7,10 zł
Wiersze zebrane to tomik poezji, w którym znajdziemy utwory z nurtu lirycznego oraz filozoficznego. Ich głównymi motywami przewodnimi są miłość oraz wiara.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 25
Podziękowania:
Aldona Matela
© Aldona Matela, 2019
Wiersze zebrane — to tomik poezji, w którym znajdziemy utwory z nurtu lirycznego oraz filozoficznego, głównymi motywami przewodnimi zbioru jest miłość oraz wiara.
ISBN 978-83-8155-473-2
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Gdzie słońce wschodzi za dniem,
tam — błękit nieba biegnie poprzez las.
Gdzie słońce wschodzi za dniem,
tam — wiatr wiruje w kłosach złotych zbóż.
Gdzie słońce wschodzi za dniem,
tam — ustaje to, co złe.
Boso pójdę przez las radości
skąpany w słońcu.
Boso pójdę przez wzgórza myśli
w zielonej sukience.
Boso pójdę przez złote piaski
samotnych plaż.
Boso pójdę przez mokrą łąkę
od porannej rosy.
Boso pójdę przez świat,
a on zaplecie mi warkocze.
By skrzydło złamane
— złożyć i posklejać.
Żyć jak ptak
— słodki ptak młodości.
By słowami prostymi wytłumaczyć
— to co tak zawiłe,
a jednak tak oczywiste.
By iść przez życie jak przez park,
który zawsze w słońcu stoi
i światło ma w sobie.
Ty, która powoli wschodzisz,
jak noc na majowe niebo,
olśniona i zagłębiona
w najskrytsze zakamarki
naszych dusz…
Serce kołyszesz w słodkim letargu,
serce uśpione topisz w oceanie zmysłów.
Biegniesz na niebie gwiaździstym,
mówisz, czujesz, dotykasz,
szukasz tajemnic najskrytszych,
szeptów czułych, słów najmilszych.
Drzewa szumią imię twoje,
gdy biegniesz przez park,
jak wiatr cichy, lekki,
tańczący wśród tysiąca liści.
Rzucasz spojrzenia niewinne,
ukradkiem zbierane.
Srebrny pył księżycowy rozwiewasz
nad głowami zakochanych.
Wchodzisz do duszy, do serca,
a także masz darmowy bilet wstępu
do siódmego Nieba,
bo w Tobie jedynej — tkwi moc nieśmiertelna.
Uczysz nas czuć, dotykać i żyć.
Żyć dobrze.
Poznać i zrozumieć ciebie,
może serce czyste,
serce, które jest jak łza,
serce, które wie, że Jesteś:
w kroplach deszczu,
w promieniach słońca,
w rosie, która spływa z płatków niezapominajek,
w oczach smutnych i radosnych,
w przejrzystych i tajemniczych,
w dźwiękach natury.
Wszędzie — królujesz Ty.
Ty, która prowadzisz nas do Nieba.
Już czas —
zostawić to,
co ma się za uszami.
Wejść do koszyka,
polecieć balonem.
Stać się wniebowziętym.
O metr dalej —
od ziemi
O sekundę bliżej —
tego co nieuchwytne…
To —
moje, twoje
„Ja”
grające w teatrze,
przywdziewające różne maski
nie wychodzące do świata
bez ochronnej przykrywki
z lęku przed oficjalną odsłoną
„Ja”
nie znudzone mówieniem kłamstw,
kryjące się pod mistrzowskim kamuflażem
zajęte myleniem tropów,
zmienianiem kodów w machinie szyfrów
stoi bez ustanku na straży
prawdy gołej,
prawdy całej,
prawdy trudnej,
prawdy nie do zniesienia.
To „ja” nam tak potrzebne,
tak bliskie, tak miłe
by nie przejrzano nam duszy.
Nasza jedyna odwieczna i skuteczna
przeszkoda
na drodze ku poznaniu.
Ewolucja zakończona.
A kto pragnie by było inaczej:
Musi powiedzieć swojemu „ja” — NIE!
Z spod twoich rzęs raj utracony
z spod twoich rzęs łzy bez łez
suche oczy
tak płacze dusza ostatnimi strzępkami
suche