Wino i haszysz. Sztuczne raje - Charles Baudelaire - ebook

Wino i haszysz. Sztuczne raje ebook

Charles Baudelaire

5,0

Opis

Ujrzysz w tym obrazie, w tym poemacie, wędrowca ponurego i samotnego, unoszonego przez ruchomą falę tłumów – zwracającego jednak serce i myśl ku dalekiej Elektrze, która niegdyś ocierała jego czoło zlane potem i zwilżała jego spieczone gorączką wargi. Zrozumiesz tedy wdzięczność nowego Oresta, nad koszmarami, nad którym nieraz czuwałaś – od którego odpędzałaś dłonią lekką i macierzyńską sny potworne. Prezentujemy tu dzieło poświęcone haszyszowi, z którego czytelnik może posiąść bardzo wiele niezwykle interesujących informacji. A oto fragment: „Wyciąg tłusty haszyszu, tak jak go przyrządzają Arabowie, jest otrzymywany za pomocą gotowania wierzchołków świeżo ściętej rośliny w maśle z odrobiną wody... W tej formie używają go w postaci niewielkich gałek wagi od dwóch do czterech gramów, lecz z powodu przykrego zapachu, który wzmaga się z czasem, Arabowie podają tłusty wyciąg w formie konfitury”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 73

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Charles Baudelaire

 

 

 

Wino i haszysz 

(SZTUCZNE RAJE)

analekta z pism poety

 

WINO 

POEMAT O HASZYSZU

 

DOKONAŁ WYBORU I UKŁADU ORAZ PRZEŁOŻYŁ 

BOHDAN WYDŻGA 

 

 

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Tekst wg edycji z roku 1926. 

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7639-322-3 

 

 

 

SZTUCZNE RAJE

Poświęcam J. G. F.

Droga przyjaciółko,

Zdrowy rozsądek poucza nas, że sprawy ziemskie ważą niewiele i że istotną realność zawierają jedynie marzenia. Aby strawić szczęście naturalne, tak jak sztuczne, trzeba przedewszystkiem mieć odwagę przełknąć je; paradoksalność zaś życia sprawia, że właśnie na tych, którzy najbardziej – może jedynie – zasługiwaliby na szczęście – szczęśliwość, taka jak ją pojmują śmiertelnicy, działa niby środek wymiotowy. Umysłom małostkowym wyda się dziwnem – może nawet nieobyczajnem, że obraz sztucznych rozkoszy został dedykowany kobiecie – owemu powszechnie uznanemu praźródłu rozkoszy naturalnych. Jednakże oczywistem jest, że, skoro świat materjalny przenika w świat ducha, służąc mu za karmię i współdziałając w wytwarzaniu owego wymykającego się z pod określenia amalgamatu, zwanego naszą indywidualnością – otóż oczywistem jest, że kobieta jest istotą, która rzuca najwięcej cieni, lub najwięcej świateł również w marzenia nasze. Kobieta sugestjonuje nas w sposób nieunikniony, fatalny, żyje ona życiem obcem własnemu swemu życiu; żyje duchowo w urojeniach, które nawiedza i zapładnia.

Zresztą jest rzeczą obojętną, czy powód niniejszej dedykacji będzie zrozumiały. Bo wogóle czyż dla zadowolenia autora potrzeba, aby jakakolwiek książka jego została zrozumiana przez kogokolwiek prócz tego, czy tej, dla której została napisana? A nawet – by się do dna duszy wypowiedzieć – czy też trzeba koniecznie pisać dla kogoś? Ja osobiście tak mało podobam sobie w świecie żywych, że – wzorem owych kobiet czułych, a bez zajęcia, które podobno wysyłają pocztą swe zwierzenia urojonym, nieistniejącym przyjaciółkom – pisałbym chętnie wyłącznie dla umarłych.

Nie zmarłej jednak poświęcam ten tomik – poświęcam go tej, która, chociaż złożona niemocą, jest zawsze czynna i żywa we mnie, a która w tej chwili zwraca swe spojrzenia ku Niebu, temu miejscu wszelkich przeobrażeń. Bo równie jak z trucizn straszliwych – istota ludzka ma przywilej dobywania nowych i subtelnych rozkoszy nawet z cierpienia, klęsk i zrządzeń losu.

Ujrzysz w tym obrazie wędrowca ponurego i samotnego, unoszonego przez ruchomą falę tłumów – zwracającego jednak serce i myśl ku dalekiej Elektrze, która niegdyś ocierała jego czoło zlane potem i zwilżała jego spieczone gorączką wargi. Zrozumiesz tedy wdzięczność nowego Oresta, nad koszmarami którego nieraz czuwałaś – od którego odpędzałaś dłonią lekką i macierzyńską sny potworne.

