Sztuka poznawania mężczyzn - Johann Caspar Lavater - ebook + książka

Sztuka poznawania mężczyzn ebook

Johann Caspar Lavater

2,0
15,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Uważa się, że nie wolno oceniać ludzi po wyglądzie, ale jak inaczej ocenić nieznajomego, który ukrywa przed nami swe prawdziwe oblicze, próbując nas zwieść grą pozorów? Zdaniem uczonego fizjonomisty Lavatera jedynie poprzez wnikliwą analizę poszczególnych części twarzy człowieka można dość szczegółowo opisać właściwości jego charakteru i umysłu – a tym samym zawczasu uniknąć bolesnego zawodu. Bo czyż nie jest cenną wiedzą to, że wypukłe czoło oznacza zaawansowaną głupotę, że grube wargi świadczą o lenistwie, że małe oczy zapowiadają dowcip, a orli nos zwiastuje wielkie namiętności?

Książka za pomocą licznych ilustracji i przykładów uczy trudnej sztuki odkrywania sekretów charakteru mężczyzny wyłącznie na podstawie kształtu nosa, rysunku ust czy koloru oczu. I choć współcześnie fizjonomika podzieliła los astrologii, spirytyzmu i chiromancji, wciąż jako jedyna obiecuje wgląd za kulisy ludzkiego teatru.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 43

Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Kilka uwago Lavaterze

Johann Caspar Lavater przyszedł na świat 15 listopada 1741 roku w Zurychu. Już jego dzieciństwo zapowiadało, kim stanie się pewnego dnia. Zauważano u niego zdecydowane upodobanie do wszystkiego, co niezwykłe, do wszystkiego, co zdawało się wykraczać poza zwyczajną sferę ludzkiej wiedzy. Aż do dwudziestego piątego roku życia nie był w ogóle zainteresowany fizjonomiami; czasami jednak, na widok pewnych twarzy, przeszywał go dreszcz, doznawał uczucia, z którego nie zdawał sobie jeszcze sprawy. Wyraźna skłonność pchała go ku rysunkowi, a zwłaszcza ku portretom. Właśnie owa skłonność przyczyniła się do rozwinięcia jego pierwszych poglądów na temat fizjonomiki. W miarę jak rysował twarze, jak porównywał i analizował ich rysy, uczył się wychwytywać i oceniać niuanse, niekiedy nader subtelne, które je charakteryzowały. Być może jednak poniechałby tych fizjonomicznych obserwacji, gdyby Zimmermann nie zachęcił go do podążania tą drogą. Ów sławny lekarz, pod wrażeniem jego sądu na temat pewnej nieznanej mu fizjonomii, uczynił wszystko, by go nakłonić do poszerzenia swych obserwacji i publicznego ich ogłoszenia. Nie w pełni mu się to udało, i musiało minąć sporo lat, nim Lavater, zobowiązany przedstawić jakąś pracę Towarzystwu Nauk Przyrodniczych w Zurychu, wybrał fizjonomikę jako temat swego wystąpienia. Owa praca trafiła do rąk Zimmermanna, który ją wydrukował bez wiedzy autora. Odtąd, jak sam o sobie mówił, Lavater czuł się powołany do występowania w roli obrońcy fizjonomiki.

Lavater wstąpił w związek małżeński i został przyjęty do diakonatu w domu dla sierot; następnie wybrano go na członka konsystorza i pastora w kościele Świętego Piotra. Ta funkcja dała mu możność pełnego oddania się dobroczynności, toteż jego parafianie miłowali go jak ojca; wzorując się na jego cnotach, starali się go naśladować. Pożar strawił jakąś wieś zamieszkaną przez katolików – w Zurychu kwestowano na jej rzecz; Lavater głosił obowiązek dobroczynności z takim namaszczeniem, że słuchacze, poruszeni jego mową, garnęli się z ochotą, by wspomagać nieszczęśników, których im polecano – taca na ofiarę, którą sam trzymał przed głównym wejściem, została napełniona po wielokroć. Widziano, jak proste służące kładły tam monetę sześcioliwrową. Owa jedna kwesta przyniosła równie wielki owoc jak ta, która odbyła się w pozostałej części miasta.

Większość kazań Lavatera była improwizowana; ludzie przybywali licznie zewsząd, by go posłuchać. Cóż za namaszczenie! Jakaż siła! Jakiż żar bił z jego słów! Jego oczy płonęły ogniem, jego głos, raz silny, raz przepełniony wzruszeniem, jego gesty zawsze idące w parze ze słowami – to wszystko wlewało wiarę w serca; słuchanie go nigdy nie było nużące. Mówiąc o Bogu, zdawał się być natchniony tym wszystkim, co w cnocie najbardziej wzniosłego i szczytnego. Mowa Lavatera o śmierci jego zięcia, przepełniona najtkliwszym pogodzeniem się z losem, sprawiła, że ci, którzy go słuchali, płakali rzewnymi łzami. Większość jego kazań ukazała się drukiem.

Wszystkie pisma, które Lavater opublikował do 1770 roku, tchnęły najłagodniejszą moralnością i duchem tolerancji; później odstąpił nieco od tych zasad łagodności i wykazywał gorliwość nie bardzo dającą się pogodzić z umiarkowaniem, które głosił. Kiedy dzieło J. H. Meistra na temat ducha różnych religii nie spodobało się duchowieństwu, sprzymierzyło się ono przeciwko autorowi, a Lavater był jednym z tych, którzy przyczynili się do wygnania tego uczonego. Można tu jedynie oskarżyć Lavatera o nadmiar gorliwości, ale sprawiedliwość zasadom, które nim powodowały, oddał sam Meister.

Lavater miał wrogów – ale jakich wrogów? Byli to niegodziwcy, którzy obawiali się jego dociekliwego oka, lub owi pyszałkowaci i bezwzględni ludzie, mający mu za złe, że żadną miarą nie zaniedbuje swych powinności pastora, by zadowolić ich czczą ciekawość. Zniósł za ich sprawą wiele upokorzeń, między innymi takie: wymknęło mu się kilka słów na temat fizjonomii szewców z Zurychu; członkowie owego cechu zostali o tym powiadomieni, głośno się na to skarżyli i Lavater był zmuszony napisać do nich list z przeprosinami. Oskarżano go o skłanianie się ku katolicyzmowi. Usposobienie Lavatera mogło go w istocie kierować ku religii, w której obrządki i misteria muszą wywierać głębokie wrażenie na żywej i egzaltowanej wyobraźni. Tak czy owak, nie dawał tego po sobie poznać i zawsze ściśle przestrzegał dogmatów swej wiary; mimo że utrzymywał kontakty z kilkoma jezuitami, nie mógł go spotkać zarzut bardziej niesprawiedliwy.

Podczas podróży, jaką cesarz Józef II pod nazwiskiem hrabiego von Falkensteina odbył do Szwajcarii, Lavater został mu przedstawiony, a ów władca, z równym zainteresowaniem, co życzliwością, wypytywał go o fizjonomikę. Wielki książę i wielka księżna również chcieli go zobaczyć i przyjęli go z największą wytwornością. Użył u nich autorytetu, jakiego przydawały mu jego cnoty, aby zachęcić ich do wydobycia z otchłani nieszczęścia pewnej zacnej rodziny.

Trzeba jednak przyznać, że sławę zawdzięczał Lavater bardziej swej wiedzy fizjonomicznej niż cnotom charakteru; bez niej jego nazwisko być może nie zachowałoby się dla potomności, a świadczące o łagodności przymioty czcigodnego pastora odeszłyby w niepamięć. Jego skromność przydawała jednak ogromnego blasku jego wiedzy; często przyznawał się do niewystarczającego wyczucia fizjonomicznego i – jak powiadał – nawet jeśli istniały fizjonomie, które określał z przekonaniem równym temu, jakie miał o sobie samym, to zdarzały się również takie, na temat których nie potrafił stwierdzić nic. Jego wiedza była wynikiem długoletnich badań. Poświęcił wiele czasu na gromadzenie rysunków; porównywał twarze ludzkie ze wszystkich grup społecznych, a jako że jego pozycja umożliwiała mu kontakt z dużą liczbą mniej lub bardziej charakterystycznych osób, uczynił z tego przedmiot swych badań; wreszcie nie zaniedbał niczego, by dać swoim zasadom solidne podwaliny i przekształcić w naukę to, co wcześniej opierało się jedynie na mglistych przypuszczeniach.

W