Układ - Sonrisa Fortuna - ebook

Układ ebook

Sonrisa Fortuna

4,1

Opis

Seria PRZYCIĄGANIE #2 Układ to świat nieprzyzwoitych i gorących fantazji z tajemnicą w tle!

Ciąg dalszy losów Kate i Marcosa, które przewrotne przeznaczenie połączyło przypadkowym dotykiem. Dotykiem, który naznaczył ich ciała i dusze.

Marcos, hiszpański dziedzic fortuny, traktuje kobiety jak bohater z filmu Pretty Woman. Spełnia swoje wyszukane zachcianki, dokładnie badając mapę kobiecego ciała. Zaspokaja ich seksualne potrzeby, jednak nie pozwala im przy tym zbliżyć się do siebie. Kto będzie jego kolejnym Kociakiem? Komu zaproponuje nowy Układ? Kto stanie mu na drodze do realizacji planów? Kate razem z przyjaciółkami spędza wakacje w Turcji.  Pewnego dnia wraz z Monią znika po wypadku w aquaparku. Kto stoi za ich zniknięciem? Marcos, który wcześniej był gotowy na wszystko, aby zdobyć Kate? Emir, który ma swoje porachunki z Marcosem? A może żaden z nich? Może ktoś inny jest gotów użyć każdego środka, aby osiągnąć swój cel? Tylko co to wszystko ma wspólnego z Kate? Jak jej decyzje i działania wpłyną na los osób z nią związanych? Kto zawrze najkorzystniejszy Układ? A kto zapłaci najwyższą cenę za…?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 494

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (17 ocen)
8
3
5
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ROZDZIAŁ 1 – KATE– PROPOZYCJA

Tak bardzo skupiłam się na sprawdzaniu aparatu fotograficznego, że nie usłyszałam, jak zbliżył się do mnie od tyłu.

Byłam zaaferowana ustawieniami kamery, szukałam najlepszej opcji, która pozwoliłaby mi uchwycić wielki plusk wody i wpadające do niej koleżanki. Nasłuchiwałam szumu wody i krzyków ludzi dobiegających z rynien wodnej zjeżdżalni u wylotu z cebuli. Próbowałam rozpoznać, czy kolejną osobą wpadającą do wody będzie Ann, Monia czy Agata. Nie zdawałam sobie sprawy, że ktoś stoi tuż za mną, dopóki nie usłyszałam przy moim uchu seksownego męskiego głosu:

– Szukałem cię. Mam dla ciebie propozycję.

Aż podskoczyłam z wrażenia. Odwróciłam się niepewnie. Rozpoznałam jego głos, tak mi przecież znajomy. A jednak przyszedł.

Odnalazł mnie w tłumie setek ludzi bawiących się w aquaparku Alanya w Turcji. Zastanawiałam się, czy długo szukał… I kogo chciał znaleźć. Mnie czy Ann? Kogo dotyczy ta propozycja?

Spojrzałam na jego twarz i w szarych oczach dostrzegłam iskierki rozbawienia. Kruczoczarne, krótkie włosy były ułożone nienagannie do góry. Naga, muskularna, opalona klatka piersiowa nie miała na sobie nawet jednej kropelki wody. Pomyślałam, że może dopiero co przyszedł i jeszcze się nie kąpał. Miał na sobie luźne turkusowe spodenki plażowe marki Ralph Lauren do połowy uda zamiast klasycznych kąpielówek, jakie nosiła większość mężczyzn na kąpielisku. Też suchuteńkie.

W moim sercu ożyła nadzieja, że przyszedł tu tylko dla mnie. Spotkanie było dla niego ważniejsze niż sama kąpiel i czerpanie przyjemności ze zjeżdżania w strugach wody.

– Lubię patrzeć na twoją twarz. Wyraża wszystkie emocje – kontynuował po hiszpańsku, akcentując powoli każde słowo. – Zdziwienie. Niedowierzanie. Ciekawość, jak to robię. A na to pytanie nie odpowiem. Zostanie to moją tajemnicą. I wreszcie: uśmiech.

Każde jego słowo odpowiadało kolejnym moim uczuciom. Rozumiał mnie lepiej, niż mogłabym to wyrazić. Uśmiechałam się. Nie dam się tak łatwo zwieść jego słowom.

– Mówiłam ci wcześniej, że nie jestem zainteresowana kontynuowaniem znajomości. Za trzy dni wyjeżdżamy.

– Nie chcę kontynuacji znajomości na dotychczasowych zasadach. – Uważnie przyglądał się mojej twarzy.

Próbowałam nie okazywać więcej emocji. Przybrałam maskę powagi lub obojętności, przynajmniej miałam nadzieję, że tak to wygląda. Jednak natura ludzka i tym razem wzięła kontrolę nad moim ciałem.

– Nie pomogę ci zwodzić dziewczyn – odpowiedziałam obruszona, myśląc jednak, że nie jestem jego wybranką. Skrzyżowałam ramiona pod piersiami i stanęłam w pozycji obronnej na lekko rozstawionych nogach, gotując się na bitwę. To którą wybrał? Ann, aby bardziej mi dopiec, bo okazywałam, że jestem o nią zazdrosna? O to, że potrafiła zdobyć dowolnego faceta swoim seksownym szczupłym ciałem. A może zdecydował się na Monię, kochanego przyjacielskiego rudzielca? – Nie pozwolę ci ich bałamucić i traktować jak zabawki.

– Nie zależy mi na żadnej z nich. Schowaj pazurki na później. – Wzrok Marcosa prześlizgnął się po mojej twarzy i szyi. Zatrzymał się na piersiach, które sama wystawiłam w akcie zbierania siły do przeciwstawienia się mu. Odniosło to jednak odwrotny skutek od zamierzonego. Czułam jego gorące spojrzenie. Rozbierał mnie wzrokiem. Moje piersi pod wpływem skrzyżowania ramion były ciasno uwięzione w uścisku. Pełne, kształtne. Materiał mokrego bikini naprężył się na brodawkach. Czułam, jak sutki mi sterczą, zachęcając obserwatora do zabawy.

Marcos zrobił krok bliżej. Stałam jak sparaliżowana, ciekawa, co stanie się za chwilę. Fantazje zamieniały się w życie.

– Stojąc w takiej pozycji, prowokujesz mnie do działania. Mam ochotę chwycić cię za twoją uroczą pierś i poczuć jej miękkość, sprężystość, ciężar w swojej dłoni, tak jak poprzednio. Bawiłbym się nią przez wilgotny materiał bikini. Nachyliłbym się, aby sprawdzić ustami, czy twoje piersi są nadal mokre. A może gorące od tylu godzin na słońcu. Odsunąłbym materiał, aby poczuć twój smak na moich ustach, języku. Pocałowałbym cię w sam koniuszek sutka, po czym zassałbym go mocno i lizał.

Czułam, że policzki robią mi się bardziej różowe, i to nie od słońca, tylko od wyobrażania sobie jego ust na mojej piersi. Topniałam jak wosk. Wiedział, jak mnie rozbroić. Kawałek po kawałku. Zrobił drugi krok. Stał tak blisko, że nasze ciała prawie się ze sobą stykały. Dotknął dłonią mojej twarzy. Odchylił ją lekko do tyłu, położył drugą dłoń na policzku. Przytrzymał mi twarz, abym patrzyła mu prosto w oczy. Był ode mnie wyższy o pół głowy. Wystarczyłoby, aby lekko się nachylił, a nasze usta stopiłyby się w pocałunku. Gorącym jak jego słowa. Namiętnym pocałunku.

Staliśmy tak, wpatrzeni w siebie w milczeniu. Nie słyszałam szumu ani plusku wody. Słyszałam jedynie swój urywany oddech. Czułam przyśpieszenie pulsu, szybciej krążącą krew w żyłach. Pragnęłam tego. Pragnęłam Marcosa. Pokazał, że może być czuły, uwodzicielski, delikatny i jednocześnie stanowczy, pewny siebie.

Bezsilna, zwiesiłam ręce wzdłuż ciała. Nie miałam sił na walkę. Był tak blisko, wystarczyłoby, abym go dotknęła, tak jak tamtej nocy. Położyła mu dłonie na muskularnym, opalonym torsie. Poczuła pod dłońmi bijące serce. Unoszenie się i opadanie klatki piersiowej przy każdym oddechu. Wtulić się w niego. Oddać mu się w pocałunku. Badać dłońmi jego ciało. Plecy, kark. Wplątać palce w jego gęste włosy i przyciągnąć twarz do swojej. Posmakować żaru i dać się pochłonąć jego ogniowi.

– Czujesz to samo. Widzę to w twoich oczach. Pragnienie spełnienia. Pełnego oddania. Pożądanie – powiedział cicho, z ustami tuż przy moich. Każdy jego oddech, słowo, drgało w moich ustach, wibrowało w moim ciele, pobudzając czułe struny. Czułam się tak dobrze, oczarowana, pożądana. – Pragnę ci to wszystko dać. Pokazać ci świat przyjemności – kusił dalej. Wyczuwałam rosnące między nami napięcie seksualne. Niewidzialna siła przyciągania wabiła mnie do niego.

Rozchyliłam i oblizałam usta, chcąc je zwilżyć, bo zaschło mi w ustach z wrażenia i rosnącego pożądania. Pochłaniała mnie żądza spróbowania zakazanego owocu. Tak jak tamtej nocy. Poddać się chwili, nie myśląc o jej konsekwencjach. Jedynie czuć. Przyjemność. Rozkosz. Zaspokojenie. Błogość.

Nie zwlekał dłużej, wessał się w moje usta. Całował je zachłannie. Smakował językiem. Delikatnie kąsał. Nie dawał chwili na zastanowienie, tak jakby się obawiał, że w ostatniej chwili się wycofam i znowu wymknę z jego sideł. Jego usta błądziły po moich. Twarde, wymagające, nienasycone, brały we władanie centymetr po centymetrze nie tylko moje wargi. Wsunął mi w usta język. Zwolnił odrobinę. Czekał na ruch z mojej strony. Czy mu się poddam, czy oddam pocałunek, czy będę bierna? Odpowiedź była tylko jedna. Poddałam się uczuciom, pragnieniu.

