The Clique 2. Decadence. Tom 2 - Marta Kulczyna - ebook
NOWOŚĆ

The Clique 2. Decadence. Tom 2 ebook

Kulczyna Marta

4,8

695 osób interesuje się tą książką

Opis

Po powrocie z Edynburga Rain ma pełną świadomość, kim tak naprawdę jest Gabriel. Okazuje się również, że chłopak wie o niej znacznie więcej, niż mogłaby się spodziewać.

Dziewczyna coraz bardziej zbliża się do Fortwella, chociaż to, czego się o nim dowiedziała, powinno ją od niego odpychać.

Pozorny spokój zostaje jednak zaburzony, gdy w Trinity Leading School pojawia się nowy nauczyciel literatury. Vane Ashford już od pierwszej chwili wydaje się dziwny, a w dodatku sprawia wrażenie, jakby wiedział o uczniach znacznie więcej, niż powinien.

W tym samym czasie do Gabriela, Axela i Damiena odzywa się ich dawny przyjaciel, który rok wcześniej wyjechał do prywatnej szkoły we Francji. Xander Lockwood zaprasza starych znajomych oraz Rain na jedną ze swoich tajemniczych imprez.

Od tego momentu wszystko się zmienia. Seria mrocznych wydarzeń powoduje, że dziewczyna i Gabriel wpadają w sieć intryg i tajemnic, których  nigdy nie powinni odkrywać.

Rain nie zdaje sobie sprawy, że im mocniej zagłębiają się w sekrety z przeszłości, tym większe zagraża jej niebezpieczeństwo. Zwłaszcza że przy okazji pojawia się w niej coś, przed czym tak usilnie próbowała uciec. Uczucie.  

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.                                             Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 396

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (29 ocen)
25
2
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
katarinadeuch

Nie oderwiesz się od lektury

Autorka po raz kolejny nie zawiodła, myślałam że pierwszy tom zmiótł mnie z kapci, ale ten… WOW WOW WOW! Gdyby tylko się dało dałabym więcej niż 5 gwiazdek :) Z niecierpliwością czekam na tomy o reszcie chłopaków. Z tego co wiem na wattpadzie jest publikowana historia Damiena, więc pewnie ją dostaniemy jako następną. CZEKAM! Genialne dark romanse autorka zdecydowanie ma dryg do mrocznych historii :)
21
Lillka88

Nie oderwiesz się od lektury

Zajebista 👌🏼😎
10
juliaaa20

Nie oderwiesz się od lektury

Jedna z lepszych serii !!!
10
mosttrowska017

Nie oderwiesz się od lektury

KOCHAM
10
marynioka2

Nie oderwiesz się od lektury

mroczna książka polecam dla fanów takich historii
10



Copyright © for the text by Marta Kulczyna

Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2025

All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone

Redakcja: Anna Suchańska

Korekta: Joanna Błakita, Dagmara Michalak, Natalia Szoppa

Skład i łamanie: Michał Swędrowski

Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek

ISBN 978-83-8418-176-8 · Wydawnictwo NieZwykłe · Oświęcim 2025

Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek

OD AUTORKI

The Clique 2 jest drugim tomem serii „Decadence”, która opowiada o losach czterech bohaterów – Gabriela Fortwella, Damiena Cadella, Xandera Lockwooda oraz Axela Vanderhalla.

Historię każdego z nich można czytać osobno. Miejcie jednak na uwadze, że wówczas możecie się natknąć na spoilery, a niektóre wątki mogą nie być dla Was w stu procentach zrozumiałe.

Dodatkowo historia Gabriela z The Clique obejmuje dwie książki: The Clique oraz The Clique 2.

OSTRZEŻENIE

Drogi czytelniku,

zanim sięgniesz po The Clique 2, powinieneś zapoznać się z kilkoma informacjami.

Bohaterowie tej książki nie są dobrymi ludźmi. Każdy z nich – mniej lub bardziej – uosabia cechy, których w realnym życiu należy za wszelką cenę unikać. Przemawiają przez nich manipulacja, egoizm, skłonność do autodestrukcji, żądza i zaburzenia – w szeroko pojętym znaczeniu tego słowa. Jeśli jednak zdecydujesz się zanurzyć w fabule mojej powieści, musisz wziąć pod uwagę, że natkniesz się na tematy wrażliwe, takie jak: przemoc, gwałt, sceny erotyczne, narkotyki, alkohol, przemoc domowa (w tym na tle seksualnym), zaburzenia psychiczne, morderstwo czy samookaleczanie, a także opisy zachowań, które w prawdziwym świecie wzbudziłyby niepokój.

Miej również na uwadze, że wszystko, co znajdziesz w The Clique 2, jest fikcją. Niektóre miejsca, które pojawiają się w powieści, m.in. Trinity Leading School, The Nightfall Theatre, Obsidian Circle, zostały wymyślone na potrzeby historii. Świat przedstawiony w tej książce to wyłącznie wytwór mojej wyobraźni, który w realnym świecie straciłby rację bytu. Nie doszukuj się zatem braku logiki w niektórych sytuacjach czy zachowaniach bohaterów. Wierz mi, za każdym razem, kiedy pomyślisz „to chore” – dokładnie takie miało być.

Jeśli pomimo tego, co Ci powiedziałam, nadal tu jesteś – zapraszam Cię w podróż przez labirynt mroku. Uprzedzam jednak, że nie spotkasz po drodze nikogo, kto poda Ci latarkę.

Pamiętaj jeszcze o jednym. Jeżeli kiedykolwiek spotkasz kogoś takiego jak Gabriel – uciekaj. I nie patrz mu w oczy.

Do zobaczenia w ciemności.

PLAYLISTA

Chase Atlantic – Church

David Kushner – Darkerside

G-Eazy (feat. Remo) – I Mean It

Shaker, Azee & Cobra – Taste of the Divine

Eminem (feat. Rihanna) – The Monster

Chase Atlantic – Meddle About

Taylor Swift – Vigilante Shit

Andy Black – We Don’t Have to Dance

Chase Atlantic – CHXSE

Chase Atlantic – The Walls

David Kushner – Skin and Bones

David Kushner – Universe

David Kushner – Poison

Pezet – Gdyby miało nie być jutra

Quebonafide – Bogini

Blackbear (Tarro Remix) – idfc

Shaya Zamora – Cigarette

Billie Eilish – you should see me in a crown

Dua Lipa – Hotter Than Hell

Chase Atlantic – RICOCHET

Chase Atlantic – DIE FOR ME

David Kushner – You and Me

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Rain

Zajęłam miejsce na skórzanym fotelu w gabinecie ojca, uważnie obserwując każdy jego ruch. Spojrzenia taty i Gabriela paraliżowały mnie do tego stopnia, że nie czułam podłogi pod stopami, a wszystko, co dzisiaj zjadłam, tańczyło w moim żołądku jive’a.

Charles chrząknął pod nosem, po czym rozpiął guzik czarnej marynarki i usiadł po drugiej stronie dębowego biurka. Skinieniem wskazał Fortwellowi fotel obok mnie.

Nagle zamiast na nich patrzyłam na wszystko wokół, pragnąc unikać konfrontacji najdłużej, jak to możliwe. Ciemnobrązowe ściany zdawały się zamykać, jakby gabinet ojca stał się pomieszczeniem rodem z horroru.

– Gabriel? – odezwał się tata, a ja odruchowo poprawiłam się na siedzeniu. – Czy mógłbyś mi wytłumaczyć, dlaczego moja córka, która powinna być jeszcze na wycieczce w Edynburgu, znalazła się w The Nightfall Theatre? – Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a jego lewa brew nieznacznie się uniosła.

– Widzisz, Charles – podjął Fortwell, zakładając nogę na nogę. – To wypadkowa wielu czynników – oznajmił, a jego dłonie spoczęły na podłokietnikach.

Chyba nawet ja nie mogłam się szczycić tupetem, który miał ten chłopak. Patrzył na mojego ojca z pełną powagą, ani na sekundę nie przerywając kontaktu wzrokowego.

– Zechcesz mi naświetlić, jakie to czynniki? – kontynuował Charles.

– Oszczędzę sobie tej przyjemności – skwitował Gabriel i nieznacznie uniósł kącik ust.

Ojciec przez dłużącą się w nieskończoność chwilę zabijał go spojrzeniem, aż w końcu przeniósł wzrok na mnie.

– A ty? – prychnął. – Chciałabyś coś powiedzieć, czy tak po prostu przemilczymy fakt, że zabiliście człowieka?

– Nie wyglądasz, jakby cię to dziwiło – odparłam cicho. – Przecież to nie pierwszy raz, prawda? To ty pomogłeś mi w Portland. Poza tym ja nikogo nie zabiłam.

Wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił. Nie wiedział, że znałam prawdę, byłam tego pewna. Oczy ojca zdradzały wszystko, o czym myślał.

– A skoro widziałeś nagranie z jachtu – ciągnęłam, czując, jak powraca mi pewność siebie. – A oprócz tego orientujesz się, jakie hobby ma twój synek… Chyba nie ma sensu rozwodzić się nad tym, co robię.

– Dosyć! – Ojciec podniósł głos. – Czy ty siebie słyszysz?!

– Och, Charles, po co te nerwy? – wtrącił złośliwie Gabriel. – Riley był śmieciem, dobrze o tym wiesz. Świat nie poczuje się urażony jego nieobecnością.

– Wyjdź, chcę porozmawiać z córką – rozkazał tata, a ja po raz pierwszy usłyszałam u niego aż tak lodowaty ton.

– Jak chcesz – odparł Fortwell i podniósł się z fotela. – Dobrej nocy – dodał, po czym pocałował mnie w czubek głowy.

Ojciec zacisnął zęby w reakcji na gest chłopaka i syknął:

– Szybciej.

Po chwili zostaliśmy sami. Patrzyłam na Charlesa, skubiąc paznokciami obicie siedziska, by choć trochę rozładować emocje.

– Zdajesz sobie sprawę, że ktoś mógł to zobaczyć? – zapytał, opierając łokcie o biurko.

– Skąd wiedziałeś, że tam jestem? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

– Nie wiedziałem – parsknął. – Ale wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy dostałem telefon od Jamesa Blackride’a, który powiedział mi, że moja córka gra w karty w The Nightfall Theatre.

Przełknęłam ślinę.

– Nie grałam w karty, tylko patrzyłam.

– Rain, do cholery! – Ojciec uderzył ręką w blat. – Chcę z tobą normalnie porozmawiać.

– To przejdź do sedna! – krzyknęłam. – I może zacznij od pieprzonego początku! Albo nie. – Zaśmiałam się. – Ja zacznę. Dlaczego mój brat, Damien i Fortwell zabijają ludzi, a ja odnoszę wrażenie, że to wszystko nie kończy się tylko na ich trójce, co? Dlaczego nie pozwoliłeś matce na mnie donieść, skoro wiedziałeś, że z zimną krwią pozbawiłam życia dwie osoby? Dlaczego fakt, że Riley nie żyje, wydaje się mniej istotny niż to, że wróciłam do Londynu bez twojej wiedzy? Co miał na myśli Raves, kiedy powiedział do mnie: „Spodziewaliśmy się wiele po córce Charlesa”?

– Uspokój się – skwitował ojciec, ignorując moje pytania. – Rozumiem, że jesteś zła.

– Zła? – parsknęłam. – Nie, tato. – Nachyliłam się bliżej niego, zaciskając szczęki. – Jestem wkurwiona.

– Nie przeklinaj przy mnie, ile razy mam ci to powtarzać?

– Mam nie przeklinać? – zakpiłam. – Ale zabijać mi wolno? Prezentujesz dziwny system wartości, ojcze.

Wiedziałam, że wyprowadziłam go z równowagi. O to mi jednak chodziło. Chciałam poznać odpowiedź na każdepytanie. Choćbym miała się z nim wykłócać do rana, nie planowałam opuścić jego gabinetu, dopóki nie zaznajomi mnie ze wszystkim, co działo się wokół mnie. Miałam dosyć półsłówek, półprawd i tego, że wszyscy odwracali wzrok, kiedy pytałam. Owszem, wiedziałam już całkiem sporo, ale coś w środku mnie wręcz krzyczało, że to i tak nie wszystko.

– Powinienem dać ci karę – westchnął nagle tata, na co uniosłam brwi.

– A jaka kara grozi za zabójstwo w tak skrzywionej rodzinie jak nasza? Zmienisz hasło do wi-fi? – rzuciłam złośliwie, a Charles natychmiast zacisnął zęby.

– Jesteś jeszcze gorsza niż Axel.

– Świetnie, przejdźmy do rzeczy. – Opadłam na oparcie fotela i wypuściłam z płuc całe powietrze.

