Uzyskaj dostęp do tej i ponad 60000 książek od 6,99 zł miesięcznie
Ogarnięci lękiem przed terroryzmem, nie zdajemy sobie sprawy, że dziewiętnastowieczną opinię publiczną równie silnie przerażali truciciele, którzy, jak wierzono, czaili się wśród zwykłych ludzi. Lęk i potępienie budziły służące dosypujące arszeniku do posiłków swoim gospodarzom czy rodzice trujący swoje dzieci, by wyłudzić pieniądze od firmy ubezpieczeniowej. Wśród "narzędzi zbrodni" prym wiodły arszenik, strychnina i opium. To, że uwolniono świat od wszechobecnego strachu przed trucicielami, było – jak się można dowiedzieć z tej pasjonującej książki – zasługą zarówno wytrwałości prokuratorów i policjantów, jak i dociekliwości naukowców.
W tej pełnej mrocznych opowieści książce Linda Stratmann przedstawia zarówno głośne, jak i prawie nieznane przypadki otruć w wiktoriańskiej Anglii oraz kreśli portrety najgroźniejszych trucicieli tamtych czasów. Opowiada o trwającym całe stulecie pojedynku na spryt i środki, o szybkim postępie w toksykologii sądowej, o chemikach, którzy wyizolowali i poddali rafinacji nowe i groźne trucizny, i o tym, jak oficjalne próby ograniczenia sprzedaży trujących substancji udaremniano z powodu żądań farmaceutów oraz zapotrzebowania na tanie leki i trutki na robactwo.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 591
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książkę dedykuję Stowarzyszeniu Pisarzy Literatury Kryminalnej, zrzeszającemu najlepszych autorów literatury faktu i fikcji. Przyjaźń i wsparcie ze strony
STULECIE TRUCICIELI
Linda Stratmann
Tłumaczenie: Katarzyna Skawran
Originally published in 2016 by Yale University Press as THE SECRET POISONER. A CENTURY OF MURDER © 2016 Linda Stratmann All rights reserved.
Polish language translation © 2016 Wydawnictwo RM Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected], www.rm.com.pl
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
ISBN 978-83-7773-596-1 ISBN 978-83-7773-652-4 (ePub) ISBN 978-83-7773-653-1 (mobi)
Redaktor prowadzący: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja: Justyna MrowiecKorekta: Mirosława SzymańskaNadzór graficzny: Grażyna JędrzejecOpracowanie okładki wg oryginału: Grażyna JędrzejecOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]
Spis treści
Od Autorki
Wstęp Straszny wyrok śmierci
Rozdział 1 Diabelskie kluski
Rozdział 2 Uduszony z cebulką
Rozdział 3 Skrajnie wyrafinowana nikczemność
Rozdział 4 Arszenik i stare mogiły
Rozdział 5 Podejrzenia Jamesa Marsha
Rozdział 6 Francuska porcelana
Rozdział 7 Ten uciążliwy świat
Rozdział 8 Bezkarny morderca
Rozdział 9 Alarm i oburzenie
Rozdział 10 Impuls z hrabstwa Essex
Rozdział 11 Tytoń zabija
Rozdział 12 Nic doustnie
Rozdział 13 Ustawa Palmera
Rozdział 14 Ekspert powołany na świadka
Rozdział 15 Zbrodnia i medycyna
Rozdział 16 Sprawy małżeńskie
Rozdział 17 Sprytne sztuczki
Rozdział 18 Znikająca trucizna
Rozdział 19 Amerykańscy kuzyni
Epilog Niebezpieczne leki i bezlitosne trucizny
Skróty do przypisów
Słowniczek
Bibliografia
Trucicielstwo zawsze było najgorszego rodzaju zbrodnią ze względu na swój podstępny i potajemny charakter[1].
De toutes les armes que le génie de l’homme a inventées pour nuire à son semblable, le poison est la plus lâche; l’empoisonneur est le plus méprisable des criminels[2].
(Ze wszystkich broni, które wynalazł umysł ludzki, aby szkodzić bliźnim, trucizna jest najpodlejsza, a truciciel to najbardziej godny pogardy kryminalista).
[1] Prokurator generalny sir Lionel Heald zwrócił się tymi słowami do przysięgłych na procesie Louisy Merrifield, „Daily Mirror”, 31 lipca 1953, s. 16.
[2] Cabanès Augustin, Nass Lucien, Poisons et sortilèges, Paris: Librairie Plon, 1903, s. 1.
Ta książka nie jest i nigdy nie miała być zwykłym kompendium trucicielstwa, akademickim studium ani zestawieniem niepowiązanych ze sobą zbrodni, słynnych, a także mało znanych. Jest natomiast spójną opowieścią o trwającej niemal wiek walce na spryt i środki między trucicielami a wymiarem sprawiedliwości. Zaczęłam od narodzin nowoczesnej toksykologii sądowej i pierwszych poważnych głosów nawołujących do wprowadzenia kontroli sprzedaży trucizn w drugiej dekadzie XIX wieku, a następnie opisałam wysiłki naukowców i prawników w walce z tymi, których uznali za poważne zagrożenie dla społeczeństwa – tajemniczymi trucicielami. W tej kampanii postępowi często towarzyszyło wiele sprzeczności. Chemicy wymyślali wprawdzie coraz bardziej wyszukane metody wykrywania toksyn w ludzkich zwłokach, ale jednocześnie podczas badań izolowali i rafinowali nowe i potężne zabójcze substancje. Na przeszkodzie wielokrotnie podejmowanym przez parlament próbom ograniczenia dostępu do trucizn stawały społeczne zapotrzebowanie na łatwe do zdobycia, tanie leki i trutki na insekty, a także żądania lekarzy i farmaceutów.
W XIX wieku pojawili się także nowi specjaliści – toksykolodzy i chemicy analityczni, którzy znali się na truciznach, ale ich antypatie i zazdrość czasami prowadziły do zaciekłych i nielicujących z powagą ich profesji awantur, które podważały zaufanie społeczeństwa do medycyny. Gdy wzywano ekspertów, aby składali zeznania na procesach o morderstwo, dochodziło do krępujących scysji między przedstawicielami zawodów medycznych i prawnych, ponieważ wystarczyło wziąć świadka w krzyżowy ogień pytań, aby narazić na szwank jego reputację.
Historię zilustrowałam tymi sprawami otruć, które skłoniły wiktoriańskie społeczeństwo do przeprowadzenia badań medycznych i reform prawa oraz wpłynęły na opinię publiczną. Pokazuję także, jak ograniczenie dostępu do trucizn oraz udoskonalenie metod ich wykrywania wpłynęły na sposoby działania potencjalnych morderców. Muszę zatem z góry przeprosić tych czytelników, którzy mieli nadzieję, że opiszę jakieś konkretne przypadki, a nie znaleźli ich w tej książce, albo że poświęcę więcej miejsca szczególnie ich interesującym rozprawom sądowym. Ja również żałuję, że musiałam pominąć pewne sprawy i szczegóły, które choć są fascynujące, nie pasowały do tematu przewodniego lub powielały stanowisko zaprezentowane już na innym przykładzie.
Czytelnicy moich kryminałów wiedzą, że moja pani detektyw nie nurza się po kostki w nieprzyjemnych płynach ustrojowych. Nie chcę się usprawiedliwiać – po prostu nie pasowało mi to do powieści. Jednak tu, gdzie mowa o prawdziwym świecie, niczego nie przemilczałam, nawet jeśli historia była dość brutalna. Wyrządziłabym wielką krzywdę czytelnikom historii medycznych i kryminalnych, gdybym spuściła zasłonę milczenia na cierpienia otrutych ofiar – zarówno ludzi, jak i zwierząt – albo pominęła niesmaczne detale sekcji zwłok. Opisywanie wielu scen nie należało do przyjemnych, ale w książce opartej na faktach było to konieczne. Abyśmy mogli zrozumieć, na jakim etapie teraz jesteśmy, musimy wiedzieć, gdzie zaczynaliśmy.
* * *
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy pomogli mi w przygotowaniu tej książki. Szczególnie dziękuję Heather McCallum, mojej redaktorce z Yale University Press, za podsunięcie mi tematu, któremu nie potrafiłam się oprzeć; bardzo pomocnemu personelowi British Library i The National Archives, a także pisarce Kate Clarke za żmudne przekopywanie się przez pewne niejasne źródła. W trakcie badań z przyjemnością odtworzyłam kilka dawnych dań, które były ostatnim posiłkiem otrutych ofiar, i muszę podziękować mojemu mężowi, Gary’emu, za to, że odważył się ich skosztować.