K. B.

*   *   *

Sztuczne raje... Czcze złudy dymów złotem tkanych...

Ostre smaki... sny boskie lekkiej, czujnej śmierci...

Rozkoszne zapomnienie kobiet zbyt kochanych

I widm minionej troski, co jeszcze mózg wierci...

Kochanki dawne, którem miał za ideały –

Potwory fałszu, pieszczot, kaprysów i złości –

Łaskawe zioła dają wszystko, co wy dały,

Oszczędzając czarnego jutra Niewierności!

One w krew leją życie sztuczne, lecz upojone,

Sen zmysłów podnieconych, złudę – dar Demona;

Dusza pijana. bezwolna, marzeniami strojna.

W bezmiar daje się nosić – jednak, obudzona,

Bezsilnie patrzeć musi na skon snu pięknego:

Gdy do życia powraca – jak przed marą staje!

Codzienna rzeczywistość fałszem się jej zdaje –

Jakąś nędzną ruiną snu niedośnionego.

I. ŻĄDZA NIESKOŃCZONOŚCI

Ludzie, którzy umieją obserwować samych siebie i zachowują pamięć swych wrażeń – ci którzy umieli, jak Hoffman, zbudować sobie swój barometr duchowy, musieli spostrzegać niekiedy w obserwatorjum swej myśli osobliwie piękne pory – szczęśliwe dni – rozkoszne minuty. Bywają dni, kiedy człowiek budzi się. czując w sobie genjusz młody i silny. Ledwie rozwarł powieki ze snu, który je kleił – i oto świat zewnętrzny staje przed nim wyposażony w potężną plastykę, zadziwiającą czystość konturów i cudowne bogactwo barw. Świat moralny otwiera mu dalekie widnokręgi, pełne nowej jasności. Człowiek udarowany tą błogą szczęśliwością – niestety rzadką i przemijającą – czuje się jednocześnie bardziej artystą i bardziej blizkim prawdy; aby ująć wszystko w jednym wyrazie – czuje się szlachetniejszym. Jednak najbardziej niezwykłem w tym wyjątkowym stanie umysłu i uczuć – w stanie, który bez przesady można nazwać rajskim, jeśli go porównać z ciężką szarością zwykłej, codziennej egzystencji – jest to, że nie powstaje on dzięki jakiejkolwiek widomej, dającej się ustalić przyczynie... To też muszę go uznać za istotną łaskę, za zwierciadło magiczne, przed które człowiek bywa przywoływany dla oglądania siebie piękniejszym – to jest takim, jakimby być mógł i powinien; za rodzaj pobudzenia anielskiego – przywołania do porządku w formie pochlebczej...

Pozatem... ten stan cudowny nie bywa poprzedzany żadnymi symptomatami, zapowiadającymi jego nadejście. Jest tak niespodziany jak widmo. – Jest to jakby nawiedzenie, raczej nawiedzanie powrotne, z czego, gdybyśmy się głębiej zastanawiali, powinnibyśmy wyciągnąć pewność lepszego istnienia i nadzieję osiągnięcia go przez stałe ćwiczenia naszej woli.

Owa przenikliwość myśli, to zachwycenie zmysłów i umysłu musiały we wszystkich czasach wydawać się człowiekowi najwyższem z dóbr; to też, żądny jedynie rozkoszy niezwłocznej i niepomny, że gwałci tem prawa swego ustroju, we wszystkich strefach świata i we wszystkich czasach szukał on w materjalnej wiedzy – w farmaceutyce – w najbrutalniejszych trunkach, w najsubtelniejszych zapachach środka ucieczki, chociażby na kilka godzin, od pospolitego bytowania śród kału codziennego – pragnąc, jak mówi autor Łazarza: „zdobyć Raj na poczekaniu”. Nawet przerażające ułomności natury ludzkiej zawierają (chociażby w nieskończoności ich ekspansji) dowód tkwiącej w człowieku żądzy nieskończoności–tylko że, niestety, ta żądza w swych dążeniach schodzi często na manowce.

Możnaby użyć w znaczeniu przenośnem utartego wyrażenia: wszystkie drogi prowadzą do Rzymu i zastosować je do świata moralnego; wszystko prowadzi do nagrody lub kary – dwóch form wieczności. Dusza ludzka jest tak pełna namiętności, że ma ich aż na zbycie, że użyję innego pospolitego wyrażenia; lecz ta nieszczęsna dusza, której naturalne znieprawienie jest równie wielkie jak i nagła, niemal paradoksalna zdolność do poświęceń i cnót najwznioślejszych, jest też płodna w paradoksy, pozwalające jej używać na złe nadmiaru tej namiętności. Oślepiony zarozumiałością, człowiek zapomina, że rozpoczyna grę z kimś przebieglejszym od siebie, i że Duch Zła, jeśli mu tylko podać włos jeden, napewno wciągnie za nim głowę. I oto ten pan widomy natury widomej (mówię o człowieku) chce stworzyć Raj sztuką aptekarską – napojami wyskokowymi!... Otóż w tem znieprawieniu poczucia nieskończoności tkwi zdaniem mojem istota występności wszelkich owych nadużyć...

Pomiędzy ingredjencjami, najbardziej nadającemi się do wywoływania tego, co nazywam Sztucznym Ideałem (pomijając trunki, popychające szybko do szału cielesnego i niweczące siłę duchową, oraz zapachy, których nadmierne użycie, czyniąc wyobraźnię ludzką bardziej subtelną, wyczerpuje

stopniowo siły fizyczne), otóż dwiema najsilniej działającemi substancjami – przytem najdogodniejszemi w użyciu i najdostępniejszemi – są haszysz i opjum. Analiza tajemniczych skutków i chorobliwych rozkoszy, dostarczanych przez te substancje; kara, będąca nieuniknionem następstwem dłuższego ich użycia – wreszcie sama niemoralność, tkwiąca w tej pogoni za fałszywym ideałem, będą stanowiły temat niniejszego studjum.

II. CO TO JEST HASZYSZ?

Herodot opowiada, że Scytowie usypywali stos ziarn konopnych, na które rzucali rozpalone w ogniu kamienie. W ten sposób stwarzali sobie jakby kąpiel z oparów, wonniejszą dla nich od wszelkich łaźni greckich – kąpiel, która sprawiała im rozkosze tak żywe, że wywoływała ostre, radosne okrzyki.

W istocie haszysz dostał się do nas ze Wschodu. – Podniecające działanie konopi było dobrze znane w starożytnym Egipcie, i użycie ich pod różnemi nazwami było wielce rozpowszechnione w Indjach, Algierze i Arabji szczęśliwej.

W czasie zbioru konopi i u nas dają się niekiedy spostrzegać dziwne objawy wśród pracujących – zarówno mężczyzn jak i kobiet. Ma się wrażenie, że z tych roślin idzie jakiś opar odurzający, który zrazu obejmuje nogi i nieznacznie, podstępnie sięga mózgu. W głowie żniwiarza zaczynają kołować jakieś wiry, to znów marzenia. Członki leniwieją i odmawiają posłuszeństwa.–Zresztą, będąc dzieckiem, doznawałem podobnych wrażeń, przewracając się na stosach ściętej lucerny.

Jednakże z naszych konopi nie można produkować haszyszu, a przynajmniej, o ile wykazały dotychczasowe próby, nie są one w stanie dać substancji równie silnie działającej. Haszysz, czyli konopie indyjskie – cannabis indica – są rośliną zupełnie podobną do naszych konopi, z tą tylko różnicą, że nie dosięgają tej wysokości...

Haszysz (albo trawa – t. j. trawa traw – jak gdyby Arabowie w jednym wyrazie trawa chcieli streścić źródło wszelkich niematerjalnych rozkoszy) nosi rozliczne nazwy, zależnie od swego składu, a raczej sposobu przyrządzania go w różnych krajach... i posiada największą energję działania w epoce kwitnienia...

Wyciąg tłusty haszyszu, tak jak go przyrządzają Arabowie, jest otrzymywany za pomocą gotowania wierzchołków świeżo ściętej rośliny w maśle z odrobiną wody... W tej formie używają go w postaci niewielkich gałek wagi od dwóch do czterech gramów, lecz z powodu przykrego zapachu, który wzmaga się z czasem, Arabowie podają tłusty wyciąg w formie konfitury.

Najbardziej używana z tych konfitur, dawamesk, jest mieszaniną owego tłustego wyciągu z cukrem i różnemi ciałami aromatycznemi, jak wanilja, cynamon, pistacja, migdały, piżmo... W tej nowej postaci haszysz nie ma w sobie nic nieprzyjemnego, i można go przyjmować w dozie piętnastu, dwudziestu, trzydziestu gramów, czy to w opłatku, czy w filiżance kawy.