– Jeśli chodzi o chłopców, wszystko zaczęło się od tego, co zrobił Gabriel – wyjaśnił ojciec. – Zakładam, że znasz historię jego matki i człowieka, który ją zamordował.

Skinęłam głową.

– Tamto wydarzenie pociągnęło za sobą ogromne konsekwencje – kontynuował. – Młody Fortwell pokazał przyjaciołom, że ich bezkarność nie ma żadnych granic. Zawsze był bystry i zdawał sobie sprawę z tego, że zarówno ja, jak i jego ojciec nie dopuścimy, by ich wybryki doprowadziły do zbrukania naszych nazwisk i utraty pozycji, które zajmujemy.

– A rodzice Damiena? – wtrąciłam.

– Damien widuje ojca i matkę góra dwa razy do roku, od dwunastego roku życia mieszka tylko z gosposią.

– Jak to? Kto się na to zgodził? – Szeroko otworzyłam oczy.

– Dbamy o niego – odparł ojciec. – Cadellowie robią karierę głównie za granicą, w Londynie pojawiają się tylko na ważnych bankietach i uroczystościach.

– A święta? Urodziny? Szkoła? – dopytywałam.

– Nie mogę temu zaradzić, Rain. Nie mam wpływu na to, co dzieje się w rodzinie Damiena. Mogę cię jednak zapewnić, że chłopak zawsze może na nas liczyć.

– To okropne, jak można porzucić własne dziecko? Chociaż nie, chwila. Ty coś o tym wiesz – szepnęłam.

Charles wyprostował plecy i wbił we mnie intensywne spojrzenie, a po chwili zmienił temat:

– Chłopcy są już dorośli, a gdy ja i Harrison nabraliśmy pewności, że się nie zmienią, pozostało nam to zaakceptować. Sami mamy za uszami więcej, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić, jak więc mielibyśmy ich karać? Można nam zarzucić wiele, ale nie jesteśmy hipokrytami.

On żartuje, prawda?

Próbowałam przyswoić wszystko, co mówił, ale przychodziło mi to z trudem.

– Idź do siebie, muszę przemyśleć kilka spraw. – Z chwilowego szoku wyrwał mnie głos Charlesa. – Porozmawiamy w ciągu najbliższych kilku dni. I nie łudź się, że zapomnę o tym, co widziałem.

Chciałam otworzyć usta i coś powiedzieć, ale się powstrzymałam. Z głośnym westchnieniem podniosłam się z fotela, a po kilku sekundach opuściłam gabinet ojca.

Gdy jest się częścią rodziny takiej jak moja, ilość absurdu i niedorzeczności bywa tak ogromna, że można dostać palpitacji serca. Mój własny tata właśnie oznajmił, iż on i Harrison tak po prostu zaakceptowali fakt, że ich synowie są mordercami.

Nie chciałam jednak dzisiaj poznać wszystkich tajemnic naraz. Otaczało mnie tylu psychopatów, że jeśli nie chciałam skończyć w zakładzie zamkniętym, to informacje należało sobie dozować.

Pokonując schody na górę, założyłam włosy za uszy, a moja głowa niemal pękała od natłoku wrażeń i emocji.

Widziałam, jak Gabriel zabił człowieka. Tak bardzo pragnęłam mieć wyrzuty sumienia.

Ale nie miałam.

Jedynym, co czułam, były ulga i satysfakcja, już nawet nie drżały mi dłonie. Odczuwałam spokój na myśl, że Riley nigdy więcej nie skrzywdzi żadnej dziewczyny. Przed Lily mogło ich być mnóstwo, kto wie, czy wszystkie przeżyły.

Ostatni raz odetchnęłam ciężko, po czym nacisnęłam klamkę i weszłam do swojego pokoju. Od razu przystanęłam w progu i zmrużyłam powieki.

– Poważnie? – rzuciłam, spoglądając na Fortwella.

– Nie byłem pewien, czy masz ochotę zostać sama, czy wolisz moje towarzystwo – odparł, a następnie odłożył na biurko jeden z moich długopisów, który wcześniej obracał w palcach.

– Mam ochotę na sen, Fortwell – sapnęłam, kręcąc głową. – Jestem wykończona.

– Domyślam się – prychnął. – Z czasem się przyzwyczaisz.

– Nie mam zamiaru się do niczego przyzwyczajać – stwierdziłam szorstko. – Riley dostał to, na co zasłużył, ale ja nie zamierzam stać się taka jak ty.

Chłopak wymownie uniósł brwi, a po jego twarzy błąkał się dziwny uśmieszek. Bez słowa ułożył się na łóżku, jedną rękę założył pod głowę, a drugą poklepał miejsce obok siebie.

– Przecież nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać, Rain – oznajmił cicho. – Każdy z nas żyje, jak chce. Zrobisz to, co uznasz za stosowne.

Wodziłam wzrokiem między jego twarzą a pościelą.

– Chwila. – Uniosłam dłoń. – Idę do łazienki.

Nie czekając na odpowiedź, przeszłam przez pokój, a następnie zniknęłam za drzwiami. Oparłam ręce o umywalkę i wbiłam wzrok w swoje odbicie.

Nie byłam pewna, jak długo na siebie patrzyłam.

Chciałam żałować.

Czuć do siebie obrzydzenie.

Rozpłakać się.

Poczuć, że z nerwów mocno bije mi serce.

Żadna z tych rzeczy jednak się nie wydarzyła. Byłam złym człowiekiem, a jeszcze gorsze wydawało się to, że miałam to gdzieś. Potrząsając głową, zaczęłam się przebierać w piżamę. Pozbyłam się resztek rozmazanego makijażu, umyłam zęby i twarz, a kiedy wróciłam do pokoju, Gabriela już nie było. Zostawił mi na łóżku liścik.

Powinnaś się spokojnie wyspać. Pojutrze wracamy do szkoły, jak przystało na przyzwoitych licealistów.

Zgniotłam kartkę w dłoni, a następnie wskoczyłam na wysoki materac. Nakryłam się kołdrą po samą szyję, od razu zamykając oczy.

Przez cały piątek i większość weekendu starałam się nie wychylać z pokoju. Nie chciałam trafić na ojca, uznałam, że kilka dni unikania się dobrze nam zrobi. W niedzielne popołudnie tkwiłam na siedzisku przy oknie, wypuszczając dym z płuc, kiedy do moich uszu dotarł dźwięk pukania do drzwi.

Oby to nie był Charles.

– Proszę! – rzuciłam głośno i zgasiłam papierosa.

Po chwili w progu stanął Axel. Dziś reszta uczniów miała wrócić z Edynburga, spodziewałam się jednak, że przyjadą trochę później.

– Cześć, siostra. – Uśmiechnął się, po czym podszedł do mnie. – Jak tam?

– Dobrze – odparłam z uśmiechem. – Wchodź, opowiesz mi, co robiliście po moim wyjeździe.

Brat nieznacznie uniósł brwi, kierując się w stronę łóżka. Usiadł i poklepał miejsce obok siebie, a gdy przysiadłam się do niego, wbił we mnie poważne spojrzenie.

– Jak się czujesz? Słyszałem o Rileyu – podjął, na co odruchowo zacisnęłam zęby.

– Widzę, że Fortwell nie potrafi trzymać języka za zębami – westchnęłam, bawiąc się sznurkiem zwisającym z bluzy.

– Ojciec mi powiedział – oświadczył Ax. – Damien będzie niepocieszony – dodał, a oczy błysnęły mu rozbawieniem.

– Bo?

– Bo Riley był jego – skwitował. – Od jakiegoś czasu o nim myślał. Nie dosyć, że ten śmieć wyprawiał, co wyprawiał, to w dodatku był winny Cadellowi pokaźną sumkę.

Przygryzłam usta.

No cóż, trudno.

– Jakoś będzie musiał z tym żyć. – Wzruszyłam ramionami. – Ax?

Axel kiwnął głową, dając mi znać, żebym mówiła dalej.

– Co zrobi ojciec?

– Ojciec? – parsknął. – Nic nie zrobi. Razem z Jonathanem i Harrisonem zatuszują sprawę tak, by zabójstwo van der Rottera wyglądało na zwykłe przedawkowanie. Ten skurwiel ćpał wszystko, co można wciągnąć albo zapalić. A później tatusiek będzie udawał, że nic się nie stało, jak zawsze. Dostaniesz wykład, o ile to już nie nastąpiło, a potem jedyne kroki, jakie podejmie, to upewnienie się, że jego interesy dalej mają się świetnie.

Chore.

Coraz bardziej jednak utwierdzałam się w przekonaniu, że należało do tego przywyknąć. Nasza rodzina była… jaka była.

– Chcesz iść gdzieś na obiad? – zaproponował nagle brat. – Tylko nasza dwójka. Pogadamy, zjemy coś dobrego, a potem jak padnę do łóżka, to nikt mnie nie obudzi.

– Jutro szkoła – wtrąciłam. – Będziesz musiał wstać o szóstej.

Axel jęknął przeciągle i opadł plecami na materac.

– Mam, kurwa, dosyć, wiesz? – westchnął. – A jak sobie pomyślę, ile na nas spadnie w Bleakhaven, to robi mi się niedobrze.

– Do tego jeszcze dużo czasu. – Podniosłam się. – Chodź, mam ochotę na burgera. – Puściłam do niego oczko, a on, nie czekając ani chwili, stanął u mojego boku.

– Kocham cię, wiesz? – powiedział cicho, gdy schodziliśmy po schodach. – Chyba jeszcze ci tego nie mówiłem, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.

Uśmiechnęłam się pod nosem na dźwięk jego słów. Faktycznie, wcześniej ani razu nie uraczył mnie podobnymi wyznaniami.

– Też cię kocham. – Szturchnęłam go w ramię, na co przewrócił oczami. – I też możesz na mnie liczyć.

ROZDZIAŁ DRUGI

Rain

Kiedy Harry wiózł nas do szkoły, Axel co chwilę pochrapywał. Wczoraj wyszliśmy na burgery, a później rozmawialiśmy prawie do pierwszej w nocy. Oboje byliśmy przez to wykończeni, ale mimo wszystko cieszyłam się, że w końcu spędziliśmy ze sobą trochę czasu.

Obiecałam sobie również, że od dziś będę spokojna. To, co wydarzyło się w The Nightfall Theatre zaspokoiło moją mroczną stronę na tyle, że bez problemu powinnam dać radę. Nie byłam taka jak oni.

Chyba…

A przynajmniej nie w stu procentach. Wierzyłam, że mogę zapanować nad złymi myślami i trzymać na wodzy to, co siedziało głęboko we mnie.

– Lećcie, zaraz zaczynają się zajęcia. – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Harry’ego.

Poklepałam brata po ramieniu, a po chwili weszliśmy na dziedziniec Trinity Leading School. Zanim zdążyłam się obejrzeć, dołączyli do nas Damien, Gabriel, Daphne i Selene.

– Chryste, żyjesz. – Siostry Lovett niemal jednocześnie rzuciły mi się na szyję. – Prawie się założyłyśmy, czy Fortwell nie postanowił przetrzymywać cię w jakiejś piwnicy.

Parsknęłam w reakcji na ich słowa, a moje spojrzenie mimowolnie powędrowało w kierunku Gabriela. Chłopak wpatrywał się we mnie z delikatnym uśmiechem, a gdy dziewczyny mnie puściły, od razu stanął u mojego boku.

– Dzień dobry – rzucił i zarzucił rękę na moje ramię. – Wyspana?

Przełknęłam ślinę.

– Nie – odparłam. – Masz zamiar przytulać mnie przy ludziach?

– Oczywiście – stwierdził bez namysłu. – Przy ludziach, w samotności, rano, wieczorem…

– Ja pierdolę, zamknij się – wtrącił Cadell. – Łeb mi pęka, chodźcie do sali.

Zerkając w stronę brata, który co kilka sekund przewracał oczami na widok Fortwella obejmującego moje ciało, ruszyłam przed siebie.

– Co mamy pierwsze? Najchętniej wróciłabym do łóżka – marudziła Selene, poprawiając jasne włosy.

– Literaturę – oznajmił Axel, po czym otworzył drzwi. – Panie przodem.

W spokoju zajęliśmy swoje miejsca. Obserwowałam, jak sala powoli się zapełnia, a każdy, kto do niej wchodził, wyglądał, jakby zaraz miał się przewrócić.

Edynburg wykończył wszystkich.

– Ma ktoś chusteczki?! – rzuciła głośno Jenny, jedna z siatkarek. – Przez te pieprzone podziemia jestem chora.

Nie dziwiło mnie to. W takim miejscu nietrudno coś złapać. W podziemiach wszyscy byliśmy odurzeni i pijani, nie zwracaliśmy uwagi na zimno, wilgoć i pleśń pokrywającą ściany.

– Łap! – Rzuciłam jej paczkę chusteczek, a ona w podziękowaniu ułożyła palce w kształt serduszka i posłała mi buziaka.

Chciałam odwrócić się w stronę Gabriela i zapytać go o moje rzeczy, które zostały w jego domku, ale nawet nie zdążyłam otworzyć ust.

– Cisza. – Donośny, twardy głos podrażnił mi uszy tak bardzo, że natychmiast zmarszczyłam brwi.

Do sali wszedł mężczyzna ubrany w czarne garniturowe spodnie i tego samego koloru koszulę. Był mniej więcej w wieku mojego ojca, a jego ponury ton, spojrzenie oraz wyraz twarzy sprawiły, że wszyscy w klasie jak na zawołanie zamilkli.

– Gdzie pani Roberts? – odezwał się po chwili Joshua.

– Pani Roberts już do was nie wróci – odparł krótko, jak podejrzewałam, nowy nauczyciel, odkładając na biurko aktówkę.

– Dlaczego? – zapytałam.

– Bo od dzisiaj ja będę waszym nauczycielem, Rain Vanderhall. – Podniósł na mnie wzrok. – Pani Roberts zmieniła placówkę.

Zdziwiło mnie, że dwie minuty po rozpoczęciu pierwszych zajęć wiedział, jak się nazywam.

Wcisnęłam się mocniej w krzesło. Przelotnie zerknęłam na Fortwella i resztę uczniów, wszyscy wpatrywali się w mężczyznę z takim samym zdziwieniem jak ja.

– Nazywam się Vane Ashford – przedstawił się. – Możecie się do mnie zwracać panie Vane albo panie Ashford, innych form nie akceptuję – dodał, zapisując na tablicy swoje imię i nazwisko.

Kiedy skończył, odwrócił się przodem do nas. Milczał, a jego szczęki były wyraźnie napięte. Głęboko osadzone, ciemne oczy uważnie skanowały każdego po kolei, jakby analizował nasze twarze. Był wysoki, postawny i bardzo przystojny. Ciemnobrązowe, nieco dłuższe włosy pozostawały idealnie ułożone, a dwudniowy zarost dodawał mu powagi. Miał w sobie coś charyzmatycznego, biła od niego porażająca pewność siebie.

– Będziemy się spotykać trzy razy w tygodniu – oznajmił głośno.

– Literaturę mamy tylko w poniedziałki i czwartki – wtrącił Damien.

– Od teraz będziecie ją mieli w poniedziałki, środy i piątki, panie Cadell. – Vane stanął przed biurkiem, po czym oparł się o nie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. – Skorygowałem wasz plan zajęć, dziś wieczorem dostaniecie maile z aktualną wersją.

– Chętnie dowiemy się o panu czegoś więcej, panie Ashford. – Gabriel splótł dłonie na ławce, wbijając w mężczyznę spojrzenie. – Co pana sprowadza do Trinity?

– Trinity wymagało wzmocnienia kadry nauczycielskiej – stwierdził mężczyzna. – Wielu z was nie przykładało się należycie do nauki, a pani Roberts nie radziła sobie z przywoływaniem was do porządku. Ja natomiast, Gabrielu, sobie z tym poradzę.

Kątem oka widziałam, jak Fortwell uniósł kącik ust, a w jego tęczówkach błyszczało coś na kształt wyzwania.

– Trzymamy pana za słowo – odparł chłodno i posłał Vane’owi uśmiech.

– Postawmy sprawę jasno. – Ashford odbił się od biurka i ruszył w kierunku ławek. – Nie interesuje mnie, kim są wasi rodzice, jaki jest stan waszych kont ani czy już w wieku sześciu lat mieliście zapewnione miejsce w Bleakhaven Academy.

Powoli przechadzał się między nami, uważnie wszystkich obserwując.

– Jeżeli nie przyłożycie się do mojego przedmiotu, nie wystawię wam pozytywnej oceny. – Zatrzymał się obok Axela. – A bez niej nie dostaniecie się nigdzie. Nie pomogą wam wpływy tatusia ani to, że mamusia zna rektora. Zatem! – Klasnął w dłonie, na co część uczniów niemal podskoczyła na krzesłach. – Jaką książkę ostatnio przeczytaliście?

Powoli wrócił do biurka, a następnie ponownie się o nie oparł.

– Było ich aż tyle, że nie wiecie, od której zacząć? – zapytał ironicznie. – Cóż, czeka nas sporo pracy. Przeglądałem wasz spis lektur. Jest stary i beznadziejny.

– Co w takim razie mamy czytać? – odezwała się Daphne.

– Przygotowałem dla was listę książek na ten semestr. – Vane otworzył aktówkę i po chwili wyciągnął plik papierów. – Weźcie po jednej kartce i podajcie następnej osobie – oznajmił, przekazując wszystko Lovett siedzącej obok mojego brata.

– Panie Ashford, tu jest szesnaście książek – westchnął Joshua, gdy dotarła do niego rozpiska.

– W czym widzi pan problem? – Nauczyciel uniósł brwi.

– W niczym – odparł ze zrezygnowaniem chłopak, a następnie podał kartki kolejnemu uczniowi.

Kiedy każdy miał już przed sobą nowy spis lektur, Ashford ponownie się odezwał:

– Władcę much, jak zakładam, czytaliście wszyscy? – Nie czekając na jakąkolwiek reakcję lub odpowiedź, kontynuował: – Świetnie, w takim razie na środę przygotujecie esej, zapiszcie temat. – Odwrócił się do tablicy i naskrobał. – „Uciekając od odpowiedzialności. Jak brak nadzoru i struktury społecznej prowadzi do brutalnych zachowań i zabijania dla zabawy”. – Odłożył kredę, a później ponownie przeniósł wzrok w naszą stronę. – Jako punkt odniesienia, rzecz jasna, William Golding i jego wybitne dzieło, czyli Władca much.

– Co to ma być za temat? – zaprotestowała Jenny. – To dopiero początek semestru, a my jesteśmy w liceum.

– Zakładam, że wielu z was doskonale się odnajdzie w tym temacie – odparł Vane, a jego spojrzenie padło prosto na Fortwella.

Zacisnęłam usta.

Co jest?

Powoli obróciłam się w stronę Axela, który popatrzył na mnie wymownie.

– A teraz otwórzcie podręczniki na rozdziale dwunastym. Makbet, co jesteście w stanie mi powiedzieć o tym utworze Szekspira? – Ashford wsunął ręce do kieszeni. – Damien?

Przełknęłam ślinę, a moje zęby zazgrzytały o siebie.

– Nigdy nie uważałem Makbetaza tak wybitne dzieło, jakim zostało okrzyknięte – stwierdził wyraźnie Cadell, starając się zachować neutralny wyraz twarzy.

– Dlaczego? – zapytał Vane.

– To powtarzalny schemat. – Chłopak się wyprostował, wbijając w niego spojrzenie. – Nie widzę w tej historii tragizmu, tylko człowieka, który nie potrafił panować nad swoimi czynami.

– A czy wy potraficie panować nad swoimi czynami? – Nauczyciel rozejrzał się po sali.

– Chyba tak – odparło cicho kilka osób.

– Jak myślisz, Damien… Czy Makbet mógł zapanować nad tym, co robił? – Ashford przelotnie na mnie zerknął, a ja momentalnie poczułam gulę rosnącą w gardle.

– Panie Vane, muszę pilnie skorzystać z toalety. Mogę wyjść? – zapytałam.

Vane wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że niemal przeszły mnie ciarki. Wydawało mi się, jakby miał w oczach skaner, który prześwietlał na wylot.

– Potrzeba to potrzeba. – Skinął głową. – Wracaj szybko – dodał, wskazując ręką na drzwi.

Bez namysłu podniosłam się z krzesła, a zaledwie kilkanaście sekund później przemierzałam szkolny korytarz, kierując się prosto do łazienki. Wpadłam do kabiny na końcu i przekręciłam zamek. Usiadłam na zamkniętej toalecie, po czym mimowolnie wsunęłam kciuk między zęby.

Vane Ashford sprawiał wrażenie, jak gdyby zarówno temat eseju, jak i wszystko, co mówił, nawiązywało do czegoś więcej niż zajęcia z literatury.

Uspokój się, histeryczko.

Nerwowo machałam nogą, starając się unormować oddech i racjonalnie podejść do sprawy. Byłam przewrażliwiona. Ludzie skrywający sekrety tak mroczne jak nasze z pewnością przez całe życie zwracali uwagę na najmniejszy podtekst, który potencjalnie mógłby do nich nawiązywać.

– Rain?

Uniosłam głowę, gdy usłyszałam głos brata. Wyciągnęłam palec z ust, po czym otworzyłam drzwi.

– Coś się stało? – zapytał niepewnie Axel.

– Nie podoba mi się ten cały Vane – odparłam z powagą. – Albo wariuję, albo…

– Wiem – przerwał mi. – Ale nie rozmawiajmy o tym tutaj, chodźmy do sali. Powiedziałem mu, że rano wymiotowałaś i muszę sprawdzić, co z tobą. Zachowuj się normalnie, nie wiemy, kim on jest – dodał, podając mi rękę.

Kiedy pomógł mi wstać, dotarło do mnie, że zareagowałam zbyt gwałtownie. Brat miał rację, najpierw musieliśmy się czegoś dowiedzieć o Ashfordzie.

Wyszliśmy na korytarz i zobaczyliśmy nauczyciela stojącego przed salą.

– Kurwa – syknął brat.

Pospiesznie ruszyliśmy przed siebie, jednak zanim wróciliśmy do klasy, Vane zagrodził nam drogę.

– Wasze rzeczy – rzucił chłodno, zerkając na moją torebkę i plecak Axela, które trzymał w dłoniach. – Już ci lepiej, Rain? – Jego wzrok prawie palił, gdy intensywnie się we mnie wpatrywał.

– Trochę, od rana źle się czuję – oznajmiłam.

– Rozumiem. – Wcisnął nam nasze torby, a następnie skierował się z powrotem do klasy. – A teraz idźcie do biblioteki, reszta uczniów zaczęła pisać kartkówkę, wy napiszecie ją w środę – dodał i zatrzasnął nam drzwi przed nosem.

Na moment utkwiłam wzrok w ścianie z mocno zmarszczonymi brwiami.

Usiedliśmy na ławce pod salą. Chcieliśmy poczekać do końca lekcji, by porozmawiać z pozostałymi. Miałam wrażenie, że czas z nas drwił, dłużąc się niemiłosiernie, nim na szkolnym korytarzu rozbrzmiał dźwięk dzwonka.

– Coś z tym gościem jest nie tak. – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Damiena. – Przeczucie nigdy mnie nie zawodzi.

– Racja – wtrącił Gabriel, stając obok mojego brata. – A wy co myślicie?

– To samo – skwitowałam. – I co zrobimy?

– Spotkamy się wieczorem. – Ax przygryzł usta. – O ósmej w opuszczonym skrzydle. Spróbujemy wygrzebać co nieco o panu Ashfordzie – skwitował, wpatrując się w przejście na dziedziniec, gdzie kilka sekund wcześniej zniknął Vane.

Axel zamknął się w swoim pokoju od razu po powrocie do domu. Byłam przekonana, że siedział przed laptopem, wykorzystując swoje zdolności, by dowiedzieć się czegoś o naszym nowym nauczycielu.

Byłam ciekawa, co znajdzie. Cały czas się miotałam – przesadzaliśmy czy rzeczywiście coś było na rzeczy?

O siódmej trzydzieści brat zapukał do mojego pokoju. Wyszliśmy bocznymi drzwiami, a pod szkołę podjechaliśmy od strony wzgórza. Po drodze Ax nie chciał mi niczego powiedzieć, cały czas twierdził, że nie będzie się powtarzał. Byłam jednak pewna, że musiał coś odkryć, miał wystarczająco wymowny wyraz twarzy.

– Patrz pod nogi, bo się przewrócisz – szepnął Axel.

– Zamknij się – syknęłam przez zęby, mocno trzymając się zardzewiałej poręczy.

Kiedy w szkole rozmawialiśmy o spotkaniu w opuszczonym skrzydle, zakładałam, że chodziło o tę część, w której byłam kiedyś z Gabrielem. Okazało się jednak, że chłopcy mieli na myśli pieprzoną piwnicę.

Postawiłam stopy na ziemi i pociągnęłam nosem. Śmierdziało tu stęchlizną.

– Dalej w prawo. – Brat szturchnął mnie w plecy.

Pokręciłam głową, ruszając do przodu. Wąski korytarz był ledwie oświetlony, z prawej strony paliła się jedynie jedna słaba żarówka. Dźwięk wody kapiącej z dziurawej rury roznosił się echem dookoła, przez co klimat tego miejsca zdawał się jeszcze bardziej przytłaczający.

– Czy wy wszystko musicie robić w jakichś podziemiach? – prychnęłam pod nosem.

– Pewne rzeczy łatwiej jest robić pod ziemią, siostrzyczko. – Nie widziałam twarzy Axela, ale byłam pewna, że się uśmiechał. – Przypomnieć ci, co się stało w Edynburgu?

– Cicho bądź – ucięłam od razu.

Zatrzymałam się pod drzwiami złożonymi z kilku desek i wskazałam na nie palcem.

– Tutaj?

– Tak, wchodź. Damien i Fortwell powinni już być.

– A Daphne i Selene? – zapytałam, nim weszłam do środka.

– Dziewczyny nie znają… – zamilkł na moment – …wszystkich szczegółów z naszego życia, a nie byłem pewien, o czym będziemy rozmawiać. Dzisiaj spotykamy się we czwórkę.

Uniosłam brwi, ciężko wzdychając. Właściwie, nigdy nie zapytałam sióstr Lovett, co dokładnie wiedzą o chłopakach. Widocznie ich zasób informacji w rzeczywistości był znacznie mniejszy niż mój.

– W końcu – parsknął Cadell, kiedy stanęłam w progu.

Z szokiem wymalowanym na twarzy rozejrzałam się po pomieszczeniu.

Nie tak wyobrażałam sobie piwnicę, do której, od cholera wie kiedy nikt nie zaglądał. Wnętrze wyglądało na czyste i zadbane. Nie był to żaden pałac, ale zdecydowanie nie dało się dostrzec tu wilgoci czy poczuć stęchlizny. Na środku stały dwie duże kanapy, a między nimi drewniany stół. W kącie ustawiono duże biurko z krzesłem i mały regał. Moją uwagę zwróciły również drugie drzwi, znajdujące się nieopodal biurka.

– Co tam jest? – zapytałam cicho.

– Pracownia – odparł Gabriel, podnosząc się z kanapy.

Chciałam dopytać, co dokładnie miał na myśli. Kiedy jednak spojrzałam na wyraz jego twarzy – zrozumiałam. Chłopak wpatrywał się we mnie z uniesionym kącikiem ust, a w jego oczach czaiła się iskra, która od dawna była dla mnie wystarczająco wymowna.

– Ktoś tam teraz jest? – Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

– Akurat teraz nasz „hotel ostatniej drogi”jest pusty – rzucił Damien, na co zacisnęłam usta.

– Ale ty jesteś pojebany. – Axel wbił w niego wzrok i pokręcił głową. – Siadajcie, szkoda czasu.

Po tych słowach wszyscy zajęliśmy miejsca na sofach – ja obok Fortwella, a mój brat i Cadell naprzeciwko.

– Vane Ashford… – zaczął Ax. – Bardzo ciekawy człowiek.

– Znalazłeś coś? – zapytał Gabriel.

Odetchnęłam głośno, opadając na oparcie kanapy. Fortwell niemal natychmiast mnie objął, a ten gest sprawił, że poczułam dreszcze przepływające przez całe ciało.

Minęło dobrych kilkanaście sekund, zanim Axel zaczesał włosy do tyłu i głęboko westchnął.

– Sporo rzeczy mi się nie zgadza – stwierdził niepewnie.

– A konkretnie? – Damien nachylił się w stronę stołu, a ja odruchowo zrobiłam to samo.

– Jego przeszłość jest niepełna – podjął brat. – Niektóre informacje są okrojone albo zredagowane, trudno stwierdzić. Na przykład brakuje pełnych dat zatrudnienia Vane’a w poprzednich szkołach. Pracował w dwóch, zarówno w bazie jednej, jak i drugiej znalazłem wyłącznie datę rozpoczęcia przez niego pracy. Z tego, co widziałem, skończył Bleakhaven. Ale tu znowu zastosowano ten sam schemat, tylko odwrotny. Ich baza pokazuje jedynie datę ukończenia studiów.

– Czyli co? – wtrącił Cadell.

– Czyli gówno, siedź i słuchaj. – Axel przewrócił oczami, ponownie poprawiając włosy. – Znalazłem kilka wzmianek w artykułach prasowych, facet udziela się charytatywnie.

Uważnie słuchałam jego słów i co chwilę się wierciłam, to wszystko brzmiało podejrzanie.

– Ale tylko sześć lat wstecz – westchnął Ax. – Wcześniej nic, jakby nie istniał. Jedynie baza danych Bleakhaven i te dwie szkoły mają go w systemie, choć i to jest dziwne. Dane są, jak mówiłem: niepełne.

– Jest możliwe, żeby te dane wprowadził do systemu ktoś inny niż pracownicy uczelni albo szkoły? – zapytałam.

– Oczywiście – potwierdził. – Potrafiłem robić takie rzeczy, jak miałem czternaście lat. Można wszystko, ryzykowne jest wyłącznie to, że ktoś trafi na fałszywe dane. Chociaż to mało prawdopodobne. Nie sądzę, że przypadkowy pracownik uczelni przegląda bazę danych kilka lat wstecz, a jeśli już, to szuka czegoś konkretnego, nie zwraca uwagi na wszystkie nazwiska.

– Interesujące… – westchnął Gabriel ze zmrużonymi powiekami. – W czym dokładnie udziela się charytatywnie nasz nowy profesor?

– Finansuje różne projekty, przelewa pieniądze, nic specjalnego. Ale jedna informacja brzmi ciekawie. Vane wspiera fundację imienia Johna Dawsona. – Axel przeniósł wzrok na Fortwella.

Przez moment wymieniali między sobą wymowne spojrzenia, co od razu zwróciło moją uwagę.

– Co to za fundacja? – podjęłam temat.

– Należy do mojego ojca. – Gabriel zmarszczył brwi, pocierając palcami żuchwę.

– Vane co miesiąc przelewa na konto fundacji tysiąc trzydzieści dwa funty – prychnął Ax.

– Tysiąc trzydzieści dwa? – wtrącił Damien. – Co za pojeb. Ogarniesz dostęp do jego konta?

– Musi się posługiwać gotówką, na jego koncie niewiele się dzieje. Większość widocznych transakcji to przelewy na konta różnych fundacji albo płatności za rachunki.

