Śmierć wrogom ojczyzny - Bartosz Pietruszka - ebook + książka

Śmierć wrogom ojczyzny ebook

Bartosz Pietruszka

2,7

Opis

Jeśli chcesz walczyć o to, co najważniejsze, zapomnij o słowie „kompromis”

Po rozwiązaniu Armii Krajowej dwaj prowadzący działalność partyzancką bracia, sierżant Antoni, ps. Dusza, oraz kapral Wojtek, ps. Mężny, muszą podjąć niełatwą decyzję: czy uznać marionetkowy rząd, przywieziony na sowieckich czołgach, czy po raz kolejny rozpocząć beznadziejną walkę – tym razem na śmierć i życie oraz... ideologię. Sytuacja dramatycznie się skomplikuje, kiedy bracia zostaną rozdzieleni...
W tej pełnej napięcia i emocji historii przeplatają się losy tych, którzy zdecydowali się piąć w górę w machinie nowego ustroju, i tych, którzy poświęcili życie za przyszłą wolną Polskę. Nie ma tu miejsca na ustępstwa i kompromisy, a dramat młodych ludzi, dokonujących najtrudniejszych w ich życiu wyborów, zmusza czytelnika do zadania niezwykle aktualnych pytań o istotę patriotyzmu.

– Zrozum, że my nie prowadzimy wojny tylko o to, co jest tu i teraz, my prowadzimy wojnę również o to, co będzie za osiemdziesiąt lat. Jakie pokolenie Polaków wyrośnie wtedy, jeśli nie usłyszą o żołnierzach, którzy prowadzili niemal beznadziejną walkę za Boga, Honor i Ojczyznę, a usłyszą tylko o Bierucie, Berlingu i innych zdrajcach? Musimy im pokazać, że prawdziwi Polacy nie brali udziału ani w holokauście zgotowanym przez Niemców, ani w tym uczynionym przez Rosjan. To walka o coś więcej niż nasze życie. To walka o dusze – nasze, ale i dusze przyszłych pokoleń.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 90

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,7 (3 oceny)
0
1
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

 

 

 

 

 

 

 

Styczeń 1945 r., las w okolicach Wilna

 

– Nadal nie potraficie tego zrozumieć!? Wojna jest skończona! Przegraliśmy! – krzyczał młody mężczyzna, miotając się od ściany do ściany małej leśniczówki, w której grupa żołnierzy odpoczywała od kilku dni, zastanawiając się nad tym, co powinni robić dalej. – Niemców wyparli Sowieci! A Sowietów kto stąd pogoni, co?! – kontynuował swój monolog, nie zwracając uwagi na to, że żaden z jego kolegów nie miał ochoty na konwersację.

Siedzieli pod ścianą, wpatrując się apatycznie w drugi koniec pokoju, a ich nieruchome oczy, niegdyś pełne młodzieńczego blasku, były szkliste i puste.

Nagle drzwi leśniczówki otworzyły się i do środka wszedł mężczyzna w mundurze sierżanta.

– Mężny! – krzyknął na tyle stanowczo, że żołnierz, który jeszcze przed chwilą głośno lamentował, w jednej chwili zamilkł, stając na baczność. – Chodź ze mną, musimy porozmawiać.

Mężczyźni wyszli z leśniczówki, a sierżant ruchem ręki wskazał leżące obok drzewo, na którym obaj usiedli.

– Co ty, kurwa, robisz!? – krzyknął sierżant stłumionym głosem.

– Ale o co ci chodzi? – odpowiedział niepewnie żołnierz.

– Jak to: o co!? Słyszałem, co mówiłeś! Jak ci chłopcy mają potem walczyć, skoro ich przełożony, którym pod moją nieobecność jesteś ty, mówi im, że wojna jest skończona?!

– Bo jest skończona! Niemcy pokonane!

– Mężny! Jakbyś, kurwa, nie był moim bratem, tobym cię chyba zastrzelił tu, na miejscu, za takie gadanie! Niemców już tu nie ma, ale chyba nie zapomniałeś o tym, że Polska była okupowana przez dwóch najeźdźców, a nie jednego! Ruscy ciemiężyli połowę Polski do czterdziestego pierwszego, a teraz zajmują ją całą! To nie koniec, wojna trwa nadal.

– Jaka wojna? – odpowiedział już spokojnie kapral Wojtek, pseudonim Mężny. – Armia Czerwona ma czołgi, artylerię, samoloty i żołdaków tyle, że choćby każdy z nas wytłukł ich po stu na głowę, to i tak zostanie ich jeszcze tylu, że zdołają wybić nas choćby gołymi rękami. A my co mamy? Trzy RKM-emy, dwa PM-emy, kilka pistoletów i parę granatów.

