Teologia w przyszłości - Krzysztof Hochman - ebook + książka

Teologia w przyszłości ebook

Krzysztof Hochman

4,0

Opis

Teologia w przyszłościKrzysztofa Hochmana jest pozycją nietypową na tle innych książek o szeroko pojętej tematyce teologicznej.


Łączy bowiem perspektywy wielu dziedzin wiedzy i otrzymuje w efekcie spójną, frapującą intelektualnie wizję zarówno teraźniejszości, jak i przyszłości. Treści filozoficzne ubrane są w przystępną formę dialogową, która ułatwia czytelnikowi śledzenie racjonalnych wywodów autora, kończących się zawsze zaskakującymi, ale przekonującymi tezami. Krzysztof Hochman często posługuje się obrazowymi paralelami, ułatwiającymi zrozumieć jego intrygujący tok myślenia i dostrzec faktyczne podobieństwa między przeszłością a teraźniejszością.


Autor prezentuje spojrzenie dalece nieszablonowe, a przez pryzmat tej niekonwencjonalnej perspektywy ukazuje w sposób zwięzły i sumaryczny wybrane wątki filozoficzne, sprzężone nierozerwalnie z teologicznymi. Krzysztof Hochman przedstawia również perspektywę historyczną, traktując ją jako materię do formułowania własnej wizji przyszłości. Ta jest natomiast ukazana w jasnych barwach. Jedną z największych zalet tej publikacji jest właśnie tchnący z kart książki optymizm autora. Przedstawia on religię w sposób, do jakiego nie przywykliśmy, udowadnia jej kluczową rolę dla współczesnego człowieka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 484

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agnieszka3201
(edytowany)

Dobrze spędzony czas

Zdecydowanie pozycja, która nie znajdzie się na półkach każdego czytelnika. Porusza bardzo ciekawe tematy teologiczne, przemyślenia na temat funkcjonowania na przełomie XX i XXI wieku. Książka przedstawia znaczenie chrześcijaństwa w rozwoju cywilizacji oraz sens istnienia człowieka, którym jest działanie twórcze. Lektura nie dla każdego, lecz jeśli już zdecydujemy się po nią sięgnąć, zapewniam, że się nie rozczarujemy. Takie pozycje poszerzają horyzonty, rzucają światło na sprawy, o których zazwyczaj nie myślimy, nie zastanawiamy się nad ich istotą, a warto.
10

Popularność




Krzysztof Hochman
Teologia w przyszłości

Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok

Krzysztof Hochman „Teologia w przyszłości”

Copyright © by Krzysztof Hochman, 2017

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor prowadząca: Wioletta Tomaszewska

Skład: Jacek Antoniewski

Projekt okładki: Grzegorz Malinowski, Jakub Kleczkowski

Korekta i redakcja: Zuzanna Laskowska

Korekta: Emilia Łazińska

Ilustracje na okładce: © Howgill – Fotolia.com

ISBN: 978-83-8119-003-9

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

Książkę dedykuje moim wnukom:

Głosząc kazanie podczas mszy inauguracyjnej Benedykt

XVI powiedział: Nie bój się otworzyć drzwi Chrystusowi,

bo przecież boimy się, sądząc, że gdy Chrystus wejdzie

w nasze życie, zabierze nam coś, co bardzo kochamy,

do czego jesteśmy przywiązani. Boję się otwarcia drzwi

Chrystusowi, gdyż podejrzewam, że wtopienie się w Niego

będzie oznaczało bolesną utratę czegoś cennego. A przecież,

gdy faktycznie otworzysz swoje życie na Chrystusa,

przekonasz się, że nic nie tracisz. Staniesz się o wiele

bogatszy, nawet w tym, co utraciłeś.

Wprowadzenie

Człowiek potrzebuje i nauki, i teologii. Potrzebuje swoistej harmonii pomiędzy tymi pozornie antynomicznymi dyscyplinami. Posługując się taoistyczną analogią, nauka to yin, a teologia – yang. Tylko równowaga tych imperatywów pozwala na maksymalizację działań rozwojowych.

Ludzkość rozpędza się w swoich poczynaniach twórczych. Zastanawiam się, do czego to doprowadzi. Najpopularniejszy obecnie model naukowy Wszechświata zakłada przejście w nicość, wypalenie się wszystkiego. Entropia osiągnie swoje maksimum. W tym modelu nie ma miejsca dla pozytywnie widzianej przyszłości. Nieuchronnie zmierzamy w nicość. Czy warto być i tworzyć, by zdążać ku nicości? Ale jest też inny model Wszechświata. Zakłada on, że istnieje Bóg, który wszystko stworzył po to, by się rozwijało. Stworzył Wszechświat, ale jako stwórca doskonały zapewnił stworzeniu przetrwanie i rozwój. Tylko to, co może się rozwijać, może osiągnąć doskonałość. Ważnym, a może najważniejszym, elementem procesu rozwoju Wszechświata uczynił Bóg człowieka. Procesy rozwojowe wszechświata są dla niego zbawienne. Zbawienie, jako przetrwanie w lepszej formie. Bez nich Wszechświat po pewnym czasie stałby się martwy. Procesy twórcze (rozwój) zapobiegają śmierci wszechświata. I w takim kontekście należy rozważać istnienie i funkcjonowanie człowieka. Sens istnienia wszystkiego, a więc i człowieka, można odnaleźć w twórczym rozwoju Wszechświata według bożych zamiarów. W tym modelu Wszechświat jest wieczny i coraz doskonalszy.

Naukowcy w swoich badaniach najczęściej odrzucają Boga. W rewanżu teolodzy tworzą model Wszechświata, w którym osiągnięcia nauki są w zasadzie pomijane. Ukształtował się swoisty układ, w którym na jednym skraju sytuuje się kilka milionów naukowców, na drugim – tysiące teologów, a pomiędzy nimi – miliardy zdezorientowanych ludzi zastanawiających się, dlaczego nauka i teologia się różnią i kto ma rację. Jednym przedstawia się ponura perspektywa końca wszystkiego. Drugim jawi się wspaniała wizja obcowania ze Stwórcą. A może racji należy szukać w trzecim modelu? Ten tekst jest owocem moich rozważań nad powyższym pytaniem. Mam poczucie, że perspektywa, z której ujmuję rzeczywistość, jest w wielu obszarach znacząco odmienna od spojrzenia naukowców i teologów, ale dzięki temu może stać się prowokacją intelektualną, zachęcającą do twórczego poszukiwania aktualnej teologii oraz ustalenia pola zainteresowania nauki. Aby znaleźć podłoże dla moich hipotez, musiałem zrobić to, co większość odrzucała, jako z założenia niemożliwe, a mianowicie – uduchowić współczesną naukę i zmaterializować teologię. W efekcie tego zabiegu otrzymałem jednolitą strukturę materialno-duchową, w której ulokowałem mój model otaczającej rzeczywistości. W tym modelu Bóg nad wszystkim panuje. Bóg, który nas „kocha” nie z powodu tego, co robimy, ale dlatego, że jesteśmy… W tym modelu nie ma piekła, a Wszechświat rozwija się i trwa wiecznie. Nad Wszechświatem panuje jego Stwórca. Bóg doskonały, który stworzył wszystko, a to „wszystko” jest dobre. Nasz wszechświat rozwija się bardzo „racjonalnie”, w pewnym porządku. Można to porównać z kulturą rolną. Tam gdzie jest nadzór istoty świadomej ziemia wydaje oczekiwane plony. Tam gdzie tego nadzoru nie ma ziemia zamienia się w ugór niedający przydatnych plonów.

Aktualnie nauka zdominowała człowieka. Teologia jest w odwrocie. Dlatego w niniejszych rozważaniach kładę większy nacisk na teologię. Dla przejrzystości rozważań muszę powiedzieć, że dla mnie jest ona uogólnionym sądem wyjaśniającym rzeczywistość przez pryzmat działania Boga. W tym ujęciu teologia przeobraża się wraz ze zmianami rzeczywistości. Istnieją przesłanki, by sądzić, że w XXI wieku liczba osób potrzebujących teologii zdecydowanie się zwiększy.

Zastanawiam się, jakiej teologii będą poszukiwać, i próbuję ją pokazać w tym tekście. Przybliżam dostępne mi informacje i próbuję zbudować teologię potrzebną, moim zdaniem, człowiekowi XXI wieku. Według tej teologii człowiek nie żyje po to, aby się zbawić, ale zbawia się po to, aby pełniej żyć. Czy takie widzenie Boga znajdzie zrozumienie u innych, nie wiem. Może to tylko theology fiction? A może warto podjąć dyskusję na te tematy?

By się tego dowiedzieć, publikuję ów tekst. Nadałem mu formę dialogu z wnukiem.

Stefania – 2013

1 kwietnia. Rozmowa I

[wnuk] – Warto dużo wiedzieć…

[dziadek] – Wiedza jest bogactwem. Może doprowadzić do choroby Midasa. Trzeba mieć odpowiednią mądrość, by wykorzystać zdobywaną wiedzę.

–           Dlatego chciałbym się uczyć mądrości od ciebie…

–           Mądrości nie można się nauczyć. Całą mądrość masz w sobie już w chwili narodzenia, w postaci układu genetycznego, systemu odbioru informacji z przestrzeni ducha… A wiedza powinna być narzędziem twojej mądrości. Tylko taką wiedzę warto zdobywać. Tylko taka relacja wiedzie do sensownego życia. Wiedza powinna nas rozpalać, zmuszać do szukania i tworzenia… Ma umożliwić nam sprostanie naszym poczynaniom twórczym. Z wiedzą jest podobnie jak z horyzontem – wydaje się, że widać kres, jednak gdy udamy się w tym kierunku, ten kres ciągle się oddala. W pewnym momencie uzmysławiamy sobie, że im więcej zdobywamy wiedzy, tym rozleglejszy jest obszar naszej niewiedzy. Wreszcie konstatujemy – wiem, że niewiele wiem. Myślę, że ważniejsza od tego, ile wiemy, jest świadomość tego, ile nie wiemy.

–           Tak, jak Sokrates?

–           Tak, jak Sokrates.

–           Co to jest mądrość?

–           Dla mnie mądrość jest darem Bożym. Czymś, co wyróżnia danego człowieka. Buduje jego indywidualizm. Na mądrość składa się między innymi odpowiednio ukształtowana struktura mózgu, konstrukcja psychiczna często nazywana charakterem, detektory sygnałów z przestrzeni duchowej, świadomość…

–           Czy nasze mózgi różnią się?

–           Gdzieś przeczytałem, że mózg ludzki dzieli się na dziesięć autonomicznych modułów, u każdego inaczej rozbudowanych… Mózg jest jednym z elementów indywidualizujących człowieka. – A rozum?

–           Dla mnie rozum, synonim umysłu, to coś w rodzaju procesora koordynującego wszystkie poczynania człowieka… Uzgadnia informacje pochodzące z myślenia świadomego i nieświadomego oraz informacje duchowe. Mózg i mądrość są częściami rozumu, który wypracowuje decyzje i dane wyjściowe dla naszego działania… Często działa metodą prób i błędów. Tworzy teorie, hipotezy, poddaje je próbie i obserwuje, dokąd to nas doprowadzi. Wiedza to zewnętrzne informacje rozumu. Mądrość i sygnały ducha to wewnętrzne informacje rozumu. Każdy człowiek ma inny rozum. To powoduje, że rozum jest swoistym wyróżnikiem, czynnikiem indywidualizującym. Wielu uważa, że świadomość i umysł wychodzą poza ciało, są elementami globalnych systemów kosmicznych.

–           Powiedziałeś, że mózg jest jeszcze jednym czynnikiem indywidualizacji osoby. Co rozumiesz pod pojęciem osobowości?

–           Dla mnie osobowość – w odniesieniu do człowieka – wyraża się w narzucanym przez umysł postępowaniu wobec zewnętrznej i wewnętrznej rzeczywistości. Osobowość wyraża się przez działanie. Jest jakby znamieniem człowieka, na które on nie ma większego wpływu. Inaczej rzecz ujmując, osobowość jest opisana przez mądrość, świadomość i duchowość danego człowieka. Jeżeli zaakceptujemy tezę, że te przymioty są niezależnymi od ich posiadacza operatorami zawiadującymi postępowaniem, to musimy zaakceptować to, że osobowość jest człowiekowi dana. Współczesna psychologia operuje kilkoma modelami opisującymi osobowość człowieka. Między innymi funkcjonuje model humanistyczno-egzystencjonalny, który jest mi najbliższy – chociażby z racji założenia, że człowiek w swojej istocie jest dobry i głównie wybiera dobro. Model ten ma mocne potwierdzenie w badaniach naukowych. Uważam, że chrześcijaństwo będzie coraz silnej absorbowało treści tego modelu.

–           Trochę inaczej określasz pojęcia osoby czy umysłu, niż czyni się to powszechnie.

–           Wzorem Kanta pewnym pojęciom, na mój użytek, nadałem nową treść. Takimi pojęciami są mądrość, świadomość, osobowość i umysł. Pozwoliło mi to precyzyjniej zbudować mój obraz otaczającej rzeczywistości. Te obowiązujące powszechnie pojęcia nie zgadzały się z moim pojmowaniem świata… We mnie siedzi coś, co nie pozwala mi akceptować informacji, które nie pasują do mojej wizji świata.

–           Powiedziałeś: każdy człowiek ma pewne zadanie do spełnienia. Przeznaczenie?

–           Tak. Wierzę w przeznaczenie. Chociaż wolę używać słowa „powołanie”, ono jaśniej zaznacza Powołującego… W starożytności przeznaczenie było bardziej oczywiste, rozwój teologii katolickiej trochę zamazał ten problem.

–           Gdy mówisz o przeznaczeniu, w moich myślach ciągle dźwięczy słowo „przypadek”.

–           Alternatywą dla przypadku jest celowość. Wymaga ona szerokiego oglądu. Nie zawsze w danej chwili jest to możliwe. Przypadek jest produktem chwili, z założenia prawdziwości przypadku nie wykazuje się. Celowość tradycyjnie wymaga uzasadnienia, prawie zawsze ma podtekst ontologiczny, a to nie jest dobrze widziane w kręgach współczesnej nauki. Bezpieczniej jest więc powoływać się na przypadek – nic nie trzeba udowadniać. A przecież wielcy myśliciele starożytności, jak Platon, uważali, że „przypadek” to w istocie nieznajomość prawdziwych przyczyn. Dla Arystotelesa wszelki ruch służył określonemu celowi.

–           Twierdzisz, że wszystko jest potrzebne. To po co przypadek?

–           Może po to, aby przyspieszyć działanie twórcze? W pozornej przestrzeni przypadkowości łatwiej formułować pewne hipotezy. Nie trzeba tracić czasu i energii na uzasadnianie celowości. Pewnie taką formułę działania Stwórca uznał za przydatną. Pewne powiedzenia syntetyzują doświadczenia ludzkości, dlatego chciałbym zacytować takie: przypadek jest zrządzeniem Opatrzności.

–           Jak to rozumiesz?

–           To, co ludziom wydaje się przypadkiem, czymś niezależnym, naprawdę jest elementem Bożego zamierzenia. Nie potrafimy objąć naszym postrzeganiem dostatecznie rozległego obszaru zachodzących procesów. Nie zawsze potrafimy wkomponować w procesy to, co uważamy za przypadek. Często dopiero po pewnym czasie spostrzegamy, że to, co sygnowaliśmy przypadkowością, jest elementem procesu, ma swojego poprzednika i następcę. Przekonujemy się, że przyjęte kiedyś rozwiązanie, uważane wówczas za przypadkowe, jest najlepszym z możliwych prowadzących do celu, dobrze pasuje do całości… O tym, czy dana osoba przyjmuje to czy inne rozwiązanie, decyduje jej mądrość.

–           Czy to oznacza, że mądrość wyznacza nam też obszar wiary?

–           Dobrze to ująłeś. Ponieważ mądrość jest nam dana, to i obszar wiary jest nam dany. Jezus mówił: Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Mam na myśli nie tylko wiarę w Boga. Uważam, że wiara należy do tych fenomenów, które człowiek otrzymał, by łatwiej było mu opisać otaczającą go rzeczywistość. Pod względem funkcjonalnym rozróżniam dwa znaczenia słowa „wiara”. Pierwsze to ogólna akceptacja sytuacji prawdopodobnych, drugie – akceptacja sytuacji pozamaterialnych, duchowych, osadzona na poczuciu opiekuńczości Boga, umocniona zaufaniem do Niego. Zaufanie to częściowo zastępuje racjonalne prawdopodobieństwo zaistnienia. Myślę, że wiara jest jednym z narzędzi, za pomocą których Stwórca steruje ludzkimi poczynaniami.

–           To, czy wierzymy w Boga, czy nie, zależy od Niego?

–           Tak uważam. To Stwórca w Duchu objawia się człowiekowi. I nie po to, aby się chwalić: jestem!, czy rozkazywać: padnij na kolana… Nie żyjemy po to, by bić pokłony przed Bogiem, ale po to, aby – czerpiąc siłę z wiary – pochylać się nad bliźnim i wspólnie z nim podjąć dzieło wyznaczone nam przez Stwórcę. Po to, by wzmocnić ludzkie ja, a dzięki temu –potencjał twórczy. Jedni potrzebują wzmocnienia poczucia ojcowskiej opieki, drudzy – ojcowskiej dyscypliny, a jeszcze inni potrzebują uczestnictwa w walce o nową prawdę w rzeczywistości bez Boga. Ale wszyscy potrzebują poczucia, że są potrzebni i że powinni coś po sobie zostawić i na podobieństwo Boże uczestniczyć w stawaniu się Kosmosu. Wyrzucenie człowieka z Raju i utrata dostępu do drzewa nieśmiertelności, wzbudziły w nim potrzebę powrotu do tej rajskiej rzeczywistości… A to wymaga działań twórczych. Człowiek stanął przez fundamentalnym pytaniem, jak połączyć się z Bogiem. W pierwszym odruchu próbował zaspokoić tę potrzebę przez działania ofiarne. Gdy w świadomości ulokowało się przeświadczenie, że Bóg tego od nas nie potrzebuje, próbował szukać drogi do Boga w odwróconej ofierze – w postaci paradygmatu zbawienia, w wyznaniu winy i prośbie o przebaczenie. Myślę, że z punktu widzenia człowieka zawsze będzie to w ostatecznym rozrachunku porażka… Bo to zazwyczaj wiąże się z marnowaniem swojego potencjału twórczego. Klinicznym przykładem tej sytuacji są wczesnochrześcijańscy pustelnicy. Jest jednak inna droga do Raju, nieśmiertelności, bliskości z Bogiem, która wiedzie przez działalność twórczą człowieka. Z jego punktu widzenia powrót tą drogą jest powrotem w chwale zwycięzcy. Wierzę, że ta ścieżka jest elementem Bożego powołania człowieka. Dzięki działaniom twórczym człowiek ponownie zbliża się do Drzewa Życia, pokazuje podobieństwo do swego Stwórcy. Uważam, że wszystkie działania kosmiczne w ogóle są podporządkowane procesowi rozwoju, dlatego warto się nim interesować i, w miarę możliwości, go zrozumieć.

7 kwietnia. Rozmowa II

–           Powiedziałeś, że wierzysz w przeznaczenie człowieka.

–           Jeżeli tak powiedziałem, to wyraziłem się nieściśle. Gdyby przeznaczenie dotyczyło tylko ludzi, byłoby trudne do realizacji. Moim zdaniem każdy kawałek Kosmosu: cząsteczka, komórka, organizm, wreszcie – człowiek, jest przeznaczony do odegrania określonej roli w procesach kosmicznych. Wszystkie te elementy stanowią jeden byt połączony na różnych poziomach istotności, który niesie pewien bagaż informacji koniecznych do wypełnienia swojego przeznaczenia. Dobrze to opisuje, moim zdaniem, filozofia Tao. Każdy człowiek jest powołany do innego zadania w jedni kosmicznej, dlatego też jest absolutną indywidualnością. U każdego pewne części mózgu są bardziej rozbudowane, a inne – mniej. Każdy ma inną mądrość. Przysposabiając człowieka do działań twórczych, Bóg wyposażył go w skłonność do dążenia do przekraczania granic możliwości. To głównie ten „wmontowany” przez Stwórcę mechanizm napędza poczynania twórcze człowieka. Ale pewnie też ta sama dyspozycja generuje potrzebę przekroczenia siebie i połączenia się z kimś większym od nas… A to tworzy religię.

–           Powiedziałeś, że przeznaczenie przypisane jest każdemu elementowi Kosmosu. Czy za każdym takim przypisaniem kryje się mądrość?

–           W pewnym sensie tak. Popatrz na ptaka – nikt go nie uczył, jak budować gniazdo, wysiadywać jaja i pielęgnować pisklęta. To jest mu po prostu dane, od początku. Od lat matematycy rozwiązują problem komiwojażera. Polega on na optymalizacji energii w procesie dostarczania towarów. Ostatnio odkryto, że zadanie to znacznie szybciej od złożonych komputerów rozwiązują pszczoły. Prawie natychmiast wyznaczają taką drogę do kwiatu, by zużyć minimalną ilość energii na zbiór nektaru w danych warunkach. Mają to zapisane we własnej strukturze, w takim wymiarze, w jakim jest im potrzebne do realizacji swojego przeznaczenia. Czy to jest mądrość? Jeżeli przyjmiemy, że mądrość jest szeroko pojętym procesorem, który każdy element Kosmosu otrzymuje, by móc wypełnić swoje posłannictwo, to na twoje pytanie odpowiadam: tak. Ludzka mądrość przejawia się między innymi w obrazach świadomości…

–           Co rozumiesz pod pojęciem „świadomość”?

–           Dla mnie świadomość to mechanizm, który tworzy obraz otaczającej rzeczywistości i tym obrazem operuje. Uważam, że świadomość jest strukturą składającą się z odpowiednich podsystemów. Jednocześnie świadomość sama jest podsystemem innego sytemu. Mój problem sprowadza się do określenia tego nadrzędnego porządku nad świadomością. Czy jest to świadomość ogólnoludzka czy może już świadomość kosmiczna? Na podstawach zbudowanych z wiedzy Wschodu i współczesnej wiedzy psychologicznej David Bohm zaproponował tak zwaną psychologię cybernetyczną. W tym modelu uwypukla się funkcje przetwarzania informacji i wykorzystywania jej sygnałów sterujących systemem. Współczesne rozumienie świadomości zbliża tę dziedzinę do mechaniki kwantowej. Świadomości przypisano funkcję obserwatora, wpływającego na właściwości zjawisk kwantowych. Powstał więc pomost pomiędzy fizyką a psychologią. Ja widzę to szerzej, to jest jako pomost pomiędzy nauką a mistyką. I tu pojawia się Kartezjuszowski problem relacji pomiędzy świadomością a duszą. Stuart Hameroff z Uniwersytetu Arizony twierdził, że znalazł dowody na to, iż świadomość nie znika po śmierci, a informacje zgromadzone w doczesności w postaci kwantowej są przenoszone po śmierci ciała w przestrzeń duszy Wszechświata i tam istnieją. Uważam, że cokolwiek jest świadomością, jest ona taka, jakiej potrzeba do wykonania powierzonych nam przez Stwórcę zadań. Obserwacja historyczna wskazuje, że pierwszą funkcją świadomości człowieka jest twórcze poznawanie… Nasza percepcja stanowi nie tylko bierny odbiór sygnałów, lecz także ich aktywną interpretację. Dotyczy to wszystkich ludzi. Funkcja ta ma bardzo rozległy zakres. Z jednej strony mieści się tu codzienne doświadczenie poszczególnych osób, naukowe badania specjalistów, a z drugiej – informacje z podświadomości. Pomiędzy tymi skrajnościami jest wiele poznawania, w tym duchowego. Napływające informacje kształtują przyjmującą je świadomość i zwiększają obszar poznawania. W pewnym momencie świadomość ta w pogoni za sensem istnienia zaczyna szukać racjonalności dla poznawania i poznanego. Odnajduje ją w tworzeniu nowego. Można powiedzieć, że kolejną funkcją świadomości, wykorzystującą poznane, staje się tworzenie – i znowu należy mieć obraz jego zakresu… Dla mnie tworzeniem jest wszystko to, co przetwarza informacje. A więc od prostych działań, na przykład gotowania posiłku, aż po tak skomplikowane działania, jak budowanie stacji kosmicznych. Nie znam żadnych funkcji człowieka, które nie mieściłyby się w poznawaniu i tworzeniu. Stąd moja konkluzja – ostatecznym powołaniem człowieka jest tworzenie, które odbywa się w zakresie wyznaczonym przez Stwórcę. Ludzka egzystencja jest jak poruszanie się w wielkiej pochylonej rurze i równoczesne rzucanie przed siebie kamieniem. Człowiek jest wolny i może rzucać kamieniem, gdzie chce i kiedy chce. Tyle że jakkolwiek nie rzuci, kamień zawsze ostatecznie wyląduje na najniższym poziomie rury. Bo kamień obowiązują przede wszystkim prawa kosmiczne… Mamy więc wolność w rzucaniu kamienia, ale ta nasza wolność ma znikomy wpływ na ostateczny rezultat tego rzucania. Ten zależy tylko od Boga.

–           Dlaczego ciągle podkreślasz: „według mnie”, „sądzę”, „uważam”?

–           Każdy człowiek jest inny, dlatego inaczej odbiera otaczającą go rzeczywistość. W różny sposób też na nią reaguje.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok