Przyrodolecznictwo - Św. Hildegarda z Bingen - ebook

Przyrodolecznictwo ebook

Św. Hildegarda z Bingen

4,0

Opis

Święta Hildegarda była osobą absolutnie wyjątkową, nie tylko na tle swoich czasów. Można ją zaliczyć do największych geniuszy Średniowiecza oraz do elitarnej grupy najwybitniejszych kobiet wszechczasów.


Znała działanie lecznicze wielu roślin, które opisano dopiero wiele wieków później. Uzdrawianie człowieka postrzegała w kontekście całej przyrody. Stworzyła koncepcję integralnego współdziałania wszystkich pierwiastków w człowieku, w którym, jak w zwierciadle, odbija się cały kosmos. Hildegarda, w swoich pismach, ukazuje człowieka jako „mikrokosmos", istniejący w ścisłym oddziaływaniu z czterema żywiołami: ogniem, wodą, powietrzem i ziemią, z których składa się zarówno świat, jak i ludzki organizm. Stosowała proste leki roślinne z pospolitych ziół.


Z tekstów źródłowych przytoczonych w książce, zostały wybrane te fragmenty pism św. Hildegardy, które wydają się dzisiaj mieć znaczenie dla fizjoterapii, a więc obejmujące zagadnienia wodolecznictwa, różnych form ruchu, racjonalnego żywienia, ziołolecznictwa i działania porządkującego sposób życia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 118

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (18 ocen)
6
7
4
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AgnieszkaBernadetta

Dobrze spędzony czas

Wskazówki odnoszące się doskonale również do dzisiejszych czasów.
10

Popularność




Strony tytułowe

Przyrodolecznictwo

Strona redakcyjna

Redakcja

Marek Czekański

Redakcja techniczna:

Ewa Czyżowska

Łamanie:

Joanna Łazarów

Okładka:

Dariusz Piskulak

© Copyright by Wydawnictwo M, Kraków 2003

ISBN 978-83-7595-538-5

Wydawnictwo M

ul. Kanonicza 11, 31-002 Kraków

tel. 012-431-25-50; fax 012-431-25-75

e-mail:[email protected]

www.mwydawnictwo.pl

www.ksiegarniakatolicka.pl

Publikację elektroniczną przygotował iFormat

Wprowadzenie

Wprowadzenie

W

poszukiwaniu źródeł naturalnej medycyny oraz odmiennych od znanych dotychczas sposobów wykorzystania bogactwa przyrody, w szczególności wody i roślin o właściwościach leczniczych, zwracamy się dzisiaj ku niektórym metodom terapeutycznym stosowanym niegdyś w odległych wiekach. Uważa się, że ich działanie praktykowane przez wiele pokoleń i zweryfikowane przez współczesne badania naukowe jest szczególnie godne uwagi.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa istotne miejsce pośród trudniących się leczeniem zajmowali mnisi i pustelnicy, którzy przez wieki pilnie badali i opisywali różne przypadki chorób oraz działanie ówcześnie stosowanych lekarstw. W starożytnym Kościele znamy wielu świętych, którzy zasłynęli ze skutecznego leczenia chorób, należy tu wymienić przede wszystkim Kosmę, Damiana i Pantaleona, sławnych za życia ze swej sztuki lekarskiej, którzy także po śmierci cieszyli się skutecznym wstawiennictwem. Również postać św. Hildegardy z Bingen należy do wybitnych pod względem swoich rozległych zainteresowań botanicznych, fizjologicznych i praktyki lekarskiej.

Św. Hildegarda z Bingen urodziła się w 1098 r. w Bermersheim w dorzeczu Renu. W roku 1106 została umieszczona w benedyktyńskim opactwie Disibodenberg, prawdopodobnie pomiędzy 1112 a 1115 rokiem Hildegarda złożyła profesję zakonną na ręce biskupa Moguncji. W roku 1136 pełniła funkcję wychowawczyni sióstr w tymże opactwie Disibodenberg. W późniejszym okresie, dzięki wizjom, jakich doznawała, jej pozycja w opactwie jeszcze bardziej uległa zmianie. Hildegarda doznawała prywatnych objawień, które charakteryzowały się głębią i dużą ilością ukrytych znaczeń. Najważniejsze spośród pism Hildegardy, powstałe pod wpływem tych wizji, to trzy wielkie dzieła, które napisała pod koniec życia: Scivias(Droga do poznania, od „sci vias lucis”), Liber vitae meritorum (Księga o zasługach życia), Liber divinorum operum albo De operatione Dei (O stworzeniach Bożych).

Pisma teologiczne św. Hildegardy z Bingen osadzone są w duchu nauki chrześcijańskiej i prezentują chrześcijańską wizję świata; są one wyrazem średniowiecznych poglądów na naturę świata jako stworzonego przez Boga. Hildegarda była także autorką krótkich komentarzy do Ewangelii, żywotów świętych, wykładu symbolu wiary św. Atanazego oraz reguły benedyktyńskiej. Zachowała się także spora część jej korespondencji. Ze świadectwa samej Hildegardy, a także jej biografów, wynika, że nie posiadała systematycznego wykształcenia z zakresu sztuk wyzwolonych. W Disibodenbergu Hildegarda zajmowała się pielęgnowaniem chorych. Zmarła 17 września 1179 r. W 1324 r. papież Jan XXII zezwolił na oddawanie publicznego kultu św. Hildegardzie. Wiadomo z różnych źródeł, że Hildegarda była dobrze znana jako „lekarka” i że uzdrawiała świeckich, którzy przybywali w tym celu do klasztoru.

Średniowieczna wiedza lekarska, którą znała Hildegarda, była przede wszystkim tradycją praktyki leczniczej, w pewnej jednak i niemałej mierze także tradycją wiedzy lekarskiej. W czasach św. Hildegardy medycyna miała dwoisty charakter wiedzy i praktyki, który z późniejszego punktu widzenia utrudnia jej ocenę. Początkowo w nielicznych jeszcze szkołach klasztornych, a później na wydziałach lekarskich czytano i objaśniano pisma Hipokratesa, Galena i autorów arabskich, przede wszystkim Awicenny. Wiedza, której udzielano i którą nabywano, miała charakter bardzo szkolny i albo wcale, albo tylko w nieznacznym stopniu wiązała się z bieżącymi doświadczeniami. Praktyka szła swoim torem, tym bardziej że lecznictwem trudnili się niekoniecznie ludzie uczeni, jak to widzimy na przykładzie św. Hildegardy z Bingen. Nie znaczy to oczywiście, by praktyka była i mogła być całkowicie oderwana od wiedzy oficjalnie uznawanej i nauczanej. Wiele zabiegów leczniczych nie ma, w dzisiejszym rozumieniu, podstaw racjonalnych, względnie ma podstawy pseudoracjonalne na takich ogólnych zasadach, jak „similia similibus” lub „contraria contrariis”.

Naturalna medycyna i znajomość leczniczych właściwości roślin stanowiła w czasach Hildegardy z Bingen bardzo ważny składnik leczenia. Ziołowe lecznictwo, bardzo wówczas rozpowszechnione, nie miało jednak wówczas dostatecznych podstaw w teorii, lecz niewątpliwie w dużej mierze oparte było na praktycznych obserwacjach i doświadczeniach. Hildegarda z Bingen dzięki ogromnemu doświadczeniu znała takie działanie poszczególnych roślin leczniczych, które zostało odkryte dopiero wiele wieków po niej. Stosowała proste leki roślinne, i to na ogół z ziół pospolitych, rosnących wszędzie. Sama nowych ziół nie odkryła, wykorzystywała te, które były znane od niepamiętnych czasów.

Nieodgadniony do końca wszechświat legł u podstaw prastarej wiedzy leczniczej, którą posługiwała się św. Hildegarda z Bingen, bowiem widziała leczenie i uzdrawianie człowieka w kontekście całej przyrody, co jest szczególnie trafną intuicją z dzisiejszego punktu widzenia. Stworzyła koncepcję integralnego współdziałania wszystkich pierwiastków w człowieku, w którym jak w zwierciadle odbija się cały kosmos. Człowiek ukazany jest w pismach św. Hildegardy jako „mikrokosmos”, istnieje w ścisłym oddziaływaniu z czterema żywiołami świata: ogniem, wodą, powietrzem i ziemią, z których składa się zarówno świat, jak i ludzki organizm. Swoją wiedzę medyczną zawarła Hildegarda w dwóch dziełach: Physica, składającym się z dziewięciu ksiąg lub części traktujących o roślinach, żywiołach, drzewach, kamieniach i ich medycznym zastosowaniu, oraz w traktacie Causae et curae, znanym jako „Księga złożonej medycyny”, w którym Hildegarda więcej miejsca poświęca rozważaniom teoretycznym na temat medycyny i fizjologii.

Z odpowiednio zaadaptowanych tekstów źródłowych przytoczonych tu pism św. Hildegardy zostały wybrane tylko te fragmenty, które wydają się dzisiaj mieć znaczenie dla fizjoterapii, a więc obejmujące zagadnienia wodolecznictwa, różnych form ruchu, racjonalnego żywienia, ziołolecznictwa i działania porządkującego sposób życia.

Rozdział I. Vis naturalis

Rozdział I

Vis naturalis

O przyrodzie jako źródle lekarstw

O przyrodzie jako źródle lekarstw

Jeżeli się zważy wielką liczbę chorób, które trapią człowieka i od których ginie, wówczas mimo woli nasuwa się pytanie: gdzie znajdziemy tyle lekarstw i tak silnych, które by uleczyły wszystkie owe słabości? Jak wszechstronną musiałaby być apteka ze swymi specyfikami, aby mogła wystąpić przeciw niezliczonej liczbie chorób? Woda, którą dał Stwórca ludzkości, i wybrane spośród roślinności zioła potrafią zrobić to, co najważniejszym jest: uleczyć chorobę, a słabemu organizmowi wrócić zdrowie i siłę. Chodzi tylko o to, jak zastosować wodę i które wybrać zioła, a także jak ich używać. Gdy ciało jest chore, na pewno musiały w nim nastąpić zaburzenia, które zniszczyły piękną harmonię, musiały utworzyć się materie chorobotwórcze, które zdrowe ciało uczyniły chorym, albo coś dostało się do wnętrza organizmu, co wywołało zaburzenia w całym ciele i niekorzystnie wpłynęło na zdrowie. Cokolwiek się wydarzyło, zawsze zadaniem środków leczniczych jest materię chorobotwórczą, która albo w organizmie wytworzyła się, albo tamże wcisnęła się, rozpuścić i wydalić. Rozpuszczanie i wydalanie musi trwać tak długo, aż wszystka materia chorobotwórcza zostanie rozpuszczona i wydalona, zaburzenia, które ciało chorym czyniły, usunięte. To wszystko potrafi uczynić woda i odpowiednio dobrane zioła. Do uskutecznienia tej pracy mamy pod ręką wielką liczbę rozmaitych zabiegów, które wspólnie działają w tym kierunku, aby wszystko, co się gdziekolwiek nagromadziło i stwardniało, rozpuścić, gdzie zaburzenia wystąpiły, z wolna je usunąć i cały organizm doprowadzić do dawnego dobrego stanu. Jeżeli się zastanawiamy nad licznymi i rozmaitymi chorobami, toć jasno widzimy, że woda i zioła działać muszą w sposób rozmaity, raz silniej, raz słabiej, raz ogólnie, raz częściowo, albo na całe ciało, albo na pojedyncze jego części. Trudna jest więc sztuka leczenia, aby robić nie za mało, nie za dużo, nie za często, nie za rzadko, a wszystko w miarę i w swoim czasie.

O przyrodzonej zdolności ciała ludzkiego do wyrzucenia choroby

O przyrodzonej zdolności ciała ludzkiego do wyrzucenia choroby

Przez słowo „przyrodzenie” rozumieją lekarze wlaną w ciało od Stwórcy moc, czyli siłę ruchu i odporu, którymi się od wszelkich jątrzących i szkodliwych cieczy uwalnia, które nazywamy wzburzeniem, wzruszeniem, uczuciem i gotującą siłą. Działanie ich zaraz się wszczyna, jak tylko co szkodliwego zdrowiu w ciele się pokaże, i tak długo trwa, aż owo rozjątrzanie ich albo się zmniejszy, albo stłumi, albo całkiem ta zawada z ciała uprzątnięta zostanie. Właśnie tak: przycisnąwszy na skrzypcach palcem nastrojoną strunę, po odjęciu palca struna z powrotem do swego stanu wraca, pociągnijże po niej smyczkiem, to ci głos wyda. Otóż to przyrodzenie struny nie jest niczym innym, tylko ową siłą wracającą z powrotem do swojego stanu, z którego wzruszona została, i dotąd głosu z siebie wydać nie mogła, dopóki w wolnym stanie, w drżące niby poruszenie smyczkiem wprawioną nie została. Pomacajże ją czym mokrym, to ci głosu wcale nie wyda, bo przyrodzenie cierpi przeszkodę.

Tej to siły mocą womitujemy, kaszlemy, kichamy, biegunkę cierpimy, otok się zbiera, osutka ciało obsypuje i inne. Że wymiot jest przeciw przyrodzonym poruszeniom żołądka, to jest prawda, ale by też nie miał być najpotrzebniejszym żołądkowi, temu przeczyć nie można: dla pozbycia się tego wszystkiego, co by się tylko w nim szkodliwego lub całkiem śmiertelnego znajdować mogło.

Wymioty tedy zbawiennymi bywają w przeładowaniu żołądka, w rozlaniu się w nim żółci i we wszelkich truciznach lub zatruciach. Kaszlem stara się przyrodzenie, ostrą lub zbyteczną kleikowatość, czyli flegmę, z wiatrociągu uprzątać. Kichamy zawżdy, ile razy co ostrego i drażniącego nerwy w nos nam wpadnie, kichamy w katarze, dla wyrzucenia ostrej kleikowatości w nosie się gromadzącej, i dla tej to przyczyny tabaczki używać poczęto. Gdy się człowiek zbytecznie czego niestrawnego lub ostrego obje, napada go biegunka, która niemniej z usiłowania przyrodzenia pochodzi, chcącego się tej szkodliwej nieczystości pozbyć, która gdyby w żołądku pozostała, albo w krew przejść miała, tedy by stąd powstała gorączka, zgnilizna i obfite wszystkich w ciele cieczy rozwiązanie. Przypatrzże się, jak jest rzeczą nierozumną biegunkę gorącymi rzeczami wstrzymywać.

Podobnie jątrzenie się, czyli otoku zbieranie, jest zdumienia wartym przyrodzenia skutkowaniem, mocą którego wszelką obcą rzecz, z nieprzezwyciężoną siłą z ciała przy pomocy otoku uprzątać się stara. Jasno to widać w ropieniu się zadanych ran od miecza, od trzasek, od żądeł, od ułomków szkła, żelaza, kości i innych w ciało wbitych i zaognienie sprawujących. Atoli jak wielkie kuracje dzieją się przez wrzody, bolączki lub osutki w czasie pałających gorączek wyrzucane, każdemu jest wiadomo. Do tego należą wszelkie wypróżnienia i opadania przez pot, przez płynięcie krwi, przez biegunkę i przez inne, po których srogość choroby powolnieje i opada. Gorączka wszelka, a podczas niej szybsze bicie serca i żył, jest niemniej pracą przyrodzenia silącego się szkodliwe nieczystości z ciała wypychać, czego na koniec dokonuje przez poty i przez gęsty mocz. Jeżeli zaś choroba przemoże przyrodzenie, to albo żadne wypróżnienie następować nie będzie, albo też niezupełne, i to przerywane, które zaraz poznać można, bo po nim choroba nie opuszcza, ale owszem — wzmaga się. Znakiem zaś dostatecznego wypróżnienia, a stąd i opuszczania choroby bywa, gdy niezbyt wcześnie przypadnie.

Każda choroba miewa swój szczególny gatunek wypróżnienia, którym się najłatwiej i najbezpieczniej nieczystości pozbywać może, niż gdyby to inaczej czynić przymuszoną była. I tak w pałających gorączkach obfite moczu odchodzenie bywa najlepszym opuszczaniem, w zgniłych gorączkach bywa biegunka, w zaognieniu się płuc bywa obfite flegmy plucie. Nim takowe wypróżnienia nastąpią, wprzód je wielkie zamieszania w ciele chorego poprzedzają, które by się komu niebezpieczne wydawać mogły, doświadczonemu atoli lekarzowi bywają pożądanymi i miłymi.

O bojaźni serca

O bojaźni serca

Wiadomo, że każda część ciała może być chorą i niezdolną do spełnienia swego zadania, a więc i serce ulega rozmaitym słabościom. Przede wszystkim powinniśmy mieć na oku dwie główne ułomności, pierwsza, gdy serce nie może spełniać swych czynności tak, jak powinno, drugą jest bicie serca. Ludzie chorzy na serce mają zwykle gorączkę; wyczytać to można z ich twarzy, że w organizmie są zaburzenia. Twarz ma cerę sinoczerwoną, oczy mętne i mdłe, wzrok zdradza usposobienie przygnębione, a chory mało ma dobrego humoru. Nadto czuje ustawiczne ciśnienie i dręczące uczucie w okolicy serca, każda drobnostka wzburza go silnie, napawa bojaźnią, przestrachem, melancholią, rozpaczą, wszystkie możliwe objawy chorobliwie zmienionego organizmu występują na jaw. Zaburzenia mogą posunąć się tak daleko, że życie w najwyższym jest niebezpieczeństwie, a wielu nawet pada ofiarą tego cierpienia. Obawa bywa często tak wielką, że serce, gdy jest w zupełnym spokoju, przez bojaźń bywa nieraz wzburzone aż do ostatecznych granic.

Jakkolwiek główna przyczyna wielkiej bojaźni nie spoczywa w sercu samym, jednak bojaźń ta działa znowu na powiększenie choroby tak, że gdy ktoś nie czuje wcale swego cierpienia sercowego, a opowiada mu się o czymś, co mu sprawia boleść lub radość, wtedy choroba objawić się może w nieprzyjemny sposób. Chory taki ma sen krótki i niespokojny, a często, gdy rozdrażni go nawet drobnostka, zasnąć zupełnie nie może. Znałam osobę, która nigdy nie mogła czytać listu wieczorem, choćby treść jego była najniewinniejsza, bo nawet niewinna nowina odbierała jej sen! Ta łatwa drażliwość dowodzi, że u ludzi tych dusza jest wielce osłabiona. Apetyt ich byłby dobrym, gdyby nie bojaźń. Jeżeli chory nabije sobie głowę obawą, że czegoś nie strawi, wówczas istotnie już nie trawi dobrze. Podobnie rzecz się ma z sercem. Gdy serce spokojne, wtedy chory czuje się dosyć silnym, skoro jednak rozpocznie coś z obawą, że mogłoby mu to zaszkodzić, natychmiast znika duch przedsiębiorczy i siła do wykonania. W jednym kwadransie jest zdrowym i wesołym, a w drugim chorym na śmierć. Że do choroby takiej przyłączają się także inne dolegliwości, rzecz to jasna, i tak np. krótki oddech, ścieśnienie przy oddychaniu, a nawet objawy astmatyczne. O ile wzruszenie jest słabsze lub silniejsze, serce bije silniej lub słabiej, często nawet tak silnie, że na trzy lub cztery kroki widzieć można, jak z powodu uderzenia serca podnoszą się i opadają suknie.

O lęku

O lęku

Gdy napadnie cię, czy to rano, wstając, czy też innego czasu, jakowyś strach, niespokojność, smutek lub niedogodność, co bywa skutkiem hipochondrii, czyli skazą umysłu, tedy udaj się zaraz do swego lekarza po pociechę i rozweselenie się, a jeżeli go nie masz przy sobie, tedy wyjdź na przechadzkę, w miejsca mogące cię rozweselić, aż się ta chmura z umysłu twego rozejdzie i zdanie ci się wypogodzi. Nie życzę ci zaś w razie takowym udawać się do gospodarstwa lub do służących ludzi, bo cię albo ich niedbalstwo, albo twoja szkoda, albo wieści smutne, albo tym co podobnego, jeszcze większego zamieszania twego umysłu i niepokoju nabawić mogło.

Rozdział II. Metabolismus

Rozdział II

Metabolismus

O stolcach

O stolcach

Przyrodzenie w człowieku sporządziło, by raz albo dwa każdego dnia na stolec chodził. Jeśli regularność ta będzie opóźniona, znaczy w ciele pacjenta nieporządek, skąd zatwardzenie stolca następuje. Nie każde atoli opóźnienie się stolca ma być za chorobę zatwardzenia uważane, bo bywają tacy, a zwłaszcza kobiety, które aż kilka dni na stolce nie chodzić zwykły, a przecież czerstwo i w dobrym zdrowiu znajdują się. Ludziom starym stolec przytwardszy bywa na zdrowie, także nie szkodzi opóźnienie stolców tym, którzy rzadkimi rzeczami żyją, którzy w łóżku leżą i którzy niedawno brali na laksowanie. Atoli z innych jakowych przyczyn, gdy stolec zatwardniały co kilka dni oporem odchodzi, sprawia wiatry, parcia, rżnięcia, odbijania, odęcia, ociężałość, kolki, niesmak, wymioty, bóle głowy. W gorączkach, gdy zatwardzenie nastąpi, wyrzucają się i inne śmiertelne osoki, różne zaognienia i zapalenia.

U