– Rację mamy – powiedział po chwili zastanowienia sierżant Antoni, pseudonim Dusza. – Rację i wiarę, Wojtek. To nie może się tak skończyć, zbyt wiele polskiej krwi wsiąkło w tę ziemię, by nie zrodziła nam plonu w postaci wolności i niepodległości. A zresztą co niby mamy twoim zdaniem zrobić? Jeśli wyjdziemy z lasu, zabiją nas, wiesz o tym dobrze.

– Jeśli tu zostaniemy, również nas zabiją – odparł Mężny, podpalając papierosa, wyjętego z kieszeni munduru.

– Nie bój się, na początku tej wojny obiecałem matce, że się tobą zaopiekuję, i zamierzam dotrzymać słowa. Zresztą nie po to masz pseudonim Mężny, żeby teraz się bać. I przestań palić to cholerstwo, bo to niezdrowe.

Sierżant wyjął żarzącego się papierosa z ust kaprala i ugasił, depcząc butem.

– Cała ta wojna jest niezdrowa – mruknął z niezadowoleniem kapral, ale sierżant udawał, że tego nie usłyszał.

Obaj wstali i udali się z powrotem do leśniczówki.

– Baczność! – krzyknął sierżant, a młodzi chłopcy, siedzący do tej pory nieruchomo pod ścianą, zerwali się i ustawili w szeregu przed swoim dowódcą. – Żołnierze! Wojska niemieckie ostatkami sił bronią się przed bolszewikami, ich klęska jest już tylko kwestią czasu. Rychła przegrana hitlerowców nie jest niestety równoznaczna z naszym zwycięstwem. Sowieci zajęli nasz kraj, mordują naszych braci i gwałcą nasze siostry i matki. To nie są nasi sojusznicy! Jako zaprzysiężeni żołnierze Armii Krajowej mamy obowiązek walczyć ze wszystkich sił aż do momentu wyzwolenia naszej ojczyzny lub własnej śmierci. Nie myślcie o tym, by się ujawniać, to dla nas wszystkich śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie dajcie się zwieść propagandzie na temat tak zwanego ludowego wojska, które z państwem polskim nie ma nic wspólnego i jest pod bezpośrednimi rozkazami Moskwy! Wielu z was to synowie tej ziemi, wielu z was pochodzi z samego Wilna, o którym bolszewicy mają czelność mówić, że nie jest polskim miastem! Ja sam, jak wiecie, pochodzę ze Lwowa, z którym Stalin, jeżdżąc swoim brudnym paluchem po mapie, zrobił to samo, co z Wilnem! My dosłownie musimy odzyskać nasze domy! Liczę na to, że wojska amerykańskie po pobiciu Niemców nie zatrzymają się, tylko ruszą na wschód, gromiąc czerwonych, a wtedy my będziemy im potrzebni.

– Panie sierżancie. – W drzwiach leśniczówki stanął młody żołnierz. – Przyszedł łącznik od pana porucznika.

– Powiedz mu, że zaraz do niego przyjdę.

– Tak jest!

Sierżant Dusza włożył na głowę rogatywkę wiszącą na wbitym w ścianę gwoździu i wychodząc z leśniczówki, rzekł:

– Tak nam dopomóż Bóg, chłopcy.

Na zewnątrz czekał na niego mężczyzna w cywilnych ubraniach.

– Franek! Jak się cieszę, że cię widzę, mam nadzieję, że przynosisz dobre wieści – powiedział sierżant, witając się po przyjacielsku z przybyłym mężczyzną.

– Cześć, Antek, niestety z dobrych wieści mam tylko tę, że w ogóle udało mi się tutaj przedostać. Nasycenie okolicy przez NKWD jest tak wielkie, że mucha ma problem, żeby przelecieć niezauważona. Ale do rzeczy: porucznik nie żyje.

– Jak to: nie żyje?! Co się stało?

– Była wsypa w lokalu konspiracyjnym. Podczas narady przyszedł jeden z łączników, musiał ciągnąć za sobą ogon, bo po kilku minutach do mieszkania wpadło NKWD. Wywiązała się strzelanina. Chłopcy z naszej obstawy walczyli dzielnie, ale jedyne, co mogli zrobić, to opóźnić naszą śmierć. Porucznik wyskoczył przez okno, ja pobiegłem za nim, jednak po kilku metrach seria z automatu przeszyła jego nogi. Chciałem go ratować, ale on kazał mi zabrać rozkazy, które miał przy sobie, i uciekać. Pobiegłem w las. Z daleka widziałem, jak porucznik bronił się do ostatniej chwili. Po tym, jak skończyły mu się pociski, jakiś siepacz z NKWD przebił go kilkakrotnie bagnetem, krzycząc, że szkoda na niego amunicji.

– Jakie rozkazy dał ci porucznik? – zapytał sierżant, wyraźnie poruszony tym, co usłyszał.

– Sam przeczytaj – odpowiedział mężczyzna, podając Antkowi kartkę z rozkazem.

– To niemożliwe! – powiedział po chwili sierżant. – Co teraz będzie? Co z naszymi żołnierzami?

– Nie wiem, Antek, nie wiem już nic.

Obaj mężczyźni stali jeszcze kilka minut nieruchomo, patrząc w jasne niebo, tak jakby spodziewali się ujrzeć w nim odpowiedzi na wszystkie pytania rodzące się w ich głowach.

– Mężny! – krzyknął po chwili sierżant. – Zrób zbiórkę wszystkich chłopaków, są nowe rozkazy od porucznika.

*

Tego samego dnia wieczorem wszyscy żołnierze podlegli sierżantowi Antoniemu, pseudonim Dusza, zebrali się w leśniczówce, by wysłuchać nowego rozkazu. Wszyscy czuli się jakoś dziwnie, oczywiście nowe rozkazy nie były niczym niezwykłym, ale na temat tego najnowszego zdążyły już urosnąć legendy. Każdy wiedział, że Hitler wojnę przegrał, a Stalin ją wygrał. Żołnierze wykłócali się między sobą o to, czy nowy rozkaz nakazuje kontynuowanie walki z Sowietami, czy raczej ewakuację leśnych wojsk na zachód. Na twarzach leśnych rycerzy pojawiała się nadzieja na tak długo oczekiwany przełom. Wszyscy marzyli o normalnym życiu w wolnej Polsce, za którą przelewali krew i dla której pochowali tak wielu swoich braci, przykrywając ich czarną ziemią polskiego lasu. Nic dziwnego, że kiedy zgromadzeni stanęli przed swoim dowódcą, oczekując odczytania rozkazu, zapanowała tak przejmująca cisza, że mogło ją zakłócać tylko nerwowe bicie serc w piersiach młodych żołnierzy.

Sierżant zaczął czytać. Żaden fragment nie poruszył zebranych tak mocno, jak owe słowa:

– Z upoważnienia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zwalniam Was z przysięgi i rozwiązuję szeregi AK.

Był to ostatni rozkaz dowódcy Armii Krajowej, generała brygady Leopolda Okulickiego, pseudonim Niedźwiadek. Nie tego spodziewali się chłopcy zebrani w leśniczówce…

*

Minął prawie miesiąc, odkąd sierżant Dusza odczytał rozkaz swoim żołnierzom.

Większość z nich odeszła z oddziału jeszcze tego samego dnia. Dusza, Mężny oraz kilku partyzantów zdecydowanych pozostać przy swoim dowódcy wynieśli się ze starej leśniczówki, obawiając się, że któryś z dawnych żołnierzy zdradzi ich miejsce pobytu. Mieszkali teraz w zrujnowanej chatce pośrodku dębowego lasu. Za czasów okupacji tej niemieckiej chatki używała Gwardia Ludowa, składując w niej broń, amunicję oraz wszystko to, co udało jej się zdobyć.

Swołocz – pomyślał Dusza, patrząc na wielką czerwoną gwiazdę namalowaną na ścianie. Nigdy nie miał zaufania do GL. Dobrze pamiętał opowiadania swojego dowódcy, porucznika Wińskiego, pseudonim Wiatr, wspominającego o partyzantach Gwardii Ludowej, „którzy bali się strzelić do Niemca, ale do gwałtów i rabunków byli pierwsi”. Porucznik twierdził, że pewnego razu żołnierze GL, pobierając aprowizację w jednej wsi, ograbili jej mieszkańców nawet z takich rzeczy jak damska bielizna. „Partyzanci w bieliźnie z koronkami i kurą na czapce zamiast orła” – tak kwitował GL porucznik Wiatr.

