W poszukiwaniu pewności - Josh McDowell, Thomas Williams - ebook

W poszukiwaniu pewności ebook

Josh McDowell

1,0

Opis

W dzisiejszym świecie ludzie coraz mniej troszczą się o prawdę, a bardziej o pewność. Prawda jest dla nich pojęciem abstrakcyjnym, istniejącym gdzieś na zewnątrz, pojęciem, które być może ma niewielkie znaczenie praktyczne. Pragną jednak pewności, ponieważ daje im ona poczucie bezpieczeństwa. To uczucie bywa złudne, gdyż ludzie mogą odczuwać pewność co do przekonań, które są fałszywe.

W rzeczywistości nie powinniśmy szukać pewności, ale sposobu poznania pewnej prawdy, gdyż to właśnie znajomość prawdy i rozumienie powodów uzasadniających nasze przekonania daje nam trwałą pewność. Można przez pewien czas odczuwać pewność bez badania swoich przekonań, ale w ostatecznym rozrachunku prawdziwa, trwała pewność nie jest możliwa, jeśli nasze przekonania nie są mocno ugruntowane w prawdzie absolutnej. Dlatego też poszukiwanie pewności jest w istocie poszukiwaniem prawdy. Kiedy ludzie zaczynają rozumieć absolutny charakter prawdy - kiedy znajdują pewny powód, aby wiedzieć, że to, w co wierzą, jest prawdą - pojawia się poczucie pewności.

Postmodernizm to światopogląd oparty na twierdzeniu, iż zewnętrzna prawda absolutna - tzn. prawda prawdziwa dla wszystkich ludzi, wszędzie i zawsze - nie może być poznana za pośrednictwem rozumu i nauki, ponieważ prawda jako taka albo nie istnieje, albo też jest niepoznawalna. Zgodnie z myśleniem postmodernistycznym, lepiej polegać na doświadczeniu niż na rozumie. Rozum, według postmodernistów, jest przyćmiony i skażony światopoglądami, uprzedzeniami, środowiskiem i wychowaniem, przez co staje się niepewnym narzędziem poznania prawdy absolutnej. Dlatego też, jak twierdzą postmoderniści, pojęcie prawdy jest raczej tworzone aniżeli odkrywane. Osobiste doświadczenia postmodernistów określają ich potrzeby i kształtują odpowiedzi na potrzeby.

Pomimo przekonania, że prawdy nie można poznać, postmoderniści rozumieją, że każdy człowiek musi posiadać pewną doraźną filozofię stanowiącą ramy własnego myślenia i wartości. Z tego powodu każdy musi tworzyć własne prawdy oparte na tym, co mu odpowiada. Krótko mówiąc, hasłem postmodernisty jest twierdzenie: „Jeśli dla Ciebie to prawda, to wystarczające uzasadnienie. Nikt nie ma prawa kwestionować tego, co ty sam uznałeś za prawdę”.

Temu przekonaniu nie ulegają bynajmniej jedynie młodsze pokolenia. Nie dziwmy się, spotykając wielu dorosłych, a nawet chrześcijan nieskorych do zdecydowanego oddzielenia dobra od zła lub przyznania się do wiary w prawdę absolutną. Wydaje się, że niewielu ludzi zadaje sobie dziś trud zastanawiania się nad tym, dlaczego mają takie a nie inne poglądy; ludzie myślą po prostu tak, jak każe im myśleć współczesna kultura. Całkiem automatycznie przyjęli postmodernistyczny światopogląd, dopasowując się do wygodnego i powszechnie akceptowanego sposobu myślenia, który w ich przypadku zdaje się sprawdzać, nie starając się przekonać, na ile opiera się on na prawdzie - a nawet czy w ogóle jest to konieczne.

Tu chcielibyśmy wyraźnie przedstawić założenie, które będziemy rozwijać w naszej książce: prawda absolutna jest rzeczywistością obiektywną, która istnieje całkowicie niezależnie od tego, co się myśli lub czuje. Jest to rzeczywistość prawdziwa dla wszystkich ludzi, zawsze i wszędzie. Prawda jest realna i konkretna, niezależnie od tego, czy się w nią wierzy, czy nie, tak samo jak Mount Everest jest prawdziwy i konkretny niezależnie od tego, czy się ktoś na niego wspiął czy nie.

W przeciwieństwie do myślenia postmodernistycznego, nie tworzymy prawdy, ale ją odkrywamy. Wiara nie determinuje rzeczywistości; rzeczywistość istnieje niezależnie od wiary. Nasza wiara w prawdę po prostu sprowadza nas do rzeczywistości i sprawia, że możemy odczuwać jej moc w naszym życiu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 204

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału:

In Search of Certainty

Przekład:

Grzegorz Grygiel

Redakcja:

Zespół Vocatio

Redakcja techniczna:

Anna Kupińska

Projekt okładki:

Agnieszka Smreczyńska-Gąbka

Korekta:

Renata Borkowska

Copyright © 2008 by Josh McDowell Ministry

Copyright for the Polish edition © 2009 by Oficyna Wydawnicza „Vocatio”

All rights to the Polish edition reserved

Wszelkie prawa do wydania polskiego zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

W sprawie zezwoleń należy zwracać się do:Oficyna Wydawnicza „Vocatio”02-798 Warszawa, ul. Polnej Róży 1e-mail:[email protected]

Redakcja: fax (22) 648 63 82, tel. (22) 648 54 50Dział handlowy: fax (22) 648 03 79, tel. (22) 648 03 78e-mail:[email protected]

Księgarnia Wysyłkowa „Vocatio”02-798 Warszawa 78, skr. poczt. 54tel. (603) 861 952e-mail:[email protected]

ISBN 978-83-7829-082-7

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

 Podziękowania

Niewiele książek powstaje bez wsparcia i umiejętności wielu osób. Niniejsza publikacja nie jest tu wyjątkiem. Pragniemy wyrazić naszą wdzięczność kilkunastu osobom, których pomoc w znacznej mierze przyczyniła się do ostatecznej wartości i skuteczności tego, co zawiera ta książka:

Dave’owi Bellisowi, naszemu wieloletniemu przyjacielowi i współpracownikowi, który po raz pierwszy skontaktował nas ze sobą, usunął przeszkody i kierował współpracą, omawiając z obydwoma autorami i wydawcą kwestie formalne, przebieg pracy i twórczy rozwój całego projektu.

Lynn Vanderzalm z wydawnictwa Tyndale House, za współpracę redakcyjną oraz gotowość do spierania się z autorami w kwestii pojedynczych zdań i słów w trosce o właściwy sens wypowiedzi.

Edowi Stewartowi, którego sugestie w dużym stopniu wpłynęły na polepszenie klarowności niektórych abstrakcyjnych pojęć przedstawionych w książce.

Ronowi Beersowi, Kenowi Petersenowi oraz Jonowi Farrar z wydawnictwa Tyndale House za nadzór i kierownictwo nad przebiegiem korekty.

Dr. Williamowi Lane Craigowi, Keithowi Coxowi oraz dr Ravi Zacharias za dokonanie recenzji, wnikliwą analizę i krytykę filozoficznych i teologicznych pojęć przedstawionych w tej książce.

