Taka sama, a jednak inna - Abby Green - ebook

Taka sama, a jednak inna ebook

Abby Green

0,0
11,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Przyrodnie siostry – Maddi Smith i księżniczka Laia – poznały się zaledwie przed rokiem i, choć wychowane w różnych światach, natychmiast się pokochały. Maddi zrobiłaby dla siostry wszystko, dlatego, udając Laię, pomaga jej uniknąć zaaranżowanego ślubu z królem Aristedesem. Aristedes początkowo nie dostrzega zamiany, bo siostry są do siebie podobne, jednak nagle narzeczona zaczyna budzić w nim gorące uczucia…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 155

Rok wydania: 2025

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Abby Green

Taka sama, a jednak inna

Tłumaczenie:

Julia Ryczyńska

Tytuł oryginału: Mistaken as His Royal Bride

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2023

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2023 by Abby Green

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2025

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Bez ograniczania wyłącznych praw autora i wydawcy, jakiekolwiek nieautoryzowane wykorzystanie tej publikacji do szkolenia generatywnych technologii sztucznej inteligencji (AI) jest wyraźnie zabronione. HarperCollins korzysta również ze swoich praw na mocy artykułu 4(3) Dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym 2019/790 i jednoznacznie wyłącza tę publikację z wyjątku dotyczącego eksploracji tekstu i danych.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

[email protected]

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-291-1652-7

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

Rozdział pierwszy

Miejsce przypominało scenę z futurystycznego filmu. Znajdowały się pośrodku pustyni skąpanej w prażącym słońcu pośród miliona przeróżnych atrakcji, na ogromnej scenie w oddali rozszalały tłum bawił się do muzyki.

Maddi Smith minęła drewniane instalacje w kształcie domów, wiatraków, a nawet łodzi, gdy linię pustynnego horyzontu przeciął wyskakujący w powietrze mężczyzna na motocyklu w kształcie ryby. Tłum dookoła stanowił eklektyczną mieszankę młodości i starości, a jedynym, co łączyło tych wszystkich ludzi, była szeroko pojęta ekscentryczność i łaknienie doświadczeń – a do tego skąpe kostiumy, których nie powstydziłaby się książka w stylu steam punk.

– To miejsce jest szalone, Mads. Gdzie ty o nim usłyszałaś?

Jej przybrana siostra, Laia, objęła ją ramieniem, a serce Maddi urosło. Poznały się zaledwie rok temu, ale szczerze ją uwielbiała. Jej siostra miała na sobie czarny top z diamencikami i króciutkie spodenki, siateczkowe rajstopy i wysokie czarne oficerki. Włosy zaczesała do tyłu i związała w cieniutkie warkoczyki. Maddi miała na sobie podobny strój, z tym że zdecydowała się na złotą minispódniczkę, a do tego obie miały mocny, błyszczący makijaż i ogromne gogle, które jednocześnie stanowiły część kostiumu i ochronę przed słońcem i pyłem.

Maddi ścisnęła ramię Lai.

– Usłyszałam o nim, kiedy pracowałam w klubie w Dublinie. Od tamtej pory strasznie chciałam tu przyjechać… Chodź, znajdźmy coś do jedzenia. Umieram z głodu – rzuciła Maddi, łapiąc Laię za rękę.

– A kiedy jest inaczej… – odparła Laia rozbawiona. Maddi odpowiedziała złośliwą miną i pociągnęła ją przez tłum.

Nieprzerwanie czuła na sobie wzrok ochroniarza, choć niby trzymał się od nich odpowiednio daleko. Bo tak się składało, że siostra Maddi była kimś ważnym. Bardzo ważnym. Była księżniczką maleńkiego śródziemnomorskiego królestwa zwanego Isla’Rosa. Niedługo miała skończyć dwadzieścia pięć lat – i wtedy miała też zostać królową.

Matka Lai zmarła przy porodzie, a rok później w wyniku romansu króla urodziła się Maddi. Gdy jej mama zaszła w ciążę, król spanikował i aby uniknąć skandalu, zapewnił im środki na życie i alimenty, a następnie wygnał z kraju, by nie ryzykować swojej reputacji.

Jej matka była dumną kobietą, więc wyjechała, zabierając ze sobą dziecko i złamane serce. Jej smutek był motywem przewodnim młodości Maddi, ale jednocześnie matka nigdy nie ukrywała historii jej narodzin, przez co córka od zawsze czuła się w pewnym stopniu odpowiedzialna za jej cierpienie. Gdyby się nie urodziła, nie żyłyby na wygnaniu, a jej mama mieszkałaby w kraju, który kochała.

Laia wyjaśniła Maddi, że dowiedziała się o jej istnieniu zaledwie cztery lata wcześniej. Ich ojciec na łożu śmierci przyznał się do tego, jak bardzo czuł się przytłoczony utratą żony i samotnym wychowywaniem maleńkiej córki. O momencie słabości, który poskutkował romansem, którego zawsze żałował, choć wiedział, że to żadne usprawiedliwienie. W ostatnich chwilach błagał Laię, by odnalazła Maddi i wszystko jej wyjaśniła i w jego imieniu poprosiła o wybaczenie.

Jednak Laia nie od razu zaczęła szukać siostry. Obawiała się, co może znaleźć. Że Maddi będzie jej nienawidziła za to, że sama została odepchnięta, albo że będzie zgorzkniale dążyć do przejęcia tronu i zniszczy Isla’Rosę. Gdy zaryzykowała i odnalazła ją w Irlandii, zrozumiała, że jej obawy były nieuzasadnione – od razu poczuły nić porozumienia. Laia wyjaśniła, że zamierza ujawnić, że Maddi jest jej przybraną siostrą i księżniczką Isla’Rosy. Obie zgodnie uznały jednak, że lepiej zachować tę informację w tajemnicy do koronacji. Gdy Laia zostanie królową, łatwiej będzie ogłosić istnienie nowej księżnej.

Ich ojciec, król, był uwielbiany wśród ludności wyspy przede wszystkim przez wzgląd na jego absolutną lojalność i oddanie zmarłej królowej. Wieści o nieślubnej córce stanowiły więc szokującą wiadomość. Maddi nie chciała stać się źródłem negatywnych nagłówków przed koronacją. Tron również jej nie interesował. Najważniejszy był fakt, że w końcu mogła poznać siostrę – nie spodziewała się, że Laia kiedykolwiek ją odszuka, a sama nie zamierzała się z nią kontaktować.

Całe to królewskie życie pełne przywilejów i obowiązków było tak odległe od tego, do czego przywykła, że równie dobrze mogłaby znaleźć się na innej planecie. Nie miała o to żalu. Była nieśmiała i kiepsko radziła sobie w szkole, więc gdy obserwowała grację i wzniosłość, jakie prezentowała jej siostra w sytuacjach publicznych, czuła się kompletnie przytłoczona.

Laia mówiła płynnie w pięciu językach! Maddi umiała tylko w jednym. Między innymi dlatego nie była wcale pewna, czy powinna pozwolić na mianowanie się księżniczką Isla’Rosy. Nie czuła się ani trochę gotowa, choć już od roku pracowała jako dama dworu. Maddi sama to zaproponowała, gdy Laia nalegała, by wróciła z nią na wyspę. Praca dla księżniczki Lai jako jedna z jej guwernantek była doskonałym sposobem na poznanie siostry pod bezpieczną przykrywką, a do tego mogła dowiedzieć się więcej o rodzinnym domu.

Cały ten rok przyniósł wiele nowości.

Nie spodziewała się, że zakocha się w wysepce, jej kamienistych pejzażach przeplatanych kwiatami, w cudownych plażach i urokliwej średniowiecznej stolicy, Sant’Rosa. Nawet ludzie okazali się przyjaźni i uśmiechnięci, sprawiając, że łatwo było poczuć się tu jak w domu. Po raz pierwszy czuła, że jest w miejscu, w którym powinna.

Nie spodziewała się też, że tak pokocha siostrę, która szybko została jej najlepszą przyjaciółką. Dotąd Maddi trzymała ludzi na bezpieczną odległość. Fakt, że jej ojciec porzucił ją w dzieciństwie, nosiła jak zbroję, pod którą skrywała ból i ciężar odpowiedzialności za los swojej matki. Poznanie Lai i powrót na wyspę powoli łagodziły te kompleksy.

Dziewczyny stały wciąż w kolejce po jedzenie, a Maddi uśmiechnęła się, widząc, jaką radość sprawia siostrze wszystko, co je otaczało. Ostatnio myśli Lai krążyły głównie wokół koronacji, a ten wypad miał stanowić chwilę oderwania się od obowiązków i próbę zachowania wizerunku nieudolnej młodocianej księżniczki, która nie ma w głowie nic poza zabawą, nawet w obliczu ogromnej odpowiedzialności.

Maddi zauważyła słońce odbijające się od czegoś w oddali. Okazało się, że lśniąca powierzchnia to niewielki prywatny samolot lądujący na pasie. Z jakiegoś powodu poczuła na karku dziwny, dojmujący dreszcz. Zerkała wciąż w tamtą stronę, aż dojrzała maleńką kropkę, która okazała się pojazdem zbliżającym się do terenu festiwalu, zostawiając za sobą burzę pyłu i piachu.

– Co jest? – spytała Laia.

– Ktoś tu jedzie.

– Ludzie ciągle tu przyjeżdżają.

Maddi nie umiała wyjaśnić, skąd rodziło się w niej przekonanie, że to coś innego.

Pojazd z bliska okazał się czarnym SUV-em o przyciemnionych szybach, który sprawiał wrażenie dość oficjalnego, przez co zupełnie nie pasował do otaczających je warunków. Na ten widok Laia wyraźnie się spięła.

– Przecież nie przyjechałby tu za mną… – szepnęła jakby sama do siebie. – Jasne, chciałam, żeby zobaczył zdjęcia, które wypuściłam do prasy, ale nie sądziłam, że mógłby tu dotrzeć…

Maddi wiedziała, o kim mówi siostra. O mężczyźnie, którego coraz bardziej denerwowała niechęć Lai wobec spotkania z nim w celu przedyskutowania faktu, że niedługo mieli zostać małżeństwem. Została mu obiecana chwilę po tym, jak się urodziła, w ramach archaicznej umowy, która zszokowała Maddi, gdy pierwszy raz o niej usłyszała.

Król Aristedes de Valle y Montero z Santanger, królestwa sąsiadującego z Isla’Rosą. Małżeństwo miało stanowić symboliczne połączenie dwóch królestw, które wyjątkowo cieszyły się chwilą pokoju po stu latach wrogości i wojen. Problem leżał w tym, że Laia naprawdę tego nie chciała. Uważała, że ślub z Aristedesem będzie stanowił zagrożenie dla niezależności Isla’Rosy, która była mniejszym krajem i mogła zostać łatwo stłamszona przez bogate Santanger.

Laia miała wizję na rozwój Isla’Rosy, a pakty pokojowe między krajami wolała umocnić poprzez nowoczesne umowy dyplomatyczne i handel, a nie przestarzałe tradycje. Znany z konserwatywnego podejścia Aristedes nie chciał jak dotąd posłuchać głosu rozsądku i obawiała się, że powołując się na jej poczucie obowiązku, zmusi ją do zawarcia małżeństwa.

Samochód zatrzymał się tam, gdzie zaczynał się tłum. Maddi obserwowała, jak z pojazdu wyłania się wysoki mężczyzna. Sądząc po wstrzymanym oddechu Lai, musiał to być król Aristedes. Maddi nie widziała go dotąd na żywo, ale teraz nawet z oddali dostrzegała, jak jego ramiona i głowa wystają ponad las ciał. Miał na sobie trzyczęściowy garnitur, przez co jeszcze mocniej odcinał się na tle dziwacznych kostiumów. Ruszył przez tłum otoczony kilkoma ochroniarzami i gdyby Maddi nie była tak zestresowana, może rozbawiłoby ją to, jak kuriozalnie tu wyglądali.

– Nie wierzę, że tu przyjechał – syknęła Laia.

– Unikałaś spotkania z nim od miesięcy – przyznała Maddi. – Wyjechałyśmy z Manhattanu, kiedy tylko pojawił się w Nowym Jorku, żeby zabrać cię na obiad.

A to była tylko jedna z tego typu sytuacji. Maddi rozumiała, że mężczyzna jest sfrustrowany. Nie ukrywał faktu, że chce jak najszybciej doprowadzić do tego wygodnego małżeństwa i mieć u boku swoją nową królową.

– Muszę wytrzymać jeszcze tylko kilka tygodni do koronacji i będę miała dużo więcej możliwości na przenegocjowanie tego małżeństwa. Może pomyśli o innych opcjach.

Aristedes był coraz bliżej. Zgrabnie przeciskał się między ludźmi – Maddi mimowolnie podziwiała grację, z jaką się poruszał. Był jeszcze wyższy, niż dotąd sądziła, o szerokich barkach i torsie. Biła od niego taka męskość i potęga, że ludzie dookoła zatrzymywali się, by na niego spojrzeć. Biorąc pod uwagę to, jak widowiskowo prezentowało się ich otoczenie, było to niezłe osiągnięcie. Nie dość, że jego charyzma biła po oczach, to jeszcze był nieziemski. Miał krótkie ciemne włosy i twarz o mocnej szczęce osnutej schludnym zarostem i brązowych oczach. Maddi nie mogła stąd dojrzeć jego ust, ale widziała je na zdjęciach – były ładnie zarysowane. Kuszące. Seksowne.

To naprawdę nie był dobry moment, żeby się na niego gapić.

Oderwała wzrok od mężczyzny idącego w ich stronę i zwróciła się ku siostrze. Jej twarz dramatycznie zbladła.

– Dobrze się czujesz?

Laia złapała jej spojrzenie i pokręciła głową.

– Niedobrze mi. Nie mogę uwierzyć, że chce to ciągnąć po wszystkim, co zrobiłam.

Laia miała na myśli dobrze udokumentowaną kampanię polegającą na pojawianiu się na każdej widowiskowej imprezie i wydarzeniu tylko po to, by zniechęcić Aristedesa wizerunkiem lekkodusznej imprezowej dziewczyny.

– Myślisz, że naprawdę nie da się nic zrobić? Może jeśli z nim teraz porozmawiasz, zrozumie twoją perspektywę?

Laia pokręciła głową.

– Próbowałam po pogrzebie ojca, ale do niego nic nie przemawia. Powiedział, że ten ślub się odbędzie i nie zamierza dyskutować.

– Jeśli zostaniesz koronowana przed ślubem, nie będzie to stanowiło zagrożenia dla pokoju w kraju?

– Nie, nie. My wiemy, że ślub ma się odbyć przed koronacją, ale publika jeszcze nie. Wszystkie daty mają zostać opublikowane przed samym wydarzeniem, żeby zminimalizować ryzyko ataków ze strony rebeliantów. Teraz mogę wykorzystać to na własną korzyść. Spotkam się z nim dopiero jako oficjalna królowa.

Zapał i panika mieszające się w oczach Lai sprawiały, że były teraz wyjątkowo duże i błyszczały zielenią.

– Mads, nie chcę, żeby Santanger pochłonęło Isla’Rosę. Tyle lat walczyliśmy o niezależność! Nasz ojciec zawarł umowę o tym ślubie pod presją ojca Aristedesa, któremu zależało, żeby ślub odbył się przed moją koronacją. Myślę, że ojciec sądził, że będzie mi łatwiej, jeśli podczas koronacji będę miała męża, ale po latach pożałował tej decyzji. Przed śmiercią powiedział, że mam wziąć ślub tylko z miłości. – Westchnęła i kontynuowała: – Chciał, żebyśmy były szczęśliwe. Wiem, że mogę przekonać Aristedesa, że to małżeństwo nie jest konieczne, ale mogę zrobić to tylko jako królowa. On o tym wie, dlatego tak mu zależy, żeby domknąć ten temat jak najszybciej.

Maddi spojrzała na siostrę wzrokiem pełnym lojalności. Może to właśnie była jej szansa, by się przydać.

Ujęła dłonie siostry w ręce.

– Kiedy ostatnio spotkałaś się z Aristedesem?

– Kilka tygodni po śmierci mojego… naszego ojca – poprawiła się, marszcząc brwi. – Poza tym nie widziałam go od lat.

– Naprawdę doprowadziłaś sztukę unikania go do perfekcji – zaśmiała się Maddi.

– Starałam się odsunąć to, co nieuniknione. – Laia wzruszyła ramionami. – Ale wszystko na nic. Już tu idzie.

Maddi poczuła dreszcz na karku, jakby mogła wyczuć jego obecność. Dziwne. Nigdy nawet go nie spotkała – ale zaraz miało się to zmienić.

Ścisnęła dłonie siostry.

– Musisz iść. Teraz. Leć zgubić się w tłumie.

Laia jeszcze bardziej ściągnęła brwi, ale Maddi potrząsnęła głową.

– Zajmę się tym. Ty musisz tylko zniknąć aż do swoich urodzin, dobrze? Ja rozproszę króla Aristedesa na tak długo, jak będzie trzeba.

– Jak?

Maddi uśmiechnęła się, choć czuła, jak wszystko w jej wnętrzu się skręca.

– Mogłybyśmy ujść za bliźniaczki.

Maddi słyszała, jak pracownicy w zamku szepczą o ich podobieństwie, ale nikt nie śmiał mówić o tym na głos.

W oczach Lai zabłyszczało zrozumienie, ale natychmiast pokręciła głową.

– Nie ma mowy, Mads, to szaleństwo, nie mogę ci na to pozwolić…

– Całe życie nosisz na sobie ogromną odpowiedzialność. Daj mi raz zrobić coś dla ciebie i twojego kraju – zaparła się Maddi i zanim zdążyła się rozproszyć, machnęła w stronę ochroniarza Lai, który natychmiast pojawił się obok. – Zabierz stąd księżniczkę Laię, pojawiło się zagrożenie – rzuciła szybko, a mężczyzna nie potrzebował dalszych instrukcji.

Zamknął księżniczkę w uścisku i chwilę potem zniknęli w tłumie.

Maddi nie mogła uwierzyć w to, co właśnie zrobiła, ale nie żałowała. W końcu nie kłamała – ona i Laia naprawdę przypominały bliźniaczki. Różniły je przede wszystkim oczy – tęczówki Lai były leśne, zielone, zaś oczy Maddi miały piwną barwę. Obie miały jednak falujące brązowe włosy, śniadą karnację, migdałowe oczy, proste nosy i podobny kształt ust – choć usta Maddi były nieco bardziej krągłe. Miała również niewielką przerwę między przednimi zębami. Nie różniły się też posturą, choć Maddi miała większe krągłości niż wysportowana Laia.

Maddi wzięła głębszy wdech i obróciła się. Aristedes był coraz bliżej, wodząc wzrokiem po zgromadzonych. Wyprostowała się i spojrzała prosto na niego. Zdawało się, że mężczyzna wyczuł jej wzrok, bo zatrzymał się i natychmiast go złapał. Potem zamarł jak zwierzę wyczuwające swoją ofiarę. Wokół zapadła nienaturalna cisza.

Podniósł okulary, a serce Maddi zabiło mocniej. Jego oczy były tak nieziemsko ciemne, że nie dało się wyczytać z nich żadnych emocji. Zacisnął mocniej zęby i ruszył w jej stronę. Zadarła głowę, gdy przed nią stanął i ocenił ją z góry na dół.

A co, jeśli przeceniła swoje podobieństwo do Lai?

Ta myśl przeszyła ją zimnym dreszczem, ale po chwili Aristedes przemówił głosem tak niskim, że rozbrzmiał falami po jej ciele:

– Oto i nieuchwytna księżniczka Laia. Myślę, że najwyższy czas wrócić do domu i wypełnić swoje obowiązki, nie sądzisz?

Rozdział drugi

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji