Taylor Swift - Taka jak Ty! - Chas Newkey-Burden - ebook

Taylor Swift - Taka jak Ty! ebook

Chas Newkey-Burden

3,8

Opis

Trudno uwierzyć, że ta 25-letnia dziewczyna z małej miejscowości Reading w Pensylwanii ma już na koncie kilka nagród Grammy i ponad 25 milionów sprzedanych płyt, a to dopiero początek kariery! W wieku 10 lat zaczęła pisać piosenki, które wykonywała na lokalnych festiwalach. Rodzice planowali, co prawda inną przyszłość dla córki – liczyli na to, że przejmie po nich świetnie prosperującą rodzinną firmę The Swift Group, zajmującą się doradztwem inwestycyjnym. Bankowość nie była jej jednak pisana. Szybko okazało się, że muzyczne fascynacje małej Taylor przeradzają się w poważny business. Swift zdobywała coraz większy rozgłos, zgarniała coraz więcej nagród, by jako nastolatka zostać okrzykniętą przez prestiżowy magazyn „The New Yorker” największą gwiazdą pop na świecie! Książka opowiada historię Taylor Swift, zwyczajnej nastolatki, która dzięki swojemu niezwykłemu talentowi i ogromnej determinacji wspięła się na sam szczyt. Podobnie jak w tekstach jej piosenek, znajdziecie tu opowieść o prywatnym życiu Taylor, dorastaniu, związkach z facetami i o tym, jak sobie radzić w obliczu tak wielkiego sukcesu.

 

Publikacja zawiera kilkadziesiąt, wykonanych na przestrzeni ostatnich lat, zdjęć Taylor. Poznajcie historię dziewczyny, która miała być doradcą finansowym, a stała się… megagwiazdą!

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 241

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (4 oceny)
1
2
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Originally published in the English language by HarperCollins Publishers Ltd.

under the title Taylor Swift: The Whole Story © Chas Newkey-Burden, 2015

except the additional chapter From Poland with love © Dream Books, 2015

Copyright © for the Polish edition by Dream Books

(A division of Dream Music Ltd.), Warsaw, Poland 2015

Copyright © for the Polish translation by Dream Books, 2015

Cover designed by Radosław Kulig (Dream Books) © Dream Books

The cover photo (front) © Larry Busacca/Getty Images

Tłumaczenie: Magdalena Noworolska, Karolina Kulesza

Redakcja i korekta: Bogumiła Widła

Opracowanie graficzne: Radosław Kulig (Dream Books)

Opracowanie graficzne wkładki: Mikołaj Ostaszewski

Skład i łamanie: Aneta Osipiak-Wypiór

Wydanie I

ISBN: 978-83-64460-25-8 (oprawa miękka)

ISBN: 978-83-64460-27-2 (e-book)

Dream Books

Dream Music Sp. z o. o.

ul. Wspólna 50 lok. 9,

00-687 Warszawa, Polska

Tel. +48-22-4035713

Fax +48-22-4035713

E-mail:[email protected]

Website:www.dreambooks.com.pl, www.dreammusic.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Patrząc na rok 2013, Taylor Swift z trudem ogarnia sukces tych dwunastu miesięcy. Jej czwarty album, Red, osiągnął rekordową sprzedaż ponad 26 milionów. Jej piosenki ściągano z sieci 75 milionów razy, dzięki czemu znalazła się na szczycie światowej listy najczęściej pobieranych utworów.

Dokonania Taylor robią jeszcze większe wrażenie w porównaniu z osiągnięciami innych artystów. Na przykład na początku roku stała się pierwszą artystką od czasów Beatlesów, której trzy kolejne albumy utrzymywały się na topie światowej listy przebojów przez ponad sześć tygodni.

Mimo że odniosła tak spektakularny sukces jeszcze przed ukończeniem 24 lat, przemysł muzyczny traktuje ją jak weterana. W listopadzie 2013 roku Country Music Association Awards1 przyznało jej nagrodę Pinnacle, która jest odpowiednikiem nagrody za artystyczny dorobek życiowy. Zwykle w ten sposób honoruje się artystów powyżej pięćdziesiątki. W czasie transmitowanej szeroko ceremonii wręczenia nagród, Julia Roberts, Justin Timberlake i Mick Jagger wychwalali talent Taylor i jej charyzmę.

Podczas gdy wiekowy przemysł muzyki country uważa Taylor za dojrzałą osobowość sceniczną, opanowany przez nastolatków rynek muzyki pop okrzyknął ją swoją własną gwiazdą. Poważne magazyny muzyczne piszą o niej z szacunkiem, a plotkarskie brukowce obsesyjnie śledzą życie uczuciowe artystki. Ale tylko Taylor zdołała wprowadzić bandżo do muzyki pop z taką gracją i rozmachem.

Jest królową sprzeczności. Wielu artystów nie potrafi przekroczyć granicy wypracowanego przez siebie stylu muzycznego i wizerunku; ona wdzięcznie ją przefruwa. Stąpając po wodach popu, komponuje śmiałe utwory rockowe, a nawet eksperymentowała z dubstepem.

Ta czarująca, młoda dama jest pełna kontrastów. W jednym albumie delikatnie szepcze romantyczne słowa o miłości, w innym zaś wściekle krzyczy o zemście, buncie i zdradzie. A przy tym wszystkim jawi się jako olśniewająca, długonoga blondynka, która jednocześnie sprawia wrażenie nieporadnei outsiderki.

Na tle współczesnych kontrowersyjnych gwiazd, takich jak Rihanna czy Lady Gaga, Taylor pozostaje dumnym przykładem wzorcowej Amerykanki – słodka i skromna diwa. Kilka tygodni po tym, kiedy jej koleżanka Miley Cyrus wywołała burzę swoim „seksownym” tańcem podczas uroczystości wręczenia nagród, elegancka Taylor zdobyła nagłówki na swój własny sposób, dzieląc mikrofon z księciem Williamem i Jonem Bon Jovim, podczas wytwornego balu charytatywnego w Kensington Gardens2.

Tak oto Swift rozpoczęła rok 2013, całując na Manhattanie bożyszcze tłumów – Harry’ego Stylesa z One Direction, a zakończyła przybiciem piątki z przyszłym królem Anglii. Tymczasem wpływowy magazyn „New Yorker” ogłosił ją największą światową gwiazdą pop. Szanowany – i raczej poważny – miesięcznik „Rolling Stone” dołączył do głosów wychwalających Taylor. Opisując jej występ podczas trasy koncertowej Red, pisał: „Zobaczyć Taylor Swift na żywo w 2013, to jak zobaczyć maestra w szczytowej formie”.

Z pozoru Taylor pozostawała niewzruszona i zachowywała się tak, jakby wszystkie te doświadczenia były po prostu częścią jej codziennego życia. Tak naprawdę jednak, nie mogła uwierzyć w swoje tak olśniewające życie. To wszystko było niezwykle odległe od świata, w którym dorastała.

Miało być całkiem inaczej… Nikt nie przewidywał, że Taylor Swift może zostać piosenkarką, miała być maklerem giełdowym. Rodzice nawet wybrali dla niej imię, które powinno jej ułatwić karierę biznesową. Matka, Andrea, wybrała imię neutralne – ani żeńskie, ani męskie. Miała nadzieję, że kiedy Taylor dorośnie i zacznie starać się o pracę w zdominowanym przez mężczyzn świecie wielkiej finansjery, nikt nie będzie wiedział, czy ma do czynienia z kobietą, czy z mężczyzną. Ten plan, wynikający z troski i miłości, jednak nigdy nie został zrealizowany. Miliony fanów na całym świecie wiedziały dokładnie, jakiej płci jest pierworodne dziecko Andrei, nawet zanim je poznali.

W utworze The Best Day, który wzruszająco przywołuje wspomnienia cudownego dzieciństwa, Taylor śpiewa o swoim wspaniałym ojcu, którego „siła czyni mnie silniejszą”. Tym wspaniałym ojcem jest Scott Kingsley Swift, który studiował biznes na Uniwersytecie Delaware. Mieszkał w osiedlu akademickim, w Brown Residence Hall, gdzie poznał wielu swoich przyjaciół. Jednym z nich był Michael DiMuzio, który później spotkał Taylor na gruncie zawodowym. Scott ukończył studia z wyróżnieniem i w oszałamiającym tempie zaczął robić karierę zawodową. Być może zdolności do interesów odziedziczył w genach – jego dziadek i ojciec też zajmowali się finansami.

Scott pod patronatem Merrill Lynch3 założył własną firmę inwestycji bankowych, Swift Group. Firma udzielała jasnych i trafnych porad finansowych. Scott w 1980 dołączył swoją firmę do Merrill Lynch i szybko się rozwijał – w efekcie stał się jej wiceprezesem. Często podróżował służbowo, a w czasie jednej z tych podróży, poznał w teksaskim Harris sześć lat od siebie młodszą kobietę – Andreę Gardener Finlay. Ona też pracowała w branży finansowej jako kierownik ds. reklamy w agencji reklamowej i – podobnie jak Scott – była zdeterminowaną i zmotywowaną osobą.

Chociaż obydwoje szybko odkryli, że mają ze sobą wiele wspólnego, Andrea myślała przede wszystkim o karierze. Chciała dostać się do świata finansów, który pod koniec lat siedemdziesiątych był całkowicie zdominowany przez mężczyzn; a to wymagało ogromnego wkładu pracy. Udało jej się to osiągnąć i miała pełne prawo odczuwać głęboką satysfakcję. W jednym ze swoich wywiadów telewizyjnych, Taylor powiedziała, że jej matka, zanim poznała ojca „zrobiła karierę zawodową i mieszkała sama”, będąc osobą całkowicie niezależną finansowo. Taylor podziwiała matkę i jej determinację oraz niezależność, co ukształtowało jej własne podejście do życia i pracy.

Będąc silną i niezależną kobietą, Andrea nie miała najmniejszego zamiaru zrezygnować z raz obranego celu. Ale gdy poznała Scotta, zakochali się w sobie. Pobrali się w Teksasie, 20 lutego 1988 i zamieszkali w Pensylwanii, w West Reading, w hrabstwie Berks. W wieku 30 lat Andrea zaszła w ciążę. Dziewczynka urodziła się 13 grudnia 1989 w Wyomissing. Nazwano ją Taylor Alison. Od samego początku wykazywała cechy gwiazdy, które później przyniosły jej sławę. Kilka godzin po swoich narodzinach, zrobiła ogromne wrażenie na personelu medycznym w szpitalu. Pediatra powiedział Andrei:

„Jest dobrym dzieckiem, które doskonale wie, czego chce i jak to dostać”. W tamtym momencie Andrea nie miała zielonego pojęcia, o czym mowa. W jaki sposób lekarz może określić osobowość dziecka, które urodziło się zaledwie kilka godzin wcześniej? Z czasem jednak musiała się zgodzić, że miał absolutną rację.

Dla tych, którzy wierzą w porządek narodzin – teorię, która twierdzi, że znaczna część charakteru i doświadczeń życiowych determinowana jest kolejnością, w jakiej człowiek rodzi się w danej rodzinie: jako pierwsze, drugie, ostatnie czy jedyne dziecko – status pierworodnej był w przypadku Taylor jak najbardziej odpowiedni. Pierworodnym rodzice poświęcają cała swoją uwagę, dopóki nie przyjdą na świat kolejni potomkowie. Typowymi cechami pierworodnych jest mocno zakorzeniona chęć sprawiania przyjemności i rosnąca potrzeba przestrzegania zasad. W sytuacjach kryzysowych, pierworodni często stają się nad wyraz odpowiedzialni i wykazują zdolności przywódcze.

Mogą być bardzo opiekuńczy, ale też niezwykle podatni na akty samokrytyki i zazdrości – emocje, które odczuli po raz pierwszy, gdy zdali sobie sprawę, że przestali być jedynym dzieckiem w rodzinie i zauważyli, że uwaga i czułość rodziców częściowo kierują się gdzie indziej. Astrolodzy przypisują też mieszane cechy znakowi zodiaku, pod którym urodziła się Taylor – Strzelcowi. Urodzeni pod tym znakiem są w pozytywnym wydaniu, uczciwi, hojni i pełni charyzmy. W wydaniu negatywnym – lekkomyślni, sztuczni i pozbawieni taktu. Innymi znanymi Strzelcami są: Nicki Minaj, Jimi Hendrix, Frank Sinatra i Brad Pitt.

Początkowo, Taylor mieszkała na czteroipółhektarowej plantacji choinek świątecznych, która była wcześniej własnością ojca Scotta. Plantacja mieściła się w Cumru i zapewniała rodzinie bardzo przydatny, dodatkowy dochód. Dzięki temu Taylor dorastała w przepychu. Jej samej miejsce wydawało się ogromne. „Było to najbardziej magiczne, najcudowniejsze miejsce na świecie” – powiedziała kiedyś. Mogła swobodnie biegać po całym terenie i dawać upust wyobraźni, co było niezwykle ważne dla jej rozwoju emocjonalnego i twórczego. Często zdarza się, że dzieciństwo ogranicza wszelkie młodzieńcze aspiracje artystyczne; dzieciństwo Taylor inspirowało i rozwijało jej marzenia. W książce The Artist’s Way, Julia Coleman podkreśla, jakie to istotny czynnik w rozwoju każdego młodego twórcy. Gdyby marzenia Taylor zostały stłumione w dzieciństwie, mogłaby rzeczywiście zostać maklerem giełdowym, jak planowali rodzice i stać się jeszcze jednym, niedoszłym artystą.

Kiedy Taylor miała trzy lata, 4 marca 1993 urodził się jej brat, Austin. Dwa lata później Andrea zrezygnowała z kariery zawodowej i postanowiła zostać matką na pełny etat. Nadal wywierała olbrzymi wpływ na Taylor. „To ona nauczyła mnie, jak być myślącym logicznie i praktycznym człowiekiem” – twierdzi Taylor. „Byłam wychowywana przez niezwykle silną osobę i myślę, że dzięki temu nie umiem robić nic po łebkach”. Opowiadając o swoich rodzicach, Taylor opisuje ich jako sprzeczne, a jednocześnie idealnie uzupełniające się charaktery. Racjonalną i rzeczową naturę Andrei równoważy podejście Scotta, który jest „ogromnym misiem, mówiącym mi zawsze, że wszystko, co robię jest idealne”. Andrea jest realistką, Scott – to bujający w obłokach optymista.

Jednak Scott to nie tylko marzyciel i niepoprawny optymista, dla którego szklanka pozostanie zawsze do połowy pełna; jego solidna wiedza o finansach stanowiła zawsze ogromną pomoc dla Taylor, zwłaszcza gdy stała się sławna. „W interesach jest genialny” – mówi Taylor. Chociaż rodzice zaplanowali, jak ma się potoczyć kariera zawodowa córki, ona miała inne pomysły. W wieku trzech lat zaczęła śpiewać; doskonale wykonywała nawet trudny wokalnie utwór Righteous Brothers Unchained Melody. Podobało jej się śpiewanie słodkich słów i piosenek, odkryła, że ma doskonałą pamięć do tekstów i melodii. Kiedy rodzice zabierali ją do kina, śpiewała piosenki z filmu w drodze powrotnej do domu. W jakiś cudowny sposób potrafiła je zapamiętać po pierwszym razie. Taylor powiedziała w wywiadzie dla „Daily Mail”, że rodzice wymiękali przy tych muzycznych wyczynach. „Zapamiętywałam muzykę bardziej niż cokolwiek innego” – dodała.

Skąd wziął się ten dar? Korzeni uzdolnień muzycznych można szukać u babci Taylor ze strony matki, Marjorie Finlay. Charyzmatyczna, pełna życia kobieta była uznaną śpiewaczką operową, podziwianą w wielu krajach. Poślubiła człowieka, który pracował w przemyśle naftowym i podróżowała z nim po całym świecie. Oznaczało to, że występowała w Ameryce, ale i w tak odległych krajach jak Singapur i Portoryko.

Dziesięć lat po narodzinach Andrei, Finlay wraz z rodziną zamieszkała w Ameryce. Tutaj pojawiły się nowe możliwości, w tym członkostwo w Operze Wielkiej w Houston. Występowała nie tylko w klasycznych musicalach, takich jak Cyrulik sewilski Rossiniego i Sprzedana narzeczona Smetany, ale również w bardziej komercyjnych produkcjach, na przykład w West Side Story Bernsteina. Została również prezenterką telewizyjną i pracowała w Ameryce Łacińskiej jako gospodarz programu The Pan American Show. Była żywotną i od czasu od czasu wręcz komiczną osobą. Taylor powiedziała kiedyś magazynowi „Wood & Steel”, że jej babka tak słabo mówiła po hiszpańsku, iż widzowie z niej żartowali i uznali ją za „histerycznie zabawną”.

Niemniej jednak przekazała swoją charyzmę w genach wnuczce. Scott zauważał wiele podobieństw pomiędzy swoją córką i teściową. „Obydwie mają ten niesamowity dar, że mogą wejść do pokoju pełnego ludzi i zapamiętają imię każdej osoby” – powiedział. „Taylor ma elegancję i te same rysy, co matka Andrei. Marjorie cechuje się tym, że gdziekolwiek się pojawia, wszyscy ją natychmiast kochają”. Tylor pamięta dreszcz, który ją przeszywał, ilekroć słyszała śpiew swojej babci. Ona również dostrzegała jej charyzmę i podobało jej się to, co widziała. „Kiedy wchodziła do pokoju, każdy na nią spoglądał, niezależnie od tego, co się działo” – mówiła dla „Sunday Times”. Mała Taylor znalazła w swojej babci to coś, czego wiele dzieci szuka u ludzi. Dzięki temu stała się ona dla niej wyjątkowa i dziewczyna bardzo chciała się do niej upodobnić.

Pomimo rodzinnej spuścizny artystycznej, Taylor dorastała w bardzo poprawnym otoczeniu. Swiftowie są rodziną katolicką; Taylor chodziła do zerówki przy Alvernia Montessori School prowadzonej przez siostry zakonne. „Zawsze lubiła śpiewać”- wspominała dyrektorka szkoły, siostra Anne Marie Coll w wywiadzie dla„Reading Eagle”. Rodzina regularnie chodziła do kościoła i również dzięki śpiewaniu pieśni kościelnych Taylor zdobywała coraz więcej doświadczenia muzycznego. Kiedy miała sześć lat, zaczęła słuchać muzyki na poważnie. Jedną z pierwszych artystek, na którą zwróciła uwagę, była LeAnn Rimes, piosenkarka country i pop, która stała się sławna w wieku 14 lat.

Swift musiała znaleźć własny sposób na odkrycie magii Rimes, ponieważ nie była to muzyka słuchana w domu rodzinnym. Andrea była zwolenniczką bardziej rockowych rytmów, takich jak Def Leppard. Taylor mówi, że jej matka słuchała ich muzyki będąc z nią w ciąży. Rodzina Swiftów nie wyróżniała się jakimiś szczególnymi upodobaniami muzycznymi, co oznaczało, że Taylor mogła obrać własną drogę. „LeAnn Rimes była moim pierwszym kontaktem z muzyką country” – powiedziała „The Guardian”. „Dostałam jej pierwszy album, kiedy miałam sześć lat. Byłam zachwycona jej muzyką i tym, że zrobiła karierę w tak młodym wieku”.

Taylor zachwycali również inni wykonawcy, w tym Shania Twain i Dixie Chicks. Potem zaczęła zgłębiać historię muzyki country, grzebiąc w niej dostatecznie głęboko, by ku swojej radości odkryć starszych wykonawców, takich jak Patsy Cline i Dolly Parton. Jak mówiła, była zauroczona dźwiękami i opowieściami gatunku. „Czułam się z nimi związana. Nie umiem powiedzieć dlaczego. To było absolutnie instynktowne”. W wieku 10 lat wręcz zachłystywała się twórczością Shanii Twain. Taylor była pod wrażeniem jej niezależnego charakteru i tego, że: „pisała własne piosenki”. Zwierzyła się magazynowi „Time”: „To tak wiele dla mnie znaczyło, nawet w wieku dziesięciu lat. Ta świadomość, że w swoich piosenkach opowiada własne historie”.

W międzyczasie Taylor nadal wykazywała takie same predyspozycje gwiazdy, co jej sławna babcia. Być może to właśnie po niej Taylor odziedziczyła ową charyzmę. Andrea do tej pory pamięta, jak zorganizowała sesję fotograficzną, by zrobić zdjęcia rodzinne do kartek świątecznych. Taylor miała wtedy pięć lat. W wywiadzie dla magazynu „Sugar” Andrea wspomina, jak jej córka naprawdę pozowała do zdjęć. Robiła to z takim zaangażowaniem, że fotograf zasugerował, iż Taylor mogłaby zrobić karierę modelki w Los Angeles. Znając potencjalnie cierniste ścieżki tego przemysłu, Andrea zdecydowała jednak, że nie takiej kariery pragnęłaby dla swojej córki.

Jednak Taylor nadal podążała artystyczną drogą – lecz nie tylko muzyczną. Powiedziała dla „Washington Post”, że pisanie było jej obsesją od wczesnego dzieciństwa. „Pisanie jest dla mnie odruchowe” – przyznała. „Zawsze piszę”. Tę obsesję zapoczątkowała fascynacja poezją i „próba znalezienia idealnej kombinacji słów, z idealną liczbą sylab i idealnym rymem, które wyskoczą z kartki jako całość”. Podobnie jak w przypadku muzyki, odkryła, że słowa czytanych przez nią wierszy zostają w jej pamięci; powtarzała przeczytane rymy, a potem próbowała tworzyć własne. Na szkolnych lekcjach angielskiego uczniowie zazwyczaj wzdychają ciężko, kiedy nauczyciel każe im napisać własny wiersz. Ale nie Taylor, która, spełniając polecenie nauczyciela, napisała trzy strony wierszy. Wiele z nich bardzo dobrych.

W czwartej klasie Taylor wzięła udział w krajowym konkursie poetyckim z utworem zatytułowanym Potwór w mojej szafie. Uwielbiała współzawodnictwo. Początek długiego poematu, który Taylor wybrała z kolekcji swoich utworów brzmiał tak:„W mojej szafie jest potwór i nie wiem, co robić mam / Czy widziałeś go kiedyś? / A może spotkałeś go tam?”. „Wybrałam utwór najbardziej zabawny językowo, nie chciałam niczego zbyt mrocznego” – przyznała. Była zachwycona zwycięstwem w konkursie i pochłonęła ją chęć dalszego pisania wierszy robiących coraz większe wrażenie.

Uwielbiała też czytać opowiadania, w tym Drzewo darów (The Giving Tree), książkę dla dzieci napisaną i ilustrowaną przez Shela Silversteina. To wydane po raz pierwszy w 1960 roku opowiadanie o chłopcu, który zaprzyjaźnia się z jabłonią. Taylor bardzo lubiła również serię opowiadań Amelia Bedelia, napisanych przez Peggy Parish i ostatnio jej siostrzeńca Hermana Parisha. Opowiadania stały się pasją małej Taylor, ubóstwiała ich słuchać i je przekazywać. „Chciałam jedynie móc słuchać i opowiadać” – zwierzała się dziennikarce i gospodyni talk-show, Katie Couric. „Doprowadzałam mamę do obłędu”. Nie chciała iść spać bez przeczytania bajki i zawsze chciała usłyszeć jakąś nową. Każda taka opowieść rozwijała jej kreatywność.

Andrea pamięta, że Taylor jako dziecko bez przerwy pisała. Jest przekonana, że gdyby jej córka nie została muzykiem, bez wątpienia byłaby pisarką lub dziennikarką. Oczywiste, że nadal podąża tą ścieżką. Pewnego lata, podczas szkolnych wakacji, bez trudu napisała 350-stronicową powieść. Nie wyklucza, że być może kiedyś ją opublikuje i Swiftowie będą mieli okazję ją przeczytać. Niewątpliwie wzbudziłaby ogromne zainteresowanie i pobiłaby rekordy sprzedaży.

Czytelnicy nie powinni być zaskoczeni mrocznymi momentami w jej powieści. Jako dziecko często wymyślała rozmowy i dialogi pomiędzy zmarłymi wiewiórkami a ptakami zabitymi przez żyjące w stodole koty. Te ponure zabawy odkrywają ciemną stronę jej natury, skrytą pod wizerunkiem złotowłosej, idealnej Amerykanki. Pisała również krótkie opowiadania, którymi zadziwiała swoich nauczycieli. Jej umiejętność posługiwania się językiem angielskim wykraczała daleko poza umiejętności rówieśników. Taylor sądzi, że przebywanie w otoczeniu świątecznych choinek tak wspaniale rozwinęło jej wyobraźnię. Tam właśnie: „wymyślała bajki i opowiadania nie z tej ziemi”.

Już w dzieciństwie, Taylor została zatrudniona na farmie do wykonywania pewnej dziwnej pracy – zbierania jajeczek modliszek z drzew. Było to odpowiedzialne zajęcie – dzięki temu modliszki nie rozprzestrzeniały się po okolicy. Chodziła więc wśród choinek i zdejmowała z nich tyle jajeczek, ile zdołała. Jak ważne było to zajęcie, okazało się pewnego dnia, gdy zapomniała sprawdzić choinki i modliszki założyły gniazda w sąsiadujących z farmą domach. „Były ich tysiące!” – wspominała Taylor w czasie pobytu u Jaya Leno w programie The Tonight Show. „Miały małe, których nie można było zabić, bo zepsułoby to wszystkim święta”.

Mimo takich wybryków w dzieciństwie rzadko ją karano – głównie dlatego, że sama była dla siebie najbardziej srogim, samodyscyplinującym się krytykiem. „Kiedy byłam niegrzeczna, sama posyłałam się za karę do swojego pokoju” – przyznała się„Daily Mail”. Andrea nie była pobłażliwa – wręcz przeciwnie – ale rzadko karciła córkę, bo: „była ona strasznie surowa sama dla siebie”.

Na tym etapie życia Taylor nie wiedziała jeszcze, kim chce zostać, gdy dorośnie. Często mówiła wszystkim, że zostanie maklerem giełdowym; chociaż przyznaje, że mimo rodzinnej tradycji w tej dziedzinie, nie wiedziała nawet, co to znaczy. Jej koleżanki chciały być baletnicami, koledzy – astronautami. „Ja wtedy mówiłam: »A ja będę doradcą finansowym«” – wspomina Taylor.

Jej rodzicom trudno było się przyzwyczaić do życia na wsi, zwłaszcza Scottowi, który przez cały dzień pracował w środowisku wielkich finansistów w centrum miasta, a wieczorem musiał wykonywać wiejskie obowiązki. To był ogromny kontrast. Natomiast dla Taylor życie na wsi było bajką. Jeździła na kucykach po leśnych ścieżkach, wożono ją traktorem, budowała zamki w stogach siana, biegała po sadach owocowych i przygarniała leśne zwierzątka. Ten beztroski okres i umiłowanie natury znajdzie później wyraz w jej muzyce. W tamtym czasie bezpośredni efekt jawił się dość banalnie: była wiecznie umorusana, z poczochranymi włosami. Powiedziała kiedyś, że jest naprawdę szczęśliwa, iż żyła w miejscu, w którym mogła swobodnie„być szalonym, potarganym dzieckiem”.

Kiedy skończyła przełomowe 10 lat, rozmiłowana w muzyce country, dołożyła pop do muzycznych zainteresowań – a przynajmniej próbowała to zrobić. Do wykonawców, których zachłannie słuchała należeli: Natasha Bedingfield, Spice Girls i Hanson. Śladowy ich wpływ znajdziemy w jej czwartym albumie, Red. Poza tym słuchała też Backstreet Boys i Britney Spears, wraz z przyjaciółmi opracowując choreografię taneczną do ich największych przebojów. Fascynacja popem nie trwała długo, ale była dobrą zabawą.

