Potworna Michasia - Marlena Rytel - ebook + książka

Potworna Michasia ebook

Marlena Rytel

0,0
10,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis


Michasia ma siedem lat, blond włoski i duże niebieskie oczka. Wygląda niewinnie, niczym aniołek. Nie ma ani brata, ani siostry. Jest jedynaczką. Rozpieszczoną jedynaczką. Zawsze musi być tak, jak chce dziewczynka. Zwłaszcza w domu. Rodzice ustępują jej na każdym kroku. Dziadkowie również. Wszystko zmienia się, gdy do domu przybywa nowy lokator…

Opowieść pomyślana została tak, by kształtować moralność młodego odbiorcy – nauka płynąca z historii Michasi i jej „przyjaciela” jest jasna i przekonująca, a ponadto pozostawia czytelnika z poczuciem, że to od niego zależy, jak pokieruje własnym życiem i w jakiej mierze wypełni je dobrem.

Książka świetnie nadaje się do przedyskutowania pojawiających się w niej problemów z dzieckiem. Co więcej, nauka czytania może być dzięki niej wciągająca i moralnie rozwijająca.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 26

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.


Podobne


Marlena Rytel
Potworna Michasia

Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok

Marlena Rytel „Potworna Michasia”

Copyright © by Marlena Rytel, 2018

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2018

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor prowadząca: Wioletta Tomaszewska

Korekta: Zuzanna Laskowska, Marlena Rumak

Projekt okładki: Jakub Kleczkowski

Skład: Jacek Antoniewski

Ilustracje na okładce: childrendrawings – Fotolia.com

Rysunki: Kacper Semik, Marlena Rytel

Skład epub i mobi: Kamil Skitek

ISBN: 978-83-8119-077-0 

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

Michasia miała siedem lat, blond włoski i duże, niebieskie oczka. Wyglądała niewinnie, niczym aniołek. Nie miała ani brata, ani siostry. Była jedynaczką. Rozpieszczoną jedynaczką. Zawsze musiało być tak, jak chciała dziewczynka. Zwłaszcza w domu. Rodzice ustępowali jej na każdym kroku. Dziadkowie również. Co prawda wkrótce miało się to zmienić, ale na razie była i liczyła się tylko Ona.

A „Ona” nie liczyła się z nikim i z niczym. W szkole przyprawiała o ból głowy wszystkich nauczycieli. Panie woźne też. Lubiła zwierzęta. Niestety nie tak, jak się lubi zwierzęta. Lubiła im dokuczać. Nikt jej nie mówił, że tak nie wolno.

Przecież to była Michasia, a Michasia mogła wszystko. Wszystko i bez ograniczeń. Tak mówili rodzice. Może dlatego podarowali jej kotka?

Któregoś dnia stanęła w drzwiach kuchni, w której mama i tata przygotowywali kolację. Tupnęła nóżką i tonem nieznoszącym sprzeciwu zakomunikowała:

– Chcem kotka!

Rodzice, zajęci obowiązkami, nie usłyszeli córeczki. Tupnęła mocniej.

– Chcem kotka! – powtórzyła głośniej. – Kotka! Kotka! Kotka!

Tata przerwał robienie sałatki i spojrzał na córkę z wyrzutem.

– Kochanie, masz pełno kotków. Zwłaszcza pod łóżkiem – próbował zażartować.

Michasia była bałaganiarą, ale przecież takie małe dziecko nie może sprzątać swojego pokoju! Ma czas. Jeszcze się w życiu napracuje biedne dziecko. To również często jej powtarzali.

„Biedne dziecko” skrzyżowało ręce na piersi, wygięło usteczka w podkówkę i odezwało się płaczliwym głosem:

– Ja chcem żywego kotka! Nie takiego z kurzu! Nie posprzątaliście, to wasze kotki! Ja chcem żywego! Swojego! 

– powtórzyła.

– Córeczko, nie mówi się „chcem”, tylko „chcę” – poprawiła mama z łagodnym uśmiechem.

– Chcem! Chcem! Chcem! – krzyczała, tupiąc nóżkami. Teraz już na przemian – raz jedną, raz drugą. – Jeśli mi nie kupicie, to będę płakać! Serce mi pęknie! O, tak!

Na dowód tego, że nie żartuje zalała się łzami, łapiąc się jednocześnie teatralnie za pierś. Cóż mieli począć?

Przecież nie mogli pozwolić, aby ich ukochanej jedynaczce pękło serce. Nazajutrz wrócili do domu z kotkiem. Pięknym, puszystym, białym kotkiem. Na jego szyi widniała złota obróżka, co dodawało mu niesamowitej elegancji i uroku.

Michasia była zachwycona. Przez cały wieczór ściskała kotka, całowała, nosiła na rękach. Biedny kotek próbował się wyrwać, niestety bez skutku. Nawet podrapał ręce swojej nowej właścicielce, za co otrzymał klapsa, ale nie pomogło to w uwolnieniu się od tego małego potwora, jak ją w myślach nazwał.

Miał nadzieję, że w nocy odetchnie. A gdzie tam! Musiał spać z nią w łóżeczku, przygnieciony jej ciężarem.

Nad ranem wymknął się do kuchni. Na szczęście drzwi do pokoju tego „potwora” były lekko uchylone.

– „Potworna Michasia”. Świetne przezwisko dla tak rozpieszczonej dziewczynki. Wręcz idealne – pomyślał kiciuś, rozglądając się wokół siebie. Musiał przecież upewnić się, że jego nowa właścicielka się nie obudzi i nie zechce znów zamęczać go swoją… hm… miłością.