Wysunęłam język na spotkanie z jego natarczywym języczkiem. Pocałunek przemienił się w taniec ust, języków, oddechów. Wzajemne smakowanie siebie. Naśladowałam ruchy jego dłoni. Błądził nimi po mojej twarzy, masował mi szyję, kark. Zarzuciłam mu ramiona na barki. Jedną dłonią delikatnie badałam twarz, tak jakbym chciała ją zapamiętać, szczegół po szczególe, aby później przenieść na płótno. Drugą dłoń wplątałam w jego bujną grzywę i przyciągnęłam zachłannie do siebie. Ja też mam prawo do własnych pragnień. Chcę to czuć po swojemu.

Przywarłam do niego ciałem. Moje wrażliwe piersi przylgnęły do jego twardego umięśnionego torsu. Chłodny, wilgotny materiał bikini i jego ciepła, rozgrzana słońcem klatka piersiowa. Czułam, jak ciepło rozchodziło się po moim ciele. Pulsowało w okolicach podbrzusza. Pocałunek pogłębiał się. Oboje byliśmy jak nienasyceni.

Stanęłam na palcach, chcąc bardziej wtulić się w jego tors. Przesuwając się po jego ciele, poczułam rosnącą wypukłość jego spodni. Celowo stanęłam na całych stopach i ponownie wspięłam się na palce, przejeżdżając jeszcze raz w dół i do góry po jego ciele wilgotnym stanikiem bikini. W reakcji na to jego dłoń zjechała po moim boku tuż obok piersi, po plecach, i zatrzymała się na moim pośladku. Ścisnął go. Przez moje ciało przeleciał prąd. Jego dotyk mnie elektryzował. Podniecał. Czułam, że w podbrzuszu narastało napięcie. Pożądanie. Pragnienie znacznie więcej. Idealnie wiedział, co zrobić, abym cieszyła się pieszczotą. Nasze dłonie błądziły po sobie bardziej niecierpliwie.

Raptem przerwał pocałunek. Oboje nie mogliśmy złapać oddechu. Uśmiechał się do mnie jak zachwycony zwierzak, szczerząc wszystkie zęby. Walczyłam o oddech, zatraciłam się w tym pocałunku. Całkowicie straciłam poczucie czasu i miejsca. Świadomość wracała powoli.

– O tym właśnie mówiłem, Kiciu. Idealnie do siebie pasujemy. Reagujesz cudownie na każdy mój dotyk. Wciąga cię wir doznań i pochłania całe ciało.

Słuchałam go rozmarzona, byłam jeszcze w świecie fantazji, wszechogarniającego poczucia bezpieczeństwa, bliskości ciał, oddania w pocałunku, żaru ciał. Trzymał mnie za ramiona. Podtrzymywał i utrzymywał między nami delikatny dystans. Odczekał kilka minut, zanim powiedział:

– Dlatego chcę ci zaproponować prosty układ. – Słyszałam kolejne słowa, które stopniowo odzierały mnie z oparów iluzji: – Spędź następne dwa dni tylko ze mną. Twoje ciało tak wspaniale dopasowuje się do mojego. Będzie nam dobrze razem. Nauczę cię, jak sprawić mnie i sobie przyjemność.

Z każdym kolejnym słowem prostowałam się bardziej i chowałam się w swojej skorupie. Wyczuł moją zmianę.

– Czy dobrze cię rozumiem, chodzi ci o seks bez zobowiązań? – zapytałam cicho, i tak już znając odpowiedź. Powinnam czuć się zaszczycona, że taki facet, wyrafinowany, przystojny, pociągający, bogaty, zainteresował się mną. Mnie jednak taka propozycja nie odpowiadała. Nie chciałam być dziewczyną na jedną noc, w porywach może na kilka. Angażowałam się w związki tylko wtedy, jeśli wiedziałam, że będę mogła liczyć na wzajemność uczuć, szacunek. Oddawałam serce i co dzięki temu mam? Kolejny nieudany związek za sobą i bagaż ran w sercu. Nie potrzebuję chwili zapomnienia, aby poczuć się lepiej. Wylizałam się z ran.

– Można tak to nazwać. Dla mnie to czysty układ. Żadnych niepotrzebnych kłamstw, obietnic bez pokrycia. Obopólna rozkosz. Pokryję wszystkie twoje koszty. Będę hojny.

Zamurowało mnie. Czar prysł. Ja już marzyłam o happy endzie, partnerstwie, związku. A on proponował prosty układ. Seks za pieniądze. Miałam ochotę walnąć go prosto w twarz. Nie miałam jednak na to siły. Zaskoczył mnie totalnie. Nawet nie krył się z tym, jak większość facetów obiecujących złote góry, aby tylko dostać się pod spódnicę partnerki. Był szczery do bólu.

Strąciłam jego dłonie ze swoich ramion. Zrobiłam krok do tyłu. Nie próbował mnie powstrzymać. Staliśmy w milczeniu. Byłam zła na siebie, że tak łatwo mu uległam. Przestał się już uśmiechać. Patrzył na mnie uważnie. Był pewny, że zgodzę się na jego propozycję w ciemno. Czekał na moją decyzję.

Teraz znowu przypominał mi pumę, która potrafi długo czekać, czaić się w ukryciu, stopniowo zbliżać do zwierzyny, zawsze pod wiatr, aby ofiara nie miała szans zorientować się, kiedy nastąpi właściwy atak. Teraz to sobie uświadomiłam. Każde poprzednie spotkanie miało na celu uśpienie mojej czujności. Rozmowy z dziewczynami pozwoliły mu zbadać grunt, dowiedzieć się więcej na nasz temat. Służyły temu, żebym nie uznawała go za zagrożenie i pozwoliła zbliżyć się na tyle, aby mógł obezwładnić mnie własną bronią. Dotykiem.

Opowiedział nawet historię ze swojego życia, by ponownie przyciągnąć moją uwagę, gdy okazałam mu obojętność. Był gotowy na wszystko, żeby tylko osiągnąć cel, który sobie wyznaczył. Teraz miałam pewność. Tym celem nie była ani Monia, ani Ann. One były tylko narzędziem, aby wzbudzić we mnie zazdrość. Potwierdzić, że będzie mi zależało na tym, by być jego. Sam to przyznał przed chwilą. Celem jest moje ciało. Mam być jego kolejną zabawką przez dwa dni, a po tym każde z nas wyjedzie do swojego kraju. On do Hiszpanii, a ja do Polski.

Istotnie, prosty układ. Seks, przyjemność bez zobowiązań. Wakacyjna zabawa. Zapewne inne kobiety, takie jak Angela, godziły się na to. Był do tego przyzwyczajony. Pewny siebie.

Przez głowę przelatywały mi tysiące myśli. Nie kryłam ich pod maską. Celowo pokazywałam całą sobą, że taki układ mi nie odpowiada. Że mnie obraża i zaniża moją wartość jako kobiety.

– Zgódź się. Nie zaprzeczysz, że mnie pragniesz. Nie musiałem cię długo namawiać, łatwo mi uległaś. – Tymi słowami, w połączeniu z faktem, że był gotowy wykorzystać nawet moją słabość przeciwko mnie, aby tylko osiągnąć swój cel, ostatecznie przypieczętował moją odpowiedź.

– Nie. Do niczego więcej między nami nie dojdzie – odpowiedziałam. Zebrałam w sobie siłę, pragnęłam, aby moje słowa zabolały go tak samo, jak jego słowa mnie. – Jak sam powiedziałeś, to była chwila słabości, dobrowolnej, darmowej przyjemności. Nie rozdaję jej za pieniądze i twoje tym bardziej mnie nie skuszą. To był ostatni raz, abyś wiedział, jak wygląda różnica między tym, co sam dajesz i możesz otrzymać, a tym, za co przepłacasz.

Zauważyłam zmianę w jego twarzy. Nie byłam pewna, czy dotknęła go moja uwaga, czy nie. Ja już teraz miałam wyrzuty sumienia. Nie znam go, a już osądziłam na podstawie własnych odczuć i zmór własnej przeszłości. Włożyłam do pudełka „toksyczne związki, nie otwierać”. Pogrzebać i iść dalej. Zrań go, zanim on cię zrani i zostawi. Już wiesz, że ten związek nie ma przyszłości, po co się w niego angażować i tracić czas?

Wiem, że mógł to być niesprawiedliwy osąd. Nie znałam jego przeszłości i powodów, dla których tak się teraz zachowywał w stosunku do kobiet. Może niósł własny bagaż doświadczeń i był już z nimi tak obeznany, że nie szukał innych sposobów na wyjście z sytuacji. Nie czuł potrzeby, by cokolwiek zmieniać, skoro nikt takiej zmiany od niego nie oczekiwał.

Nie wiedziałam, dlaczego wybrał mnie. Czy nie byłam jego ostatnią deską ratunku? Wyczułam potrzebę wysłuchania i zrozumienia, kiedy opowiadał historię o mężczyźnie zakochanym w tancerce. Czułam, że ci dwoje byli z nim w jakiś sposób związani. Mówił o ich losach jak o opowieści rodzinnej przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Mogliby być jego dziadkami. Nie byłam już teraz pewna, czy to była tylko jego gra, czy na maleńki moment zdjął pancerz, aby pokazać skrawek siebie.

Tak naprawdę to przestraszyłam się samej siebie. Tego, że wystarczyło kilka dni, abym tak mocno otworzyła się na nowego, i do tego obcego mężczyznę. Potrafił mną sterować. Nie, nie mogę tak mówić. Do tej pory podpowiadał mi jedynie kierunki i możliwe ścieżki. Dawał czas i przestrzeń, abym sama mogła podjąć decyzję. Tak jak podczas naszego pierwszego spotkania. Drobne gesty, sugestie doprowadziły nas do wspólnej rozkoszy. Dziś też każdy dotyk wyzwalał we mnie śmiałość do kolejnych, o których do tej pory tylko marzyłam. Przy nim mogłam urzeczywistniać te fantazje. Pozwalał mi na każdy dotyk, zachęcał do kolejnego. Dopasowywał się i dawał wolną rękę.

Tego bardziej się bałam. Siebie. Do czego byłabym skłonna się posunąć? Nie bałam się jego demonów, bo ich nie znałam. Czułam jedynie, że z jakimiś się zmaga. W jego oczach czasami gościł smutek. Pojawiał się na chwilę, po czym znikał pod maską śmiechu.

Wahałam się. Pewnie bym się zgodziła, gdyby mnie zwodził. Czułam wdzięczność, że był ze mną szczery, jednak ego było silniejsze. Miałabym być jedną z wielu jego kochanek za pieniądze. To uwłaczało mojej godności.

Cały czas obserwował mnie uważnie. Ostrożniej dobierał słowa. Zrozumiał, że popełnił błąd w ocenie mojego charakteru. Miałam niską samoocenę, ale za to wysokie poczucie etyki, co wypada, a czego nie wypada robić za pieniądze. Mogłabym oddać mu się dla przyjemności, z chęci bliższego poznania go jako człowieka. Proponując pieniądze, potwierdził jednoznacznie, że nie interesuje go bliższe poznanie. Nie chciał aż tak angażować się w związek.

– Przepraszam. Czuję, że uraziłem cię swoją propozycją, zagalopowałem się. Nie żałuję jednak niczego. Nie oferuję ci związku, bo nie byłem w żadnym od kilku lat. Prosty, jasny układ jest lepszy dla obu stron. Zastanów się. Wiesz, gdzie mnie znaleźć, jeśli zmienisz zdanie. Wystarczy, że przyjdziesz lub zostawisz informację u Alego.

– Nie przyjdę – powiedziałam spokojniej, widząc, że stara się załagodzić sytuację.

– Jeśli zechcesz spróbować, to możemy zmienić hotel lub gdzieś pojechać. Twoje koleżanki mnie nie interesują. Przyjdź, jeśli chociaż będziesz potrzebowała się przed kimś wygadać. Mogę być dobrym słuchaczem.

– Nie przyjdę. Sam wiesz, że na rozmowie byśmy nie poprzestali – zaprzeczyłam ponownie. Zmienił taktykę, dając mi do zrozumienia, że przeprasza za wytknięcie mi mojej słabości.

– Wiem. Trudno byłoby mi utrzymać ręce z daleka od ciebie.

Uśmiechnęłam się nieznacznie. Nawet teraz, zwykłym stwierdzeniem faktu, potrafił mnie rozbroić. Pociąg seksualny między nami był niemal namacalny. Nie było sensu zaprzeczać. Chociaż tyle byłam mu winna, szczerość za szczerość.

– To tak jak mnie. Przepraszam za swój wybuch. Myślę, że znajdziesz dziewczynę, która cię pokocha – powiedziałam. – Proszę, idź już, bo nie mogę się skupić. Obiecałam dziewczynom niezapomniane fotki z cebuli.

Chwilę się wahał. Wiedział, podobnie jak ja, że zostając przy mnie, mógłby mnie ponownie omamić rozmową. Uczył się moich nowych reakcji. Szybkich, żywiołowych, gdy coś kłóciło się z moim wewnętrznym kodeksem. Gwałtowny wybuch. Chwila zastanowienia po i powrót do normalności. Nie potrafiłam długo nosić w sercu urazy. Zatruwała mi duszę. Wolałam szybko wyjaśnić nieprozumienie i iść do przodu. Niektóre znajomości jednak trzeba było kończyć odcięciem piłą łańcuchową, kiedy nie pomagały pojednawcze słowa i gesty.

Z Marcosem pragnęłam rozstać się w zgodzie i zachować wspomnienia. Ich czar. Fantazje. Gorzkie rozstanie zostawia rysę, która długo się jątrzy poprzez rozpamiętywanie, wyrzucanie sobie, że przecież mogłam to inaczej powiedzieć, mogłam inaczej postąpić. Przeszłości już nie zmienisz, nawet tworząc tysiące scenariuszy, jak chciałabyś, żeby było. Oskara nikt ci już nie wręczy. To, co było, nie wróci. Możesz jedynie wyciągnąć lekcję na przyszłość. Liczy się tu i teraz. To, co czujesz, myślisz. Okaż to, bo nie wiadomo, co będzie za pięć minut, a tym bardziej jutro czy za kilka lat.

– Buziak na zgodę? – zaproponował, przyjmując na powrót jak gdyby nigdy nic swoją maskę uroczego niegrzecznego chłopaka.

– Zapomnij. Marcos, swojego już dostałeś. Pa – odparłam.

– Będę czekał – odpowiedział z powagą w głosie.

– Byle nie tu. No, idź już. – Odwróciłam się do niego plecami. Uruchomiłam aparat fotograficzny, włączyłam kamerę.

To się nazwa wyczucie czasu. Długo nie musiałam czekać, po chwili usłyszałam śmiech kobiety. Do basenu wpadła głową w dół Agata. Wypłynęła jak syrenka i dopłynęła do wyjścia z basenu na jednym wdechu pod wodą. Po niej wpadła nogami w dół Ann. Szybko wypłynęła do góry i kraulem dopłynęła do brzegu basenu. Śmiały się, opowiadały, że zjeżdżalnia ma kilka ostrych zakrętów i ma się uczucie, iż zaraz wypadnie się za jej krawędź. Na koniec ląduje się w cebuli, szerokim lejku, a płynąc z nurtem wody dookoła, ostatecznie wpada się do węższego otworu dwa metry w dół, a następnie prosto do trzymetrowego basenu. Każdy w innej pozycji.

Ostatnia jechała Monia. Wrzask nie z tej ziemi. Ją rozpoznam wszędzie.

– Kur…! Ja pier…lę! Niiiiieeee!!!

Wpadła do basenu bokiem. Ogromy plusk. Czekałam, aż wypłynie. Nie wypływała. Monia, podobnie jak ja, nie była najlepszą pływaczką. Dziwiłam się, że odważyła się na ten ekstremalny zjazd. Może myślała, że tak jak inne kończył się wjazdem do basenu, gdzie poziom wody sięgał maksymalnie pół metra. Do tej pory zaliczyła wszystkie. Ja kilka odpuściłam ze strachu przed wodą i z obawy, że nie będę wiedziała, jak i gdzie wypłynąć.

– Ann, Monia nie wypływa! Idź do tego ratownika!

– Kate, nie siej paniki! Zaraz wypłynie, tam jest głęboko. Może pomyliły jej się kierunki i zamiast do góry dała głębiej nura. Zaraz się zorientuje i wypłynie. Ja też straciłam orientację na chwilę. Przypomniałam sobie o starej sprawdzonej technice wynurzania się z wody – na beczkę. Pamiętasz, uczyłaś się jej na kursie pływania. Ta technika jest niezawodna na wiry wodne.

– Pamiętam. Ćwiczyliśmy różne techniki. Z brzegu basenu wpadaliśmy do wody, w zależności od pozycji ciała były inne techniki. Na korkociąg, jak wpadasz nogami w dół, to masz najpierw proste ręce do góry, a jak poczujesz, że już jesteś w wodzie, to rozpościerasz ramiona z góry na boki, tak jak otwiera się korkociąg rączkami do dołu. Na beczkę po wpadnięciu do wody przybierało się pozycję embrionalną. Rękoma łapiemy się pod zgiętymi w kolanach nogami. Woda układa nasze ciało jak beczkę, z plecami zaokrąglonymi zawsze do góry, bo w klatce piersiowej jest najwięcej powietrza, które ciągnie całe ciało do góry. Dopiero jak jesteś blisko powierzchni wody, zmieniasz pozycję na meduzę, rozpościerasz ramiona i nogi w znak X i wyciągasz głowę nad wodę jak struś nad ziemię.

– Pomimo że wpadłam nogami w dół, to nie mogłam zrobić czystego korkociągu, bo wir obrócił mnie pod wodą. Zrobiłam szybko beczkę i mogłam wypłynąć – dodała Ann.

– Ann, idź do tego ratownika! Monia nie zna tych technik. Za długo już jest pod wodą – powiedziałam bardziej zaniepokojona.

Zanim Ann dobiegła do ratownika, ratownik już sam wskoczył do basenu i zanurkował. Wyciągnął nieprzytomną Monię na brzeg.

– Pomocy, lekarza! – wrzeszczałam. Agata gdzieś pobiegła.

Przybiegł drugi ratownik i zaczął robić trzydzieści ucisków na klatkę piersiową na wysokości mostka. Ja uklękłam przy głowie Moni i czekałam, aż skończy masaż serca. Zachowywałam się jak w transie. Szybko odchyliłam głowę Moni lekko do góry, aby żuchwa była uniesiona. Następnie kciukiem i palcem wskazującym zacisnęłam jej skrzydełka nosa, aby wykonać dwa wdechy usta-usta. Objęłam ustami usta Moni. Długi wdech, około jednej sekundy, z obserwacją w tym czasie, czy unosi się jej klatka piersiowa. Nabrałam powietrza i drugi wdech. W tym czasie po drugiej stronie Moni ukląkł drugi ratownik. Czekał, aż skończę robić Moni wdech. Zamienił się z pierwszym ratownikiem. Teraz on równo, mocno uciskał jej klatkę piersiową. Kolejne dwa wdechy. Ratownik wykonywał uciśnięcia z serii trzydziestu, raz za razem.

Czułam, jak pod powiekami zbierają mi się łzy.

– Monia, ty wariatko, nie możesz umrzeć. Budź się. No już – mówiłam po polsku. Ratownik o coś pytał po angielsku. Totalnie nie mogłam się na nim skupić.

– Monika, otwórz oczy – zareagowała Ann. – Ratownik prosił, aby mówić do niej i próbować ją wybudzić.

– Monia, kurwa, słyszysz, otwieraj te cholerne oczy! – wrzeszczałam. – Nie wykręcaj nam numerów, koniec żartów, Monika!

Zaczęła oddychać, krztusić się wodą. Ułożyliśmy ją na boku. Wypluła wodę. Była bardzo słaba.

– Ty wariatko, nawet nie wiesz, jak mnie wystraszyłaś. Zapamiętaj sobie, ostatni raz poszłaś na zjeżdżalnię. Przykuję cię do leżaka i będziesz leżeć do końca wyjazdu! – krzyczałam dalej.

– Strasznie wrzeszczysz. Miej litość – odezwała się Monia.

