Tiger - Magda Mila - ebook + audiobook

Tiger ebook i audiobook

Magda Mila

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Życie Aleksa było idealne - przyjaciele, praca, sport. I oczywiście seks. Mnóstwo seksu - trójkąciki, orgietki... Życie proste, przyjemne i bez zobowiązań. Zawsze takie miało być.
Nigdy nie zamierzał się zakochać. A już na pewno nie w niej - kobiecie, z którą związek mógł zniszczyć wszystko, co miał.
Bywa jednak, że nawet największy twardziel ulegnie - najpierw pożądaniu, potem uczuciom. A nawet najrozsądniejsza kobieta zaryzykuje wszystko, by poczuć choć przez chwilę emocje, których nigdy nie zaznała.
Wydawało się, że różni ich wszystko, ale okazali się bardzo podobni do siebie.  
Czy mogą być razem? Absolutnie nie. Jak jednak żyć bez prawdziwego szczęścia, kiedy się już go zasmakowało?
"Tiger" to pełen erotyki, namiętności, tajemnic i zaskakujących zwrotów akcji trzeci tom cyklu "Dzikie noce".

To kolejna wspaniała uczta literacka przy suto zastawionym stole, pełnym nieczystych zagrywek, szaleństw, napięcia, dzikich żądz, niedomówień i tajemnic. Efektownie i z pazurem pokazuje, że  gdy w grę wchodzą silne uczucia  pomiędzy dwojgiem osób, próżno szukać zdrowego rozsądku. Wierzcie mi na słowo – będziecie zachwyceni! - Krystyna Meszka - cyrysia.blogspot.com

Nie dajcie się zwieść drapieżnemu tytułowi i okładce, bo wnętrze najnowszej powieści Magdy Mili to romantyczna torpeda, w której dominuje pytanie: czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie? Fanom mocniejszych miłosnych wrażeń również ten tytuł przypadnie do gustu. Gwarrrrantuję :) - Dominika Matuła - www.domi-czyta.pl

Jeśli myślicie, że Magda Mila powiedziała już ostatnie zdanie, to się grubo mylicie. "Tiger" to książka która nie pozwoli Wam na sekundę odejść od niej, a zawarte w niej emocje pozostaną w Was na bardzo bardzo długo. Serdecznie polecam! - Paulina Nowaczyk - 1001 Romansów

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 255

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 29 min

Lektor: Magda Mila

Oceny
4,3 (1007 ocen)
564
253
135
51
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
aa1981

Nie oderwiesz się od lektury

Super , trzyma w napięciu do ostatniej strony.
20
ewamonika19

Nie oderwiesz się od lektury

Tiger to 3 i ostatnia czesc dzikich nocy, szkoda ze tak przygoda juz sie skonczyla, polecam swietnie sie bawilam
10
GosiaSyn

Nie oderwiesz się od lektury

ok
00
jakiza

Dobrze spędzony czas

Najsłabsza część. Ona- irytująca, zachowująca się jak durnowara nastolatka. On- właściwie taki miękki klusek. Tacy "normalni", nie pasujący mi do rakiej opowieści, ale z drugiej strony w "tych klimatach" gustują przecież też ci, na codzień zwykli, normalni ludzie. Czytało suę dobrze, choć bez szału.
00
Magda-25

Z braku laku…

Niestety nie moje klimaty. Jesli ktoś lubi seks grupowy i w tym głownych bohaterów to polecam. Nnie sie to nie podoba. Czytajac cała serie czułam... trudno mi to opisac... chyba jednak niesmak. Wolę relacje dwoch osob a klimaty tu opisane mi nie podchodzą. Choć wszystko tu ze smakiem ale jednoznacznie nie. Męczyłam sie strasznie.
00

Popularność




18+

Książka przeznaczona jest wyłącznie dla dorosłych czytelników

1

ALEKS

Siedziałem w samochodzie i patrzyłem na piękny, wypięty w moją stronę tyłeczek w obcisłych dżinsowych szortach. Idealny – kształtny, w doskonałych proporcjach w stosunku do talii. Czekający na moje dłonie, a może i fiuta? Rozmarzyłem się. Wziąłbym ją od tyłu, od razu głęboko, a ona by jęczała w spazmach. Aleks, jeszcze, Aleks, mocniej. Mój kutas natychmiast stwardniał. Dotknąłem spodni, już prawie przymknąłem oczy…

Nagle obiekt moich fantazji poruszył się. Dziewczyna wyprostowała plecy i wstała z kolan. Wciąż tyłem do mnie krzyknęła coś w stronę zbliżającego się do niej faceta. Niósł wielką donicę z jakimś zielskiem. Kurwa, prawie doszedłem gapiąc się na tyłek swojej podwładnej. No dobra, nie całkiem mojej, bo pracowała w firmie przywracającej do dawnej świetności nasz ogród. Ale i tak byłem idiotą.

Szybko się rozejrzałem. Na szczęście nie było świadków mojej głupoty, bo wszyscy ludzie kręcący się wokół zajmowali się tym, czym powinni – czyli pracą.

Westchnąłem z ulgą. Teraz musiałem jeszcze chwilę poczekać, aż mój twardziel zmięknie zanim wysiądę z samochodu. Z zażenowaniem spojrzałem na biedną dziewczynę. Pokręciłem głową. Potem przeniosłem wzrok na przedwojenny budynek przy którym zaparkowałem. On był najważniejszy.

Mimo rusztowań stojących z każdej strony, kontenerów z gruzem, stosów materiałów budowlanych zajmujących sporą część otaczającego go ogrodu – i tak robił wrażenie. Piętrowa bryła o perfekcyjnych proporcjach, której lekkości dodawał półokrągły taras i balkon połączony z nim smukłymi kolumienkami.

Obserwowałem wszystko z dumą. Owszem, w samym zdobyciu tej willi nie było mojej zasługi, bo to Jonatan, mój najlepszy przyjaciel i wspólnik wygrał ją w pewnym perfekcyjnie zaplanowanym zakładzie. Ja jednak stałem się odpowiedzialny za jej remont i adaptację na najlepszy w tej części Europy seksklub. I szło mi kurewsko świetnie – otwarcie przybytku było planowane lada moment, a ja skutecznie dbałem o to, by nie było ani jednego dnia opóźnienia.

Swoją drogą, nigdy nie sądziłem, że taka aktywność może mnie kręcić. Do tej pory, jako zarządzający bezpieczeństwem w naszym koncernie, zajmowałem się ochroną – nas i naszych interesów. A potem nagle, z dnia na dzień, stałem się budowlańcem. Ale musiałem przyznać, że przekształcanie śmiałych wizji w rzeczywistość, obserwowanie szybkich i namacalnych zmian zachodzących dzięki moim decyzjom, było fascynujące. Budynek piękniał z dnia na dzień, a ja czułem realny wpływ na jego rozkwitanie.

Westchnąłem i w końcu wysiadłem z samochodu. Kiedy szedłem przez podjazd, kontrolnie zajrzałem do dwóch kontenerów, a potem wszedłem do środka. Hol, mimo panującego tu bałaganu, już mógł oszałamiać – przepięknie doświetlony ogromnymi oknami, ze wspaniałą przedwojenną posadzką, sprowadzoną przeze mnie z wyburzanego pałacyku na Ukrainie. Nie mogłem się już doczekać chwili, kiedy wszystko będzie gotowe, a ja zobaczę w końcu ostateczny efekt swoich działań.

– Szefie! – usłyszałem głos dobiegający z bocznych drzwi.

– Dzień dobry, panie Andrzeju.

Przede mną stanął zdyszany mężczyzna. Na pokaźnym brzuchu opierał trzymaną w rękach teczkę.

– Znowu jest problem. Te klatki na dole się nie zmieszczą, a na piętrze coś znaleźliśmy pod tynkami.

Klepnąłem go w ramię.

– Najpierw dół.

Skręcało mnie z ciekawości, by zobaczyć, co ten stary dom przed nami odkrył, ale wołałem na razie ogarnąć bardziej prozaiczne tematy. Choć po minie szefa ekipy widziałem, że to co dla mnie zwykłe i normalne, niekoniecznie takie jest dla wszystkich. Kiedy zaczęliśmy schodzić w dół, do piwnic, mamrotał pod nosem:

– To nie jest normalne i dlatego się nie mieści. Klatki, mówiłem, to chore. Kto to wymyślił?

Byłem już przyzwyczajony do jego gadania. Ogromnie go szanowałem jako fachowca i doceniałem, że szef jednej z najlepszych ekip budowlanych w tym kraju, z terminami zajętymi na dwa lata do przodu, góral hołdujący tradycyjnym wartościom, jednak zdecydował się pracować przy budowie seksklubu. Jasne, pieniądze które mu zaproponowaliśmy, miały ogromne znaczenie, ale podejrzewałem, że nie tylko o to chodziło – potrzebował wyzwania, a nasz projekt na pewno czymś takim był.

Gdy zeszliśmy na dół, najpierw przez kilka minut oglądałem postęp prac w poszczególnych pomieszczeniach. Byłem zaskoczony, jak niewiele już tu zostało do zrobienia. Wszystkie pokoje piwniczne były przeznaczone dla miłośników ostrzejszych klimatów, głównie BDSM. Znajdowało się tu więc dużo pasujących do tego konstrukcji – belek, krzyży czy ogromnych łóżek ze sprytnie wymyślonymi zintegrowanymi dybami i klamrami do przypinania niewolników. Przy jednym z nich zatrzymałem się. Z uznaniem spojrzałem na dreptającego za mną pana Andrzeja.

– Natasza będzie zachwycona!

– Nie będzie, ino jest. Była tu wczoraj, uwag nie miała. Ale te klatki… – Zdegustowany kręcił głową.

– Dobra, idę zerknąć.

Przeszedłem do kolejnego pomieszczenia. Tu też praktycznie wszystko było gotowe, za wyjątkiem wspomnianych konstrukcji. Natasza uparła się, by część z nich była wolnostojąca i mobilna, a trzy miały być wmontowane w ścianę.

Pan Andrzej z ekipą narzekał nie tylko na konieczność pracy z metalem – byli góralami, specami od drewna, ale i na samą ideę – wiele z planowanych w budynku rzeczy akceptował, choć dla przeciętnego człowieka były szokujące – jak na przykład wielkie wieloosobowe łoże na piętrze. Ale przy cholernych klatkach wymiękał, już po raz kolejny.

Nie wiem, czy myślał, że jego marudzenie wpłynie jakoś na decyzje Nataszy, czy robił to wyłącznie po to, by mieć mniejszy moralny zgrzyt w związku z realizacją zlecenia. Ale faktem było, że te klatki najbardziej go bolały.

– Tego się nie da i koniec – usłyszałem. Pan Andrzej pokazywał mi właśnie pręty, które miały być wpuszczone w mur.

– Musi się dać. – Podszedłem bliżej. – Tu musicie skuć, zgodnie z planami, i wtedy bez problemu to zamocujecie. – Pokazałem gestem, co mam na myśli.

– Ale to się nie godzi! Jak tak można? Człowieka? – znowu zaczął swoje narzekania.

– Człowieka, który sam tego chce. Lubi pan Nataszę, prawda? – Znowu spróbowałem wziąć go pod włos. – Jak pan myśli, czy kiedykolwiek zrobiłaby komuś krzywdę?

– Dyć, że nie. Pani Natasza to anioł.

– No właśnie. A jednak bije swoich niewolników pejczem, zamyka ich w klatkach, czasem nawet razi prądem. A oni są zachwyceni i niekiedy naprawdę dużo płacą za to, by ich tak potraktować.

Facet przez moment miał minę, jakby z trudem powstrzymywał się przed zatkaniem uszu i nuceniem pod nosem – jak przedszkolak.

– Sodoma i Gomora, na co mi przyszło! – mamrotał.

– Nie, radość życia po prostu. – Zaśmiałem się. – Choć tego akurat ja też nie rozumiem. – Pochyliłem się przed jedną z klatek i aż wzdrygnąłem na myśl o siedzeniu w czymś takim. – Ale nie ma sensu się na tym zastanawiać. – Wyprostowałem się i poklepałem go po plecach. – Trzeba zrobić tak, żeby kobieta była zadowolona, i tyle. Po to jesteśmy, nie?

– Ja to wolę baby zadowalać inaczej – od razu zmienił ton, choć jeszcze był naburmuszony. – Tam na górze to jeszcze idzie zrozumieć, choć i tak się z tego wyspowiadam. Ale to…

– No to chodźmy na górę. – Postanowiłem skorzystać z okazji i zakończyć drażliwy temat. Obejrzałem jeszcze wymyślone przez Nataszę skomplikowane mechanizmy paneli służących do zmiany wystroju tych wnętrz i kolejny raz połechtałem ego pana Andrzeja. – Perfekcyjnie zrobione – powiedziałem z uznaniem.

– A jak pan myślał! – obruszył się. – Góralska robota, a nie jakaś fuszerka.

– Wiem. – Po raz kolejny pogratulowałem sobie w myślach zatrudnienia tego człowieka. Trochę się wahałem, bo nijak nie pasował mi do takiej inwestycji, ale dałem się przekonać znajomemu architektowi, który wspomagał nas przy tym projekcie.

Paweł sam był z Podhala i zarzekał się, że nikogo lepszego nawet za granicą nie znajdziemy. Miał rację, początkowo nawet ja nie wierzyłem, że da się zrobić taki remont w kilka tygodni, ale przy tej ekipie zmieniłem zdanie.

Na górze pośmiałem się chwilę ze „znaleziska” odkrytego w ścianie – nieduże pudełko, a w nim owinięte szczelnie folią cztery paczki przedwojennych papierosów. Kosmos, tym bardziej, że robotnicy zapytali, czy mogą ich spróbować. Wolałem się stamtąd zmyć.

Rzuciłem jeszcze kilka pochwał, a potem wycofałem się do swojego gabinetu. Zamknąłem drzwi i opadłem na specjalnie dla mnie sprowadzoną z Danii kanapę w kolorze ostrego pomarańczu. Wziąłem głęboki oddech. Byłem dumny ze swojego dzieła.

2

ALEKS

Leżenie i zachwycanie się swoimi dokonaniami przerwało mi szarpnięcie klamki. Do gabinetu wszedł Jonatan.

– Nie za bardzo się obijasz?

– Bez jaj. – Spojrzałem na przyjaciela. – Wszystko idzie zgodnie z planem, perfekcyjnie. Zresztą sam pewnie widziałeś.

– Tak. Myślę, że jakimś cudem zdążymy na czas.

– Ależ to będzie impreza! – Przymknąłem na moment oczy. Wyobraziłem sobie otwarcie klubu – hedonistyczny wieczór pełen ekstremalnych doznań. Rozbudzająca zmysły atmosfera, piękne kobiety, silni mężczyźni, emocje, jęki wibrujące w powietrzu i wszechobecne pożądanie. Poczułem nagły przypływ podniecenia. Dotknąłem krocza i poprawiłem ułożenie penisa w spodniach.

– Nie podejrzewam cię, żebyś był aż tak wyposzczony. – Jonatan uśmiechnął się krzywo.

– Ja? Może trochę. A co u Inez? – zapytałem go o jego drugą połówkę. Poznał ją niedawno i bardzo szybko się zaangażował – jak nie on. Nigdy nie był w tego rodzaju relacji z kobietą. I chyba jeszcze żadnej tak bardzo nie zależało na nim – poznali się jako wrogowie, ale szybko stali się partnerami w życiu i parą dominujący – uległa w seksie.

– Świetnie. Inez powoli przygotowuje remont swojej willi. No i planuje wielkie otwarcie naszego klubu. – Rozejrzał się po pomieszczeniu. – Może ty też byś się ustatkował? Polecam. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale życie z drugą osobą jest całkiem przyjemnym doznaniem.

Skrzywiłem się. Niepotrzebnie przypomniał mi o tym, co mnie od jakiegoś czasu gryzło. Sparowanie się – i jego, i Nataszy – sprawiło, że już tylko ja z naszej trójki kisiłem się w singielskim bagnie. No dobra, Natasza na razie była w fazie skłócenia ze swoim ukochanym, ale wiedziałem, że prędzej czy później się pogodzą. Więc tak czy siak – zostawałem sam na placu boju.

A dodatkowo od jakiegoś czasu próbowałem rozstrzygnąć pewien dylemat – odwiedzić swoją dawną miłość, czy nie? Wracać do emocji, które na długi czas odebrały mi chęć do życia, czy znowu je głęboko zakopać? I nie chodziło tylko o żal, jaki czułem do Julki. Rzecz w tym, że mogła potrzebować mojej pomocy, a ja nie umiałem zmierzyć się z powrotem do przeszłości.

Dawno temu rzuciła mnie – po krótkiej wspólnej przygodzie ze służbami specjalnymi. Nasza jednostka wróciła dość poharatana z pewnej źle przygotowanej akcji. Do mnie dotarło, że nie chcę w tak głupi sposób tracić zdrowia czy życia, a z nią było wręcz przeciwnie – postanowiła wstąpić do GROM-u i jeszcze częściej jeździć na misje. I wtedy, i dziś miałem do niej pretensje, że wybrała realizację swoich ambicji zamiast mnie – cudownego wszak faceta, idealnego dla niej.

– Co się dzieje? – Jonatan zauważył, że coś mnie gryzie.

– Nic. – Pokręciłem głową. Nie miałem zamiaru dzielić się z nim takimi rozterkami. Jonatan co najwyżej by mnie opieprzył, raczej nie nadawał się do marudzenia i bardziej filozoficznych rozkminek.

– Chciałeś o czymś pogadać – spróbowałem zmienić temat. Domyślałem się, że nie pojawił się tu w środku dnia, w czasie, kiedy powinien być w biurze, tak zupełnie bez powodu.

– Znowu pieprzony Dawid.

– Co tym razem?

– To co zwykle? – Spojrzał na mnie oburzony. – Znowu gdzieś wyciąga Oliwię, a ona jedzie, choć widzę, że ma coraz mniejszą ochotę na spędzanie z nim czasu.

– Też miałem ostatnio takie wrażenie. On coś na nią ma? Bo zaczynam podejrzewać, że najchętniej by się dziewczyna z tej relacji wymiksowała.

– Próbowałem z nią rozmawiać, zbywa mnie.

– A Natasza? Babkom zawsze łatwiej się dogadać.

– Pytałem. Tylko głupio się uśmiechnęła. Mam wrażenie, że jeszcze nie jest sobą, że Drwęcki za mocno ją rozprasza. Muszą się wreszcie pogodzić.

– Wtedy będzie z nią jeszcze gorzej, sam to powinieneś wiedzieć najlepiej. – I znowu temat zmian w ich życiu wrócił. Pieprzone związki, miłosne gniazdka i inne gówna. Wychodzi na to, że tylko ja zostałem tym, kim byłem. – Może ja pogadam z Oliwią? Przynajmniej spróbuję? – powiedziałem.

– Bardziej nadajesz się do rozmowy z tym gnojkiem.

– I co? Postraszę go? Już to roztrząsaliśmy, w ten sposób nic nie osiągniemy. Jeśli masz rację i Oliwia z jakiegoś powodu jest zmuszona, albo czuje się zmuszona, by z nim być, to straszenie go nic nie da.

– Przekupstwo też nie.

– No nie. Kurwa, o co z tym kolesiem chodzi?

Obaj się zamyśliliśmy. Do tej pory zawsze udawało nam się znaleźć rozwiązania naszych problemów – nawet jeśli chodziło o sprawy dużego kalibru, z więzieniem, szantażami i mafią w tle. A nie mogliśmy poradzić sobie z niewiele od nas młodszym lowelasem, który wykorzystywał i prawdopodobnie krzywdził młodszą siostrę Jonatana. I moją właściwie też, bo zawsze tak właśnie traktowałem Oliwię.

No dobrze, prawie zawsze. Nigdy bym się do tego głośno nie przyznał, ale czasem zdarzało się, że ta dziewczyna budziła we mnie czysto damsko-męskie pragnienia. Wyłącznie jednak w sferze snów i irracjonalnych wizji, bo była przecież owocem zakazanym. Tym bardziej jednak czułem determinację, by uwolnić ją od tego typa.

– Trudno mi uwierzyć, że nawet Miłosz nic nie znalazł. – Nasz spec od komputerów od tygodni grzebał w życiu i sprzęcie tego człowieka. – Jon, a może Inez byś poprosił? Miłoszowi będzie przykro, ale już udowodniła, że jest lepszą hakerką – nawiązałem do początku ich znajomości, kiedy ukochana Jonatana włamała się do teoretycznie hiper-bezpiecznego systemu komputerowego naszej firmy.

– Inez? – Jonatan zamyślił się. – W sumie nie przyszło mi to do głowy.

– Bo ostatnio myślisz głownie nim, a nie tym. – Znacząco spojrzałem na jego krocze i jednocześnie postukałem palcem w skroń.

– Masz rację, poproszę ją, żeby jeszcze raz wszystko sprawdziła. Ale ty też podziałaj. Mówiłeś, że Karl może się jeszcze czegoś dowiedzieć.

– Miał popytać ludzi i da znać. Tylko wiesz, nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Narkotyki, czyli pierwsze co nam przyszło do głowy, odpadły.

– Na szczęście.

– Na szczęście – powtórzyłem. – Nie wiem, co ten pieprzony koleś mógłby mieć jeszcze za uszami. Gdyby zdradzał Oliwię, to chłopcy by coś zauważyli. Chodzili sporo za nim.

– Poza tymi kilkoma wyjątkami, kiedy im się wywinął – skwitował Jonatan z krzywą miną.

– Daj spokój, nie spodziewali się, że koleś tak potrafi zniknąć. – Broniłem swoich ludzi.

– Więc tym bardziej to niepokojące, przecież wiesz.

– Dobra, wrócę do tematu – powiedziałem. – Tym razem już sam przypilnuję gnojka. Tylko jeszcze muszę załatwić jedną rzecz. – Przypomniałem sobie, co mnie gryzło.

– Co? – Jonatan spojrzał na mnie podejrzliwie.

– Może ci kiedyś opowiem. – Mrugnąłem do niego. – A na razie chodź, pokażę ci jeszcze twoje królestwo. – Podniosłem się. – Meble na razie nie przyjechały, ale już podobno są na cle.

Jonatan aż zatarł ręce. Nie dziwiłem mu się. Wyposażenia swojej części willi – dla miłośników lżejszego niż u Nat klimatu BDSM – wyszukiwał na całym świecie. W końcu znalazł producenta w Czechach i we Francji – zamówił meble z pięknego starego drewna i już nie mógł się doczekać, kiedy je zobaczy na żywo.

– Dam ci znać, kiedy przyjadą – powiedziałem, gdy wyszliśmy na korytarz.

3

ALEKS

Po rozstaniu z Jonatanem poustalałem jeszcze kilka szczegółów z szefem ekipy budowlanej, a potem powoli zszedłem na parter. Nie miałem ochoty opuszczać tego miejsca, które już, choć było wciąż zabałaganione, zakurzone i po prostu nieskończone, pokochałem. Willa miała swój klimat i niezależnie od tego, czym miała być – domem rodzinnym, seksklubem, czy budynkiem biurowym – potrafiła urzec swoim klimatem i historią, o której opowiadał każdy załom w murze, cegła czy gzyms.

W końcu jednak musiałem się zmobilizować. Poza willą miałem swoje obowiązki – jako odpowiedzialny za bezpieczeństwo dużego koncernu oraz jako Aleks. Skoro coś mnie gryzło, musiałem wreszcie rozprawić się z tym tematem. Postanowiłem jednak, że zanim wyruszę na spotkanie z przeszłością, porozmawiam jeszcze z przyjaciółką.

Zadzwoniłem do Nataszy, ale nie odebrała telefonu. Sprawdziłem, czy była w biurze – niestety nie. Uznałem, że pewnie jest w swoim studio i ma jedną z sesji, które regularnie odbywała jako jedna z najlepszych polskich domin. Od razu z Konstancina pojechałem na Żoliborz.

Chwilę czekałem, aż Natasza otworzy mi bramę. Mogłem skorzystać z kodu dostępu, które, jako szef ochrony, miałem do wszystkich naszych nieruchomości. Nie chciałem jednak zaskoczyć Nataszy, miałem świadomość tego, że w czasie sesji nie powinienem jej przeszkadzać.

Jednak nie mogłem już zwlekać z tą rozmową. Byłem praktycznie przekonany, że muszę pojechać do Julki, i to dzisiaj. Potrzebowałem tylko potwierdzenia od kogoś, kto znał całą sytuację i mógł upewnić mnie co do słuszności moich planów. Albo powstrzymać przed zrobieniem głupoty.

Wszedłem do środka, a potem małym korytarzem do większego pomieszczenia. Zatrzymałem się w drzwiach.

– Ale ty masz, do cholery, wyczucie chwili! – Natasza, owinięta tylko w narzutę, od razu na mnie naskoczyła.

Minąłem ją i zajrzałem do gabinetu. Tam zobaczyłem Iwa Drwęckiego – byłego policjanta, do niedawna naszego wroga, a teraz jej partnera – chyba? – i wkrótce mojego podwładnego. On krzywo się uśmiechał i dopinał spodnie. Kurwa, znowu im przerwałem? Ale to oznacza, że się pogodzili? Tak szybko? Poza tym, czy muszą się parzyć jak króliki, gdziekolwiek są?

Potem jednak się zreflektowałem – ostatnio przyłapałem ich na mojej pięknej sofie w konstancińskiej willi. Teraz przynajmniej Natasza jest na swoim terenie, więc to ja powinienem czuć się niezręcznie, jak intruz. Ale miałem to w dupie. Ważniejszy był mój cel – porozmawianie z Nataszą. Wszystko inne nie miało w tej chwili znaczenia.

– Czego chcesz?

– Muszę z tobą pogadać, chodzi o Julę. – Zaplotłem ręce na klatce piersiowej.

Moja przyjaciółka po chwili ciszy westchnęła. Spojrzała na Iwa.

– Daj nam parę minut.

Skinął głową i wyszedł do ogrodu.

– Chodź. – Natasza popchnęła mnie w kierunku swojego gabinetu. Tam usiedliśmy w fotelach.

– Rozumiem, że już okej? – Byłem ciekawy, jak wygląda sytuacja między nią i Iwem.

– Mów, o co chodzi. – Natasza zignorowała moje pytanie.

– No dobrze. – Pokręciłem głową. – Więc Jula. Mam adres i generalnie wszystko. Niby wiem, co powinienem zrobić, ale boję się, że… – Czułem się ze swoimi rozterkami jak jakiś pieprzony cienias.

– Że tego nie udźwigniesz? Że niepełnosprawna dziewczyna na wózku będzie od ciebie chciała więcej niż możesz jej dać?

– Właśnie… A wiesz, co jej się stało? Misja w Iraku, najechali na minę. Straciła nogę, drugą ledwo uratowali.

– Więc na pewno może potrzebować pomocy. Najlepsze protezy potrafią kosztować fortunę.

– Tak. Ale ja się cały czas waham, jak to zrobić, żeby się nad nią nie litować. To znaczy, żeby ona tego tak nie odebrała. Albo żeby nie myślała, że coś w zamian chcę.

– A chcesz?

Normalnie odpowiedziałbym „no coś ty!”. Ale Nataszy nie było sensu oszukiwać. Zresztą – byłem tu po to, by poukładać sobie wszystko w głowie, a kłamstwa czy przemilczenia na pewno w tym nie pomogą.

– Nic od niej nie chcę, poza potrzebą zamknięcia tematu.

– Jesteś pewien? A jeśli dawne emocje i uczucia wrócą?

Spojrzałem na nią zaskoczony. Czy ona pyta o potencjalne moje ponowne zakochanie się w Julii? Już chciałem odpowiedzieć „bez jaj”, jednak dałem sobie jeszcze moment na rozkminki. Kochałem ją, ale to było lata temu. Zraniła mnie, bardzo, i trochę trwało zanim o niej zapomniałem. Czy to mogło wrócić? Oczywiście, w teorii wszystko jest możliwe. Ale… Byłem już zupełnie innym człowiekiem, ona na pewno też.

– To bardzo mało prawdopodobne – powiedziałem w końcu. – Zbyt wiele się u nas wydarzyło przez ten długi czas. A ja… Mam w sobie dużo żalu, chyba nie potrafiłbym jej wybaczyć.

– To aż tak? – Natasza uniosła brwi.

– Wybrała służby i jeszcze nazwała mnie tchórzem, bo nie chciałem zrobić tego razem z nią – powiedziałem Nat prawdę.

– Dlatego tak bolało? – bardziej stwierdziła niż zapytała.

– Myślę, że tak. Bo jeśli ktoś przez kilka lat mówi ci, jaki jesteś dla niego ważny, ba, daje ci poczuć się jak pępek jego świata, a potem nagle, w ciągu kilku tygodni, podejmuje decyzję, która was niszczy… Tak, to jedno z moich najbardziej bolesnych doświadczeń. – Skrzywiłem się.

Nat przypatrywała mi się chwilę.

– Wiesz, co sobie myślę? Tu już nie ma miejsca na jakieś rozkminki. Po prostu jedź, spotkaj się z nią i bądź szczery. Wtedy będzie dobrze. Nie próbuj czegoś ukrywać – ani tego, jak cierpiałeś wtedy, ani swoich obecnych rozterek. Tym bardziej, że nie wiesz, jakim człowiekiem ona teraz jest. Może być zgorzkniała, załamana, cierpiąca – w przenośni i dosłownie. Po prostu musisz jechać.

– Tak – westchnąłem ciężko. – A ty jak? – zmieniłem temat. – Znowu sielanka, jak widzę. Czyli miłość kwitnie?

Natasza spojrzała w kierunku ogrodu, a potem wróciła wzrokiem do mnie. Uśmiechnęła się.

– Pogodziliśmy się, po chwili znowu miałam ochotę go zabić, gdy przyznał, że odszedł z policji i będzie pracował u nas. Choć w sumie nie wiem, komu bardziej chciałam zrobić krzywdę – jemu czy tobie. A może Jonatanowi za drobne przemilczenie planów zatrudnienia Iwa?

– Dużo się działo. – Machnąłem ręką. – A Jon wolał, żebyście najpierw sobie wyjaśnili wszystkie nieporozumienia.

– I tak zrobiliśmy. – Mrugnęła do mnie.

– Zboczeńcy. – Zaśmiałem się. – No dobra, zbieram się, trzymaj kciuki.

– Daj znać, jak ci pójdzie. Zadzwoń po spotkaniu, dobrze? – Podeszła do mnie, kiedy wstałem, i mocno mnie objęła.

Staliśmy wtuleni w siebie dobrą minutę. Miałem w dupie, jak to wygląda. Potrzebowałem Nataszy, tak samo jak ona mnie. Zawsze, nie tylko w trudnych chwilach. Byliśmy jak rodzeństwo, z tą przewagą nad relacjami opartymi na więzach krwi, że my sami siebie wybraliśmy, a nie zdaliśmy się jedynie na los, który za nas zdecydował.

– Trzymam kciuki. Żeby wszystko poszło po twojej myśli.

– Dziękuję. – Cmoknąłem ją w policzek i ruszyłem do drzwi.

Na parkingu skinąłem głową Drwęckiemu, który stał oparty o swój samochód. Natasza od razu do niego wybiegła. Patrzyła na kolesia jak na ósmy cud świata. A ja miałem właśnie jechać do dziewczyny, która wiele lat temu złamała mi serce. Urocze.

4

ALEKS

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

INNE KSIĄŻKI AUTORKI

CYKL „DZIKIE NOCE”

Tom 1: „Wolf”

Dominujący, drapieżny, zdeterminowany mężczyzna. Zawsze zdobywa to, czego chce i niszczy każdego, kto zagraża jemu i jego najbliższym.

Silna i niezależna kobieta. Staje mu na drodze gotowa zrobić wszystko, by ocalić swoje marzenie.

Rozpoczynają dramatyczną grę. Emocjonalna walka w mrocznym świecie BDSM prowadzi ich do nieznanych zakamarków własnych dusz.

Czy w tak płomiennej rozgrywce ktokolwiek może zwyciężyć? Czy układ, który zawarli zmieni ich życie na zawsze?

Tom 2: „Cat”

Natasza i Iwo.

Piękna prawniczka kontra policjant, który zamierza aresztować jej szefa.

Domina i mężczyzna, który nigdy jej nie ulegnie.

Sprzeczne cele i pragnienia. Walka oraz głęboko skrywane tajemnice.

Potężna namiętność bez przyszłości, która wstrząsa ich światem.

CYKL „ŻYWIOŁY”

„Tonąca w błękicie” – tom 1

Powieść erotyczna o szalonym seksie, przekraczaniu granic i potrzebie kochania.

Ona i oni. Atrakcyjna singielka, mężczyzna z tajemniczą przeszłością i współczesny Piotruś Pan. Układ bez zobowiązań i szalony seks w trójkącie. Przyjaźń, żądza, ekstaza. Jednak kiedy troska wygrywa z podnieceniem, a czułość z potrzebą seksualnego spełnienia, dwoje z nich zakochuje się w sobie. Lila ucieka, bo boi się zaangażowania. Tomek broni się przed miłością, bo kiedyś zbyt cierpiał z jej powodu. Czy podejmą właściwe decyzje? Czy Piotr zaakceptuje związek przyjaciół? Czy tajemnice przeszłości i dramatyczna teraźniejszość nie zabiją miłości Lili i Tomka?

„Tańcząca w ogniu – część 1” – tom 2

Singielka, która nie uznaje związków i szuka spełnienia w przypadkowych przygodach. On – wieczny chłopiec, dla którego życie jest nieustającą imprezą. Uległa i dominator, podwładna i szef. Powinni stworzyć układ idealny, ale życie nie zawsze pisze proste scenariusze. Ewę spotyka tragedia, a Piotr boi się dorosnąć. Spłoną w ogniu, który wzniecili, czy rozgrzeją nim swoje serca?

„Błądząca we mgle” – tom 3

„Zawalił mi się świat. Tak po prostu, jednego dnia. Odkryłam wtedy, że całe moje siedemnastoletnie życie było wielkim kłamstwem. Co mogłam zrobić? Zanegowałam wszystkie zasady oraz wartości, które mi przez całe życie wpajano. I postanowiłam zemścić się na ojcu, który zamiast leżeć w grobie, żył sobie szczęśliwie w jakiejś pieprzonej Warszawie.

Pożegnałam Nowy Jork, powitałam wolność, szaleństwo i brak ograniczeń. Wydawało mi się, że tego właśnie chcę...”

„Błądząca we mgle” to porywająca, emocjonalna opowieść o nastoletniej Kate próbującej odnaleźć miłość, szczęście i poznać sens wybaczenia. Jaką cenę zapłaciła za poszukiwania nowej siebie? Gdzie ją to doprowadziło? I przede wszystkim – czy było warto?

„Tańcząca w ogniu – część 2” – tom 4

Życie Ewy i Piotra wywraca się do góry nogami. Nowa rzeczywistość, której żadne nie planowało, zaczyna ich przytłaczać. Ograniczenia, problemy, ale i żądze oraz pragnienia, których nie mogą zaspokoić. Do tego bliscy snujący plany zagrażające ich bezpieczeństwu.

Gdy na horyzoncie pojawia się tajemniczy mężczyzna, który próbuje się do nich zbliżyć, sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje.

Czy ulegną emocjom i pożądaniu? Postawią na szali wspólne życie i szczęście? A może uznają, że lepiej zapomnieć, kim się kiedyś było i poświęcić swoje potrzeby dla dobra rodziny?

CYKL TATRZAŃSKI

„Uratowana”

Producentka telewizyjna i ratownik górski. Ocalił jej życie. A potem je zniszczył. Nika przez dwanaście lat unikała Tatr – chciała zapomnieć. W końcu jednak musi tam wrócić, by zmierzyć się z zawodowym wyzwaniem. Gdy ponownie spotyka Pawła, postanawia się zemścić...

Tajemnice, szalejące emocje i namiętność wbrew rozsądkowi. Dramatyczna przeszłość i kłamstwa, których nie można przebaczyć. Czy plan Niki się powiedzie? A może zemsta wcale nie jest tym, czego naprawdę pragnie?

PATRONATY MEDIALNE:

cyrysia.blogspot.com

www.domi-czyta.pl

1001romansow.blogspot.com

Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
Rozdział 1
ALEKS
Rozdział 2
ALEKS
Rozdział 3
ALEKS
Rozdział 4
ALEKS
Rozdział 5
ALEKS
Rozdział 6
ALEKS
Rozdział 7
ALEKS
Rozdział 8
OLIWIA
Rozdział 9
ALEKS
Rozdział 10
OLIWIA
Rozdział 11
ALEKS
Rozdział 12
ALEKS
Rozdział 13
ALEKS
Rozdział 14
OLIWIA
Rozdział 15
ALEKS
Rozdział 16
OLIWIA
Rozdział 17
ALEKS
Rozdział 18
ALEKS
Rozdział 19
OLIWIA
Rozdział 20
OLIWIA
Rozdział 21
ALEKS
OLIWIA
Rozdział 22
OLIWIA
Rozdział 23
ALEKS
Rozdział 24
OLIWIA
Rozdział 25
ALEKS
Rozdział 26
ALEKS
Rozdział 27
ALEKS
Rozdział 28
OLIWIA
Rozdział 29
ALEKS
Rozdział 30

Wydawnictwo HabaneroBooks

Copyright © by HabaneroBooks

Autor: Magda Mila

Opracowanie graficzne i projekt okładki:

Alan Kowalski

Zdjęcie na okładce:

Artem Furman/123rf.com

Redakcja: Izabela Labe

Korekta: Anna Grygier

Wydanie elektroniczne na podstawie wydania I

Warszawa 2020

ISBN 978-83-956689-7-5

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek