17,07 zł
Zbiór wierszy pod choinkę idealnych.
"Życzę ci,
byś umiał patrzeć własnymi oczami.
Zacznij od zrozumienia najprostszych rzeczy.
Odróżniaj proste od skomplikowanych.
Życzę ci,
by czarodziejskie ręce dotykały spraw i rozwiewały mgły,
by w twoim sercu były punkty wspólne i stałe.
Nie idź zbyt szybko.
Odprowadzając wzrokiem twarze, sprawdzaj zainteresowanie.
Reklamy, argumenty, kalkulacje
są dla tych, którzy nie patrzą swoimi oczami.
Niech cię nie nudzą zwykłe grzechy.
Wielowymiarowość duszy to na końcu – ciemność.
Nie przekazuj złych wiadomości dobrym głosem - bądź szczery.
Nie próbuj chwytać wszystkich rzeczy i spraw. Nie rozrywaj sieci(wszystko jest ze sobą jakoś powiązane), nic się przez to nie stanie jaśniejące. Czekanie na odpowiedź jest trudniejsze, niż sobie wyobrażamy.
Nigdy nie trać siebie z oczu.
Zrezygnowałam teraz ze zrobienia sobie kawy, żeby ci powiedzieć ŻYJ NAPRAWDĘ!
Tego ci życzę. Zanim się spełni, poćwicz patrzenie własnymi oczami."
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 27
Elżbieta Walczak
Wiersze pod choinkę
Wydawca
Enamorada Art.
Kontakt:[email protected]
Projekt okładki
Marcin Zyśko
Kontakt
Korekta
Elżbieta Walczak
Przygotowanie wydania elektronicznego
Wydanie pierwsze
copyright © Enamorada Art
Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński
konwersja.virtualo.pl
***
nazwałeś mnie swoim imieniem
ale nie jestem tobą
poszukujesz w sobie tego
co jest we mnie
szukasz w ciszy
w niepokoju
jestem tutaj
nawet obok
nie patrzę
a wiem
gdy podejdę pierwsza
nie będziesz już sobą
wiem
że wiesz
że jestem obok
***
mogłabym
gdybym chciała
stać godzinami w ciszy
gdybym wiedziała
że słyszysz tą samą ciszę
mogłabym
gdybym chciała
wtopić się w płomień świec
gdybym wiedziała
że patrzysz w ten sam płomień
umiem wybaczać największy ból
umiem
powiedzieć kocham
gdy nikt nie słyszy
mogłabym
powiedzieć to kilka razy
gdybym chciała
ale miłość nie rodzi się w ciszy
Cisza
przypłynęłam z wielką falą
skąd się wzięłam
n i e w i a d o m o
morze wyrzuciło mnie na brzeg
wiem kim jestem
pamiętam
tylko ta cisza
skąd się wzięła
n i e w i a d o m o
może jest cicho
bo wszystko już wiem
na horyzoncie nie ma nikogo
więc jestem muszlą
wyrzuconą na brzeg
nie płaczę
nie walczę
tylko pamiętam
odwrócę się pomału
zobaczę gdzie jestem
otworzę oczy
boli
nie mogę oddychać
nie jestem sobą
na morzu nigdy nie ma spokoju
pamiętam kolor niebieski i szept
pamiętam samotność
brzmiała tak samo
pamiętam oczy
wtedy niczyje
pamiętam
dotyk
zamknę się w muszli
niech szumią wspomnienia
odwrócę pomału
zobaczę czy jesteś
rodzę się w ciszy
nie widzę nikogo
więc będę perłą
one rodzą się w bólu
twoje oczy miały kolor niebieski
na morzu nigdy nie ma spokoju
tylko ta pamięć i szum
wiem kim jesteś
pamiętam
tylko ta cisza
skąd się wzięła
n i e w i a d o m o
wiem
jestem perłą
może nie wszystko o perłach wiem
pamiętam samotność
brzmiała tak samo
pamiętam
dotyk
oczy
szept
na morzu nigdy nie zaznam spokoju
za każdym razem
jest inny brzeg
***
w ciągłym odradzaniu się świata
w sile aktywnej
w wierności
i niewierności
w pierwiastku męskim
w słońcu
istnieje również potrzeba bliskości
do wierności potrzeba księżyca
srebrnej małżonki
odpornej
na deszcz niełask
mijają się ale nie są niemi
tak powstaje
święty związek nieba i ziemi
do niewierności nie potrzeba
zbliżeń
ani przyciągania
we wszystkim
kto się urodził zabijając blask
musi zabijać póki nie umrze
będzie szedł wolniej
w deszczu niełask i łask
w ciągu dnia zabije wierność
nie zbliży się do słońca
nocą zniknie dziwna poświata
jakie to ma znaczenie
w ciągłym odradzaniu się świata
***
nie ma znaczenia pomiędzy słowem
YANG
jako nasłonecznionym miejscem
a słowem
YIN
zaciemnieniem
kiedy noc zamienia się w dzień
kiedy ciepło stygnie
życie zamienia się w śmierć
Ostatnie zdanie należy do Becketta
ludzie są toksyczni
jak kwiaty w ich ogrodach
wywołują senność i wzburzenie
albo
jedno i drugie jak cykutotoksyna
wywołują mdłości i wymioty
odurzają zapachem niepijących ogrodników
jak pięknie kwitnące begonie
ludzie z toksycznymi korzeniami
uśmiercają się sami
przeszłością
ich umysł jak korzeń ciemiężycy
dotknięty gołymi rękami