– Ciekawe – szepnęłam, po czym oparłam podbródek o rękę. – A jakieś zdjęcia? Ze szkół, w których pracował, albo ze studiów?

– Nic. – Brat pokręcił głową. – Znalazłem jedno zdjęcie, typowo formalne, jak do CV.

Przez chwilę panowała między nami cisza. Zastanawiałam się, kim tak naprawdę był Vane Ashford. Zbyt wiele rzeczy wśród tych, które wymienił Axel, wydawało się niepokojących.

– Znając życie, mamy problem – skwitował Cadell.

– Każdy problem można rozwiązać – odparł Gabriel z uniesionymi brwiami.

– Najpierw trzeba się upewnić, że coś naprawdę jest z nim nie tak – oznajmiłam stanowczo. – Może po prostu facet ceni sobie prywatność? A może Axel nie znalazł wszystkiego?

– Wątpisz w moje umiejętności? – zakpił mój brat. – Nie doceniasz mnie, siostrzyczko. Wierz mi, że jeżeli ja znalazłem tylko tyle, to nikt inny nie znajdzie więcej.

– Nie kłóćmy się, nie o to chodzi – uciął nasze przepychanki Fortwell. – Moim zdaniem sprawa jest prosta. Odczekajmy trochę i zobaczmy, czy Ashford coś zrobi. Chyba zgodzicie się ze mną, że w naszej sytuacji każdy podtekst albo źle wypowiedziane zdanie może zabrzmieć dwuznacznie, prawda?

Mimowolnie przytaknęliśmy. Gabriel miał trochę racji. Wszyscy skrywaliśmy sekrety, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. A to z kolei powodowało, że w głębi duszy bywaliśmy lekko przewrażliwieni na punkcie tego, jak inni ludzie zachowywali się wobec nas.

– Może Vane po prostu nienawidzi bogatych dzieciaków? Przecież wiecie, kto się uczy w Trinity – stwierdził Damien. – Brak informacji o jego przeszłości w internecie nie musi od razu oznaczać… Sami rozumiecie.

– A te dziwne kwoty przelewów na konto fundacji ojca Gabriela? – wtrąciłam.

– Postaram się to sprawdzić. – Fortwell westchnął ciężko i zapalił papierosa. – Ojciec w przyszłym tygodniu wyjeżdża, wtedy przejdę się do jego gabinetu i zerknę w papiery.

– No. – Axel podniósł się z kanapy. – Czyli postanowione. Na razie po prostu go poobserwujmy i zobaczymy, co przyniesie przyszłość. A teraz was zostawiam, mam coś ważnego do załatwienia.

– Czyżby chodziło o blondyneczkę Lovett? – Cadell wyszczerzył zęby, na co Ax trzepnął go w ramię.

– Spierdalaj – burknął, a następnie podszedł do drzwi. – Rain, odwieźć cię? – Spojrzał na mnie pytająco.

– Nie trzeba, dam sobie radę.

– Też będę się zbierał, prawie nie spałem od powrotu z Edynburga – oznajmił Damien.

Zanim jednak którykolwiek z nich miał okazję opuścić piwnicę, w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk przychodzących wiadomości. Nie jednej – dał o sobie znać równocześnie telefon Gabriela, Cadella i mojego brata. Odruchowo spojrzałam na swój, ale ten milczał.

Przez długą chwilę żaden z chłopaków się nie odzywał. Wpatrywali się w ekrany, a ich twarze wyrażały różne emocje.

– O, kurwa… – Te słowa usłyszałam jako pierwsze, gdy drażniąca cisza została przerwana przez Damiena.

– Tego nie było w moim bingo – skwitował Ax, a kącik jego ust powędrował ku górze.

Zmarszczyłam brwi.

– Powiecie mi, o co chodzi? – zapytałam niepewnie.

Wbiłam wzrok w Gabriela, lecz on wciąż patrzył na wiadomość, a mięśnie jego żuchwy pozostawały wyraźnie napięte.

Nie otrzymałam odpowiedzi od razu. W pierwszej kolejności chłopcy wrócili na swoje miejsca, jakby całkowicie zapomnieli o tym, że chcieli wyjść. Rozsiedli się wygodnie, a Cadell wydawał się najbardziej rozpromieniony.

– Więc? – dopytywałam, zaciekawiona.

– Odezwał się do nas Xander Lockwood – oznajmił Damien tak, jakbym miała wiedzieć, o kim mówił.

– Kto to? – Poprawiłam się na siedzeniu i założyłam ręce na klatce piersiowej.

– Nasz stary przyjaciel, ponad rok temu rodzice odesłali go do prywatnej szkoły we Francji – poinformował Axel. Widziałam, że nie mógł zapanować nad uśmiechem, który cisnął mu się na usta.

Wodziłam wzrokiem między ich trójką, coraz bardziej sfrustrowana.

– A konkretniej? Czemu macie takie miny? Xander jest kimś ważnym?

– Xander to ucieleśnienie wszystkich najgorszych rzeczy, które miałaś okazję zobaczyć, odkąd zamieszkałaś w Anglii – zakpił nagle Fortwell.

– Chodząca dekadencja… – dodał brat, a ja głęboko westchnęłam.

– Okej, i co dalej? – ciągnęłam.

Żaden z nich nie wyglądał na chętnego do opowiedzenia mi, o co dokładnie chodziło z Lockwoodem. Jednak ponownie jako pierwszy postanowił odezwać się Damien. Oparł łokcie o kolana i wbił we mnie zadziorne spojrzenie.

– Odkąd skończyliśmy piętnaście lat, Xander raz, a czasami nawet trzy razy do roku organizował imprezę – zaczął, a w jego głosie pobrzmiewała nutka wyraźnej ekscytacji. – Nazywał ją „stracony weekend”. Po ostatnim razie rodzice odesłali go do Francji…

Kąciki moich ust mimowolnie się uniosły.

Jestem nienormalna.

– Nie spodziewaliśmy się, że jeszcze kiedykolwiek się odezwie, ale… – wtrącił Axel.

– Ale właśnie dostaliśmy zaproszenia na „stracony weekend” – dokończył za niego Fortwell. – Lockwood przyjedzie nas odwiedzić tylko po to, by tradycja nie została zapomniana. – Omiótł mnie tak przeszywającym spojrzeniem, że poczułam, jakby w pomieszczeniu zrobiło się chłodniej.