Tarapaty Chińczyka w Chinach. Pierwsze pełne tłumaczenie - Juliusz Verne - ebook

Tarapaty Chińczyka w Chinach. Pierwsze pełne tłumaczenie ebook

Juliusz Verne

0,0

Opis

Bogaty Kin-Fo jest człowiekiem rozczarowanym, który nudzi się i prowadzi próżniacze życie pomimo pełnych mądrości rad jego wiernego przyjaciela, filozofa Wanga. Na krótko przed jego małżeństwem z Lé-ou, młodą wdową z Pekinu, nasz bohater konstatuje, że został kompletnie zrujnowany z powodu upadłości banku, w którym trzymał wszystkie aktywa. Zniechęcony, zrywa zaręczyny i poleca Wangowi, by w ciągu pięćdziesięciu pięciu dni go zabił. Poza tym podpisuje bardzo poważną umowę ubezpieczeniową na korzyść jego przyjaciela i jego byłej narzeczonej. Podczas gdy codziennie czeka na fatalny cios, nieoczekiwanie dowiaduje się, że obwieszczenie o upadłości banku było jedynie fałszywą wiadomością; pozostaje więc równie bogaty, jak wcześniej. Nabierając znowu chęci do życia, szuka Wanga, by zwolnić go z fatalnej obietnicy, ale filozof zniknął.

Seria wydawnicza Wydawnictwa JAMAKASZ „Biblioteka Andrzeja” zawiera obecnie ponad 30 powieści Juliusza Verne’a i każdym miesiącem się rozrasta. Publikowane są w niej tłumaczenia utworów dotąd niewydanych, bądź takich, których przekład pochodzący z XIX lub XX wieku był niekompletny. Powoli wprowadzane są także utwory należące do kanonu twórczości wielkiego Francuza. Wszystkie wydania są nowymi tłumaczeniami i zostały wzbogacone o komplet ilustracji pochodzących z XIX-wiecznych wydań francuskich oraz o mnóstwo przypisów. Patronem serii jest Polskie Towarzystwo Juliusza Verne’a.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 380

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Strona tytułowa

Juliusz Verne

 

 

Tarapaty Chińczyka w Chinach

 

 

Przełożył i przypisami opatrzył Janusz Pultyn

Strona redakcyjna

Czterdziesta druga publikacja elektroniczna wydawnictwa JAMAKASZ

 

Tytuł oryginału francuskiego: Les Tribulations d’un Chinois en Chine

 

© Copyright for the Polish translation by Janusz Pultyn, 2017

 

56 ilustracji, w tym 3 kolorowe i 1 mapka: Léon Benett

(zaczerpnięte z XIX-wiecznego wydania francuskiego)

 

Redakcja: Marzena Kwietniewska-Talarczyk

Korekta: Andrzej Zydorczak

 

Skład: Andrzej Zydorczak

 

Konwersja do formatów cyfrowych: Mateusz Nizianty

 

Patron serii „Biblioteka Andrzeja”:

Polskie Towarzystwo Juliusza Verne’a 

 

Wydanie I 

© Wydawca: JAMAKASZ

 

Ruda Śląska 2017

 

ISBN 978-83-64701-98-6

 

Wstęp

 

Oddaję dzisiaj do rąk Czytelników kolejną powieść Juliusza Verne’a, tym razem Tarapaty Chińczyka w Chinach.

Oczywiście nie mogło być tak, żeby w cyklu „Niezwykłe Podróże” zabrakło wyprawy do Chin, największego państwa świata. Autor poprzez działania swego bohatera przybliża nam historię, geografię i obyczaje tego olbrzymiego terenu, ludzkie zachowania i ich filozoficzne podejście do życia. Postaci są nakreślone wyraźnymi kreskami, więc wiemy, po kim możemy się spodziewać czegoś pozytywnego, a kto może się dopuścić nawet największego okrucieństwa. Jak to często bywa u Juliusza Verne’a, już na początku powieści sytuacja bohaterów bardzo się komplikuje, by z czasem, poprzez różne przygody i nieoczekiwane zdarzenia zmierzać do szczęśliwego końca. Pomiędzy elementy budujące napięcie i akcję autor zręcznie wplata humorystyczne wstawki, szczególnie odnoszące się do sługi bogatego, sfrustrowanego Chińczyka.

Powieść pierwszy raz ukazała się odcinkach w „Le Temps”, poczynając od numeru 6646 (2 lipca 1879 roku) do numeru 6682 (7 sierpnia 1879 roku). W tym samym roku, 11 sierpnia, pojawiła się w wydaniu książkowym (mały format 18°). Oprócz wydania w małym formacie 17 listopada 1879 roku pojawił się na rynku księgarskim czternasty podwójny tom „Niezwykłych Podróży”, w którym znalazła się także powieść Pięćset milionów begum, wzbogacony pięćdziesięcioma dwoma ilustracjami Léona Benetta.

Polski czytelnik szybko zapoznał się z powieścią, ponieważ już w 1879 roku ukazało się streszczenie w odcinkach (nr 48-52) na łamach „Przyjaciela Dzieci”, w tłumaczeniu Joanny Belejowskiej, noszące tytuł Utrapienie Chińczyka w Chinach. Powieść ta, pod tytułem Kłopoty Chińczyka w Chinach pojawiła się także w roku 1880 w „Dzienniku Polskim” i w latach 1890-1891 w „Dzienniku Chicagowskim”. W formie książkowej utwór ukazywał się kolejno pod różnymi tytułami: Kłopoty Chińczyka w Chinach w roku 1880, w przekładzie Władysława Zawadzkiego (powtórnie wydane przez Wydawnictwo Hachette w roku 2015); Przygody ucznia filozofa Wanga w roku 1937 (powtórzone przez Agencję Wydawniczą Egros w roku 1994), w opracowaniu Wacławy Komarnickiej oraz Przypadki pewnego Chińczyka w roku 1987, w dość dobrym tłumaczeniu Halszki Wiśniowskiej.

Obecne wydanie zostało oparte na pierwszym wydaniu francuskim z 1879 roku i wzbogacone pięćdziesięcioma trzema ilustracjami Léona Benetta (także z późniejszych wydań), w tym trzema kolorowymi.

Mając nadzieję, że Czytelnicy odniosą się życzliwie do przekładu Janusza Pultyna, z mnóstwem przypisów, które wzbogacają naszą wiedzę o Państwie Środka, szczególnie odnoszącą się do XIX wieku, życzę przyjemnej lektury.

Andrzej Zydorczak

 

Rozdział I

W którym ujawnia się powoli tożsamość i narodowość postaci

 

– Należy wszakoż przyznać, że życie bywa dobre! – zawołał jeden z biesiadników, kładąc łokieć na poręczy krzesła z marmurowym oparciem i chrupiąc kłącze nenufaru1 w cukrze.

– A także złe! – odparł między dwoma napadami kaszlu inny, który udławił się kolcem delikatnej płetwy rekina2.

– Bądźmy filozofami! – powiedział wtedy najstarszy z obecnych, którego nos podpierał wielkie okulary o dużych szkłach, osadzone w drewnianej oprawce. – Dzisiaj grozi nam udławienie, a jutro wszystko spłynie równie gładko, jak słodkie łyki tego nektaru! Takie już jest życie!

To powiedziawszy, ów epikurejczyk3 o pogodnym usposobieniu wypił kielich wybornego ciepłego wina, którego lekkie opary ulatywały powoli z metalowego imbryka.

– Ja natomiast – stwierdził czwarty z biesiadników – uważam życie za bardzo miłe, w chwili gdy nic nie robię i mam środki na nicnierobienie!

– Błąd! – sprzeciwił się piąty. – Szczęście tkwi w nauce i pracy. Zdobywane możliwie jak największej wiedzy oznacza dążenie do osiągnięcia szczęścia!

– I przekonanie się, że koniec końców nie wie się niczego4!

– Czyż nie jest to początkiem mądrości?

– A co jest jej końcem?

– Mądrość nie ma końca! – odparł filozoficznie człowiek w okularach. – Uzyskanie zdrowego rozsądku daje najwyższe zadowolenie!

Wtedy to pierwszy biesiadnik zwrócił się wprost do gospodarza, zajmującego szczyt stołu, czyli miejsce najgorsze, czego wymagały prawa uprzejmości. Obojętny i roztargniony, nic nie mówiąc, słuchał całej tej uczonej rozmowy inter pocula5.

– Zobaczmy, co też nasz gospodarz myśli o tych rozważaniach po piciu? Czy uważa dziś swe życie za dobre czy za złe? Czy jest za nim czy przeciw?

Amfitrion6 schrupał beztrosko kilka pestek arbuza; zamiast odpowiedzieć, zadowolił się pogardliwym wydęciem warg, jak człowiek, którego nic nie obchodzi.

– Phi! – rzucił.

Słowo to wyrażało całkowitą obojętność. Mówiło wszystko i nic. Istnieje we wszystkich językach i powinno trafić do wszystkich słowników świata. Stanowi wypowiedziany na głos „grymas pogardy”.

Piątka współbiesiadników na ten przejaw znudzenia ich gospodarza zasypała go argumentami, każdy bronił swej tezy. Pragnęli poznać jego pogląd. Uchylał się najpierw przed odpowiedzią, ale w końcu stwierdził, że życie nie jest ani dobre, ani złe. Jego zdaniem stanowi „wynalazek” bez większego znaczenia, dający właściwie mało uciechy!

– Oto cały nasz przyjaciel!

– Może tak mówić, gdyż jeszcze nigdy ziarnko grochu7 nie zakłóciło mu odpoczynku!

– I dopóki jest młody!

– Młody i zdrowy!

– Zdrowy i bogaty!

– Bardzo bogaty!

– Więcej niż bogaty!

– Może za bogaty!

Słowa te przelatywały jak race ogni sztucznych, nie wzbudzając jednak uśmiechu na niewzruszonej twarzy amfitriona. Zadowolił się lekkim wzruszeniem ramion, jak człowiek, który nigdy, choćby przez godzinę, nie chciał przerzucać kartek księgi własnego życia, w której nie rozciął8 nawet pierwszych jej stronic!

A przecież ten obojętny człowiek mający najwyżej trzydzieści jeden lat był w doskonałym zdrowiu, posiadał wielki majątek, jego umysł nie był wyzbyty kultury, jego inteligencja wykraczała poza przeciętną, miał wreszcie wszystko to, czego brakowało tylu innym, aby być najszczęśliwszymi na świecie! Dlaczego nie czuł się takim?

Dlaczego?

Rozległ się wtedy poważny głos filozofa, przemawiającego jak koryfeusz9 antycznego chóru:

– Przyjacielu, jeśli nie jesteś szczęśliwy tutaj, to dlatego, że dotąd twoje szczęście było tylko negatywne. Ze szczęściem jest tak samo jak ze zdrowiem. Aby się nim cieszyć, trzeba go czasami nie mieć. A ty nigdy nie byłeś chory… Chcę przez to powiedzieć: nie byłeś nigdy nieszczęśliwy! Tego właśnie brakuje twemu życiu. Jak można doceniać szczęście, jeśli nigdy nie doznało się nieszczęścia, choćby przez chwilę?!

 

Po tej pełnej mądrości uwadze filozof, wznosząc kielich pełen szampana najlepszej marki, dopowiedział:

– Życzyłbym naszemu gospodarzowi odrobiny cienia przyciemniającego jego słońce i kilku trosk doznanych w życiu!

Po czym jednym łykiem opróżnił swój kielich.

Amfitrion uczynił gest przyzwolenia i powrócił do zwyczajnej mu apatii.

Gdzie toczyła się ta rozmowa? Czy w europejskiej jadalni, w Paryżu, Londynie, Wiedniu, Petersburgu? Czy szóstka biesiadników gawędziła w salonie restauracji Starego bądź Nowego Świata? Kim byli ludzie poruszający owe tematy podczas uczty, nie pijący więcej, aniżeli wypadało?

W każdym razie nie byli Francuzami, gdyż nie mówili o polityce!

Szóstka biesiadników zasiadała w sali przeciętnej wielkości, luksusowo wyposażonej. Przez mozaikę niebieskich i pomarańczowych szyb padały o tej porze ostatnie promienie słońca. Za otwartymi oknami wieczorna bryza kołysała girlandami kwiatów naturalnych lub sztucznych, a kilka wielobarwnych latarni mieszało swe blade światło z gasnącym blaskiem dnia. Powyżej otworów okiennych ściany upiększały powycinane arabeski10, uzupełnione różnymi rzeźbami, przedstawiającymi piękności niebiańskie i ziemskie, zwierzęce i roślinne, należące do fantastycznej fauny i flory.

Na ścianach salonu wisiały jedwabne kobierce, odbijające się w dużych lustrach, o taflach szkła ciętych w podwójne skosy. Na suficie punka11 biła skrzydłami z malowanego perkalu12, czyniąc znośną temperaturę wewnątrz.

Stół był wielkim czworobokiem z czarnej laki13. W jego nieprzysłoniętym obrusem blacie odbijały się liczne naczynia srebrne i porcelanowe, jakby został on wycięty z najczystszego kryształu. Rolę serwetek pełniły ozdobione symbolami kwadratowe arkusze papieru, których każdy z zaproszonych miał przy sobie dostateczny zapas. Wokół stołu stały fotele o marmurowych oparciach, w tamtych szerokościach geograficznych przedkładane znacznie nad wyściełane oparcia mebli współczesnych.

Obsługą natomiast zajmowały się pełne zapału młode dziewczęta, których czarne włosy mieszały się z liliami i chryzantemami, noszące bransoletki ze złota lub jadeitu14, kokieteryjnie owijające ich ramiona. Uśmiechnięte i wesołe, jedną ręką podawały lub zabierały naczynia, podczas gdy drugą poruszały z wdziękiem wielkim wachlarzem, burzącym prądy powietrza wzbudzane przez punkę na suficie.

Uczcie niczego nie można było zarzucić. Czy można sobie wyobrazić coś delikatniejszego nad ową kuchnię jednocześnie stosownie bogatą i uczoną? Bignon15 tego miejsca, wiedzący, że pracuje dla koneserów, przeszedł samego siebie zestawem stu pięćdziesięciu potraw tworzących menu obiadu.

Na jego początku, jako przygrywka do koncertu, szły słodkie ciastka, kawior, smażona szarańcza, suszone owoce i ostrygi z Ning-Po16. Potem następowały, z krótkimi przerwami, gotowane w koszulce jajka17 kaczek, gołębi i czajek, jaskółcze gniazda18 z roztrzepanymi jajkami, potrawka z żeń-szenia19, skrzela jesiotra20 w kompocie, ścięgna wieloryba moczone w cukrze, kijanki z wód słodkich, żółtka kraba21 w potrawce, żołądki wróbli i oczy baranów pikowane szczyptą czosnku, pierożki z mleczkiem z pestek moreli22, trepangi23 w sosie winnym, pędy bambusa w soku, słodzone sałatki z młodych korzonków itd. Ananasy z Singapuru, praliny z orzeszkami ziemnymi, solone migdały, smaczne owoce mango24, long-yen25 o białym miąższu i liczi26 o jasnej miazdze, kasztany wodne27, smażone w cukrze pomarańcze z Kantonu28 tworzyły ostatnią część uczty trwającej trzy godziny, posiłku obficie podlewanego piwem, szampanem, winem Chao-Chigne29, a potem nieuchronny ryż, małymi pałeczkami wsuwany między wargi biesiadników, miał zwieńczyć na deser ten wymyślny jadłospis.

Nadeszła wreszcie chwila, gdy młode służące przyniosły nie czarki zawierające płynne pachnidła, na modłę europejską, lecz serwetki nasączone ciepłą wodą, którymi każdy z biesiadników wytarł się z największym zadowoleniem.

Był to jednak jedynie antrakt w uczcie, godzina far niente30, której chwile miała wypełnić muzyka.

Istotnie, do salonu wszedł zespół śpiewaczek i muzykantek. Śpiewaczki były młode, piękne, zachowujące się skromnie i przyzwoicie. Jakaż to jednak muzyka i jakie wykonanie! Miauczenie, gdakanie bez rytmu i bez tonalności wznosiły się ostrymi nutami aż do ostatnich granic wytrzymałości słuchu! Co za instrumenty, skrzypce31, których struny przeplatały się z włosiem smyczka, gitary32 pokryte skórami węża, krzykliwe klarnety33, harmonijki34 przypominające małe przenośne pianina godne były pieśni śpiewaczek, którym akompaniowały z hałasem.

Kierownik tej wrzaskliwej orkiestry podał po wejściu jej repertuar. Na znak amfitriona, który dał mu carte blanche35, muzykantki zagrały Bukiet z dziesięciu kwiatów36, utwór wówczas bardzo modny, za którym przepadał wielki świat.

Potem zespół śpiewający i grający, dobrze z góry opłacony, wyszedł, pożegnany wielkimi brawami, aby odbierać następne wielkie ich plony w salonach sąsiednich.

Szóstka biesiadników opuściła wtedy swe miejsca, lecz tylko po to, aby przejść od jednego stołu do drugiego, co uczynili nie bez wielkich ceregieli i najrozmaitszych przejawów uprzejmości.

Na tym drugim stole każdy zastał małą czarkę z przykrywką, upiększoną wizerunkiem Bodhidharmy37, słynnego mnicha buddyjskiego, stojącego na legendarnej tratwie38. Każdy otrzymał także szczyptę herbaty, którą zaparzył, bez cukru, we wrzącej wodzie znajdującej się w czarce, a niemal natychmiast potem wypił.

Jakiejż herbaty! Nie było obaw, że firma Gibb-Gibb & Co.39, która ją dostarczyła, dokonała zafałszowania nieuczciwą domieszką obcych liści, czy też że już podległa pierwszemu zaparzeniu i nadawała się jedynie do czyszczenia dywanu albo że niestaranny kucharz zabarwił ją na żółto kurkumą40 bądź na zielono błękitem pruskim41! Była to herbata cesarska w całej swej czystości. Były to cenne listki przypominające kwiaty, listki z pierwszego zbioru w marcu, będące rzadkością, gdyż drzewo po ich zerwaniu umiera, owe listki wreszcie, które wyłącznie małe dzieci, o rękach starannie okrytych rękawiczkami42, mają prawo zrywać!

Europejczyk nie zdołałby znaleźć dość wymownych okrzyków pochwalnych na cześć tego napoju, lecz szóstka biesiadników piła go drobnymi łykami bez żadnych zachwytów – jako znawcy, którzy już do niego przywykli.

Rzeczywiście, trzeba powiedzieć, nie potrafili oni dłużej doceniać delikatność owego doskonałego napitku. Jako ludzie o wysokiej pozycji byli bogato odziani w han-chaol43, lekką koszulkę, ma-coual44, krótką tunikę, ihaol45, długą szatę zapinaną z boku na guziki; na nogach mieli żółte46 bambosze i pikowane skarpety oraz żółte spodnie z jedwabiu, wiązane w pasie szarfą z frędzlami, na piersi nosili pięknie wyszywany jedwabny plastron47, a za pasem wachlarz. Owi wykwintni ludzie urodzili się w kraju, w którym drzewa herbaciane dają raz do roku żniwo pachnących liści. Ucztą tą, obejmującą gniazda jaskółcze, trepangi, ścięgna wielorybów, płetwy rekina, rozkoszowali się tak, jak na to zasłużyła wybornością przygotowania, lecz jej menu, którym zdumiałby się cudzoziemiec, nie wywoływało ich zdziwienia.

W każdym razie żaden z nich nie oczekiwał jednego: oświadczenia złożonego przez ich amfitriona w chwili, kiedy wreszcie opuścili stół. Przyczynę takiego ich goszczenia owego dnia mieli dopiero wtedy poznać.

Czarki były jeszcze pełne. W chwili opróżniania swojej po raz ostatni gospodarz, obojętny, oparty łokciami o stół, ze wzrokiem zagubionym w dali, odezwał się następująco:

– Przyjaciele, wysłuchajcie mnie bez wyśmiewania. Kości zostały rzucone48. Chcę wprowadzić do mojego życia coś nowego, co może rozproszy jego monotonię! Czy okaże się to dobre czy złe? Przyszłość pokaże. Obiad ten, na który was zaprosiłem, jest na cześć pożegnania się z życiem młodzieńca. Za piętnaście dni się żenię i…

– I będziesz najszczęśliwszym z ludzi! – zawołał optymista. – Patrz! Wróżby są dla ciebie pomyślne!

Istotnie, lampy migotały, rzucając blade światło, sroki49 skrzeczały na arabeskach okien, a listki herbaty pływały pionowo w czarkach. Aż tak szczęśliwe przepowiednie nie mogły być błędne!

Wszyscy zatem winszowali gospodarzowi, który przyjmował owe życzenia z niezachwianym chłodem. Choć jednak nie wymienił nazwiska osoby mającej odegrać rolę „czegoś nowego”, jego wybranki, nikt nie okazał się na tyle niedyskretny, aby o nie zapytać.

Filozof nie włączył się jednak do ogólnego chóru gratulacji. Z założonymi rękoma, przymkniętymi oczyma, ironicznym uśmieszkiem na wargach zdawał się równie mało podzielać odczucia życzących jak i odbierającego życzenia.

Ten zaś wstał teraz, położył rękę na ramieniu filozofa i głosem brzmiącym mniej spokojnie niż zwykle zapytał go:

– Czyżbym był za stary na małżeństwo?

– Nie.

– Za młody?

– Tym bardziej.

– Uważasz, że postępuję niewłaściwie?

– Być może!

– Ta, którą wybrałem, i którą znasz, ma wszystko, co może uczynić mnie szczęśliwym.

– Wiem.

– A zatem…?

– To ty nie masz wszystkiego, co potrzebne, żebyś taki był! Być znudzonym życiem w pojedynkę, to źle! Być znudzonym życiem we dwoje, to jeszcze gorzej!

– Nigdy więc nie będę szczęśliwy…?

– Nie będziesz, dopóki nie poznasz nieszczęścia!

– Nie zdoła mnie dosięgnąć!

– To bardzo źle, gdyż byłbyś przypadkiem nieuleczalnym!

– Och! Ci filozofowie! – zawołał najmłodszy z biesiadników. – Nie należy ich słuchać. To maszyny wytwarzające teorie! Wyrabiają je najróżniejsze! Istna tandeta nienadająca się do niczego! Żeń się, żeń, przyjacielu! Też bym tak zrobił, gdybym nie ślubował, że nigdy tego nie uczynię! Ożeń się, i jak mawiają nasi poeci, niechże dwa feniksy50 objawiają ci się zawsze czule złączone! Przyjaciele, piję za szczęście naszego gospodarza!

– A ja – odparł filozof – wypiję za rychłe wtrącenie się jakiegoś opiekuńczego bóstwa, które aby obdarzyć go szczęściem, zapewni mu uprzednio przejście próby nieszczęścia!

Na ten dziwaczny toast biesiadnicy wstali, wyciągnęli ku sobie pięści jak bokserzy przed walką, potem kolejno je opuszczali i podnosili z pochyleniem głowy51, żegnając się z sobą.

Na podstawie opisu salonu, w którym odbyła się ta uczta, egzotycznego menu, z jakiego się składała, strojów biesiadników, ich sposobu wysławiania się, może także osobliwości poglądów, czytelnik domyśla się już, że chodzi o Chińczyków, nie tych „Niebian”52, którzy wydają się zerwani z parawanu czy też tkwiący na odłamku wazy, lecz owych współczesnych mieszkańców Cesarstwa Niebiańskiego, już zeuropeizowanych dzięki swoim studiom, podróżom, częstym kontaktom z cywilizacją Zachodu.

Istotnie, działo się to w salonie jednej z łodzi kwiatowych53 na Rzece Perłowej54 w Kantonie, gdzie bogaty Kin-Fo, w towarzystwie nieodłącznego Wanga, filozofa, ugościł czterech najlepszych przyjaciół swej młodości, Pao-Shena, mandaryna czwartej rangi z niebieską gałką55, Yin-Panga, bogatego kupca wyrobów jedwabnych z ulicy Aptekarzy, zatwardziałego hulakę Tima oraz uczonego Houala.

A działo się to dwudziestego siódmego dnia czwartego księżyca56, o pierwszej z pięciu straży57, na które tak poetycznie dzielone są godziny chińskiej nocy.

 

 

 

 

1 Nenufar– potoczna nazwa grzybienia białego (Nymphaea alba), rośliny wodnej o dużych białych kwiatach unoszących się na powierzchni wody, nie występuje w Chinach; w Azji Wschodniej popularne są kłącza lotosu (Nelumbo nucifera), w postaci odcinków o długości ok. 20 cm, młode zjadane na surowo i dodawane do surówek, zup i stir fry, suszone i czasami karmelizowane służą za przekąskę, chińska nazwa lian (wszystkie słowa chińskie w przypisach podano w stosowanej współcześnie międzynarodowej pisowni pinyin, z wyjątkiem tradycyjnych nazw polskich).

2 Płetwy rekina– zupa z płetw rekina to jedno z najbardziej wykwintnych dań kuchni chińskiej, ze względu na wysoką cenę podawane tylko podczas wielkich uczt.

3 Epikurejczyk– zwolennik poglądów greckiego filozofa Epikura, według którego najwyższym dobrem jest szczęście, a jego źródłem są przyjemności, zwłaszcza bierne, jak radość życia, podziwianie piękna przyrody czy sztuki, obcowanie z bliskimi, przy ograniczaniu potrzeb ciała.

4 Nie wie się niczego – nawiązanie do słynnego powiedzenia Sokratesa „Wiem, że nic nie wiem”.

5 Inter pocula (łac.) – podczas pijatyki, dosłownie między pucharami, część łacińskiej sentencji Amicitia inter pocula contracta plerumquae vitrea est, Przyjaźń zawarta przy kielichu często jest krucha jak szkło.

6 Amfitrion – gościnny pan domu lub fundator przyjęcia (od postaci z mitologii greckiej, Amfitriona, wnuka Perseusza, męża Alkmeny, w którego wcielił się Zeus, płodząc Heraklesa).

7 Ziarnko grochu – w oryginale francuski idiom pli de rose (dosł. zmarszczka róży), o znaczeniu drobiazgu zakłócającego całość.

8 Dawniej książki były często sprzedawane z nierozciętymi, a tylko złożonymi arkuszami i pierwszy czytelnik musiał je rozcinać.

9 Koryfeusz – w starożytnym teatrze greckim przewodnik chóru, odgrywającego ważną rolę w tragediach i komediach, wypowiadał się w jego imieniu.

10 Arabeski – ornamenty w postaci mniej lub bardziej stylizowanych roślin, stosowane zwłaszcza w sztuce muzułmańskiej, stąd nazwa.

11 Punka – duży wachlarz poruszany ręcznie sznurami bądź mechanicznie, wykonywany z różnych materiałów (liście palmowe, tkaniny, pióra) często zwieszany z sufitu, nazwa pochodzi z języka hindi i jest stosowana głównie w Indiach, chińska nazwa: diaoshan.

12 Perkal – cienka tkanina bawełniana o splocie płóciennym, usztywniona, zwykle drukowana.

13 Laka – żywica drzewa sumak lakowy (Toxicodendron vernicifluum), występującego w południowych Chinach, po wyschnięciu bardzo twarda i odporna, od bardzo dawna używana w Chinach do pokrywania przedmiotów z różnych surowców (drewno, metal, skóra, glina), często nawet kilkunastoma warstwami, które mogły być barwione i rzeźbione.

14 Jadeit (chiń. feicui) – minerał, krzemian sodu i glinu, bardzo twardy, lekko przezroczysty, bezbarwny, biały, żółty, zielony lub innej barwy, najczęściej występuje w postaci zbitej masy, z której wykonywane są różne ozdoby i przedmioty obrzędowe, bardzo ceniony w kulturach Chin i Ameryki Środkowej.

15 LouisBignon (1816-1906) – francuski właściciel restauracji, zwłaszcza najsłynniejszej i najwykwintniejszej w jego czasach Café Riche w Paryżu, także właściciel ziemski, propagator nowoczesnego rolnictwa.

16 Ning-Po (obecna pisownia Ningbo) – miasto w prowincji Zhejiang, port nad Morzem Wschodniochińskim, jedno z najstarszych chińskich miast, za czasów dynastii Tang i Song ważny ośrodek handlu i rzemiosła, później straciło na znaczeniu na rzecz Szanghaju, po roku 1842 jeden z pięciu „portów traktatowych”, dostępnych dla Europejczyków.

17 Jajka w koszulkach – jajka gotowane bez skorupek, z nieściętym żółtkiem, nieznane w Chinach, gdyż jajka na miękko trudno jeść pałeczkami.

18 Jaskółcze gniazda– zupa sporządzana z jadalnych gniazd salangan, ptaków z rodziny jerzykowatych, bardzo ceniona w kuchni chińskiej ze względu na smak i wartości odżywcze.

19 Żeń-szeń (Panax ginseng) – bylina rosnąca w północno-wschodnich Chinach (Mandżuria) i sąsiednich terenach Korei i Rosji, bardzo ceniona w tradycyjnej medycynie chińskiej, jej korzeń osiągał wysoką cenę, z tego powodu i dla mało atrakcyjnego smaku rzadko stosowany w kuchni, jedzony jako afrodyzjak i środek pobudzający.

20 Jesiotr – zapewne jesiotr chiński (Acipenser sinensis), osiągający do 5 m długości, występujący w Jangcy i innych rzekach Chin południowych, obecnie bardzo rzadki i chroniony.

21 Żółtko kraba(fr. jaune de crabe) – półpłynna tkanka występującej po ugotowaniu pomiędzy skorupą a mięśniami kraba, ceniona przez smakoszy, w kuchni chińskiej określa się tak także wydzielinę gruczołów płciowych samic kraba.

22 Mleczko z pestek moreli – pestki moreli mają w środku gorzkie jądro, jadalne w niewielkich ilościach, gdyż zawiera amigdalinę, która po strawieniu daje trujący w większych dawkach cyjanek wodoru, w tradycyjnej medycynie chińskiej olejek z tych jąder (xingren) jest lekiem na zaparcia, kaszel, bóle gardła, astmę.

23 Trepangi(ogórki morskie) – zwierzęta zaliczane do strzykw, żyjące na dnie mórz tropikalnych, bardzo cenione w kuchni chińskiej (zwane haishen), uważane za afrodyzjak.

24 Mango– owoce mangowca, drzewa z rodziny nanerczowatych (Anacardiaceae), rosnącego w Indiach i Malezji, uprawiane w Chinach, w XIX w. bardzo rzadkie.

25 Long-yen (pol. longan, chiń. long yan) – dosł. oko smoka, owoc drzewa o tej samej nazwie (Dimocarpus longan), rosnącego w południowych Chinach i Indochinach, owoce słodkie, okrągłe, ok. 2 cm średnicy, o cienkiej skorupce, białawym, przejrzystym miąższu i pestce, w kuchni chińskiej dodawane do zup i deserów oraz spożywane na surowo.

26 Liczi (chiń. lizhi, zwane też śliwką chińską) – owoc drzewa o tej samej nazwie, pochodzącego z Indochin wschodnich, owoce podobne do malin, ale z cienką skorupką, okrywającą jadalną osnówkę otaczającą pestkę, uważane za jedne z najsmaczniejszych owoców świata, spożywane na surowo lub suszone.

27 Kasztany wodne – nazwa jadalnych podziemnych kłączy ponikła słodkiego (Eleocharis dulcis, chiń. biqi), byliny występującej na terenach podmokłych Afryki subsaharyjskiej, Azji południowej i wschodniej oraz Australii, także uprawianej, jadane na surowo, po ugotowaniu z sosami, również jako nadzienie pierogów.

28 Kanton– europejska nazwa miasta Guangzhou w południowych Chinach, portu w delcie Rzeki Perłowej, stolicy prowincji Guangdong, od czasów dynastii Tang bardzo ważny ośrodek handlu morskiego, od roku 1757 jedyny dostępny dla cudzoziemców, miejsce dostaw opium, od 1842 jeden z pięciu „portów traktatowych”.

29 Chao-Chigne– wino wspomniane w książce Pékin et le Nord de Chine, wydanej pod pseudonimem T. Choutzé (Gabriel Devéria) w roku 1873, będącej jednym z głównych źródeł Juliusza Verne’a; zapewne chodzi o shaoxing, sławne w Chinach wino ryżowe, od bardzo dawna wytwarzane w pobliżu portowego miasta Shaoxing, często podawane na ciepło; wiele rodzajów słodkich i wytrawnych, najczęściej pite do potraw słonych.

30 Far niente (wł.) – bezczynność, nieróbstwo, część popularnego powiedzenia dolce far niente (słodkie nieróbstwo), w znaczeniu przyjemny odpoczynek, miły relaks.

31 Skrzypce – tradycyjna muzyka chińska zna wiele instrumentów smyczkowych, mających od dwóch do czterech strun, główne to huqin, trzymane pionowo, dwustrunowe erhu, gaohu.

32 Gitary – tradycyjny chiński instrument muzyczny sanxian, dosł. trzy struny, o małym prostokątnym pudle rezonansowym pokrytym skórą węża i długim gryfie z trzema strunami, gra się na nim rogowym piórkiem.

33 Klarnety – tradycyjny chiński instrument muzyczny dizi, bardzo popularny, wykonany z bambusa, rodzaj fletu poprzecznego, może też chodzić o przypominający obój guan, wykonany z twardego drewna.

34 Harmonijki – tradycyjny chiński instrument muzyczny sheng, złożony z kilkunastu piszczałek trzcinowych różnej długości, mających wspólny drewniany zbiornik powietrza, gra się na nim, dmuchając.

35 Carte blanche (fr. biała kartka) – nieograniczone pełnomocnictwo, swoboda działania, od pustej kartki, zawierającej tylko podpis osoby zlecającej, jej posiadacz mógł sam ją wypełnić zależnie od okoliczności.

36 Bukiet z dziesięciu kwiatów – piosenka wspomniana w książce Pékin et le Nord de Chine, bardzo popularna w Pekinie w II połowie XIX wieku, w której kurtyzana opowiada o swych nieszczęściach, każdy kwiat odpowiada okresowi jej życia, od kiedy ukończyła 13. rok życia.

37 Bodhidharma (V-VI w. n.e.) – u J. Verne’a błędnie Bodhidharama, 28. patriarcha buddyzmu, postać na wpół legendarna; pochodził z Indii południowych, przybył do Chin głosić nauki buddyzmu mahajany, słynął z głębokości i mocy medytacji, według jednej z legend walcząc z sennością podczas medytacji odciął sobie powieki, które przemieniły się w pierwsze krzewy herbaciane, dlatego był przedstawiany na czarkach do herbaty.

38 Według jednej z legend Bodhidharma po przybyciu do Chin spotkał się z cesarzem Wu Di z dynastii Liang, który nie zrozumiawszy jego nauk, odprawił go, wówczas Bodhidharma udał się na północ i przebył Yangzi na trzcinowej tratwie; ponadto w kazaniach porównywał on naukę do tratwy, która pomaga pokonać rzekę lub morze, lecz potem jest niepotrzebna i powinna być odrzucona.

39 Gibb-Gibb & Co. – przypuszczalnie chodzi o Gibb, Livingston and Co., założoną w roku 1836 w Kantonie przez Szkotów Thomasa Gibba i Williama Livingstone’a, która szybko została jedną z największych firm działających w Chinach, wysyłającą do Europy herbatę i jedwab, a sprowadzającą do Chin tkaniny, zajmowała się także handlem opium, w roku 1962 została kupiona przez Borneo Company Limited.

40 Kurkuma – przyprawa otrzymywana ze zmielonego kłącza ostryża długiego (Curcuma longa), byliny z rodziny strelicjowatych, popularna w Chinach, Indiach i Indochinach, ma postać żółtego proszku, podobnego do szafranu, ale dużo tańszego, używany jest także jako lekarstwo o właściwościach antywirusowych i przeciwzapalnych oraz jako barwnik, np. na do tkanin, z których szyte są szaty mnichów buddyjskich.

41 Błękit pruski – nieorganiczny związek chemiczny, żelazocyjanek potasowo-żelazowy, otrzymany po raz pierwszy (1706) przez wytwórcę farb Johanna Jacoba Diesbacha z Berlina, używany jako składnik farb, barwnik do tkanin, lekarstwo przy zatruciu metalami ciężkimi; barwa od ciemnoniebieskiej do granatowej, ale nie zielona; taka mogła powstawać po dodaniu go do żółtych z powodu niewłaściwego suszenia listków herbaty.

42 Taki sposób zrywania miał zapobiegać zgniataniu i zanieczyszczaniu bardzo delikatnych pierwszych listków wypuszczanych wczesną wiosną przez krzewy herbaciane.

43 Han-chaol – według książki Le costume historique. Planches et texte sur la Chine uniquement (red. Auguste Racinet), być może źródła J. Verne’a, han-chaol, oraz inne wspomniane tu rodzaje odzieży, to część stroju kobiecego, a nie męskiego, jest to koszulka w postaci krótkiej tuniki, sięgającej trochę za biodra, rozciętej z przodu; według La Chine familière et galante Julesa Arène’a, innego przypuszczalnego źródła J. Verne’a, han-chaol to damska bluzka z krótkimi rękawami.

44 Ma-coual – według Le costume historique. Planches et texte sur la Chine uniquement część stroju kobiecego, okrycie wierzchnie o szerokich, krótkich rękawach, zapinane z boku, według Arène’a, ma-coual to „krótka tunika”, w nazwie tej człon „ma” oznacza zapewne konopie, tkaninę konopną, „coual” zaś może być zniekształconą formą słowa qun (spódnica, fartuch), czylima-coual może znaczyć tyle co „konopna spódnica”.

45 Haol – według Le costume historique. Planches et texte sur la Chine uniquement część stroju kobiecego, rodzaj długiej sukni, główna szata o długich i wąskich rękawach, owijana pasem; według Arène’a, haol to długa suknia, wszystkie zaś te trzy części stroju są zapinane z boku.

46 W Chinach cesarskich kolor żółty był zarezerwowany dla cesarza i jego najbliższej rodziny; nikt inny nie miał prawa nosić ubrania w tym kolorze, bambosze, czyli chińskie pantofle płócienne noszone także poza domem, były czarne z białymi podeszwami.

47 Plastron – dawniej część zbroi osłaniająca piersi, skórzany napierśnik, szeroki krawat, tu chodzi o noszone w Chinach w czasach dynastii Qing przez mandarynów kwadratowe naszywki na piersiach i plecach szat, zwane buzi, z wyhaftowanymi wizerunkami zwierząt i ptaków, wskazującymi na ich rangę i godność.

48 Kości zostały rzucone (łac. alea iacta est) – słowa Juliusz Cezara wypowiedziane w 49 roku p.n.e. przy przekraczaniu rzeki Rubikon, jako sygnał wypowiedzenia wojny domowej, nabrały przysłowiowego znaczenia podjęcia nieodwołalnej, bardzo ważnej decyzji.

49 Sroki – w kulturze chińskiej sroki wieszczą radość i szczęście, w tym małżeńskie.

50 Feniksy – w kulturze i mitologii chińskiej feniks jest prastarym królem ptaków, symbolizuje też cesarzową, miał głowę kury, oczy człowieka, szyję węża, dziób jaskółki, grzbiet żółwia i ogon ryby; para feniksów jest symbolem zespolenia płciowego, życzenie miało więc bardzo frywolny podtekst, zapewne nieznany J. Verne’owi, starannie unikającemu sfery erotyki.

51 KiedyśChińczycy przy witaniu się i żegnaniu wyciągali przed siebie ręce, z lewą dłonią otaczającą zwiniętą w pięść prawą, podnosili je i pochylali głowy.

52 Niebianie (fr. Célestes) – dawne określenie Chińczyków w wielu językach europejskich, od nazwy „Cesarstwo Niebiańskie”, błędnie uważanej za chińską; Chińczycy mówią Tianxia, czyli „[to, co] pod niebem” i określają tak kraj podlegający władzy cesarza.

53 Łodzie kwiatowe(chiń. huazhou) – chińskie barki mieszkalne z całym pokładem zajętym przez pomieszczenia, zdobnie malowane na żywe kolory, obsadzane kwiatami, często służyły jako pływające restauracje albo domy publiczne, zwykle cumowały przy nabrzeżach.

54 Rzeka Perłowa (chiń. Zhu Jiang) – zbiorcza nazwa całego systemu rzek w Chinach południowych, tworzących wspólną deltę, z których najważniejsza jest Xi Jiang o długości 2129 km, w delcie ujściowej przylegającej do Morza Południowochińskiego leżą m.in. Hongkong, Kanton, Makau, od bardzo dawna ważny szlak handlowy.

55 Mandaryn – używana w Europie nazwa chińskich dostojników i uczonych (chiń. guan), którzy zdali egzaminy wymagane przez władze cesarskie; dzielili się na grupę cywilnych i wojskowych; mandaryni w czasach dynastii Qing byli podzieleni na dziewięć rang, których oznakami były specjalne stroje, w tym urzędowe nakrycia głowy zwieńczone dużymi gałkami lub guzami z kamieni półszlachetnych, w pierwszej randze (najniższej) były one koralowe, w najwyższej, dziewiątej – złote; ranga czwarta oznaczana była gałką turkusową i wizerunkiem dzikiej gęsi na naszywce na strój.

56 W kulturze chińskiej rok dzieli się na 12 miesięcy księżycowych (po 29 lub 30 dni), dla wyrównania kalendarza księżycowego ze słonecznym co trzy lata dodawano miesiąc trzynasty; miesiące były (i są) numerowane, nie miały nazw, data rozpoczęcia nowego roku była zmienna, przypadała od 21 stycznia do 19 lutego.

57 Straże – w kulturze chińskiej dzień był dzielony na 12 jednostek po dwie godziny każda, zwanych shichen, odpowiadających europejskim strażom (czasowi sprawowania warty); nosiły one nazwy zwierząt (od szczura do świni), takie same jak nazwy znaków zodiaku; pierwsza straż nocy zaczynała się o godzinie 23.

Rozdział II

W którym Kin-Fo i filozof Wang zostają przedstawieni dokładniej

 

Jeśli Kin-Fo wydał ten pożegnalny posiłek dla przyjaciół w Kantonie, to dlatego, że w owej stolicy prowincji Kouang-Tong58 upłynęła część jego młodości. Z licznych kolegów, jakich musiał posiadać ten bogaty i szczodry młodzieniec, czterej zaproszeni do kwietnej łodzi byli jedynymi, którzy mu do pory uczty pozostali. Innych, rozproszonych przez losy życia, szukał na próżno.

Kin-Fo mieszkał wówczas w Szanghaju59 i pragnąc odmienić odczuwany nastrój znudzenia, postanowił wyjechać na kilka dni do Kantonu. Tego jeszcze wieczora miał wsiąść na steamer60, który będzie zawijał do głównych miast wybrzeża, i wrócić spokojnie do swego yamenu61.

Jeśli Wang towarzyszył Kin-Fo, to dlatego, że filozof ten nie opuszczał nigdy swego ucznia, aby móc zawsze udzielać mu lekcji. Prawdę mówiąc, ten ani trochę ich sobie nie cenił. Tak samo mimo uszu puszczał maksymy i sentencje; mimo to „maszyna wytwarzająca teorie” – jak powiedział hulaka Tim – nie męczyła się ich produkowaniem.

Kin-Fo należał do tych Chińczyków z północy, którzy się nie zmieniali i nigdy nie sprzymierzali się z Tatarami62. Nie spotyka się takich w prowincjach południa, gdzie wyższe i niższe klasy są mocniej zmieszane z rasą mandżurską63. Kin-Fo ani przez ojca, ani przez matkę, których rodziny od podboju64 trzymały się na uboczu, nie miał w żyłach ani jednej kropli krwi tatarskiej. Wysoki, o mocnej budowie, cerze bardziej białej niż żółtej, o brwiach tworzących linię prostą, oczach rozstawionych poziomo i tylko lekko wznoszących się ku skroniom, prostym nosie, twarzy niespłaszczonej, wyróżniałby się nawet pośród najpiękniejszych okazów mieszkańców Zachodu.

 

Istotnie, jeśli Kin-Fo wyglądał na Chińczyka, to przez swą starannie ogoloną głowę, bez jednego włosa na jej przedzie i karku, oraz wspaniały warkocz65, wyrastający mu z potylicy i opadający na plecy niby wąż z gagatu66. Bardzo dbając o siebie, nosił ładne wąsy, tworzące półkole nad górną wargą i muszkę67, a zarost ten odtwarzał razem dokładnie fermatę68 zapisu nutowego. Jego paznokcie miały ponad centymetr długości, dowodząc, że należał do kategorii ludzi majętnych, którzy nie musieli nic robić. Zapewne również nonszalancja jego postępowania i dumna postawa podkreślały jeszcze mocniej, że był comme il faut69, co wyrażał całą swą osobą.

Ponadto Kin-Fo urodził się w Pekinie, co napawało Chińczyków wielką dumą. Gdyby ktoś go zapytał, mógł wyniośle odpowiedzieć: „Jestem z Wysoka!”.

Rzeczywiście, to w Pekinie mieszkał jego ojciec Tchoung-Héou70, gdy Kin-Fo się rodził, a gdy miał sześć lat, przeniósł się ostatecznie do Szanghaju.

Ten szacowny Chińczyk z bardzo dobrej rodziny z północy cesarstwa miał, jak inni jego rodacy, ogromne zdolności handlowe. Przez pierwsze lata jego działalności kupieckiej wszystko, co produkowano w tym tak ludnym i bogatym kraju, jak papier ze Swatow71, tkaniny jedwabne z Sou-Tchéou72, kandyzowane słodycze z Formozy73, herbata z Hankow74 i Foochow75, żelazo z Honanu76, miedź czerwona i żółta77 z prowincji Yunnan78, było dlań towarem i przedmiotem handlu. Główna siedziba jego przedsiębiorstwa, hongu79, mieściła się w Szanghaju, lecz miał też kantory w Nankinie80, Tien-Tsinie81, Makao82, Hongkongu83. Bardzo otwarty na osiągnięcia europejskie, swoje towary przewoził angielskimi parowcami, dzięki kablowi elektrycznemu znał ceny jedwabiu w Lyonie i opium84 w Kalkucie85. Żaden z tych czynników postępu, tak para, jak i elektryczność, nie budził jego oporu, występującego u większości Chińczyków, pozostających pod wpływem mandarynów i rządu, których prestiż w wyniku postępu zmniejsza się powoli.

Krótko mówiąc, Tchoung-Héou działał tak zręcznie, zarówno w handlu wewnątrz Cesarstwa, jak i w transakcjach ze spółkami portugalskimi, francuskimi, angielskimi i amerykańskimi z Szanghaju, Makao i Hongkongu, że w roku przyjścia Kin-Fo na świat jego majątek przekraczał już czterysta tysięcy dolarów86.

W następnych latach kapitał ten został podwojony dzięki utworzeniu nowego rodzaju handlu, który można by nazwać „sprzedażą kulisów87 do Nowego Świata”.

Jak dobrze wiadomo, ludność Chin jest nadmierna nawet w stosunku do wielkości tego rozległego państwa, nazywanego różnie i poetycznie Cesarstwem Niebiańskim, Państwem Środka88, Cesarstwem lub Ziemią Kwiatów89.

Ocenia się ją na co najmniej trzysta sześćdziesiąt milionów mieszkańców. To niemal jedna trzecia90 całej ludności Ziemi. A choć biedni Chińczycy jedzą mało, to mimo wszystko jedzą, i Chiny, pomimo swych licznych ryżowisk, rozległych terenów upraw prosa i pszenicy, nie są w stanie ich wyżywić. Stąd nadmiar ludzi, marzących jedynie o ucieczce przez wyłomy91, jakie działa angielskie i francuskie wybiły w materialnych i moralnych murach Cesarstwa Niebiańskiego.

Ten nadmiar ludności płynie ku Ameryce Północnej, a zwłaszcza do stanu Kalifornia. Dokonuje się jednak tak gwałtownie, że Kongres musiał podjąć kroki ograniczające tę inwazję92, niegrzecznie nazywaną „żółtą dżumą”93. Wysuwano uwagi, że pięćdziesiąt milionów emigrantów chińskich w Stanach Zjednoczonych nie zdoła odczuwalnie ulżyć Chinom, natomiast rasa mongolska94 skorzystałaby wiele, wchłaniając anglosaską.

W każdym razie exodus ten odbywał się na wielką skalę95. Kulisi, zadowalający się garścią ryżu, czarką herbaty i fajką z tytoniem, zdolni imać się wszystkich zajęć, byli bardzo poszukiwani nad Jeziorem Słonym96, w Wirginii, Oregonie i przede wszystkim w Kalifornii, gdzie obniżyli znacznie koszty robocizny.

Powstały zatem spółki zajmujące się przewożeniem owych tak mało kosztownych emigrantów. Było ich pięć działających w pięciu prowincjach Cesarstwa Niebiańskiego i szósta z siedzibą w San Francisco. Te pierwsze wysyłały, a ostatnia odbierała towar. Jedna agencja dodatkowa, Ting-Tong, wysyłała ich z powrotem.

Wymaga to wyjaśnienia.

Chińczycy z wielką chęcią emigrowali i wyjeżdżali szukać szczęścia u „Melikanów”97, jak nazywali ludność Stanów Zjednoczonych, ale pod jednym warunkiem, że ich zwłoki zostaną odwiezione niezawodnie na ziemię ojczystą, gdzie będą pochowane. Był to jeden z głównych warunków umowy, klauzula sine qua non98, wiążąca spółkę wobec emigranta, w żaden sposób nie można jej było obejść.

Dlatego też Ting-Tong99, inaczej mówiąc Agencja Zmarłych, dysponowała szczególnymi funduszami na koszty wynajmowania „trupich statków”, wyruszających z pełnymi ładowniami z San Francisco do Szanghaju, Hongkongu czy Tien-Tsinu. Nowy rodzaj handlu. Nowe źródło zysków.

Przebiegły i przedsiębiorczy Tchoung-Héou je wyczuł. W chwili swej śmierci w roku 1866 był prezesem kompanii Kouang-Than100 w prowincji o tej nazwie i wicedyrektorem Kasy Funduszu Zmarłych w San Francisco.

Wtedy to Kin-Fo, nie mając już ani ojca, ani matki, odziedziczył po nich majątek oceniany na cztery miliony franków, ulokowany w akcjach Centralnego Banku Kalifornijskiego, wykazał też dość rozsądku, aby je zachować.

W chwili straty ojca młody dziedzic mający dziewiętnaście lat zostałby sam, gdyby nie Wang, nieodłączny Wang, będący dlań mentorem i przyjacielem.

Kim zaś był ów Wang? Od siedemnastu101 lat mieszkał w yamenie Szanghaju. Był stołownikiem ojca, zanim stał się nim dla syna. Skąd jednak pochodził? Jaką przeszłość można było mu przypisać? Ileż trudnych pytań bez odpowiedzi, których udzielić mogliby jedynie Tchoung-Héou i Kin-Fo.

 

I gdyby uznali za właściwe ich udzielić – co nie było prawdopodobne – oto czego można by się było dowiedzieć:

Każdy wie, że Chiny są par excellence102 królestwem, w którym powstania mogą trwać przez wiele lat i porywać do boju setki tysięcy ludzi. Tak było w XVII wieku, kiedy to słynny przywódca103 z dynastii Ming104, będącej pochodzenia chińskiego i panującej w Chinach od trzystu lat, w roku 1644, nie mając dość sił do walki z buntownikami zagrażającymi stolicy, wezwał na pomoc króla tatarskiego.

Król ten nie kazał się prosić, przybył, przepędził buntowników i wykorzystał sytuację, aby obalić tego, któremu przyszedł z pomocą105, i ogłosić cesarzem swego syna Chun-Tché106.

Od tamtej chwili władza tatarska zastąpiła chińską, a na tronie zasiadali cesarze mandżurscy.

Powoli w niższych klasach ludności obie rasy zaczęły się mieszać, lecz w bogatych rodach północy rozdział Chińczyków i Tatarów utrzymywał się bardziej ściśle. Różnili się oni także wyglądem, zwłaszcza w prowincjach północnych107 Cesarstwa. Tam znajdowali się „nieprzejednani”, który pozostali wierni upadłej dynastii.

Ojciec Kin-Fo należał do nich, nie wyrzekł się tradycji rodziny, która odmawiała paktowania z Tatarami. Powstanie przeciw przemocy pozostającej obcą, nawet po trzystu latach trwania, zastanie go gotowego do działania.

Nie trzeba dodawać, że syn Kin-Fo podzielał całkowicie poglądy polityczne ojca.

W roku 1860 panował jeszcze cesarz S’Hiène-Fong108, który wydał wojnę Anglii i Francji – wojnę zakończoną układem pekińskim zawartym dwudziestego piątego października tegoż roku109.

Przedtem jeszcze wielkie powstanie zagroziło również panującej dynastii. Tchang-Mao lub Tai-ping110, „długowłosi buntownicy”, opanowali Nankin w roku 1853 i Szanghaj111 w 1855. S’Hiène-Fong zmarł, jego młody syn112 miał wielkie trudności z odparciem tajpingów. Bez wicekróla Li113, bez księcia Konga114, a zwłaszcza bez angielskiego pułkownika Gordona115, być może nie zdołałby ocalić swojego tronu.

To tajpingowie, zażarci wrogowie Tatarów, podczas powstania silni i zorganizowani, chcieli zastąpić dynastię Tsingów116 Wangami117. Tworzyli cztery odrębne oddziały118: pierwszy pod czarną chorągwią, mający zabijać; drugi, pod czerwoną, mający palić; trzeci, pod żółtą, mający grabić; czwarty, pod chorągwią białą, mający żywić trzy pozostałe.

W Kiang-Sou119 doszło do działań wojennych o dużym znaczeniu. Sou-Tchéou i Kia-Hing, położone pięć lig od Szanghaju120, wpadły w ręce buntowników i zostały nie bez trudu odbite przez wojska cesarskie. Szanghaj, bardzo zagrożony, został zaatakowany osiemnastego sierpnia 1860 roku121, w chwili gdy generałowie Grant122 i Montauban123, dowódcy armii angielsko-francuskiej, ostrzeliwali z dział warownie Pei-ho124.

W tym czasie Tchoung-Héou, ojciec Kin-Fo, mieszkał w domu pod Szanghajem, niedaleko wspaniałego mostu rzuconego przez chińskich inżynierów przez rzekę Sou-Tchéou125. Powstania tajpingów nie mógł przyjąć nieprzychylnie, gdyż było skierowane przede wszystkim przeciwko dynastii tatarskiej.

W takiej to sytuacji wieczorem osiemnastego sierpnia, po odparciu powstańców spod Szanghaju, brama domostwa Tchoung-Héou otworzyła się gwałtownie.

Jakiś uciekinier, który zdołał zmylić pogoń126, padł do stóp Tchoung-Héou. Ten nieszczęśnik nie miał już oręża, aby się bronić. Gdyby ten, którego prosił o schronienie, wydał go cesarskim żołdakom, zostałby stracony.

Ojciec Kin-Fo nie mógł zdradzić tajpinga szukającego schronienia w jego domu.

Zamknął bramę i powiedział:

– Nie chcę wiedzieć, nie dowiem się nigdy, kim jesteś, co robiłeś, skąd przybyłeś! Jesteś moim gościem, i tylko z tego powodu u mnie będziesz bezpieczny.

Uciekinier chciał mówić, wyrazić swą wdzięczność… Ledwo miał na to siłę.

– Twoje nazwisko? – zapytał go Tchoung-Héou.

– Wang127.

A zatem Wang został ocalony przez wielkoduszność Tchoung-Héou – wielkoduszność, która kosztowałaby go życie, gdyby ktoś nabrał podejrzeń, że dał schronienie buntownikowi. Tchoung-Héou należał jednak do ludzi staroświeckich, dla których gość jest święty.

Po kilku miesiącach powstanie buntowników zostało ostatecznie stłumione. W roku 1864 cesarz tajpingów128, oblężony w Nankinie, otruł się, aby nie wpaść w ręce sił cesarskich.

Od tego dnia Wang pozostał w domu swego dobroczyńcy. Nigdy nie opowiadał o swojej przeszłości. Nikt go o nią nie pytał. Może obawiano się dowiedzieć za wiele! Okrucieństwa popełniane przez buntowników były, jak mówiono, straszliwe. Pod jaką chorągwią służył Wang, żółtą, czerwoną, czarną czy białą? Lepiej było tego nie wiedzieć i zachowywać złudzenie, że należał do kolumny zaopatrzenia.

Wang, zachwycony swym nowym losem, został w ten sposób stołownikiem w gościnnym domostwie. Po śmierci Tchoung-Héou jego syn nie chciał się rozstać z tym miłym człowiekiem, gdyż przywykł do jego towarzystwa.

Naprawdę jednak w chwili, gdy rozpoczyna się ta historia, któż mógłby rozpoznać dawnego tajpinga, mordercę, podpalacza czy grabieżcę – do wyboru – w owym filozofie mającym pięćdziesiąt pięć lat, moraliście w okularach, w owym skrupulatnym Chińczyku129 o oczach skierowanych ku skroniom i tradycyjnych wąsach? W długiej szacie130 barwy mało jaskrawej, pasie wypychanym ku piersi przez początki tuszy, nakryciu głowy131 zgodnym z dekretem cesarskim, czyli futrzanej czapeczce o wzniesionym wokół czaszki rondzie, z którego zwisały wiązki czerwonych tasiemek, czyż nie wyglądał zupełnie jak zacny profesor filozofii, jeden z uczonych, władających biegle osiemdziesięcioma tysiącami znaków pisma chińskiego, znawca wyższego dialektu132, zdobywca pierwszego miejsca na egzaminie doktorskim133, mający prawo przechodzenia pod wielką bramą Pekinu, zarezerwowaną dla Synów Nieba?

Mimo wszystko było niewykluczone, że powstaniec, zapomniawszy o swej pełnej zgrozy przeszłości, wyszlachetniał pod wpływem dobrego Tchoung-Héou i dobrowolnie ruszył inną drogą – filozofii spekulatywnej! Oto dlaczego owego wieczora Kin-Fo i Wang, którzy się nigdy nie rozstawali, byli razem w Kantonie, dlaczego po tym pożegnalnym obiedzie obaj poszli na nabrzeże w poszukiwaniu parowca, którym mogliby szybko wrócić do Szanghaju.

Kin-Fo szedł w milczeniu, trochę zatroskany. Wang, rozglądając się na lewo, na prawo, wpatrując się filozoficznie w Księżyc, w gwiazdy, przeszedł uśmiechnięty pod Bramą Wiecznej Czystości134, której nie uznał za zbyt wysoką dla siebie, pod Bramą Wiecznej Radości135, której skrzydła zdawały się otwierać na jego własne życie, a wreszcie zobaczył w oddali ginące w cieniach wieże pagody Pięciuset Bóstw136.

Steamer „Perma” stał tam pod parą. Kin-Fo i Wang zajęli dwie zarezerwowane dla nich kabiny. Szybki nurt Rzeki Perłowej, toczący codziennie wraz z błotem z brzegów ciała straconych, niósł statek z wielką prędkością. Parowiec przemknął niby strzała między ruinami pozostawionymi tu i ówdzie przez francuskie działa137, obok pagody Haf-Way138 o dziewięciu piętrach, obok cypla Jardyne, niedaleko Whampoa139, gdzie cumują największe jednostki, między wysepkami i groblami z bambusa na obu brzegach.

Sto pięćdziesiąt kilometrów, czyli trzysta siedemdziesiąt pięć li140, dzielące Kanton od ujścia rzeki, pokonano nocą.

O wschodzie słońca „Perma” minęła Pysk Tygrysa141, a potem dwie odnogi estuarium142. Victoria-Peak143 na wyspie Hongkong144, wysokości tysiąca ośmiuset dwudziestu pięciu stóp, pojawił się na chwilę w porannej mgle, i po najłatwiejszym z rejsów Kin-Fo z filozofem wpłynęli pod nurt na żółtawe wody Rzeki Niebieskiej145, aby wysiąść w Szanghaju, na wybrzeżu prowincji Kiang-Nan146.

 

 

 

 

58 Kouang-Tong – dawna europejska nazwa prowincji Guangdong, z czego powstała nazwa jej stolicy, Kantonu, leży w południowo-wschodnich Chinach, nad Morzem Południowochińskim, graniczy z Wietnamem, w granicach Chin od czasu dynastii Qin, od XVI wieku główny ośrodek handlu Chin z Zachodem i kontaktów z Europejczykami, którzy założyli tu swoje enklawy: Hongkong (Brytyjczycy), Makau (Portugalczycy) i Kwangchouwan (Francuzi); obecnie najludniejsza prowincja Chin.

59 Szanghaj (chiń. Shanghai, dosł. „na morze”) – chiński port nad Morzem Południowochińskim, w delcie rzeki Jangcy, rozwój miasta od czasów dynastii Song, po układzie nankińskim (1842) miasto otwarte dla mocarstw zachodnich, ważny ośrodek handlu, obecnie największe miasto Chin, wielki ośrodek przemysłu i handlu.

60 Steamer (ang.) – parowiec, język francuski w XIX wieku nie miał jednowyrazowego odpowiednika tego słowa, a tylko opisowe bateau à vapeur (statek na parę), często więc stosowano we Francji termin angielski.

61 Yamen – urząd, siedziba władz, także rezydencja urzędnika, mandaryna, zwykle składał się z budynku urzędu lub rezydencji w głębi dziedzińca, na który prowadzi ozdobna brama, inne budowle stoją obok, całość otacza mur.

62 Tatarzy – chodzi o Mandżurów, których w XIX wieku Europejczycy często nie odróżniali od Tatarów, ludu tureckiego, stanowiącego ważną część mongolskiej armii Czyngis Chana.

63 Mandżurowie – lud pochodzenia ałtajskiego, zamieszkujący dzisiejszą Mandżurię w północno-wschodnich Chinach, w XII wieku utworzył potężne państwo Dżurdżenów, rozgromione w roku 1234 przez Czyngis Chana, a w roku 1644 zdobył Pekin i ustanowił dynastię Qing, ostatnią w Chinach cesarskich, panującą do roku 1911; Mandżurowie, znacznie mniej liczni od Chińczyków, zabraniali małżeństw mieszanych, dlatego trudno mówić o ich mieszaniu się z miejscową ludnością, zwłaszcza w Chinach południowych, gdzie było ich bardzo mało.

64 Podbój Chin przez Mandżurów zaczął się od zdobycia północno-wschodniej prowincji Liaoning, w roku 1644 dzięki zdradzie wodza chińskiej armii zajęli Pekin i Chiny północne, a do roku 1680 całe Chiny, później jeszcze m.in. Mongolię i Tybet.

65 Po zdobyciu Chin mandżurska dynastia Qing narzuciła Chińczykom obowiązek noszenia strojów mandżurskich oraz warkoczy jako znaku lojalności wobec siebie; podlegały mu także mniejszości narodowe i cudzoziemcy, nie obejmował jedynie mnichów buddyjskich i taoistycznych.

66 Gagat – bitumiczna odmiana węgla brunatnego o zbitej, jednorodnej budowie, czarnej lub brunatnej barwie, stosowana do wyrobu biżuterii.

67 Muszka – tutaj mała okrągła kępka włosów na podbródku, poniżej dolnej wargi.

68 Fermata – znak muzyczny w kształcie półkola z kropką poniżej, umieszczany nad nutą lub pauzą i określający przedłużenie trwania jej brzmienia zgodnie z uznaniem wykonawcy; także oznaczenie rozpoczęcia koncertowej improwizacji solistycznej.

69 Comme il faut (fr.) – jak należy, właściwie, zgodnie z wymogami, jak wypada.

70 Tchoung-Héou – musi to być imię, a nie nazwisko, które w kulturze chińskiej było dziedziczone w linii męskiej, podobnie Kin-Fo, którego nazwiska nie poznajemy; nazwiska chińskie są przeważnie jednosylabowe, a imiona dwusylabowe.

71 Swatow – europejska nazwa Shantou, miasta w południowo-wschodnich Chinach, w prowincji Guangdong, portu nad Morzem Południowochińskim, ok. 300 km na wschód od Kantonu.

72 Sou-Tchéou – dawna francuska nazwa miasta Suzhou, we wschodnich Chinach, w prowincji Jiangsu, w delcie Jangcy, ok. 80 km na zachód od Szanghaju, założonego w 514 roku p.n.e., od XI wieku jedno z największych miast Chin, ważny ośrodek przemysłu, kultury i handlu, słynęło z produkcji jedwabiu.

73 Formoza – dawna europejska nazwa wyspy Tajwan, z portugalskiego Ilha Formosa, Piękna Wyspa.

74 Hankow – europejska nazwa Hankou, miasta we wschodnich Chinach, w prowincji Hubei, przy ujściu Han Shui do Jangcy, od roku 1861 zwanego „Herbacianym Portem”, wysyłano z niego do Europy do 80% całego eksportu herbaty z Chin; w roku 1949 połączone z sąsiednimi Hanyang i Wuchang w miasto Wuhan, stolicę prowincji Hubei.

75 Foochow – europejska nazwa Fuzhou, miasta w południowo-wschodnich Chinach, stolicy prowincji Fujian, portu nad Morzem Południowochińskim, bardzo starego, w granicach Chin od czasów dynastii Qin, od roku 1842 port traktatowy, otwarty dla cudzoziemców.

76 Honan – dawna nazwa miasta Tongguan, w środkowych Chinach, we wschodniej części prowincji Shaanxi, także dawna nazwa prowincji Henan w środkowych Chinach, na południe od Huanghe, jedna z kolebek starożytnych Chin; główne złoża rudy żelaza występują w prowinacjach Liaoning, Hebei, Shanxi i Sichuan.

77 Miedź żółta – dawna francuska nazwa (cuivre jaune) mosiądzu, naturalnego lub sztucznego stopu miedzi właściwej (czerwonej) z cynkiem.

78 Yunnan (w Polsce używana także nazwa Junnan) – górzysta prowincja w południowo-zachodnich Chinach; graniczy z Myanmarem (Birmą), Laosem i Wietnamem, na wąskim odcinku z południowo-wschodnim Tybetem, słynie m.in. z uprawy herbaty.

79 Hong – południowochiński wariant słowa hang, oznaczającego m.in. przedsiębiorstwo handlowe.

80