Prawdzie w oczy - Leopold Trafny - ebook + książka

Prawdzie w oczy ebook

Leopold Trafny

3,0

Opis


Prawdzie w oczy” Leopolda Trafnego to tomik poezji, to rymy z życia wzięte.

Autor zaprasza czytelnika do zadumy, namysłu, zastanowienia się, przeżycia, zakwestionowania lub dołączenia do niego, postawienia pytania, porady. Jest to manifest, ukazanie prawdy, życia, takim jakie było i jest. Prawdy w nim ukazane są bolesne, czasami nawet brutalne.

Czytając otwieramy oczy, nagle wszystko staje się jasne. Życie od zawsze było trudne, gorzkie, łzawe, ludzie dobrzy oddawali swą pracę, usługi i wiedzę za bezcen, a system prawno-moralny to niszczył, ale był wszechmocny.

Poeta opowiada jak funkcjonowało ludowładztwo, jakie były „cuda socjalizmu”, jak szliśmy drogami sprawiedliwości dochodząc do pustych półek i kolejek bardzo porannych i wieczornych. Wreszcie też, jak to gorąco witaliśmy przemiany i ile „naród na tym zyskał”. Wszystkie szyldy są obce, miliony Polaków zdrowych, młodych, wykształconych opuściło kraj. Mamy do spłacenia tysiąc miliardów długów, zatrutą żywność, kolejki za zdrowiem i hasło „Polak potrafi”.

„Polaku czy ty jeszcze jesteś i myślisz?”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 71

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Leopold Trafny
Prawdzie w oczy

Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok

Leopold Trafny „Prawdzie w oczy”

Copyright © by Leopold Trafny, 2017

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor prowadząca: Wioletta Tomaszewska

Redakcja i korekta: Zuzanna Laskowska

Projekt okładki: Jakub Kleczkowski

Skład: Jacek Antoniewski

Ilustracje na okładce: © Mercedes Fittipaldi [1] – Fotolia.com

ISBN: 978-83-8119-001-5

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

O tym, kto przed ludem nie chce zdawać sprawy,

odpowiedzialności brać na swoje barki,

kłamstwem się zakrywa, że wielki i prawy,

uczciwość i prawdę pokażą zegarki.

Leopold Trafny

WSTĘP

„Trzeba mieć silne poczucie obowiązku. Za hańbę uważać uchylanie się od obowiązków i odpowiedzialności. Kierować się wskazówkami zdrowego rozsądku. Człowiek ciężko pracujący powinien móc żyć z rodziną dostatnio ze swej pracy, a człowiek bogaty żyć uczciwie, nie uchylając się od spełniania swoich obowiązków. Pychę i pomiatanie człowiekiem uboższym i słabszym winno bezwzględnie potępiać prawo. Bez poczucia spełnionego obowiązku nie ma radości życia”.[1]

To nie są moje słowa, ale moje serce jednoczy się z nimi, bo doznało wielu krzywd właśnie ze strony ludzi, którym poczucie obowiązku i odpowiedzialności było obce. Ludzi o złym sumieniu, o braku sumienia, o zatraconym sumieniu.

Myślałem, że dobro, szczęście i miłość są w ludziach co nowe idee głoszą… Wielokrotnie zawiodłem się.

Patrzę z przerażeniem nie myśląc już o dzieciach, ale o wnukach i prawnukach czy oni to wszystko kiedyś spłacą i wyjdą na prostą.

To co piszę i jak, to nie jest poezja. Na pewno wielu chętniej zakwalifikowałoby moje wiersze do herezji.

Nigdy nie uczyłem się pisania wierszy, ale lubię je czytać, a niektóre nawet zadeklamowałbym dość poprawnie.

„Ballada prawdziwa” dotyczy mej osoby. Celowo użyłem starych pojęć, gdyż one najbardziej utkwiły mi w pamięci w młodym wieku. Byłem pilnym obserwatorem życia dużej, bardzo ubogiej rodziny, w której niedostatek dawał nam się szczególnie we znaki. Zapamiętałem wszelkie szczegóły biedy, niesprawiedliwości, opuszczenia i poniżenia. Łzy matki były moimi łzami, a jej modlitwa jest do dziś moją wiarą w przetrwanie. Pragnąłem chleba, ale i wiedzy, dlatego za przyzwoleniem matki wydostałem się z domu do szkoły i coś z tego mam dla siebie i mej rodziny.

Nie mogę powiedzieć, że pogardzam tym okresem, w którym przyszło mi żyć, uczyć się, studiować i pracować. Cieszę się, że mam czyste sumienie od krzywdzenia kogokolwiek i to daje mi powód do wypowiadania się o tym co widziałem, słyszałem, w czym uczestniczyłem bez akceptacji panoszącego się zła.

Nasz czy nie nasz socjalizm był z nami i wśród nas. Zachowywaliśmy się tak jak nam pozwalał towarzysz sekretarz. Ta postać była zawsze i wszędzie. Ważna, jedynie słuszna, często arogancka, ale nie do podważenia, jedyna w swoim rodzaju. A jak zachowywali się niektórzy rodacy lepiej przemilczeć! Wiele nas to kosztowało.

Mijały lata, żyło się coraz gorzej. Duch narodu przebudził się, bo zaroiło się od „cudów socjalizmu”: bezprawia, pogardy dla „ludu pracującego”, arogancji władzy. „Stara i ważna siła w narodzie zgniła”. Zrodziło się pragnienie powrotu w dawne koleje i stare obyczaje, które już dziś nie zawsze się sprawdzają. Koło się kręci, machina funkcjonuje.

Przykro jednak, że w tych nowych warunkach miliony ludzi odwróciło się od wyborów. Utracili wiarę, wycofali swoje zaufanie, zamknęli się w sercach z goryczą zawodu.

Najbardziej zdrowe, twórcze, wykształcone i młode siły narodu pracują dla obcych! Poszły za chlebem, bo musiały. Nie ma winnych, wszystko odbyło się w majestacie prawa.

„Wstań nam Mickiewiczu, bo nie dajem rady, pomóż swej Ojczyźnie, napisz nowe „Dziady”. Wstań nam Sienkiewiczu i napisz „Za chlebem”, bo nie idzie żyć pod Polskim niebem.”

Składam wyrazy głębokiego szacunku wszystkim, którzy zechcą mnie poczytać, czasem się zasmucić i czasem uśmiechnąć

Leopold Trafny

WSPOMNIENIA

BALLADA PRAWDZIWA

(o samym sobie)

Rośnij syneczku, rośnij sokole,

przyszły nareszcie te dobre czasy,

dobre świadectwa zdobywaj w szkole,

pojesz do syta kiełbasy.

Masełkiem będziesz chlebek smarował,

poniechasz dania postne

i zupkę będziesz lepszą gotował,

nie jak te ludzie proste.

Związała matuś we cztery chustę,

kolory wiejskie szaro-zielone,

porzucił synek barszcz i kapustę

i poszedł w szkoły one.

Uczył się pilnie we wielkim mieście,

modlitwy mówiąc cicho

i marzył sobie, że nareszcie

te nędzę weźmie licho.

Władza została przez lud przejęta,

dzisiaj się bogacz smuci,

niesprawiedliwość jest już przeklęta

i nigdy nie powróci.

Niejeden dumał i przemyśliwał,

co się to na świecie stało,

zachodził w głowę i głową kiwał,

czemu tych panów tak mało?

Gdzie jest pan hrabia, wójt, ksiądz wielmożny?

Czy nas tu ktoś nie mami?

„Ty nie podskakuj i bądź ostrożny –

oni są poprzebierani”[2].

Za robotników, chłopów, biedaków,

bo teraz muszą się schować,

ale im zawsze władza się marzy,

oni nie będą pracować.

I tak pomału, ale roztropnie,

ksiądz wesprze pana, pan księdza,

znów tę „ludową władzę” w tyłek kopnie,

do wielu drzwi zapuka nędza.

Bo takie prawo jest, ludzie moi,

jak świat szeroki i długi,

bogacz o swoje twardo stoi,

a władca ostro karci swe sługi.

I prędzej zgaśnie Słońce,

niż sprawiedliwość pokona nędzę,

a nędzarz wiązać będzie koniec z końcem.

VI 1987 r.

LUDOWŁADZTWO

(czyli „Paweł i Gaweł”)

Paweł i Gaweł doszli do władzy,

choć byli kiedyś bosi i nadzy.

Marzeniem ich było rządzić sprawiedliwie,

ludzi szanować i żyć uczciwie.

Nauki swoje pobrali z marksizmu,

znali proste drogi do socjalizmu.

Lud dobrze znali, z niego się wywodząc,

jeszcze po kryjomu do kościoła chodząc.

I pamiętali dziadka i babcię,

którym musiały starczyć trepy i łapcie.

I ciężką pracą byli przemęczeni,

jak te pokolenia z murzyńskich „Korzeni”[3].

Więc mieli zamiar każdego drania

usunąć z drogi – dla dowodów dania –

który by dla dobra ojczystego ludu,

nie chciał podjąć pracy czy też walki trudu.

I mieli tyle chęci i zapału,

by wykorzystać moce piedestału.

I z ludem trzymać i jemu służyć,

żadnego błędu nigdy nie powtórzyć.

Życie ich rządami miało się dźwignąć,

wszelki bunt ludu miał całkiem wystygnąć.

Nowe miały powstać przyszłości widoki,

przewrót miał się w ludziach dokonać głęboki.

A że gołosłowni wcale nie byli,

więc społeczeństwu program przedłożyli:

że zła bardzo wiele zniosą

i nowe budowle dla ludu wzniosą.

Miało również zniknąć wszelkie złodziejstwo,

na jego miejsce wejść dobrodziejstwo.

Meliny z wódką mieli skasować,

obrót kradzionym mięsem zlikwidować.

W kolejkach ludzie mieli nie wystawać,

łapówek mieli nie brać i nie dawać.

W jednych sklepach pełno ubrań i butów,

w drugich pełno mięsa ze świń i kogutów.

Jeszcze wiele innych punktów mieli w programie,

w realizacji żaden się nie złamie.

Jeśli nawet opuści się Gaweł,

to do porządku przywoła go Paweł.

Nim do wykonania zadań przystąpili,

razem obiad zjedli i dobrze wypili.

Szare komórki sobie poszerzyli

i nad tym wszystkim się zastanowili:

Obaj stwierdzili, że (owszem) plan jest dla ludu,

więc niech się podejmie wykonania trudu.

A my, jako ludzie władzą „nadziani”,

pomyślmy o własnej życia przystani.

Gdyby tak działeczkę, fundament, pustaki,

tu darmo przywiozą, porobią chłopaki,

to za pół darmo, tamto po kryjomu

i w ciągu kwartału masz dach na domu.

Tak im ten pomysł przypadł do głowy,

że natychmiast wzięli się do budowy.

W socjalizmie prywatnych gmachów,

bez żadnych obaw, bez żadnych strachów.

Kto nam tu sprawdzi i kto pomierzy,

że to z oszustwa, łapówek, kradzieży?

A jeśli nawet, to kto w to uwierzy,

dowodów nie ma, więc „sprawa leży”.

Swe sprawy stawiali zawsze na wysokim pułapie

i choć niejeden się po głowie drapie,

to już nie zatrzyma tej podłej historii,

by nowych w kraju nie narobić orgii.

Wykorzystali więc wszelkie draństwa:

złodziejstwa, oszustwa, cygaństwa.

I choć dopuścili się świństwa i brudów,

jednak są efekty ich władzy trudu.

Tak się „wytwarza” władca z nędzarza,

a kto z tym walczy, ten się naraża.

Tak się odbywało sprawowanie władzy,

choć Paweł i Gaweł byli kiedyś bosi i nadzy.

Zapytasz – no dobrze, a jak im teraz idzie?

Świetnie! Niektórzy są nawet w ZBOWIDZIE[4].

Jak to, i nie zamknięto tych gości?

Nie! – oni się przenieśli już do „Solidarności”.

O mamo! I co robią? Najchętniej to samo!

IV 1988 r.

[1] T.F. Roosevelt, przedmowa do Pamiętnika.

[2] Głos z ciemności.

[3] „Korzenie” – serial z 1977 r. o historii afroamerykańskich mieszkańców USA.

[4] Związek Bojowników o Wolność i Demokrację.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok