Wiele hałasu o nic - William Shakespeare - ebook

Wiele hałasu o nic ebook

William Shakespeare

3,7

Opis

Wiele hałasu o nic to komedia autorstwa Williama Shakespeare'a z 1599. Należy do najczęściej inscenizowanych przedstawień tego autora.

 

Pięć aktów opowiada losy dwójki kochanków i mimo że jest to główny temat utworu, to śledzimy także losy Benedicka i Beatrice, których niecodzienne stosunki mają duży wpływ na całość przedstawienia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 96

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (7 ocen)
2
2
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




William Shakespeare

Wydawnictwo Avia Artis

2018

ISBN: 978-83-65922-50-2
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (http://write.streetlib.com).

Osoby

Don Pedro — Książę AragońskiDon Juan — brat naturalny Don PedraKlaudio — młody florentyńczyk, faworytDon PedraBenedyk — młody paduańczyk, faworytDon PedraLeonato — gubernator MesynyAntonio — jego bratBaltazar — sługa Don PedraBorachio — ze służby Don JuanaKonrad — ze służby Don JuanaCiarka — urzędnik policjiKwasek — urzędnik policjiZakrystianMnichPaźHero — córka LeonataBeatryks — sierota, bratanicaLeonataMałgorzata — panna pokojowa HeroUrszula — panna pokojowa HeroPosłańcy, straż, służba.

Scena w Mesynie.

Akt I

Scena 1

Ulica w Mesynie.

Leonato, Hero, Beatryks i inni, Posłaniec.

LEONATO

Dowiaduję się z tego listu, że Don Pedro Aragoński przybywa tej nocy do Mesyny.

POSŁANIEC

W tej chwili musi już być bardzo blisko. Kiedy go opuściłem, był stąd niecałe trzy mile.

LEONATO

Ile szlachty straciliście w tej rozprawie?

POSŁANIEC

Ogółem bardzo mało, a żadnej znakomitości.

LEONATO

Zwycięstwo jest podwójne, gdy zwycięzca wraca do domu z armią w całym komplecie. Czytam tu, że Don Pedro wielkimi obsypał honorami młodego florentyńczyka nazwiskiem Klaudio.

POSŁANIEC

Na co uczciwie zasłużył, przyznał mu wspaniałomyślnie Don Pedro. Nad wiek się swój sprawił; pod postacią baranka pokazał lwie serce. Czyny jego przechodzą moją zdolność opowiadania.

LEONATO

Ma on tu stryja w Mesynie, którego ta wiadomość niepomału uraduje.

POSŁANIEC

Wręczyłem mu już listy, a radość jego tak była wielka, że przez sam zbytek przybrała znaki goryczy.

LEONATO

Łzami się zalał?

POSŁANIEC

Obficie.

LEONATO

Miły wylew miłości: nie ma uczciwszej twarzy jak twarz tak omyta. Jakże lepiej płakać z radości niż radować się z płaczu!

BEATRYKS

Powiedz mi, proszę, czy i pan Zawadiaka z wojny powrócił?

POSŁANIEC

Nie znam nikogo, który by się tak nazywał, łaskawa pani; nie słyszałem o tym nazwisku w całej armii.

LEONATO

O kogo się pytasz, synowico?

HERO

Moja kuzynka chce mówić o panu Benedyku z Padwy.

POSŁANIEC

O, ten powrócił; zawsze wesół po staremu.

BEATRYKS

On tu po rogach ulic porozwieszał kartelusze i wyzwał Kupidyna na łuki. Błazen mojego stryja, czytając wyzwanie, podpisał Kupidyna i wyzwał go na kusze. Powiedz mi, proszę, ilu zabił i zjadł w tej wojnie? Ale naprzód powiedz, ilu zabił? Bo przyrzekłam zjeść, co zabije.

LEONATO

Za daleko posuwasz żarty z Benedykiem, synowico, ale on ci dotrzyma placu, ani wątpię.

POSŁANIEC

W tej wojnie niepospolite oddał on usługi.

BEATRYKS

Mieliście zapewne spleśniałą żywność, a on ją wam zjeść dopomógł, bo waleczny z niego krajczy i wyborny ma żołądek.

POSŁANIEC

I żołnierz z niego nie lada, pani.

BEATRYKS

Dzielny z niego żołnierz przy lada pani, ani wątpię; ale przy lada panu?

POSŁANIEC

Pan przy panu, a mąż przy mężu, wielką rycerską cnotą odziany.

BEATRYKS

Chcesz powiedzieć nadziany — lecz co do nadzienia — zresztą, wszyscy jesteśmy śmiertelni.

LEONATO

Nie sądź o mojej synowicy z tego, co słyszysz. Jest bowiem rodzaj wesołej wojny między nią a Benedykiem i byle się spotkali, zaczynają utarczki na dowcipy.

BEATRYKS

W których niewiele wygrywa. W ostatnim spotkaniu okulały cztery z pięciu jego dowcipów; został jeden na zarząd całego człowieka, a jeśli z tym potrafi ciepło się chować, niechże go strzeże jako jedyną różnicę między nim a jego koniem, bo to cały skarb, który mu został na znak, że jest rozumnym stworzeniem. Któż teraz jego towarzyszem? Bo co miesiąc ma nowego ślubnego brata.

POSŁANIEC

Czy być może?

BEATRYKS

I bardzo może. U niego wiara, jak kapelusz, idzie za modą.

POSŁANIEC

Pan ten, jak widzę, nie bardzo korzystny ma rachunek w pani regestrach.

BEATRYKS

To prawda; ale inaczej spaliłabym moje biuro. Powiedz mi, proszę, kto dziś jego towarzyszem? Czy znalazł postrzeleńca gotowego przedsięwziąć z nim podróż na dwór Lucypera?

POSŁANIEC

Zwykle przebywa w towarzystwie dostojnego pana Klaudio.

BEATRYKS

O panie, przyczepi się do niego jak choroba: łatwiej się nim zarazić niż dżumą, a zarażony szaleje natychmiast. Boże zmiłuj się nad Klaudiem! Jeżeli się Benedykiem zaraził, wyda tysiąc talarów, nim wróci do zdrowia.

POSŁANIEC

Dołożę starania, żeby żyć z panią w zgodzie.

BEATRYKS

Radzę ci.

LEONATO

Ty przynajmniej, synowico, nigdy nie oszalejesz.

BEATRYKS

Chyba w czasie upałów styczniowych.

POSŁANIEC

Don Pedro przybywa.

Wchodzą Don Pedro, z nim Baltazar i inni; Don Juan, Klaudio, Benedyk.

DON PEDRO

Dobry panie Leonato, wychodzisz na spotkanie kłopotów. Zwykłym światowym trybem ludzie unikają kosztów, a ty ich szukasz.

LEONATO

Nigdy kłopot nie wszedł do mojego domu w postaci waszej łaskawości; bo skąd wychodzi kłopot, zostawia ulgę; gdy po waszym oddaleniu się zostanie mi w domu smutek, a pożegna mnie szczęście.

DON PEDRO

Zbyt chętnie podejmujesz ciężar. Zapewne twoja córka?

LEONATO

Tak przynajmniej mówiła mi nieraz jej matka.

BENEDYK

Czy miałeś wątpliwości, skoro robiłeś pytania?

LEONATO

Nie, signor Benedyk, bo byłeś podówczas jeszcze dzieckiem.

DON PEDRO

Dostałeś, czegoś szukał, Benedyku. Możemy teraz domyślać się, czym jesteś, gdy już wyrosłeś na męża. Zresztą sama córka pokazuje ojca. Szczęść ci Boże, piękna pani, bo jesteś obrazem dostojnego ojca.

BENEDYK

Jeśli dostojny Leonato jest jej ojcem; jakkolwiek do niego podobna, nie chciałaby za całą Mesynę nosić jego głowy na swoich ramionach.

BEATRYKS

Dziwię się, signor Benedyku, że jeszcze otwierasz usta, choć nikt cię nie słucha.

BENEDYK

A, droga pani Wzgardnicka, czy jeszcze przy życiu?

BEATRYKS

Jakżeby mogła umrzeć wzgarda, póki jej starczy tak przedniej strawy jak signor Benedyk? Uprzejmość sama musi się zmienić na wzgardę, gdy się jej pokażesz na oczy.

BENEDYK

Więc uprzejmość ta jest wietrznicą. To jednak pewne, że kochają mnie wszystkie kobiety wyjąwszy ciebie, pani, a ja pragnąłbym z całego serca, żeby mniej było twarde moje serce, bo muszę wyznać, że dotąd nie kocham żadnej.

BEATRYKS

Co za szczęście dla kobiet! Inaczej musiałyby się kłopotać niesmacznym kochankiem. Dzięki Bogu i krwi mej zimnej, pod tym przynajmniej względem jestem twojego humoru, signor Benedyku: wolałabym raczej słuchać szczekania mojego psa na wrony niż miłosnych oświadczeń kochanka.