Wstęp
Deszczowa i pochmurna pogoda 26 lipca 1815 roku nie odstraszyła tłumu, który tłoczył się o wczesnej porze w pobliżu przenośnych szubienic, ustawionych przed Bramą Dłużników więzienia Newgate w Londynie. Troje skazańców miała spotkać najsurowsza kara. William Oldfield zgwałcił dziewięcioletnią dziewczynkę, a Abraham Adams dopuścił się sodomii. Ale głównym obiektem zainteresowania była dwudziestodwuletnia Eliza Fenning, kucharka skazana za próbę zamordowania swojego pana i jego rodziny. Chciała pozbyć się pracodawców, zatruwając kluski arszenikiem[2]. Jej sprawa stała się głośna, gdyż młoda i atrakcyjna kobieta budziła współczucie, a także uparcie odmawiała przyznania się do popełnienia zbrodni. Większość opinii publicznej święcie wierzyła, że jej wina wcale nie jest oczywista.
Po wydaniu na nią wyroku skazującego 11 kwietnia[3] do księcia regenta wysłano petycję z prośbą o ułaskawienie, a Eliza napisała zarówno do hrabiego Eldon, lorda kanclerza, jak i do wicehrabiego Sidmouth, sekretarza stanu. Odwiedzało ją wiele osób, którym z pasją, otwartością i przekonaniem udowadniała swoją niewinność, protestując przeciw wyrokowi. Jej poplecznicy organizowali spotkania, na których w najdrobniejszych szczegółach analizowali fakty związane ze sprawą, przeprowadzali doświadczenia z kluskami i arszenikiem, a jej pracodawcom stawiali zarzut niepoczytalności. Ruch poparcia dla Elizy był tak silny, że mało kto wątpił w jej ułaskawienie. Nawet ona była pewna triumfu – aż do poranka w dniu egzekucji. Poprzedniego dnia sir John Silvester, starszy sędzia i przewodniczący Central Criminal Court (Old Bailey)[4], oraz Beckett, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w odpowiedzi na powszechne zainteresowanie tą sprawą zorganizowali posiedzenie, na którym miano omówić dalszy los Elizy Fenning[5]. Wszystko drobiazgowo przeanalizowano, a każdy fakt przemawiający na korzyść Elizy – ponownie sprawdzono. Na drugim posiedzeniu sędziowie doszli do tego samego wniosku co na pierwszym: nic nie powinno stanąć na drodze sprawiedliwości.
O ósmej rano szeryfowie[6] przeszli ponurym podziemnym korytarzem prowadzącym z Justice Hall w Central Criminal Court na dziedziniec kaźni – otwartą przestrzeń, oddzielającą więzienie od gmachu sądu[7], gdzie trzymano szafot, kiedy nie był potrzebny.
Skazańców, wynurzających się z groźnego mroku cel w szare światło poranka, przygotowywano do egzekucji. Kowal właśnie odbił mężczyznom kajdany, gdy dołączyła do nich Eliza, wzmocniona winem, wodą i flakonikiem z solami trzeźwiącymi, wykąpana i starannie ubrana w dziewiczą biel. Wspierała się na ramieniu młodego lekarza, oboje się modlili[8]. Gwałciciel dzieci Oldfield, który dawniej szydził z religii, ale nawrócił się, czekając na egzekucję, próbował teraz wykorzystać sprawę Elizy do własnych celów, być może po to, aby dać się poznać jako obrońca poszkodowanej młodzieży. Namawiał ją, aby się modliła. Uścisnęli sobie dłonie, zapewniając się nawzajem, że będą szczęśliwi w życiu pozagrobowym. Następnie kat John Langley przywiązał Elizie łokcie sznurkiem do tułowia, związał jej dłonie z przodu, a w talii opasał ją liną, na której miała zawisnąć.
Uformował się pochód. Przodem szli szeryfowie prowadzący skazańców przez dziedziniec i Bramę Dłużników, za którą stały szubienice. Tam tłum po raz pierwszy ujrzał Elizę. Dla wielu stanowiła zapierające dech w piersiach uosobienie niewinności, a nawet męczeństwa – w sukni ze śnieżnobiałego muślinu, w muślinowym czepku związanym białą, satynową wstążką i w jasnoliliowych, sznurowanych z przodu butach. Zanim wprowadzono ją na szafot, więzienny kapelan, wielebny Cotton, zatrzymał ją i zapytał, czy ma coś do powiedzenia. Mimo strasznego położenia panowała nad sobą i odpowiedziała zdecydowanym głosem: „Przed obliczem sprawiedliwości i wszechmogącym Bogiem oraz na Święty Sakrament, który przyjęłam, jestem niewinna zarzucanego mi przestępstwa”[9].
Eliza jako pierwsza z całej trójki weszła po stopniach na platformę. Wyglądało na to, że zachowała zimną krew. Kat, stwierdziwszy, że białe, bawełniane czepki, które przyniósł, są za małe i nie zasłonią jej twarzy, musiał zawiązać dziewczynie oczy kawałkiem muślinu. To okazało się niewystarczające, więc mimo jej protestów dołożył brudną chusteczkę do nosa z własnej kieszeni. Następnie założył kobiecie pętlę na szyję, a drugi koniec liny przywiązał do belki nad nimi. W trakcie tych przygotowań wielokrotnie namawiano Elizę do przyznania się, ale ona wciąż obstawała przy swojej niewinności, dodając tajemniczo, że jeszcze tego dnia Bóg wyjawi prawdę.
O wpół do dziewiątej, na dany sygnał, kat nacisnął dźwignię, zwalniając zapadnię. Spadek był krótki, zaledwie około 45 centymetrów, więc Eliza nie umarła z powodu złamania karku, tylko z uduszenia, na co tłum patrzył z przerażającą fascynacją. Mówiono, że krótko się szamotała. Możliwe, że Langley, zasłonięty przed gapiami przez platformę, uwiesił się u nóg kobiety, aby zapewnić jej szybszą śmierć. Trzy ciała wisiały przez godzinę. W końcu tłum się rozproszył. Niektórzy poszli do mieszkania Fenningów na Eagle Street, aby udzielić rodzinie wsparcia, inni zakłócali spokój przed domem byłych pracodawców Elizy na Chancery Lane – poszkodowanej rodziny Turnerów, których podejrzenia doprowadziły do śmierci dziewczyny. Przez trzy dni pospólstwo, uważnie obserwowane przez policję, kręciło się wokół nieruchomości Turnerów, podkładało pod dom słomę i groziło dokonaniem zniszczeń. Wszystko do czasu, aż dwóch najbardziej aktywnych wichrzycieli aresztowano. Wówczas reszta się rozproszyła.
Ponieważ Elizę zgładzono za morderstwo, jej ciało należało oddać Royal College of Surgeons, gdzie przeprowadzano sekcje zwłok. Jednak za cenę 14 szylingów i 6 pensów, które jej strapiona rodzina musiała pożyczyć, oddano je rodzicom, aby mogli ją pochować. W mieszkaniu przy Eagle Street 14[10] ciało było wystawione przez pięć dni, a w wąskim zaułku tłoczyły się tłumy odwiedzających – współczujących lub po prostu wścibskich. Składano i przyjmowano dobrowolne datki na wyjątkowo okazały pogrzeb, który wkrótce się odbył.
Trzydziestego pierwszego lipca procesja przeszła Lamb’s Conduit Street na cmentarz przy kościele Świętego Jerzego Męczennika, nieopodal Brunswick Square. Trumnę Elizy niosło sześć młodych kobiet ubranych na biało i wyglądających niczym anioły. W oknach i na dachach domów wzdłuż trasy procesji tłoczyli się gapie, a na ulicę wyległo ponoć 10 tysięcy ludzi, którzy chcieli być świadkami tego wydarzenia.
* * *
Los Elizy Fenning, służącej uznanej za winną próby otrucia swojego pracodawcy i jego rodziny, wzbudził nadzwyczajne emocje, ponieważ oskarżona była kimś więcej niż ikoną skrzywdzonej kobiecości i bohaterką prawdziwego melodramatu. Po wydaniu na nią wyroku stała się polityczną marionetką. Jej sprawę skwapliwie podchwycili radykałowie i reformatorzy, którzy wykorzystali ją, aby za pośrednictwem prasy i mnóstwa broszur zaatakować wypaczone prawo i wywołać publiczne oburzenie. Fakt, że żadna z otrutych ofiar nie zmarła, przysporzył Elizie poparcia. Miała wielu sławnych orędowników wśród liberalnych polityków: prokurator generalny sir Samuel Romilly i adwokat John Philpot Curran uznali kobietę za niewinną ofiarę uprzedzonych do niej i źle prowadzących proces prawników.
W XIX wieku Eliza Fenning, dzięki powszechnemu przeświadczeniu o jej niewinności, stała się symbolem nieudolności systemu sprawiedliwości w sprawach o trucicielstwo; systemu, który skazał na śmierć dziewczynę o nienagannej opinii na podstawie wątłych poszlak[11]. Jedna z licznych broszur, wydanych na ten temat w celu wykazania jej niewinności, była nawet zatytułowana Circumstancial Evidence (Poszlaka). Trucicielstwo jest zbrodnią, w której rzadko znajduje się bezpośrednie dowody, i choć prawnicy długo argumentowali, że dowód poszlakowy nie jest sam w sobie gorszy od bezpośredniego, takiego jak zeznanie naocznego świadka lub przyznanie się podejrzanego do winy, to jednak w oczach opinii publicznej często nie są one tak samo wiarygodne.
Pamięć o Elizie, podtrzymywana przez obrońców w późniejszych sprawach o morderstwo i apelacjach, wyidealizowana przez Charlesa Dickensa, unieśmiertelniona w piosence i na scenie oraz wskrzeszona w parlamentarnych debatach na temat kary śmierci, musiała dotkliwie ciążyć wahającym się sędziom i dlatego zbyt skwapliwie interpretowali najmniejsze wątpliwości na korzyść oskarżonego, gdy mieli sądzić domniemanego truciciela, stojącego przed nimi na miejscu dla oskarżonych.
W licznych ówczesnych analizach opisy tych kontrowersyjnych wydarzeń jasno pokazują nam, z jakimi trudnościami musiały borykać się prawo i medycyna, gdy miały do czynienia z przypadkami trucicielstwa u zarania ery nowoczesnej toksykologii sądowej.
[1]Circumstancial Evidence, s. 7.
[2] Urodziła się 10 czerwca 1793 roku. Watkins, Important Results, s. 2.
[3] Pojawiły się sugestie, że z troski o zasadność przeprowadzenia egzekucji Elizy doszło do nietypowego opóźnienia jej terminu. Jednak Oldfield i Adams (co do ich winy nikt nie miał wątpliwości) zostali skazani podczas obrad tego samego sądu co Eliza. Jeśli nie było pewności, że skazani się winni, zwykle wieszano ich kilka tygodni po wydaniu wyroku skazującego. Egzekucję na dwóch innych mężczyznach, Harlandzie i Boksie, skazanych na śmierć w kwietniu, wykonano dopiero 27 lipca.
[4] Centralny sąd Anglii i Walii, potocznie zwany Old Bailey od nazwy ulicy, przy której się mieścił. Prowadzi sprawy o poważne przestępstwa i orzeka w składzie jednego sędziego oraz ławy przysięgłych (przyp. tłum.).
[5] Gazeta doniosła, że hrabiego Eldon, początkowo uczestniczącego w tych posiedzeniach, później nie dopuszczono do udziału w nich. Watkins, Important Results, s. 85.
[6] Wybierani urzędnicy, którzy asystowali sędziom.
[7] Później jeden z widzów zasugerował, że typową porą egzekucji była godzina ósma, ale szeryfowie zwlekali i przedłużali procedurę na wypadek, gdyby nadeszło ułaskawienie. Zob. „Birmingham Daily Post”, 8 czerwca 1870, s. 5. Bardziej prozaiczne wyjaśnienie jest takie, że kat przybył z opóźnieniem, gdyż wypełnił swoje obowiązki w Ipswich, gdzie również wieszał skazańców. Zob. Affecting Case, s. 34.
[8] T.W. Wansbrough (1789–1859).
[9] „The Times”, 27 lipca 1815, s. 3.
[10] Dom czyściciela obrazów, pana Millera, który pozwolił w nim zamieszkać Fenningom, gdyż musieli opuścić swoje mieszkanie. Na późniejszych oświadczeniach pana Fenninga widnieje ten adres.
[11] Akta tej sprawy w The National Archives – w których brakuje oficjalnych dokumentów, a zawierają wycinki z gazet – opatrzone są dopiskiem: „Przypuszczalnie przypadek egzekucji niewinnej kobiety”. HO 144/263/A56680.
Rozdział 1
Gdy nocą 21 marca 1815 roku chirurg John Marshall[1] przybył na Chancery Lane 68, do domu i biura Roberta Gregsona Turnera, dostawcy artykułów dla prawników, od razu zorientował się, że wszystkim jego mieszkańcom grozi poważne niebezpieczeństwo.
O drugiej po południu dwaj praktykanci Turnera, siedemnastoletni Roger Gadsden i osiemnastoletni Tom King, oraz służące, Eliza Fenning i Sarah Peer, zjedli placek z mięsem i nie mieli żadnych niepokojących objawów. Godzinę później do obiadu zasiadła rodzina składająca się z pana Turnera, jego żony Charlotte, będącej w siódmym miesiącu ciąży, oraz jego ojca i partnera w interesach Orlibara Turnera, który przyjechał w odwiedziny z Lambeth. Ich solidny posiłek składał się ze steków wołowych z ziemniakami, białego sosu na mleku i klusek drożdżowych. W ciągu poprzednich dwóch tygodni Eliza kilka razy proponowała swojej pani, że zrobi kluski drożdżowe, do których, jak mówiła, ma „wyśmienitą rękę”[2]. Charlotte powiedziała, że wolałaby kluski zrobione z kupnego ciasta. Jednak Eliza zdecydowała się zrobić je samodzielnie. Przystąpiła do działania i zamówiła drożdże bez pozwolenia swojej pani. Dwudziestego marca piekarz dostarczył drożdże i Eliza zużyła ich część, aby przyrządzić porcję lekkich, puszystych klusek, które zjedli praktykanci i służba. Następnego dnia przygotowała drugą porcję dla państwa na obiad, ale nie wyszły jej tak dobrze jak poprzednie – ciasto nie chciało odpowiednio wyrosnąć. Mimo wszystko kluski ugotowała i podała.
Zanim posiłek dobiegł końca, Charlotte poczuła silny, piekący ból i udała się na odpoczynek do swojego pokoju, gdzie zaczęła gwałtownie wymiotować. Wkrótce potem Robert i Orlibar mieli podobne dolegliwości. Posłano po aptekarza Henry’ego Ogilvy’ego z pobliskich Southampton Buildings przy Chancery Lane. Zjawił się o piątej po południu. Wówczas źle czuła się już także Eliza. Wysłano Rogera Gadsdena pieszo do Lambeth, po żonę Orlibara, Margaret, żeby zaopiekowała się rodziną. Gdy dotarł do Lambeth, był już chory i cierpiał tak bardzo, że myślał, iż umrze.
Margaret – wraz z Gadsdenem, który wymiotował przez całą drogę powrotną do domu – przyjechała powozem o ósmej wieczorem i zajęła się bliskimi. Przypuszczalnie to ona posłała Toma Kinga po doktora Johna Marshalla, który znał rodzinę od ponad dziewięciu lat[3], a mieszkał przy Half Moon Street, tuż obok Piccadilly. Nikt nie miał wątpliwości, że wszyscy, którzy się rozchorowali, zostali otruci, a King powiedział Marshallowi, iż stan niektórych jest tak ciężki, że mogą umrzeć, zanim do nich dotrze.
W 1815 roku lekarz, wezwany do przypadku możliwego otrucia, musiał wcielić się w trzy role: medyka, analityka i detektywa. Doktor Marshall był zmuszony bardzo szybko ocenić, czy rodzina została otruta czy też jest to zwykła choroba, ponieważ od tego zależało dalsze leczenie[4]. Cholera może wywołać takie same objawy jak otrucie: ból brzucha i jelit z wymiotami i rozwolnieniem. Zwykle chorych na cholerę leczono, podając im płyny i laudanum na zatrzymanie biegunki. Zarówno cholera, jak i drażniąca trucizna wywołują pieczenie w gardle. Jednak w przypadku otrucia pojawia się ono, zanim dojdzie do wymiotów, natomiast przy cholerze – po wymiotach, w reakcji na kwas żołądkowy zawarty w zwracanej treści żołądkowej. Doktor Marshall miał świadomość tego, że w Wielkiej Brytanii cholera była śmiertelna, choć rzadko zabijała szybciej niż w trzy dni, natomiast ofiary otrucia mogły umrzeć w ciągu kilku godzin[5]. W przypadku Turnerów kilka osób rozchorowało się po paru minutach od zjedzenia tego samego posiłku, a ból gardła poprzedził wymioty. Doktor Marshall, nie mając czasu do stracenia, uznał, że rodzina została otruta najprawdopodobniej arszenikiem, który powszechnie stosowano do tępienia szkodników. Preferowaną przez niego kuracją było przepłukanie żołądka dużą ilością płynów i podanie środków przeczyszczających, aby jak najszybciej usunęły truciznę z jelit. Stosowane przez innych lekarzy środki wymiotne uważał za niepotrzebne i powodujące nasilenie bolesnego podrażnienia.
Pierwszą pacjentką, którą badał doktor Marshall, była kucharka Eliza Fenning. Leżała na schodach z rumieńcami na twarzy, miała mdłości i skarżyła się na palący ból brzucha. Powiedziano mu, że już silnie wymiotowała. Margaret od razu poinformowała lekarza, że inni członkowie rodziny są w dużo gorszym stanie niż Eliza i pilniej potrzebują jego pomocy. Doktor Marshall kazał Elizie pić wodę i mleko. Położono ją do łóżka.
Robert Turner już leżał w łóżku, wyczerpany rozdzierającym bólem. Doktorowi Marshallowi wydawało się, że pacjent jedną nogą jest już na tamtym świecie. Mięśnie brzucha i głębokie tułowia Turnera kurczyły się spazmatycznie i tak silnie, że w miednicach z jego zielonożółtymi wymiocinami pływały także odchody, zwrócone z głębi jelit. Turner cierpiał również na ostrą biegunkę, a jego stolec był jednolicie jasnozielony jak farba[6]. Skarżył się na palący ból, niczym od rozgrzanego do czerwoności żelaza, który zaczynał się na języku i przechodził w dół, aż do żołądka, a także na nienasycone pragnienie i ból głowy. Drażniło go światło, a kończyny miał zimne. Gdy próbował podejść do pokojowej umywalki, upadł w paroksyzmie i sam nie dałby rady wrócić do łóżka.
Inni pacjenci mieli podobne objawy i obawiano się, że Charlotte poroni. Zarówno ona, jak i jej mąż stracili całą skórę na języku, przypuszczalnie na skutek żrącego działania arszeniku w wymiocinach. Przez kilka następnych dni naskórek Charlotte schodził płatami przypominającymi otręby. Orlibar, choć niewątpliwie był bardzo chory, cierpiał najmniej z całej rodziny. Doktor Marshall posłał po Ogilvy’ego, aby dowiedzieć się, jakie leki już podał, i skonsultować z nim dalsze postępowanie. Aptekarz potwierdził, że nie zaaplikował środków wymiotnych, tylko przepłukał żołądki pacjentów słodzoną wodą lub wodą z mlekiem, a także podał im olej rycynowy. Obaj mężczyźni byli przekonani, że mają do czynienia z otruciem arszenikiem. Obawiali się, że część trucizny przeszła już przez żołądek i niszczyła jelita, więc postanowili kontynuować podawanie środków przeczyszczających do czasu, aż odchody nabiorą właściwego koloru, a także podać wyciągi alkaliczne, aby zneutralizować działanie arszeniku. Pozwolili pacjentom pić wodę, mleko i bulion z baraniny. Doktor Marshall i Ogilvy poszli zbadać Elizę w jej pokoju na poddaszu. Ku ich zaskoczeniu kucharka odmówiła przyjmowania jakichkolwiek leków, twierdząc, że życie nic dla niej nie znaczy i wkrótce umrze. Dopiero po długich naleganiach zgodziła się coś zażyć. Przekazali instrukcje Margaret Turner, kiedy i jakie leki należy podawać Elizie. Pani Turner postanowiła zostać całą noc w domu i dopilnować, by wykonano zalecenia lekarza.
Koniecznie należało ustalić, w jaki sposób rodzina została otruta. Ważną wskazówką był tu stan praktykanta Rogera Gadsdena, który jako jedyny rozchorował się, choć nie jadł przy stole z Turnerami. Około trzeciej dwadzieścia po południu, gdy Gadsden i Eliza czuli się dobrze, a domownicy nie zostali jeszcze zaalarmowani stanem Turnerów, Gadsden wszedł do kuchni i zobaczył kluski niezjedzone przez gospodarzy na obiad i przyniesione ze stołu w jadalni. Na dnie sosjerki pozostała też odrobina sosu. Chciał właśnie zjeść trochę klusek, gdy Eliza uprzedziła: „Gadsden, nie jedz tego, bo zimne i ciężkie. Zaszkodzi ci”[7]. Zjadł kawałek wielkości orzecha włoskiego, ale gdy powtórzyła ostrzeżenie, zrezygnował i tylko kawałkiem chleba wytarł resztę sosu. Mniej więcej godzinę później źle się poczuł i zaczął wymiotować, ale doszedł do siebie na tyle, aby wyruszyć do Lambeth po Margaret Turner. Dopiero w drodze jego stan się pogorszył. Praktykant zdał sobie sprawę z tego, że został otruty.
Margaret zaczęła wypytywać Elizę w sprawie „diabelskich klusek”[8], na co kucharka odpowiedziała: „Nie kluski, tylko mleko, proszę pani”[9]. Dziewczyna wyjaśniła, że mąkę na ciasto do klusek wzięła z pojemnika (z tej samej mąki zrobiła wierzch zapiekanki z mięsem, którą zjedzono wcześniej tego samego dnia bez szkodliwych skutków), dodała do niej resztki drożdży i mleko, które zostało ze śniadania. Tuż po czternastej Sarah Peer poszła po więcej mleka, ale wtedy ciasto na kluski było już gotowe. Ze świeżego mleka Charlotte zrobiła sos. Gadsden zeznał, że moczył kawałek chleba w resztkach sosu, a Eliza, wciąż upierając się, że problem był w sosie, a nie kluskach, twierdziła, że „wylizał”[10] trzy czwarte sosjerki. Śledztwo Marshalla wykazało jednak, że Robert Turner, który pochorował się najciężej ze wszystkich, zjadł najwięcej klusek, nie tykając sosu. Jedynym daniem zjedzonym przez wszystkich poszkodowanych były kluski. Eliza twierdziła, że sama zjadła jedną, choć nikt tego nie widział, a nie wspomniała, by sięgała po sos. Spośród domowników zdrowa była tylko dwójka: Sarah Peer, która wyszła zaraz po podaniu obiadu, i Tom King.
Coraz bardziej podejrzewano Elizę i to nie tylko dlatego, że zrobiła kluski i nie okazała żadnej troski o zdrowie Turnerów ani nie udzieliła im pomocy, ale również dlatego, że była jedyną osobą w domostwie, która miała powód, by skrzywdzić pracodawców. Turnerowie zatrudnili ją pod koniec stycznia 1815 roku[11]. Około trzech tygodni po przybyciu Elizy Charlotte widziała ją, jak wchodzi do pokoju praktykantów częściowo nieubrana. Przeprowadziła z nią poważną rozmowę i dała jej wypowiedzenie. Eliza twierdziła, że poszła tam tylko po świecę, i okazała skruchę. Charlotte „później zlitowała się nad nią”[12] i pozwoliła jej zostać. Mimo wszystko upomnienie napełniło Elizę goryczą. Od tamtej pory chodziła nadąsana i odnosiła się z mniejszym szacunkiem do pani. Eliza powiedziała Sarah Peer, że nie lubi już państwa Turnerów. Słyszano, jak mówiła, że „zrobi na złość swojej pani”[13].
W noc zatrucia John Marshall zbadał resztki klusek. Stwierdził, że są gęste, twarde i ciężkie, co raczej przypisał kulinarnemu niepowodzeniu niż truciźnie[14]. Pokroił je w cienkie plasterki i w odsłoniętym wnętrzu zobaczył „białe cząsteczki, dość gęsto i jednolicie rozmieszczone na powierzchni, które, jak mniemał, były białym arszenikiem”[15]. Na tej podstawie doszedł do wniosku, że ciasto nie zostało posypane trucizną, tylko arszenik starannie wymieszano z innymi składnikami klusek[16].
Biały arszenik w postaci proszku słabo rozpuszcza się w zimnej wodzie, nieco lepiej w ciepłej. Nierozpuszczony często znajdowano w żołądkach zamordowanych ofiar lub jako piaszczysty osad na dnie naczyń z zatrutymi płynami. Gdy nie pozostawało ani trochę nieskonsumowanej trucizny do zbadania, a wymiociny i odchody żyjącej ofiary otrucia nie zostały zabezpieczone, sprawa stawała się trudną do rozwiązania zagadką i niełatwo było udowodnić sprawcy winę, o ile się nie przyznał do zbrodni.
