynie doceniano go jako gorliwego orędownika rodzimego handlu.

Mimo tak szerokiego wachlarza zalet i niezaprzeczalnej popularności wśród rodaków Gloucester nie budził powszechnego zachwytu w otoczeniu nowego króla. Niezależnie od fascynacji kulturą wysoką bywał bowiem przemądrzały i nazbyt skupiony na sobie. W karierze wojskowej kierował się ideałem rycerskim, z pewnością jednak nie dorównując trzem starszym braciom: o ile bowiem Henryk V był niedoścignionym przywódcą i elektryzującą osobowością, Tomasz, książę Clarence, żołnierzem o samobójczej wręcz odwadze, a Jan, książę Bedford, rozważnym strategiem, o tyle Gloucester na ogół przedkładał bezmyślną wojowniczość nad kwestie taktyczne. Pragnienie powszechnego uwielbienia zniechęcało doń osoby, które także rościły pretensje do władzy, a jego samego czyniło przywódcą o zaskakująco wąskich horyzontach. Rycerskie aspiracje Gloucestera stanęły pod znakiem zapytania w 1428 roku, kiedy brutalnie odstawił na boczny tor Jakobinę Bawarską, doprowadzając do kasacji małżeństwa, by związać się z jedną z jej dwórek, sprytną i uwodzicielską baronówną Eleonorą Cobham. Podobnie jak jego starszy brat Bedford, Humphrey Gloucester starał się roztaczać wokół siebie aurę wielkości i majestatu, tyle że w jego wypadku wydawała się ona nieco kłamliwa.

Nie powinno więc dziwić, że kiedy ogłoszone zostały warunki testamentu Henryka V, dołożono wszelkich starań, by uniemożliwić Gloucesterowi osobiste zajęcie upragnionej uprzywilejowanej pozycji w rządzie. Na czele opozycji stanął Bedford, wspierany przez innych lordów z rady królewskiej. W grudniu 1422 roku, podczas pierwszej sesji parlamentu pod nowymi rządami, wezwano Gloucestera i oznajmiono mu, że otrzymał tytuł „Protektora i obrońcy królestwa i Kościoła Anglii oraz głównego doradcy króla”. Brzmiało to dumnie, lecz w rzeczywistości jego uprawnienia były mocno ograniczone i traciły moc, ilekroć Anglię odwiedzał starszy brat – Bedford. Ani Gloucester, ani nikt inny nie miał być namiestnikiem, instruktorem, gubernatorem czy regentem. Książę był po prostu najważniejszą osobą w starannie skonstruowanej zbiorowej radzie, stanowiącej pierwszy taki eksperyment w historii Anglii i będącej zarazem specyficzną fikcją. Choć bowiem rządy w imieniu Henryka sprawowała rada, to oficjalnie małoletni król pozostawał w pełni funkcjonalną postacią publiczną.

Gloucester przeżył głębokie rozczarowanie. Niebotyczna pensja, którą otrzymywał za sprawowanie nowej funkcji, nie mogła przysłonić mu faktu, że nawet rodzony brat, z którym ogólnie pozostawał w dobrych stosunkach, nie uważał go za godnego sprawowania samodzielnych rządów nad królestwem. Warto jednak oddać Gloucesterowi sprawiedliwość: nie wycofał się z polityki ani nie zaczął planować rebelii. Mimo upokorzenia zdawał się dostrzegać dwa fakty, które przyświecały także innym osobom w otoczeniu dworu: to, że Henryk V pozostawił Anglię w niebezpiecznej sytuacji, i to, że bez wspólnego wysiłku, mającego na celu utworzenie stabilnego rządu, który przetrwa co najmniej dekadę, królestwo może łatwo popaść w tarapaty równie głębokie, jak te, w które popadli jego zamorscy sąsiedzi z Francji. Z tego punktu widzenia pominięcie Gloucestera na rzecz wspólnych rządów, stwarzających pozory, że prawdziwym władcą kraju jest mały król, było zarówno całkowicie sztucznym politycznym „wygibasem”, jak i genialnym posunięciem.

* * *

Henryk VI pierwszy raz przewodniczył obradom parlamentu w Westminsterze jesienią 1423 roku, licząc niespełna dwa lata. Średniowieczny parlament nie miał żadnej realnej władzy, z wyjątkiem tej przyznanej mu przez króla, niezależnie od tego, czy ten był niemowlęciem, dorosłym mężczyzną, czy zgrzybiałym starcem. W piątek 12 listopada królowa Katarzyna przygotowała się więc do przewiezienia syna z jego dziecięcego pokoju w Windsorze przez zamożne miasteczka i wsie położone wzdłuż północnego brzegu Tamizy do Westminsteru na spotkanie z przedstawicielami poddanych, tak jak wymagała tego ówczesna etykieta. Zamek windsorski był bardziej okazały niż Eltham, wyglądał bowiem jak bajkowy stereotyp zamku z opowieści rycerskich: otoczony fosą i murem, lasem wież i wieżyczek, z olśniewającymi malowanymi salonami oraz kipiącymi od przepychu komnatami mieszkalnymi, a także przepiękną kaplicą św. Jerzego, miejscem wręczania Orderu Podwiązki. To właśnie z tego spokojnego miejsca w drugim tygodniu listopada dwudziestotrzymiesięczny król –  chodzący już i z zalążkiem własnego charakteru – miał być zabrany na obrady.

Nie zachwyciła go perspektywa podróży. Choć początek wyprawy przebiegł gładko, a opiekunki i nianie doskonale opiekowały się chłopcem, podróżowanie szybko go znużyło. Po pierwszym dniu królewski orszak zanocował w Staines. W niedzielny ranek 13 listopada, gdy Henryka przyniesiono matce, posadzono w jej karocy i przygotowano do dalszej drogi w stronę Westminsteru przez Kingston, król urządził iście królewską awanturę. „Krzyczał, miotał się, łkał i nie chciał nigdzie jechać, więc musiano go zanieść z powrotem do gospody, gdzie pozostał przez całą niedzielę”6 – napisał jeden z londyńskich kronikarzy. Dopiero 24 godziny później, po całym dniu obłaskawiania, chłopiec łaskawie zgodził się jechać dalej. W końcu 18 listopada zajechał, został przedstawiony poddanym, siedząc na kolanach matki, i – prawdopodobnie bez najmniejszego zainteresowania – wysłuchał podziękowań za „wielką ulgę i radość, jaką szanowna osoba Waszej Wysokości sprawiła nam wszystkim, zajmując należne sobie miejsce w swoim parlamencie”7, wygłoszonych w imieniu poddanych przez spikera parlamentu, prawnika i członka Izby Gmin, Johna Russella.

Nawet jeśli cały ten ceremoniał może się wydawać sztucznym i dziwnym politycznym tańcem, miał ogromne znaczenie dla osób, które go odprawiały. Funkcja króla była kluczowa i uświęcona, dokładano zatem wszelkich starań, by zapoznać małego Henryka z jej symbolicznymi rytuałami. Codzienne rządy sprawowała rada o stałym składzie i jasnych zasadach funkcjonowania. Mianowano siedemnastu członków, ustalono zasady prowadzenia spotkań i zadecydowano, że do podejmowania wiążących decyzji wymagane jest kworum w liczbie czterech członków. Rada sporządzała szczegółowe sprawozdania, zawierające również dane decydentów, i ograniczała się do wypełniania istotnych obowiązków królewskich. Sprzedawała funkcje i tytuły wyłącznie dla zysku finansowego korony, a nie dla zdobycia prywatnych sprzymierzeńców politycznych. Sprawowała całkowitą i ściśle tajną kontrolę nad królewskimi finansami. Była tak bliska bezinteresownemu ciału politycznemu, jak tylko można to sobie wyobrazić.

Mimo to króla włączano do wydarzeń publicznych, ilekroć było to możliwe. Już w pierwszym miesiącu jego panowania urządzono w Windsorze pompatyczną uroczystość przekazania wielkiej pieczęci Anglii –  ważnego narzędzia królewskiej władzy – z rąk kanclerza poprzedniego króla, biskupa Durham Thomasa Langleya. Najwięksi arystokraci i biskupi królestwa zgromadzili się wokół niemowlęcia w jego komnacie, aby przyglądać się z uwagą, jak „kanclerz przekazał królowi Henrykowi wielką złotą pieczęć poprzedniego króla w sakiewce z białej skóry opatrzonej pieczęcią rzeczonego kanclerza, król zaś przekazał ją [rękami księcia Gloucester] w ręce [strażnika dokumentów kanclerskich], który zawiózł ją do Londynu”8. Następnego dnia pieczęć zawieziono do parlamentu i uroczyście wręczono urzędnikowi skarbca królewskiego, który miał ją bezpiecznie przechowywać.

Był to wyłącznie teatr, ale dotknięcie delikatnej białej skóry sakiewki z pieczęcią przez miękkie paluszki króla oznaczało, że wszystko w królestwie funkcjonuje należycie. Tę samą ceremonię powtórzono niespełna dwa lata później w zamku Hertford, gdy ponownie wezwano króla, by przekazał pieczęć swojemu stryjecznemu dziadkowi, Henrykowi Beaufortowi, biskupowi Winchesteru, którego mianowano kanclerzem królewskim9. Gdy król miał pięć lat, członkowie rady zapisali w swoich rejestrach zdumiewająco trafne podsumowanie swojej pozycji: „Jakby król dziś, w wieku dziecięcym, taką samą posiadał władzę, jaką posiadać będzie kiedykolwiek później”10.

Próby osobistego angażowania króla bywały niekiedy komiczne. Przetrwały oficjalne listy pisane w pierwszych latach panowania Henryka VI, zredagowane nie w formie instrukcji wydawanych przez dorosłych rządzących w imieniu dziecka, lecz tak, jakby ono osobiście, głosem dojrzałego człowieka, dyktowało swoje życzenia. Jeden z takich listów, napisany do przebywającego we Francji księcia Bedford 14 maja 1423 roku, gdy król liczył mniej niż osiemnaście miesięcy, zaczynał się słowami: „Szlachetny, zaufany i ukochany Wuju, pozdrawiamy Cię z całego serca i zapewniamy, że w chwili pisania tego listu, dzięki Bogu, byliśmy w doskonałym zdrowiu, czego i Tobie serdecznie życzymy”11. Pięć lat później w parlamencie opisano króla jako dającego sygnały gotowości do rządzenia: „Dzięki Najwyższemu nasz Król […] posunął się bardzo naprzód we wzroście, sprycie i pojmowaniu, i jeśli łaska boska pozwoli, za kilka lat będzie mógł pełnić królewską posługę”12. Henryk liczył wówczas sześć lat.