Przemilczane - Joanna Ostrowska - ebook + książka

Przemilczane ebook

Joanna Ostrowska

3,7

Opis

Seksualność w trakcie zbrojnego konfliktu najczęściej sprowadza się do przemocy: masowych gwałtów, zniewolenia, naznaczania. Doświadczenie seksualnej pracy przymusowej w nazistowskim burdelu nadal pozostaje w sferze tabu. Przemilczany pozostaje sam fakt istnienia systemu kontrolowanego nierządu, Przemilczane są jego ofiary. Przemilczany jest też okres powojenny – czas, w którym wojenny los kobiet równał się z grzechem kolaboracji, kobiet, którym publicznie golono głowy za intymne relacje z wrogiem.

Historia seksualnych pracownic przymusowych w okresie wojny nigdy nie będzie klasyczną narracją. Prawdopodobnie nigdy nie stanie się też częścią polskiej pamięci zbiorowej. Jest już za późno. Mikrobiografie bohaterek tej książki pozostaną niedokończone. Rzadko zdarza się, żeby któraś z ofiar pozostawiła świadectwo, nikt też nie zadbał o to, aby zaświadczyły o swojej przeszłości. Powojenne milczenie o ich cierpieniu było najprawdopodobniej najsurowszą karą. Ich cierpienie pozostało niewypowiedziane.

Dotychczas nie było „odpowiedniego” momentu. Nadal tak zwani więźniowie asocjalni, homoseksualiści, ofiary przemocy seksualnej to „nieistotne wyjątki”. Strach było o nich mówić. Nie mogliśmy albo nie chcieliśmy o nich usłyszeć. Joanna Ostrowska wypełnia tę lukę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 510

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (93 oceny)
27
26
26
12
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ponitka

Dobrze spędzony czas

Historie kobiet, które wszyscy chcieli zapomnieć. Odkryte w archiwach zostały ocalone od zapomnienia.
10
Haniah3

Z braku laku…

Nudne opracowanie ciekawego tematu, statystyki, liczne powtórzenia, często "masło maślane". ucieszyłam się, że ostatnie ponad 100 stron to podziękowania i przypisy i mogę bez żalu opuścić.
00
Kutija78

Dobrze spędzony czas

limeryk

Nie oderwiesz się od lektury

Szokująca pozycja na wciąż przemilczany i pomijany obszar cierpienia.
00
poisongirl93

Z braku laku…

Książka porusza ważny temat seksualnej pracy przymusowej kobiet, jednak sposób jego przedstawienia pozostawia wiele do życzenia. Większą część książki tworzą suche fakty historyczne czy cytaty z raportów. Temat przemocy seksualnej powinien odnosić się do uczuć ofiar i wymaga bardziej 'personalnego' podejścia, którego w tej książce zdecydowanie zabrakło.
01

Popularność




Wydawca i redaktor prowadzący ADAM PLUSZKA
Redakcja PAWEŁ SOSZYŃSKI
Korekta ALICJA LASKOWSKA, JAN JAROSZUK
Projekt okładki i stron tytułowych ANNA POL
Łamanie | manufaktu-ar.com
Copyright © by Joanna Ostrowska Copyright © by Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2018
Warszawa 2018
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-65973-74-0
Wydawnictwo Marginesy Sp. z o.o. ul. Mierosławskiego 11A 01-527 Warszawa tel. 48 22 839 91 27 e-mail:[email protected]
Konwersja:eLitera s.c.

Władysławie, Zofii, Grażynie

Chcę mówić... Mówić! Wygadać się! Wreszcie ktoś chce mnie wysłuchać. Tyle lat milczeliśmy, nawet w domu milczałyśmy. Dziesiątki lat. Przez pierwszy rok, kiedy wróciłam z wojny, mówiłam i mówiłam. Nikt mnie nie słuchał. No więc umilkłam... Dobrze, że przyszłaś. Cały czas czekałam na kogoś, wiedziałam, że ktoś przyjdzie. Powinien przyjść” – mówi sanitariuszka radziecka, jedna z bohaterek Swietłany Aleksijewicz. Bohaterki tej książki też milczały dziesiątki lat. Nikt nigdy nie zadał im pytania na temat ich wojennej przeszłości. Nikt nigdy do nich nie przyszedł. Ich cierpienie pozostało niewypowiedziane.

Historia przymusowych pracownic seksualnych w okresie II wojny światowej – ofiar wojennej przemocy seksualnej – nigdy nie będzie klasyczną narracją przyczynowo-skutkową. Prawdopodobnie nigdy nie stanie się też częścią pamięci zbiorowej. Jest już za późno. Mikrobiografie bohaterek tej książki pozostaną niedokończone. Rzadko zdarza się, żeby któraś z ofiar pozostawiła świadectwo, nikt też nie zadbał o to, aby zaświadczyły o swojej przeszłości. Większość z nich funkcjonuje jedynie jako liczby w dokumentacji transportowej do kolejnego burdelu na terenie Rzeszy. Inne mają imiona i nazwiska, ale nadal pozostają anonimowe. Ich historia to skrupulatnie katalogowane wywózki. Paradoksalnie czasem łatwiej ustalić, jak wyglądało umeblowanie w pokojach domu publicznego, niż to, kto w nich pracował. Znamy liczbę łóżek, umywalek, krzeseł albo wysokość opłaty za „wstęp”. Pomiędzy nimi krzątają się na zawsze bezimienne cienie.

Obraz wojennej przemocy seksualnej tworzą pojedyncze ślady, a próba ich ułożenia przypomina rekonstrukcję potłuczonej mozaiki pełnej luk i niespójności. Próżno oczekiwać odpowiedzi na wszystkie pytania o los tych kobiet. Trzeba więc podążać za danymi, datami, listami wywózek, statystykami niemieckich lekarzy i subiektywnymi ocenami świadków, a tych, którzy odważyli się mówić o burdelach w Auschwitz, o domach publicznych dla robotników przymusowych, wreszcie dla żołnierzy Wehrmachtu, jest niewielu. Trzeba przełknąć gorzką pigułkę wzgardy, potępienia i rechotu, często nadających ton relacjom świadków, i wyłuskać z nich to, co najcenniejsze – fakt istnienia tych kobiet, zazwyczaj napiętnowanych, nierozumianych przez sobie współczesnych i zapomnianych przez historyków. Zapomnianych zresztą z premedytacją, wypartych z heroicznej narracji cierpiących ofiar i ich oprawców, wymazanych z dramatu II wojny światowej, w którym zwyczajnie się nie mieszczą. Bo przeczą czarno-białej wersji zdarzeń, wprowadzają do obowiązujących narracji niezręczny, niepokojący zamęt, czasem zmieniając ofiary w mniej lub bardziej świadomych gnębicieli. Zresztą wszelkie epitety, oceny są tu nie na miejscu. Z historii przymusowych pracownic seksualnych wyłania się złożony obraz człowieczeństwa – ani dobrego, ani złego. Obraz zamazany, wytrącony z moralnego konturu.

Doświadczenie seksualnej pracy przymusowej w nazistowskim burdelu nadal więc pozostaje w sferze tabu. Przemilczany pozostaje sam fakt istnienia sprawnego systemu kontrolowanego nierządu w okresie okupacji, przemilczane są jego ofiary. Przemilczany jest też okres powojenny – czas, w którym ich wojenny los dla samozwańczych sędziów równał się z grzechem kolaboracji. W tej sytuacji każdy szczegół jest cenny – każdy jednak wymaga weryfikacji. Budowanie tej historii było śledztwem z małą ilością poszlak, praktycznie bez dowodów, a często wbrew temu, co dotychczas zapisało się w pamięci o II wojnie światowej. To również historia żmudnego brnięcia przez tysiące teczek rozsianych na terenie całej Polski i poza jej granicami – żeby natrafić na to jedno nazwisko, tę jedną datę zapisaną długopisem na marginesie. Z takich marginesów ułożona jest moja opowieść. Z liczb, beznamiętnych zapisków, nużących raportów, planów architektonicznych. Nazw ulic, inicjałów. Przypisów drobnym drukiem. Przytaczam je tu wszystkie, nie chcę tworzyć z nich barwnej literatury czy sensacji, często zachowuję ich oryginalny charakter pozbawiony emocji. Bo tylko w ten sposób seksualne pracownice przymusowe komunikują się z nami. W nich przetrwały. Takie są. Czy ze statystyk można wyczytać ludzką traumę? Wierzę, że tak. Może również o tym jest ta książka. O cierpieniu bezosobowym, skatalogowanym, wypunktowanym, oszacowanym z ekonomicznym zacięciem. I tym bardziej bolesnym.

W Polsce milczenie trwa do dziś. Tak jak w przypadku innych grup zapomnianych ofiar nazizmu, o których nie chce się pamiętać. Milczenie to symptom trwałej hierarchii cierpienia, opartej na przekonaniu o tym, że nie wszystkim wolno należeć do „doborowego towarzystwa” ofiar i bohaterów. Milczenie po wojnie stało się dla zapomnianych być może najsurowszą karą. Tylko jedna Polka zechciała podzielić się ze mną swoją historią – tylko ze mną. Barbara. W lutym 1945 roku miała trzynaście lat. Została zgwałcona przez żołnierzy radzieckich. W 2009 roku napisała do mnie list: „Dziękuję za Pani zainteresowanie tymi bolesnymi sprawami [...]. Zdaję sobie sprawę, że Pani czas jest ograniczony, mój natomiast odwrotnie. Spraw, o których byśmy mogły rozmawiać, nie da się łatwo opisać w liście. [...] Ja swój ból w moim życiu prawie całkowicie wyparłam, chociażby dlatego, że później też życie, jak bardzo wielu nam, stawiało inne trudne problemy do rozwiązania”.

Barbara milczała sześćdziesiąt dwa lata.

HELENA

.

Wpierwszej połowie sierpnia 1941 roku, w miasteczku Grabów, powiat Kępno (niem. Altwerder, Kreis Kempen), niemiecka żandarmeria aresztowała dwoje ludzi – volksdeutscha Roberta Dietricha i Polkę Helenę. Mężczyzna kierował miejscowym lokalem gastronomicznym, do którego niemiecki Urząd Pracy przydzielił kobietę polskiego pochodzenia, aby między innymi obsługiwała gości restauracji. Policja z Kępna domyślała się, że volksdeutsch „pielęgnował intymną relację ze swoją polską służącą”. Podejrzanych natychmiast przesłuchano. Zeznanie Roberta Dietricha to kilka pozornie nic nieznaczących faktów z jego życia rodzinnego, kłótnie z żoną i moment zatrudnienia polskiej służącej. Dietrich przyjął do pracy Helenę w październiku 1940 roku. Jednocześnie potwierdzał, że to Polka pomagała mu ściągać buty, kiedy wracał do domu pijany. Mężczyzna wyraźnie zaprzeczał, żeby kiedykolwiek między nim a jego pracownicą doszło do stosunku seksualnego. Twierdził, że nigdy nic go nie łączyło z tą panią. Owszem, był dwa razy w Ostrowie Wielkopolskim, ale nie towarzyszyła mu Helena. Robert Dietrich nie chciał dodać nic więcej na temat jego domniemanych relacji intymnych z polską służącą. Zeznanie Heleny jest dłuższe niż relacja volksdeutscha.

Helena Zaremba rozpoczęła pracę u państwa Dietrichów na początku października 1940 roku. Kobieta została zatrudniona jako pomoc domowa i służąca w lokalu gastronomicznym, gdzie pani Dietrich raczej nie bywała. Polka widziała między innymi, jak właściciel uderzył swoją żonę, ponieważ nie wykazywała ona zainteresowania rodzinnym interesem. W marcu 1941 roku żona pana Dietricha wyjechała i przez kilka dni bawiła poza domem. Po zamknięciu lokalu Helena udała się do kuchni, która służyła jej również za sypialnię, i chciała położyć się spać. Klucze do pomieszczenia miał Dietrich. Mężczyzna wtargnął pijany do kuchni i zażądał kolacji. Dodatkowo nakazał „służącej” zdjąć mu buty. Helena zdejmowała obuwie „pana domu” praktycznie codziennie, dlatego zachowanie Dietricha nie wydawało jej się podejrzane:

Z łóżka wstałam, tak jak się położyłam, tylko w koszuli i spodniach. Dietrich zapalił światło, usiadł na krześle, a ja zdjęłam mu buty. Następnie Dietrich wyłączył światło, chwycił mnie za piersi, pchnął mnie na piec i wymusił na mnie stosunek płciowy. Broniłam się i płakałam, ale Dietrich był ode mnie silniejszy, w związku z czym w końcu musiałam się poddać. W trakcie kontaktu seksualnego odczuwałam ból i trochę krwawiłam. Wcześniej nie doświadczyłam stosunku seksualnego. [...] Potem uprawiałam seks z Dietrichem jeszcze trzy do czterech razy. W trakcie tych ostatnich razy zgadzałam się. Nie uprawiałam seksu z innymi osobami. Kiedy nie chciałam się oddać Dietrichowi, mówił zawsze, że mnie zwolni z pracy i doniesie na mnie.[1]

W maju 1941 roku kobieta po raz ostatni krwawiła. Powiedziała o tym Dietrichowi miesiąc później. Mężczyzna zdecydował, że w związku z tym muszą jechać do lekarza do Ostrowa Wielkopolskiego, dokąd udali się pod koniec czerwca. Volksdeutsch był obecny podczas badania Heleny. Z lekarzem rozmawiał po niemiecku. Kobiecie przepisano tabletki, które powinny były „pomóc”. Dietrich wykupił receptę w aptece i wraz z Polką wrócił do Grabowa. Następnie kazał kobiecie zażyć tabletki i popić dużą ilością mocnego wina. Helena robiła tak przez kilka kolejnych dni, aż do 17 lipca. 18 lipca volksdeutsch po raz kolejny zabrał Polkę do lekarza w Ostrowiu. Ten „zbadał mnie ponownie i powiedział, że teraz wszystko będzie już w porządku”. Pod koniec lipca kobieta znów miesiączkowała.

Nie wiadomo, co stało się z Heleną Zarembą i Robertem Dietrichem[1*]. Czy zostali ukarani? Zgodnie z prawem niemieckim, w tym przypadku obowiązującym na terenach włączonych do Rzeszy, za relację seksualną między Niemcem a Polką groziło aresztowanie. Następnie mężczyzna mógł zostać skierowany do obozu koncentracyjnego, a kobieta przeniesiona do burdelu (dla Niemców albo dla robotników przymusowych).

W historii Heleny odbijają się losy tysięcy kobiet, narażonych w trakcie II wojny światowej na różne formy przemocy seksualnej. Jeśli młoda Polka z miasteczka Grabów została ukarana za „relację seksualną” z volksdeutschem i skierowana do domu publicznego, to jej trauma nie wiązała się jedynie z gwałtami w domu swojego pracodawcy – znacznie większym koszmarem stawał się pobyt w instytucji przymusowego nierządu, zorganizowanego dla Niemców na terenach wcielonych i okupowanych od września 1939 roku. Helena była bardzo młodą kobietą, do momentu ataku nie miała żadnych doświadczeń seksualnych. Jej policyjne zeznania potraktowane zostały nie jak skarga ofiary, a zeznania oskarżonej. Młoda, pełnoletnia kobieta, zgwałcona przez właściciela lokalnej restauracji, została aresztowana za „dobrowolną” relację seksualną, która była zakazana, i najprawdopodobniej surowo ukarana. Jej historia, podobnie jak historie wielu innych kobiet, które po wojnie najczęściej milczały na temat swojej okupacyjnej przeszłości, ogranicza się do kilku niemieckich dokumentów sporządzonych w sierpniu 1941 roku. Dalsze losy Heleny pozostają nieznane[2*].

Życiorys Heleny można spróbować odtworzyć na podstawie biografii innych ofiar przemocy seksualnej z okresu II wojny światowej. Za pomocą nielicznych dokumentów, relacji i wspomnień kobiet wykorzystywanych seksualnie w domach publicznych dla Wehrmachtu czy „udostępnianych” robotnikom przymusowym, skazanych na pracę w burdelach dla więźniów obozowych i dla „nie-niemieckiej” służby pomocniczej SS. Helena podzieliła najpewniej los kobiet różnej narodowości gwałconych przez żołnierzy Wehrmachtu, Armię Czerwoną, aliantów zachodnich czy Polaków. Jeśli przeżyła, to pod koniec wojny i w okresie powojennym musiała zapłacić za relacje seksualne z okupantem chłostą i zgoloną głową. Biografia Heleny, nawet tak okrojona, wciąż w istotny sposób współtworzy skomplikowaną i bolesną historię ofiar wojennej przemocy seksualnej, opowieść przemilczaną i z bardzo różnych powodów tabuizowaną. Podobne szczątki poszczególnych biografii ofiar i świadkiń odsłaniają bolesną historię seksualności w okresie II wojny światowej.

Robert Sommer w książce o systemie obozowych domów publicznych dla więźniów zamieścił dedykację: „Poświęcone kobiecym i męskim ofiarom narodowosocjalistycznych obozów koncentracyjnych, w szczególności tym, których świadectw nie mogliśmy albonie chcieliśmy [zaznaczenie – JO] nigdy usłyszeć”[2]. Wspomniane przez niemieckiego historyka, nigdy niewydobyte na światło dzienne relacje pokrzywdzonych można odnieść nie tylko do seksualnych pracownic przymusowych w burdelach obozowych i mężczyzn, więźniów obozów („klientów”), ale szerzej – do wszystkich ofiar, w przeważającej części kobiet, narażonych na przemoc seksualną w okresie okupacji, które nigdy nie odważyły się albo nie mogły opowiedzieć swojej historii. Ta książka stanowi próbę przywołania ich głosu, uznania ich cierpień sprzed prawie osiemdziesięciu lat i odtabuizowania zjawiska przemocy seksualnej w okresie II wojny światowej w Polsce.

OPRESJA I POŻĄDANIE

KONFLIKT ZBROJNY.SEKSUALNOŚĆ W WARUNKACH OPRESJI[1]

Seksualność w trakcie zbrojnego konfliktu najczęściej sprowadza się do przemocy: masowych gwałtów, seksualnego zniewolenia w różnego typu domach publicznych kontrolowanych przez okupanta, naznaczania kolaborantek „horyzontalnych”, którym publicznie golono głowy za intymne relacje z wrogiem, spontanicznego teatru upokorzenia, odgrywanego na porządku dziennym w gettach, obozach koncentracyjnych i „na wolności”. Wszystkie te formy przemocy to zresztą jedynie część doświadczenia związanego z seksualnością w okresie wojny. Dagmar Herzog we wstępie do antologii Brutality and Desire: War and Sexuality in Europe’s Twentieth Century zwraca uwagę, że analizując mechanizmy wojennej seksualności, nie można ograniczać się tylko i wyłącznie do form przemocowych („negatywnych manifestacji”) – a więc do „brutalności”[2]. Ważna jest też historia wojennego „pożądania”, a więc seksu za obopólną zgodą. Dopiero zestawienie przemocy z pożądaniem pozwala zrozumieć funkcjonowanie seksualności w tym gwałtownym czasie. Pociąg fizyczny łączył zresztą nie tylko okupantów albo wyzwolicieli i cywili, ale również żołnierzy i żołnierki, oni też sypiali ze sobą i zakochiwali się w kimś z własnych szeregów. Niejednokrotnie romanse były przelotne, choć zdarzały się również stałe związki, co w przypadku żołnierzy Wehrmachtu i ich polskich partnerek odbierano jako zagrożenie dla społeczeństwa nazistowskiego. W Archiwum Instytutu Zachodniego w Poznaniu zachowała się korespondencja między jednym z kreisleiterów i Gauleitung NSDAP w Kraju Warty, która dotyczyła relacji intymnych członków Wehrmachtu i Polek. Zapis z czerwca 1943 roku opowiada o Rudolfie Krauze. Mężczyzna w 1937 lub 1938 roku poznaje Polkę Helenę. Ponownie spotykają się w Bydgoszczy w 1942 roku. Rok później parze rodzi się córka. Oboje utrzymują, że nie mieli pojęcia, że relacje takie jak ich są zakazane. Inny zapis mówi o Hansie Meressym. Mężczyzna chciał poślubić swoją polską narzeczoną i poprosił o dłuższy urlop w pracy. Wreszcie zarówno przemoc seksualna, jak i dobrowolne relacje seksualne dotyczyły także związków nieheteronormatywnych. O anonimowości i przygodności niewymuszonych relacji seksualnych może świadczyć między innymi przypadek jednego z mieszkańców Przemyśla. W dokumentacji medycznej Szpitala Powszechnego w Przemyślu zachowało się doniesienie lekarskie o przypadku choroby wenerycznej (27.11.1947). Zbigniew w trakcie badania powiedział lekarzowi, że trzy tygodnie wcześniej poznał w pociągu Polkę, wiek: około dwadziestu pięciu lat, wzrost średni, „smukła, stan odzieży dobry, granatowy płaszcz”. Kobieta pochodziła z Przeworska. Do stosunku seksualnego doszło „w budynku koło stacji w Rzeszowie”.

„Brutalność” i „pożądanie” to dwie kategorie charakterystyczne dla seksualności w okresie II wojny światowej[3]. Herzog, proponując analizę historii wojennej za pomocą tych dwóch kategorii, nie wspomina ani o tabuizacji zjawiska przemocy seksualnej i szerzej seksualności wojennej, ani o stygmatyzacji jej ofiar. Jedna ze świadkiń, która po wojnie opowiadała o swojej miłości do okupanta, zwracała uwagę na strach przed naznaczeniem w trakcie i po wojnie[4]. Dla wielu osób dobrowolna relacja seksualna kończyła się karą – pobytem w więzieniu, obozie koncentracyjnym, a później powojennym wykluczeniem. Przykładem takiej dobrowolnej relacji jest historia Teofila Kosińskiego związanego z żołnierzem Wehrmachtu w Toruniu. Polak został zatrzymany przez Gestapo i skazany na pięć lat więzienia. Przetrzymywano go między innymi w więzieniach w Koronowie i Sztumie[5].

System zorganizowanych domów publicznych to jedna z najbardziej radykalnych form kontroli ludności cywilnej w krajach okupowanych, zmieniających seks w część przemysłu wojennego.

Dagmar Herzog, odwołując się do tekstu autorstwa Omara Bartova, twierdzi, że na tle dwudziestowiecznych konfliktów zbrojnych II wojna światowa były punktem zwrotnym w postrzeganiu związków między wojną a pożądaniem i miała kluczowy wpływ na wykorzystywanie seksualności ofiar w kolejnych konfliktach zbrojnych. Dla Bartova jednym z ważniejszych aspektów dominacji Holokaustu w historii XX wieku jest relacja między intymnością i morderstwem/zbrodnią, która charakteryzowała większość doświadczeń związanych z seksualnością z okresu II wojny światowej. Wykorzystywanie ludzkiej seksualności do celów wojennych, zemsta na wrogu czy gwałt wojenny jako broń w konflikcie, prześladowania za „zakazane” relacje seksualne w przypadku wojny w Bośni i Hercegowinie i w Rwandzie stanowiły fazę wstępną przed czystką na tle etnicznym i ludobójstwem[6]:

Nie ulega wątpliwości, że rola Holokaustu jako leitmotivu w percepcji XX wieku[7] zostaje wzmocniona przez zagadnienia relacji między wojną, ludobójstwem a kontrolą seksualności i reprodukcji oraz inwazją, które to kwestie są dziś, u progu XXI wieku, w centrum uwagi badaczy w wielu miejscach na świecie.[8]

We wszystkich formach wojennej przemocy seksualnej mechanizm działania sprawców jest praktycznie taki sam. Chodzi przede wszystkim o naznaczenie ofiary – wykorzystanie i ukaranie. Akt seksualny albo działanie seksualizujące, gdy sprawca nie wymusza stosunku seksualnego, ale ewidentnie odwołuje się do seksualności swojej ofiary, znęcając się nad nią, wykorzystując jej ciało, tożsamość seksualną oraz gender, mogą spełniać bardzo różne funkcje. Dagmar Herzog wskazuje na cztery różne korzyści z przemocy seksualnej w trakcie zbrojnego konfliktu. Po pierwsze to „produkt uboczny wojny” (by-product), rodzaj łapówki dla walczących, zachęcanych w ten sposób do kontynuowania walki i dalszego zabijania. Po drugie przemoc seksualna jest rozrywką dla sprawców, a czasami służy (trzecia funkcja) jako środek potwierdzenia władzy totalnej na okupowanym terytorium. Ostatecznie przemoc seksualna bardzo często zapowiada i towarzyszy ludobójstwu.

W przypadku wszystkich form przemocy seksualnej, bez względu na ich funkcję, warto się zastanowić, w jaki sposób samo zjawisko może funkcjonować w badaniach naukowych nad Holokaustem i II wojną światową oraz jak powinno zaistnieć w dyskursie publicznym. Doris L. Bergen w swoim tekście Sexual Violence in the Holocaust: Unique and Typical? proponuje cztery możliwe rozwiązania, reprezentujące cztery różne podejścia badawcze do tej tematyki[9]. Przemoc seksualna może być traktowana jako część wojennej codzienności, typowy element każdego konfliktu zbrojnego. Poprzez swoją powtarzalność staje się elementem wojennej rutyny i nie wymaga odrębnych badań. Można też zrezygnować z analizy zjawisk związanych z przemocą seksualną, traktując ją jako coś niewłaściwego, nieodpowiedniego, niepokojącego, napastliwego bądź obraźliwego. Istnieje również ryzyko „skandalizacji” zjawiska, charakterystycznej między innymi dla kultury popularnej, co w najbardziej drastycznej wersji prowadzi do pornografizacji Holokaustu[10]. Czwarty zaproponowany przez Bergen sposób wprowadzenia tematyki przemocy seksualnej do badań naukowych to konfrontacja z materiałem badawczym i próba włączenia zjawiska w historię konfliktu zbrojnego i ludobójstwa. Według Bergen przemoc seksualna w trakcie Holokaustu:

była zjawiskiem w pewnym sensie typowym, pojawiającym się przecież zawsze w kontekście ludobójstwa i wojny; charakteryzowała ją też jednak pewna wyjątkowość. Typowość samych aktów – gwałtów, okaleczeń, pogwałcenia tabu, defiguracji ciała, nie wyklucza wyjątkowości wzorców, według których się dokonywała, oraz znaczeń nadawanych tym aktom poprzez konkretną ideologię, to jest poprzez narodowosocjalistyczne idee „rasy i przestrzeni”; poprzez nazistowską ambicję realizacji hierarchii opartej na „rasie” i „krwi”, a także rozszerzania niemieckiego imperium przez podbój i dominację.[11]

Analizowanie przykładów przemocy seksualnej warto zatem rozpocząć od rozszerzenia jej definicji. Nie ogranicza się ona tylko do zorganizowanych gwałtów wojennych albo seksualnego niewolnictwa w systemie domów publicznych. Podobne ograniczenie definicji automatycznie usuwa z pola badań napastowanie bez aktu seksualnego oraz gwałty niezaplanowane i niezorganizowane jako akcja masowa. Bergen przywołuje przykład masowych gwałtów w trakcie konfliktu w Bośni i Hercegowinie i zjawisko comfort women[12] w trakcie II wojny światowej na Dalekim Wschodzie. Jednocześnie jednak zwraca uwagę, że naziści na podbitych terenach stosowali też takie formy przemocy seksualnej, które po pierwsze nie zawsze były zorganizowane i bardzo często nie kończyły się stosunkiem seksualnym, ale polegały na upokorzeniu intymności ofiar. W tej kategorii mieszczą się na przykład doświadczenia kobiet przywożonych do obozów koncentracyjnych – publicznie rozbieranych, golonych i wystawianych na widok innych więźniów i więźniarek, a także SS-manów i nadzorczyń SS.

W badaniach nie można zapomnieć o doświadczeniach mężczyzn. Wojenna przemoc seksualna nie zawsze odzwierciedlała tradycyjny (patriarchalny) podział na mężczyznę-sprawcę i kobietę-ofiarę. Dużą grupę ofiar stanowili homoseksualiści (albo osoby podejrzewane o relacje nieheteronormatywne), prześladowani w III Rzeszy na mocy paragrafu 175. I oni trafiali do obozów koncentracyjnych, gdzie czekało ich wykorzystywanie seksualne przez współwięźniów albo prześladowanie ze względu na orientację seksualną[13]. W relacjach byłych więźniów obozów koncentracyjnych pojawiają się również wspomnienia o piplach – młodych mężczyznach (czasem także chłopcach) służących kapo i blokowym, w związku z czym bardzo często padali ofiarą napaści seksualnej. W książce Mikołaja Grynberga Oskarżam Auschwitz wśród ponad dwudziestu wywiadów z dziećmi ocalałych z Zagłady znajduje się rozmowa z Gitlą, zamieszkałą w Izraelu. Ojciec Gitli został piplem w obozie. Po wyzwoleniu a następnie emigracji do Izraela nie opuszczał swojego mieszkania. Wszystkie sprawy załatwiały za niego żona i córka. Mężczyzna spisał listę osób i nazywał je „świadkami swojego poniżenia”, skreślał z niej nazwiska w kolejności umierania. „No więc ten mój przystojny, niebieskooki tata był pieprzony przez okrągłe dwa lata przez jednego skurwysyna, któremu się wydawało, że jest kimś. Ten skurwysyn urządzał przedstawienia dla innych funkcyjnych. W rolach głównych: on i mój tata. Organizowali też seanse dla szerszej publiczności. [...] Mój tata go zabił niecałą godzinę po wyzwoleniu obozu”[14] – mówi Gitla.

Kolejną grupę mężczyzn stanowili robotnicy przymusowi różnej narodowości, których karano za kontakty seksualne z kobietami pochodzenia niemieckiego. We wrześniu 1942 roku w Inowrocławiu Polak Franek Wiśniewski został zatrzymany za relację intymną z Niemką o nazwisku Pfeif. Aresztowano oboje. Kobieta została skierowana do obozu przejściowego i zwolniona pod koniec stycznia 1943 roku. Mężczyznę deportowano do KL Auschwitz. W aktach spraw karnych Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce zachowały się między innymi dokumenty dotyczące Roberta Wagnera (Gauleiter i Reichstattshalter w Alzacji), oskarżonego o wydawanie wyroków śmierci przez powieszenie za kontakty seksualne Polaków z Niemkami. Do akt procesowych dołączono kopie dziesięciu wyroków egzekucji z przełomu 1941 i 1942 roku. Na większości z nich, oprócz daty i miejsca egzekucji Polaków, znajdują się informacje o skierowaniu zaangażowanych Niemek do aresztów. Nie wiadomo, co się z nimi stało później.

Ostatnią sugestią Bergen jest zwrócenie uwagi, że przemoc seksualna w trakcie wojny groziła praktycznie wszystkim – mężczyznom i kobietom oraz prześladowanym grupom: Żydom, Romom, radzieckim jeńcom, komunistom, homoseksualistom, świadkom Jehowy i tak zwanym asocjalnym. Badanie zjawiska powinno więc dotyczyć wszystkich wymienionych. Dla Bergen prześladowania ofiar ze względu na orientację seksualną bądź biorące za cel ich seksualność są bezpośrednio powiązane ze społeczną polityką nazistowską, a więc objęciem całkowitą kontrolą życia intymnego obywateli. Ustawy norymberskie zakazywały stosunków seksualnych między Żydami lub Romami i „czystymi rasowo” obywatelami III Rzeszy. W przypadku Romów opierano się na „Pierwszym dekrecie wykonawczym do ustawy o ochronie niemieckiej krwi i niemieckiego honoru” z 14 listopada 1935 roku, który zabraniał zawierania związków małżeńskich osobom pochodzenia romskiego z Niemcami[15]. Te prześladowania rozpoczęły się na kilka lat przed wojną. W 1935 roku w Gelsenkirchen członkowie SS i SA „pędzili” w centrum miasta Judę Rosenberga i Elisabeth Makowiak. Na ich szyjach zawieszono tabliczki z imionami, nazwiskami, adresami i inwektywami. Judzie włożono na głowie kapelusz z hasłem Rassenschänder („profanator rasy”). Na tabliczce napisano: Ich bin ein Rassenschänder („Profanuję własną rasę”). Elisabeth napiętnowano napisem: Ich blonder Engel schlief bei diesem Judenbengel („Ja blond anioł spałam z tą żydowską kanalią”). Komentarz pod zdjęciem tej pary w „Gelsenkirchen Nationalzeitung” z 8 sierpnia 1935 roku brzmiał: „Żydowska kanalia i żydowska dziwka pod pręgierzem”. Para została ukarana, ponieważ poprzedniego dnia ktoś widział ich na wspólnym spacerze i złożył stosowne doniesienie[16].

Oprócz ograniczeń w wyborze partnerów i partnerek seksualnych państwo nazistowskie decydowało o tym, komu wolno było mieć potomstwo. Wielokrotnie stosowano przymusową sterylizację na mocy między innymi prawa o zapobieganiu genetycznemu przekazywaniu chorób, stosowanego wśród tak zwanych asocjalnych: biednych, bezdomnych, alkoholików, prostytutek[17], Romów, podejrzanych o przestępstwa kryminalne, osób psychicznie chorych oraz osób z niepełnosprawnościami[18]. Sterylizacji i kastracji dokonywano wciąż w trakcie wojny, także w obozach koncentracyjnych. Od 1939 roku wprowadzono dodatkowo prawo zakazujące kontaktów seksualnych między Niemcami a obywatelami krajów podbitych. Obowiązywała zasada „niemieszania ras” i przestrzeganie „zakazu kontaktu” (Umgangsverbot). Dlatego w burdelach dla robotników przymusowych na terenie Rzeszy umieszczono przede wszystkim kobiety pochodzenia polskiego, francuskiego i czeskiego. W trakcie wojny w ustawodawstwie regulującym kontakty seksualne z ludnością cywilną wprowadzano zmiany. W marcu 1943 roku zniesiono zakaz obejmujący ludność łotewską i estońską. Podtrzymano jednak stare decyzje w kwestii ludności litewskiej. W przypadku zorganizowanej, przymusowej prostytucji na terenach wcielonych do Rzeszy i w Generalnym Gubernatorstwie obostrzenia rasowe często pozostawały jedynie na papierze – w praktyce nie obowiązywały. Przymusowe prostytutki werbowano (wyłapywano) spośród ludności cywilnej kraju podbitego. Stosunek seksualny w domu publicznym kontrolowanym przez władze traktowano jednak jako transakcję biznesową, a nie intymną relację – kontakt z drugim człowiekiem[19].

W perspektywie badawczej zaproponowanej przez Bergen przemoc seksualna w okresie II wojny światowej wzmacniała dominującą hierarchię społeczną (w duchu rasistowskim, eugenicznym i biopolitycznym) i spełniała trzy funkcje. Po pierwsze dehumanizowała ofiary, kiedy sprawca zdawał sobie sprawę, że prześladowania najprawdopodobniej skończą się eksterminacją. Łączyła się z tym deseksualizacja ofiary (wspomniane akty upokorzenia w obozach koncentracyjnych)[20]. Po drugie poniżała, zastraszała i niszczyła lokalne społeczności w duchu podboju militarnego i okupacji. Po trzecie dla sprawców przemoc seksualna stawała się czymś odwrotnym niż „normalny seks” (ich prywatne życie seksualne), co pozwalało na normalizację działań w istocie zbrodniczych. W przypadku tej trzeciej funkcji Bergen pokazuje, jak kontrolowano i posługiwano się seksualnością sprawców, by umocnić status ofiar jako „podludzi” niezdolnych do „normalnego seksu” Aryjczyków.

Mechanizm dehumanizacji ofiary Bergen odnosi przede wszystkim do doświadczeń kobiet żydowskich i romskich, które jako rasowo nieczyste nie powinny stawać się obiektem seksualnym, a więc także doświadczać przemocy seksualnej. Oczywiście było odwrotnie. Nawet jeśli stosunek z Żydówką albo Romką pozostawał oficjalnie zakazany i surowo karany, sprawcy korzystali z seksualności swoich ofiar w sposób niezwykle brutalny. Kobietom żydowskim groziła także przemoc seksualna w gettach. Celia Ślepak w przygotowanym dla Archiwum Ringelbluma tekście o kobietach w getcie warszawskim opisuje różne losy kobiet zmuszanych do prostytucji, aby przetrwać (głód, walka o życie, próba uniknięcia transportu)[21].

Przemoc seksualna jako jeden ze sposobów kontroli podbitych społeczności wpływała na nastroje ludności cywilnej. Okupant niszczył w ten sposób więzi między poszczególnymi członkami grup społecznych, zastraszał ludność okupowanego kraju i uzależniał ją od strachu przed swoją brutalnością. Gwałty wojenne czy groźba wywózki do domów publicznych tworzyły atmosferę permanentnego niebezpieczeństwa, były również symbolem podboju, najbardziej brutalną formą wizualizacji zwycięstwa, kontroli na „obcym terytorium” i w końcu degradacji „podbitych”. Paradoks polegał na tym, że z jednej strony zakazywano kontaktów seksualnych z ludnością podbitą pod karą aresztu, więzienia i obozu koncentracyjnego, a z drugiej – to właśnie władze niemieckie tworzyły i kontrolowały wszystkie typy instytucji przymusowego nierządu, do których „rekrutowano” kobiety obcej narodowości. Rozwiązanie tej sprzeczności było cyniczne: w końcu nie chodziło o prawdziwy seks, do jakiego zdolni byli wyłącznie Aryjczycy, a jedynie „wymianę handlową” z ciałem jako wycenionym wcześniej towarem.

Ostatnia funkcja przemocy seksualnej w trakcie konfliktu opisana przez Bergen łączy się z figurą sprawcy. Badaczka zwraca uwagę, że seks w trakcie II wojny światowej wykorzystywano jako czynnik stabilizujący sumienie sprawców. Mężczyzn zachęcano, żeby odwiedzali w trakcie urlopów swoje żony. Wspierano na wszelkie możliwe sposoby reprodukcję i rozwój rasy. Życie rodzinne i seksualne mężczyzn gwarantowało dobre samopoczucie sprawców i jednocześnie, na zasadzie kontrastu, odczłowieczało ofiary. Prawdziwą kobietą była w końcu tylko żona, Aryjka, przedstawicielka rasy panów, a prześladowane kobiety zmieniały się w „towar” albo „wojenne trofeum”. W sumieniach sprawców mięso armatnie stawało się po prostu mięsem seksualnym.

Ideologia nazistowska jest punktem wyjścia dla kolejnej definicji przemocy seksualnej autorstwa Patricii Szobar, która w tekście Prosecution of Jewish-Gentile Sex in the Race Defilement Trials wyróżnia tylko dwie kategorie związane z seksualną brutalnością nazistów[22]. Po pierwsze są to formy przemocy seksualnej wykorzystywane w projekcie eksterminacyjnym i programie imperialnego podboju. Szobar wymienia w tej kategorii między innymi: gwałty niemieckich żołnierzy na cywilkach w krajach okupowanych, przymusową prostytucję w obozach (forced prostitution), brutalne traktowanie robotników przymusowych (kobiet i mężczyzn) jako karę za kontakty seksualne z Niemcami i poniżanie ofiar obozów koncentracyjnych, w szczególności Żydów. Do drugiej kategorii badaczka zalicza przemoc seksualną związaną z ideologią higieny rasowej, przemocą reprodukcyjną, przymusową sterylizacją, prześladowaniem mniejszości seksualnych i przedstawicieli wszystkich grup uznanych za asocjalne i niebezpieczne seksualnie dla homogenicznego społeczeństwa III Rzeszy[23]. Patricia Szobar zwraca również uwagę, że w przypadku żydowskich ofiar w nazistowskich Niemczech istniało przekonanie o ich zagrożeniu dla czystości rasy i krwi niemieckiej. Na poparcie tej tezy tworzono specyficzne reprezentacje Żydów obowiązkowo nacechowane seksualnie. Żydowskich mężczyzn przedstawiano w pismach propagandowych jako dewiantów, „uwodzicieli dziewcząt”, „osoby perwersyjne”. Często też odwoływano się do wyobrażeń animalistycznych, co było ostrzeżeniem przed pożądaniem w stosunku do kobiet – Aryjek. Tak sportretowani Żydzi byli zainteresowani jedynie wykorzystywaniem seksualnym niemieckich kobiet „dla swojej własnej przyjemności”. Kobiety żydowskie uważano za z gruntu niemoralne, agresywne seksualnie, celowo degenerujące niemieckich mężczyzn. W przypadku obu płci dominowało przekonanie o „seksualnej drapieżności”, co skutkowało tylko roznoszeniem chorób wenerycznych i ogólną degeneracją społeczeństwa. Z powodu tej specyficznej seksualnej histerii uważano, że mniejszość żydowska powinna zostać za wszelką cenę wykluczona ze zdrowego niemieckiego społeczeństwa. W koncepcji Szobar, podobnie jak w sytuacji rozróżnienia dokonanego przez Herzog i Bergen, ofiarami seksualnej przemocy w trakcie II wojny światowej są wszyscy ci, których łączy wspólnota wojennego doświadczenia i powojenne milczenie na temat ich cierpienia.

Omawiane zjawisko doczekało się jeszcze jednej definicji, w założeniu obejmującej wszystkie formy związanej z ludzką seksualnością brutalności okupantów i władzy nazistowskiej. Helga Amesberger, Katrin Auer i Brigitte Halbmayr, badając temat kobiecego doświadczenia w narodowosocjalistycznych obozach koncentracyjnych, używają terminu sexualisierte Gewalt, odróżniając go od terminu „przemoc seksualna”. Karolina Bikont przetłumaczyła tę definicję jako „przemoc zseksualizowana”. Agnieszka Nikliborc powołuje się na opracowanie autorstwa Amesberger, Auer i Halbmayr, używając terminu „przemoc useksualizowana”[24]. Ta znacznie bardziej bezkompromisowa definicja obejmuje nie tylko doświadczenia bezpośredniej, cielesnej przemocy na podłożu seksualnym w stosunku do kobiet i mężczyzn, ale ogólnie wszelkiego rodzaju „przekroczenia”, takie jak poniżenie werbalne, przemoc opartą na zawstydzaniu czy tortury psychiczne o podłożu seksualnym (między innymi groźby gwałtu). Do sexualisierte Gewalt zaliczane są, jak w innych definicjach, zarówno pojedyncze akty przemocowe, jak i zorganizowane, strukturalne formy pogwałcenia seksualności ofiar, jednak w kontekście obozów koncentracyjnych badaczki włączyły do swojej analizy także zjawiska braku intymności, fatalnych warunków higienicznych czy niewystarczającej ilości ubrań, co w ten sam sposób służyło odczłowieczeniu ofiar i zanegowaniu ich sfery intymnej.

Ostatnia propozycja badawcza autorstwa Maren Röger dotyczy przemocy seksualnej w okresie II wojny światowej na terenie Generalnego Gubernatorstwa i Kraju Warty. Badaczka, za Dagmar Herzog, analizuje zjawisko seksualności w tym konflikcie zbrojnym jako relacje przymusowe i dobrowolne. Analizuje nie tylko przykładowe instytucje przymusowego nierządu zarządzane przez władze niemieckie, ale również poszukuje świadectw relacji miłosnych i spotkań intymnych z okresu 1939–1945. Wyróżnia kilka momentów zwrotnych w historii wojennej, które decydowały o formie przemocy seksualnej i zjawisku fraternizacji. Najpierw podbój, następnie okupacja i nadużycia władzy cywilnej i wojskowej (między innymi szantaż seksualny). W końcu osobno przemoc seksualna wobec Żydów, masowe gwałty w trakcie Powstania Warszawskiego i spektakle publiczne[25].

Przywołane tu, pokrótce zreferowane wyniki badań pokazują, że przemoc seksualna w trakcie II wojny światowej funkcjonowała na poziomie indywidualnych aktów brutalności oraz jako część zorganizowanego systemu okupacji w krajach podbitych. System ten zmienił się w rodzaj społecznego reżimu, który został stworzony po to, aby kontrolować seksualność wszystkich zaangażowanych lub włączonych siłą w nazistowską machinę – a więc zarówno niemieckich obywateli, jak i prześladowanych, mordowanych lub eksterminowanych na skalę przemysłową. Badaczki i autorki opracowań ograniczyły opis wojennej przemocy seksualnej do działań nazistów w okresie od 1933 do 1945 roku. Tymczasem unikalność zjawiska w przypadku II wojny światowej polega również na mechanizmie „powojennego trwania”. Gwałty wojenne żołnierzy Armii Czerwonej, aliantów zachodnich, Polaków w obozach dla Niemców czy zjawisko golenia głów to nie tylko wyraz zemsty „wyzwolicieli”, ale również pokłosie nazistowskiej okupacji, przedłużenie okresu seksualnego bezprawia, korzystającego z mechanizmów przemocowych także w sferze seksualnej. Bezpośrednio po wojnie zmieniły się tylko miejsca, sprawcy i ofiary w tym samym brutalnym równaniu. Najbardziej radykalnym przykładem tak rozumianego „historycznego przejęcia” jest sytuacja w wyzwolonej przez Amerykanów Francji, gdzie seksualność ludzka i w konsekwencji „wykorzystywane przez wyzwolicieli” ciało kobiety stało się symbolem nowych relacji z ludnością francuską. Chodziło o całkowitą kontrolę społeczną, zaprowadzoną tym razem przez aliantów negocjujących swoją władzę na „wyzwolonych” terenach za pomocą wykorzystywanych kobiet[26].

Na terenie Polski powojennej przemoc seksualna, a więc gwałty czy golenie głów, miała stanowić wyraz „nagromadzonej od dawna wściekłości” i gniewu tłumionego w okresie okupacji. Gwałtów na Niemkach dopuszczali się żołnierze Armii Czerwonej oraz miejscowi Polacy. Brutalność w sferze seksualnej była między innymi jednym ze sposobów upodlania i kontrolowania więźniarek i więźniów w obozach dla Niemców na terenie Polski[27].

Niektórzy badacze uznali wręcz, że „strzyżenie kobiet” zapobiegło eskalacji przemocy na terytoriach wyzwolonych[28] i jednocześnie pozwalało na bardzo łatwe wskazanie „kozła ofiarnego” wśród swoich. Spektakl „golenia głowy” i ogólnie powojenna przemoc, jak choćby inscenizacje (na wzór niemiecki) egzekucji zbrodniarzy wojennych, podtrzymywała jednak nastrój strachu i „podsycała mściwość”:

Wydaje się – pisał antykomunistyczny socjolog polski, Stanisław Ossowski, w kilka tygodni po egzekucji [Artura Greisera – JO] – jakby kult „twardych ludzi”, niewrażliwych na cudzą krew i cudze cierpienie, był nadal cechą naszych czasów. Za przykładem Niemców inscenizuje się teatralne publiczne egzekucje z udziałem tysięcy widzów, a potem opisywane jeszcze przez popularne gazety. Organizatorzy nie obawiają się najwidoczniej, że takie przedstawienia mogłyby podsycać mściwość, dochodzącą później do głosu (w antysemickich pogromach w Kielcach lub Krakowie).[29]

Marcin Zaremba, pisząc o powojennym strachu politycznym w Polsce, zwraca uwagę, że „czasami gniew nie znajdował ujścia – ubecy, milicjanci czy komuniści nie zawsze byli na podorędziu. W takich sytuacjach agresja mogła zostać przeniesiona na Żydów, powszechnie uważanych [...] za podporę nowego reżimu”[30]. Jednak według autora Wielkiej trwogi najbardziej typowa sytuacja w okresie powojennym to atakowanie Żydów jako obiektów zastępczych: „należało [ich] „zlikwidować”, aby – z wojskowego punktu widzenia – wykonać rozkaz; z psychologicznego zaś – żeby wyładować zmagazynowane podczas długiego ukrywania się [w przypadku członków zbrojnych formacji podziemia] frustrację, gniew, agresję i strach”[31]. Kobiety oskarżone o kontakty intymne z okupantem (co często wiązało się z jednoznacznym przeświadczeniem o współpracy oskarżonej z nazistowskim reżimem) spełniały w okresie powojennym bardzo podobną funkcję[3*]. Zwracając uwagę na podobieństwo koszmaru ofiar powojennej przemocy seksualnej (golenie głowy, gwałty) do losu ofiar pochodzenia żydowskiego, bynajmniej nie zrównuję skali obu zjawisk. Zależy mi na wskazaniu innych grup ofiar powojennego gniewu.

One również grały rolę milczących, zawstydzanych ofiar, a że były bezbronne, można je było seksualnie poniżać i przyporządkowywać do grupy nowych wrogów, co wyładowywało wojenną frustrację. Kobiety te zmieniano więc w rodzaj zastępczej ofiary płacącej za winy okupantów. W obliczu agresji nie miało znaczenia, czy kobieta była przymuszona do relacji seksualnych, czy padła ofiarą gwałtu albo została zmuszona do pracy w instytucji przymusowego nierządu. Dla agresorów liczyła się tylko i wyłącznie zemsta.

SEKSUALNA PRACA PRZYMUSOWA

Od końca lat siedemdziesiątych XX wieku w badaniach naukowych dotyczących systemu zorganizowanych przez Niemców w okresie II wojny światowej domów publicznych pojawiały się bardzo różne terminy określające tę specyficzną formę wojennej przemocy seksualnej. Cytowany w poprzednim rozdziale Franz Seidler opisywał zjawisko „prostytucji zorganizowanej przez Wehrmacht”. Kobiety „zatrudnione” w domach publicznych kontrolowanych przez okupanta na podbitych terenach nazywał po prostu „prostytutkami” albo „personelem domu publicznego (burdelu)”[32]. W jego rozważaniach nie pojawiały się nawiązania do tematu wojennej przemocy seksualnej i szerzej przymusu.

Podobne nazewnictwo Seidler stosował w opisie domów publicznych dla robotników przymusowych z krajów podbitych, dla członków SS i obcokrajowców w służbie SS. Poprzez stosowanie podobnej terminologii w jego rozważaniach można zauważyć pewną symetrię w opisie wszystkich rodzajów domów publicznych kontrolowanych przez władze nazistowskie w trakcie II wojny światowej. O niebezpieczeństwie takiej paraleli wspomina we wstępie do swojej książki o prostytucji w okupowanej Francji Insa Meinen. Historyczka zwraca uwagę, że bardzo często burdele dla Wehrmachtu, domy publiczne dla więźniów obozów koncentracyjnych i dla robotników przymusowych są traktowane równoważnie – bez wskazania różnic, jako część systemu nazistowskiej „kontrolowanej seksualności”[33]. Według Meinen w sprawie obozowych domów publicznych trzeba zwrócić uwagę na aspekt „pracy przymusowej” (Zwangsarbeit). Seksualna praca przymusowa stanowiła jedną ze specyficznych form pracy przymusowej na terenie obozu koncentracyjnego. W przypadku robotników przymusowych liczy się także kwestia pozycji „klienta”. Robotnik przymusowy na terenie III Rzeszy był „niewolnikiem” – znajdował się tam wbrew swojej woli, w przeciwieństwie do klientów domów publicznych kontrolowanych przez Wehrmacht i przeznaczonych dla żołnierzy. Meinen, opisując zjawisko zorganizowanych niemieckich domów publicznych na terenie Francji, używa określenia „prostytucja” i „pracownice burdelu” (Bordellangestellten)[34]. Zwraca jednak uwagę, że jeśli chodzi o system domów publicznych kontrolowanych przez Wehrmacht pojawiały się różnice uzależnione od położenia geograficznego, systemu okupacyjnego i narodowości podbitego społeczeństwa (rasizm). Na terenie Europy Wschodniej na pewno dochodziło do przymusowego wywożenia i umieszczania kobiet w kontrolowanych przez okupanta domach publicznych różnego typu. W takiej sytuacji można potraktować to zjawisko jako jedną z form „seksualnego niewolnictwa” (sexuele Versklavung), co Meinen porównuje do historii comfort women, używając naprzemiennie określenia „zorganizowany gwałt” (organisierte Vergewaltigung). Z drugiej strony autorka zaznacza, że przymus w przypadku francuskich kobiet polegał nie na intensyfikacji przemocy w stosunku do cywilek, ale był związany z radykalizacją polityki wobec tak zwanych wolnych prostytutek (freie Prostituierte), które za odmowę „pracy” w kontrolowanych przez Niemców domach publicznych były wysyłane do obozów internowania. W tej perspektywie prostytucja w okresie II wojny światowej we Francji była „prostytucją przymusową” (Zwangsprostitution) i funkcjonowała jako coś w rodzaju seksualnego reżimu, który polegał na całkowitym uzależnieniu kobiet od działających pod egidą władz okupacyjnych domów publicznych.

Termin „prostytucji przymusowej” pojawił się w tytule opracowania autorstwa Christy Paul dotyczącego tematyki nazistowskich domów publicznych. Autorka opisywała w ten sposób domy publiczne w obozach koncentracyjnych, jak i burdele dla Wehrmachtu, SS i robotników przymusowych. Określenie to zostało z czasem skrytykowane przez badaczy zajmujących się zjawiskiem wojennej przemocy seksualnej. Uważano, że w niedostateczny sposób podkreśla przymusowy charakter tego rodzaju doświadczenia i reprodukuje stygmę[35]. Zwracano również uwagę na zbyt duże powiązania tego terminu z „seksualnym handlem wymiennym”, kiedy na przykład w sytuacji zagrożenia życia seks staje się towarem – kartą przetargową[36], albo w warunkach skrajnej biedy, kiedy relacja seksualna stanowi rodzaj zapłaty za inne dobra. Pojęcie „seksualnego niewolnictwa” (sexual slavery, sexuelle Sklaverei alboVersklavung) zostało przyporządkowane do zjawiska comfort women i w konsekwencji nie funkcjonuje w badaniach dotyczących obozowych domów publicznych i innych instytucji przymusowego nierządu kontrolowanych przez władze III Rzeszy. W przypadku badań dotyczących zjawiska obozowych domów publicznych dla więźniów wybrano określenie „seksualnej pracy przymusowej” (sexuelle Zwangsarbeit, Sex-Zwangsarbeit), aby nie tylko zaznaczyć jednoznacznie element przymusu, ale również zwrócić uwagę, że „praca” więźniarek przebywających w burdelach obozowych była jedną z form pracy przymusowej w narodowosocjalistycznym systemie pracy przymusowej, za pomocą której wykorzystywano również więźniów obozów koncentracyjnych[37]. Działanie tego typu miało również wpłynąć na pamięć o tej grupie ofiar i doprowadzić do uznania ich cierpienia. Kobiety, wcześniej nazywane „przymusowymi prostytutkami”, określa się jako „seksualne pracownice/robotnice przymusowe” (Sex-Zwangsarbeiterinen).

*

W kontekście opisywanych przeze mnie instytucji przymusowego nierządu – domów publicznych dla Wehrmachtu, SS i policji oraz robotników przymusowych na terenach włączonych do Rzeszy i w Generalnym Gubernatorstwie – zdecydowałam się (wbrew terminologii Insy Meinen) stosować również, tak jak w przypadku obozowych domów publicznych, określenie „seksualna praca przymusowa”. Termin ten podkreśla przede wszystkim przymusowy charakter ulicznych łapanek – rekrutacji kobiet do wyżej wymienionych domów publicznych. Jednocześnie charakteryzuje prawne obostrzenia dotyczące zakazu ulicznej prostytucji, przekonanie o naturalnym „przejęciu” rejestrowanych prostytutek polskich z okresu przedwojennego i w konsekwencji traktowanie mechanizmu „skierowania” do domu publicznego jako kary za inne przewinienia, na przykład kontakty seksualne między Polką i Niemcem. Insa Eschebach i Regina Mühlhäuser w swoich rozważaniach dotyczących terminologii przy tej dziedzinie badań historycznych zwracały uwagę, że jeśli chodzi o comfort women, nie liczy się to, w jaki sposób kobiety zostały umieszczone w burdelach frontowych – czy zwabiono je fałszywymi obietnicami, czy pozornie dokonały „dobrowolnego wyboru”. Ich doświadczenia były naznaczone cierpieniem[38]. W przypadku kobiet, które umieszczano we wszystkich typach domów publicznych, zdarzały się zarówno „dobrowolne”[4*] zgłoszenia, jak i uliczne łapanki, czy też sytuacje pozornego „wyboru” między więzieniem a domem publicznym. Część z tych kobiet była przed wojną rejestrowanymi prostytutkami, część prostytuowała się również po wojnie, często ze względu na brak środków utrzymania. W żadnym wypadku nie można mówić o samodzielnej kontroli własnej pracy seksualnej. Każda z tych kobiet była uzależniona od władzy i kontrolowana – bez względu na to, czy uprawiała prostytucję legalną czy tajną.

Opisując ich doświadczenia, nazywam je, podobnie jak więźniarki obozów koncentracyjnych, „seksualnymi pracownicami przymusowymi”, żeby zgodnie z sugestią Meinen podkreślić element brutalności w organizacji burdeli na tych terenach, ale jednocześnie stosuję określenie „przymusowa prostytutka”. W opisie tych trzech rodzajów domów publicznych owe terminy funkcjonują w tekście jako równoważne. Stosowanie ich wymiennie ma podkreślać wspólnotę doświadczenia zawodowych prostytutek przymuszanych do pracy w państwowych domach publicznych i cywilek złapanych na ulicy i siłą umieszczonych w burdelach. Dzięki temu w opisie doświadczeń różnych kobiet narażonych na tę formę przemocy seksualnej w okresie okupacji nie pojawia się zjawisko hierarchizacji ich cierpienia[5*] ze względu na sposób umieszczenia w instytucji przymusowego nierządu. Kobiety zmuszane do nierządu w obozowych domach publicznych dla więźniów, zgodnie z przyjętym nazewnictwem, wbrew terminologii używanej dotychczas w polskich tekstach naukowych na temat tego zjawiska[39], określam tylko jako „seksualne pracownice przymusowe”.

WOJNA

SYSTEM INSTYTUCJI PRZYMUSOWEGO NIERZĄDU– WZÓR FRANCUSKI

Niemcy w trakcie II wojny światowej zakładali domy publiczne we Francji, Włoszech, Polsce, Norwegii, Belgii, Rumunii, Grecji, ZSRR i w krajach bałtyckich. Stworzyli skomplikowany system przymusowego nierządu, kontrolowany przez państwo i oparty w dużej mierze na koszarowaniu prostytutek i zamykaniu ich w wyznaczonych domach publicznych, na ulicach i w dzielnicach.

Najbardziej rozbudowaną sieć domów publicznych dla niemieckich wojskowych w trakcie II wojny światowej stworzono we Francji[1]. Do 1942 roku na terenie Paryża założono czterdzieści burdeli dla wojska, w tym sześć dla oficerów. Kolejne dwanaście znajdowało się w okolicach Paryża. Ogółem na północy Francji istniało co najmniej kilkaset domów publicznych dla Niemców. Kontrolowano seksualnie tysiące kobiet. Jeśli odmawiały niemieckim wojskowym służbom medycznym pracy w domach publicznych, były natychmiast internowane w obozach, takich jak Jargeau albo La Lande.

We Francji domy publiczne dla wojska pełniły rolę „nagrody” za ciężką i wyniszczającą służbę na froncie wschodnim. Jednocześnie okupant chciał kontrolować seksualność swoich żołnierzy i członków innych służb. Burdele miały stanowić alternatywę dla nielegalnej prostytucji, groźnej przede wszystkim ze względu na epidemie chorób wenerycznych. Insa Meinen w swojej książce zwraca uwagę, że wokół chorób wenerycznych szczególnie we Francji nagromadziły się różne stereotypy. Paryż uważano za „metropolię seksualnej rozrywki”, a Francję postrzegano jako „kraj zarazy”. Za pomocą instytucji przymusowego nierządu próbowano więc kontrolować kontakty Niemców z lokalną ludnością. Chodziło przede wszystkim o zachowanie stosownego dystansu do okupowanej społeczności, przeciwdziałanie niekontrolowanym kontaktom seksualnym i dyskrecję, która była kluczowa w utrzymaniu statusu okupanta. Niemiec uwodzony przez Francuzkę stawał się uległy, tracił swoją bezwzględnie nadrzędną rolę, a zakochany żołnierz mógł przecież z miłości dopuścić się zdrady Rzeszy.

W tym systemie przymusowego nierządu domy publiczne organizowano przede wszystkim w legalnych maisons de tolérance, znanych we Francji już w XIX wieku. Od lipca 1940 roku Niemcy przejmowali istniejące burdele i obsadzali je lojalnymi dzierżawcami lub burdelmamami. Oczywiście, zgodnie z zapotrzebowaniem otwierano nowe burdele albo wskrzeszano domy uciech zamknięte przez ruch abolicjonistyczny, działający we Francji w latach dwudziestych i trzydziestych. Ruch ten sprzeciwiał się koszarowaniu kobiet, działał też na rzecz zniesienia kar dla prostytutek za uprawianie nierządu. Walka z prostytucją polegała przede wszystkim na ochronie i pomocy socjalnej kobietom uprawiającym nierząd bądź decydującym się na prostytucję ze względów ekonomicznych.

Liczba burdeli odpowiadała liczebności wojska stacjonującego na danych terenach. Na początku znajdowano odpowiednie nieruchomości, wystarczająco duże, by pomieściły służby sanitarne i kwatery dla wojska. Większość budynków po prostu rekwirowano: „Wojsko konfiskowało na burdele dawne, puste domy publiczne, restauracje, bary albo hotele, wille prywatne i okazyjnie również budynki żydowskich instytucji”[2]. Kobiety w takich domach badano dwa razy w tygodniu. Wojskowa służba medyczna odpowiadała także za urządzenie domów publicznych i panujące w nich warunki. Koszty wyposażenia nowych domów ponosiły jednak francuskie władze cywilne.

Kiedy spadało zapotrzebowanie na dane instytucje, natychmiast je zamykano. Likwidowano również nielegalne burdele niekontrolowane przez Niemców, a pracujące w nich prostytutki wyłapywano, wysyłano do aresztu albo wydalano z danego departamentu. Z dnia na dzień otwierano nowe i zamykano kolejne placówki. W wielu wypadkach byłe burdele stawały się lokalami rozrywkowymi. We Francji instytucje przymusowego nierządu były też ściśle zhierarchizowane w zależności od klientów. Inne burdele obsługiwały żołnierzy, inne oficerów czy podoficerów. O niebywałej systematyczności okupantów świadczy choćby fakt, że na początku okupacji istniały także domy dla konkretnych rodzajów sił zbrojnych – na przykład Luftwaffe. Planowano również osobne instytucje dla cywilów francuskich, głównie kolaborantów. Często przysługiwały im burdele porzucone przez Niemców.

Wszystkie instytucje obowiązywał bardzo surowy regulamin. Domy publiczne dla wojska nie powinny rzucać się w oczy, a to, co działo się wewnątrz, szczelnie zasłaniano okiennymi zasłonami. Wprowadzono dyskretne szyldy i unikano powstawania kolejek przed budynkami. W większych miastach, takich jak Rouen czy Orlean, wszystkie „lokale” skoszarowano na jednej ulicy albo w osobnej dzielnicy, zamkniętych dla miejscowej ludności. Każdy dom publiczny musiał być wyposażony w prysznic albo wannę. W każdym pokoju miała znajdować się umywalka i bidet z bieżącą wodą. W związku z tymi wymogami dawne francuskie maisons de tolérance zostały niejednokrotnie przebudowane. Przymusowe prostytutki miały odgórny nakaz dbania o swoje ciało. Raz, dwa razy w tygodniu obowiązkowa kąpiel. Insa Meinen cytuje regulacje dla prostytutek francuskich z lipca 1940 roku: „Po stosunku trzeba dokonać gruntownego mycia narządów intymnych wodą z mydłem. [...] Następnie wymagana jest codzienna kąpiel całego ciała, staranna pielęgnacja włosów i częste nacieranie całego ciała wodą kolońską. Po każdym stosunku trzeba podmyć dokładnie pochwę wodą borową. Usta przepłukać połową szklanki wody z odrobiną płynu do płukania ust i wypluć, przy tym dokładnie wypłukać. Wargi trzeba za każdym razem umyć wodą z mydłem i natrzeć wodą kolońską”[3]. Oczywiście, większość z tych zaleceń pozostawała tylko na papierze.

Opiekunki i opiekunowie domów publicznych prowadzili rejestry „zatrudnionych” kobiet. Dodatkowo spisy prostytutek kontrolowały również służby sanitarne, odpowiedzialne za druk specjalnych legitymacji i kart kontrolnych. Klienci otrzymywali karty wstępu – przy wejściu oddawali je kierowniczce burdelu. Wprowadzono także obowiązek używania prezerwatyw, o czym informowały plakaty i ulotki znajdujące się w domach publicznych. Na kobiety zrzucono wymóg zastosowania przez klientów kondomu, choć wielokrotnie zdarzało się, że mężczyźni nie mieli na to ochoty. W razie zarażenia to kobiety zawsze uznawano za źródło choroby i karano je zgodnie z prawem wojennym. Na terenie lokali można było spożywać alkohol, co miało dodatkowo zachęcić żołnierzy do korzystania z legalnych instytucji.

Domy musiały przynosić zyski. Prowadzono księgi odwiedzin, aby kontrolować zainteresowanie danym miejscem. W Angers, w okresie pomiędzy lutym 1941 a lutym 1942 roku, pięć burdeli odwiedzało tylko w jednym miesiącu średnio osiem tysięcy żołnierzy.

Kobiety werbowano w więzieniach, na dworcach, w szpitalach, w miejscach, gdzie prostytucja zadomowiła się przed wojną. W rekrutacji pomagali dawni sutenerzy, często również stręczyciele. Francuzkom nie dawano żadnego wyboru. Albo decydowały się „pracować” dla okupanta, albo – jeśli przyłapano je na nielegalnym uprawianiu nierządu – trafiały do obozu internowania. Meinen zwraca uwagę, jak trudno ocenić rozmiar przemocy wobec kobiet rekrutowanych do domów publicznych Wehrmachtu we Francji. Na pewno nie rekrutowano cywilek siłą w trakcie ulicznych łapanek, ale w przypadku podejrzenia o nierząd albo prostytucję uliczną los ofiar był z góry przesądzony. Kobiety „werbowano” również w obozie internowania w Jargeau. Warto zaznaczyć, że nie wszystkie prostytutki spełniały niemieckie standardy. Wybierano „odpowiednie” osoby, kierując się między innymi kryteriami rasowymi. Przyporządkowywano także „odpowiednie” kobiety „odpowiednim grupom wojskowych”. Dane z okresu od 1940 do 1944/1945 roku pokazują, że na terenie Francji spis kobiet uprawiających nierząd w domach publicznych dla Niemców zawierał tysiące rejestrów. Według Meinen liczba wykorzystywanych kobiet przewyższała liczbę zarejestrowanych.

Od przymusowych prostytutek wymagano zezwoleń policyjnych, kart urlopowych i meldunków w razie wyjazdu. Koszarowanie obowiązywało od grudnia 1940 roku. Dodatkowo nadzorowano je za pomocą przymusowych kontroli sanitarnych, na które musiały się meldować i otrzymywać konieczne potwierdzenie badań. Złamanie regulaminu wiązało się z karą wydalenia z domu publicznego i skierowania do obozu.

Władza kontrolowała również zarobki i ustalała cennik odwiedzin. Pod koniec 1940 roku na północy Francji średnia opłata za wstęp do burdelu wynosiła trzy reichsmarki: „W praktyce okupant wprowadził taryfę między 2 a 3 RM, w Paryżu pięć RM, co według przymusowego kursu wymiany pieniędzy wynosiło od 40 do 100 franków”. W burdelach dla oficerów ceny znacznie rosły – i wynosiły nawet 10 RM (200 franków). Połowę z tego otrzymywała kierowniczka domu publicznego. Drugą połowę – „pracownica”. To jednak tylko pozorna równość, bo w zamkniętych burdelach kobiety zmuszone były kupować jedzenie, przedmioty codziennego użytku, a nawet robić pranie po słonych cenach ustalonych arbitralnie przez burdelmamę. Domy publiczne mogły zarabiać od dwóch do sześciu tysięcy franków dziennie w zależności od liczby pokoi. Z tego kobiety, po odliczeniu wydatków, otrzymywały śmiesznie mało.

Koszmar tych kobiet, jakby było go mało, wzmógł się jeszcze pod koniec wojny, gdy wygrana aliantów była niemal pewna. Szczególnie pod koniec okupacji coraz częściej dochodziło do użycia siły wobec przymusowych prostytutek, na których Niemcy wyładowywali niezaspokojone marzenia o władzy nad światem, odgrywając swoją wyższość w zinstytucjonalizowanych alkowach. Niebezpieczeństwo pojawiło się również ze strony ruchu oporu. W 1941 roku doszło do kilku zamachów bombowych na burdele, a później także do licznych prób podpalenia. Kobiety te żyły więc nie tylko z poczuciem seksualnego upokorzenia, finansowego wyzysku i uprzedmiotowienia. Bały się też, doświadczając przemocy z obu stron konfliktu, o własne życie. Koszmar czekał je także po wojnie. Golone i gonione przez miasto – były dziwkami i kolaborantkami. Nawet jeśli przed wojną dobrowolnie wybrały zawód rejestrowanej prostytutki, to w trakcie konfliktu ich egzystencja zależała tylko i wyłącznie od władzy. Ich praca seksualna była wykorzystywana przez okupanta. Trudno sobie wyobrazić piekło, przez które przeszły i o którym raczej nie opowiadały.

GENERALNE GUBERNATORSTWO– ZORGANIZOWANY GWAŁT W WARUNKACH TERRORU

Na terenach Generalnego Gubernatorstwa i ziem włączonych do Rzeszy w sprawie organizacji prostytucji opierano się na rozporządzeniu z dnia 9 września 1939 roku, które stabilizowało sytuację na obszarach podbitych przez Wehrmacht. Od 16 marca 1940 rozkaz ten obowiązywał na całym terenie Rzeszy z wyłączeniem Protektoratu Czech i Moraw[4]. Dokument dotyczący policyjnego regulowania prostytucji na podbitych terenach został podpisany przez Reinharda Heydricha[6*], następnie przekazany przez ministra spraw wewnętrznych Rzeszy władzom cywilnym. Insa Meinen zwraca uwagę, że system zorganizowanych domów publicznych w danym kraju uzależniano od rodzaju systemu okupacyjnego. W Europie Wschodniej przypominał on bardziej „zorganizowany gwałt w warunkach terroru niż prostytucję”. We Francji nigdy nie werbowano kobiet siłą na ulicy w trakcie łapanek, co nie oznacza oczywiście, że nie stosowano przemocy i nie prześladowano przymusowych prostytutek. W żadnym z tych zdarzeń nie mogło być mowy o dobrowolności. Jednak w Europie Wschodniej przemoc i terror dominowały. Zrezygnowano z obostrzeń rasowych, tłumacząc przyszłym klientom, że stosunek seksualny z polską albo czeską prostytutką to rodzaj transakcji, a nie relacja towarzyska. Już 27 października 1939 roku niemieckie władze Torunia wydały obwieszczenie. Ósmy punkt nowego zarządzenia dotyczył prostytutek: „Polskie kobiety lekkich obyczajów, zaczepiające lub napastujące Niemców, będą doprowadzane do domów publicznych”. Punkt siódmy dotyczył niemieckich kobiet: „Kto niemieckie kobiety i dziewczęta napastuje i zaczepia będzie przykładnie ukarany”[5].

Do stosunków seksualnych z Polkami mogło dochodzić tylko w kontrolowanych przez władze burdelach[6].

Podobnie jak w przypadku Francji, sieć domów publicznych dla okupanta została wprowadzona przede wszystkim po to, żeby kontrolować seksualność niemieckich obywateli na terenach okupowanych. Liczył się też imperatyw ograniczenia kontaktów z miejscową ludnością, co groziło choćby niechcianą ciążą. W 1940 i 1941 roku zdarzały się coraz liczniejsze „dzikie małżeństwa”, które niemieccy żołnierze chcieli jak najszybciej zalegalizować. Wilde Ehe to określenie relacji między Niemcami a Polkami, nieusankcjonowanych ze względu na prawa rasowe, opisywanych jako „relacje podobne do małżeństw”. W Kraju Warty związki, które istniały jeszcze przed 1939 rokiem i w których były dzieci, starano się legalizować. „Nowe relacje” po 1939 roku, w szczególności z żołnierzami Wehrmachtu, kontrolowano. Polska partnerka była oceniana, czy jest „wartościowa rasowo”. Autor raportu dotyczącego „dzikich małżeństw” w Łodzi w marcu 1944 roku skarżył się, że było to zjawisko dość powszechne. W drugiej połowie 1943 roku urzędnicy niemieccy narzekali, że coraz więcej żołnierzy Wehrmachtu w trakcie swoich urlopów na terenie Kraju Warty zgłasza się z prośbą o przyśpieszenie wpisania Polek na volkslistę. Powodem tego zachowania była chęć zawarcia małżeństwa, często również potomstwo. Od 9 września 1940 wszystkie dzieci z takich związków (ojciec – żołnierz niemiecki; matka – Polka), jeśli były „wartościowe rasowo”, miały być zabierane od rodziny i przewożone na teren Rzeszy.

Najważniejszym powodem utworzenia domów publicznych dla Niemców był jednak, podobnie jak w przypadku Francji, strach przed epidemią chorób wenerycznych. Legalne burdele utworzone i kontrolowane przez okupanta tworzyły alternatywę dla nielegalnej prostytucji ulicznej, traktowanej jako największe zagrożenie. Franz Blättler, szofer szwajcarskiej misji lekarskiej, przebywając w okupowanej Warszawie na początku 1942 roku, w ten sposób opisywał „tajną prostytucję”:

Udaję się w dalszą drogę, kierując się do pasażu na Nowym Świecie. Pasażem nazywają żołnierze niemieccy długie przejście pod wysokim kompleksem budynków, które prowadzi na Nowy Świat i w pobliże Alei Jerozolimskich. Na jego końcu znajduje się kino, po obydwu stronach przejścia mieszczą się pozamykane w większości sklepy. Pomimo zakazów i groźby „zhańbienia rasy” żołnierze niemieccy przychodzą tutaj wieczorami w poszukiwaniu kobiet. [...] W tym miejscu chciałbym wyjaśnić, że Polka, która może w pracy zarobić na skromną kromkę chleba, w żadnym razie nie pójdzie z żołnierzem niemieckim do łóżka – jej duma narodowa jest na to zbyt wielka. Ponieważ jednak wszelkie artykuły spożywcze przechodzą przez ręce Niemców, a możliwości znalezienia zatrudnienia są dla Polek [...] niewielkie, wielu kobietom nie pozostaje nic innego jak wybór między śmiercią głodową a prostytucją. [...] Umundurowani Niemcy w różnym wieku przechadzają się w tym przejściu i krytycznymi spojrzeniami lustrują kobiety i dziewczęta w wieku od 15 do 25 lat.[7]

Blättler pisał również otwarcie o łamaniu zakazu kontaktu żołnierzy niemieckich z Polkami. Cytował nawet instrukcję dla wojskowych przebywających w Warszawie tylko przez jakiś czas, ostrzegano w niej przed zawieraniem znajomości z kobietami polskiego pochodzenia. Jednak najczęściej w przypadku każdego żołnierza odesłanego „na tyły frontu, nie sposób pohamować jakimikolwiek przepisami jego pragnienia wyżycia się, zaznania przyjemności”. Szwajcar kontynuował bezlitosny opis przejścia przy Nowym Świecie, relacjonując zachowanie kilku wojaków lustrujących latarkami tamtejsze kobiety:

Kobiety, które spotyka się w tym miejscu, są najczęściej źle ubrane i brudne. Jedyną ich zaletą jest to, że są młode. Żołnierz, który przybywa z frontu, jest przyzwyczajony do brudu, wszy, a więc nie jest pod tym względem zbyt wrażliwy. [...] „No, pokaż się, mała, jak wyglądasz?” – zwraca się żołnierz do jednej z nich. Najmłodszej z trzech dziewcząt odpina płaszcz i pożądliwymi łapami obmacuje jej ciało. „Ta świetnie nadaje się do łóżka” – mówi z zadowoleniem i wydobywa z kieszeni połówkę żołnierskiego chleba.

Okrutna jest relacja Heinricha Bölla z początku 1944 roku: „Na bazarze możesz kupić wszystko, co chcesz i również możesz wszystko sprzedać. [...] Możesz jeść «pieczone kiełbasy», ile chcesz, możesz kupić czekoladę, papierosy, słoninę, masło, szynkę, cudowny olej słonecznikowy, żywotne Rosjanki i Francuski, wódkę i radia”[8].

Pojawia się tu zjawisko „tajnej prostytucji” w lokalach rozrywkowych na terenie miasta. Autor wymieniał między innymi Café Otto w Alejach Jerozolimskich („Kobiety [...] różnią się od tych z pasażu przy Nowym Świecie jedynie lepszym ubiorem”), Café Paradis, Siódme Niebo i Tivoli. We wszystkich tych miejscach, bez względu na to, czy obowiązywał tam zakaz wstępu dla Polaków, przebywały Polki. Większość próbowała utrzymać siebie i swoich bliskich. Mąż jednej z poznanych w kawiarni kobiet był Żydem, który został przetransportowany do getta. Została sama z małą córką. Jej tragiczną sytuację wykorzystywał urzędnik gestapo, grożąc, że zamorduje jej męża, i zmuszając ją do orgii seksualnych. Szwajcar zaproponował pomoc, ale kobieta odmówiła, bojąc się konsekwencji: „Lepiej dzielić już dalej los wielu kobiet i dziewcząt w tym mieście”.

Utworzenie burdeli dla niemieckiego okupanta wiązało się również ze strachem przed „hańbą rasową” i „zakazem kontaktu”. Członkowie Wehrmachtu nieustannie łamali zasady współżycia z lokalną ludnością na podbitych terenach, w szczególności w GG. Okupanci bali się przede wszystkim relacji żołnierzy z Żydówkami, co w przypadku członka Waffen-SS pociągało za sobą karę śmierci. Mimo że zgodnie z wytycznymi Heydricha prostytutkom żydowskim zakazano uprawiania nierządu, na początku października 1939 roku, w trakcie nalotu na hotel Bristol w Warszawie, przyłapano trzydzieści cztery Żydówki w pokojach czterdziestu niemieckich oficerów, w tym generała majora[9]. Taka sytuacja nie mogła się powtórzyć ze względu na morale szeregowych żołnierzy. System miał funkcjonować bez zarzutu i tym samym przeciwdziałać samowoli niemieckich obywateli i cywilek na terytoriach okupowanych i włączonych. W konsekwencji stał się jedną z bardziej wyrafinowanych metod pacyfikacji ludności podbitej. Wywoływał strach i jednocześnie kojarzył się ze stygmatem zdrajczyni i kolaborantki.

Jeden z pierwszych raportów dotyczących przeciwdziałania epidemii chorób wenerycznych i prostytucji na terenie GG przedstawiono w trakcie tzw. konferencji krynickiej trwającej od 13 do 16 października 1941 roku. Przewodniczącym konferencji był dr Jost Walbaum (kierownik oddziału do spraw zdrowia w głównym wydziale administracji wewnętrznej rządu GG), który zaznaczył, że celem obrad jest „ustalenie planu działania pracowników niemieckiej służby zdrowia, by zabezpieczyć ludność niemiecką GG przed zakażeniami i nie dopuścić, by wdarły się na teren Rzeszy”[10]. W konferencji wzięli udział urzędnicy Wydziału Zdrowia w rządzie GG, lekarze wojskowi, lekarze policji porządkowej i urzędnicy medyczni wszystkich dystryktów GG. Zjawisko prostytucji zostało omówione przy okazji zagadnienia zwalczania chorób wenerycznych. Zwrócono uwagę na nowe zarządzenie z 22 lutego 1940 roku, ustalające, że wszyscy chorzy na choroby weneryczne w GG powinni zostać zarejestrowani i leczeni nawet przy użyciu przymusu policyjnego:

W mieście Krakowie od 1 lipca 1940 roku przeprowadzono następujące zarządzenia: [...] Urządzono punkt kontrolny dla prostytutek, prowadzono w dalszym ciągu polski punkt poradniczo-leczniczy dla chorych wenerycznie, przygotowano podobny dla Niemców, otwarto i wyposażono następnie polskie poradnie weneryczne. Przy pomocy policji obyczajowej przebadano, założono książeczki i zmuszono do regularnej kontroli zarejestrowane przed wojną prostytutki [600]. Ponieważ prostytutki utrudniały często rozpoznanie rzeżączki przez zażycie przed badaniem kilku tabletek dagenanu, a rozpoznanie kiły przez pobranie profilaktyczne bizmutu, wydano odpowiednie zarządzenie dotyczące recept i przymusowej kontroli, niezależnie od ewentualnego leczenia u lekarzy prywatnych. Poradnię przeciwweneryczną prowadził prof. dr Walter i dr Kaczyński.

W ciągu roku działania polskich placówek walczących z chorobami wenerycznymi w Krakowie (pod kuratelą niemiecką) rozpoczęto leczenie dwóch tysięcy sześciuset dwudziestu pięciu chorych. Średnio wykryto trzydzieści jeden procent źródeł zakażeń – kobiet i mężczyzn. Wśród reichsdeutschów i volksdeutschów w 1940 roku zarejestrowano ponad sześciuset chorych. W 1941 roku liczba ta zwiększyła się o kolejne czterysta dwadzieścia trzy przypadki. Z powodu wzrostu zachorowań jeden z lekarzy postulował nawet, aby przestać karać Niemców za stosunki seksualne z Polkami[11]. Dzięki temu zarażeni mężczyźni nie ukrywaliby tożsamości swoich partnerek. Dodatkowo w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się chorób wenerycznych zakazywano wyjazdu do Rzeszy „przed ukończeniem odpowiedniej kuracji”.

O domach publicznych dla Niemców na terenie Krakowa w trakcie konferencji mówi się tylko raz: „[...] zakażenia występowały w ułamkowym procencie. W 1941 r. stwierdzono znaczny wzrost szerzenia się chorób wenerycznych na skutek tajnej prostytucji, dlatego powstał projekt starosty miejskiego przygotowania ulicy według systemu bremeńskiego”[12]. W Bremie nie istniały domy publiczne, zamiast nich zgromadzono legalne prostytutki na jednej ulicy zamkniętej specjalną bramą, której strażnik informował zainteresowanych o charakterze świadczonych za nią usług. Około osiemdziesiąt kobiet prowadziło na niej działalność we własnym zakresie, płacąc właścicielowi kamienicy wyższy niż zwykle czynsz. Na ulicy otwarto także ambulatorium dbające o zdrowie prostytutek.

Lekarz referujący sytuację w Krakowie wspomina o kilku domach publicznych. Niestety, nie podaje ani ich adresów, ani sposobu, w jaki funkcjonowały. Z jego zeznań dowiadujemy się natomiast, że planowano koszarowanie prostytutek na zamkniętej ulicy, aby przeciwdziałać tajnej prostytucji. Pomysł nigdy nie został zrealizowany, ale najprawdopodobniej dom publiczny na Przemyskiej 3 był jedną z instytucji, gdzie panował regulamin zbliżony do zasad systemu bremeńskiego. W Krakowie istniało kilka domów publicznych dla Niemców. Niestety z akt Wydziału Zdrowia dotyczących tych instytucji pozostała jedynie okładka i pisemna informacja z kancelarii starosty miasta Krakowa o zarchiwizowaniu we wrześniu 1942 roku.

Dodatkowo rejestrowane i kontrolowane przez niemieckie władze prostytutki krakowskie co dwa tygodnie profilaktycznie zażywały bizmut, co miało zapobiec ewentualnemu zarażeniu.

W Warszawie sytuacja była o wiele bardziej skomplikowana. W trakcie konferencji opowiadał o niej dr Hagen, stwierdzając, że leczenie chorób wenerycznych „nie jest jeszcze na tym poziomie co w Krakowie”. Przy okazji skarżył się, że miasto jest tak naprawdę podzielone na trzy części – polską, żydowską i niemiecką („Dziesięć tysięcy volksdeutschów oraz około pięciu, sześciu tysięcy reichsdeutschów pracujących w urzędach Warszawy”), przez co trudno wprowadzić spójną kontrolę chorych. Nie wspomniał o domach publicznych dla Niemców, mimo iż w kwietniu 1941 roku na terenie dystryktu warszawskiego istniało pięć burdeli dla Wehrmachtu, w tym dwa w samym mieście. We wrześniu 1942 roku – już tylko cztery dla Wehrmachtu i jeden dla SS i policji.

Ostatnim analizowanym na konferencji krynickiej miastem był Lwów. Tym razem z referatem wystąpił dr Wiggers, żaląc się, że Rosjanie zlikwidowali w mieście prostytucję i domy uciech, w związku z czym „Wehrmacht żąda zorganizowania domów publicznych, które w najbliższych dniach trzeba będzie otworzyć”[13]. Dom publiczny we Lwowie planowano otworzyć pod koniec stycznia 1942 roku. Później w połowie marca. Do otwarcia nie doszło, bo zabrakło między innymi łóżek. W końcu burdel został otwarty w kwietniu 1942 roku na Wienerstraße 46. Nie wiadomo, czy to był pierwszy, czy kolejny dom publiczny w tym mieście. Oczywiście, nielegalna prostytucja kwitła w najlepsze. Do tego stopnia, że wzrost zarażeń chorobami wenerycznymi we Lwowie w latach 1941–1943 stał się podstawowym problemem lokalnych wojskowych służb sanitarnych. Liczba nosicieli przekroczyła tam poziom sprzed wojny. Coraz częściej pojawiały się również przypadki zachorowań wśród niemieckiej ludności cywilnej. Od marca 1942 roku do walki z chorobami wenerycznymi zaangażowano nie tylko policję niemiecką i ukraińską milicję, ale również władze cywilne. Około dwustu prostytutek zostało zarejestrowanych i zmuszonych do regularnych badań – dwa razy w tygodniu.

Jednym z ciekawszych wniosków tej części konferencji była krytyka zakazu utrzymywania stosunków między Niemcami i Polkami w GG i wysokie kary nakładane za to przewinienie na funkcjonariuszy SS i policji. Jeden z lekarzy zwrócił uwagę, że zakazy i grzywny z jednej strony sprzyjają korupcji, z drugiej – mogą skończyć się fałszywymi donosami. Tym bardziej że w Wehrmachcie zakaz łamany był nagminnie, co spotykało się z tolerancją przełożonych.

W trakcie obrad konferencji krynickiej kwestia tworzenia i funkcjonowania domów publicznych na terenie GG nie została więc praktycznie podjęta, nie poświęcono jej odrębnych referatów, a badacz zmuszony jest czytać między wersami kolejnych wystąpień. Istniejące instytucje w Krakowie i Warszawie po prostu przemilczano. Natomiast we Lwowie zaznaczono bardzo wyraźnie, że domy publiczne dla Wehrmachtu to konieczność. Wiemy jednak, że w GG i na ziemiach włączonych do Rzeszy od września 1939 roku na pewno powstało kilkadziesiąt burdeli dla Niemców. Jak pokazuje przykład Poznania albo Łodzi, istniały one tam praktycznie do końca wojny. Tak było w przypadku domu publicznego przy ulicy Rybaki 19 w Poznaniu i przy Jaracza 34 w Łodzi[14]. Podobnie jak we Francji, władze zamykały i otwierały nowe instytucje przymusowego nierządu w zależności od zapotrzebowania. Raporty Policji Kryminalnej w Warszawie z okresu od września 1940 do września 1942 roku pokazują bardzo wyraźnie, że o istnieniu domu publicznego decydowało zainteresowanie lokalem i liczba żołnierzy przebywających w dystrykcie warszawskim:

O ile można w przybliżeniu ustalić liczebność sił policyjnych, o tyle z wojskiem sytuacja jest bez porównania trudniejsza. Znane jest rozmieszczenie jednostek i placówek wojskowych, ale trudno ustalić nawet przybliżone szacunki liczbowe. Przez Warszawę przewijały się liczne jednostki liniowe w drodze na front lub powracające do niej na uzupełnienie. Roiło się od różnych formacji i służb tyłowych. Zawsze znaczna była liczna żołnierzy znajdujących się w drodze z frontu lub na front, kwaterujących w specjalnym miasteczku baraków przyległym od południa do Dworca Wschodniego. Znaczne były również jednostki obrony przeciwlotniczej oraz obsługa dwóch lotnisk: na Okęciu i Bielanach. Wojsko było zresztą tym czynnikiem, który wypełniał fizycznie swą obecnością pozostałe dzielnice Warszawy, poza dzielnicą niemiecką, zajmując nie tylko obiekty wojskowe, lecz również większość budynków szkolnych, a gdy i tych zabrakło, także mieszkalne.[15]