BENEDYK

Niechże Bóg zachowa panią długo w tym usposobieniu! Twarz jakiegoś szlachcica ujdzie tym sposobem przeznaczonego jej podrapania.

BEATRYKS

Jeżeli twarz ta podobna do twojej, signor Benedyku, podrapanie nie zrobiłoby jej wielkiej krzywdy.

BENEDYK

Wyznaję, że trudno znaleźć ćwiczeńszego mistrza dla papugi.

BEATRYKS

Lepszy ptak z moim językiem niż bydlę z twoim, signor.

BENEDYK

Chciałbym, żeby koń mój tak był szybki i tak niestrudzony jak język twój, pani. Lecz pędź dalej z Bogiem, co do mnie, skończyłem.

BEATRYKS

Kończysz zawsze końskim konceptem; nie od dziś znam cię, ptaszku.

DON PEDRO

który dotąd rozmawiał na stronie z Leonatem

Na tym stanęło. Signor Klaudio i signor Benedyku, drogi mój przyjaciel Leonato zaprasza nas wszystkich. Mówię mu, że zostaniemy tu przynajmniej miesiąc, a on prosi Boga z całej duszy, żeby jaki przypadek dłużej nas zatrzymał. Przysiągłbym bez obawy, że nie jest obłudnikiem, lecz że zaprasza nas z serca.

LEONATO

Gdybyś przysiągł, dostojny panie, nie złożyłbyś fałszywej przysięgi.

do Don Juana

Pozwól mi pozdrowić cię, mój książę; skoroś się z bratem twoim pojednał, winienem ci wszystkie moje służby.

DON JUAN

Dziękuję ci, Leonato. Nie lubię próżnej gadaniny, lecz dziękuję ci.

LEONATO

Czy raczy wasza łaskawość otworzyć pochód?

DON PEDRO

Daj mi rękę, Leonato, pójdziemy razem.

Wychodzą wszyscy prócz Benedyka i Klaudia.

KLAUDIO

Mój Benedyku, czy zauważałeś córkę Leonata?

BENEDYK

Nie zauważałem jej, lecz patrzyłem na nią.

KLAUDIO

Czy nie skromna z niej panienka?

BENEDYK

Mamże ci po prostu zdanie moje otworzyć, jak uczciwemu człowiekowi przystoi, czy też chcesz, żebym ci po mojemu odpowiedział jak deklarowany tyran płci pięknej?

KLAUDIO

Powiedz mi, proszę, zdanie twoje po prostu.

BENEDYK

Więc ci powiem, że mi się zdaje za niska na szczytne pochwały, za czarna na świetne pochwały, a za mała na wielkie pochwały. To tylko mogę na korzyść jej powiedzieć, że gdyby inna była, jak jest, nie byłaby piękna, a że nie jest inna, jak jest, nie podoba mi się wcale.

KLAUDIO

Nie bierz tego, co mówię, za żarty, ale powiedz mi szczerze swoje o niej zdanie.

BENEDYK

Czy chciałbyś ją kupić, że się tak o nią wypytujesz?

KLAUDIO

Alboż skarby świata starczyłyby na kupno takiego klejnotu?

BENEDYK

I na pokrowiec w dodatku. Ale czy mówisz to naprawdę, czy stroisz tylko żarty i chcesz dowodzić, że Kupido dobry strzelec na zające, a Wulkan rzadki cieśla? Powiedz, z jakiego tonu trzeba śpiewać, żeby się zgodzić z twoją piosenką?

KLAUDIO

W moich oczach jest to najpiękniejsza pani, na którą kiedykolwiek patrzyłem.

BENEDYK

Choć mogę jeszcze widzieć bez okularów, nic takiego nie dostrzegłem. Kuzynka jej, gdyby nie opanowały jej furie, tak by ją prześcignęła pięknością, jak pierwszy maja prześciga ostatni dzień grudnia. Mam zresztą nadzieję, że nie myślisz zapisać się do bractwa żonatych. Czy się mylę?

KLAUDIO

Gdyby Hero chciała być moją żoną, nie odpowiadam za siebie, choćbym ci przysiągł, że nie myślę o żonie.

BENEDYK

Czy do tego już przyszło? Nie ma więc na ziemi człowieka, który by chciał nosić kapelusz bez trwogi? Nigdy więc nie zobaczę kawalera o sześciu krzyżykach? Rób, co ci się podoba. Skoro chcesz gwałtem ugiąć kark pod jarzmo, nośże jego piętno i spędzaj niedziele na wzdychaniu. Ale patrz, Don Pedro szukać nas przychodzi.

WchodziDon Pedro.

DON PEDRO

Cóż za tajemnica was zatrzymała, żeście nam nie towarzyszyli do domu Leonata?

BENEDYK

Chciałbym, żeby wasza łaskawość zmusiła mnie do wyznania.

DON PEDRO

Więc ci to na twoje maństwo rozkazuję.

BENEDYK

Słyszysz, hrabio Klaudio? Bądź przekonany, że w potrzebie umiem zachować tajemnicę, jak gdybym nie miał języka; ale na moje maństwo, uważaj tylko, na moje maństwo. Zakochał się. „W kim?” — zapyta wasza łaskawość. Odpowiedź będzie węzłowata: w Hero, węzłowatej córce Leonata.

KLAUDIO

Gdyby tak było, to by się to łatwo odkryło.

BENEDYK

Zupełnie jak w starej bajce: tak nie jest, tak nie było, uchowaj Boże, żeby tak było.

KLAUDIO

Jeśli się moja namiętność wkrótce nie zmieni, uchowaj Boże, żeby było inaczej.

DON PEDRO

Amen, jeśli ją kochasz, bo godna tego ta młoda pani.

KLAUDIO

Mówisz to, książę, żeby mnie zbadać.

DON PEDRO

Na honor, mówię, co myślę.

KLAUDIO

Na uczciwość, książę, powiedziałem, co myślałem.

BENEDYK

Na dwa moje honory i dwie uczciwości, ja także powiedziałem, co myślałem.

KLAUDIO

Że kocham ją, czuję.

DON PEDRO

Że jest miłości godna, wiem.

BENEDYK

Że ani czuję, jak kochać ją można, ani wiem, jak miłości tej godna, to moje przekonanie, którego żaden ogień ze mnie nie wytopi; umrę z nim na stosie.

DON PEDRO

Byłeś zawsze zatwardziałym kacerzem w rzeczach piękności.

KLAUDIO

I teraz, żeby zostać wiernym swojej roli, własnemu przekonaniu gwałt zadajesz.

BENEDYK

Że mnie kobieta poczęła, dziękuję jej; że mnie wychowała, dziękuję jej bardzo pokornie; lecz żeby mi nad czołem psy nawoływano lub żebym róg mój na niewidzialnym pasie miał zawieszać, niech mi wszystkie kobiety wybaczą. Żeby im nie robić krzywdy, nie wierząc jednej, przywłaszczam sobie prawo nie ufać żadnej. Koniec końcem, a najlepszy to koniec, chcę żyć i umrzeć kawalerem.

DON PEDRO

Jeszcze przed śmiercią zobaczę cię wybladłego z miłości.

BENEDYK

Z gniewu, choroby lub głodu, to być może, mój książę, lecz z miłości — nigdy. Dowiedź mi raz, że więcej krwi straciłem z miłości, niż jej znalazłem w szklance wina, a pozwalam wykłuć sobie oczy piórem poety miłosnych sonetów i powiesić się na drzwiach zamtuza na znak ślepego Kupidyna.

DON PEDRO

Zgoda. Jeśli kiedykolwiek od wiary tej odstąpisz, będziesz znakomitym dla drugich przykładem.

BENEDYK

Jeśli od niej odstąpię, powieś mnie w butelce jak kota i strzelaj do mnie jak do celu, a kto mnie trafi, klep go po ramieniu i nazwij go Adamem.

DON PEDRO

Czas to pokaże. I dziki byk do jarzma przyucza się z czasem.

BENEDYK

Dziki byk, być może; ale jeśli kiedykolwiek roztropny Benedyk pozwoli sobie na kark włożyć to jarzmo, odbierz bykowi rogi, a posadź je na moim czole; niech portret mój jaki bohomaz nabazgrze, a na dole wielkimi literami jak na stajni: „Tu dobre konie do najęcia”, niech na tym wizerunku napisze: „Tu żonaty Benedyk do widzenia”.

KLAUDIO

Jeśli się to zdarzy, co za rogobodziec z ciebie będzie!

DON PEDRO

Byle Kupido całego sajdaka w Wenecji nie wystrzelał, zadrżysz przed nim niedługo.

BENEDYK

To chyba będzie trzęsienie ziemi.

DON PEDRO

Zastosujesz