Singapur - Wlodzimierz Krzysztofik - ebook

Singapur ebook

Włodzimierz Krzysztofik

0,0
7,10 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

"Singapur. Trzy dni przed pięćdziesiątką" to relacja z porywającej wyprawy do azjatyckiej krainy. Pełna przygód i kolorów propozycja dla miłośników podróży.

Książka jest częścią całego cyklu relacji z podróży.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 33

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wlodzimierz Krzysztofik

Singapur

Trzy dni przed pięćdziesiątką

© Wlodzimierz Krzysztofik, 2018

Książka jest częścią całego cyklu relacji z moich podróży po świecie. Nazwałem to zeszytami z podróży. Ten dotyczy trzydniowej wizyty w Singapurze.

Kontakt z autorem: [email protected]

ISBN 978-83-8126-917-9

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Przed wyjazdem

Singapur trzeba zobaczyć, bo to najbardziej na południe wysunięty skrawek Półwyspu Malajskiego, bo to miasto-państwo, wyspa-państwo czy państwo- miasto i wyspa w jednym. Bo to centrum finansowe Azji Południowo Wschodniej, najbogatsze i najpiękniejsze a na pewno najczystsze miasto Azji. Kolejny „must see[1]” dla każdego podróżnika kolekcjonera. No i nie mamy na lodówce magnesu z napisem Singapur a to jest argument ostateczny i decydujący. Więc jedziemy, Singapur znajduje się na liście Wakacje 2015 i basta. Kupimy magnesy, na resztę może nam funduszy zabraknąć, bo Singapur jest naj także, jeśli chodzi o ceny.

Błogosławiony niech będzie Booking.com[2]; Choć nic mi za to nie płacą, ale co tam, teraz jak w tekście nie będzie lokowania produktu, tekst nieważny. Poza tym, co drugi dzień dostaję od nich maila, że takiego klienta oni jeszcze NIGDY nie mieli i dlatego oferują mi dostęp do SEKRETNYCH ofert, jakich absolutnie nikomu innemu nie wysyłają. Sam nie wiem czy mnie to bardziej bawi, czy irytuje, wszyscy wiedzą, że to gówno prawda, nikt w to nie wierzy, oni nie wierzą, że ja wierzę, a ja wierzę, że oni wierzą, że ja nie wierzę, a pies z tym tańcował. Świat oszalał, sam tego nie zmienię, więc lepiej się z tego śmiać niż walczyć, ale jak to pójdzie dalej, a pójdzie, to ja moim wnukom nie zazdroszczę.

Więc buszuję po tych jedynych, sekretnych i wybranych ofertach w poszukiwaniu czegoś na moją kieszeń i żeby jakoś było, najważniejsze żeby było gdzie walizkę w pokoju postawić. Ja wcale nie żartuję. W Singapurze każdy metr pokoju hotelowego na wagę złota i mojego portfela oczywiście też. Centrum odpadło pierwsze, obrzeża mnie nie interesują- nie mamy czasu na długie dojazdy. Przeglądam, przeglądam i zawsze wychodzi Geylang- no to niech wychodzi. Z losem nie ma co walczyć, a że rzecz dotyczy Azji, to tym bardziej wskazana jest pokora wobec przeznaczenia. Tym razem przeznaczenie zdecydowało, że będziemy mieszkać w dzielnicy dziwek, burdeli, nielegalnego handlu, hazardu i najlepszego żarcia w Singapurze. Jak się potem okazało znów los zesłał mi to, co najlepsze- mam widać chody w Azjatyckim niebie. Dzielnica jest świetna, burdele na każdym kroku, dziwki takie, że szczęka opada, a … staje, żarcie doskonałe, a jak się człowiek postara, to znajdzie nawet coś na naszą kieszeń, no prawie na naszą, w końcu to Singapur. Rezerwuję hotel sieci 81 o wdzięcznej nazwie Princess, po 67 SGD[3] za noc i jeden kłopot z głowy, mamy gdzie mieszkać.

Na pierwszym planie burdel, na drugim hotel 81 Princess.

Singapur jest emanacją wizji jego Ojca Założyciela- wieloletniego premiera Lee Kuan Yewa (dziś stanowisko to piastuje jego syn) -, i jak w każdym takim przypadku, opisywanym w historii ludzkości, stanowi kolejną próbę realizacji wizji z pogranicza utopii o stworzeniu społeczeństwa idealnego. Ja, wychowany w całkiem innej filozofii, ale też z pogranicza budowy ideału, mam w sobie, powiedzmy, dużą ostrożność, co do realizacji takich pomysłów. Na własne oczy widziałem i odczułem jak to może wyglądać. Mało tego, widziałem jak się to idealne społeczeństwo w pięć minut zawaliło, więc przygotowywałem się do odwiedzin Singapuru z ciekawością, ale i nieufnością, bo cholera wie, co człowieka w takim idealnym miejscu może spotkać. Na pewno Korea Północna to to nie jest, ale strzeżonego.

Cały Internet pełen jest przestróg i żartów, dotyczących obowiązujących w Singapurze zasad, a zwłaszcza zakazów, nakazów i kar grożących za zachowania odbiegające od ideału; skąd my to znamy, prawda? Sami Singapurczycy mają do owych zasad stosunek, co najmniej ambiwalentny, bo z jednej strony zdają się je przestrzegać, ale z drugiej jakoś żyć trzeba. Człowiek jest istotą ułomną, więc grzeszy, a kary za grzechy przyjmuje niechętnie, zwłaszcza na tym łez padole. Każdy podróżnik powinien pamiętać o generalnej zasadzie, która mówi, że to nie kraj odwiedzany ma się dostosować do moich zwyczajów, a odwrotnie, to ja muszę przestrzegać praw i zasad ustanowionych przez gospodarzy. Czy tego chcę czy nie, takie jest twarde prawo nie tylko w buszu.

Są oczywiście tacy, którzy uważają, że ma być odwrotnie- na