Św. Tomasz z Akwinu i dzisiejsza filozofia - Ks. Antoni Langer - ebook

Św. Tomasz z Akwinu i dzisiejsza filozofia ebook

Antoni Langer

3,8

Opis

Rzućmy tylko okiem choćby na chwilę na dzisiejszy nasz świat, a trudno nie dostrzec tego, jak olbrzymi, wezbrany potok zalewa go powodzią błędów i fałszu! Ileż to szerzy się dzisiaj odmiennych poglądów i zdań o najdonioślejszych, najgłówniejszych zagadnieniach i zasadach moralnego i duchowego życia, o czasie i wieczności, o duszy i Bogu, o rodzinie i państwie, o prawie i obowiązku, o honorze i moralności, o cywilizacji i oświacie i umysłowej ciemnocie. A przecież wszystkie te sprzeczne z sobą, wzajemnie obalające się zdania razem wzięte, nie mogą w żaden sposób być prawdą. Do tej prawdy, tylko jedno z nich wszystkich może rościć sobie słuszne, uzasadnione prawo, wszystkie zaś inne są mylne, są fałszem. Któż więc zdobędzie się na to, by prądowi temu przeciwstawić nieprzebytą zaporę, kto się ośmieli zatrzymać go w biegu i jeśli to podobna, popchnąć w przeciwnym kierunku? Tylko Boska prawda zdolną jest przewrotność ludzką wyzwać do walki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 111

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (5 ocen)
1
2
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
xKarol

Dobrze spędzony czas

Niektóre treści biedna adekwatne do współczesnego stanu wiedzy, ale to zrozumiałe, skoro książka ma swoje lata.
00

Popularność




Ks. Antoni Langer SJ 

 

 

 

 

 

Św. Tomaszz Akwinu

i dzisiejsza filozofia

 

 

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

Na okładce:

˝Vita. D.Thomae Aquinatis / Othonis Vaeni ingenio et manu delineata˝, Amberes, 1610.

Serie formada por 31 estampas por invención y dibujo de Otto van Veen. Grabados calcográficos de diversos autores. Número 14: grabado de Willem Swanenburg (1610),

licencjapublic domain, źródło: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Swanenburg-Vita_DThomae_Aquinatis-14.jpg

This file has been identified as being free of known restrictions under copyright law,

including all related and neighboring rights.

Tekst wg edycji XIX-wiecznej.

Pisownię uwspółcześniono w niewielkim zakresie.

© Wydawnictwo Armoryka

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

ISBN 978-83-7639-138-0

Część pierwsza

Od kilkudziesięciu lat dolatują nas wciąż te same głosy: ˝Papiestwo już się przeżyło, Kościół katolicki rozkłada się i trupieszeje˝. A przecież to samo papiestwo dziś nierównie świetniejsze odnosi tryumfy, jak wówczas gdy jaśniało blaskiem świeckiej królewskości i majestatem! Zaiste, cóż w tym dziwnego, że w czasach kiedy potężni władcy tego świata, tłumiąc nieraz gniew swój bezsilny, schylali swe głowy przed Stolicą Piotrową, że wtenczas wszystkich oczy i serca zwracały się ku Rzymowi, a jedno słowo następcy księcia Apostołów wstrząsało całym światem? Ale to rzecz zadziwiająca, że dzisiaj to samo się dzieje, chociaż książęta i królowie usunęli się spod pasterskiej laski rzymskiego biskupa, chociaż Papież odarty z swej ziemskiej korony, stał się jeńcem w własnym mieście i państwie. Jak niegdyś w katakumbach pod Klemensem, Kalikstem i Urbanem papiestwo równie potężne i może potężniejsze rozwinęło życie jak pod Bonifacym, sędzią rzymskich cesarzów, lub Piusem V, który cały świat katolicki uzbroił przeciw zwycięskim Osmanom, tak też i dzisiaj oddycha ono tym samym życiem, tą samą niespożytą siłą, chociaż mury Watykanu stały się więzieniem Namiestników Chrystusowych, którym, kto wie czy niezadługo nie przyjdzie pójść na wygnanie, lub zstąpić powtórnie do katakumb. Owszem, tym piękniejsze są tryumfy dni naszych, że zdobyte na polu powagi duchowej i moralnej godności. Gdzież dziś znaleźć władców świata, którzy by swą siłą moralną mogli stanąć na równi z Piusem IX lub Leonem XIII? A jednak tamci królują na potężnych tronach, ci zaś wyzuci z ziemskiej swej władzy, tamci otoczyć się muszą krociowymi armiami, aby nakazać swej władzy posłuch i poszanowanie, tym, niepotrzebną jest przemoc materialna, bo miliony serc katolickich ochoczo i z radością hołd czci i wierności u stóp ich składają.

