W pogoni za Pancho Villą. Ostatnia legenda Dzikiego Zachodu - Jarosław Wojtczak - ebook

W pogoni za Pancho Villą. Ostatnia legenda Dzikiego Zachodu ebook

Wojtczak Jarosław

4,0

Opis

Któż nie słyszał o legendarnym generale Pancho Villi? Ikonie rewolucji meksykańskiej, osieroconym wyrzutku i rozbójniku, który po wejściu Meksyku w 1910 roku w okres rewolucji, przestał być zwykłym bandytą, a stał się zadeklarowanym rewolucjonistą. Rewolucja potrzebowała takich ludzi jak on – twardych, odważnych, inteligentnych i charyzmatycznych „bandoleros”, naturalnych przywódców zahartowanych w trudnych warunkach i znających rzemiosło wojenne. Nic dziwnego, że ten "Centaur z Północy" stał się czołową postacią rewolucji, ulubieńcem mas i przekleństwem rodzimych obszarników i bogaczy oraz obcych kapitalistów wykorzystujących jego biedną ojczyznę.

Dziś Pancho Villa uważany jest przez większość Meksykanów za ludowego bohatera, generała o wybitnych zdolnościach taktycznych oraz charyzmatycznego rewolucjonistę walczącego o sprawiedliwy podział dóbr, edukację i prawa kobiet. W Stanach Zjednoczonych zaś, mimo kontrowersji, stał się ulubieńcem filmowców, w którego postać wcielały się takie gwiazdy Hollywoodu, jak Yul Brynner, Telly Savalas i Antonio Banderas. 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 484

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (4 oceny)
1
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Amerykańska okupacja Veracruz

Panowie kongresmeni,

Jest moim obowiązkiem zwrócić waszą uwagę na sytuację, jaka zaistniała w naszych stosunkach z generałem Huertą w Meksyku, która wzywa do działania i zwrócenia się do was z prośbą o radę i współpracę w związku z tą akcją.

W dniu 9 kwietnia płatnik z okrętu USS «Delfin» wylądował na moście Iturbide w Tampico w szalupie rybackiej wraz z załogą, aby zabrać pewne zapasy dla okrętu, i kiedy był zajęty załadunkiem, został aresztowany przez oficera dowodzącego oddziałem żołnierzy z armii generała Huerty. Ani nasz płatnik, ani nikt z załogi jego łodzi nie byli uzbrojeni. W momencie aresztowania dwóch ludzi znajdowało się w szalupie. Zostali oni zmuszeni do jej opuszczenia i wzięci pod straż, nie bacząc na fakt, że na łodzi, zarówno na dziobie, jak i na sterze, powiewała flaga Stanów Zjednoczonych. Oficer, który dokonał aresztowania, prowadził więźniów jedną z ulic miasta, gdy spotkał innego, wyższego rangą oficera, który kazał mu wrócić do miejsca lądowania i czekać na dalsze rozkazy. W ciągu półtorej godziny od aresztowania nadeszły rozkazy od dowódcy wojsk Huerty w Tampico, aby zwolnić kwatermistrza i jego ludzi. Po uwolnieniu dowódca złożył przeprosiny, a później swój żal wyraził osobiście generał Huerta.

Generał Huerta utrzymywał, że w tym czasie obowiązywał w Tampico stan wojenny, że wydano rozkazy, aby nikt nie mógł wylądować na moście Iturbide i że nasi marynarze nie mieli prawa tam lądować. Dowódcy naszych okrętów stojących w porcie nie zostali uprzedzeni o takim zakazie, a nawet gdyby tak było, jedynym uzasadnionym sposobem postępowania miejscowych władz w takiej sytuacji powinno być zwrócenie się z prośbą do płatnika i jego załogi, aby się wycofali, i złożenie protestu na ręce naczelnego dowódcy floty. Admirał Mayo uznał areszt za tak poważny afront, że nie zadowolił się złożonymi przeprosinami, lecz zażądał, aby podczas specjalnej ceremonii wojskowy dowódca portu oddał honory fladze Stanów Zjednoczonych.

Tego incydentu nie można traktować jako czegoś trywialnego, szczególnie że dwóch spośród zatrzymanych marynarzy zostało wziętych prosto z łodzi – jak by to powiedzieć, z terytorium Stanów Zjednoczonych – i samo w sobie można by to przypisać ignorancji pojedynczego oficera. Niestety, nie był to odosobniony przypadek. Zdarzyła się ostatnio seria podobnych incydentów, która nasuwa przypuszczenie, że przedstawiciele generała Huerty celowo chcieli okazać brak poszanowania dla godności i praw naszego rządu i czuli się zupełnie niezagrożeni, czyniąc to dla własnej przyjemności, nie kryjąc przy tym swojej irytacji i kompletnego braku szacunku.

Kilka dni po incydencie w Tampico umundurowany kurier z USS «Minnesota» wysłany na ląd w Veracruz po odbiór poczty został aresztowany i na jakiś czas wtrącony do więzienia. W innym przypadku oficjalny szyfrogram naszego rządu do ambasady w Mexico City został wstrzymany przez służbę telegraficzną i zwolniony dopiero po zdecydowanej osobistej interwencji naszego chargé d’affaires. O ile mi do tej pory wiadomo, takie akty wrogości i utrudnienia kierowane są tylko przeciwko przedstawicielom Stanów Zjednoczonych. Nie słyszałem skarg na podobne traktowanie ze strony innych rządów.

Kolejne wyjaśnienia i formalne przeprosiny nie zmieniły i zmienić nie mogły ogólnego wrażenia, którego stworzenie mogło być celem władz huertystowskich, że rząd Stanów Zjednoczonych będzie traktowany w inny sposób i nie będzie reagował na przejawy ignorancji i afronty w rewanżu za odmowę uznania generała Huerty za konstytucyjnego tymczasowego prezydenta republiki Meksyku.

Istnieje oczywiste niebezpieczeństwo sytuacji, w której takie obraźliwe zachowanie może doprowadzić od złego do gorszego, aż zdarzy się coś tak wielkiego i niemożliwego do tolerowania, że doprowadzi bezpośrednio i nieuchronnie do zbrojnego konfliktu. Jest rzeczą niezbędną, aby przeprosiny generała Huerty i jego przedstawicieli poszły znacznie dalej, aby urosły do takiego poziomu, który swym znaczeniem przyciągnie uwagę całego społeczeństwa i uświadomi samemu generałowi Huercie konieczność ich znalezienia tak, aby nie pojawiały się kolejne okazje do składania wyjaśnień i wyrażania żalów.

Dlatego czuję, że moim obowiązkiem jest wesprzeć admirała Mayo we wszystkich jego żądaniach i nalegać, aby fladze Stanów Zjednoczonych oddawano honory w taki sposób, który byłby dowodem nowego ducha i podejścia ze strony huertystów. Takich honorów generał Huerta odmówił i dlatego zwracam się do was o akceptację i poparcie dla rozwiązań, które teraz chcę zaproponować. Mocno wierzę, że mój rząd w żadnych warunkach nie da się wciągnąć w wojnę z narodem meksykańskim. Meksyk jest rozdarty wojną domową. Jeśli mamy dokonać oceny jego własnej konstytucji, nie ma on rządu. Generał Huerta ustanowił swoją władzę w mieście Meksyk, taką jaka ona jest, bezprawnie i przy użyciu metod, dla których nie może być usprawiedliwienia. Tylko część kraju znajduje się pod jego kontrolą. Jeśli z powodu jego osobistej niechęci do naszego rządu dojdzie nieszczęśliwie do wybuchu konfliktu zbrojnego, powinniśmy walczyć tylko z generałem Huertą i tymi, którzy się z nim sprzymierzyli i go popierają, a naszym celem będzie tylko przywrócenie mieszkańcom tej oszalałej z bólu republiki okazji do ponownego ustanowienia swych praw i ich własnego rządu.

Mam głęboką nadzieję, że w tej chwili wojna nie wchodzi w grę. Wierzę, że przemawiam w imieniu narodu amerykańskiego, gdy mówię, że nie pragniemy kontrolować w żadnym stopniu spraw naszej siostrzanej republiki. Nasze uczucia względem narodu meksykańskiego należą do tych, które oznaczają głęboką i autentyczną przyjaźń, a wszystko, co do tej pory zrobiliśmy lub od zrobienia czego się powstrzymaliśmy, wynika z naszego pragnienia, by mu pomóc, a nie sprawiać mu kłopoty lub go zawstydzać. Nie mamy nawet zamiaru sprawdzać naszej przyjaźni bez powitania i przyzwolenia. Ludzie w Meksyku mają prawo rozstrzygać swoje własne sprawy na swój sposób, a my szczerze pragniemy uszanować to prawo. Obecna sytuacja nie musi powodować poważnych implikacji lub wtrącania się w cudze sprawy, jeśli będziemy działać szybko, zdecydowanie i mądrze. Nie ma wątpliwości, że mógłbym zrobić to, co konieczne w tych okolicznościach, aby wymusić szacunek do naszego rządu bez uciekania się do Kongresu, i co nie wykracza poza moje konstytucyjne uprawnienia jako prezydenta, ale nie chcę działać w sprawie o prawdopodobnie tak poważnych konsekwencjach bez ścisłego porozumienia i współpracy z obydwoma izbami, Senatem i Izbą Reprezentantów. Przyszedłem zatem, aby prosić o waszą zgodę na użycie sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych w taki sposób i w takim zakresie, jaki może być niezbędny do uzyskania od generała Huerty i jego popleczników jak najpełniejszego uznania praw i godności Stanów Zjednoczonych, nawet w tych przykrych warunkach, w jakich nieszczęśliwie znajduje się teraz Meksyk. To, co możemy zrobić, nie będzie formą agresji lub samolubną próbą zwiększenia wpływów. Dążymy do utrzymania godności i autorytetu Stanów Zjednoczonych tylko dlatego, że zawsze pragniemy utrzymywać nasze wielkie wpływy bez uszczerbku w służbie wolności, tak w Stanach Zjednoczonych, jak i gdziekolwiek indziej, gdzie mogą być wykorzystane dla dobra ludzkości”1.

Tej treści długie i dość pokrętne orędzie prezydent Stanów Zjednoczonych Woodrow Wilson wygłosił w poniedziałek 20 kwietnia 1914 roku do członków obu izb amerykańskiego Kongresu. Było ono bezpośrednią reakcją na wydarzenia, do których doszło kilka dni wcześniej w meksykańskim porcie Tampico, a które przeszły do historii pod nazwą „incydentu w Tampico” (The Incident at Tampico).

W samym środku rewolucji meksykańskiej, gdy sprawujący faktyczne rządy w Meksyku generał Victoriano Huerta walczył z nacierającymi wojskami chłopskiego przywódcy Emiliana Zapaty i armią wrogich mu konstytucjonalistów Venustiana Carranzy, okręty amerykańskiej Floty Atlantyku w Zatoce Meksykańskiej często dostarczały pocztę na ląd i ewakuowały cywilów uciekających przed działaniami wojennymi. Akcje te prowadziły do wyczerpywania się zapasów paliwa na jednostkach amerykańskich. Do 26 marca oddziały Carranzy znalazły się 15 kilometrów od największego wówczas portowego miasta Meksyku, Tampico w stanie Tamaulipas. Leżące niedaleko ujścia rzeki Pánuco do Zatoki Meksykańskiej sześćdziesięciotysięczne Tampico było ważnym centrum przemysłu naftowego na wybrzeżu atlantyckim. Mimo zachowywania przez Amerykanów pozorów neutralności Huerta wiedział, że amerykańskie statki handlowe dostarczają potajemnie broń i amunicję dla zwolenników Carranzy i zablokował wejście do portu dwiema kanonierkami. Waszyngton zaprotestował, twierdząc, że Tampico jest portem otwartym, i wysłał na jego wody kilka okrętów 3. Dywizjonu Południowej Eskadry Floty Atlantyku pod dowództwem kontradmirała Henry’ego T. Mayo. Miały one w razie potrzeby udzielić natychmiastowej pomocy obywatelom amerykańskim zatrudnionym w firmach eksploatujących pola naftowe w rejonie Tampico i chronić ich mienie. Gdy na początku kwietnia miasto zostało oblężone przez rewolucyjne siły konstytucjonalistów i odpierało ataki wojsk generała Pablo Gonzáleza, marynarze amerykańscy i dowództwo garnizonu federalnego w Tampico pozostawali formalnie w poprawnych stosunkach. Dowodem tego był honorowy salut armatni z dwudziestu jeden dział oddany przez załogę flagowego okrętu Mayo, krążownika USS „Dolphin”, w dniu 2 kwietnia, w rocznicę zdobycia Puebli w 1867 roku przez republikańskie wojska generała Porfiria Díaza2.

W czwartek rano 9 kwietnia dowódca stojącego w zatoce Tampico „Dolphina”, komandor Ralph T. Earle, wysłał motorową szalupę z umundurowanym płatnikiem i dziewięcioma marynarzami do składu paliwa koło meksykańskiego posterunku wojskowego na moście Iturbide, 11 kilometrów w górę Rio Panuco, w zakazanej dla cudzoziemców strefie obronnej Tampico. Zostali oni uznani za intruzów i zatrzymani przez jedenastoosobowy patrol meksykański, po czym doprowadzeni do kwatery dowódcy odcinka, pułkownika Ramona H. Hinojosy. Amerykanów przetrzymano godzinę pod strażą w areszcie wojskowym, po czym – po interwencji adiutanta admirała Mayo i konsula amerykańskiego Clarence’a A. Millera – odesłano ich z przeprosinami na macierzysty okręt. Admirał Mayo uznał zachowanie żołnierzy meksykańskich za obrazę „amerykańskiej flagi” i bez konsultacji z kimkolwiek zażądał od komendanta Tampico, generała Ignacia Morelosa Zaragozy, aresztowania oficerów winnych zatrzymania jego ludzi i oddania oficjalnych honorów wojskowych banderze Stanów Zjednoczonych. Zaragoza telegraficznie poprosił generała Huertę o instrukcje. Mayo uczynił to samo, pisząc do Waszyngtonu. 10 kwietnia jego stanowisko poparł prezydent Wilson, który postanowił wykorzystać incydent do wywarcia dalszego nacisku na nieuznawany oficjalnie przez Stany Zjednoczone rząd Huerty3. Trzy dni później Huerta oświadczył, że amerykańskie żądanie godzi w godność narodową Meksykanów, i oficjalnie je odrzucił. Zasugerował przy tym, aby obie strony równocześnie zasalutowały fladze amerykańskiej. Wilson nie zgodził się na takie rozwiązanie. W odpowiedzi Huerta stwierdził, że sprawę powinien rozstrzygnąć Trybunał Międzynarodowy w Hadze. „Jeśli Stany Zjednoczone mnie nie uznają, jak mogą żądać ode mnie oddania salutu?” – pytał.

14 kwietnia Wilson wprowadził embargo na dostawy broni dla rządu Huerty. Planując przeprowadzenie demonstracji zbrojnej przeciwko Huercie, postanowił wysłać na wody meksykańskie całą Południową Eskadrę Floty Atlantyku. W tym celu kazał sekretarzowi marynarki Josephusowi Danielsowi połączyć siły kontradmirała Mayo z Tampico z okrętami 4. Dywizjonu Floty Atlantyku wiceadmirała Franka F. Fletchera w porcie Antón Lizardo, 23 kilometry na południe od Veracruz. Po tygodniu negocjacji Wilson złożył Huercie 18 kwietnia ostateczne ultimatum w sprawie oddania oficjalnych honorów do godziny 6.00 rano 19 kwietnia. Gdy wyznaczony termin ultimatum upłynął i specjalny salut armatni z 21 dział nie nastąpił, 20 kwietnia Wilson złożył sprawozdanie z negocjacji z Huertą przed obiema izbami Kongresu. Pominął tylko jeden ważny szczegół: nie wspomniał o zamiarze Huerty przekazania sprawy do Trybunału w Hadze. Zaraz potem rozkazał, aby flota zablokowała wejście do portu w Veracruz. Niebawem okręty Fletchera z 3948 marynarzami i żołnierzami piechoty morskiej na pokładach stanęły u wejścia do portu4. Tego samego dnia konsul amerykański w Veracruz, William W. Canada, spotkał się z dowódcą garnizonu, generałem Gustavem A. Massem, informując go o planowanej akcji marynarki amerykańskiej. Veracruz nie miało wystarczających umocnień i sił, które mogły powstrzymać wroga. W obliczu spodziewanej inwazji Huerta podjął decyzję o wycofaniu wojsk meksykańskich (głównie surowych rekrutów) z Veracruz, aby uniknąć niepotrzebnego przelewu krwi.

Czekając na zgodę Kongresu (Izba Reprezentantów poparła go jednomyślnie, ale rezolucja w tej sprawie została opóźniona z powodu wątpliwości niektórych senatorów, którzy uważali, że prezydent chce wywołać wojnę przeciwko jednemu człowiekowi) na dokonanie zbrojnej demonstracji przeciwko rządowi Huerty, Wilson w sobotę 21 kwietnia o 6.00 nad ranem został obudzony wiadomością, że w godzinach porannych do portu w Veracruz ma przybić niemiecki statek handlowy S/S „Ypiranga” z bronią i amunicją dla rządu Huerty i że w porcie czekają na niego trzy pociągi, które po zabraniu ładunku mają natychmiast odjechać w głąb kraju, niszcząc za sobą linię kolejową5. Po krótkiej i nerwowej konferencji telefonicznej z sekretarzem stanu Williamem J. Bryantem i sekretarzem marynarki Josephusem Danielsem prezydent rozkazał, aby flota natychmiast zajęła morski urząd celny w Veracruz i skonfiskowała cały ładunek broni6.

21 kwietnia o godzinie 8.00 rano wiceadmirał Fletcher otrzymał od Danielsa drogą radiową (najnowszy wynalazek techniczny) rozkaz natychmiastowego desantu i zajęcia portu w Veracruz. Pół godziny później okręty amerykańskie, łamiąc prawo międzynarodowe, zatrzymały „Ypirangę”. O 11.20 krążownik USS „Praire” bez jakiegokolwiek oświadczenia czy deklaracji wojny ostrzelał wybrane cele w porcie, a pancerniki USS „Florida” i USS „Utah” rozpoczęły przygotowania do zajęcia nabrzeża Veracruz. O 11.30 desant amerykański, złożony z 502 żołnierzy z 2. Pułku Sił Operacyjnych Piechoty Morskiej (2nd Advanced Base Regiment) i batalionu 285 uzbrojonych marynarzy z „Floridy”, zwanych „Niebieskimi Bluzami” (Bluejackets), rozpoczął operację lądowania7. Przedzierając się przez przybrzeżne fale w ciężkich łodziach wielorybniczych, intruzi przybili do pirsu na głównym nabrzeżu portu obserwowani przez tłum meksykańskich i amerykańskich cywilów, którzy w znacznej liczbie wylegli z domów, aby oglądać niecodzienny spektakl.

Lądujący marynarze mieli rozkaz zajęcia urzędu celnego, poczty i stacji telegrafu, podczas gdy zadaniem marines było opanowanie więzienia, terminalu kolejowego ze stojącymi tam pociągami, urządzeń portowych, stoczni oraz elektrowni. Początkowo Amerykanie nie napotkali żadnego oporu. Spokojnie przycumowali łodzie, wysiedli na brzeg i sprawnie uszykowali szeregi, po czym ruszyli ku wyznaczonym obiektom. Doskonale zorganizowany i przeprowadzony pokaz siły wystarczył, aby zmusić większość liczącego 1000 ludzi garnizonu Veracruz do szybkiego odwrotu i ewakuacji koleją do miasta La Soledad. Sam generał Mass wyjechał samochodem do odległej o 15 kilometrów miejscowości Tajeria na godzinę przed atakiem Amerykanów. W mieście pozostało tylko 180 żołnierzy z 19. batalionu piechoty pod dowództwem podpułkownika Albina Cerrillosa Rodrigueza, ochraniających koszary i inne obiekty wojskowe.

Decyzja generała Massa nie spotkała się z uznaniem komodora Manuela Azuety, dowódcy niewielkiej flotylli meksykańskiej w Veracruz i byłego dyrektora Szkoły Marynarki Wojennej w tym mieście. Gdy tylko zaalarmowano go, że Amerykanie przygotowują się do zajęcia portu, przybył na teren swojej dawnej uczelni i głośnymi okrzykami: A las armas, muchachos! La patria esta en periglo! (Do broni chłopcy! Ojczyzna w niebezpieczeństwie!) i Viva Mexico! (Niech żyje Meksyk!) zachęcił komendanta szkoły, komandora porucznika Rafaela Carriona oraz 90 kadetów i wykładowców zebranych na dziedzińcu uczelni do obrony. Do walki włączyło się też około 100 żołnierzy Rodrígueza, kilku artylerzystów, marynarzy, funkcjonariusze policji miejskiej z oficerem Laureano Lópezem na czele oraz kilkuset cywilnych ochotników, w tym wielu kupców hiszpańskich zamieszkałych w Veracruz. Obsadzili oni wiele budynków w porcie i jego pobliżu, takich jak latarnia morska Benita Juáreza (Faro Benito Juárez), hotel Buena Vista i ratusz (Palacio Municipal) przy centralnym placu miasta. Wśród ochotników znalazła się także grupa galerników i więźniów uwolnionych z osławionego więzienia w starej hiszpańskiej twierdzy San Juan de Ulúa, na czele z podpułkownikiem Manuelem Contrerasem.

W pośpiechu umocniono okna i balkony w gmachu szkoły, a na dziedzińcu i sąsiednich ulicach przylegających do portu wzniesiono prowizoryczne barykady z mebli, ławek, materacy i innych podręcznych sprzętów. W oparciu o nie zorganizowano punkty oporu, gniazda karabinów maszynowych i stanowiska dwóch małych działek kalibru 25 mm. Ochotnikom, z których część przyniosła ze sobą prywatne rewolwery, stare karabiny, a nawet zabytkowe muszkiety, rozdano broń ręczną z magazynu wojskowego. Większość cywilów nie miała pojęcia o obsłudze nowoczesnych mauzerów i miała kłopoty z ich załadowaniem8. Krótko mówiąc, obrona była pozbawiona jednolitego dowództwa, organizacji, zaplecza i miała charakter bardzo chaotyczny. Mimo to wkraczających do miasta żołnierzy amerykańskich powitały kule i wkrótce Veracruz stało się miejscem zażartej bitwy.

Krótko po godzinie 12.00 batalion piechoty morskiej podpułkownika Wendella C. Neville’a wdał się w ostrą strzelaninę z Meksykanami w portowych dokach i terminalu kolejowym. Podczas gdy pierwsza fala desantu parła do przodu, zmagając się z chaotyczną obroną Meksykanów na brzegu, Fletcher rzucił do boju wsparcie w postaci kombinowanego batalionu 384 marynarzy z „Floridy” i jej siostrzanego pancernika „Utah” pod dowództwem komandora podporucznika Allena Buchanana. Wczesnym popołudniem Amerykanie opanowali wszystkie wyznaczone cele (w urzędzie celnym zarekwirowano równowartość ośmiu milionów dolarów w złocie) i Fletcher kazał zatrzymać dalsze natarcie, licząc na zawieszenie broni. Jego nadzieje prysły, gdy okazało się, że nie ma nikogo, kto chciałby z nim negocjować przerwanie walki.

W nocy 21 kwietnia Fletcher uznał, że nie pozostaje mu nic innego, jak tylko opanować całe miasto i zmusić obrońców do złożenia broni. Pod osłoną ciemności na redę Veracruz przypłynęło pięć kolejnych pancerników i dwa krążowniki, przywożąc ściągnięty wcześniej z Panamy batalion piechoty morskiej majora Smedleya Butlera. Z marynarzy zorganizowano kombinowany pułk (Seamen Regiment) w sile 1200 ludzi pod dowództwem komandora Edwina A. Andersona. Po dodaniu batalionu 300 marines z przybyłych okrętów wszystkie oddziały około północy przerzucono na brzeg.

Nazajutrz o godzinie 7.45 Amerykanie podjęli marsz w głąb miasta. Rozpoczęły się ciężkie walki uliczne, będące nowością dla Amerykanów, zwłaszcza dla zdjętych z okrętów marynarzy. Pułk Andersona po wylądowaniu na przystani przekroczył portowy bulwar Paseo del Malecón i ruszył w kierunku gmachu szkoły marynarki w szyku niemal paradnym, stając się łatwym celem dla zabarykadowanych kadetów. Atak marynarzy został odparty ze stratami i Amerykanie musieli się wycofać do łodzi. Natarcie uratowała interwencja okrętów USS „Praire”, USS „San Francisco” i USS „Chester”, które ostrzelały z trzycalowych dział gmach szkoły. Opór kadetów został praktycznie złamany, a 15 z nich poległo w zrujnowanym budynku. Oba działka ustawione na rogu ulicy w pobliżu szkoły zostały zdobyte, zanim zdążyły wystrzelić do nacierającego wroga.

W obronie szkoły marynarki wyróżnili się siedemnastoletni kadet Virgilio Uribe oraz syn komodora Azuety, dziewiętnastoletni porucznik artylerii José Azueta, który ukończył Szkołę Marynarki Wojennej w 1913 roku i należał do obsługi dwóch baterii dział na terenie szkoły, wycofanych przez generała Massa przed amerykańską inwazją. W odróżnieniu od swoich kolegów porucznik Azueta walczył na zewnątrz budynku. Zupełnie odsłonięty, samotnie prowadził ogień z ciężkiego karabinu maszynowego Hotchkiss wz. 1907 ustawionego na środku ulicy i w dużym stopniu przyczynił się do odparcia ataku marynarzy Andersona. Uribe został śmiertelnie trafiony kulą w czoło na balkonie, w chwili gdy ładował nowymi nabojami magazynek swojego karabinu. Był pierwszą krwawą ofiarą, jaką poniosła załoga szkoły. Porucznik Azueta z trzema ranami postrzałowymi (w obie nogi i lewe ramię) został wyniesiony w ciężkim stanie z pola bitwy przez kadeta Juana Castañona i umieszczony w szpitalu, z którego później przeniesiono go do domu jego siostry, Rosario Azueta de Aladro.

Około godziny 13.30 na ląd zszedł 1. Pułk Sił Operacyjnych Piechoty Morskiej (1st Advanced Base Regiment) pod dowództwem pułkownika Johna A. Lejeune, przeznaczony początkowo do okupacji Tampico. Siły amerykańskie wzrosły do 3500 ludzi, z którymi sporadycznie walczyły grupki obrońców i pojedynczy snajperzy. Do godziny 17.00 oddziały amerykańskie zajęły centralny Plaza Mayor z ratuszem, a w ciągu kilku następnych godzin rozciągnęły kontrolę nad całym miastem. Ostatni kadeci opuścili zrujnowany gmach Szkoły Marynarki Wojennej około godziny 19.15 i wraz z komodorem Azuetą oraz innymi wojskowymi nocnym marszem dotarli do stacji kolejowej w Tajerii. Stamtąd 80 kadetów, 10 oficerów i 20 marynarzy przewieziono koleją do kwatery generała Massa w La Soledad. Kilka dni później Azuetę i kadetów odesłano do miasta Meksyk, gdzie przeszli w uroczystej paradzie ulicami stolicy.

Po wycofaniu się obrońców okręty amerykańskie na wszelki wypadek kontynuowały ostrzał szkoły i innych celów w mieście do godzin porannych. W niektórych miejscach wokół portu izolowane grupki obrońców walczyły jeszcze przez dwa dni, ale 24 kwietnia ostatnie punkty oporu zostały zlikwidowane. 27 kwietnia o godzinie 14.00 sierżant piechoty morskiej John H. Quick, weteran wojny amerykańsko-hiszpańskiej, oficjalnie podniósł pierwszą flagę amerykańską nad portem w Veracruz. Następnego dnia przyleciała eskadra lotnictwa morskiego złożona z 10 łodzi latających Curtiss AB-3, co było pierwszym przypadkiem wsparcia powietrznego dla ekspedycyjnych sił amerykańskich przeciwko obcemu państwu. 30 kwietnia w mieście wylądowało 4000 żołnierzy z 5. brygady piechoty z fortu Crockett w Galveston w Teksasie9. Tego samego dnia wiceadmirał Fletcher przekazał komendę nad siłami okupacyjnymi w Veracruz dowódcy brygady teksańskiej, generałowi brygady Frederickowi Funstonowi (w którego sztabie znajdował się m.in. młody oficer wywiadu kapitan Douglas MacArthur). 1 maja siły okupacyjne wzmocnił jeszcze jeden kombinowany pułk marines zebrany w Filadelfii, dowodzony przez pułkownika Littletona W. T. Wallera, który objął dowództwo nad powstałą brygadą złożoną z 3141 oficerów i żołnierzy piechoty morskiej. Do tego czasu marynarze i marines floty powrócili na swoje okręty, a rolę wojsk okupacyjnych 4 maja przejęła w całości piechota morska i żołnierze generała Funstona.

W akcji lądowania w Veracruz w dniach 21–22 kwietnia 1914 roku Amerykanie stracili 89 ludzi, w tym 18 zabitych i 71 rannych. Za „wyróżniającą postawę” i „wyjątkowe akty odwagi” na polu bitwy Fletcher i 55 innych uczestników desantu, żołnierzy piechoty morskiej i marynarzy zostało wyróżnionych najwyższym amerykańskim odznaczeniem bojowym – Honorowym Medalem Kongresu (Medal of Honor)10. We wrześniu 1914 roku Fletcher został mianowany dowódcą Floty Atlantyku, a w marcu 1915 roku dostał awans na admirała.

Straty meksykańskie, według różnych danych, wyniosły od 347 do 422 zabitych i rannych. Polegli m.in.: porucznik Benjamin Gutiérrez, kadeci Virgilio Uribe Robles i Jorge Alacio Perez, sierżant Benito Briseño, szeregowiec Juan Morales Luna oraz 31 znanych z nazwiska cywilów. Po bitwie Fletcher dowiedział się od konsula Canady o bohaterstwie młodego oficera Azuety i wysłał swojego osobistego lekarza, aby zajął się rannym. Dumny Azueta odmówił przyjęcia pomocy medycznej od wroga i oddał się pod opiekę miejscowego lekarza, Rafaela Cuervo. Doktor Cuervo nie miał wystarczających środków do wyleczenia ciężkich obrażeń Azuety – oficer zmarł 10 maja. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją patriotyzmu mieszkańców Veracruz i otwartym wyzwaniem rzuconym okupantom, którzy zakazali jakichkolwiek zgromadzeń w mieście. José Azueta został uznany za bohatera wojennego i jedną z najważniejszych postaci meksykańskiej marynarki wojennej. 24 kwietnia został awansowany przez generała Huertę do stopnia kapitana, a 1 maja uhonorowano go wysokim odznaczeniem bojowym – Wojskowym Krzyżem Zasługi III klasy. Jego ojca, komodora Azuetę, Huerta mianował 2 maja 1914 roku kontradmirałem. Przed wejściem do gmachu Szkoły Marynarki Wojennej rząd meksykański postawił później monument z napisem: „Bohaterom Ojczyzny 22 kwietnia 1914” (A los Heroes de la Patria, 22 abril, 1914).

Jawny akt prowokacji ze strony rządu Stanów Zjednoczonych mimowolnie doprowadził do chwilowego zjednoczenia meksykańskiej opinii publicznej. Zarówno Huerta, jak i jego przeciwnik Carranza oficjalnie zaprotestowali przeciwko okupacji Veracruz i zażądali natychmiastowego wycofania wojsk amerykańskich, ale żaden z nich, zajęty wydarzeniami rewolucji meksykańskiej, nie był w stanie jej się przeciwstawić. 22 kwietnia rząd Huerty zerwał stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi i wydalił ich personel dyplomatyczny. Wygrażając wściekle „świniom” gringos Huerta zagroził, że wtargnie do Teksasu i przeniesie wojnę na terytorium wroga. W stolicy rozjuszony tłum obrzucił kamieniami budynek ambasady amerykańskiej i zniszczył postawioną dwa lata wcześniej statuę Jerzego Waszyngtona. Tego samego dnia amerykański Senat z opóźnieniem uznał akcję zbrojną w Veracruz za zgodną z prawem. 24 kwietnia prezydent Wilson zarządził mobilizację 54 000 żołnierzy armii regularnej i powołał pod broń 150 000 Gwardii Narodowej. W ciągu następnych kilku dni wszyscy obywatele amerykańscy z Tampico zostali ewakuowani przez jednostki angielskie i niemieckie i przewiezieni do Galveston. 29 kwietnia prezydent Wilson podsumował wydarzenia w Meksyku: „Byliśmy w ślepym zaułku tak długo, że w końcu zatęskniłem za jakimś wyjściem”.

Niebawem prezydent zrozumiał powagę sytuacji i, chcąc uniknąć nowej wojny z Meksykiem, chętnie zgodził się na mediację zaoferowaną przez kilka państw południowoamerykańskich. W maju w kanadyjskim mieście Niagara Falls w prowincji Ontario rozpoczęła obrady międzynarodowa konferencja ABC (The ABC Conference), nazwana tak od pierwszych liter państw–mediatorów: Argentyny, Brazylii i Chile. W czerwcu uzgodniono plan, który przewidywał oddanie władzy przez generała Huertę nowemu rządowi przy jednoczesnej rezygnacji Stanów Zjednoczonych z odszkodowania za straty poniesione w ogarniętym chaosem Meksyku.

W lipcu 1914 roku Huerta, tłumacząc, że zmusza go do tego interwencja Stanów Zjednoczonych w wewnętrzne sprawy Meksyku, oddał władzę i uciekł ze stolicy, wydając ją na łup konstytucjonalistom. Skandal wywołany obecnością wojsk amerykańskich w Veracruz popsuł jeszcze bardziej stosunki pomiędzy obydwoma państwami i dał początek nowej fazie rewolucji meksykańskiej. Następca Huerty, Venustiano Carranza, odżegnał się od porozumienia z Niagara Falls, nie chcąc mieć nic wspólnego z mocarstwem okupującym skrawek terytorium jego kraju. Stany Zjednoczone pominęły milczeniem stanowisko Meksyku. Pięć tygodni później wycofały swoje wojska z Veracruz, a w październiku 1915 roku uznały rząd Carranzy.

Szybkie zwycięstwa konstytucjonalistów, objęcie prezydentury przez Carranzę i poparcie całej Ameryki Łacińskiej dla Meksyku spowodowały, że Stany Zjednoczone zrezygnowały z rozszerzenia interwencji. Amerykańska okupacja Veracruz trwała 7 miesięcy i zakończyła się ewakuacją wojsk interwencyjnych 23 listopada 1914 roku. Po ich odjeździe do miasta wkroczyły oddziały Armii Konstytucjonalnej generałów Heriberta Jary i Cándida Aguilara. Akcja w Veracruz, która posłużyła za pretekst do rozprawy z rządem Huerty, pogorszyła na wiele lat napięte stosunki amerykańsko-meksykańskie. Nie był to jednak ostatni przypadek wkroczenia armii Stanów Zjednoczonych na terytorium Meksyku podczas rewolucji meksykańskiej.

Porfiriat

Dyktatura Porfiria Díaza

21 listopada 1876 roku generał Porfirio Díaz, „Lew z Oaxaki”, po odniesieniu zwycięstwa w kolejnej wojnie domowej, triumfalnie wkroczył do miasta Meksyk i tydzień później zajął miejsce w Pałacu Narodowym jako tymczasowy prezydent Meksyku. Díaz pragnął uchodzić za zwolennika demokracji i przestrzegać legalnej formy rządów. Wkrótce doprowadził do nowych wyborów prezydenckich. Przebiegły w miarę uczciwie i 17 lutego 1877 roku Don Porfirio, w którego żyłach płynęła krew hiszpańskich zdobywców i indiańskiego plemienia Mixteków z Oaxaki, został konstytucyjnym prezydentem na czteroletnią kadencję.

Obejmując władzę w Meksyku, Díaz miał 47 lat i opinię dzielnego żołnierza, człowieka prawego i łagodnego, pozbawionego charakterystycznej dla wielu jego rodaków gwałtowności (gdy jednak w czerwcu 1879 roku w Veracruz zawiązał się przeciwko niemu spisek, kazał natychmiast rozstrzelać wszystkich podejrzanych, co było wyraźnym sygnałem zmiany jego dotychczasowej postawy). Wkrótce po objęciu urzędu zamieszkał z dala od pałacu, w skromnej rezydencji przy ulicy Santa Inés w mieście Meksyk, czym podkreślił swoje demokratyczne przekonania i przysporzył sobie znacznej popularności. Wykorzystując swoją charyzmę, łagodny charakter i praktyczną umiejętność budowania zgody ze wszystkimi (co wynikało także z jego skłonności do oportunizmu), połączył rywalizujące ze sobą frakcje polityczne, oficjalnie podkreślając, że czuje się liberałem na gruncie konstytucji z 1857 roku. Od początku urzędowania głównym celem Díaza było zaprowadzenie porządku w kraju, w czym decydujący udział miała oddana mu policja federalna i wojsko, niedocenione przez Benita Juáreza po zakończeniu wojny meksykańskiej w 1867 roku. Díaz był zdolnym administratorem i dobrym finansistą, co udowodnił, rozwiązując problemy finansowe armii, które tradycyjnie przysparzały kłopotów wszystkim kolejnym rządom meksykańskim.

Porfirio Díaz stał się twórcą nowej ery w historii Meksyku. W przeciwieństwie do swoich poprzedników, Benita Juáreza i Sebastiána Lerdo de Tejady, faworyzował kapitał amerykański i głównie przy jego udziale zamierzał zmienić oblicze kraju. W ciągu 35 lat, od roku 1876 do 1911, był prezydentem siedem razy, z krótką przerwą na rządy jego bliskiego towarzysza broni, generała Manuela Gonzáleza (1880–1884), który okazał się jednorazowym prezentem Díaza dla narodu meksykańskiego. Żeby dobrze zrozumieć fenomen tak długich rządów, trzeba poświęcić kilka słów geografii Meksyku, różnorodności jego mieszkańców, organizacji życia politycznego i społecznego oraz religii.

Ogromna i zróżnicowana powierzchnia kraju, powodująca niemałe trudności komunikacyjne, nie sprzyjała politycznej i społecznej jedności. Wielkie i trudno dostępne łańcuchy górskie były w zasadzie barierą nie do pokonania dla szybkiej i łatwej komunikacji i umożliwiały istnienie izolowanych miejsc, które nawet dziś są całkiem odcięte od świata (Quintana Roo na Jukatanie, krainy Indian Tarahumara i Yaqui w Chihuahua i Sonorze czy region Cora w Nayarit). Zamieszkujące je plemiona Indian właściwie niewiele się zmieniły od czasów Hernana Corteza. Słabo rozwinięta sieć dróg nie zapewniała komunikacji ze wszystkimi częściami kraju, na dodatek Meksyk jest pozbawiony dłuższych żeglownych rzek. Stąd konieczność budowy kolei żelaznej jako jedynego skutecznego środka komunikacji – i Díaz zrobił to z pomocą obcego kapitału.

Najkorzystniejsze położenie ma Wyżyna Centralna i to ona jest najbardziej zaludnioną częścią kraju. Jej część północna, opadająca ku Rio Grande, jest jałową i suchą krainą nadającą się głównie do hodowli, z wyjątkiem żyznego i bogatego regionu w okolicach Torreón i Saltillo. Zachodni skraj od strony Oceanu Spokojnego charakteryzuje się dobrą ziemią, ale jest prawie niedostępny z powodu ogromnych łańcuchów górskich zachodniej Sierra Madre. Kraniec wschodni, schodzący ku Zatoce Meksykańskiej, również ma dobrą ziemię, ale jest wilgotny i gorący. Na górzyste południe, do stanów Oaxaca, Guerrero, Michoacán i Chiapas, także trudno się dostać. Jukatan, chociaż politycznie stanowił część Meksyku, był odizolowany od reszty kraju i w zasadzie wytworzył własną cywilizację, bliższą czasom Montezumy niż końca XIX wieku. Majowie na Jukatanie, plemiona Tarahumara, Yaqui, Otomi i inne, wciąż mówili własnymi narzeczami i tym, co je łączyło z Meksykiem, była w zasadzie jedynie wiara katolicka.

Najniżej w hierarchii społecznej Meksyku stali półdzicy i niepiśmienni Indianie z najbardziej odległych stron. Następną warstwę stanowiły na poły cywilizowane plemiona rządzone przez kontrolowanych przez państwo kacyków, potem Metysi (ubodzy dzierżawcy, robotnicy rolni i peoni), drobni właściciele, mulnicy, fornale i służba z hacjend lub wiejskich fabryk. Ponad nimi byli członkowie nielicznej klasy średniej, drobni biznesmeni i przedstawiciele wolnych zawodów. Jeszcze wyżej stali nieliczni wielcy właściciele ziemscy (hacendados), a na samym szczycie zagraniczni kupcy, przedsiębiorcy, właściciele kopalni i bankierzy związani finansowo z Meksykiem, ale niemający nic wspólnego z Meksykanami. Podział etniczny wyglądał następująco: 55 procent stanowili Indianie, 35 procent Metysi i 10 procent biali Kreole razem z cudzoziemcami. W dodatku 75 procent stanowili analfabeci, głównie Indianie, z których większość w ogóle nie znała języka hiszpańskiego. Krótko mówiąc, była to zbieranina, którą trudno było nazwać narodem lub społeczeństwem w znaczeniu politycznym.

Główną trudnością, przed jaką stanął Díaz, Metys z pochodzenia, było znalezienie formuły prawnej, którą można było zastosować wobec wszystkich i która pozwoliłaby rozwiązać problemy między przedstawicielami tych samych klas i osobami należącymi do różnych klas społecznych. Pozbył się jej poprzez zastosowanie konstytucji z 1857 roku i opartego na niej systemu prawnego (w tym kodeksów cywilnego i karnego), ale tylko teoretycznie – przestrzegał wyłącznie tych jej wymogów, które były dla niego wygodne. Ogólnie rzecz biorąc, Díaz posługiwał się konstytucją w sposób dogodny jedynie dla cudzoziemców i Kreolów, a w sposób niekorzystny, często wręcz represyjny, wobec Metysów i Indian. Na tym polegała istota rządów Don Porfiria, które z czasem przybrały formę dyktatury. Jednocześnie Díaz, oportunista, mistrz manipulacji i mason, jak większość jego najbliższych współpracowników, złagodził politykę państwa wobec Kościoła i chociaż oficjalnie pozostawił w mocy najcięższe ustawy dyskryminujące kler i katolików, taktycznie zawiesił ich stosowanie, dając do zrozumienia, że może, ale nie musi się nimi posługiwać. Powiew tolerancji zadowolił środowiska klerykalno-konserwatywne i pozwolił Díazowi pozyskać sympatię biskupów, księży i prostego ludu pozostającego pod wpływem Kościoła.

Porfirio Díaz zapewnił Meksykowi po raz pierwszy od 1810 roku okres względnego spokoju politycznego i społecznego na ponad trzydzieści lat, co umożliwiło znaczne rozszerzenie kontaktów międzynarodowych oraz rozwój i modernizację przemysłu. W pierwszym dziesięcioleciu celem administracji Díaza (a także jego bliskiego współpracownika i przyjaciela Manuela Gonzáleza, prezydenta w latach 1880–1884), zarówno w polityce zagranicznej, jak i wewnętrznej, było zapewnienie odpowiednich warunków do rozwoju i rozkwitu republiki. Już w kwietniu 1878 roku Díaz został uznany jako konstytucyjny prezydent Meksyku przez rząd Stanów Zjednoczonych, a w następnej kolejności przez rządy Hiszpanii, Niemiec, Szwajcarii, Włoch i większości krajów Ameryki Łacińskiej. W 1879 roku nawiązał stosunki dyplomatyczne z Portugalią i Belgią, a na koniec, po kilku latach długich i żmudnych negocjacji, z Francją (1880). W 1883 roku doszło do wznowienia kontaktów z Wielką Brytanią – i trzeba pamiętać, że to nie Meksyk pierwszy wyciągnął rękę do zgody. Jedynym zgrzytem na arenie międzynarodowej były pojawiające się od czasu do czasu problemy na granicy ze Stanami Zjednoczonymi i zadawniony konflikt graniczny z Gwatemalą o słynący z uprawy kawy region Soconusco w stanie Chiapas, rozwiązany ostatecznie pokojowo we wrześniu 1882 roku.

Relacje między rządem centralnym a rządami stanowymi wyglądały wręcz wzorcowo. Mimo że prezydent dysponował nadzwyczajnymi uprawnieniami, nigdy nie musiał interweniować w wewnętrzne sprawy stanów. Rozmachu nabrały działania w dziedzinie nauki i edukacji, nie mniejszą uwagę przykładano do budowy dróg, mostów, kolei żelaznej i nowoczesnych portów. Wszystko to odbywało się przy ogromnych kłopotach finansowych, będących skutkiem niedawno zakończonej wojny domowej.

Konieczność położenia nacisku na przyspieszenie rozwoju gospodarczego oznaczała redukcję bardzo rozbudowanej armii i administracji rządowej.

Ten okres meksykańskiej historii charakteryzował się szalonym postępem. Gwałtownemu przyspieszeniu uległ rozwój handlu i przemysłu, budowano nowe linie telegraficzne i kolejowe zaprojektowane w okresie pierwszej prezydentury Díaza (zainaugurowano m.in. połączenie kolejowe miasta Meksyk z Ciudad Juárez i El Paso na granicy amerykańskiej), wznoszono nowoczesne gmachy i budynki użyteczności publicznej, unowocześniano rolnictwo i wzmacniano sektor bankowy (w 1882 roku utworzony został Narodowy Bank Meksykański – Banco Nacional de México). Zmniejszona armia została zreorganizowana i wyposażona w najnowocześniejszą broń i artylerię. Skarb narodowy opustoszał, ale gdy 30 listopada 1884 roku González kończył prezydenturę, Meksyk był już zupełnie innym krajem niż jeszcze kilka lat wcześniej.

Mimo sporych sukcesów na polu ekonomicznym i społecznym administracja Gonzáleza charakteryzowała się korupcją i niekompetencją urzędników, widoczną zwłaszcza w trwonieniu pieniędzy publicznych i zaciąganiu niekorzystnych zobowiązań finansowych. Wybory w 1884 roku wygrał ponownie Díaz, który przyglądał się polityce Gonzáleza najpierw jako gubernator Oaxaki, a potem z pozycji członka Sądu Najwyższego. Powitano go z otwartymi rękami, zapominając o głoszonym przez niego poprzednio haśle „No reelección” („Bez powtórnego wyboru”), oznaczającym, że ta sama osoba nie mogła powtórnie kandydować na urząd prezydenta11. Díaz, gdy tylko sam zasmakował władzy, diametralnie zmienił zdanie. W 1878 roku doprowadził do zmiany konstytucji, pozbawił prezesa Sądu Najwyższego statusu wiceprezydenta i usunął z ustawy zasadniczej artykuły zabraniające powtórnego kandydowania na urząd prezydencki. W ten sposób zapewnił sobie warunki do tego, żeby móc stale odnawiać swój mandat, skoro „taka jest wola narodu”.

Druga prezydentura Díaza zaczęła się w cieniu poważnych trudności finansowych wywołanych polityką ustępującej administracji Gonzáleza. Nie widząc innego wyjścia, w czerwcu 1885 roku Díaz zawiesił spłatę długów wewnętrznych; zobowiązania zagraniczne pokrył, wydając obligacje skarbowe, ukrócił korupcję urzędników, zapewniając im regularną wypłatę pensji i w ten sposób w kilka lat uzdrowił finanse państwa. W kolejnych latach ustabilizował kurs narodowej waluty peso, rozbudował system państwowych instytucji kredytowych oraz sieć prywatnych banków i za pomocą swoistej „rewolucji miedziaków” (nickiel revolución) zwiększył ilość pieniędzy na rynku. Nie ustawały prace nad poprawieniem komunikacji i rozbudową portów. W latach 1884–1904 w Meksyku wybudowano 10 631 kilometrów linii kolejowych, które po dodaniu do już istniejących dały łącznie 16 522 kilometrów torów. 23 stycznia 1907 roku Díaz uroczyście otworzył port w Salina Cruz (Oaxaca) nad Pacyfikiem i nową linię kolejową łączącą Salina Cruz z portem Coatzacoalcos nad Zatoką Meksykańską poprzez przesmyk Tehuantepec.

W następstwie polityki Díaza w Meksyku pojawiły się klasy średnie, mieszczaństwo i burżuazja narodowa, które z czasem zaczęły upominać się o udział we władzy politycznej. Tymczasem Díaz i jego otoczenie uważali, że utworzenie i utrzymanie demokratycznego rządu w warunkach Ameryki Łacińskiej jest nierealne. Efektem tego była dyktatura policyjno-wojskowa (tzw. porfiriat), w wyniku której nastąpiła likwidacja swobód politycznych i zdobyczy socjalnych podstawowych mas ludności. Codziennością stało się łamanie prawa, używanie brutalnej siły oraz prowadzenie polityki zastraszania, fingowanie wyborów, cenzura, przepełnione więzienia, przymusowe branki do wojska, a dla najbardziej niebezpiecznych krytyków dyktatora – banicja lub śmierć z rąk siepaczy. Niepisanym hasłem dyktatury stało się powiedzenie: „Chleb albo kij” (Pan o palo), oznaczające, że każdy miał wybór: zaakceptować to, co mu dawano, lub narazić się na poważne konsekwencje. Pozytywną konsekwencją dyktatury było zapewnienie względnego spokoju i poczucia bezpieczeństwa (głównie dzięki efektywności policji federalnej i wojska oraz wpływom Kościoła), konieczne do modernizacji kraju i przeniesienia na grunt meksykański niektórych wzorców europejskich.

Pod rządami Díaza nastąpiła niebywała koncentracja bogactwa i własności. Prawie milion rodzin chłopskich pozbawiono własności. Niemal cała ziemia uprawna, w tym grunty tradycyjnych wspólnot indiańskich (eijdos), przeszła w ręce wielkich właścicieli ziemskich. W końcu 1910 roku Meksyk liczył ponad 15 milionów mieszkańców, w tym, 1150 tysięcy białych, osiem milionów Metysów i sześć milionów Indian. Wśród nich było tylko 195 tysięcy robotników oraz 500 tysięcy rzemieślników; niemal całą resztę stanowili chłopi. Ponad 90 procent ludności wiejskiej pozbawione było całkowicie ziemi, która należała do 834 najbogatszych rodzin w kraju. Najbogatszy w Meksyku klan Terrazas-Creel ze stanu Chihuahua posiadał 50 hacjend o łącznej powierzchni sześciu milionów hektarów (60 tys. km2), 500 000 sztuk bydła, 250 000 owiec, 25 000 koni, 5000 mułów, a ponadto własne młyny, spichlerze, cukrownie, rzeźnie i tkalnie12. Słynnej hacjendy „El Carmen” mógł pozazdrościć Terrazasom niejeden europejski monarcha. Połowa wszystkich chłopów była zatrudniona w hacjendach bogaczy, dla których źródłem bogacenia się był sojusz z amerykańskim kapitałem. Prawie 32 miliony hektarów (16,2 procent powierzchni ziemi uprawnej) należały do cudzoziemców. Znany amerykański milioner i magnat prasowy William R. Hearst miał w Meksyku ponad 3,2 miliona hektarów, na których pasły się dziesiątki tysięcy krów. Podstawowe gałęzie przemysłu, zwłaszcza górnictwo, zostały opanowane przez kapitał obcy, głównie amerykański (w 1912 roku Amerykanie posiadali 78 procent kopalni i 72 procent zakładów metalurgicznych w kraju). Monopole amerykańskie zdominowały handel zagraniczny (90 procent) i wydobycie srebra oraz miały kontrolę nad ponad połową produkcji kauczuku (68 procent) i wydobycia ropy naftowej (56 procent). W kwietniu 1882 roku w Tuxpan (stan Veracruz) odkryto pierwsze w Meksyku złoża ropy naftowej i nie minął rok, jak ich eksploatacją zajęła się spółka amerykańska. Na marginesie trzeba dodać, że zagraniczny kapitał nie dbał o zdrowy rozwój przemysłu meksykańskiego. Cudzoziemcy byli zwolnieni z podatków i nie musieli dzielić się zyskami. Prowadzili raczej gospodarkę rabunkową w stosunku do bogactw naturalnych kraju i starali się całkowicie podporządkować produkcję interesom przemysłu amerykańskiego. Meksykańscy robotnicy za tę samą pracę otrzymywali niższe stawki niż zagraniczni, a wszyscy majstrowie i kierownicy byli cudzoziemcami. Uzależnienie od gospodarki amerykańskiej, a zwłaszcza nękające ją kryzysy odbijały się silnie na sytuacji wewnętrznej Meksyku i położeniu ludności, nie tylko dołów społecznych, ale także hacjenderów, którzy w wyniku kryzysu finansowego w 1907 roku ponieśli wielkie straty, a fala bankructw spowodowała, że przestali udzielać masowego poparcia rządowi Díaza. Pogarszające się warunki życia, pogłębione przez kryzys ekonomiczny w latach 1907–1910 i klęskę nieurodzaju w 1908 roku, na które władze zareagowały podniesieniem podatków dla najuboższych (ale nie dla hacjenderów i przedsiębiorców zagranicznych), spowodowały szybki rozwój ruchu antyfeudalnego i antyimperialistycznego z udziałem chłopstwa, robotników, mieszczaństwa i rodzącej się narodowej burżuazji.

Mimo niewątpliwych osiągnięć cywilizacyjnych i modernizacji kraju koszty porfiriatu były dla narodu meksykańskiego ogromne. W kraju panował wyzysk i nędza, zwłaszcza wśród Indian i Metysów (siedmiodniowy 13–16-godzinny dzień pracy w przemyśle i górnictwie za dniówkę nieprzekraczającą 0,6 peso). W głównych ośrodkach przemysłowych (Meksyk, Puebla, Guadalajara, Monterrey i Veracruz) pojawiły się slumsy, pracownikom zamiast pieniędzy wydawano skrypty dłużne i przymuszano ich do robienia zakupów w sklepach firmowych (tienda de raya) po zawyżonych cenach. Zacofane rolnictwo o anachronicznej strukturze własności stawało się niewydolne. Produkcja żywności spadła do poziomu nienotowanego od 400 lat. Tylko w latach 1907–1910 rząd sprowadził z zagranicy pszenicę i kukurydzę o wartości 22,5 miliona pesos. Nastąpił spadek wynagrodzeń i wzrost cen żywności, zwiększyły się też koszty ślubów i pogrzebów. Na wsi łatwo dostępny kredyt na wysoki procent powodował niewypłacalność chłopów, co w połączeniu z dziedziczeniem długów sprawiało, że istniało wśród nich faktyczne niewolnictwo. Wobec niepokornych właściciele hacjend i ich zarządcy stosowali surowe kary, porywali ich dzieci i gwałcili kobiety. W wielu miejscach peoni żyli gorzej niż zwierzęta: niedożywieni, mieszkający w brudnych lepiankach, bez żadnej opieki lekarskiej. W sprawach światopoglądowych złagodzono dawne ustawodawstwo antykościelne wprowadzone za rządów Juáreza, przywrócono niektóre przywileje duchowieństwa i szkolnictwo katolickie. Nie powstrzymało to fermentu w środowiskach katolickich, zarówno wśród kleru, jak i świeckiej inteligencji, które zaczęły w sposób szerszy i bardziej zorganizowany interesować się problemami społecznymi, walcząc z analfabetyzmem wśród wieśniaków i broniąc ich przed wyzyskiem panów, stając w obronie uciskanych robotników oraz postulując wprowadzenie bezpłatnej opieki lekarskiej dla robotników i chłopów.

Sytuację gospodarczą Meksyku pogarszała tradycyjnie nieefektywna administracja (mimo głoszonego hasła: poca política y mucha administratión – „mało polityki i dużo administracji”), częste zmiany dowódców armii i gubernatorów, obsadzanie administracji lokalnej wojskowymi, nepotyzm i powszechna korupcja. Przedsiębiorcy, którzy popierali politykę rządu, mogli liczyć na dochodowe koncesje i monopole, a dowódcy wojskowi za wierność dyktatorowi zwyczajowo korzystali z zysków z hazardu. Bogacze mogli sobie pozwolić na wszelkie luksusy, takie jak wysyłanie synów na studia do Stanów Zjednoczonych i Europy. Na straży interesów popleczników dyktatora stał rozbudowany korpus groźnej policji wiejskiej, słynnych rurales, sprytnie wykorzystywany przez Díaza jako przeciwwaga dla armii i główny bat na buntowników. Díaz, który w przeciwieństwie do Juáreza uważał, że to wojsko wywalczyło niepodległość w wojnie z Maksymilianem i to jemu należą się owoce zwycięstwa, z czasem dostrzegł w nim zagrożenie dla swojej pozycji i starał się, jak tylko mógł, aby żaden z jego dowódców nie urósł zbytnio w siłę.

Sytuację kraju w końcu XIX wieku pogarszały wojny na tle etnicznym z Indianami, spowodowane wyzyskiem i dyskryminacją ludności tubylczej na Jukatanie i w północno-zachodniej części kraju. Majowie z prowincji Quintana Roo na wschodzie Jukatanu sprzymierzyli się z Brytyjczykami z Belize (Honduras Brytyjski), próbując wywalczyć niepodległość od Meksyku. Do 1873 roku zajęli wiele mniejszych miejscowości i zagrozili samej Meridzie. W następnym dziesięcioleciu sytuacja uległa zmianie. Stabilizacja polityczna i okres prosperity w dziedzinie ekonomii sprawiły, że Jukatan z jednej z najbiedniejszych prowincji kraju stał się jedną z najbogatszych, głównie za sprawą uprawy włóknistej agawy henequen używanej do produkcji lin.

W 1899 roku rząd meksykański zorganizował dużą ekspedycję wojskową pod dowództwem generała Ignacia Brava, której celem było „ostateczne rozwiązanie” kwestii Majów. W kampanii przeciwko nim wzięło udział czterech generałów, wśród nich potomek indiańskiego plemienia Huichol ze stanu Jalisco, Victoriano Huerta, który później odcisnął swoje piętno na historii Meksyku. Najpierw Bravo zdobył 20 marca 1901 roku miasto Bacalar we wschodniej części półwyspu. Stało się ono jego bazą operacyjną, z której flotylla 30 łodzi uzbrojonych w karabiny maszynowe patrolowała rzeki Quintana Roo. Potem podzielił swoją armię i ruszył kilkoma drogami w sam środek zbuntowanej prowincji, zdobywając 4 maja stolicę Indian, Chan de Santa Cruz. Do 1902 roku podbój Majów został zakończony. Władzę na Jukatanie objęło 50 białych plantatorów, którzy sprawowali kontrolę nad półwyspem i 100 000 Indian, wykonujących niewolniczą pracę na plantacjach henequen oraz drzew pigwicy, z których produkuje się cenne chicle, składnik gumy do żucia.

Żyzne doliny stanu Sonora były ojczyzną indiańskich plemion Yaqui i Mayo, które w latach 20. XIX wieku wszczęły powstanie pod wodzą Juana Ignacia Jusacamei, starając się wywalczyć niepodległość od Meksyku, i żądały usunięcia ze swych ziem wszystkich białych (blancos). Od 1825 roku prowadzono przeciwko nim wiele kampanii i stoczono z nimi liczne bitwy (w jednej z nich wzięto do niewoli i stracono Jusacameę), które nie rozwiązały problemu. Podczas wojny meksykańskiej Indianie Yaqui i Mayo poparli cesarstwo Maksymiliana. Po jego klęsce zostali częściowo spacyfikowani w latach 1873–1877, a następnie 1885–1887, walcząc pod kierunkiem wielkiego wodza José Maríi Leyvy Péreza, zwanego Cajemé (został schwytany w Guaymas i rozstrzelany w 1887 roku), w wyniku czego część ich ziem plemiennych została sprzedana bogatym kreolskim plantatorom i cudzoziemcom. W 1899 roku osiem wsi (pueblos) indiańskich znad Rio Yaqui w Sonorze zażądało ponownie uznania niepodległości plemienia Yaqui i usunięcia białych. Indianie odrzucali prywatną własność ziemi i chcieli, jak dawniej, użytkować ją wspólnie. W konsekwencji gubernator Sonory, Ramón Corral, wysłał przeciwko nim wojsko. Wojna z Yaqui skończyła się w 1902 roku brutalną deportacją niemal całego plemienia do obozów pracy przymusowej na malarycznych terenach Jukatanu. Władze meksykańskie z rozbrajającą szczerością twierdziły, że rząd wielkodusznie, zamiast wyniszczyć zbuntowanych Yaqui, jak to zrobiono z opornymi plemionami Indian w Stanach Zjednoczonych, wysłał ich do pracy, skąd powracali ucywilizowani13. Taką praktykę kontynuowano aż do wybuchu rewolucji meksykańskiej w 1910 roku. Oprócz konfliktu z Yaqui rząd meksykański toczył w latach 1885–1886 krwawą podjazdową wojnę z plemionami Apaczów z Arizony i Nowego Meksyku, najeżdżającymi osiedla w Sonorze i Chihuahua14.

Realizując program rozwoju i unowocześniania kraju, w latach 90. XIX wieku Díaz otoczył się grupą młodych kreolskich intelektualistów z dobrych rodzin, zwanych potocznie „ludźmi nauki” (científicos). W sposób mniej lub bardziej zamierzony stworzyli oni elitarny klub technokratycznych doradców, niechętnych Kościołowi i zorientowanych na wykorzystanie w procesie sprawowania władzy najnowszych zdobyczy naukowych i narzędzi polityki pozytywistycznej. Czołową postacią tego środowiska był José Yves Limantour, syn francuskiego Żyda, który dorobił się majątku, spekulując ziemią odebraną Kościołowi, ale karierę zrobił jako błyskotliwy minister skarbu (od 1893 do upadku reżimu Díaza w 1911 roku), uważany za politycznego przywódcę frakcji. Oprócz niego na czele científicos stali: Ramón Corral, gubernator Sonory (w latach 1896–1899) i Dystryktu Federalnego (w latach 1900–1903), a potem wiceprezydent Meksyku (1904–1911); Manuel Romero Rubio, minister spraw wewnętrznych w latach 1884–1895 roku (prywatnie ojciec drugiej żony Díaza, Carmen Romero, zwanej Carmelita); Justo Sierra, czołowy intelektualista i rzecznik grupy oraz minister edukacji w latach 1905–1911, a także dziennikarze Francisco Bulnes i Emilio Rabasa, założyciele gazety „El Universal”, która była tubą propagandową científicos. Díaz osobiście nie żywił szczególnej miłości do científicos, jak zresztą do wszystkich, którzy przejawiali jakiekolwiek oznaki niezależności, ale dbał o ich interesy (niekoniecznie zbieżne z dobrem ogółu), bo realizowali jego cele polityczne.

Przez ponad trzydzieści lat dominacji politycznej científicos stworzyli sobie wielu wrogów. Plantatorzy byli szczególnie niezadowoleni z powodu reform bankowych z 1908 roku, które zwiększyły koszty kredytów. Przedsiębiorcy mieli za złe ich liderowi Limantourowi, że jako minister finansów Díaza zwalcza dochodowy dla nich przemyt. Robotnicy zarzucali rządowi, że jest przeciwko ustanowieniu płacy minimalnej, a feministki nienawidziły Limantoura za to, że dyskryminował kobiety, nie chcąc zatrudniać ich w swoim resorcie. Środowisko dziennikarskie też miało swoje obiekcje, ponieważ Limantour nie chciał dofinansowywać gazet, nauczyciele z kolei protestowali z powodu niskich płac i braku subsydiów dla szkół wiejskich, protestanci natomiast uważali, że rząd pomija ich przy urzędach państwowych, a masoni oburzali się, że científicos nie tolerują tajnych stowarzyszeń.

Grupą konkurencyjną wobec bezczelnych i aroganckich científicos, których uważano za intelektualną podporę dyktatury Díaza, była frakcja wojskowa kierowana od 1902 roku przez generała Bernarda Reyesa (tzw. reyesiści), wpływowego gubernatora stanu Nuevo León i dowódcę wojsk w północno-wschodniej części kraju. Pochodzący ze stanu Jalisco Reyes pojawił się po raz pierwszy na scenie w czasie drugiej kadencji Díaza jako przeciwwaga dla wpływów ustępującego prezydenta Gonzáleza i jego zwolenników (tzw. gonzalistów). Reyes był młody, kulturalny, ambitny i bardzo zdolny. Díaz oddał mu władzę w Nuevo León, skąd generał miał oko na gonzalistów w północnej części kraju, podczas gdy sprytny Díaz pilnował, aby on sam zbytnio nie urósł w siłę15. Científicos nienawidzili Reyesa z powodu jego metyskiego pochodzenia, wybitnych zdolności administracyjnych, które pozwoliły mu zmodernizować Nuevo León i uczynić z niego jeden z przodujących stanów w Meksyku, oraz skłonności do rządzenia sposobem dyktatorów wojskowych.

Na początku XX wieku w Meksyku rozwinął się ruch liberalny, pozostający pod wpływem idei anarchistycznych i socjalistycznych. Jego przywódcami zostali radykalni bracia Enrique i Ricardo Flores Magon, którzy wydawali swoją gazetę „Regeneración”. Została ona wkrótce zlikwidowana przez władze, a bracia Flores Magon w styczniu 1904 roku uciekli do San Antonio w Teksasie, gdzie na jesieni wznowili wydawanie gazety, którą kolportowali nielegalnie w Meksyku. 25 września 1905 roku utworzyli w St. Louis wraz z innymi uchodźcami Meksykańską Partię Liberalną (Partido Liberal Mexicano – PLM). PLM, mimo swojej nazwy, nie była partią liberalną, ale radykalnie lewicową o profilu anarchistycznym. Ugrupowanie zyskało pewną popularność wśród klasy średniej oraz w kręgach robotniczych w Sonorze, Chihuahua i nie tylko, broniąc interesów robotników (ośmiogodzinny dzień pracy, ustalenie minimalnej dniówki) i chłopów (reforma rolna i likwidacja majątków obszarniczych). Udało jej się rozwinąć szeroką działalność propagandową i konspiracyjną. W latach 1905–1906 PLM nawoływała do obalenia dyktatury na drodze rewolucji i planowała serię powstań zbrojnych na północy kraju, jednocześnie z terenu Stanów Zjednoczonych i Meksyku, ale prześladowania ze strony władz amerykańskich (w sierpniu 1907 roku prawie całe kierownictwo PLM zostało pojmane w Los Angeles) i aresztowania jej sympatyków w kraju (fala zatrzymań w czerwcu 1908 roku) ograniczyły jej działalność i zapobiegły wybuchowi radykalnej rewolty społecznej. Mimo trudności i szykan, które w wyniku nacisków Díaza spadały na działaczy PLM za granicą, we wrześniu 1906 roku udało się zorganizować ruch partyzancki w południowym Veracruz, który przetrwał do wybuchu rewolucji, a na jesieni oddział PLM przy pomocy anarchistów amerykańskich próbował wzniecić rebelię w Dolnej Kalifornii. Program PLM był szeroko kolportowany w Meksyku i z pewnością miał wpływ na rozwój ruchów opozycyjnych i ugrupowań występujących przeciwko rządom Díaza, ale w chwili wybuchu rewolucji meksykańskiej w 1910 roku partia okazała się zbyt słaba, aby odegrać w niej poważniejszą rolę.

Na przełomie wieków Porfirio Díaz był u szczytu swej chwały, potęgi i popularności. Wszyscy jego dotychczasowi sojusznicy, którzy pomogli mu dojść do władzy w 1877 roku, jeden po drugim odeszli. Díaz pozostał sam, nie mając żadnych rywali, z pełnią władzy dyktatorskiej, która pozwalała mu decydować o przyszłości kraju. Na arenie międzynarodowej zapewnił Meksykowi wysoki prestiż. Cieszył się uznaniem świata z powodu swoich osiągnięć i przychylności wobec obcego kapitału. Jego dyktaturę chętnie porównywano do złotego wieku cesarza bizantyńskiego Justyniana (podobnie jak Díaz był synem chłopa i prostym żołnierzem, który doszedł do władzy dzięki swym nieprzeciętnym talentom i zbudował potęgę dzięki pomocy najzdolniejszych doradców swojej epoki).

Don Porfirio podtrzymywał władzę głównie dzięki oszustwom wyborczym („cudom przy urnach”), a także skutecznym represjom wobec opozycji i eliminowaniu przeciwników politycznych. Był przy tym bardzo zręcznym manipulatorem i zawsze obiecywał wyborcom to, co chcieli usłyszeć. Wybrał siebie na prezydenta bez żadnych przeszkód w 1896 i 1900 roku. Jednak w roku 1904, kiedy był u szczytu popularności, perspektywa jego szóstej kadencji zaczęła budzić pewne zniecierpliwienie. Dyktator miał już 73 lata i szczególnej istotności nabrała sprawa jego następstwa. W czerwcu dokonano dwóch istotnych poprawek do konstytucji, przedłużając kadencję prezydenta do 6 lat i wprowadzając nieznaną do tej pory w systemie politycznym Meksyku instytucję wiceprezydenta. Przy okazji Díazowi dano sprytnie do zrozumienia, że chociaż naród docenia okres pokoju, postęp i rosnący dobrobyt, czas jego dyktatury mija i musi się on w najbliższych latach przygotować do pokojowego przekazania władzy demokratycznemu rządowi. Díaz zgodził się, aby wybrano wiceprezydenta na wypadek jego śmierci, ale upierał się, że sam wyznaczy kandydata. Wielu jako następcę Díaza widziało najzdolniejszego z jego gubernatorów, generała Reyesa, albo przywódcę cientificios, ministra skarbu Limantoura. Podstarzały dyktator czuł jednak ogromny lęk przed Reyesem, którego popularność budziła w nim zazdrość i obawę przed zamachem na życie. Limantour zaś osiągnął zbyt wielką władzę, żeby zazdrosny i podejrzliwy Díaz mógł tolerować go u swego boku i myśleć o nim jako o swoim następcy (jak wielu dyktatorów Díaz uważał się za niezastąpionego i nie zastanawiał się wcale nad tym, co będzie po jego śmierci).

Na zwołanym wówczas drugim zjeździe prorządowego stronnictwa narodowo-liberalnego Unia Liberalna (Unión Liberal) Díaz wskazał jako swego następcę ministra spraw wewnętrznych Ramóna Corrala, wsławionego brutalną pacyfikacją Indian Yaqui byłego gubernatora Sonory, który był zbyt niepopularny, aby mógł zagrozić władzy dyktatora. W lipcu odbyły się wybory i Díaz ogłosił, że sam został wybrany jednomyślnie, a przeciwko Corralowi oddano jedynie kilka głosów elektorskich. Wybór Corrala oznaczał umocnienie wpływów cíentificos i ostateczny upadek reyesistów. Politycy związani z Corralem opanowali administrację i wzmocnili terror wobec elementów radykalnych, a Díaz ustanowił posłuszny sobie aparat permanentnej dyktatury.

Poczatki ruchu opozycyjnego wobec dyktatury Díaza

W grudniu 1907 roku Porfirio Díaz uczynił rzecz niezwykłą: udzielił wywiadu amerykańskiemu dziennikarzowi Jamesowi Creelmanowi, korespondentowi miesięcznika „Pearson’s Magazine” z Nowego Jorku, w którym przyznał, że celem jego długoletniej dyktatury był rozwój gospodarczy Meksyku i skierowanie kraju na drogę demokracji. Oświadczył, że jego zdaniem cel ten został osiągnięty, a Meksyk dojrzał do wolności, wobec czego po zakończeniu swojej kadencji prezydenckiej w grudniu 1910 roku wycofa się z życia politycznego i poprze powstanie jakiejś partii, która zainicjuje demokratyczne instytucje w państwie.

Swoim wywiadem, opublikowanym w Meksyku w marcu 1908 roku, liczący sobie 78 lat Díaz rozwiązał ręce opozycji. Po raz pierwszy od 1876 roku rozpoczęły się w Meksyku poważne spory polityczne. Niektórzy uznali, że nadszedł czas na tworzenie nowych partii politycznych przed najbliższymi wyborami. Inni, jak stwierdził generał Reyes w wywiadzie dla dziennika „La Republica” z 4 sierpnia 1908 roku, nie chcąc podważać osiągnięć dyktatora i wzniecać wojny domowej, oświadczyli wprost, że „naród potrzebuje generała Díaza i pragnie, żeby pozostał na stanowisku prezydenta, aby móc dokończyć swoje tytaniczne zadanie”. Tak więc wywiad Creelmana stał się wstępem do siódmych wyborów, przed którymi mało kto miał złudzenia, że „wieczny dyktator” Díaz dotrzyma danego słowa. W maju 1908 roku Don Porfirio „dał się przekonać” swoim zwolennikom, aby nie odchodził z życia politycznego i stało się oczywiste, że kolejny raz stanie do wyborów. Dla obrony interesów reyesistów utworzono nową partię – Narodową Partię Demokratyczną (Partido Nacionalista Democrático). Zwolennicy Reyesa nie odważyli się otwarcie wystąpić przeciwko dyktatorowi, ale mieli nadzieję, że uda się im przekonać Díaza, aby w 1910 roku wiceprezydentem zamiast Corrala został Reyes.

Wśród ludzi, których wywiad Creelmana pobudził do działalności politycznej znajdował się człowiek niewielkiego wzrostu, o rzadkich włosach, nerwowej twarzy z kasztanowatą bródką i bardzo cienkim głosie. Nazywał się Francisco Indalecio Madero González. Urodził się 30 października 1873 roku w Parras w stanie Coahuila jako pierwszy syn Francisca Indalecia Madero Hernándeza i Mercedes González Treviño. Pochodził z bardzo bogatej kreolskiej rodziny o portugalsko-żydowskich korzeniach. Jego rodzina, katolicka od pokoleń, posiadała rozległe włości, plantacje bawełny, młyny i fabryki w okolicach Parras i na wybrzeżu zachodnim. Dawało jej to pozycję jednej z dziesięciu najbogatszych rodzin w Meksyku. Jako dziecko Francisco i jego młodszy brat Gustavo uczęszczali do szkoły jezuickiej San Juan w Saltillo. Już wtedy Gustavo słynął ze swej arogancji i dumy, podczas gdy jego starszy brat uchodził za wrażliwego neurotyka o skłonnościach do nadmiernej ekscytacji. Gdy Francisco podrósł, ojciec wysłał go na naukę do szkoły handlowej w Paryżu, a potem na studia rolnicze na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. W młodości Madero był głęboko wierzący, interesował się spirytyzmem, później jednak wstąpił do loży wolnomularskiej i zaprzestał praktyk religijnych. Idealista, dziwak, niemal asceta (nie jadł mięsa, nie pił alkoholu i nie palił), był zdolnym mówcą i miał łatwość przekonywania ludzi do swoich racji.

W 1893 roku dwudziestoletni Madero wrócił do Meksyku i zaczął zarządzać rodzinną hacjendą w San Pedro w Coahuili. Jako bogaty i starannie wykształcony właściciel ziemski prowadził nowoczesną gospodarkę, budował domy dla rodzin swoich pracowników, zapewniał im pomoc lekarską i posyłał ich dzieci do szkoły. Życzliwy ludziom, wrażliwy na krzywdę i niedolę, był powszechnie bardzo lubiany i – jak się miało wkrótce okazać – miał talent do polityki. W październiku 1904 roku w San Pedro de las Colonias w Coahuili utworzył demokratyczny klub dyskusyjny imienia Benita Juáreza oraz gazetę „El Demócrata” i zaczął aktywnie popierać ideę reform w rywalizacji z ludźmi konserwatywnego establishmentu Díaza.

W listopadzie 1908 roku Madero opublikował książkę pod tytułem La sucesión presidential en 1910 (Sukcesja prezydencka w 1910 roku). Ta niewielka broszura, napisana w umiarkowanym tonie, w której autor głosił konieczność uczciwych wyborów oraz wolności politycznych i godząc się na wybór Díaza, domagał się dla narodu meksykańskiego niczym nieograniczonego prawa wyboru wiceprezydenta, uczyniła z niego osobę znaną w całym kraju. Zupełnie niespodziewanie jego praca stała się iskrą rzuconą na beczkę prochu. Postępowa część narodu meksykańskiego, zmęczona wieloletnimi rządami Díaza, określanymi pogardliwie mianem díazpotismo, dostrzegła w nim człowieka zdolnego do obalenia dyktatora. Z pomocą dwóch sióstr i grupy przyjaciół Madero założył w stolicy gazetę „El Antirreeleccionista” i przystąpił do organizowania centrum skupiającego przeciwników ponownego wyboru Díaza. Na jego bazie w maju 1909 roku powstała liberalna Partia Antyreelekcyjna (Partido Antirreeleccionista), a w czerwcu ukazał się manifest partyjny wymierzony w dyktaturę Díaza.

Na przełomie roku Madero odbył kampanię polityczną na północy i północnym zachodzie kraju, zakłóconą w kilku miejscach przez interwencje policji. Zyskał dzięki niej wielu zwolenników, także tych, którzy do tej pory popierali odstawionego na boczny tor generała Reyesa (Díaz, obawiając się jego ambicji politycznych, wysłał go w listopadzie 1909 roku z misją dyplomatyczno-wojskową do Europy)16. Sukcesem kampanii było pozyskanie kilku wpływowych przedstawicieli klas wyższych, takich jak: niemłody już bogaty ranczer Venustiano Carranza z Cuatro Ciénegas w Coahuili, właściciel ziemski José María Maytorena z Guaymas w Sonorze oraz potomek hiszpańskiej szlachty Abraham González z okolic Guerrero w Chihuahua. Na początku 1910 roku Madero podróżował ze swoimi wystąpieniami po innych częściach Meksyku, zdobywając sobie także tam licznych zwolenników. Podczas wszystkich podróży towarzyszyła mu żona, Sara Perez Madero. Byli szczęśliwym małżeństwem i ludzie patrzyli z sympatią na ich wspólną obecność na platformie politycznej. Zwołana w stolicy w dniach 15–17 kwietnia 1910 roku wielka konwencja przedstawicieli ugrupowań opozycyjnych, w której pierwsze skrzypce grały Partia Antyreelekcyjna i Narodowa Partia Demokratyczna, wybrała Madera kandydatem na prezydenta, a doktora Francisca Vásqueza Gómeza, byłego lekarza rodziny Díaza, na wiceprezydenta. W programie wyborczym duetu Madero–Vásquez Gomez, poza demokratyzacją życia politycznego, znalazła się obietnica polepszenia sytuacji robotników i chłopów oraz upowszechnienia oświaty.

Początkowo Díaz nie brał Madera na serio. Nawiązując do jego niewielkiego wzrostu (Madero mierzył zaledwie 160 cm), nazywał go lekceważąco „małym szaleńcem” (El Loquito). Uważał go za małego, nerwowego i całkiem niegroźnego ekscentryka. Wyśmiewał się, że nie wiadomo, gdzie należałoby go zamknąć, w więzieniu czy w domu dla obłąkanych. Wkrótce jednak Madero wydał mu się niebezpieczny. Jego rywal okazał się charyzmatycznym mówcą, biła z niego niespożyta energia, a spotkania, w których brał udział, cieszyły się zawsze dużym powodzeniem i panował na nich wielki entuzjazm. Jego hasło wyborcze brzmiało: „Prawdziwe wybory to niewybranie Díaza”. W maju 30 000 zwolenników Madera urządziło wielką demonstrację przed Pałacem Narodowym w stolicy. Díaz nie chciał ryzykować. 26 czerwca, na miesiąc przed wyborami, podczas jednego z wieców przedwyborczych w Monterrey kazał uwięzić Madera pod zarzutem głoszenia wywrotowych haseł wzywających do buntu zbrojnego i zamknął go w więzieniu w San Luis Potosí.

8 lipca Porfirio Díaz został po raz siódmy wybrany prezydentem, a Corral wiceprezydentem na następną sześcioletnią kadencję, która miała trwać do grudnia 1916 roku. 21 sierpnia ogłoszono sfałszowane wyniki wyborów. Díaz otrzymał przygniatającą liczbę głosów. Dyktator bez żenady osadził w więzieniu wielu swoich przeciwników politycznych, a we wrześniu brutalnie stłumił antyrządowe demonstracje uliczne zwolenników Madera, protestujących w stolicy pod hasłem „Precz ze skorumpowanym rządem! Precz z Díazem!” („Muera el mat gobierno! Muera Díaz!”). Díaz nie przejął się zbytnio protestami i z okazji przypadającego 16 września Święta Niepodległości w setną rocznicę Grito de Dolores (wezwania do powstania przeciwko Hiszpanom rzuconego w 1810 roku przez księdza Miguela Hidalgo w miasteczku Dolores koło Guanajuato) zorganizował dwudniowe, niezwykle szumne, barwne i bogate, największe w historii Meksyku uroczystości rocznicowe, które pochłonęły 20 milionów pesos. 27 września Kongres uznał wybory za ważne i formalnie zatwierdził ponowny wybór Díaza i Corrala.

Pewny swej siły Díaz ponownie zlekceważył pozycję rywala i gdy ustosunkowana rodzina Madero zwróciła się do niego o łaskę dla więźnia, zgodził się na zwolnienie go za poręczeniem. Uwolniony 19 lipca z więzienia Madero zrozumiał, że pokojowa droga zmiany systemu politycznego jest niemożliwa. 7 października przedostał się do Teksasu, skąd zamierzał poprowadzić zbrojną rewolucję przeciwko dyktaturze. W ślad za nim uciekła jego rodzina i garść zwolenników. W San Antonio Madero ogłosił w 2500 słowach swój manifest polityczny, znany jako plan San Luis Potosí17. Poddał w nim bezwzględnej krytyce system porfiriatu, lipcowe wybory uznał za nieważne i sam przyjął tytuł tymczasowego prezydenta do czasu rozpisania nowych, tym razem wolnych wyborów. Plan Madera skierowany był głównie do klasy średniej i wyższej. Zawierał propozycje ograniczonych reform politycznych: prawdziwie wolnych wyborów, wolności prasy i niezależnego sądownictwa. Niewiele jednak mówił o reformach społecznych (chociaż główną siłą rewolucji w planach Madera miało być chłopstwo, kierowane przez inteligencję). Nie wspominał nic o pracy, a tylko jeden z jego paragrafów odnosił się do sytuacji chłopstwa. Stanowił on, że grunty bezprawnie odebrane chłopom, w większości Indianom, zostaną im zwrócone, a pokrzywdzonym zostanie wypłacone odszkodowanie. Tym niemniej Madero kładł przy pomocy swego planu kres długoletniemu „pax Porfiriana”. Następnie wszystkich obywateli wezwał do zbrojnego powstania przeciwko Díazowi, którego termin wyznaczył dokładnie na 20 listopada o godzinie 18.00 (datę tę Meksyk co roku świętuje jako Dzień Rewolucji – Día de la Revolución Mexicana) i sam przygotował się do objęcia dowództwa nad obiecanym mu przez przyjaciół z Coahuili oddziałem rewolucjonistów. Czekał spokojnie w San Antonio, przekonany, że rewolucja potrwa tylko parę tygodni, a jej zwycięstwo otworzy przed narodem meksykańskim epokę prawdziwej wolności i sprawiedliwości. Jego brat Gustavo i doktor Vásquez Gomez pojechali tymczasem do Waszyngtonu i Nowego Jorku szukać poparcia dla powstania u Amerykanów.

Madera nie poparli natomiast radykalni bracia Flores Magón, ponieważ był milionerem i kapitalistą, który „chce utworzyć republikę burżuazyjną na wzór Stanów Zjednoczonych”. Jego Partię Antyreelekcyjną uważali za naturalnego wroga PLM i wszelkimi sposobami zwalczali ruch maderystowski, kierując grupami swoich zwolenników w Meksyku z St. Louis i Los Angeles, gdzie przebywali na wygnaniu.

Wojsko meksykanskie w okresie rewolucji 1910–1917

Po wojnie meksykańskiej z lat 1861–1867 w Meksyku pod bronią było około 90 000 ludzi. Zwycięski rząd Juáreza nie potrzebował już tak licznej armii i wojsko meksykańskie zredukowano do 20 000 oficerów i żołnierzy w czterech dywizjach: Centralnej generała Nicolása Régulesa, Wschodniej generała Porfiria Díaza, Północnej generała Mariana Escobedy i Zachodniej generała Ramona Corony oraz garnizonu Acapulco generała Diego Álvareza. Surowy i praktyczny Juárez uważał, że żołnierze spełnili swój patriotyczny obowiązek wobec ojczyzny, a ponieważ nie miał pieniędzy, uznał, że rząd nie musi się nimi dłużej zajmować, i zwolnił ponad 60 000 weteranów bez żadnej odprawy. Zwolnieni żołnierze uznali, że jest „niewdzięczny” i „nieludzki”. Decyzja Juáreza zapoczątkowała falę wielkiego bandytyzmu, z którym nie można było sobie poradzić przez wiele lat.

W późniejszym okresie wobec częstych walk wewnętrznych rozwój wojska (Ejército Mexicano) postępował bardzo wolno. Za dyktatury Díaza próbowano stworzyć ochotniczą armię federalną, która w 1876 roku liczyła 37 468 ludzi, ale z wyjątkiem oficerów składała się ona prawie wyłącznie z poborowych i niewykształconych Indian. Krótko mówiąc, była słaba i nieefektywna, mimo że przeznaczano na nią jedną czwartą dochodu narodowego. Dopiero od koniec XIX wieku jej siła bojowa została zwiększona. Kraj podzielono na 11 prefektur (komend terytorialnych), wojsko otrzymało nową broń i wyposażenie oraz zagranicznych instruktorów (głównie niemieckich)18. Formowanie i uzupełnianie oparte było na werbunku do służby wojskowej. Na zasadzie powszechnego obowiązku służby wojskowej organizowano jedynie milicję (gwardię narodową). Wojsko regularne składało się z 30 batalionów piechoty, 14 pułków kawalerii, 4 batalionów artylerii, 2 baterii artylerii nadbrzeżnej i jednego batalionu saperów. Teoretycznie miało ono liczyć 40 000 oficerów i żołnierzy, ale faktycznie jego stan bojowy był dużo niższy (w 1895 roku tylko 24 489 ludzi). Większość jednostek wojskowych stacjonowała w rejonie miasta Meksyk, w Veracruz i częściowo na granicy północnej. Niestabilna sytuacja wewnętrzna powodowała, że oddziały często zmieniały swoje garnizony. W celu podniesienia poziomu profesjonalizmu kadry oficerskiej Díaz otworzył nowoczesną akademię wojskową (Colegio Militar) w Chapultepec. Wykształciła ona około 4500 z 9000 oficerów służących w armii na początku XX wieku. Większość wyższych oficerów była niedouczona i zawdzięczała swoje stanowiska tylko temu, że byli starymi przyjaciółmi Díaza. Prezydent do pewnego stopnia tolerował korupcję panującą wśród wyższych oficerów, zapewniając sobie w ten sposób ich lojalność.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

U.S. Department of State, Papers Relating to Foreign Affairs, 1914, s. 474–476. [wróć]

Zdobycie Puebli 2 kwietnia 1867 roku miało miejsce podczas wojny meksykańskiej w latach 1861–1867 pomiędzy rządem republikańskim Benita Juáreza a Francuzami i narzuconym przez Napoleona III cesarzem Meksyku Maksymilianem I. [wróć]

Po wycofaniu ambasadora amerykańskiego Henry’ego L. Wilsona rząd w Waszyngtonie był reprezentowany w Meksyku przez chargé d’affaires Nelsona O’Shaughnessy’ego. [wróć]

W inwazji na Veracruz wzięły udział łącznie 44 okręty amerykańskiej Eskadry Południowej Floty Atlantyckiej, w tym pancerniki: „Dakota”, „Florida”, „Montana” „Texas”, „Utah”, krążowniki „Dolphin”, „Indianapolis”, „New York”, „Rochester” i „San Francisco”, lekki krążownik „Chester”, krążownik pomocniczy „Prairie”, dwa dywizjony torpedowców oraz 15 innych jednostek pomocniczych i transportowych. [wróć]

Na pokładzie „Ypirangi” znajdowało się 15 770 skrzyń z 15 000 000 szt. amunicji do karabinów i pistoletów, 75 000 karabinów ręcznych oraz 200 ciężkich karabinów maszynowych, o łącznej wartości 607 tys. dolarów. [wróć]

Kapitan „Ypirangi”, zablokowany przez liczne okręty amerykańskie w Zatoce Veracruz, popłynął w kierunku starego portu Puerto México (dziś Coatzacoalcos), kontrolowanego przez huertystów. Statek w końcu rozładowano 27 maja, a broń i amunicja, łącznie z ładunkiem dostarczonym kilka dni wcześniej przez inny niemiecki statek, S/S „Bavaria” (8327 zwojów drutu kolczastego i 1 800 000 szt. amunicji), trafiły do ludzi Huerty. [wróć]

Wysunięte Siły Operacyjne (Advanced Base Force) były na początku XX wieku wspólnym przedsięwzięciem amerykańskiej floty i Korpusu Piechoty Morskiej (Marine Corps), mającym na celu budowę i utrzymanie zamorskich baz operacyjnych w Chinach, na Karaibach i na Filipinach. Od 1913 roku składały się z dwóch pułków piechoty morskiej stacjonujących w Filadelfii i Pensacoli. W styczniu 1914 roku utworzyły one 1. Brygadę Sił Operacyjnych (1st Advanced Base Brigade). W praktyce Brygada pełniła rolę amerykańskich sił ekspedycyjnych (Expeditionary Force). [wróć]

Karabin mauzer wz. 1898 był bronią powtarzalną z zamkiem czterotaktowym i magazynkiem mieszczącym 5 naboi kal. 7,92 mm, który był umieszczony w łożu (nie wystawał on na zewnątrz broni i od spodu był zamknięty denkiem) na stałe, a jego ładowanie odbywało się za pomocą łódki nabojowej lub pojedynczymi nabojami. [wróć]

W kwietniu 1914 roku 5. brygada piechoty USA (4., 7., 19. i 28. pułki piechoty) została wzmocniona przez oddziały 6. pułku kawalerii (dwa szwadrony), 4. pułku artylerii polowej (jeden batalion), 2 batalionu saperów (jedna kompania), kompanię Korpusu Łączności, kompanię ambulansową, szpital polowy oraz eskadrę lotnictwa. Łącznie z oddaną pod rozkazy armii 1. brygadą piechoty morskiej (trzy pułki) i marynarzami z okrętów Floty Atlantyckiej w desancie i okupacji Veracruz wzięło udział 22 775 ludzi. [wróć]

Była to liczba równa połowie medali przyznanych za udział w całej wojnie amerykańsko-hiszpańskiej (1898) i blisko połowa odznaczeń dla amerykańskich uczestników I wojny światowej i wojny koreańskiej (1950–1953). [wróć]

Díaz sformułował je w tzw. Planie Tuxtepeckim (Plano de Tuxtepec) z 10 stycznia 1876 roku, w którym skrytykował reelekcyjną politykę Juáreza i Lerdy jako niezgodną z konstytucją i mogącą prowadzić do dyktatury, uznał za najwyższe prawo zakaz sprawowania po raz kolejny przez te same osoby urzędów prezydenta i gubernatorów oraz wypowiedział posłuszeństwo rządowi Ledro de Tejady, co doprowadziło do wybuchu wojny domowej w 1876 roku. Wyniosła ona Díaza do władzy i dała początek okresowi porfiriatu. [wróć]

Popularne było wówczas powiedzenie: „Bóg rządzi w niebie, a Terrazas i Creel rządzą w Chihuahua”. [wróć]

Na wiadomość, że liczba żołnierzy, którzy zmarli lub zginęli w długotrwałej wojnie z Indianami Yaqui, sięga tysięcy, a liczba członków plemienia setek tysięcy, przytoczono „oficjalne” dane mówiące o zaledwie 200 zmarłych żołnierzach i 15 000 Indian. Schwytanych Yaqui sprzedawano plantatorom w Quintana Roo po 75 pesos za głowę. [wróć]

29 lipca 1882 roku Meksyk i Stany Zjednoczone podpisały układ dający oddziałom wojskowym obu krajów prawo pościgu za wrogimi Indianami na sąsiednim terytorium. Na jego mocy obie strony zwalczały Apaczów, którzy prowadzeni przez słynnych wojowników: Nanę, Victoria i Geronima, najeżdżali pogranicze meksykańskie z terenów Arizony i Nowego Meksyku. Cieniem na tej współpracy położyła się śmierć kpt. Emmeta Crawforda, dowódcy apackich zwiadowców w służbie amerykańskiej, który został pomyłkowo postrzelony przez żołnierzy meksykańskich podczas pościgu za Geronimem na terytorium Meksyku i zmarł 18 stycznia 1886 roku. [wróć]

W 1900 roku Díaz mianował Reyesa ministrem wojny i wydawało się, że szykuje go na swojego następcę, ale pod wpływem cientificios, którzy oskarżali ambitnego Reyesa o tworzenie rezerw wojskowych z zamiarem wykorzystania ich do przeprowadzenia zamachu stanu, w 1902 roku generała zwolniono ze stanowiska i wysłano z powrotem do Nuevo León, a stworzone przez niego rezerwy dekretem prezydenta rozwiązano. [wróć]

Díaz miał stwierdzić, że „jeśli Reyes nie zostanie wybrany wiceprezydentem, wznieci bunt, a jeśli zostanie wybrany, może go zamordować, aby samemu zostać prezydentem”. [wróć]

Plan został ogłoszony z fałszywą datą 5 października i miejscem opracowania – San Luis Potosí. W rzeczywistości w tym czasie Madero przebywał jeszcze w Meksyku, a tekst swojego manifestu napisał już po przyjeździe 25 października do San Antonio. Wydrukowany plan rozesłano z Teksasu do wielu miejscowości w Meksyku. [wróć]

Armia meksykańska jako pierwsza w świecie została wyposażona w ośmiostrzałowy karabin automatyczny na 7 mm nabój mauzera, zaprojektowany przez gen. Manuela Mondragona w 1884 roku. Karabin ten w pierwszej wersji był produkowany w Niemczech i został wprowadzony do użytku w 1901 roku jako