Siri, kim jestem ? - Sam Tschida - ebook + audiobook + książka
BESTSELLER

Siri, kim jestem ? ebook i audiobook

Tschida Sam

3,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Urocza komedia romantyczna na czasie dla wszystkich #instadziewczyn.

Zabawna i bardzo aktualna powieść o miłości dla wszystkich #instadziewczyn i #instakobiet.

Mia budzi się w szpitalu z… amnezją. Nie potrafi sobie przypomnieć nawet swojego imienia. Przy sobie ma jedynie podartą imprezową sukienkę od Prady, pomadkę Chanel i iPhone’a z rozbitym wyświetlaczem. Ponieważ nie pamięta niczego ze swojego życia, musi je odbudować na podstawie zdjęć, które zamieściła na Instagramie. Niby prosta sprawa, prawda? Zawsze jakiś trop. Cóż, może i tak by było, gdyby nie fakt, że fotki, które wrzucamy na Insta to najczęściej podkolorowana wersja rzeczywistości, niekoniecznie mająca wiele wspólnego z prawdą. A wszystko wskazuje na to, że Mia była prawdziwą mistrzynią kreowania wizerunku. Niestety przekona się, że za imponującym internetowym wizerunkiem kryją się mało spektakularne realia. Pomoże jej w tym Max, którego przypadkiem pozna i który sprawi, że Mia poczuje "to coś". Ale czy bez insta filtrów będzie dla niego równie atrakcyjna?

"Siri, kim jestem ??" to z jednej strony przenikliwa satyra na świat, w którym najważniejszy jest Instagram i kolejne selfie, z drugiej zaś urocza historia miłosna o dziewczynie, w której życiu coś się zmienia.

Bardzo udany debiut, przyjemna i zabawna lektura. Coś w sam raz dla amatorów współczesnych komedii romantycznych.
"Kirkus Reviews”

Debiutancka książka Tschidy to połączenie "Dziennika Bridget Jones" z "Legalną blondynką".
"Booklist"

Dobra lektura, która nie pozostawia niedosytu. Zabawna, a przy tym zupełnie nietypowa historia miłosna.
"Publishers Weekl"

Debiutancka powieść Tschidy to pełna energii i humoru relacja ze świata, który kręci się wokół selfie, a jednocześnie refleksja na rolą social mediów w naszej rzeczywistości. Mia co prawda straciła pamięć, ale idzie przez życie jak burza. Kto sięgnie po tę książkę, będzie z wypiekami na twarzy śledził jej poszukiwania prawdy o sobie.
Roselle Lim, autorka powieści

Nieco pokręcona, lekko mroczna i mocno osadzona w rzeczywistości milenialsów powieść dla kobiet, która wciąga i zapewnia dobrą rozrywkę. "Siri, kim jestem ??" to przesycona dowcipem i owiana aurą tajemnicy historia o odkrywaniu siebie. Przeczytałam od deski do deski, świetnie się przy tym bawiąc.
Naima Simone, autorka powieści

Ta dowcipna książka spełni wszystkie wymagania miłośniczek komedii romantycznych. A dodatkowo to błyskotliwy i zabawny komentarz na temat kultury selfie.
Shelf Awareness

Sam Tschida mieszka pod jednym dachem z przystojnym facetem, gromadką dzieci i dwoma niezbyt dobrze ułożonymi psami. Nieustająco planuje, że już wkrótce upiecze szarlotkę. Marzy jej się też kilka długich godzin z Netfliksem i porządny manicure. Może kiedyś…
Gdy akurat nie realizuje swoich pisarskich marzeń i nie marzy o pieczeniu ciast, prowadzi SMUT University, czyli szkołę dla pisarzy, którą stworzyła, aby wspierać adeptów słowa. Jest spod znaku Ryb, więc bez zbędnego owijania w bawełnę powiedzmy sobie, że tak naprawdę chodzi w tym wszystkim o terapię. Sam to zatem terapeutka bez licencji, która gdy akurat nie rozmawia z ludźmi, pisze po prostu komedie romantyczne.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 382

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 11 godz. 32 min

Lektor: Julia Łukowiak

Oceny
3,2 (358 ocen)
53
99
102
85
19
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
laustr

Całkiem niezła

Po opisie spodziewałam się zdecydowanie więcej. Lekka, prosta lektura do poczekalni, komunikacji miejskiej lub na plażę. Nic nie wniosła, w pamięci nie zostanie. Czas nie był stracony i nie nudziłam się czytając, wiec nie żałuję. Ot, taki przerywnik między pozycjami bardziej wciągającymi.
00
Magosia06

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
ollya94

Z braku laku…

Nudna, bez polotu. Przemyślenia głównej bohaterki w kolko o jednym i tym samym. Historia słaba, niezaskakująca.
00
AleksandraBr

Nie oderwiesz się od lektury

Super! Lekka lektura pełna dowcipu! Czyta się jednym tchem.
00
spoczi

Z braku laku…

szybko i łatwo się czyta ale jest naiwna, płytka i nie zaskakuje. Dosłownie taka lekturka z braku laku.
00

Popularność




 

 

Tytuł oryginału

SIRI, WHO AM I?

 

Copyright 2020 by Sam Tschida

All rights reserved.

First published in English by Quirk Books,

Philadelphia, Pennsylvania.

Polish language rights to this book negotiated through

Macadamia Literary Agency.

 

Projekt okładki

Andie Reid

 

Ilustracja na okładce

Carolina Melis

 

Adaptacja projektu okładki oryginalnej

Ewa Wójcik

 

Redaktor inicjująca

Magdalena Gołdanowska

 

Redakcja

Aneta Kanabrodzka

 

Korekta

Katarzyna Kusojć

Sylwia Kozak-Śmiech

 

ISBN 978-83-8234-737-1

 

Warszawa 2021

 

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

 

Dla Lili, która podczas mojej pracy nad tą książką bez marudzenia jadła jedną mrożoną pizzę za drugą. I dla Daphne, która nauczyła się robić makaron z serem i świetną jajecznicę. Kocham Was, dziewczynki!

 

ROZDZIAŁ 1

Wychodzi na to, że jestem z tych, co to we wtorkowy wieczór lądują w szpitalu w sukience koktajlowej, bez dowodu tożsamości i bez choćby jednej osoby towarzyszącej. Lekarz mówi, że ostatnie dwa dni spędziłam w lekkiej śpiączce, jak Peter Gallagher w Ja cię kocham, a ty śpisz. Z filmu pamiętam chyba każdą scenę, ale żebym pamiętała, jak się nazywam – co to to nie. Wiem tylko, że nie podoba mi się to, co mam na głowie. Może tak się właśnie wygląda po śpiączce, może to taka szpitalna specyfika – tak czy siak, zupełnie mi nie odpowiada. Człowiek mógłby mieć nadzieję, że zmyją z niego krew i że nie będzie się czuł jak panna młoda po nałożeniu wszystkich specyfików do utrwalania fryzury, ale jak to ujęła Brenda, pielęgniarka z dziennej zmiany:

– To nie jest spa, kochanie. Pacjentki czeszemy, tylko jeśli lekarz tak zaleci. – Śmieje się, gdy to mówi. Kiedy chwilę później podaje mi dużą szklankę wody, spogląda na moje włosy tak, jakby dopiero teraz zauważyła, w jakim są stanie. Dodaje: – Całkiem uroczo to wygląda.

Myślę sobie, że po prostu chce być miła. No, chyba że zupełnie nie ma gustu. Trudno mi to ocenić, bo zawsze przychodzi w szpitalnym uniformie.

Lekarze mówią, że gdyby nie liczyć utraty pamięci, to właściwie nic mi nie jest. Jakoś trudno mi się z nimi zgodzić. Mam wrażenie, że byłam o krok od śmierci. Nie widziałam co prawda żadnych zmarłych krewnych, którzy by mnie witali gdzieś po drugiej stronie, ale to przecież jeszcze nic nie znaczy. Skoro nie pamiętam, kim jestem, to bliskich też bym nie rozpoznała. Pewnie tak to zresztą było: Bóg wysłał wujka Jakiegoś Tam, żeby mnie zgarnął, a ja uznałam, że mam do czynienia ze zboczeńcem, i nie zabrałam się z nim do nieba.

Dowody mam co prawda tylko poszlakowe1, ale zdają się dość jednoznacznie sugerować, co mi się przydarzyło:

 

• Uderzenie tępym przedmiotem w tył głowy. (Miejmy nadzieję, że to z tego powodu mam fatalną fryzurę).• Sukienka koktajlowa. (Wydaje mi się, że nie można tego nie uwzględnić).• Stężenie alkoholu we krwi na poziomie… Wartości nie potrafię zinterpretować, ale wiem, że zawdzięczam ją wódce. W sumie to dziwne, że pamiętam, co piłam, a nie potrafię podać własnego adresu. #priorytety• Ktoś (nie wiadomo kto) wezwał do mnie karetkę, ale nie czekał na nią i nie trzymał mnie w tym czasie za rękę.

 

Założę roboczo, że ktoś próbował mnie zabić. Takie mam wrażenie. Ból oceniam na osiem w skali od jednego do dziesięciu, no a poza tym zostałam porzucona na pastwę losu. Będę mocno rozczarowana, jeśli się ostatecznie okaże, że po prostu się potknęłam i w sumie sama jestem sobie winna.

W połowie odcinka Z kamerą u Kardashianów – odkąd się obudziłam, oglądam ten program na małym telewizorku w moim szpitalnym pokoju niemal bez przerwy – do sali wchodzi obchód. Lekarze i pielęgniarki roztaczają wokół zapach środka do dezynfekcji, a przecież z najnowszych badań wynika, że ryzyko zarażenia się czymś od nich jest całkiem spore. Jeśli się stąd szybko nie wydostanę, wkrótce poważniejsze problemy mogą przyćmić moje zmartwienia z powodu kiepskiej fryzury. Nie wydaje mi się, żebym się jakoś szczególnie bała zarazków. Coś mi mówi, że ogólnie jestem całkiem nieźle przystosowana do życia, ale w sumie skąd we mnie to przekonanie? Równie dobrze mogłabym powiedzieć, że uwielbiam każdą muzykę, nawet country, a przecież country nikt nie lubi2.

Brenda, która wpisała do mojej karty bezglutenową dietę wegańską – „bo pani, kochana, wygląda mi na wegetariankę” – referuje mój przypadek neurologowi, doktorowi Patelowi. Doktor Patel byłby nawet atrakcyjny, gdyby tak bardzo nie wyglądał na neurologa. Jeśliby trafił kiedyś do programu Queer Eye, pewnie kazaliby mu zrzucić te pogniecione ciuchy z second handu i wbić się w seksowną fioletową koszulę i wąskie spodnie we właściwym rozmiarze. (Doktorze Patel, nie ma pan osiemdziesięciu sześciu centymetrów w pasie)3.

– Pacjentka zdaje się nie pamiętać, jak się nazywa – mówi Brenda.

Kim, Khloé, Kourtney, Kris, Caitlyn, Kanye, Kendall, Kylie i cała masa dzieciaków – z zapamiętaniem ich imion nie mam najmniejszego problemu, za to własnego za nic nie mogę sobie przypomnieć.

Neurolog przerywa Kim, która właśnie beznamiętnym tonem opowiada coś o trwałym makijażu ust.

– Jak się pani czuje? – pyta.

Dlaczego nie potrafię wyciszyć Kim? Jakby mój mózg się uparł, że to właśnie na niej będzie się koncentrować. Czy dlatego, że jest ładna? A może dlatego, że ma banalniejsze problemy niż ja i jest mniej zestresowana? Albo przez jej tyłek?

– Nie mogę się skupić – mówię do doktora Patela. – Nie wiem, czy to dla mnie normalne.

Patel w końcu zagląda do mojej karty.

– Z czasem się przekonamy – stwierdza. – Wyjaśnię pani, co wynika z badań, ale najpierw chciałbym jeszcze obejrzeć pani głowę.

Wielu rzeczy nie pamiętam, ale to akurat ktoś mi już chyba proponował.

– Jeśli chodzi o urazy natury fizycznej – mówi – to ani rezonans, ani tomografia nie wykazały krwawienia wewnątrzczaszkowego. Najwyraźniej obrzęk mózgu ustępuje, skoro się pani obudziła. Ból głowy utrzyma się pewnie jeszcze co najmniej przez tydzień.

– A co z pamięcią?

– Jeśli chodzi o pamięć, to… – Przerywa na chwilę, żeby przeczytać wiadomość, która właśnie mu się wyświetliła na telefonie4. – Cierpi pani na stan, który nazywamy amnezją pourazową. Wspomnienia najprawdopodobniej wrócą po wyleczeniu urazów. Nie da się jednak przewidzieć, kiedy to nastąpi. Niewykluczone, że przez jakiś czas będzie się pani borykać z pewnymi problemami.

Znów zaczyna mi się kręcić w głowie, obraz na skraju pola widzenia stopniowo mi się rozmywa. Odkładam głowę na poduszkę i zamykam oczy. Tylko nie mdlej!

– Na razie powinna pani w miarę możliwości wrócić do dawnego życia. Stare nawyki mogą wspomóc proces odzyskiwania pamięci. Gdy znów znajdzie się pani w domu, wśród znanych twarzy, w znajomej sobie rzeczywistości zawodowej, z czasem pewne rzeczy zaczną się pani przypominać.

Dom. Nawyki. Czy on mnie w ogóle nie słuchał? Przecież ja nawet nie pamiętam, jak się nazywam. Nazwiska swojego fryzjera też nie pamiętam.

***

– Głowa do góry, kochana – mówi Brenda, moja pielęgniarka. – Mam dobre wieści.

– Znaleźli dla mnie lekarstwo? – pytam, choć równie chętnie przyjęłabym propozycję spania na kanapie u niej w domu.

– Mam coś lepszego, niż mogliby pani zaproponować lekarze. – Brenda spogląda na mnie, jakby wyczekując mojej reakcji.

– Słucham.

– No więc nadal przypuszczam, że jest pani wegetarianką, więc będzie to pani musiała uwzględnić…

– A skąd właściwie to wiadomo?

Brenda kiwa głową, jakby chciała powiedzieć: „Skoro musisz pytać, to nie zrozumiesz odpowiedzi”, po czym dodaje:

– A poza tym naładowałam pani telefon. Pielęgniarka z izby przyjęć myślała, że jest popsuty, postanowiłam go jednak dokładnie obejrzeć. Trochę się pokiereszował, ale działa. – To mówiąc, podaje mi aparat.

Trzymam w rękach iPhone’a, straszliwie poobijanego i popękanego. Górna część ekranu będzie zupełnie nieaktywna, ale tam odczytuje się tylko prognozę pogody. Wszystko, co ważne, znajduje się na dole, w zasięgu mojego kciuka.

W tle mam ustawione swoje zdjęcie. Fryzura jest w porządku, dobre i to. Jasny blond à la Gwen Stefani, loczki po jednej stronie, jeżyk po drugiej. Na pierwszy rzut oka fryzura od dobrego fryzjera. To nie wygląda, jakbym przejechała sobie po głowie maszynką w jakiejś słabo oświetlonej łazience. Raczej nie. Pokazuję zdjęcie Brendzie.

– Dość dziwna jest ta fryzura, nie sądzi pani?

Pielęgniarka zaczyna się śmiać.

– Trochę dziwna, ale jakaś bardzo zaskoczona nie jestem.

– Co też pani opowiada? Przecież pani mnie uwielbia.

Brenda unosi brwi.

– A pani uwielbia komosę ryżową.

– Niech mnie pani zabierze na lunch, to się dowiemy.

Spoglądam na ekran. To teraz moje koło ratunkowe, dzięki niemu mogą wrócić do przyjaciół i rodziny. Do wszystkiego tego, co się dla mnie w życiu liczy. Stracić pamięć to straszna rzecz, ale stracić telefon – to by dopiero było! Poczta, wszystkie wiadomości, Facebook, Twitter, Instagram… Czy to w sumie ma jakiekolwiek znaczenie, że się te wszystkie wspomnienia wymazały z mojej głowy? Ważne, że są w telefonie. Tam znajdę wszystkie dane i wszystkie konkrety.

W tym swoje imię i nazwisko.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

1 Może jestem prawnikiem?

2  Z wyjątkiem piosenki Jolene.

3 Może jestem specjalistką od mody?

4 A może zamierza mi przeczytać jakąś formułkę ze specjalnej strony dla lekarzy?