Śmiertelnie prosta gra - Konrad Gonera - ebook + książka

Śmiertelnie prosta gra ebook

Konrad Gonera

3,0

Opis

Typowe amerykańskie miasto staje się świadkiem czarnej serii morderstw. W niewyjaśnionych okolicznościach znikają młode kobiety. Co jakiś czas odnajdywane są kolejne ciała, bestialsko zmasakrowane i zgwałcone. Porucznik Ernest Minneman i detektyw Rachel Fox rozpoczynają żmudne, pełne niebezpieczeństw śledztwo, w którym stawka, o którą toczy się gra, może okazać się niezwykle wysoka.

Jak daleko posunie się oprawca, by zrealizować swoje wyuzdane pragnienia? Czy policyjny duet zdoła zatrzymać mordercę i gwałciciela w odpowiednim czasie? Czy wreszcie istnieje nić, która może łączyć zachowanie stróża prawa i seryjnego mordercy?

„Jesteś popieprzony, Norman” – powiedziała do siebie w myślach i w ubraniu położyła się na sofie w salonie. Zawrót głowy był nie do zniesienia. Odwróciła się z pleców na bok i zamknęła oczy, widząc na mapie myśli jedynie dwa zdania, które przed chwilą przeczytała. W sekundzie zrozumiała przekaz i źródło krótkiego listu. Chciała się poderwać na nogi, jednak silne stężenie alkoholu popchnęło ją w jeszcze większą ciemność, aż usnęła.

Konrad Gonera ur. 16.11.1986 w Łodzi.

W 2013 roku nakładem wydawnictwa Novae Res wydał swoją debiutancką powieść „Przestrzeń samotności”. Z wykształcenia pedagog, z zawodu nauczyciel. Poza pisaniem działa w harcerstwie, gdzie obecnie jest instruktorem. Interesuje się także grą na gitarze i jazdą na motocyklu w terenie.

Śmiertelnie prosta gra” jest jego drugą powieścią.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 184

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (2 oceny)
0
0
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




rozdział 1komu bije dzwon

Już dość mam pocieszania i obiecywania, że wszystko będzie dobrze. Czekałem na tę chwilę od dawna. Kosztowało mnie wiele wysiłku, aby wszystko poszło zgodnie z planem. I teraz – oto jestem, mogąc dać upust swej obsesji.

– Spójrz na mnie – mówię łagodnym tonem do Natalie. Widzę, jak delikatnie podnosi głowę i patrzy na mnie zrezygnowanym wzrokiem. W pewnym sensie jest mi jej szkoda, mam ochotę ją przytulić. W końcu rujnuję jej życie. Nie wiem, kim chciałaś zostać, nawet nie wiem, czy kogoś kochałaś. Jesteś wyjątkowa, bo spośród kilku dziewczyn, z którymi już miałem do czynienia, o tobie wiem najmniej.

– Chcę żyć… – mówi osłabionym głosem, a ja czuję, jak mój penis nabrzmiewa krwią.

– Za każdym razem ta rozmowa wygląda dokładnie tak samo, Natalie – odpowiadam. – Będę szczery, jest mi ciebie szkoda, nawet cię lubię, jednak od samego początku, kiedy wypatrzyłem cię w metrze, mam na ciebie ochotę, jeśli wiesz, o czym mówię… a przecież chyba jestem całkiem przystojny.

– Boże, nie! – krzyczy, ale wiem, że nikt jej nie usłyszy. Za dobrze to zaplanowałem, a dobrego planu nie zburzy czyjś krzyk, to byłoby zbyt proste.

– Bóg nie pomaga w takich sprawach, Natalie – mówię. Mam chęć opowiedzenia jej o tym, jak wiele razy byłem obok niej, w jaki sposób zdobywałem o niej informacje, chcę się tym jej pochwalić, aby zrozumiała, że była zbyt mało czujna, że nie patrzyła uważnie. Patrząc na nią, oceniam sytuację; jest dobrze związana. Dla większego komfortu knebluję jej usta. Wcale nie boję się, że ktoś ją usłyszy. Najzwyczajniej nienawidzę, jak ktoś krzyczy mi do ucha, gdy oddaję się seksualnym przyjemnościom. To trochę idiotyczne. Rozcinam jej spodnie i patrzę na wierzgające nogi, nieco już okaleczone o sznur krępujący je przy kostkach. Patrzę na czarne majtki. Serce bije mi szybciej. Właśnie w takich chwilach przestaję być czujny i nie myślę racjonalnie, najłatwiej wówczas popełnić błąd. Ktoś mądry mógłby to wykorzystać. Zdejmuję spodnie i ręką delikatnie masuję penisa. Domagam się stosunku. Nie masturbowałem się od wielu dni, przez co stymulacja jest znacznie bardziej odczuwalna. Wszystkie kobiety podczas gwałtu są suche jak pieprz. Cholerny dyskomfort. Wyciągam z szuflady żel nawilżający.

– Natalie, postaram się być delikatny – mówię do niej, ale wydaje się, że słowa te zaginęły w tępym skowycie wydobywającym się z zakneblowanych ust.

Uderzam pięścią w skroń, aby lekko ją ogłuszyć, kładę się, dłońmi przyciskam jej szyję i wchodzę w nią. Żel działa lekko rozgrzewająco. Przy pierwszych kilku posunięciach jest przyjemnie ciasno. Jezu! Serce wali mi, jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Wsłuchując się w jej stłumiony krzyk, wącham jej spocone ciemne włosy i mimowolnie przyspieszam ruchy. Czuję, jak Natalie kopie nogami i wierci się. To nawet przyjemne, choć trochę perwersyjne. Jeszcze kilka razy i zmieniam pozycję. Obracam ją na brzuch i tym razem udaje mi się dotrzeć jeszcze głębiej. Jej gwałtowne jęknięcia to potwierdzają. Zwiększam tempo. Już niedługo. Głaszczę jej szczupłą, ogoloną nogę i czuję, że zaraz wytrysnę. Tak! Natalie! – krzyczę i w jednej chwili pozwalam, aby całe nagromadzone we mnie w ostatnich miesiącach napięcie uleciało z tym jednym wytryskiem. Muszę korzystać z prezerwatywy, ale i tak jest wspaniale. Biorę kilka głębokich wdechów i wychodzę z niej. Wycieram się nawilżaną chusteczką, powoli zapinam spodnie i przyglądam się dziewczynie, jak szlocha wycieńczona. Dostrzegam, że jest spocona, i czuję delikatny zapach jej potu. Zawsze jest tak samo. Przekręcam ją na plecy, uderzam w twarz.

– Podobało ci się, Natalie? – Słyszę jednak tylko ciche łkanie.

Dostrzegam, że jest poobijana. Trochę musiałem się nagimnastykować, zanim udało mi się ją tutaj sprowadzić. Spoglądam na nią, słuchając, jak wyje. Wypełnia mnie obrzydzenie.

– Ty brudna, posiniaczona kurwo! – krzyczę stanowczo i z całych sił uderzam ją otwartą dłonią w twarz. Po chwili wskakuję na stół, siadam jej na piersiach i chwytam oburącz szyję, ściskając ile sił. Widzę, jak robi się coraz bardziej czerwona i brzydsza. Na czole rysują się dwie żyły, w których płynie tak pechowa, świeża krew.

– Jesteś tylko pojemnikiem na moją spermę, zrozumiałaś?! – pytam i zaciskam dłonie jeszcze mocniej. Wierzga nogami jak szalona. Nie puszczając jej szyi, kolanem uderzam w krocze. Już nie będzie mi potrzebne. Jej także. Zeskakuję ze stołu, jednak nie pozwalam jej zaczerpnąć zbyt wielu haustów powietrza. Do ręki biorę drewniany kij i zaczynam ją okładać po całym ciele. Wpadam w amok i nie mogę przestać. Po kilku uderzeniach Natalie już nawet nie reaguje. Jej czekające na śmierć ciało z obojętnością przyjmuje kolejne ciosy, aż ta cudowna iskra młodości w końcu gaśnie niezaspokojona. Od ciągłego uderzania nadwerężam sobie prawą rękę i ledwo mogę nią ruszać. Biorę głęboki wdech. Siadam na podłodze zdyszany i nalewam do szklanki wodę mineralną. To zabawne, jak popieprzony jestem. Wyrzuty sumienia przychodzą bardzo szybko. Wielokrotnie się nad tym zastanawiałem. Uwielbiam prowadzić tę grę, uwielbiam taki seks, jednak nigdy nie mogę sobie darować tego, że jestem agresywny. To prawdziwy brak taktu. Naprawdę ją kochałem. Zawsze, gdy opada napięcie, rodzi się we mnie przemoc. Tak czy siak, czas posprzątać. Z trupami trzeba uważać. Bardzo łatwo zostawić ślady. Podnoszę ze stołu drobne ciało i kładę je na podłodze, uprzednio wyłożonej folią malarską. Już powoli stygnie. Obcinam kosmyk włosów i wkładam do pojemnika na stare klisze fotograficzne. Jeszcze raz wącham jej łono i zaczynam zawijać trupa w folię. Czuję, że pod lateksowymi rękawiczkami spociły mi się dłonie. Dokładnie przycięta folia w kształcie równoramiennego trójkąta pozwala mi szybko i starannie zawinąć ciało, a całość zakleić taśmą. Chwytam lekkie ciało Natalie i schodami udaję się piętro wyżej, na poziom garażu.

„Posprzątałem w bagażniku, spokojnie się zmieścisz, Natalie” – mówię do siebie w myślach, układając ciało i otwierając drzwi garażu.

Straszna pogoda. Wieje silny wiatr i obficie pada deszcz. Dość nietypowo jak na wiosnę. Latarnie przed domem niebezpiecznie chwieją się od naporu wiatru. Odpalam silnik i wyjeżdżam z domu, udając się dziesięć mil dalej, na tereny leśne, gdzie znajdują się opuszczone już domki letniskowe. Wypatrzyłem to miejsce przypadkiem, kilka lat temu, podczas wycieczki rowerowej; pomyślałem wówczas, że jeśli kiedykolwiek będę musiał coś schować, to właśnie tam. Spośród trzech dróg dojazdu wybieram tę prowadzącą przez pole, przy której nie rosną żadne drzewa ani nie znajdują się żadne słupy trakcyjne. Byłoby straszną głupotą, gdybym przez wichurę i nieostrożne planowanie utknął gdzieś na drodze z trupem w bagażniku. Land rover bez problemów pokonuje nierówną i mokrą drogę. Słuchając kolejnych komunikatów pogodowych w radiu, zaciągam się e-papierosem i chowam go do górnej kieszeni kamizelki. Jesteśmy prawie na miejscu. Tuż przed domkiem letniskowym, w gęstych krzakach znajduje się prawie już wyschnięta studnia. Tym razem to miejsce będzie najlepsze. Zakładam bejsbolówkę i powoli wyciągam Natalie z bagażnika.

– Przepraszam – mówię szeptem przez folię i wrzucam sztywniejące ciało do studni.

Muszę jeszcze zatrzeć chociaż część kluczowych śladów. Do studni wsypuję worek domowej roboty specyfiku z aktywatorem aluminiowym i zasuwam betonowy właz. Leje jak z cebra, nawet nie muszę się starać. Ślady stóp na mokrej ziemi i opon na betonowym podjeździe domku same się zatrą.

„Dobra robota” – mówię do siebie w myślach, jednocześnie rozsiadając się na starym fotelu w pokoju zrujnowanego domku. Za siedem dni ciało Natalie powinno być wystarczająco uszkodzone, aby skutecznie utrudnić policji jego rozpoznanie. Biorąc głęboki wdech, nasłuchuję, jak silny wiatr i deszcz uderzają w ściany domku, niebezpiecznie nim chwiejąc. Pora wracać, zanim to wszystko zwali mi się na głowę. Dziękuję, Natalie, dziękuję…

rozdział 2po godzinach

W budynku Wydziału Zabójstw policji w Avernus, przy migającym świetle uszkodzonej świetlówki Rachel Fox i jej przyjaciel Freddy przymierzali nowe mundury, które policja otrzymała od miasta. Kilka kilogramów, które przybyło Rachel w ostatnich miesiącach, skutecznie uniemożliwiło zapięcie wszystkich guzików, co wzbudzało wstyd nawet wobec Freddy’ego. Rachel wiedziała, że od czasu rozstania z mężem kilka miesięcy temu solidnie się zaniedbała. Nie miała już dla kogo się starać i dbać o swoje ciało. Można powiedzieć, że zupełnie jej to nie przeszkadzało, poza kilkoma sytuacjami, takimi jak ta, kiedy najchętniej schowałaby głowę w piasek.

– Są do dupy – odezwał się Freddy. – Syntetyczne, niedopasowane gówno.

– To prawda, ktokolwiek je szył, mógł się bardziej postarać – powiedziała Rachel, odwracając się plecami. – Jednak chyba nie ma to większego znaczenia. Jesteśmy detektywami i na całe szczęście rzadko zakładamy uniformy.

Freddy przejrzał się jeszcze raz w lustrze, po czym zdjął mundur, zmiął go, wrzucił do szafki i podszedł do swojego biurka.

W gabinecie wypełnionym zapachem dymu tytoniowego panowała cisza, zakłócana jedynie dźwiękiem brzęczącego komputera. Telefon, który za chwilę zadzwonił, był właśnie tym, którego Rachel nie powinna była odbierać, aby nie uwikłać się w prawdziwie gównianą sprawę. Nie wiedząc o tym, nie zdołała wymyślić nawet głupiej wymówki, pójść do toalety, udać chwilowych duszności albo zrobić czegokolwiek, by nie być w tym momencie w gabinecie.

– Rachel Fox, słucham?

– Tu Minneman, dobrze, że z tobą rozmawiam. Myślę, że powinnaś czym prędzej do nas przyjechać, mamy prawdziwe przedstawienie. Canyon Lake, tuż nad zatoką. Na głównym skrzyżowaniu skręć w prawo i kieruj się w stronę wybrzeża. Dom z żółtym dachem, rzuca się w oczy. Mieszka tu jakiś kretyn, mniejsza o to. Mamy martwą dziewczynę.

– Zrozumiałam, poruczniku, już jadę na miejsce – odpowiedziała Rachel i od razu spojrzała na Freddy’ego. – Znaleziono kolejną martwą dziewczynę, jedziemy.

Nie zapiąwszy pasów, Rachel wraz ze swoim przyjacielem mknęli przez miasto, aż znaleźli się poza jego granicami. Od tego miejsca pozostało kilka mil do Canyon Lake, administracyjnie odrębnego małego miasteczka, jednak w rozumieniu wszystkich mieszkańców Avernus – ledwie jednej z czternastu dzielnic miasta. Mijając dom, o którym wspominał Minneman, para od razu zauważyła stojące radiowozy, zaparkowane niezdarnie na plaży.

– Dzień dobry, poruczniku – przywitała się Rachel i założyła kurtkę przeciwdeszczową. – Co mamy tym razem?

– Wygląda na to, że młode dziewczyny to teraz chodliwy towar wśród zabójców. Trudno mi oszacować wiek. Ofiara musiała przeleżeć na dnie oceanu kilka miesięcy i, jak sami widzicie, nie jest w najlepszym stanie.

– No, kurwa, pięknie! – wzburzył się Freddy.

– Ciało zostało w znacznym stopniu zjedzone przez ryby – powiedział Minneman. – Jednak to nie znaczy, że nie ma na nim żadnych śladów; zawołajcie tu techników, bez nich niczego więcej się nie dowiemy.

Członek ekipy kryminalistycznej podszedł do ciała, zawołał swojego kolegę i we dwóch przystąpili do wstępnych oględzin.

– Na pierwszy rzut oka mogę stwierdzić, że to brunetka, mniej więcej dwadzieścia dwa lata, sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu; jak już ktoś wcześniej zauważył, widać ślady pobicia, chociaż mogą to być także skutki poobijania o skały. Po stopniu uszkodzenia tkanek można stwierdzić, że ciało spoczywało w wodzie od kilku miesięcy, może trzech, nie wiem. Jest nawet duża szansa, że prądy morskie przysłały ją z zupełnie innego rejonu. Jest dużo pytań i na część z nich na pewno nie znajdziemy odpowiedzi, dopóki denatka nie trafi na stół – powiedział technik Carl.

– No dobrze – odezwał się Minneman i zapalił papierosa. – Rachel, spisz protokół, wskaż okoliczności znalezienia zwłok, zróbcie zdjęcia – to, co zawsze, a naszą syrenkę wysyłamy do zakładu medycyny sądowej. Za kilka dni powinniśmy mieć jakieś informacje. Freddy, ty przejdź się po okolicy, popytaj ludzi o to i o tamto, przesłuchaj tego rybaka, nie wydaje się nazbyt rozgarnięty, ale w końcu to on wyłowił ciało, musi złożyć zeznania. Jego łódź zabierzemy do zakładu. Przy okazji nie zapomnij odwiedzić właścicieli łodzi. Ja sprawdzę listę osób zaginionych, ktoś musiał zgłosić zaginięcie młodej dziewczyny, chyba że była jakąś kurwą albo imigrantką.

– No więc zostawiam cię, Rachel – odezwał się Freddy. – Nie powinno ci to wszystko tutaj zająć dużo czasu. Pogadam z rybakiem, chociaż pewnie zbyt wiele się nie dowiemy.

Rachel przystąpiła do protokołowania, wciąż mając w głowie pozostałe dwie martwe dziewczyny, które znaleziono w okolicy w ciągu ostatnich dwóch lat. Miała już wiele rozwiązanych spraw na swoim koncie, ale nigdy nie spotkała się z serią zabójstw, a w tym przypadku coś jej podpowiadało, że te trzy historie mają wspólny mianownik. Pozostałe ofiary to też młode dziewczyny, obie miały rodziny, studiowały lub pracowały, zaginęły całkiem przypadkowo; nie było żadnych poszlak wskazujących, że uciekły z domu. Zawsze znajdowano je po kilku tygodniach, jak się później okazało – zgwałcone i pobite, dokładnie w takiej kolejności. I choć przesłuchano wielu ludzi i zbadano wiele tropów, to wszystkie jak dotąd prowadziły w kozi róg.

– Rozwiążę to – powiedziała do siebie szeptem i kontynuowała pracę.

W czasie gdy Rachel starała się skończyć pisać protokół w miejscu znalezienia ciała, siedzący w swoim gabinecie Minneman zapalił kolejnego papierosa i wzdrygnął się na dźwięk dzwoniącego telefonu.

– Cześć, tatusiu! – odezwała się Lily. – Kiedy po mnie przyjedziesz?

„Kurwa!” – powiedział do siebie w myślach i uświadomił sobie, że dziś przypada jego kolej odebrania córki ze szkoły. Jest prawie piąta po południu.

– Cześć, skarbie! Pewnie już nie możesz się doczekać, co?

– To mało powiedziane! – odpowiedziała słodkim głosem dziewczynka. – Już wszystkie koleżanki poszły do domu, a ja siedzę tu z dziećmi, których nie lubię. Chcę, żebyś mnie już zabrał do domu.

– Skarbie, mam dla ciebie taką propozycję: dziś tatuś musi zostać w pracy, bo ma do rozwiązania pewną zagadkę, więc przyjedzie po ciebie mama, a jak tylko wrócę do domu, to wspólnie coś zjemy i pogramy na xboxie. Co ty na to? – skłamał Minneman, wiedząc, że najprawdopodobniej nie zdoła wrócić przed północą.

– Dlaczego w ogóle po mnie nie przyjeżdżasz? – powiedziała Lily ze smutkiem w głosie. – Dziś powiedziano mi w szkole, że jestem bystra, może pomogę ci rozwiązać tę zagadkę?

– Misiu… na pewno miałabyś wiele pomysłów, ale to chyba musi poczekać. Masz moje słowo, że zrobię wszystko, aby jak najszybciej się stąd ruszyć i przyjechać do ciebie. Dasz mi trochę czasu? Proszę.

– Jest mi przykro – odparła i rozłączyła się.

Minneman rozsiadł się na krześle i wydmuchiwał powoli dym pod sufit, patrząc na kłęby wydobywające się z ust.

– Nie jestem najlepszym ojcem, kiedyś spotka mnie za to kara – powiedział do siebie, po czym wyprostował się i w laptopie włączył bazę osób zaginionych. Wprawdzie nie miał praktycznie żadnych danych, jednak spośród setek osób zaginionych w ostatnim roku chciał przefiltrować grupę, w której mogła się znaleźć dziewczyna dzisiaj znaleziona.

Wzrost: około 170 centymetrów. Włosy ciemne. Wiek: 20–25 lat. Szukaj na terenie całego kraju. Enter. Wynik wyszukiwania: 486 pozycji.

– Szkoda tylko, że prawie nie miałaś twarzy – powiedział do siebie Minneman i lekko się uśmiechnął, przeglądając zdjęcia osób zaginionych.

Wytrawny porucznik tak łatwo się nie poddawał. Znał kilka sztuczek, które pozwoliły mu zawęzić obszar poszukiwań. Po godzinie siedzenia przed komputerem zadzwonił do Rachel.

– Jak idzie? – spytał.

– Technicy już skończyli, zwłoki jadą do zakładu medycyny sądowej – odpowiedziała. – Jakieś wnioski z przesłuchania rybaka?

– Przesłuchanie rozpocznie się lada chwila, pozostawiam to Freedy’emu i wiesz co, Rachel? Instynkt mój wewnętrzny mi podpowiada, że to jakaś seria, za którą odpowiada jedna osoba.

– Tak… dziś pomyślałam o tym samym – odpowiedziała i patrząc w niespokojne morze, odetchnęła.

– Kiedyś pracowałem nad podobną czarną serią, chociaż muszę powiedzieć, że wtedy mieliśmy więcej poszlak, dobry zespół i masę środków – powiedział Minneman. – Poczekajmy na wyniki badań i na zeznania przesłuchiwanych. Jeśli już skończyłaś, możesz jechać do domu, odpocznij. W ciągu kilkunastu najbliższych dni powinniśmy zdobyć kilka odpowiedzi.

– Tak zrobię, poruczniku – odpowiedziała Rachel i rozłączyła się.

Przez kilka minut stała jeszcze na miejscu oględzin i przyglądała się, jak technicy pakują swój sprzęt. Robiło się późno. Po krótkiej chwili wsiadła do służbowego forda i odjechała w stronę domu. Pomimo ciężkiego dnia i zmęczenia nie miała ochoty spać. Poszła do kuchni, gdzie przyrządziła sobie dwa tosty z serem, otworzyła butelkę wytrawnego wina, włączyła telewizję i bezwiednie patrzyła przed siebie, wciąż wracając myślami do swych ostatnich życiowych zakrętów. Potrzebowała teraz czyjejś bliskości jak nigdy dotąd. Dobrze byłoby wrócić po takim dniu do domu, przytulić się do kogoś, porozmawiać, obejrzeć wspólnie film, zaprosić znajomych, lecz ten świat skończył się wraz z odejściem męża, który zabrał jej coś bardzo ważnego: pewność siebie.

Rachel odruchowo wzięła telefon do ręki i sprawdziła wiadomości. Nikt dziś do niej nie napisał. Jeśli nie ma dyżuru w weekend, jest to jedyna okazja, aby wprosić się do kogoś. Wiele zawdzięczała swojemu byłemu mężowi, to on miał multum znajomych, był iskrą, która wabiła do siebie ciekawych ludzi; ona sama niewiele rewelacji wprowadziła do tego już martwego układu.

Chociaż minęło sporo czasu, niekiedy z ciekawości szuka informacji o eksmężu, przegląda jego profile na Facebooku albo Instagramie. Wydawało się, że ich rozstanie w żaden sposób nie wpłynęło na niego. Według zdobytych przez Rachel informacji wciąż jest szczęśliwym człowiekiem, który realizuje swoje pasje, a łóżko dzieli z młodszą dziewczyną, z którą zamierza się pobrać.

