10,10 zł
Ostatnia część tryptyku poetyckiego, przemyślenia towarzyszące autorowi w jego życiu. Zwątpienie — towarzyszy nam istotom myślącym i tak naprawdę wytycza sens nowego życia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 23
© Paweł Ryszard Kaczmarek, 2020
Ostatnia część tryptyku poetyckiego, przemyślenia towarzyszące autorowi w jego życiu. Zwątpienie — towarzyszy nam istotom myślącym i tak naprawdę wytycza sens nowego życia.
ISBN 978-83-8221-579-3
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Czuję twą zimność, nie dotykając ciała
Jesteś tak cicha i ogromnie mała,
Przestań, nie, nie zabijaj się,
Przestań nie… e!
styczeń 1984
Gdy spłoną już do reszty
Setki ludzkich ciał
Będę wtedy ochotę miał
By powiedzieć ci
To, co prawdą było
A ty nie chciałaś w to uwierzyć
maj 1984
Pytam cię, czemu się buntujesz
Czy chcesz by na świecie była radość?
O nie, nigdy, przecież oni prędzej zniszczą cię,
zanim to wszystko osiągniesz.
Daj sobie spokój
Przecież to widać że walczysz o pokój.
maj 1984
Jest takie uczucie
Co nie zna litości
Katorżniczą siłą zabija
I męczy do szpiku kości
maj 1984
Gdy wieko twej trumny przymkną
Wstań i krzycz
Chcę żyć!
Więc wstałeś i cóż ujrzałeś?
Kompletnie nic.
maj 1984
Zapomnieć o sobie
Zapomnieć o świecie
Wejść w błogą próżnię
i dać się rozlecieć
sierpień 1985
Zniszcz rzeczywistość jak zniszczyłeś siebie
A jednak myślisz za trudne to dla ciebie
Ale nie, jest zupełnie inaczej
I co by nie było ja ci wybaczę
Użyłeś już sporo środków
A ten pozostał ci na ostatku
Choć siła kwiatów zniszczyła mnie
Ja tobie mówię tak nie jest źle
Wiele już się wycierpiałeś dotąd
A ty mnie pytasz, dokąd, dokąd?
Idziesz tak jak ja szedłem
Aż w końcu się rozszedłem
Rozszedłem się z życia sensem
Jak gdyby był moim transem
Wśród tylu rzeczy
Nie ma tej jednej by się wyleczyć
Choć patrzysz na to z góry
Boże nie, nie ma tu w całym dziury
Jest to realizm i rzeczywistość
Która się zmieni w sensu pustość
Gdy wśród zieleni i czerni
Nie wszyscy są wierni
A my to widzimy inaczej
Więc nie płacz a ja wybaczę
Surrealizm ogarnia nas
Jest tak ciemny jak las
A jednak w ciemnościach
Mgliste światło się tli
To światło to nadzieja
Która wraz z czasem się przedziera
Ty mi mówisz, że widzisz ich
A tam nie ma już nic
Przed tysiącem lat…
Jakbym widział tam nas
Siedzieliśmy w kołysce ludzkości
W bezsensownym akcie namiętności
Gdy zniszczę rzeczywistość
I nienawiść zamienię w miłość
To będziemy mogli wrócić tam
Gdzie pierwsi ludzie mieli swój dom
październik 1983
Hair to ludzkie włosy
Jak śpiew niosący smutku głosy
Przechlapałeś swój czas
Nie dla siebie dla mas
Nierealny świat
Tak mówił mi brat
Teraz, gdy nie ma go
Kto mi obetrze łzę, kto?
On nie chciał umierać tak
Zwykle i normalnie