3,20 zł
Król Maurów w Grenadzie miał jedynaka syna zwanego Ahmed, któremu jego dworzanie przydali przydomek al Kamel – Doskonały, dla licznych przymiotów, jakie od dzieciństwa w nim spostrzegano. Astrologowie potwierdzali ich wieszczby, przepowiadając wszystko, co można wnieść o doskonałym monarsze. Jedna tylko chmura przyćmić miała los jego, a i ta była różowego koloru. Wieszczyli, że będzie nazbyt kochliwego serca i stąd wplącze się w rozliczne przygody i narazi na niebezpieczeństwa. Jeżeli jednak oprze się ponętom serdecznym aż do pełnoletniości, odwróci się cała groza losu i późniejsze życie jego będzie pasmem nieustającej pomyślności. Przestraszony ojciec, za popędem mądrej głowy kazał go wychowywać w zupełnej samotni, Kidyby ani ujrzał niewieściego oblicza, ani nawet tego słowa „miłość” nie zasłyszał. W tym celu wzniósł wspaniały zamek na wzgórku przypierającym do Alhambry, wśród ogrodów rajskich, ale wysokimi otoczony murami. Ten sam to pałac, który dziś pod nazwą Generalifu tak słynie. W nim zamknięty młody królewicz powierzony był straży i nauce Eben Boabda, jednego z najsuchszych mędrców, który całe życie przesiedział w Egipcie, zajęty mądrością hieroglifów, i który więcej wdzięku w jednej mumii, niż w najpowabniejszych pięknościach znajdował. Mędrcowi nakazano wszystkie kurki z naczynia jego wszechmądrości odkręcać i wlewać w głowę młodzieńca, prócz jednej wiedzy miłości. Co to jest miłość miało mu pozostać wiekuistą tajemnicą. Gdyby o niej cokolwiek królewicz wyszperał, nawet domniemywać się zaczął, mądra głowa Eben Boabda śmiercią była zagrożona. Ten zaś rzekł, że o serce królewicz tak jest spokojny, jak o osadę własnej głowy na karku... A co było dalej dowiesz się miły czytelniku po przeczytaniu całej opowieści.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 31
Washington Irving
Powieść o księciu Ahmedzie al Kamel
albo o pielgrzymie miłości
ZE SZKICÓW ALHAMBRY
przełożył Władysław Tarnowski
Armoryka
Sandomierz
Projekt okładki: Juliusz Susak
Tekst wg edycji z roku 1877.
Zachowano oryginalna pisownię.
© Wydawnictwo Armoryka
Wydawnictwo Armoryka
ul. Krucza 16
27-600 Sandomierz
http://www.armoryka.pl/
ISBN 978-83-7950-869-3
Król Maurów w Grenadzie miał jedynaka syna zwanego Ahmed, któremu jego dworzanie przydali przydomek al. Kamel, tj. Doskonały, dla licznych przymiotów, jakie od dzieciństwa w nim spostrzegano. Astrologowie potwierdzali ich wieszczby, przepowiadając wszystko co można wnieść o doskonałym monarsze. Jedna tylko chmura przyćmić miała los jego, a i ta była różowego koloru. Wieszczyli, że będzie nazbyt kochliwego serca i stąd wplącze się w rozliczne przygody i narazi na niebezpieczeństwa. Jeżeli jednak oprze się ponętom serdecznym aż do pełnoletniości, odwróci się cała groza losu i późniejsze życie jego będzie pasmem nieustającej pomyślności.
Przestraszony ojciec, za popędem mądrej głowy kazał go wychowywać w zupełnej samotni, Kidyby ani ujrzał niewieściego oblicza, ani nawet tego słowa „miłość” nie zasłyszał. W tym celu wzniósł wspaniały zamek na wzgórku przypierającym do Alhambry, wśród ogrodów rajskich, ale wysokimi otoczony murami. Ten sam to pałac, który dziś pod nazwą Generalifu tak słynie.
W nim zamknięty młody królewicz powierzony był straży i nauce Eben Boabda, jednego z najsuchszych mędrców, który całe życie przesiedział w Egipcie, zajęty mądrością hieroglifów, i który więcej wdzięku w jednej mumii, niż w najpowabniejszych pięknościach znajdował.
Mędrcowi nakazano wszystkie kurki z naczynia jego wszechmądrości odkręcać i wlewać w głowę młodzieńca, prócz jednej wiedzy miłości. Co to jest miłość miało mu pozostać wiekuistą tajemnicą. Gdyby o niej cokolwiek królewicz wyszperał, nawet domniemywać się zaczął, mądra głowa Eben Boabda śmiercią była zagrożona. Ten zaś rzekł, że o serce królewicz tak jest spokojny jak o osadę własnej głowy na karku, i z zawiędłym uśmiechem odrzekł królewskiej mości:
– Azaż ja, co nauczam wszelakiej mądrości, wyglądam jak mistrz uczuć płochych i skrzydlatych?
Pod strażą czujnego filozofa wzrastał królewicz w samotni pałacu i ogrodów. Do usługi miał czarnych niewolników.
Z nie małym żalem Eben Boabda mądrość egipska nie kiełkowała jakoś w bujnej głowie królewicza, nie mniej sucha filozofja nie sprawiała na nim wrażenia. Wielkiej uległości książęcego charakteru towarzyszyło wymowne ziewanie, nad którem jednak panować usiłował i jako młodzian dwudziestoletni począł już słynąć za istny cud mądrości we wszelkich przedmiotach, prócz w jednym – serca dotyczącym.
W tymże czasie jednak zmieniła się jego natura. Samotnie zaczął błądzić po ogrodach i godziny zadumy spędzać na marmurowych krawędziach szumiących studni, w których płaczące wierzby kąpały długie warkocze.
Z nauk które posiadał, najlepiej rozwinął muzykę, a skłonność zdrożna do poezji widocznie górę brać zaczynała.
Eben Boabden struchlał i usiłował algebrą zniweczyć te bezecne mrzonki, królewicz jednak tym razem dobitny wstręt przeciw temu okazał.
– Daj mi jaką naukę – rzekł, któryby mi więcej do serca przemówiła.
– Biada! – pomyślał wyschły starzec – ma się pod koniec filozofji! Królewicz odkrył że ma serce.
Tysiącem oczu strzec począł książęca i przekonał się, że uczucie się w nim budzi a tylko łaknie jakiego przedmiotu.
Królewicz błądził jak szalony w ogrodach Generalifu w zamęcie uczuć, z których nie umiał sobie zdać sprawy. Czasami śnił rzeczy dziwne, to chwytał swoją lutnię i z niej dobywał urocze tony, czasami i ta mu nie wystarczała i pieśń kończył łzami.
Uczucie to wzmagając się gwałtownie, poczęło się zwracać z razu do niektórych ulubionych kwiatów, potem do drzew piękniejszych, w których korę wpisywał swe imię, gałęzie obwieszał kwiatami i na cześć ich śpiewał.
Mądry Eben Boabden truchlał ze strachu, widząc go na tej pochyłości, z której jedno nic mogło go strącić w przepaście jego mądrości niedostępne. Mądra jego głowa poradziła mu zamknąć księcia w jednej z baszt Generalifu, pełnej wspaniałych przybytków, pysznych widoków, lecz ogołoconej z tych wdzięków natury, za którymi przebudzone serce młodzieńca tak tęskniło.
Nieszczęśliwy Boabden