Stanisław Ignacy Witkiewicz. Listy II. Wolumin 2 Część 2 - Opracowanie zbiorowe - ebook

Stanisław Ignacy Witkiewicz. Listy II. Wolumin 2 Część 2 ebook

0,0

Opis

 

Ostatni tom listów Stanisława Ignacego Witkiewicza (tak obszerny, że podzielony na dwie części) obejmuje korespondencję z lat 1934−1939. Zawiera m.in. ogromny zbiór listów do niemieckiego filozofa Hansa Corneliusa oraz równie obfitą korespondencję z Romanem Ingardenem. Wśród adresatów są Jan Leszczyński, Tadeusz Langier, Józef Mehoffer, Karol Ludwik Koniński, Jerzy Eugeniusz Płomieński, Bronisława Włodarska i siedem nastoletnia Maria Zarotyńska, z którą łączył Witkacego burzliwy romans.

W Aneksie zamieszczono odnalezione w Paryżu listy do dr. Aleksandre’a Rouhiera, który przysyłał Witkacemu pigułki peyotlu. To sensacyjne odkrycie dowodzi, że „Witkacy ciągle pisze...”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 733

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Obwolutę, ‌okładkę ‌i strony tytułowe projektował

Andrzej ‌Heidrich

Na frontispisie: ‌Stanisław Ignacy ‌Witkiewicz,

autoportret Mr Hyde, ‌26/27 kwietnia ‌1938

Bloki korespondencji ‌obu części ‌woluminu ‌opracowali:

Janusz ‌Degler, Kapsyda ‌Kobro-Okołowicz, ‌Mariola Odzimkowska, Stefan ‌Okołowicz, Tomasz Pawlak

Opieka ‌merytoryczna

Janusz Degler

Redakcja

Krystyna ‌Kurmanowa

Korekta

Dobrosława Pańkowska

© ‌Copyright by ‌Państwowy ‌Instytut Wydawniczy

Warszawa ‌2017

ISBN 978-83-06-03444-8

Państwowy Instytut ‌Wydawniczy, Warszawa ‌2017

ul. ‌Foksal ‌17, ‌00-372 ‌Warszawa

e-mail: ‌[email protected]

Wydanie pierwsze

Skład wersji elektronicznejMarcin ‌Kapusta

konwersja.virtualo.pl

Listy do Władysława Natansona1935–1937

Przez wiele lat wybitny fizyk Władysław Natanson1 uznawany był za adresata ważnego listu od Stanisława Ignacego Witkiewicza z października 1918 roku2. Konstanty Puzyna, publikując ten list w 1961 roku3, błędnie mu go przypisał. Władysław Natanson nie miał żadnych formalnych związków z Towarzystwem Przyjaciół Sztuk Pięknych i po prostu nie mógł być odbiorcą listu, w którym Witkacy uzgadnia szczegóły swej krakowskiej wystawy. Prawdopodobnie adresatem był jeden z wiceprezesów TPSP. Stanisław Ignacy Witkiewicz korespondował jednak z Natansonem. Zachowały się dwa listy do niego z 1935 roku oraz jeden z 1937 roku.

W pierwszym z nich Witkacy „przypomina o swojej egzystencji”, co świadczy, że musiała istnieć przerwa w ich kontaktach. Do listu dołączył broszurę (prawdopodobnie odbitkę streszczenia swej pracy filozoficznej), prosząc jednocześnie Natansona o książkę, ale myląc jej tytuł z tytułem książki wydanej przez Leona Chwistka4, który zresztą pojawia się w liście jako osoba twierdząca, iż prof. Natanson krytykował publicznie Witkiewicza.

Natanson przyjaźnił się m.in. z Karolem Potkańskim i Jackiem Malczewskim, którzy byli dobrymi przyjaciółmi Witkiewiczów. Pierwszemu z nich, taternikowi, etnografowi i historykowi, profesorowi UJ, młody Witkiewicz zadedykował w 1904 roku egzemplarz swej pracy filozoficznej O dualizmie5. Potkański zmarł przedwcześnie w 1907 roku, ale to właśnie on mógł poznać Natansona z Witkiewiczami jeszcze w Zakopanem6. Nie ma jednak potwierdzenia tej znajomości w Listach do syna Stanisława Witkiewicza, podobnie jak nie pojawia się wzmianka o Witkiewiczach we wspomnieniach Natansona7 ani w jego życiorysie pisanym w 1933 roku8. Natomiast Władysław Natanson w liście do Elżbiety Baranowskiej9, swojej narzeczonej, pisze o spotkaniu Stanisława Witkiewicza, jego syna Stasia (i Potkańskiego) na ulicy w Krakowie w 1901 roku. Z kontekstu wynika, że nie było to pierwsze spotkanie:

„[…] 29 stycznia 1901 […] Spotkałem dziś wieczorem p. Witkiewicza na Wolskiej ulicy. Szedł z synem i Karolem [Potkańskim], ale na kolej, i mogliśmy tylko zamienić uścisk ręki i kilka wyrazów. Przecież pomimo to ta chwila rozmowy zrobiła mi niezwykłą przyjemność – przez Panią”10.

Witkacy znał także dobrze Wojciecha Natansona, o czym ten pisał w szkicu wspomnieniowym:

„W ostatnich latach przed wojną chodziłem w Warszawie na obiady do skromnej, ale bardzo sympatycznej jarskiej restauracyjki przy ulicy Boduena. Spotykałem tam nieraz Stanisława Ignacego Witkiewicza. Zdarzało się, że siadaliśmy przy wspólnym stoliku. Witkacy okazywał mi wiele życzliwości.

Znaliśmy się z klubu «Studio», który pod auspicjami Zofii Nałkowskiej założył powieściopisarz Bogusław Kuczyński. Co tydzień zbierała się grupka młodych autorów na pierwszym piętrze kawiarni «Café-Club», u skrzyżowania Nowego Światu i Al. Jerozolimskich. Przychodzili: Stanisław Piętak, Kazimierz Brandys, Stefan Otwinowski, Michał Choromański, Tadeusz Breza. Roman Kołoniecki opowiadał o łamigłówkach przekładowych z Orfeuszem Cocteau. Czasem zjawiali się Bruno Schulz i Kazimierz Truchanowski. Irzykowski zwierzał się, że chyba jakiś kataklizm wojenny uwolni go od zajęć bieżących i pozwoli przeczytać książki, o których marzy.

Nałkowska, ciekawa eksperymentów, chętnie dyskutowała o nowatorach. Zapraszany przez nią, zjawiał się niekiedy Witkacy. W tym czasie w mniejszym już stopniu uważał się za pisarza czy nawet malarza; znacznie większą wagę przykładał do porządkowania systemu filozoficznego, który uważał za podstawę swej twórczości. W naukowych czasopismach ogłaszał fachowe rozprawy; na kongresach filozoficznych wygłaszał referaty. W miesięczniku «Studio» ukazał się jego esej o teatrze artystycznym.

Jeśli jednak Witkacy zajmował się w owych późnych latach trzydziestych sprawami teatru, czynił to głównie z filozoficznego punktu widzenia. Jak wielką wagę do spraw filozoficznych przywiązywał, świadczy epizod – którego byłem świadkiem. Witkacy miał odczyt w warszawskim Związku Literatów: referował swoje idee przede wszystkim z dziedziny teorii poznania. W dyskusji zabrał głos Karol Irzykowski. Jego wypowiedź, bardzo krytyczna wobec tez referatu, rozgniewała Witkiewicza. Uderzył pięścią w katedrę i – blady z oburzenia, ale może i nie bez ironii – zawołał: «Przysięgam, że za karę nie przeczytam już w życiu ani jednej książki Irzykowskiego!». «Po śmierci, po śmierci będzie Pan na to skazany!» – odmruknął nieubłagany autor Walki o treść”11.

W ostatnim liście do Władysława Natansona z początku lutego 1937 roku Witkacy dziękuje za przesłaną książkę, żałuje, że nie ma się czym odwdzięczyć, i informuje o swojej pracy filozoficznej – m.in. o odczycie w warszawskim Towarzystwie Filozoficznym.

Nie wiadomo, czy Natanson odpowiedział na ten list. Zmarł 26 lutego 1937 roku.

1

[Warszawa] 7 XI 1935

Wielce Szanowny Panie Profesorze:

Pozwalam sobie dać znać o swojej egzystencji, przesyłając tę nędzną broszurkę1 i prosząc, o ile Pan Profesor ma zbywający egzemplarz swoich Granic nauki2, o podarowanie mi go po prostu. Środki moje nie pozwalają mi kupować wszystkich książek, które bym chciał posiadać, a pewnych rzeczy nie mogę czytać nie swoich, bez bazgrania na marginesach. Chwistek opowiadał komuś, że Pan Profesor psioczył gdzieś na mnie. Ale ta bestia tak łże, że nic na pewno nie wiadomo. O ile by Pan Profesor pozwolił się kiedyś odwiedzić, to wolałbym usłyszeć coś w oczy.

Łączę wyrazy najgłębszego szacunku i wdzięczności.

S.I. Witkiewicz

Bracka, 23 m. 42

W a r s z a w a,  tel. 227–18

(Do odwołania ten adres jest ważny)

2

[Warszawa] 14 XI 1935

Wielce Szanowny i Kochany Panie Profesorze:

Nie umiem wyrazić, jaką radość sprawiły mi: książki1, a nade wszystko na razie list Pana. Dobrze – będę uważał, aby nie wyrażać się za ostro (ale czemu aż użył Pan Profesor słowa „wszeteczny”? – czy to nie za ostro scharakteryzowane?), ale mnie zawsze ponosi i czasem nie mogę się wstrzymać. A pewne rzeczy doprowadzają naprawdę do wściekłości. Pozwolę sobie przesłać Panu mój tzw. „hauptwerk”, o ile Kasa Mianowskiego udzieli mi jeszcze egzemplarz2.

Nie umiem pisać listów, ale skorzystam z łaskawego pozwolenia i odwiedzę Pana Profesora za następnym pobytem w Krakowie3, przy czym odpowiem na niektóre problemy postawione w liście, na ile będę mógł z mego punktu widzenia.

Jeszcze raz dziękuję z całego serca i łączę wyrazy głębokiego szacunku i sympatii dla Obojga Państwa4.

S.I. Witkiewicz

PS Bardzo mnie martwi ten ból głowy, o którym Pan Profesor pisze. Kilka osób moich znajomych ma to. Ale więcej im pomogły rady różnych Cudotwórców (Wojnowski5, Lubomirski6, Pasiński7, Ziemiński8) niż lekarzy. Czasem bywa to w związku z przemianą materii. Czyż Oszacki9 nic na to nie znajdzie.

3

[Warszawa] 2 II 1937

Wielce Szanowny i Kochany Panie Profesorze:

Dziękuję Panu serdecznie za książkę1. Niestety na razie nie mogę się Panu Profesorowi niczym zrewanżować. Pracuję dalej nad filozofią. Wpadłem teraz w towarzystwo fizyków i to mi dobrze robi2. Miałem tu odczyt w Tow. Fil. „o niesamowystarczalności czystego poglądu fizykalnego”3 – czysty w znaczeniu „bez explicitnego obserwatora-operatora”.

Łączę wyrazy głębokiego szacunku, sympatii i wdzięczności.

S.I. Witkiewicz

Opracował Tomasz Pawlak

1 Władysław  N a t a n s o n  (1864–1937) – fizyk, historyk nauki, profesor i rektor UJ. Syn Ludwika, lekarza, i Natalii z Epsteinów. Po ukończeniu warszawskiego gimnazjum studiował na uniwersytecie petersburskim (wydział matematyczno-przyrodniczy), następnie w Cambridge (1886–1887), stopnie magistra i doktora fizyki uzyskał na niemieckim uniwersytecie w Dorpacie (1887 i 1888). Studia kontynuował w Grazu, jednak habilitację uzyskał na UJ (1891), gdzie zaczął wykładać fizykę teoretyczną. W l. 1906–1907 był dziekanem Wydziału Filozoficznego UJ, w l. 1922–1923 rektorem UJ. Ustąpił z katedry w 1935 r., został profesorem honorowym UJ. Był członkiem Polskiej Akademii Umiejętności. Ogłosił 240 prac z zakresu fizyki, był autorem podręczników do nauki tej dziedziny. Odznaczony m.in. Złotym Wawrzynem Akademickim za rok 1936. Zob. J. Hulewicz, T. Piech, Natanson Władysław, „Polski Słownik Biograficzny”, t. 22, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1977, s. 611–615.

2Listy I, Listy do wiceprezesa (?) TPSP w Krakowie.

3 K. Puzyna, Z korespondencji Stanisława Ignacego Witkiewicza, „Pamiętnik Teatralny” 1961, z. 4, s. 505.

4 L. Chwistek, Granice nauki – zob. list 1, przypis 2. Leon Chwistek był nauczycielem gimnazjalnym syna Władysława, Wojciecha  N a t a n s o n a  (1904–1996), krytyka teatralnego i literackiego, eseisty i tłumacza, który wspominał: „Leon Chwistek uważał się za ucznia mego ojca, na którego wykłady z fizyki matematycznej chodził w Krakowie, któremu dedykował jedną ze swych książek (choć w niejednej sprawie się z nim nie zgadzał). Od dzieciństwa żyłem więc w podwójnym promieniu oddziaływań tego niezwykłego człowieka: jako jego uczeń – i syn jednego z jego profesorów. Zresztą wszyscy znali się wtedy w krakowskim światku, nazwisko Chwistka jako artysty i uczonego co chwila obijało się nam o uszy” – W. Natanson, Moje przygody literackie, Poznań 1972, s. 27.

5 Zob. S.I. Witkiewicz, Dzieła zebrane. [Tom 13:] „Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia” i inne pisma filozoficzne (1902–1932). Opracował B. Michalski, Warszawa 2002, s. 470 (Nota wydawnicza).

6 Nie ma wzmianki o Witkiewiczu we wzruszającym wspomnieniu o Potkańskim, które Natanson opublikował w swej książce Oblicze natury. Odczyty, przemówienia i szkice (Kraków 1924, s. 169–174).

7 W. Natanson, Wspomnienia i szkice. Z przedmową A. Piekary, Kraków 1977.

8 W. Natanson, Autobiografia, „Postępy Fizyki” 1958, z. 2, s. 115–119.

9 Stryj i ojczym Baranowskiej, lekarz Ignacy  B a r a n o w s k i  (1833–1919) był zaprzyjaźniony z Witkiewiczami – zob. W. Natanson, Listy do narzeczonej, W. Natanson, O moim ojcu. Opracowała I. Homola-Skąpska, Kraków 2012, s. 8–9.

10 Tamże, s. 130 (list 91).

11 W. Natanson, Moje przygody literackie, s. 83–84. W publikowanych później Moich wspomnieniach o Witkiewiczu (Mes souvenirs sur Witkiewicz, „Cahier Witkiewicz”, Lausanne 1982, L’Age d’Homme, No 4: Actes du colloque international „Witkiewicz” de Bruxelles, novembre 1981. Rédaction et traductions: Alain van Crugten, s. 19–23) Natanson rozwija lub uzupełnia kilka z tych wątków (np. według innej wersji Irzykowski miał odkrzyknąć: „Będzie Pan je czytał w piekle!”), dodaje inne (m.in. o poglądach Witkiewicza na powieść czy o przyjaźni z Chwistkiem, rozmowę o wystawieniu Mątwy przez teatr Cricot), ale nie pisze o związkach Witkacego z Władysławem Natansonem. Warto odnotować, że Wojciech Natanson prawdopodobnie zasugerował się opracowaniem listu z 1918 r. przez Puzynę, ponieważ pisał w swoim szkicu o ojcu, iż ten pomagał Witkacemu urządzić wystawę w Krakowie tuż po wojnie – W. Natanson, Listy do narzeczonej, W. Natanson, O moim ojcu, s. 41.

1

1 Zapewne Witkiewicz przesłał streszczenie swej głównej pracy filozoficznej: Pojęcie Istnienia i wynikające z niego pojęcia i twierdzenia, odbitkę z 36 rocznika „Przeglądu Filozoficznego”, Warszawa 1933 (do której mógł wkleić erratę opublikowaną w nr. 3 rocznika 37, Warszawa 1934). Być może chodzi jednak o jedną z odbitek artykułów Witkiewicza publikowanych w „Drodze”: O poglądzie fizykalnym („Droga” 1934, nr 2) lub Nauki ścisłe a filozofia („Droga” 1934, R. 13, nr 12).

2 G r a n i c e   n a u k i  – zastanawiająca pomyłka Witkacego. Granice nauki. Zarys logiki i metodologii nauk ścisłych to tytuł książki Leona Chwistka wydanej we Lwowie i w Warszawie nakładem Książnicy Atlas w 1935 r. W tymże wydawnictwie rok wcześniej ukazała się książka W. Natansona, Widnokrąg nauki, której reklama znajdowała się przed kartą tytułową książki Chwistka: „Dzieło prof. W. Natansona jest zbiorem myśli o granicach i istocie nauki, o ludzkiej możności poznawania, pojmowania i opanowywania natury, o wartości i celu badań umiejętnych, o znaczeniu i właściwej treści wiedzy itp. Myśli te rzuca autor na tło rozważań historycznych, odnoszących się do różnych epok rozwoju nauki, wiążąc je w ten sposób ze sobą”.

2

1 Być może oprócz Widnokręgu nauki Witkacy otrzymał także Porządek natury. Odczyty, przemówienia i szkice W. Natansona (Kraków 1928).

2H a u p t w e r k  – chodzi o główne dzieło (z niem. Hauptwerk) filozoficzne Witkacego, które zostało wydane w 1935 r. nakładem Kasy im. J. Mianowskiego Por. S.I. Witkiewicz, „Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia” i inne pisma filozoficzne (1902–1932), s. 489–510 (Nota wydawnicza).

3 Natanson mieszkał w Krakowie przy ul. Studenckiej 3.

4 W. Natanson od 1901 r. był w związku małżeńskim z Elżbietą  B a r a n o w s k ą  (1877–1956). Mieli syna Wojciecha (zob. Wstęp), oraz córki Julię (1902–1987), Natalię (1906–1987) i Zofię (1909–1981).

5 Oskar Wilhelm  W o j n o w s k i  (1888–1951) – lekarz homeopata, który zyskał sobie sławę cudotwórcy. W Warszawie prowadził sprzedaż ziół przy ulicy Hortensji. Zob. Ldż III, list 826, przypis 4. „W latach trzydziestych w Zakopanem «cudotwórca» otworzył wraz z doktorem Koellnerem nietypowe sanatorium. Choć pensjonariusze przebywali pod stałym nadzorem profesjonalnego personelu lekarskiego, nie stosowano tam medycyny konwencjonalnej. Wojnowski i Koellner stawiali na naturalne metody leczenia, a ich głównym założeniem było aktywne wspieranie sił obronnych organizmu. Miał temu służyć wysokogórski klimat, stały dostęp do lasu, parku i polan, odpowiednia dieta, ćwiczenia fizyczne i kąpiele słoneczne” – P. Sołowianiuk, Jasnowidz w salonie, czyli spirytyzm i paranormalność w Polsce międzywojennej, Warszawa 2014, s. 36–38.

6 Konstanty Eugeniusz ks.  L u b o m i r s k i  z Kruszyny (1868–1934) – oficer rezerwy w armii carskiej, później porucznik Wojska Polskiego, współwłaściciel majątku Rajcza. Jego zdolności bioenergoterapeutyczne wspominała Maria z Łozińskich Łozińska Hempel: „Bardzo lubiliśmy, gdy przychodził do nas na Żoliborz. Było coś naturalnego, życzliwego w jego obejściu, po prostu otaczała go jakaś dobroczynna aura. Opowiadał nam kiedyś, jak po bardzo ciężkim załamaniu życiowym płynął statkiem w świat; jakiś Hindus obserwujący go uważnie powiedział mu, że odczuwa w nim wszelkie dane do zdobycia nauki jogów. Trzeba by tylko przebyć tę bardzo ciężką szkołę i kilkuletnią próbę, która doprowadza siłę woli i opanowanie siebie aż do możności zatrzymania obiegu krwi i bicia serca. Odbył pomyślnie tę naukę i próbę, co ułatwiły mu wrodzone predyspozycje. Leczył bardzo dużo i tak skutecznie, że wzywali go doktorzy do szpitala; gdy przy operacjach nie można było pacjentowi dać narkozy, wtedy siła jego sugestii czy hipnozy tak działała, że chory zupełnie nie czuł bólu. Lubomirski był człowiekiem dobrego serca, leczył wielu ludzi ubogich, a wzywany do szpitali nigdy nie odmawiał” – Z łańcucha wspomnień, Kraków 1986, s. 221.

7 Ludwik  P a s i ń s k i  – przyjmował w Warszawie na ul. Hożej. „Co leczyć może Pasiński? Gruźlica (suchoty), karbunkuł, rak, kamienie żółciowe, nerkowe, katar żołądka, epilepsje, nałogowe pijaństwo. Czego brak w Polsce? Odpowiedź: wywiadów i rozgłosów w rzeczach ludzkich. Pokątnie coś się robi, ale publicznie, zbiorowo wystąpić, jakoś się nie kwapią. Adres: Ludwik Pasiński, Warszawa, Hoża 86 m. 13 Polska” – „Odrodzenie. Miesięcznik poświęcony sprawom odrodzenia człowieka i badaniom zjawisk duchowych” 1924, z. 2, s. 28.

8 Prawdopodobnie chodzi o Instytut Wód Mineralnych Sztucznych i Naturalnych Leonarda  Z i e m i ń s k i e g o  (zm. 1898). Ziemiński był magistrem farmacji, jego apteka w Warszawie prowadziła sprzedaż wód mineralnych na liczne schorzenia.

9 Aleksander  O s z a c k i  (1883–1945) – lekarz chorób wewnętrznych, profesor UJ. Witkacy leczył się u niego z artretyzmu. Zob. Ldż III, list 561, przypis 1 oraz Listy II, wol. 1, Listy do Oszackiego.

3

1 Chodzi o książkę Natansona Prądy umysłowe w dawnym Islamie, wydaną nakładem Książnicy Atlas (Lwów–Warszawa 1937). Rzecz ukazała się kilka tygodni przed śmiercią jej autora – zob. J. Weyssenhoff, Pamięci Władysława Natansona w setną rocznicę Jego urodzin, „Postępy Fizyki” 1966, z. 2, s. 99 (przypis 1).

2 Chodzi zapewne o Edwarda Poznańskiego i Aleksandra Wundheilera (zob. Listy do Ingardena w niniejszym woluminie, cz. 1, list 48, przypis 16), od których w tym czasie Witkacy dostał rozprawę Pojęcie prawdy na terenie fizyki (Odbitka z Księgi Pamiątkowej ku uczczeniu 15-lecia pracy nauczycielskiej w Uniwersytecie Warszawskim prof. Tadeusza Kotarbińskiego, Warszawa 1934) wraz z dedykacją z 26 I 1937: „Panu St.I. Witkiewiczowi / z wyrazami wdzięczności za za- / interesowanie się niniejszą pracą / od autorów”. Zob. zbiory Połączonych Bibliotek WFiS UW, IFiS PAN i PTF. Por. list 44 do Ingardena w niniejszym woluminie, cz. 1 (z 18 II 1937): „Odbywam tu dyskusje z fizykalistami operacjonistami, b. ciekawe”.

3 Odczyt O zjawiskowości tzw. przedmiotu rzeczywistego i fizykalnego jako jego części i o obserwatorze w równaniach fizyki, czyli o niesamowystarczalności czystego poglądu fizykalnego Witkiewicz wygłosił w Warszawskim Towarzystwie Filozoficznym 7 grudnia 1936. Zob. S.I. Witkiewicz, Dzieła zebrane. [Tom 15:] „Nauki ścisłe a filozofia” i inne pisma filozoficzne (1933–1939). Opracowali M. Dombrowski i M. Bizior-Dombrowska, Warszawa 2014, s. 227–268.

Listy do Jana i Janiny (Inki) Leszczyńskich1936–1939

1. S.I. Witkiewicz – Portret Jana Leszczyńskiego

2. S.I. Witkiewicz – Portret Janiny (Inki) Turowskiej (przyszłej) Leszczyńskiej

Jan Leszczyński (1905–1990)1 był synem Adama Leszczyńskiego2 i Celiny Marii z Leszczyńskich3. Rodzice nosili to samo nazwisko, mając wspólnego prapradziadka Jana Leszczyńskiego z Leszczyna herbu Sas4. Status ziemianina zapewnił mu zapis ze strony rodziny matki. Majątek w Tarnowcu w powiecie jasielskim miał początkowo przejąć po Pilińskich Edward Leszczyński (1880–1921), brat matki Jana, mąż Elizy Pareńskiej, siostry Zofii Żeleńskiej5, młodo zmarły młodopolski poeta. Jana usynowił niezwykle światły i wykształcony Kazimierz Piliński6 (zm. 1924), bezdzietny młodszy brat jego babki, a wuj matki, właściciel majątku w Tarnowcu. W okresie międzywojennym Jan posługiwał się więc podwójnym nazwiskiem Leszczyński-Piliński i takie też nazwisko przyjęła poślubiona przezeń w 1933 roku Inka (Janina) z Turowskich7. W latach powojennych podwójnego nazwiska używał tylko w sprawach urzędowych, zanim formalnie wrócił do nazwiska po rodzicach. Tym ostatnim podpisywał też prace filozoficzne.

Dziewiętnastoletni Jan niespodziewanie więc został dziedzicem dobrze prosperującego gospodarstwa. Lecz miał też inne ambicje i pragnienia. Inspirując się osobowością zarówno przybranego ojca Kazimierza, jak i wuja Edwarda, próbował również sił jako poeta, zainteresował się filozofią, oraz… jeździł w Tatry.

3. S.I. Witkiewicz – Portret Jana Leszczyńskiego

4. Jan Leszczyński z kotką Schyzią

Jan Leszczyński wspominał, że w 1926 roku, kiedy miał dwadzieścia jeden lat, uczestniczył w dyskusji między swoim przyjacielem, młodym formistą Zdzisławem Truskolaskim8, a Witkiewiczem na temat napięć kierunkowych w malarstwie. Rozbieżność dotyczyła kwestii abstrakcji w malarstwie9. W czasie studiów filozoficznych na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1925–1926 oraz 1930–1933, często przebywając w Zakopanem ze względów zdrowotnych, a także rodzinnych, zaprzyjaźnił się bliżej z Witkiewiczem. Z czasem stał się jego istotnym filozoficznym partnerem.

W 1926 roku Leszczyński wydał tomik poezji Metafizyka i konstrukcje, dwa lata później wznowiony pod zmienionym tytułem Nawiedzenia10. Witkiewicz w liście do żony z 20 I 1929 odnotował, że portret p. Leszczyńskiego – młodego poety i filozofa, udał mu się „połowicznie” i że ten zamówił również „portret swego przyjaciela blondbykołaka Truskolaskiego” i jutro musi go „skierdasić”11. Niewątpliwie Witkiewicz imponował nowo poznanym przyjaciołom wiedzą filozoficzną i malarską oraz w pewnym sensie poczuł się nawet ich nauczycielem: w kolejnym liście do żony z 7 III 1929 roku zaznaczył: „Idę do uczniów – Truskolaskiego i Leszczyńskiego. W[ieczorem] rys[uję] Leszcz[yńskiego]”12.

Kolejne wzmianki w korespondencji Witkacego z żoną z roku 1931 świadczą o tym, że znajomość przekształciła się w przyjaźń i „pan Leszczyński” awansował na „Jasia”. „Cały dzień konfer[encja] z Jasiem” – pisał13. Zabierał go także na „orgie” narkotyczne, w czasie których rysował pod wpływem używek. „Jaś L[eszczyński] też zażył eukodal”14 – oznajmił Jadwidze. Nie omieszkał też donieść o pięknym geście zamożnego przyjaciela: „Ten niebywałego kalibru altruista wariat Jaś L[eszczyński] przysłał mi 3 czeki po 1000 zł. 2 mu odeszlę, a jeden zachowam jako «czek katastrofalny»” (13 VII 1931). Jednak ów czek został szybko naruszony: „Niedługo kasznę czek Jasia i prześlę Ci 200” (7–8 VIII 1931)15.

W jednym z listów Witkacy przyznaje się do naciągnięcia Jasia na kupno do swojej kolekcji laski w formie „pały bilardowej”, zapewne dosyć drogiej. W dodatku kupił też niezbyt tanią laskę dla siebie. Cierpiąc na artretyzm, usprawiedliwiał wydatek: „Tak, masz rację, wstyd się przyznać, ale laska malakka za 14 zł gruba16. Jaś płaci pałę bilardową, Twoja jest zepsuta od końca i opierać się na niej kulejąc trudno. A przy tym przesąd: jak kupię l[askę], przestanie boleć, i przestało. Z gumowym końcem, jak dla kalek. Kocham ją b. Ostatnia laska w życiu” (24 II 1932)17.

W początkach znajomości z Witkacym Inka Turowska uznała go za dogłębnie zdeprawowanego. Zajrzała bowiem do jednej z jego powieści. „Tamta panna zniechęciła się do mnie – pisał Witkacy do żony 14 VII 1930 – na temat tego, co wygadywałem podczas orgii na wiosnę, a teraz dorżnęła ją powieść, którą dała jej Birulowa18. Odpadła od razu i ode mnie, i od pierwszych kartek pow[ieści]”19. Z czasem jednak autor wywarł na niej wrażenie nie tylko jako artysta, ale i mężczyzna. W ciągu trzech lat ponad sto razy rysowana, była świadkiem niebywałego przedsięwzięcia: długiego procesu tworzenia coraz to nowych wizji jej psychiki. Niewątpliwie okazała się jedną z ważniejszych modelek wpisanych w Witkacowski artystyczny pomysł „haremu metafizycznego”. Zasypiała i budziła się w pokoju wytapetowanym od podłogi do sufitu jej wizerunkami. Obcowała ze stale powiększającą się kolekcją dziesiątków swoich portretów zawieszanych na wszystkich ścianach ich małego domku20. To niebywałe artystyczne przedsięwzięcie Witkacego, tworzone spontanicznie w ciągu kilku lat, zostało raptownie przerwane przez zawarcie przez nią małżeństwa z Jasiem.

Witkiewicz poczuł się haniebnie wyprowadzony w pole. Słusznie upatrywał w „zmowie” podwójną porażkę, utratę dziewczyny oraz przyjaciela, w jego przekonaniu niezbędnego mu do dalszej zasadniczej dyskusji filozoficznej. Długo nie mógł wybaczyć Leszczyńskiemu niegodziwości. Wznowienie kontaktów po czterech latach z inicjatywy nie do końca pogodzonego z sytuacją Witkacego zaowocowało jednak oryginalną polemiką filozoficzną prowadzoną głównie korespondencyjnie.

Leszczyński podaje, iż Witkiewicz serio starał się o rękę Inki, „mając przyobiecaną zgodę swej żony Jadwigi na rozwód”21. Czysta, bezinteresowna przyjaźń Inki i jej życzliwość wobec jego adoracji dawały Witkacemu, przekonanemu o swej atrakcyjności i swym uroku, poczucie pewności. Poza tym intuicyjnie sądził, że Jaś nie jest jeszcze „gotowy” do małżeństwa. Planom Leszczyńskiego sprzyjała entuzjastycznie nastawiona doń przyszła teściowa, Janina Turowska (pomocnica prof. Olgierda Sokołowskiego w Sanatorium Czerwonego Krzyża), przeciwna wiązaniu się Inki z dużo starszym i w dodatku żonatym Witkacym.

Na początku 1933 roku Witkacy często spotyka się z Inką (Leszczyńskiego nie ma wtedy w Zakopanem) i tylko w styczniu rysuje trzynaście jej portretów. W liście do żony z 30 I dopowiada: „Byłem z Inką Turowską na Bukowinie”22. Na początku lutego pojawiają się w Zakopanem „Jaś i Truskolaski (podczernił rzęsy i zup[ełny] Hyde). Nazywam ich tak Dr Jekyll i Hyde”. Witkacy pracował wtedy nad ważną dlań rozprawą Leon Chwistek – Demon Intelektu23: „Chwiszczę dalej o pizdku”. Trzy dni później sukcesywnie czytał tę pracę przyjaciołom: „Czytałem Chwistona wczoraj przy Kotarb[ińskim], u którego byłem i się z nim porozumiałem. Jasiu i Trus[kolaski] byli zadowoleni. Jest tego duża kupa. 94 str. Dziś kończę czytanie”. Tydzień później dopisał: „Przeczytałem Jasiowi Chwistona i był zadowolony”24.

5. Władysław Jan Grabski – Inka Turowska (późniejsza) Leszczyńska i S.I. Witkiewicz

Witkiewicza z Leszczyńskim łączyła filozofia, a podzieliła osoba Inki. Leszczyński wspominał: „Moja żona była bardzo piękna i była […] zupełnie fascynująca”. A czterdziestopięcioletni Witkiewicz? „On już był naprawdę posunięty […] wyglądał na starszego człowieka”. Był zrujnowany fizycznie – „sklerozę niewątpliwie już miał jednak dość posuniętą prawdopodobnie. Taki już był… […] teraz jak patrzę na czterdziestopięcio[latków], to są młodziki. Wtedy nikogo nie dziwiło, jak on mówił o sobie, oczywiście to była przesada, bo on tym szarżował, mówił: «no cóż, ja starzec nad grobem» i tak dalej. No, to komicznie brzmi. […] Ale wtedy to każdy mówił «przesada», ale uważał, że to jest rzeczywiście stary człowiek, z którym już młoda panna się nie może łączyć. Prawda? On, taki wspaniały człowiek, i tak dalej, musiał rywalizować. […] No więc właśnie […] nie chwalę się tym wcale […] tylko po prostu ode mnie był o dwadzieścia lat starszy, był człowiekiem bądź co bądź już w dużej mierze jakoś przeżytym, tak, że dla osoby jeszcze takiej całkiem młodej i świeżej […] był przerażający jednak. Fascynujący szalenie, ale jednak przerażający”25.

Leszczyński, planując związek z może nie do końca zdecydowaną wybranką, zdawał sobie sprawę z niezręcznej sytuacji. Nie był pewny Inki, skoro sądził, że może ona ulec presji i wpływowi Witkacego. Obsesyjnie obawiał się, co przyznał po latach, że ten, wiedząc o ich ślubie, zrobi coś, co sprawi, że panna młoda w ostatniej chwili zwątpi w słuszność wyboru, „czy rzeczywiście ta właśnie nasza miłość jest ważniejsza?”. „Zrobiłby jakąś demonstrację. Diabli wiedzą co?”. W obawie przed reakcją Witkacego ceremonię ślubną przygotowano w sekrecie, z dala od centrum Zakopanego, w kościele w Kościeliskach, bez gości, o samym świcie. Jak opowiadał Leszczyński, zgodnie z planem przyjechał do Zakopanego incognito. Ceremonia odbyła się błyskawicznie. „Po tym bezpośrednio pojechaliśmy do Tarnowca już. Na stację jeszcze tylko kilka osób nas przyszło odprowadzić, najbliższych przyjaciół, i już od razu o siódmej rano żeśmy byli w pociągu, i jechaliśmy”.

Leszczyński ze szczegółami i być może złośliwie opisał reakcję Witkiewicza, gdy ów zaczął coś podejrzewać: „No, ale on jeszcze myszkował, kręcił się, potem przyleciał do «Małego Domku». Najpierw pytał: «Gdzie jest Ineczka? Nie ma jej? […] Tu pewnie jest Jaś, bo to coś mi się nie podoba […] Czy jest tu Jaś?» Bo ja przyjechałem incognito, a on się domyślił, że ja gdzieś tu krążę koło «Małego Domku». […] I zaczął nawet chodzić po mieszkaniu i szukać, bo «pewnie tu jest jego kuferek, ja czuję, że on na pewno tu gdzieś jest, że on przyjechał. Niech mi Pani pokaże wszystko, co tu jest, czy tu nie ma jakichś śladów Jasia». I wtedy ona mówi: «Ależ nie», i wtedy mu powiedziała: «Przecież oni już pojechali. Był i pojechali», i tak dalej. «Jest po ślubie»”26.

Dla Witkiewicza był to szok i policzek. „W każdym razie to go tak bardzo jeszcze zelektryzowało”. Dostało się wszystkim, zarówno obu paniom Turowskim, zapobiegliwej matce i podatnej na jej wpływy córce, jak i zdradzieckiemu przyjacielowi: „Jaś ożenił się z Inką i przekreślił milczkiem naszą przyjaźń. (Nie widział mnie i wyjechali na wieś). […] Jestem w stanie marmelady” – pisał. Jak silnie poczuł się dotknięty, świadczy zaskakujące zdanie: „Ale pomyśl, co za małpy i ten osioł, który mnie sprzedał za kawałek dzifki”27. Strążyskim użalał się podobnie: „Inka T. wyszła za Jasia L., przy czym te kłamczuchy tak go obintrygowały, że zerwał ze mną. Postąpił jak błazen”28.

Kilka miesięcy wcześniej Witkacy na egzemplarzu Narkotyków napisał Jasiowi szczególną dedykację, jakby przewidywał przyszłe wypadki: „Kochanemu Jasiowi Leszczyńskiemu z wyrazami prawdziwej (bo jest niestety i fałszywa) przyjaźni, ofiarowuje niestety Vitcatius, 5 VIII 1932”29.

Wkrótce potem Leszczyński, chcąc zatrzeć po konkurencie ślady, doprowadził nie tylko do zniszczenia „miłosnej” korespondencji Witkacego do Inki, ale także wczesnych jego listów do siebie, o czym później napisał krótko: „Ja i Inka spaliliśmy korespondencję”30. Jednak okazało się, że niektóre listy zachował: te, które wskazywały na jego „zwycięstwo” nad rywalem.

W 1933 roku Witkiewicz napisał pracę O idealizmie i realizmie z dedykacją dla przyjaciela-polemisty: „Poświęcone Janowi Leszczyńskiemu”. W pierwodruku dedykację tę zmienił na: „Poświęcone smutnej dla mnie pamięci Jana Pilińskiego”31. Leszczyński wyjaśnił: „Było to pewnym kryptonimem, bo […] pod Jan Piliński nikt mnie nie znał”.

Być może owe zamiary Witkacego wobec Inki okazałyby się tylko jego nierealnymi marzeniami. Niewykluczone, że ostatecznie nie zdecydowałby się na opuszczenie Niny. Niemniej marzenie o Ince tego doświadczonego miłośnika kobiet – „demona i nie ułomka w sprawach płci” – jak mawiał Rafał Malczewski, wystawione zostało na ciężką próbę. Porażka związana z Inką ciążyła mu przez lata, podobnie jak pamięć o Ewie Tyszkiewiczównie. Leszczyński, który bezpośrednio od Witkiewicza wiedział o Ewie i reakcji jej ojca-arystokraty na oświadczyny dwudziestoletniego artysty, dopowiedział: „Został odrzucony. No więc to mu już nagniotki stworzyło na całe życie. […] W gruncie rzeczy ta nasza sprawa nurtowała go do końca i bardzo silnie zaciążyła na nim już”. Jak zapewniał Leszczyński, kiedy spotykali się razem z Witkacym w trójkę, „ciągle i ciągle wisiało to napięcie. […] Ciągle to go nurtowało mimo wszystko. […] No, można by tomy pisać o tych starych historiach”.

6. S.I. Witkiewicz – Portret Jana Leszczyńskiego i Inki Turowskiej

7. Leszczyńscy, dwór w Tarnowcu

Owego 20 marca 1933 Leszczyńscy natychmiast po ślubie wyjechali do Tarnowca. Dopiero po przeszło miesiącu Witkacy otrzymał od Inki drukowane oficjalne zawiadomienie: „Janina z Turowskich i Jan Leszczyńscy-Pilińscy mają zaszczyt zawiadomić, że ślub ich odbył się dnia 20 marca 1933. r. w kościele parafialnym w Kościeliskach. Tarnowiec pod Jasłem”.

Inka, dotychczas mieszkająca wraz z matką w skromnym „Małym Domku” na terenie Sanatorium Czerwonego Krzyża na zakopiańskich Chramcówkach, przeniosła się do ziemskiego majątku Jasia w Tarnowcu. Leszczyńscy aż do samej wojny wiedli tam dostatnie, szczęśliwe i beztroskie życie. Daje się to wyczytać z zachowanych fotografii. Inka świetnie prezentuje się na przykład w ubiorze do konnej jazdy, w modnie uszytych bryczesach. Zgrabnie anglezuje na swoim wierzchowcu. Wysoka i szczupła, w długich sukniach „własnej roboty” z charakterystycznymi bufkami wygląda zjawiskowo na tle perspektywy stawów, rozświetlonej zieleni ogrodu z drzewkami, z parasolką japońską podświetloną promieniami słońca, z młodym chartem otrzymanym w prezencie. „Ubiory były przez nią samą projektowane, zupełnie niemające nic wspólnego z modą. […] ona była pod tym względem całkowicie ekscentryczna. Oczywiście wszystkie kobiety [były] zazdrosne” – wspominał Leszczyński.

O sukniach Inki pisał też żonie w 1936 roku Witkacy: „Leszczyńscy byli 3 dni – ona co pół godziny w innej sukni z bufami, a dziś nie wiadomo po co wynoszą się na Harendę”32. Dużo podróżowali, regularnie odwiedzając przyjaciół w Zakopanem, Krakowie i w Warszawie oraz wyjeżdżając na Riwierę. Dla podtrzymywania kontaktów zapraszali gości, m.in.: Boyów, którzy jednak nigdy nie mogli ruszyć się z Warszawy. W 1937 roku odwiedził ich Leon Chwistek. Inka wykonała serię jego fotografii na tle dworu i ogrodu. Sfotografowała też obu filozofów, męża i gościa, usadowionych w pozycji półleżącej na lekko przekrzywionych pod brzemieniem czasu kamiennych schodach dworu.

8. S.I. Witkiewicz – Jaś i Staś

9. Jan Leszczyński – Inka Leszczyńska w bibliotece tarnowieckiego dworu

Leszczyński, jak się zdaje, nigdy nie przebolał znieważających słów Witkacego. Poczuł się silnie dotknięty jego obraźliwymi listami, które – jak to określił – „umiliły” ich miesiąc miodowy i których „długo nie dało się strawić”. Dosadnie sformułowane zarzuty Witkacego zraniły go trwale, tak celnie trafiając w jego kompleksy, że nawet w powojennych czasach tych być może zachowanych listów nie chciał ujawnić, tylko ogólnie komentował ich zawartość.

Za to Inka żałowała zerwania kontaktu. Nie mogąc wpłynąć na męża, nie oparła się pokusie, by odnowić z Witkacym dawne stosunki. Jeszcze 23 V 1933 Witkacy pisał do żony, że Piliński (Jan Leszczyński) odesłał mu książki z Tarnowca, a Inkę „brzydką i piegowatą” spotkał Rudnicki w Zakopanem. „Czyżby Jaś już ją «odesłał» do domu, jak to przewidywałem?”33. A 13 IX 1933 pisał do Birulów: „Nie ma żadnych wieści o pp. Leszczyńskich – ciekawość w tym kierunku pazirajet mienia”34. Lecz z Inką zobaczył się już miesiąc później. Kiedy przyjeżdżała z Tarnowca, mimo zawieszenia przyjaźni kilkakrotnie bywała przezeń portretowana. Pierwszy raz już siedem miesięcy po ślubie – 19 X 1933, następnie w 1936 i w styczniu 1937. Jak reagował Jaś na seanse portretowe Inki, oglądając powstałe wizerunki? Bez wątpienia długo jeszcze po wojnie męczył go problem intymnych relacji Inki z Witkacym – artysty portrecisty z Inką-modelką, obiektem wnikliwych analiz psychologicznych.

W tym kontekście zagadkowy wydaje się rysunek przedstawiający ich troje, z dopisaną uwagą: „W jakiej formie i kolorach przyjęła Ineczka swych dwóch stałych wielbicieli Jasia i Stasia w r. 1934 w maju”35. Zastanawia data majowego spotkania i data powstania rysunku dwa miesiące później, pierwszego sierpnia tegoż roku – „narysowanego piętami – po okropnej wycieczce”. Czy też wspólnej? Wszystko to w czasie zawieszonych kontaktów – w stanie „zamrożenia przyjacielsko-towarzyskich stosunków, przy obustronnym milczeniu” – wedle słów Leszczyńskiego. Dawnych przyjaciół oczekiwała Inka w „Małym Domku” Turowskich przy Chramcówkach, będąc już w maju w mocno zaawansowanej ciąży – w końcu sierpnia z mężem spodziewali się potomka. Witkacego jednak wciąż w jakiś sposób kochała. Dlatego artysta na podarowanym Ince rysunku z premedytacją podkreślił, że „przyjęła”, więc zapewne oczekiwała, „swych dwóch stałych wielbicieli Jasia i Stasia”, którzy jak razem przybyli, tak „odeszli zatroskani, obaj mrucząc i miamląc coś niepojętego nawet dla nich samych”. Tym razem nie udało się jeszcze przerwać trwale „obustronnego milczenia” między Jasiem i Stasiem.

W 1936 roku „spotkaliśmy się tylko przypadkiem – wspominał Leszczyński – ale nie przywitaliśmy się, to znaczy z daleka było może przywitanie, już nie pamiętam”. – Działo się to na III Zjeździe Filozoficznym w Krakowie, na którym „akuratnie obok siebieśmy byli jako prelegenci”. Na raucie u Hawełki Bolesław Miciński, filozof i sprawozdawca, miał przysiąść się do stolika Leszczyńskiego. „I wszedł Witkiewicz na salę, popatrzył na niego […] i Miciński zniknął, i nie pokazał się. Tak bał się Witkiewicza, że poszedł za nim, opuścił nas”.

Kiedy Leszczyńscy zatrzymali się na Harendzie u Marii Kasprowiczowej, zaproszony tam został Tadeusz Langier z Bronisławą Włodarską. Witkiewicz sprzeciwił się temu, ale oni zdecydowali się pójść. „Witkiewicz po chwili wyleciał z domu z lagą i pędził za nimi, a oni już wsiadali do fiakra […]. No, a on wtedy wrócił do domu i tam rzeczywiście zdemolował mieszkanie właśnie tegoż Langiera. Podarł jego książki, potłukł laską portrety, które porobił […]. Dostał ataku prawie furii, już niemal klinicznej furii”.

W pamięci Leszczyńskiego kwestię intymnych relacji Inki i Witkacego ożywiło wydanie Jedynego wyjścia (1968), które oboje z Inką przeczytali wcześniej w rękopisie pożyczonym od autora już po „pojednaniu”. Nie przecząc biograficznej genezie powieści, stanowczo negował, jakoby Inka była kochanką Witkacego w sensie dosłownym, jak powieściowa Rustalka jest kochanką Marcelego. Zazwyczaj „niemoralny” Witkiewicz tu akurat zachowywał się „bardzo poprawnie”. „Normalnie, że tak powiem, starał się o rękę tej osoby. I tak z zachowaniem form nawet i tak dalej, i oczywiście nie było żadnej mowy, że była kochanką, czy coś takiego w ogóle. […]

Moja żona zupełnie nie jest, powiedzmy, tą żoną tam […] tutaj to właśnie nie miało miejsca i miało zupełnie inny charakter […] odbijało od wszystkich historii życiowych. […] Dlatego jest nieprzyjemnie, że wszyscy wszystko interpretują, tak bezpośrednio przenoszą z literatury do życia i z życia do literatury, wszystko im się miesza i z tego wszystkiego czasem powstają bardzo nieprzyjemne rzeczy”.

Równo w rok po pojednaniu i „oficjalnym powrocie” w październiku 1937 z okazji wizyty w Polsce ich mistrza Hansa Corneliusa oraz podjęcia korespondencyjnego sporu filozoficznego Witkacy 18 października 1938 na zaproszenie Inki odwiedził ich w Tarnowcu. Jaś wcześniej listownie potwierdził zaproszenie. Kończąc refleksję filozoficzną, przeszedł do kwestii wizyty: „Napisałem jeszcze kilka «lotnych» napaści na Twój system, potem doszedłem do zdania, że to do niczego nie prowadzi, że trzeba wydać krótką, ale generalną bitwę […]. Tę bitwę – jedną z ostatnich, jakie się rozgrywają na terenie filozofii – należy stoczyć z całą zaciętością. […] Jest to więc ostatnia naprawdę wielka bitwa w dziejach świata – skromniej mówiąc – w dziejach co najmniej stu tysięcy ciał kosmicznych, bo taka jest ponoć proporcja ilościowa globów obdarzonych życiem organicznym do ogółu ciał niebieskich. Jeśli się zważy, że ewolucja organiczna nie musi – z punktu widzenia znanych nam praw przyrody – doprowadzić do istot myślących, może to być ostatnia wielka bitwa w dziejach całego WSZECHŚWIATA. Czyż nie można by w takich perspektywach zatracić poczucia właściwych wymiarów? Uważam, że to, co piszę, jest już poniekąd odpowiedzią na twoje czarne myśli, obracające się w kręgu wyjść ostatecznych. Bo czymże są naprawdę nasze troski codzienne, nasze psychiczne komplikacje, nasze kłopoty, ambicje i zamysły wobec tak wielkich zdarzeń? Widowisko jest wspaniałe. Rozumie je tylko kilka mózgów na stulecie – to jest naprawdę wstrząsająca wartość życia!36

A teraz do spraw codziennych! Ileż wspomnień pozostało do odnowienia, do nawiązania dawnych serdecznych węzłów! Postanowiliśmy więc nie odkładać zaproszenia aż do wiosny, jak to było ułożone, lecz prosić Cię, abyś przyjechał do nas w najbliższym czasie, o ile to dla Ciebie możliwe. Inka pisała do Ciebie osobno, ja przedstawiam sprawę z punktu widzenia realnych aspektów. Otóż zboczenie z Krakowa w drodze do Zakopanego kosztowałoby Cię tylko (3 kl.) coś 13 zł 70 gr, więc stosunkowo niedużo”37. Witkiewicz jął namawiać Corneliusa, by pojechali razem: „Przy Twej obecności sytuacja moja nie byłaby taka niebezpieczna w sensie różnych możliwych świństewek – mówiąc delikatnie”38. Ostatecznie sam odwiedził przyjaciół.

Podobnie jak w zakopiańskim „Małym Domku” pań Turowskich, gdzie „wszystkie ściany były wytapetowane Witkiewiczem”, tak i tutaj jego duchowa obecność narzucała się wielką liczbą portretów gospodarzy, przede wszystkim Inki, wykonanych jeszcze w Zakopanem, przeniesionych do ogromnego dworskiego salonu, biblioteki, sypialni… Nazajutrz po przyjeździe Witkacy relacjonował żonie: „Wczoraj o 8 w[ieczorem] przyjechałem do Tarnowca – gdzie byłem przyjęty nadzwyczajnie. Jasiowie są niesłychanie mili i uprzejmi. Teraz idę na wycieczkę «krajoznawczą». […] Wczoraj odbyło się lekkie picie b. dobrych rzeczy w ramach «kulturalnej rozrywki», a nie rozgrywki”39. Miesiąc później, 20 listopada, Jaś w liście podziękował gościowi: „Pobyt Twój bardzo miło wspominamy. Dziękujemy Ci serdecznie za portrety”40, lecz już po wojnie sporządzona notatka: „Wizyta w Tarnowcu – (schizofrenia)”41, świadczy, jakie katusze musiał przeżywać, świadom, że między Witkacym a Inką nie wygasły uczucia.

Nieznane są fotografie z wizyty Witkacego w Tarnowcu, lecz zachowało się osiem portretów w większości w typie C, a więc wykonanych po używkach głównie alkoholowych, w ciągu kolejnych dwóch dni. Dwa portrety pana domu, trzy małego Janka i także trzy Inki. Ostatni z nich z adnotacją „Nieboszczykowej – Witkacjusz”, jako „wdowie” po nim, „pielęgnującej kult” dla niego – objaśnił Leszczyński. Dopiski zaś na portretach synka, którego Witkacy miał zostać chrzestnym ojcem, mówią o trudach wizyty: „Bez okularów […] Piwo od 6-tej rano / + Vermouth / (wermut) […] Dziecko od rana / na piwie / […] Witkacy zdechł […] Janeczek […] / Mama siedzi w tle / ach / I już nigdy? ach […] / Tak już bardzo źle…”42. Z okazji wizyty Witkacego specjalnie postawiono w salonie beczkę warzonego w majątku piwa, z której mógł czerpać do woli.

Wojna całkowicie zmieniła życie w dworze. Jego część zajęli niemieccy oficerowie. W ogrodzie, po którym nie tak dawno przechadzało się wielu znakomitych gości, przy rozstawionych stołach odbywały się posiedzenia, narady i libacje niemieckich wojskowych, a na dziedzińcu musztry żołnierzy. Wszystko to Leszczyński rejestrował dyskretnie małoobrazkowym aparatem. Na kliszy obok zdjęć Inki na jednej z klatek widać dwór z postawionym przez okupantów masztem, na którym powiewa flaga ze swastyką.

10. Komentarz S.I. Witkiewicza do listu Hansa Corneliusa

11. Jan Leszczyński – Inka Leszczyńska z Jankiem

Wtedy właśnie Jana wraz z dziesięcioletnim Jankiem oraz teściową dotknęła tragedia. 3 czerwca 1944 nieoczekiwanie zmarła Inka. Miała tylko trzydzieści cztery lata, z czego w Tarnowcu przebywała jedenaście. Po konnym objeździe majątku dostała silnego zapalenia płuc powiązanego z powikłaniami na tle utajonej, niedoleczonej gruźlicy. Jan zdążył jeszcze sfotografować chorą, siedzącą na łóżku, pogodną, uśmiechającą się, pełną nadziei. Kolejne jednak zdjęcia przedstawiają nieboszczkę. A niebawem, w pierwszych dniach września, Tarnowiec znalazł się na linii frontu, w zasięgu artyleryjskiego obstrzału. Leszczyński, pokazując zachowaną fotografię jednego z portretów Witkacego, opisał historię jego zniszczenia. „Ten nie istnieje […]. Kula trafiła w niego podczas gwałtu. [!] […] Siedziałem przy oknie i jadłem obiad. I proszę sobie wyobrazić, że granat padł bardzo niedaleko, o kilka metrów przed domem […]. Okno było duże […] dwuskrzydłowe, jedno okno zostało całkowicie wyrwane i skręcone […] a ja, siedzący akurat przy drugim skrzydle tego samego okna za szybą […] nic mi się nie stało, szyba nie wyleciała, nie pękła […] zostało zupełnie nieruszone. Natomiast odłamek przeleciał za mną i uderzył w ten portret i rozbił”.

Od 12 września 1944 w wielu miejscowościach powiatu jasielskiego, również w Tarnowcu, zarządzono ewakuację. Leszczyński niezbędne i najcenniejsze rzeczy kazał zapakować na kilka dworskich wozów i furmanek. Zabrał rękopisy filozoficznego dialogu z Witkacym i wszystkie jego portrety pastelowe. Niestety – jak wspominał – wiele z nich zaginęło w czasie drogi, „pospadały z wozów” podczas trudnych przepraw. Zniszczenie dworu i jego wnętrz wraz z wyposażeniem, meblami Pilińskich i rodzinnymi pamiątkami, dopełniło się, kiedy dotarł tam front. Żołnierze radzieccy, co mogli, rozkradli, resztę spalili w piecach.

Powojenna historia majątku w Tarnowcu potoczyła się nie mniej katastrofalnie. Wywłaszczony z dóbr rodzinnych w 1945 roku, Leszczyński zmuszony był przenieść się do Krakowa. Odtąd nazywał siebie „Janem bez Ziemi”. W 1947 roku uzyskał magisterium, a następnie doktorat u zaprzyjaźnionego z nim i z Witkacym profesora Romana Ingardena na podstawie najważniejszej w polskiej literaturze rozprawy o Hansie Corneliusie, opublikowanej w 1949 roku43. W 1947 roku został asystentem na Wydziale Filozoficznym UJ. Od 1950 roku jako filozof ontolog, epistemolog i semiotyk przez wiele lat z przerwami kierował Katedrą Filozofii UJ, sprawował też opiekę nad Katedrą Logiki. Wbrew kontroli ideologicznej PZPR uprawiał i wykładał niezależną filozofię. Choć przyznano mu w 1958 tytuł docenta, to jednak ze względu na poglądy oraz pochodzenie nie otrzymał profesury. Ponownie się ożenił – z Zofią z domu Rylską (1919–1987), romanistką, kustoszem dyplomowanym, pracownicą biblioteki PAN w Krakowie. A przyjaźń z Witkacym „zaowocowała – jak sam to określił – czymś bez precedensu w historii polskiej, a być może i światowej filozofii, a mianowicie wspólnym dziełem w formie listów”44: Sporem o monadyzm45.

W „składzie” Zofii Żeleńskiej najpierw na Smolnej 11, później na Krakowskim Przedmieściu 58 w Warszawie Witkacy miał zwyczaj deponować swoje dzieła: obrazy, rysunki, podwójne komplety fotografii, rękopisy. Żeleńska, związana z Leszczyńskim zarówno przyjaźnią, jak i rodzinnie, dyskutowała z nim w listach, co począć z tą spuścizną. W 1942 roku pisała do Tarnowca: „Dużo tego bardzo mam, a nie można narażać na stracenie”46. Była zdania, iż rzeczy Witkiewicza należy porozdzielać między znajomych, żeby nie przepadły, gdyby na przykład wysiedlono ją z mieszkania. Postanowiła sporządzać i wymieniać z Leszczyńskim kopie rękopisów. Związana kiedyś z Witkacym uczuciowo, nie zdecydowała się jednak zachować prywatnych listów. Jak zanotował Leszczyński, zniszczyła intymną korespondencję Witkiewicza i swój pamiętnik47. Podobnie postąpiła przed śmiercią w 1944 roku Nena Stachurska – spaliła listy Witkacego48. W 1942 roku Zofia skontaktowała się z Jadwigą Witkiewiczową, aby przekazać jej część nakładu Narkotyków, którą Biblioteka Boya miała na składzie. „Nie sprzedaję ich, bo to była własność jego [Witkacego] i jeszcze kogoś […] więc obecnie Witkiewiczowej”49 – pisała. Rok później przechowywanymi przez nią rękopisami Witkacego zainteresowali się jego przyjaciel Tadeusz Szturm de Sztrem i Czesława Oknińska-Korzeniowska. Żeleńska dała o tym znać do Tarnowca, zaznaczając, że bez zgody Witkiewiczowej nic im nie wyda.

Natomiast ocalałe rzeczy i rękopisy Witkacego, zabezpieczone w pierwszych dniach września 1939 na parterze domu na Brackiej, Nina Witkiewiczowa w 1942 roku ulokowała w mieszkaniu Marii Gromanowej przy ul. Grójeckiej 40, gdzie ostatecznie zamieszkała. Rękopisy te przetrwały wojnę i już po wyzwoleniu zostały w dużej części rozgrabione i prawdopodobnie zniszczone.

Bezsilność skłoniła Witkiewiczową, którą zawierucha wojenna rzuciła do Krakowa, do szukania pomocy w Ministerstwie Kultury i Sztuki, gdzie pracowały osoby znające Witkacego. Już w kwietniu 1945 porozumiała się z Departamentem Teatru, którym chwilowo zarządzał Arnold Szyfman. Do piwnicy na Grójeckiej Szyfman wysłał Romana Burzyńskiego. „Mam wiadomość – pisała Jadwiga Witkiewiczowa – od pani Marii Gromanowej, że pan Burzyński wziął część rękopisów ze wspomnianej piwnicy, ale do tej chwili nie uważał za stosowne zawiadomić mnie o tym. Prosiłabym więc uprzejmie o sprawdzenie, jakie rękopisy zabrał mgr Roman Burzyński i jakie są dalsze ich losy”50.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy udało się Witkiewiczowej nawiązać kontakt w Krakowie z Leszczyńskim. Dopiero w 1946 roku na jej prośbę wybrał się do Warszawy. Nietrudno wyobrazić sobie stan materiałów leżących tak długi czas w słabo zabezpieczonej piwnicy. Toteż udało mu się jedynie „zebrać resztki” rozrzuconych i niekompletnych rękopisów Witkiewicza. Co prawda owe resztki to nie byle co, bo m.in. dramaty – Matka, Maciej Korbowa i Bellatrix, Janulka córka Fizdejki, oraz wiele rozpraw, w tym filozoficznych.

Dlatego Jadwiga Witkiewiczowa w piśmie do MKiS z dnia 19 października 1946, rekomendując Leszczyńskiego, podkreśliła jego rolę: „Jedynie panu Leszczyńskiemu zawdzięczam to, że  r e s z t k i  rękopisów mego Męża zostały uratowane…”. Oprócz podziękowania wyraziła prośbę, aby Jan Leszczyński mógł współpracować „z Panami w przygotowaniu prac […] do druku”51. Uzasadniła to wieloletnią przyjaźnią i współpracą obu filozofów.

Wkrótce Leszczyński w piśmie z 22 maja 1947 roku zwrócił się do MSZ przez Departament Literatury przy MKiS o wydanie paszportu: „W związku z projektowanym sprowadzeniem jego [Witkiewicza] zwłok do kraju, z terenów niegdyś polskich, a obecnie przyłączonych do ZSRR, mam być delegowany z ramienia komitetu do wsi Jeziory /koło Dąbrowicy/ na Polesiu, celem przeprowadzenia ekshumacji zwłok. Dane co do mojej osoby są następujące: Urodziłem się dnia 30 stycznia 1905 r. w Krośnie. Narodowość polska. Wyznanie rzymsko-katolickie, imiona rodziców: Adam i Celina z Leszczyńskich. Zawód: asystent filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Miejsce zamieszkania: Kraków, Sienkiewicza 27. Stosunek do służby wojskowej: kategoria D. [Podpis:] Jan Leszczyński-Piliński”. Jak wiadomo, z powodów politycznych w okresie stalinowskim do wyjazdu nie doszło.

Spełniając wolę Witkiewicza – jak to ujął – „przekaz testamentarny W. dla mnie”52, Leszczyński podjął się w latach powojennych misji „strażnika pamięci Witkiewiczowskiego dzieła filozoficznego”. Z czasem opracował wydania niektórych jego tekstów estetycznych i filozoficznych. Miał wszelkie dane, by zostać autorem jednego z najtrafniejszych artykułów o Witkiewiczu w Księdze pamiątkowej53. Najczęściej cytowany fragment zaczyna się od słów: „Obdarzony wybitnym poczuciem humoru, tym humorem maskował w dużej mierze swoją osobowość. Toteż, kto nie znał go bliżej, dostrzegał przeważnie tylko maskę. […] Gdy maska ta czasami opadała, ukazywał się na chwilę człowiek straszliwie samotny, ponury, rozbity wewnętrznie, wstrząsany potężnymi pasjami, miotany wichrem nie znanych przeciętnemu człowiekowi uczuć metafizycznych, człowiek wspaniały, twórczy i na wskroć tragiczny”.

„Pisać o Witkiewiczu – choćby tylko jako o filozofie – nie jest rzeczą łatwą; toteż zaczynam żałować, że się tego podjąłem. […] Witkiewicz bowiem nie należał do tych filozofów, co  u p r a w i a j ą  tylko filozofię: on  p r z e ż y w a ł   j ą   c a ł y m   s o b ą.  Zarówno jego własne życie, jak i cała nieomal jego artystyczna twórczość polegały na filozoficznej obsesji w niezwykłym nasileniu”54.

Leszczyński podkreślił, że chociaż ich przyjaźń trwała prawie dziesięć lat, Spór o monadyzm powstał w ciągu trzech, od połowy roku 1936 do 28 listopada 1938. Impulsem do przedstawienia polemiki dotyczącej monadyzmu ze strony Witkiewicza było zdanie sobie sprawy, że „wspólna fascynacja filozofią Hansa Corneliusa doprowadziła ich obu do diametralnie różnych wyników”: w przypadku Leszczyńskiego – monadologii idealistycznej, a Witkiewicza – realistycznej. „Dźwigamy na sobie przyszłość – pisał Witkacy – bo na naszej problematyce będą sobie ostrzyć mózgi ci, którzy będą nami rządzić”55. Witkacy nie mylił się, uważając, że Leszczyński w końcu zgodzi się z jego argumentacją. Nie przewidział jednak, że adwersarz już po wojnie straci ochotę do opublikowania Sporu. Dojdzie bowiem do wniosku, że komentarz musiałby „rozrosnąć się do obszernego studium, skoro jego poglądy filozoficzne zasadniczo się zmieniły”. Innym z powodów była obawa, że jako wyznawca monadologii idealistycznej straci posadę wykładowcy UJ.

Witkiewicz zamierzał wydać polemikę w takiej postaci, w jakiej powstawała. Lecz Leszczyński już przed wojną myślał o jej systematycznym opracowaniu, „by dopiero w takim stanie uczynić […] publicznie dostępną”. Po wojnie przez ponad czterdzieści lat opracowywał maszynopis, ale nie zdobył się na komentarz dotyczący zmiany swojego stanowiska. W 1990 roku, niedługo przed śmiercią – jak opisał to Bohdan Michalski – wręczył mu maszynopis, aby „zajął się jego wydaniem”. Spór ukazał się drukiem w 2002 roku. Uważany jest za jedną z ciekawszych prac w historii filozofii polskiej okresu międzywojennego56.

Niecodzienną formę listu z 21 IV 1937 (Próba krytyki „Próby monadologii idealistycznej” Jana Leszczyńskiego i 24 IV 1937–2 V 1937. Dodatek. Odpowiedź…) Witkacy objaśnił w liście z 2 V 1937: „Dopiero dziś skończyłem odpowiedź na Twoją monadologię. Wypadła o tyle oryginalnie, że część pewną napisałem (od str[ony] 22 pod wpływem alkoholu, a dalej nawet kokainy). Robię to b. rzadko […]. Posyłam Ci to jako curiosum […]. Wybacz agresywność tonu i różne pijane dodatki”57. Istotnie, list filozoficzny naszpikowany jest kąśliwymi prywatnymi uwagami odnośnie do zawartego w tajemnicy ślubu: „jako mój  p r z y j a c i e l,  zachowałeś się fatalnie (niezawiadomienie mnie o ślubie z całą świadomością mojego {wbrew brakowi erotycznej etyki} szlachetnego stosunku do Inki i Jej Matki)”. Witkacy przechwala się też: „(…nie masz pojęcia, co za miałem ostatnio przygody – Ty, który znasz moje życie à fond, zdębiałbyś). Tam puściłem to, co Ty nazywasz «pikantnym»”.

Publikując ów list, Leszczyński skomentował okoliczności: „Poza filozoficzną treścią snuje się inny, życiowy wątek […]. «Rozluźniony wewnętrznie» przez narkotyki, szuka Witkiewicz poprzez różne dygresje porozumienia ze mną i z moją żoną, ujawnia to, co nie zostało we właściwym czasie powiedziane i położyło się między nami barierą milczenia. Wybiera taką drogę, niepewny, czy zadeklarowanie wprost ochoty do pojednania – po zawieszonych na cztery lata stosunkach – zostanie uwieńczone sukcesem […] mimo działania narkotyków Witkiewicz „zachowuje myśl niezmąconą, zgodną nieomal z tym, co na tematy filozoficzne myślał także na trzeźwo. I to mnie w tym liście zadziwia. Wrażenie potęguje się, gdy zważyć, że równocześnie postępują zniekształcenia graficzne tekstu, uniemożliwiające nawet niekiedy jego dokładne odczytanie”58.

W rozmowie prywatnej Leszczyński wyjaśnił okoliczności napisania owego listu po użyciu alkoholu i kokainy. „On to zrobił bodaj celowo, a w każdym razie celowo wykorzystał ten swój nastrój, co zresztą sam pisze […] bo on miał ten sposób, to podejście, że jeżeli komuś chciał mówić przykre prawdy i omawiać rzeczy, na temat których się milczało z jakiś względów […] mówił: «Upiję się i powiem!». […] Już wtedy nie dbał, czy to impertynencje są, czy nie impertynencje. W każdym razie chodziło mu o rozwiązanie jakiegoś kompleksu jego gnębiącego, towarzysko istotnego”.

1

[Zakopane] 11 XI 1936

Szanowny Jasiu: Ciągle zbierałem się na dłuższą odpowiedź i stąd moje opóźnienie z podziękowaniem za rękopis Twojej pracy1. Przeczytałem ją już, ale szczegółową krytykę prześlę dopiero z Warszawy. Jest b. dla mnie ciekawa. Czy znasz moją pracę w „Zecie” poświęconą Twojej pamięci o id[ealizmie] i real[izmie]2.

Łączę ukłony.

S.I. Witkiewicz

[Dopisek z boku kartki:] Obawiam się, że u Ciebie siedzi gdzieś harmonia przedust[awna]3, a za nią czai się Pan B[óg].

Widokówka: „Tatry. U wejścia w urwiska Zmarzłej Przełęczy”. [Tytuł zmieniony przez Witkiewicza:] Tatry. U wejścia w urwiska Metafizyki. Adresat: Pan / Jan Leszczyński /  T a r n o w i e c  / pod Jasłem / Małopolska. Stempel: Zakopane 3, 12 XI 36. [Na widokówce dwóch wspinających się taterników: jeden stoi na występie skalnym, drugi wspina się po pionowej skale. Komentarz Witkiewicza pogrubioną czcionką:] A tu realista stoi twardo obiema nogami. Oczywiście zawsze tak można, ale czy to odpowiada rzeczywistości – idealista pod przewieszką intencjonalności. [Pośrodku zdania narysowana strzałka wskazująca przewieszkę.] [Komentarz oddzielony kreską:] Ogólnie: im więcej założeń nierealnych się zrobi, tym bardziej musi się sztukować później „konstrukcjami”.

12. Widokówka 1 do Jana Leszczyńskiego

2

[Warszawa] 27 I 1937

Szanowny Jasiu: Dziękuję za rękopis i poprawki (dokonam). Odkładam odp[owiedzi] na wszystkie listy filozof[iczne] (Twój, Ingardena, Corneliusa, z którym już 2 lata koresponduję –  w s p a n i a ł y  facet nic niepodobny do swej filozofii) do powrotu do Zakop[anego]. Tu jestem zbyt zajęty. Moje rzeczy (i ta o ideal[izmie])1 wychodziły w „Zecie”. Każ sobie przysłać wszystkie „Zety”2 z moimi artykułami (Chmielna 68), w „Drodze”3, „Pionie”4, „Przegl[ądzie] Filozoficznym”5 (Polemika z Kotarbińskim), zeszyt II XXXIX6. Prócz tego wyszedł mój hauptwerk (główniak) w Kasie Mianowskiego 19357. Reszta w biurku.

Łączę ukłony.

Witkacy

Pisał Ingarden, że żałował, że nie wiedział, że jesteś w Z[akopanem].

Czy otrzymałeś ostatecznie streszczenie główniaka z „Przegl[ądu] Fil[ozoficznego]”8? Artykuł o fizykalizmie został mi zwrócony (łaskawie). Moja bibliografia jest na końcu w 3cim, 4 (??) tomie literatury Czachowskiego9.

(W pocz[ątku] IIgo będę w Z.).

Karta pocztowa. Adresat: Pan / Jan Leszczyński / Mały Domek / Ogród „Czerw[onego] Krzyża” /  Z a k o p a n e  / Chramcówki. Stempel: Warszawa 2, 27 I 37. Nadawca: S.I. Witkiewicz / Bracka, 23 / m. 42.

3

[List z 2 V 1937 – w: S.I. Witkiewicz, Spór o monadyzm. Dwugłos polemiczny z Janem Leszczyńskim, s. 21. (Zob. Nota wydawnicza w niniejszym woluminie, cz. 2, tutaj).

Próba krytyki „Próby monadologii idealistycznej” Jana Leszczyńskiego, 21 V 1937, tamże, s. 22–33.

Dodatek. Odpowiedź na „ad hoc spreparowany w formie dorywczej, a więc nie bardzo doskonały” według słów autora dowód na korzyść idealizmu, 24 IV 1937–2 V 1937, tamże, s. 34–56.]

Koperta z adresem: Pan / Jan Leszczyński / Mały Domek w ogrodzie / „Czerwonego Krzyża” / Chramcówki /  Z a k o p a n e.  Stempel: Zakopane 3, 4 V 1937.

4

[Zakopane] 10 VIII 1937

Łączę pozdrowienia.

Witkacy

Kartka pocztowa z ilustracją: Wnętrze chaty góralskiej (Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem) L’intérieur d’une chaumière de montagnard (Musée des Tatra à Zakopane). Adresat: Pan / Jan Leszczyński / maj[ątek]  T a r n o w i e c  / pod Jasłem / Małopolska. Stempel: Zakopane 1 [data nieczytelna].

5

[Zakopane] 3 X 1937

Idealistyczny monadyzm jest to po prostu  i d e a l i z m  z wiel[ością] jaźni: a  n i e  – solipsyzm. Priczom zdieś5 monady. Monadyzm to ukonstytuowanie (MM) z (MŻI). [Materii martwej z materią żywą zindywidualizowaną].

Proszę o tablicę symboli6.

W tych dniach zapewne przyjedzie  d o   m n i e  Cornelius7. O ile tak, to Cię jeszcze zawiadomię. W[arszawa], Lw[ów] i Kr[aków] angażują go na odczyty na tę wiadomość.

Łączę pozdrowienia.

S.I. Witkiewicz

Mam nową koncepcję załatwienia problemu (I-R) [Idealizm – Realizm] na tle terminologicznym.

Czy czytałeś rzecz o ideal[izmie] Tobie pośw[ięconą] w „Zetce”8.

Kartka pocztowa: „Telefon zaoszczędza czas i pieniądze”. Adresat: Pan / Jan Leszczyński/ maj[ątek]  T a r n o w i e c  / (pod Jasłem) / Małopolska. Stempel: Zakopane 3, 3 X 37.

6

[List z 24 XI 1937, w: S.I. Witkiewicz, Spór o monadyzm, s. 87.

Odpowiedź na „Odpowiedź” Janowi Leszczyńskiemu, 15 XI 1937–24 XI 1937, tamże, s. 88–124.]

7

[Warszawa] 29 I 1938

Kochany Jasiu: Potwierdzam odbiór przesyłki1, ale wskutek skumulowanych zajęć nawet przeglądnąć tego nie zdołałem. Jestem szalenie na to gespannt2 wobec Twoich „pogróżek”. To rozumiem taką dyskusję i to bez lekceważenia i złośliwości. Mimo wszystko to jest prawdziwa radość.

Wyjazd mój się opóźnia wskutek obstalunków. Ciotka przyjmuje pens[jonariuszy], ale tam nie ma wygód. Obok jest dobry pensjona[t] „Ryś” p. Bagińskiej3 i inne.

Łączę wyrazy przyjaźni i szacunku dla Was obojga.

Wasz Witkacy

Kartka pocztowa: „Telefon międzymiastowy usuwa odległość!”. Adresat: Pan / Jan Leszczyński /  Z a k o p a n e  / „Radowid” / ul. Sienkiewicza. Stempel: Warszawa 2, 29 I 38.

8

[List z 5 III 1938, w: S.I. Witkiewicz, Spór o monadyzm, s. 167.

Odpowiedź Janowi Leszczyńskiemu na „Decydujące natarcie” (z dn. 26 I 1938), 5 III 1938, tamże, s. 168–219.]

9

[List z 21 III 1938, tamże, s. 229.]

10

[Zakopane] 2 IX 1938

ŁOPS PR 3W4

Kartka pocztowa z widokiem: Pieniny, Sokolica – Le sommet „Sokolica”. Adresat: Pan / Jan Leszczyński /  T a r n o w i e c  / pod Jasłem / Małopolska. Stempel: Zakopane 1, 2 IX 38.

11

[Warszawa] 22 [błędna data, raczej 20] IX 1938

Najdrośsi Jaśkowie: Dziękuję bardzo za kartkę – będę w końcu IX w W. Potem wracam na pewien czas do Z. B. się cieszę, że Was zobaczę1. Ze mną jest lepiej2.

Łączę wyrazy przyjaźni.

Wasz Staś

227-18 (rano).

Kartka pocztowa: „Telefon zaoszczędza czas i pieniądze!”. Adresat: Jan Leszczyński / / maj[ątek]  T a r n o w i e c  / pod Jasłem / Małopolska. Stempel: Warszawa, 20 IX 38. Nadawca: S.I. Witkiewicz / Bracka 23 / m. 42 / III brama / V piętro / winda u dozorcy / w bramie Iszej.

12

[List z 17 XI 1938, w: S.I. Witkiewicz, Spór o monadyzm, s. 285.

Uwagi w związku z pracą J. Leszczyńskiego „Podstawowe pojęcia idealistycznej monadologii”, 11 XI 1938, tamże, s. 286–333.

Odpowiedź J. Leszczyńskiemu na wyjaśnienia i uzupełnienia, 12 XI 1938–15 XI 1938, tamże, s. 334–345.]

13

[N + 1szy List św. Witkacjusza do Niewiernych Tarnowiczan, 28 XI 1938, tamże, s. 351–357.]

14

[Warszawa] 12 XII 1938

Najdrośsi Jasikowie: Czy jesteście już w Z. Czy Jaś otrzymał ost[atni] polecony list do Tarnowca. Napiszę więcej, gdy będę wiedział gdzie.

Całuję Was.

Wujcio W.

Kartka pocztowa: „Współcześni pisarze polscy” Seria II, Wydawnictwo Komitetu Głównego Tygodnia Książki Polskiej. 1933 r. Gustaw Morcinek / ur. w 1891 / Nowelista i powieściopisarz. Utwory wydane: Serce za tamą, Byli dwaj bracia, Wyrąbany chodnik 2 t., Narodziny serca, Chleb na kamieniu, W zadymionem słońcu. Adresat: Państwo / Leszczyńscy /  Z a k o p a n e  3 / Droga na Koziniec / Dom PP. Koziańskich. Stemple: Warszawa 2, 12 XII 38 oraz: „W adresach przesyłek do Warszawy podawajcie nazwę dzielnicy pocztowej”.

15

[Zakopane] 23 II 1939

To nic, że Jaś chce zniszczyć mnie, a ja jego. Walcząc najbezwzględniej, spełniamy obowiązek wobec historii ludzkości, nawet gdyby nasze słowa nie zostały nigdy uwiecznione na papierze. Chodzi o uczciwość walki, na którą nas stać. Takie jest nasze przeznaczenie i musimy go dokonać. Ale życie przed nami jest niezmiernie trudne. Nie powinniśmy się łudzić.

Jestem zaziębiony i dziś leżę. Poza tym wszystko dobrze.

Serdeczności dla wszystkich (Forma Jasia).

Wasz Witkacjusz

Kartka pocztowa: „Telefon usprawnia życie, zbliża i przyspiesza!”. Adresat: Państwo J. Leszczyńscy / Dom PP. Koziańskich /  Z a k o p a n e  3 / Droga na Koziniec. Kartka z powodu uwagi Witkiewicza napisanej czerwoną kredką Proszę nie stemplować tekstu nie została ostemplowana.

16

[Zakopane, prawdopodobnie z lutego 1939]

Niestety o 11 rysuję firmowo do obiadu. Jestem do rozporządzenia dopiero od 2giej. Jeśli tak, to przyjdę zaraz po obiedzie.

Ściskam Was.

Witkacjusz

[Koperta prawdopodobnie od tego listu:] Adresat: Państwo / J[anostwo] Leszczyńscy / Dom PP. Koziańskich / Bystre / (Tout près du Iier Bistro de Bystre). Koperta bez znaczka, prawdopodobnie list został przekazany bezpośrednio do adresata, z pominięciem poczty].

17

20 III [1939]

Kochany Jasiu: załączam Ci już chyba ostatnią zapiskę1. Przed wyjazdem poproszę Cię o oddanie mi całości tych notatek, bo mi mogą się przydać kiedyś2. Załączam Carnapa3, którego połknąłem.  S z k o d a,  że nie chcesz przeczytać też Avenariusa4.

Łączę serdeczności dla Obojga.

Witkacjusz

[List bez koperty]

18

[Koperta bez listu]

Adresat: Państwo / Janostwo Leszczyńscy / maj[ątek] Tarnowiec / popod Jasłem / Małopolska. Stempel: Zakopane 1, 16 VIII 39.

19

[Koperta bez listu, bez daty, z lat 1936–1939:]

Adresat: Seiner Majestät Dem / König des Täuschungstaates / von Leszczyński.

Aneks

A

[Dedykacja na fotografii gabinetowej przedstawiającej Helenę Modrzejewską w roli Marianny w Kaprysach Marianny