Testy chemiczne pozwalające na wykrycie arszeniku dopiero opracowywano, a toksykologia ledwie zaczęła wyłaniać się z oparów ciemności i przesądów, aby stać się nauką. Aż do połowy XVIII wieku medycy wydawali opinię na temat tego, czy ktoś został otruty czy nie, na podstawie symptomów, oględzin i, jeśli ofiara zmarła, stanu jej organów wewnętrznych. Ziarenka białego arszeniku, znalezione w ciele lub w resztkach jedzenia bądź napoju, identyfikowano głównie na podstawie wyglądu, ale postępy w chemii sugerowały, że badania laboratoryjne dawałyby większą pewność. Około 1710 roku holenderski chemik Herman Boerhaave przeprowadził doświadczenia, w których poddał trucizny działaniu ciepła z żarzących się węgli, i zauważył, że opary arszeniku mają zapach podobny do czosnku[17]. Ponad sto lat później wciąż stanowiło to przydatną wskazówkę.
Doktor Marshall nie miał specjalnej aparatury do zbadania klusek, więc położył plasterek na wypolerowanej półpensówce i trzymał ją na ostrzu noża nad płomieniem świecy. Kawałek kluski stopniowo spalał się na popiół, aż wreszcie zaczął wydzielać charakterystyczny zapach czosnku. Gdy moneta ostygła, na jej górnej powierzchni pokazał się srebrnobiały osad, który – jak sądził lekarz – był warstewką odparowywanego białego arszeniku. Ten efekt, znany jako test redukcji, został po raz pierwszy odnotowany przez niemieckiego profesora medycyny Johanna Daniela Metzgera w 1787 roku, który stwierdził, że gdy podgrzewa się związki chemiczne zawierające arszenik z węglem drzewnym, to na miedzianej blaszce, trzymanej w powstającym oparze, pojawia się osad białego arszeniku. Następnie pokazał, że gdy w probówce podgrzewa się biały arszenik z węglem drzewnym, to w górnej części probówki osadza się ciemny, błyszczący nalot z metalicznego arsenu, zwany lustrem arsenowym[18].
Zdaniem samego doktora Marshalla przeprowadzony przez niego test był niedokładny, ale stanowił ważny krok. Lekarze i sędziowie szukający dowodów otrucia spodziewali się wykryć arszenik albo zredukowany do metalu, albo w postaci białego proszku. Brak możliwości dostarczenia takiego dowodu poważnie utrudniał postępowanie karne. W kwietniu 1806 roku, gdy w Old Bailey sądzono piętnastoletniego praktykanta Williama Henry’ego Wyatta za usiłowanie zabójstwa rodziny pracodawcy poprzez dosypanie arszeniku do kawy[19], jedynym dowodem na to, że biały osad w kawie jest arszenikiem, była wizualna ocena i zeznanie aptekarza, który umieścił substancję na gorącym żelazie i sprawdził, że pachnie czosnkiem. Wyatt, tak jak Eliza Fenning, miał swobodny dostęp do trucizny trzymanej przez pracodawcę i wiedział, czym jest arszenik. On również wypił nieco kawy i twierdził, że się od tego pochorował. Nie dopatrzono się motywów, dla których miałby otruć rodzinę pracodawcy, więc został uniewinniony.
Doktor Marshall zbadał również noże, którymi posługiwano się, jedząc obiad. Okazało się, że bardzo zmatowiały. Zapytał więc, czy do obiadu używano jakiegoś octu, ale zaprzeczono[20].
Następnego ranka doktor Marshall i aptekarz Ogilvy wrócili do domu Turnerów. Orlibar (który niestety nigdy nie przyznał, ile zjadł klusek) i Eliza czuli się znacznie lepiej, mimo że dziewczyna odmówiła dalszego przyjmowania leków.
Orlibar wyzdrowiał na tyle, że przeprowadził własne dochodzenie. Przepytał Elizę, która niezmiennie twierdziła, że winne było mleko przyniesione przez Sarah. Poszukał także jedynego źródła arszeniku w domu. Na papierowym opakowaniu białego arszeniku, kupionego do wytrucia myszy, widniał wyraźny napis „Arszenik, śmiertelna trucizna”[21]. Trzymano go w niezamkniętej szufladzie w biurze i ostatni raz widziano 7 marca, mniej więcej w tym samym czasie, gdy Eliza zaczęła namawiać panią Turner na kluski. Teraz arszenik zniknął. Każdy mógł zajrzeć do szuflady, ale wiadomo było, że Eliza sięgała do niej po papier na rozpałkę.
Eliza nie miała okazji umycia naczynia, w którym mieszała składniki na kluski[22]. Na pierwszy rzut oka nie było widać w nim nic podejrzanego. Jednak Orlibar dodał trochę wody do osadu i rozmieszał go. Odstawił płyn na pół minuty. Następnie podniósł naczynie i je przechylił. Na dnie zobaczył osad z białego proszku. Zabezpieczył naczynie, aby nikt inny nie miał do niego dostępu, a później przekazał je doktorowi Marshallowi i Ogilvy’emu. Doktor Marshall rozpuścił wyskrobiny z naczynia w ciepłej wodzie z czajnika, wymieszał je, a gdy woda się odstała, wylał większość płynu. Biały proszek był wyraźnie widoczny. Doktor ponownie rozcieńczył miksturę, aby usunąć pozostałą mąkę, a następnie zebrał i wysuszył proszek, który opadł na dno naczynia. Uzyskał w ten sposób pół łyżeczki substancji[23], czyli około 30 granów[24]. Jeżeli był to arszenik, ilość była dziesięciokrotnie większa od dawki śmiertelnej dla dorosłego. Kilka ziaren zostało umieszczonych między dwoma wypolerowanymi miedzianymi płytkami, które związano drutem i podgrzano między prętami rusztu[25]. Zapach czosnku dał się wyraźnie wyczuć, a gdy miedź ostygła, „na każdej płytce pięknie pokazały się opary arszeniku w kolorze olśniewająco srebrzystej bieli”[26].
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, doktor Marshall postanowił poddać proszek dalszym testom, jego zdaniem najbardziej czułym i najdokładniejszym z tych, które kiedykolwiek opracowano. W tym celu musiał skonsultować się z ekspertem. Chemik Joseph Hume udoskonalał nową metodę na podstawie pionierskich prac szwedzkiego chemika Torberna Bergmana[27]. Hume najpierw zrobił słaby roztwór proszku dostarczonego mu przez Marshalla, gotując go w wodzie destylowanej. Pół uncji[28] tego roztworu wlał do fiolki i za pomocą szklanej pałeczki wkroplił na jego powierzchnię roztwór azotanu srebra i amoniaku. W efekcie płyn zabarwiła falująca żółta chmura i strącił się brązowy osad. Kolejna porcja została podobnie potraktowana roztworem siarczanu miedzi i amoniaku – powstał jasnozielony strąt[29]. Doktor Marshall i chemik Hume byli pewni, że proszek to biały arszenik. Zbadali także mąkę w pojemniku oraz drożdże i stwierdzili, że nie były skażone. Co prawda, mogli też zbadać wymiociny i odchody pacjentów, ale wyniki testów klusek były tak jednoznaczne, że pozostałe badania uznali za zbędne.
Doktor Marshall miał później powiedzieć, że arszeniku w kluskach wystarczyłoby do zabicia dziesięciu rodzin, a wyzdrowienie ofiar tłumaczył dwoma czynnikami: po pierwsze, szybkością, z jaką arszenik zadziałał jako środek wymiotny i przeczyszczający, co spowodowało usunięcie większości trucizny, przy czym otoczka z ciężkiego ciasta ochroniła błonę śluzową żołądka; po drugie, wczesnym podaniem dużej ilości płynów, jak zalecał Ogilvy, który szybko wyklarował osad. Wszystkie ofiary w końcu całkowicie wyzdrowiały, a Charlotte urodziła zdrową córkę Sophię.
Eliza Fenning w celi skazańca w więzieniu Newgate
Dwudziestego trzeciego marca Orlibar Turner ponownie przesłuchał Elizę, która wciąż jeszcze leżała w łóżku. Niezadowolony z jej wyjaśnień powiedział, że zadba o to, aby zbadano sprawę, i wraz z doktorem Johnem Marshallem udali się do Public Office[30] przy Hatton Garden, aby złożyć doniesienie sędziom magistratu. Gdy wyszli, Eliza wstała, ubrała się i próbowała uciec, ale uniemożliwił jej to Tom King, który zamknął drzwi. Po Elizę przyszedł oficer William Thistleton, aby zabrać ją do aresztu. Nie znalazł przy niej ani w jej rzeczach trucizny, ale w jej pudełku leżała „niesławna książka, z wykazem na jednej ze stron, wyjaśniająca różne metody wywoływania poronienia”[31], wówczas uznana za dowód „zdeprawowania jej moralności”[32]. Gdy ponownie przepytano Elizę, przedstawiła dwie koncepcje. Jej zdaniem trucizna mogła być w drożdżach, ponieważ zawierały osad, albo bardzo „przebiegła i pomysłowa”[33] Sarah Peer dodała jej do mleka. Eliza zaprzeczyła, że kiedykolwiek podchodziła do szuflady, w której trzymano arszenik, choć praktykanci wielokrotnie widzieli, jak tam sięgała po skrawki papieru na podpałkę. Utrzymywała również, że nigdy nie zachowywała się niestosownie w stosunku do Gadsdena, ale było inaczej. Jej przesłuchanie opóźniło się do czasu, aż świadkowie wyzdrowieli na tyle, aby złożyć zeznania. Trzydziestego marca Eliza została postawiona w stan oskarżenia przez sędziów magistratu z Hatton Garden i miała być sądzona w Central Criminal Court. Zarzucono jej, że „zbrodniczo i niezgodnie z prawem podała niewątpliwie śmiertelną truciznę, a mianowicie arszenik, i spowodowała jej podanie Haldebartowi [sic!] Turnerowi, Robertowi Gregsonowi Turnerowi i jego żonie Charlotte Turner, z zamiarem zabicia i zamordowania wymienionych osób”[34]. Z powodu niezwykle silnych objawów u ofiar i obaw o życie żony Roberta uznano, że intencją Elizy było celowe morderstwo. Jedyne, co mogła zrobić Eliza, to udawać niewinną.
Przestępstwo było wyjątkowo podłe. Służącego, który zabijał swojego pana, panią lub żonę pana domu, uznawano za winnego popełnienia zaostrzonej formy morderstwa, znanej jako mała zdrada. Akt ten, oprócz przemocy, obejmował element zdrady i nielojalności[35]. Trucicieli, jak się przekonamy w dalszej części tej książki, często uznawano za najgorszy rodzaj zbrodniarzy. Niejawność ich ataku i planowanie go z zimną krwią, a nie dokonanie pod wpływem chwili, wzbudzały szczególne przerażenie. Trucizna zagrażała ustalonemu porządkowi społecznemu. Dawała do ręki śmiertelną broń tym, którzy według prawa i obowiązujących zwyczajów nie powinni zostać dopuszczeni do sprawowania władzy. Pozwalała dzieciom zamordować rodziców, służącym – swoich pracodawców, a żonom – mężów. Sędziowie magistratu, lekarze i politycy, którzy byli pewni, że nigdy nie zostaną zasztyletowani w pijackiej bójce, wiedzieli, że mogą zostać otruci przez córkę, żonę lub kucharkę, więc czuli się zagrożeni i bezbronni. To stanowisko niewątpliwie było ważnym czynnikiem rzutującym na ostateczne brzmienie wyroku Elizy Fenning. Jednak podniesienie sprawy do rangi problemu o zasięgu krajowym pozwoliło Elizie uniknąć powszechnego potępienia i zdobyć oddanych popleczników, nawet wśród tych, którzy powinni się najbardziej obawiać tego rodzaju zagrożenia.
W większości podejrzeń o trucicielstwo nie ma świadków zbrodni, więc oskarżyciel musi najpierw dowieść, że podano truciznę, prześledzić, jak oskarżony wszedł w jej posiadanie, wykazać, że miał możliwość otrucia ofiary, i znaleźć wiarygodny motyw. Niewątpliwie proces Elizy został źle i pospiesznie przeprowadzony przed szorstkim i nieugiętym sędzią. Nie przedstawiono też wszystkich dowodów w sprawie ani nie przesłuchano wszystkich świadków. Tom King, którego miejsce pobytu i działania w czasie choroby domowników są w większości nieznane, i aptekarz Ogilvy, który jako pierwszy pojawił się na miejscu, nigdy nie zostali wezwani do złożenia zeznań[36]. Z kolei sędzia Silvester nie dopuścił do przyjęcia oświadczenia złożonego pod przysięgą przez ojca Elizy. Doktor Marshall, choć miał pewność, że w kluskach był arszenik, oparł swoją opinię na symptomach ofiar. Nie poproszono go o podanie szczegółowych informacji o przeprowadzonych testach. Jak powiedział jeden z najżarliwszych obrońców Elizy: „Na procesie nie przedstawiono ani cząstki dowodu [sic!], że w kluskach w ogóle był jakikolwiek trujący składnik”[37].
Przysięgli, zapewne przekonani, że należy chronić społeczeństwo przed kucharkami dosypującymi arszenik do obiadu, o winie Elizy zdecydowali na podstawie szeregu silnych dowodów poszlakowych i wydali werdykt w ciągu kilku minut. Jednak opinia publiczna, poruszona młodością i bogobojnością oskarżonej oraz jej deklaracjami niewinności, nie dowierzała prawu i wytknęła szereg poważnych luk w postępowaniu dowodowym w nadziei na uzyskanie ułaskawienia, które mógł orzec tylko sąd wyższej instancji. Ustawowa kara śmierci za próbę zabójstwa była częścią tak zwanego krwawego kodu, czyli systemu surowych kar, który miał służyć ochronie życia i własności klasy posiadaczy ziemskich. Próbę zabójstwa karano śmiercią aż do 1861 roku. Dopiero od 1823 roku sędziowie mieli prawo łagodzenia wyroków, więc nawet jeśli sir John Silvester chciałby okazać łaskę, nie mógł tego zrobić.
Mimo przeżytych cierpień Orlibar i Robert Turnerowie byli skłonni podpisać petycję o ułaskawienie Elizy, ale podczas rozmowy z Silvesterem sędzia nie tylko zapewnił ich o winie kucharki, ale również ostrzegł ich, że jeśli podpiszą petycję, podejrzenia padną na ich rodzinę[38]. Zatem jej nie podpisali.
Zebrano zeznania poświadczające nieskazitelny charakter Elizy, mające stanowić przeciwwagę dla zarzutu, że wcześniej próbowała już otruć inną rodzinę[39]. Opinia publiczna była podzielona: część niezłomnie wierzyła w jej niewinność, a reszta domagała się powieszenia jej dla odstraszenia wszystkich służących o morderczych skłonnościach.
Egzekucja przed Bramą Dłużników londyńskiego więzienia Newgate
Eliza, pokutująca w Newgate i licząca na ułaskawienie, ponownie zmieniła swoją wersję wydarzeń. W poniedziałek 24 lipca, dwa dni przed wyznaczoną datą egzekucji, poprosiła o widzenie z Turnerami. Złożyli jej wizytę w nadziei na uzyskanie ważnych informacji. Ku ich zaskoczeniu Eliza zaatakowała Charlotte. Powołując się na niestosowne relacje między jej byłą pracodawczynią a Tomem Kingiem, oświadczyła, że Charlotte mogła znacznie lepiej niż ona wytłumaczyć, skąd wziął się arszenik w kluskach[40]. Następnego dnia Eliza posłała po Toma Kinga, „aby mu powiedzieć, że to jego sprawka”[41]. W Eliza Fenning’s Own Narrative (autor nieznany), wydanej po jej śmierci, pojawiło się stwierdzenie, że Tom wśliznął się do kuchni, w której leżało ciasto na kluski, podczas gdy ona myła noże w sąsiednim pomieszczeniu.
Dzień przed egzekucją niejaki Gibson z firmy chemików i aptekarzy oświadczył, że we wrześniu lub październiku ubiegłego roku Robert Turner przyszedł do ich lokalu w „stanie dzikim i obłąkanym”[42], grożąc, że zniszczy siebie i swoją żonę, o ile ktoś go nie powstrzyma. Gibson powiedział sędziom Silvesterowi i Beckettowi, że doradził Orlibarowi, aby nie wnosił oskarżenia. Nigdy nie wyjaśniono, dlaczego Gibson czekał z tym oświadczeniem aż do ostatniej chwili.
Żadne z tych rozpaczliwych oskarżeń nie mogło ocalić kucharki.
