Witajcie w cięższych czasach - Wielgosz Przemysław - ebook + książka

Witajcie w cięższych czasach ebook

Wielgosz Przemysław

4,2

Opis

Polski kapitalizm, globalny kryzys i wizje lepszego świata

Od islamofobii do sporu o czas pracy, od kryzysu uchodźczego po dekomunizację, od robotyzacji do wojny w Afganistanie, od kryzysu finansowego do własności intelektualnej, od obsesji bezpieczeństwa do polityki historycznej i katastrofy klimatycznej – to spektrum tematów, które składają się na krytyczną analizę wydarzeń drugiej dekady XXI wieku w Polsce i na świecie. Witajcie w cięższych czasach Przemysława Wielgosza jest nie tylko kolejnym głosem w debacie o współczesności, ale także próbą wyjścia poza jej ograniczenia. Autor wskazuje, że dyskurs głównego nurtu niebezpiecznie wychylił się w jedną stronę, wmawiając nam, że nadszedł czas silnej władzy i nacjonalizmu, że polityka wynosząca zysk korporacji ponad potrzeby ludzi i środowiska jest jedyną racjonalną, że w kraju takim jak Polska nie ma miejsca na prawa reprodukcyjne dla kobiet, a jedyną alternatywą dla rządów PiS może być powrót do skompromitowanego neoliberalizmu.     

Kolejne części książki poświęcone zostały bilansowi polskiej transformacji, polityce historycznej, kryzysowi gospodarczemu i Unii Europejskiej, rządom prawicy w Polsce, wojnom kulturowym i hegemonicznym wizjom świata czy projektom innej, postępowej przyszłości.  

W przystępnej, a czasem nawet zabawnej formie autor stara się uchwycić procesy i wydarzenia w całym ich skomplikowaniu. Nie ukrywa przy tym swojego stanowiska, nie stara się udawać bezstronności, co nie przeszkadza mu w zachowywaniu obiektywizmu. W ten sposób wpisuje się w bogatą tradycję krytycznej publicystyki zaangażowanej. Niewątpliwie blisko mu do anglosaskiej tradycji pisarstwa politycznego, do stylu, języka i tematów podejmowanych przez Noama Chomsky’ego, Naomi Klein, Tariqa Ali, Barbarę Ehrenreich, Ignacio Ramoneta czy Paula Masona. W Polsce ten typ pisarstwa, eksponującego wyrazistą postawę polityczną, a zarazem niezależnego od lojalności partyjnych, przystępnego, a jednocześnie nie stroniącego od głębszych refleksji, jest niemal nieobecny w debacie publicznej.

Autor przekonuje, że dzisiejsze czasy, z rządami konserwatywnych nacjonalistów w Warszawie, Budapeszcie, Moskwie i Waszyngtonie, ze wzrostem skrajnej prawicy i kontrrewolucji kulturalnej nie są po prostu ciężkie, ale jeszcze cięższe niż minione dekady. Takie postawienie sprawy ma nie tylko psuć humor nostalgikom idealizującym okres przed rokiem 2015, kiedy Kaczyński i Trump doszli do władzy, lecz także skłaniać czytelników do poszukiwania źródeł głębokości i trwałości konserwatywnego zwrotu w epoce go poprzedzającej i tym samym do wyciągnięcia praktycznych wniosków z refleksji nad tym okresem. Autor nie zatrzymuje się przy tym na krytyce. Polemizując z liberałami, socjaldemokratami, konserwatystami i nacjonalistami, stara się zarysować mapę drogową podsuwającą zarówno sposoby, jak i kierunki pożądanej zmiany społecznej.   

Przemysław Wielgosz – dziennikarz, wydawca, publicysta i kurator. Studiował historię sztuki, socjologię i filozofię na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 redaktor naczelny polskiej edycji miesięcznika „Le Monde Diplomatique”. Publikował m.in. w „Przekroju”, „Przeglądzie”, „Tygodniku Powszechnym”, „Rzeczpospolitej”, „Krytyce Politycznej”, „Guardianie”, „Freitagu”. Autor książki Opium globalizacji (2004), redaktor i współautor książek Koniec Europy jaką znamy (2013), Realny kapitalizm. Wokół teorii kapitału monopolistycznego (2018). Kurator cykli seminaryjnych Ekonomie przyszłości w Biennale Warszawa, oraz Ludowa historia Polski w Strefie Wolnosłowej/Teatrze Powszechnym.

SERIA: PERSPEKTYWY

PERSPEKTYWY to seria Wydawnictwa RM, w której pragniemy zgromadzić publikacje o zacięciu krytycznym. W serii ukazywać się będą książki skupione wokół tematyki społeczno-politycznej w Polsce i na świecie po 1989 roku. Chcemy podejmować tematy aktualne i ważne dla współczesnej debaty publicznej i konfrontować ze sobą różne stanowiska.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 428

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (6 ocen)
3
2
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MJakubik

Nie oderwiesz się od lektury

Ok. Generalnie ma race, ale jak to u
00
legimi_sliwki

Z braku laku…

autor przelał na papier swoje flustracje i strachy, dużo populizmu, fakty które uwierają i nie pasuja pod teze pominięto
00

Popularność



Podobne


Wi­taj­cie w cięż­szych cza­sach

Prze­my­sław Wiel­gosz

Co­py­ri­ght © 2020 by Wy­daw­nic­two RM

Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl

ISBN 978-83-8151-332-6 ISBN 978-83-8151-333-3 (epub) ISBN 978-83-8151-334-0 (mobi)

Redaktor inicjująca i prowadząca: Aleksandra ŻdanRedakcja: Bartłomiej NawrockiKorekta: Mirosława Szymańska, Anna WojczyńskaProjekt okładki: Krzysztof IgnasiakKoordynacja produkcji wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.

Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]

Spis tre­ści

Wi­rus ka­pi­ta­li­zmu

Wstęp

CZĘŚĆ I WI­TAJ­CIE W CIĘŻ­SZYCH CZA­SACH

Kla­sa śred­nia, czy­li ko­niec mitu

Zwy­czaj­ny ra­sizm

Wi­taj­cie w cięż­kich cza­sach

Ryba psu­je się od gło­wy

Jak bro­nić de­mo­kra­cji?

Od­kle­jo­na opo­zy­cja

Je­sień na­sza?

Kon­sen­sus an­ty­ko­mu­ni­stycz­ny

Jak nie prze­grać zwy­cię­stwa?

Pol­ska Izra­elem Eu­ro­py?

Be­ton

Na po­hy­bel sy­me­try­stom

Czy Eu­ro­pa nas zba­wi?

Dwaj pa­no­wie M.

CZĘŚĆ II NA PE­RY­FE­RIACH LEP­SZE­GO ŚWIA­TA

Z dzie­jów ka­pi­ta­li­stycz­nej re­stau­ra­cji w Pol­sce

Cały ten smu­tek IV RP

Woj­na cha­tom, po­kój pa­ła­com

Pol­ski stan­dard

Czy­ja nie­pod­le­głość?

Skan­dal pła­co­wy

De­ka­dy pol­skie­go kry­zy­su

Siła he­ge­mo­nii, sła­bość de­mo­kra­cji

Sa­mo­rzą­do­wa kontr­re­wo­lu­cja

Nie­wol­nic­two w sty­lu no­wo­cze­snym

CZĘŚĆ III HI­STO­RIA JAKO POLE BI­TWY

Hi­sto­ria ni­g­dy się nie po­wta­rza

Kto wy­grał II woj­nę świa­to­wą?

Wa­ka­cje z du­cha­mi

Nie­wy­god­ne po­wsta­nie

War­sza­wa, Gaza, Bej­rut

Nie­mod­ny an­ty­fa­szyzm

Inna nie­pod­le­głość

1917: re­wo­lu­cja pe­ry­fe­rii

De­ko­mu­ni­za­to­rzy

Pra­wi­ca czy­ści swo­je kar­to­te­ki

Lu­do­wa hi­sto­ria Pol­ski

CZĘŚĆ IV ZWY­CZAJ­NY KA­PI­TA­LIZM

Li­be­ra­li­za­cja i głód

Bu­si­ness as usu­al

Ma­doff do wię­zie­nia? Tyl­ko ze swo­imi ofia­ra­mi!

Pożytki z kryzysu

Cięcia w demokracji

Katrina japońskiego kapitalizmu

Kto grozi Europie?

Pozory mylą

OFE, czyli kapitalizm XXI wieku

Prekariat wszystkich krajów

Brunatniejący neoliberalizm

Kapitalizm Thanosa

CZĘŚĆ V IMPERIUM BEZ ZNIECZULENIA

Wojna już trwa

Kat zamiast prawdy

Nauczyć ofiary milczenia

Niedojrzali nauczyciele

Kultura ofiary, praktyka kata

Poszukiwacze islamskiego spisku

Piekło Lampedusy

Kulturalni barbarzyńcy

Odwrót z zapomnianej wojny

Charlie i Ahmed

Izrael nie płaci

Donosiciele

Kryzys, którego nie było

Groźne słowo: bezpieczeństwo

CZĘŚĆ VI JAK WYJŚĆ Z DOMU I ZMIENIĆ ŚWIAT

Dekada kryzysu i rebelii

Chelsea Manning – Człowiek Roku

Gdzie Kair, gdzie Ateny a gdzie Madison?

Mit ‘68

Baron Haussmann i plac Tahrir

Jeśli nie oszczędności, to co?

Intersekcjonalność albo śmierć

Pracować krócej

Upał

Pisanie każdej książki jest dziełem kolektywnym

O Autorze

Wirus kapitalizmu

Praw­da o nie­ludz­kim i an­ty­de­mo­kra­tycz­nym cha­rak­te­rze ka­pi­ta­li­zmu rzad­ko bywa tak do­brze wi­docz­na jak pod­czas pan­de­mii, któ­rej je­ste­śmy świad­ka­mi. Za­ra­zem jest ona oka­zją do po­stę­po­wej zmia­ny spo­łecz­nej na wiel­ką ska­lę. Czy to praw­da, że jak ma­wiał Mao Ze­dong, sko­ro na świe­cie za­pa­no­wał cha­os, sy­tu­acja jest zna­ko­mi­ta?

W kry­zy­sie pan­de­micz­nym zbie­ga­ją się i wy­ostrza­ją nie­mal wszyst­kie ne­ga­tyw­ne ten­den­cje ostat­nich de­kad. Za­gra­ża­ją nam dziś praw­dzi­wy wi­rus i re­al­ny ka­pi­ta­lizm. Bio­rąc pod uwa­gę zwią­zek epi­de­mii z nie­na­sy­co­nym prze­my­słem wy­do­byw­czym i rol­no-ho­dow­la­nym oraz róż­ny­mi for­ma­mi eks­plo­ata­cji na­tu­ry – przede wszyst­kim wy­le­sia­niem – któ­re skra­ca­ją dy­stans mie­dzy świa­tem zwie­rząt i lu­dzi, mo­że­my mó­wić o jed­nym wi­ru­sie. Jest nim wi­rus ka­pi­ta­li­zmu. To przede wszyst­kim on dziś za­bi­ja. I to nie tyl­ko dla­te­go, że two­rzy wa­run­ki mię­dzy­ga­tun­ko­wej trans­mi­sji cho­rób na nie­zna­ną wcze­śniej ska­lę. Wy­star­czy spoj­rzeć na sta­ty­sty­ki ofiar pan­de­mii we Wło­szech i Hisz­pa­nii oraz w Niem­czech i Ko­rei, żeby się o tym prze­ko­nać. Naj­waż­niej­sze, cze­go się z tego po­rów­na­nia do­wia­du­je­my, to to, że na­wet za­cho­ro­wal­ność na po­zio­mie kil­ku­dzie­się­ciu ty­się­cy osób nie musi ozna­czać ka­ta­stro­fal­ne­go żni­wa śmier­ci. Wi­rus nie jest aż tak zja­dli­wy, jak­by to wy­ni­ka­ło ze sta­ty­styk zgo­nów w Lom­bar­dii.

Ci, któ­rzy bro­nią Unii Eu­ro­pej­skiej przed ro­syj­ski­mi trol­la­mi, mó­wią tyl­ko po­ło­wę praw­dy we wza­jem­nych za­pew­nie­niach, że Unia robi, co może, ale rzą­dy po­szcze­gól­nych państw za­wo­dzą. Otóż fakt, że za­wo­dzą wy­ni­ka w du­żej mie­rze z wie­lo­let­niej po­li­ty­ki Unii, z pro­mo­wa­nia neo­li­be­ra­li­zmu jako je­dy­nie słusz­nej prak­ty­ki eko­no­micz­nej, z for­so­wa­nia in­te­re­sów sek­to­ra fi­nan­so­we­go i po­świę­ca­nia po­trzeb spo­łecz­nych na oł­ta­rzu kon­ku­ren­cyj­no­ści, z de­mon­ta­żu sek­to­ra pu­blicz­ne­go i ubez­pie­czeń spo­łecz­nych, a wresz­cie z bru­tal­ne­go na­rzu­ca­nia cięć ruj­nu­ją­cych spo­łe­czeń­stwa Gre­cji, Hisz­pa­nii, Włoch i Por­tu­ga­lii w okre­sie kry­zy­su lat 2007–2015. Nie jest przy­pad­kiem, że do obec­nej ka­ta­stro­fy do­szło w kra­jach, któ­rych go­spo­dar­ki zo­sta­ły wte­dy „uzdro­wio­ne” ku­ra­cja­mi au­ste­ri­ty za­fun­do­wa­ny­mi przez Troj­kę. Ni­ska śmier­tel­ność przy wy­so­kiej licz­bie wy­kry­tych za­cho­ro­wań w Niem­czech i Ko­rei – kra­jach, któ­re nie od­chu­dzi­ły swej służ­by zdro­wia i in­nych usług pu­blicz­nych – naj­do­bit­niej po­ka­zu­je, że tym, co za­bi­ja, jest przede wszyst­kim neo­li­be­ral­na or­to­dok­sja. Lata ta­nie­go pań­stwa, upa­ja­nia się cię­ciem wy­dat­ków, ob­niż­ka­mi po­dat­ków, pry­wa­ty­za­cja­mi i oszczęd­no­ścia­mi wy­da­ją dziś za­tru­te owo­ce. Tak­że i w Pol­sce, któ­rej kla­sa po­li­tycz­na w więk­szo­ści wciąż nie obu­dzi­ła się z neo­li­be­ral­nej drzem­ki i naj­wy­raź­niej chce za­mie­nić ży­cie Po­la­ków w kosz­mar na ja­wie. Po­pra­wia­nie sta­ty­styk za po­mo­cą nie­do­bo­ru te­stów w imię po­li­tycz­nej staw­ki, jaką są wy­bo­ry pre­zy­denc­kie, uświa­da­mia nam, że po­li­ty­cy PiS z góry uzna­li, że dla po­zo­sta­nia u wła­dzy war­to po­świę­cić ludz­kie ży­cie.

Ten kry­zys ujaw­nia jed­nak znacz­nie wię­cej niż tyl­ko ban­kruc­two dok­try­ny neo­li­be­ral­nej. Ujaw­nia naj­gor­sze ce­chy kul­tu­ry ka­pi­ta­li­zmu. W cza­sach sta­bi­li­za­cji tkwią one głę­bo­ko ukry­te pod fa­sa­dą po­praw­no­ści po­li­tycz­nej i igno­ran­cji. Do­pó­ki wi­dać je tyl­ko na pe­ry­fe­riach glo­bal­ne­go sys­te­mu (gdzie nota bene miesz­ka ja­kieś osiem­dzie­siąt pro­cent po­pu­la­cji pla­ne­ty) nikt w Lon­dy­nie, Pa­ry­żu czy War­sza­wie nie bie­rze ich na po­waż­nie. Przy­wy­kli­śmy do ra­dze­nia so­bie z ob­ra­za­mi prze­mo­cy, gło­du i lu­do­bój­stwa, tłu­ma­cząc je kul­tu­ro­wą spe­cy­fi­ką Afry­ki czy Bli­skie­go Wscho­du – rze­ko­mo de­ter­mi­nu­ją­cą niż­szy po­ziom po­sza­no­wa­nia ludz­kie­go ży­cia. Ta co­kol­wiek ra­si­stow­ska wy­mów­ka nie dzia­ła, gdy do gło­su do­cho­dzą per­so­ny ta­kie jak Bo­ris John­son za­chwa­la­ją­cy uro­ki wy­mie­ra­nia słab­szych i star­szych[1]. Mal­tu­zjań­ski dys­kurs pre­mie­ra Wiel­kiej Bry­ta­nii był tyl­ko epi­zo­dem, ale prze­ło­ży się na dzie­siąt­ki ty­się­cy za­cho­ro­wań i wie­le śmier­ci. Nie był to jed­nak in­dy­wi­du­al­ny wy­bryk. Na po­wierzch­nię wy­pły­nę­ła sta­ra ko­lo­nial­na wi­zja świa­ta bry­tyj­skich kon­ser­wa­ty­stów, któ­ra kie­ro­wa­ła po­li­ty­ką im­pe­rium, nad któ­rym nie za­cho­dzi­ło słoń­ce. W isto­cie John­son za­pre­zen­to­wał lo­gi­kę, któ­rą w po­ło­wie XIX wie­ku kie­ro­wał się wi­ce­król In­dii Ro­bert Bul­wer-Lyt­ton, gdy na po­wta­rza­ją­ce się klę­ski su­szy na sub­kon­ty­nen­cie za­re­ago­wał li­be­ral­ną po­li­ty­ką po­pu­la­cyj­ne­go do­sto­so­wa­nia – zli­kwi­do­wał sys­tem spi­chle­rzy za­pew­nia­ją­cy żyw­ność lud­no­ści na te­re­nach do­tknię­tych klę­ską ży­wio­ło­wą i zdał się na nie­wi­dzial­ną rękę ryn­ku, gdy ta klę­ska na­de­szła[2]. Są oczy­wi­ście nie­ba­ga­tel­ne róż­ni­ce – Lyt­ton od­po­wia­dał za śmierć ja­kichś dzie­się­ciu mi­lio­nów Hin­du­sów, John­son chciał przejść do hi­sto­rii jako ten, któ­ry po­zwo­li umrzeć pię­ciu­set ty­siąc­om Bry­tyj­czy­ków. Poza tym jed­nak re­pre­zen­tu­ją tę samą tra­dy­cję cy­wi­li­zo­wa­ne­go bar­ba­rzyń­stwa. Tego sa­me­go, któ­re za­pre­zen­to­wa­li epi­de­micz­ny (oraz nie za­po­mi­naj­my, kli­ma­tycz­ny) ne­ga­cjo­ni­sta Do­nald Trump i co naj­mniej rów­nie od­kle­jo­ny od rze­czy­wi­sto­ści Ja­ro­sław Ka­czyń­ski za­śle­pio­ny wi­zją prze­pro­wa­dze­nia wy­bo­rów 10 maja.

Pan­de­mia sta­ła się sce­ną dla znacz­nie bar­dziej eg­zo­tycz­nych ko­ali­cji. Oto teo­rie spi­sko­we nie­któ­rych li­be­ra­łów stra­szą­cych nową wer­sją opo­wie­ści o żół­tym nie­bez­pie­czeń­stwie współ­gra­ją z sur­re­ali­stycz­ną pra­wi­co­wą geo­po­li­ty­ką kar­mią­cą się wi­zją woj­ny z Chi­na­mi, ale co gor­sza, tak­że z cał­kiem re­al­ny­mi ak­ta­mi prze­mo­cy wo­bec mniej­szo­ści chiń­skiej. Wi­dzi­my, jak zga­dza­ją się ze sobą to­rys mal­tu­zja­ni­sta i wy­zby­ty em­pa­tii fi­lo­zof przy­rów­nu­ją­cy szpi­ta­le do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, zwo­len­ni­cy do­brej zmia­ny i jej kry­ty­cy, me­dial­ny ma­gnat i szef le­wi­co­we­go pi­sma. Bo­ris John­son mówi rze­czy miłe Gior­gio­wi Agam­be­no­wi, któ­ry ską­d­inąd za­po­ży­cza się u an­tysz­cze­pion­kow­ców, Ko­ali­cja Oby­wa­tel­ska za­wie­ra sej­mo­wą ko­ali­cję z PiS, by prze­pchnąć tar­czę an­ty­kry­zy­so­wą pre­mie­ra Mo­ra­wiec­kie­go, Sła­wo­mir Sie­ra­kow­ski nie­po­ko­ją­co zbli­ża się do Grze­go­rza Haj­da­ro­wi­cza i Ra­do­sła­wa Si­kor­skie­go[3]. W Pol­sce na­ro­do­wi kon­ser­wa­ty­ści i neo­li­be­ra­ło­wie wspar­ci przez eks­per­tów eko­no­micz­nych z je­dy­nie słusz­nej li­nii po­sta­no­wi­li zło­żyć zdro­wie i ży­cie spo­łe­czeń­stwa na oł­ta­rzu pro­duk­ty­wi­zmu. Mo­de­lem dla nich mógł­by być szef Ama­zo­na Jeff Bez­os zmu­sza­ją­cy set­ki ty­się­cy pra­cow­ni­ków do na­ra­ża­nia swe­go zdro­wia byle tyl­ko ge­ne­ro­wać jego zy­ski, a jed­no­cze­śnie ogła­sza­ją­cy ak­cję cha­ry­ta­tyw­ną na ich rzecz.

Or­dy­no­wa­nie przez pol­skie wła­dze ko­lej­ne­go za­ostrze­nia wy­mo­gów dy­stan­so­wa­nia spo­łecz­ne­go przy jed­no­cze­snej obo­jęt­no­ści wo­bec dra­ma­tycz­nej sy­tu­acji w ma­ga­zy­nach Ama­zo­na za­trud­nia­ją­cych pra­wie dwa­dzie­ścia ty­się­cy lu­dzi, to nie tyl­ko hi­po­kry­zja. To nade wszyst­ko czy­tel­na wska­zów­ka, czy­je in­te­re­sy rząd Mo­ra­wiec­kie­go re­pre­zen­tu­je i ja­kie staw­ki – ży­cie i zdro­wie oby­wa­te­li czy zy­ski glo­bal­ne­go kon­cer­nu – są dla nie­go naj­waż­niej­sze. Wbrew po­zo­rom nie cho­dzi tu bo­wiem o ra­to­wa­nie go­spo­dar­ki i miejsc pra­cy. W wa­run­kach pan­de­mii zmu­sza­nie lu­dzi do wie­lo­ki­lo­me­tro­wych do­jaz­dów i prze­by­wa­nia w jed­nym bu­dyn­ku z set­ka­mi in­nych nie ura­tu­je PKB, ale za to gwa­ran­tu­je gwał­tow­ny wzrost za­cho­ro­wań[4]. Na­rzę­dzia do pod­trzy­ma­nia ży­cia go­spo­dar­ki są gdzie in­dziej. Z pew­no­ścią nie w rę­kach Bez­osów i Haj­da­ro­wi­czów.

Tym­cza­sem może być ina­czej. Sze­fo­wa Ko­mi­sji Eur­pej­skiej Ur­su­la von der Ley­en ła­mie – na­resz­cie! – nie­świę­te za­sa­dy ogra­ni­cza­ją­ce po­ziom de­fi­cy­tu do wy­ssa­nych z pal­ca trzech pro­cent i dłu­gu pu­blicz­ne­go w kra­jach Unii (do rów­nie nie­uza­sad­nio­nych sześć­dzie­się­ciu pro­cent), za­chę­ca­jąc rzą­dy do wy­da­wa­nia, wy­da­wa­nia i wy­da­wa­nia, by ra­to­wać go­spo­dar­ki i lu­dzi[5]. Chcia­ło­by się po­wie­dzieć – za póź­no i za mało. Je­że­li co­kol­wiek może dziś ura­to­wać Unię, to wła­śnie od­wa­ga w zry­wa­niu z neo­li­be­ral­nym ka­gań­cem, któ­ry na­rzu­ci­ła so­bie i spo­łe­czeń­stwom Eu­ro­py za po­mo­cą trak­ta­tów z Ma­astricht oraz Pak­tu Sta­bil­no­ści i Wzro­stu. Dla­te­go dziś klu­czo­we jest, czy wiel­kie pom­po­wa­nie pu­blicz­nych pie­nię­dzy w go­spo­dar­ki Unii ze­rwie z inną pa­to­lo­gią, jaką było fi­nan­so­wa­nie bo­nu­sów ban­kie­rów, któ­rzy do­pro­wa­dzi­li do kra­chu w la­tach 2007–2009. Ban­kom nie trze­ba wię­cej płyn­no­ści (bo od lat jadą na tej kre­owa­nej przez Eu­ro­pej­ski Bank Cen­tral­ny), na­to­miast spo­łe­czeń­stwom i służ­bom pu­blicz­nym po­trze­ba jej jak tle­nu w re­spi­ra­to­rach.

W chwi­li, gdy na­wet Ko­mi­sja Eu­ro­pej­ska doj­rza­ła do roz­wią­zań key­ne­sow­skich, w Pol­sce rząd i opo­zy­cja pro­po­nu­ją jesz­cze wię­cej tego sa­me­go. Tar­cza an­ty­kry­zy­so­wa to tak na­praw­dę miecz, któ­re­go ostrze wy­mie­rzo­no w mi­lio­ny pra­cow­ni­ków i sa­mo­za­trud­nio­nych, a tak­że w… służ­bę zdro­wia. Co­kol­wiek stoi za tym pro­jek­tem – cy­nizm, po­li­tycz­na ra­chu­ba, czy zwy­kła głu­po­ta – po­rów­na­nie za­pla­no­wa­nych wy­dat­ków na pod­trzy­ma­nie płyn­no­ści ban­ków (sie­dem­dzie­siąt mi­liar­dów) ze wspar­ciem dla opie­ki zdro­wot­nej (sie­dem i pół mi­liar­da) po­zwa­la na wy­sta­wie­nie naj­gor­szych ocen tym, któ­rzy go opra­co­wa­li i prze­gło­so­wa­li. Za spra­wą tego pro­jek­tu Pol­ska sta­ła się pierw­szym kra­jem wy­ko­rzy­stu­ją­cym pan­de­mię do na­rzu­ce­nia spo­łe­czeń­stwu dok­try­ny szo­ku, o któ­rej pi­sa­ła Na­omi Kle­in[6]. Miks ul­tra­li­be­ra­li­zmu eko­no­micz­ne­go i sta­nu wy­jąt­ko­we­go nie miał­by szans w nor­mal­nych wa­run­kach. W sy­tu­acji po­czu­cia fi­zycz­ne­go za­gro­że­nia, któ­re pod­bi­ja po­wszech­na i bar­dzo ra­cjo­nal­na świa­do­mość nie­wy­dol­no­ści pol­skiej służ­by zdro­wia jest jak naj­bar­dziej re­al­ny. Kon­se­kwen­cje dzi­siej­sze­go za­ma­chu na de­mo­kra­cję spo­łecz­ną spad­ną na nas, gdy wi­rus ustą­pi. I nie cho­dzi o to, że u wła­dzy za­sią­dzie ja­kiś dyk­ta­tor, ale o to, że raz za­wie­szo­ny ko­deks pra­cy re­al­nie wy­zu­je nas ze wszyst­kich for­mal­nych praw oby­wa­tel­skich w stop­niu rów­nym pau­pe­ry­za­cji, któ­rej do­świad­czy więk­szość spo­łe­czeń­stwa.

Czy za­tem nie je­ste­śmy już spi­sa­ni na stra­ty? Czy zwo­len­ni­cy przy­krę­ca­nia śru­by – eko­no­micz­nej i po­li­tycz­nej – za­fun­du­ją nam swój ka­pi­ta­lizm Tha­no­sa? A co je­śli pan­de­mia ujaw­nia­jąc praw­dę o ka­pi­ta­li­zmie na­pę­dzi jego kon­te­sta­cję?

Hi­sto­ria do­star­cza przy­kła­dów zmian na lep­sze, któ­re były kon­se­kwen­cją za­ra­zy. Kla­sycz­ny przy­kład to czar­na śmierć z XIV wie­ku, któ­ra zbie­gła się z wiel­ką falą re­be­lii chłop­skich, w kon­se­kwen­cji cze­go hi­sto­ry­cy sta­wia­ją ją wśród wy­da­rzeń two­rzą­cych kon­tekst dla uwol­nie­nia chło­pów z za­leż­no­ści feu­dal­nych (w Pol­sce tyl­ko cza­so­wo) i wzmoc­nie­nia po­zy­cji siły ro­bo­czej. Moż­na by for­mu­ło­wać hi­po­te­zy łą­czą­ce skut­ki epi­de­mii gry­py hisz­pan­ki w la­tach 1917–1920 z pod­no­szą­cą się wte­dy falą re­wo­lu­cyj­ną w Eu­ro­pie i Azji. Tak­że i obec­nie pan­de­mia ob­na­ży­ła kru­chość glo­bal­ne­go re­żi­mu aku­mu­la­cji opar­te­go na de­lo­ka­li­za­cji pro­duk­cji do Chin oraz na glo­bal­nych łań­cu­chach war­to­ści i do­staw. To, co jesz­cze nie­daw­no wy­da­wa­ło się źró­dłem gi­gan­tycz­nej prze­wa­gi ka­pi­ta­łu nad pra­cow­ni­ka­mi i uwię­zio­ną w gra­ni­cach państw na­ro­do­wych de­mo­kra­cją, oka­za­ło się naj­słab­szym ogni­wem sys­te­mu. Za­blo­ko­wa­nie pro­duk­cji w kon­kret­nym miej­scu i wzrost kosz­tów trans­por­tu spro­wa­dzi­ły na zie­mię za­rów­no en­tu­zja­stów glo­ba­li­za­cji, jak i wier­nych ko­ścio­ła go­spo­dar­ki nie­ma­te­rial­nej. Być może, żeby wię­cej za­ra­biać, ka­pi­tał po­trze­bu­je jed­ne­go i dru­gie­go, ale żeby żyć, spo­łe­czeń­stwa po­trze­bu­ją ma­te­rial­nej pro­duk­cji, ma­te­rial­nych pro­duk­tów w ma­te­rial­nych miej­scach. Na tym nie ko­niec. Prze­ry­wa­jąc glo­bal­ny krwio­obieg eko­no­micz­ny, pan­de­mia przy­spie­szy­ła kil­ka pro­ce­sów, któ­re od daw­na już zwia­sto­wa­ły wy­czer­py­wa­nie się do­tych­cza­so­we­go mo­de­lu eko­no­micz­ne­go. Do­ty­czy to przede wszyst­kim koń­ca ery ta­niej na­tu­ry, któ­rą moż­na bez­kar­nie gra­bić i za­tru­wać. Zwią­zek mie­dzy tym pro­ce­de­rem, któ­ry od­po­wia­da za gwał­tow­ne i ra­dy­kal­ne zmniej­sza­nie się stop­nia bio­róż­no­rod­no­ści, a sze­rze­niem no­wych wi­ru­sów jest zbyt oczy­wi­sty, aby go zi­gno­ro­wać. Jego kosz­ty sta­ły się dra­ma­tycz­nie wi­docz­ne, tak­że w ka­te­go­riach eko­no­micz­nych. Nie­mniej waż­ne, że na­wet po za­koń­cze­niu pan­de­mii ka­pi­tał nie bę­dzie już mógł upra­wiać na do­tych­cza­so­wą ska­lę wy­ści­gu na dno w po­szu­ki­wa­niu naj­tań­szej siły ro­bo­czej. Roz­sia­ne po ca­łym glo­bie stre­fy ta­niej pra­cy osią­gal­ne dzię­ki li­be­ra­li­za­cji prze­pły­wów i za­ni­ża­nym kosz­tom trans­por­tu (dzię­ki do­to­wa­niu prze­my­słu naf­to­we­go) sta­ną się mniej do­stęp­ne. Z pew­no­ścią efek­ty tych ogra­ni­czeń nie roz­ło­żą się rów­no­mier­nie. W nie­któ­rych miej­scach i sek­to­rach mo­że­my zo­ba­czyć po­pra­wę sy­tu­acji siły ro­bo­czej, w in­nych, szcze­gól­nie na glo­bal­nym Po­łu­dniu, jej re­gres. O ile jed­nak ne­ga­tyw­ne skut­ki pan­de­mii mamy jak w ban­ku, bo wy­ni­ka­ją z lo­gi­ki dzia­ła­nia ka­pi­ta­li­zmu, to szan­se na po­zy­tyw­ne za­le­żą od wie­lu czyn­ni­ków.

Jak­kol­wiek było w XIV wie­ku i w 1917 roku, nie­jed­no­znacz­ne prze­cież przy­kła­dy hi­sto­rycz­ne do­wo­dzą, że ani epi­de­mia, ani eli­ty an­cien régi­me same z sie­bie nie nio­są nic do­bre­go. Prze­cież nikt przy zdro­wych zmy­słach nie wie­rzy dziś, że przed eko­no­micz­ną za­pa­ścią oca­li nas nie­wi­dzial­na ręka ryn­ku. Rzecz ja­sna so­cja­lizm dla bo­ga­tych i ul­tra­ka­pi­ta­lizm dla bied­nych, do cze­go spro­wa­dza­ją się pro­jek­ty pol­skie­go rzą­du i opo­zy­cji neo­li­be­ral­nej, tyl­ko po­głę­bią nie­rów­no­ści, bie­dę i w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku tak­że re­ce­sję. Dla­te­go po­trze­ba im dziś praw­dzi­wej al­ter­na­ty­wy. Czy jest nią ba­zo­wy ko­mu­nizm, o któ­rym pi­sze Da­vid Gra­eber[7]? Z pew­no­ścią od­dol­na so­li­dar­ność i po­moc wza­jem­na oka­zu­ją się dziś wa­run­kiem ko­niecz­nym funk­cjo­no­wa­nia spo­łe­czeń­stwa. Ra­tu­je nas do­słow­nie spon­ta­nicz­na for­ma wspól­no­ty, któ­rą neo­li­be­ral­ny ka­pi­ta­lizm usi­ło­wał wy­ru­go­wać i za­stą­pić ryn­ko­wym wy­bo­rem kon­sump­cyj­nym. Fi­lo­zof Jean-Luc Nan­cy na­zwał ją na­wet ko­mu­na­wi­ru­sem[8]. Wy­star­czy po­rów­nać jego prze­ja­wy z kla­so­wym par­ty­ku­la­ry­zmem bi­ją­cym z dys­kur­su me­dial­nych eks­per­tów i kon­ser­wa­tyw­no-li­be­ral­nej więk­szo­ści kla­sy po­li­tycz­nej. O ile ten pierw­szy bu­dzi na­dzie­ję na prze­zwy­cię­że­nie kry­zy­su i ja­kąś przy­szłość, o tyle dru­gi sta­no­wi jej za­prze­cze­nie i gwa­ran­cję klę­ski. Ale zgod­nie z in­ten­cja­mi Gra­ebe­ra po­twier­dza­ny­mi przez do­świad­cze­nia kry­zy­su to, co ba­zo­we, nie jest wy­star­cza­ją­ce (ani do­sta­tecz­nie po­li­tycz­ne). Nie wy­star­czą ak­cje od­dol­ne – szy­cie ma­se­czek, wi­dzial­na ręka i kon­cer­ty na bal­ko­nach. Rzecz ja­sna bez tego po­ru­sze­nia nie spo­sób so­bie wy­obra­zić lep­sze­go świa­ta po epi­de­mii. Mu­si­my jed­nak zdać so­bie spra­wę, że naj­wspa­nial­sze na­wet akty ho­ry­zon­tal­nej ko­ope­ra­cji i he­ro­izmu nie za­stą­pią spraw­nie dzia­ła­ją­ce­go sek­to­ra pu­blicz­ne­go. Tak jak zaj­mo­wa­nie skło­tów nie za­stą­pi ogól­no­kra­jo­wej po­li­ty­ki miesz­ka­nio­wej. Uru­cho­mio­na na dole ener­gia musi zna­leźć spo­sób na prze­or­ga­ni­zo­wa­nie po­rząd­ku spo­łecz­ne­go. Do tego po­trzeb­na jest for­ma­li­za­cja no­wych po­sta­ci or­ga­ni­zo­wa­nia się i pro­jekt po­li­tycz­ny.

W głów­nym nur­cie pol­skiej de­ba­ty sły­chać dziś wiel­kie wo­ła­nie o pod­trzy­ma­nie pro­duk­cji i wzro­stu. Ale czyż nie do­wie­dzie­li­śmy się wła­śnie, że wzrost sam w so­bie nie jest żad­ną war­to­ścią? Czy aby to nie ten sam wzrost, któ­ry w mi­nio­nych de­ka­dach rósł wraz z pre­ka­ry­za­cją, de­gra­da­cją sfe­ry pu­blicz­nej, pau­pe­ry­za­cją i za­dłu­że­niem na kon­sump­cję? Neo­li­be­ral­ny ka­pi­ta­lizm już daw­no ze­rwał zwią­zek mie­dzy dy­na­mi­ką wzro­stu PKB, a roz­wo­jem spo­łecz­nym, któ­ry dzia­łał przez czte­ry de­ka­dy po 1945 roku. Dziś wzrost nie uno­si wszyst­kich ło­dzi, od daw­na już pod­ta­pia te mniej­sze.

Sły­szy­my, że ban­ki po­trze­bu­ją pie­nię­dzy, bo prze­cież uży­wa­ją ich do kre­dy­to­wa­nia kon­sump­cji. Ale to naj­lep­szy ar­gu­ment prze­ciw nim. Pro­ble­mem nie jest bo­wiem brak płyn­no­ści ban­ków, ale sy­tu­acja, w któ­rej pła­ce są tak ni­skie, że pra­cow­ni­cy mu­szą się za­dłu­żać, by ku­pić pral­kę czy je­chać na wa­ka­cje. Nie dość, że od lat udział płac w PKB ma­le­je, to jesz­cze duża ich część za­si­la in­sty­tu­cje fi­nan­so­we z ty­tu­łu ob­słu­gi kre­dy­tów kon­sump­cyj­nych.

Na każ­dy po­mysł wspar­cia płac sły­szy­my neo­li­be­ral­ną śpiew­kę w po­sta­ci py­ta­nia skąd na to brać? Od­po­wiedź jest jed­nak ba­nal­nie pro­sta – z tych sa­mych źró­deł, z któ­rych ma pójść po­moc dla ban­ków. Bę­dzie ta­niej i sku­tecz­niej. Na­wet pro­gram do­cho­du so­li­dar­no­ścio­we­go wy­pła­ca­ne­go przez rok trzy i pół mi­lio­nom bez­ro­bot­nym (a tylu może ich być za kil­ka mie­się­cy), kosz­to­wał­by o pięt­na­ście mi­liar­dów zło­tych mniej niż kwo­ta ofe­ro­wa­na ban­kom[9].

Dziś jest czas na stra­te­gicz­ne py­ta­nia. Czy po­trze­bu­je­my wzro­stu, a je­śli tak, to ja­kie­go. Ja­kie­go po­trze­ba nam sys­te­mu fi­nan­so­we­go – do­star­cza­ją­ce­go płyn­no­ści do go­spo­dar­ki czy prze­ciw­nie – ścią­ga­ją­ce­go z niej płyn­ność przy po­mo­cy pre­zen­tów fi­skal­nych, pry­wa­ty­za­cji sys­te­mów eme­ry­tal­nych czy po­li­ty­ki stóp pro­cen­to­wych po­wo­du­ją­cych in­fla­cję ak­ty­wów i za­chę­ca­ją­cych do pom­po­wa­nia zy­sków w ryn­ki fi­nan­so­we. A wresz­cie, czy stać nas w dal­szym cią­gu na po­li­ty­kę oszczęd­no­ści, sko­ro wie­my, że je­dy­nym sku­tecz­nym spo­so­bem na roz­ru­sza­nie go­spo­dar­ki i zmniej­sza­nie za­dłu­że­nia są in­we­sty­cje pu­blicz­ne. Kon­wen­cjo­nal­ni eko­no­mi­ści i rzą­dy pod ich wpły­wem (jak w Pol­sce) in­te­re­su­ją się je­dy­nie pro­duk­cją (po­da­żą), hoł­du­jąc ar­cha­icz­nej kon­cep­cji, zgod­nie z któ­rą po­daż two­rzy so­bie po­pyt. Ale do­świad­cze­nia, a tak­że teo­ria eko­no­micz­na, wska­zu­ją, że taka jed­no­stron­ność po pro­stu nie dzia­ła. Po­trze­ba przede wszyst­kim po­bu­dze­nia po­py­tu. Oczy­wi­ście nie za­pew­ni go samo sty­mu­lo­wa­nie kon­sump­cji. To ostat­nie jest ko­niecz­ne do prze­trwa­nia mi­lio­nów lu­dzi, ale do­sta­tecz­ny po­pyt mogą stwo­rzyć je­dy­nie in­we­sty­cje pu­blicz­ne.

Dziś trze­ba wy­da­wać. Ale nie na ba­ilo­ut, któ­ry oca­li skó­rę gru­bym ry­bom. W rze­czy­wi­sto­ści prze­cież, jak uczy kla­syk, pra­cow­ni­cy wy­da­ją tyle, ile za­ra­bia­ją, a ka­pi­ta­li­ści za­ra­bia­ją tyle, ile wy­da­ją. Jest oka­zja, żeby, ina­czej niż w la­tach 2008–2009, nie zmar­no­wać pie­nię­dzy i prze­zna­czyć je na cel, do któ­re­go i tak już daw­no po­win­ni­śmy zmie­rzać. Tym ce­lem jest trans­for­ma­cja ener­ge­tycz­na i Nowy Zie­lo­ny Ład. Przed­się­wzię­cie kosz­tow­ne, wy­ma­ga­ją­ce in­no­wa­cji tech­no­lo­gicz­nych, ka­pi­ta­ło- i pra­co­chłon­ne, ob­li­czo­ne na lata… czy­li w sam raz na­da­ją­ce się do roli lo­ko­mo­ty­wy roz­wo­ju spo­łecz­ne­go zry­wa­ją­ce­go z ka­pi­ta­li­stycz­ny­mi boż­ka­mi ni­skich kosz­tów i krót­ko­ter­mi­no­wej ren­tow­no­ści. Nowy kon­sen­sus eko­no­micz­ny po­wi­nien uprzy­wi­le­jo­wać ho­do­wa­nie de­fi­cy­tu za­miast za­ci­ska­nia pasa, in­we­sty­cje pu­blicz­ne za­miast kon­so­li­da­cji ryn­ków, re­gu­la­cję de­mo­kra­tycz­ną za­miast kor­po­ra­cyj­nej, ko­ope­ra­cję w ra­mach UE, a do­ce­lo­wo na ska­lę glo­bal­ną, za­miast hoł­do­wa­nia za­sa­dzie kon­ku­ren­cyj­no­ści, do­bra wspól­ne za­miast pry­wa­ty­za­cji, ochro­nę płac i miejsc pra­cy za­miast pre­mio­wa­nia zy­sków, za­koń­cze­nie ery pre­ka­ry­za­cji przez wzię­cie wszyst­kich pra­cu­ją­cych pod pa­ra­sol umów ko­dek­so­wych, a wresz­cie usta­no­wie­nie re­al­nej pro­gre­sji po­dat­ko­wej (obej­mu­ją­cej tak­że ma­jąt­ki)[10].

Kry­zys po­ka­zu­je, że wbrew bez­kry­tycz­nym i ana­chro­nicz­nym czy­tel­ni­kom Mi­che­la Fo­ucaul­ta je­ste­śmy dziś za­gro­że­ni nie tyl­ko przez nad­miar pa­nop­tycz­nych in­sty­tu­cji, lecz tak­że przez osła­bie­nie in­sty­tu­cji de­mo­kra­tycz­nych. Rzecz jas­na, oko Wiel­kie­go Bra­ta nie jest czczym wy­my­słem. W do­bie za­ra­zy per­spek­ty­wa za­chod­nie­go ka­pi­ta­li­zmu nad­zo­ru czy kre­dy­tu spo­łecz­ne­go w wer­sji chiń­skiej sta­ła się jesz­cze bliż­sza. Wid­mo di­gi­ta­li­za­cji ży­cia pu­blicz­ne­go, któ­re jesz­cze nie­daw­no roz­pa­la­ło nie­któ­re tech­no­en­tu­zja­stycz­ne umy­sły, obec­nie ko­ja­rzy się z za­pa­ścią de­mo­kra­tycz­nej wspól­no­ty. Czym in­nym jest wy­ko­rzy­sta­nie no­wych tech­no­lo­gii ko­mu­ni­ka­cyj­nych przez ru­chy po­li­tycz­ne, a czym in­nym sy­tu­acja, w któ­rej am­pu­tu­je się re­al­nie ist­nie­ją­cą prze­strzeń wspól­ną, a to, co było na­rzę­dziem, za­czy­na dyk­to­wać spo­łe­czeń­stwu wa­run­ki jego ist­nie­nia. Je­że­li zaś na­rzę­dzie i sieć ko­mu­ni­ka­cji, tak jak w przy­pad­ku ser­wi­sów spo­łecz­no­ścio­wych, jest w rę­kach pry­wat­ne­go ka­pi­ta­łu, mamy do czy­nie­nia w wa­rian­tem szcze­gól­nie nie­bez­piecz­nym. Czym bo­wiem bę­dzie de­ba­ta de­mo­kra­tycz­na, któ­rej wa­run­ki i ramy wy­zna­czy Go­ogle lub Fa­ce­bo­ok? Gro­zi nam sy­tu­acja, w któ­rej mo­de­lem dla ży­cia spo­łecz­ne­go sta­nie się cen­trum han­dlo­we, z jego spry­wa­ty­zo­wa­ną, sko­mer­cja­li­zo­wa­ną, bez­piecz­ną i do szczę­tu od­po­li­tycz­nio­ną prze­strze­nią. W ta­kiej rze­czy­wi­sto­ści wal­ka o prze­ła­ma­nie mo­no­po­lu pry­wat­nych kon­cer­nów cy­fro­wych i upu­blicz­nie­nie cy­ber­prze­strze­ni wy­ra­sta na jed­ną z naj­waż­niej­szych sta­wek po­li­tycz­nych współ­cze­sno­ści.

Wol­ność wy­ma­ga dziś wię­cej de­mo­kra­tycz­nej bio­po­li­ty­ki, a nie no­we­go li­ber­ta­riań­skie­go mal­tu­zja­ni­zmu. De­mo­kra­cji po­trze­ba do­brych usług pu­blicz­nych, pu­blicz­nych szpi­ta­li, pu­blicz­nych fa­bryk le­ków i pu­blicz­nych ba­dań, któ­rych efek­ty znaj­dą się w do­me­nie pu­blicz­nej. Za­miast sta­nu wy­jąt­ko­we­go trze­ba no­wej nor­mal­no­ści, w któ­rej uspo­łecz­nie­nie czę­ści go­spo­dar­ki nie bę­dzie tyl­ko pań­stwo­wą kro­plów­ką dla pry­wat­ne­go ka­pi­ta­łu, ale trwa­łym roz­wią­za­niem. Po co nam pry­wat­na służ­ba zdro­wia, sko­ro gdy jest naj­bar­dziej po­trzeb­na, oka­zu­je się przy­dat­na wy­łącz­nie dla swo­ich udzia­łow­ców?

Okre­śla­jąc na nowo prio­ry­te­ty, mu­si­my dziś za­py­tać, na co na­praw­dę nas nie stać? Czy­ja pra­ca jest nam na­praw­dę po­trzeb­na z punk­tu wi­dze­nia war­to­ści spo­łecz­nej, któ­rą ge­ne­ru­je? Epi­de­mia bru­tal­nie we­ry­fi­ku­je pi­ra­mi­dę waż­no­ści za­wo­dów. W sy­tu­acji, któ­rą stwo­rzy­ła, trze­ba za­py­tać, kto po­wi­nien być bar­dziej do­ce­nio­ny – sprzą­tacz­ka sa­lo­wa w szpi­ta­lu i ku­rier, czy dy­rek­tor dzia­łu mar­ke­tin­gu i kie­row­nik HR? Ra­tow­nik me­dycz­ny i pa­ko­wacz­ka w cen­trum lo­gi­stycz­nym czy ma­na­ger w pry­wat­nym cen­trum zdro­wia i sze­fo­wa pub­lic re­la­tions kor­po­ra­cji? Ry­su­jąc na nowo ta­be­le płac i pre­sti­żu, mu­si­my też pa­mię­tać o war­to­ści, któ­rą jest prze­trwa­nie. To o nią wal­czą pra­cow­ni­cy w USA i Pol­sce do­ma­ga­ją­cy się prze­rwa­nia pro­duk­cji, a tak­że ci wszy­scy, któ­rzy go­dzą się na kwa­ran­tan­nę. Dziś wstrzy­ma­nie pra­cy ozna­cza oca­le­nie i dla­te­go po­win­no być wa­lo­ry­zo­wa­ne[11].

Czy na po­waż­nie mamy wciąż wie­rzyć w to, że lu­dzie nie­zbęd­ni do ra­to­wa­nia ży­cia i funk­cjo­no­wa­nia spo­łe­czeń­stwa są zbęd­ni przy po­dej­mo­wa­niu po­li­tycz­nych i eko­no­micz­nych de­cy­zji, któ­re go do­ty­czą? To jest py­ta­nie o kształt po­li­tycz­nej or­ga­ni­za­cji spo­łe­czeń­stwa, a za­ra­zem o rze­czy­wi­sty sens kon­sty­tu­cyj­nych za­pi­sów. Bez de­mo­kra­cji eko­no­micz­nej, bez re­al­ne­go wpły­wu pra­cow­nic i pra­cow­ni­ków na stra­te­gicz­ne de­cy­zje do­ty­czą­ce wy­twa­rza­nia i re­dy­stry­bu­cji bo­gac­twa, for­mal­ne pra­wa, na­wet je­śli oca­le­ją, sta­ną się fa­sa­dą kla­so­wych przy­wi­le­jów.

Kry­zys pro­wo­ku­je tak­że py­ta­nia po­li­tycz­ne, bo na­wet szyb­kie opra­co­wa­nie szcze­pion­ki i opa­no­wa­nie pan­de­mii nie zmie­ni fak­tu, że nie wró­ci­my już do sta­re­go re­żi­mu. Może być tyl­ko znacz­nie go­rzej lub wresz­cie le­piej. Wie­le wska­zu­je na to, że sto­imy u pro­gu za­po­wia­da­nej przez Pe­te­ra Fra­se’a ery eks­ter­mi­ni­zmu, czy­li świa­ta no­wych hie­rar­chii i nie­do­bo­rów[12]. Bę­dzie on przy­po­mi­nał rze­czy­wi­stość uka­za­ną w Eli­zjum Ne­il­la Blom­kam­pa – po­łą­czy skut­ki pan­de­mii, neo­li­be­ral­nej or­to­dok­sji z glo­bal­ny­mi nie­rów­no­ścia­mi, na­cjo­na­li­zmem i kry­zy­sem kli­ma­tycz­nym. Nie­mniej staw­ka, jaką jest świat ega­li­tar­ny i do­stat­ni, a do tego eko­lo­gicz­ny, nie utra­ci­ła nic ze swej wagi. Prze­ciw­nie, oka­zu­je się ra­cją bytu na­szych spo­łe­czeństw i pro­jek­tów ta­kich jak Unia Eu­ro­pej­ska. Dziś wi­dać to le­piej niż kie­dy­kol­wiek. Za­wie­sza­nie praw i zmy­ka­nie gra­nic dzia­ła­ją na krót­ką metę, opóź­nia­ją pan­de­mię, ale jej nie po­wstrzy­mu­ją i nie po­wstrzy­ma­ją żad­nej in­nej. Zro­bić to może tyl­ko wię­cej de­mo­kra­cji, sek­to­ra pu­blicz­ne­go i ega­li­ta­ry­zmu. To ich brak oka­zał się prze­cież naj­więk­szym za­gro­że­niem.

Pan­de­mia wca­le nie zre­ha­bi­li­to­wa­ła pań­stwa na­ro­do­we­go. Prze­ciw­nie, wy­ostrzy­ła wszyst­kie jego ogra­ni­cze­nia. Brak za­ufa­nia do sta­ty­styk, kom­pe­ten­cji mi­ni­strów i za­pew­nień władz o kon­tro­li nad sy­tu­acją jest w Pol­sce po­wszech­ny. Po­dob­nie dzie­je się w USA, Bra­zy­lii, In­diach czy Ro­sji. Jak za­uwa­ży­li Pier­re Dar­dot i Chri­stian La­val po­trze­bu­je­my nie wię­cej su­we­ren­nej wła­dzy państw, ale wię­cej służb i usług pu­blicz­nych[13]. Nie na­le­ży ich ze sobą utoż­sa­miać. Sy­tu­acja pan­de­mii do­star­cza moc­nych do­wo­dów na po­twier­dze­nie tej tezy. Hi­sto­rycz­nie usłu­gi pu­blicz­ne nie były po­da­run­ka­mi od państw, ale zdo­by­czą wy­rwa­ną rzą­dom, i wspie­ra­ne­mu przez nie ka­pi­ta­ło­wi, przez kla­sy pod­po­rząd­ko­wa­ne. Dziś jest tak samo, a przy­kład pol­ski po­ka­zu­je to bar­dzo przej­rzy­ście. Cho­dzi rzecz ja­sna o kwe­stię wy­bo­rów pre­zy­denc­kich. Dą­że­nie do elek­cji w cza­sie pan­de­mii sta­no­wi wy­raz su­we­ren­nej woli wła­dzy, a za­ra­zem oka­za­ło się ra­dy­kal­nie sprzecz­ne z dą­że­niem do oca­le­nia ży­cia, zdro­wia i wię­zi spo­łecz­nych. Lo­gi­ka za­cho­wa­nia wła­dzy przez pra­wi­cę zde­rzy­ła się z lo­gi­ką sa­mo­za­cho­wa­nia de­mo­kra­tycz­nej wspól­no­ty. Na wła­snej skó­rze do­świad­cza­my za­tem opo­zy­cji mię­dzy po­rząd­kiem, w któ­rym pań­stwo zo­sta­je za­przę­gnię­te do za­spo­ka­ja­nia po­trzeb spo­łecz­nych, a po­rząd­kiem w któ­rym spo­łe­czeń­stwo pod­po­rząd­ko­wu­je się po­trze­bom wła­dzy su­we­ren­ne­go pań­stwa i ka­pi­ta­łu.

W sy­tu­acji, w któ­rej pań­stwa so­bie nie ra­dzą, bar­dzo symp­to­ma­tycz­ne jest, że praw­dzi­wym źró­dłem spraw­dzo­nej wie­dzy i wspar­cia oka­za­ła się Świa­to­wa Or­ga­ni­za­cja Zdro­wia (WHO) – in­sty­tu­cja od lat nie­do­fi­nan­so­wa­na i kon­te­sto­wa­na przez obec­ny rząd w Wa­szyng­to­nie, któ­ry na po­cząt­ku 2020 roku po­sta­no­wił zre­du­ko­wać swą skład­kę na jej utrzy­ma­nie o pięć­dzie­siąt trzy pro­cent[14]. Świa­tu po­trze­ba dziś o wie­le wię­cej ta­kich struk­tur jak WHO. In­ny­mi sło­wy po­trze­ba de­mo­kra­ty­za­cji form glo­bal­nych współ­za­leż­no­ści. Tak by prze­sta­ły nad nimi cią­żyć lo­gi­ki aku­mu­la­cji ka­pi­ta­łu i geo­po­li­ty­ki, bo te tyl­ko po­głę­bia­ją po­la­ry­za­cję w ska­li świa­to­wej. Tyl­ko w ten spo­sób wy­rów­na­my szan­se na prze­trwa­nie i uczy­ni­my współ­za­leż­ność źró­dłem zrów­no­wa­żo­ne­go roz­wo­ju. Trud­no so­bie wy­obra­zić ska­lę ka­ta­stro­fy, któ­ra cze­ka kra­je glo­bal­ne­go Po­łu­dnia bez so­li­dar­no­ści ze stro­ny kra­jów Pół­no­cy i Chin. Na lo­kal­nym po­dwór­ku eu­ro­pej­skim ten pro­gram ozna­czał­by urze­czy­wist­nie­nie ta­kich po­my­słów jak eu­ro­pej­ska po­li­ty­ka zdro­wot­na, śro­do­wi­sko­wa czy eu­ro­pej­ska pła­ca mi­ni­mal­na. Je­że­li glo­ba­li­za­cja neo­li­be­ral­na jest współ­od­po­wie­dzial­na za pan­de­mię, to szcze­pion­ką na nią bę­dzie nie wzno­sze­nie mu­rów, ale glo­ba­li­za­cja stan­dar­dów spo­łecz­nych, zdro­wot­nych, eko­lo­gicz­nych i do­ty­czą­cych za­trud­nie­nia.

Sta­li­śmy się glo­bal­ny­mi współ­o­by­wa­te­la­mi pan­de­mii i po­trze­bu­je­my in­sty­tu­cji, któ­re to współ­o­by­wa­tel­stwo od­zwier­cie­dlą.

Dla­te­go, sko­ro na przed­wio­śniu 2020 roku zna­leź­li­śmy się w jesz­cze cięż­szych cza­sach, nie mo­że­my się za­trzy­my­wać na kry­ty­ce po­su­nięć rzą­dzą­cych, nie stać nas na umiar­ko­wa­nie i za­cho­waw­czość. Je­śli chce­my oca­lić spo­łecz­ne zdo­by­cze walk mi­nio­nych po­ko­leń i naj­zwy­czaj­niej prze­trwać nie mo­że­my je­dy­nie pa­trzeć wstecz. Mu­si­my pójść znacz­nie da­lej, niż do­tych­czas wy­da­wa­ło się moż­li­we.

[1] J. Olender, Brytyjczycy na czołówkę z koronawirusem, „Krytyka Polityczna” 17 marca 2020, https://krytykapolityczna.pl/swiat/koronawirus-wielka-brytania/ [dostęp: 2.04.2020].

[2] M. Davis, Late Victorian Holocausts., El Nino, Famines and The Waking of the Third World, Verso, London–New York 2001.

[3] G. Agamben, Stan wyjątkowy wywołany nieuzasadnioną sytuacją kryzysową, tłum. Łukasz Moll, https://www.facebook.com/PraktykaTeoretyczna/posts/3052401734791796?__tn__=K-R [dostęp 2.04.2020]. Oryginalny tekst w: „il manifesto”, 26.02.2020. Adam Leszczyński, Think-tank Instrat. Rządowa tarcza pisana pod naciskiem wielkiego biznesu. Cofa nas do XIX wieku, OKO.Press, 31.03.2020, https://oko.press/tarcza-pisana-pod-naciskiem-wielkiego-biznesu/ [dostęp: 2.04.2020]. S. Sierakowski, Lekarstwo gorsze od choroby?, Onet.pl, 23.03.2020, https://wiadomosci.onet.pl/opinie/koronawirus-lekarstwo-gorsze-od-choroby-opinia/pvegc65 [dostęp: 2.04.2020]. G. Hajdarowicz, Koronawirus: koniecza natychmiastowa zmiana polityki, Rzeczpospolita 23.03.2020. https://www.rp.pl/Koronawirus-SARS-CoV-2/200329831-Koronawirus-Konieczna-natychmiastowa-zmiana-polityki.html [dostęp: 2.04.2020]. R. Sikorski, Poważny głos polskiego biznesu, https://twitter.com/sikorskiradek/status/1241718020650807297 [dostęp: 2.04.2020].

[4] Patrz badania naukowców z wydziału ekonomii Uniwersytetu w Cambridge, Economic Damage Could Be Worse Without Lockdown and Social Distancing – Study, https://www.inet.econ.cam.ac.uk/working-paper-pdfs/wp2017.pdf [dostęp: 2.04.2020].

[5] Cytat pochodzi z video zamieszczonego na koncie twitterowym Ursuli von der Leyen: „Dzisiaj – i jest to sytuacja bez precedensu – uruchamiamy powszechną klauzulę korekcyjną [general escape clause]. Oznacza to, że rządy krajowe mogą wpompować w gospodarkę tyle pieniędzy, ile potrzebują. Zawieszamy wszystkie ograniczenia, które dotychczas im to uniemożliwiały”. Tłumaczenie własne. Więcej informacji o aktywacji klauzuli korekcyjnej w komunikacie na stronie Komisji Europejskiej: https://ec.europa.eu/comm.../presscorner/detail/en/ip_20_459 [dostęp: 2.04.2020].

[6] N. Klein, Coronavirus Is the Perfect Disaster for ‘Disaster Capitalismʼ, Vice.com, 13.03.2020, https://www.vice.com/en_us/article/5dmqyk/naomi-klein-interview-on-coronavirus-and-disaster-capitalism-shock-doctrine [dostęp: 2.04.2020].

[7] D. Graeber, Dług, pierwsze pięć tysięcy lat, tłum. B. Kuźniarz, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014, s.136–143.

[8] J.L. Nancy, Communovirus, „Libération”, 24.03.2020.

[9] Ł. Komuda, Popyt, panie premierze, „Le Monde diplomatique – edycja polska”, marzec-kwiecień 2020.

[10] Więcej na temat transformacji ekonomicznej: Regeneracja zamiast tarczy, manifest środowiska naukowego badań nad gospodarką, https://regeneracjamanifest.wordpress.com/?fbclid=IwAR3TTieDt2MZcmu_gbEeZguatayVunqWdbmQEaALUAXGPRvfhoXqwblsj3 [dostęp: 2.04.2020]. J. Zygmuntowski, Dekada regeneracji. Jak pokonaliśmy koronawirusa i kryzys kapitalizmu, https://biennalewarszawa.pl/dekada-regeneracji-jak-pokonalismy-koronawirus-i-kryzys-kapitalizmu/ [dostęp: 2.04.2020].

[11] A. Temkin, Przeżycie to zysk. Kim chcemy być po drugiej stronie pandemii, „Polska The Times”, 25.03.2020.

[12] P. Frase, Cztery przyszłości, tłum. M. Szlinder, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2018.

[13] P. Dardot, Ch. Laval, L’épreuve politique de la pandémie, „Mediapart” 19.03.2020, https://blogs.mediapart.fr/les-invites-de-mediapart/blog/190320/l-epreuve-politique-de-la-pandemie [dostęp: 2.04.2020]. Autorzy ci – za Léonem Duguitem – wskazują, że usługi publiczne nie są narzędziem władzy państwa, ale wyrazem jego ustępstwa przed potrzebami społecznymi, zobowiązaniem wobec nich. Za pomocą tego sektora obywatele kontrolują funkcje państwa, pociągają je do odpowiedzialności.

[14] S. Shah, Dlaczego pandemie są coraz częstsze?, „Le Monde diplomatique – edycja polska”, marzec-kwiecień 2020.

Wstęp

Kil­ka lat temu, oko­ło 2015 roku, coś złe­go wy­da­rzy­ło się po obu stro­nach pół­noc­ne­go Atlan­ty­ku...

CZĘŚĆ I

WITAJCIE W CIĘŻSZYCH CZASACH

Poli­tycz­ne trzę­sie­nie zie­mi, do któ­re­go do­szło w Pol­sce w 2015 roku, było ozna­ką zmia­ny ko­niunk­tu­ry na znacz­nie więk­szą ska­lę niż tyl­ko kra­jo­wa...

CZĘŚĆ II

NA PERYFERIACH LEPSZEGO ŚWIATA

Po 1989 roku Pol­ska we­szła w nowy zło­ty wiek...

CZĘŚĆ III

HI­STO­RIA JAKO POLE BI­TWY

Karol Marks pi­sał kie­dyś, że tra­dy­cja wszyst­kich zmar­łych po­ko­leń cią­ży jak zmo­ra na umy­słach ży­ją­cych...

CZĘŚĆ IV

ZWYCZAJNY KAPITALIZM

Od cza­sów gdy pa­nu­ją­cy nam nie­mi­ło­sier­nie mo­del go­spo­dar­czy był uzna­wa­ny w Pol­sce za nor­mal­ny, mi­nę­ła cała epo­ka...

CZĘŚĆ V

IMPERIUM BEZ ZNIECZULENIA

Kil­ka­na­ście lat temu no­wo­jor­ski pi­sarz i ak­ty­wi­sta Lo­ren Gold­ner na­pi­sał, że gdy­by Róża Luk­sem­burg ja­kimś cu­dem mo­gła się prze­spa­ce­ro­wać uli­ca­mi Lon­dy­nu, No­we­go Jor­ku, czy Ber­li­na na po­cząt­ku XXI wie­ku, to bez tru­du za­uwa­ży­ła­by wie­le po­do­bieństw z cza­sa­mi, w któ­rych żyła...

CZĘŚĆ VI

JAK WYJŚĆ Z DOMU I ZMIENIĆ ŚWIAT

Jak zmie­nić świat? Na po­czą­tek trze­ba prze­stać wie­rzyć eks­per­tom od prze­wi­dy­wa­nia przy­szło­ści...

Pisanie każdej książki jest dziełem kolektywnym

Pi­sa­nie każ­dej książ­ki jest w du­żym stop­niu dzie­łem ko­lek­tyw­nym. Żad­na nie po­wsta­ła­by, gdy­by oso­ba fi­gu­ru­ją­ca jako au­tor czy au­tor­ka nie mia­ła oka­zji wy­mie­niać po­glą­dów, dys­ku­to­wać i roz­ma­wiać z in­ny­mi...

Prze­my­sław Wiel­gosz – dzien­ni­karz, wy­daw­ca, pu­bli­cy­sta i ku­ra­tor. W la­tach 1996–1998 współ­pra­cow­nik i re­dak­tor ty­go­dni­ka „Wia­do­mo­ści Kul­tu­ral­ne”. Od 2006 re­dak­tor na­czel­ny pol­skiej edy­cji mie­sięcz­ni­ka „Le Mon­de Di­plo­ma­ti­que”. Re­dak­tor na­czel­ny se­rii wy­daw­ni­czych Bi­blio­te­ka Le Mon­de Di­plo­ma­ti­que oraz Bi­blio­te­ka Al­ter­na­tyw Eko­no­micz­nych. Pu­bli­ko­wał m.in. w „Prze­kro­ju”, „Prze­glą­dzie”, „Ty­go­dni­ku Po­wszech­nym”, „Rzecz­po­spo­li­tej”, „Kry­ty­ce Po­li­tycz­nej”, „Gu­ar­dia­nie”, „Fre­ita­gu” oraz „Aspen Re­view”, Au­tor książ­ki Opium glo­ba­li­za­cji (2004), re­dak­tor i współ­au­tor ksią­żek Ko­niec Eu­ro­py jaką zna­my (2013), Re­al­ny ka­pi­ta­lizm. Wo­kół teo­rii ka­pi­ta­łu mo­no­po­li­stycz­ne­go (2018) oraz Atlas pla­ne­tar­nej prze­mo­cy (2018). Ku­ra­tor cy­kli se­mi­na­ryj­nych Eko­no­mie przy­szło­ści w Bien­na­le War­sza­wa, oraz Lu­do­wa hi­sto­ria Pol­ski w Stre­fie Wol­no­sło­wej w Te­atrze Po­wszech­nym.