W sidłach hipnozy - Andrzej M. Baczewski - ebook

W sidłach hipnozy ebook

Andrzej M. Baczewski

0,0

Opis


W sidłach hipnozy” Andrzeja Baczewskiego to współczesny, sensacyjny thriller psychologiczny.

Alex Miller agent wywiadu w stopniu majora podejmuje się trudnej misji dotarcia w Hiszpanii do tajemnic amerykańskiej fundacji, pracującej dla CIA nad nowoczesnymi zastosowaniami hipnozy w technice wojskowej. On sam oraz grupa innych asów wywiadu z kilku krajów, zostają jednak wciągnięci w pułapkę i podstępnie zmuszeni do wykonywania głęboko zakodowanych, ukrytych hipnotycznych poleceń. Jedynym ratunkiem jest odnalezienie odtrutki przed ostatnim zadaniem. Grupa domyśla się, że jego wykonanie oznacza z pewnością śmierć dla nich wszystkich. To jednak nie koniec ich nieustannego zagrożenia, bo na skutek przecieków ujawniających kulisy tej akcji, zostaje wydany rozkaz o zatarciu wszystkich amerykańskich powiązań. Specjalni agenci CIA zostają natychmiast wysłani do wykonania tego zadania. Profesor Soldan, odpowiedzialny za badania nad hipnozą usiłuje w całym tym chaosie osiągnąć swoje mroczne ukryte cele.

Akcja błyskawicznie przenosi się z miejsca na miejsce, a nawet z kontynentu na inny kontynent. W tle wielka polityka z wojną na Ukrainie i wojną z Państwem Islamskim.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 313

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Andrzej M. Baczewski
W sidłach hipnozy

Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok

Andrzej M. Baczewski „W sidłach hipnozy”

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2015 Copyright © by Andrzej M. Baczewski, 2015

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Wydawnictwo Psychoskok

Projekt okładki: Robert Rumak

Zdjęcie okładki © Fotolia – stokkete; Fotolia –

Jasminka KERES; Fotolia – Family Business

Korekta pobieżna. Autor nie zdecydował się na korektę

profesjonalna wydawnictwa

ISBN: 978-83-7900-479-9

Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-500 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail:[email protected]

  Wstęp

Mało ludzi wie, że izraelska baza Urim na pustyni Negev to jedno z najważniejszych i najpotężniejszych na świecie miejsc zbierających informacje. Baza ta przechwytuje rozmowy telefoniczne, maile i inne przekazy komunikacyjne nie tylko z Bliskiego Wschodu, ale i z całego świata. To między innymi sprawnemu gromadzeniu informacji wywiadowczych – monitorowaniu rządów, organizacji międzynarodowych, firm zagranicznych, organizacji politycznych i osób prywatnych państwo to zawdzięcza swoją silną pozycję.

Porucznik Ada Rosenberg jechała drogą 2333 i w oddali widziała już linie talerzy satelitarnych różnych wymiarów, baraki i budynki operacyjne. Placówki strzegły bramy o wysokim poziomie bezpieczeństwa, ogrodzenia i psy. Oprócz szefa bazy zapowiedział się jeszcze ktoś z Unitu 8200 – izraelskiego wywiadu. A więc sprawa była poważna i wiązała się prawdopodobnie z jakąś akcją i to zagraniczną.

Urim jest jedną z największych na świecie baz szpiegowskich. Jedyną porównywalną pod względem wielkości jest amerykańska placówka w Wielkiej Brytanii mieszcząca się w Menwith Hill, Yorkshire. Inne placówki amerykańskie to baza koło niemieckiego miasta Bad Aibling, i następna na wyspie Diego Garcia na Oceanie Indyjskim. Główna brytyjska baza jest w Mornwenstow, Cornwall, i ma już ponad 20 anten podsłuchujących powyżej urwiska. Francja ma własną sieć, znaną Frenchelon, podległą Głównej Dyrekcji Bezpieczeństwa Zewnętrznego (DGSE), która posiada kilka baz we Francji i na jej zagranicznych terytoriach. I tyle wiem o sojusznikach – posumowała w myślach pani porucznik.

Rozmowa była wyjątkowo rzeczowa, ale cel misji trochę mało precyzyjny. „Uzyskać maksymalnie dużo informacji” – tyle usłyszała na koniec. W domu przygotowała się do porannego lotu do Barcelony.

Jaskrawo wymalowana wodna taksówka kierowała się do tylnego wejścia wspaniale oświetlonego drewnianego, piętrowego domu na wodzie. Za oknami widać było tłum gości obsługiwanych w restauracji na obu poziomach. Dostępu do tylnego wejścia blokowała jednak policyjna motorówka. Porucznik Diao Wen Ju wstała i pokazała się niewidocznej ochronie budynku. Krótko błysnęła latarka odprawiając policjantów. Młoda kobieta zapłaciła za kurs i pozwoliła zaprowadzić się ubranemu na czarno osiłkowi do salki na pierwszym piętrze. Generał Li Geng, szef Biura X Informacji Naukowo–Technologicznej Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwa – Guojia Anquan Bu,ze swoimi tajnymi agentami lubił spotykać się w Szanghaju. Diao również bardzo lubiła to miasto, które według zgodnej opinii ich obojga było teraz prawdziwym centrum świata. Szef, niski mężczyzna o jakby nieobecnym spojrzeniu, gestem zaprosił ją do stolika.

Wielu się nabiera na ten nieobecny wyraz twarzy. Ale nie ja. Znam go zbyt długo – pomyślała agentka. Oczywiście do sedna przeszli po skończonym, wyśmienitym posiłku i nad szklaneczkami dobrej whisky.

 – Wywiad elektroniczny donosi – przeszedł do rzeczy generał – o dziwnym poruszeniu w CIA oraz ich placówkach w Europie. Ma to jakiś związek z tajemnicami firmy Phorder Labs i jej filii w Barcelonie. To tam przeprowadzają tajne badania nad hipnozą. Wszystkie informacje są w tej teczce. Możesz po dwumiesięcznym urlopie w Neapolu uchodzić już za Włoszkę.

 – Nazywasz się teraz Bianca Sozani – dodał jeszcze.

Przyjrzał się uważnie agentce. Oczy umalowane tak, że prawie całkiem zatracały swą naturalną skośność. Wszystko w porządku.

 – Jutro w południe wylatujesz. Rano zgłosisz się do naszej placówki medycznej. Założą ci nasz najnowszy wynalazek – chip biologiczny, nie do wykrycia. Laryngolog założy go głęboko w nosie. Może tylko tam go nie znajdą, gdyby chcieli cię porządnie przeszukać – dodał z chytrym uśmiechem.

Moskwa. Generał Jurij Iwaszutin, wielki postawny mężczyzna,kierujący Zarządem IX – Technologiami Wojskowymi, nie mógł ciągle jeszcze przyzwyczaić się do nowej siedziby GRU. Dawniej Akwariumbyło przy Choroszewskim Prospekcie, w pobliżu dawnego lotniska Chodynka. Obecna siedziba mieści się w budynku zbudowanym w 2006 roku przy ulicy Grizodubowoj. Centralna stacja nasłuchu i radiowywiadu GRU znajduje się w bazie w Watutinkach niedaleko od Troicka. I stamtąd przyszły właśnie te zaskakujące informacje.

Gabinet generała wydawał się w tym świetle przytulnym, miłym pomieszczeniem. Przytłumione światło z trzech małych lamp dawało mu posmak jakiejś spokojnej intymności. Tylko sam generał wiedział, ile tajemnic tu rozwikłano i ile ciągle pozostawało do rozszyfrowania.

Generał czekał na jedną z najlepszych jego podwładnychoperacyjnych, kapitan Zoję Karpową, którą zamierzał wysłać na misję do Barcelony. Coś próbują wynaleźć, ukradli im wyniki, lub jak to zwykle u Amerykanów wszystkiego po trochu – zastawiał się paląc swoją ulubioną fajkę. Na stole czekał już też ulubiony koniak generała, Biełyj Aist.

Rozdział I

W swoim gabinecie zastępca dyrektora CIA Ron Butler przyglądał się z niedowierzaniem szefowi analityków. Żeby ukryć zaskoczenie, podszedł do barku i wyciągnął dobrą szkocką whisky. Nalał spokojnie do szklaneczek, dodał jeszcze po dwie kostki lodu, zyskując czas na zastanowienie.

– Kto wpadł na taki pomysł? – zapytał podwładnego, siadając w swoim ulubionym fotelu.

– Mój najlepszy analityk. Czeka za drzwiami, jeśli pomysł zostanie zaakceptowany, szefie.

– Myślę o konsekwencjach, jak sprawa się wyda. Mogą zginąć nasi sojusznicy – głośno zastanawiał się zastępca.

– Nie będą mieli dobrych argumentów. Po kontrolowanychprzeciekach sami zdecydują o wysłaniu agentów, więc ich intencje też nie będą czyste. Gra jest warta świeczki, bo stworzymy najskuteczniejszy na świecie zespół, który załatwi kilka ważnych dla nas tematów – wbrew stanowczemu tonowi, również szef analityków miał jednak swoje wątpliwości. Ale w razie niepowodzenia, to nie on będzie odpowiadał. Zastępca spojrzał na niego wprawdzie krótko, ale za to zupełnie jakby czytał w jego myślach. Rozważał ciągle ryzyko i z drugiej strony niewątpliwe zaszczyty, jakie mogły mu przypaść. Niedługo też jego zwierzchnik wybierał się na emeryturę i odniesienie takiego sukcesu bardzo by mu pomogło w przyszłej nowej strukturze agencji.

– Z każdej strony to dobrze wygląda. Likwidujemy placówki jeszcze przed decyzją komisji. Inni chcą nam wykraść tajemnice, więc z nimi walczymy. Wykorzystujemy ich do celów ważnych dla agencji. W zależności od sytuacji będziemy mogli albo się wszystkim pochwalić, albo zrzucić winę na obce wywiady. I dodatkowo zrobią to wszystko na własny rachunek. – Taka ocena szefa analityków przypieczętowała sprawę.

– Dobrze, poproś analityka. Rozpoczynamy akcję „Terrassa”.

Edi Karpinsky siedział w swoim gabinecie bardzo zadowolony z ogromu władzy, którą niedawno mu przekazano. W myślach powtarzał sobie zadania, jakie przedstawił kilka dni temu w gabinecie zastępcy. Zbudować i scementować zespół. Zmotywować do eliminacji celów. Zatrzeć wszelkie ślady prowadzące do agencji. Ażeby tego wszystkiego dokonać, konieczna była szeroko zakrojona infiltracja. W planie istniały dwa punkty, które mogły być źródłem problemów. Powoli, obracając oba w myślach i szczegółowo oglądając z każdej strony, spokojnie je analizował. Pierwszemu już praktycznie zaradził: lustracja osób napływających do Hiszpanii i dane zebrane z kluczowych, ze strategicznego punktu widzenia ośrodków CIA, wykluczały możliwość przeniknięcia niezidentyfikowanego agenta na teren szpitala w Terrasie. Teoretycznie było to możliwe, ale on nie mógł sobie pozwolić na błąd. Jeszcze raz sięgnął po fragment raportu, który i tak znał już na pamięć.

„…ekstrapolacja kroku czasowego i kontrola błędu wskazują na 0,02% szans na przeniknięcie w obręb szpitala w Terrasie”. Podpisano Matt Pearce.

Poza tym podjął jeszcze inne działania asekuracyjne: agenci będą przejęci przez dodatkową grupę strażników, więc żaden ewentualny farbowany lis nie przedostanie się przez gęstą sieć. Perfekcja w planowaniu – każdą rzecz można zaplanować w stu procentach. Edi święcie w to wierzył. To tylko kwestia dopracowania szczegółów.

Drugi problem to ekipa Soldana. Karpinsky miał obiekcje szczególnie co do jednej osoby: Harry’ego Caldwella. Jeżeli to właśnie on ma nadzorować procedurę hipnozy w Terrasie, to trzeba być jego pewnym. Tymczasem w jego życiorysie istniała luka dotycząca okresu sprzed poznania Soldana: około półtora roku – to stanowczo zbyt dużo, żeby można było zakładać, iż wszystkie czynniki zafunkcjonują bezbłędnie. Soldan i Caldwell poznali się w niewiadomych okolicznościach, a praca jaką wykonywał doktor Caldwell w Cleveland przerywana była licznymi wyjazdami w miejsca, co do których ustalono, iż stanowiły, jak to wyraził Matt, „punkt zborny dla innych destynacji”.

Edi uwielbiał ten naukowy żargon, który stanowił dla niego alibi. Pomimo wielu lat pięcia się po szczeblach struktury agencji, nie stłumił do końca lęku, iż zza rogu, w najmniej przewidywanym momencie, wyskoczy ktoś z przeszłości albo, że te kilka przeklętych promili prawdopodobieństwa dopadnie i jego. Podległa mu ekipa fachowców ograniczała to prawdopodobieństwo, ale doskonale wiedział, że przy takiej akcji zawsze może się wydarzyć coś niewiadomego.

Było już późno, ale wystukał numer. Tu nie było miejsca na niedomówienia. Zostały tylko dwa tygodnie.

– Musimy jeszcze raz wziąć na warsztat Caldwella. Obojętnie czy Butler oczekuje, że ja biorę odpowiedzialność za wszystko, czy wie więcej niż nam się zdaje i tak muszę mieć dodatkowe informacje. Wykorzystamy do tego nasze wschodnie koneksje.

– Soldan dowie się wszystkiego od Butlera, a Caldwell od Soldana. Nie warto już zmieniać planów, proponuję, żeby funkcjonowały w tym stanie, jak uzgodniliśmy.

Karpinsky przez chwilę analizował słowa rozmówcy, ale emocje przeważyły szalę.

– Nie – oświadczył krótko. – Profesor jest niestabilny. W tej sprawie jest coś więcej, niż widzimy. Przez kolejne dni będę z nim rozmawiał i informował go o szczegółach, więc może informacje zwrotne od niego pozwolą nam coś wysondować. Popracuję jeszcze nad Butlerem. Jeden z naszych musi być poza podejrzeniem. O drugim celowo Butler poinformuje Soldana.

Karpinsky poczuł chwilową panikę – zupełnie jakby się topił. Nastrój euforycznego triumfu minął. Odkręcił butelkę i przepłukał gardło. Następnie kolejny raz systematycznie rozpatrywał punkt po punkcie. Po chwili odetchnął. Sieć, jaką przygotował, miała zbyt małe oczka. Ani Caldwell, ani Soldan nie wejdą mu w drogę. Ostatecznie to właśnie ich profesjonalizm jest mu bardzo na rękę.

– Chciałbym cię prosić o drobną uprzejmość, Richard – rozpoczął Ron Butler, podając szklaneczkę whisky siedzącemu naprzeciwko mężczyźnie. – Rozpoczynamy pewną sporą operację, w której chcielibyśmy wykorzystać placówki twojej fundacji i nie ukrywam, również wasze osiągnięcia na polu hipnozy. Z tego co wiem i tak te placówki wobec dochodzenia komisji Kongresu będą musiały być zlikwidowane. Dla nas obu jest to na rękę, bo i tak wyłożymy kasę na nowe, a i wy będziecie mogli zrzucić bałagan na działania międzynarodowych terrorystów. Na wszelki wypadek przydzielimy ci stałą ochronę na czas całej operacji. W szczegóły planu wprowadzi cię Edi Karpinsky, który będzie za to odpowiedzialny.

– Jakie to może mieć konsekwencje dla mojej pracy? – chciał wiedzieć profesor Richard Soldan.

Wpatrywał się nieruchomo w twarz Butlera. Uznał, iż tak będzie lepiej. Za nic nie pokazywać zadowolenia, a jedynie lekkie zakłopotanie.

– Wyglądasz na trochę przygnębionego. – Butler ocenił szybko twarz profesora i postanowił trochę zagrać na zwłokę. – Może jeszcze się napijesz?

Brak odpowiedzi uznał za zgodę. Bursztynowy płyn wypełnił ponownie w jednej trzeciej szklaneczki z prostego szkła. Po jedną z nich sięgnął profesor, pociągnął spory łyk, po czym odstawił sztywnym, mechanicznym ruchem.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok