Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
– Mamo, mamo!!! Zżera nas coś strasznego. Tato Wojtka mówi, że nic na to nie poradzimy. Zjada nas i koniec! – Lila z okrzykiem bojowym wbiegła do kuchni.
– Co nas zjada? Tato Wojtka miał zły sen? A może stres go zżera? – zapytała mama, krojąc warzywa.
– Nie mamo. Nie tylko nas, ale i nasze pieniądze! – odparła Lila, podkradając chrupiąca marchewkę.
– Inflacja, kochanie! Tacie Wojtka raczej chodziło o inflację. Często mówi się, że zżera nas inflacja! Znowu rozmawialiście o ekonomii? Cieszę się, że poruszacie tak poważne tematy, ale Wojtek chyba trochę panikuje? – powiedziała pobłażliwie mama.
– Był naprawdę bardzo zdenerwowany! – odparła Lila. - A co to jest ta inflacja?
Rozmowy z użyciem głowy w barwny sposób opisują znaczenie podstawowych pojęć z zakresu gospodarki, marketingu i ekonomii. Dzięki niej dzieci dowiedzą się, że stopa bezrobocia nie ma wpływu na rozmiar tenisówek, monopol to nie tylko sklep za rogiem, a gracz na giełdzie nie musi być sportowcem.
„Polecam i dzieciom, i rodzicom”.
Prof. Wiesława Przybylska-Kapuścińska
Książka skierowana do dzieci w wieku 9 – 14 lat.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 60
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 1 godz. 29 min
Lektor: Danuta Stenka
© Anna Garbolińska i Novae Res s.c. 2014
Recenzent:prof. Wiesława Przybylska-Kapuścińska
Redakcja:Paweł Pomianek
Korekta:Roman Honet
Okładka: adaptacja projektu Pameli Jaworskiej
Ilustracje:Pamela Jaworska
Skład: Monika Burakiewicz
ISBN 978-83-7722-694-0
NOVAE RES – WYDAWNICTWO INNOWACYJNE
al. Zwycięstwa 96 / 98, 81-451 Gdynia
tel.: 58 698 21 61, e-mail: [email protected], http://novaeres.pl
Wydawnictwo Novae Res jest partnerem Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego w Gdyni.
Konwersja do formatu EPUB/MOBI:
Legimi Sp. z o.o. | Legimi.com
ANNA GARBOLIŃSKA – absolwentka Wydziału Organizacji i Zarządzania Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu oraz podyplomowych studiów Marketingu Usług w Wyższej Szkole Bankowej. Członek Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Niestrudzona agitatorka nauczania ekonomii w szkole podstawowej. Mama Lili i Gabriela.
DLACZEGO POWSTAŁA TA KSIĄŻKA?
Ponieważ ekonomia to nauka o życiu.
Dlaczego już w szkole podstawowej dzieci uczą się, czym jest chlorofil, a nie mają pojęcia, co to jest inflacja lub na czym polega bessa?
Już od dziecka stajemy się konsumentami i podejmujemy decyzje o charakterze ekonomicznym – na co wydać kieszonkowe czy kim zostać w przyszłości. Nie zdajemy sobie z tego nawet sprawy.
Pamiętajmy, że ekonomia to nie dziedzina przeznaczona wyłącznie dla maklerów czy przedsiębiorców. To integralna część naszego życia.
Każde dziecko wie, że planowanie bywa bardzo pracochłonnym zajęciem, zarabianie jest niezmiernie męczącym zajęciem,a wydawanie to czysta przyjemność.
Oto jest Lila!
Lila jest uczennicą Szkoły Podstawowej.
Jak każda dziewczynka w jej wieku uwielbia tańczyć i rysować. Lila jest bardzo rezolutna i ciekawska, interesuje ją wszystko, co jest związane z ekonomią. A zapewniam was, że nie ma na świecie rzeczy, która w mniejszym lub większym stopniu nie byłaby związana z ekonomią.
