Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
12 osób interesuje się tą książką
Jedno przypadkowe spotkanie potrafi wywrócić życie do góry nogami...
Matylda to rezolutna i charakterna córka znanego z pierwszych stron gazet miliardera – Wiktora, która umie postawić na swoim. Szkoda tylko, że nie potrafi przekonać do miłości swego ojca.
Wiktor to typowy "garniak"- powierzchowny, egoistyczny skurczybyk, mający powiązania ze światem przestępczym. Opresja i problemy? Nie ma mowy! Na wszystko ma gotowe odpowiedzi. Do tej pory kobiety jadły mu z ręki, ale nie Iga...
To ona nieświadomie rozdaje karty.
Szara mysz z ciętym językiem, nienawiść, namiętność, szemrane interesy i rodzące się uczucie. Skomplikowane relacje rodzinne, niewyjaśnione sprawy i tajemnice, które mogą zaprzepaścić wszystko.
Co przyniesie przypadkowe spotkanie, jaką rolę odgrywa w tym wszystkim Matylda?
Obowiązkowa lektura na długie, zimowe wieczory, bo „Prezes” to historia, która rozpali Wasze zmysły do czerwoności. Polecam!
Monika Magoska-Suchar, autorka
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 177
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Aldona Skrzypoń - Powroźnik
Copyright © Wydawnictwo Feniks Sebastian Niewiadomski, Łasin 2020
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
All rights reserved
Redakcja i korekta:
Anna Fiałkowska-Niewiadomska
Anna Siwa
Paulina Ampulska
Monika Machał
Projektokładki:
Justyna Sieprawska
Zdjęcie na okładce:
Autor: G-Stock Studio
Źródło: https://www.shutterstock.com
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Feniks Sebastian Niewiadomski
ul. Tysiąclecia 6A/20, 86-320 Łasin
www.wydawnictwo-feniks.pl
Redaktor Naczelny:
Anna Fiałkowska-Niewiadomska
e-mail:
Redaktor: Anna Siwa
e-mail: [email protected]
Promocja i marketing: Paulina Ampulska
e-mail: [email protected]
Druk i oprawa:
Drukarnia Normex
ul. Geodetów 8, 80-298 Gdańsk
Dystrybucja:
OSDW Azymut Sp z.o.o
ul. Gottlieba Daimlera 2, 02-460 Warszawa
Numer ISBN 978 83 959389 6 2
Kobietom, które nie boją się mówić o swoich potrzebach i pragnieniach.
ROZDZIAŁ 1
Iga
– I jak? Udało się? –zapytała moja współlokatorka Sandra.
– Kasa będzie na twoim koncie popołudniu. Ale proszę cię, przemyśl to jeszcze raz. Jakoś sobie poradzimy. Pomogę ci – zapewniłam ją.
– Już to przemyślałam.
– Nie wybaczysz sobie tego do końca życia.
– Wiem, ale…
– Poczekaj na mnie w domu. Będę za chwilkę.
– Boję się.
– Wiem, ale masz mnie. Kocham cię.
– Czekam.
Rozłączyłam się i schowałam komórkę do torebki. Westchnęłam i potarłam czoło. Kiedy miałam już iść w kierunku metra, zauważyłam skuloną dziewczynkę. Rozejrzałam się, ale żaden z przechodniów nie reagował.
Rewelacja, jeszcze to – westchnęłam w duchu.
– Hej – zagadnęłam, jednocześnie klękając przy niej. – Co ty tu robisz?
Słysząc moje pytanie podniosła głowę i otarła łzy z policzków.
– Nie wolno mi rozmawiać z obcymi.
– To dobrze. – Uśmiechnęłam się do niej lekko. – Na pewno jesteś mądra i rozsądna, tylko widzisz, trochę dziwnie to wygląda, że mała, śliczna dziewczynka siedzi sama na ulicy i płacze. Jak ci na imię? –zapytałam, kiedy już mała uważnie mi się przyjrzała.
– Matylda – odparła, pociągając nosem.
– Piękne imię, pasuje do ciebie.
– A ty? – spytała.
– Iga. Miło mi cię poznać. – Wyciągnęłam do Matyldy rękę.
Przez chwilę przyglądała się niepewnie, spoglądając to na mnie, to na dłoń. W końcu jednak odwzajemniła uścisk, a jej uśmiech był rozbrajający. Chyba ostatnio często odwiedzała ją Wróżka Zębuszka.
– A powiesz mi, co tutaj robisz?
– Zgubiłam się.
– I nie wiesz, gdzie mieszkasz? – dopowiedziałam i szybko pokręciła głową. – No dobrze, a twoja mama?
– Nie mam mamy. – Posmutniała.
Westchnęłam i zapytałam o ojca.
– Jest w pracy – odpowiedziała.
– Świetnie, a wiesz gdzie pracuje?
– W takim dużym wieżowcu.
– Yhym, a jak ma na imię?
– Wiktor.
– A pamiętasz, czym się zajmuje? Jak wygląda jego praca?
– Jest prezesem i całymi dniami siedzi przy biurku.
– Wiktor, prezes, wieżowiec – powtórzyłam pod nosem, rozglądając się wokół. – A nazwy firmy, w której pracuje tatuś, zapewne nie pamiętasz?
– Coś tam, coś tam holding.
Zaśmiałam się słysząc jej odpowiedź.
– No, dobra – westchnęłam i przysiadłam obok niej na krawężniku.
Wyciągnęłam z torebki telefon i wpisałam w wyszukiwarkę: „Wiktor, prezes, holding”. Nie wiem, jakim cudem, ale się udało. Pokazałam jej zdjęcie mężczyzny, swoją drogą niezłego przystojniaka, w dodatku w garniturze, a który facet w nim wygląda słabo?
– Tak, to właśnie mój tatuś – odparła szczęśliwa.
– Ok, muszę tylko znaleźć adres i cię do niego zaprowadzę.
– Nie wiem, czy tatuś się ucieszy.
– Dlaczego tak mówisz? – zapytałam, kiedy w telefonie uruchamiała się nawigacja.
– On mnie chyba nie kocha.
– Nie mów tak. Na pewno kocha cię najbardziej na świecie – zapewniłam ją, chociaż nie miałam pojęcia czy tak właśnie było.
Ale czy rodzice nie kochają swoich dzieci bezwarunkowo?
– Nie kocha! – krzyknęła. – Dlatego, że się urodziłam i zabiłam moją mamę.
Boże, prawdziwa tragedia. Takie małe dziecko i ta świadomość… Przerażające.
– Twoja mamusia umarła przy porodzie, tak? – Skinęła głową i posmutniała. – Tęsknisz za nią?
– Nie pamiętam jej, ale tęsknię.
– A wiesz, dlaczego? Bo masz ją tutaj. – Przyłożyłam dłoń do jej serca. – W serduszku. Chodź. – Wstałam na równe nogi i wyciągnęłam do niej dłoń. – Zaprowadzę cię do twojego taty.
Jakieś dziesięć minut później stałyśmy przed ogromnym, przeszklonym wieżowcem, chyba jednym z większych w Warszawie. Idąc tu, Matylda opowiedziała mi o kolekcji swoich lalek i o tym jak każdego dnia zmienia im kreacje. Cały czas, trzymając mnie za rękę, przeskakiwała z nogi na nogę. Była miłą i radosną dziewczynką, ale było mi jej szkoda. Nie miała matki ani rodzeństwa. W żadnej z opowieści nie wspomniała o ojcu.
Nie wiedziałam, jaki był, ale patrząc na zdjęcie w Internecie, mogłam odnieść wrażenie, że poza tym, iż niewątpliwie był przystojny to sprawiał wrażenie chłodnego, jeśli chodzi o uczucia. Miał smutne, pozbawione życia, ciemne oczy. Ale to tylko zdjęcie. Mogłam się mylić. No tak, ale z kolei na żadnym innym się nie uśmiechał. Lecz czy prezesi w ogóle się uśmiechają?
Przekroczyłyśmy próg budynku i nie zdążyłam nawet rozejrzeć się po holu, kiedy do moich uszu dotarł piskliwy głos.
– Matylda!
Spojrzałam w kierunku, skąd nadbiegał i ujrzałam idącą w naszym kierunku blondynkę. Mała, widząc ją, mocniej ścisnęła moją dłoń. Dała mi tym znak, że nie przepada za tą kobietą.
– Gdzieś ty się podziewała? – zapytała, zupełnie olewając moją obecność. – Twój tata cię wszędzie szuka.
– On nie ma dla mnie czasu – odpowiedziała smutno.
– Jest prezesem, to oczywiste, że nie ma czasu.
– Dobrze, to czy ja mogę zostawić małą pod pani opieką? – wtrąciłam się.
– Oczywiście – odpowiedziała dumnie.
– Nie, nie, proszę. Nie zostawiaj mnie z nią. – Uchwyciła się mojego kolana obiema rękoma i zaczęła płakać.
– No dobrze, tylko nie płacz już. – Pogłaskałam ją po głowie. – Mogę ją zaprowadzić do ojca? – zapytałam kobiety, która nie była zbytnio zadowolona z takiego obroty sprawy.
– Tylko, że pan Wiktor na pewno jest zajęty.
Mała, słysząc to po raz kolejny, wybuchnęła płaczem. Blondynka przyłożyła dłonie do uszu i przymknęła powieki.
– No dobrze, tylko niech ona przestanie tak wrzeszczeć. Łeb mi dziś pęka. Piętro dwudzieste czwarte. Tam jest winda. – Wskazała ręką. – Sekretarka panią zapowie – dodała i odeszła w przeciwnym kierunku, trzymając się za głowę.
– Paniusia – skomentowałam, co nie uszło uwadze Matyldy.
– Tutaj wszystkie takie są. I z kim ja mam tu niby rozmawiać? – Wywróciła oczami, czym mnie rozbawiła.
Weszłyśmy do windy, a Matylda wcisnęła odpowiedni guzik. O dziwo, nie zatrzymałyśmy się na żadnym piętrze. Kiedy winda otworzyła się, dziewczynka wyszła pierwsza, zerkając przez ramię czy za nią idę.
W głębi korytarza stało biurko, a za nim znajdowały się drzwi do gabinetu. Zapewne to tam powinna siedzieć sekretarka, która miała mnie zapowiedzieć.
Świetnie, jestem spóźniona i jeszcze będę musiała czekać.
Dosłownie, ułamek sekundy później z gabinetu, na którym widniała tabliczka z napisem – „PREZES” wyszła kobieta, a za nią mężczyzna. Nie przyglądałam się mu, ale jej tak, gdyż ostentacyjnie poprawiała swoją spódnicę, a mijając mnie otarła kciukiem usta.
Co za suka. Czego się nie robi dla kariery?
Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym spojrzałam na Matyldę. A kiedy zauważyłam jej przerażone spojrzenie skierowane ku górze, spojrzałam w tym samym kierunku, napotykając wzrok jej ojca. Zamarłam. Wszystko stanęło w miejscu. Poważnie, jakby świat nagle się zatrzymał.
Wpatrywał się we mnie zimnym, przeszywającym i nienawistnym spojrzeniem. Pomimo tego, że był przystojny, to bił od niego chłód. Wyczułam dystans i wyższość.
– Tato, przepraszam – powiedziała mała, a on wreszcie oderwał ode mnie wzrok.
W głębi duszy odetchnęłam z ulgą.
– Pogadamy w domu – odparł szorstko, a mała chwyciła ponownie za moją dłoń.
Czy ona się go bała?
Usłyszałam zamykającą się windę, więc spojrzałam w jej kierunku. Kobieta, która chwilę wcześniej, jak się domyślałam, umilała czas ojcu Matyldy, właśnie zjeżdżała na dół.
– Czyli to jest powodem, braku czasu dla swojej córki? –Wskazałam za siebie kciukiem.
– Słucham? – odpowiedział równie szorstko, jak poprzednim razem Matyldzie.
Czyli taki był w stosunku do wszystkich, a nie tylko do dziecka.
– Kim pani w ogóle jest? Matyldo, czemu włóczysz się z obcymi?
– To Iga, ona nie jest obca.
– Tak?! A kiedy ją poznałaś?! – wrzasnął, a mała się wzdrygnęła. – Co ja ci mówiłem?!
– Ej, ej, kolego. – Podeszłam do niego bliżej, zasłaniając Matyldę własnym ciałem. – To twoje dziecko, dlaczego ją tak traktujesz?
– Po pierwsze – pokręcił głową, jakby rozluźniał kark i podszedł bliżej.
Dzieliło nas dosłownie kilka centymetrów, a mnie ogarniała panika.
– Nie jestem pani kolegą, a po drugie nikt nie będzie mi mówił, jak mam wychowywać własne dziecko. Matyldo, – zwrócił się do małej. – Wejdź do gabinetu. No już – ponaglił ją, kiedy nie wykonała rozkazu.
Ona jednak nadal nie miała zamiaru się ruszyć. Widząc jego wzbierający na sile gniew, postanowiłam jej pomóc.
– Nie zostawię jej z panem – odparłam pewnym siebie tonem, chociaż w środku byłam przerażona.
– Nie jestem osobą, z której się żartuje.
– To nie był żart! Dzwonię po policję. Stanowi pan dla niej zagrożenie, a pańskie zachowanie pozostawia wiele do życzenia.
– Matylda, po raz ostatni to mówię, idź do mojego gabinetu – mówił do małej, jednak mówiąc to patrzył w moje oczy. – I zamknij za sobą drzwi – dodał, kiedy przekraczała próg. – A my sobie coś wyjaśnimy.
Zrobiłam krok w tył, ale wcale się od niego nie oddaliłam, gdyż się zbliżył. I tak kilka razy, aż uderzyłam plecami w ścianę. Odwróciłam głowę w bok spoglądając na nią, a kiedy przeniosłam wzrok na swojego rozmówcę, zamarłam po raz kolejny tego dnia. Przełknęłam głośno ślinę i czekałam na jego ruch.
Bałam się… Obawiałam się, że coś mi zrobi. Ale on tylko stał i patrzył. Potraktował mnie zimnym i przepełnionym nienawiścią wzrokiem. Wodził spojrzeniem po mojej twarzy, dokładnie mi się przyglądając.
– Odważna jesteś – zaczął nieco łagodniej niż przedtem.
– I co? Uderzysz mnie?
– Dobre – prychnął, a ja przez moment widziałam cień uśmiechu na jego twarzy. – Gwarantuję ci, że gdybyś mnie znała, nie odważyłabyś się podważyć mojego zdania i autorytetu przy córce.
– Traktujesz ją jak gówno. Mam stać i się przyglądać? – zapytałam, nie wiedząc, kiedy wróciła mi odwaga.
– Chcesz jej pomóc telefonując na policję?
Roześmiał się. Tak, zaśmiał się, a nie uśmiechnął. Dlaczego uczepiłam się jego uśmiechu? Może wtedy zobaczyłam w nim człowieka?
– Posłuchaj mnie uważnie. Od lat okupuję listy najbogatszych Polaków…
– I to cię usprawiedliwia? – przerwałam mu. – Masz policję w kieszeni? Ale sądu rodzinnego pewnie już nie.
– Grozisz mi?
– Nie. Zależy mi tylko na szczęściu tej małej. Mówiła mi, że jej nie kochasz, że jej mama…
– Nie mieszaj w to jej matki – warknął, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. – Lepiej już idź.
Odsunął się ode mnie, a kiedy zamknął za sobą drzwi gabinetu, odetchnęłam z ulgą
Jezu, co za koleś.
Może i ładnie pachniesz i dobrze wyglądasz, ale cham z ciebie, jakich mało. Ja pierdolę, Jadźka, co to było? – prowadząc wewnętrzny monolog odsunęłam się od ściany i chwiejnym krokiem podeszłam do windy.
Wcisnęłam guzik przywołujący, krzywiąc się, bo znajdowała się zaledwie na pierwszym piętrze. Znów traciłam czas.
No pięknie, postoję tu wieczność – pokręciłam głową zrezygnowana i westchnęłam.
– Iga! Iga!
Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącą Matyldę. Uklęknęłam, a ta wpadła w moje ramiona.
– Tata, pozwolił mi się z tobą pożegnać.
Spojrzałam kątem oka w kierunku gabinetu, ale go tam nie było. Nie wiem na co liczyłam? To było dziwne i pokręcone.
– Chciałabyś się jeszcze kiedyś ze mną spotkać? –zapytałam, kiedy się ode mnie odkleiła.
– No pewnie!
Wyciągnęłam z torebki notes i zapisałam swój numer. Wyrwałam kartkę, złożyłam na pół i jej wręczyłam.
– To mój numer. Jeśli tata pozwoli ci się ze mną zobaczyć, to zadzwonisz, dobrze?
Skinęła głową. Winda dotarła i drzwi rozsunęły się z cichym szelestem. Podniosłam się z klęczek i weszłam do środka.
– Tylko słuchaj się taty. On cię bardzo kocha i dlatego się tak martwi. – Wcisnęłam guzik, cały czas na nią spoglądając. – Obiecujesz, że już więcej od niego nie uciekniesz?
– Obiecuję.
– Do zobaczenia – dodałam, kiedy drzwi zaczęły się zasuwać.
Podniosłam wzrok znad małej i zauważyłam stojącego nieopodal mężczyznę.
Uśmiech zszedł mi z twarzy, kiedy dostrzegłam jego wyrachowane spojrzenie. Na ciele mimowolnie pojawiła się gęsia skórka. Przysięgam, że poczułam mrowienie i przeskok iskry. Nie odrywałam wzroku od niego do samego końca.
Dziękowałam w duchu, że zniknął mi z pola widzenia. Ten facet… Otaczał go mrok, jakby nie miał duszy ani serca. Przerażał mnie, a jednocześnie… No właśnie, co?
Przymknęłam powieki i westchnęłam. Moje serce zaczęło mocno bić tak, jakbym została przyłapana na gorącym uczynku. Czułam strach, adrenalinę i ekscytację równocześnie.
– Ja pierdolę, Jadźka – szepnęłam, opierając głowę o ścianę i próbując zapanować nad swoim oddechem.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.