W szponach wroga - Kurt Matull, Matthias Blank - ebook

W szponach wroga ebook

Kurt Matull, Matthias Blank

0,0

Opis

90 część serii powieści kryminalnych noszących wspólny nadtytuł: „Lord Lister - tajemniczy nieznajomy”. Lord (Eward) Lister to postać fikcyjnego londyńskiego złodzieja-dżentelmena, kradnącego oszustom, łotrom i aferzystom ich nieuczciwie zdobyte majątki, a także detektywa-amatora broniącego uciśnionych, krzywdzonych, niewinnych, biednych i wydziedziczonym przez los, która po raz pierwszy pojawiła się w niemieckim czasopiśmie popularnym zatytułowanym „Lord Lister, genannt Raffles, der Meisterdieb” i opublikowanym w 1908, autorstwa Kurta Matulla i Theo Blakensee. Po wydaniu kilku początkowych numerów serię kontynuowano, pt. „Lord Lister, znany jako Raffles, Wielki Nieznajomy”, który był tytułem pierwszej powieści. Seria stała się bardzo popularna nie tylko w Niemczech (ukazało się tam 110 cotygodniowych wydań, a ostatnie wydanie cyklu zakończyło się w 1910); została przetłumaczona na wiele języków, i wydawana w wielu krajach na całym świecie. W Polsce od początku listopada 1937 do końca września 1939 wydawano serię 16-stostronicowych zeszytów pt. „Tygodnik Przygód Sensacyjnych. Lord Lister. Tajemniczy Nieznajomy” Każdy numer zawierał jedną mini-powieść cyklu, która stanowiło oddzielną całość.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 54

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



 

Kurt Matull, Matthias Blank

 

W szponach wroga

 

CYKL: LORD LISTER. TAJEMNICZY NIEZNAJOMY

 

tłumacz nieznany

 

Armoryka

Sandomierz

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Na okładce: Autor nieznany, W szponach wroga,

licencjapublic domain,

źródło: https://pl.wikisource.org/wiki/Plik:PL_Lord_Lister_-90-_W_szponach_wroga.jpg

Plik rozpoznano jako wolny od znanych ograniczeń praw autorskich,

włącznie z prawami zależnymi i pokrewnymi.

 

Tekst wg edycji:

Kurt Matull, Matthias Blank

Tygodnik Przygód Sensacyjnych

Lord Lister - Tajemniczy Nieznajomy

W szponach wroga

Wyd. Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.

Łódź 1939

 

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7950-890-7

 

 

Polowanie na Rafflesa

 

 Sześciu mężczyzn biegło szybko wzdłuż krętej uliczki... Zbliżała się północ.

 Uliczka była tak wąska, że w ciągu dnia ani jeden promień słońca nie docierał do niższych pięter odrapanych starych domów... Gnieździła tu się największa nędza londyńska.

 Mimo mgły, mężczyźni posuwali się raźno naprzód. Znali widać drogę doskonale. Szli gęsiego w dość znacznych odstępach, aby nawzajem na siebie nie wpadać. Dokoła panowała cisza. Mieszkańcy smutnych domów pogrążeni byli we śnie. Tylko, od czasu do czasu, jakieś jasno oświetlone okno lub uchylone drzwi, z których buchały kłęby rozgrzanego powietrza i dźwięki muzyki, świadczyły o tym, że tu żyją i bawią się jacyś ludzie.

 Przed takimi właśnie drzwiami zatrzymała się na chwilę nasza szóstka. Prowadziły one do „lokalu“ Mikołaja Hare, znanego ongiś irlandzkiego boksera, obecnie zaś właściciela najpopularniejszej w tym światku meliny złodziejskiej.

 Deszcz lał strumieniami i wskutek nierówności terenu woda płynęła środkiem ulicy wartkim strumieniem.

 — Gadaj, Fatty — ozwał się nagle cieniutki falset któregoś z mężczyzn. Czy musimy pójść jeszcze dalej? Ubrałem się wieczorowo, mam na nogach nowe lakiery, a tu nic, tylko ganiaj, człowieku, niewiadomo dokąd!...

 — Może chcesz abyśmy cię zanieśli, Jimie Peanut? — padło z ciemności ironiczne pytanie.

 — Nie byłoby to najgorsze — odparł Jim. — Nie rozumiem, co za pomysł spotykać się w takiej przeklętej dziurze! Gdybym o tym wcześniej wiedział, nie przyszedłbym z pewnością...

 — Mam nadzieję, że namyśliłbyś się... Zebranie zwołał sam mistrz Raff...

 Zapanowało milczenie. Jim Peanut, niezadowolony, mruczał coś pod nosem.

 — Dzisiejsze zebranie zwołane zostało w bardzo ważnej sprawie — zabrał znów głos ten sam mężczyzna, który przemawiał ostatnio. — Nie radzę nikomu wahać się... Mistrz wymaga bezwzględnego posłuchu Niedawno otrzymałeś godność „porucznika“ bandy... Ostrzegam cię: trzymaj się mocno i nie osłabiaj swego zapału. Nasz mistrz jest bezwzględny.

 Peanut zwalczył w sobie chęć powiedzenia czegoś ostrego i szedł dalej w milczeniu. Po kilku minutach rozległ się głos mężczyzny, idącego na czele oddziałku:

 — Stop!... Jesteśmy!

 Zatrzymali się przed mocnymi drewnianymi, drzwiami. Na odgłos pukania rozległ się dźwięk kluczy i odgłos odsuwanych zasuw... Wymieniono jakieś tajemnicze słowa, stanowiące umówione hasło... Drzwi uchyliły się lekko. Ukazała się w nich jakaś niewyraźna postać, trzymająca w ręku ślepą latarkę, której czerwone światło przesunęło się szybko po twarzach sześciu mężczyzn. Dopiero wówczas drzwi otwarły się szerzej... Mężczyźni znaleźli się na niewielkim placyku, który dawniej stanowić musiał podwórze opuszczonej obecnie fabryki.

 Człowiek z latarnią wprowadził ich do budynku, w którym znajdowały się wąskie kręcone schodki. Mężczyźni weszli po tych schodkach na górę i stanęli przed drzwiami, które przewodnik otworzył ciężkim kluczem.

 Długim korytarzem ruszyli naprzód. Zatrzymali się na chwilę w niewielkiej jasno oświetlonej izbie. Przy drzwiach siedział na ławie jakiś mężczyzna. Na widok wchodzących poderwał się szybko i począł przyglądać im się uważnie.

 — Jak się masz, Brain? — zawołał Fatty z uśmiechem. — Czy wszyscy już są? Jeśli mistrz już przyszedł, będzie można zaraz zaczynać.

 Fatty, był małym człowieczkiem na krótkich nóżkach, przypominającym okrągły dziecinny balonik. Z kolei zwrócił się do Peanuta:

 — Jesteśmy w komplecie — rzekł. — Zupełnie jak w knajpie Mike Harego... Właściwie kryjówka nasza znajduje się pod tą knajpą... Żadną inną drogą dostać się tu nie można. Istnieje jeszcze jedna droga i tę zna tylko mistrz. Moglibyśmy uciec tamtędy gdyby nakryła nas policja. Ale jest to ewentualność mało prawdopodobna!... Jesteśmy tu doskonale strzeżeni.

 — Nie mogę zrozumieć, dlaczego nasz mistrz tak sobie upodobał to miejsce? — rzekł Peanut, wzruszając ramionami.

 — Widocznie jest mniej wymagalny od ciebie. — odparł krótko Fatty. Musimy być ostrożni. Policja siedzi nam na karku i od pewnego czasu wszystkie nasze miejsca zebrań figurują w jej spisie.

 Mężczyzna stojący na warcie przekonał się ponad wszelką wątpliwość, że zna każdego z obecnych. Otworzył więc drugie drzwi, prowadzące do sali obrad i cała szóstka znalazła się w piwnicy. Po środku stał długi stół z krzesłami, pod jedną ze ścian radio-odbiornik... W ciemnym kącie wałęsał się duży aparat fotograficzny, prawdopodobnie pozostałość z tych czasów, kiedy banda trudniła się głównie fałszowaniem banknotów.

 Piwnicę oświetlała jasna elektryczna lampa zawieszona w ten sposób, że światło padało tylko na tę część stołu, przy której zasiadali zwykli członkowie bandy, podczas gdy druga część, zajęta przez starszyznę, pozostawała w cieniu.

 Za stołem siedziało pięciu mężczyzn. Był to sam mistrz, jego adiutant, i trzej „kapitanowie“. Mężczyźni, którzy zatrzymali się w progu, byli „porucznikami“.

 Od szeregu lat policja londyńska prowadziła zaciętą walkę z niebezpieczną bandą przestępców, noszącą nazwę bandy „Czarnego Kruka“. Walka ta dawała, niestety, mizerne rezultaty... Dopiero od trzech lat, to jest od czasu, gdy sławny John Raffles począł współdziałać na tym terenie z policją — walka ta przybrała zgoła inny obrót. Do zupełnego zwycięstwa było jeszcze daleko. Banda okazywała niezwykłą żywotność, spoistość i mocną organizację, czego dowodem było dzisiejsze zebranie w piwnicy, pod spelunką Mike Hara...

 Mistrz siedział pomiędzy swymi dowódcami.

 Był to szczupły człowiek o kościstej, suchej twarzy. Oczu jego nie było prawie widać, tak głęboko osadzone były w oczodołach. Gęste brwi, ciemną linią odcinały się dolną część twarzy od bladego czoła. Twarz ta robiła wrażenie niesamowite. Usta wąskie, o bezkrwistych wargach, otwierały się powoli, jak gdyby niechętnie...

 Na widok wchodzących mistrz nie podniósł nawet głowy. W milczeniu zajęli swoje miejsca Fatty w wybrudzonym kombinezonie, Jim Peanut, zapięty na ostatni guzik z podejrzaną elegancją kieszonkowca i Oliver Petticoat, wysoki, chudy i opalony mężczyzna o zielonych, blisko siebie osadzonych oczach i ptasim nosie. Czwarty z nich wyglądał jak małomiasteczkowy inteligent z długimi bokobrodami, w wysokim kołnierzyku i z głową łysą, jak kolano. Tuż obok niego siedział maleńki człowieczek o wzroście dziecka i twarzy błazna cyrkowego. Szósty i ostatni, olbrzymiego wzrostu człek o dużych szaro-błękitnych oczach, nie czekając, aż mistrz otworzy posiedzenie, wyrwał się niecierpliwie...

 Uciszyli go siedzący obok towarzysze a sam mistrz obrzucił karcącym spojrzeniem.

 — Witajcie — rzekł grobowym głosem. Wezwałem was tu dzisiaj dla omówienia bardzo ważnej sprawy. Chodzi mianowicie o walkę, którą toczy z nami od pewnego czasu policja, uniemożliwiając każde nowe przedsięwzięcie...

 Spojrzenie jego zatrzymało się na Fattym-Grubasku.

 — Przed dziesięciu zaledwie dniami nasz towarzysz Fatty dostał się w ręce policji i z trudem tylko udało mu się ujść z życiem... Jestem głęboko przekonany, że sprawkę tę należy położyć na karb Rafflesa...

 Na dźwięk znienawidzonego nazwiska szmer oburzenia przeszedł po zebranych. Mistrz podniósł rękę i zapanowała znów cisza.

 — Jesteśmy w