Rodzina Cenci - Stendhal - ebook

Rodzina Cenci ebook

Stendhal

0,0
7,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Rodzina Cenci” to opowiadanie Stendhala, słynnego francuskiego pisarza epoki romantyzmu oraz prekursora realizmu w literaturze.


Opowiadanie skupia się na skomplikowanych losach rodziny Cenci. Francesco Cenci, był niemoralnym człowiekiem gwałtownego temperamentu. Znęcał się nad żoną i dziećmi, a z Beatrice chciał popełnić kazirodztwo. Czterech członków rodziny Cenci uznają ostatecznie, że nie mają innego wyboru, jak tylko próbować pozbyć się Francesca, zawiązali przeciwko niemu spisek…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 44

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2020

ISBN: 978-83-8226-150-9
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (http://write.streetlib.com).

RODZINA CENCI

Don Juan Moliera jest rozpustnikiem, niewątpliwie; ale przedewszystkiem jest człowiekiem z dobrego towarzystwa. Zanim się odda niezwyciężonemu pędowi, który go prze do ładnych kobiet, dba o to, aby się dostroić do pewnego idealnego wzoru; chce być przedmiotem bezgranicznego podziwu, na dworze młodego króla, pełnego dowcipu i wdzięku.

 Don Juan Mozarta bliższy jest już natury i mniej francuski: mniej myśli o sądzie drugich. Mamy tylko dwa portrety don Juana włoskiego, w postaci w jakiej musiał się objawić w owym pięknym kraju, w szesnastym wieku, w zaraniu odradzającej się cywilizacji.  Z tych dwóch portretów, jeden jest taki, że bezwarunkowo nie mogę go pokazać: epoka nasza jest zbyt świątobliwa: trzeba pamiętać wielkie słowo, które nieraz słyszałem z ust lorda Byrona: This age of cant. Owa obłuda, tak nudna i niezdolna oszukać nikogo, ma tę olbrzymią zaletę, iż daje głupcom temat do rozmowy: gorszą się że ktoś ośmielił się powiedzieć to a to, że się odważył śmiać z tego a tego, etc. Wadą jej jest, iż nieskończenie uszczupla sferę historji.  Jeśli czytelnik raczy mi pozwolić, przedstawię mu, z całą uniżonością, zapisek historyczny tyczący drugiego z owych Juanów: tego, o którym można mówić w r. 1837; nazywa się Franciszek Cenci.  Iżby don Juan był możliwy, trzeba aby istniała na świecie obłuda. Don Juan w starożytności byłby zjawiskiem bez treści; religja była radosnem świętem, zachęcała ludzi do rozkoszy, jakże miałaby piętnować istoty, które rozkosz czynią swym jedynym celem? Jedynie rząd mówił o powściągliwości; zabraniał tego, co mogło szkodzić ojczyźnie — to znaczy dobrze zrozumianemu interesowi ogółu — a nie tego, co może szkodzić danej jednostce.  Wszelki człowiek, który miał pociąg do kobiet i dużo pieniędzy, mógł być tedy don Juanem w Atenach. Nikt nie miał mu nic do zarzucenia; nikt nie głosił, że życie jest padołem płaczu i że zasługą jest cierpieć.  Nie sądzę, aby don Juan ateński mógł dojść do zbrodni równie szybko jak don Juanowie nowoczesnych monarchij. Znaczna część przyjemności naszego don Juana polega na urąganiu opinji; w początkach zaś, za młodu, wyobrażał sobie, że urąga jedynie obłudzie. Gwałcić prawa w monarchji typu Ludwika XV, wygarnąć z fuzji do pobijacza dachów i strącić go na dół, czyż to nie było dowodem, że ktoś się obraca w towarzystwie monarchy, że jest człowiekiem najlepszego tonu i że drwi sobie z sędziego, mieszczanina rodem? Drwić sobie z sędziego, czyi to nie jest pierwsza próba początkującego don Juana? U nas, kobiety nie są już w modzie, oto czemu don Juanowie zdarzają się rzadko; ale kiedy istnieli, zaczynali zawsze od szukania przyjemności bardzo naturalnych, szczycąc się zarazem, że się przeciwstawiają temu, co w ich mniemaniu, było bez podstaw w religji współczesnych. Dopiero później, kiedy don Juan zaczyna się psuć, znajduje on przedziwną rozkosz w tem, aby urągać nawet mniemaniom które sam uważa za słuszne i sprawiedliwe.  To przejście musiało być bardzo trudne u starożytnych; dopiero za cesarzów rzymskich, po Tyberjuszu i Kaprei, spotyka się rozpustników miłujących zepsucie dla zepsucia, to znaczy dla przyjemności urągania słusznym poglądom współczesnych.  Tak więc, religji chrześcijańskiej przypisuję możliwość satanicznej roli don Juana. Bezwątpienia, to ta religja ogłosiła światu, że lichy niewolnik czy gladjator mają duszę co do wartości i godności najzupełniej równą duszy samego Cezara; jakoż należy się jej dank za to uszlachetnienie uczuć: nie wątpię zresztą, że, prędzej czy później, uczucia te byłyby się zbudziły w sercu ludów. Eneida jest już o wiele tkliwsza niż Iljada.  Nauka Chrystusa była niemal tożsamą z nauką współczesnych mu filozofów arabskich; jedyna nowa rzecz, która weszła w świat wraz z zasadami głoszonemi przez św. Pawła, to ciało kapłańskie zupełnie oddzielone od reszty obywateli, a nawet mające sprzeczne z nimi interesy.  Ciało to wzięło za jedyne zadanie hodować i umacniać uczucia religijne; znalazło uroki i przyzwyczajenia zdolne oddziałać na dusze wszystkich klas, od nieokrzesanego pastucha aż do zużytego starego dworaka; umiało związać swoje wspomnienia z czarem wrażeń dziecięctwa; nie przepuściło najmniejszej zarazy ani najdrobniejszej klęski, aby z nich nie skorzystać dla pomnożenia lęku i uczucia religijnego, lub bodaj dla wzniesienia pięknego kościoła, jak np. Salute w Wenecji.  Istnienie tego ciała wydało cudowną rzecz: św. Leon, papież dający bez siły fizycznej opór dzikiemu Atylli i jego barbarzyńskim hordom, które napełniły strachem Chiny, Persję i Galję.  Tak więc, religja — podobnie jak owa „absolutna władza złagodzona piosenką“, zwana monarchją francuską — wydała osobliwe rzeczy, których świat nigdyby może nie ujrzał, gdyby był pozbawiony tych dwóch instytucji.  Wśród tych rzeczy dobrych albo złych, ale zawsze osobliwych i ciekawych, któreby mocno zdziwiły Arystotelesa, Polibjusza, Augusta i inne tęgie głowy w starożytności, mieszczę bez wahania nawskroś nowoczesny charakter don Juana. Jestto, mojem zdaniem, owoc ascetycznych urządzeń papieży władających po Lutrze; Leon X bowiem i jego dwór (1506) hołdowali mniejwięcej zasadom religji Ateńczyków. Don Juana Moliera wystawiono w początkach panowania Ludwika XIV, 15 lutego r. 1665; monarcha ów nie ugrzązł był jeszcze w dewocji, a mimo to cenzura duchowna kazała usunąć scenę żebraka w lesie. Aby wzmocnić swoje stanowisko, cenzura ta siliła się wytłumaczyć młodemu królowi — który był rzadkim nieukiem — ze słowo jansenista jest to synonim republikanina.  Oryginał stworzył Hiszpan, Tirso de Molina; włoska trupa grała przeróbkę tegoż w Paryżu około r. 1664, z szalonem powodzeniem. Jestto zapewne najczęściej grywana ze wszystkich komedyj w świecie. Bo też jest tam djabeł i miłość, lęk przed piekłem i namiętne pożądanie kobiety, to znaczy wszystko co jest najstraszniejszego i najsłodszego w oczach ludzi, o ile wzniosą się bodaj trochę ponad stan dzikich.  Nie dziw, że obraz don Juana wszedł do literatury za pośrednictwem hiszpańskiego poety. Miłość zajmuje wiele miejsca w życiu tego ludu; w owym kraju jest to namiętność, która przemożną ręką ugina pod sobą wszystkie inne, nawet — czyżby kto uwierzył? — próżność. Toż samo