Nie zamierzam tu bynajmniej kreślić obrazu moralnych zwycięstw papiestwa, i tryumfami tymi udowadniać niespożytości jego sił żywotnych. Wspomnę tylko o jednym znaku, po którym poznać możemy, azali w sercu papiestwa bije jeszcze tętno życia z dawną siłą. Bóg-człowiek budując Kościół swój na opoce, którą był książę apostołów, dał mu Ducha prawdy, a Duch ten po wszystkie dni aż do końca wieków miał mu odsłaniać wszelkie tajniki prawdy, miał wiarę jego niezłomną uczynić, tak aby on tą siłą własnej wiary mógł braci swoich utwierdzać i wzmacniać. Ten duch prawdy jest właśnie źródłem i pierwiastkiem życiowym, który Piotra zmartwychwstającego w swych następcach, napełnia życiem prawdy. A to życie, z nadziemską mocą i płodnością krąży nieustannie w żyłach Piotrowych następców; ono krąży w nich dzisiaj, i krążyć będzie dopóty, dopóki nie dopełnią się czasy, dopóki lata i wieki nie utoną w morzu wieczności. Czyż dzisiaj nie ma w papiestwie znamion tego życia Boskiego? Owszem, każdy znajdzie je tam z łatwością.

Rzućmy tylko okiem choćby na chwilę na dzisiejszy nasz świat, a trudno nie dostrzec tego, jak olbrzymi, wezbrany potok zalewa go powodzią błędów i fałszu! Ileż to szerzy się dzisiaj odmiennych poglądów i zdań o najdonioślejszych, najgłówniejszych zagadnieniach i zasadach moralnego i duchowego życia, o czasie i wieczności, o duszy i Bogu, o rodzinie i państwie, o prawie i obowiązku, o honorze i moralności, o cywilizacji i oświacie i umysłowej ciemnocie. A przecież wszystkie te sprzeczne z sobą, wzajemnie obalające się zdania razem wzięte, nie mogą w żaden sposób być prawdą. Do tej prawdy, tylko jedno z nich wszystkich może rościć sobie słuszne, uzasadnione prawo, wszystkie zaś inne są mylne, są fałszem. Któż więc zdobędzie się na to, by prądowi temu przeciwstawić nieprzebytą zaporę, kto się ośmieli zatrzymać go w biegu i jeśli to podobna, popchnąć w przeciwnym kierunku? Samo tylko papiestwo opiera się falom tego prądu, by dusze ocalić od zguby. Gdzież szukać źródła podobnej odwagi? odwagi, która sprowadza na Kościół i jego Papieży szyderstwo, urąganie, ucisk i tysiączne straty? Źródłem jej – to ów prąd wnętrzny, to ów powiew Ducha Bożego, który Kościół swój życiem prawdy zasila. A kędy to życie nie płynie, tam milczą też usta, choć przewrotne teorie strasznym spustoszeniem znaczą swoje ślady. Bo tylko Boska prawda zdolną jest przewrotność ludzką wyzwać do walki.

Widzieliśmy jak Pius IX stanął przed światem, trzymając w ręku długi spis teoryj i zasad, którymi świat się chlubił, które nazywał najświetniejszą zdobyczą swojej mądrości – Papież stanął z całym szeregiem tych ˝świetnych zdobyczy˝ przed ludźmi, by im powiedzieć: wszystko to jest błędem! A błędem niosącym zagładę dla rodzin i państw, dla praw i obyczajów, dla życia doczesnego i dla wieczności! (Syllabus z dnia 8 grudnia 1864). Ale nie dość na tym. Tę tamę wystawioną przeciw błędnym teoriom trzeba było jeszcze wzmocnić i rozszerzyć. Namiestnik Chrystusowy zwołuje więc robotników ze wszystkich stron świata, by na Soborze Watykańskim dokonać rozpoczętego dzieła. Jednak podobało się Bogu przerwać tę pracę przed jej ukończeniem, snać dumny świat niewart był tego dobrodziejstwa, które od wielu nieszczęść ochronić go miało.

Ale Papież spełnia swe posłannictwo nawet mimo przerwy Watykańskiego Soboru. Świat otrzymał był owe teorie potępione przez Piusa IX z ust swych najsłynniejszych najbardziej podziwianych mistrzów. Jeśli więc i ci błądzą, za czyjąż iść nauką, kogóż słuchać należy? Na to pytanie koniecznie się nam nasuwające odpowiada Leon XIII (List okólny ˝Aeterni Patris˝ 4 sierpnia 1879): Idźcie za Tomaszem z Akwinu, oparci na jego zasadach. One z upływem wieków nie straciły swojej wartości, one z walk i zamętów wyniosły zwycięski sztandar prawdy; one najlepszym są środkiem, by najtwardszych nawet apostatów przekonać i pozyskać na nowo, one podają broń najpewniejszą, by katolicyzm przeciw wszelkim zasłonić napaściom, one są w stanie Kościołowi i społeczeństwu ludzkiemu pokój dziś tak wielce zamącony przywrócić i ustalić, one postęp naukowy najkrótszym i najbezpieczniejszym poprowadzą torem.

Ale czy te nadzieje, jakie najwyższy Nauczyciel naszej wiary pokłada w nauce Anielskiego Doktora, nie są nazbyt wygórowane? Czy ta nauka podaje nam pewną rękojmię, na której oprzeć byśmy się mogli z niewzruszoną ufnością? Jako dzieci katolickiego Kościoła z góry już uznać powinniśmy, że rada udzielona nam przez najwyższą Głowę Kościoła w celu zachowania nienaruszonej całości wiary św., na prawdzie opierać się musi. Nasze więc roztrząsanie, choć rozumowe, winno ściśle się łączyć z uczuciem szacunku i uznaniem własnej niższości, z jakim uczeń pyta swego mistrza o przyczyny, które mu naukę jego światłem niewątpliwej prawdy zdołają rozjaśnić. W ten to sposób zamierzamy roztrząsać słowa Namiestnika Chrystusowego, polecające nam św. Tomasza, jako mistrza i kierownika na polu filozofii. W kraju naszym nie tyle się dotąd zajmowano w pismach publicznych tą Encykliką, tuszę więc sobie, że praca ta nie będzie zbyteczną.

Na trzy punkty zamierzam głównie zwrócić uwagę czytelników:

1) Na słowa papieskie poddane ścisłej analizie.

2) Na filozofię nowożytną, na przyczyny jej upadku i ostateczny rezultat, do którego doszła.

3) Na system św. Tomasza, jako środek odbudowania filozofii ab imis fundamentis.

Oto treść i cały przebieg niniejszego rozbioru:

Wstęp papieskiej Encykliki przedstawia nam najwyższego pasterza chrześcijaństwa, jako czujnego strażnika, który w poczuciu swego posłannictwa stoi na wskazanym posterunku, a patrząc z wysokości swego stanowiska na dusze jego pieczy powierzone, widzi co im zaszkodzić, a co pomóc może. Wzrok jego obejmuje cały świat, przenika całe społeczeństwo ludzkie i jasno poznaje, o ile z obecnego stanu pomyślnie wróżyć można o zbawieniu dusz ludzkich. Custos quid de nocte? Jak daleko wzrok sięgnąć może, widzi on na ziemskim padole olbrzymi ciężar nieszczęść i nędzy, pod którymi jęczą nie tylko jednostki, ale ludzkość cała, a nad jej głową wisi chmura brzemienna w jeszcze dotkliwsze klęski, jeszcze sroższe nieszczęścia! Gdzież źródło całej tej niedoli? Nie gdzie indziej jak w fałszywych pojęciach o Bogu i człowieku, jak w teoriach, które powstały i wyszły ze szkół filozoficznych, i jako trujący rozczyn wszystkie warstwy społeczeństwa na wskroś przeniknęły. Człowiek bowiem zwykł postępować według prawidła swych pojęć rozumowych. Jeśli pojęcia te są dobre, to i postępowanie jego dobre, jeśli zaś pojęcia one są złe, toć i postępowanie stosujące się do ich normy, dobrym być nie może. Rzecz to bez wątpienia niezmiernej doniosłości: bo chcąc powstrzymać tę powódź nieszczęść, obejmującą całą ludzkość, potrzeba obok ufności w pomoc Bożą, własny też umysł z błędów otrząść i skłonić go ku poznaniu prawdy: tego zaś tylko prawdziwa filozofia dokonać jest w stanie. W słowach tych zawiera się myśl, którą Ojciec św. postawił jako punkt wyjścia w swojej odezwie: prawdziwa filozofia jest ze strony ludzi odpowiednim środkiem, aby się oprzeć skutecznie prądowi złego, które falami nieszczęść zalewa i pustoszy ziemię. Oto według Encykliki, dowód tego twierdzenia:

Prawdziwa filozofia wielorakie przynosi korzyści; ponieważ zaś właśnie w tych korzyściach leży owa siła zdolna oprzeć się prądowi nieszczęść zalewającemu społeczeństwo, a zatem też prawdziwa filozofia jest (ze strony ludzi) środkiem odpowiednim do zamierzonego celu.

Ale gdzież są te wielorakie korzyści, te owoce prawdziwej filozofii, w których się kryje zaród tak potężnej siły?

Najgłówniejszą korzyść przyznaną filozofii nawet przez Ojców Kościoła, widzimy w tym, że ona jest dla rozumu szkołą kształcącą i przysposabiającą go do przyjęcia Boskiej wiary. Ileż to zdań i zasad wywnioskowała filozofia nawet w przedchrześcijańskich jeszcze czasach, których jasny, wykończony obraz spotykamy na kartach ksiąg ewangelicznych? Czyliż sam ten stosunek pokrewieństwa nie zachęci badacza prawdy do wstąpienia na drogę wiary, aby w jej świetle głębiej poznał i jaśniej zrozumiał filozoficzne swoje twierdzenia?

Lecz nie dość na tym. Filozof z ogromu i piękności stworzonej przyrody wznieść się może do poznania jej Stwórcy – i to nie tylko do poznania Jego istnienia w ogólności, ale też właściwych Jemu przymiotów. Przede wszystkim poznać on może Jego mądrość wszystko przenikającą, Jego sprawiedliwość bez skazy, Jego niezawodną wiarogodność. Również filozofia może wykazać, że wszystkie te cudowne znamiona, które Chrystus wycisnął na swej Ewangelii, którymi odszczególnił jej głosicieli, które położył na czole oblubienicy swojej, katolickiego Kościoła, są niezaprzeczonym świadectwem boskiego posłannictwa (divinae legationis irrefragabile testimonium).

Dalej, jakżeż wiele wiara ma do zawdzięczenia filozoficznej wiedzy! Cały olbrzymi skład prawd wiary ujęła dopiero rutyna filozoficznych rozumowań, w jednolitą naukową całość, którą teologią nazywamy. Filozofia podała nam możność nie tylko uzasadnienia prawd objawionych właściwymi im dowodami, ale nawet możność głębszego choć nie zupełnie doskonałego ich zrozumienia. Wreszcie filozofia oddaje nam w ręce bogaty zapas oręża na obronę wiary, czego dowodem przykłady Ojców śś. i świadectwo samego Kościoła.

Oto korzyści filozofii jakie przedstawia Encyklika. Wyliczając takowe wykazaliśmy już tym samym i część powyższego twierdzenia, tj.: że w korzyściach odniesionych z filozofii tkwi potęga zdolna powstrzymać klęski, ludzkość przygniatające. Już na wstępie swego listu Papież z pewnym naciskiem zwraca naszą uwagę na to, że główne źródło wszelkiego zła wypływa z przewrotnych teoryj o rzeczach Boskich i ludzkich. A właśnie zdrowa filozofia wyjaśnia mylne pojęcia i prostuje przewrotne teorie. Najprzód bowiem udowadnia ona istnienie Boga, udowadnia Jego przymioty tj. Boską wszechwiedzę, nieskażoną sprawiedliwość, niezawodną wiarogodność, które to prawdy na całe moralne usposobienie i życie człowieka stanowczo wpłynąć muszą. Ona, ukazuje nam Boga, jako Stwórcę, nas zaś jako stworzenia, Jego jako Pana, nas jako bezwarunkową Jego własność. Po wtóre filozofia przynosi dla wiary bezpośrednie także korzyści, o których już wyżej wspomnieliśmy; a w świetle wiary daleko wyraźniej i dokładniej poznajemy nasze obowiązki względem Boga i bliźnich, uczymy się też w Nim bliźniego upatrywać, i jaka nagroda przypadnie nam w udziale za spełnienie obowiązków, a jaka kara nas czeka za pogwałcenie takowych. Wszystko to dziwnie potężny wpływ wywiera na całe nasze życie, lecz oczywiście tylko wtedy, gdy prawdy te przyjmujemy z gorącym i niewzruszonym przekonaniem o istotnej ich wiarogodności. Do wyrobienia zaś takiego przekonania, niemało pomocną jest jako ludzki środek, zdrowa filozofia.

Tak więc prawdziwa filozofia odpowiednim jest środkiem, ażeby fali klęsk obecnych położyć tamę. Teraz zachodzi tylko pytanie, gdzie można znaleźć taką prawdziwą, zdrową filozofię? Pytanie to znajdujemy w drugim punkcie papieskiej Encykliki.

1°. Ojciec św. wskazuje szczególne znamię, po którym zdrową i prawdziwą filozofię poznać można. 2°. Znamię to jasno i niezawodnie uwydatnia się na jednej tylko scholastycznej filozofii. 3°. Najznamienitszym jej przedstawicielem jest św. Tomasz z Akwinu. Taką jest treść pasterskiego listu w dalszym swym przebiegu.

Jakaż jest zapytamy, ta szczególna cecha prawdziwej filozofii? Oto – jej pokorne poddanie się pod światło wiary. Nie ma w tym bynajmniej nic uwłaczającego dla rozumu, a zatem też ani dla filozofii, wystąpić w roli uczennicy wobec prawd Boskich. Bo prawdy wiary nie są niczym innym, tylko objawieniem Bożej Mądrości. Filozof zatem w dociekaniach swoich nie powinien zbyt śmiało przekraczać granic zakreślonych Objawieniem, lecz raczej nim się kierować. Jeśli w rozumowych badaniach swoich dochodzi do wniosków sprzeciwiających się objawionej Mądrości Bożej, natenczas winien powiedzieć sobie: Niezawodnie zbłądziłem, albo nielogicznie wnioskując, albo też opierając się na zasadach, które mylnie za prawdziwe uważałem. Tak więc Mądrość Boża zawarta w Objawieniu, będzie kryterium i ostatecznym rezultatem filozoficznych badań. Jeśli się uda rozumowi dojść do tego rezultatu, pokornie dziękować winien Bogu za tak obfite światło jemu udzielone; jeśli zaś nie osiągnie tego rezultatu, wówczas pozostaje mu tylko uznać własną swą niemoc wobec prawd objawionych i uchylić czoła przed nimi, by w dalszych badaniach pewniejszym mógł postępować krokiem. Jeśli więc wiara odrzuca rzekome zdobycze nowej filozofii, nie można tego nazwać wrogim targnięciem się na prawo rozumu, ale raczej przyjacielską przysługą, którą wiara istotnie wyświadcza rozumowi, powstrzymując go od wstąpienia na zawiłe ścieżki fałszu i błędów, a sprowadzając go na proste tory prawdy.

Dlatego