Uzdrowienie z poczucia krzywdy - Józef Augustyn SJ (red.) - ebook

Uzdrowienie z poczucia krzywdy ebook

Józef Augustyn SJ (red.)

5,0

Opis

Zamieszczone w książce rozważania proponują medytację fundamentu Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli pod kątem wewnętrznego uzdrowienia z poczucia krzywdy. Odczucie skrzywdzenia, jakie męczy nas nieraz latami, zniekształca nasze sumienia, deformuje oceny moralne, zafałszowuje nasze myśli, słowa i czyny. Żyjąc w głębokim poczuciu krzywdy, łatwo stajemy się podejrzliwi i skłonni widzieć w naszych bliźnich raczej zło niż dobro. Rekolekcyjna atmosfera modlitwy i ciszy zaprasza do przekraczania niszczącego nas i nasze więzi poczucia skrzywdzenia. To, co w czasie osobistej modlitwy traktujemy nieraz jako rozproszenie - na przykład myśli krążące wokół krzywdy i krzywdziciela - bywa tak naprawdę owocem działania Ducha Świętego, który jest Duchem prawdy, miłosierdzia, przebaczenia, współczucia i pojednania.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 371

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




WSTĘP

Od pierwszego wydania rozważań Józefa Augustyna SJ opartych na Ćwiczeniach duchownych1 św. Ignacego Loyoli minęło już kilkanaście lat. Popularność rekolekcji ignacjańskich w wielu środowiskach świeckich i duchownych w Polsce oraz przystępny egzystencjalny charakter rozważań Autora sprawiły, że były one ciągle wznawiane. W tym czasie powstały też nowe domy rekolekcyjne, które proponują rekolekcje według metody św. Ignacego. Zapotrzebowanie bowiem na przedłużoną modlitwę opartą na Ćwiczeniach duchownych nieustannie wzrasta. Nie wydaje się, by wynikało to z jakiejś szczególnej strategii ojców jezuitów, w dużej mierze natomiast jest to owoc świadectwa tych, którzy odprawili rekolekcje ignacjańskie. Świadectwo to trafiło, jak widać, na głęboką potrzebę ludzi, którzy chcą odnaleźć siebie przed Bogiem nie jako anonimowi członkowie społeczności wierzących, lecz jako osoby pragnące przyjąć Jego miłość i na nią odpowiedzieć. Niniejsze trzecie wydanie sześciotomowych rozważań opartych na Ćwiczeniach duchownych św. Ignacego Loyoli Józefa Augustyna SJ ukazuje się w jezuickim Wydawnictwie WAM. Poprzednie zostały wydane nakładem Wydawnictwa M2.

Ważna nowa propozycja duszpasterska

Jak pisałem we wstępie do pierwszego wydania rekolekcyjnych rozważań ojca Józefa Augustyna, propozycja rekolekcji ignacjańskich dla Kościoła w Polsce trafiła w dziesiątkę. Odzew zarówno ze strony osób świeckich, jak i konsekrowanych przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Tysiące osób w kilkunastu domach rekolekcyjnych, prowadzonych zarówno przez jezuitów, jak i inne wspólnoty kościelne, co roku odprawia ośmiodniowe rekolekcje zamknięte w całkowitym milczeniu oraz z prowadzeniem indywidualnym. Rekolekcje ignacjańskie stały się w ostatnim ćwierćwieczu bardzo ważną propozycją wprowadzenia w życie duchowe oraz indywidualnej pomocy duchowej i ludzkiej współczesnemu człowiekowi.

I choć oczywiście winniśmy zawsze mieć na względzie, że sukces zewnętrzny nie musi pokrywać się z „wielkim dobrem wewnętrznym”, które pozostaje przecież tajemnicą między Bogiem a człowiekiem i wymyka się statystycznym ujęciom, to jednak wpływ rekolekcji ignacjańskich na życie wielu osób i środowisk jest widoczny. Nawet jeżeli zrelatywizujemy statystykę, nie możemy nie zauważyć, że odnowienie rekolekcji ignacjańskich zaowocowało wzrostem zapotrzebowania na głębokie kierownictwo duchowe oraz między innymi wieloma cennymi inicjatywami formacyjnymi, z których obficie korzystają świeccy, zakonnicy i zakonnice oraz księża.

Okazało się przy tym, że odprawianie Ćwiczeń duchownych szybko i jakby w naturalny sposób pozwoliło wielu osobom odkryć powołanie, którego dotąd w Kościele w Polsce nie było. Chodzi o powołanie do towarzyszenia osobom podczas rekolekcji i do kierownictwa duchowego. Okazało się po raz kolejny, że Bóg rzeczywiście nie ma względu na osoby i wybiera do tej posługi tak pośród świeckich, jak i duchownych, kobiet i mężczyzn. Co więcej, udzielanie rekolekcji nie tylko na tym nie ucierpiało, ale zyskało na autentyzmie i przyczyniło się do pogłębienia wielu aspektów Ćwiczeń odkrywanych jako narzędzie łaski. Dla jezuitów zaangażowanych w dzieło rekolekcyjne był to wyraźny znak, by jak najszerzej i jak najrzetelniej – łącząc intuicje św. Ignacego Loyoli z otwarciem się zarówno na żywą tradycję obficie podaną w teologii Soboru Watykańskiego II, jak i na autentyczne osiągnięcia psychologii – dzielić się darem, jaki Kościół za pośrednictwem Ojca Ignacego otrzymał ponad czterysta pięćdziesiąt lat temu.

Ćwiczenia duchowne darem na czasy przełomu

Ćwiczenia duchowne zostały dane Kościołowi w czasach wielkiego przesilenia w Kościele i w kulturze. W XVI wieku pośród ogromnych napięć i niepewności w przeszłość odchodził średniowieczny obraz świata i związany z nim porządek. Dzięki odkryciu Ameryki na horyzoncie pojawiły się nie tylko nieznane dotąd ludy i kultury, lecz także wraz z pojawieniem się prądów humanistycznych głośne stało się wołanie o podmiotowość człowieka odkupionego przez łaskę oraz o odnowę pogrążonego w kryzysie Kościoła. Stawką był nie tylko nowy kształt świata, lecz również przyszłość wiary.

Odpowiedzią św. Ignacego Loyoli na czasy przełomu nie była ani ucieczka od świata, ani dramatyczny w swoich konsekwencjach krytycyzm reformacji, lecz poszukiwanie fundamentu, na którym człowiek nowej epoki mógłby się trwale oprzeć i który równocześnie umożliwiałby łączenie tego, co stare, z tym, co nowe. Nie była to jednak ani odpowiedź teoretyka kreślącego linie nowej syntezy wiary i kultury na kształt wcześniejszych syntez, ani odpowiedź reformatora struktur. Była to odpowiedź człowieka, który pośród dramatycznego kryzysu osobistego wybrał pójście za światłem łaski prowadzącym go w głąb siebie samego. Na dnie swojego jestestwa odnalazł poszukiwany fundament – Boga niewysłowionego majestatu, a zarazem, dzięki Chrystusowi, nieskończenie bliskiego ludziom Boga wcielonego. To, iż znalazł ten fundament w sobie, nie zamknęło go w subiektywnym przeżyciu mistycznego doświadczenia i nie ograniczało jedynie do samodoskonalenia się. Ignacy odkrywa bowiem na nowo niezbywalną wartość eklezjalnych więzi braterstwa, służenia ubogim oraz wierności Kościołowi nauczającemu. Był przekonany, że jego osobiste odkrycia to łaska dana nie tylko jemu.

Bez wyrzeczenia się odkrytej podmiotowości, szukając sposobu służenia Bogu i dzielenia się otrzymanym światłem dla odnowy Kościoła, Ignacy – jako człowiek świecki – ruszył na drogi Europy i Ziemi Świętej. Dzięki temu pielgrzymowaniu oraz studiom w Hiszpanii i Francji osiągnął głębokie poznanie człowieka, społeczeństwa i rzeczywistego stanu Kościoła swoich czasów. Nabył zwłaszcza umiejętności dzielenia się własnym doświadczeniem w Ćwiczeniach duchownych i spotkał ludzi, którzy podobnie jak on za Bożym poruszeniem pragnęli kochać i służyć Bogu we wszystkim.

Świadomy wybór wiary

Wiele wskazuje na to, że czasy, w których żyjemy, znów są przełomowe. I wolno wierzyć, iż mimo znaczących zjawisk negatywnych i wstrząsów przełom ten nie dzieje się bez udziału Opatrzności. Oto na naszych oczach nikną różne historyczne przejawy chrześcijańskiego świata, a wraz z nimi korzyści z bycia uczniem Chrystusa. Sprawia to jednak, że wiara, która coraz mniej może liczyć na różne zewnętrzne podpórki i zabezpieczenia, coraz wyraźniej musi stawać się świadomym i społecznie bezinteresownym wyborem człowieka.

Konformizm wobec przyjętych i społecznie usankcjonowanych form nadawania religijnego wymiaru życiu zdecydowanie przestaje wystarczać. Wymogiem staje się świadomy wybór wiary. Jej przyjęcie nie jest rezygnacją z podmiotowości i wolności, lecz przeciwnie – dzięki wierze wolność wyzwolona z paraliżu strachem i formalizmem może stać się zaczynem nowości w świecie, w którym wprawdzie nie brak oznak uwiądu i dekadencji, ale w którym na nowo można stać się chrześcijaninem przez nawrócenie i wybór, a nie tylko przez narodzenie.

Jeśli chrześcijaństwo ma w przyszłości odegrać w świecie rolę zaczynu nadziei, jaka mu została powierzona, to musi to być chrześcijaństwo żywe, wyrastające z osobistych odpowiedzi na powołanie do wiary; chrześcijaństwo nieuchylające się od argumentacji rozumu oraz od dialogu z kulturami i religiami językiem uważnym na wrażliwość i doświadczenie współczesnego człowieka. Musi to być chrześcijaństwo osób dobrowolnie złączonych we wspólnotę promieniującą świadectwem miłości i wiernością wobec prawdy; chrześcijaństwo nie skoncentrowane na sobie, lecz przypominające sobie i światu, że przyszłością człowieka jest to, czego świat dać nie może – życie wieczne z Bogiem.

Innymi słowy musi to być chrześcijaństwo ludzi, którym z jednej strony nie są obce rozterki współczesnego człowieka, jego szczere wysiłki, ale i sromotne porażki, i którym z drugiej strony powołanie do wiary ukazuje ten świat jako miejsce duchowej walki o człowieka i o realizację jego przeznaczeń według zamiarów Stwórcy. Przyszłość wiary leży w rękach ludzi, którzy podejmą ryzyko dzielenia losu Jezusa.

Dzisiaj w kontekście sytuacji wiary wydaje się, że droga proponowana przez Ćwiczenia duchowne w sposób szczególny wychodzi naprzeciw potrzebom duchowym współczesnego człowieka, który nie jest skłonny wyrzec się podmiotowej autonomii i w związku z tym bardziej ufa swemu doświadczeniu wewnętrznemu niż formalnym autorytetom. Ćwiczenia bowiem stwarzają przestrzeń dla osobistego doświadczenia wiary i dla odpowiedzi na wołanie Jezusa tu i teraz, a także uczą rozeznawania nowych darów i dróg, jakimi Bóg dziś prowadzi człowieka. Są doświadczeniem wyzwolenia przez łaskę, a więc przeciwieństwem konformistycznego podporządkowywania się zewnętrznym naciskom. Są doświadczeniem odkrywania podstawowej przynależności do Boga, która jest bardziej elementarna od wszelkiej przynależności dającej się opisać na przykład socjologicznie, w tym także od przynależności wyznaniowej.

Droga Ćwiczeń duchownych

Duchowość Ćwiczeń św. Ignacego Loyoli nie narzuca się inaczej jak tylko potęgą wewnętrznego doświadczenia, które pozwala spojrzeć na siebie i na świat w prawdzie i bez lęku, by odkryć własną, niepowtarzalną drogę życia i wybrać ją w wolności. Jest to doświadczenie łaski, która przez oczyszczenie i umocnienie doprowadza wolność do rozkwitu. A wolność kwitnie miłością i dzięki miłości, którą została umiłowana.

Po skonfrontowaniu celu życia i własnej grzeszności z obrazem Boga nieskończenie miłosiernego Ignacy w kontemplacji O Wcieleniu zaprasza człowieka, by spojrzał na świat niepozbawiony napięć i grzechu, nie po to jednak, by ten świat potępić lub żeby go sobie obrzydzić, lecz po to, aby wraz z Trójcą Przenajświętszą wczuć się w jego biedę i potrzebę zbawienia, w jego wołanie o nadzieję. Podejście do siebie i świata jest z jednej strony naznaczone ogromnym realizmem, a z drugiej ukierunkowane przez kontemplację niepojętej miłości Trójcy Przenajświętszej podejmującej decyzję o Wcieleniu i misji Syna Bożego. Dlatego św. Ignacy prowadzi osobę, która podjęła przygodę Ćwiczeń, od oczyszczenia i osobistego nawrócenia do odkrycia piękna życia i misji Jezusa w tajemnicach Jego życia ukrytego, życia publicznego, śmierci i Zmartwychwstania, tak aby mogło zrodzić się w niej pragnienie i prośba o przyłączenie do Jego losu.

Tej logice budzenia wielkich pragnień, które byłyby zdolne wyzwolić hojność człowieka, Ignacy pozostaje wierny do końca Ćwiczeń. W Kontemplacji pomocnej do uzyskania miłości św. Ignacy w niezwykle prostych słowach podsuwa między innymi, by „zwrócić uwagę na to, jak Bóg mieszka w stworzeniach” (Ćd 235). Co więcej, zachęca, aby „rozważać, jak Bóg działa i pracuje dla mnie we wszystkich rzeczach stworzonych na obliczu ziemi” (Ćd 236).

Ponieważ „praca” Boga nie zna granic, dlatego człowiek uformowany przez Ćwiczenia będzie gotów zobaczyć i uznać dobro oraz prawdę wszędzie tam, gdzie one są. Dzięki kontemplacji „pracy” Boga świat staje się miejscem nadziei, a wolność zdobywa się na hojność ofiarowania, które ją jednoczy z hojnością Boga. Przedstawiona tu pokrótce droga Ćwiczeń nie jest drogą tylko dla mistyków, choć jest to droga odkrywania misterium i uczestnictwa w nim. Tu bowiem każdy odkrywa i przyjmuje siebie, dokonując wyborów życiowych w zgodzie ze swoim jestestwem już nie rozdartym między odległym i nieobecnym Bogiem a narzucającym się światem, lecz pojednanym przez bliskość Boga pracującego w nim samym i w świecie.

Rozważania rekolekcyjne oparte na Ćwiczeniach duchownych

Proponowane sześć tomów rozważań ojca Józefa Augustyna opartych na Ćwiczeniach duchownych św. Ignacego Loyoli: Uzdrowienie z poczucia krzywdy; Adamie, gdzie jesteś?; Daj Mi pić; W Jego ranach; Widzieliśmy Pana; Kazanie na Górze – są swoistym zapisem rekolekcji ignacjańskich udzielanych od wielu lat przez Autora w Domu Rekolekcyjnym w Czechowicach-Dziedzicach i w Centrum Duchowości w Częstochowie. Autor udzielał również rekolekcji, inspirując się Ćwiczeniami duchownymi, w wielu innych domach rekolekcyjnych, wspólnotach seminaryjnych diecezjalnych i zakonnych. Formą rekolekcji „otwartych”, cieszących się dużą popularnością, są dni skupienia i sesje proponowane przez Autora w licznych domach rekolekcyjnych i ośrodkach duszpasterskich w Polsce oraz w krajach byłego bloku wschodniego. Stąd też Czytelnik w niektórych miejscach może zauważyć pewne pozostałości stylu mówionego, które celowo zostały zachowane. W ten sposób bowiem podczas lektury możemy poczuć się w pewnym stopniu bardziej słuchaczami niż czytelnikami.

Ojciec Augustyn w swoich rozważaniach odwołuje się do wielu autorów. Wychodząc z założenia, iż najważniejszym „komentarzem” do każdego tekstu biblijnego jest sama Biblia – bardzo często odsyła rekolektanta do tych miejsc Pisma Świętego, które dają mu możliwość pełniejszego rozumienia medytowanego – kontemplowanego fragmentu. W swoich rozważaniach rekolekcyjnych Autor odwołuje się także do świadectwa świętych i mistrzów życia duchowego. Cytuje zarówno Ojców Kościoła i mistrzów dawnych wieków, jak też współczesnych świętych, teologów, egzegetów i myślicieli. Przytaczane cytaty traktowane są przede wszystkim jako świadectwo duchowego zaangażowania i wiary, dzięki czemu Czytelnik czuje się włączony w wielką chrześcijańską Tradycję wiary oraz duchowych fascynacji i zmagań.

Każdy tom rozważań składa się z dwóch części. Część pierwsza – zasadnicza zawiera praktyczne wprowadzenia do przedłużonej modlitwy medytacyjnej lub kontemplacyjnej. W tomie pierwszym: Uzdrowienie z poczucia krzywdy wprowadzenia do modlitwy poprzedzone są wprowadzeniem w metodę medytacji ignacjańskiej i codzienny rachunek sumienia; zaś w tomie trzecim Daj Mi pić w metodę kontemplacji ewangelicznej. Druga część w każdym tomie zawiera konsyderacje – rozważania rekolekcyjne, w których poruszane są najważniejsze tematy odnoszące się do życia wewnętrznego na danym etapie Ćwiczeń. Tematy konsyderacji są tak dobrane, aby mogły stanowić pomoc w osobistym rozeznaniu duchowym odprawiającego rekolekcje. Każdy tom kończy konkretna propozycja, w jaki sposób można wykorzystać rekolekcyjne rozważania. Przed ukazaniem się rozważań drukiem wszystkie części rekolekcji ignacjańskich zostały zarejestrowane na płytach w formie audio3.

W twórczości Józefa Augustyna SJ nowe wydanie rozważań opartych na Ćwiczeniach duchownych staje się swoistym powrotem do początkowej inspiracji jego bardzo wartościowego pisarstwa. To równocześnie dojrzały owoc zarówno doświadczeń Autora związanych z udzielaniem rekolekcji ignacjańskich, jak i z obserwacją duchowej sytuacji człowieka wierzącego „dzisiaj”. Autor wykazuje dużą wrażliwość nie tylko na osobiste problemy ludzkie i duchowe odprawiających Ćwiczenia, ale również na cywilizacyjny i kulturowy klimat, w jakim dzisiaj żyjemy.

Czytelnik nie znajdzie tu gotowych i łatwych recept ani moralizatorstwa, nie poczuje się wyręczony w trudzie analizy siebie, rozeznawania swojej sytuacji i dokonywania wyborów. Znajdzie natomiast między innymi dyskretne świadectwo osobistych poszukiwań, zachętę do duchowego i ludzkiego zaangażowania, impulsy do refleksji, kryteria pożyteczne do rozpoznawania duchowych złudzeń czy pomoc w otwieraniu się na tajemnicę Boga żywego oraz w dojrzewaniu do tej miary człowieczeństwa, jaką mamy objawioną w Jezusie Chrystusie.

Adam Żak SJ

WPROWADZENIE DO METODY MEDYTACJI

I. WARUNKI MODLITWY MEDYTACYJNEJ

W nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła – mówi Bóg ustami Proroka Izajasza (Iz 30, 15). Wewnętrzne wyciszenie oraz zewnętrzne milczenie to konieczny warunek prawdziwego nawrócenia wewnętrznego i codziennej więzi z Bogiem. Modlitwa staje się rozmową, w której jesteśmy zaproszeni do słuchania tego, co mówi do nas Bóg. Jest otwieraniem się na Jego słowo. Bóg zaś mówi w ciszy i zaprasza do trwania w ciszy. Nie spiera się z człowiekiem i nie podnosi na niego głosu. Izajasz prorokuje o Słudze Jahwe: Oto mój Sługa, którego podtrzymuję, Wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął […]. Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze (Iz 42, 1-2).

1. Dobrowolne wejście w wyciszenie wewnętrzne

Właśnie dlatego, że Bóg mówi w ciszy, konieczne jest wewnętrzne wyciszenie i zewnętrzne milczenie. Bóg mówi „cicho” – „w ciszy”, ponieważ nie stosuje przemocy i nie gwałci ludzkiej wolności. Krzyk jest wyrazem przemocy. Im głośniejszy i częstszy krzyk, tym większa przemoc. Uszanowanie dla wolności oraz delikatność Sługi Jahwe sprawią, iż nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi [ledwo] tlejącego się knotka (Iz 42, 3).

Ponieważ w naszych relacjach międzyludzkich często nie szanujemy się wzajemnie, dlatego tak łatwo podnosimy głos na innych, krzyczymy, głośno dopominamy się o uznanie naszych racji. W ten sposób wywieramy na siebie nawzajem presję, podporządkowujemy sobie słabszych i niejednokrotnie wykorzystujemy ich do własnych doraźnych korzyści. Pan Bóg, szanując ludzką wolność, nie stosuje nigdy przemocy i dlatego mówi do człowieka „cicho” – „w ciszy”.

Jeżeli zewnętrzne milczenie i wewnętrzne wyciszenie mają mieć charakter doświadczenia duchowego, trzeba nam wejść w nie całkowicie dobrowolnie. Modlitwa oparta na słuchaniu słowa Bożego, podejmowana w pełni skupienia i wyciszenia, możliwa jest tylko w pełnej wolności wewnętrznej. Słuchanie Boga i ofiarne oddanie się Mu nie może być w jakiejkolwiek formie wymuszone. Nie można „nakazać” człowiekowi, wbrew jego wolności, postawy milczenia, skupienia, szczerości, zaufania do Boga, uczciwości wobec własnego sumienia. Każde prawdziwe dobro wymaga zaangażowania wolności.

Całkowita dobrowolność w przyjęciu zewnętrznego milczenia i wewnętrznego skupienia staje się ważnym warunkiem rekolekcyjnej modlitwy. Nasza więź z Bogiem w Ćwiczeniachduchownych może rozwijać się tylko w postawie całkowitej wolności. Nasza wolność jest tą „przestrzenią” serca, którą ofiarujemy Bogu i w której pozwalamy Mu działać. Bez powierzenia Mu naszej wolności prawdziwe spotkanie z Nim byłoby niemożliwe.

2. Cywilizacja audiowizualna

Wielką przeszkodą w tworzeniu w nas atmosfery skupienia i wyciszenia wewnętrznego staje się dziś współczesna cywilizacja audiowizualna. Oddziałuje ona na nas, szczególnie na młodzież, silnymi bodźcami. Internet, telewizja, kino, gry komputerowe, prasa młodzieżowa i nie tylko epatują przemocą fizyczną i psychiczną, patologią i brutalnością seksualną.

„Elektroniczne media sączą swój przekaz w każdy zakamarek domu i uczą […] sposobów myślenia, odczuwania i zachowań pozostających w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem. Rodziny uginają się pod presją kultury, której nie są w stanie kontrolować. […] Dzieci i młodzież widzą i słyszą informacje nieadekwatne do ich potrzeb na danym etapie rozwoju. […] Przesłanie płynące z reklamy uczy nas koncentrowania się na własnych potrzebach, folgowania impulsom i nałogom” – pisze Mary E. Pipher, amerykańska pisarka i psycholożka.

Nieustanne pokazywanie w mediach przemocy, brutalności, gwałtów, nadużyć seksualnych połączone z permanentnym kontestowaniem podstawowych wartości duchowych, moralnych i religijnych jest znakiem cywilizacji śmierci, o której mówił bł. Jan Paweł II. Kiedy człowiek przez dłuższy czas podlega wpływom takich antywartości, traci wrażliwość duchową i moralną. Nie jest już w stanie usłyszeć tego, co dzieje się w jego sercu, co mówią do niego bliźni i co chce mu powiedzieć sam Bóg.

Milczenie rekolekcyjne jest bardzo cenne, ponieważ w nim objawia się to, kim naprawdę jesteśmy. Ujawnia się nasz wewnętrzny niepokój, niezadowolenie, zagubienie, poczucie żalu i krzywdy, wielkie poczucie winy, gniew, kompleksy niższości, niezdrowe ambicje. Kiedy wchodzimy w wewnętrzne wyciszenie i zewnętrzne milczenie, „konfrontujemy się z wieloma pytaniami dotyczącymi wiarygodności naszej egzystencji, prawdziwości naszego zaangażowania oraz autentyczności naszego życia codziennego” – zauważa Thomas Merton, amerykański trapista i pisarz. W ciszy ujawnia się wszystko to, co udaje się nam zdławić poprzez hałas, mocne wrażenia, dążenie do sukcesu, konsumpcję lub powierzchowny styl życia.

Narzekamy niekiedy na przepracowanie, przemęczenie czy brak czasu. To narzekanie bywa jednak trochę nieszczere. Paradoksalnie, z naszym przepracowaniem jest nam często bardzo dobrze. Z jednej strony, narzekamy na przemęczenie, a z drugiej, gdy mamy dłuższą wolną chwilę, nie wiemy, co z nią zrobić. Zagospodarowanie wolnego czasu, który nagle spada nam z nieba, stanowi nieraz duży problem. Często też nie umiemy wypoczywać, reflektować nad sobą, spokojnie dialogować z innymi, modlić się, trwać w ciszy. Uciekamy przed własnym życiem, przed głębszymi więzami z ludźmi i z Bogiem w oglądanie telewizji, w tanią lekturę, w konsumpcję. Szybko męczy nas szczera rozmowa czy głębsza refleksja nad życiem.

Dla wielu z nas zapracowanie jest pewnym alibi, aby nie wejść w siebie i nie dowiedzieć się, co winniśmy tak naprawdę w naszym życiu zmienić, by było ono bardziej ludzkie dla nas samych i dla tych, których kochamy. „Bóg nie udziela się duszy gadatliwej, która jak truteń w ulu brzęczy, ale za to nie wyrabia miodu. Nie ma mowy o głębszym życiu, o słodkim pokoju i ciszy” – zauważa w swoim Dzienniczku św. Faustyna Kowalska.

Wejście w zewnętrzne milczenie i wewnętrzne wyciszenie domaga się z naszej strony świadomej rezygnacji z owego alibi i zaprzestania ucieczki w iluzję. Dzięki ciszy mamy szansę odkryć prawdę o naszym życiu, bliźnich oraz Bogu. Cisza jest też szczególną okazją do szukania Boga i Jego miłosierdzia.

Bóg udziela się nam w ciszy. Ustami Proroka Ozeasza mówi: Dlatego zwabię ją [oblubienicę] i wyprowadzę na pustynię, i przemówię do jej serca (Oz 2, 16). Aby móc owocnie odprawić rekolekcje zamknięte, konieczna jest jednoznaczna decyzja wejścia w zewnętrzne milczenie i wewnętrzne wyciszenie.

3. Zaufać ciszy

„Spójrzcie, umiłowani moi, jak potężne jest milczenie. […] Właśnie dzięki milczeniu uświęcali się święci, właśnie z powodu milczenia moc Boża w nich zamieszkała i z powodu milczenia objawione im zostały tajemnice Boga” – mówił Ojciec Pustyni Ammonas, uczeń św. Antoniego Pustelnika.

Thomas Merton pisał zaś: „Jeżeli kochasz prawdę, bądź miłośnikiem milczenia. Milczenie jak światło słońca oświeci cię w Bogu i uwolni od widma ignorancji. […] Jedynie w ciszy możemy dojść do zgody z własnym wewnętrznym «ja». Dlatego właśnie należy wybierać ciszę. W ciszy możemy […] stanąć wobec przepaści między głębią naszego istnienia, którą konsekwentnie lekceważymy, a jego powierzchnią, która jest niewierna naszej własnej rzeczywistości. Musimy zatem rozpoznać potrzebę oswojenia się z samym sobą po to, by wyjść ku innym, nie tylko z maską spolegliwości, ale z prawdziwym zaangażowaniem i autentyczną miłością”. Merton zauważa jednak, że świat współczesny „zapomniał o radości milczenia, pokoju samotności, który w pewnym stopniu jest nieodzowny do osiągnięcia pełni życia”.

W smaku samotności i ciszy kryje się smak życia, radości i pokoju, które daje nam sam Bóg. Kiedy pod wpływem trwania w ciszy wprowadzimy minimum porządku i jasności w nasze myśli, pragnienia i uczucia, wówczas stopniowo odczujemy smak życia. Milczenie i samotność spontanicznie przemienią się w modlitwę i medytację nie tylko w czasie rekolekcji, ale także w naszym codziennym życiu.

Trwając w ciszy i medytując, wchodzimy „w pełne pietyzmu słuchanie i patrzenie, doświadczenie i uwrażliwienie na to, co naprawdę jest” – pisze niemiecki teolog Johannes B. Lotz SJ. Cisza i medytacja uczą szukania istoty „sprawy”, uczą pełnego spotkania i dialogu z sobą samym, z bliźnim i z Bogiem. Chwile samotności i ciszy pozwalają nawiązać głębszy kontakt ze swym prawdziwym „ja”, zdobyć większą jasność wewnętrzną odnośnie do celu i sensu życia. Kiedy w samotności snujemy refleksje nad naszym życiem, kiedy bezradnie stajemy wobec trudnych problemów, wobec cierpienia własnego lub cudzego, wówczas zaczynamy stawiać sobie zasadnicze pytania egzystencjalne.

Ludzkie serce samo zwróci się do Boga, jeżeli uwolnimy je od zbytnich trosk o codzienność, jeżeli pozwolimy mu działać w wolności. Gorączkowe zabieganie w chwilach samotności i ciszy przemienia się w twórczy niepokój serca. Nasza codzienna, zwykle mało uporządkowana modlitwa w rekolekcjach przekształca się w pogłębioną medytację słowa Bożego. A to właśnie stanowi najlepsze lekarstwo na liczne ludzkie zagubienia, lęki i bezradności.

Człowiek, który umie cieszyć się chwilami ciszy i wypełnić je modlitwą, może też podzielić się tym doświadczeniem z najbliższymi. Chwile milczenia mogą być dobrym lekarstwem nie tylko na osobiste niepokoje i problemy, ale także na trudności życia małżeńskiego, rodzinnego, przyjacielskiego, wspólnotowego, zawodowego. W ciszy i samotności możemy bowiem odkryć najgłębszą prawdę nie tylko o naszych własnych pragnieniach i potrzebach, ale również o pragnieniach i potrzebach naszych bliźnich.

4. Odpowiednie miejsce medytacji

Św. Ignacy Loyola zachęca, aby na czas rekolekcji oddalić się od spraw życia codziennego – od pracy zawodowej, przyjaciół, rodziny, znajomych: „Temu, co jest bardziej wolny od zajęć, a pragnie we wszystkim, ile tylko może, postąpić, można dać całe Ćwiczenia duchowne. […] Normalnie postąpi on w nich tym więcej, im bardziej odłączy się od wszystkich przyjaciół i znajomych i od wszelkiej troski doczesnej, opuszczając np. dom, w którym mieszka, a udając się do innego domu czy choćby do innego pokoju, aby tam żyć w jak największym odosobnieniu […] bez obawy przeszkód ze strony znajomych” (Ćd 20).

Aby móc wejść w przedłużoną modlitwę rekolekcyjną, trzeba znaleźć odpowiednie miejsce; miejsce pełne ciszy, w którym moglibyśmy uwolnić się od natłoku spraw, zbytniego zatroskania i hałasu codziennego życia. „Idź tam, gdzie mógłbyś być sam – podpowiada Klemens Tilmann – gdzie by ci nie przeszkadzano, w miejsce, które promieniowałoby pokojem ze wszystkiego, co cię otacza. Być może będzie to twoje mieszkanie, kościół. Kiedy znalazłeś miejsce, które promieniuje pokojem, zatrzymaj się w nim”.

Jeżeli odprawiamy Ćwiczenia duchowne w domu rekolekcyjnym, wówczas mamy dobre warunki do zewnętrznego milczenia i wewnętrznego wyciszenia. Uczestnicząc w rekolekcjach, trzeba nam jednak pamiętać, że rekolekcyjnej ciszy nie tworzą mury i nie dają jej też ci, którzy organizują rekolekcje. Atmosfera milczenia i skupienia zależy od wszystkich uczestników Ćwiczeń. Jest ona wzajemnym darem wszystkich dla wszystkich. W rekolekcyjnej wspólnocie, jaka się zawiązuje na kilka dni, jej członkowie ofiarują sobie wzajemnie atmosferę modlitwy, wyciszenia, skupienia oraz wzajemne świadectwo wiary. Dar ciszy jest jednak delikatny, ponieważ domaga się jednomyślności wszystkich członków. Milczenie zewnętrzne w czasie wspólnotowego odprawiania rekolekcji to nie tylko świadectwo wiary, ale także wyraz wzajemnego szacunku i braterskiej troski o siebie.

Także w domu rekolekcyjnym trzeba nam również „znaleźć swoje miejsce” do codziennej modlitwy medytacyjnej. Może nim być kaplica domowa, oratorium, własny pokój lub inne zaciszne miejsce. Odpowiednie miejsce do modlitwy odnajdujemy z jednej strony przez wewnętrzne przeczucie – intuicję, z drugiej zaś dzięki doświadczeniu. Trzeba nam niekiedy próbować modlić się wielokrotnie w różnych miejscach, by poprzez porównanie i praktykę móc wybrać to, które najłatwiej wprowadza nas w atmosferę wyciszenia, skupienia i dialogu z Bogiem. Odpowiedniego miejsca na modlitwę medytacyjną trzeba nam nieraz szukać z cierpliwością przez dłuższy czas, odwołując się przy tym także do pomocy kierownictwa duchowego.

5. Zostaw wszelkie troski

Owocność modlitwy rekolekcyjnej zależy nie tylko od milczenia, rozmów z kierownikiem czy odpowiedniego miejsca modlitwy, ale przede wszystkim od postawy serca, które uwalnia się od zbytniej troski o sprawy zewnętrzne i doczesne, oddając się całkowicie do dyspozycji Boga. Klemens Tilmann doradza rekolektantowi: „Uwolnij się, zostaw wszelkie troski, obowiązki, wysiłek, pośpiech oraz aktywność. I jeszcze bardziej uwolnij się od niepokoju, wewnętrznych dyskusji, myśli, projektów, wszystkich planów działania. Im bardziej uwolnisz się od tego wszystkiego, tym bardziej uwolnisz się od siebie samego” i zanurzysz się w medytację.

Uwolnienie się od codziennych trosk pozwala odprawiającemu Ćwiczenia z tym większą hojnością złożyć Bogu w ofierze całą swą wolę i wolność, „aby Boski Jego Majestat tak jego osobą, jak i wszystkim, co posiada, posługiwał się wedle najświętszej woli swojej” (Ćd 5). Pragnienie uwolnienia się od tego, co zbytnio nas niepokoi, konieczne jest, by móc w większej wolności serca słuchać słowa Bożego.

Gdybyśmy modlitwę rekolekcyjną rozpoczynali od rozważania własnych spraw i problemów, ryzykowalibyśmy, iż znajdziemy tylko „swoje” rozwiązania. Piet van Breemen SJ, znany rekolekcjonista, na początku dawanych przez siebie rekolekcji zachęca słuchaczy, aby problem, z którym przyjechali na Ćwiczenia, schowali do szafy. Rozważane słowo Boże – jak mówi ojciec van Breemen – samo nam wskaże, w którym dniu rekolekcji i w jaki sposób podjąć dany problem, by oświetlić go słowem Bożym i poddać duchowemu rozeznaniu.

Nasze problemy wyglądają nieraz zupełnie inaczej w świetle słowa Bożego. Nierzadko światło słowa wskazuje na proste, niemal oczywiste rozwiązania. Czasami jednak rekolektant doświadcza, że jego trudności i problemy są o wiele poważniejsze niż sądził na początku. Te zaś, które przywiózł z sobą, okazują się jedynie „substytutem” głębszych spraw, których do tej pory nie umiał lub też nie chciał nawet dostrzec.

Nie jesteśmy w stanie poznać naszego życia bez oświetlenia go słowem Bożym. Dzięki słowu Bożemu odkrywamy także, iż nasze życie nie jest najpierw „nasze”, ale należy do Boga i jest Jego darem. W tym kontekście nasze problemy też nie są tylko „nasze”, ale stają się również Jego problemami. Możemy je więc rozwiązać z Nim i dzięki Niemu.

Owocność Ćwiczeń duchownych jest ściśle uzależniona od zaangażowania naszej wewnętrznej wolności, otwartości, hojności i duchowej twórczości. Przystąpienie do rekolekcji w postawie zamknięcia i duchowego skąpstwa, bez głębokiego zaangażowania i ofiarności, uniemożliwiałoby nam osiągnięcie owocu zakładanego przez Ojca Ignacego.

II. METODA MEDYTACJI

Medytacja ignacjańska proponowana w Ćwiczeniach duchownych jest prostą modlitwą, w której obecne są wszystkie najważniejsze elementy duchowości chrześcijańskiej. Św. Ignacy Loyola nie tworzy teoretycznych zasad dla nowej metody medytacji i kontemplacji, ale opisuje jedynie zaczerpnięte z Tradycji Kościoła doświadczenie modlitwy opartej na Biblii, które było również jego osobistym doświadczeniem. Autor Ćwiczeń duchownych spędzał wiele godzin na rozważaniu Ewangelii. Z wielkim zaangażowaniem wewnętrznym medytował ją i przepisywał jej fragmenty. Jak wspomina w autobiograficznej Opowieści Pielgrzyma: „Słowa Chrystusa pisał atramentem czerwonym, słowa zaś Naszej Pani niebieskim”. Szczegół ten świadczy o tym, z jakim pietyzmem św. Ignacy traktował słowa Ewangelii.

1. Doniosłość przygotowania do medytacji

W czasie odprawiania rekolekcji ignacjańskich każdą modlitwę medytacyjną poprzedzamy osobistym przygotowaniem. Jest ono bardzo ważne i od niego w dużym stopniu zależy jakość naszych rekolekcyjnych medytacji.

Zdarza się nieraz, iż przez długie lata modlimy się powierzchownie i bardzo zewnętrznie między innymi dlatego, że do modlitwy przystępujemy nieprzygotowani. Bywa, iż rozpoczynamy ją bez skupienia, wchodzimy w nią niejako „z marszu”. I choć szczerze nieraz szukamy głębszej jedności z Bogiem, to jednak nie odnajdujemy jej z powodu pośpiechu, braku skupienia i zbytniego zatroskania o rzeczy zewnętrzne.

Przygotowanie do modlitwy wymaga uwagi umysłu, otwartości serca i czasu. Chcemy na przykład poświęcić modlitwie opartej na słowie Bożym pół godziny. Na początku z niemałym trudem przebijamy się przez rozproszenia, wewnętrzne roztargnienia oraz ociężałość umysłu i serca. Mimo wszystko jednak zaczynamy czytać wybrany tekst biblijny, analizować go z całą wewnętrzną szczerością i zaangażowaniem. Po kilkunastu minutach rodzą się w nas pewne myśli i duchowe pragnienia. Często właśnie w tym momencie, kiedy zaczynamy doświadczać głębszych duchowych natchnień, jesteśmy zmuszeni przerwać modlitwę, ponieważ nasz czas się kończy i musimy przejść do innych zajęć życia codziennego. Jeżeli pragniemy pogłębiać naszą modlitwę opartą na słowie Bożym, musimy się do niej wcześniej przygotowywać.

W czasie przygotowania – jak mówi Jan Kasjan, Ojciec Pustyni żyjący na przełomie IV i V wieku – należy najpierw „odsunąć troskę o rzeczy cielesne tak, by nie tylko nie martwić się żadnymi sprawami, ale nawet nie dopuścić do serca wspomnienia o nich. […] Przede wszystkim jednak trzeba wykorzenić namiętność gniewu i smutku oraz pożądliwość ciała i chciwość”. Taka praca wewnętrzna dokonuje się w nas powoli i wymaga czasu. Przedłużona modlitwa poranna stanie się bardzo owocna, jeżeli będziemy przygotowywać się do niej już wieczorem. Ważnym owocem rekolekcji, które odprawiamy, może być odkrycie wielkiej wagi przygotowania do modlitwy, zwłaszcza zaś modlitwy medytacyjnej. To istotny warunek szczerego spotkania człowieka z Bogiem.

2. Metoda przygotowania do medytacji

A oto konkretna propozycja bezpośredniego przygotowania do modlitwy medytacyjnej w czasie rekolekcji ignacjańskich. Metoda ta w samym opisie jest bardzo prosta. Znacznie trudniej przychodzi nam bezpośrednie jej zastosowanie. Jednak – jak każdej innej umiejętności – przygotowania do modlitwy i samej modlitwy możemy się przecież nauczyć. Metoda przygotowania medytacji, którą proponujemy, inspirowana jest starożytną metodą modlitwy lectio divina.

Zaproponowany nam do medytacji tekst biblijny czytamy kilka razy różnymi sposobami. Najpierw w sposób ciągły: spokojnie, powoli, słowo po słowie, zdanie po zdaniu. Tą metodą możemy przeczytać wybrany tekst dwa, trzy, a nawet więcej razy. W ten sposób poznajemy perykopę biblijną najpierw od strony jej treści i zawartości.

Druga lektura proponowanego do medytacji tekstu to czytanie znacznie wolniejsze i spokojniejsze. W czasie tej lektury zatrzymujemy się na krótką chwilę po każdym zdaniu lub nawet – o ile zdania są długie – po fragmencie zdania, usiłując nie tylko rozumieć treść „umysłem”, ale również „odczytywać” ją sercem.

I wreszcie trzecia lektura: czytamy cały polecany fragment, zatrzymując się w dowolnym miejscu przez dowolną ilość czasu. Trwamy przy wybranym zdaniu, słowie, myśli lub rodzącym się odczuciu tak długo, jak długo uważamy to za pożyteczne dla nas. Próbujemy jednocześnie zauważyć to, co najbardziej uderza i przyciąga naszą uwagę.

Zatrzymujemy się zarówno na tym, co budzi pozytywne odczucia – radość, nadzieję, pokój, jak też uczucia przeciwne – niepokój, lęk, wewnętrzną niechęć i opór. Podczas przygotowania możemy w tekście biblijnym pewne słowa lub zdania podkreślić i zaznaczyć sobie, byśmy mogli łatwiej do nich wrócić podczas medytacji. Doświadczenie pokazuje, iż przygotowanie do medytacji w czasie rekolekcji wymaga około piętnastu – dwudziestu minut.

Oto, w jaki sposób Jan Kasjan zachęca nas do podjęcia wysiłku przygotowania się do modlitwy: „Cokolwiek napełnia naszą duszę przed rozpoczęciem modlitwy, przypomni nam się podczas jej trwania. Jacy więc chcemy być na modlitwie, tacy musimy być w czasie przygotowania do niej. Bowiem wedle stanu, w którym umysł znajdował się uprzednio, kształtują się myśli modlącego. Gdy więc przystąpimy do pobożnych praktyk, natychmiast zaczyna działać wyobraźnia, stawiając nam przed oczy czyny, przeżyte słowa i myśli. Stosownie do ich treści na nowo pobudzają nas one do gniewu lub smutku. Poruszone zostają bowiem stare żądze lub odnowione troski. […] To zatem, co nie powinno wkraść się do naszego serca podczas modlitwy, musimy niezwłocznie wypędzić jeszcze przed jej rozpoczęciem”.

3. Smak słowa Bożego

Św. Ignacy Loyola na początku Ćwiczeń duchownych mówi, że to nie obfitość treści i wiedzy nasyca duszę, ale „wewnętrzne smakowanie” (Ćd 2). Owo wielokrotne spokojne czytanie medytowanego tekstu biblijnego metodą lectio divina wprowadza nas stopniowo w wewnętrzne poznanie słowa Bożego, dzięki któremu możemy nie tylko pojmować je rozumem i odczytywać sercem, ale także „wewnętrznie smakować” i „spożywać”.

Gdy Pan Bóg chciał wysłać Proroka Ezechiela z trudną misją do narodu o zatwardziałym sercu, najpierw nakarmił go swoim słowem. Polecił mu: „Synu człowieczy, […] zjedz ten zwój i idź przemawiać do Izraelitów!” Otworzyłem więc usta, a On dał mi zjeść ów zwój, mówiąc do mnie: „Synu człowieczy, nasyć żołądek i napełnij wnętrzności swoje tym zwojem, który ci podałem”. Zjadłem go, a w ustach moich był słodki jak miód (Ez 3, 1-3).

Spożywane przez Proroka słowo Boże jest słodkie jak miód, ponieważ żyje on nim na co dzień. Słowo Pana może i dla nas stać się słodkim pokarmem, tak jak dla Ezechiela. Wcześniej jednak także my, podobnie jak Prorok, musimy całkowicie wydać się w ręce Pana. A to wymagać będzie od nas wielu wewnętrznych zmagań, by móc uporządkować nasze życie.

Tylko w ten sposób możemy stać się jak dzieci i jako „duchowe niemowlęta” doświadczyć, że dobry i słodki jest Pan (por. 1 P 2, 2-3). Jeżeli podjęliśmy decyzję uczestnictwa w Ćwiczeniach duchownych z całą szczerością i zaangażowaniem, to także dlatego że wewnętrznie przeczuwamy, że i my możemy doświadczyć, jak dobry jest Pan, jak słodkie jest Jego jarzmo i lekkie Jego brzemię (por. Mt 11, 30).

4. Początek medytacji

Modlitwa przygotowawcza

Medytację rozpoczynamy „modlitwą przygotowawczą” oraz „dwoma wprowadzeniami”. W modlitwie przygotowawczej św. Ignacy każe nam „prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu” (Ćd 46). To prośba o prawość intencji i wewnętrzną uczciwość na modlitwie. Nasza modlitwa winna być skierowana nie na nas samych i nasze ludzkie problemy, ale ku Bogu i ku Jego chwale. Jezus przestrzega przed fałszywą modlitwą, w której człowiek szuka tylko siebie samego i własnej czci, usiłując manipulować Bogiem i Jego wolą.

Powtarzanie modlitwy przygotowawczej w każdej medytacji daje nam poczucie bezpieczeństwa i pokoju. Kiedy nasze medytacje bywają niedoskonałe, wytrwała prośba o wewnętrzną uczciwość i przejrzystość przed Bogiem sprawia, iż stopniowo nasza modlitwa pogłębia się i oczyszcza. Modlitwa przygotowawcza odmawiana przed każdą medytacją nie powinna być tylko formalnością, ale pokorną deklaracją wierności i pragnienia oddania się Bogu.

Wprowadzenie pierwsze: obraz do medytacji

Po modlitwie przygotowawczej Ojciec Ignacy poleca zrobić dwa wprowadzenia: pierwsze z nich dotyczy „ustalenia miejsca, jakby się je widziało. […] Mówiąc «miejsce materialne», mam na myśli np. świątynię lub górę, na której znajduje się Jezus Chrystus. […] Natomiast w wypadku rzeczy niewidzialnej, jak np. tu w rozmyślaniu o grzechach, ustalenie miejsca będzie polegać na widzeniu okiem wyobraźni i rozważaniu stanu duszy mojej jakby uwięzionej w tym ciele skazitelnym […], przebywającej jakby na wygnaniu wśród dzikich zwierząt na tym padole ziemskim” (Ćd 47).

Pierwsze przygotowanie dotyczy więc „obrazu do medytacji”, który winien nam towarzyszyć w czasie rozważania słowa Bożego. Obraz lub też „miejsce materialne”, jak go nazywa Autor Ćwiczeń, winny być pewną pomocą do włączenia w modlitwę naszej wyobraźni. Św. Teresa Wielka stwierdza, że na modlitwie najbardziej przeszkadzają nam dwie władze: pamięć i wyobraźnia. Nie należy jednak z nimi walczyć, ale właśnie włączyć je w dynamikę modlitwy i zaangażować w dialog z Bogiem, dostarczając im duchowego pokarmu.

Wprowadzenie drugie: prośba o owoc medytacji

Drugie przygotowanie dotyczy „prośby o owoc medytacji”. Prośba winna być odpowiednia do przedmiotu medytacji: „Prosić Boga, Pana naszego, o to, czego chcę i pragnę. Prośba ta ma się stosować do danego przedmiotu; jeśli np. kontemplacja jest o Zmartwychwstaniu, prosić o radość z Chrystusem radosnym; a jeśli jest o Męce, prosić o ból, łzy i cierpienie z Chrystusem cierpiącym”. W medytacji o grzechu Autor Ćwiczeń poleca, aby „prosić o wielkie zawstydzenie” (Ćd 48).

Istotą życia duchowego – od ludzkiej strony biorąc – są nasze głębokie pragnienia, dążenia i tęsknoty. Św. Ignacy zachęca nas, aby przed każdą medytacją pytać siebie, jakie pragnienia wewnętrzne kierują naszym życiem duchowym i modlitwą. Nasze spotkania z Bogiem bywają nieraz powierzchowne, ponieważ są motywowane nie tyle głębokimi duchowymi dążeniami i pragnieniami, ile przede wszystkim poczuciem obowiązku, poczuciem winy czy też pewnymi innymi ludzkimi względami.

Dlaczego rozpoczynam to szczególne doświadczenie, jakim są Ćwiczenia duchowne? Jakie są moje pragnienia z nimi związane? Co chcę przez nie uzyskać? Czego oczekuję od Pana Boga? To ważne pytania na początku tych rekolekcji. Bóg okaże się hojny na miarę naszej hojności i naszych pragnień. Wielkie pragnienia będą źródłem wielkich darów Bożych, małość naszych pragnień może zniweczyć hojność Boga względem nas. Bóg każdemu z nas daje tyle łaski, na ile się na nią otwieramy. Jeżeli będziemy prosić o wiele, Bóg wiele nam udzieli.

Jest rzeczą ważną, by nasza „prośba o łaskę” była prawdziwa. Stąd też trzeba nam przedstawiać Bogu te pragnienia, które w nas odnajdujemy. Nie powinniśmy przed Bogiem udawać pięknych pragnień, ale przedstawiać Mu jedynie te, które w nas są, i jednocześnie prosić o ich pogłębienie i oczyszczenie.

Nasze duchowe pragnienia są nie tylko owocem ludzkiego wysiłku, ale również owocem łaski. Bóg daje wielkie pragnienia tym, którzy o nie proszą. Prośba o owoc rozmyślania wiernie powtarzana przed każdą medytacją i kontemplacją staje się miejscem pielęgnowania i rozwijania naszych pragnień duchowych.

5. Słowo Boże zasadniczym źródłem medytacji chrześcijańskiej

„Mistrzowie medytacji z reguły nie bardzo chcą mówić o tym, czym jest medytacja i co chce ona osiągnąć, wskazują raczej na konieczność jej uprawiania. Pouczają, że samo mówienie o doświadczeniu nie jest równoznaczne z byciem człowiekiem doświadczonym” – pisze niemiecki teolog Hans Waldenfels SJ. Samo mówienie o metodzie medytacji nie wprowadza nas w jej doświadczenie. Przedstawienie metody to jedynie zewnętrzny opis, recepta, którą trzeba wprowadzić w praktykę przez ćwiczenia, jeżeli ma się ona okazać owocna.

Istotnym celem medytacji chrześcijańskiej jest doprowadzenie do głębokiego spotkania naszego życia ze słowem Bożym. Wchodzimy w medytację z całym życiem, w sposób integralny. Dzięki przedłużonej modlitwie medytacyjnej słowo Boże przenika stopniowo całe nasze życie: teraźniejszość ze wszystkimi jej problemami, radościami i trudnościami, przeszłość z tym wszystkim, co w niej przeżyliśmy, oraz przyszłość wraz z oczekiwaniami i nadziejami, które z nią wiążemy.

Jeżeli nasza medytacja ma być autentyczna, winna rozpoczynać się od uważnego słuchania słowa Bożego. W medytacji oceniamy nie słowo Boże, ale własne życie w jego świetle. „Dziś wszyscy cierpimy na chorobę, którą można by nazwać «przerostem sądzenia». Posiadamy pasję wydawania sądów. Jesteśmy spokojni tylko wówczas, jeśli udaje nam się sprowadzić każdą rzecz do jednej tylko kategorii dobra lub zła. Pierwszą konsekwencją tej choroby jest trzymanie się na uboczu i patrzenie na wszystko z góry. Drugą konsekwencją jest zafałszowanie ludzkiego poznania, które w konsekwencji prowadzi do zniekształcenia także działania” – zauważa Antoine Bloom, prawosławny biskupi i znany myśliciel. Jeżeli ulegamy chorobie „przerostu sądzenia”, łatwo możemy przyjąć w medytacji niepokorną postawę patrzenia z góry na prawdę słowa Bożego. Grozi nam wówczas manipulowanie Bogiem i Jego słowem.

Innym niebezpieczeństwem w medytacji jest zbytnie intelektualizowanie treści, które powoduje zatrzymanie się w modlitwie jedynie na poziomie rozumu. Intelektualizowanie w medytacji uniemożliwia odniesienie rozważanych prawd do własnego życia. W naszej mentalności zachodniej, w której intelekt odgrywa wielką rolę, intelektualizacja w medytacji nie należy do rzadkości. Jeżeli osoba uprawiająca dłuższą modlitwę medytacyjną ulega temu niebezpieczeństwu, wówczas – po pierwszym okresie zapału i entuzjazmu – doświadcza psychicznego zmęczenia swoim „ciągłym pobożnym rozważaniem”.

Rodzi się wtedy potrzeba wielu treści religijnych i duchowych, aby móc urozmaicać i ubogacać swoje myślenie. Osoby ulegające temu niebezpieczeństwu poddają się często niecierpliwej pogoni za coraz to nowymi treściami, która w rzeczywistości jest jałowym poszukiwaniem intelektualnych wrażeń. Z czasem, zmęczone sobą i „swoim rozmyślaniem”, porzucają dłuższą modlitwę medytacyjną, czując nawet do niej pewien uraz.

Słuchanie słowa Bożego wiąże się nie tyle z intensywnym i aktywnym rozważaniem intelektualnym, ile raczej z pasywnym otwarciem serca i przyjmowaniem natchnień czy pragnień, których źródłem nie jest sam człowiek. W słuchaniu słowa Bożego chodzi raczej o poddanie się działaniu Ducha Bożego niż o samo działanie człowieka.

Prosta, dłuższa koncentracja na medytowanym słowie poprzedzona wewnętrznym wyciszeniem sprawia, iż nasza uwaga spontanicznie zwraca się ku pewnym treściom, zawartym nieraz w jednym słowie, zdaniu, myśli, odczuciu. Rodzą się wówczas pewne natchnienia i pragnienia wewnętrzne, które nie pochodzą od nas i nie są też zależne od naszej woli. Przychodzą spoza nas.

Niektóre treści mogą przyciągać naszą uwagę, inne mogą budzić wewnętrzne obawy i opory. W medytacji trzeba nam zatrzymywać się zarówno na tym, co budzi nasze reakcje pozytywne: entuzjazm, radość, nadzieję, wewnętrzny pokój, jak i na tym, co budzi nasz wewnętrzny sprzeciw, uczucie znużenia, zawstydzenia lub inne negatywne odczucia. Rodzenie się w medytacji trudnych odczuć jest dobrym znakiem. Świadczy bowiem o tym, że słowo Boże dotyka w nas miejsc najbardziej nieuporządkowanych i zranionych, których – być może – do tej pory jeszcze sobie nie uświadomiliśmy.

Hans Waldenfels SJ zauważa, że kiedy człowiek wchodzi w medytację, „ujawnia się z całą mocą przytłumiony dotychczas wewnętrzny niepokój, brak uporządkowania, wina i pożądanie, strach i opór, wielorakie formy przywiązania i zniewolenia. Człowiek przeżywa wówczas swoje «ja», które kryje się zwykle na co dzień za maską człowieka poczciwego”.

6. Słowo Boże zdolne osądzić myśli serca

Słowo Boże nie tylko potwierdza nasze dobre pragnienia, decyzje i czyny, które są zgodne z wolą Bożą, ale także osądza nasz sposób myślenia, reagowania i działania. Medytowane słowo wskazuje nam na zasadnicze rozdarcie istniejące pomiędzy tym, kim winniśmy być zgodnie z Bożym zamiarem i otrzymaną łaską, a tym, kim jesteśmy w rzeczywistości z powodu naszych obaw, ułomności i grzechu.

W Apokalipsie Świadek wierny i prawdomówny mówi Kościołowi w Laodycei: Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! (Ap 3, 14. 19). Szczerość i otwartość wobec Boga i osoby prowadzącej Ćwiczenia pozwoli nam jednak z czasem doświadczyć szczęśliwości, o której mówi Hiob: Szczęśliwy mąż, którego Bóg poprawia, więc nie odrzucaj nagan Wszechmocnego (Hi 5, 17).

W czasie modlitwy medytacyjnej winniśmy z jednej strony otwierać się, w pewnej postawie pasywności, na prawdę słowa Bożego oraz natchnienia i pragnienia, które się w nas budzą, z drugiej zaś aktywnie, z zaangażowaniem badać i oceniać nasze życie, na ile jest ono zgodne z medytowanym słowem.

Słowo Boże – o ile hojnie i z zaufaniem otworzymy się na nie – ujawni wszystkie zamysły naszego serca oraz ich wpływ na nasze świadome i nieświadome reakcje, na nasz sposób myślenia, postrzegania i wartościowania otaczającej nas rzeczywistości oraz na wszystkie nasze wybory, decyzje i czyny z nimi związane. Odkrywanie naszych najgłębszych zamysłów serca, szczególnie wówczas, gdy utrwaliły się w nas nieszczere czy wręcz zakłamane sposoby myślenia, mówienia, reagowania i działania, może być procesem bardzo bolesnym, przeciwko któremu może budzić się w nas wewnętrzny opór i bunt. Gdybyśmy nie dostrzegli i nie poddali głębokiemu rozeznaniu owego „sprzeciwu” opornego serca, groziłoby nam trwanie w duchu nieprawdy, w wewnętrznej nieszczerości i zakłamaniu.

Opór serca odsłania swoistą twardość karku (Ne 9, 17). Wiąże się z nim – jak mówi wielki niemiecki teolog Karl Rahner SJ – „niesamowita ludzka skłonność do fałszerstw moralnych”. Ów wielki teolog nawiązuje tutaj do słów św. Pawła, który stwierdza, że dążność ciała jest wroga Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna (Rz 8, 7).

Bł. Jan Paweł II tak komentuje ten fragment Listu do Rzymian: „Słowa św. Pawła pozwalają nam poznać i żywo odczuć wielkość owego napięcia oraz walki, jaka toczy się w człowieku pomiędzy otwarciem wobec Ducha Świętego a oporem i sprzeciwem względem Niego, względem Jego zbawczego daru. Te przeciwstawne czynniki […] to od strony człowieka – jego ograniczoność i grzeszność, newralgiczny punkt jego rzeczywistości psychologicznej i etycznej, a od strony Boga – tajemnica Daru: owo nieustanne udzielanie się życia Bożego w Duchu Świętym. Kto zwycięży? Ten, który potrafi przyjąć Dar”. Świadomość, że zwycięstwo nad dążnością ciała w człowieku jest możliwe jedynie dzięki przyjęciu Daru, otwiera nas na szczery dialog z Bogiem.

Pokonanie wewnętrznego oporu wobec słowa jest możliwe tylko dzięki naszemu świadomemu i naznaczonemu wolnością zaangażowaniu. Wolność jest tym jedynym miejscem w nas, do którego nikt nie ma dostępu, nawet sam Bóg. Najgłębszym owocem spotkania z Bogiem staje się właśnie dobrowolne oddawanie Mu do całkowitej Jego dyspozycji naszej wolności. Dobrze odprawione Ćwiczenia duchowne kończą się słowami modlitwy: „Zabierz, Panie, i przyjmij całą wolność moją” (Ćd 234). To właśnie oddanie Stwórcy własnej wolności staje się źródłem uległości i pokory wobec Niego.

Człowiek, oddając się do dyspozycji Boga, zaczyna rozumieć nie tylko siebie samego, bliźnich, ale także całą ludzką rzeczywistość. Przyjmując słowo Boże, otrzymuje zdolność przenikania rzeczywistości człowieka i świata na podobieństwo samego Boga. Dla człowieka medytującego „nic nie jest już płytkie i powierzchowne, wszędzie bowiem otwiera się przed nim przepastna perspektywa; dlatego kroczy on poprzez istnienie i poprzez świat […] jako ten, który widzi” – mówi Johannes B. Lotz SJ.

7. Serdeczna rozmowa kończąca medytację

„Na końcu przeprowadzić rozmowę, myśląc o tym, co powinienem powiedzieć trzem Osobom Boskim albo Słowu Odwiecznemu i Wcielonemu, albo Matce Jego i Pani naszej. Prosić wedle wewnętrznego odczucia o to, co pomaga więcej do wstępowania w ślady i do większego naśladowania Pana naszego tylko co wcielonego. Odmówić Ojcze nasz” (Ćd 109).

Św. Ignacy zachęca, by rozmowa kończąca medytację miała charakter szczerego, intymnego dialogu z Panem: „Rozmowę końcową, ujmując ją trafnie, należy odbyć tak, jakby przyjaciel mówił do przyjaciela albo sługa do pana swego, już to prosząc o jaką łaskę, już to oskarżając się przed Nim o jakiś zły uczynek, już to zwierzając mu się ufnie ze swoich spraw i prosząc go w nich o radę” (Ćd 54). Rozmowa końcowa, której główną treścią są owoce spotkania słowa Bożego z naszym życiem, nie musi być cichym i uległym błaganiem, podniosłym wielbieniem czy też radosnym dziękczynieniem. Może być także bolesnym krzykiem.

Człowiek medytujący, naśladując Psalmistę, udręczonego Hioba czy też Jezusa w Ogrójcu, może w bezpośrednim dialogu z Panem wypowiadać z całą szczerością swój ból, cierpienie, udrękę i upokorzenie. Kochającemu ojcu, przyjacielowi i panu mówi się prawdę, nawet jeżeli jest ona trudna i bolesna. Psalmista często nie tyle „mówi” do Boga, ale raczej „jęczy” przed Nim: Boże, […] zwróć się ku mnie i wysłuchaj mnie! Szamocę się w moim ucisku, jęczę na głos nieprzyjaciela, na wołanie grzesznika. […] Wieczorem, rano i w południe narzekam i jęczę, a głosu mego [On] wysłucha. Ześle pokój – ocali moje życie od tych, co na mnie nastają, bo wielu mam przeciwników (Ps 55, 2-4. 18-19).

A ileż śmiałości i „desperackiej odwagi” w wypowiadaniu się przed Bogiem znajdujemy w słowach Hioba: Zgrzeszyłem. Cóż mógłbym uczynić Tobie, Stróżu człowieka? Dlaczego na cel mnie wziąłeś? Mam być dla Ciebie ciężarem? Czemu mojego grzechu nie zgładzisz, nie zmażesz mej nieprawości? Bo teraz położę się w prochu, nie będzie mnie, choćbyś mnie szukał (Hi 7, 20-21).

Ten sam ból, śmiałość i odwagę odnajdujemy w modlitwie Jezusa w Ogrójcu i na krzyżu. Jezus – posługując się słowami Psalmu 22 – nie obawia się „czynić Ojcu wyrzutu”: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27, 46; por. Ps 22, 1). Szczególnie w chwilach bezradności i niemocy trzeba nam usilnie – naśladując Jezusa modlącego się w Ogrójcu – przedstawiać Bogu nasze pragnienia i prośby. W taki też sposób modlili się mistycy w chwilach wewnętrznych udręk i ciemnej nocy, gdy doświadczali opuszczenia przez Boga. Kiedy więc i my doświadczamy trudnych chwil, możemy modlić się w ten sposób. Medytacja jest szczerym i otwartym dialogiem człowieka z Bogiem o wszystkich sprawach ludzkiego życia, także tych najtrudniejszych.

W medytacji nie możemy poprzestać jedynie na „opowiadaniu” Bogu o tym, co jest dla nas najtrudniejsze. W naszej modlitwie trzeba nam także uczyć się oddawania Bogu chwały, opowiadając Mu o wielkich Jego dziełach, których On sam w nas dokonuje. I tutaj winniśmy naśladować Psalmistę, Jezusa i wielkich świętych. Psalmista zaprasza nas: Oddajcie Panu, rodziny narodów, oddajcie Panu chwałę i [uznajcie] potęgę; oddajcie Panu chwałę Jego imienia! Nieście ofiary i wchodźcie do Jego przedsionków, oddajcie pokłon odziani w święte szaty (Ps 96, 7-9). Podobnie Jezus zwracał się do Ojca z dziękczynieniem i uwielbieniem: Ojcze, dziękuję Ci, że Mnie wysłuchałeś. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie tłum to powiedziałem, aby uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś (J 11, 41-42).

Doświadczenie wewnętrznej harmonii, radości, pocieszenia i pokoju jest zawsze dziełem Ducha Bożego w nas. Słowo Boże nie tylko osądza nasze nieprawe myśli, słowa i czyny, ale także pochwala i potwierdza nasze zaangażowanie, hojność, ofiarność, a nade wszystko naszą otwartość i zaufanie do Boga.

8. Refleksja po medytacji

„Po skończonym ćwiczeniu przez kwadrans, siedząc lub chodząc, zbadam, jak mi się powiodła ta kontemplacja lub rozmyślanie. Jeśli źle, zbadam przyczynę tego, a tak poznawszy przyczynę, będę żałował za to, chcąc poprawić się w przyszłości. A jeśli dobrze, podziękuję Bogu, Panu naszemu, i następnym razem będę się trzymał tego samego sposobu” (Ćd 77).

W medytacji winniśmy poddać się dobrze rozumianej spontaniczności, która otwiera się na działanie Ducha Świętego i pozwala prowadzić się tam, dokąd On sam chce. Duch Święty wieje tam, gdzie chce (J 3, 8), o ile człowiek pozwala Mu w sobie działać.

Podczas medytacji nie powinniśmy obserwować siebie samych; nie powinniśmy też śledzić naszej poprawności w korzystaniu z metody, której się dopiero uczymy. Pewne wręcz zapominanie o stosowanej metodzie oraz świadoma rezygnacja z odczuwania przyjemności modlitwy pozwalają nam pełniej skoncentrować się całym sercem na spotkaniu z Bogiem, które jest w centrum medytacji.

Dopiero po medytacji Ojciec Ignacy zaprasza nas do refleksji nad naszym sposobem korzystania z metody modlitwy oraz nad naszą postawą serca i ciała na medytacji. W pytaniu: „Jak mi się powiodła medytacja?” św. Ignacy każe nam bardziej odwołać się do spontanicznego odczucia sumienia wrażliwego na słowo Boże niż do analizy intelektualnej czy też emocjonalnej naszej modlitwy. Serce otwarte na Boga daje nam wewnętrzne poznanie naszego zaangażowania, postawy ofiary i wysiłku na modlitwie. Prawe sumienie spontanicznie napomni nas, jeżeli przyjmiemy postawę zamknięcia, wewnętrznego oporu czy egoizmu, a pochwali, jeżeli będziemy przejrzyści i hojni przed Bogiem.

W refleksji po medytacji od ogólnej oceny naszej modlitwy trzeba następnie przejść do konkretnych naszych postaw i zachowań, aby móc „zbadać przyczynę” tego, jak „powiodła nam się medytacja”: dobrze czy źle. W tym celu możemy zadać sobie dwa rodzaje pytań. Pierwszy dotyczy osobistego zaangażowania w całe rekolekcje: zachowania milczenia, miejsca medytacji, szczerości w rozmowach indywidualnych, przygotowania do medytacji, wewnętrznego skupienia, postawy hojności i ofiarności wobec Boga, wierności proponowanej metodzie. Pytania te dotyczą tego, na co mamy wpływ i co od nas zależy.

Drugi rodzaj pytań dotyczy naszych wewnętrznych przeżyć, odczuć i poruszeń, które bezpośrednio nie zależą od nas, ale są nam dane: Co najbardziej poruszyło mnie na medytacji? Jakie rodziły się we mnie pragnienia i natchnienia? Czy nie budziły się we mnie jakieś wewnętrzne opory? Jeśli tak, czego one dotyczyły? Co Pan Bóg chciał mi powiedzieć? Przed czym chciał mnie przestrzec, napomnieć? Do jakich myśli, pragnień i natchnień chcę powrócić?

Zbadanie przyczyn tego, jak mi się powiodła medytacja, ma konkretny pedagogiczny cel: jeżeli medytacja powiodła mi się źle, „będę żałował za to, chcąc poprawić się w przyszłości. A jeśli dobrze, podziękuję Bogu, Panu naszemu, i następnym razem będę się trzymał tego samego sposobu”. Dzięki refleksji nad medytacją rekolekcje mogą stać się prawdziwą szkołą modlitwy, w której rekolektant najpierw sam siebie koryguje, a następnie może rozeznać swoją duchową pracę w dialogu kierownictwa duchowego.

W tym kontekście popełnione błędy nie stają się powodem użalania się nad sobą i zniechęcenia, ale są raczej okazją do pogłębienia doświadczenia na modlitwie. Niedoskonałości i słabości na medytacji winny stawać się dla nas zaproszeniem do ukorzenia się przed Bogiem oraz prośby o miłosierdzie i łaskę większej wierności. „Poprawa w przyszłości”, o której mówi św. Ignacy Loyola, zależy bowiem nie tylko od nas, ale również od otrzymanej łaski.

Natomiast medytacja, którą odprawiliśmy dobrze, winna zrodzić uczucia wdzięczności wobec Boga, ponieważ była ona nie tylko owocem naszego wysiłku i pracy, ale także owocem łaski i Bożego działania. Każda dobrze odbyta medytacja winna też stać się zachętą do większej wierności Bogu w następnych ćwiczeniach duchowych.

Refleksja po medytacji jest nie tylko analizą naszych przeżyć, postaw i natchnień, lecz w pewnym sensie staje się przedłużeniem medytacyjnej modlitwy.

9. Powtórzenia medytacji

W czasie Ćwiczeń duchownych św. Ignacy poleca nam często robić powtórzenia medytacji. Są one sposobem pogłębiania i uwewnętrznienia rozważanej tajemnicy. Ponieważ w czasie powtórzeń pamięć, rozum i wyobraźnia nie otrzymują nowych treści, możemy w medytacji powtórkowej uprzednio poznane treści zgłębiać sercem i pełniej zaangażować w medytację naszą wolę. Poprzez powtórzenia medytacji rozważane tajemnice winny zstępować z pamięci i rozumu do serca.

Ignacjańskie powtórzenia medytacji nie polegają na powracaniu do wszystkich treści i doświadczeń z poprzednich medytacji, ale tylko do tych, które miały dla nas szczególne znaczenie. Ojciec Ignacy mówi: „Powtórzyć ćwiczenie […], zwracając uwagę i dłużej się zatrzymując nad tymi punktami, w których odczułem większe pocieszenie lub strapienie, albo też w ogóle miałem jakieś większe przeżycie duchowe” (Ćd 62). W medytacjach powtórkowych wracamy więc do konkretnych pojedynczych słów, zdań, myśli, odczuć i natchnień szczególnie ważnych w poprzedniej modlitwie. Ojciec Ignacy podkreśla jednak, że należy zatrzymać się nie tylko nad tymi „punktami”, które przyniosły nam szczególne pocieszenie, ale także nad tymi, które powodowały strapienie wewnętrzne.

Metoda medytacji ignacjańskiej winna być podawana i przyjmowana w sposób integralny, to znaczy bez uszczerbku dla właściwej jej wewnętrznej siły oddziaływania. Winna być jednak tak przetwarzana i przyswajana przez rekolektanta, aby stała się dla niego bardzo osobistym narzędziem spotkania z Bogiem. Każdy medytujący w ramach podanej mu metody medytacji winien szukać własnej, dostosowanej do osobistego doświadczenia duchowego. „Byłoby dobrze, gdyby wytworzyło się tyle form medytacji, ilu jest medytujących: im bardziej proces ten jest osobisty, tym bardziej może być autentyczny” – podkreśla Johannes B. Lotz SJ.

10. Postawa ciała na modlitwie

W czasie medytacji modlimy się nie tylko sercem, umysłem i wolą, ale także naszym ciałem. Ofiarujemy Bogu na ofiarę żywą, świętą i Bogu miłą (Rz 12, 1) nie tylko nasze dusze, ale także i nasze ciała; chwalimy Boga nie tylko w naszym sercu, ale także i w naszym ciele (por. 1 Kor 6, 20). To prosta konsekwencja faktu, iż nasze ciało stanowi integralną część naszego człowieczeństwa. Skoro żyjemy w ciele, winniśmy również z pomocą ciała szukać Boga i oddawać Mu cześć i chwałę.

„Do fundamentalnych błędów zachodniej duchowości należy przesadne podkreślanie «momentu duchowego» przy równoczesnym gardzeniu «bratem ciałem». […] Pismo Święte zna całego człowieka i nie jest wrogie ciału” – zauważa Hans Waldenfels SJ. Stąd też Biblia często zachęca nas do włączania ciała w modlitwę: Wraz z dłońmi wznieśmy i serca do Boga w niebiosach (Lm 3, 41). Wejdźcie, padnijmy na twarz, uwielbiajmy, zegnijmy kolana przed Panem (Ps 95, 6). Wielu spośród tych, którzy przychodzili do Jezusa, aby Go prosić o uzdrowienie, upadało przed Nim na kolana (por. Mt 17, 14; Mk 1, 40). Sam Jezus w Ogrójcu upadł przed swoim Ojcem na kolana i modlił się (Łk 22, 41).

Na modlitwie nasza postawa ciała winna być dostosowana do postawy serca. Stąd też św. Ignacy zachęca, aby w momencie bezpośredniej serdecznej rozmowy z Bogiem przyjąć postawę ciała, która wyrażałaby „większe uszanowanie” (Ćd 3). Nie tylko jednak sercem możemy wpływać na postawę ciała, ale również ciałem możemy wpływać na duszę. Nierzadko zdarza się, iż na modlitwie nasza dusza czuje się – jak mówi św. Ignacy – „całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana” (Ćd 317). W takich trudnych momentach, kiedy nie wiemy, jak modlić się sercem, możemy modlić się przynajmniej ciałem.

Jeżeli nasza dusza jest „całkiem leniwa i letnia”, niech chociaż ciało przyjmie postawę zaangażowania, hojności i zaufania. W chwilach oschłości przyjmijmy więc pokorną postawę ciała wyrażającą prośbę, zaufanie, żal i oddanie Bogu. W ten sposób będziemy oddziaływać ciałem na serce, którego cierpliwość w strapieniu – jak mówi św. Ignacy – rychło zostanie nagrodzona pocieszeniem (por. Ćd 321).

Ojciec Ignacy dopuszcza wielką różnorodność postaw ciała na medytacji: „Rozpocząć kontemplację już to klęcząco, już to leżąc krzyżem, już to leżąc na wznak, już to siedząc lub stojąc, zawsze jednak starając się znaleźć to, czego chcę” (Ćd 76). Autor Ćwiczeń duchownych zachęca, aby szukać dla siebie takiej postawy ciała, która byłaby najbardziej odpowiednia dla wyrażenia naszej postawy serca. Poszukiwanie najbardziej odpowiedniej postawy ciała nie może być jednak nieustannym, pełnym niepokoju zmienianiem pozycji ciała na modlitwie. Stąd też Autor Ćwiczeń zachęca: „Jeśli znajdę to, czego chcę, klęcząc, nie przejdę do innej postawy, a jeżeli leżąc krzyżem, to tak samo” (Ćd 76).

Wszystkie proponowane przez św. Ignacego postawy są trwaniem w jednym miejscu. Wiąże się to z możliwością większego skupienia, do którego Autor Ćwiczeń duchownych przypisuje ogromną wagę. Ojciec Ignacy dopuszcza „spacerowanie” dopiero w czasie refleksji (por. Ćd 77). Św. Ignacy Loyola, jako człowiek bardzo dyskretny, zwraca jednak uwagę, by wielką różnorodność modlitewnych postaw stosować „w samotności, np. w domu, nigdy zaś w kościele w obecności innych” (Ćd 88).

Stosując się do rady św. Ignacego, szukajmy z uwagą w czasie rekolekcji własnej postawy ciała na modlitwie, najbardziej odpowiedniej dla nas, poprzez którą moglibyśmy wyrazić nasze oddanie i zaufanie do Boga.

III. KIEROWNICTWO DUCHOWE W REKOLEKCJACH IGNACJAŃSKICH

Istotnym elementem rekolekcji ignacjańskich są codzienne rozmowy indywidualne z kierownikiem duchowym. Św. Ignacy Loyola w Ćwiczeniach duchownych daje wiele uwag odnoszących się do spotkania rekolektanta z kierownikiem duchowym.

1. Ojciec Ignacy o indywidualnym prowadzeniu

Z jednej strony, św. Ignacy Loyola zachęca odprawiającego rekolekcje do wielkiej szczerości i otwartości wobec kierownika, z drugiej zaś nalega na dającego Ćwiczenia, aby był delikatny i dyskretny wobec rekolektanta. Jest rzeczą bardzo ważną – mówi Ojciec Ignacy – aby kierownik duchowy, „nie starając się zresztą wybadać i poznać myśli i grzechy odprawiającego Ćwiczenia, jednakże dobrze wiedział o jego różnych poruszeniach i myślach, które różne duchy mu podsuwają. Albowiem wedle większego lub mniejszego postępu będzie mógł mu dawać pewne stosowne dlań ćwiczenia duchowne, odpowiednie dla potrzeb duszy doznającej takich właśnie poruszeń” (Ćd 17).

Kiedy natomiast dający Ćwiczenia zauważy, że w duszy odprawiającego je „nie zachodzą żadne poruszenia duchowe, jakimi są pocieszenia lub strapienia, i że nie poruszają nim żadne duchy, powinien go wiele wypytywać o Ćwiczenia, czy je odprawia w porach przeznaczonych i jak; podobnie też niech go pyta o Uwagi dodatkowe (Addycje), czy je pilnie zachowuje; i niech się szczegółowo pyta o każdą z tych rzeczy” (Ćd 6).

Otwartość, szczerość i uległość rekolektanta, do której zachęca Ojciec Ignacy, nie może być wykorzystana przez dającego rekolekcje do wywierania jakiegokolwiek nacisku na osobę, którą prowadzi: „Dający Ćwiczenia – mówi św. Ignacy – nie powinien nakłaniać odprawiającego je do ubóstwa lub jakiegoś innego przyrzeczenia. […] Bo chociaż poza Ćwiczeniami możemy w sposób dowolny […] nakłaniać wszystkich, którzy się prawdopodobnie do tego nadają, do obrania życia we wstrzemięźliwości, w czystości, w zakonie i we wszelakim rodzaju doskonałości ewangelicznej, to jednak w czasie takich Ćwiczeń Duchownych jest rzeczą bardziej stosowną i o wiele lepszą, aby w tym poszukiwaniu woli Bożej sam Stwórca i Pan udzielał się duszy sobie oddanej i ogarniał ją ku swej miłości i chwale, a także przysposabiał ją ku tej drodze, na której będzie Mu mogła lepiej służyć” (Ćd 15).

Rozmowy indywidualne w czasie rekolekcji ignacjańskich nie służą jakiejkolwiek kontroli. Nie mogą też być okazją do roztaczania paternalistycznej opieki duchowej nad rekolektantem. Kierownik duchowy nie może też w żaden sposób manipulować wolnością rekolektantów. Autor Ćwiczeń podkreśla z wielkim naciskiem konieczność dobrowolnego i w pełni świadomego zaangażowania ze strony rekolektanta. I do tej postawy winien odwoływać się nieustannie dający rekolekcje w dialogu z odprawiającym je.

Jeżeli ignacjańskie doświadczenie rekolekcyjne okazuje się tak skuteczne dla zdecydowanej większości osób, które je podejmują, to właśnie dlatego, iż rozbudza ono ich pragnienia duchowe, hojność, szlachetność i wolność wewnętrzną. Taka postawa duchowa i moralna inspiruje ofiarne zaangażowanie w porządkowanie swojego życia oraz w podejmowanie wysiłku szukania i znajdowania woli Bożej.

2. Cel kierownictwa duchowego

Jak powiedzieliśmy, jednym z zasadniczych celów kierownictwa duchowego w rekolekcjach ignacjańskich jest rozeznanie duchowe. W codziennych rozmowach indywidualnych odprawiający Ćwiczenia rozeznaje przede wszystkim autentyczność swojego słuchania słowa Bożego. Kiedy bowiem ze szczerym zaangażowaniem otwieramy się na Boga i Jego wolę, wówczas doświadczamy różnorakich natchnień i „głosów” wewnętrznych, nie tylko pochodzących od Ducha Bożego, ale także podszeptów naszych namiętności, którymi posługuje się zły duch, aby nas zwodzić.

Im bardziej aktywny jest człowiek w szukaniu Boga, z tym większym staraniem duchy – dobry i zły – włączają się w zmagania i walkę człowieka: zły, aby przeszkadzać i niepokoić, dobry, aby uspokajać, pocieszać i wspomagać. Stąd też doświadczamy wówczas większej intensywności „głosów wewnętrznych”, które wymagają bardziej uważnego rozeznania.

Wielu odprawiających Ćwiczenia spontanicznie, pod wpływem słowa Bożego, powraca do swojej bolesnej przeszłości, doznanych krzywd, zranień, grzechów i zagubień moralnych. W tych trudnych dla nich chwilach nie mogą pozostać sami bez duchowej opieki. Werbalizacja bolesnych doświadczeń życiowych przed prowadzącym Ćwiczeniaduchowne jest ważnym przygotowaniem do wypowiedzenia ich z zaufaniem i wolnością przed samym Bogiem. W kierownictwie duchowym dobroć, kompetencja, prosta, życzliwa akceptacja i ofiarność w słuchaniu stają się symbolem bezwarunkowej miłości samego Boga.

3. O czym rekolektant rozmawia z kierownikiem duchowym?

Po prostu o tym, co przeżywa w czasie odprawiania rekolekcji: o rodzących się odczuciach, myślach, natchnieniach, obawach, lękach. W pierwszej rozmowie rekolekcyjnej z kierownikiem duchowym rekolektant może przedstawić się krótko oraz ukazać zasadnicze pragnienia, z którymi rozpoczyna Ćwiczenia duchowne. Jeżeli rekolektant posiada jakieś problemy, które chciałby podjąć w czasie rekolekcji, winien je przedstawić już w pierwszych rozmowach z kierownikiem duchowym. Dobrze jest zacząć rozmowę od problemów najtrudniejszych, by w ten sposób przezwyciężyć lęk o siebie oraz poczucie zagrożenia. Dzięki temu rekolektant posiada więcej czasu na ocenę i rozeznanie swoich problemów.

Jednak – podobnie jak milczenie rekolekcyjne – kierownictwo duchowe w Ćwiczeniach duchownych domaga się pełnej wolności wewnętrznej oraz głębokiego przekonania, że jest ono potrzebne w procesie rozeznawania duchowego. Rekolektant nie powinien rozpoczynać szczerych wyznań i rozmów „na siłę”, wbrew sobie, dokonując jakiejś przemocy wobec siebie samego. Gdyby odprawiający Ćwiczenia otwierał się „na siłę” przed kierownikiem duchowym, mógłby wówczas poczuć się wewnętrznie upokorzony, zawstydzony i zraniony.

Wszystko, co robimy w życiu duchowym, posiada wartość o tyle, o ile jest naznaczone wewnętrzną wolnością, otwartością na Boga i hojnością wobec Niego. Gdyby rekolektant przeżywał wewnętrzne opory wobec kierownictwa duchowego w czasie Ćwiczeń, wówczas winien modlić się o ducha otwartości, zaufania i szczerości. Może też – o ile uzna to za stosowne – porozmawiać wprost o swoich oporach i lękach przed wypowiadaniem się w kierownictwie duchowym.

Na rozmowy kierownictwa duchowego w czasie rekolekcji winniśmy patrzeć w duchu wiary. Dający rekolekcje pełni tak wobec Boga, jak i rekolektanta jedynie rolę służebną. Pomaga tylko w nawiązywaniu więzi między odprawiającym Ćwiczenia a samym Bogiem.

Kierownictwo duchowe dokonuje się w ramach wspólnoty Kościoła, która działa pod wpływem Ducha Świętego. Szczerość i otwartość rekolektanta przed Panem na modlitwie spontanicznie rodzi także jego otwartość i zaufanie w kierownictwie duchowym. Praktyka pokazuje, iż osoby, które naprawdę szczerze modlą się o pokonanie lęków i otwarcie na działanie Ducha Świętego, rychło taką łaskę otrzymują. Wielka modlitwa rekolekcyjna nie jest bowiem tylko naszą „osobistą pracą”, ale również wielką „pracą” Boga w nas. Nie tylko nam bowiem zależy na pokonywaniu naszych problemów i lęków, ale zależy na tym także Bogu. On sam czuwa nieustannie nad nami i nas prowadzi. Otwartość w kierownictwie duchowym przed przedstawicielem Kościoła to symbol otwarcia się przed samym Bogiem. Przekonanie wiary, że Bóg działa w nas, udzielając nam swojej łaski, jest źródłem wewnętrznej odwagi, także w rozmowach kierownictwa duchowego.

Jeżeli w czasie rekolekcji odprawiający Ćwiczenia doznaje jakichś szczególnych uczuć wobec kierownika duchowego, które mu bardzo przeszkadzają, na przykład gniewu, irytacji, oporu, może je przed nim wypowiedzieć w wielkiej wolności wewnętrznej, by móc rozeznać ich źródło. Kierownik winien cierpliwie i ze zrozumieniem ich wysłuchać. Dzięki zwerbalizowaniu uczuć relacja pomiędzy prowadzącym Ćwiczenia a odprawiającym je staje się jaśniejsza i bardziej przejrzysta.

4. „Przestroga” św. Ignacego Loyoli

Św. Ignacy Loyola, będąc realistą, dobrze wiedział, iż porozumienie między dającym rekolekcje a odprawiającym je może być niekiedy trudne. Może nawet dochodzić do pewnych nieporozumień między nimi. Na te niełatwe sytuacje Autor książeczki Ćwiczeń daje pewną przestrogę: „Aby zarówno dający Ćwiczenia Duchowne, jak i przyjmujący je bardziej pomagali sobie wzajemnie i postępowali w dobrem, trzeba z góry założyć, że każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł ją ocalić” (Ćd 22).

W przestrodze tej św. Ignacy daje – syntetycznie ujęty – sposób na porozumienie między dającym Ćwiczenia a odprawiającym je. Pierwszym podstawowym założeniem jest obopólna dobra wola, która winna się wyrazić w próbie „ocalenia wypowiedzi bliźniego”, gdy jest ona niezrozumiała lub też trudna do przyjęcia. Kierownik duchowy winien próbować ocalić wypowiedź rekolektanta, a rekolektant usiłować ocalić wypowiedź kierownika duchowego.

„Ocalenie wypowiedzi bliźniego” nie polega jednak na bezkrytycznym wyrzeczeniu się swojego zdania i przyjmowaniu na ślepo informacji lub też interpretacji, których nie rozumiemy. Jeżeli wypowiedź została przez interlokutora niewłaściwie zrozumiana, św. Ignacy zachęca, aby z miłością rozmówcę poprawić, podając jeszcze raz sens swojej wypowiedzi. Takie „poprawianie z miłością” nie ma charakteru napominania, ale jest życzliwym sprostowaniem sensu własnej wypowiedzi. Może się jednak zdarzyć, że proste wyjaśnienie nie daje rezultatów. W takim wypadku św. Ignacy zachęca do użycia wszelkich możliwych środków, by wypowiedź bliźniego dobrze zrozumieć i ocalić. Ten sam wysiłek należy też podjąć, aby nasza wypowiedź była także przez bliźniego rozumiana.

Zrozumienie i ocalenie wypowiedzi, zarówno dla rekolektanta, jak i kierownika duchowego, bywa w pewnych wypadkach trudne. Może bowiem domagać się od obu zakwestionowania własnego sposobu postrzegania i przeżywania rzeczywistości. Mając na uwadze służebną rolę posługi kierownictwa w czasie rekolekcji, dający Ćwiczenia – w duchu przestrogi św. Ignacego – winien maksymalnie wychodzić naprzeciw rekolektantowi.

Wyrazi to między innymi w wielkiej otwartości i w prawdziwym zainteresowaniu się tym, kim jest odprawiający rekolekcje i czego doświadcza. Ważnym źródłem dla tworzenia atmosfery wzajemnego zrozumienia, życzliwości i wolności w relacji pomiędzy kierownikiem duchowym a penitentem jest modlitwa za siebie nawzajem o światło Ducha Świętego. Do takiej modlitwy w sposób szczególny winien czuć się zobowiązany prowadzący Ćwiczenia duchowne.

IV. CODZIENNY RACHUNEK SUMIENIA

Bardzo ważnym ćwiczeniem duchowym, którego św. Ignacy pragnie nas nauczyć w czasie rekolekcji, jest codzienny rachunek sumienia. „Wiemy, że sam go wiernie odprawiał i nie uznawał dyspensy od tego ćwiczenia duchowego. Jego zasługą jest ujęcie rachunku sumienia w jasno określoną metodę i dzięki Ćwiczeniom rozpowszechnienie tej praktyki w Kościele, choć nie on jest jej wynalazcą. Ignacy tkwił w bardzo starej tradycji kontrolowania i oczyszczania sumienia. […] Ojcowie Kościoła zachęcają często do rachunku sumienia, który budzi stałą czujność i skruchę w obliczu Boga i Jego woli” – pisze Mieczysław Bednarz SJ, znany rekolekcjonista.

Rachunek sumienia będziemy odprawiać na zakończenie każdego dnia. Z jego pomocą będziemy uczyć się otwartego stawania przed Bogiem oraz ufnego powierzania Mu całego dnia. Modlitwę rachunku sumienia praktykowaną w czasie rekolekcji możemy później praktykować w życiu codziennym. Dzięki szczerej modlitwie wieczornego rachunku sumienia możemy podtrzymać nurt modlitwy także wówczas, kiedy jesteśmy w ciągu dnia bardzo zapracowani i nie mamy zbyt wiele czasu na dłuższą modlitwę osobistą. Oto krótki opis codziennego rachunku sumienia, który św. Ignacy Loyola podaje w Ćwiczeniach.

„Sposób odprawiania rachunku sumienia ogólnego zawiera w sobie pięć punktów.

Punkt 1. Dziękować Bogu, Panu naszemu, za otrzymane dobrodziejstwa.

Punkt 2. Prosić o łaskę poznania grzechów i odrzucenia ich precz.

Punkt 3. Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku. Czynić to, przechodząc godzinę po godzinie lub jedną porę dnia po drugiej, najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków. […]

Punkt 4. Prosić Boga, Pana naszego, o przebaczenie win.

Punkt 5. Postanowić poprawę przy Jego łasce” (Ćd 43).

Poszczególne punkty ignacjańskiego rachunku sumienia staną się kanwą naszych obecnych rozważań.

1. Dziękować Bogu za otrzymane dobrodziejstwa