Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Michaił Lermontow / Михаил Юрьевич Лермонтов: Szatan. Powieść wschodnia - Демон. Восточная повесть. Edycja dwujęzyczna – polsko-rosyjska. Poemat Lermontowa poświecony jest Szatanowi, odwiecznemu wrogowi rodzaju ludzkiego. Niegdys był pierwszym z aniołów, ale po buncie przeciwko Panu Bogu i upadku, został strącony z wyżyn niebieskich. I dodtąd:
Już dawno wlókł w pustyni świata
Skazaniec życie swe samotnie.
Tak wiek za wiekiem mknęły lata,
Tonęły w przeszłość niepowrotnie,
Zmieniane jedne wnet drugiemi;
A On, panując nędznej ziemi,
Zasiewał złe bez przyjemności;
Misterne sztuki jego sidła
Nie spotykały przeciwności –
I czynność złego jemu zbrzydła.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 54
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Michaił Lermontow / Михаил Юрьевич Лермонтов
Szatan. Powieść wschodnia
Демон. Восточная повесть
Tekst – Текст: Polski / Русский
Przełożył Michał Koroway-Metelicki
Armoryka
Sandomierz
Projekt okładki: Juliusz Susak
Na okładce: Михаил Александрович Врубель (1856–1910), Демон и Тамара (1891),
(licencjapublic domain), źródło: http://ru.wikisource.org/wiki/Файл:Tamaraydemon.jpg (This file has been identified as being free of known restrictions under copyright law, including all related and neighboring rights).
Copyright © 2014 by Wydawnictwo „Armoryka”
Wydawnictwo ARMORYKA
ul. Krucza 16
27-600 Sandomierz
tel +48 15 833 21 41
e-mail:[email protected]
http://www.armoryka.pl/
Posępny szatan, duch zuchwały
Nad ziemią latał górnym szlakiem,
W nim wspomnień roje powstawały,
I otaczały go orszakiem
Dni lepsze, gdy cherubinową
Czystością jaśniał pośród świata,
I kiedy - lśniąc promienną głową,
Pozdrowień niosąc szczere słowo –
Kometa w nim witała brata;
Dni, kiedy grzechem nieskalany,
Żądny wszechwiedzy i mądrości,
Gwiazd koczujące karawany
Z niebieskiej śledził wysokości;
Gdy pełen wiary i miłości,
Syn pierworodny w dniu tworzenia,
Nie znał ni gniewu, ni zwątpienia,
I nie groziło myślom jego
Niepłodnych wieków przemijanie...
Wspominał wiele... i wszystkiego
Przypomnieć sobie nie był w stanie.
Już dawno wlókł w pustyni świata
Skazaniec życie swe samotnie.
Tak wiek za wiekiem mknęły lata,
Tonęły w przeszłość niepowrotnie,
Zmieniane jedne wnet drugiemi;
A On, panując nędznej ziemi,
Zasiewał złe bez przyjemności;
Misterne sztuki jego sidła
Nie spotykały przeciwności –
I czynność złego jemu zbrzydła.
I nad kaukazkich gór szczytami
Wygnaniec raju przelatywał;
Brylantowymi lśniąc śniegami,
Olbrzymi Kazbek świat zadziwiał;
Szczeliny paszcza była nizko,
Jak żmii ciemne legowisko:
To Darjał kręty się ukrywał;
I Terek wiódł tam fal swych szyki,
Jak lew z rozwianym w grzywie włosem,
I ryczał. Słuchał go zwierz dziki;
Huczącym przerażone głosem -
W błękitach ptaki go słuchały;
I chmur złocistych tam gromady
Z południa biegły w dal na zwiady
I ku północy odpływały;
I nad nim skały gęstym tłumem
Chyliły głowy zadumane,
Wód Terekowych dziwnym szumem
Do snu cichego kołysane;
Na skałach groźnie się wznosiły
Potężne baszt zamkowych gmachy,
Z piorunów śpiących dumnie drwiły –
Dzielne kaukazkich gór szyldwachy!
Świat dzikiej pełen był urody
I cudnie pięknym czar przyrody!
Lecz szatan rzucił okiem wzgardy
Na świat stworzony ręką Boga
I został hardym, jak był hardy
Z nieprzejednanem licem wroga.
Obrazy innej znów krainy
Zakwitły w krasie żywej czyste:
Rozkosznej Gruzii doliny
Ustronie szczęściem promieniste!
Kobierce ścielą się wzorzyste,
Jak słupy sterczą tam ruiny,
Strumienie wodę srebrną leją,
Barwne na dnie ich śpią kamyki;
W różowych gajach słodko pieją
Urodę krasnych róż słowiki,
Choć róże ich nie rozumieją;
Jaworów wznoszą się konary,
Wieńczy je bluszcz zieleniejący;
Lękliwy jeleń wczas gorący
Chowa się w chłodny cień pieczary...
Wszędzie przyrody pięknej łaski,
I szum, i gwar, i życia blaski;
W południe palą ognia żary.
Wspaniałych roślin są tysiące,
Aromat rosy! A gdy słońce
Już zajdzie i noc świat pomroczy,
To błyszczą gwiazd promienne oczy;
Jak dziewic Gruzii gorejące.
Lecz świata czary nie wznieciły
W wygnańca piersi niecielesnej
Gry uczuć nowych, nowej siły,
Oprócz zawiści gry bolesnej.
Na wszystko patrzał wzgardy okiem
I oburzony był widokiem.
Szeroki dwór i dom wysoki
Tam książe Hudał wybudował...
Łez ludzkich wiele dom kosztował,
Bo ciężkie sługom są wyroki
Ich panów. Gór sąsiednich stoki
Cień domu zwykle przyjmowały;
Stopnie są w ścianie blizkiej skały,
Wiodące do Aragwy wody;
W rzece tej nieraz nurza wiadra;
Chcąc niemi czerpnąć z fal ochłody,
Tamara - córa księcia. Czadra
Osłania wdzięki jej urody.
W stronę, gdzie słała się dolina,
Patrzał ponury dom ze skały;
Lecz dziś w nim szumi bal wspaniały,
Rozbrzmiewa surma, pachną wina:
Dzisiaj wesele u Hudała,
Przybyła doń rodzina cała.
Na dachu zdobnym kobiercami
Siedzi dziewica narzeczona
Wśród towarzyszek młodych grona;
W grach czas im schodzi. Za górami
Słoneczna chowa się korona.
Dziewice pieją swe piosenki
I przyklaskują im we dłonie;
Tamara bierze do swej ręki
Bęben i wznosząc go nad skronie,
Z jednej ku drugiej kręcąc stronie,
To nagle lżej od ptaka leci,
To znów się wstrzyma i zaczeka...
A rzęsy długie ma powieka,
Rosą wilgotną wzrok się świeci;
To na dół spuści czarne oczy,
To mrugnie brewką na swą drużkę
I po kobiercu ślizga, toczy
Pięknie rzeźbioną, boską nóżkę.
Radości pełna się uśmiecha:
Dziecięca w oczach lśni uciecha.
Z uśmiechem jasnym tego lica;
Jak życie, młodość wesołego,
Ledwo się zrówna gra księżyca,
W strudze ruchomej błyszczącego.
Klnę się na gwiazd północnych błyski,
Na promień wschodu i zachodu:
Tak dziwnie pięknej odaliski
Nie brał w miłości swej uściski
Nigdy perskiego król narodu;
I haremowych fontann wody
Przenigdy jeszcze, w letnie znoje
Bryzgając swe perliste zdroje,
Nie znały równej jej urody;
Cudniejszych zaś nad jej warkoczy
Śmiertelne nie widziały oczy.
I klnę się od utraty raju
Nie kwitła żadna krasawica,
Mająca takie świetne lica,
W południowego słońca kraju.
Po raz ostatni dziś pląsała... -
Niestety! wcześnie ją czekała
Spadkobierczynię tę Hudała,
Swobodną, rzeźwą i wesołą.
Nic nie wiedzącą o serc bliźnie –
Niewola w obcej jej Ojczyźnie
I nieznajomych ludzi koło.
Więc często chmurka wątpliwości,
Na lica jasne padła mrokiem,
Lecz ruch jej pełen był lekkości,
Wyrazu, wdzięku i skromności,
Gdy się ślizgała tańców krokiem.
I gdyby szatan przelatując,
W on czas swe oczy na nią rzucił,
To dawnych braci swych żałując,
Z westchnieniem wzrok by wnet odwrócił...
I szatan widział... Ideały
Życia dawnego w nim zadrgały,
I wypłynęły zgasłe mary,
I spadły rosą na pustynię
Serca niemego. I duch kary
Odczuł i pojął znów świątynię
Piękności, dobra i wierzenia,
I długo słodkim tym obrazem
Szatan się cieszył - i marzenia
O szczęściu dawnem wstały razem,
Jakby za jedną druga gwiazda,
Jak duchów napowietrznych jazda.
Przykuty niewidzialną siłą,
Z nową boleścią się zapoznał,
Uczucie zmarłe przemówiło,
Rodzinny język znowu poznał.
Byłaż to