Rachel nie może już dłużej ze sobą wytrzymać. Otwiera laptop i loguje się na swoje konto na portalu randkowym. Przez ostatnich kilkanaście dni rozmawiała z mężczyzną o imieniu Desmond. Polubili się. Desmond jest architektem, mieszkają w tym samym mieście, podobnie jak ona jest po przejściach, ma jedno dziecko, dziewczynkę, którą odwiedza co drugi weekend. Oboje lubią motocykle i kolor czerwony. Rachel, z powodu niskiej samooceny, uważa, że Desmond, jako niezwykle przystojny mężczyzna, nie zainteresuje się jej fizycznością, jednak tego wieczoru postanawia to sprawdzić. Wysyła mu wiadomość w nadziei, że tak jak i ona siedzi zrezygnowany w domu.

„Mam ochotę się dziś spotkać. Co powiesz na sushi i wino u mnie?” – pisze i wciska enter. Nie ma znaczenia, że położy się dziś późno. Jeśli spotkanie wypali, jutro i tak będzie pełna energii w pracy.

Rachel nerwowo obraca kieliszek w dłoniach i czeka na odpowiedź, która szybko nadchodzi. „Dobry pomysł! Mogę być u ciebie za trzydzieści minut”. Rachel czuje, że zalewa ją fala gorąca, nerwowo stara się napisać Desmondowi swój adres, popełniając przy tym dwa błędy, które szybko poprawia. Wstaje z łóżka i szybkim krokiem idzie pod prysznic. Sprząta w pokoju gościnnym i chwyta za telefon, aby zamówić obiecane sushi. Po trzydziestu trzech minutach słyszy dzwonek do drzwi.

rozdział 3odkrycie w Glade Park

–Następnym razem ustalamy godzinę, o której kładziemy się spać – odezwał się Minneman.

–Ja się wyspałam, na dodatek wygrałam z tobą osiem do dwóch! – krzyknęła z dumą córka.

– Mogłabyś startować w turniejach gryJust Dance, mówię poważnie. Ze mnie żaden tancerz, powinnaś mierzyć się z trudniejszym przeciwnikiem, na przykład z mamą.

– Ona nie lubi tej gry, spróbowała kilka razy, ale chyba jej się nie spodobało, co na to poradzę?

Minneman uśmiechnął się pod nosem i pomyślał: „Nic na to nie poradzisz”.

– Załóż kurtkę, zaraz będziemy pod szkołą. Wszystko spakowałaś? Mam się czymś niepokoić? – spytał Minneman.

– Jedynie tym, że słabo tańczysz – odpowiedziała Lily i otworzyła drzwi samochodu, po czym dodała radosne „pa!”.

Minneman spuścił głowę i przez chwilę patrzył jeszcze, jak córka idzie w kierunku budynku szkoły. Po chwili jednak zaczął planować odprawę, od której rozpocznie dzisiejszy dzień pracy.

– Freddy, zbierz wszystkich, za chwilę zaczynamy – zakomenderował.

– Tak jest, poruczniku.

Gładko, jak prawie co dnia, rozpoczęła się odprawa. Na miejscu było jedynie czterech śledczych i Ernest Minneman.

– W ciągu ostatnich kilkunastu godzin ustaliliśmy kilka ważnych szczegółów w sprawie topielca wyłowionego przez rybaka. Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom dziewczyna pochodziła z naszego miasta, więc zabójca też najprawdopodobniej jest stąd. Z raportu techników i lekarza sądowego wynika, że dziewczyna o imieniu Alice najpierw została zgwałcona, a następnie zamordowana tępym narzędziem. Na ciele znaleźliśmy ślady duszenia; możliwe, że ma to związek z perwersją gwałciciela. Alice miała dwadzieścia trzy lata, była studentką. – Minneman wziął głęboki oddech i kontynuował: – Niestety nie mamy żadnego konkretnego dowodu, który wskazywałby sprawcę. Kompletnie nic. Przesłuchaliśmy kilkadziesiąt osób, ale nic się nie trzyma kupy. Przypominam wam, że Alice w dniu zniknięcia była, według relacji rodziny i przyjaciół, w domu. Z nikim się nie umawiała, planowała się uczyć. Posesję zbadano niedługo po jej zniknięciu. Znaleziono wówczas jedynie różne ślady butów na podjeździe, ale wiemy też, że tego dnia kręciło się tam kilka osób: kurier, facet od klimatyzacji, koleżanka Alice i gość od kablówki, no i oczywiście jej rodzice.

– Ciało dziewczyny było związane, zawinięte w folię malarską i obciążone pasem balastowym, jakiego używają płetwonurkowie – odezwał się Freddy. – Popytałem trochę ludzi, szukałem różnych tropów na forach internetowych, z których w swoim czasie korzystała Alice. Jedno z nich dotyczyło uczelni, na której studiowała. Udało mi się dotrzeć do wszystkich osób poza jedną, o ksywce „Noire7”. Wszystkie wypowiedzi tego użytkownika były zapisane w formie bezosobowej, więc ciężko stwierdzić, czy „Noire7” to kobieta, czy mężczyzna. Nikt z pozostałych osób na forum, a byli to głównie przyjaciele Alice, nie kojarzy tej osoby, nie wiedzą kto to. „Noire7” wszedł na forum, pytał personalnie Alice o różne sprawy związane z uczelnią, trwało to kilka dni i zniknął.

– Wiadomo, skąd pisała ta osoba? – spytała Rachel.

– Logowanie odbywało się przez publiczną sieć w centrum handlowym. Informatykowi nie udało się zbadać pochodzenia laptopa. Wiemy, że pierwotnie należał on do chłopaka o imieniu Patrick, któremu skradziono komputer dwa lata temu, gdy pijany wracał z imprezy.

– Więc mamy jakiś punkt zaczepienia – stwierdził Minneman. – Szukamy dalej w sieci.

W szybę pokoju odpraw zapukał detektyw Orson i ruchem ręki wezwał do siebie Minnemana. W oczekiwaniu na porucznika Rachel i Freddy poszli do stolika zaparzyć sobie kawę.

– Jesteś szczęśliwa z tym gościem… jak mu tam? – spytał Freddy.

– Desmond. Tak, póki co jest bardzo miło. Zobaczymy, jak się sprawy rozwiną, spotykam się z nim od dziewięciu dni – powiedziała Rachel i uśmiechnęła się, przypominając sobie seks minionej nocy.

– Już dość zranień, jeśli coś pójdzie nie tak, po prostu daj mi znać, zajmę się nim – skwitował Freddy.

Drzwi pokoju trzasnęły. Minneman z grobową miną stał i przez chwilę wpatrywał się w pustą przestrzeń przed sobą, następnie wycedził:

– Dziś wczesnym rankiem facet, który wybrał się z psem na dłuższy spacer, znalazł w studni szczątki, najprawdopodobniej ludzkie. Ubierajcie się, jedziemy. Przedstawienia ciąg dalszy.

– Gdzie? – spytał Freddy.

– Glade Park. Nieczynny ośrodek wypoczynkowy. Znajduje się na północnych peryferiach miasta. Czekam na was na parkingu – powiedział porucznik i wyszedł z sali.

Był to pochmurny, deszczowy dzień. Minneman długo walczył z samochodem, próbując przedrzeć się przez zabłoconą leśną drogę prowadzącą do ośrodka. Gdy już to się udało, opuścił pojazd, ceremonialnie wsadził papierosa do ust i ruszył w stronę starej drewnianej chaty. Był zdziwiony, że na miejscu są już technicy, był pewien, że będzie tu jednym z pierwszych. Obok chaty w asyście dwóch policjantów stał pięćdziesięcioletni mężczyzna, który najwyraźniej zrozumiał, że Minneman jest osobą, która jak najprędzej musi usłyszeć jego zeznanie.

– Wyszedłem z psem na spacer – odezwał się mężczyzna. – Korzystam