Wspomnienie o poruczniku Wińskim zawsze budziło radość w sercu sierżanta. Był on dla niego wzorem polskiego oficera, dla którego dewiza „Honor i Ojczyzna” znaczyła więcej niż własne życie, co ostatecznie udowodnił, strzelając sobie w głowę ostatnią kulą podczas obławy NKWD na jego oddział.

– I coś się tak rozmarzył? – zapytał Mężny, który od kilku minut obserwował swego dowódcę i jednocześnie starszego brata.

– Nie marzę, tylko myślę – odpowiedział Dusza, a po chwili kontynuował: – Jak można widzieć różnicę pomiędzy Niemcami a Ruskimi?

– No normalnie, ci drudzy potrafią więcej wypić.

– Weź, Mężny, nie żartuj, poważnie pytam. Chodzi mi o to, że ci Ruscy to już całkowicie na głowę upadli. Chcą, aby Polacy uwierzyli, że to marionetkowe państwo „ludowe” to nie okupacja, tylko prawdziwa Polska. Ty wiesz, że oni nawet w nazwie tej swojej partii… poczekaj, jak jej tam było?

– PPR.

– No właśnie, PPR. Więc w tej nazwie specjalnie nie użyli słowa „komunistyczna”. Haha, dobrze wiedzą, że Polacy mają uczulenie na słowo „komunizm”…

– No a w sumie to dlaczego? – zapytał po chwili Mężny.

– Co: dlaczego? – oburzył się Dusza.

– No, dlaczego Polacy mają to uczulenie na komunizm?

– Jak to: dlaczego?! Mężny, ty pytasz poważnie?! Już nie pamiętasz, jak nam tata opowiadał o wojnie w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku? Nie pamiętasz, jak opowiadał, co widział, kiedy jego pułk odbił wieś Zawidno? Ja dokładnie pamiętam, co zrobili naszym jeńcom, jak wyrywali im wnętrzności, jak ściągali skórę z rąk żywych ludzi albo jak żywcem zakopywali ludzi, pozostawiając im na powierzchni jedynie jedną rękę, po to, by mogli stwierdzić, czy ich ofiara jeszcze żyje!

– To było kiedyś, może teraz już jest inaczej. Może są bardziej cywilizowani – odparł niepewnie Mężny.

– Bardziej cywilizowani?! Mężny, co się z tobą dzieje?! Już nie pamiętasz, kto pomógł Niemcom pokonać Polskę w trzydziestym dziewiątym?! Komuniści nigdy nie będą cywilizowani! Na pewno nie za naszego życia, ponieważ wszystko to, co wypracowała ich cywilizacja, prowadzi do naszej śmierci! Ten system to niewolnictwo! Komunizm to antychryst, diabeł w czystej postaci, zapamiętaj to sobie!

– Dobra, dobra, braciszku, spokojnie, ja sobie tylko tak głośno myślałem – powiedział Mężny, odpalając papierosa.

– Daj mi też, przez tę całą sytuację znów zacząłem palić.

– Co właściwie zamierzasz zrobić? – zapytał Mężny.

– Sam nie wiem, jesteśmy żołnierzami armii, która nie istnieje, wierni państwu, którego nie ma, a z emigracyjnym rządem, który nie ma realnej władzy na tych ziemiach, i tak nie mamy kontaktu. Pozostał nam tylko honor.

– Honorem nie załadujesz karabinu i nie zapełnisz żołądka.

– Wiem, ale wolę mieć pusty żołądek i honor niż bez honoru zajadać się sowiecką rzeczywistością.

– Byle tylko mieć czym załadować broń – odparł Mężny.

– Otóż to, braciszku. Ale nie martw się, rozmawiałem ostatnio z Frankiem, opowiadał mi, że zbrojne podziemie wcale nie zrezygnowało z walki, zbiera siły, by z pełnym impetem uderzyć w ruskiego kolosa.

– Z Frankiem? Kiedy ostatni raz się z nim widziałeś?

– Kilka dni temu, to było w ten dzień, kiedy poszedłeś do miasta sprawdzić skrzynkę kontaktową, a przy okazji spotkałeś się z pewną dziewczyną…

– Kazałeś mnie śledzić?! – oburzył się Mężny.

– Spokojnie, to dla naszego wspólnego bezpieczeństwa. I nie „śledzić”, tylko „mieć na oku”. Swoją drogą, powinieneś mi jako swojemu dowódcy, a tym bardziej bratu, mówić o takich rzeczach.

– Nie będę się nikomu spowiadał!

– Więcej do miasta nie pójdziesz.

– Ale…

– To rozkaz, kapralu! – krzyknął Dusza, nie