W wieku dziesięciu lat zdecydowała, że chce występować na scenie. Już przedtem brała udział w niewielkich przedstawieniach, między innymi w sztuce, w której zagrała tytułową postać chłopca o imieniu Freddy Fast Talk. Fakt, że była to rola chłopięca nie miał dla niej najmniejszego znaczenia. „No i co? Przebiorę się za chłopaka; chcę zaśpiewać tę piosenkę i już” – stwierdziła. Kolejnym czynnikiem, który pchnął ją w kierunku sceny było przedstawienie lokalnego teatru dziecięcego, Berks County Youth Theater Association (BYTA)4. Teatr wystawiał opowiadanie Charlie i fabryka czekolady Roalda Dahla. Taylor była zachwycona przedstawieniem i poczuła nieodpartą chęć wzięcia w nim udziału. Po kilku dniach zgłosiła się na przesłuchanie do roli w przygotowywanym przedstawieniu Annie i została przyjęta. W teatrze spotkała inne dzieci, które – podobnie jak ona – chciały ponad wszystko występować na scenie i odnieść sukces. Współzawodnictwo, a czasem zawiść, innych dzieci w grupie motywowały Taylor i powodowały, że jeszcze bardziej się koncentrowała i starała. To właśnie w tych ścianach ambicja Taylor zaczęła się mocno rozwijać.

Wkrótce przekonała się, że w BYTA może wykorzystać swoje atuty: przede wszystkim była wysoka, mogła więc rządzić sceną i domagać się głównych ról. Wprawdzie, gdy pojawiła się tam po raz pierwszy, jej wzrost stanowił raczej przeszkodę – odstawała od reszty grupy. To tylko potęgowało niepokój, który odczuwała w tamtym wczesnym okresie. Na szczęście udało jej się dostać rolę (a raczej drugoplanową rólkę) w Annie. Według pewnego źródła prawie każdy, kto był na przesłuchaniu, dostał jakąś rolę.

Pewność siebie, jakiej nabyła grając w Annie pomogła jej otrzymać główną rolę w znanym musicalu Dźwięki muzyki. Podeszła do roli z taką pewnością siebie i spokojem, że – wbrew procedurom BYTA – grała bez przerwy we wszystkich, również weekendowych, przedstawieniach. Potem dostała kolejną główną rolę Sandy w przedstawieniu teatralnym musicalu Grease. Śpiewając piosenki Sandy, Taylor odkryła, że jej głos ma barwę typową dla muzyki country. „W kółko słuchałam country, więc pewnie było to naturalne” – powiedziała kanałowi Great American Country (GAC). I od tego momentu jej dalsza historia toczy się w jednym kierunku; postanowiła, że: „muzyka country to jest to, czym będę się zajmować”.

Przez cały czas jednak na poważnie próbowała swoich sił w musicalach. Pojechała do Nowego Jorku na przesłuchanie do ról na Broadwayu i w produkcjach off-Broadway5. Jej nauczyciel śpiewu, Kirk Cremer, był jej nieoficjalnym menedżerem podczas tych wyjazdów. Miał ze sobą zawodowo wykonane zdjęcia Taylor i był przy niej zawsze, gdy jechała na przesłuchania na Manhattanie. Taylor wspominała w rozmowie z „Inquirer Entertainment”, że Kirk zawsze stał w kolejce w długim korytarzu razem z innymi. Nieco później, po powrocie do swojego rodzinnego miasta, zagrała jeszcze jedną główną rolę w przedstawieniu Bye, Bye, Birdie. Wcieliła się tam w postać Kim McAfee, która podkochuje się w gwieździe rocka. Sztuka odniosła o wiele mniejszy sukces niż pozostałe i produkcja borykała się z wieloma problemami. Ale wtedy Taylor była już zdecydowana, że jej przyszłością będzie muzyka country i lekko zniosła to rozczarowanie.

Wraz z podjęciem decyzji rozpoczęła proces, który w coraz intensywniejszej formie trwa do dzisiaj. Szukała możliwości śpiewania swoich ulubionych piosenek przed publicznością. Zaczęło się od karaoke. Taylor wykorzystowała teatralny zestaw do karaoke i śpiewała ulubione piosenki na przyjęciach swojej grupy teatralnej.„To było moje ulubione zajęcie” – wspomina. Pewnego wieczoru, gdy śpiewała jeden z przebojów country, ktoś podszedł do jej matki i powiedział, że w ten właśnie sposób dziewczyna powinna zarabiać na życie. Zarówno Taylor, jak i cała jej rodzina czuli podobnie.

Taylor po prostu musiała zacząć śpiewać przed szerszą publicznością. Pojawiła się w Pat Garrett Roadhouse6, gdzie brała udział w konkursie karaoke. Zadymiony bar nie był stosownym miejscem dla jeszcze nawet nie nastolatki, ale rodzice wiedzieli, jakie to dla niej ważne i zgodzili się na udział córki w konkursie, pod warunkiem, że będą jej cały czas towarzyszyć. Chociaż podobno jeden z rodziców w BYTA oskarżył rodziców Taylor o to, że zbyt mocno na nią naciskali, ona sama uważa ich wsparcie raczej za zachętę niż presję.

Rozmawiając z Country Music Television, Taylor podzieliła się swoimi poglądami na temat rodzicielstwa i wywierania presji na dzieci. Według niej nie wystarczy powiedzieć dziecku, iż może być, kimkolwiek zechce i powinno podążać za swoimi marzeniami. Ważne, by naprawdę w to wierzyć. „A moi rodzice naprawdę wierzyli” – powiedziała. Jest przekonana, że nigdy nie wywierali na nią presji. Gdyby rzeczywiście to robili, prawdopodobnie nie osiągnęłaby tak wiele.

Tak więc jeździła do Pat Garrett Roadhouse co tydzień. Rodzice może nie naciskali, ale Taylor była zawzięta. „Byłam jak natrętna mucha” – opowiadała CMT News. „Nie dawałam im spokoju. Oni organizowali te konkursy karaoke, a ja nie odpuszczałam, dopóki nie wygrałam”. Grała też na gitarze w rozmaitych miejscach, między innymi w kawiarniach, a nawet na zbiórkach harcerskich.

Upór się opłacał i kolejne sukcesy czekały tuż za rogiem. Któregoś razu, wygrała konkurs karaoke śpiewając piosenkę LeAnn Rimes, Big Deal. Częściowo w ramach wygranej mogła supportować legendarnego muzyka country, Charliego Danielsa. Zachwyciwszy nieliczną publiczność konkursów karaoke, Taylor zamarzyła się większa widownia. Na początku listy znalazły się drużyny sportowe, które potrzebowały kogoś, kto zaśpiewałby hymn narodowy na stadionie. Pierwszą, która ją o to poprosiła, była lokalna drużyna baseballowa, The Reading Phillies. Po wielu występach dla tej drużyny zaczęła mierzyć wyżej. „Wymyśliłam sobie, że jak potrafię zaśpiewać tę jedną piosenkę, mogłabym występować przed dwudziestoma tysiącami ludzi nawet bez kontraktu płytowego” – wyjaśniła „Rolling Stone”.

Śpiewała na otwarciu turnieju tenisowego US Open, a potem przed rozpoczęciem meczu Philadelphia 76ers7. Był kwiecień 2002. Taylor wyglądała bardzo patriotycznie, gdy wkroczyła na scenę w topie z małymi, amerykańskimi flagami. Wspominając swój występ, śmieje się z tego, jak bardzo było widać jej zdenerwowanie. Mówi: „Tak, miałam tremę. Ale było to niesamowite przeżycie”.

Schodząc z podium po tym ostatnim występie, zobaczyła sławnego rapera, Jaya-Z, siedzącego na widowni. Kiedy przechodziła obok niego, wychylił się i z uznaniem przybił jej piątkę. Była wniebowzięta. Opowiada, że duma rozpierała ją „przez co najmniej rok”. Jaki to niebywały zaszczyt dla początkującego artysty! Śpiewanie hymnu narodowego stawało się coraz łatwiejsze w miarę kolejnych występów, chociaż przyznaje, że była stremowana przed słynnym remisowym meczem World Series8 pomiędzy Philadelphia Phyllies a Tampa Bay Rays. Opowiada, że wyzwanie polegało na tym, iż: „Czterdzieści tysięcy ludzi na stadionie stoi w kompletnej ciszy, a ty jedna jedyna śpiewasz hymn narodowy”. Taylor wspomina, jak nierealny wydaje się pierwszy moment takiej kompletnej ciszy. A potem, jak każdy artysta, wypełnia ową ciszę własnym, słodkim głosem.

„Na początku było to trochę przerażające” – opowiadała magazynowi „Elle Girl”. Z czasem nauczyła się, że najlepszym sposobem pokonania tremy jest… występowanie. „Z każdym kolejnym występem robi się coraz lepiej” – dodała. To była lepsza strategia niż wszystkie inne. Kiedy próbowała zastosować metodę wyobrażania sobie, że cała publika jest tylko w bieliźnie – nie działało. Wzmianka o jej tremie prawdopodobnie zaskoczy wszystkich, którzy ją znali w tamtym okresie, bo zawsze roztaczała wokół aurę absolutnej pewności siebie.

Jej de facto menedżer, Kirk, był tak zachwycony postępami podopiecznej, że załatwił nagranie płyty w studiu swojego starszego brata, Ronniego. Wśród nagranych piosenek znalazły się covery jej ulubionych artystów, między innymi piosenki: Here You Come Again (Dolly Parton), One Way Ticket (LeAnn Rimes), There’s Your Trouble (Dixie Chicks) i wiele innych. Uwielbiała atmosferę studia. Stojąc w słuchawkach na uszach przy mikrofonie, widziała stoły mikserskie i zastanawiała się, do czego służą wszystkie te przyciski. Przede wszystkim jednak czuła, jak staje się coraz bardziej profesjonalną gwiazdą – taką jak jej idolki.

Właśnie one wywarły wpływ na jej twórczość. Czerpała inspirację z trzech gwiazd, jak przyznała w wywiadzie dla magazynu „Rolling Stone”. „Zauważyłam, że Shania Twain wprowadziła niezależność i przekrojowy styl; Faith Hill – oldschoolowy szyk, piękno i wdzięk; a Dixie Chicks były wierne stylowi »myślcie, co chcecie«. Byłam pod wrażeniem tego, co te kobiety wprowadziły do muzyki country i co potrafiły osiągnąć”. Taylor była zauroczona jako muzyk i jako kobieta – oto właśnie kobieca siła… z domieszką country.

