Rzeczy i zagłada - Bożena Shallcross - ebook

Rzeczy i zagłada ebook

Bożena Shallcross

0,0

Opis

Jako jedno z najważniejszych doświadczeń historii XX wieku i modernizmu Zagłada przemawia do nas dzisiaj w języku śladów – jako wizualna migawka, materialny strzęp czy echo traumatycznej pamięci. Owa ocalała reszta jest tekstem Zagłady na równi z pisanymi świadectwami. Książka ta stawia pytanie o to, czym jest reszta i ślady pozostałe po uprzedmiotowionej ofierze i po przerobionej ludzkiej somie, a przede wszystkim jak dalece przerób ludzkich zwłok lub ich rozkład wespół z recyklingiem przedmiotów zacierały istniejącą pomiędzy nimi ontologiczną różnicę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 264

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Pu­bli­ka­cja do­to­wa­na przez Wy­dział Hu­ma­ni­stycz­ny Uni­ver­si­ty of Chi­ca­go

© Co­py­ri­ght by Bo­że­na Shal­l­cross and To­wa­rzy­stwo Au­to­rów i Wydawców Prac Na­ukowych UNIVERSITAS, Kra­ków 2010

ISBN 97883-242-1110-4

TA­iWPN UNI­VER­SI­TAS

Re­dak­tor na­uko­wyRy­szard Nycz

Pro­jekt okład­ki i stron ty­tu­ło­wychKa­ta­rzy­na Na­le­pa

Na okład­ce zdję­cie wła­sne

www.uni­ver­si­tas.com.pl

Mo­jej ma­mie, któ­ra w la­tach 1940–1945 pra­co­wa­ła nie­wol­ni­czo w Ber­li­nie

Podziękowania

Pro­fe­sor Har­riet Mu­rav ze­chce przy­jąć po­dzię­ko­wa­nia za za­pro­sze­nie mnie przed kil­ku laty na Uni­ver­si­ty of Il­li­no­is w Urba­nie-Cham­pa­ign, gdzie przed­sta­wi­łam mój kieł­ku­ją­cy do­pie­ro po­mysł na tę książ­kę słu­cha­czom ty­leż za­in­te­re­so­wa­nym, co wy­bred­nym.

 Za prze­ko­na­nie, że ba­dacz Ho­lo­cau­stu po­wi­nien za wszel­ką cenę uni­kać po­kus po­pu­li­zmu, dzię­ku­ję mo­je­mu mę­żo­wi.

 Obec­ne wy­da­nie po­wsta­ło na kan­wie mo­jej an­glo­ję­zycz­nej książ­ki The Ho­lo­caust Ob­ject in Po­lish Cul­tu­re dzię­ki po­mo­cy The Uni­ver­si­ty of Chi­ca­go.

WSTĘP

Rzecz stotalizowana

Przedmiot Zagłady jako tekst

Z oczy­wi­stych wzglę­dów Za­gła­dę łą­czy się z ludz­ką tra­ge­dią, pod­czas gdy usy­pi­ska rze­czy ode­bra­nych za­mor­do­wa­nym wła­ści­cie­lom po­ja­wia­ją się je­dy­nie na obrze­żach per­cep­cji. Z upły­wem cza­su nie­sa­mo­ist­ność owych nie­mych, ma­te­rial­nych przed­mio­tów — wło­sów, oku­la­rów, ubrań czy wa­li­zek — wy­eks­po­no­wa­nych za szkłem i w ga­blo­tach, więc umu­ze­al­nio­nych, prze­ro­dzi­ła się w do­mi­nu­ją­ce wy­obra­że­nie o Za­gła­dzie, a to z ko­lei sta­ło się czę­ścią na­sze­go wi­dze­nia no­wo­cze­sno­ści. Funk­cjo­nu­jąc w ra­mach in­sty­tu­cji zwa­nej mu­zeum lub miej­scem pa­mię­ci, ma­te­rial­ne po­zo­sta­ło­ści, w du­żym stop­niu pod­da­ne de­cy­zjom i kon­cep­cjom ku­ra­to­rów, sta­no­wią je­den z naj­bar­dziej na­ma­cal­nych punk­tów od­nie­sie­nia do Za­gła­dy. Jej fak­tycz­ność prze­ma­wia ję­zy­kiem po­zo­sta­łych po niej przed­mio­tów, zwłasz­cza je­śli usza­no­wać ich po­je­dyn­czość, na któ­rą nie­wie­le jest miej­sca w ope­ru­ją­cym dużą ska­lą i za­sa­dą se­ryj­ne­go zma­so­wa­nia mu­zeum w Oświę­ci­miu. Hi­sto­ria tych rze­czy jest po­mi­ja­na, gdyż słu­żą in­nym ce­lom. A prze­cież zwy­kłe i jak naj­bar­dziej słu­żeb­ne przed­mio­ty ob­da­rzo­ne są je­dy­ną w swo­im ro­dza­ju zdol­no­ścią re­pre­zen­ta­cji, gdyż za­pi­sa­ne są w nich róż­no­rod­ne opo­wie­ści Za­gła­dy. Z tych ob­ser­wa­cji wy­ro­sła ta książ­ka, w któ­rej po­dej­mu­ję lek­tu­rę przed­mio­tów jako wie­lo­wy­mia­ro­wych tek­stów kul­tu­ry funk­cjo­nu­ją­cych w sie­ci an­tro­po­lo­gicz­nych, fi­lo­zo­ficz­nych, praw­nych, eko­no­micz­nych oraz li­te­rac­kich ozna­ko­wań i uwi­kłań.

 Po­nie­waż od Za­gła­dy dzie­li nas cią­gle zwięk­sza­ją­cy się dy­stans cza­so­wy — ist­nie­je ona w słab­ną­cej pa­mię­ci lub w post­pa­mię­ci — jej ma­te­rial­ne i nie­ma­te­rial­ne śla­dy mó­wią o da­nej kie­dyś bez­po­śred­nio do­stęp­no­ści po­przez sze­reg me­cha­ni­zmów za­stęp­czych. Jed­na, naj­waż­niej­sza za­pew­ne, funk­cja me­to­ni­micz­ne­go ist­nie­nia przed­mio­tu od­sy­ła ku lu­dziom nie­gdyś go uży­wa­ją­cym lub po­sia­da­ją­cym. Rze­czy snu­ją nar­ra­cje o czło­wie­ku i jego śmier­ci i tym sa­mym wy­wo­łu­ją szcze­gól­ne zde­rze­nie po­mię­dzy te­raź­niej­szo­ścią a prze­szło­ścią, po­mię­dzy zbio­ro­wi­skiem oca­la­łych przed­mio­tów a ca­ło­ścią ży­cia.

 W chwi­li, gdy lu­dzie od­ry­wa­ni siłą od swe­go świa­ta mu­sie­li pod­jąć szyb­ką i nie­odwo­łal­ną de­cy­zję, co za­brać w da­le­ką dro­gę, kie­ro­wa­ły nimi po­trze­by pod­sta­wo­we. Za­bie­ra­ło się wów­czas żyw­ność, cie­płą odzież, dro­bia­zgi, ta­kie jak fo­to­gra­fie ma­ją­ce być sym­bo­lem bli­skich. Ci, co mie­li kosz­tow­no­ści lub obcą wa­lu­tę, trzy­ma­li je przy so­bie, bli­sko cia­ła, prze­zor­nie scho­wa­ne. Do­cie­ra­jąc do miejsc prze­sie­dle­nia lub prze­zna­cze­nia — gett, obo­zów śmier­ci, obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych — lu­dzie i ich rze­czy byli pod­da­ni ko­lej­nym, bez­po­śred­nio de­cy­du­ją­cym o ży­ciu se­gre­ga­cjom. Naj­pierw po­zba­wia­no ofia­ry ich zre­du­ko­wa­ne­go mie­nia, a po­tem ży­cia, choć nie­któ­rych cze­ka­ła jesz­cze cięż­ka pra­ca. Nie­praw­do­po­dob­na masa splą­dro­wa­nych rze­czy była zno­wu sor­to­wa­na, stwo­rzo­no na­wet spe­cjal­ne od­dzia­ły SS Wer­ter­fas­sung do nad­zo­ro­wa­nia tego pro­ce­su, po czym te naj­bar­dziej war­to­ścio­we wy­sy­ła­no do Trze­ciej Rze­szy 1. Resz­ta zgro­ma­dzo­na w ma­ga­zy­nach w ogar­nię­tej woj­ną Eu­ro­pie zo­sta­ła czę­ścio­wo roz­kra­dzio­na po wy­zwo­le­niu, by w po­mniej­szo­nym, a prze­cież da­lej szo­ku­ją­cym swą ilo­ścią sta­nie być do­wo­dem rze­czo­wym na to, iż Ho­lo­caust nie jest wy­my­słem per­wer­syj­nej zbio­ro­wej wy­obraź­ni. Rze­czy za­tem świad­czą o hi­sto­rii — to ko­lej­na, wy­ra­zi­sta funk­cja wiel­kiej przed­mio­to­wej me­to­ni­mii wpra­wio­nej w ruch przez ma­chi­nę woj­ny i ma­so­wej śmier­ci, trze­ba je­dy­nie pod­jąć wy­si­łek zbli­że­nia się do nich, od­czy­ta­nia ich me­to­ni­micz­nych prze­gru­po­wań i po­sta­wie­nia py­ta­nia o ich szer­sze zna­cze­nie.

 Ko­goś kon­tem­plu­ją­ce­go przed­mio­ty po­zo­sta­łe w obo­zie oświę­cim­skim ude­rza przede wszyst­kim ich skrom­ność, na­wet zgrzeb­ność i (za­wsze) nie­zbęd­ność okre­ślo­ne przez chęć prze­ży­cia. Ze­ro­wy sto­pień ich es­te­ty­ki idzie w pa­rze z pierw­szo­rzęd­no­ścią ich uży­tecz­no­ści. Wśród wa­li­zek, oku­la­rów, na­czyń nie znaj­dzie się wy­sła­nej do Ber­li­na bi­żu­te­rii ani też dzieł ma­lar­skich czy me­bli za­gra­bio­nych wcze­śniej, za cenę ży­cia. Nie­le­gal­ny pro­ces wzbo­ga­ca­nia się Trze­ciej Rze­szy uze­wnętrz­nia róż­ni­cę po­mię­dzy ko­lek­cjo­no­wa­niem a gro­ma­dze­niem, zbie­ra­niem a aku­mu­la­cją, gdyż akt ko­lek­cjo­no­wa­nia za­wsze kie­ru­je się ku sfe­rze kul­tu­ry, pod­czas gdy aku­mu­la­cja jest po­zba­wio­na tego wy­mia­ru. Zda­niem Je­ana Bau­dril­lar­da pro­ce­som aku­mu­la­cji wła­ści­we są nad­miar i nie­po­rzą­dek 2. Choć­by ze wzglę­du na to pa­to­lo­gicz­ne zbie­rac­two Za­gła­dy po­łą­czo­ne z agre­syw­ny­mi an­ty­kul­tu­ro­wy­mi ha­sła­mi, ta­ki­mi jak en­tar­te­te Kunst, roz­róż­nie­nie to może być uży­tecz­ne w ana­li­zie pro­ce­sów na­gro­ma­dza­nia prze­ra­dza­ją­cych się wpierw w bez­ład aku­mu­lo­wa­nia, a na­stęp­nie w za­cie­ra­ją­cy wszel­kie róż­ni­ce re­cy­kling. Ten wy­pa­czo­ny cha­rak­ter in­stynk­tu ko­lek­cjo­no­wa­nia wi­dać wy­raź­nie w na­ra­sta­ją­cej, bez­den­nej nie­mal za­chłan­no­ści zbie­ra­cza Her­man­na Görin­ga, któ­re­go na­mięt­no­ścią sta­ło się przy­własz­cza­nie co war­to­ściow­szych dzieł sztu­ki ze zbio­rów eu­ro­pej­skich mu­ze­ów i pry­wat­nych ko­lek­cji 3. John El­sner i Ro­ger Car­di­nal w The Cul­tu­res of Col­lec­ting nie sto­su­ją tego roz­róż­nie­nia, gdyż uwa­ża­ją me­cha­nizm ko­lek­cjo­no­wa­nia za wy­łącz­ną i nie­zby­wal­ną część sys­te­mów to­ta­li­tar­nych, a na­zi­zmu w szcze­gól­no­ści. To­też utrzy­mu­ją oni, że „Za­gła­da jest gra­nicz­nym przy­kła­dem ko­lek­cjo­no­wa­nia” 4. Po­nad­to au­to­rzy ogra­ni­cza­ją sfe­rę im­pul­su zbie­rac­twa wy­łącz­nie do dzieł sztu­ki i urze­czo­wio­nych lu­dzi, po­mi­ja­jąc na­zi­stow­ską prak­ty­kę gra­bie­ży i gro­ma­dze­nia przed­mio­tów co­dzien­ne­go użyt­ku, któ­re na­le­żą do sfe­ry roz­wa­żań za­war­tych w tej książ­ce.

 Nowy, post­ho­lo­cau­sto­wy etap dys­kur­su na­stą­pił w la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych ubie­głe­go wie­ku, kie­dy roz­po­czął się po raz ko­lej­ny za­nie­dba­ny wcze­śniej ze wzglę­dów po­li­tycz­nych pro­ces re­sty­tu­cji wło­ści za­bra­nych mniej­szo­ści ży­dow­skiej w Eu­ro­pie. Skom­pli­ko­wa­ny pro­blem pra­wa ma­jąt­ko­we­go i ujaw­nia­nia wąt­pli­we­go po­cho­dze­nia wie­lu dzieł sztu­ki znaj­du­ją­cych się w pre­sti­żo­wych zbio­rach mu­ze­al­nych wstrzą­snę­ły świa­to­wym ryn­kiem sztu­ki, na­da­jąc nowy kie­ru­nek mu­ze­olo­gii i me­to­dom ad­mi­ni­stro­wa­nia ma­ją­cym za­pew­nić sta­ran­ne śle­dze­nie spo­so­bów po­zy­ski­wa­nia oraz do­kład­ną re­kon­struk­cję po­cho­dze­nia na­by­wa­nych obiek­tów. Dro­gą są­do­wą wie­le bez­praw­nie za­własz­czo­nych dzieł wró­ci­ło do spad­ko­bier­ców pra­wo­wi­tych wła­ści­cie­li. W Pol­sce uda­rem­nia­ny przez wie­le lat przez ko­mu­ni­stycz­ne wła­dze pro­ces zwro­tu mie­nia na­brał pew­ne­go roz­pę­du w 1997 roku. Tu­taj re­sty­tu­cja do­ty­czy głów­nie nie­ru­cho­mo­ści zwró­co­nych gmi­nom ży­dow­skim, dla­te­go naj­wię­cej jest wśród nich cmen­ta­rzy i sy­na­gog wy­ma­ga­ją­cych szcze­gól­nej opie­ki oraz dal­szych ne­go­cja­cji do­ty­czą­cych ich funk­cjo­no­wa­nia 5.

 Mowa tu o ła­ma­niu i przy­wra­ca­niu wła­sno­ści, pora za­tem okre­ślić kon­cep­cję wła­sno­ści jako ta­kiej. Je­re­my Ben­tham, au­tor pierw­sze­go no­wo­cze­sne­go ko­dek­su pra­wa cy­wil­ne­go no­szą­ce­go ty­tuł The­ory of Le­gi­sla­tion, uj­mu­je ją na­stę­pu­ją­co: „wła­sność i pra­wo ro­dzą się ra­zem i umie­ra­ją ra­zem. Za­nim wpro­wa­dzo­no pra­wo, nie było wła­sno­ści; znie­ście pra­wo, a wła­sność prze­sta­nie ist­nieć” 6. De­fi­ni­cja Ben­tha­ma wy­ja­śnia, do ja­kie­go stop­nia wła­sność jest kon­cep­cją praw­ną. W cza­sie ostat­niej woj­ny bę­dą­cej jed­nym wiel­kim bez­pra­wiem wła­sność nie była po­par­ta sank­cją praw­ną. Pre­ce­den­sem do tego były zmia­ny praw­ne wpro­wa­dzo­ne w Trze­ciej Rze­szy w la­tach trzy­dzie­stych, gdzie do­szło do prze­ję­cia wła­sno­ści ży­dow­skiej, mimo że nie było ustaw bez­po­śred­nio ją de­le­ga­li­zu­ją­cych. Na­stą­pi­ło to dro­gą okręż­ną, gdy w 1935 roku uchwa­lo­no Usta­wy No­rym­ber­skie, któ­re po­zba­wi­ły nie­miec­kich Ży­dów praw oby­wa­tel­skich. Mia­ły one swój po­czą­tek w dys­kur­sie ju­ry­stów nie­miec­kich in­ter­pre­tu­ją­cych kon­cep­cję wła­dzy. Przy­po­mnę, że w pi­smach Car­la Schmit­ta uza­sad­nio­na zo­sta­ła wza­jem­na za­leż­ność „su­we­re­na i jego nad­rzęd­nej wła­dzy” oraz „sta­nu wy­jąt­ko­we­go” jako nie­zby­wal­ne­go ele­men­tu pra­wa 7. Kon­se­kwen­cją tego usta­wo­daw­stwa było wpro­wa­dze­nie sta­nu wy­jąt­ko­we­go w 1933 roku oraz wspo­mnia­ne już po­zba­wie­nie Ży­dów nie­miec­kich praw oby­wa­tel­skich i stwo­rze­nie im osob­ne­go sta­tu­su w spo­łe­czeń­stwie Trze­ciej Rze­szy. Pi­sa­ła o tym prze­ni­kli­wie Han­nah Arendt 8.

 Wraz z tą prze­mia­ną ule­gła za­chwia­niu praw­na pod­sta­wa sta­nu ma­jąt­ko­we­go lud­no­ści ży­dow­skiej. Po­wtó­rzę, że brak pra­wa bez­po­śred­nio po­zwa­la­ją­ce­go na prze­ję­cie dóbr ży­dow­skich pró­bo­wa­no obejść, wy­ko­rzy­stu­jąc za­sa­dę aria­ni­za­cji nie­miec­kie­go spo­łe­czeń­stwa wpro­wa­dzo­ną w ży­cie w No­rym­ber­dze. Pod tą przy­kryw­ką mia­ły miej­sce stop­nio­wa dys­kry­mi­na­cja eko­no­micz­na i wy­mu­sza­nie „sprze­da­ży” dóbr ży­dow­skich za bez­cen. Do­wo­dem dal­szej hi­po­kry­zji było wpro­wa­dze­nie przez mi­ni­stra spraw we­wnętrz­nych Rze­szy w 1938 roku De­kre­tu Do­ty­czą­ce­go Spra­woz­da­nia o Ży­dow­skiej Wła­sno­ści. Na jego mocy każ­dy Żyd mu­siał osza­co­wać swój kra­jo­wy, jak i za­gra­nicz­ny ma­ją­tek i po­in­for­mo­wać o tym wła­dze 9. Nie ma w tym de­kre­cie ani sło­wa o za­bie­ra­niu czy­jejś wła­sno­ści, mowa jest tyl­ko o jej re­je­stra­cji. Tymi spo­so­ba­mi do­pro­wa­dzo­no, krok po kro­ku, do ode­bra­nia Ży­dom nie­miec­kim wszyst­kie­go, co mie­li. W oku­po­wa­nej Pol­sce sy­tu­ację praw­ną Ży­dów i ich stan po­sia­da­nia re­gu­lo­wa­no, po­słu­gu­jąc się me­to­da­mi rów­nie okręż­ny­mi. W Ge­ne­ral­nej Gu­ber­ni, jak i w czę­ści oku­po­wa­nej Pol­ski przy­łą­czo­nej do Rze­szy pra­wo rów­nież nie sank­cjo­no­wa­ło pry­wat­nej wła­sno­ści. Kon­fi­ska­ta wła­sno­ści pań­stwo­wej oraz utwo­rze­nie w 1940 roku w War­sza­wie Ko­mi­sa­rycz­ne­go Za­rzą­du Za­bez­pie­czo­nych Nie­ru­cho­mo­ści były pierw­szy­mi kro­ka­mi pod­ję­ty­mi przez oku­pan­ta, KZZN uła­twił prze­ję­cie ży­dow­skiej wła­sno­ści pry­wat­nej nie­mal w cią­gu kil­ku ty­go­dni me­to­dą dez­orien­ta­cji — peł­na na­zwa Za­rzą­du nie su­ge­ro­wa­ła nic wię­cej niż za­bez­pie­cze­nie sta­nu po­sia­da­nia.

 Zwa­żyw­szy, że przed­mio­ty słu­żą do me­to­ni­micz­ne­go przed­sta­wia­nia czło­wie­ka, jego lo­sów i toż­sa­mo­ści, ko­niecz­ny jest na­mysł nad tym, co wła­ści­wie kon­sty­tu­uje ich kul­tu­ro­wą spe­cy­fi­kę. Co wła­ści­wie sta­no­wi o ży­dow­skim lub ja­kim­kol­wiek in­nym cha­rak­te­rze da­ne­go przed­mio­tu? Mimo że naj­czę­ściej miej­sce lub spo­sób wy­ro­bu okre­śla­ją kul­tu­ro­wą lub et­nicz­ną cha­rak­te­ry­sty­kę ar­te­fak­tów, w cza­sie Za­gła­dy po­cho­dze­nie naj­zwy­klej­szych na­wet pa­ra­fer­na­liów de­fi­nio­wał ich wła­ści­ciel. I tak, w po­tocz­nym od­czu­ciu były one ży­dow­skie, po­nie­waż na­le­ża­ły do Ży­dów, któ­rych cia­ła też zresz­tą były ży­dow­skie. Na­zi­stow­sko zo­rien­to­wa­na na­uka uwa­ża­ła rasę, jak wie­my, za esen­cjal­ną, sta­łą ce­chę lu­dzi. Gra­bież ży­dow­skich ma­jęt­no­ści nie sta­bi­li­zo­wa­ła jed­nak ich przed­mio­to­wej toż­sa­mo­ści. Z wy­jąt­kiem przed­mio­tów zwią­za­nych z kul­tem re­li­gij­nym splą­dro­wa­ne rze­czy nie­mal nie­po­strze­że­nie tra­ci­ły swe ży­dow­skie na­ce­cho­wa­nie i mo­gły być co naj­wy­żej okre­śla­ne jako po­ży­dow­skie. Są­dząc we­dle na­zi­stow­skich prak­tyk, roz­róż­nie­nie na obiek­ty re­li­gij­ne i co­dzien­no-użyt­ko­we uza­sad­nia­ło ich gra­bież i tym sa­mym uła­twia­ło re­dy­stry­bu­cję za­bra­nych dóbr we­wnątrz Trze­ciej Rze­szy. W tym kon­tek­ście spo­strze­że­nie po­czy­nio­ne przez Em­ma­nu­ela Lévi­na­sa, iż toż­sa­mość przed­mio­tu nie przy­na­le­ży do jego pod­sta­wo­wej struk­tu­ry, na­bie­ra wagi dla mo­ich roz­wa­żań, gdyż pro­ce­sy cyr­ku­la­cji przed­mio­tu — jego sprze­daż, kup­no lub wy­mia­na — roz­pra­sza­ją toż­sa­mość, za­stę­pu­jąc ją „ano­ni­mo­wo­ścią pie­nią­dza” 10. Po­dob­nie dzia­ła re­cy­kling, po­zba­wia­jąc rze­czy ich wła­ści­wo­ści, choć rów­no­cze­śnie daje nie­któ­rym z nich szan­sę prze­trwa­nia w in­nej po­sta­ci — swe­go ro­dza­ju „wtór­ne ży­cie”.

 Nie wa­ham się stwier­dzić, że w cza­sie Za­gła­dy, z całą ów­cze­sną bez­względ­no­ścią wo­bec świa­ta ludz­kie­go, fa­wo­ry­zo­wa­no świat rze­czy, do­pro­wa­dza­jąc po­przez akty gra­bie­ży, gro­ma­dze­nia, sor­to­wa­nia i po­now­ne­go uży­wa­nia do nie­zna­nej do­tąd fe­ty­szy­za­cji świa­ta kul­tu­ry ma­te­rial­nej. Nowe zna­cze­nie przed­mio­tów, nie­ma­ją­ce oczy­wi­ście nic wspól­ne­go z fe­no­me­no­lo­gicz­nym po­wro­tem do nich ani też z ja­kim­kol­wiek fi­lo­zo­ficz­nie poj­mo­wa­nym ma­te­ria­li­zmem, było wy­ni­kiem upa­dłej, wo­jen­nej „go­spo­dar­ki wy­łą­czo­nej”, jak cel­nie na­zwał po­li­ty­kę go­spo­dar­czą w oku­po­wa­nej Pol­sce jej uważ­ny ob­ser­wa­tor Ka­zi­mierz Wyka 11. Spoj­rze­nie na przed­mio­ty prze­cho­dzą­ce z rąk do rąk w cza­sie woj­ny i po woj­nie ujaw­nia nie tyl­ko eko­no­micz­ne, lecz istot­ne on­to­lo­gicz­ne i epi­ste­mo­lo­gicz­ne róż­ni­ce po­mię­dzy uwa­run­ko­wa­nia­mi świa­ta kul­tu­ry ma­te­rial­nej w okre­sie Za­gła­dy i za­raz po niej. Róż­ni­ce te do­ty­czą tak­że od­mien­nych spo­so­bów i ce­lów re­pre­zen­ta­cji przed­mio­tów, czy to wi­zu­al­nej, czy to wer­bal­nej. Ta od­mien­ność, ty­leż hi­sto­rycz­na, co per­spek­ty­wicz­na, prze­su­wa moje do­cie­ka­nia ku pier­wot­ne­mu źró­dłu do­świad­cze­nia i jego in­skryp­cji, ku nie­gdyś bez­po­śred­nio da­nym prze­ży­ciom i uwi­kła­nym w nie rze­czom, ku sta­ją­cej się wów­czas hi­sto­rii i jej za­pi­som. Aby uchwy­cić fak­tycz­ność Za­gła­dy, ba­da­cze czę­sto wy­ko­rzy­stu­ją per­spek­ty­wę, któ­ra prze­kształ­ca ma­so­we mor­der­stwo w przy­gnia­ta­ją­cą masę fak­tów i liczb ma­ją­cych od­dać jej po­nu­rą ener­gię. Ta obiek­ty­wi­za­cja po­ka­zu­je tak zwa­ną sta­ty­stycz­ną praw­dę na stro­nach opra­co­wań na­uko­wych i ścia­nach mu­ze­ów. Moż­na od­rzu­cić ją jako do­syć nie­bez­piecz­nie zbli­żo­ną — w swej me­to­dzie — do sto­ta­li­zo­wa­nej de­per­so­na­li­za­cji na­zi­stow­skie­go pro­jek­tu. Trze­ba szu­kać in­nych kon­cep­cji ba­daw­czych. Przy­kła­dem może tu być pro­po­nu­ją­cy zin­dy­wi­du­ali­zo­wa­ne uję­cie hi­sto­rii Za­gła­dy Saul Frie­dlän­der, któ­ry bie­rze pod uwa­gę głos jed­ne­go świad­ka, je­śli jest on wspar­ty dwo­ma in­ny­mi ze­zna­nia­mi lub za­pi­sa­mi 12.

Tekst Zagłady jako rzecz

Mogę po­wie­dzieć, że książ­ka któ­ra ist­nie­je, że ar­kusz pa­pie­ru któ­ry ist­nie­je, mają szcze­gól­ny sens, że są oży­wio­ne przez in­ten­cję. Książ­ka ze swy­mi stro­ni­ca­mi z pa­pie­ru, z okład­ką, etc. jest rze­czą. Do tej książ­ki sens nie jest do­da­ny jako dru­ga rzecz, gdyż ten ostat­ni, oży­wa­jąc prze­ni­ka w pe­wien spo­sób jej fi­zycz­ną ca­łość.

Ed­mund Hus­serl

Po­nie­waż każ­dy za­pis, ma­ją­cy z de­fi­ni­cji swo­ją fi­zycz­ną re­ali­za­cję, sta­no­wi ma­te­rial­ną rzecz, moż­na na nie­go spoj­rzeć przez pry­zmat wła­sno­ści od­mien­nej od „wła­sno­ści in­te­lek­tu­al­nej”. Po­li­ty­ka oku­pan­ta do­ce­nia­ła ma­te­rial­ny no­śnik za­pi­su, sko­ro nie tyl­ko go cen­zu­ro­wa­no, lecz ogra­ni­cza­no jego po­wsta­wa­nie lub nisz­czo­no. In­skryp­cja Za­gła­dy pod­kre­śla swą ma­te­rial­ną pod­sta­wę, a czę­sto po­zba­wio­ną ma­te­rii ma­te­rial­ność, któ­rą re­pre­zen­tu­je. Ta pierw­sza po­zwa­la na od­two­rze­nie bio­gra­fii tek­stu w tam­tym okre­sie szcze­gól­nie po­wią­za­ne­go z oso­bą au­to­ra i jego wła­snym ży­cio­ry­sem. Twór­cy zła­pa­ni w wir woj­ny pró­bo­wa­li za­bez­pie­czyć swo­je ar­chi­wa — książ­ki, ob­ra­zy, gra­fi­ki lub nie­opu­bli­ko­wa­ne rę­ko­pi­sy — na wszel­kie moż­li­we spo­so­by, czy to za­ko­pu­jąc je w zie­mi, czy to cho­wa­jąc w roz­ma­itych skryt­kach, czy zo­sta­wia­jąc w miej­scach od­le­głych i bez­piecz­niej­szych niż wła­sne miesz­ka­nia, czy wresz­cie po­ru­cza­jąc je tym, któ­rzy żyli we względ­nej wol­no­ści lub w spo­koj­niej­szych czę­ściach kra­ju. Wia­do­mo, jak za­bie­gał o prze­trwa­nie swe­go do­rob­ku Bru­no Schulz, ko­rzy­sta­jąc z wszyst­kich do­stęp­nych moż­li­wo­ści, by go uchro­nić. Okre­ślam to prze­zor­ne dzia­ła­nie sło­wem pre­ca­rium, gdyż jego pier­wot­ne zna­cze­nie sy­gna­li­zu­je pe­wien praw­ny sta­tus, na pod­sta­wie któ­re­go po­wie­rza się ja­kąś rzecz w de­po­zyt pod wa­run­kiem zwró­ce­nia jej w do­god­nych oko­licz­no­ściach pra­wo­wi­tym wła­ści­cie­lom. Inne zna­cze­nie tego ła­ciń­skie­go ter­mi­nu od­no­si się do kon­dy­cji nie­sta­ło­ści, a więc wska­zu­je na roz­licz­ne dro­gi, ja­ki­mi tekst Za­gła­dy prze­cho­dził z rąk do rąk. Pre­ca­rium mówi o wę­drow­nej eg­zy­sten­cji tek­stu zde­ter­mi­no­wa­nej przez sta­ran­nie za­pla­no­wa­ne lub przy­pad­ko­we sce­na­riu­sze. Poza okre­śle­niem wyj­ścio­wej se­man­ty­ki pre­ca­rium w krąg zna­czeń ter­mi­nu chcia­ła­bym włą­czyć też szer­sze, choć za­ra­zem kon­kret­niej­sze ro­zu­mie­nie tej nie­pew­nej kon­dy­cji, mia­no­wi­cie to, że wska­zu­je ona na cią­głe na­ra­że­nie za­pi­sów wer­bal­nych lub wi­zu­al­nych na znisz­cze­nie. Po­nie­waż tak zde­ter­mi­no­wa­ny przed­miot-za­pis Za­gła­dy oscy­lu­je nie­ustan­nie po­mię­dzy znisz­cze­niem a ist­nie­niem, i to za­rów­no w sen­sie fi­zycz­nym, jak i praw­nym, pre­ca­rium naj­peł­niej de­fi­niu­je jego on­to­lo­gię. W prze­wi­dy­wal­ny spo­sób każ­da woj­na na­si­la pre­ca­rium, ale Ho­lo­caust jako pro­jekt de­struk­cji na mo­nu­men­tal­ną ska­lę sta­no­wi eks­tre­mal­ny przy­pa­dek tej kon­dy­cji.

Pre­ca­rium, bę­dąc za­sa­dą on­to­lo­gicz­ną, ak­cen­tu­je ma­te­rial­ną pod­sta­wę tek­stu oraz jej na­ra­że­nie na nie­bez­pie­czeń­stwo i znisz­cze­nie. Ro­sja­nie w cza­sach sta­li­now­skie­go ter­ro­ru uczy­li się swych tek­stów na pa­mięć. Tra­dy­cja za­pa­mię­ty­wa­nia jest w pol­skiej i ży­dow­skiej kul­tu­rze za­ko­rze­nio­na rów­nie sil­nie jak w ro­syj­skiej, lecz to­tal­nie za­pla­no­wa­ne lu­do­bój­stwo pod­wa­ża­ło, je­śli wręcz nie uda­rem­nia­ło na­dziei na prze­cho­wa­nie tek­stu w pa­mię­ci jed­no­stek. Pew­niej­szym roz­wią­za­niem było za­bez­pie­cze­nie za­pi­su we względ­nie trwa­łej pod­sta­wie ma­te­rial­nej, choć­by w me­ta­lo­wej pusz­ce za­ko­pa­nej w zie­mi, jak to zro­bi­li człon­ko­wie Son­der­kom­man­do w obo­zie oświę­cim­skim 13. Tekst Za­gła­dy dzie­li tak opi­sa­ną kon­dy­cję z in­ny­mi ar­te­fak­ta­mi za­ko­twi­czo­ny­mi w ma­te­rial­nej pod­sta­wie, spo­śród któ­rych naj­bar­dziej kru­che zda­ją się te utrwa­lo­ne na pa­pie­rze. Za­gro­że­nie tek­stów łą­czy się nie tyl­ko z cią­głym za­gro­że­niem ich au­to­rów, lecz rów­nież z sze­ro­ką gamą skraj­nych sy­tu­acji, w ja­kich po­wsta­ły. Z tego po­wo­du efe­me­rycz­ność tek­stu Za­gła­dy prze­wyż­sza po­wszech­ną ską­d­inąd po­dat­ność ma­te­rii na znisz­cze­nie. Szcze­gól­na to prze­wa­ga, bo wzmoc­nio­na do­dat­ko­wo przez fakt, iż tek­sty Za­gła­dy prze­ni­ka je­dy­ny w swo­im ro­dza­ju sens hi­sto­rycz­ny po­wo­du­ją­cy, iż były one czę­sto świa­do­mie nisz­czo­ne tyl­ko i wy­łącz­nie dla­te­go, że da­wa­ły świa­dec­two ak­tom lu­do­bój­stwa. Nie jest to wszak­że je­dy­ny wa­ru­nek de­cy­du­ją­cy o pre­ca­rium jako kon­dy­cji od­róż­nia­ją­cej tek­sty po­wsta­łe w cza­sie Za­gła­dy od tych na­pi­sa­nych po za­mknię­ciu tego roz­dzia­łu hi­sto­rii.

 Tekst Za­gła­dy — poj­mo­wa­ny jako ma­te­rial­ny przed­miot — pod­le­gał sta­diom swe­go po­wsta­wa­nia, ko­pio­wa­nia, prze­cho­wy­wa­nia, wę­drów­ki oraz ar­chi­wi­za­cji. Eta­py te są oczy­wi­ste w nor­mal­nych wa­run­kach. Jed­nak­że oko­licz­no­ści ter­ro­ru, ostrej cen­zu­ry i ubó­stwa tak skraj­ne­go, że bra­ko­wa­ło przy­bo­rów pi­śmien­ni­czych lub były one nie­le­gal­ne, prze­kształ­ci­ły pi­sa­nie w bar­dzo nie­bez­piecz­ne za­ję­cie. Hi­sto­ryk get­ta war­szaw­skie­go Ema­nu­el Rin­gel­blum od­no­to­wał, że „Lu­dzie bali się pi­sać w tam­tym cza­sie prze­czu­wa­jąc in­spek­cje” 14. Prze­szu­ki­wa­nia bez wąt­pie­nia uwa­run­ko­wa­ły „prze­trwa­nie do­ku­men­tów pi­sa­nych z tego okre­su”, a głów­nie ich ilość 15. Mimo to, wbrew bra­ko­wi pa­pie­ru, wbrew cen­zu­rze, „Wszy­scy pi­sa­li: dzien­ni­ka­rze, li­te­ra­ci, na­uczy­cie­le, dzia­ła­cze spo­łecz­ni, mło­dzi lu­dzie, na­wet dzie­ci” 16. Po­mi­mo wy­sił­ku, aby ochro­nić każ­dy ma­nu­skrypt, spo­ra część pi­śmien­nic­twa tam­tych lat prze­pa­dła. Świet­ne stu­dium Jac­ka Le­ocia­ka trak­tu­ją­ce o tek­stach po­wsta­łych w get­cie war­szaw­skim po­twier­dza tę kon­klu­zję 17. Tym bar­dziej za­dzi­wia­ją­ce jest, jak wie­le li­stów, dzien­ni­ków, kro­nik czy luź­nych za­pi­sków prze­trwa­ło 18. Za­sad­ni­czy ich kor­pus, pi­sa­ny w ji­dysz i po pol­sku, we­wnątrz lub poza ob­rę­bem get­ta, skła­da się z pi­śmien­nic­twa au­to­bio­gra­ficz­ne­go mó­wią­ce­go o fak­tycz­nych prze­ży­ciach. Po­mi­mo at­mos­fe­ry za­stra­sze­nia spo­ro osób pi­szą­cych o wła­snych do­świad­cze­niach dla ar­chi­wum Rin­gel­blu­ma mia­ło na­dzie­ję na prze­trwa­nie ich sło­wa. Pra­gnie­nie, aby po­zo­sta­wić ślad, za­pis praw­dy o wła­snym ży­ciu, było sil­niej­sze niż oba­wa przed ry­zy­kiem. W prze­ci­wień­stwie do zrę­bu tek­stów-do­ku­men­tów utwo­ry po­etyc­kie i pro­za­tor­skie, któ­re dały ar­ty­stycz­ny wy­raz tam­tym cza­som, a przede wszyst­kim zo­sta­ły od­na­le­zio­ne, ude­rza­ją mniej­szą li­czeb­no­ścią. Z tej wła­śnie ra­cji ni­niej­sze wy­wo­dy opar­te są na sto­sun­ko­wo ogra­ni­czo­nym ma­te­ria­le po­etyc­kim. Na przy­kład, spo­śród nie­wie­lu wier­szy oku­pa­cyj­nych Zu­zan­ny Gin­czan­ki za­le­d­wie je­den utwór od­no­si się w spo­sób bez­po­śred­ni do Za­gła­dy oraz do ży­dow­skie­go do­świad­cze­nia po­et­ki. Cho­ciaż prze­szu­ki­wa­nia miesz­kań po aryj­skiej stro­nie były rzad­sze, spo­tę­go­wa­ny me­cha­nizm ter­ro­ru i stra­chu pro­wa­dził do nisz­cze­nia za­pi­sków. Tak wła­śnie po­stą­pi­ła Zo­fia Nał­kow­ska w cza­sie prze­szu­ki­wa­nia przez Ge­sta­po ka­mie­ni­cy, w któ­rej miesz­ka­ła. Pa­ląc w prze­ra­że­niu swój „dru­gi dzien­nik”, gdzie no­to­wa­ła po­stę­pu­ją­cą eks­ter­mi­na­cję ży­dow­skiej lud­no­ści War­sza­wy oraz ak­cje po­mo­cy, pi­sar­ka spo­wo­do­wa­ła wy­rwę w do­ku­men­ta­cji lu­do­bój­stwa nie tyl­ko z pol­skiej per­spek­ty­wy, lecz tak­że z per­spek­ty­wy za­an­ga­żo­wa­nej oso­by.

 Mó­wiąc o tych de­cy­zjach i emo­cjach, nie za­mie­rzam po­wta­rzać mą­dro­ści sta­ro­żyt­nych, mimo że do­sko­na­le ro­zu­mie­li oni dziw­ne losy sło­wa pi­sa­ne­go. W ni­niej­szej książ­ce wia­ra, iż „ha­bent sua fata li­bel­li”, jest wi­dzia­na ina­czej. Tekst Za­gła­dy na­da­je za­ska­ku­ją­co nową wagę prze­ko­na­niu Osi­pa Man­delsz­ta­ma, że wiersz jest jak wia­do­mość zna­le­zio­na w bu­tel­ce, jak­kol­wiek poj­mo­wa­na do­słow­nie me­ta­fo­ra ro­syj­skie­go po­ety nie cał­kiem od­po­wia­da za­kon­spi­ro­wa­nej rze­czy­wi­sto­ści, w ja­kiej funk­cjo­no­wa­ły tek­sty Za­gła­dy, po­nie­waż trze­ba było ich po­szu­ki­wać po woj­nie nie­raz z wiel­kim po­świę­ce­niem. To­też sam fakt, że do­tar­ły do nas wier­sze Wła­dy­sła­wa Szlen­gla lub za­pi­ski człon­ków Son­der­kom­man­do, wy­da­je się cu­dem. Na za­wi­łe losy sło­wa pi­sa­ne­go mia­ły wpływ roz­licz­ne oko­licz­no­ści, to­też kon­dy­cja pre­ca­rium — ro­zu­mia­na jako czy­sto lo­so­wy ruch po­mię­dzy kru­chą, ści­śle ma­te­rial­ną pod­sta­wą za­pi­su a si­ła­mi hi­sto­rii — speł­nia naj­istot­niej­szy wa­ru­nek de­fi­niu­ją­cy ist­nie­nie tek­stu Za­gła­dy.

 Roz­wa­ża­jąc losy sło­wa pi­sa­ne­go jako rze­czy ma­te­rial­nej w cza­sie Ho­lo­cau­stu, trze­ba zwró­cić uwa­gę na róż­no­rod­ność fi­zycz­ne­go fun­da­men­tu, w któ­rym było ono za­ko­twi­czo­ne. W Za­gła­dzie, bę­dą­cej pod­kul­tu­rą i go­spo­dar­ką opie­ra­ją­cą się na Er­sat­zu, wy­ko­rzy­sty­wa­no każ­dy ro­dzaj po­wierzch­ni, aby tyl­ko móc pi­sać: pa­pier pa­kun­ko­wy, sta­re ra­chun­ki, wor­ki po ce­men­cie, mar­gi­ne­sy in­nych dru­ków, na­lep­ki na bu­tel­ki, a na­wet ka­wał­ki pa­pie­ru to­a­le­to­we­go (gdy ten jesz­cze był do­stęp­ny), nie mó­wiąc już o ścia­nach cel wię­zien­nych. Wszel­ka za­stęp­cza, gor­sza czy przy­pad­ko­wa po­wierzch­nia nie była wy­łącz­nie słu­żeb­na, gdyż prze­kształ­ca­ła się w bez­cen­ny no­śnik tek­stu i jego waż­ną część. Po­nie­waż nie wszyst­ko, co wów­czas na­pi­sa­no, prze­trwa­ło, ko­niecz­ne jest choć­by po­bież­ne przyj­rze­nie się temu, co za­pi­sy­wa­no i jak po­wsta­łe za­pi­sy prze­cho­wy­wa­no. Na przy­kład sku­pio­na wo­kół Rin­gel­blu­ma gru­pa od­da­nych spra­wie ar­chi­wum lu­dzi, któ­rzy pi­sa­li, zbie­ra­li i prze­cho­wy­wa­li ma­te­ria­ły hi­sto­rycz­ne o Za­gła­dzie, od­róż­nia się swym po­dej­ściem do cza­su hi­sto­rycz­ne­go. W prze­ci­wień­stwie do obec­nych ku­ra­to­rów i ar­chi­wi­stów Za­gła­dy ar­chi­wi­ści En­dlösung ko­lek­cjo­no­wa­li swo­ją co­dzien­ność, wła­sny Jetzt­ze­it w jego trau­ma­tycz­nym prze­mi­ja­niu i sta­wa­niu się czę­ścią sze­rzej ro­zu­mia­nej te­raź­niej­szo­ści prze­cho­dzą­cej w osta­tecz­ność 19. Czy­niąc tak, tam­tej­si ar­chi­wi­ści kie­ro­wa­li się pra­gnie­niem, by prze­cho­wać świa­dec­two o swo­ich cza­sach, na­ro­dzie czy o so­bie sa­mych. Z dru­giej stro­ny, ar­chi­wi­ści Za­gła­dy nie mie­li szan­sy or­ga­ni­zo­wa­nia ar­chi­wów na za­sa­dzie do­stęp­no­ści cha­rak­te­ry­stycz­nej dla in­sty­tu­cji do­bra pu­blicz­ne­go. Gro­ma­dze­nie ar­chi­wów o Za­gła­dzie — ro­zu­mia­ne jako ko­niecz­ność ich ochro­ny — mia­ło oprócz po­łą­czo­nych sił ży­wio­łów i cza­su jesz­cze jed­ne­go prze­ciw­ni­ka: na­zi­stow­ską ide­olo­gię i wspar­ty na niej plan „osta­tecz­ne­go roz­wią­za­nia”.

 Ja­ka­kol­wiek do­ku­men­ta­cja ter­ro­ru była ry­zy­kow­na, zaś jej ma­te­rial­ny no­śnik był kru­chy, więc nie­zbęd­ne było ukry­wa­nie jej w miej­scach mniej na­ra­żo­nych, przede wszyst­kim z dala od prze­strze­ni pu­blicz­nej i pu­blicz­ne­go oglą­du, gdyż była to sfe­ra wią­żą­ca się z naj­więk­szym za­gro­że­niem. Za­bez­pie­cza­nie ar­chi­wów, na­wet je­śli nie moż­na było wy­klu­czyć ich znisz­cze­nia lub uszko­dze­nia, co zresz­tą mia­ło miej­sce z czę­ścią ar­chi­wum get­ta war­szaw­skie­go, było prze­nik­nię­te zde­cy­do­wa­nie po­zy­tyw­ną in­ten­cją 20. Gest ar­chi­wi­za­cji, prze­ciw­sta­wia­jąc się pre­ca­rium, de­mon­stro­wał wia­rę, że do­ku­men­ty istot­nie były wia­do­mo­ścią umiesz­czo­ną w bu­tel­ce i ad­re­so­wa­ną do po­tom­nych. W tym sen­sie pi­śmien­nic­two, któ­re do nas do­tar­ło, moż­na na­zwać  o c a ­l a ­ł y m  z Za­gła­dy, opie­ra­jąc się po­ku­sie per­so­ni­fi­ka­cji zrów­nu­ją­cej jego los z lo­sem ludz­kim. Prze­strze­ga przed tym Amy Hun­ger­dorf 21. Nie spo­sób się z nią nie zgo­dzić, że Ho­lo­caust był głów­nie ma­so­wą de­struk­cją lu­dzi, któ­ra w kon­se­kwen­cji do­pro­wa­dzi­ła do znisz­cze­nia kul­tu­ry. W mo­ich roz­wa­ża­niach nie od­dzie­lam jed­nak ży­cia ludz­kie­go od dóbr kul­tu­ry w tak ra­dy­kal­ny spo­sób. Wprost prze­ciw­nie: pró­bu­ję po­ka­zać łącz­ność sił ży­cia z kru­cho­ścią kul­tu­ry.

 Tro­skli­wość, z jaką dziś te ar­chi­wa są trak­to­wa­ne, nie zmie­nia po­trze­by pod­da­nia ich po woj­nie umu­ze­al­nie­niu. Od­no­sząc się z dy­stan­sem do pro­ce­sów umu­ze­al­nia­nia, nie mam za­mia­ru od­wo­ły­wać się do ra­czej oczy­wi­ste­go od­czu­cia Ja­me­sa A. Bo­ona, dla któ­re­go mu­zea to smut­ne loci kul­tu­ry, gdyż trud­no by­ło­by ocze­ki­wać ina­czej za­bar­wio­ne­go do­świad­cze­nia w mu­zeum Za­gła­dy. Sed­no mo­jej kry­ty­ki wy­ni­ka z po­czu­cia se­pa­ra­cji po­mię­dzy umu­ze­al­nio­ny­mi po­zo­sta­ło­ścia­mi po Ho­lo­kau­ście a czy­tel­ni­ka­mi, zwłasz­cza obec­nie, gdy co­raz trud­niej uzy­skać bez­po­śred­ni do nich do­stęp i trze­ba opie­rać się na po­śred­nic­twie mi­kro­fil­mów, fo­to­gra­fii i skom­pu­te­ry­zo­wa­nych da­nych. Trud­no tu orzec, czy bar­dziej wy­alie­no­wa­ny jest ba­dacz Za­gła­dy, czy przed­miot jego ba­da­nia. Moż­na na­to­miast sen­ten­cjo­nal­nie po­wtó­rzyć za in­ny­mi, że jest się na za­wsze od­dzie­lo­nym od Za­gła­dy. Unie­moż­li­wia­jąc do­tyk jako naj­bar­dziej oczy­wi­sty ro­dzaj stycz­no­ści, ta in­sty­tu­cjo­nal­na alie­na­cja do­dat­ko­wo zmie­nia na­szą i tak ogra­ni­czo­ną pró­bę kon­tak­tu z tam­tym cza­sem i czło­wie­kiem w czy­sto wi­zu­al­ny spo­sób ko­mu­ni­ka­cji. Wo­bec nie­moż­no­ści prze­ży­cia na­ma­cal­ne­go kon­kre­tu tam­te­go świa­ta po­zo­sta­je jego kształt wy­ra­żo­ny w ję­zy­ku śla­dów.

 Po­wią­za­ne ze sobą zja­wi­ska bli­sko­ści i śla­du, czy­li bez­po­śred­nio da­ne­go do­świad­cze­nia i nie­peł­ne­go po nim zna­ku, po­rząd­ku­ją za­rów­no cza­so­wość, jak i usy­tu­owa­nie prze­strzen­ne przed­mio­tów wo­bec lu­dzi w okre­sie Za­gła­dy. Aby po­jąć bli­skość Za­gła­dy, po­win­no się wnik­nąć w sens roz­łą­cze­nia, po­nie­waż przez ro­sną­cy dy­stans cza­so­wy prze­kształ­ci­ła się ona we wła­sny ślad, w szczą­tek. Tym­cza­sem Lévi­nas słusz­nie przy­po­mi­na nam, że bli­skość nie ma wy­łącz­nie struk­tu­ry in­ten­cjo­nal­nej czy na­wet do­ty­ko­wej, i prze­ciw­sta­wia ją prze­strzen­nym de­ter­mi­nan­tom 22. Bli­skość — du­cho­wa, in­te­lek­tu­al­na, emo­cjo­nal­na — czę­sto jest świa­do­mo­ścią bli­sko­ści, nie­wąt­pli­wie sta­no­wią­cą fe­no­men po­nad­prze­strzen­ny i po­nad­cza­so­wy, lecz nie tyl­ko o ta­kim jej ro­dza­ju bę­dzie tu mowa. Poj­mu­ję ją tak­że jako gest wy­ra­żo­ny ję­zy­kiem do­ty­ku i po­ko­nu­ją­cy dy­stans prze­strzen­ny.

 Ślad — wą­tły punkt za­ni­ka­nia — sy­gna­li­zu­je i strze­że prze­szło­ści. Nie utoż­sa­miam go jed­nak z frag­men­tem, cho­ciaż w swej otwar­to­ści funk­cjo­nu­je on w spo­sób po­dob­ny do for­my frag­men­ta­rycz­nej. W za­mian jest tym, co po­zo­sta­je — cząst­ko­wym zna­kiem am­bi­wa­len­cji usta­wicz­nie od­sy­ła­ją­cym ku mi­nio­nej bli­sko­ści i obec­no­ści lub im prze­czą­cym. W ma­te­rial­nym śla­dzie nie­jed­no­znacz­ne współ­gra­nie ne­ga­cji i ma­te­rii, prze­szło­ści i obec­no­ści, bli­sko­ści i dy­stan­su for­mo­wa­ne jest w po­dwój­nym ru­chu: ślad to znak an­ty­cy­pu­ją­cy wła­sny ko­niec i za­ra­zem znak, któ­ry stał się war­to­ścią hi­sto­rycz­ną. Więk­sze zna­cze­nie niż ten te­le­olo­gicz­ny cha­rak­ter ma za­po­śred­ni­cza­nie daw­nej bli­sko­ści. Krót­ko mó­wiąc, ślad Za­gła­dy nie ma cha­rak­te­ru zna­ku sa­mo­za­ni­ka­ją­ce­go, o któ­rym mówi Der­ri­da w O gra­ma­to­lo­gii23. Stop­nio­we za­ni­ka­nie śla­du jest uwa­run­ko­wa­ne wpły­wem cza­su, któ­re­go nie na­le­ży my­lić z za­po­mi­na­niem czy za­po­mnie­niem. Gdy w wy­wia­dzie-rze­ce Le­ar­ning to Live Fi­nal­ly Der­ri­da prze­ni­co­wu­je kon­cep­cję śla­du i pod­kre­śla jego wid­mo­wość, for­mu­łu­je on na­rzę­dzie po­ręcz­ne i nie­zbęd­ne ba­da­czo­wi Za­gła­dy. Wid­mo­wy cha­rak­ter śla­du moż­na od­nieść do ca­ło­ści Za­gła­dy, jak i do jej ma­te­rial­nych i nie­ma­te­rial­nych po­zo­sta­ło­ści, prze­cho­wa­nych w ar­chi­wach czy w pa­mię­ci. W moim od­czu­ciu wid­mo­wość naj­cel­niej wy­ra­ża­ją zdję­cia-śla­dy z te­re­nu kre­ma­to­rium zro­bio­ne przez człon­ka Son­der­kom­man­do w Oświę­ci­miu 24, ukry­te­go w chwi­lo­wo pu­stej ko­mo­rze ga­zo­wej i po­słu­gu­ją­ce­go się apa­ra­tem prze­my­co­nym przez pol­skie pod­zie­mie. Nie wie­my o nim nic, nie zna­my na­wet jego peł­ne­go na­zwi­ska. Czerń wnę­trza ko­mo­ry ob­ra­mo­wu­je uję­te z da­le­ka dwa mo­men­ty sprzed za­ga­zo­wa­nia i po za­ga­zo­wa­niu — na­gie ko­bie­ty idą­ce do gazu i pa­le­nie za­ga­zo­wa­nych ciał — ma­ją­ce miej­sce w peł­nym słoń­cu na pla­cy­ku Kre­ma­to­rium V. Nie­ja­sne, za­mglo­ne za­ry­sy twa­rzy i ciał w ru­chu, ko­mo­ra ga­zo­wa jako miej­sce śmier­ci nie w do­my­śle, lecz jako punkt wi­dze­nia fo­to­gra­fu­ją­ce­go, dym uno­szą­cy się z pa­lo­nych zwłok — to wid­mo­we ułam­ki oca­la­łe z sa­me­go ją­dra Za­gła­dy 25.

Przedstawiony przedmiot Zagłady

Be­rel Lang twier­dzi, że cel Za­gła­dy, ja­kim było uni­ce­stwie­nie in­dy­wi­du­al­ne i so­ma­tycz­ne Ży­dów, wi­nien być uzna­ny za pro­blem hi­sto­rii i roz­pa­try­wa­ny z za­sto­so­wa­niem jej na­rzę­dzi 26. Hi­sto­ry­cy skru­pu­lat­nie gro­ma­dzą dane na te­mat sy­tu­acji eko­no­micz­nej w get­tach i obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, więc Za­gła­da jest bar­dzo do­brze zba­da­nym okre­sem hi­sto­rii. Ana­li­za sta­ty­stycz­na i hi­sto­rycz­na jed­nak nie­uchron­nie de­per­so­na­li­zu­je rze­czy bę­dą­ce wła­sno­ścią oso­bi­stą i tym sa­mym po­mi­ja ich uni­kal­ny po­ten­cjał nar­ra­cyj­ny. Je­śli jed­nak trak­to­wać przed­mio­ty ma­te­rial­ne i tek­sty li­te­rac­kie jako rów­no­rzęd­ne tek­sty kul­tu­ro­we, wów­czas po­ja­wia się moż­li­wość od­czy­ta­nia za­rów­no me­cha­ni­zmu de­per­so­na­li­zu­ją­ce­go, jak i in­dy­wi­du­ali­zu­ją­ce­go jako aspek­tów tej sa­mej stre­fy kul­tu­ro­wej. Poza tym li­te­ra­tu­ra przed­sta­wia lu­do­bój­stwo z o wie­le więk­szą wy­ra­zi­sto­ścią. Pod­wa­ża­nie ar­ty­stycz­no­ści wi­dze­nia jako po­dej­rza­ne­go etycz­nie to po­gląd ma­ją­cy w dys­kur­sie o Za­gła­dzie swo­ich zwo­len­ni­ków, któ­rych gło­sy przy­czy­nia­ją się do roz­pa­try­wa­nia po­dzia­łu mię­dzy war­to­ścia­mi etycz­ny­mi i es­te­tycz­ny­mi w re­pre­zen­ta­cji 27. Wą­tek ten wska­zu­je tak­że na coś in­ne­go, a mia­no­wi­cie na ko­niecz­ność od­róż­nie­nia li­te­ra­tu­ry po­wsta­łej w cza­sie Za­gła­dy od pi­sa­nej po niej. Po­wód jest pro­sty: kwe­stia etycz­nych wąt­pli­wo­ści, ja­kie może bu­dzić tekst o am­bi­cjach ar­ty­stycz­nych, nie przy­na­le­ża­ła do świa­do­mo­ści li­te­rac­kiej twór­ców Za­gła­dy. Rów­nież z tych wzglę­dów moja lek­tu­ra przed­sta­wio­ne­go świa­ta ma­te­rial­ne­go Za­gła­dy od­wo­łu­je się do źró­deł, do pio­nier­skich tek­stów stwo­rzo­nych przez au­to­rów, któ­rzy nie mie­li wzor­ców do opi­sa­nia swe­go prze­ra­ża­ją­ce­go i no­we­go do­świad­cze­nia (a wzor­ce bi­blij­ne nie każ­de­mu od­po­wia­da­ły) i mo­gli je­dy­nie wy­ko­rzy­stać swój kunszt li­te­rac­ki wy­uczo­ny naj­czę­ściej przed woj­ną. Po­mię­dzy wer­sa­mi Ur-tek­stów da się od­czy­tać po­trze­bę pi­sa­nia na bie­żą­co, by od­dać, na ile to było moż­li­we, umy­ka­ją­ce do­świad­cze­nie. W tym wy­pad­ku wia­ra w oca­la­ją­cą moc li­te­ra­tu­ry nie le­ża­ła jed­nak wśród pre­ro­ga­tyw jej twór­ców 28.

 Da­vid Ro­skies uwa­ża po­ja­wie­nie się ten­den­cji ide­ali­zu­ją­cych i au­to­cen­zu­ry w tek­stach na­pi­sa­nych już po woj­nie za pod­sta­wo­wą róż­ni­cę po­mię­dzy li­te­ra­tu­rą o Za­gła­dzie a li­te­ra­tu­rą po­wsta­łą w cza­sie Za­gła­dy 29. Jego kon­cep­cja od­róż­nia­nia me­cha­ni­zmów rzą­dzą­cych li­te­ra­tu­rą cza­sów Za­gła­dy od lo­gi­ki okre­śla­ją­cej póź­niej­sze eta­py jej roz­wo­ju bez­po­śred­nio od­no­si się do mo­ich roz­wa­żań. Po­no­wię py­ta­nie o to, co wła­ści­wie kon­sty­tu­uje tekst Za­gła­dy. Zrów­na­ny z in­ny­mi ele­men­ta­mi świa­ta ma­te­rial­ne­go, tekst ten jest pod­da­ny za­sa­dzie pre­ca­rium i wie­dzie ży­wot wę­drow­ny lub pod­ziem­ny, stąd funk­cjo­nu­je w otocz­ce nie­peł­nej wie­dzy lub do­my­słów; bywa, że ma nie­ukoń­czo­ny kształt lub jest czę­ścio­wo znisz­czo­ny. Wresz­cie jest to tekst ob­cią­ża­ją­cy stro­nę prze­śla­du­ją­cą, w związ­ku z tym na­ra­żo­ny i na­ra­ża­ją­cy swe­go au­to­ra, któ­re­go ob­raz w tek­ście nie ule­ga żad­nej etycz­nej glo­ry­fi­ka­cji i może wy­ra­żać pra­gnie­nie ze­msty. W sce­na­riu­szu tra­ge­dii za­pi­sa­nej w cią­gu ostat­niej woj­ny świa­to­wej obie stro­ny — ofia­ry i prze­śla­dow­cy — od­no­si­ły się do za­war­te­go w tek­ście oskar­że­nia od­mien­nie, po­nie­waż prze­śla­dow­cy oba­wia­li się, że tekst może kie­dyś ode­grać rolę do­wo­du prze­ciw ich czy­nom, na­to­miast stro­na prze­ciw­na oba­wia­ła się utra­ty da­ne­go świa­dec­twa zwią­za­nej z po­czu­ciem oso­bi­ste­go ry­zy­ka.

 Wie­lu ba­da­czy Za­gła­dy przyj­mu­je, że skraj­ne zło lu­do­bój­stwa jest nie­wy­ra­żal­ne oraz nie­wy­obra­żal­ne. Pry­zmat es­te­ty­ki ne­ga­tyw­nej ma nie­wąt­pli­wie sens oraz sze­ro­kie za­sto­so­wa­nie w tek­stach pi­sa­nych z punk­tu wi­dze­nia post- i kontr­pa­mię­ci. Nie spo­sób zgo­dzić się z tym ra­dy­kal­nym i dość roz­po­wszech­nio­nym w dys­kur­sie sta­no­wi­skiem, po­dej­mu­jąc się ana­li­zy tam­te­go przed­mio­to­we­go świa­ta. W moim prze­ko­na­niu kon­cep­cja nie­moż­no­ści od­da­nia Za­gła­dy dys­kre­dy­tu­je wy­si­łek oraz ry­zy­ko każ­de­go, kto po­zo­sta­wił jej świa­dec­two. Je­że­li pi­szą­cych po­zba­wia­no szan­sy na prze­ży­cie i od­bie­ra­no im moż­li­wość do­sko­na­le­nia wła­snych re­pre­zen­ta­cyj­nych stra­te­gii i kry­tycz­nej re­flek­sji nad ich (nie)od­po­wied­nio­ścią, nie ozna­cza to, że po­wsta­nie ich prze­ka­zu nie było speł­nie­niem przed­sta­wie­nia, jego trud­nym i tra­gicz­nym do­ko­na­niem.

 Przed­miot Za­gła­dy jest tek­stem kul­tu­ry, a wi­dzia­ny z tej sa­mej per­spek­ty­wy tekst Za­gła­dy jest przed­mio­tem. Ich za­kre­sy se­man­tycz­ne i epi­ste­mo­lo­gicz­ne w ja­kimś stop­niu się po­kry­wa­ją. Rów­na­nie to znacz­nie kom­pli­ku­je wpro­wa­dze­nie do­dat­ko­we­go ele­men­tu, ja­kim jest przed­miot Za­gła­dy wy­obra­żo­ny przez li­te­ra­tu­rę. Jego nie­ma­te­rial­na ma­te­ria na­le­ży do do­me­ny re­pre­zen­ta­cji wska­zu­ją­cej na hi­sto­rycz­ną rze­czy­wi­stość. Gdy Bill Brown upo­mi­na się, by zwró­cić uwa­gę na „uprzy­wi­le­jo­wa­ne spo­so­by fi­zycz­nej trans­gre­sji, de­struk­cji i przy­wra­ca­nia do ży­cia” ma­te­rial­ne­go świa­ta 30, spra­wa re­pre­zen­ta­cji zbie­ga się w jego wy­po­wie­dzi z kwe­stią re­la­cji za­cho­dzą­cych po­mię­dzy jed­na­ko zbru­ta­li­zo­wa­ny­mi świa­tem przed­mio­to­wym i czło­wie­kiem. Mi­me­tycz­ne moż­li­wo­ści li­te­ra­tu­ry sta­ją się zbyt cia­sne, więc po­wsta­ją nowe płasz­czy­zny re­pre­zen­ta­cji, któ­ry­mi rzą­dzi trans­gre­syj­na lo­gi­ka po­gwał­ce­nia i za­wład­nię­cia oso­bi­stą wła­sno­ścią. Re­cy­kling to ko­lej­ny, istot­ny roz­dział w dzie­jach przed­mio­tów Za­gła­dy, na­to­miast pro­ce­sy zwro­tu za­bra­ne­go mie­nia, na­le­żą­ce do post-Ho­lo­cau­stu, bu­du­ją na na­szych oczach nową ga­łąź dys­kur­su zwią­za­ną z ety­ką re­kom­pen­sa­ty i wy­ba­cza­nia.

 Na moje prze­ko­na­nie o przed­sta­wial­no­ści Za­gła­dy mia­ła duży wpływ lek­cja przed­mio­tów i dany w nich je­dy­ny w swo­im ro­dza­ju wgląd w to, co Re­al­ne. Nie spo­sób snuć re­flek­sji o roli ma­te­rial­nych przed­mio­tów przy za­ło­że­niu ich ra­dy­kal­nej nie­przed­sta­wial­no­ści, tym bar­dziej że jed­nym z mo­ich wyj­ścio­wych ce­lów jest wy­de­sty­lo­wa­nie z Ho­lo­cau­sto­wej li­te­ra­tu­ry pod­sta­wo­wych wzor­ców ich re­pre­zen­ta­cji. Dają się one ugru­po­wać w przed­sta­wie­nia mi­me­tycz­ne, me­to­ni­micz­ne, trans­for­ma­tyw­ne oraz agal­ma­tycz­ne. Naj­bar­dziej oczy­wi­sty i wszech­obec­ny jest pa­ra­dyg­mat pierw­szy, na któ­re­go kan­wie, rzec by moż­na, po­wsta­ła cała li­te­ra­tu­ra Za­gła­dy. Mi­me­tyzm był po­wszech­nym in­stru­men­tem, po­nie­waż po­wo­do­wał roz­po­zna­nie opi­sa­nej rze­czy­wi­sto­ści jako po­dob­nej czy wier­nej. W za­sa­dzie na­kła­da się on na po­zo­sta­łe wzor­ce re­pre­zen­ta­cji łącz­nie z mo­de­lem me­to­ni­micz­nym, któ­ry z ko­lei za­kre­śla sze­ro­ki krąg dzię­ki stra­te­gii sub­sty­tu­tu kon­stru­ują­cej rze­czy jako na­miast­kę nie­obec­ne­go pod­mio­tu ludz­kie­go po­wia­da­mia­ją­cą o jego toż­sa­mo­ści i lo­sie. Z ko­lei wzo­rzec trans­for­ma­tyw­ny sy­tu­uje przed­miot Za­gła­dy w róż­no­rod­nych pro­ce­sach zmie­nia­ją­cych jego po­stać lub przy­sto­so­wu­ją­cych go do no­wych funk­cji. Pa­ra­dyg­mat trans­for­ma­tyw­ny, ufun­do­wa­ny na prak­ty­ce Er­sat­zu i re­cy­klin­gu, do­ty­czy głów­nie prze­ro­bu ciał po­mor­do­wa­nych ofiar, pro­wa­dząc do krą­że­nia ludz­kiej somy w pro­duk­tach ta­kich, jak my­dło lub ma­te­ria­ły izo­la­cyj­ne. Ten ostat­ni typ re­cy­klin­gu sta­wia pod­sta­wo­we py­ta­nia o (nie)trwa­łość ma­te­rii i sub­stan­cji nie­ma­te­rial­nej. Z wy­ko­rzy­sty­wa­niem tru­pów jako su­row­ców wią­że się po­gwał­ce­nie ich in­tym­no­ści w po­szu­ki­wa­niu ukry­tych w nich kosz­tow­no­ści, co było co­dzien­ną ru­ty­ną w obo­zach. Cho­wa­nie cen­nych dro­bia­zgów w in­tym­nych szcze­li­nach cia­ła było dzia­ła­niem nie­sku­tecz­nym, gdyż wy­wo­ły­wa­ło sys­te­ma­tycz­ne prze­szu­ki­wa­nia zwłok; wszak cia­ło było ostat­nią i wszyst­kim wia­do­mą skryt­ką pro­wa­dzo­nych do gazu. Me­cha­nizm ten, czę­sto opi­sy­wa­ny w li­te­ra­tu­rze, na­zy­wam agal­ma­tycz­nym od grec­kie­go sło­wa agal­ma ozna­cza­ją­ce­go ukry­ty skarb, któ­re­go wy­do­by­cie przy­no­si sa­tys­fak­cję zna­laz­cy.

 W tak skon­cep­tu­ali­zo­wa­ny spo­sób spró­bu­ję w Rze­czach i Za­gła­dzie od­na­leźć — choć­by czę­ścio­wo — za­tar­te śla­dy zmar­łych i od­two­rzyć ży­wot­ną więź mię­dzy czło­wie­kiem i przed­mio­tem.

1. War­to przy tym pa­mię­tać, że kon­cep­cja Osta­tecz­ne­go Roz­wią­za­nia i łą­czą­ce­go się z nim za­bo­ru ży­dow­skie­go mie­nia jako eko­no­micz­ne­go  p l a ­n u  Hi­tle­ra zo­sta­ła sfor­mu­ło­wa­na do­pie­ro po woj­nie, mię­dzy in­ny­mi przez H. Arendt w Eich­mann w Je­ro­zo­li­mie. Rzecz o ba­nal­no­ści zła, tłum. A. Szost­kie­wicz, Kra­ków 1987 oraz G. Re­itlin­ge­ra, The Fi­nal So­lu­tion: The At­tempt to Exter­mi­na­te the Jews of Eu­ro­pe 1939–1945, New York 1960.

2. J. Bau­dril­lard, Con­su­mer So­cie­ty, w:Se­lec­ted Wri­tings, tłum. J. Mo­ur­ra­in, red. i wstęp M. Po­ster, Stan­ford 2001, s. 33.

3. Dzie­ła sztu­ki za­bra­ne przez Görin­ga do jego po­sia­dło­ści w Ca­rin­hall pod Ber­li­nem zo­sta­ły tam po­tem do­kład­nie udo­ku­men­to­wa­ne.

4. Na te­mat po­li­ty­ki kul­tu­ral­nej na­zi­stów i ko­lek­cji sztu­ki przez nich za­gra­bio­nych zob. The Cul­tu­res of Col­lec­ting, red. J. El­sner i R. Car­di­nal, Cam­brid­ge MA 1994, s. 4. Au­to­rzy do­cho­dzą cza­sem do zdu­mie­wa­ją­cych wnio­sków: „Jed­nak za­sta­na­wia, czy po­szu­ku­ją­cy na­zi­stów przez okrą­głe pięć­dzie­siąt lat nie są ogar­nię­ci tą samą go­rącz­ką zbie­rac­twa”, s. 4. Wszyst­kie tłu­ma­cze­nia, o ile nie za­zna­czo­no ina­czej — B. S.

5. Ze wzglę­du na trwa­ją­cy pro­ces zwro­tu mie­nia cią­gle roz­ra­sta­ją­ca się li­te­ra­tu­ra przed­mio­tu szyb­ko się dez­ak­tu­ali­zu­je, więc wska­zu­ję tyl­ko na dwie klu­czo­we po­zy­cje: The Plun­der of Je­wish Pro­per­ty du­ring the Ho­lo­caust: Con­fron­ting Eu­ro­pe­an Hi­sto­ry, red. A. Be­ker, New York 2000 oraz M. De­ana, Rob­bing the Jews: The Con­fi­sca­tion of Je­wish Pro­per­ty in the Ho­lo­caust, 1933–1945, Oxford 2008.

6. J. Ben­tham, The­ory of Le­gi­sla­tion, tłum. R. Hil­dreth, Lon­don 1814, s. 113.

7. C. Schmitt, Teo­lo­gia po­li­tycz­na i inne pi­sma, tłum. M. A. Ci­choc­ki, Kra­ków: Znak — Fun­da­cja im. Ste­fa­na Ba­to­re­go, 2000; zob. zwłasz­cza roz­dział De­fi­ni­cja su­we­ren­no­ści, s. 5–15. Stan wy­jąt­ko­wy był wpro­wa­dzo­ny na pod­sta­wie ar­ty­ku­łu 48 naj­pierw przez Hin­den­bur­ga, a do­pie­ro póź­niej przez Hi­tle­ra.

8. H. Arendt, Ko­rze­nie to­ta­li­ta­ry­zmu, tłum. D. Grin­berg i M. Sza­wiel, War­sza­wa 1993.

9.De­cree Re­gar­ding the Re­por­ting of the Je­wish Pro­per­ty, w:A Ho­lo­caust Re­ader, red. L. S. Da­wi­do­wicz, West Oran­ge 1976, s. 50–51.

10. E. Lévi­nas, Ca­łość i nie­skoń­czo­ność. Esej o ze­wnętrz­no­ści, tłum. M. Ko­wal­ska, wstęp B. Skar­ga, przekł. przej­rzał J. Mi­ga­siń­ski, War­sza­wa 1998, s. 162.

11. K. Wyka, Go­spo­dar­ka wy­łą­czo­na, w:Ży­cie na niby. Pa­mięt­nik po klę­sce, Kra­ków 1984, s. 138–175.

12. Mam tu na my­śli od­czyt Sau­la Frie­dlän­de­ra, za­ty­tu­ło­wa­ny Świa­dek. Ku spój­nej hi­sto­rii Za­gła­dy [The Wit­ness: To­wards the Uni­fy­ing Hi­sto­ry of the Ho­lo­caust], wy­gło­szo­ny na Uni­ver­si­ty of Chi­ca­go (paź­dzier­nik 2008).

13. G. Gre­if, Pła­ka­li­śmy bez łez. Re­la­cje by­łych więź­niów ży­dow­skie­go Son­der­kom­man­do z Au­schwitz, tłum. J. Ka­plon, War­sza­wa–Oświę­cim 2001.

14. E. Rin­gel­blum, Kro­ni­ka get­ta war­szaw­skie­go. Wrze­sień 1939 – sty­czeń 1943, tłum. A. Rut­kow­ski, red. A. Eisen­bach, War­sza­wa 1988, s. 471.

15.Ibi­dem.

16.Ibi­dem.

17. J. Le­ociak, Tekst wo­bec Za­gła­dy. (O re­la­cjach z get­ta war­szaw­skie­go), Wro­cław 1997; roz­dział Losy tek­stów wią­że się bez­po­śred­nio z mo­imi roz­wa­ża­nia­mi na te­mat pre­ca­rium, s. 83–96.

18. Le­ociak wy­zna­je, jak był zdu­mio­ny, gdy na­tra­fił na tak wie­le pi­sem­nych świa­dectw, któ­re przy­czy­ni­ły się do po­wsta­nia jego mo­no­gra­fii, gdyż ist­nia­ły one wbrew „lo­gi­ce «osta­tecz­ne­go roz­wią­za­nia»”.

19. Do wy­jąt­ków za­li­czyć trze­ba punkt wi­dze­nia Lu­dwi­ka Lan­daua, z wy­kształ­ce­nia eko­no­mi­sty, za­in­te­re­so­wa­ne­go głów­nie jed­nym, wpraw­dzie na­der sze­ro­kim aspek­tem Jetzt­ze­it, mia­no­wi­cie te­atrem woj­ny i eko­no­micz­ny­mi prze­mia­na­mi za­cho­dzą­cy­mi w ów­cze­snej Eu­ro­pie, jak i War­sza­wie. Lan­dau zda­wał się znaj­do­wać na­dzie­ję w da­le­ko się­ga­ją­cej ana­li­zie wy­da­rzeń woj­ny. Zob. L. Lan­dau, Kro­ni­ka lat woj­ny i oku­pa­cji, t. 3, War­sza­wa 1962.

20. Ar­chi­wum Rin­gel­blu­ma za­ko­pa­no w dzie­się­ciu zwy­kłych me­ta­lo­wych skrzyn­kach i dwóch po­jem­ni­kach na mle­ko, któ­re dziś uwa­ża się za bez­cen­ne. Zna­le­zio­ne po woj­nie, w roku 1946 i 1950, do­ku­men­ty scho­wa­ne w jed­nej z kan na mle­ko były czę­ścio­wo znisz­czo­ne przez wil­goć i nie­czy­tel­ne, do­wo­dząc raz jesz­cze pre­ca­rium oraz frag­men­ta­rycz­no­ści wła­ści­wych tek­stów Za­gła­dy. Trze­ciej i ostat­niej za­ra­zem par­tii ar­chi­wum ni­g­dy nie uda­ło się od­kryć, po­mi­mo kil­ku­krot­nych prób prze­pro­wa­dzo­nych na te­re­nie zbu­rzo­nej ka­mie­ni­cy przy ul. Świę­to­krzy­skiej 36. Zob. A. Eisen­bach, Wstęp do:Kro­ni­ka get­ta war­szaw­skie­go, op. cit., s. 18–19.

21. A. Hun­ger­dorf, The Ho­lo­caust of Te­xts: Ge­no­ci­de, Li­te­ra­tu­re, and Per­so­ni­fi­ca­tion, Chi­ca­go 2002.

22. E. Lévi­nas, Ina­czej niż być lub po­nad isto­tą, tłum. P. Mrów­czyń­ski, War­sza­wa 2000, s. 89. Jego ro­zu­mie­nie bli­sko­ści w tym to­mie nie od­bie­ga od my­śle­nia za­war­te­go w Ca­ło­ści i nie­skoń­czo­no­ści, gdzie fi­lo­zof mówi o dło­ni i jej umie­jęt­no­ści pa­no­wa­nia nad przed­mio­ta­mi po­przez do­tyk jako nie­im­pli­ku­ją­cy bli­sko­ści.

23. Kon­cep­cja śla­du w fi­lo­zo­fii Der­ri­dy ewo­lu­uje od wcze­śniej­sze­go poj­mo­wa­nia go jako róż­ni­cy mię­dzy po­wierz­chow­no­ścią a ozna­ko­wa­niem w O gra­ma­to­lo­gii ku jego wid­mo­wo­ści w ostat­nim wy­wia­dzie fi­lo­zo­fa. J. Der­ri­da, Le­ar­ning to Live Fi­nal­ly: An In­te­rview with Jean Birn­baum, tłum. M. Naas i in., Ho­bo­ken 2007, s. 26.

24. Zro­bio­ne wbrew ści­słe­mu za­ka­zo­wi fo­to­gra­fo­wa­nia sta­no­wią one wła­ści­wie re­zul­tat kon­spi­ra­cyj­nej pra­cy wie­lu osób. W prze­ci­wień­stwie do do­ku­men­ta­cji fo­to­gra­ficz­nej obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych zna­ne są tyl­ko te czte­ry zdję­cia z miej­sca za­gła­dy, któ­rym był Oświę­cim Brze­zin­ka. Zob. Au­schwitz: The Hi­sto­ry in Pho­to­gra­phs, red. T. Świe­boc­ka i J. Web­ber, Blo­oming­ton 1995.

25. G. Didi-Hu­ber­man, Ima­ges in Spi­te of All: Four Pho­to­gra­phs from Au­schwitz, tłum. S. B. Lil­lis, Chi­ca­go–Lon­don 2008.

26. B. Lang, Act and Idea in the Nazi Ge­no­ci­de, Chi­ca­go 1990.

27. Wy­zby­ty uprze­dzeń tego ro­dza­ju J. E. Young pi­sze prze­ko­nu­ją­co o na­kła­da­niu się fi­gu­ra­tyw­no­ści i fak­tycz­no­ści w li­te­ra­tu­rze po Za­gła­dzie. Zob. J. E. Young, Wri­ting and Rew­ri­ting the Ho­lo­caust: Nar­ra­ti­ve and the Con­seq­u­en­ces of In­ter­pre­ta­tion, Blo­oming­ton 1990, s. 50–51.

28. Oczy­wi­ście mam tu na my­śli li­te­ra­tu­rę pol­sko­ję­zycz­ną; po­ezja pi­sa­na w ji­dysz, na przy­kład wier­sze A. Sutz­ke­ve­ra, wy­ra­ża wia­rę w od­ku­pie­nie przez sło­wo.

29. Najam­bit­niej­sze uję­cie tego za­gad­nie­nia Ro­skies za­warł w stu­dium za­ty­tu­ło­wa­nym What is Ho­lo­caust Li­te­ra­tu­re? („Stu­dies in Con­tem­po­ra­ry Jew­ry” 2005:21, s. 157–212), bę­dą­cym pró­bą prze­kro­ju hi­sto­rycz­ne­go li­te­ra­tu­ry te­ma­tycz­nie na­wią­zu­ją­cej do Ho­lo­cau­stu do­pro­wa­dzo­ne­go aż po ostat­nie lata. W swej wcze­śniej­szej pu­bli­ka­cji Ro­skies stwier­dza, że opi­sy­wa­nie licz­nych ka­ta­strof, któ­re w cią­gu hi­sto­rii do­tknę­ły na­ród ży­dow­ski, utwo­rzy­ło li­te­rac­ką tra­dy­cję re­ago­wa­nia na dzie­jo­we ka­ta­kli­zmy wy­raź­nie za­po­śred­ni­czo­ną w li­te­ra­tu­rze Ho­lo­cau­stu. Zob. D. Ro­skies, Aga­inst the Apo­ca­lyp­se: Re­spon­ses to Ca­ta­stro­phe in Mo­dern Je­wish Cul­tu­re, Cam­brid­ge 1984.

30. B. Brown, nie­opu­bli­ko­wa­ny ma­szy­no­pis, warsz­tat na te­mat kul­tu­ry ma­te­rial­nej, The Uni­ver­si­ty of Chi­ca­go, 2005–2006.