– Już się zamykam. Dobrze się czujesz? – zapytałam.

Kiwnęła głową, że tak.

Całowałam Monię po policzkach, z radości.

– Puszczaj, bo mnie udusisz – broniła się Monia.

Ann raptem gdzieś zniknęła. Rozglądałam się. Dookoła nas zrobił się niezły tłumek. Ratownik pytał Monię, czy wszystko dobrze, czy chce jechać do szpitala na badania. Drugi rozpędzał tłum gapiów, mówiąc, że wszystko jest w porządku. Monia odpowiadała na pytania. Dopiero teraz się odwróciłam – Ann stała obok Marcosa, mówiła mu o czymś z ożywieniem.

Marcos patrzył tylko na mnie. Czekał. Zrobił krok w moją stronę. Rozpostarł ręce na boki, dając mi w ten sposób znak, że mogę do niego podejść i po prostu przytulić się na pocieszenie.

Spojrzałam na Monię. Rozmawiała z ratownikiem na temat tego, co stało się w trakcie upadku do basenu. Była już bezpieczna. Wstałam niepewnie z klęczek. Z tego strachu nawet nie zwróciłam uwagi na pozycję mojego ciała podczas reanimacji. Wstając i prostując nogi, czułam, jak ukrwienie wraca mi do stóp. Mrowienie. Marcos, widząc, że wstaję, zrobił kolejny krok w moją stronę. Doszłam do niego i się w niego wtuliłam. Jego ciepła klatka piersiowa i jego ramiona dały mi poczucie bezpieczeństwa. Czułam się jak w bezpiecznym kokonie. Trzymał mnie mocno w objęciach. Otulił mnie jego cytrusowo-korzenny zapach.

– Już wszystko dobrze, mała – powiedział po hiszpańsku.

Mógł i po angielsku. Wiedział, że zrozumiem. Jednak czułam się pewniej, odpowiadając w jego ojczystym języku.

– Ona mogła umrzeć – odpowiedziałam po polsku. Byłam w szoku. Nawet nie zdawałam sobie z tego do końca sprawy. Powstrzymywane do tej pory łzy spłynęły mi po policzkach.

Wtuliłam się w niego mocniej, tak bardzo go potrzebowałam. Nie wiedziałam, kiedy wrócił, czy był świadkiem całego zdarzenia. Cieszyłam się, że jest i tuli mnie w ramionach. Łzy spływały po moich policzkach i jego torsie.

– Wszystko będzie dobrze, Kate – powtórzył po hiszpańsku. Nie pytał, co powiedziałam. Nie zadawał dodatkowych pytań. Masował mi dłońmi plecy i tulił do siebie.

Działał na mnie jak balsam. Stałam, wsłuchując się w jego równy oddech i bicie serca. Uspokoiłam się w jego ramionach.

Marcos podniósł mi głowę do góry i kciukiem starł ślad po łzie, który został na jednym z policzków.

Ta chwila była tak intymna. Czułam, że dotyka mojej duszy. Ofiarował mi bezinteresowne wsparcie. Coś, czego od dawna nie zaznałam od żadnego mężczyzny. Dzielenie się wspólną troską w milczeniu. Rozumiał moje potrzeby bez słów.

– Co mam z tobą zrobić, mała? Nie licz na to, że teraz po prostu odejdę.

Pragnęłam powiedzieć: pokochaj mnie i daj się pokochać. Mówiąc to na głos, odkryłabym się przed nim całkowicie. Swoją największą potrzebę bycia częścią drugiego, kochanego życia.

– Zaprosić dziś na kolację w naszej restauracji. Naciągnę cię na podwójną porcję panna cotty – odpowiedziałam żartobliwie i z nutą nadziei w głosie. Podjęłam decyzję, że dam jemu i sobie szansę. Nie przyjmę od niego pieniędzy jak w „Pretty Woman”. On jednak nie musi o tym na razie wiedzieć.

Wypadek Moni uświadomił mi, jak kruche jest życie. Lepiej żałować, że coś się zrobiło na własnych warunkach, niż że nie miało się wystarczająco odwagi, aby spróbować.

Marcos uśmiechnął się jak nastolatek. Szeroki uśmiech. Nie pytał, czy jestem tego pewna. Nie zamierzał dawać mi szansy na wycofanie się, zadając niepotrzebne pytania. Cieszył się, że zgodziłam się zrobić pierwszy krok. Byłam pewna, że zorganizuje całą resztę tak, jak wcześniej to planował.

Sielankę przerwała Ann.

– Długo tak zamierzacie się migdalić? – zapytała. Celowo zadała to pytanie po polsku, abym tylko ja je zrozumiała. Była wkurzona na maksa, że Marcos wybrał mnie, a nie ją. – Ty się zabawiasz, a Monia leży na mokrym marmurze. Co z ciebie za koleżanka?

Nie miałam nic na swoją obronę. Wyswobodziłam się z ciepłych ramion Marcosa. Od razu zrobiło się jakoś tak mniej przyjemnie. Było znaczniej chłodniej, słońce skryło się za chmurami. Zbliżał się już wieczór.

– Wszystko w porządku? – zapytał Marcos, widząc moje zmieszanie po ataku Ann. Nawet nic nie rozumiejąc, wyczuł, że coś nie gra i jest to związane z wypowiedzią Ann, bo cofnęłam się o kilka kroków.

– Monia potrzebuje pomocy. – Odeszłam od niego.

Uklękłam przy Moni i próbowałam pomóc jej wstać.

– Słabo mi, Kate. Kręci mi się w głowie. Nie wiem, czy dam radę ustać na nogach – mówiła Monia słabym głosem.

– Ann, możesz mi pomóc? Monia nie może wstać.

Zaczęłyśmy obie się siłować i wtedy podszedł Marcos.

– Ja ją wezmę. Gdzie chcecie ją zanieść?

– Ratownik mówił o sali konferencyjnej dla gości, gdzie puszczają filmiki o aquaparku. Tam jest klimatyzacja – powiedziała Monia. – Posiedzę tam chwilę, to nabiorę sił i pójdziemy do hotelu.

Marcos podszedł do Moni i złapał ją pod kolanami.

– Złap mnie za szyję. Zaniosę cię. Wezwę taksówkę.

– Na pewno nie chcesz jechać do szpitala na jakieś badania? – zapytałam.

– Kate, nie trzeba. Odpocznę chwilę i wrócimy do hotelu.

Marcos wstał z Monią na rękach. Ann szła z przodu i przecierała szlaki do głównego biura.

Ja szłam za nimi, niosąc oba plecaki, swój i Ann, i szukając w moim czegoś do zjedzenia. Przypomniałam sobie, że nic nie brałyśmy, przecież na teren aquaparku nie można było wnosić swojego picia i prowiantu. Została butelka pepsi. W sam raz nada się na podniesienie poziomu cukru Moni.

Po chwili dołączyła do nas Agata. Powiedziała, że powiadomiła już o wypadku biuro w głównym budynku.

– Mamy się tam zgłosić, aby dopełnić formalności i podpisać stosowne oświadczenia.

– Zapewne chcą oświadczenia, że nie będziemy wysuwać żadnych roszczeń ani żądać odszkodowania z uwagi na braki formalne i niedopełnienie obowiązku informacyjnego przy każdej wodnej atrakcji. Według mnie można ich nastraszyć. Nie widziałam żadnych tabliczek, jak należy prawidłowo korzystać ze zjeżdżalni oraz jak zachować się w razie wypadku – powiedziała z nastawieniem bojowym Ann.

– Kierownik aquaparku osobiście do mnie wyszedł i zobowiązał się, że zapewni nam transport do hotelu.

– Oczywiście, najmniejszy problem odwieźć ludzi, byle pozbyć się problemu – komentowała dalej złośliwie Ann.

Marzyłam o tym, aby ten dzień już się skończył. Miałam dosyć huśtawek emocji.

A to był dopiero początek.

ROZDZIAŁ 2 – MARCOS– KONFLIKT

Od godziny szukałem dziewczyn na terenie dużego Aquaparku Alanya. Duża liczba turystów nie ułatwiała mi zadania. Idąc tu, wiedziałem już, którą z nich wybiorę na swoją nową Pretty Kicię. Subtelny szczery rudzielec nie stanowiłby dla mnie wyzwania. Monia mogłaby zbyt szybko mnie znudzić, była zbyt przewidywalna. Seksowna brunetka z czarnymi, długimi za łopatki, prostymi włosami była znacznie ciekawsza. Ann jawnie pokazywała mi, że zależy jej na bliższym poznaniu ze mną. Była jednak przy tym za bardzo dociekliwa i nie potrafiła zapanować nad wybuchami zazdrości. To mnie do niej zrażało. Za to jej ciało było bardzo pociągające. Ann była wysoka, szczupła. Nieskazitelna cera. Zgrabne nogi, których niejedna modelka mogłaby jej pozazdrościć. Piersi niczego sobie, w sam raz. W tej dziedzinie Kociak bił ją jednak na głowę. Miała kształtny, duży, sprężysty biust. Pomimo że nigdy nie gustowałem w rubensowskich kształtach, przekonałem się po spotkaniu z Kate, że jej ciało było bardzo delikatne, aksamitne w dotyku. Miękkie i zarazem naprężone, tak wrażliwe na każdy mój dotyk.

Moje ciało mocno na nią reagowało. Wystarczyło, że wyobrażałem sobie, że trzymam ją w ramionach i wnikam w jej ciasną cipkę, a mój członek ożywał, twardniał i chciał zanurzyć się w jej gorącu. Tak. Kate zaczęła niewinną grę zmysłów, a ja ją zakończę.

Nie mogłem się już doczekać. Zastanawiałem się, jak do niej dotrzeć. Jak ją podejść, aby otworzyła się przede mną. Jej obojętność potęgowała dodatkowo chęć przełamania jej oporu.

Wiedziałem już, jak na mnie reaguje. Była jak lawa stopniowo rozgrzewająca się od środka, która następnie topi wszystko, co staje na jej drodze. Kociak nie był do końca świadomy swojej mocy, jakiej mógłby użyć przeciwko każdemu mężczyźnie. To mnie w niej najbardziej pociągało. Niewiadoma. Nieprzewidywalność jej reakcji. Była zmienna. Nieodgadniona.

Wystarczyło słowo, gest, dotyk. To ona decydowała, jak je odbierze. Za każdym razem inaczej, w zależności od sytuacji i jej nastroju. Była taka niewinna… Z pozoru wycofana, aby każdy dał jej spokój, swoim najbliższym okazywała jednak pełne oddanie. Widząc w czymś potencjał, poddawała się temu z pasją. Badała z ogromną ciekawością.

Kate potrzebowała jedynie sugestii, małej wskazówki, aby podążać nową ścieżką. Tak było podczas naszego pierwszego spotkania. Z początku była niepewna, ciekawość jednak zwyciężyła obawę. Poddała się i odwzajemniła mój dotyk, co doprowadziło nas do obopólnego spełnienia.

Oferując Kate układ, liczyłem na to, że rozbudzona namiętność i ciekawość, dokąd może nas to dalej zaprowadzić, będzie silniejsza od jej ostrożności. Topniała jak wosk w moich ramionach. Delikatna i zachłanna zarazem. Skrajności. Kręciło mnie to na maksa.

Mogłem przecież obiecać jej cokolwiek, a wtedy by się zgodziła. Ona jednak zasługiwała na prawdę, na moją szczerość. I tak czułem, że mi ulegnie… Jej zdecydowana odmowa była dla mnie jak kubeł zimnej wody. Nie tłumaczyła, dlaczego nie. Wiedziałem, że odmowa jest kategoryczna i nawet gdybym zapytał o przyczynę, nie udzieliłaby mi odpowiedzi. Nie zamierzała się tłumaczyć. Jej ciało mówiło za nią.

Moja propozycja ją uraziła. Pieniądze za seks, to uwłaczało jej godności. Tylko mnie to utwierdziło w przekonaniu, że dokonałem właściwego wyboru. To Kate decydowała, komu odda swoje ciało.

Niezależnie od tego, co bym teraz powiedział albo zrobił, ona już zdecydowała. Potrzebowała czasu, aby podjąć inną decyzję. Naciskając ją teraz, osiągnę mniej, niż kiedy sama tego zapragnie. Mogłem przecież złamać jej wolę, wiedziałem, jak to zrobić. Kobiety łakną słów, kłamstw, uwielbienia, iluzji oddania, wysłuchania. Mogłem dotykiem przełamać jej opory. Tak jak to zrobiłem chwilę wcześniej, całując ją. Czułem jednak, że czekając na jej własną decyzję, zyskam znacznie więcej. Otworzy się przede mną, jak tamtej nocy. Niepewny dotyk, kreślenie i wodzenie palcami za kroplami olejku po mojej klatce piersiowej pokazały, że sama jest intrygująca i bardzo pomysłowa. Zaskakująca i skora do zabawy.

Czekałem kilka dni, więc poczekam jeszcze tych kilka godzin. Cały czas będę blisko, będę prowokował różne sytuacje, aż sama mnie zapragnie. Tak łatwo nie zrezygnuję. Jest dla mnie wyzwaniem.

Ale czy tylko tym? Szybko zweryfikowałem swój osąd. Pragnąłem czegoś więcej. Tego, żeby to o mnie tak się bała, jak teraz walczyła o życie koleżanki. Jak lwica, która staje w obronie młodych, nawet jeśli miałaby to przypłacić życiem. Widziałem, jak ramiona jej się trzęsą od emocji. Liczyła uciski klatki piersiowej, obserwowała ją bacznie, czy unosi się i opada sama, czy tylko od siły ramion ratowników. Nachylała się nad jej głową, aby wyczuć choć najdrobniejszy podmuch oddechu.

Krzyczała coś w obcym języku z przejęciem. Głos jej się łamał, urywał. W oczach zbierały się łzy, z którymi dzielnie walczyła. Całym ciałem pokazywała, że nie czas teraz na słabość. Monia potrzebowała bardziej jej zdrowego rozsądku i działania niż łez.

Całą swoją uwagę skupiała na koleżance i jej potrzebach. Dopiero widząc, że oddycha i jest świadoma, zaczęła się rozglądać. Ann już dawno mnie zauważyła. Stała z boku klęczącej Kate jak nadzorca nad pracownikami. Na słowa ratownika, aby ludzie się odsunęli, rozeszli, bo leżąca potrzebuje dopływu powietrza, skierowała się do gapiów, aby ich przepędzić. Krzyknęła, żeby się cofnęli. Potem podeszła do mnie, stanęła obok i mówiła, jak to się boi o przyjaciółkę, jednak nic nie robiła, aby jej pomóc. Wolała relacjonować mi zdarzenie i próbowała się do mnie przymilić. Ostatecznie pogrzebała swoje szanse na bycie numerem jeden. Jej słowa były pustymi frazesami, na twarzy zero emocji.

Kate jest Kociakiem, którego potrzebuję jak powietrza. Świeżym powiewem, który ogrzeje moje martwe serce. Jej postawa, jej zachowanie mówiło o niej więcej niż słowa, które Ann wyrzucała z siebie jak armatka wodna wodę.

Kate dostrzegła mnie dopiero teraz. Jej twarz zdradzała wszystkie emocje, troskę i zdziwienie, skąd się tu wziąłem. A także ulgę.

Zrobiłem krok i otworzyłem przed nią ramiona w niemym geście. Zrozumiała go. Ona potrzebowała wsparcia, a ja jej całej. Ciała. Myśli. Duszy. Teraz nie chodziło mi już tylko o seks.

Trzymając ją w ramionach, walczącą ze łzami, zobaczyłem jej prawdziwe, głęboko skrywane oblicze bez żadnej maski. Czułem, jak jest krucha, podatna na zranienia. Zaufała mi. Płakała.

Masowałem jej plecy. Jej ciało się odprężyło, poddało moim gestom, czułemu dotykowi. Słowa, że wszystko będzie dobrze, same pojawiły się w moich ustach. Miały znacznie większy sens. Pierwszy raz od wielu lat zapragnąłem, aby tak było, i nie dotyczyło to tylko Moniki. Pocieszając Kate, myślałem też o sobie. Ożyła we mnie nadzieja, że moje życie będzie lepsze dzięki Kate. Była taka bezbronna i ufna. Nie chciałem jej zawieść.

Niosłem Monikę do głównego biura na terenie aquaparku. Dołączyła do nas Agata, szczupła Hiszpanka z czarnymi, kręconymi włosami do ramion. Na jej twarzy widać było zatroskanie. Otwierała kolejne drzwi w budynku, instruowała, dokąd iść. Po przekroczeniu progu czuć było powiew chłodnej klimatyzacji. Monika wtuliła się we mnie mocniej, szukając ciepła.

Kate szła za nami. Kilka razy podchodziła z boku, zerkała mi przez ramię, czy z Monią wszystko dobrze, po czym się wycofywała, abym mógł swobodnie nieść rudą pomiędzy przechodzącymi ludźmi.

Trzymając Monikę w ramionach, nie czułem nic. Zero pociągu seksualnego. Spoglądała na mnie wystraszona. Docierała do niej świadomość, że jej zjazd ze zjeżdżalni mógł zakończyć się tragicznie. Jej ciało delikatnie się trzęsło. Nerwy. Klimatyzacja.

– Jesteś już bezpieczna – powiedziałem. Spojrzała na mnie z wdzięcznością.

– Dziękuję – odpowiedziała po chwili zastanowienia.

– Podziękowania należą się Kate i ratownikom – odparłem cicho i poprawiłem ułożenie jej ciała na rękach.

– Kochana Kate. Zawsze mogę na nią liczyć. Namawiała mnie, abym nie zjeżdżała i zeszła z nią, bo boi się wody. Mogłam jej posłuchać. Sama kiepsko radzę sobie w wodzie. – Ruda mówiła szeptem bardziej do siebie niż do mnie. – A co by było… – urwała w połowie zdania.

Kate, usłyszawszy swoje imię, ponownie zbliżyła się do mnie. Widząc rozpacz w oczach koleżanki, zareagowała od razu. Jej słowa koiły i uspokajały rudzielca.

– Ważne, że wszystko dobrze się skończyło. Zaraz dam ci coś do picia. Odpoczniesz w hotelu i za kilka dni zapomnisz o tym.

– Masz rację – odpowiedziała Monika niepewnie, po czym zwróciła się do mnie: – Dziękuję, że mnie niesiesz.

– Drobiazg.

Przeszliśmy przez sklepik z artykułami do zabaw wodnych i pamiątkami z Alanyi. Tu już było ciaśniej. Szliśmy między regałami i przeciskającymi się ludźmi. Wchodząc na zaplecze, zobaczyłem, że Agata z Ann stoją i rozmawiają z jakimś mężczyzną. Wydał mi się znajomy.

Nie musiałem się długo zastanawiać, kim on jest. Elegancik. Charakterystyczne rysy twarzy. Biała koszula z wywiniętymi rękawami do łokcia odsłaniała złoty zegarek na jego ręce.

Dobrze zbudowany trzydziestolatek. Czarne włosy postawione do góry i ciemnobrązowe oczy. To ten Turek, który był na spotkaniu w urzędzie i był przeciwny trwającemu postępowaniu potwierdzającemu moje uprawnienie do działki.

Zauważył mnie i do mnie wystartował. Jego twarz wyraźnie się zmieniła, skupił się wyłącznie na mojej osobie. Doszedł do mnie i zagrodził mi drogę. Próbowałem go wyminąć, z Moniką na rękach było to jednak utrudnione.

– Masz tupet, przychodząc tu! Myślisz, że uda ci się przekonać mnie do rezygnacji ze złożenia oskarżenia przeciwko temu urzędnikowi? – Turek nie zwracał w ogóle uwagi na Monikę. Emanowała z niego wściekłość. Nienawidził obcokrajowców. Dodatkowo nie potrafił pohamować zazdrości, że działka, o którą starał się już kilka lat, nie będzie na sprzedaż, jeśli okaże się, że jestem jej prawowitym właścicielem. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Ahmada, mojego prawnika, młody Turek żądał od miasta sprzedaży tego gruntu, aby mógł rozbudować zaplecze hotelowe do swojego aquaparku. Działka, którą mój ojciec dostał w darowiźnie i mi przekazał, przylegała do jednej ze stron jego posesji. Jej wielkość pozwalała na budowę hotelu, co przecież planowałem zrobić.

– Nie jestem tu w tej sprawie. Zejdź mi z drogi – odpowiedziałem. Ten jednak stał i zastawiał mi przejście.

– O co chodzi? To wy się znacie? – odezwała się Ann.

Ani ja, ani Emir nie udzieliliśmy odpowiedzi na te pytania.

– To jest moja koleżanka, o której panu mówiłam, że wpadła do basenu i ratownicy ją reanimowali – zaczęła mówić Agata.

– Co to za farsa? Udajecie topienie się, aby oskarżyć mnie o niedopatrzenia w prowadzeniu aquaparku? W ten sposób chcesz mnie szantażować, abym zszedł ci z drogi? – Emir dalej nie dawał za wygraną. Był tak wściekły, że nie trafiały do niego żadne racjonalne argumenty. – Niedoczekanie twoje.

– Działka jest moja, nie potrzebuję chwytać się takich słabych trików jak ty. Oskarżyłeś urzędnika, który jedynie wypełniał swoje obowiązki, stosując takie same standardy dla Turków i obcokrajowców – kontynuowałem spokojnym głosem.

– Grunty lokalne należą się w pierwszej kolejności Turkom. Nieważne, jakie kwity przedstawisz w urzędzie. Rzekomy akt darowizny. Jeśli w ogóle posiadasz stosowne oryginały lub będziesz w stanie dostarczyć je do urzędu. – Słyszałem wyczuwalną groźbę w głosie Emira.

– O czym wy rozmawiacie? Nie interesują mnie wasze konflikty. – Agata stanęła między nami. – Monika potrzebuje pomocy medycznej. Żądam jej od pana. Jest pan właścicielem aquaparku i odpowiada pan za bezpieczeństwo na jego terenie.

– A nie mówiłem? Zaczęła się lista żądań! – odparł Emir.

– Niech pan się przyjrzy w jakim stanie jest Monia! – krzyknęła Ann. – Brakuje tylko, aby teraz zemdlała z wyczerpania oraz wrażeń, jakich jej dostarczacie. A za to odpowie pan już osobiście.

Zapadła nieprzyjemna cisza. Emir patrzył w bladą, wystraszoną twarz rudzielca. Wahał się chwilę. Nastąpiła w nim zmiana, jakby teraz po raz pierwszy ją zobaczył. Analizował, czy kłamie, co ją łączy z Marcosem, jak może to wykorzystać na swoją korzyść, jak rozwiązać całą tę sytuację. Zrobił krok do tyłu i wskazał ręką na pokój na końcu korytarza. Szedł pierwszy. My za nim.

Otworzył drzwi kartą magnetyczną. Nie była to sala kinowa, o której mówiły wcześniej dziewczyny. Był to prywatny gabinet Emira. Nowoczesny styl, połączenie białego marmuru, szkła i luster w złotych ramach oraz kremowych skór na obiciach kanap i fotela. Robił wrażenie od pierwszego wejrzenia i pokazywał, że nie oszczędzano pieniędzy na wystrój tego miejsca. Musiałem przyznać, że bogactwo wnętrz aż kłuło w oczy. Takie połączenia planowałem zastosować we własnym hotelu, aby goście już od pierwszych chwil wiedzieli, że wybierając mój hotel, będą pławić się w luksusie i wyszukanej rozpuście.

Położyłem Monikę na kanapie i wycofałem się, robiąc miejsce Kate. Ta instynktownie otoczyła troską Monię. Usiadła, wzięła jej głowę na uda, podała butelkę pepsi. Podtrzymywała jej głowę i rękę, aby mogła się napić, bo dłonie Moni bardzo się trzęsły. Była mokra, z jej bikini ściekała woda i robiła kałużę w zagłębieniu kanapy, na której leżała. Kate wyciągnęła z plecaka ręcznik i zaczęła ją wycierać.

– Czy ma pan coś słodkiego? – przerwała ciszę. – Cukier dobrze jej zrobi. Lub coś innego do zjedzenia.

Emir podszedł do lustrzanej komody, coś z niej wyjął i podał Monice w kryształowej misie.

– Daktyle. – Kucnął przy kolanach Kate i głowie Moni. Położył misę na jej nogach, dotykając dłońmi jej skóry. Czułem, jak zazdrość wdziera się do mojego serca. Jak on śmie ją dotykać?

Emir spoglądał to na mnie, to na Monię. Sondował, jak silna relacja może nas łączyć. Przyniosłem ją tutaj, a teraz patrzyłem na niego z zazdrością o Kate, ale mógł to równie dobrze odebrać jako zazdrość o Monię. W każdym razie wyczuwał, że jestem silnie związany z jedną z nich.

Kierując się własnymi pobudkami, sprawdzał, jak daleko może się posunąć w prowokowaniu mnie. Tak jakby rzucał mi wyzwania. Pytanie: z którą jesteś? Czy strata byłaby dla mnie bolesna?

Emir wyciągnął dłoń w kierunku twarzy Moniki. Patrzył jej głęboko w oczy. Monia cofnęła się na udach Kate, nie wiedząc, czego ma się spodziewać. Dotknął jej czoła i położył dłoń na policzku.

– Może pan przestać? – Kate zareagowała pierwsza. – Dlaczego pan to robi?

– Sprawdzam, czy nie ma gorączki – odparł Emir.

– Mógł pan zapytać, sprawdziłabym to i powiedziała.

– Wolałem osobiście to sprawdzić.

– Nie mam – powiedziała Monika.

– Proszę spróbować daktyla. – Emir wyjął jednego z misy i zbliżył go do ust Moniki. – Jest bardzo słodki, delikatny, jak pani.

Monika wyciągnęła dłoń, aby wziąć daktyla z jego ręki. Dłoń bardzo jej się trzęsła, przytrzymał ją więc i pomógł zjeść owoc. Patrzyli sobie w oczy, a on karmił ją jak młody małżonek na weselu, kosztujący tort z jednego talerza jedną łyżeczką.

– Smaczny, dziękuję – powiedziała szeptem.

– Monia, jak się czujesz? Dasz radę dojechać do hotelu? Czy jedziemy do szpitala? – Agata uklękła obok Emira.

– Naprawdę już mi lepiej. Jest mi jedynie zimno. Wracajmy do hotelu – odpowiedziała.

Emir wstał. Patrzyliśmy na siebie ze wzajemną nienawiścią. Każdy kierował się własnymi pobudkami. Nienawiść, zazdrość.

Kate wyciągnęła z plecaka sukienkę i wciągnęła ubranie przez głowę siedzącej na kanapie Moni, zasłaniając jej uda. Kate założyła na siebie identyczną niebieską bawełnianą sukienkę w ten sam sposób.

– Czy może pan zamówić taksówkę? – zwróciła się do Emira Ann.

– Do którego hotelu? – zapytał i zdjął marynarkę z oparcia skórzanego fotela. Sprawdził, co ma w kieszeniach. Wyjął z jednej telefon komórkowy, z drugiej kluczyki i przełożył do kieszeni spodni. Ponownie podszedł do kanapy, na której siedziały dziewczyny.

– Tac Premier Hotel & Spa – odpowiedziała Ann.

Emir nachylił się i zarzucił Moni marynarkę na ramiona. Tak jakby ponownie chciał mnie sprowokować do działania.

– Osobiście odwiozę panie do hotelu – powiedział.

– Nie chcę robić panu problemu – odpowiedziała Monia.

Emir przytrzymał Monię za ramiona i powiedział:

– Jak słusznie zauważyła pani koleżanka, jestem odpowiedzialny za pani bezpieczeństwo na terenie aquaparku. Gdy panie odwiozę, będę spokojniejszy i w ten sposób zrekompensuję niedogodności, jakie panie tu spotkały. – Po czym wstał i spojrzał na mnie z przekorą. – Dla ciebie zabraknie miejsca w aucie – skierował te słowa tylko w moim kierunku.

– Do hotelu jest bardzo blisko. Mogę się przejść. Wezwę dziewczynom taksówkę. Nie ma potrzeby, aby tak się pan poświęcał – odparłem przez zaciśnięte zęby.

Młody celowo mnie prowokował i badał granice mojej cierpliwości. Pokazywał, że to jego teren i może tu wszystko. Wkurzało mnie to. Gdybyśmy byli teraz w Hiszpanii, w moim hotelu, to ugościłbym dziewczyny kolacją i dopiero odstawił do ich hotelu. Ten młokos jednak widać szedł na łatwiznę, chciał jak najszybciej pozbyć się problemu. Był gotowy osobiście je zawieźć, aby dopilnować, że nie będą wnosić roszczeń przeciwko niemu. Zamydlić im w ten sposób oczy, upewniając, że mogą na nim polegać.

– Chętnie skorzystamy z pana propozycji. – Ann podchwyciła propozycję Emira. – Nie będziemy musiały niepotrzebnie czekać na taksówkę. A Marcos przejdzie się. Dobrze mu to zrobi. Może przemyśli swoje zachowanie i dokona właściwego wyboru – dodała swoją złośliwość do kompletu. W ten sposób okazała swoje niezadowolenie, że nie wybrałem jej, tylko Kate.

– Oczywiście. Proszę dać mi pięć minut. Wykonam tylko telefon i za chwilę wrócę. – Emir wyszedł z pokoju i zostawił nas samych. Rozejrzałem się po wnętrzu. W lewym rogu, tuż przy suficie, migało światełko przy włączonej kamerze. Cokolwiek zrobimy, nagra się. Teraz rozumiałem nagłą zmianę w zachowaniu Emira.

Zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen w porównaniu do jego chamskiego zachowania jeszcze przed wejściem do gabinetu. Na nagraniu w gabinecie będzie uchodził za oddanego sprawie właściciela aquaparku, który troskliwie zaopiekował się swoim gośćmi. W przypadku jakiegokolwiek oskarżenia przedstawi dowód w postaci nagrania z kamery, że oferował wszystko, aby zadośćuczynić i pomóc ofierze wypadku. Cwany lis. Muszę mu przyznać, że rozegrał to po mistrzowsku.

Zastanawiałem się, czy go zdemaskować, prowokując do kłótni o brak stosownych tablic informacyjnych na terenie aquaparku. Zdałem sobie sprawę, że na nic to by się nie zdało. Usunąłby to z nagrania, a dodatkowo wiedziałby, co należy zamontować, aby podczas kontroli wykazać, że tablice są na jego terenie. Ostatecznie to nie moja sprawa. Dziewczyny zdecydowały, że nic od niego nie chcą i wolą wrócić do hotelu.

Ann była naburmuszona z powodu odrzucenia jej zalotów. Mogła pokrzyżować mi plany bardziej niż Emir, mogła mieć wpływ na dziewczyny. Spróbować odciągnąć Kate ode mnie, raz jej się to już w końcu udało. Nie wiem, co jej powiedziała, ale musiało to mieć związek z Monią, bo na twarzy Kate widziałem zmieszanie, tak jakby Ann wyrzuciła jej zaniedbanie koleżanki.

Podszedłem do Moni i zapytałem:

– I jak się czujesz?

– Dziękuję, lepiej.

– Możesz wstać? Odprowadzę was do hotelu. To blisko. Po co jechać autem? Na pewno będzie bardzo nagrzane po całym dniu stania na dworze w słońcu.

– Czy ja wiem? – Monia się wahała. – Możemy spróbować.

Pomogłem jej wstać z kanapy. Trzymała się kurczowo mojego ramienia, nogi jej się lekko trzęsły.

– Daj spokój, nie męcz jej. – Ann zaprotestowała i pociągnęła Monię z powrotem na kanapę. – Nie widzisz, że nie ma sił? Poczekamy na powrót Emira i nas odwiezie. Nie będziesz nam już potrzebny. Bierz Kate i spadajcie stąd.

– Nie mów tak, to niegrzeczne. Marcos bardzo mi pomógł. – Monia stanęła w mojej obronie. – Dziękuję ci za pomoc.

– Proszę bardzo. Poczekam. Odprowadzę was do auta.

– Same damy sobie radę. Możesz iść. – Ann kontynuowała: – Monia, on nie robił tego dla ciebie, tylko dla Kate.

– Ann, nie jest dla mnie ważne, dlaczego mi pomógł. Liczy się to, że pomógł mi razem z Kate wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Marcos, nie chcę cię zatrzymywać. Możesz mieć swoje plany. Raz jeszcze dziękuję ci za pomoc. Ann ma rację, razem dojedziemy do hotelu. Czuję się dobrze. Jest mi cieplej. Jeśli w samochodzie będzie ukrop jak w saunie, to się tylko ugrzeję.

– Odprowadzę was do auta – powiedziałem.

Ann siedziała jak chmura gradowa, ale nie robiło to na mnie najmniejszego wrażenia. Liczyła się Kate. Spoglądała na mnie z wdzięcznością i nic nie mówiła. Ze zdenerwowania zaciskała ręce na mokrym ręczniku, nieświadoma, że bardziej moczył jej ubranie niż jej własne bikini. Na niebieskiej sukience na wysokości piersi miała odciśnięte mokre ślady. Siedziała zamyślona. Obserwowała wszystko jak zza wielkiego lustra, tak jakby cała ta sytuacja jej nie dotyczyła. Co jakiś czas pytała jedynie Monię, czy nie chce się czegoś napić, czy czegoś jej potrzeba. Proponowała, że może pójść do sklepiku i coś jej kupić. Monia odpowiadała, że nic nie trzeba, że zaraz będą w hotelu, to pójdą na kolację. Miałem ochotę podejść do niej i nią potrząsnąć. Wyrwać ją z szoku. Widziałem w jej oczach ten sam strach, kiedy trzymałem ją w ramionach tuż po tym, jak Monia się ocknęła. Obawę, że to wszystko mogło się inaczej skończyć. W jednej chwili zmienia się całe życie. Ktoś jest, w następnym momencie już może go nie być. Przez głowę przelatują wtedy tysiące myśli, to, co chciałem tej osobie powiedzieć, a nigdy nie miałem czasu albo odwagi.

Przed oczami stanął mi mój własny koszmar. Martwa kobieta leżąca w kałuży krwi na dole schodów. Jakże sam pragnąłem wtedy cofnąć czas! Wiele miesięcy zastanawiałem się, ile rzeczy mogliśmy jeszcze razem zrobić, zanim stała się tragedia.

Nie cofnę już czasu. Wyciągnąłem z tego zdarzenia naukę na całe życie. Liczy się chwila, ta minuta, ten dzień. Jutra może nie być. Jeśli pragnę coś zrobić, to robię to teraz. A jeśli nie mogę od razu, to układam plan, co mogę zrobić już teraz, aby przybliżyć mnie do zaplanowanego celu. Musi to być prawdziwy majstersztyk. W każde przedsięwzięcie wkładam całą swoją energię, aby dopracować je do perfekcji. Robię to dla siebie. Nie na pokaz, dla innych. Tylko tak, jak sam pragnąłbym to zobaczyć, pozyskać, poczuć, usłyszeć. Pokazując innym swoją pasję, nietuzinkowy efekt swojej pracy, inspirujesz ich do działania i kreujesz ich własne pragnienia.

Dzięki temu po minihotelu, który prowadziłem razem z ojcem, wybudowałem kolejny hotel. Imperium rozrastało się stopniowo. Wykupywałem stare, niedochodowe hotele w dobrej lokalizacji nad samym morzem i przerabiałem je na apartamenty do wynajęcia z bardzo małą liczbą obsługi. Recepcja, ochrona i sprzątanie. Żadnych dodatkowych kosztów utrzymania setek ludzi w klubach sportowych, w ogrodzie, w kuchni, restauracji, żadnego marnotrawstwa jedzenia. Dawałem w pakiecie vouchery do zaprzyjaźnionych restauracji, salonów spa i klubów nocnych. Z tego miałem dodatkowe profity i zniżki zależne od liczby polecanych osób. Dużo młodych osób przyjeżdża do Hiszpanii tylko na weekendy, aby spędzić szaloną noc kawalerską lub panieńską. Wybudowałem własny klub nocny. Najpierw miał być tylko dla wybranych gości hotelowych i tych z moich apartamentów, jednak zauważyłem, że na takie nocne atrakcje jest znacznie większe zapotrzebowanie. Przerobiłem go na otwartą dyskotekę z dodatkowo płatną ekstra opcją – wejściem do strefy VIP. To była trafna decyzja. Ludzie pragną czuć się ważni i wyróżnieni. Płacili ekstra, aby dostać się choć raz do klubu VIP.

Spragnieni uciech cielesnych ludzie z każdym rokiem coraz śmielej eksponują swoje ciała na portalach społecznościowych, randkowych, na ekranie telewizora. Coś, co kiedyś było tematem tabu, można dziś otwarcie oglądać na dużym ekranie. Wielkie koncerny filmowe mają największe wpływy z filmów softporno, zekranizowanych jako romantyczne historie miłosne zakończone zawsze happy endem.

Tak zrodził się mój kolejny pomysł na stworzenie, na wzór programów telewizyjnych, hotelu Love w Turcji. Z klubem nocnym i spa, do którego będą mogli przyjeżdżać goście z całej Europy chętni zapłacić słono za możliwość poszukiwania miłości lub eksperymentowania z ciałem własnym i partnerki. Portal randkowy z nutką ekstra wrażeń. Zapotrzebowanie na to było gigantyczne. Hotel w Hiszpanii cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Terminy były zarezerwowane już na cały rok do przodu. Kolejny hotel w Turcji dawał dodatkowo anonimowość na nowym, odległym terenie i nowe atrakcje dla znudzonych już Europejczyków. Technologia, praca zdalna, to wszystko powoduje, że coraz więcej ludzi jest samotnych. Ukrywają się za ekranem telefonu, aby nie rozmawiać o problemach codziennego życia. Hotel Love dawał im namiastkę pożądania, cielesnych uciech, odskocznię.

Po tamtym wypadku traktowałem kobiety jak kolejne Pretty Woman. Na jedną noc. Tydzień. Miesiąc. Wszystko zależało od tego, jak długo któraś potrafiła utrzymać moje zainteresowanie, do następnego spotkania z kolejną kobietą, która bardziej mnie kręciła, wyzwalała we mnie kolejne emocje. Badałem jej ciało. Tworzyłem własną mapę jej pragnień. Krok po kroku odkrywałem tajemnicę, czym kierują się kobiety, co sprawia im rozkosz.

Mało która potrafiła mnie już zaskoczyć. Były przewidywalne i skomplikowane zarazem. Wypaliłem się już dawno temu. W dużej mierze przyczynił się do tego ten cholerny wypadek. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że sam do końca nie pamiętałem, co się wtedy stało. Znalazłem Carmen we krwi. Byłem pijany. Adwokat zgarnął wtedy niezłe honorarium, abym nie wylądował w więzieniu za próbę morderstwa.

A teraz stałem i patrzyłem na Kate. Nie zamierzałem popełnić tych samych błędów co z Carmen. Widziałem w Kate potencjał na kolejnego Pretty Kociaka. Jest szczera. Jej twarz zdradza wszystkie emocje lepiej niż słowa. Mimo to nie potrafię do końca jej rozgryźć. Jest nieprzewidywalna. To mnie w niej pociąga.

Zrobię wszystko, aby była moja. Nawet jeśli ma to trwać krótko, tylko przez najbliższe dwa dni, do naszego wyjazdu z Turcji. Muszę ją odciągnąć od dziewczyn. Wtedy będzie podatna jedynie na mój wpływ. I ulegnie mi całkowicie.

ROZDZIAŁ 3 – KATE– LEKCJA ROZKOSZY

Niepokoiłam się o Monię. Była taka blada, kiedy Marcos ją niósł… Jego kłótnia z właścicielem aquaparku dodatkowo mnie zdenerwowała. Dlaczego akurat teraz? Co było tak ważne, że Emir go zaatakował, nie zważając w ogóle na nas?

Dobrze, że Agata rozmawiała z nim wcześniej, zanim przyszliśmy, i wyjaśniła mu, że to żadna mistyfikacja. Mógł ściągnąć do biura ratowników, a ci potwierdziliby naszą wersję wydarzeń. Zareagował na Marcosa jak byk na płachtę, cały czas okazywał mu wrogość. I bynajmniej nie dlatego, że kolejni goście mogliby ściągnąć mu na głowę kłopoty, żądając odszkodowania i roznosząc plotki na temat słabej obsługi medycznej na terenie jego aquaparku. Informacja, że nie jest tu wystarczająco bezpiecznie, a przede wszystkim, że nie ma ratownika medycznego, mogłaby odbić się na zmniejszeniu liczby odwiedzających. A na to nie mógł sobie pozwolić. Ale nie tylko o to tutaj chodziło…

Zauważyłam zmianę w nastawieniu Emira od momentu, kiedy przyjrzał się Moni. Zachowywał się w stosunku do niej nienagannie, nawet przykrył ją własną marynarką. Nie musiał tego robić, teraz na pewno jest już mokra. Pomimo że wycierałam Monię, z jej włosów ściekała jeszcze woda wprost na materiał marynarki. Emir teraz bardzo dobrze kontrolował swoje emocje. Gdy patrzył na Monię, wydawał się zaniepokojony. Kiedy zaś odwracał się od nas w kierunku Marcosa, dalej okazywał mu wrogość. Zdradzały go drobne gesty, takie jak zaciskanie szczęki i dłoni w pięść. Marcos stał na szeroko rozstawionych nogach, nic sobie nie robiąc z wrogiego nastawienia konkurenta. Jedynie w jego oczach zauważyłam zmianę. Patrząc na mnie, chciał dodawać mi otuchy, a Emira wyraźnie chciał zmiażdżyć jak małego robaka.

Marcos emanował wewnętrzną siłą. Jego muskularna klatka piersiowa unosiła się i opadała w równym tempie. Patrząc na niego, uspokajałam się. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa, jego obecność dodawała mi sił. Niosąc Monię, kilka razy powtarzał, że wszystko jest już dobrze, że zaraz będzie w hotelu, że szybko o tym zapomni, a następne dni spędzi na plaży, wylegując się na słońcu, jak gdyby nic się nie stało.

Pragnęłam, aby znowu wziął mnie w ramiona i utulił. Jego dotyk koił moje nerwy. Niosąc Monię, nie okazywał jej tego ciepła, jakie ja wyczułam w jego ramionach. Jego spojrzenie było przyjacielskie, a nie tak gorące jak wtedy, kiedy patrzył w moje oczy.

Kiedy otarł mi łzę z policzka, rozczuliłam się do tego stopnia, że byłam gotowa na wszystko, co wtedy by mi zaproponował. Oddałabym mu nie tylko ciało, ale i serce. Pokazał mi, że może być czuły. Coś, czego najbardziej łaknęłam w związku. Uczucie oddania przez obie strony. Uczucie bliskości. Uczucia wyrażone w dotyku, obecności drugiej osoby, a nie w pustych słowach rzucanych na wiatr nicości.

Ann naciskała, aby sobie poszedł, Monia dziękowała za pomoc. Zapewnił, że odprowadzi nas do samochodu.

Emir wrócił do gabinetu i podszedł prosto do Moni. Nachylił się nad nią i zapytał:

– Jak się czujesz?

– Dobrze. Dużo lepiej – odpowiedziała.

– Czy ratownicy udzielili ci pomocy?

– Tak. Jestem im wdzięczna za uratowanie życia.

– Chcesz, żebym zawiózł cię do szpitala?

– Nie chcę, dziękuję. Chcę jechać do hotelu.

– Oczywiście. Już was odwożę.

Podał jej rękę i pomógł wstać. Zachwiała się, więc ją złapał i przytrzymał za ramiona. Monia oparła się o niego. Widziałam jej zmieszanie z powodu bezsilności i słabości.

– Nie przedstawiłem się. Emir Cennet. Jestem właścicielem aquaparku. Jak masz na imię?

– Monika – odpowiedziała bardzo cicho.

– Masz siłę iść czy ci pomóc?

– Już mi lepiej. Zakręciło mi się w głowie, jak wstawałam.

Marcos zbliżył się do nich i wypalił:

– Puszczaj ją. Ja ją przyniosłem, to ja ją zaniosę do auta.

– Nie ma potrzeby, dam radę sama. – Monia próbowała załagodzić sytuację.

Wzięłam ją pod ramię, mówiąc:

– Ja jej pomogę. Dziękuję za pana pomoc.

Emir cofnął się i popatrzył z wyższością na Marcosa, tak jakby znalazł jego słaby punkt. Osiągnął swój cel, aby mu dopiec.

– Proszę za mną. – Wyminął Marcosa i otworzył drzwi na oścież. Marcos podszedł do Moni i podtrzymał ją z drugiej strony. Szliśmy w ten sposób, razem jej pomagając. Szła powoli. Widać, że jej ciało było osłabione. Zastanawiałam się, dlaczego Marcos zareagował z taką zaborczością. Emir oferował pomoc, a ten na niego naskoczył. O co w tym wszystkim chodzi?

– Nie wierzcie mu, w pokoju jest kamera. – Marcos powiedział do nas ciszej, tak, aby Emir nie usłyszał. – On robił to wszystko, aby mieć nagranie, jak to ofiarnie pomaga klientom.

– Nie wierzę, że mógłby tak udawać – zaprzeczyła Monia.

– Uwierz mi. Bądź ostrożna w stosunku do niego. To twardy typ, który zrobi wszystko, aby osiągnąć swój cel. Ma ze mną zatarg o grunt, który potrzebuje pod rozbudowę aquaparku.

– Wydaje się taki szczery… – kontynuowała Monia.

Tak samo Marcos wydawał mi się szczery w stosunku do mnie. Jednak potrafił też grać na kilka frontów, bezpardonowo podrywając jednego dnia Monię, drugiego Ann, a teraz mnie. Czy osądzał Emira przez pryzmat własnych zachowań i dzięki temu potrafił z taką łatwością rozpoznać oszusta podobnego do siebie? Kolejne wątpliwości pojawiały mi się w głowie. Czy to na pewno dobry pomysł, aby kontynuować tę znajomość?

Doszliśmy na parking na tyłach aquaparku. To nie był postój dla gości, tylko prywatny parking dla właściciela i jego znajomych, strefa VIP. Po jednej stronie był zadaszony garażową wiatą przyścienną wykonaną z jasnego drewna. Przy jej kolumnach wiły się zielone winorośle. Po drugiej stronie wzdłuż całego terenu rosły krzewy wysokich oleandrów. W powietrzu unosił się cudowny zapach kwiatów.

Emir wsiadł do eleganckiego srebrnego mercedesa. Nie widziałam jeszcze takiego modelu. Ekskluzywna wersja coupé ze sportowym wykończeniem. Wyglądał jak przyczajony jaguar gotowy do skoku. Silnik zaryczał, Emir wycofał auto.

Wysiadł i otworzył tylne drzwi od swojej strony. Marcos pomógł Moni wsiąść i odczekał, aż usiądę obok niej. Zajrzał do środka. Emir już nie czekał, aby zamknąć za nami drzwi, tylko wsiadł do auta.

– Zadzwoń, jeśli będę ci potrzebny – powiedział Marcos.

– Dobrze – odpowiedziała Monia. Nieważne, że nie znała numeru jego telefonu ani pokoju. Odpowiedziała automatycznie.

Znałyśmy jego nazwisko: Marcos Montez. Na recepcji nie chcieli udzielać informacji o numerach pokojów gości, obowiązywały zasady dyskrecji. Pieniądze w Turcji mogą jednak zdziałać cuda. Wystarczy większy napiwek i drobny fortel: mam przesyłkę i proszę o sprawdzenie, czy taka osoba jest gościem tego hotelu. Takiej informacji mogą udzielić, pozwalając na zostawienie przesyłki, która zostanie dostarczona. Wystarczy dać hojny napiwek za przekazanie przesyłki, a wtedy recepcjonista odkręca monitor w kierunku lady, dając w ten sposób możliwość zobaczenia zawartości ekranu. Recepcjonista bierze przesyłkę i idzie z nią bardzo powoli do pokoju na zapleczu, dzięki czemu zyskuje się dużo czasu na sprawdzenie wszystkich danych zarejestrowanych w systemie, nie tylko numeru pokoju gościa. Nie musiałam korzystać z tego fortelu, ponieważ znałam numer jego pokoju. Po naszym przypadkowym pierwszym spotkaniu zapamiętałam go dokładnie. Wyrył się w mojej pamięci jak ujęcie z kadru czarno-białego filmu.

Gdy się zna numer pokoju, można dzwonić w hotelu między pokojami, wystarczy dodatkowo wybrać zero lub jeden przed danym numerem…

Agata usiadła obok Moniki z tyłu. Ann z przodu.

Emir otworzył automatyczną bramę autopilotem i ruszył ostro do przodu. Wyhamował przed chodnikiem i ulicą. W aucie było chłodno, klimatyzacja działała na maksa. Z radia leciały tureckie przeboje muzyki pop.

Włączyliśmy się do ruchu ulicznego. Myślałam, że Emir będzie tak gnał jak przez parking, on jednak jechał bardzo powoli. Tak jakby chciał zyskać kilka dodatkowych minut, które pozwolą mu na… No właśnie, co chciał w ten sposób osiągnąć? Zastanawiałam się.

Emir patrzył w lusterko i obserwował Monię.

– Nie za zimno? – zapytał.

– W sam raz – odpowiedziała Ann.

– A tobie, Moniko? – dopytał.

– Troszeczkę – odpowiedziała.

Zmniejszył nawiew klimatyzacji.

– Wyłączyłem bezpośredni nawiew na ciebie – powiedział. Patrzył w oczy Moni w środkowym lusterku. Na drogę zerkał tylko sporadycznie. Wieczorem nie jeździło dużo samochodów, większość ludzi przemieszczała się, spacerując po zatłoczonych promenadach wzdłuż głównej ulicy Atatürk Blv. Kolorowe neony sklepików i straganów przyciągały ich jak magnes i kusiły do licznych zakupów.

– Przyjechałyście na wakacje? Na długo? – zapytał.