Codzienność okazała się ekscytująca, a życie rodzinne przyjemne i wygodne. Ciężka praca rodziców w świecie finansów opłaciła się i zapewniła Swiftom wspaniałe życie. Nowy, siedmiopokojowy dom rodzinny, wygodny i wzbudzający zazdrość, położony był w świetnej okolicy, pod adresem 78 Grandview Boulevard, Reading, Pensylvania, 19609. Według opisów ten okazały budynek o powierzchni ponad 450 m2 był przestronny, miał wewnętrzną windę i basen z jacuzzi. Kiedy wystawiono go na sprzedaż w lecie 2013, cena wywoławcza wynosiła 799 500 dolarów. Taylor mieszkała na poddaszu, co w praktyce oznaczało, że dysponowała całym piętrem, składającym się z trzech pokoi, w tym sypialni. To tak, jakby w wieku 11 lat miała własne mieszkanie. Kiedy przychodzili do niej znajomi z grupy teatralnej przeżywali szok i wielu z nich zazdrościło przepychu, w jakim żyła. Grupa teatralna składała się z dzieci z różnych środowisk – niektóre z nich nie zdawały sobie nawet sprawy, że można żyć w takim luksusie.

Taylor starała się nie prowokować zawistnych spojrzeń, chociaż latem rodzina wyjeżdżała do pięknej letniej rezydencji w Stone Harbor w New Jersey. To popularne miejsce wakacyjne dla Amerykanów ze Wschodniego Wybrzeża. „New York Times” opisuje je jako „skupisko okazałych rezydencji i eleganckich sklepów” i zalicza do jednego z najbogatszych miast w Stanach Zjednoczonych. Ostatnio stało się jeszcze popularniejsze dzięki telewizyjnemu reality show, Jersey Shore. Dla Taylor było to jedno z ważniejszych miejsc, w których się wychowywała.,^ tym miejscem wiąże się większość moich wspomnień z dzieciństwa” – mówi.

Taylor, która powiedziała kiedyś magazynowi „Sea Ray”, że żyła pod kloszem od czwartego roku życia, uwielbiała tę nadmorską miejscowość, w której rodzina kupiła dom, gdy miała dwa lata. Uważała Stone Harbor za magiczne miejsce, uwielbiała kąpać się w morzu i uprawiać rozmaite sporty wodne, między innymi jazdę na nartach wodnych i żeglarstwo, chociaż raczej nie jest typem sportowca. Czasami można było spotkać delfiny, a tak bliskie obcowanie z naturą potęgowało radość życia. „Można tam było znaleźć wiele nieznanych zakamarków, odkryć nową wyspę w zatoczkach albo pójśc na lody na dziewięćdziesiątą ulicę” – wspomina Taylor. Kiedy wchodziła do ulubionej lodziarni Springer’s, nie mogła się zdecydować, które lody kupić. Patrząc na nieskończenie długą listę smaków, nie była w stanie wybrać jednego. Niemniej jednak jej ulubionym smakiem był ciasteczkowo-śmietankowy. Lodziarnia, prowadzona przez rodzinę Humphreys, stanowiła jedno z ukochanych miejsc Taylor. Lubiła też chodzić do włoskiej restauracji przy tej samej ulicy, gdzie objadała się pizzą i sałatką cesarską. Twierdzi, że dzięki rodzinnym, letnim wakacjom w Stone Harbor jej dzieciństwo nie mogło być fajniejsze.

Dom rodzinny położony był naprzeciwko rezerwatu ptaków i Taylor mogła obserwować pierzastych przyjaciół, nie wychodząc z domu. Otwierała okno i z zachwytem oglądała ptaki przez lornetkę. Czasem całymi dniami nie robiła nic innego, tak była nimi zauroczona. Kiedy indziej wstawała rano, żeby popsocić, zwykle podczas corocznej parady łódek organizowanej w Dniu Niepodległości. „Zbieraliśmy się wszyscy na molo, koło którego przepływała parada i strzelaliśmy w łódki balonami z wodą” – opowiada na Philly.com. Te letnie wakacje przynosiły jej też mnóstwo twórczego natchnienia. Wielu artystów uważa, że przebywanie blisko wody jest magicznym, kreatywnym doświadczeniem i niewątpliwie takim właśnie było dla Taylor. „Pozwalano mi być dziwacznym dzieckiem o bujnej wyobraźni i to właśnie było najlepsze w życiu na wybrzeżu” – mówi.

Część tej energii twórczej przekładała się na eksperymenty muzyczne i przedsięwzięcia literackie, między innymi wcześniej wspomnianą powieść. Taylor pisała, bo tęskniła za przyjaciółmi. Pisząc o nich, czuła, że są blisko. „Posyłałam im rozdziały książki” – opowiada. Pozostałą część energii pożytkowała na tworzenia domu. Zajęła pokój nad garażem i zamieniła go na swoje prywatne ustronie, sanktuarium, w którym rządziła. „Pomalowałam cały pokój na różne kolory i spędzałam tam całe dnie, nic nie robiąc, tylko siedząc w moim klubie, bo był mój własny” – wspomina.

Istniało wprawdzie coś, a raczej ktoś, kogo nie mogła uważać za swojego własnego, mimo że bardzo by chciała. Jej uwagę zwrócił pewien chłopiec mieszkający w sąsiedztwie. Spędzał dużo czasu w domu Swiftów, ponieważ jego rodzice przyjaźnili się z rodzicami Taylor. Dosyć szybko dziewczynka zaczęła marzyć o tym, że stanowią parę. Właściwie to postanowiła, że wyjdzie za niego za mąż. Podczas gdy Taylor marzyła o tym, by zaprosił ją na randkę, on wciąż opowiadał jej o innych dziewczynach, które mu się podobały. Poczucie odrzucenia, którego doznała, było bodźcem do napisania jednej z pierwszych piosenek. „Czułam się niewidzialna” – opowiada. „Najwyraźniej byłam. Napisałam więc o tym piosenkę”. Jak wiemy, ta kompozycja znalazła się na jej pierwszej płycie jako utwór bonusowy. Napisała również inną piosenkę o życiu na wybrzeżu, zatytułowaną Smoky Black Nights; nazywa ją „małym demo, które stworzyłam, mając jedenaście lat”.

Mimo