Strach się bać - Rafał Sulikowski - ebook

Strach się bać ebook

Rafał Sulikowski

1,0

Opis

Poradnik jak przestać się bać wszystkiego i wszystkich. Napisany z dystansem i dużą dawką humoru. Momentami jest to „czarny humor”, bo też tematyka jest dość poważna i dotyczy nas wszystkich.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 54

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Rafał ‌Sulikowski

Strach ‌się bać

Esej o odwadze

© Rafał Sulikowski, 2017

Poradnik jak ‌przestać ‌się bać ‌wszystkiego ‌i wszystkich. ‌Napisany z dystansem i dużą ‌dawką ‌humoru. ‌Momentami ‌jest to „czarny ‌humor”, ‌bo też ‌tematyka jest dość poważna ‌i dotyczy nas wszystkich.

ISBN 978-83-8104-563-6

Książka ‌powstała w inteligentnym systemie wydawniczym ‌Ridero

List ‌pierwszy

Hej! Piszę ‌do Ciebie ‌po raz ‌pierwszy. Chcę Ci pomóc ‌zmienić ‌Twoje ‌życie. Sam nieustannie poszukuję ‌odpowiedzi na wiele pytań. ‌Także ‌tych, które z reguły określa ‌się jako ‌pytania bez odpowiedzi; że ‌niby wiesz, ‌nikt ‌tego nie wie, nikt Ci nie ‌odpowie. Nieprawda. Na wszystkie ‌najważniejsze pytania ludzkości ‌padły ‌już ‌dosyć dobre ‌odpowiedzi. Skąd ‌pochodzimy — mówi nam nauka. ‌Dokąd zmierzamy — ‌mówi nam wiara/religia albo ‌ulubiona ‌tradycja intelektualna. ‌Co robić tu i teraz — ‌mówi ‌nam psychologia, ‌intuicja, ‌a dla wierzących Bóg. Jednak ‌z drugiej strony czasami ‌mrok ogarnia nasze umysły ‌i serca. Nie ‌widzimy wtedy ‌jasno, lecz jak ‌przez krzywe lustro; wszystko ‌chaotyczne ‌i wykoślawione. Ciemność ‌i mroki pokrywają nasze ‌dusze, ‌które ‌chcą przede ‌wszystkim życia sensownego. ‌Co to znaczy być szczęśliwym? ‌Czuć sens — czuć życie, ‌czuć ‌więcej ‌niż wyrażą słowa, gesty ‌czy mimika. Czuć sens ‌to powrócić do dzieciństwa i patrzeć ‌wszystko nie jak nieustanne deja vu, ale przeciwnie — „wow, jak tu pięknie na plaży”, mimo, że byłaś już tam setki razy. Czuć sens to jechać wolno autem o zachodzie słońca i nigdzie się nie spieszyć, nie mieć przez moment celu. Czuć sens to niewyrażalna atmosfera, czasem miejsca, swoiste genius loci, nastrój pory dnia albo roku (mistyczna jesień). Czuć sens to wiedzieć, że jest się na swoim miejscu we właściwym czasie i robi się to, co do nas należy. Pierwszy zrąb teorii szczęścia zrobiony — obiektywnie nic Ci nie grozi, to tylko smutki, urazy i strachy, które ukradły Ci może połowę życia, a teraz nie dość, że chcą uniemożliwić Ci jakąkolwiek zmianę status quo, to jeszcze ukraść resztę życia. Nie daj się im — wiem, łatwo powiedzieć. Ale jeśli byś poznała dokładnie moją historię, co przeżyłem, czego doświadczyłem — zastanowiłabyś się, czy abym nie miał trochę racji. Czy warto martwić się aż do czasu — wybacz dosadność — kiedy włożą do urny? Wtedy będziemy już spokojni, a jeśli sądzisz, że nawet wtedy coś nam będzie szkodzić, to pamiętaj — o tym, co po śmierci, nie wiem nic. Każdy z nas ten problem sam musi rozwiązać, obojętnie, czy wierzy w życie po życiu, czy nie wierzy. Wróćmy do życia w życiu: raz się prawdopodobnie rodzimy na ziemi i raz odchodzimy, nie wiem gdzie, a gdybym wiedział, nie umiałbym Tobie tego przekazać. Ci, którzy stamtąd wracali, mówili, że bać się nie ma czego; lepiej zająć się życiem „tu i teraz”. A więc lądujemy? Ale pamiętaj, jak wylądujemy, to zajmujemy się już tylko „tym życiem”, na tym łez padole. Gotowi?

Pamiętaj, że niezależnie, z jakiej tradycji się wywodzisz — czy jesteś chrześcijaninem, katolickim narodowcem, muzułmaninem, buddystą albo ortodoksyjnym Żydem — ta książka chce Ci pomóc w problemach doczesnych. Nie piszę katechizmu i nie rozstrzygam o wierze, czy jest obiektywnie prawdziwa, bo nie studiowałem teologii, lecz literaturoznawstwo. Sądzę jednak, że pewne własne refleksje na temat religii w książce zatytułowanej Zmiana całkowita muszę i powinienem zawrzeć, choćby okazały się początkowo albo ostatecznie chybione. Moją intencją i wolą jako autora jest pomóc Ci tu i teraz, a nie prowadzić niczym jakiś nawiedzony guru do raju, bo zazwyczaj świeccy przewodnicy w tych sprawach ducha robią mnóstwo błędów. Uznaję przeto, że wiarę swoją zachowasz, o ile jest ona dla Ciebie czymś ważnym i pomocnym. Jeśli jednak po lekturze książki zmodyfikujesz swoją wiarę w całości lub w części, może to oznaczać, że wiara stanowiła dla Ciebie pewien problem, a nawet że stanowiła wiarę „błędną”. Tak czy inaczej chcę Ci pomóc w kilku sferach: a/ życiu osobistym, b/ życiu rodzinnym, c/ życiu edukacyjnym i d/ życiu zawodowym. Jest jeszcze sfera czasu wolnego, ale tę każdy zagospodarowuje po swojemu i nie ma co tu interweniować. Życie osobiste rozumiem jako sferę emocjonalno-intelektualną, a także kreatywnego spojrzenia na rzeczywistość. Rodzina w szerokim pojęciu obejmuje tę, z której pochodzisz (generacyjną) i/lub tę, którą założysz (prokreacyjną), chodzi więc o relacje wstecz i relacje wprzód, a także wszelkie kontakty społeczno-towarzyskie. Życie edukacyjne obejmuje czas od przedszkola po studia doktoranckie. Życie zawodowe to czas bycia produktywnym, czyli w Polsce między 15—60/65 rokiem życia. Pozostaje emerytura, która przypomina, że zasadniczo jest to bardzo trudny czas bilansu całego życia dorosłego.

Część I

List od Boga

Drogie Dziecko,

masz już wiele lat za sobą. Nieraz trudnych chwil, okropnych doświadczeń i strachów, których nie znosisz, jednak nadal nimi żyjesz. Widzę to, choć Cię ani trochę nie podglądam, nie podsłuchuję, ani nie czytam nawet w Twoich myślach i uczuciach, choć pewnie mógłbym — przecież stworzyłem wszystko, co istnieje, więc Ciebie także. Uczono Cię, żebyś nie brało do siebie wszystkiego, że to „Ciebie nie dotyczy”. Ja proszę Cię, żebyś jednak wzięło sobie do serca wszystko, co Ci dzisiaj tutaj spróbuję napisać. Otóż Twoim problemem od tylu lat, a nawet dekad, jest popularny strach, zwany w Twoim ojczystym języku na wiele sposobów: lęk, niepokój (kto wymyślił tak okropne słowa!), a mniej okropnie jako obawa, zamartwianie się, zażenowanie, wstyd, poczucie winy, wyrzuty sumienia — wszystkie te realne uczucia oparte są na strachu, a czasami na uogólnionym lęku. Wiem, że boisz się wszystkiego i wszystkich, boisz się żyć i równie silnie boisz się śmierci. Chcesz żyć pełnią życia, w obfitości, a ledwo żyjesz z dnia na dzień, marnując tyle talentów, „bo co sobie pomyślą” albo „co ludzie powiedzą?”. Chcesz żyć i nie chcesz po równo, pragniesz życia i pragniesz śmierci, ale wiesz, że tak źle i tak niedobrze, żyć jest tak ciężko, a umrzeć — nie ma sensu, bo nie wiadomo, jak tam jest, skoro nikt stamtąd nie wrócił i nie opowiedział. Wszystko, co mówili Ci o mnie, co wyczytałaś w pobożnych, ściśle cenzurowanych książkach, jest co najwyżej półprawdą; bo jak stwierdził jeden poeta — „pisze się trochę tak, jak nie jest”. Tu przeczytasz tylko tak, jak jest, albo jak być powinno już dawno w Twoim życiu. Przepraszam, że posyłam Ci dopiero teraz tego gościa, co spisuje moje słowa. Nie jest doskonały ani tym bardziej święty, ale to dobry człowiek. Wiele przecierpiał, więc wiele może Ci dopomóc. Jeśli stwierdzisz, że to do Ciebie nie przemawia, cóż, odłożysz ten list między inne, z dawien dawna, i będziesz dalej szukać, aż znajdziesz. Masz jednak szansę raz na zawsze przestać bać się hurtem wszystkiego i przede wszystkim — siebie i wszystkich pozostałych, zwłaszcza tych, z którymi jakoś los Cię bliżej związał, postawił na drodze, dał szansę, a potem może ją odebrał? Jeśli tak, przepraszam, że stworzyłem taki świat, jaki jest aktualnie; że może mogłaś się kiedy indziej i gdzie indziej urodzić, np. w belle epoque (wcale nie był to zły wiek, ten XIX wiek) albo w wieku XXIII, który też będzie piękny. Póki co nie mogę obiecać, że znikną Twoje problemy zewnętrzne: widząc, co się dzieje dokoła, słuchając radia i surfując po necie, trudno czasem nie stracić nadziei. Jednak wierzę głęboko, że nadzieja poszła się tylko zdrzemnąć, a Ty sama poszłaś na długi spacer życiowy i trochę się pogubiłaś. Nic to — moja opieka zawsze była z Tobą i będzie zawsze.

A teraz oddaję głos mojemu człowiekowi, który napisze Ci dokładnie — jak szybko, nie wiem, ale najszybciej jak się da — jak uwolnić się od nieustannego strachu przed wszystkim i przed wszystkimi, a potem ruszyć w życie i pomagać innym, którzy również boją się wszystkich i wszystkiego, a na dokładkę mnie — który jestem tylko Miłością — i siebie samych. Nie do strachu Was stworzyłem! O, nie tak miało być, zupełnie nie tak…

Twój Tata

Mam nadzieję, że sprostam zadaniu, które — czuję — mam przed sobą. Chcę Ci choć trochę uświadomić, że nie musisz dłużej żyć w strachu przed życiem i śmiercią. Nie jestem prorokiem, a nawet jeśli, to mam nadzieję, że pokażę Ci jednak, jak w sposób naturalny, a nie „cudowny”, pokonać wszelkie lęki. Nie po to, żeby stać się zuchwałym czy zbytnim optymistą, albo co gorsza wykorzystać ten materiał, żeby przestać respektować prawo stanowione. Chodzi mi o uwolnienie Ciebie, jeśli masz dobre intencje i dobrą wolę; jeśli zaś nie, poradnik ten nic nie pomoże. Kto przewrotnie korzysta z osiągnięć teologii, filozofii czy psychologii, żeby szkodzić innym — paradoksalnie niech czyta dalej! Jestem pewien, że i Ciebie — piszę tylko teraz do tych, którzy chcą np. okraść bank albo oszukać na egzaminie — dotknie prawda i że zejdziesz z drogi, jaką zamyślasz teraz. Warto mieć czyste intencje i dobrą wolę! Powtarzam: bardzo warto!