The Most 2 - Rejent Julia - ebook + audiobook + książka

The Most 2 ebook i audiobook

Rejent Julia

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

10 osób interesuje się tą książką

Opis

„Muszę przestać. To na pewno tylko chwilowe. Jeśli nie będę wplątywać się z nim w jakieś głupie sytuacje i przestanę o nim myśleć, wszystko będzie jak dawniej. Wszystko będzie w porządku”. 

Wycieczka szkolna do Francji, która była odległym planem, staje się faktem. I mimo że Annabelle wcześniej bardzo chciała na nią pojechać, teraz nie jest już tego taka pewna. Ciągle wyczuwa w powietrzu dramy, w których nie zamierza brać udziału.

W dodatku na wycieczce jest Nathan, a Annabelle nie potrafi dłużej oszukiwać samej siebie, że nie czuje zazdrości, kiedy zbliża się do niego jakaś dziewczyna. Ale przecież nic jej nie obiecywał, prawda? Może robić, co chce. Tylko dlaczego to tak boli?

Wszystko się zmienia, gdy pewnej nocy Nathan zakrada się do jej pokoju…                                                                                                          Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 444

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 21 min

Oceny
4,3 (127 ocen)
75
27
16
7
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Jagulka12

Nie oderwiesz się od lektury

świetna książka ale zakończenie mnie rozwaliło, czekam na kolejną część
20
DNWalst

Nie oderwiesz się od lektury

O żesz... co tu się stało?! Nie mogę się podnieść po tym zakończeniu...
10
Bozenka2022

Nie oderwiesz się od lektury

polecam Bożenka 2022 .
00
spioszek

Dobrze spędzony czas

Całkiem niezła. Nie wiadomo o czym Nathan rozmawiał z Victorią w szatni i to zakończenie…
00
Melania22

Nie oderwiesz się od lektury

wspaniała książka wciąga od pierwszych stron 🥰🥰🥰
00

Popularność




Copyright ©

Julia Rejent

Wydawnictwo NieZwykłe

Oświęcim 2023

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

All rights reserved

Redakcja:

Sandra Pętecka

Korekta:

Katarzyna Chybińska

Joanna Boguszewska

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8320-404-8

ROZDZIAŁ 1

– Levine! – krzyknęłam głośno, idąc korytarzem szkolnym, przez co jedna z dyżurujących nauczycielek posłała mi karcące spojrzenie, którym zbytnio się nie przejęłam. Szybkim krokiem podeszłam do Kathe opierającej się o ścianę przy drzwiach do sali, w której miałyśmy odbyć naszą pierwszą lekcję i posłałam jej wrogie spojrzenie. – Co to miało znaczyć? – sapnęłam z wyrzutem.

Zdezorientowana dziewczyna pomrugała kilkukrotnie powiekami, zastanawiając się pewnie, o co mi, do diabła, chodziło. Szybko jednak się tego domyśliła, bo po sekundzie na jej twarzy zauważyłam malujące się zrozumienie.

Oczywiście nie czepiałam się o nic innego jak o jej zachowanie w sobotni wieczór. Stwierdzenie, że byłam na blondynkę zła, było dużym niedopowiedzeniem. Och, oprócz Rebekki, dawno nikt mi tak nie zagrał na nerwach jak Kathe. I to nie tylko dlatego, że dziewczyna, jak gdyby nigdy nic, przez kilka godzin nie dawała żadnego znaku życia. O nie… W niedzielę również się do mnie nie odezwała. Dzwoniłam do niej parę razy, napisałam też kilka wiadomości, ale na żadną z nich nie odpowiedziała, ani też nie oddzwoniła. A przez to ja – jako osoba niezbyt obeznana w kontaktach międzyludzkich i tym bardziej w bliższych relacjach – pomyślałam już, że Levine się za coś na mnie obraziła, co wiązało się z zakończeniem naszej znajomości, co z kolei sprawiło, że zrobiło mi się po prostu przykro. Mimo wszystko zdążyłam się do niej przywiązać, co nie przyszło mi z łatwością. Właśnie z tego powodu postanowiłam z nią to wyjaśnić przed rozpoczęciem poniedziałkowych zajęć, aby wiedzieć, na czym stoję i mieć to już za sobą.

– Przepraszam – mruknęła cicho, spuszczając głowę.

– Nie no, spoko, nic się nie stało – sarknęłam. Dziewczyna na moje słowa zacisnęła usta w wąską linię, postanawiając ich nie komentować, więc niezrażona kontynuowałam: – Zdajesz sobie w ogóle sprawę z tego, jak się o ciebie martwiłam? Nie odbierałaś telefonów, nie odpisywałaś na moje wiadomości… Wysłałaś tylko jednego pieprzonego SMS-a, który ani trochę mnie nie uspokoił.

– A ty co byś zrobiła, gdyby ktoś ważny dla ciebie postąpiłby w ten sposób? – spytała z żalem, unosząc na mnie zbolałe spojrzenie.

Och, czyli jednak Liam był dla niej ważny.

– Nie mam pojęcia – powiedziałam, wzruszając ramionami. – Ale na pewno nie odeszłabym bez słowa gdzieś w nieznane i nie ignorowałabym tylu nieodebranych połączeń i wiadomości od przyjaciółki, która się o mnie martwiła. Bo Kathe… nie twierdzę, że mogłaś sobie wtedy coś zrobić, ponieważ wiem, że nie byłabyś do tego zdolna i nie masz autodestrukcyjnych zapędów, ale pomyślałaś może, że coś mogłoby ci się stać?

Blondynka spuściła wzrok na dłonie, którymi zaczęła się nerwowo bawić.

– Równie dobrze mógł cię ktoś porwać, zgwałcić i zabić, a ja nie wybaczyłabym sobie wtedy tego, że za tobą nie poszłam i ci nie pomogłam – kontynuowałam, czując nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej w momencie wypowiadania tych słów. – Nie masz pojęcia, ile już osób straciłam – dodałam cicho.

– Wiem. – Pokiwała głową. – Przepraszam. Jestem świadoma tego, że źle postąpiłam, nie dając ci w sobotę praktycznie żadnego znaku życia i nie odzywając się do ciebie przez całą niedzielę, ale potrzebowałam być wtedy sama.

– Rozumiem.

– Kurde, jestem idiotką – bąknęła z rozdrażnieniem. – Zostawiłam cię tam samą, do tego zapomniałaś wziąć ode mnie swoje rzeczy…

– Spokojnie, odbiorę je kiedy indziej. Przecież to nie moje jedyne ubrania i kosmetyki. – Uśmiechnęłam się lekko. – Po prostu nigdy więcej tego nie rób.

– Masz to jak banku, obiecuję. – Odwzajemniła uśmiech.

– Więc gdzie się podziewałaś po kłótni z Liamem? – spytałam zaciekawiona.

– A no… byłam to tu to tam – mruknęła i odwróciła wzrok, rumieniąc się. Oho.

– Kaaathe… – przeciągnęłam z jednoznacznym wyrazem twarzy. – Dlaczego się rumienisz?

– Poszłam do swojego miejsca – odparła wymijająco. – Musiałam przemyśleć kilka spraw.

– A dlaczego się rumienisz? – Uśmiechnęłam się chytrze, ponawiając pytanie.

– Bo jest mi gorąco – skłamała.

– Och, daj spokój, w tej szkole zawsze z samego rana jest zimno jak w lodówce, więc nie wmówisz mi, że ci gorąco.

– Boże, czy ty zawsze musisz udawać tą mądrą?

– Ja nie udaję, od zawsze jestem mądra – rzuciłam zarozumiale.

– I skromna. – Kathe przewróciła oczami.

– To też. Mów – poganiałam ją.

– Ale nikomu nie powiesz, nie przerwiesz mi i nie zabijesz Liama.

– Okej… Czekaj, dlaczego miałabym zabić Liama? – Zmarszczyłam brwi.

Nie to, że nie chcę, przeszło mi przez myśl.

Przyjaciółka rzuciła mi gniewne spojrzenie, przez które uniosłam tylko ręce i przejechałam palcem wskazującym oraz kciukiem po ustach na znak milczenia.

– No więc… – zaczęła, odwracając wzrok. Jej policzki zaczerwieniły się bardziej niż kiedykolwiek. – Liam mnie pocałował – wypaliła.

Uniosłam jedną brew, patrząc na dziewczynę z politowaniem.

– Ta, jasne. Nie rób sobie ze mnie żartów, poważnie pytam.

– A ja ci poważnie odpowiadam. – Wzruszyła ramionami z kamienną miną.

Zamilkłam. Przez chwilę się jej przyglądałam, wypatrując na jej twarzy jakiegokolwiek śladu rozbawienia, który mógłby sugerować, że dziewczyna żartowała, ale gdy go na niej nie znalazłam, całkowicie mnie zamurowało.

– Czekaj, serio? – Nie dowierzałam. – Ale jak to? – Spojrzałam na nią ze zdezorientowaniem. – Przecież… Pokłóciliście się. Później poszliście w przeciwne strony…

– Powiedzmy, że moje miejsce jest tak jakby naszym wspólnym. – Uśmiechnęła się wstydliwie. – Zawsze tam przychodziliśmy, gdy mieliśmy jakiś problem czy dylemat. Ja dotarłam tam pierwsza, a zaraz za mną przyszedł Liam, choć kompletnie się tego nie spodziewałam, bo nie widziałam go tam, odkąd urwał nam się kontakt – opowiadała żywo. – Przez jakiś czas oboje siedzieliśmy w ciszy. On palił, ja grzejąc ławkę, bezsensownie gapiłam się przed siebie i usilnie starałam się ignorować jego obecność, aż w końcu usłyszałam, że powiedział coś w stylu: „Pieprzyć to, nie wytrzymam dłużej”, podszedł i mnie pocałował, a później jak gdyby nigdy nic odszedł bez słowa.

O mój Boże.

– Ale nie przejmuj się. Nie biorę tego na poważnie, bo myślę, że się tylko bawił – dodała szybko, jakby pesząc się swoją chwilową ekscytacją.

Nie wierzę.

– Kiedyś w końcu osiwieję przez te wasze miłosne ekscesy – zażartowałam.

– Weź przestań – bąknęła blondynka i sprzedała mi kuksańca w bok. – A ty co robiłaś w tym czasie, gdy zniknęłam?

– Wróciłam do domu – skłamałam, odwracając wzrok od zielonych tęczówek Kathe, widząc jeszcze kątem oka, jak dziewczyna pokiwała głową.

Co innego miałam jej powiedzieć? Że siedziałam na dachu jakiegoś budynku z pewnym bursztynowookim brunetem? Że gdy ona zniknęła, ja w najlepsze gawędziłam sobie z nim o życiu? I że po raz kolejny zrobiłam z siebie idiotkę, bo prawie pozwoliłam mu się pocałować, a przez to poczułam coś, czego nie czułam nigdy wcześniej?

Nie, nie było nawet takiej opcji.

Nie chciałam przyznawać tego przed Kathe, która pewnie cały czas trułaby mi tym głowę, gdyby się tylko dowiedziała, ale też przede wszystkim przed samą sobą. Wtedy moje uczucia przy nim wydawały się mniej realne.

Tamtego wieczoru, gdy znów od niego uciekłam – i od razu wróciłam do domu – nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Cały czas wizualizowałam sobie jego miękkie, brązowe włosy, różowe wąskie wargi, lekki zarost na jego żuchwie i te przepiękne bursztynowe tęczówki, w które mogłabym wpatrywać się godzinami. Boże, był tak cholernie przystojny… Dodatkowo nieustannie przypominały mi się nasze wspólne chwile – te na dachu jakiegoś budynku, te na ognisku w walentynki, te na balu… Każdy, nawet najmniej ważny moment wspominałam i analizowałam potrójnie, aż w końcu zmęczona myśleniem o nim zasnęłam.

Gdy tylko obudziłam się następnego dnia i dotarły do mnie wspomnienia ubiegłego wieczoru, byłam zła na samą siebie. Bo jak ja, Annabelle Williams, mogłam dopuścić się jakiegokolwiek zainteresowania jakimś ładnym piłkarzykiem? Błagam, miałam trochę wyższe oczekiwania. Dlatego postanowiłam wtedy twardo, że choćby Nathan Edwards podarował mi gwiazdę z nieba, już nigdy więcej nie będzie zaprzątał mi głowy bardziej, niż powinien.

Lecz niestety moje postanowienie nie miało prawa się udać już na samym starcie, ale o tym miałam się dowiedzieć później.

Moje rozmyślania przerwał dzwonek oznaczający początek lekcji, przez co razem z Kathe bez słowa ruszyłyśmy do sali i zajęłyśmy nasze miejsca. W środku była już większość grupy, do której po chwili dołączyła też nauczycielka. Kobieta usiadła za biurkiem i przywitała się. Gdy ostatnia osoba przekroczyła próg klasy, chrząknęła głośno, czym spowodowała, że rozmowy między uczniami ustały i wokół zapanowała cisza.

– Dobra, jak są już wszyscy, to słuchajcie – powiedziała, zwracając na siebie uwagę. – Zwolniły się miejsca na wycieczkę do Francji. Dwie osoby, które miały jechać, nagle z prywatnych powodów zrezygnowały, więc jeśli jest ktoś, kto chciałby się jeszcze zapisać, niech da mi znać.

Zmarszczyłam brwi, patrząc kątem oka na Kathe, która również na mnie spojrzała w tym samym momencie. Chciałam ją zapytać o tę całą wycieczkę, ale nie zdążyłam tego zrobić, ponieważ uprzedziła mnie nauczycielka, która kontynuowała:

– Dla tych, którzy o niej zapomnieli albo nie wiedzieli: odbędzie się ona już w następnym tygodniu, od pierwszego do piątego marca. Dzięki dofinansowaniu koszt tej wycieczki wynosi tylko osiemset pięćdziesiąt dolarów. Macie w tym zakresie zapewniony lot samolotem, nocleg w hotelu, wszystkie atrakcje oraz śniadania i kolacje. Jedziemy oczywiście przede wszystkim zwiedzać, ale zahaczymy też o gorące źródła i Disneyland – poinformowała. – Więc jak? Byłby ktoś chętny?

Każdy obecny w sali odpowiedział jej milczeniem. Wtedy nauczycielka rozejrzała się po klasie i nagle zatrzymała wzrok na mnie. Już wtedy wiedziałam, co się świeciło.

– Annabelle, z tego, co mi się wydaje, jeszcze nie uczęszczałaś do naszej szkoły, gdy z panią od geografii organizowałyśmy tę wycieczkę, więc na pewno nic o niej nie wiedziałaś – zwróciła się do mnie nadmiernie miłym tonem. – Nie chciałabyś jechać?

Poczułam się bardzo niekomfortowo, gdy kobieta wlepiała we mnie swój perswazyjny wzrok, do którego dołączyły również ciekawskie spojrzenia całej grupy. Boże, że też musiała się mnie przyczepić.

– Nie, raczej nie – odparłam, trochę mijając się z prawdą.

Musiałam przyznać, że plan tej wycieczki wcale nie brzmiał źle, a wręcz przeciwnie – gdybym tylko miała możliwość, pewnie z chęcią bym na nią pojechała, ale no właśnie… Nie miałam takiej możliwości. Rebecca w życiu nie puściłaby mnie na wycieczkę szkolną do Francji. Nawet gdybym rozpętała między nami kolejną wojnę, kobieta prędzej zamknęłaby mnie na te kilka dni w pokoju, niż zgodziłaby się, abym na nią pojechała. Uważałam, że bez sensu byłoby nawet ją o to pytać – za sam pomysł pewnie by się wściekła, dlatego od razu z niego zrezygnowałam.

– Na pewno? – dopytywała. – To ostatnia szansa.

– Proszę zarezerwować dla niej miejsce – odezwała się Kathe, przez co natychmiast na nią spojrzałam. Co ona odwalała? – Ana pojedzie, tylko najpierw musi to przedyskutować z rodzicami.

– Do wycieczki został tylko tydzień, dlatego nie mogę tak rezerwować komuś miejsca i liczyć na to, że pojedzie, a później okaże się, że jednak nie, przez co pieniądze przepadną – odpowiedziała jej szorstko. – Mogę jedynie poczekać do jutra na jej odpowiedź. Jeśli Ana nie zdecyduje się pojechać, miejsce dostanie jakaś inna chętna osoba.

– Spokojnie, jestem pewna, że się namyśli – odparła jej z przesadnym entuzjazmem Kathe.

– No mam nadzieję – bąknęła nauczycielka. – A teraz rozdam wam zgody. Bez niej nie pojedziecie – ostrzegła, przez co na sali zapanował mały chaos.

Przestałam zwracać uwagę na to, co mówiła i robiła już później profesorka, a skupiłam się na Kathe. Dziewczyna, wyczuwając na sobie mój wzrok, odwzajemniła spojrzenie.

– Co? – spytała głupio.

– Czemu to zrobiłaś?

– Czemu kazałam zarezerwować ci miejsce? – upewniła się, na co skinęłam głową. – Bo chcę, żebyś pojechała.

– Ale nie pojadę – burknęłam szorstko, odwracając wzrok.

– Nie chcesz? – Zmarszczyła brwi. W tym samym momencie na blatach naszych ławek pojawiły się zgody na wycieczkę, które obie schowałyśmy między kartki swoich zeszytów.

– Nie mogę. Rebecca mnie nie puści – odparłam posępnie.

– Skąd wiesz? Może akurat, gdy ją zapytasz, będzie miała dobry humor i się nad tobą zlituje – Blondynka próbowała mnie pocieszyć.

– Kathe, słyszysz się? – Posłałam jej pełne politowania spojrzenie. – To Rebecca. Nienawidzi mnie i wiem, że zrobiłaby wszystko, żeby tylko uprzykrzyć mi życie. Mogłabym przez cały ten tydzień być na jej komendę i robić wszystko, co mi rozkaże, a i tak wyśmiałaby mnie, gdybym ją o to zapytała.

– To może spróbuj ją jakoś wziąć podstępem – sugerowała moja towarzyszka.

– Nawet nie wiem, jak… – zaczęłam, ale urwałam, gdy nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. – Dobra, jednak wiem. – Uśmiechnęłam się cwanie.

– Co zrobisz?

– Powiem ci, jeśli mój plan wypali. A coś czuję, że wypali – mruknęłam pewnym siebie tonem.

Kathe już otwierała usta, aby mi coś odpowiedzieć, ale przeszkodził jej w tym donośny głos nauczycielki, który skupił na sobie uwagę całej grupy, w tym i naszą.

– Tylko radzę wam za bardzo nie balować, bo nie chcę odpowiadać za przypadkowo złamany kark któregoś z was – ostrzegła, zasiadając za biurkiem.

– Za kogo pani nas uważa? – wtrącił oburzony Liam, a inni krzyknęli za nim coś w stylu „właśnie”.

Kobieta spojrzała na blondyna z politowaniem.

– Za bandę młodych degeneratów – odparła wprost.

Cała klasa na jej słowa parsknęła głupim śmiechem. Ja również nie mogłam powstrzymać wkradającego mi się na usta uśmiechu.

– Niech mi pani powie coś, czego nie wiem – prychnął Liam.

– William Szekspir napisał aż trzydzieści osiem sztuk i sto pięćdziesiąt cztery sonety, a także wiele innych dzieł różnego gatunku – wyrecytowała. – Wiedziałeś o tym?

Liam w reakcji na jej słowa pomrugał tylko kilkukrotnie powiekami i uchylił lekko usta, ale poza tym nie ruszył się nawet o milimetr. Chyba profesorka całkiem go zagięła.

– No stary, ale ci pojechała – zakpił z niego Alex.

– Możemy teraz porozmawiać na temat lekcji? – spytała nauczycielka. – Świetnie – bąknęła do siebie samej, nie czekając na odpowiedź grupy. – W takim razie powróćmy do Odysei Homera, o której mówiliśmy na poprzednich zajęciach. Kto przeczyta nam kolejny fragment? Josie?

Josie, czyli dziewczyna siedząca w pierwszej ławce, skinęła zgodnie głową, otworzyła książkę, a następnie zaczęła czytać kolejny kawałek powieści, dzięki czemu w sali nastała cisza, ponieważ każdy zagłębił się w omawianą lekturę. Niestety ten moment spokoju zakłócił nie kto inny, jak Nathan Edwards, który znowu przyszedł spóźniony na lekcję. Mimowolnie, gdy wszedł do klasy, zeskanowałam go wzrokiem, zauważając, że miał na sobie szarą bluzę z kapturem i z logo Nike na piersi, czarne spodnie i białe air maxy, i nawet w tak zwykłym i prostym wydaniu prezentował się genialnie. Zresztą byłam niemal pewna, że nawet gdyby ubrał się w worek na śmieci, wyglądałby obłędnie. Nie pasowały mi w nim tylko ciemne cienie pod oczami i lekko zgarbiona postura, przez którą wyglądał jak zmęczony życiem sześćdziesięciolatek.

Może znów coś go dręczyło, pomyślałam.

– Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie – wymamrotał bez humoru.

– Siadaj. – Westchnęła w jego stronę nauczycielka. – Kontynuuj czytanie, Josie – poleciła, co dziewczyna uczyniła.

Brunet natomiast skierował się w stronę swojej ławki, w której chwilę później zajął miejsce i wypakował niedbałym ruchem z plecaka zeszyt, książkę oraz długopis. Następnie odłożył plecak na podłogę i rozejrzał się po klasie, jakby czegoś szukał. Jego wzrok niemal od razu padł i zatrzymał się trochę dłużej na mnie. Jak zwykle patrzył mi w oczy tak, jakby chciał nimi przeszyć całą moją duszę i odkryć wszystkie moje sekrety, a mi jak zwykle zrobiło się przez to trochę gorąco.

Szlag.

Chłopak – widząc, że również się w niego wpatrywałam – uniósł jeden kącik ust w górę i machnął mi lekko dłonią w powitalnym geście, który w jego wydaniu był cholernie uroczy, dlatego nic nie mogłam poradzić na ciepło, jakie poczułam w środku. Ale wtedy, gdy uświadomiłam sobie, jak zareagowałam, momentalnie jak poparzona odwróciłam od niego swoje spojrzenie. Skarciłam się w myślach, bo przypomniałam sobie, że miałam o nim nie myśleć. W ogóle. Choćby nie wiem co.

Lecz i tak mi się to nie udało, ponieważ do końca angielskiego czułam na sobie jego intensywne spojrzenie, przez które całą resztę lekcji zastanawiałam się, czemu się na mnie gapił i znów przypominałam sobie nasze wspólne momenty.

***

Razem z Kathe wyszłyśmy z klasy po wspólnej lekcji psychologii i skierowałyśmy się korytarzem przed siebie.

– Teraz mamy wf? – upewniłam się, poprawiając spadającą mi z ramienia torebkę.

– Zgadza się – rzuciła blondynka z szerokim uśmiechem na ustach.

Jak ona mnie czasem irytowała tym swoim entuzjazmem.

I och, Boże, zabijcie mnie, bo zajęcia sportowe między innymi lekcjami były najgorszą rzeczą, jaka istniała w tej szkole. Kto w ogóle wpadł na tak głupi pomysł, aby po godzinie wysiłku fizycznego mieć jeszcze kilkadziesiąt minut wysiłku psychicznego? Przecież po ostrym maratonie biegania, zaciętym meczu piłki ręcznej albo innej, równie wykańczającej czynności, nie dało się już później logicznie myśleć. Niestety, chyba jednak władze tej placówki sądziły inaczej. Dobrze, że przynajmniej byłam w miarę aktywna sportowo, całkiem lubiłam ten przedmiot i towarzyszyła mi na nim Kathe, bo inaczej wf byłby dla mnie czystą katorgą.

Niechętnie weszłam zaraz za Kathe do szatni, w której znajdowała się już spora grupka rozmawiających między sobą i przebierających się w stroje sportowe dziewczyn. Żadna z nich nie zwróciła na nas większej uwagi, dlatego bez słowa obie podeszłyśmy do swoich szafek, otworzyłyśmy je kluczykami i wyjęłyśmy z nich nasze ubrania na zmianę. Zanim jednak zaczęłam się w nie przebierać, poczułam, że ktoś, kto w tej chwili przechodził obok mnie, mocno trącił barkiem moje ramię, przez co aż lekko się zachwiałam. Widząc długie do pasa brązowe włosy, od razu wiedziałam, z kim miałam do czynienia, dlatego nie potrafiłam powstrzymać rosnącej w moim wnętrzu irytacji i ciętej odzywki w stronę dziewczyny.

– Nauczysz się w końcu, jak poprawnie chodzić, czy mam ci załatwić jakiegoś dobrego okulistę, żebyś widziała, że ktoś stoi na twojej drodze? – sapnęłam ze wzburzeniem.

Victoria, słysząc mój głos, od razu zatrzymała się w miejscu i odwróciła w moją stronę z krzywym uśmiechem. Była już przebrana w jakieś czarne obcisłe legginsy z markowym logo i takim krótkim topem, że sięgał jej tylko do pępka.

– Każdy z doświadczenia wie, że na mojej drodze się nie stoi – odparła z wyższością. – Ty też się o tym niedługo przekonasz.

– Tak, przekonasz się – poparła ją stojąca obok niej jej blondwłosa przyjaciółka.

Przewróciłam oczami.

– Uważajcie, bo się przestraszę – zakpiłam.

– Oj, uwierz, przestraszysz – mruknęła brunetka i się do mnie zbliżyła. Teraz stałyśmy do siebie niemal twarzą w twarz, przez co mogłam dostrzec w jej brązowych oczach błysk zawziętości i mściwości. – Bo zamierzam sprawić, że jeszcze będziesz czuć się jak największe życiowe dno, jakie stąpało po tej ziemi.

– Myślę, że i tak będę się czuć wtedy lepiej, niż jak królowa szkolnych idiotek, którą jesteś – prychnęłam kpiąco.

Na moje słowa nagle w szatni zrobiło się ciszej. Każdy z zainteresowaniem zaczął przysłuchiwać się naszej rozmowie, nie wtrącając od siebie ani słowa. Natomiast Victoria uchyliła ze zdziwieniem szerzej powieki, prawdopodobnie nie spodziewając się po mnie tak ciętej riposty.

– Przepraszam, ale chyba się przesłyszałam – wycedziła gniewnie. – Czy ona właśnie nazwała mnie królową szkolnych idiotek?

– Dobrze słyszałaś. – Uśmiechnęłam się sztucznie słodko. – A teraz leć do swojego chłopaka i rozładuj to napięcie, które w tobie siedzi, bo zachowujesz się, jakby cię nikt dawno nie przeleciał.

W reakcji na to, co powiedziałam, dużo dziewczyn zareagowało śmiechem lub zaczęło dopingować mnie słowami typu: ,,dobrze” albo „dawaj, lecisz z nią!”, co trochę podniosło mnie na duchu. Dobrze było wiedzieć, że nie tylko ja nie przepadałam za brunetką.

– Odezwała się święta dziewica – prychnęła w odwecie lizuska Victorii.

– Przynajmniej nie oddaje się każdemu za każdym razem, gdy nadarzy się okazja na zarażenie się HIV-em – odgryzła się jej moja przyjaciółka.

Victoria, słysząc to, jednym szybkim ruchem złapała mnie za biały sweterek, który miałam na sobie i mocno ścisnęła jego materiał.

– To jeszcze nie koniec – Victoria warknęła z mordem w oczach. Puściła mnie i odwracając się, machnęła włosami, po czym wyszła ze swoją blondwłosą koleżanką z szatni.

– Z pewnością – burknęłam do siebie pod nosem i zabrałam się za przebieranie.

Inne dziewczyny po odejściu Victorii przestały mi się przypatrywać i wróciły do swoich spraw, ponownie ze sobą rozmawiając. Ja również nie czekając na nic więcej, zmieniłam bluzkę na białą sportową koszulkę.

– To było bezcenne. – Moja przyjaciółka zaśmiała się głośno. – Powiedz mi tylko, czemu ona się do ciebie przyczepiła?

No tak. Kathe nie wiedziała o mojej dramie z Victorią. Gdy przyszła rozdzielać chłopaków – Blake’a i Liama oczywiście – ja byłam już pokłócona ze szkolną gwiazdą. Później też nie było jakoś okazji, abym mogła jej o tym wspomnieć, więc dziewczyna nie miała o tym pojęcia.

– Ach, miałam z nią kiedyś jedną małą spinę – mruknęłam, ściągając z siebie czarne jeansy, które następnie zamieniłam na tego samego koloru dresy. – Trochę jej napyskowałam, czego chyba nie może sobie do tej pory darować.

– Ewidentnie – parsknęła moja przyjaciółka. – A co to była za spina?

Westchnęłam głośno, po czym opowiedziałam Kathe o sytuacji sprzed kilku tygodni, kiedy w jeden z moich pierwszych dni szkoły zderzyłam się z brunetką na korytarzu, przez co ta potłukła sobie telefon. Moja historia zajęła nam kilka minut w szatni i całą drogę na salę gimnastyczną. Tam blondynka skomentowała cały mój wywód głośnym śmiechem i rzuciła tylko ,,niezła jesteś”, ponieważ wtedy na hali pojawił się trener chłopaków, który donośnym głosem poprosił, aby wszyscy – zarówno chłopcy jak i dziewczyny – do niego podeszli. Razem z Kathe spełniliśmy jego prośbę i stanęłyśmy gdzieś z tyłu grupy, która się przed nim zebrała.

– Dziewczyny, waszej nauczycielki nie będzie do końca tego tygodnia, bo jest chora, tak więc lekcje będziecie miały łączone z chłopakami – oznajmił. Jedni w reakcji na jego słowa zawiwatowali, a kolejni znów jęknęli z niezadowoleniem. Mnie tam było wszystko jedno, obym tylko nie musiała mieć bezpośredniej czynności z żadnym facetem. – Dzisiaj zagramy w siatkówkę. Jako że jest nas sporo, kto nie chce grać, może dziś sobie posiedzieć albo zająć się czymś innym.

Momentalnie na trybunach usiadła spora część dziewczyn i kilku chłopaków. Ktoś tam też zajął się odbijaniem piłki do kosza czy skakaniem na skakance, ale jednak dużo osób zostało, aby zagrać w siatkę.

– Dobra – powiedział nauczyciel. – Mamy dzisiaj ze sobą tylko jedną godzinę lekcyjną, więc jak chcecie zagrać jakiś mecz, to lepiej się pośpieszcie. Landon – zwrócił się do jakiegoś chłopaka – poprowadź rozgrzewkę.

Rudowłosy chłopak pokiwał tylko głową, a następnie zarządził, aby zrobić biegiem kilka okrążeń wokół całej hali. Nie zwracając na nic ani na nikogo uwagi, po prostu dostosowałam się do jego polecenia i zaczęłam biec. I wtedy, w pewnym momencie, poczułam pod prawą nogą jakąś przeszkodę, a osoba biegnąca za mną na mnie wpadła, przez co niewłaściwie stanęłam na jedną nogę i się przewróciłam. Od razu poczułam mocny, pulsujący ból w kostce, kiedy wykonywałam nią najdrobniejszy ruch. Jęknęłam pod nosem i przeklęłam w myślach, uzmysławiając sobie, że musiałam ją niefortunnie skręcić.

Cholera, ja to jednak miałam w życiu szczęście.

Ale jak się chwilę później okazało – to, że się przewróciłam i zrobiłam z siebie debila na oczach wielu osób, nie było najgorsze. Najgorsze było to, że za moim małym wypadkiem stała Victoria, której głos usłyszałam po chwili nad swoją głową.

– Masz za swoje, suko.

– Prawda w oczy kole, nie? – wydusiłam z siebie, a następnie z trudem przekręciłam się z brzucha na plecy i uniosłam do pozycji siedzącej, próbując nie ruszać nogą, ponieważ wtedy bolała mnie jak diabli. – Szmata – syknęłam, patrząc na jej oddalającą się sylwetkę.

Zauważyłam, że dużo osób przez to, co mi się stało, przestało biec i zaczęło mi się ciekawsko przyglądać, lecz nikt z nich nie podszedł, aby zapytać, czy wszystko ze mną w porządku. Nikt, oprócz Kathe.

– Ana, o mój Boże, nic ci nie jest?! – sapnęła ze zmartwieniem, gdy do mnie podbiegła.

– Nie histeryzuj tak, wszystko okej – bąknęłam. Chcąc udowodnić jej prawdziwość moich słów, próbowałam wstać, lecz moją nogę automatycznie przeszyła błyskawica bólu. – Matko. – Skrzywiłam się.

– Co ty sobie najlepszego zrobiłaś? – Pokręciła ze zrezygnowaniem głową.

– Nie wiem, wykręciłam kostkę – odparłam, rezygnując ze swojego pomysłu i postanowiłam rozmasować obolałe miejsce.

– Musi iść do pielęgniarki – mruknął pod nosem nauczyciel. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazł się obok nas. – Wytrzymasz do przerwy? – spytał, przez co na niego spojrzałam. Miał nietęgą minę, to na pewno. – Nie mogę zostawić uczniów bez żadnego nadzoru, takie są przepisy – wytłumaczył.

– W porządku. – Pokiwałam głową.

– Chodź, pomogę ci wstać – zaproponował mężczyzna, wyciągając w moją stronę rękę.

Jednak zanim zdążyłam mu podać swoją, ktoś nam w tym przeszkodził.

– Nie trzeba, ja ją zaniosę – odezwał się za mną głęboki, dobrze znany mi głos.

Nie, proszę, tylko nie to…

Oczywiście to Nathan Edwards postanowił pospieszyć mi na ratunek. Kiedy stanął przede mną w pełnej odsłonie, zauważyłam, że teraz miał na sobie czarne dresy i tego samego koloru zwykłą koszulkę. Jego bursztynowe oczy intensywnie skanowały całe moje ciało, jakby chciał wymusić na mnie zgodę pomoc. Musiałam być silniejsza od tego.

– Nie potrzebuję twojej pomocy – burknęłam pod nosem, odwracając od niego wzrok.

– Czyżby? – mruknął wymownie i przykucnął, a następnie dotknął lekko mojej kostki, na co zacisnęłam mocniej oczy i zagryzłam wargę, aby nie wydać z siebie żadnego niepożądanego dźwięku. – Zaniosę ją do pielęgniarki – zwrócił się do trenera.

– Dobra, Edwards, ale uważaj na nią – zgodził się trener.

No bez jaj.

– Nigdzie z nim nie idę – zawzięłam się jak pięciolatka, krzyżując dłonie pod piersiami.

– Mam to gdzieś. – Chłopak wzruszył ramionami.

Po chwili poczułam jak jego duża, ciepła ręka wślizguje się na moje plecy, a druga pod kolana. Następnie chłopak wstał i tym samym mnie podniósł, po czym zaczął kierować się ze mną do wyjścia z sali. Zanim ją jednak opuściliśmy, w oczy rzuciły mi się ciekawskie oraz zazdrosne spojrzenia niektórych dziewczyn i chłopaków. Wiedziałam, że przez to teraz będziemy w szkole tematem numer jeden.

Świetnie.

Kiedy chłopak opuścił halę, zaczął iść korytarzem w stronę gabinetu pielęgniarki. Znajdował się on stosunkowo niedaleko, ale i tak martwiłam się, że Nathan nie da rady mnie tam donieść. Niby nie byłam gruba, ale też nie ważyłam tyle, co przeciętny ciężarek na siłowni, które pewnie podnosił, więc nie wiedziałam, czy w pewnym momencie się nie zmęczy i mnie nie upuści. Aczkolwiek gdy spojrzałam na jego twarz, nie zauważyłam na niej żadnego śladu wysiłku. Wręcz przeciwnie – niósł mnie do tego cholernego gabinetu, jakbym była lekka niczym piórko i jeszcze dodatkowo uśmiechał się przy tym pod nosem.

– Gapisz się – powiedział takim samym tonem jak ja wczoraj, nawet na mnie nie patrząc.

Cholera.

Oczywiście od razu spaliłam buraka przez to, że przyłapał mnie na przypatrywaniu się jemu. Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć, dlatego nie skomentowałam jego słów i zaczęłam się bawić rąbkiem jego koszulki oraz wpatrywać w swoje palce.

Dlaczego to powiedział? Przecież dużo dziewczyn się na niego patrzyło. Prawdopodobnie, gdy przechodził korytarzem, gapiła się na niego cała szkoła, bo taki był piękny. Innym uwagi raczej przez to nie zwracał. Czemu akurat mnie musiał? Chciał, żeby zrobiło mi się głupio?

Boże, ale ja go nie znosiłam.

– Wiesz – zaczął w pewnym momencie zachrypniętym głosem, przez który przeszły mnie dreszcze – te twoje jęki były tak cholernie gorące, że patrząc wtedy na ciebie, miałem naprawdę nieprzyzwoite myśli w głowie.

Cholera razy dwa.

– Jesteś kretynem – fuknęłam, przewracając oczami.

– Chciałbym je znowu usłyszeć, tylko w nieco innej sytuacji – kontynuował, nie zwracając uwagi na moje wcześniejsze słowa.

Moje policzki prawdopodobnie przypominały kolor dojrzałego pomidora, bo piekły mnie teraz niemiłosiernie. Denerwowało mnie to, że w tak krótki i łatwy sposób potrafił mnie zawstydzić.

– Dlaczego to robisz? – wypaliłam nagle.

– Co? – Zmarszczył brwi.

– Dlaczego mnie niesiesz i mi pomagasz? – spytałam, z nieukrytą ciekawością wpatrując mu się w oczy.

Nathan tak po prostu spojrzał na mnie i uśmiechnął się jednym ze swoich najładniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek u niego widziałam.

– Ciebie mógłbym zanieść na koniec świata i dalej – odparł jak gdyby nigdy nic.

A ja przysięgam, że w tej chwili moje serce zabiło dwa razy szybciej i mocniej.

Niestety nie zdążyłam mu nic odpowiedzieć, ponieważ chłopak powoli i delikatnie odstawił mnie na podłogę, a następnie zapukał w jakieś drzwi. W tym momencie zorientowałam się, że byliśmy już na miejscu, co, nie wiedząc czemu, niezwykle mnie zasmuciło. Nie chciałam się jeszcze z nim rozstawać…

Boże, co?

Po krótkim czasie drzwi otworzyła nam starsza kobieta w fartuszku i uśmiechnęła się lekko na nasz widok.

– Dzień dobry, w czym mogę wam pomóc? – spytała miłym tonem.

– Koleżanka skręciła kostkę – odparł jej Nathan.

Koleżanka…

A jeszcze niedawno nazwał mnie przyjaciółką.

Zresztą, co mnie to obchodzi?

– Och, chodź, zaraz ci ją obejrzymy – zwróciła się do mnie, otwierając szerzej drzwi.

Nathan pomógł mi dojść do najbliższego fotela, na którym mogłam usiąść, a następnie posyłając mi ostatnie długie spojrzenie, wyszedł z gabinetu pielęgniarki, wcześniej się z nią żegnając i zostawiając mnie z głową pełną myśli.

ROZDZIAŁ 2

Był poniedziałek, piąta rano.

Zanim każdy się obejrzał, nadszedł dzień wycieczki do Francji, na którą wszyscy czekali z niecierpliwością. A teraz, zamiast pałać entuzjazmem i podekscytowaniem, każdy próbował nie zasnąć na najbliższej ławce.

Każdy, oprócz Kathe.

Przez ostatni tydzień nie działo się nic szczególnego. Nie czułam już bólu w kostce, a po wizycie u lekarza, na którą uparł się Chris, dostałam zwolnienie z zajęć sportowych na najbliższy miesiąc, ponieważ okazało się, że moja kostka była jedynie zwichnięta. Oczywiście nie odbyło się bez pogadanki mężczyzny o tym, że byłam okropną niezdarą i należało mnie pilnować dwadzieścia cztery na dobę.

A na wycieczkę koniec końców udało mi się pojechać. Może załatwiłam to sobie trochę nieuczciwym sposobem, za który mogłam mieć przechlapane u Rebekki, ale na razie się tym nie przejmowałam. Po prostu wieczorem tydzień wcześniej, kiedy kobiety nie było nigdzie w pobliżu, poszłam do mojego ojca. Był jak zwykle na tyle zapracowany, że nawet nie zwrócił większej uwagi na to, co podpisywał, a podpisywał oczywiście zgodę, którą sprytnie podstawiłam mu pod nos. Na początku skierował mnie z nią do Rebekki, ale później – jako że nie chciało mu się słuchać mojego biadolenia o tym, że nie mogłam jej znaleźć – po prostu złożył na dokumencie swoją parafkę i załatwił mi w ten sposób tydzień wakacji od szkoły.

Początkowo sądziłam, że ten pomysł w ogóle się nie uda, bo tata był jednak roztropnym człowiekiem i zawsze czytał wszystkie papiery, które podpisywał. Wtedy jednak był widocznie tak zajęty lub tak bardzo nie chciał mieć ze mną do czynienia, że bez żadnych pytań ani wątpliwości po prostu złożył swój podpis na tym małym kawałku papieru, dzięki czemu teraz stałam oparta o ścianę szkolną i czekałam, aż całą grupą wyruszymy w drogę.

Powoli jednak zaczynałam żałować tej decyzji, ponieważ nie wiedziałam, czy chciałam spędzić z Kathe cały okrągły tydzień. Jak zwykle optymistyczna blondynka nawet po piątej rano tryskała energią, co doprowadzało mnie powoli na skraj wytrzymałości.

– O mój Boże, będzie cudownie. Zrobimy sobie super zdjęcie przy wieży Eiffla!! – pisnęła, wymachując śmiesznie rękami.

– Kathe, błagam, ciszej – mruknęłam i znów przymknęłam powieki.

– Hej wam!

Słysząc głos Jake’a, mimowolnie otworzyłam oczy i również się z nim przywitałam. Chłopak przytulił mnie i Kathe na powitanie, ściskając mnie trochę dłużej niż Levine.

– Czy w tobie zawsze tyle energii? – Zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego kątem oka, zastanawiając się, do kogo było skierowane to pytanie.

– Prawie zawsze – odparłam, gdy zauważyłam, że patrzył na mnie.

– Widać – parsknął.

Chciał chyba powiedzieć coś jeszcze, ale ubiegła go w tym nauczycielka.

– Zapraszam wszystkich do autokaru! – krzyknęła donośnym głosem i pogoniła nas gestem dłoni, a następnie skierowała się w stronę stojącego już przed szkołą pojazdu, który miał nas zawieść na lotnisko.

W końcu, przeszło mi przez głowę.

Razem z całą grupą podeszłam do autokaru, a następnie do niego wsiadłam i zajęłam miejsce gdzieś z tyłu pojazdu. Włożyłam jeszcze do uszu słuchawki i puściłam ulubioną playlistę w telefonie, chcąc po prostu iść spać, ale oczywiście nie było mi to dane, bo Kathe nie mogła usiedzieć w miejscu – cały czas się odwracała i z kimś rozmawiała, kręcąc się niemiłosiernie. Na domiar złego, później rozpoczęła z Liamem wojnę na żelki, którymi cały czas obrywałam.

Czy my, do cholery, jesteśmy w podstawówce?

Westchnęłam głośno i oparłam głowę o szybkę, puszczając muzykę na maksa.

Zapowiadała się długa podróż.

***

Gdy byliśmy w końcu na miejscu, jedyną rzeczą, o której teraz marzyłam, było miękkie łóżko. Czułam się cholernie wyczerpana całą tą podróżą, dlatego chciałam jedynie iść się szybko zdrzemnąć. Na lotnisku oczywiście ktoś musiał coś zgubić (albo zgubić sam siebie), ktoś musiał do toalety albo ktoś po prostu nie ogarnął swojego życia, przez co wokół zrobiło się duże zamieszanie. Podczas lotu Nathan, Liam i Alex postanowili usiąść w samolocie za mną i Kathe, aby nam podokuczać i nas denerwować. I pomińmy fakt, że ktoś zaliczył szybki numerek w łazience. Miałam naprawdę dość wrażeń jak na jeden dzień.

– Uspokójmy się wszyscy! – krzyknął jeden z naszych opiekunów, kiedy staliśmy w hotelowym lobby. – Powtarzam po raz ostatni, dlatego słuchajcie uważnie, zamiast później zadawać bezsensowne pytania. A jak przyłapię kogoś na złamaniu tych kilku zasad, które za chwilę wymienię, to przysięgam, że zafunduję mu karne godziny w soboty do końca roku szkolnego.

I wtedy nagle wokół nastała cisza.

– Tak więc macie dwu- lub trzyosobowe pokoje. Na pierwszym piętrze znajdują się pokoje dla dziewczyn, a na drugim dla chłopaków. Chyba nie muszę przypominać, że nie można mieć pokoju z płcią przeciwną. – Mężczyzna spojrzał znacząco na chłopaków, którzy unieśli tylko ręce w geście niewinności. – Cisza nocna zaczyna się o dwudziestej drugiej, dlatego nie chcę nikogo później widzieć poza swoim pokojem. Jeśli ktoś z was będzie się źle czuł czy coś w tym rodzaju, powiadamiacie mnie albo innych nauczycieli.

– Każdy ma klucze do pokoju? – spytała nauczycielka. Wszyscy w odpowiedzi pokiwali twierdząco głowami. – Świetnie. Tak jak planowaliśmy wcześniej, dzisiaj do końca dnia macie czas wolny. Możecie korzystać ze wszystkich usług hotelu. Jutro zaczynamy zwiedzanie i widzimy się w tym miejscu o dziewiątej rano. Zrozumiano?

Kiedy każdy zgodził się z kobietą, w końcu można było rozejść się do swoich pokoi, dlatego odetchnęłam z ulgą i skierowałam się razem z Kathe do pokoju z numerem siedemnaście.

Hotel sam w sobie był dość elegancki, a zarazem nowoczesny. Wszystko utrzymywało się w bieli i szarości, a szklane lub metalowe ozdoby, kolorowe obrazy i różne, ciekawe rośliny ożywiały wnętrze. Dobre wrażenie sprawiała też obsługa, więc wiedziałam, że pobyt tutaj mi się spodoba.

Kiedy weszłyśmy z Kathe do pokoju, zauważyłam dwa jednoosobowe łóżka pokryte białą pościelą. Od razu wybrałam to przy oknie i z uśmiechem na ustach, rzuciłam się na nie, przymykając chwilowo powieki. Właśnie tego potrzebowałam.

– Hej, ja chciałam to obok okna! – fuknęła markotnie dziewczyna, siadając na łóżku stojącym przy ścianie. – No nic, tu też jest okej.

Westchnęłam cicho i rozejrzałam się po reszcie pokoju. Tu też wszystko utrzymane było w jasnych kolorach – głównie w bieli i beżu. Przy naszych łóżkach stały dwie szafki nocne, naprzeciwko nich stolik z dwoma krzesłami, a w rogu duża szafa na ubrania.

– Przytulnie tu – skomentowała blondynka, gdy zauważyła, że tak jak i ona oglądałam wnętrze.

– No w sumie. – Skinęłam głową.

– Nie wiem jak ty, ale ja idę wziąć prysznic – oznajmiła, podnosząc się z łóżka, a następnie podeszła do walizki.

– Ja po tobie – mruknęłam, bardziej wtulając głowę w poduszkę.

I chwilę później nagle, nawet nie wiedząc kiedy, zasnęłam.

***

Gdy się obudziłam, było kilka minut po osiemnastej. Czułam się wypoczęta, ale niezbyt miałam ochotę na wychodzenie z pokoju. Wolałam zakopać się w świeżej pościeli z serialem i słodyczami, ale oczywiście Kathe musiała pokrzyżować moje plany. Wyciągnęła mnie z łóżka, żeby iść na kilka drinków, bo jako że byliśmy we Francji, w której alkohol można było pić już od osiemnastego roku życia, trzeba było z tego skorzystać. Oczywiście nam tego zabroniono, ale kto by się tym przejmował. Właściwie, z tego co wiedziałam, większość osób z wycieczki najpierw wybierała się do restauracji na szybką kolację, a później na basen, więc z drugiej strony, czemu my miałybyśmy siedzieć w pokoju? Jednak nie byłam aż tak aspołeczna.

Siedząc przy restauracyjnym barze, popijałam swoje mojito, które kupiła mi Kathe i jednocześnie słuchałam jej paplaniny. Trzy margarity zdecydowanie rozwiązały jej język i poprawiły humor. Właściwie to mnie również.

Mimowolnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, zauważając wiele znajomych twarzy, w tym twarz Liama, Alexa i Nathana. Stali przy stole bilardowym z kijami w dłoniach w towarzystwie kilku dziewczyn z naszego rocznika, które zalotnie się do nich uśmiechały i wdzięczyły. Siłą woli przewróciłam oczami, co nie umknęło uwadze Kathe.

– Co jest? – spytała, marszcząc brwi.

Akurat, gdy jej wzrok powędrował w miejsce, na którym zawiesił się mój, Liam, pochylając się nad stołem, trafił jedną z bil. Kathe parsknęła pod nosem.

– Palant – skomentowała.

– Ale cela ma dobrego – zauważyłam.

– Na pewno nie co do dziewczyn – burknęła, opróżniając resztę swojego drinka.

– Ciekawe – mruknęłam z nutką ironii. Oczywiście nie chodziło mi o wszystkie dziewczyny, z którymi sypiał, tylko o samą Kathe, bo co jak co, może niektóre były ładne, ale żadna nie dorastała Levine do pięt. – Tak właściwie, to jak jest teraz między wami?

– Skąd to pytanie? – Uniosła brew.

– Z ciekawości. – Wzruszyłam ramionami. – Niedawno ostro się pokłóciliście, chociaż niedługo później on cię pocałował, potem się prawie w ogóle nie kontaktowaliście, a dziś rano rzucaliście się żelkami – podsumowałam.

– I nic się nie zmieniło. – Wzruszyła ramionami.

Zrobiłam głupią minę, która mówiła „Och, czyżby?”, na co Kathe westchnęła z rozdrażnieniem.

– Po prostu lubimy sobie dokuczać, ale i tak się nienawidzimy.

– Kto się czubi, ten się lubi. – Puściłam jej oczko i upiłam łyk swojego drinka.

– A właśnie! – Dziewczyna nagle rozpromieniła się, zapominając o wcześniejszej rozmowie. – Skoro już o tym wszystkim mowa… Co jest grane z tobą i Nathanem?

Kathe wyjechała z tym tak niespodziewanie, że omal nie oplułam jej tym, co miałam w ustach. Zamiast tego przełknęłam szybko alkohol i mimowolnie spojrzałam w stronę chłopaków, a mój wzrok automatycznie poleciał na Nathana, który właśnie śmiał się z czegoś, obejmując tę cholerną rudowłosą dziewczynę w pasie. Miałam ogromną ochotę, żeby się skrzywić, czego koniec końców i tak nie zrobiłam, bo pamiętałam, że Kathe nadal uważnie mi się przyglądała. Chociaż musiałam przyznać, że wyglądał obłędnie w czarnej ramonesce, tego samego koloru dżinsach i białej koszulce z lekko rozczochranymi włosami oraz tym pięknym uśmiechem na twarzy.

– Więc?

Spojrzałam z powrotem na blondynkę, nieco pesząc się przez to, że przyłapała mnie na dość długim przyglądaniu się Nathanowi. Miałam ochotę zabić ją za ten jej cwany wymalowany na twarzy uśmieszek. Dziewczyna chyba znów chciała coś powiedzieć i już nawet otwierała usta, by to zrobić, lecz ktoś jej w tym przeszkodził.

– Cześć, dziewczyny.

Kiedy zobaczyłam stojącego przy Kathe Alexa, miałam ochotę wyściskać go za to, że pojawił się obok nas akurat w tym momencie. Zdecydowałam się jednak tylko posłać chłopakowi uśmiech.

– Już się chyba dzisiaj witaliśmy – zauważyła Kathe, również lekko się uśmiechając.

– Tak, ale gdybym podszedł do was i po prostu powiedział: „Ej, chodźcie na basen”, zabrzmiałoby to dość głupio, więc… – Wzruszył ramionami, a następnie włożył ręce do kieszeni spodni.

– Czyli zapraszasz nas na basen? – mruknęłam zaciekawiona.

– Ale wy wszystko lubicie utrudniać. – Alex z uśmiechem przewrócił oczami. – Tak, pytam, czy chcecie wpaść za kilka minut na basen. Będzie tam sporo osób i mamy zamiar pobawić się tam przy muzyce, więc mam nadzieję, że będziecie, bo jak nie, to osobiście przyjdę i wyciągnę was z pokoju. – Wskazał na nas obie palcem, próbując zrobić groźną minę, która oczywiście niezbyt mu wychodziła.

– Spokojnie, będziemy – zgodziła się za nas Kathe.

– Będziemy? – spytałam, patrząc niepewnie na dziewczynę.

– Bez wymówek, Ana. Za maksymalnie pół godziny widzę was nad basenem. – Alex puścił nam oczko i odszedł w stronę chłopaków, którzy chwilę później opuścili restaurację.

Zanim zdążyłam się zorientować, Kathe pociągnęła mnie za koszulkę i tym samym ściągnęła mnie ze stołka barowego, przez co prawie nie wybiłam sobie zębów. Na szczęście udało mi się jeszcze wyzerować mojego drinka, bo co jak co, ale on nie mógł się zmarnować. Następnie posłałam Levine mordercze spojrzenie i skierowałam się z nią w stronę naszego pokoju przy akompaniamencie jej entuzjastycznej paplaniny. Tam szybko przebrałyśmy się w stroje kąpielowe, założyłyśmy szlafroki i wyszłyśmy z pokoju, biorąc ze sobą torebkę z potrzebnymi nam rzeczami.

Szczerze mówiąc, to nie miałam zbyt dużej ochoty na zabawę nad basenem, ale w końcu byłam na wycieczce i nie powinnam spędzać czasu wolnego, oglądając seriale i opychając się słodyczami. Wręcz przeciwnie – powinnam cieszyć się spokojem oraz chwilami ze znajomymi z daleka od domu i problemów.

– Myślisz, że będzie dużo osób z wycieczki? – spytałam, kiedy schodziłyśmy schodami na parter.

– Razem jest nas podobno czterdzieści osób, więc myślę, że przynajmniej połowa z nich będzie na pewno – odparła pogodnie.

No świetnie.

Kiedy w końcu dotarłyśmy na miejsce, w nasze uszy uderzyła głośna muzyka, a my rozejrzałyśmy się wokół siebie. Było naprawdę sporo osób z wycieczki, ale liczba wszystkich obecnych tutaj nie przekraczała trzydziestu. Po drugiej stronie basenu dostrzegłam Liama, Alexa i Nathana w towarzystwie kilku dziewczyn, z którymi właśnie żywo o czymś rozmawiali, od czasu do czasu się z czegoś śmiejąc. Musiałam przyznać, że widok ich trójki bez koszulek był naprawdę bezcenny.

Po chwili ich postacie zasłoniła mi czyjaś półnaga sylwetka. Zmrużyłam lekko oczy, a następnie spojrzałam na uśmiechającego się do nas Jake’a i jego kolegę, który miał chyba na imię Josh. Kojarzyłam go, ponieważ grał w drużynie koszykarskiej i często widywałam go z Jake’iem na przerwach. Był wysokim i dobrze zbudowanym Latynosem, więc byłam pewna, że niejedna dziewczyna nie mogła mu się oprzeć.

– Hej – Jake przywitał się, przytrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Jego ciało pokrywały kropelki wody, a blond włosy miał kompletnie zmoczone i potargane. Wyglądał uroczo. W dłoniach, tak jak i Josh, trzymał dwa czerwone kubeczki. – Nie spodziewałem się was tutaj. – Uśmiechnął się lekko. – Wyglądacie naprawdę świetnie.

– Nie mogłybyśmy przegapić imprezy na basenie – powiedziała z nutką ironii Kathe.

– Oczywiście, że nie – blondyn parsknął. – Przynieśliśmy wam drinki. Bo pijecie, prawda?

Spojrzałyśmy po sobie z Kathe, a następnie w tym samym czasie wzruszyłyśmy ramionami.

– No, czemu nie – mruknęłam.

Powell podał mi plastikowy kubeczek, a w jego ślady poszedł Josh, który wręczył kubeczek Kathe, uważnie się jej przyglądając. Levine tylko cicho podziękowała i uśmiechnęła się.

– Więc, jak wam się podoba początek wycieczki? – spytał Jake, chcąc pewnie zacząć między nami jakąś niezobowiązującą rozmowę.

Wzruszyłam ramionami i jako że zrobiło mi się gorąco, zdjęłam z siebie szlafrok i zostałam tylko w czarnym dwuczęściowym bikini.

– Na razie nie dzieje się nic ciekawego, więc nie…

Urwałam w połowie, ponieważ zanim zdążyłam skończyć zdanie, poczułam, że czyjeś dwie silne ręce mnie uniosły. Mimowolnie pisnęłam z zaskoczeniem i upuściłam kubeczek, który trzymałam w dłoni, a gdy się już trochę uspokoiłam, odchyliłam głowę lekko w górę, by zobaczyć, kto był moim oprawcą. Wtedy zauważyłam przed sobą zadowoloną z siebie twarz Alexa, przez co zmarszczyłam śmiesznie brwi.

– Postaw mnie, pajacu. – Dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową.

– Ani mi się śni – odpowiedział z cwanym uśmieszkiem i zaczął biec z jakimś dziwnym okrzykiem w stronę brzegu basenu.

O nie.

O nie, nie, nie, nie, nie.

Błagam, nie!

– Zabiję cię, durniu! – pisnęłam ze śmiechem.

– Hakuna matata! – krzyknął, a następnie wskoczył ze mną do basenu.

Po chwili poczułam wszędzie zimną wodę napływającą mi do oczu i uszu, dlatego odruchowo wstrzymałam oddech, a następnie odepchnęłam się od dna i wynurzyłam na powierzchnię, od razu zaczerpując przy tym powietrza. Przed sobą zauważyłam szczerzącego się do mnie Alexa, który uważnie mi się przyglądał.

– Alex, kretynie, nie miałam zamiaru moczyć włosów! – sapnęłam z udawanym oburzeniem i oblałam go wodą.

I takim oto sposobem zaczęła się nasza mała wojna o to, kto zostanie bardziej oblany. W pewnym momencie po prostu zanurkowałam i podpłynęłam na płytszy obszar, bo mimo że jako tako umiałam pływać, wolałam jednak nie ryzykować. Kiedy z powrotem się wynurzyłam, przetarłam twarz dłońmi i oparłam łokcie na brzegu basenu, po czym rozejrzałam się wokół.

Kathe już bez szlafroka, ubrana w biały, dwuczęściowy strój kąpielowy nadal rozmawiała z Jake’iem i jego kolegą, więc gdy po chwili nasze spojrzenia się skrzyżowały, puściłam jej oczko. Po drugiej stronie basenu stał Liam oraz Nathan, który obejmował tę rudowłosą dziewczynę.

Czy oni ze sobą kręcili? A może byli razem?

Cholera.

Nic mnie to nie obchodziło.

W pewnym momencie Liam wskoczył do basenu. Nathan natomiast zaśmiał się z czegoś, co powiedział wcześniej jego przyjaciel, a następnie zaczął opowiadać coś swojej rudej koleżance. Mimowolnie przewróciłam oczami, czując dziwne, nieprzyjemne uczucie w środku. Nie chciałam go czuć.

Co się ze mną działo? Dlaczego reagowałam w ten sposób na to, że Edwards rozmawiał z jakąś dziewczyną? Przecież nic nas nie łączyło, byliśmy tylko znajomymi, więc czemu?

Dobra, pieprzyć to.

Odwróciłam głowę w stronę Kathe i Jake’a, aby przestać im się przyglądać, bo zaczynałam czuć się niekomfortowo. Akurat, gdy to zrobiłam, Kathe złapała moje spojrzenie i gestem ręki przywołała mnie do siebie. Uśmiechnęłam się lekko, chociaż wyszedł z tego raczej grymas aniżeli uśmiech, po czym podpłynęłam w ich stronę i wyszłam z basenu.

– O czym gadacie? – spytałam, wyjmując z torby ręcznik, którym następnie zaczęłam się wycierać. Zauważyłam, że nie było już przy nich Josha.

– Myśleliśmy z Jake’iem, żeby jutro wieczorem po zwiedzaniu spotkać się i porobić coś ciekawego. Co o tym myślisz?

– Czemu nie. – Wzruszyłam ramionami, odbierając kubeczek z nowym drinkiem w środku. – W końcu na wycieczki nie jeździ się tylko po to, aby zwiedzać i spać, hm?

Para blondasów pokiwała zgodnie głowami i wdała się w dyskusję na temat tego, co ciekawego może wydarzyć się jutro. Po chwili zauważyłam znajomą podpływającą do nas blond czuprynę, przez co uśmiechnęłam się pod nosem.

Okej, może być ciekawie.

Liam obleciał całą naszą trójkę wzorkiem, zatrzymując go trochę dłużej na Kathe.

Ha, oczywiście.

– Hej, Levine, zamierzasz tak wiecznie stać, czy wejdziesz w końcu do wody? – spytał zaczepnie.

– O mój Boże, spieprzaj stąd, Anderson. – Kathe przewróciła oczami i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, przez co wzrok Liama przeniósł się dokładnie w tamto miejsce. – Kretyn – warknęła w jego stronę.

Zaśmiałam się pod nosem, upijając łyka mojego drinka.

– Wygląda na to, że będę musiał tu zostać, bo nie chce mi się już pływać. – Chłopak wzruszył ramionami.

– To po prostu wyjdź z basenu? – Blondynka uniosła jedną brew, patrząc na niego, jak na kompletnego idiotę.

– To podaj mi rękę, żebym mógł wyjść. – Zrobił to samo.

– Pasują do siebie – szepnął mi na ucho Jake, przez co spojrzałam na niego i pokiwałam głową z uśmiechem.

– Myślę, że sobie poradzisz. Poza tym tam są schody. – Kathe kiwnęła głową w kierunku środka jednego z boków basenu.

– Mówiłem już, że nie chce mi się dłużej pływać. – Westchnął z udawanym zmęczeniem.

Kathe wydała z siebie jakiś niezidentyfikowany dźwięk, który miał określać jej zirytowanie, a następnie wzniosła oczy ku sufitowi.

– Chryste, dobra. – Spojrzała z powrotem na niego, mrużąc lekko powieki. – Jak pomogę ci wyjść, to pójdziesz sobie i dasz nam spokój?

– Ja tam nie mam nic przeciwko jego obecności – parsknęłam, przez co Kathe posłała mi mordercze spojrzenie. – No co? Zabawny jest. – Wzruszyłam ramionami.

– Na słowo harcerza. – Chłopak przyłożył prawą rękę do piersi w miejscu, w którym powinno znajdować się serce, uśmiechając się przy tym zadziornie.

Kathe przewróciła oczami, po czym podeszła do niego i wyciągnęła w jego stronę rękę. Dosłownie kilka sekund później zrobiła zdezorientowaną minę, po czym powiedziała:

– Zaraz, ty nigdy nie byłeś…