Gene’owi Shelburne’owi, Patowi Flynnowi, Tommy’emu Williamsowi, Samowi Meansowi oraz Jayowi Lathamowi – grupie złożonej z duchownych, świeckich, nauczycieli, naukowców, a nawet jednego agnostyka, którzy czytali rękopis na różnych etapach jego powstawania i dzielili się swymi sugestiami.

Kirkowi DouPonce z firmy UDG Designworks za wspaniały projekt okładki.

Na koniec wszystkim osobom z wydawnictwa Tyndale House odpowiedzialnym za niewymienione, ale jakże ważne szczegóły, bez których żadna książka nie mogłaby się ukazać w sprzedaży – za redakcję, projekt i układ wewnętrzny książki, produkcję, marketing oraz promocję.

Serdecznie dziękujemy wam wszystkim.

Josh McDowell

Thomas Williams

Rozdział 1

 Czy to ważne, w co wierzę?

Prawda o Prawdzie

Pewnego wieczoru na młodzieżowej konferencji wyznaniowej przemawiałem do tłumu licealistów i studentów1. Uczestnicy spotkania nie należeli do grona zwykłej młodzieży chrześcijańskiej. Byli to najbardziej błyskotliwi i wyjątkowi przedstawiciele swoich kościołów, wybrani przez ich liderów. Chciałem przekonać się, na ile owi młodzi ludzie orientują się w kwestiach chrześcijaństwa oraz jak silne są ich przekonania religijne. Dlatego w pewnym momencie w czasie spotkania wziąłem mikrofon bezprzewodowy i zacząłem się przedzierać przez tłum pełen ożywionych, promiennych twarzy.

Zbliżywszy się do pewnego młodzieńca, podniosłem swoją Biblię i zapytałem:

– Czy wierzysz, że Pismo Święte jest Słowem Bożym?

– Tak! – odpowiedział pełen przekonania.

Kontynuowałem swoje badanie:

– Czy wierzysz, że Biblia jest prawdziwa?

– Tak! – zabrzmiało po raz drugi.

Wtedy zapytałem:

– Czy jest bezbłędna i wiarygodna pod względem historycznym?

– Oczywiście! – odrzekł bez wahania.

Wtedy zniżyłem głos i zapytałem go:

– Dlaczego?

Spojrzał na mnie, wzruszył ramionami i powiedział:

– To trudne pytanie.

Zwróciłem się do kolejnego studenta i zarzuciłem go tymi samymi pytaniami. On także entuzjastycznie zgodził się, że Biblia jest prawdziwym Słowem Bożym. Jednak gdy zapytałem, dlaczego tak uważa, bezradnie rozłożył ręce.

Tak było z każdym studentem, którego pytałem tego wieczoru. Wszyscy pewnie potwierdzali wiarę w Pismo Święte, ale żaden z nich nie potrafił jej uzasadnić. Choć ci młodzi ludzie należeli do śmietanki swojego wyznania, dali się zapędzić w kozi róg, jeśli chodzi o rozumienie podstaw wiary.

Następnego dnia w czasie sesji porannej, pewien młody człowiek – nazwijmy go Darren – podszedł do mnie podekscytowany.

– Ja znam odpowiedź – powiedział.

Zaskoczył mnie i nie byłem pewien, o co mu chodzi.

– Odpowiedź na co? – zapytałem.

– Odpowiedź na pytanie, dlaczego Biblia jest prawdziwa.

– Świetnie – powiedziałem. – Słucham.

– Ponieważ ja w to wierzę – odparł Darren.

Chciałem się upewnić, że dobrze rozumiem, o co mu chodzi. Zapytałem: – Możesz powtórzyć?

Podniósł swoją Biblię i powiedział: – Jest prawdziwa, ponieważ wierzę w to. – Cały promieniał z zadowolenia, jakby właśnie wygrał nowe Ferrari. Młodzi ludzie, którzy w tym czasie zebrali się wokół niego uśmiechali się, potakując z entuzjazmem. Najwyraźniej wielka tajemnica została wyjaśniona.

Zapytałem go: – Czy to znaczy, że dla innych uczniów w twojej szkole Biblia też jest prawdziwa?

– Tak, jeśli w to wierzą – odparł Darren.

Przez chwilę patrzyłem na niego. – Czy wiesz, jaka jest podstawowa różnica między nami? – zapytałem. – Dla ciebie Pismo Święte jest prawdziwe, ponieważ w to wierzysz. Ja wierzę w Pismo Święte dlatego, że jest prawdziwe.

Co jest pierwsze: prawda czy wiara?

Na pierwszy rzut oka, moje stwierdzenie skierowane do tego młodego chrześcijanina może się wydawać mało znaczącym czepianiem się drobiazgów, podobnie jak spór o to, co było pierwsze: jajko czy kura. Zarówno jajka, jak i kura to częste elementy menu w wielu domach; jeśli więc zaspokajają nasz głód, po co łamać sobie głowę nad tym, co było pierwsze? Podobnie ma się rzecz z wiarą i prawdą: oba pojęcia współgrają ze sobą jako istotne elementy trwałej relacji z Bogiem. Czy to ważne, które z nich jest pierwsze? Czy jedno jest ważniejsze od drugiego?

Tak, różnica, na którą zwróciłem uwagę Darrenowi, pomiędzy tymi dwoma podejściami do wiary i prawdy jest ważna. W istocie, te dwa poglądy są ze sobą diametralnie sprzeczne; nie można stosować ich jednocześnie. Twierdzę, że Biblia jest z zasady prawdziwa nawet wtedy, gdy ktoś w to nie wierzy. Darren sądzi, że Biblia jest prawdziwa dla niego lub jego przyjaciół, ponieważ w to wierzą. Twierdzę, że prawda jest już ustalona, a my musimy na nią odpowiedzieć z wiarą. Jego zdaniem to my sami tworzymy prawdę, wybierając to, w co wierzymy. Zdaniem Darrena prawda jest umowna. Ja uważam, że prawda istnieje jako rzeczywistość obiektywna na zewnątrz nas i że jest prawdziwa dla wszystkich ludzi, zawsze i wszędzie. Darren twierdzi, że prawda jest płynna i da się dostosować do wewnętrznego systemu przekonań danej osoby. Różnica pomiędzy obydwoma poglądami nie jest jedynie abstrakcyjną kwestią teologiczną, ale ma daleko idące konsekwencje. Nie łudźmy się: to, jak postrzegamy naturę prawdy decyduje o tym, czy znajdujemy i doświadczamy pewności w naszym życiu.

Na progu dorosłości młodzi ludzie tacy jak Darren mogą odczuwać pewną dozę pewności co do swoich nieprzemyślanych przekonań, ponieważ życie niesie ze sobą nadzieję i obietnicę. Zaabsorbowani zajęciami i dynamiką młodości, niewielu z nich znajduje czas na to, aby sprawdzić, w co wierzą i dlaczego. Ale to niesprawdzone poczucie pewności nie zaprowadzi ich daleko. Prędzej czy później przekonania każdego człowieka zostaną poddane próbie w burzącym spokój kontakcie z rzeczywistością. W takim momencie pierwotna pewność wyparuje, jeśli nie będzie mocno ugruntowana w prawdzie absolutnej.

W dzisiejszym świecie ludzie coraz mniej troszczą się o prawdę, a bardziej o pewność. Prawda jest dla nich pojęciem abstrakcyjnym, istniejącym gdzieś na zewnątrz, pojęciem, które być może ma niewielkie znaczenie praktyczne. Pragną jednak pewności, ponieważ daje im ona poczucie bezpieczeństwa. To uczucie bywa złudne, gdyż ludzie mogą odczuwać pewność co do przekonań, które są fałszywe. W rzeczywistości nie powinniśmy szukać pewności, ale sposobu poznania pewnej prawdy. To właśnie znajomość prawdy i rozumienie powodów uzasadniających nasze przekonania daje nam trwałą pewność. Można przez pewien czas odczuwać pewność bez badania swoich przekonań, ale w ostatecznym rozrachunku prawdziwa, trwała pewność nie jest możliwa, jeśli nasze przekonania nie są mocno ugruntowane w prawdzie absolutnej. Dlatego też poszukiwanie pewności jest w istocie poszukiwaniem prawdy. Kiedy ludzie zaczynają rozumieć absolutny charakter prawdy – kiedy znajdują pewny powód, aby wiedzieć, że to, w co wierzą jest prawdą – pojawia się poczucie pewności.

Pogląd Darrena na prawdę i wiarę nie jest jedynie pojedynczym przebłyskiem na radarze współczesnego sposobu myślenia. W dzisiejszych czasach nie tylko młodzi ludzie tracą świadomość prawdy absolutnej. Przemawiając na innej konferencji, podszedłem do młodego pastora siedzącego w audytorium. Wcześniej przedstawiono mi go jako najbardziej wyróżniającego się, przenikliwego i teologicznie wykształconego ze wszystkich młodych działaczy młodzieżowych tego wyznania. Zadałem mu te same pytania co Darrenowi, a on odpowiedział to samo, co Darren: „ponieważ mam wiarę”. Wygląda na to, że osoby prowadzące i kształcące młodzież działają w oparciu o przekonanie, iż odwoływanie się do wiary tworzy doraźną prawdę dla każdego człowieka.

Ten sposób myślenia przenika obecnie nie tylko umysły młodszych pokoleń, ale całe społeczeństwo amerykańskie. Nie dziwi więc fakt, że nasze dzieci dorastają w przekonaniu, że same muszą określać, co jest dla nich dobre. Świat przekonał ich, że nie istnieje inna prawda niż to, co sami uznają za prawdę.

Oczywiście, nie zawsze tak było. Do początków wieku XVIII większość ludzi powszechnie uznawała prosty fakt, że wiara w Boga oraz wynikające z niej zaufanie do Pisma Świętego stanowią główne drogi do prawdy. Dopiero z nadejściem oświecenia w wieku XVIII ludzki rozum zastąpił wiarę jako pewniejsza droga do prawdy. Coraz bardziej otwarcie zaczęto kwestionować istnienie Boga oraz autorytet Biblii. Z oświecenia rozwinął się modernizm, który za jedyną wiarygodną metodę poznania prawdy obiektywnej uznawał dedukcję naukową. Ludzie pozostający pod wpływem tendencji modernistycznych twierdzili, że tylko nauka jest w stanie określić zakres ludzkiego poznania. Nadal poddawano w wątpliwość istnienie Boga ze względu na brak możliwości potwierdzenia Go metodami naukowymi. Stworzenie jako wyjaśnienie istnienia wszystkich żyjących organizmów na Ziemi zostało zastąpione bardziej przemawiającą do ludzi teorią ewolucji.

Epoka postmodernizmu: stwórz swoją własną prawdę

W czasie ostatnich dwóch czy trzech dziesięcioleci, postmodernizm zastąpił modernizm jako dominujący system myślenia wywierający wpływ na naszą kulturę, rzucając głęboki cień zarówno na rozum, jak i na podejście naukowe. Postmodernizm to światopogląd oparty na twierdzeniu, iż zewnętrzna prawda absolutna – tzn. prawda prawdziwa dla wszystkich ludzi, wszędzie i zawsze – nie może być poznana za pośrednictwem rozumu i nauki, ponieważ prawda jako taka albo nie istnieje, albo też jest niepoznawalna. Zgodnie z myśleniem postmodernistycznym, lepiej polegać na doświadczeniu niż na rozumie. Rozum, według postmodernistów, jest przyćmiony i skażony światopoglądami, uprzedzeniami, środowiskiem i wychowaniem, przez co staje się niepewnym narzędziem poznania prawdy absolutnej. Dlatego też, jak twierdzą postmoderniści, pojęcie prawdy jest raczej tworzone aniżeli odkrywane. Osobiste doświadczenia postmodernistów określają ich potrzeby i kształtują odpowiedzi na te potrzeby. Pomimo przekonania, że prawdy nie można poznać, postmoderniści rozumieją, że każdy człowiek musi posiadać pewną doraźną filozofię stanowiącą ramę dla własnego myślenia i wartości. Z tego powodu każdy musi tworzyć własne prawdy oparte na tym, co mu odpowiada. Krótko mówiąc, hasłem postmodernisty jest twierdzenie: „Jeśli dla ciebie to prawda, to wystarczające uzasadnienie. Nikt nie ma prawa kwestionować tego, co ty sam uznałeś za prawdę”.

Widzimy więc, skąd biorą się ludzie tacy jak Darren. Jego pokolenie przeżyło całe swoje życie w epoce postmodernizmu, co znajduje odbicie w ich sposobie myślenia. Postmodernizm kształtuje obecnie postawy naszego społeczeństwa, choć większość ludzi nawet nie zna znaczenia tego słowa. Podobnie jak Darren, dzisiejsza młodzież ulega głębokiemu wpływowi subtelnego, ale nieustannie rozprzestrzeniającego się przekonania, że człowiek może sam decydować o tym, co jest dla niego dobre i prawdziwe.

Temu przekonaniu nie ulegają bynajmniej jedynie młodsze pokolenia. Nie dziwimy się, spotykając wielu dorosłych, a nawet chrześcijan nieskorych do zdecydowanego oddzielenia dobra od zła lub przyznania się do wiary w prawdę absolutną. Wydaje się, że niewielu ludzi zadaje sobie dziś trud zastanawiania się nad tym, dlaczego mają takie a nie inne poglądy; ludzie myślą po prostu tak, jak każe im myśleć współczesna kultura. Całkiem automatycznie przyjęli postmodernistyczny światopogląd, dopasowując się do wygodnego i powszechnie akceptowanego sposobu myślenia, który w ich przypadku zdaje się sprawdzać, nie starając się przekonać, na ile opiera się on na prawdzie – a nawet czy w ogóle jest to konieczne. Większość ludzi być może nie zdaje sobie sprawy z tego, że prawda jest na tyle ważna, aby znacząco wpływać na sposób, w jaki żyją. Gdyby ktoś kazał im uzasadnić własne przekonania, pewnie podaliby wyjaśnienie w duchu mistycyzmu New Age: „Jeśli wierzysz w coś dostatecznie mocno, wszechświat [lub Bóg] to potwierdzi”. Czują, że u źródła silnego przekonania kryje się jakaś wewnętrzna moc, która porusza siły sprawiające, że rzeczywistość dopasowuje się do tego, w co wierzymy, podobnie jak rodzice umacniają wiarę swoich dzieci w Świętego Mikołaja, dopilnowując, aby rankiem w dzień Bożego Narodzenia dzieci znalazły prezenty pod choinką2.

W tym miejscu chcielibyśmy wyraźnie przedstawić założenie, które będziemy rozwijać w dalszej części książki: prawda absolutna jest rzeczywistością obiektywną, która istnieje całkowicie niezależnie od tego, co się myśli lub czuje. Jest to rzeczywistość prawdziwa dla wszystkich ludzi, zawsze i wszędzie. Prawda jest realna i konkretna niezależnie od tego, czy się w nią wierzy czy nie, tak samo jak Mount Everest jest prawdziwy i konkretny niezależnie od tego, czy ktoś się na niego wspiął czy nie. W przeciwieństwie do myślenia postmodernistycznego, nie tworzymy prawdy, ale ją odkrywamy. Wiara nie determinuje rzeczywistości; rzeczywistość istnieje niezależnie od wiary. Nasza wiara w prawdę po prostu sprowadza nas do rzeczywistości i sprawia, że możemy odczuwać jej moc w naszym życiu.

Prawda obiektywna i prawda subiektywna

Gdyby sama wiara determinowała rzeczywistość, mało ważne byłoby, kto w co wierzy. Dla osoby wybierającej wiarę w Chrystusa i Pismo Święte, chrześcijaństwo byłoby prawdziwe. Tymczasem dla kogoś, kto woli wierzyć w Koran i Mahometa, prawdą byłby islam. To samo można by powiedzieć o jakiekolwiek innej religii, sekcie czy grupie religijnej. Gdyby wiara determinowała rzeczywistość, cokolwiek człowiek uznałby za boga, to właśnie stałoby się dla niego bogiem. Dla ateisty rzeczywistość oznaczałaby wszechświat bez boga. W świecie postmodernistycznym, wszystkie tego rodzaju „prawdy” są uznawane za równouprawnione, ponieważ prawda jest tym, w co człowiek chce wierzyć. Jeśli tylko coś „jest prawdziwe dla mnie”, jest to prawda.

Trzeba się jednak zastanowić, czy wyrażenie „prawdziwe dla mnie” rzeczywiście coś znaczy? Czy prawda może istnieć jedynie jako rzeczywistość dla tych, którzy w nią wierzą i dla nikogo innego? Rozważmy prosty przykład. Ty i twój znajomy znajdujecie na stole jabłko. Twój znajomy jest przekonany, że jest ono robaczywe, ale ty uważasz, że jest świeże i zdrowe. Czy wasze różne przekonania w sprawie jabłka tworzą dwie różne prawdy, których obaj możecie doświadczyć w rzeczywistości? Aby się o tym przekonać, wystarczy jabłko przekroić. Wtedy okaże się, że albo jabłko jest robaczywe, albo zdrowe. Jak tylko je rozkroimy, albo twoja „prawda”, albo „prawda” twojego znajomego okaże się błędem. Prawda dotycząca jabłka jest niezależna od tego, co o nim sądzisz.

Nikt nie stosuje samej wiary, stykając się z codzienną rzeczywistością. Przykładowo, nikt z nas nie kupiłby używanego samochodu, uznając za prawdę entuzjastyczne słowa sprzedawcy o tym, że samochód jest w świetnym stanie. Kazalibyśmy go sprawdzić godnemu zaufania mechanikowi lub żądalibyśmy długiej gwarancji. Wszyscy wiemy, że przekonanie, iż samochód jest w doskonałym stanie nie sprawia, że tak jest naprawdę. A gdyby jakiś nieznajomy oferował nam nieznaną pigułkę, zapewniając, że usunie ona objawy migreny, nikt nie połknąłby jej na miejscu. Nie bierzemy przecież tabletek, jeśli nie zostały przepisane przez zaufanego lekarza albo nie przygotował ich wykwalifikowany farmaceuta. Nie ważne, jak bardzo wierzymy w to, że zadziałają albo jak bardzo byśmy chcieli, żeby zadziałały; wiadomo, że nieodpowiednie tabletki nie tylko nie pomogą, ale mogą nawet zaszkodzić.

Podejmując codzienne decyzje, chcemy, aby prawda poprzedzała wiarę. W kwestii życia i zdrowia nie zdajemy się na to, co przyniesie przyszłość, kierując się tylko osobistymi nadziejami, marzeniami, pragnieniami czy wyobrażeniami. Nasze przekonania oparte są na wiarygodnej, obiektywnej i dającej się potwierdzić prawdzie. Zasada „prawdziwe dla mnie” nie sprawdza się dla nikogo z nas w świecie materialnym. Chcemy przekraczać wiarę w kierunku tego, co obiektywnie prawdziwe.

Prawda i doświadczenie religijne

Dlaczego porzucamy rzeczywistość obiektywną, gdy w grę wchodzą sprawy religii? Dlaczego ludzie w ogóle, a osoby wierzące, takie jak Darren w szczególności, skupiają uwagę na akcie wiary, bagatelizując kwestię tego, w co należy wierzyć? Prawdopodobnie nie traktują religii jako części rzeczywistości. Uważają ją za coś niejasnego, abstrakcyjnego, eterycznego i niepoznawalnego. Nie zaliczają religii do sfery twardej rzeczywistości, do której zaliczyliby kupno samochodu czy połknięcie tabletki. W swojej świadomości wytyczyli granicę oddzielającą rzeczywistość praktyczną od owych odległych abstrakcji i nie odczuwają potrzeby, aby w obu przypadkach stosować te same standardy określania prawdy. Na tym polega ich błąd. Ta abstrakcyjna rzeczywistość, która wydaje się być tak odległa i niepoznawalna jest w istocie ważniejsza i ma na nas większy wpływ niż to, czy zjemy robaczywe jabłko. Wiara w niewłaściwą „prawdę” o Bogu ma nieskończenie większe konsekwencje niż zażycie złej tabletki. Jeśli istnieje osobowy, absolutny Bóg, który jest niezależny od naszej wiary, Jego twierdzenia należy poddać poważnej analizie według standardów przynajmniej tak surowych jak w przypadku kupna samochodu. Właściwa relacja z Bogiem w decydujący sposób wpływa na nasze ostateczne przeznaczenie.

Prawdopodobnie większości niewierzących, którzy zwracają się w stronę religii, początkowo nie interesuje prawda lub ostateczne przeznaczenie. Chodzi im o coś bardziej bezpośredniego i praktycznego. Rozpaczliwie szukają rozwiązań swoich problemów, siły w swoich słabościach oraz trwałości z związkach. Szukają pewności w świecie pełnym cierpienia i niepewności. Dlatego wybierają system religijny, który wydaje się spełniać ich najpilniejsze potrzeby, niezależnie od tego, jak system ten ma się do prawdy. Na przykład:

• Maria ma problem ze swymi dwoma nastoletnimi synami. Przychodzą do niej członkowie pseudochrześcijańskiej sekty, starając się pozyskać ją dla własnego kościoła, podkreślając swe silne przywiązanie do wartości rodzinnych i pracy z młodzieżą. W oczach Marii, zajętej pracą i samotnym wychowaniem dwóch nastolatków, wszystkie kościoły są w zasadzie takie same. Dlatego wstępuje do tego jednego, który obiecuje jej pomoc w ratowaniu synów. Dla Marii nie ma znaczenia, że doktryna tej sekty nie dba o prawdę absolutną.

• Randall, zajmujący wysokie stanowisko kierownicze, ma bardzo stresującą pracę, która podwyższa mu ciśnienie krwi. Jego lekarz zachęca go do uprawiania jogi i medytacji, aby w ten sposób zmniejszyć poziom stresu i niepokoju w jego życiu. Randall spotyka się z innym menadżerem, który wygląda na osobę mającą wszystko pod kontrolą. Ten zapewnia go o efektywności technik medytacyjnych, których nauczył go pewien guru ze Wschodu. Randall przyłącza się do jego grupy, która opiera się na naukach hinduizmu.

Ludzie tacy jak Maria i Randall zwykle trwają przy danym systemie religijnym, dopóki im to pasuje. Ślepo wierzą we wszelkie obietnice, aby tylko ulżyć sobie w trudnościach, rozwiązać problemy i zyskać trochę pewności we własnym życiu, nie dbając o to, czy za tymi obietnicami kryje się jakaś ostateczna rzeczywistość. Kiedy jednak nie znajdują pokoju i ulgi, których pragną, przeskakują płot, kierując się na bardziej zielone pastwisko w poszukiwaniu „prawdy”, która będzie im bardziej pasować.

W końcu wszyscy ci, którzy kierują się osobistą wiarą nieugruntowaną w prawdzie absolutnej, odchodzą z pustymi rękami. Żadna wiara sama w sobie, choćby i najszczersza, nie jest w stanie zapewnić długotrwałej pewności, zaspokoić ludzkich potrzeb ani też rozwiązać problemów fizycznych, emocjonalnych czy międzyludzkich. Tak jak dzwonienie pod jakiś numer telefoniczny jest daremne, jeśli po drugiej stronie nie ma kogoś, kto odbierze telefon, tak samo daremna jest wiara, jeśli nie istnieje rzeczywistość, która ją potwierdza. Kiedy sięgamy naszą wiarą poza to, co widzimy, musi istnieć dłoń, która wyciąga się do nas. Aby rzeczywistość miała dla nas jakiś pożytek, musi być czymś więcej niż tylko wytworem naszych pobożnych życzeń ukrytych pod pozorem wiary; musi istnieć obiektywnie. Jedynym rodzajem Boga, jaki może zaspokoić nasze potrzeby, jest Bóg, który jest prawdziwy – Bóg, z którym możemy nawiązać konkretną relację.

Ludzie mogą wyznawać różne „prawdy” jedynie wtedy, gdy tak naprawdę nie wierzą w żadną z nich. Jedynie wtedy, gdy uważa się, że prawda rzeczywista jest niedostępna, można wspierać wysiłki innych mające na celu stworzenie ich własnej prawdy. Mówienie, iż jedna prawda jest równie dobra jak inna, oznacza w praktyce to, że nie ma znaczenia, w co się wierzy, ponieważ wszystkie przekonania religijne są jedynie iluzjami, za którymi rozpaczliwie gonimy, aby jakoś poradzić sobie z niepewnością i kłamstwem, jakie niesie życie. Ludzie nie mogą wyznawać różnych prawd, jeśli zdają sobie sprawę z tego, że istnieje jedna realna prawda.

Co się jednak dzieje z twierdzeniem, że możemy tworzyć naszą własną prawdę, jeśli jedyny, prawdziwy Bóg naprawdę istnieje? A co jeśli istnieje Bóg, który jest źródłem pewności, sensu, celowości i tożsamości? A co jeśli, jak twierdzi chrześcijaństwo, jest tylko jedna droga, którą można Go dosięgnąć i jest nią osobista relacja z osobą Jezusa Chrystusa? Zdajemy sobie sprawę z tego, że założenia chrześcijaństwa mają charakter wyłączający i nie dopuszczają istnienia innych bogów lub innych dróg do Boga. Jednak pomimo tego, że dla ludzi chrześcijaństwo nie jest atrakcyjne, ponieważ wydaje się pozbawione tolerancji wobec innych poglądów i pomimo tego, że jego wykluczające twierdzenia są obecnie uważane za politycznie niepoprawne, przyjmijmy, że są rzeczywiście prawdziwe. Jaki miałoby to wpływ na założenie, że powinniśmy uznawać wszystkie poglądy za równoprawne?

Oznaczałoby to jego kres.

Jeśli istnieje jedna, pewna prawda absolutna, przekonanie, że my sami możemy tworzyć własną prawdę prowadzi do fatalnych skutków. Jest to najbardziej niebezpieczna doktryna, jaką możemy przyjąć, ponieważ kiedy wierzymy w coś, co nie istnieje jako rzeczywistość obiektywna, grozi nam utrata obietnic i korzyści płynących z poznania prawdziwego Boga. Stoimy w obliczu niebezpieczeństwa odrzucenia własnego życia.

Jeśli wierzymy, że prawda obiektywna gdzieś istnieje, ale nie mamy możliwości jej poznania, odpowiedzią nie jest poddanie się i przyjęcie jakiejś wygodnej namiastki prawdy, która wydaje się sprawdzać dla nas; trzeba ciągle szukać. Jeśli prawda istnieje, żaden jej substytut nie zapewni nam odpowiedzi, jakich pragniemy.

Poszukiwanie pewności

W tym miejscu na początku książki nie kryjemy naszego przekonania o tym, że to chrześcijaństwo daje jedyny właściwy obraz rzeczywistości. Naszym celem jest przeciwstawienie się postmodernistycznemu poglądowi i pokazanie, że prawda jest pewna i opiera się na trwałych podstawach o charakterze absolutnym. Ostatecznym absolutem, który daje nam pewność, jest osobowy Bóg, który zaprasza nas do wejścia w relację ze sobą. Prawda nie jest pojęciem abstrakcyjnym, które może się zmieniać w miarę naszych potrzeb. Prawda przebywa w osobie Boga, którego istnienie i charakter są trwałe, niezmienne i absolutne. Prawda nie jest czymś umownym; wypływa ona z natury Boga. Wszystkie inne religie i wszelkie próby tworzenia własnej prawdy są iluzjami pozbawionymi rzeczywistości, a przez to w nieunikniony sposób prowadzącymi w ślepy zaułek.

Pokażemy, że kategorie absolutne są prawdziwe, że mówienie o prawdzie jest uprawnione, a wiara w Boga nie jest irracjonalnym skokiem w ciemność lub rozpaczliwą nadzieją bez pokrycia. Wprost przeciwnie: taka wiara jest w pełni racjonalna, oparta na zdrowych podstawach, dająca się uzasadnić na płaszczyźnie intelektualnej i gwarantująca emocjonalne zaspokojenie. Nie trzeba przechodzić badania głowy przed wejściem do kościoła, aby zostać wierzącym. Nie trzeba odwracać się od tego, co przynosi w życiu radość. Wprost przeciwnie: Bóg stworzenia jest jedyną, pełną, racjonalną odpowiedzią na religijne i filozoficzne pytanie ludzkości, a osobisty związek z Nim jest jedynym źródłem prawdziwej radości.

Prowadząc czytelnika do sedna prawdy i przedstawiając dowody potwierdzające racjonalność wiary w Boga, jesteśmy w pełni świadomi tego, że niewiele osób dochodzi do wiary na drodze czysto rozumowej. Wydaje się, że większość ludzi zaczyna wierzyć w Boga dzięki świadectwu kogoś, komu na nich zależy i którego życie rozświetla taka radość i pewność, że niewierzący zaczyna odczuwać pragnienie tego samego. Nigdy nie wolno nam pogardzać tą drogą do wiary. Niektórzy z najsilniejszych, najświetniejszych, najpewniejszych i najbardziej oddanych chrześcijan, jakich znamy, zaczęli wierzyć dzięki czyjemuś świadectwu, zanim odkryli racjonalne podstawy swojej wiary. Jednak wielu innych nie chciało nawet pomyśleć o Bogu, dopóki nie poczuli, że stoją na pewnym gruncie prawdy.

Kimkolwiek jesteś – osobą pociągniętą do Boga za pośrednictwem życia i świadectwa przyjaciela albo kimś, kto skrupulatnie sprawdza poszczególne elementy wiary chrześcijańskiej, mamy nadzieję, że ta książka pomoże Ci przekonać się, że fundamenty chrześcijaństwa są trwałe i solidne.

 Pytania do przemyśleń i dyskusji

1. Dlaczego tak ważne jest, aby prawda poprzedzała wiarę?

2. Jakie są główne zasady dotyczące prawdy według założeń oświecenia, modernizmu i postmodernizmu?

3. Czy sama wiara może wpływać na kształt prawdy? Dlaczego lub dlaczego nie?

4. Czy prawda może istnieć dla jednej osoby, a dla innej nie? Dlaczego lub dlaczego nie?

5. Co się dzieje, kiedy ludzie skupiają uwagę na akcie wiary zamiast zastanawiać się nad tym, w co wierzą?

6. Czy istnienie Boga da się udowodnić? Dlaczego lub dlaczego nie?

7. Czy silna wiara bez konkretnej treści może spełnić rzeczywiste potrzeby? Wyjaśnij.

Rozdział 2

 Na czym mam oprzeć swoją wiarę?

Potrzeba ostatecznego absolutu

„Nie wierzę w żadne absoluty, czy to moralne, czy inne” – powiedział Kevin, gdy razem z długoletnim kolegą jechali autostradą wzdłuż kalifornijskiej plaży. Obaj byli studentami Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, niecały rok dzielił ich od zakończenia studiów. Wcześniej Corey sugerował, że jedna noc spędzona z nieznaną dziewczyną, którą Kevin poznał na imprezie, to coś złego, ponieważ jest to naruszenie zasad moralnych.

– Być może te zasady były konieczne dla zachowania trwałości społeczeństwa w dawnej, ciemnej przeszłości, ale dziś są przestarzałe – argumentował Kevin. – My nie potrzebujemy już takich zasad.

Na następnym zjeździe Kevin zjechał z autostrady, skręcił do centrum handlowego i zaparkował swój kabriolet przed sklepem dla surferów.

– No to jesteśmy na miejscu – powiedział – i obaj koledzy wyszli z samochodu, kierując się do sklepu. Kevin szukał nowej deski. Razem z Coreyem obejrzeli kilka modeli, zanim znaleźli taką, która mu się podobała.

– Jak długa jest ta niebieska? – zapytał sprzedawcę.

– Dwa i pół metra – odparł sprzedawca.

Kevin przyjrzał się uważnie desce.

– Wydaje mi się, że pan się myli. Wcale nie wygląda na tak długą – powiedział.

Sprzedawca nadal twierdził, że podana przez niego długość jest poprawna, a nawet pokazał Kevinowi metkę na potwierdzenie swoich słów. Jednak Kevin był przekonany, że to pomyłka.

– Czy ma pan taśmę mierniczą? – zapytał.

Sprzedawca przyniósł taśmę i pomógł Kevinowi zmierzyć deskę, podczas gdy Corey trzymał ją poziomo.

– Cóż, chyba ma pan rację – przyznał Kevin, drapiąc się po głowie. – Dla mnie wygląda na krótszą. – Wyciągnął portfel i podał sprzedawcy kartę kredytową. – Biorę ją – powiedział.

Po załadowaniu deski do samochodu, obaj koledzy weszli do środka, a Corey uśmiechnął się do Kevina, mówiąc: – Myślałem, że nie wierzysz w żadne absolutne wzorce.

– Bo nie wierzę – odparł Kevin.

– A więc dlaczego poprosiłeś o taśmę mierniczą, żeby sprawdzić długość deski?

– Nie chciałem zostać oszukany. Chciałem się upewnić, że sprzedawca mówi prawdę.

– I potrzebowałeś wzorca, aby się upewnić. Taśma jest wzorcem miary długości. A więc wygląda na to, że wierzysz w zasady.

– Daj spokój, Corey. To coś innego, sam dobrze o tym wiesz.

– Naprawdę? Właśnie dałeś dowód na to, że gdyby nie istniał wzorzec miary długości, żylibyśmy w świecie chaosu. Czy nie jest możliwie, że istnieją też wzorce zachowania określające, jak należy traktować ludzi?

Corey miał rację. Świat bez norm byłby światem chaosu. Jak pokazuje historia, przed kilkoma wiekami nie istniały wzorce miary długości. Każdy stolarz określał długość drewna, korzystając z najwygodniejszej miary, jaką dysponował – z własnej stopy. Z tego powodu sześciostopowe stoły drewniane miały w rzeczywistości różną długość w zależności od rozmiaru stopy danego stolarza. Klienci, którzy chcieli uzyskać za swoje pieniądze towar o największej wartości, prawdopodobnie starali się sprawdzić rozmiar buta stolarza, zanim podpisali umowę.

Jak głosi legenda, król postanowił położyć kres niepewności w kwestii miary długości. Zmierzył i publicznie ogłosił rozmiar swej królewskiej stopy, a następnie zadekretował, że od tej pory wszyscy stolarze mają używać tej miary jako wzorca stopy. Od tego czasu, wszyscy ludzie w owym kraju, zamawiając sześciostopowy stół, wiedzieli dokładnie, co dostaną: stół mierzący dokładnie 6 długości królewskiej stopy.

Tak jak legendarny król wprowadził wzorzec miary długości w swoim królestwie, dzisiejsze rządy ustanawiają normy miar i wag, jakie stosujemy w codziennych kontaktach i w handlu. W Stanach Zjednoczonych te normy określa Amerykańska Agencja Normalizacji. W urzędzie tym przechowuje się stałe wzorce różnych miar objętości (galonu, kwarty, pinty), wagi (tony, funta i uncji) i długości (mili, jarda i cala).

Choć rzadko myślimy o takich wzorcach i ich źródłach, w praktyce polegamy na nich codziennie. Dzięki nim możemy być pewni, że kupując funt gwoździ, dwa jardy płótna czy kwartę mleka, dokładnie wiemy, ile danego produktu otrzymamy. A podróżując z Dallas do Nashville z określoną prędkością, możemy obliczyć, ile potrwa jazda.

Normy warunkowe i absolutne

Normy, które ustanawia rząd, dobrze nam służą, ale nie mają charakteru absolutnego; możemy je nazwać normami warunkowymi. Są uwarunkowane przez władzę, która je określa. Normy te mogą się zmieniać wraz ze zmianą władzy, która je ustanawia. Gdy na tron wstąpi nowy król, może postanowić, że jego stopa o rozmiarze 14 będzie lepszym wzorcem długości niż stopa jego poprzednika o rozmiarze 10. Rządy europejskie zmieniły wzorce wag i długości na system metryczny, a waluty poszczególnych krajów zastąpiły wspólnym euro. Jednak pomimo tych zmian, uznajemy te warunkowe normy oraz władze, które je ustanawiają, wiedząc, że wszyscy potrzebujemy powszechnie obowiązujących norm, aby zapewnić bezproblemowy handel.

Przyglądając się dokładniej niektórym normom warunkowym, odkrywamy w nich bardziej podstawowe normy bezwarunkowe, zakorzenione w rzeczywistości trwalszej niż ludzka władza. Na przykład normy używane do mierzenia czasu nie mają charakteru warunkowego, ponieważ istnieją poza sferą ludzkiej kontroli. To natura, a nie ludzki dekret, określa długość dni i lat. Dzień zawsze pozostanie jednym cyklem jasności i ciemności, a rok zawsze będzie trwał 365 dni. W zamierzchłej przeszłości jakaś władza postanowiła podzielić dzień na 24 części zwane godzinami, ale części te musiały być dostosowane do większej rzeczywistości, która pozostawała poza ludzką kontrolą – ruchu obrotowego Ziemi. Godziny i minuty to normy warunkowe, które muszą się jednak zgadzać z normą bezwarunkową, niepodlegającą ludzkiej decyzji czy manipulacji. Dotarcie do źródeł takich norm nadaje im trwałe uzasadnienie, na którym można polegać.

Pewne podstawy i autorytatywne źródła potrzebne są nie tylko do tworzenia norm zapewniających funkcjonowanie społeczeństwa lub do mierzenia czasu; potrzebujemy ich także w celu weryfikacji większości naszej wiedzy i przekonań. Warunkowe normy ustanawiane przez rząd sprawdzają się całkiem dobrze, jeśli chodzi o tak praktyczne kwestie, jak miary i wagi lub środki płatnicze. Bezwarunkowe normy, których dostarcza natura, są wystarczająco dokładne jako niezawodna miara czasu. My jednak mamy pytania i potrzebujemy wiedzy, która sięga znacznie głębiej niż to, co rząd czy natura są w stanie uprawomocnić.

My ludzie jesteśmy dręczeni nieustannymi pytaniami na temat sensu naszego istnienia, przeznaczenia i celu życia. Pragniemy zapewnienia, że abstrakcyjne wartości, takie jak miłość, piękno, sprawiedliwość i dobro są realne. Szukamy pewności, że to, co postrzegamy zmysłami – drzewa, góry, ptaki i ludzie – to rzeczywistość. Pragniemy zapewnienia, że wnioski, do jakich dochodzimy na drodze rozumowej są słuszne. Aby zyskać pewność, że takie przekonania są prawdziwe, potrzebujemy norm bardziej pewnych niż dekret królewski i bardziej godnych zaufania niż orbity planet. Potrzebujemy normy bezwarunkowej. Potrzebujemy absolutu.

Według słownika Webstera3, absolut to „coś doskonałego, niekwestionowanego, fundamentalnego, ostatecznego”1. Absolut to prawda twarda jak skała lub element wiedzy niepodlegający dyskusji. To ostateczny autorytet. To dowód, na który powołujemy się, gdy jakaś rzecz zostaje zakwestionowana. Absolut potwierdza to, co wiemy i daje nam gwarancję oraz uzasadnienie pewności w stosunku do naszej wiedzy. Absolutu nie wolno podważać, aby mógł pełnić funkcję godnej zaufania normy. Musi być trwały, niezmienny i oczywisty.

Aby być pewnym, że dane przekonanie jest prawdziwe, musimy odkryć w nim ukryty absolut, na którym się opiera. Musimy wiedzieć, że istnieje ostateczny, niekwestionowany autorytet, który daje odpowiedź na wszystkie pytania. Musimy wiedzieć, że istnieje fundamentalna prawda, wyjaśniająca wszystkie inne prawdy. Cała nasza wiedza upada jak rząd kości domino, jeśli ostatecznie nie znajduje oparcia w czymś, czego nie da się wywrócić. Zanim będziemy mogli określić, czy nasze przekonania są prawdziwe, musimy sprawdzić, czy opierają się na czymś, co jest tak oczywiste, że nie potrzebuje dowodu2.

Wydaje się, iż prawdziwość wielu wymienionych wyżej przekonań jest tak niewątpliwa, że zdziwiłoby nas, gdyby ktoś próbował je podważać. Wydaje się, że miłość, prawda, piękno, rozum, sprawiedliwość i rzeczywistość obiektywna istnieją jako prawdy oczywiste bez potrzeby odwoływania się do absolutu na ich poparcie. Jednak obecnie wygląda na to, że żadna prawda nie jest na tyle oczywista, aby nie groziło jej zakwestionowanie. Zdaniem wielu ludzi miłość tak naprawdę nie istnieje. To tylko instynkt lub reakcja hormonalna, w którą wyposażyła nas natura dla zachowania gatunku. Wielu ludzi uważa, że piękno nie istnieje w sposób obiektywny, ale jest subiektywną interpretacją tworzoną przez patrzącego. Społeczeństwo coraz częściej wątpi w istnienie prawdy absolutnej. Światopogląd postmodernistyczny spowodował, że wielu ludzi traktuje prawdę jako coś warunkowego i zmiennego, zależnego od czasu, miejsca i okoliczności. Jeśli prawda nie jest oparta na absolucie, jedna wiara jest równie dobra jak inna i żadnej nie można uznawać za jedynie prawdziwą z wykluczeniem pozostałych.

Bez absolutu, nawet tak oczywisty fakt jak to, że istniejemy, nie stanowi pewnika. Jedna z doktryn niektórych religii Wschodu głosi, że istnienie to iluzja. To, co wydaje się nam rzeczywistością – łącznie z naszym własnym istnieniem – jest jedynie snem umysłu należącego do wielkiej, bezosobowej, kosmicznej świadomości. Ludzi żyjących zgodnie z tym założeniem trudno przekonać, że jest inaczej. Wszystko, co mogłoby potwierdzać obiektywny charakter rzeczywistości jest uznawane jedynie za część tego samego snu. Uszczypnięcie się w celu przebudzenia się nic by nie dało. Nadal twierdziliby, iż tylko im się przyśniło, że się obudzili.

Możemy uznać taką wizję rzeczywistości za nieuzasadnioną i irracjonalną, ale skąd mamy mieć pewność? Jak możemy sprawdzić, czy to, co nazywamy rzeczywistością jest faktem czy tylko iluzją? Czy piękno istnieje naprawdę czy też jest jedynie czymś subiektywnym? Czy rozum może dojść do słusznych wniosków w sprawie prawdy? Jak możemy być pewni, że prawda w ogóle istnieje? Konfrontacja z takimi wątpliwościami przypomina stanie na korytarzu, wzdłuż którego ciągnie się rząd nieoznaczonych drzwi, podobnych do siebie, niezamkniętych na klucz, z których każde mogą nas doprowadzić albo do pewnej, wiarygodnej prawdy, albo do pustki irracjonalności i złudzeń. Jak wybrać drzwi, którymi należy wejść?

Pewna pierwszoklasistka znalazła wyjście. Jej koleżanka przyniosła do szkoły dwutygodniowego szczeniaka, aby pokazać go w klasie i o nim opowiedzieć. W czasie dyskusji, która nastąpiła po prezentacji, dzieci zaczęły się zastanawiać, jakiej płci jest jej pies, ale nie bardzo wiedziały, jak to sprawdzić. Mała dziewczynka podniosła rękę:

– Ja wiem, jak się o tym przekonać – powiedziała.

Nauczycielka, szykując się do omówienia przykładu ptaków i pszczół, zapytała: – Jak, Megan?

Dziewczynka odparła: – Możemy zagłosować.

Możemy się śmiać z tej historii, ale jest ona świetną ilustracją praktycznego założenia, jakie przyjmuje znaczna część społeczeństwa amerykańskiego. Demokratyczny ideał rządów większości, wsparty zasadami równości i tolerancji, doprowadził do tego, że wielu uznaje zasadę, zgodnie z którą wszystko, co społeczeństwo potwierdza swoim głosem, ma wagę prawdy. Kontrowersyjne praktyki, takie jak aborcja, homoseksualizm, eutanazja czy wolność seksualna, stają się dobre, jeśli tylko społeczeństwo jako całość uzna, że są dobre. Obecnie wielu ludzi twierdzi, że ma takie samo prawo żyć według tych nowych wartości, jak ci, którzy przywiązani są do wierności, czystości, miłości czy sprawiedliwości. Według nich nie ma żadnej różnicy w słuszności obu list i nie da się tego ustalić inaczej niż tylko w drodze wspólnej zgody większości. Dla nich wartości absolutne nie mają znaczenia lub w ogóle nie istnieją. Stwierdzają zatem, że sami możemy decydować, w co chcemy wierzyć zgodnie z własnym sumieniem.

Jeśli istnieje ostateczny absolut, który określa kształt naszego życia w taki sam sposób jak ruch obrotowy Ziemi określa długość dnia, niebezpiecznie jest go ignorować. Takie postępowanie doprowadziłoby do tego, że postępowalibyśmy wbrew zasadom rządzącym wszechświatem. Jeśli istnieje ostateczny absolut, nie będziemy w stanie zbudować trwałego życia na żadnym innym fundamencie, nawet jeśli całe społeczeństwo będzie uważać inne fundamenty za całkowicie odpowiednie. Rząd, ciągle sprawdzający nastroje większości, nie ma prawa – a ostatecznie nawet możliwości – legalizacji zmian uniwersalnych podstaw moralności, podobnie jak nie da się ustawowo zmienić długości dnia. Rzeczywistość nie zmieni się nawet odrobinę, aby zaspokoić zachcianki skupionego na sobie społeczeństwa. Wszelki pozorny sukces w zmienianiu zasad moralnych lub prawdy zasadniczej jest jedynie chwilową iluzją, która szybko się rozpadnie, przynosząc ze sobą smutek i chaos. Jak wykażemy, prawda rzeczywista jest pewna i niewzruszona. Opiera się mocno na absolucie, który nie jest warunkowy ani nie podlega żadnym zmianom.

Gdzie szukać ostatecznego absolutu?

Jedynym bezpiecznym sposobem przekonania się, czy nasze przekonania są prawdziwe, jest upewnienie się, że są oparte na trwałym, godnym zaufania fundamencie. Trzeba sprawdzić, co kryje się pod różnymi przekonaniami, warstwa po warstwie, dopóki nie odnajdziemy absolutu, który stanowi ich podstawę. Pokładamy zaufanie w naszych przekonaniach w taki sam sposób, w jaki ufamy naszym domom. Z zaufaniem chodzimy po pierwszym piętrze, ponieważ zostało zbudowane na silnym i pewnym parterze. Ufamy fundamentom, ponieważ zostały położone na mocnej skale. Ufamy skale, ponieważ – no cóż, każdy ma zaufanie do skały. Nie ma sensu kwestionować trwałości skały lub szukać głębiej czegoś jeszcze bardziej trwałego. Doświadczenie, rozum oraz intuicja podpowiadają nam, że skała jest ostateczną gwarancją trwałości dla budowniczego. W życiu widzieliśmy wiele domów wzniesionych na skale, które nadal stoją. Byłoby głupotą tracić czas i pieniądze na sprawdzanie skały, przewiercając się przez nią, aby dowieść tego, o czym każdy wie: skała jest trwałym, mocnym i bezpiecznym podłożem do wznoszenia budynków. Dla budowniczego skała jest absolutem.

Tak samo wygląda proces sprawdzania słuszności naszych najgłębszych przekonań i wiary. Rozum każe nam przyjrzeć się naszym przekonaniom warstwa po warstwie, aż dotrzemy do sedna i odnajdziemy prawdę podstawową, którą będziemy mogli bezpiecznie uznać za wiarygodną – prawdę, która nie wymaga dowodu, prawdę, którą uznajemy za konieczną lub zbyt oczywistą, aby ją kwestionować.

Proces zgłębiania kolejnych warstw przebiega mniej więcej w ten sposób: uważamy, że dobrze jest pomagać kierowcom, którym zepsuł się samochód, ponieważ uznajemy słuszność zasady „traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany”. Zasadę tę uważamy za słuszną, ponieważ jest zakorzeniona w powszechnym przekonaniu, iż jesteśmy od siebie nawzajem zależni, aby przetrwać w świecie pełnym zmartwień i cierpienia. Uważamy, że trzeba tę wzajemną zależność traktować poważnie jako nieodzowny element przetrwania, ponieważ bez zastrzeżeń uznajemy powszechne przekonanie, że społeczeństwo należy chronić. Praktycznie każdy podziela ten pogląd bez żadnych wątpliwości, jako prawdę fundamentalną. Jest ona powszechnie przyjmowanym absolutem uznawanym przez wszystkie społeczeństwa, wszędzie i w każdej sytuacji.