Sekret druhny - Barbara Hannay - ebook

Sekret druhny ebook

Barbara Hannay

3,5

Opis

 

 

Ten poniedziałek Zoe zapamięta do końca życia. Wbiegła jak burza do biura, roześmiana i pełna energii. Kilka sekund później dosłownie zamarła. Bella, jej najlepsza przyjaciółka, wychodzi za mąż? Za kogo? Przecież z nikim się nie spotykała! Zoe ma być druhną? W porządku, zrobi dobrą minę do złej gry, chociaż dowiaduje się o wszystkim w ostatniej chwili. Kłopoty się zaczną, kiedy Zoe pozna wybranka Belli.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 122

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (73 oceny)
24
9
26
11
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Demonica0

Nie oderwiesz się od lektury

nn
00

Popularność




Barbara Hannay

Sekret druhny

Tłumaczenie:

Jagoda Sochoń-Jasnorzewska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Wszystko zaczęło się w zwykły poniedziałkowy poranek. Zoe zjawiła się w biurze punktualnie o ósmej czterdzieści pięć, dzierżąc w dłoni kubek kawy na wynos. Bardzo się zdziwiła, że Bella dotarła do biura przed nią.

Przyjaciółka zazwyczaj się spóźniała. A biorąc pod uwagę fakt, że weekend spędzała u ojca na wsi, można było założyć, że pojawi się w pracy jeszcze później niż zwykle. Tymczasem Bella już siedziała za biurkiem, a jej twarz rozświetlał promienny uśmiech. Wokół jej biurka tłoczyły się podekscytowane koleżanki.

Bella siedziała z wyciągniętą przed siebie dłonią, jakby chciała zaprezentować najnowszy manicure. Nic dziwnego. Miała hyzia na punkcie paznokci i często eksperymentowała z kolorami i wzorkami. Ale kiedy Zoe przyjrzała się bliżej jej dłoni, zobaczyła, że paznokcie są tym razem pomalowane na stonowany beżowy kolor.

Uśmiechy i radosne piski wywołał połyskujący na palcu lewej dłoni pierścionek z brylantem.

Coś podobnego! Najlepsza przyjaciółka zaręczyła się, a przecież na horyzoncie nie było żadnego kandydata.

Nie dając po sobie poznać zaskoczenia, Zoe z uśmiechem postawiła torebkę i kubek z kawą, po czym podeszła do przyjaciółki.

To pewnie nie jest pierścionek zaręczynowy. Przecież Bella powiedziałaby jej, gdyby kogoś poznała. Ostatnio nawet zastanawiały się, czy nie umówić się na podwójną randkę w ciemno.

W czasie ich ostatniego spotkania ustaliły, że wybiorą się razem na wakacje za granicę, żeby zrobić rekonesans wśród facetów na innym kontynencie.

Owszem, trzy ostatnie weekendy Bella spędziła u mieszkającego na wsi ojca, ale przede wszystkim po to, by wydobyć go z depresji po śmierci żony. Wspomniała coś o sąsiadach, państwu Rigbych, którzy wspierali ich w trudnych chwilach, i o ich synu Kencie. Bella znała go od dziecka.

Bella spojrzała w oczy przyjaciółki i z promiennym uśmiechem powiedziała:

– Kent Rigby.

– Och! – Zoe z wysiłkiem zmusiła mięśnie twarzy do uśmiechu. – Zaręczyłaś się!

Bella lekko przechyliła głowę, jakby chciała odczytać prawdziwą reakcję przyjaciółki, ale Zoe nadal się uśmiechała.

– A więc… Wychodzisz za mąż za sąsiada? – Zoe miała nadzieję, że jej mina nie zdradza zaskoczenia. Na szczęście zreflektowała się i uścisnęła Bellę, po czym pochwaliła pierścionek – gustowny brylant w platynowej oprawie.

– Cudowny – przyznała szczerze. – Doskonały.

– Musiał kosztować fortunę – zauważyła jedna z koleżanek z zazdrością.

W tym momencie do pokoju wszedł szef firmy, pan Eric Bodwin, i w pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza. W końcu ktoś się odezwał, przekazując szefowi radosną wiadomość.

Pan Bodwin zmarszczył krzaczaste brwi, jakby fakt, że pracownica wychodzi za mąż stanowił niedogodność. Zdobył się jednak na krótkie „gratuluję”, po czym zniknął w gabinecie.

Swoim zachowaniem skutecznie zepsuł atmosferę. Kółeczko koleżanek wokół biurka Belli rozpierzchło się. Została tylko Zoe. Na jej usta cisnęło się tysiące pytań. Było jej przykro, że przyjaciółka o niczym jej wcześniej nie powiedziała.

– Wszystko w porządku, Zoe? – Bella spytała nieśmiało.

– Jasne. Po prostu jestem w lekkim szoku.

– Nie odpowiedziałaś na mojego SMS-a.

– Jakiego SMS-a?

– Przed wyjazdem z Willary napisałam ci o wszystkim.

– Jejku. – Zoe zrobiła skruszoną minę. – Przepraszam. Wybrałam się wczoraj do kina i wyłączyłam telefon. A potem zapomniałam go włączyć.

– To musiał być dobry film – odparła Bella cierpko.

– Faktycznie, był. Komedia romantyczna.

– Pogadamy w czasie lunchu w The Hot Spot? – zaproponowała Bella.

– Dobra.

Jednak kiedy Zoe zasiadła przy biurku, opanował ją niepokój. Czeka ją strata jedynej przyjaciółki. Bella przeprowadzi się na wieś, zamieszka z mężem. Przyjaźń na odległość to nie to samo. Skończą się wspólne lunche, piątkowe wypady na drinka i zakupy. Nici ze wspólnych wakacji za granicą.

Z ponurą miną wyciągnęła z torebki komórkę, włączyła ją i przeczytała dwie nieodebrane wiadomości od Belli.

Pierwsza została wysłana wczoraj o 18:35:

Stało się coś niesamowitego! Kent mi się oświadczył. Jesteśmy zaręczeni. Mam Ci tyle do opowiedzenia. B xx

I druga wysłana o 21:00:

Gdzie jesteś? Musimy pogadać. X

Zoe zrobiła kwaśną minę. Gdyby wczoraj odebrała wiadomości, dzisiejszy poranek wyglądałby zupełnie inaczej. Tymczasem czeka ją kilka godzin niecierpliwego czekania na lunch.

– Naprawdę się żenisz?

– Oczywiście. – Kent dorzucił świeżego siana do końskiego boksu, po czym spojrzał na Steve’a, który stał oparty o barierkę. – Właśnie dlatego proszę, byś został moim drużbą.

– Więc to na poważnie.

– Na poważnie. – Kent uśmiechnął się szeroko. – Małżeństwo to poważna sprawa.

– No chyba. Po prostu wszyscy myśleliśmy… – Steve skrzywił się.

– Myśleliście, że jestem z tych, co do końca latają z kwiatka na kwiatek.

– Może nie do końca. – Steve uśmiechnął się zadziornie. – Ale, do cholery, stary, kto by pomyślał, że zechcesz się ustatkować. Chociaż sporo panienek o to zabiegało.

Kent zacisnął zęby. Spodziewał się, że przyjaciel będzie zaskoczony, ale i tak zrobiło mu się przykro. Owszem, umawiał się z mnóstwem dziewczyn, ale to już przeszłość. Teraz postanowił rozpocząć nowe życie.

Steve podrapał się po spalonym słońcem karku, a jego rumianą twarz rozjaśnił pełen zakłopotania uśmiech.

– Ciekawa sprawa.

– Mówi się „moje gratulacje”.

– Jasne, stary. – Przechylił się w stronę boksu i wyciągnął rękę do Kenta. – Gratuluję, Kent. Poważnie. Bella to laska pierwsza klasa. Będziecie fajną parą.

– Dzięki.

– W sumie nie powinienem się dziwić – dodał Steve, wzruszając ramionami. – Zawsze byliście z Bellą jak… – Skrzyżował wskazujący palec ze środkowym.

Kent uśmiechnął się, przyznając przyjacielowi rację. Urodzili się z Bellą w odstępie sześciu miesięcy w sąsiadujących ze sobą domach. Najpierw siedzieli w tym samym kojcu, później razem chodzili na lekcje pływania, jazdy konnej i do szkoły. Codziennie jeździli tym samym rozklekotanym autobusem i razem wracali. Wymieniali się kanapkami i odpisywali od siebie prace domowe. Ich rodziny urządzały wspólne pikniki na brzegu Willara Creek. Ich ojcowie pomagali sobie nawzajem w pracach gospodarczych. Mamy wymieniały się przepisami na ciasta i opowieściami o przodkach.

Kiedy Kent miał sześć lat, ojciec Belli uratował mu życie.

Teraz będzie okazja, by się za to odwdzięczyć. No a przyszłość z Bellą też rysowała się w różowych kolorach. Pozbędzie się kilku obowiązków, które teraz przypadną Steve’owi. W ciągu ostatnich lat miał coraz więcej roboty.

Kiedy jego ojciec zdecydował się na wcześniejszą emeryturę, Kent przejął po nim większość obowiązków. Potem zmarła mama Belli, a jej ojciec zaczął szukać pocieszenia w alkoholu. Problem stał się na tyle poważny, że zaczęto się obawiać o jego życie. Kent bezinteresownie mu pomagał. Orał jego pole, naprawiał ogrodzenie.

Bella była załamana. Niedawno straciła mamę, a z ojcem coraz trudniej było się dogadać. Rodzinne gospodarstwo podupadało.

– Podobno ojciec Belli nie jest w najlepszej formie – powiedział Steve. – Powinien przystopować z alkoholem.

Kent podniósł głowę. Nawet Steve zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji.

– Tom ma problem z sercem – przyznał Kent.

– Poważna sprawa.

– Tak, ale jeśli zacznie o siebie dbać, powinien z tego wyjść.

– Teraz, jako jego zięć, będziesz mógł go przypilnować. Dziwne, że udało wam się utrzymać w tajemnicy związek w takiej plotkarskiej dziurze jak Willara. Kiedy jest ten szczęśliwy dzień? Chyba będziesz musiał wbić się w smoking.

Kiedy Zoe wpadła do kawiarni, Bella już tam była. Siedziała przy ich ulubionym stoliku, a przed nią stały dwie porcje sałatki i dwie herbaty.

– To było najdłuższe przedpołudnie w moim życiu – jęknęła Zoe. – Dzięki za sałatkę i herbatę.

– Była moja kolej.

Zoe wyciągnęła rękę, żeby dotknąć pierścionka przyjaciółki.

– Więc to nie sen. Naprawdę jesteś zaręczona.

– Tak. – Bella uśmiechnęła się. – Przyznaję, że chwilami sama w to nie wierzę.

– Jak to? Chcesz powiedzieć, że dla ciebie to też niespodzianka?

– Niezupełnie. Właściwie powinnam się tego spodziewać.

– Przepraszam, ale pogubiłam się. Musisz mi wszystko opowiedzieć od początku.

– Hm, nie bardzo jest o czym. – Bella założyła kosmyk włosów za ucho. – Rzecz w tym, że już w dzieciństwie nasi rodzice sugerowali, że któregoś dnia powinniśmy się pobrać. Żartowali sobie, ale po cichu na to liczyli.

– Nigdy o tym nie mówiłaś. Wspominałaś o Kencie, ale powiedziałaś, że to tylko przyjaciel.

– Bo tak było. Od dziecka. Byliśmy po prostu… sąsiadami… kumplami… – Wzruszyła ramionami. – Szczerze mówiąc, nigdy nie myślałam, że będzie moim mężem. Ale nagle…

– Więc dlatego ostatnio jeździłaś na weekendy do domu?

– Po prostu nas wzięło. Kent jest taki słodki…

– Och… – Widok zadurzonej przyjaciółki rozczulił Zoe. Pozazdrościć. To zupełnie inna bajka niż jej nieudany związek ze Świnią Rodneyem.

– Nagle zrozumieliście, że czujecie do siebie coś więcej i jesteście sobie przeznaczeni? Jesteś pewna, że Kent to ten jedyny? Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w kinie. Jednak życie pisze najlepsze scenariusze. Przyjaciele z piaskownicy po latach lądują przed ołtarzem! – Była tak wzruszona, że po jej policzkach spłynęły dwie łzy.

– Więc już rozumiesz? – W uśmiechu Belli pojawiła się mieszanina współczucia i ulgi.

– Chyba tak. – Zoe położyła rękę na sercu. – Cieszę się twoim szczęściem. Z całego serca.

– Dzięki. – Bella wstała z krzesła, żeby uścisnąć przyjaciółkę. – Wiedziałam, że zrozumiesz.

– Twój ojciec też pewnie jest szczęśliwy?

Bella pobladła. Spuściła wzrok i spojrzała na kanapkę. Skubnęła wystający listek sałaty.

– To prawda, bardzo się ucieszył – wyznała cicho.

Jej reakcja zaskoczyła Zoe, która nie wiedziała, czy ciągnąć temat, czy dać spokój.

Pomyślała o swoich rodzicach, którzy w końcu zapuścili korzenie, otworzyli niewielki sklep muzyczny w Sugar Bay i zajęli się wychowywaniem syna, młodszego brata Zoe, Toby’ego. Chłopiec przyszedł na świat, kiedy Zoe miała czternaście lat. Rodzice zaczęli wtedy dojrzewać do decyzji o całkowitej zmianie stylu życia. Gdy Zoe podjęła pracę, a Toby poszedł do szkoły, porzucili koczowniczy tryb życia, kiedy to wędrowali od jednej miejscowości do drugiej ze swoim drugorzędnym zespołem rockowym. Nadal byli w sobie zakochani.

– Ziemia do Zoe. Jesteś tu?

– Przepraszam. Mogłabyś powtórzyć? Zamyśliłam się.

– Pytałam, czy zechcesz zostać moją druhną.

Zoe poczuła, że jej serce skacze z radości. Była tak zaaferowana myślą o zaręczynach, że nawet nie pomyślała o ślubie. Miałaby zostać druhną? Cudownie!

Wyobraziła sobie Bellę w eleganckiej białej sukni z tiulowym welonem… i siebie w gustownej sukience. Będą miały piękne bukiety. Dookoła pełno przystojnych facetów w eleganckich garniturach… Nigdy w życiu nie była druhną. Perspektywa wystąpienia w tej roli była niesamowicie ekscytująca.

– Oczywiście. Czuję się zaszczycona.

Nie było w tym stwierdzeniu żadnej przesady. Zoe parę razy słyszała dziewczyny narzekające, że mają być druhną. Nie chciały występować w często koszmarnych sukienkach. Tymczasem Zoe była wdzięczna za wyróżnienie i czuła się doceniona.

Nareszcie miała przyjaciółkę. W dzieciństwie wszędzie była czarną owcą. Rodzice często się przeprowadzali, i Zoe nie miała szans na zawarcie prawdziwych przyjaźni. Włóczyli się po całym kraju. Mieszkali w autobusie.

W piątej klasie, kiedy zespół rodziców zaczął się rozpadać, na prawie cały rok zatrzymali się w Shepparton. Zoe zaprzyjaźniła się wtedy z Melanie Trotter. Potem do zespołu przyszli nowi członkowie i rodzice znów ruszyli w trasę. Przez pół roku dziewczęta pisały do siebie listy, ale korespondencyjna przyjaźń umarła śmiercią naturalną.

Dopiero gdy Zoe zaczęła pracować w Bodwin&North i poznała Bellę, wszystko się zmieniło na lepsze. Zoe promieniała z radości.

– Ślub odbędzie się na wsi?

– Tak. W posiadłości Rigbych w Willara Downs.

– Brzmi fantastycznie. – W głębi duszy Zoe od dziecka marzyła o spokojnym życiu na wsi, tak różnym od tego, co fundowali jej rodzice.

Wyobraziła sobie weselną imprezę. Przykryte białymi obrusami drewniane stoły na patio. Ceremonia ślubna w altance porośniętej bladoróżowymi pnącymi różami. Opaleni panowie o szerokich ramionach. Kobiety z perłami na szyi.

– Ile druhen będzie? – Zoe starała się, by jej głos brzmiał jak najnaturalniej, ale z trudem ukrywała podekscytowanie.

– Tylko jedna – odpowiedziała Bella cicho. – Zapraszamy najbliższą rodzinę i przyjaciół. Nie chcę całej chmary druhen. – Uśmiechnęła się. – Chcę tylko ciebie. Będziesz idealna.

Idealna. Co za cudowne słowo.

– Zrobię wszystko, żeby to był najpiękniejszy dzień w twoim życiu – uroczyście obiecała Zoe. Ustaliliście datę?

– Myśleliśmy o dwudziestym pierwszym października.

– Kurczę, to za kilka tygodni.

– Wiem, ale nie chcemy czekać.

Co za romantyczna historia, pomyślała Zoe. Zastanawiała się, jak to jest tak bardzo się zakochać. Pochyliła się nad stołem.

– Bell, ale nie jesteś w ciąży? – szepnęła.

– Nie, no coś ty.

– Tylko pytam. Tak bardzo się spieszycie ze ślubem. Zastanawiałam się, czy oprócz zwykłych obowiązków świadkowej nie będę musiała kupić bucików dla maleństwa.

– Wariatka.

– Przepraszam. Taki krótki termin mobilizuje do szybkiego działania.

– Wszystko organizujemy w domu, nie trzeba rezerwować kościoła ani samochodów. Proboszcz jest przyjacielem rodziny.

– W takim razie pozostaje kupić suknię i zamówić tort.

– Właśnie. Bułka z masłem. – Bella roześmiała się i w końcu zaczęły jeść. – Jestem umówiona na rozmowę z szefem. Będę musiała zrezygnować z pracy, bo przeprowadzam się do Willary. Pomyślałam, że przy okazji poproszę o kilka dni wolnego dla ciebie, żebyś mogła nam pomóc w przygotowaniu imprezy. Nie chcę obciążać Kenta. Oczywiście o ile nie szkoda ci urlopu.

– Nie ma sprawy. Tydzień na wsi dobrze mi zrobi. – Było jej przykro, że przyjaciółka odchodzi z pracy, ale zmusiła się do uśmiechu. – Może poznam jakiegoś miłego przystojnego farmera.

Bella roześmiała się.

– To jest myśl. Prawdę mówiąc, zdążyłam odwyknąć od wiejskiego życia – przyznała.

– Ale teraz chcesz wrócić i być żoną farmera?

– Będę musiała się przyzwyczaić.

– To brzmi jak sielanka – przyznała Zoe. – Być może idealizuję życie na wsi. Prawdę mówiąc, nigdy w życiu nie byłam na farmie.

– Niemożliwe. W takim razie musisz ze mną pojechać w następny weekend. Pojedziemy w piątek po pracy. To niewiele ponad godzinę drogi stąd. Poznasz Kenta, pokażę ci, gdzie odbędzie się przyjęcie, i obgadamy wszystkie szczegóły.

– Brzmi cudownie!

– Wiesz, że jestem beznadziejną organizatorką. Pewnie skończy się na tym, że dam ci do ręki długopis i listę firm cateringowych.

– Z radością ci pomogę. – Zoe chciała czuć się potrzebna. – Ale jesteś pewna, że nie sprawię kłopotu?

– Nic podobnego. Zatrzymamy się nie u mnie, tylko w Willara Downs. Mój tata ostatnio trochę zaniedbał dom i mógłby być problem nawet z czystą pościelą. Posiadłość Kenta jest ogromna, a on jest bardzo gościnny. Jego rodzice przenieśli się do miasteczka, ale pewnie będzie okazja, żebyś ich poznała.

Uradowana Zoe pomyślała, że w końcu spełni się jej marzenie o tym, by zobaczyć, jak wygląda życie na wsi. Pierwszy raz w życiu będzie mogła zasmakować tego, czego rodzice nigdy jej nie dali.

– Świetnie. Pojedziemy moim samochodem – zaoferowała. – Będzie dużo wygodniej niż autobusem.

W myślach zaczęła układać listę obowiązków świadkowej. Po pierwsze musi wspierać Bellę i pomóc jej zachować spokój. Trzeba będzie porozsyłać zaproszenia. Zorganizować wieczór panieński i tradycyjną imprezę przedślubną, na którą goście przynoszą prezenty…

Jest perfekcjonistką, dopilnuje, żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik.

ROZDZIAŁ DRUGI

W piątek, piętnaście kilometrów od Willara Downs, Zoe usłyszała dźwięk, którego nie można pomylić z żadnym innym. Poszło tylne koło.