Cela skazańca w więzieniu Newgate
Poruszenie, które wywołała egzekucja Elizy Fenning, sprawiło, że zwrócono uwagę na niedoskonałości procesu sądowego, któremu poddano oskarżoną. Czy jednak musiało to oznaczać – jak wówczas głośno twierdzono i dzisiaj nadal się twierdzi – że była niewinna? Często podnoszonym i przemawiającym na jej korzyść faktem było to, że sama też zjadła trochę klusek, a nawet, jak twierdziła, prawie jedną w całości, i że naprawdę się rozchorowała. Wielu jej obrońców utrzymywało, nie podając źródła swoich informacji, że była w gorszym stanie niż Turnerowie, ale temu stwierdzeniu zadali kłam obecni na miejscu aptekarz i lekarz, którzy oświadczyli, że Eliza ucierpiała w mniejszym stopniu i szybciej od innych wyzdrowiała prawie bez leczenia. Zapewne nie zjadła tyle, ile twierdziła. Czy spróbowała kawałka, aby dowieść, że kluski są nieszkodliwe? Jeśli była winna, to czy nie zrobiła tego, aby odwrócić od siebie ewentualne podejrzenia albo nawet odebrać sobie życie, skoro później odmówiła przyjmowania leków? Być może brzmi to nieprawdopodobnie, ale nie byłoby to niczym niezwykłym – morderczyni Mary Wittenback chciała się zabić.
Od kilku lat czterdziestojednoletnia Mary była w złych stosunkach ze swoim mężem Frederickiem. Dwudziestego pierwszego lipca 1827 roku Frederick wrócił z pracy do domu w dobrym zdrowiu i zjadł dwie trzecie zrobionego przez żonę puddingu z dodatkiem łoju. Wkrótce potem się rozchorował, czuł palący ból w żołądku i wyszedł wymiotować na podwórze. Mary pokazała resztkę puddingu pani Davis, w której domu Wittenbackowie wynajmowali mieszkanie. Zapytała ją, czy jej zdaniem pudding mógł być przyczyną dolegliwości męża. Kilka minut później Mary również się rozchorowała, zjadłszy resztkę podejrzanego posiłku. Kot właścicielki znalazł wymiociny Fredericka na podwórku, zjadł je, zwrócił, a później znaleziono go martwego. Pani Davis wezwała lekarza, który zbadał Fredericka i zalecił picie ciepłej wody oraz zażywanie środka wymiotnego, który „zadziałał wydatnie”[43] (doktor John Marshall nie pochwaliłby tej kuracji). Medyk nic nie zaaplikował Mary i nie wiadomo, czy ją zbadał. Drugi wezwany lekarz zrobił pacjentom (praktykowane od niedawna) płukanie żołądka. Następnego dnia wczesnym rankiem Frederick zmarł, a Mary, która oświadczyła, że wolałaby umrzeć niż wyzdrowieć, została przeniesiona do izby chorych i przeżyła. Przeprowadzono sekcję zwłok Fredericka. Zapalenie śluzówki żołądka wskazywało na działanie trucizny mineralnej, ale z powodu przeprowadzonego płukania żołądka nie znaleziono żadnych jej śladów. Nie udało się również zbadać odchodów ani wymiocin, ponieważ zostały wcześniej sprzątnięte. O obecności trucizny można było zatem wnioskować wyłącznie na podstawie symptomów. Mary Wittenback mogłaby umknąć wymiarowi sprawiedliwości, ale pojawiła się jedna przeszkoda – przyznała się. Przekonana o niewierności męża, kupiła biały arszenik za trzy pensy i wymieszała go z mąką, z której zrobiła pudding łojowy. Gdy Frederick się rozchorował, „zjadła resztkę puddingu z nadzieją, że okaże się to dla niej zabójcze, takie przerażenie ją ogarnęło, gdy trucizna spowodowała rozdzierający ból u jej nieszczęsnego męża”[44]. Siedemnastego września 1827 roku Mary została powieszona za morderstwo.
Na pierwszy rzut oka motyw Elizy, który popchnął ją do zabicia Turnerów, wydaje się niewystarczający.
W 1912 roku historyk Frederick Hackwood opublikował biografię najzagorzalszego obrońcy Elizy – pisarza Williama Hone’a. Napisał w niej: „Zapewne nigdy w historii ludzkiego zdeprawowania nie zdarzyła się tak potworna zbrodnia, a popełniona z tak bardzo błahej przyczyny”[45], co jedynie dowodzi, że nie przestudiował porządnie procesów o morderstwo. Jak w 1876 roku podkreślił adwokat John Paget, „wszyscy, którzy mają jakieś praktyczne doświadczenia z sądów kryminalnych, wiedzą, jak błahe i banalne są motywy, które niekiedy popychają do popełnienia najbardziej zatrważających zbrodni”[46].
Punkt widzenia Pageta dobrze ilustruje przypadek dwudziestoletniej Isabelli Hopes, nieco przypominający sprawę Elizy Fenning. Piątego listopada 1834 roku właścicielka warzywnika Elizabeth Cambridge zauważyła, że w jej kasetce brakuje pieniędzy, więc podejrzewając swoją służącą Isabellę, przeszukała jej ubrania i znalazła znaczną sumę w złocie i srebrze. Rozmówiła się z Isabellą, która przyznała, że wzięła pieniądze. Służąca zwróciła je.
Co ciekawe, Elizabeth nie zwolniła złodziejki i zgodziła się, że sprawę mogą uważać za zamkniętą, pod warunkiem że służąca obieca, iż nigdy więcej się to nie powtórzy. Następnego ranka Elizabeth wyszła, zostawiając Isabellę w domu. Jednak gdy wróciła o pierwszej, służącej nie było. Wieczorem Elizabeth zrobiła herbatę dla siebie i mieszkającego u niej dwunastoletniego przyrodniego brata Isabelli, Johna Walkera. Wkrótce potem oboje się rozchorowali. Doktor Moon wysłał do domu Elizabeth swojego pomocnika, który zalecił, aby pili ciepłą wodę, a pani Budd, która pracowała u Elizabeth, czuwała przy pacjentach i opiekowała się nimi. Gdy następnego dnia przyszedł doktor Moon, oboje czuli się lepiej. Lekarz pobrał jedynie próbkę herbaty (wymiociny zostały wcześniej uprzątnięte) i wysłał ją do zbadania, ponieważ zauważył, że coś do niej dodano. Dziewiątego listopada Isabella poprosiła o spotkanie z Elizabeth, ale nie potrafiła albo nie chciała wytłumaczyć, dlaczego opuściła dom. Elizabeth zapytała ją o herbatę, ale służąca zaprzeczyła, że cokolwiek do niej dodawała.
Dwa miesiące później Isabella odezwała się ponownie i powiedziała Elizabeth, że pani Budd wyznała jej, iż dosypała arszeniku do puszki z herbatą. Jedyną osobą, która miała motyw i możliwość, by to zrobić, była jednak Isabella. Aresztowano ją 19 stycznia 1835 roku, ale wówczas nie udało się już zdobyć jakichkolwiek medycznych dowodów trucicielstwa, a oryginalną próbkę dawno wyrzucono.
Początkowo Isabella podtrzymywała oskarżenia wobec pani Budd, ale następnego dnia przyznała, że wszystko, co o niej powiedziała, było kłamstwem i że sama zatruła herbatę. Wyjaśniła: „na skutek tego, że okradłam moją panią, po tym, gdy poszła na targ 6 listopada zeszłego roku, mój umysł był tak niespokojny, że nie mogłam na tym poprzestać, a po tym, jak mi wybaczyła kradzież, nie mogłabym nigdy więcej spojrzeć jej w twarz”[47]. Dodała, że nie potrafiła się powstrzymać, choć wiedziała, iż jej brat też będzie pić tę herbatę. Powiedziała także: „oskarżyłam panią [Budd], bo sądziłam, że to mnie ocali”[48]. Źródło arszeniku nie było tajemnicą, gdyż w domu trzymano trutkę na szczury. Ostrzeżono Isabellę, aby nie ruszała tych paczuszek, bo zawierają truciznę. Rozprawa Isabelli odbyła się 2 lutego w Old Bailey. Uznano ją winną próby morderstwa i skazano na śmierć, ale zarówno sędzia, jak i Elizabeth Cambridge wstawili się, by ją ułaskawić ze względu na jej wcześniejszą nieposzlakowaną opinię i przyznanie się do winy. Isabella została ułaskawiona i zesłana do Nowej Południowej Walii.
* * *
W latach, które nastąpiły po egzekucji Elizy Fenning, kilka razy rozeszły się pogłoski o wyznaniach na łożu śmierci, dotyczących otrucia Turnerów. Mimo że w drożdżach i mące użytych do zrobienia klusek nie wykryto trucizny, podobno nieznany z nazwiska piekarz, umierając w przytułku, wyznał z nieuzasadnioną gorliwością, że zamordował Charlotte[49]. Inne wyznanie miało pochodzić od nieznanego z imienia bratanka „pana Turnera” (przypuszczalnie Orlibara, gdyż w trakcie tamtych wydarzeń Robert miał zaledwie dwadzieścia cztery lata), który ponoć mieszkał z wujem i ciotką (pamiętajmy, że w 1815 roku Orlibar i jego żona mieszkali w Lambeth). Nawet jeśli taki bratanek istniał, nigdy nie pojawiła się wzmianka, że jakikolwiek inny członek rodziny Turnerów, oprócz osób jedzących tego dnia obiad, był obecny w domu przy Chancery Lane, gdy doszło do otrucia. W 1829 roku opublikowano niepotwierdzone raporty mówiące o tym, że Robert Turner zmarł w przytułku w Ipswich po przyznaniu się do zbrodni[50].
Fakty dotyczące sprawy Elizy Fenning – zeznania i miejsca pobytu Elizy, Turnerów i odwiedzających ich osób – przeanalizowano wielokrotnie i dokładnie. Ostatecznie najprawdopodobniej Eliza (możliwe, że wcale niezamierzająca nikogo zabić) postanowiła zemścić się na swoich pracodawcach za to, że ją zawstydzili i upomnieli. W tym celu za pomocą trucizny zafundowała im bóle brzucha. Przestraszona tym, jaką krzywdę im wyrządziła, zrobiła, co mogła, aby odwrócić od siebie uwagę: zjadła mały kawałek kluski i oskarżała wszystkich wokół siebie. Ówczesne prawo nie uwzględniało tego, że truciciel mógł mieć inny zamiar niż morderstwo, a nawet gdyby było inaczej, nasilenie objawów u ofiar nie pozwoliłoby na postawienie łagodniejszego zarzutu. Gdyby jednak Eliza od razu przyznała się do winy i okazała dostateczną skruchę, ława przysięgłych mogłaby zalecić okazanie łaski i sędzia zawiesiłby wykonanie wyroku.
Dlaczego jednak minęły dwa tygodnie od chwili, kiedy służąca weszła w posiadanie arszeniku a użyciem go? Nie wiadomo, kiedy poprzednio Orlibar Turner jadł obiad w domu swojego syna, ale Charlotte Turner powiedziała doktorowi Johnowi Marshallowi, że Eliza wielokrotnie ją pytała, czy tego dnia jej teść będzie na obiedzie. Dwudziestego pierwszego marca mogła się nadarzyć pierwsza okazja, gdyż do stołu zasiadła cała rodzina.
[1] Członek Royal College of Surgeons i aptekarz na dworze Jego Królewskiej Wysokości księcia Gloucester.
[2] Borrow, Celebrated Trials, s. 144.
[3] „The Times”, 27 września 1815, s. 4.
[4] Wiele zawdzięczam bardzo dokładnym notatkom Johna Marshalla, który opisał symptomy i leczenie domowników Turnera w Five Cases.
[5] Wspaniałą relację zamieszczono w Christison, Treatise 1829, s. 92–93.
[6] Kał w jelicie cienkim normalnie ma kolor od zielonego do żółtego. Dopiero w jelicie grubym zmienia kolor na brązowy. Jeśli jednak zostanie wydalony bardzo szybko, jak podczas ostrej biegunki, wciąż będzie zielonkawy.
[7] Eliza ponoć to zakwestionowała, twierdząc, że powiedziała mu, aby ich nie jadł, bo zostawiła trochę dla siebie, ale się z nią nie zgodził. Watkins, Important Results, s. 119; Circumstantial Evidence, s. 5.
[8]Affecting Case, s. 5.
[9] Tamże.
[10] Tamże.
[11] Watkins, Important Results, s. 4.
[12]Affecting Case, s. 35.
[13] Marshall, Five Cases, s. 35.
[14] Obrońcy Elizy powoływali się na fakt, że arszenik nie utrudnia wyrośnięcia ciasta.
[15] Marshall, Five Cases, s. 25.
[16] Późniejsze eksperymenty jednego z popleczników Elizy wykazały, że jeśli posypie się arszenikiem ciasto zostawione do wyrośnięcia, z którego potem niczego niepodejrzewająca kucharka zrobi kluski, uzyska się podobny efekt wizualny. Watkins, Important Results, s. 77.
[17] Thorwald, Proof of Poison, s. 16.
[18] Tamże, s. 18.
[19] Proces Williama Henry’ego Wyatta, rozprawa w Central Criminal Court, Sessions House, Old Bailey, 16 kwietnia 1806, sesja 4, sprawa nr 274, s. 266 [online], dostępny w: www.oldbaileyonline.org.
[20] Później był to punkt sporny i wielu obrońców Elizy przeprowadziło eksperymenty, aby wykazać, że arszenik nie powoduje zmatowienia noży, choć na procesie Marshall twierdził, że tak się dzieje. Potem skomentował to, mówiąc, że uważał stan noży za ostateczny dowód. Natomiast pozostałe jego testy wykazały ponad wszelką wątpliwość obecność arszeniku.
[21] Borrow, Celebrated Trials, s. 146.
[22] Miało to dość wyraźnie wskazywać na niewinność Elizy. Jednak Mary Blandy, która niewątpliwie podała truciznę własnemu ojcu w 1752 roku, wrzuciła opakowanie po arszeniku do ognia, ale przeoczyła fakt, że nierozpuszczający się proszek opadł w postaci osadu w niezjedzonym kleiku.
[23] W aptekarskich miarach jedna łyżeczka odpowiadała 60 ziarnom, czyli jednej drachmie.
[24] 1 gran to około 65 mg (przyp. tłum.).
[25] Tę procedurę opisano w Rush, Medical Inquiries, t. 1, s. 240.
[26] Marshall, Remarks, s. 54.
[27] Rush, Medical Inquiries.
[28] 1 brytyjska uncja objętości to 28,41 cm3 (przyp. tłum.).
[29] Zieleń Scheelego, AsCuHO3, to barwnik odkryty w 1775 roku przez Carla Wilhelma Scheelego.
[30] Sąd magistratu z sześcioma konstablami.
[31] Marshall, Five Cases, s. 35.
[32] Tamże.
[33]Affecting Case, s. 6.
[34] Proces Elizy Fenning, rozprawa w Central Criminal Court, Sessions House, Old Bailey, 11 kwietnia 1815, sesja 4, sprawa nr 441, s. 220 [online], dostępny w: www.oldbaileyonline.org.
[35] Małą zdradę przestano traktować jako osobny rodzaj morderstwa na mocy ustawy o przestępstwach przeciw osobie z 1828 roku.
[36] Ogilvy zmarł 6 marca 1817 roku w wieku trzydziestu pięciu lat.
[37] Watkins, Important Results, s. 159.
[38] Tamże, s. 78.
[39] Tamże, s. 132.
[40] „The Times”, 27 września 1815, s. 4.
[41] Tamże.
[42] Watkins, Important Results, s. 84.
[43] Proces Mary Wittenback, rozprawa w Central Criminal Court, Sessions House, Old Bailey, 13 września 1827, sesja 7, sprawa nr 1597, s. 608 [online], dostępny w: www.oldbaileyonline.org.
[44] „The Times”, 17 września 1827, s. 2.
[45] Hackwood Frederick William, William Hone, His Life and Times, London: T. Fisher, 1912, s. 99.
[46] Paget John, Judicial Puzzles Gathered from the State Trials, San Francisco: Sumner Whitney & Co., 1867, s. 97.
[47] Proces Isabelli Hopes, rozprawa w Central Criminal Court, Sessions House, Old Bailey, 2 lutego 1835, sesja 4, sprawa nr 472, s. 509 [online], dostępny w: www.oldbaileyonline.org.
[48] Tamże.
[49] „Belfast News-Letter”, 14 lipca 1857, s. 1.
[50] Nie można ustalić daty ani miejsca śmierci Roberta Gregsona Turnera. On i jego ojciec zostali wymienieni w spisie wyborców z Ipswich z 1826 roku. Orlibar (błędnie zapisany jako Olibar) widniał w tym spisie jeszcze w 1831 roku, ale Robert już nie.
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
EPILOG