Gdy Potworna Michasia obudziła się po pół godzinie, wpadła w prawdziwą histerię. Usiadła na łóżku i zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Zaraz przybiegli dziadkowie, przerażeni dzikimi wrzaskami dobiegającymi z pokoju ukochanej wnusi.

– Mój kotek! Mój kotek uciekł! Aaaaaa! Uciekł! Uciekł! Uciekł! – skakała, zrozpaczona na łóżku.

Dziadek porwał ją w ramiona. Był załamany. Jego Michasia płakała! Jego księżniczka ukochana! Promyczek najsłodszy! Babci zaświtała w głowie jakaś myśl.

– Ale jak to uciekł? – zapytała niepewnie. – Jest w kuchni. Widziałam go tam przed chwilą.

– W kuchni? – Michasia zamarła na łóżku. – W czyjej kuchni?

– No, naszej… Znaczy waszej.

Dziewczynka rzuciła się tam pędem. Rzeczywiście. Kotek, jej kotek, siedział tam i wpatrywał się w nią przerażonym wzrokiem. Dopadła do niego.

– Niedobry kotek! – to mówiąc, wymierzyła mu mocnego klapsa. – Niedobry kotek wystraszył Michasię!

– Miaaauuuu! – niedobry kotek na próżno próbował wyrwać się z jej ramion.

– Wiem, jak cię nazwę. Łobuz! Bo jesteś łobuzem! A ja tak cię kocham! – sapała między jednym klapsem a drugim. – Tak wystraszyć Michasię! Muszę coś zrobić, abyś mi więcej nie uciekał. Wiem! – przerwała na chwilę swoją czynność. – Przywiążę cię do kaloryfera! Będziesz mój już na zawsze. 

Nikomu nie oddam.

Kotek „Będziesz mój już na zawsze” Łobuz jeszcze bardziej przeraził się tą perspektywą. Zrobił przerażoną minę.

Jego pani udała się do przedpokoju w poszukiwaniu czegoś, co pozwoliłoby jej na przywiązanie Łobuza. Po chwili znalazła pasek od spodni mamy, który przewiązała przez obróżkę i poszła do pokoju, aby spełnić swoją groźbę.

Łobuz został niewolnikiem. Jej niewolnikiem. Jej więźniem. Mogła spokojnie pójść do szkoły. Już jej nie ucieknie!

Nie pomyślała o tym, aby zostawić zwierzakowi coś do jedzenia i picia. Myślała, że jeśli ona nie jest głodna, to inni też nie odczuwają głodu, zwłaszcza zwierzęta.

A Łobuz od wczorajszej kolacji nic nie jadł. I pić mu się chciało. I siku też. A do kuwety daleko. Do miski tym bardziej. Dziadkowie wyszli. Wrócą po południu. Ze swoją małą księżniczką. Miauknął żałośnie. I jeszcze raz. Nikt go nie słyszał. Zasnął zrezygnowany i smutny. Obudził się – a raczej został obudzony – dość brutalnie. Mały Upiór wrócił ze szkoły i od razu dopadł Łobuza.

– Mój kochany! Tęskniłeś za mną, prawda? I jak ci było beze mnie?

– Całkiem nieźle, o wiele lepiej niż z Tobą, a byłoby jeszcze lepiej, gdybyś zostawiła mi coś do picia – pomyślał z przekąsem.

Dobrze, że koty nie umieją mówić! Albo, co gorsza, dobrze, że właściciele nie umieją czytać im w myślach!

– Chodź, mój maleńki, zjemy coś.

Na dźwięk słowa „zjemy” kotek podniósł uszy. Nareszcie! Jednak cuda się zdarzają. Dostanie jedzenie! Zamruczał radośnie. Był skłonny polubić Michasię. Pokochać nawet. Choćby w tej chwili. Tu i teraz. Od razu. Byleby wrzuciła mu coś pysznego do miseczki. Jakąś szyneczkę albo co…

Zaraz, zaraz… Nie idą do miseczki… Usiedli przy stole. Jeszcze większy cud! Będzie jadł przy stole, z talerza, z którego jedzą ludzie! Znów zamruczał z zadowoleniem. Już, już miał sięgać po kawałek mięska leżącego na wspomnianym talerzu, gdy poczuł mocnego klapsa i szarpanie za futerko.

– Zostaw to, sierściuchu!

„Sierściuchu”?! „Sierściuchu”?! Rozejrzał się wokół, ale nie dostrzegł żadnego sierściucha w pobliżu. Czyżby ten mały upiór mówił o nim?!

– Niedobry kotek! A, fe! – Michasia potrząsnęła nim w powietrzu.

Jednak miała na myśli jego. A przecież nie był żadnym sierściuchem! Wyprasza sobie takie porównania! Był najprawdziwszym rasowym kotem! No, może bez rodowodu, ale na pewno rasowym!

– Wstrętny, niewychowany sierściuch! Wynocha! – mówiąc to, rzuciła go na podłogę.

– Córeńko, jedz, bo wystygnie – tata nie widział nic niestosownego w zachowaniu swojej jedynaczki. – Kotem zajmiesz się późnej.

– To niewychowany sierściuch – obruszyła się. – Gdzie go znaleźliście? W schronisku dla bezdomnych kotów? Chcem innego kotka! Ten jest głupi! Nie chcem go!

– „Chcę”, a nie ”chcem” – cierpliwie poprawiała córeczkę, wpatrzona w nią jak w obrazek, mama.

Jej dziewczynka była taka słodka! Taka mądra! Od razu wiedziała, że przywieźli kotka ze schroniska. Co za inteligentne dziecko!

– Koty już takie są. Chadzają własnymi ścieżkami – wyjaśnił tata.

– Nie chcem, żeby chodził własnymi, tylko moimi! – zdenerwowała się Michasia.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok