Trappani - Włodzimierz Krzysztofik - ebook

Trappani ebook

Włodzimierz Krzysztofik

0,0
7,10 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

"Trappani. Pod błękitnym niebem" to relacja z tygodniowej, jesiennej wyprawy na Sycylię. Włodzimierz Krzysztofik zabiera swojego czytelnika w niezwykłą podróż, odsłaniając tajemnice śródziemnomorskiej wyspy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 35

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Włodzimierz Krzysztofik

Trappani

Pod błękitnym niebem

RedaktorHanna Krzysztofik

© Włodzimierz Krzysztofik, 2018

Książka jest częścią całego cyklu relacji z moich wypraw. Nazwałem to zeszytami z podróży. Ten opowiada o tygodniowej, jesiennej wyprawie na Sycylię.

ISBN 978-83-8126-965-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Modlin-Trapani

Samolot mamy o 20:45. Do lotniska około 40 km. Ale po pierwsze korki, a po drugie kolejki do kontroli. Wyjeżdżamy więc już o 17. Pierwsze 4 km. z naszego domu do wjazdu na obwodnicę na Puławskiej i już pół godziny mamy z głowy. Po godzinie jesteśmy w okolicach Bemowa. Wiesław już dzwoni z lotniska a my stoimy w korku. Ostatnio coś takiego widziałem w Bangkoku, rzeczywiście wygląda na to, że nie doceniam jak szybko Polska się „rozwija”. Stoimy a czas leci. Tętno mam dobrze ponad sto, ciśnienie pewnie jeszcze wyższe. „I nic naprawdę nic nie pomoże” — tak sobie podśpiewuję, żeby mi żyłka nie pękła. Koszmar naszych czasów, gdy dojazd do lotniska zajmuje więcej czasu niż sam lot. Tu przypomina mi się idea centralnego dworca lotniczego koło Łodzi. Sądząc po tym jak już dziś wygląda obwodnica i A2 w kierunku Poznania, trzeba będzie na lotnisko wyjeżdżać co najmniej 5 godzin przed lotem. Modlin też wesoły, Ryanair, żeby nie płacić odszkodowań wysyła wszystkim sms, że trzeba być 3 godziny przed odlotem. Dodać warto, że wszyscy są już odprawieni, mają karty pokładowe. 3 godziny na kontrolę bezpieczeństwa? Świat oszalał.

Wreszcie zjeżdżamy na Modlińską. Jeszcze godzina i docieramy do lotniska. Zostawiamy samochód na parkingu. Jest 19 a jeszcze kolejka do kontroli koszmar. Jechaliśmy ze średnią prędkością 20 km/h, Warszawa zdecydowanie awansowała do rangi metropolii. Podobny dystans na Suvarnabhumi w Bangkoku nigdy nie zajął nawet godziny, tam ciągle trzeci świat.

Wieczorem jest kilka samolotów, kolejka do kontroli prawie wychodzi z terminala. No to jedziemy, wszystko jakoś szło aż pojawiła się Gosia i jej cygański tabor. Pół godziny cała kolejka stała. Wreszcie jesteśmy po wszystkim, szklanka soku z sycylijskich pomarańczy i stajemy w następnej kolejce, do wyjścia. Cóż, latanie samolotem to teraz stanie w korkach i kolejkach, jeszcze tylko korków w powietrzu brakuje. Nie, już nie brakuje i zapowiada się na dynamiczny „rozwój”.

Ale w końcu wszyscy, włącznie z królową cygańskiego taboru, zostają załadowani na pokład nowego Boeinga 737—800 i możemy lecieć z zimnego Modlina do ciepłego Trapani. Tylko 3 godziny i znów lato, dla takiej perspektywy zniosę wszystko. Nawet sławetną obwodnicę Warszawy, której jeszcze nie ma a już jest zapchana tak, że w sumie jest całkowicie bezużyteczna.

Tanimi liniami lata się jak kiedyś jeździło się pociągiem, mało kogo stać na „Wars[1]”. Dlatego mamy dużo kanapek i zdecydowanie też mamy coś do kanapek. „Ale w koło jest wesoło[2]”, znów starzy zostawili dzieci, psy i koty w domu a sami urywają się na wakacje.

Mimo upływu lat, jest coś takiego w człowieku, że jak wyjeżdża z domu to małpiego rozumu dostaje. Nawet bez środków dopingujących.

Mgnienie oka, tak to jakoś było, i już schodzimy do lądowania. Większość wycieczki, po zażyciu, bawi się świetnie. Mnie też humor dopisuje, ale gdy samolot już jest nisko, w osi pasa, zaczyna nim rzucać jak liściem na wietrze. Chyba nie mamy idealnych warunków do lądowania. Po chwili nabieram przekonania, że na pewno nie mamy dobrych warunków do lądowania a tak naprawdę, to czy my w tych warunkach możemy bezpiecznie wylądować. Nie pamiętam, żeby było aż tak źle, choć już się w życiu nalatałem.

Wreszcie samolot wali z głośnym hukiem w pas startowy, wycieczka rozczarowana i zdegustowana a ja im na to, że niech się cieszą, że żyją. Kołujemy pod terminal a samolotem dalej rzuca, chyba do nich dotarło i przestali się śmiać. Gdy stanęliśmy, pilot zabronił wstawania i oznajmił, że wiatr może przewrócić samolot, gdy nie będzie prawidłowo rozładowywany a to skończy się wyciekiem paliwa a to spowoduje pożar, co krótko mówiąc oznacza, że prawdopodobnie wszyscy zginiemy. Teraz już nikt się nie śmiał, a ciszę, jaka zapanowała na pokładzie, zwykle nazywamy złowieszczą.

Dalej poszło już sprawnie, załoga rozpakowywała pokład rząd po rzędzie, samolot się nie przewrócił a my poszliśmy do terminalu. Po drodze trzeba było albo nieść ze dwie walizki albo czepiać się czegokolwiek żeby z wiatrem nie odlecieć, ale poza tym było fajnie. Bo ciepło po prostu. Do jutra wiatr ma osłabnąć i zapowiadają słoneczną pogodę, miejmy nadzieję.

Zgodnie z tradycją, na lotnisku czekał kierowca z tabliczką Krzysztofik, ale to już wszyscy znają.

Jedziemy do miasta, ale w nocy wszystkie koty są szare, więc jak wygląda okolica jeszcze nie wiemy. Miasto wygląda, że wszyscy śpią, na ulicach żywego ducha.

Teraz rozwożą nas osobno do apartamentów. Jedziemy pustymi i wąskimi uliczkami. Wygląda na to, że jesteśmy we Włoszech, zdecydowanie tak wygląda. Nawet wygląda na Sycylię, zdecydowanie docieramy już do celu naszej podróży.

Nasze