Sekrety - E. Raj - ebook

Sekrety ebook

E. Raj

4,4

Opis

Rothgar, młody mistrz nekromancji nie przypomina jeszcze zgryźliwego mężczyzny, którego poznacie w „Pladze”. Podczas realizacji zlecenia wypędzania demonów, które opanowały pewną redakcję, udaje mu się złapać młodego demona i zobowiązać go do rocznej służby. Zaraz potem otrzymuje pilne wezwanie na królewski dwór. Ktoś zaatakował księżniczkę, jego przyrodnią siostrę. Oskarżenia padają na niego. Czy po nekromantę przybędzie Inkwizycja? Czy może liczyć na pomoc nieoczekiwanego sojusznika?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 251

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (10 ocen)
4
6
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




E. Raj

Sekrety

© E. Raj, 2021

Rothgar, młody mistrz nekromancji nie przypomina jeszcze zgryźliwego mężczyzny, którego poznacie w „Pladze”. Podczas realizacji zlecenia wypędzania demonów, które opanowały pewną redakcję, udaje mu się złapać młodego demona i zobowiązać go do rocznej służby. Zaraz potem otrzymuje pilne wezwanie na królewski dwór. Ktoś zaatakował księżniczkę, jego przyrodnią siostrę. Oskarżenia padają na niego. Czy po nekromantę przybędzie Inkwizycja? Czy może liczyć na pomoc nieoczekiwanego sojusznika?

ISBN 978-83-8245-725-4

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

­SŁOWO OD AUTORKI

Drogi Czytelniku/ Droga Czytelniczko, dziękuję, że kolejny raz dałeś/łaś szansę uniwersum Ucznia nekromanty.

Ta minipowieść jest szczególna, ponieważ została napisana jako część mojego zobowiązania, podjętego podczas zbiórki na korektę tomu II serii. Osoby, które wpłaciły najwięcej, otrzymały możliwość między innymi wyboru imienia, wyglądu i charakteru postaci, a dla wpłat powyżej kwoty 1000 zł także — otrzymanie ode mnie własnego opowiadania z wybranym przez siebie motywem osadzonym w uniwersum Ucznia.

Jeden ze Sponsorów wpłacił tak wysoką kwotę, że stanowiła ona niemal jedną trzecią wszystkich wpłat, dlatego uzyskał prawo do wyboru tematyki opowiadania. Na prośbę tej osoby napisałam opowiadanie zawierające bardzo lubiany przez nią wątek LGBT.

Szanując życzenie Sponsora, stworzyłam opowiadanie z tym elementem wplecionym pomiędzy ważnymi fabularnie wydarzeniami. Jednak nie jest on tutaj dominujący, najważniejsze są dramatyczne wydarzenia otaczające poczęcie i narodziny Norgala, a także śmierć króla Naramira II i następcy tronu, Vlemira. Poznacie tu także pewnego sympatycznego demona. :) To jednak nie koniec!

Opowiadanie realizuje także kolejne zobowiązanie, podjęte wobec innego Sponsora, który wymyślił postać Martiael — spotkacie ją w „Sekretach”, ale także w II tomie serii.

Dla tych z Was, którzy już niebawem sięgną po tom drugi serii (premiera przypada w lipcu 2021 roku), prequel będzie szczególnie ważny, gdyż część zawartych w tym tomie wątków będzie kontynuacją wydarzeń z „Sekretów” (to być może najważniejszy z wszystkich innych dodatkowych materiałów w uniwersum Ucznia).

Minipowieść „Sekrety” stanowi prequel do całej serii. Warto także wiedzieć, że zawiera treści 18+.

Życzę Ci miłej lektury, koniecznie napisz do mnie ze swoimi wrażeniami, pozytywnymi i negatywnymi na adres [email protected]. Gdy zauważysz jakieś błędy czy literówki, także napisz :)

Inne materiały z uniwersum Ucznia, kolejność czytania:

1) „Plaga” tom I, 2) „Potwór”, 3) „Król” 4) „Mavec”, 5) „Dług”, 6) „Dr Vuduun”, 7) „Fascynacja” tom II. „Sekrety” mogą być czytane w dowolnej kolejności po tomie I.

DRZEWO GENEALOGICZNE znajduje się na końcu opowiadania.

PROLOG

9 miesięcy przed narodzinami Norgala, poranek

Mesja postukała smukłym palcem w zapisaną równym pismem kartkę i zmarszczyła brwi.

— Dwa błędy w koniugacji czasownika ãdveîrl. To odmiana nieregularna. W trzeciej osobie liczby mnogiej mamy ãnveîs, a nie ãdveeîn.

Rothgar[1] siedział obok Nerilli, bawiąc się dość nieuważnie nożem motylkowym. Królowa Mesja rzucała mu krzywe spojrzenia, bo nóż ten kojarzył jej się wyłącznie z ulicznikami, ale… Nerilla wydawała się zachwycona. Dziewczynie trudno było skupić się na nauce języka elfickiego, śledziła z przejęciem poczynania przyrodniego brata.

Mężczyzna zręcznie obrócił nóż między dwoma palcami i dodał:

— Żeby było zabawniej, nie ma tam akcentu cyrkumfleksowego. Wypowiada się po prostu: „ãdveein”, bez przeciągnięcia przy „i”.

Mesja uniosła brwi i wbiła w niego srebrzystolazurowe oczy.

— Zawsze się zastanawiałam, Mistrzu, skąd tak dobrze znasz elficki. Takie niuanse! — mruknęła, powracając wzrokiem na kartkę.

Rothgar uśmiechnął się pod nosem, ale nie odpowiedział, oto bowiem dostrzegł zbliżającego się przez trawnik jakiegoś sługę. Cała trójka siedziała w zacisznej altance w głębi ogrodu, do której wiodła tylko wąska ścieżka wysypana białymi otoczakami.

— Wasza wysokość. — Sługa wykonał pośpieszny ukłon. — Jego wysokość prosi panią do siebie. Sprawa pilna. — Podejrzanie głośno przełknął ślinę.

Mesja obrzuciła go uważnym spojrzeniem. W przeciwieństwie do Nerilli i Rothgara nie nosiła blokady telepatycznej. Jako wyszkolona telepatka nie musiała bać się negatywnego wpływu otwartego używania tej sztuki. Jej policzki gwałtownie pobladły, zacisnęła usta.

Wstała i lekko kiwnęła głową.

— Przepraszam was. Muszę iść.

Gdy zdenerwowana kobieta się oddaliła, Nerilla rzuciła pióro na blat stolika i dosunęła swoje krzesło do krzesła nekromanty. Mag zmierzył ją wzrokiem, którego znaczenie trudno było odgadnąć. Dziewczyna rozejrzała się uważnie, ale ogród był pusty, a oni — osłonięci od cudzych spojrzeń ścianą zieleni. O tej godzinie wielu dworaków jeszcze spało. Większe słońce dopiero wznosiło się na niebie.

— Opowiedz mi o tej misji. Jesteś umówiony z Vanderglovenem w redakcji „Gazety Syllońskiej”? Co się tam dokładnie wydarzyło? Gnomy znów mają kłopoty? — mówiąc to, delikatnie przesunęła ręką po jego ramieniu, jednak on zignorował ten ruch.

— To już kolejna inwazja demonów w ciągu kilku lat. Ktoś wziął ich na cel. Niełatwo zorganizować taki atak, wymaga to demonologa na co najmniej siódmym poziomie talentu.

Nerilla słuchała go dość nieuważnie. Jej palce zawędrowały z jego rękawa na dłoń, ale mroczny mag błyskawicznie zareagował. Cofnął rękę i wyprostował się gwałtownie.

— Nie dotykaj mnie. — W tonie nekromanty nie brzmiała wrogość, a jedynie stanowczość.

Na moment zacisnęła powieki.

— To jedna z nielicznych chwil, gdy jesteśmy sami. Chciałam spytać, jak się ma Marell? Odwiedzałeś go? To już ponad miesiąc. Powiedz, proszę. — Jej głos lekko zadrżał.

Rothgar odwrócił głowę, unikając spoglądania w wilgotne oczy Nerilli.

— Nie mogłem go jeszcze odwiedzić. Miałem za dużo zleceń. Odkąd Rothanna została nadwornym alchemikiem, jestem sam we dworze, wszystko spoczywa na mnie.

Dziewczyna przez kilkanaście sekund milczała, a potem niespodziewanym i dość agresywnym ruchem podniosła się z miejsca. Przerzuciła nogę ponad jego kolanami, by usiąść na nich okrakiem.

Chciał ją odsunąć, jednak uchwyciła się go z naprawdę desperacką siłą. Musiałby pchnąć ją tak, że plecy Nerilli uderzyłyby boleśnie o stół, a na to nie mógł się zdobyć.

— Nerilla, błagam cię. Nie zażywałem ostatnio Nivelo[2], bo nie widywaliśmy się tak często po twoim porodzie. Musisz przestać, w tej chwili!

Ponowił próbę odepchnięcia jej, ale ona wczepiła się w jego ramiona i stoczyła prawdziwą walkę, by nie dać się odsunąć. Gdy mag na moment rozluźnił mięśnie, znienacka pochyliła się, chcąc go pocałować, lecz on był szybszy. Odwrócił się w bok, a jej usta zamiast dotknąć warg nekromanty, musnęły okolicę pod uchem.

Otoczyła szyję Rothgara, splatając ze sobą palce, uniemożliwiając mu łatwe zerwanie uścisku. Desperacja dodawała jej sił. Pomiędzy jego skórą a ustami dziewczyny pojawiło się coś jak malutkie wyładowanie elektryczne, ale on tego nie zauważył.

Zacisnął powieki, gdy wilgotne wargi Nerilli przesuwały mu się po szyi.

— Jak ładnie pachniesz… — mruknęła.

— Nerilla… błagam cię!

— Nie! To ja ciebie błagam, nie odpychaj mnie, ten jeden raz, jeszcze jeden raz, naprawdę ostatni. Obiecuję. Obiecuję!

[1] Akcja prequela dzieje się na przestrzeni kilkunastu miesięcy — 8,5 roku przed wydarzeniami znanymi z tomu I „Plagi”. Rothgar ma tu 37—38 lat.

[2] Środek obniżający libido.

DEMON

9 miesięcy przed narodzinami Norgala,

(blisko 26 godzin później)

Straszliwe wycie niemal go ogłuszyło. Rzucił się do tyłu, wykrzykując zaklęcie pelleremalorum, potoczył się po podłodze, ale wylądował na czworakach, czujnie wbijając wzrok w pęknięty krąg ochronny. Demon próbował się wyślizgnąć, zwężając swoje ciało, jakby zrobiony był z rozgrzanej smoły.

Nie mógł na to pozwolić. Nie za to mu zapłacili. Cofnął się pod ścianę i przywołał falę energii negatywnej, wibrującej asynchronicznie. Uformował ją w kształt cienkiej lancy. Pchnął nią w demona, który wydał z siebie psi skowyt i wycofał się, ale… niewystarczająco. Zasyczał i podjął kolejną próbę poszerzenia wyrwy, napierając na to miejsce całym ciałem. Ukształtował swą postać w coś podobnego do czarnej bryły, rozpłaszczył się na magicznej barierze wznoszącej się nad pentagramem i zaczął powoli przeciskać przez pęknięcie.

Nekromanta zaklął szpetnie i wyrzucił z torby kilka przedmiotów. Jeden z nich mógł okazać się przydatny. Kość kapłana boga Mau! Nigdy nie sądził, że będzie robił użytek z takich rzeczy, ale postanowił zaryzykować. Chwycił relikwię i położył ją na skraju kręgu.

Czy miała w sobie resztkę boskiej łaski, która kiedyś wypełniała ciało duchownego? Nie wiadomo, ale demon się zawahał. To wystarczyło, by Rothgar wysypał kolejną porcję proszku i zaczął rysować nowy, mniejszy pentagram, stykający się brzegiem z uszkodzonym miejscem drugiego. Recytując mocne, wysokoenergetyczne zaklęcia, powodujące tak potężny drenaż jego własnej energii, że bardzo szybko słabł, ukończył pentagram w rekordowym czasie.

Czuł, jak pot ścieka mu po skroni.

Jednak w chwili, gdy jego ręka zbliżyła się do miejsca otwarcia dużego kręgu, demon z dzikim skrzekiem zaatakował go, tnąc na szybko sformowanym, cienkim jak igła pazurem. Nekromanta zawył, ale nie przerwał kończącego ruchu. Zamknął pentagram.

Demon sapnął wściekle, odsunął się od granicy i nagle… odezwał!

— Niezły jesteś, magu. Dziewiątka w magii demonicznej, prawda?

Rothgar oniemiał. Cofnął się, siadając na podwiniętych nogach i odetchnął, pozwalając, by napięcie stopniowo go opuszczało. Jego ręka krwawiła, ale nie miał czym jej obwiązać.

— Czuję twoją krew. Mocny jesteś. Naprawdę mocny. I chyba… masz trochę domieszki naszej krwi… Mylę się?

Nekromanta lekko uniósł brwi i zmierzył wzrokiem czarną, niekształtną sylwetkę, powoli przybierającą humanoidalną postać. Wytworzyła sobie twarz z otworem gębowym, który poruszył się i uformował kolejne słowa.

— Co zamierzasz ze mną zrobić? Powiedz mi, magu!

Rothgar uśmiechnął się mrocznie.

— Najpierw kwestia twojego imienia. Zaraz odeślę cię do waszego demonicznego wymiaru…

Demon wybuchnął dziwnym, gardłowym rechotem, ale nie udało mu się wymazać uśmiechu na twarzy mrocznego maga. Zapadła cisza.

Rothgar wstał i podszedł do granicy pentagramu.

Na jego twarzy, o pięknych, regularnych rysach, malował się wyjątkowo paskudny grymas.

— Ułatwiłeś mi sprawę, nawet o tym nie wiedząc. W momencie, gdy twój pazur zanurzył się w moim ciele. Ty poczułeś mnie, ale i ja poczułem… ciebie!

Demon, który kołysał się lekko, jak rozciągnięta w pionie czarna bryła gęstej smoły, zamarł.

— To mój specjalny talent. Nie umiem tego wyjaśnić. Gdy kogoś dotknę, zyskuję o nim dodatkową wiedzę. Zyskałem też o tobie. Twoje imię brzmi Yavyane’har.

Stwór zawył boleśnie i skulił się w sobie, czarnymi mackami obejmując to, co miało służyć mu za głowę. Wyglądało to dość teatralnie.

— Litości… o wielki magu! Litości! Nie odsyłaj mnie do niego! Błagam cię!

Rothgar, ignorując słowa istoty, zaczął pakować swoje rzeczy do torby.

— Będę ci służyć! Ale nie odsyłaj mnie! Proszę! — lamentował stwór. — Nie rozumiesz, wymiar demonów jest teraz otwarty… przedłużony… na… pewne specjalne miejsce. Tam wszyscy się gromadzimy. On tym obszarem włada i jego moc tam jeszcze rośnie, a my musimy mu służyć… Przysięgam… Nie będę już nawiedzał tego budynku!

— Właśnie… o wilku mowa. Kto cię wezwał? I dlaczego?

Demon wytworzył na swojej czarnej twarzy niemal perfekcyjnie ludzkie oczy, którymi teraz zamrugał.

— Daj spokój, chyba nie sądzisz, że wyciągniesz ode mnie takie informacje. Ta osoba pomogła mi się chwilowo wydostać z piekła stworzonego przez tego sukinsyna.

— Zaraz do tego piekła wrócisz, to jedno jest jasne!

— Nie bądź takim chujem.

Rothgar nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.

— Jesteś naprawdę dziwnym demonem, Yav. Odesłałem wielu z was, ale z ciebie niezły numer.

— Mówię ci. Będę na twojej służbie przez rok. Zrobię wszystko, a ty pozwolisz mi zostać.

Nekromanta założył ramię na ramię i przez chwilę na niego spoglądał.

— Przez rok… Standardowa umowa, co? A potem mam cię puścić w świat, byś robił swoją demonią robotę, prawda?

— Dokładnie tak! — Yav uformował swoje usta w krzywy uśmiech.

— Zdajesz sobie sprawę z tego, że jak następnym razem znajdziesz się w stolicy, szansa, że to do mnie się zgłoszą, abym znowu na ciebie zapolował, jest spora. W Syllonie panuje deficyt demonologów. Znów się spotkamy!

— Zadbam, by więcej nie skrzyżować z tobą ścieżek, magu.

Rothgar wyjął ze swojej podręcznej torby porcelanową butelkę.

— Służy do przechowywania magicznej próżni. Ma świetną izolację w ściankach. Idealnie nada się na pomieszczenie w sobie takiego pozasferowca jak ty.

Demon wykrzywił się szpetnie i zgarbił, tworząc ze swojego ciała formę podobną z boku do laski. Ale to nie był koniec. Rothgar wyjął nóż ofiarny i przysunął się do granicy kręgu.

Rozpoczął inkantację zniewolenia i równocześnie ciachnął ostrzem swoje odsłonięte przedramię. Zacisnął powieki. Krew pociekła na skraj pentagramu, tworząc czerwony wyłom, pod którym ustawił butelkę.

Yav przypatrywał się temu z dużym zdumieniem. Nieznany mu mag był wyjątkowo potężny. Zaklinanie pozasferowców z użyciem krwi to bardzo rzadka umiejętność i niewielu z magów demonologów mogło się nią sprawnie posługiwać.

Czyżby ten posiadał dar… do magii krwi?

Zapomniany niemal, wymarły talent, przed tysiącami lat odnotowywany sporadycznie na Jolinie, ale potem już więcej niespotykany? Demon chrząknął lekko. Nekromanta najwyraźniej posługiwał się nim bez wiedzy o tym, czym to zaklęcie naprawdę jest i jaki ma prawdziwy potencjał.

W przypadku zwykłych magów o specjalizacji demonologicznej — dawało ono dość mierne efekty; spętanie woli pozasferowca dla zaklinającego wiązało się z wielkim ryzykiem, a sprytniejsze demony dawały sobie radę z obejściem uroku. A jednak ten malefik się tego nie obawiał. Yav poczuł, jak moc krwi zasysa jego ciało w stronę wylotu butelki.

Inkantacja w nekronimusie trwała, spinając demona z Rothgarem za pomocą specjalnego energetycznego połączenia, którego nie dało się łatwo zerwać, a przypominało ono w swoim działaniu nekromancką spinkę.

Yav zaklął i zwinął się w cienką formę, wsuwając w butelkę.

Miał tylko cichą nadzieję, że jego nowy pan pozwoli mu przesiedzieć ten rok bez żadnych zadań, a później po prostu wypuści.

Gdy nekromanta zatkał szyjkę specjalnym, kryształowym korkiem, zawierającym maleńkie, boskie geas, usłyszał tupot stóp na korytarzu. Zaklął pod nosem i obrócił twarz w stronę drzwi. Sekundę potem stanęły otworem. Zobaczył w nich swoich dwóch pomocników — Zanela i Yano[1]. Wampiry przepychały się, chcąc wejść do pomieszczenia, ale zaklęcie izolujące skutecznie je powstrzymało.

— Na wszystkie demony Otchłani! Czy wam, półgłówkom, trzeba wszystko powtarzać po dziesięć razy?! — zirytował się. — Mówiłem, żebyście się nie kręcili po terenie redakcji, gdy jestem zajęty wypędzaniem! Demon zrobiłby z was szatkowaną padlinę!

— Mistrzu! Mistrzu! Ale musieliśmy, książę nam kazał! — zawołał Yano, wyższy z nich i nieco odrobinę bardziej ogarnięty, choć w przypadku tej dwójki nie miało to dużego znaczenia.

Rothgar sapnął.

— Jaki znowu książę?! I gdzie jest Dufnir[2]?

— Dufnir bał się tu wejść, a książę… — zaczął Zanel, ale mag mu przerwał.

— Bo Dufnir ma mózg w tej swojej gnomiej głowie!

— To książę Fenril! Wydawał się zdenerwowany. Serce nieźle mu waliło. Przyjechał z jakąś swoją kuzynką. Czekają w powozie pod redakcją.

Rothgar uniósł brwi. Ta wiadomość była nieoczekiwana. Ostatni dzień i noc spędził w opętanej przez demony redakcji „Gazety Syllońskiej”, wypędzając je jednego za drugim, nie mając kontaktu ze światem zewnętrznym. Niewiele jadł, niemal nie spał i czuł się tak brudny, jak nigdy wcześniej. Westchnął i wstał, zarzucając torbę na ramię. Upewnił się, że butelka znajduje się w jego kieszeni, a potem kiwnął głową.

— No dobrze. Zakończyłem moją pracę, możemy się zbierać.

Zeszli po schodach na parter redakcji, który z powodu ataku demonów był całkowicie wyłączony z użycia. Jednak już jutro gnomy miały powrócić na swoje stanowiska.

Tuż przed budynkiem znajdował się wóz wynajęty przez redaktora naczelnego, Vanderglovena. Straż pełnił tu jego młody siostrzeniec, Dufnir. Mistrz nekromancji, zanim podszedł do karety księcia, wszedł do wozu i zastał tam gnoma skrobiącego jakiś artykuł na niewielkim biureczku. Młodzieniec poderwał się, zdumionym spojrzeniem obrzucając pokrwawione ramię mężczyzny.

— Wszy… wszystko w porządku? — wydukał na powitanie.

— Owszem. Sprawa załatwiona. Redakcja jest oczyszczona.

Mag wypisał rachunek i rzucił go na stół.

Gnom przełknął ślinę i nerwowo łypnął na dwójkę wampirów, przypatrujących mu się krzywo. Spędził z nimi ostatnie dwadzieścia sześć godzin, koczując w wozie pod redakcją i zdecydowanie nie polubił się z tymi nieumarłymi.

— Można wejść na teren budynku…? Dowiedziałeś się czegoś? Kto nasłał na nas demony?

— Tak. Nie. I nie wiem — krótko podsumował Rothgar.

Gnom odchrząknął.

— Powiadomię natychmiast wuja, że możemy wracać. Szkoda, że nie wiesz, kto to był. To już trzeci taki atak w ciągu dwóch lat. Konkurencja chce nas chyba wykończyć. — Westchnął.

— Zalecam zainwestować w ochronne geas. Kosztują fortunę, ale licząc wszystkie moje interwencje, to wyjdzie wam podobnie. Ja nie mam nic przeciwko okresowemu polowaniu na demony, ale dla dobra waszego budżetu powinniście pomyśleć o permanentnej ochronie.

— Tak, oczywiście, przekażę twoje sugestie wujowi. — Ukłonił się lekko niskorosły, z widocznym szacunkiem. — Należność zostanie przesłana na twoje konto bankowe.

Nekromanta kiwnął głową i bez słowa odwrócił się, aby wyjść z wozu.

— Poczekaj… — dobiegł go cichy głos gnoma.

Mężczyzna zatrzymał się, ale nie obrócił się.

— Dziękujemy…

— Za to mi płacicie — odpowiedział krótko i wyszedł, ignorując pełen podziwu wzrok Dufnira.

— Mistrzu, czyli koniec, możemy wracać do dworu? — dopytywał się Zanel z głupawym wyrazem na twarzy. Ten trzepnął go w głowę.

— Nie. Zapłacą mi za nieskończoną robotę — zadrwił. — Och, co ja z wami mam. Zabierać się stąd, ale już! Ja pojadę z księciem.

Oddalił się w stronę oczekującego powozu. Czuł niezadowolenie z faktu, że wkroczy do eleganckiego kocza w takim stroju, ale nic nie mógł na to poradzić. Otworzył drzwi i w nos uderzył go zapach elfich perfum. Od razu wiedział, że oprócz księcia przyjechała tu również jakaś kobieta.

Jego oczy, które świetnie widziały w mroku, z miejsca dostrzegły jej jasną twarz.

— Ach, Rothgar — przywitał go książę, podając mu dłoń, ale nie podnosząc się z miejsca.

Rothgar nie przyjął jej. Uniósł rękę tak, aby dwójka elfów mogła się jej przyglądnąć.

— Sporo krwi. Nie radzę.

Cienkie brwi elfki powędrowały w górę. Nie wydała się jednak zniesmaczona, co go zaskoczyło. Uśmiechała się kątem ust.

Usiadł obok księcia, na wprost kobiety.

Fenrila znał od wielu lat, gdyż był on członkiem rady królewskiej. Elf zawsze odnosił się do niego z życzliwością i sympatią. Czasem nekromanta odwiedzał go w jego pałacu, bywał też zapraszany na doroczne święta. Zasadniczo uważał go za swojego dobrego znajomego.

— Pozwól, że przedstawię ci moją kuzynkę, Rothgarze — powiedział arystokrata i wypielęgnowaną dłonią wskazał siedzącą naprzeciw osobę. — Oto Martiael. Przybywa tu ze mną nie bez powodu. Dwa miesiące temu udało mi się umieścić ją na dworze jako damę dworu królowej Mesji. Jednak jej posługa… została dziś zakończona.

Rothgar przysłuchiwał się temu z grzeczności, choć nie wiedział, co to ma wspólnego z pośpiechem, z jakim książę pojawił się pod redakcją.

— Miło mi panią poznać. — Oszczędnie skłonił głowę.

Przyjrzał się kobiecie. Musiał przyznać, że miała ciekawą urodę. Odziana była w całości na biało, bez jednego nawet kolorowego akcentu, co tworzyło purystyczny efekt. Włosy ułożyła specyficznie — warkocz opleciony został wokół głowy i tuż nad karkiem. Z daleka mogło to dawać wrażenie, że nosi krótką fryzurę. Zaskoczyło go, że włosy były… farbowane na żywą czerwień. Zjawisko bardzo rzadkie wśród elfek. Podziwiał chwilę jej urocze rysy twarzy, z wypukłymi ustami i górną wargą wygiętą w słodki łuk. Docenił też, że jest posiadaczką porcelanowej cery. Oczy w kolorze jasnozielonym, takim samym jak u Fenrila, ocieniały bajecznie długie rzęsy.

Tymczasem książę przypatrywał się nekromancie. Dostrzegł, że mężczyzna zamarł ze wzrokiem utkwionym w twarzy jego kuzynki. Westchnął. Rothgar miał nieuleczalną wadę, którą była słabość do pięknych przedstawicielek płci przeciwnej.

— Co się wydarzyło, czemu mnie szukaliście? — Mag w końcu oderwał spojrzenie od elfki i przeniósł je na arystokratę.

— Jesteś wzywany na dwór. Poszukują cię pilnie… — rzucił książę dość nerwowym tonem, spoglądając przy tym za okno. Dał znak woźnicy i powóz ruszył.

— Czemu jedziemy Zachodnim Traktem? — spytała nagle elfka, zerkając przez to samo okno.

— Na ulicy Centralnej był korek, ominiemy go — odpowiedział jej nieuważnie.

— Błąd. Korek był niewielki. Na Zachodnim Trakcie trwają roboty drogowe. Jest to droga o sześćset dwadzieścia sześć metrów dłuższa niż ulica Centralna. Estymowany czas przejazdu traktem: dwadzieścia jeden minut. Estymowany czas przejazdu Centralną: osiemnaście minut i trzydzieści sekund.

Rothgar zamarł, wbijając oniemiały wzrok w elfkę. Tego jeszcze w swoim życiu nie spotkał. Fenril zaśmiał się.

— Martiael lubi popisywać się swoimi matematycznymi zdolnościami. Ja jednak podejmę ryzyko i pojadę Zachodnim. Nie zbawią nas te trzy minuty.

Kobieta wydęła lekko usta, ale nic nie powiedziała. Powóz jechał dość dynamicznie, a woźnica ostro poganiał konie. Nekromanta spojrzał na księcia i powtórzył swoje początkowe pytanie:

— Co się tam wydarzyło?

— Królowa Mesja została dziś oddalona z dworu! Król otrzymał dowody obciążające ją. Podobno szykowała na niego zamach. Została wysłana do Vestell. Martiael natychmiast odprawiono, pojechałem po nią, bo byłem ciekaw, co się stało. Na dworze zapanował chaos. Księżniczka Nerilla natomiast oskarża… — zawahał się — oskarża własnego brata, Naramira… o gwałt.

Rothgar zerwał się na równe nogi, mimo że jechali. Uderzył głową w sufit. Zaklął i opadł ponownie na swoje siedzenie.

— Co ty wygadujesz?! Co…

— Podobno przybiegła do Mesji w koszmarnym stanie, Naramir wykręca się z wszystkiego, twierdzi, że nie ma z tym nic wspólnego. Twierdzi… że to ty.

— Na wszystkie demony z Otchła…! — Maga aż go zatkało z oburzenia.

— Nerilla jednak zaprzecza! Upiera się, że to on. Spokojnie, nikt nie wierzy Naramirowi, bo wiedzą, że nie byłeś wczoraj w pałacu, lecz tutaj, w redakcji. Właśnie wzywają maga śledczego, Vustiana, by dotarł do sedna sprawy.

Rothgar wczepił pokryte krwią palce we włosy na skroni, szarpiąc je i klnąc przy tym, na czym świat stoi.

— Powinniśmy posłuchać Martiael. Bylibyśmy tam szybciej — syknął z frustracją.

Martiael posłała mu spod długich rzęs pełne wdzięczności spojrzenie, a książę tylko wzruszył ramionami.

[1] Okoliczności, w jakich Zanel i Yano przestali być pomocnikami Rothgara, a ich miejsce zajął Mavec — poznacie w „Mavecu”, można go pobrać na: www.uczennekromanty.pl/do-pobrania

[2] Dufnir jest siostrzeńcem redaktora naczelnego „Gazety Syllońskiej”, gnoma Vanderglovena. Spotkacie go w tomie II serii „Uczeń nekromanty”.

DRAMAT NERILLI

9 miesięcy przed narodzinami Norgala

Gdy wreszcie dostali się do pałacu, straż przepuściła ich przez bramę, bo dobrze znała zarówno księcia, jak i Rothgara. Nekromanta od razu popędził w stronę komnat księżniczki Nerilli… ale spotkało go rozczarowanie. Jej przerażona i spłakana służąca powiedziała mu, że księżniczka przebywa w apartamentach księcia Naramira!

Rothgar nie mógł w to uwierzyć. Niemal biegiem ruszył do części pałacu zajmowanej przez swojego młodszego, przyrodniego brata.

Książę Fenril i Martiael podążali za nim, ciekawi, co też się wydarzy.

Przed wejściem do pomieszczeń kłębiła się grupa żywo rozprawiających dworaków.

— Przepuśćcie mnie! — warknął Rothgar.

Jeden ze sług spojrzał na niego w zdumieniu i powiedział:

— Na miejscu jest mag Vustian i jakiś mag uzdrowiciel, zakazano komukolwiek wchodzić do księżniczki.

— Mam to gdzieś! — Nekromanta podniósł głos i przepchnął się przez zaaferowanych dworzan. Elfy nie zamierzały pozostać w tyle. We trójkę wkroczyli do komnaty.

W środku wcale nie było mniej tłoczno. Znajdowało się tu sporo wysokich rangą urzędników dworskich, ale także sam król oraz następca tronu Vlemir, którzy natychmiast skierowali swoje spojrzenia na wchodzących. Naramir II Okrutny zmarszczył swoje gęste brwi i po jego posągowej twarzy przebiegł wyraz obrzydzenia połączonego ze szczerą niechęcią. Zakurzony, pokrwawiony nekromanta nie był tu pożądanym gościem.

Pod ścianą stali także generał Numar oraz jego syn Nuramin, jednak, co ciekawe, nie było tu oficjalnego narzeczonego Nerilli, księcia Narela. W pomieszczeniu Rothgar zauważył jeszcze jedną osobę. Ramiona miała splecione na piersi, a spojrzenie wbite w sufit. To była jego siostra, Rothanna. Wydawała się znudzona, obojętna na rozgrywające się wydarzenia. Momentami nawet ziewała.

Nekromanta zacisnął szczęki.

Tymczasem księżniczka Nerilla leżała na łóżku, przykryta kocem pod brodę. Pochylali się nad nią: dworski uzdrowiciel oraz mag śledczy, Vustian. Ten ostatni miał bardzo oficjalną, urzędową minę. Towarzyszyło mu dwóch asystentów z Akademii, okupujących stanowiska praktykantów magów śledczych. Księżniczka głośno szlochała, ręce dociskając do oczu. Nie patrzyła na zgromadzonych.

Wzrok Rothgara spotkał się ze spojrzeniem jeszcze jednej osoby.

Naramira, swojego najmłodszego brata. W oczach płonęły mu nienawiść i gniew.

Przez moment mierzyli się tak od stóp do głów, ale żaden nie powiedział ani słowa.

Nagle jednak Nerilla oderwała dłonie od powiek i rozejrzała się dookoła, wyczuwając być może delikatną zmianę atmosfery w pomieszczeniu.

— Rothgar!!! — krzyknęła łamiącym się, rozpaczliwym głosem.

Usiadła. Nekromanta bez zwlekania skoczył w jej stronę, uwalniając się od uchwytu Fenrila, który bezskutecznie próbował go powstrzymać, ale nie było mu dane od razu dotrzeć do siostry. Drogę zastąpił mu Naramir z mściwą, wykrzywioną twarzą.

— Nie dotykaj jej, ty obrzydliwy gwałcicielu!

— To ty jesteś gwałcicielem! Nie on! Rothgar, obejmij mnie, błagam! — Nerilla wyciągnęła ramiona w stronę przybysza.

Nekromanta odepchnął Naramira i dopadł do łóżka, chwytając dziewczynę w ramiona. Oczy miała zapuchnięte i czerwone, cała drżała.

— Rothgar… Rothgar… — szeptała. — Ten potwór mnie…

— Nie przeszkadzaj w badaniu! — wrzasnął Naramir.

Mag jednak nie odpowiedział, nadal mocno ściskając księżniczkę w swoich ramionach.

Nagle olbrzymia postać króla, który do tej pory milczał, wysunęła się do przodu i w komnacie zabrzmiał jego głęboki, nieco ochrypły głos.

— Odsuń się, Rothgar. Ta sprawa ciebie nie dotyczy. Zostałeś wykluczony na starcie z grona podejrzanych. Redaktor Vandergloven wraz z siostrzeńcem poświadczyli już za to, gdzie przebywałeś tej nocy.

Naramir warknął wściekle, widząc, że mag lekko ścisnął dłonie Nerilli, nim wstał. Młody książę postąpił krok ku niemu i gniewnie rzucił:

— Swoją drogą, co tam robiłeś? W redakcji? Wypędzałeś może demony? Czy to nie coś, czym zajmują się nekromanci, hm? Może powinna się tobą zainteresować Inkwizycja? Nadwyrężasz naszą cierpliwość i protekcję królewską odrobinę za długo!

Rothgar potoczył spojrzeniem dookoła. Wszyscy dworzanie spuścili wzrok na ziemię, jakby dywany w pomieszczeniu stały się nagle niezwykle interesujące. Następca tronu, Vlemir, uśmiechnął się z zadowoleniem i skrzyżował ramiona na piersi, czekając na odpowiedź maga.

Tylko król ściągnął brwi, niezadowolony, że Naramir wysuwa się przed szereg z tego typu oskarżeniami. Sprawa tej skali wyciągnięta publicznie rzucała tym samym cień na władcę, który przecież lata temu objął swego bastardzkiego syna — nekromantę — protekcją. Jednak nim dostał okazję, by się odezwać, książę Fenril wystąpił spomiędzy dworzan i chłodno rzekł:

— Jaśnie panie, Rothgar jest demonologiem, a to nie jest specjalność zakazana w naszym królestwie. Wykonywał oficjalne zlecenie, ma legalne…

— Posiada też dziewiątkę i pół w nekromancji, czy nie?! Inkwizycja z pewnością powinna mu się bliżej przyglądnąć.

— Nikt jeszcze nikogo nie skazał za sam talent do nekromancji. W rodzinie królewskiej on się czasem pojawia. Czy każdy, kto przychodzi na świat z tą odmianą magii, powinien być automatycznie brany pod lupę?

Zapadła przeraźliwa cisza.

— Czy Rothgar nie posiada czasem tytułu mistrzowskiego w tej dziedzinie? Myślę, że to już wyższy poziom niż zwykły, uśpiony dar. Ewidentnie go używał, trenował, a to już coś, co powinno przyciągnąć uwagę Zamelnikona!

— Wystarczy! — Król uniósł głos. Inicjatywa Naramira zaczęła go irytować. — Vustian! Jaki jest twój wyrok? Czy to Naramir zaatakował Nerillę? Odpowiadaj!

Mag śledczy poderwał głowę, zestresowany tym nagłym wezwaniem. Był blady i ręce mu się trzęsły. Nie patrzył nikomu w oczy, gdy powiedział:

— To nie był Naramir.

— Co?! Ty szumowino! Ty sprzedawczyku! — krzyknęła Nerilla. Niemal dławiła się łzami. Zgięła się wpół, uderzając głową we własne kolana.

Z tłumu stojącego pod ścianą wysunęła się smukła postać księżnej Asalii, żony następcy tronu. Kobieta podeszła do szwagierki i mocno ją objęła. Nerilla wtuliła głowę w jej ramię, wciąż szlochając rozdzierająco.

— Dlaczego nikt mi nie wierzy!? — jęczała.

Vustian zacisnął mięśnie szczęki, odwracając się do tej sceny tyłem.

— Moi asystenci to potwierdzają. Sporządzimy odpowiedni protokół!

Stojąca w kącie dwójka młodych magów pokiwała głowami. Mieli jednak nietęgie miny.

— Psy! — krzyczała Nerilla coraz bardziej rozpaczliwie. — On was kupił! Kupił! Ile wam zapłacił!? — łkała.

— Cisza! — Król ponownie się wtrącił. Jego szare, zimne oczy wbiły się w córkę. — Spokojnie, Nerilla. Dojdziemy do sedna sprawy! Na ten moment nie będziemy rzucać oskarżeniami, bo każdy ma swoje… sympatie i antypatie. Nie pozwolę na taki cyrk na moim własnym dworze. Vustian, przygotuj raport, zajmiemy się jego analizą później. A teraz wszyscy precz! Ja porozmawiam z księżniczką osobiście! Tylko Asalia może zostać.

Dworzanie pośpiesznie skierowali się do wyjścia, zaraz za Vlemirem, zupełnie nieporuszonym przebiegiem sprawy i dramatem skrzywdzonej księżniczki. Był rozluźniony, niemal rozbawiony. Rothanna także wyszła, a wzroku, który skierowała w stronę Rothgara, nie dało się rozszyfrować. Ich relacja od dawna była bardzo trudna, właściwie prawie nie rozmawiali. Odkąd jego bliźniaczka została nadworną alchemiczką, jeszcze bardziej się od siebie oddalili.

Rothgar tymczasem posłał Nerilli dodające otuchy spojrzenie, nim, mocno pociągnięty za ramię przez Fenrila, także opuścił komnatę. Martiael podążała tuż za nimi. Gdy znaleźli się na korytarzu, a reszta dworzan oddaliła się na bezpieczną odległość, nekromanta mocno potarł dłońmi powieki i cicho powiedział:

— Książę… Dziękuję za twoje słowa tam. Twoje wsparcie wiele dla mnie znaczy. — Lekko się skłonił. — Ale nie powinieneś się narażać Naramirowi. To mściwa żmija.

— Nie boję się go. Nie ma u nikogo posłuchu, bo nikt go nie lubi na dworze, w tym jego własny ojciec. Obrywał niewiele mniej niż ty, jak dobrze pamiętasz. Irytował króla od dnia narodzin. Gdyby nie Mesja, rachowałby mu kości przy okazji każdej głupiej odzywki. Na ten moment zaledwie go toleruje. Regularnie nazywa go pustogłowym smarkaczem.

Rothgar milczał, opierając się o ścianę. Przymknął oczy i oddychał z widocznym trudem.

— Nienawidzę tego dworu. Tych ludzi. I oni nienawidzą mnie z nawiązką. Tylko Mesja i Nerilla… One traktowały mnie jak człowieka. A teraz? Nie mogę jej przecież tak zostawić! Muszę się od niej dowiedzieć, co dokładnie się stało.

Fenril chwycił go za ramię i pociągnął za sobą.

— Chodź ze mną. Nie powinieneś tu teraz przebywać, gdy sprawa jest tak świeża. I nie powinieneś być sam. Zaczekaj kilka dni w moim pałacu, nim wrzawa ucichnie. Potem będziesz mógł z nią porozmawiać. Okazja jeszcze się pojawi.

— Poważnie mówisz? Mam pozostawić ją tutaj? W jaskini lwa? W jego apartamentach?

— Nie mamy pewności nawet, co się wydarzyło! Sam to powiedziałeś!

— Jeśli Nerilla mówi, że to on…

— Zaczekaj na ostateczny wyrok. Vustian tego nie potwierdził. Nie wiesz, co zaszło, proszę cię o rozsądek.

— Wierzę jej, Fenril! Vustian to znana szuja…

Elf mocno ścisnął jego ramię.

— Nie rozumiesz, że i tak cię do niej teraz nie dopuszczą? Nie masz tu przyjaciół. Mesja została odprawiona z dworu. Vlemir cię nienawidzi, król tobą gardzi. Naramir chce cię oskarżyć. Musisz poczekać kilka dni, niech sprawa się wyklaruje…

— Fenril, zostawiłbyś w takiej sytuacji Dastiela? Na łasce tych hien?! Ona jest bezbronna, jest tylko nastolatką, ufa mi, że ją ochronię…

Nieoczekiwanie Martiael przysunęła się do niego i kładąc mu smukłą dłoń na ramieniu, szepnęła:

— Nie znam cię, ale widzę, że chcesz bronić siostrę. Jednak sprawa wymknęła się z twoich rąk. Król nie dopuści cię do niej, bo wie, że cokolwiek zrobisz, wzmocni oskarżenie wobec Naramira, a z pewnością będzie chciał chronić syna z prawego związku… ponad tobą. Bez względu na to, czy go kocha, czy nie. To brutalne, co mówię, ale prawdziwe. Jeśli przekroczysz granicę, rzucą cię na pożarcie Inkwizycji. Zauważyłeś, że król milczał, gdy Naramir rzucał oskarżenia? A Vlemir się uśmiechał. Zostając tu, ryzykujesz życiem. Przyjmij propozycję mego kuzyna. Zostań z nami w pałacu. To tylko kilka dni, nim raport zostanie przeanalizowany. Jeśli na spokojnie przemyślisz, jak możesz jej pomóc, to ta pomoc z pewnością będzie skuteczniejsza.

Rothgar przypatrywał jej się chwilę, zdumiony tym, ile wie o jego sytuacji. Czyżby pracując jako dwórka u Mesji, tak dużo zdołała zauważyć? Westchnął i wreszcie skinął głową.

Dał się poprowadzić dwójce elfów, jednak szedł powoli, niemal niechętnie.

Gdy dotarli do powozu, wciąż był blady i wydawał się bardzo zmęczony.

— Nie ruszy jej, nie bój się. Byłby głupi, ryzykując coś takiego, gdy trwa dochodzenie — szepnęła Martiael, mocniej ściskając jego dłoń. — Jest tam też księżniczka Asalia. Nerilla ma w niej wsparcie w sytuacji, gdy brak Mesji.

— Macie rację — skapitulował. Odchrząknął z pewnym trudem. — Mam po prostu złe przeczucia, bardzo… złe przeczucia.

Gdy powóz ruszył, nekromanta wbił wzrok w widok za oknem, nie kontynuując rozmowy. Miał wrażenie, że to najtrudniejszy dzień jego życia, bo nigdy jeszcze nie czuł się tak bezradny. Nawet kiedy to on sam był ofiarą.

Wiedział, że wydarzyło się coś strasznego.

Ale nie znaczył tu nic. Nie mógł na nic wpłynąć.

Jednego był pewien. Tego dnia los odebrał mu Nerillę. Nie wiedział tylko, czy powinien z tego powodu odczuwać ulgę.

PO PIERWSZYM DOCHODZENIU

7 miesięcy przed narodzinami Norgala

Fenril przypatrywał się swojej kuzynce, Martiael, która siedziała na kolanach Rothgara i szeptała mu coś do ucha. Mężczyzna odpowiedział wprawdzie, ale z umiarkowanym entuzjazmem, spoglądając ponad jej ramieniem w stronę księcia z taką miną, jakby liczył na jego wybawienie. Był pijany jak niemal codziennie od dwóch miesięcy, dlatego elf tylko wzruszył ramionami, dając do zrozumienia, że to nie jego zadanie, by odciągać od Rothgara piękne kobiety. Jednak po kolejnym spojrzeniu mrocznego maga, w końcu się zlitował i mruknął:

— A może pojechałabyś odwiedzić Seviel? Mówiła mi wczoraj, że rzadko do niej zaglądasz. Moja córka tak cię lubi! Chciała, byś poduczyła ją tańca. Ucieszy się, jak cię zobaczy. Ja mam pewne sprawy do obgadania z Rothgarem.

Martiael uniosła perfekcyjne łuki swoich brwi, ale podała trzymany w ręku kieliszek nekromancie i z westchnieniem wstała.

— No dobrze. Prawdę mówiąc, obiecałam jej, że wpadnę. Bawcie się dobrze…

Przesłała całusa Rothgarowi, spojrzała krzywo na Fenrila, po czym opuściła taras, na którym we troje wypoczywali.

Odkąd zwolniono ją ze służby u królowej Mesji, mieszkała w pałacu kuzyna, kompletnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Będąc córką wydziedziczonej ciotki księcia, polegała teraz niemal wyłącznie na jego życzliwości i protekcji, sama nie mając żadnego majątku.

W ostatnich dwóch miesiącach z połowicznym tylko sukcesem podrywała Rothgara, który chodził bezustannie odurzony alkoholem, zagłuszając w ten sposób przeraźliwe wyrzuty sumienia związane z sytuacją Nerilli. W tak fatalnym stanie było mu właściwie obojętne, co się dzieje z jego ciałem, dlatego kilka razy nawet odniosła sukces, mimo że sam nekromanta niewiele z tego wszystkiego pamiętał.

Mężczyzna wypił całe podane mu wino i odstawił naczynie na stół. To nie był jego pierwszy kieliszek i nie chciał, aby był ostatni.

— Nerilla nadal utrzymuje, że to on. Na dworze aż huczy od plotek. Możliwe, że czeka mnie kolejna rozmowa z moim najmłodszym braciszkiem. Po ostatniej, którą odbyliśmy dwa miesiące temu, nie śpieszno mi do tego… Kto wie, co wpadnie mu do głowy. — Nalał sobie kolejną porcję wina i od razu wlał całość w gardło.

— Spokojnie, Naramir nie czuje się pewnie. Mimo korzystnego dla siebie wyniku dochodzenia wie, że nie powinien rozgrzebywać tematu gwałciciela. To zbyt grząski grunt. Wątpię, czy powróci do tematu Inkwizycji w twoim kontekście. No i nie sądzę, by król tak gładko oddał cię Zamelnikonowi. Sam dał ci glejt ochronny, gdy uczyłeś się w Akademii.

Rothgar parsknął donośnym śmiechem.

— Fenril, mój ojciec byłby szczęśliwy, mogąc pozbyć się mnie z tego świata! Gdyby Inkwizycja wlekła mnie przez ulice Syllonu, wznosiłby toast…

— Ale to rzuciłoby cień także na niego. Na jego władzę. Na jego krew. Syn nekromanta? Nie sądzę, by chciał tak ryzykować.

— Naramir może to przeforsować, jeśli okaże się, że dziecko Nerilli jest moje. Byłem z nią kilkanaście godzin przed nim. Sytuacja mi nie sprzyja. Może być dostatecznie zdeterminowany, by na własną rękę dostarczyć Zamelnikonowi „niepodważalne” dowody.

Fenril pokręcił głową z powątpiewaniem.

Wstał i podszedł do Rothgara. Stanął nad nim i chwilę mu się przyglądał, następnie nieoczekiwanie… usiadł mu na kolanach.

Nekromanta znieruchomiał, a brwi podjechały mu niemal pod linię włosów.

Elf obserwował go ze zmrużonymi oczyma, ale — ku jego zdumieniu — mag zdał ten test. Nie zepchnął go z kolan ani nie odskoczył, jak być może zrobiłby to ktoś z niższą samooceną.

Po prostu pozwolił mu siedzieć na sobie i tylko się przyglądał.

Długie do bioder jedwabiste włosy księcia opadły na klatkę piersiową Rothgara. Ten pochylił się i z zaciekawieniem podniósł do oczu jedno z pasm.

— Hm. Masz włosy jak kobieta. Naprawdę imponujące. Wy, elfy, jesteście tacy… androgyniczni — powiedział lekko kpiącym tonem.

Jednak niezrażony Fenril uśmiechnął się pod nosem.

— Jesteśmy piękni, prawda? To chciałeś powiedzieć? Wy, ludzie, zawsze nas chwalicie za urodę. I chcecie nas pieprzyć.

Rothgar zaśmiał się szczerze. Przez chwilę z fascynacją bawił się pasmem włosów elfa, nawijając je sobie na palec. Były naprawdę niezwykłe, naprawdę przypominały płynny jedwab.

Przysunął sobie kosmyk pod nos i powąchał go z przyjemnością.

— Owszem, jesteście piękni. Nie zaprzeczę! Ale przyznam, że nigdy nie myślałem o tym, by was pieprzyć.

Fenril pochylił się, przysuwając usta do policzka Rothgara.

— Ale elfie kobiety pieprzysz. I to często.

— Tak, no. Ale to co innego. Lubię cycki.

Elf zachichotał i mrugnął okiem.

— Ja myślę, że to wszystko tylko kwestia czasu oraz otwartości.

Nekromanta ponad kolanami księcia sięgnął po kolejny kieliszek, by opróżnić go jednym haustem. Następnie oparł się wygodnie o sofkę i klepnął elfa w udo. Oczy miał lekko nieprzytomne.

— Chcesz, bym cię pieprzył, Fenril? — Zmrużył powieki.

Książę zamarł. A potem powoli się uśmiechnął.

— A dałbyś radę?

Rothgar wybuchnął śmiechem. Wydawał się autentycznie ubawiony, w charakterystyczny dla osób pod wpływem alkoholu, niemal rubaszny sposób.

— Dałbym radę pieprzyć trupa, Fenril! Mam tu tatuaż, który pozwala mi się usztywnić w każdej sytuacji. — Poklepał się po podbrzuszu — Pytanie jedynie, czy to dobry pomysł?

— Danie główne może poczekać. Najpierw pozwól mi na coś innego… Mała przystawka.

Nieoczekiwanie chwycił za brzeg spodni nekromanty i zaczął mu je powoli zsuwać z bioder. Rothgar obserwował to w zdumieniu, doznając swego rodzaju konfuzji. Był jednak zbyt pijany, by myśleć rozsądnie. Nic nie powiedział, z jeszcze jednego powodu; jeszcze mu się w życiu nie zdarzyło odmówić, gdy był przez kogoś rozbierany. To się nie mieściło w jego głowie. Za bardzo lubił efekt, jaki wywierał na innych, gdy widzieli go nago.

Uśmiechał się tylko, mając nadzieję, że Fenril nie będzie tu wyjątkiem.

Nie pomylił się. Książę zamarł i wbił zaszokowane spojrzenie w krocze mrocznego maga.

— Ach. No… Tak. To wszystko, co o tobie mówią, to jednak prawda.

— Tak. Nie sądzę, byś był gotów na taką zabawę. — Nekromanta mrugnął okiem.

Elf zagryzł usta, ale nie przestał się gapić. A potem nagle pochylił się i…

Nekromanta drgnął, zaskoczony tak rzutką inicjatywą. Zamarł przez moment. Następnie znowu się uśmiechnął. Postanowił skorzystać z mocy swojego erotycznego tatuażu. Odpowiadał on za aktywację seksualnego podniecenia w jego fizycznym wymiarze i nieraz już mu się przydawał w czasie nocnych maratonów ze swoimi dawnymi kochankami. Całkiem nieźle usuwał też zmęczenie.

Skupił się i energia popłynęła przez tatuaż, napełniając ciało maga. Elf szerzej otwarł oczy, widząc imponujący efekt jej działania.

Nie przerwał jednak swojej pracy.

Rothgar odgiął głowę do tyłu i przymknął powieki, zanurzając dłoń w pięknych włosach księcia. Pomyślał o Martiael i jej ustach, bo tak było mu łatwiej.

Po niedługim czasie cała akcja się zakończyła.

Gdy książę uniósł głowę, obcierając usta rękawem, Rothgar półleżał oparty o sofkę i powoli odpływał w pijacki sen. Elf nie sądził, by mag zbyt wiele pamiętał z tego, co miało miejsce. Mylił się jednak całkowicie.

Następnego dnia Rothgar przebudził się w innym nastroju. Zachowywał się normalnie, nie wspomniał nic o zaistniałej sytuacji. Nie pił już więcej, a dzień później ponownie przeprowadził się do swojego dworu.

Przyjął też kolejne zlecenia na wypędzanie demonów, które prześladowały stolicę i wrócił do pracy nad pogłębianiem swojej wiedzy na temat liczego przepoczwarzenia.

Przez parę następnych miesięcy odwiedzał wprawdzie Martiael w pałacu księcia, ale samego Fenrila traktował przy tym zwyczajnie, do tamtego wydarzenia nie powracając ani słowem. Książę był przekonany, że to wydarzenie solidnie Rothgara otrzeźwiło, być może nawet przestraszyło, gdy pijacki maraton pchnął go w kontrowersyjną sytuację.

Elf nie wiedział o tym, ale mylił się całkowicie w swojej interpretacji zachowania nekromanty, którego to, co się stało, zupełnie nie wzruszyło. Skorzystał po prostu z pretekstu, aby wyprowadzić się bez zbędnych tłumaczeń. Zarówno Martiael jak i Fenril uważali, że jest w zbyt kiepskim stanie psychicznym, by wrócić do swego dworu, lecz on zaczynał już tęsknić za swoją pracą. Wiedział, że książę dzięki temu nie będzie tak nalegał, by mag pozostał w jego pałacu jeszcze kilka dni, przekonany iż czuje on zbyt wielki dyskomfort.

Cała sytuacja wydawała się powoli odchodzić w zapomnienie…

WSKRZESZENIE

Dzień narodzin Norgala

Rothgar drgnął, czując, jak czyjaś dłoń spoczęła na jego plecach.

Wyprostował się gwałtownie, uświadamiając sobie, że najwyraźniej zasnął w swoim gabinecie. Za oknem było szaro, zanosiło się na deszcz.

Obejrzał się i zobaczył stojącą za nim masywną postać mężczyzny o szpakowatych włosach. Mimo wieku sześćdziesięciu siedmiu lat król trzymał się wyśmienicie. Miał świetną sylwetkę, a w ruchach widoczna była żywotność czterdziestolatka. Tylko ten błysk szaleństwa w oczach, przerażający wszystkich… nawet Rothgara, choć mężczyzna dawno już przestał być tamtym małym chłopcem, nad którym król znęcał się z takim upodobaniem.

— Wasza Wysokość? — wykrztusił w zdumieniu. Ojciec wcześniej nie odwiedzał go w jego dworze. Nigdy nie zainteresował się niczym, co działo się w życiu syna.

— Pójdziesz ze mną. Zabierz ze sobą wszystko, co potrzebne do rytuału wskrzeszenia.

Rothgar dosłownie zamarł w zaskoczeniu. Powiedzieć, że był w szoku, to za mało by oddać aktualny stan jego ducha.

— C… co…

— Przestań. Wyglądasz dziwnie z tą zdumioną facjatą. Tak, dobrze słyszałeś. Weź wszystko, co potrzebne do takiego rytuału.

— Wasza wysokość, ale to nie takie proste! Potrzebna jest albo ludzka ofiara, albo akt czystego zła, albo ludzka świeża macica z płodem w środku. Nie zdobędę tego w kilka minut.

Naramir II Okrutny podrapał się po brodzie palcem, na którym połyskiwały magiczne pierścienie. Widać było, że rozważa swoje opcje.

— Uhm. W porządku. To ja załatwię. Idziesz ze mną.

Rothgar nieoczekiwanie stawił opór.

— Jaśnie panie, śmiem zauważyć, że taka procedura oznacza dla mnie pewny wyrok z rąk Inkwizycji. To gruba sprawa, duże naruszenie ich zasad. Czy to sposób, w jaki Naramir chce mnie wreszcie wysłać do Zamelnikona z twardymi dowodami?

Król sapnął wściekle, a potem zamachnął się i uderzył syna w twarz. Nekromanta się tego spodziewał, bo doskonale znał modus operandi szalonego monarchy.

— Nie, głupcze. Gdybym chciał cię widzieć na stole tortur doktora Vuduuna, to byłbyś tam już dziś. Tym razem to moja osobista prośba do ciebie. I pośpiesz się. Każda sekunda zmniejsza szanse na sukces. Nerilla nie żyje już od mniej więcej dwudziestu minut!

Pobladły Rothgar, słysząc to imię, cofnął się pod ścianę.

Naramir II warknął wściekle, bo uświadomił sobie, że czas mija, a tłumaczeniom nie widać końca. Chwycił syna za rękę i zaczął ciągnąć go za sobą, nie udzielając magowi więcej informacji.

— Czy to poród?! — krzyknął nekromanta, ale władca uparcie wlókł go po schodach do podziemia, gdzie znajdował się portal komunikacyjny. — Zmarła przez poród?!

Król nie odpowiedział, nadal szarpał się z Rothgarem, ale mężczyzna nie zamierzał dłużej na to pozwalać. Mając zwiększoną siłę, którą zawdzięczał nekroenergii, zatrzymał się i brutalnie wyszarpał swoją rękę z uścisku władcy, a potem odskoczył poza zasięg jego ramion.

Monarcha fuknął groźnie, uświadamiając sobie, że nie uda mu się uniknąć wyjaśnień.

— Ty mały półhezryński gnoju! Śmiesz mi się sprzeciwiać?! To, że oddychasz każdego dnia, to moja łaska! Tylko i wyłącznie!

— Jak zmarła…? — powtórzył ponuro Rothgar, ignorując czystą, skoncentrowaną nienawiść, dobrze wyczuwalną w głosie ojca. Nie była dla niego żadną nowością.

— Samobójstwo! — ryknął monarcha, a jego oczy ciskały pioruny. Wydobył coś z kieszeni złoto-czarnego kaftana. Rzucił nekromancie w twarz.

Był to kawałek papieru, a dokładnie list.

Na pierwszej stronie odczytał ogromne litery. Każda miała wysokość kilku centymetrów:

TO BYŁ NARAMIR!!!

Poniżej Nerilla nakreśliła parę słów krzywym, nerwowym pismem.

Królu, Ojcze!

To mój siedemdziesiąty piąty list do Ciebie. Na żaden z nich nie odpisałeś. Nie obchodzę Cię, przyjmuję to do wiadomości. Ale musisz znać prawdę. Musisz mi uwierzyć. Zostałam zgwałcona i pobita przez Naramira, mojego własnego brata. Od tamtego dnia odwiedził mnie już dwadzieścia dwa razy, ukradkiem, przebierając się za sługę albo przekupując resztę służby. Błagał mnie, bym mu wybaczyła, bym go kochała. Bym go poślubiła! Zwariował zupełnie. Przedwczoraj to przekroczyło granice. Podał mi jakiś środek, dorzucił do soku. Nie mogłam się opierać, mogłam tylko leżeć, a on mnie posiadał. Przez pół nocy przeżywałam horror, nie mogąc powiedzieć ani słowa! Od rana wymiotowałam i błagałam służbę, by dała Ci znać, ale… nie wiem, czy to w ogóle zrobili. Nie wytrzymam tej sytuacji dłużej. Naramir powiedział mi kilka rzeczy, które mnie załamały, osoba bardzo mi bliska zdradziła moje zaufanie. Ale to nie jest ważne dla Ciebie, więc tę część informacji pominę milczeniem. Jedno jest pewne. Nie chcę tak żyć. Nie mogę tak żyć. Nie ze świadomością, że ten świat jest tak straszny, tak ohydny, że nie ma ucieczki od potworności żyjącej w sercu każdego, nawet najbliższych.

Błagam, pociągnij Naramira do odpowiedzialności, Vustian to obrzydliwa, sprzedajna świnia. Nie ufaj mu. Nigdy. Poproś elfa Dastiela o sprowadzenie niezależnego eksperta z samej siedziby Rady Magicznego Nadzoru, z Vaseyu. To moja ostatnia prośba do Ciebie.

Twoja córka, Nerilla.

Rothgar zmiął list w dłoni, wrzeszcząc na całe gardło.

Król skoczył w jego stronę i poderwał go w powietrze, przerzucając mężczyznę przez ramię. Ruszył w kierunku portalu bez dalszej zwłoki. Uruchomił go, przenosząc się do pałacu.

Dopiero na pałacowym dziedzińcu postawił syna na nogi.

Nekromanta wpatrywał się w niego z taką samą nienawiścią, z jaką spoglądał na niego Naramir II. Pamiętał, ile razy ojciec nosił go tak na ramieniu po tym, jak najpierw pobił go do granicy nieprzytomności. Zacisnął zęby, ale nic nie powiedział.

— Nie dawaj sobie prawa do osądzania mnie, Rothgar! Myślisz, że nie wiem, że pieprzyłeś Nerillę? Ona oskarża Naramira, ale ja wiem swoje… Ty też jesteś częścią tego trójkącika. Jesteś chory, Rothgar. Jesteś… śmieciem. Brzydzę się tobą. — Zrobił krótką pauzę, jakby chciał zobaczyć, jaki efekt wywarły jego słowa na synu.

Ten milczał, nie spuszczając wzroku z twarzy ojca.

— Ciało Nerilli znajduje się w dawnej komnacie Mesji. Udaj się tam, ja dostarczę ci niezbędny składnik rytuału — dodał w końcu król, mając świadomość nieubłaganie upływającego czasu.

— Potrzebuję też żywego, dużego zwierzęcia, jeśli… ciało zostało poważnie uszkodzone — powiedział zimno, niemal mechanicznie Rothgar, wytrzymując wzrok władcy.

— Zostanie sprowadzone. Czy czegoś jeszcze potrzeba? Może kogoś mam sprowadzić?

Rothgar zawahał się. Coś przemknęło mu przez twarz.

— Tak. Po pierwsze, nie chcę widzieć na oczy Naramira. Niech nie pojawia się w okolicy.

— Z tym nie ma problemu. Tak czy owak, jest w zbyt kiepskim stanie psychicznym, by oglądać ciało. Chyba odebrał jej próbę targnięcia się na życie… dość osobiście.

— Gdy rytuał dobiegnie końca, niech ktoś sprowadzi do mnie księcia Fenrila.

Władca ponownie kiwnął głową.

Nekromanta odwrócił się na pięcie i na sztywnych nogach udał się do komnaty, gdzie leżało ciało jego siostry.

Każdy krok był dla niego tak trudny, jakby Rothgar zdobywał stromy szczyt. Brwi miał ściągnięte, a na czole pionową zmarszczkę. Nawet nie umiałby opisać tego, co teraz czuł. Mógł to tylko porównać do przebywania na środku lodowatego oceanu, bez nadziei, że ktoś go ocali. Jeśli kiedykolwiek wahałby się, czy powinien pewnego dnia zostać liczem, to w tej właśnie chwili jego decyzja uległaby krystalizacji.

Miał nadzieję, że wtedy będzie naprawdę… wolny.

Pod komnatą Mesji nie było nikogo!

Zdumiało go to. Sytuacja okazała się zupełnie inna niż w dzień, gdy Nerilla została zgwałcona. Pchnął drzwi i zobaczył, że komnata jest tak samo pusta. Nie zobaczył tu żadnego dworzanina. Na łożu leżało jednak w pozycji na wznak, z rozrzuconymi ramionami, ciało nastoletniej dziewczyny, przykryte prześcieradłem aż pod brodę. Prześcieradłem… przesiąkniętym krwią.

Obok niej, między poduszkami… poruszał się jakiś maleńki kształt. Nagie rączki i nóżki wierzgały, cichy, żałosny skrzek rozdzierał powietrze.

Rothgar stał tak chwilę jak sparaliżowany.

Ten obraz miał zapisać mu się przed oczyma na zawsze.

W komnacie panował chłód, unosił się tu tylko zapach krwi i wydzielin ciała.

Krok za krokiem mężczyzna podszedł do łóżka. Ktokolwiek przyniósł tu Nerillę, musiał… powiedzieć dworzanom, że księżniczka żyje — choć jest ranna — i zostanie uzdrowiona. To jako jedyne stanowiło wytłumaczenie braku żałobników. Czy zrobił to sam król? Czy jego najmłodszy syn?

Fakt, że planował wskrzeszenie, miał najwyraźniej pozostać w ukryciu.

Rothgar skierował spojrzenie na twarz samobójczyni. Była biała, nieruchoma. Dziwnie spokojna.

— Wybacz mi, Nerillo… — szepnął, zamykając oczy na kilka sekund. — Wybacz. Zawiodłem cię. Zawiodłem cię w absolutnie każdej sprawie. A teraz zawiodę cię jeszcze bardziej.

Chwycił jej bladą rękę wystającą spod prześcieradła. Przymknął powieki, zagłębiając się w jej ciało swoim nekromanckim zmysłem.