Dziewczynka bardzo dobrze rozumie się ze swoją mamą, obie uwielbiają prowadzić rozległe dysputy.
Lilka ma starszego brata. Pewne jego przywileje spędzają jej sen z powiek.
Jeżeli posiadacie starsze rodzeństwo, sami doskonale rozumiecie, że ze starszakami nie zawsze można dojść do porozumienia. Tak jest również w przypadku Lilki i jej brata, który swoją dorosłość manifestuje własnym kontem w banku i kartą płatniczą.
Lila bardzo mu zazdrości, bo sama, zamiast chodzić do sklepu z zabawkami, także wolałaby dokonywać zakupów przez internet. Magiczna cecha takich zakupów – czyli możliwość płacenia bez wyjmowania banknotów z portfela – jest dla dziewczynki niepodważalnym atutem „dorosłości”.
Lila bardzo chce być dorosła, i choć nie zawsze rozumie wszystkie słowa wypowiadane przez tatę podczas rozmów telefonicznych, to jednak uparcie wierzy, że kiedyś sama będzie prowadziła podobne rozmowy, używając jeszcze trudniejszych słów!
Cichym marzeniem dziewczynki jest zawód piosenkarki i wszystkie wspaniałe rzeczy z nim związane, ale jeśli nie wyjdzie, założy własną restaurację ze zdrową żywnością.
Lila lubi swoją szkołę, koleżanki i kolegów, mniej lubi tabliczkę mnożenia, która długo śniła się jej po nocach! Jak wszystkie dzieci kocha wakacje i starannie odlicza dni do ich rozpoczęcia.
Jest dumną właścicielką chomika o imieniu Teodor, lecz ze wszystkich zwierząt na kuli ziemskiej najbardziej kocha koty!
Czy już polubiliście Lilę?
Zapewniam was, naprawdę warto! Z Lilą nie sposób się nudzić!
Przekonajcie się sami!
POZOSTALI BOHATEROWIE:
Mama – uwielbia czytać książki mądre i ważne. Uparcie wierzy, że Mikołaj istnieje i przynosi dzieciom prezenty. Nieustannie zaprzecza, że jest on podobny do Dziadka! Z zaangażowaniem wprowadza Lilę w świat finansów.
Tata – bardzo zapracowany jegomość. Właściciel sportowego samochodu. Miłośnik motoryzacji, niezwykle podatny na wpływ reklam. Zawsze znajduje czas na ciekawe wycieczki rowerowe z Lilą i grę w piłkę z jej bratem.
Brat – ogrywa Lilę w grze Monopol. Ofiarnie, aczkolwiek nie zawsze chętnie, pomaga siostrze w matematyce i wierzy, że kiedyś zostanie sławnym piłkarzem i dorobi się prawdziwej fortuny.
Babcia – specjalistka w pieczeniu pysznych serników, oddana przyjaciółka pani Halinki. Domowy negocjator, który szybko i sprawnie rozstrzyga wszelkie spory rodzinne.
Dziadek – „złota rączka”, dumny posiadacz pięknych, sumiastych wąsów. Pasjonat zdrowego trybu życia, niezrównany w pracach ogrodowych, zwłaszcza w przycinaniu żywopłotu.
Teodor – chomik o biszkoptowej sierści, miłośnik jedzenia i spania. Ma kilka drobnych grzeszków na sumieniu.
Pani Halinka – fryzjerka, przyjaciółka Babci. Rezolutna starsza pani, kopalnia wiedzy o wszystkich sąsiadach z ulicy.
Wojtek – najlepszy przyjaciel i cicha sympatia Lili. Uwielbia centra handlowe i wypady do kina. Marzy o zawodzie reżysera.
Tata Wojtka – pracuje w banku i z pasją gra na giełdzie. Łyka tabletki na uspokojenie i zawsze wtedy, gdy ceny akcji spadają, trzyma się za serce.
MIEJSCE AKCJI:
Jednorodzinny domek z pięknym ogrodem, położony na obrzeżach wielkiego miasta.
Czyli naszyjnik z muszli, tabliczka czekolady i to, czego nie można kupić za pieniądze...
– Mamo! Już odrobiłam lekcje! – pochwaliła się Lila. – Babcia mówi, że czas to pieniądz i nie wolno go marnować – dodała, przechylając się przez poręcz schodów.
– Babcia ma rację. Co masz zrobić później, zrób teraz, a będziesz miała potem więcej wolnego czasu na zabawę – odparła mama, segregując książki w biblioteczce.
– Tak jak ty? W końcu zabrałaś się za te porządki – zauważyła Lila.
– Może mi pomożesz? – spytała mama.
– No dobrze – Lila niechętnie zabrała się do układania książek.
Mama Lili bardzo lubiła czytać książki i w domowej biblioteczce nazbierał się ich już całkiem spory stos.
– Mamo?! Niech już będzie, że czas to pieniądz, ale kto wymyślił pieniądze? – zapytała po chwili Lila, sadowiąc się wygodnie w fotelu z kolorowym albumem w dłoni.
– Hmm, tak naprawdę to chyba nikt ich nie wymyślił – odparła mama. – Właściwie pojawiły się same.
– Jak to? – zdziwiła się dziewczynka.
– Otóż wyobraź sobie, moja mała ciekawska kobietko, że kiedyś nie były one nikomu do niczego potrzebne. Każda rodzina sama wytwarzała rzeczy niezbędne dla siebie. Tata hodował tyle krów, ile mleka mogły wypić jego dzieci. Mama sadziła tyle warzyw, ile potrzebowała rodzina. Dzieci zbierały z drzew tyle owoców, ile dały radę zjeść na deser. Jeżeli przyszła sroga zima, tata więcej polował, aby mama mogła uszyć rodzinie ciepłe kożuszki. Od czasu do czasu, gdy warzywa wyjątkowo pięknie urosły, mama zanosiła ich nadmiar sąsiadce. Miła sąsiadka, aby się zrewanżować, dawała za nie trochę miodu – wyjaśniła mama, przysiadając na brzegu sofy.
– Już wiem! – wykrzyknęła uradowana dziewczynka – to tak jak u babci i pani Halinki! Babcia piecze ten swój pyszny sernik, zanosi do zakładu fryzjerskiego, a pani Halinka układa jej za to piękną fryzurę.
– Brawo! – pochwaliła Lilę mama. – W ten to właśnie sposób pojawił się kiedyś handel wymienny. Babcia jest specjalistką w pieczeniu sernika, a pani Halinka jest doskonałą fryzjerką. Dawniej, gdy nie znano jeszcze pieniędzy, istniały podobne zależności. Jedna rodzina słynęła z hodowli krów na przepyszne mleko, a inna specjalizowała się w wykonywaniu pięknych naszyjników z muszli. Aby zdobyć potrzebne rzeczy, po prostu wymieniano się towarami.
– A jeżeli naszyjnik się nie spodobał? Albo czyjaś mama miała już wystarczającą ilość ozdób i nadal zostawało jej niewypite mleko, to co wtedy? – dopytywała się dziewczynka.
– Dobre pytanie – odparła mama. – Szukano produktu, którym można byłoby się wymienić, a następnie zachować go na zapas. Na przykład w dawnej Polsce bardzo długo takim towarem była sól. Do dziś znamy powiedzenie „słono za to zapłaciłem!” – wyjaśniała cierpliwie.
– Gdy mechanik wymieniał jakąś część w naszym samochodzie, tato też mówił, że słono za to zapłacił – przypomniała sobie dziewczynka. – Aha, i jeszcze dodał, że ten pan skasował go jak za zboże!
– Zboże czy bydło też dawniej służyły jako towar na wymianę – z uśmiechem odpowiedziała mama.
– Oj, mamo, ale chyba nie wymieniano krowy na jabłko? To byłoby niesprawiedliwe.
– Tak, kochanie. Potrzebowano towaru, którym można było łatwo się podzielić.