Układ Z Gangsterem - F. Craxi - ebook

Układ Z Gangsterem ebook

F. Craxi

3,1

Opis

Seria Gangsterzy #1 Romans mafijny Książka opowiada o losach Polki imieniem Sara i Włocha imieniem Federico

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 147

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,1 (13 ocen)
4
3
1
0
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Lidias1988

Z braku laku…

Fatalne tłumaczenie. Pełno literówek. Książka ma potencjał ale ja nie dałam rady jej przeczytać ze względu na ogromne błędy w pisowni......
00
AniaWeiss

Nie polecam

Najgłupsza " książka" w dziejach, matka żerująca na bezrobotnej, bez wykształcenia/zawodu córce która nie wiadomo skąd ma taką kasę. Neurolog wykrywa depresję i na odpadające nogi, tak odpadające nogi przepisuje antydepresanty. Oczywiście kopciuszek obecnych czasów, niekochana, odtrącona przez rodziców biedna dwudziestolatka która ma pretensje do rodziców którzy wymagają od biednej tejże dwudziestolatki podjęcie pracy bądz wrócenie do szkoły, matka nie chciała zadzwonić do psychiatry żeby córkę umówić na wizytę to ta w akcie desperacji poszła prywatnie. Absurd goni absurd.
00
gogo10

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00
Alka990

Nie polecam

szczerze szkoda czasu za szybko wszystko się działo bez ładu i składu tu porwana tu szczęśliwa zaraz znowu porwana 2 strony dale uwolniona za chwilę znowu porwana masakra zawiodłam się.
00
krakers66

Nie polecam

To chyba jedyna książka do której nie dotrwałam do końca . porażka .
00

Popularność




F. B. Craxi

Układ Z Gangsterem

© F. B. Craxi, 2021

Seria Gangsterzy #1

Romans mafijny

Książka opowiada o losach Polki imieniem Sara i Włocha imieniem Federico

ISBN 978-83-8245-443-7

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Rozdział 1

Sara

Dzień zleciał, mi jak zwykle. Cały dzień siedziałam w domu, ale wieczorem Dalia przyszła po mnie i wyciągała na imprezę. Poszliśmy do klubu, bo dziś, był fajny DJ. Jednak postanowiłam wrócić do domu, już po dwóch drinkach. Niestety, ale nie czułam się by był to dobry czas na imprezy. Przebrałam się i położyłam do łóżka. Nie mogłam usnąć, więc postanowiłam sprawdzić czy jest coś ciekawego. Od jakiegoś roku szukam pracy. Niedługo kończę dwadzieścia lat. Po osiemnastce zrezygnowałam ze szkoły, przez co musiałam iść do pracy. Trochę popracowałam i siedzę w domu. Moja mama mówi mi, że muszę iść do pracy i im pomóc. Jak chodziłam do pracy, to brała ode mnie pieniądze. Było mało. Wisi mi prawie siedem tysięcy, a tato oczywiście nie wie, że mama mi nie oddała ani grosza. Samej głupio mi się odezwać. Z osiemnastki uzbierałam dwa i pół tysiąca, rozumiem, że musiałam pomóc mamie, bo po osiemnastce brakowało nam pieniędzy. Praktycznie żyjemy w długach. Moja siostra ma wszystko. Na nic jej nie żałują, a ja chcąc dwadzieścia złoty muszę się prosić. W końcu przestałam, bo po co mi to wszystko? Wiem, że tato by mi nie odmówił, ale mi tak głupio mimo, że tyle mi wiszą. Po osiemnastce miałam jeszcze siedemset złoty, to mama zrobiła mi awanturę, że kupiłam sobie tableta, że oddałaby mi i wtedy sobie bym kupiła. Gówno prawda. Do tej pory, bym nie miała. Mam wrażenie, że matka traktuje mnie jak bankomat. Z tego co wzięła ode mnie, już dawno bym się wyprowadziła, ale ona wie co robi.

W wieku piętnastu lat, kiedy szłam do siostry do podstawówki z rodzicami, odjęło mi nogi. Nie wiedzieliśmy co to, lekarz przepisał mi leki. Praktycznie antydepresanty.

Po czterech latach, znowu powróciło. Rzadko wychodzę z domu, bo boje się, że odejmie mi nogi, gdzieś na wiosce, albo w mieście. Jedynie komu ufam, to mojemu tacie. Mimo, że słyszałam od niego, między innym to, że do niczego się nie nadaje i jestem beznadziejna. Gdybym miała pieniądze już dawno, mnie by tu nie było. Nigdy nie miałam chłopaka. Byłam nie lubiana. Nie miałam nikogo. Nie miałam chłopaka, nie miałam przyjaciół, nie miałam kochających rodziców. Wiem co sobie pomyślicie. Nie dostała nowego telefonu i próbuje postawić swoich rodziców w złym świetle, ale tak nie jest. Kiedyś miałam wszystko, ale nie miałam rodziców, którzy powiedzieli by, że mnie kochają, nie zapytali jak było w szkole. Moja siostra, słyszy to pytanie codziennie. Codziennie muszę słuchać, jak tato mówi mojej siostrze o tym, że jest dumny, ja nigdy tego nie usłyszałam.

Jako dziecko oglądałam taki serial,,Z kopyta”, wtedy polubiłam karate. Chciałam, by rodzice zapisali mnie na lekcję. Tato mnie wyśmiał. Dla mnie zawsze nie było pieniędzy. Gdy leciała Hannah Montana, chciałam jeździć ma desce. Znów upokorzenie. Kiedy miałam piętnaście lat, razem z mamą, poszłyśmy do psychologa. Wyszło, że czuje się odrzucona. Kazał mnie przytulić i powiedzieć mamie, że mnie kocha.

Wtedy usłyszałam to pierwszy i ostatni raz. Przykre, ale prawdziwe. Ostatnio byłam u neurologa. Prywatnie. Stwierdziła depresję. Nic się nie przejęli. Uznali, że sobie wmawiam. Jedynie tato wie co to oznacza, bo ma podobnie, tylko on ma leki. Ostatnio odwołali mi wizytę u psychiatry, musiałam się sama zarejestrować. Bo mamusi się nie chciało, albo wyszłoby tak, że w ogóle bym nie poszła. Koniec końców muszę się jeszcze raz rejestrować. To samo moja siostra. Nienawidzi mnie, w sumie nie raz mi to powiedziała. We własnym domu patrzą na mnie jak na intruza. Nie raz matka zasugerowała mi, że jeśli przyjdę z brzuchem, to z domu mnie wyrzuci.

Nie dosłownie, ale była taka sytuacja. Moja kuzynka przyjechała ze swoją córeczką. To było jakieś cztery miesiące temu? Może więcej. Przyjechały na tydzień i matka powiedziała mi, żebym sobie zrobiła dziecko, ale wyprowadzam się z domu. No i jak ją miała to zrozumieć? Widać, że mnie nie chcą. To cud, że jeszcze tu mieszkam, bo jak zrezygnowałam ze szkoły tato powiedział mi, że albo szkoła albo praca inaczej z domu mnie wyrzucą. Nawet mama mi powiedziała, że przeze mnie zbankrutują. Własnej córce. Jeśli przez kogoś tu zbankrutują to przez moją siostrę. Wiedzą, że nie mają pieniędzy, to i tak kupują jej to, co chce. Mało tego, chodzi na Taekwondo. Kiedy ja chciałam, to mnie wyśmiali. Teraz wmawiają mi, że nie było tego w pobliżu. Puszczam to mimo uszu. Spoglądam na zegarek. Jest już trzecia nad ranem. Oho za nie całe cztery godziny muszę wstać. Kładę się i mija gdzieś jeszcze, godzina i dopiero zasypiam.

***

Tak jak się spodziewałam, ojciec robi mi, pobudkę w pół do siódmej. Podnoszę się z łóżka i idę do pokoju rodziców, gdzie kładę się do łóżka.

— Tylko nie śpij. — Słyszę.

— Nie śpię.

— Wy nigdy nie śpicie. — Kpi, a ja mam ochotę coś mu zrobić. O siódmej budzę siostrę, co nie przychodzi lekko i wstaję dziesięć po siódmej. Daje jej, naszykowane ciuchy, przez mamę. Szukam skarpetek, które jej daje i idę zrobić jej śniadanie do szkoły. Tato wyszedł do pracy, a mama pojechała piętnaście po szóstej otworzyć sklep, w którym pracuje. Poli nie je śniadań w domu, a jak to robi to rzadko. Naszykowana dziewczynka wchodzi do pokoju rodziców, który jest tak jakby jeszcze, jadalnią i salonem. Nalewam jej picie i pozwalam, przełączyć na bajki. Leci bajka, która ja też nawet lubię, Miraculum. Nie lubię tylko powtórek. Czesze ją i puszczam strzałkę, na telefon wujka by wstał. Zawsze zawozi siostrę, do szkoły. Za piętnaście wychodzi z domu i idzie po wujka na dół, który ją zawiezie, a ja mogę posprzątać dom. Nie wiem po co to robię, jak i tak wieczorem usłyszę, że jest syf i nic nie zrobione, albo, że jestem leniwa. Przypominam siebie te słowa i łzy stają w moich oczach. Odganiam je i zabieram się za sprzątanie. Sprzątam ze stołu, ścielę łóżko. Ogarniam kuchnie. Zamiatam. Nie myje podłogi, bo wieczorem i tak będzie taka jak teraz, czyli w plamach albo i nawet gorsza. Będzie wyglądać jakby dwa miesiące nie była myta. Nie warto, mimo to wiem, że usłyszę, czemu nie umyłaś podłogi?

Rozdział 2

Federico

— Jesteś tego pewien? — Mój ojciec podchodzi, kiedy stoję na największym budynku we wsi.

— Oczywiście. Zrobimy, to za dwa dni o pół nocy. Ona będzie wtedy na imprezie, ze znajomymi. Kiedy odejdzie, na chwilę bądź do toalety, ogarniamy ją i wyjeżdżamy na Sycylię. — Tłumacze beznamiętnie, chowając dłonie do spodni od garnituru, uszytego na miarę, który kosztował krocie. — Wydaj polecenie, obserwowania jej. Dzień i noc, mają się zamieniać. Tylko zaufani ludzie mają się tym zająć. Nikt nie może się dowiedzieć, oprócz tych najważniejszych. Do póki, ona nie będzie ze mną. — Odchodzi, by wydać polecenie. Zostaje jeszcze chwilę, przyglądając się, jej przez okno od jej pokoju. Wsiadłem do helikoptera, który wystartował, w stronę Warszawy. Tam wynajmowałem domek, w lesie tak by nie ściągać na siebie uwagi. W dziesięć minut, znaleźliśmy się na drugiej połowie kraju. Z obstawą wysiadam z latającej maszyny. Idę do domu, razem z ochroną. Zamykam drzwi, od tymczasowego gabinetu, każąc pilnować je ochroniarzom. To było Ci najbardziej lojalni, nie miałem żadnych zastrzeżeń. Przeglądałem papiery, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

— Don Federico przyszli goście. Mówią, że byli umówieni. — Do pomieszczenia wchodzi ochroniarz. Chowam broń za pasek i idę za mężczyzną. Wychodzę na dwór. Na podjeździe stoi, facet obrażony, przez ochroniarzy.

— I co, masz? — Pytam się stojącego faceta, przede mną.

— Potrzebuje jeszcze trochę czasu. — Panikuje i błaga.

— Myślisz, że ja mam czas? Za kilka dni wyjeżdżam, A tobie czas się skończył. — Wyciągam broń z za paska i oddaje strzał. Facet wisiał mi kupę kasy, musiał zapłacić za to cenę. Nie toleruje, gdy ktoś się spóźnia ze spłatą długów. Wiem, ze zabijając ludzi bez kasy, już jej nie odzyskam. Życie jest bezcenne, to mi zwraca wszystko. — Posprzątajcie tutaj. — Rozkazuje i znikam za drzwiami domku. Wracam do papierów i czekam na raport odnośnie Sary. Taki raport dostaje co godzinę, więc wiem co robi w danej chwili, co będzie robić, a nawet co je za każdym razem. Smsem przychodzi raport. Byłem wkurwiony, bo znowu musi usługiwać rodzicom. Uważam, że rodzina to świętość, ale tu to już przesada. Do pomieszczenia wchodzi ochroniarz.

— Przyszła dziwka. Wpuścić ją? — Kiwam głową, na tak. W pokoju, po chwili znajduje się, cycata blondynka.

— Zacznij od tańca. — Rozkazuje, rozpinając pierwsze guziki koszuli. Zaczyna swój erotyczny taniec. Wypina się, obraca, kręci tyłkiem. Mój kutas zaczyna stawać na baczność. Już rozebrana, zaczęła iść powoli w moją stronę, jak kotka, która ma rzucić się na swoją ofiarę. Klęka przede mną, rozpina moje spodnie, wydostając z mich stojącego kutasa. Bierze to do ust i zaczyna swoją robotę. Po paru minutach, mam już dość. Chwytam ją za włosy, zaczynając pieprzyć jej usta. Mimo dławienia się, próbowała nadążać. Pompowałem szybko jej usta. Przyciągnąłem ją, do końca mojego krocza, trzymając chwilę. Zacząłem poruszać biodrami. Wystrzeliłem nasieniem, prosto w jej gardło. Zakrztusiła się, ale połknęła. Szybko odskoczyła, patrząc ze strachem.

— Ubierz się i zmykaj. — Nakazuje. Chciałem by chłopaki się jeszcze zabawili, jednak widząc, że jest wystraszona oszczędzę jej. Oni są bardziej brutalniejsi, niż ja. Ubrała się i szybko opuściła moje biuro. Założyłem spodnie. Zostałem sam, jednak nie długo bo do pomieszczenia wszedł ojciec.

— Synu, dzwoniła matka. Kazała Cię ucałować i powiedzieć, że tęskni. Nie może się doczekać, aż pozna przyszłą synową. Jesteś pewny, że chcesz właśnie ją? Możesz mieć każdą, czemu ona? — Wiedziałem, że nie toleruje tego. Jednak nie może mną dyrygować, zwłaszcza teraz kiedy to ja jestem bossem mafii.

— Nawet nie wspominaj znów, że ona mnie osłabi. Bo tak nie jest. Wiem co mogę, a co nie. Nie musisz się tym martwić. — Oznajmiam bez uczuć. Uśmiechnął się dumny, że mimo tego nie dałem wyprowadzić się z równowagi. Opuścił gabinet.

Po jakiejś godzinie usłyszałem wystrzał. Chwyciłam broń i wyleciałem z biura. Ochrona mnie zaczęła osłaniać. Ruszyłem z dwójką ochroniarzy, na górę. Pojawiłem się na ogromnym balkonie, który był długości wielkiego korytarza. Oniemiałem. Na balkonie, nie było nikogo. Prócz jednej osoby. W rozpaczy uklęknąłem na kolanach. Popatrzył na mnie, jednak w oczach nie widziałem strachu. Był przygotowany, na każdą możliwość. Wszędzie chodził, bez ochrony. Był zbyt nieustraszony. Na posesji nie było ani żywej duszy. Nikogo. Mężczyzna opadł z sił. Zamknąłem mu oczy i kazałem przewieźć ciało, na Sycylię. Tam go pochowamy. Najgorsza rzeczą jest powiedzenie matce, o śmierci ojca. Mimo, że matka nie powinna być w tym świecie, to się kochali i nie mogli bez siebie żyć. Byli wspaniałą parą. No właśnie byli. Wróciłem do gabinetu, nie pokazując bólu po stracie. Nalałem sobie whisky, do szklanki i odpaliłem cygaro. Ciało się przyjemnie rozluźniło. Kazałem przeszukać teren, i wzmocnić ochronę. Muszę wiedzieć, skąd został oddany strzał, by znaleźli jakieś ślady. Wyciągnąłem telefon i wybrałam numer mamy.

— Synku, tęskniłam. Co u was? Co robi tato? — Radosny głos mamy, rozbrzmiał po drugiej stronie. Wiedziałam, że muszę jej przekazać tą wiadomość.

Sara

— Podłogi nie pomyłaś. — Stwierdza mama, gdy wchodzi po czternastej do domu.

— Dzisiaj przecież i tak będzie tak samo wyglądać. — Mówię.

— Pranie zrobiłaś?

— Nie. Gdzie Poli?

— Idzie. — Słyszę jej kroki na schodach. Biorę swój telefon, tablet i zeszyt oraz słuchawki i idę do swojego pokoju, w którym spędzam dość sporo czasu. Można by powiedzieć, że cały czas, chyba, że rodziców nie ma w domu. Po co mają patrzeć na mnie, jak na intruza, jak na kogoś, kogo nie chcą. Zastanawiam, się czy mama mnie nienawidzi, bo urodziłam się miesiąc po jej osiemnastce. Mogę wymyślić tysiąc powodów, ale i tak się nie dowiem, co jest przyczyną. Chyba będę żyć, w niewiedzy. Otwieram swój zeszyt, w kwiatki z napisem My Secret i otwieram, na ostatnio zapisanej stronie. Zaczynam rysować. Telefon wydał dźwięk smsa.

To Dalia:

Oddzwoń.

Biorę telefon i wybieram jej numer.

— No hej. Chciałaś żebym zadzwoniła.

— Tak, na którą do pracy ma twoja mama?

— Na rano.

— Okey, w takim razie jutro przyjadę. — Nie mogę się odezwać, bo się rozłącza.

— Sara, chodź na chwilę. — Słyszę z pokoju obok. Z westchnieniem podnoszę się, z łóżka i idę sprawdzić, o co znowu chodzi.

— Tak? — Pytam miło.

— Ugotuj parówki. — Rozkazuje, leżąc na łóżku. Znowu to samo, chociaż czego się spodziewałam kiedy mnie zawołała. Nastawiłam parówki, na ogień. Po wspólnej kolacji, która zdarzają się bardzo rzadko, wróciłam do pokoju. Ledwo się położyłam, po chwili znów zostałam zawołana. Tym razem chodziło o to, by pochować naczynia, do zmywarki. Z mozołem to zrobiłam, ale w między czasie powiedzieli bym zrobiła im cappuccino. Zrobiłam i wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku, siostra także przyszła z telefonem taty i zaczęła oglądać swoich, ulubionych youtuberów. Tak ją nauczyli, bo dostaje to czego chce. Nie moja sprawa. Przeglądam Facebooka i Instagrama, myśląc kiedy moje życie się odmieni. W między czasie słyszałam rozmowę rodziców. O tym jak mówili, że do niczego się nie nadaje, że nic nie robię. Za każdym razem, gdy to słyszę chcę mi się płakać. Codziennie coś robię. Sprzątam, gotuję. Jednak dla nich to wiecznie nic nie jest zrobione. Wiecznie siedzę, na dupie i nic nie robię. Gdybym miała pieniądze, dawno bym się wyprowadziła. Mam dwadzieścia lat, co z tego i tak nie mam pracy. Rodzin ma mnie w dupie, gdy babcia jeszcze żyła, było jako tako. Odkąd skończyłam osiemnaście lat, zaczął się mój koszmar. Zaczęli traktować mnie, jeszcze gorzej. Zdaje sobie sprawę, że inni mają górze. Osobiście, ja codziennie wracam do domu, inni nie mają gdzie wracać. Nie raz mówiłam, żeby mnie oddali. Kiedyś od rodziców usłyszałam, że by to zrobili ale Poli im zabiorą. Wtedy wszystko się rozsypało jak domek, z kart. Od dziecka chodzę po różnych psychologach, psychiatrach. Raz usłyszałam w szkole, od psycholog, że robię z siebie kozła ofiarnego. Żałuję, że nie poszłam z tym do dyrektora. Kto jak kto, ale szkolny psycholog nie powinien tak mówić. Byłam wtedy w gimnazjum, a moja depresja się rozwijała. W końcu poszłam, do lekarki. Do, której chodził mój tata. Ma taką samą przypadłość. Dała mi te same leki, bo geny i mogę dobrze zareagować po nich. Jednak było odwrotnie. Po trzech dniach czułam się gorzej. Dała mi skierowanie, do psychiatry. Okazało się, że mam osobowość Borderline. Dostałam leki. Biorę je już około prawie roku. Jest już lepiej, ale nadal sama nigdzie nie pójdę. Strach nie pozwala mi na to. Mama nalegała, bym szukała pracy. Ostatnio na rozmowie o pracę, wspomniałam o chorobie takiej pani. Chciałam być szczera. Oznajmiła mi, że muszę iść do lekarza medycyny pracy. Jednak mama uważa, że nie potrzebnie się odzywałam. Często tak robi, stara się kontrolować co mówię. Często czuję się osaczona. To trudne dla mnie. Ona pewnie nie chce, by wystawił mi zaświadczenie o niepełnosprawności. Wtedy nie było by pieniędzy. Kiedy zaczynałam pracę, zaczęła mi wyliczać, że pięćset złoty na życie, a czterysta na paliwo. Własna matka, chciała wyciągnąć ode mnie aż tysiąc złoty. Raz jak spytała się ile jej dam, to powiedziałam, że pięćset złoty. Jednak ona potrafiła spytać się, co tak mało. Byłam wkurwiona. Patrzyłam się, na zdjęcie z przed czasów Poli. W duchu, zadawałam sobie, gdzie ta rodzina, która się kochała. Codziennie, nad tym myślałam, ale nigdy nie znajdowałam odpowiedzi. Nikt o tym nie wie, co się dzieje w naszym domu. Nikt oprócz moich kuzynek. Jedynie im mogę się zwierzyć, bo one jedyne mnie pocieszą. Odłożyłam zdjęcie do pamiętnika i zeszłam ma dół, do babci. Nigdy nie lubiłam tu przebywać. Kotów nie szczególnie lubiłam, a sama babcia nie koniecznie lubiła mnie. Nie lubiła mojej mamy, tak samo mnie. Babcia od strony mamy, miała więcej wnuków i to o wiele, bo mamy dużą rodzinę. Bardziej ich doceniała, a z czwórki dzieci, ma tylko dwoje wnuków. Mnie i moją siostrę. Cóż, to jest plus, bo później ten dom z czwórki będzie na dwójkę. Jednak nie zapowiada się, bym wtedy utrzymywała z kimkolwiek kontakt oprócz moich kuzynek. Mam dużą rodzinę, od której muszę się odciąć. To jedyne wyjście, by depresja ustała. Kiedy przebywałam tygodniami u kuzynek, to z moimi nogami było znacznie lepiej. Na drugi dzień, byłam sama w domu. No razem, z siostrą. Posprzątałam chatę i usiadłam oglądając telewizor. Za oknem świeciło słońce, jednak co z tego, jak nie pasowało, do mojego humoru. Musiałam użerać się, z siostrą. Oglądała bajki, nie pozwoliła mi przełączyć. Wkurwiłam się, bo mogła by chociaż włączyć coś, co razem byśmy oglądali. Jednak nie, ona musi oglądać coś czego ja nie lubię.

— Hej, hej, hej. — Do domu wchodzi szczęśliwa Dalia. Przywitałam się z nią. Zrobiłam jej kawy trzy w jednym. Poli zeszła na dół, do babci a ja mogłam pogadać z Dalią.

Rozdział 3

Sara

Razem z kolegami siedziałam na straganach. Było około dziesiątej w nocy. Śmialiśmy się i piliśmy. Dylan widząc, że pałam nie chęcią do Daniela i wkurzył mnie, zagaduje. Poświęca tylko uwagę mi i mojej kuzynce. Co chwilę dogryzałam Danielowi, moja kuzynka mnie już uspokajała bym dała spokój. Znam go krócej i dziwi się, że do niego pyskuje. No cóż, nie będę siedzieć cicho, bo on jest dupkiem i na głowę mi wejdzie. Śmiejąc się i przepychając z Dylanem, Oznajmiam, że idę siku. Razem ze mną idzie Karolina, moja kuzynka. Robię potrzebę na poboczu i wracamy. Dalej zaczynamy pić. Postanowiliśmy przenieść się na drugą część miasta, do parku, nie daleko placu. Przejście nie zajęło nam dużo mimo, że to był park pełno drzew, więc bardzo mocno wiało. Nic dziwnego mamy zimę, a nie daleko jest droga, za którą jest plaża. Było już okropnie ciemno, ale będąc z chłopakami jakoś się nie boję. Może są dupkami, ale są spoko. Czasami można bardziej im zaufać niż dziewczynom, jednak są mega kłamcami. Od kilku dni czułam się dziwnie, jakbym była obserwowana. Jednak to ignoruje, bo czuję obecność duchów, więc nie zwracam na to uwagi. W organizmie miałam już dużo alkoholu, mój humor zgasł. Oznajmiłam, że idę się przejść. Zwłaszcza po tym jak zobaczyłam, że Daniel przytula się z Julią. Karolina chciała iść ze mną, wiedziała o tym co czułam. Jednak namówiła ją żeby została, bo chce pobyć sama. Przechadzałam się alejkami, aż wylądowałam na początku parku, tam gdzie było najciemniej. Wystraszyłam się, bo bałam się ciemności. Tym bardziej na dworze. Wolałam być w grupie. Na przeciwko parku, był super market Biedronka. Postanowiłam się wrócić, do grupy. Słyszałam za sobą jakieś kroki. Odwróciłam się, za mną szło dwóch napakowanych mężczyzn. Serce zaczęło mi bić szybciej, adrenalina skoczyła do góry. Przyspieszyłam, ale zauważyłam, że oni też. W końcu zaczęłam biec, lecz moją kondycja była słaba, po chwili zaczęłam się dusić. Nie mogłam wziąć leków na astmę, bo piłam alkohol. Dobiegłam na miejsce, lecz nikogo nie było ze znajomych. Wpadłam w panikę, czułam się jakbym była bohaterką horroru. Nagle dostałam ataku paniki, zaczęłam się dusić. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Ledwo stałam na nogach. Modliłam się by tylko nie zemdleć, by nawet obca osoba przechodziła. Jednak nic takiego się nie stało. Byłam pewna, że jestem w niebezpieczeństwie i nikt już mi nie pomoże. Odnosiłam wrażenie, że jest to tylko głupi sen, że obudzę się o siódmej trzydzieści na to by wziąć tabletkę. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Właśnie o tym, w tym momencie marzyłam. O tym by znaleźć się w domu, chodź zawsze robiłam wszystko, by opóźnić mój powrót. Teraz o tym nie myślałam. Moje myśli pisały najgorsze scenariusze, że już po mnie, że jestem w czarnej dupie. Odwróciłam się, ale tych dwóch facetów nie było. Odetchnęłam z ulgą i opadłam na tyłek, by uspokoić swój umysł, a przede wszystkim nogi, które odmawiały mi posłuszeństwa. Czułam się bezradna i samotna. Łzy spływały po moich polikach. Schowałam głowę między kolana. Już myślałam, że jest dobrze, ale ktoś zatkał moje usta, walczyłam jednak się nie udało i zemdlałam.

Federico

Kilka godzin później…

Było już ciemno, a ja patrzyłem się na dziewczynę, którą oświetlał księżyc. Spała smacznie, nie przypuszczając gdzie się znajduje. Zaczęła się przebudzać. Wyszedłem szybko z ogromnej sypialni, nie chcąc wystraszyć jej. Zwłaszcza, że miała atak paniki. Zszedłem na dół, do holu. Moja mama właśnie wróciła z cmentarza od ojca. Pogrzeb odbył się dwie godziny temu, a ona siedziała tam cały czas. Nakazałem pilnować ją z ukrycia. Ona nie wiedziała, ale ojciec zapewnił jej ochronę, ja robię to samo.

Wtuliła się we mnie szlochając. Kazałem by poszła się położyć, do pokoju gościnnego. Niechętnie to zrobiła. Ruszyłem do kuchni, gdzie buszowała gosposia.

— Zita. Sara powinna się nie długo obudzić. Naszykuj jej coś do jedzenia i ubrania. — Rozkazuje. Kiwa głową, bo innego wyjścia nie ma jest na moich usługach, a ja nie toleruję, gdy ktoś mnie nie słucha. Już nie jedna osoba się, o tym przekonała, a ja nie żartuję. Zita, jest gosposią od pięciu lat. Inna mafia, której przejąłem miejsce chciała ją sprzedać do burdelu. Zaproponowałem więcej i ją wykupiłem. Ojciec kłócił się, że po co kupuję gosposię, skoro mogę zatrudnić normalną osobę. Wtedy dopiero zaczynałem, nie miałem serca zostawić osobę w potrzebie. Ojciec się tego wstydził, on bezduszny, a ja ze złotym sercem. W końcu to się zmieniło. Zacząłem ukrywać uczucia, pod maską obojętności, co chyba za bardzo mi się spodobało. Zacząłem zabijać ludzi z zimną krwią, nie mając litości. W wieku dwudziestu dziewięciu lat, jestem uznawanym bossem mafii, nie do pokonania. Czasami mówią szef, wszystkich szefów. Mogę się z tym zgodzić, gdyż mam całą armie, a nad nimi są mniej ważni ode mnie bossowie. Jednak dla żołnierzy to oni są bossami. Mnie nie widzieli na oczy. To są ci, którym nie można ufać. Odwrócisz się, a oni już knują jak zająć twoje miejsce. Tak już jest w tym świecie, jak wejdziesz raz, już nie wyjdziesz. Ojciec zawsze powtarzał,,Nie miej litości dla podwładnych””. Z czasem zacząłem to stosować, nigdy nie odkładając broni. Czasami bywa tak, że nie wolno wierzyć doradcy, jednak ja mam sposób, by sprawdzać takie osoby. Mój doradca, przeszedł już kilka takich prób niczego nieświadomy. Wiem, że jest godny zaufania. Jednak niczego, nie wolno być pewnym. W tym biznesie ostrożność, to podstawa. Taki już los.

— Szefie. — Do środka wchodzi jeden, z moich ludzi.

— Co jest? — Odzywam się, od niechcenia.

— Pod dom została podrzucona koperta. Nie ma adresata, więc nie przyniósł jej listonosz. — Biorę broń chowając za pasek i idę do holu. Biorę kopertę i szybko otwieram, patrząc co znajduje się w środku.

— Rozejść się. — rozkazuję widząc, że jest to nic groźnego. W środku znajdowało się zaproszenie na bal, od rodu Di Verdi. Teraz jestem w czarnej dupie, bo jak raz od nich dostaniesz zaproszenie, to nie możesz odmówić. Jest to wpływowa rodzina, która jest tak samo silna, jak moja. Za dużo mogą w tym kraju, ale tylko w tym. Wróciłem do gabinetu, oglądając zaproszenie. Ze względu, że nie można odmówić wysyłają w prezencie maski. Mi przesłano dwie, bo na zaproszeniu jest z osobą towarzyszącą. Chowam wszystko, do szafki na klucz, bo na tym są informacje tylko dla mnie i opuszczam gabinet, zamykając go na klucz. Idę na górę. Kieruję się, do mojej sypialni, która jest oddzielona od reszty domu. Szykuję swoje rzeczy i idę do połączonej z pokojem łazienki. W sumie łazienka jest oddzielona tylko szybą. Całe pomieszczenie razem z pokojem jest wyciszone. Umyłem się szybko, ale widząc przed oczami twarz Sary mój kutas od razu stanął, chcąc ją poczuć. Chwyciłem go, niestety musiałem poradzić sobie sam. Zacząłem poruszać myśląc o Sarze i jej kształtnym ciele, które nie jest chude, co jeszcze bardziej mnie nakręca. Będąc blisko zacząłem poruszać szybciej. Eksplodowałem nasieniem, na podłogę. Miałem zamknięte oczy, nie chciałem ich otwierać widząc cały czas twarz dziewczyny, która wreszcie jest w tym domu. Umyłem się dokładnie i opuściłem kabinę. Wytarłem się i poszedłem spać w stroju Adama. Zawsze tak śpię, nie lubię się ubierać. Położyłem się w ogromnym łóżku. Była już druga, a za sześć godzin muszę wstać.

Sara

Otworzyłam oczy w totalnym szoku. Czułam się już lepiej, ale nadal nie było idealnie. Rozglądnęłam się po pokoju, który był nie znany. Pierwszy raz na żywo widziałam taki pokój. Myślałam, że to sen nie chciałam się z niego budzić. Jednak to, że znajdowałam się w obcym pokoju mnie niepokoiło. Na przeciwko łóżka stała ściana z lustra. Mam nadzieję, że to nie lustro weneckie. Zaczęłam się przyglądać. Wory pod oczami oznaczały, że byłam nie wyspana, ale co się dziwić codziennie tak mam. Ile bym nie spała, wiecznie jestem śpiąca. W drzwiach poruszyła się klamka, po chwili do środka weszła kobieta po pięćdziesiątce. W rękach trzymała tacę. Uśmiechnęła się miło.

— To śniadanie dla panienki. — Stawia tackę na stoliku kawowym. Śmiesznie się do mnie zwraca.

— Przepraszam, a gdzie ja jestem? — Na Sycylii. Już więcej się nie odzywa, tylko położyła coś na łóżku i wyszła. Zamknęła drzwi na klucz. Podbiegłam i próbowałam je odtworzyć, ani razu nie drgnęły. Właśnie w tamtej chwili, zrozumiałam, że jestem trzymana w niewoli. Tylko nie wiem, przez kogo. Chciałam znaleźć swój telefon, ale go nie było. Pewnie został mi odebrany. Usiadłam bezradnie na łóżko i zaniosłam się płaczem. Musiałam się ogarnąć, wziąć się w garść. Wstałam i zaczęłam uderzać pięściami w drzwi. Nikt się nie zjawił, powtórzyłam czynność.

— Wypuście mnie! — Zaczęłam krzyczeć. Do pomieszczenia, wbiegło trzech postawnych mężczyzn. Chcieli mnie uspokoić, ale moja dłoń spotkała się z twarzą jednego z nich. Pożałowałam tego, bardzo szybko. Wyciągnął coś z kieszeni. Okazało się, że to strzykawka. Zaczęłam się rzucać jeszcze bardziej. Siłowali się ze mną w końcu udało im się mnie przytrzymać nie ruchomo. Ten, który dostał ode mnie z liścia wbił mi ogóle i coś wstrzyknął mi pod skórę. Odleciałam w ciemną otchłań.

Rozdział 4

Sara

Obudziłam się gdy było bardzo ciemno. Była już noc, a ja nie wiedziałam która godzina i jaki mamy dzień. Siedziałam i nie wiedziałam, co mam robić. Do tego jestem w kraju, którego nie znam. Włochy to moje marzenie, ale co z tego skoro, jak i tak nie mogę wyjść. Siedzę tylko w tym jednym pokoju. Powinnam cieszyć się, że nie trzymają mnie w piwnicy, ale jakoś nie umiem się cieszyć. Wzięłam prysznic, w łazience, która jest połączona z pokojem i ubrałam ubrania, które przyniosła mi miła pani. Była to bielizna z koronki. Z niechęcią ją założyłam, bo nigdy nie nosiłam takich ubrań. Do tego lekka, nie przylegająca koszulka i niebieskie rurki. Do tego dostałam jeszcze, w kolorze kawy z mlekiem szpilki. Ciekawe po co, jak i tak nigdzie nie wychodzę. Uczesałam się znalezioną szczotką i umyłam zęby nowa pastą i szczoteczką. Czułam się o wiele lepiej. Odświeżona wróciłam do pokoju. Do środka wróciła starsza kobieta.

— Pan De