Possession. Posiadanie. Perversion Trilogy. Tom 2 - T.M. Frazier - ebook

Possession. Posiadanie. Perversion Trilogy. Tom 2 ebook

T. M. Frazier

4,3

Opis

On chce tylko mnie. Posiadać, kontrolować, mieć na własność.

Emma Jean i Tristan, Sztuczka i Ponury, złodziejka z Los Muertos i egzekutor z Bedlam. Skopani przez los, wciągnięci w mroczny świat gangów, w którym nie można ufać nikomu, a radość i spokój nie istnieją nawet w dziecięcych snach. Odważyli się jednak walczyć o siebie, o uczucie, które było silniejsze niż groźba śmierci. Tkwią teraz w samym centrum krwawej wojny. Zaszli już tak daleko, że nie sposób się cofnąć. Ale czy starczy im sił, by wygrać, lub determinacji, by zginąć, wciąż próbując?

Ponury jest przekonany, że Sztuczce nic nie grozi. Niestety, nic bardziej mylnego.

Dziewczyna trafiła w łapy szefa gangu Los Muertos. I chwilowo musi radzić sobie sama, bo Ponury został właśnie zgarnięty przez policję pod zarzutem morderstwa.

Dalsze losy bohaterów mrocznej i pełnej namiętności trylogii Perversion.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 162

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (768 ocen)
450
164
110
36
8
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ruddaa

Całkiem niezła

uwielbiam Frazier. Wręcz kocham jej ksiażki ale nie kumam tego zabiegu rozwalenia historii Pobutego i Sztuczki na 3 tomy. Po kiego ciula?! No mam wrażenie, że mamy tu za dużo dram. Jedna za drugą dosłownie.
10
LadyPok

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
Logana

Dobrze spędzony czas

Polecam
00
demeter225

Całkiem niezła

Czytałam lepsze tej autorki
00
AgaAgi

Nie oderwiesz się od lektury

To książka, w której cały czas coś się dzieje. Super, że nawet swój moment w ksiązce, ma Preppy i King. Warto przeczytać!
00

Popularność




Dla Złotowłosej i Piszczka

posiadanie

rzeczownik

stan, w którym coś ma się na własność lub coś się kontroluje

LACKING, FLORYDA

Informacje statystyczne:

Liczba mieszkańców: 14 890

Średni wiek mieszkańców: 26,2

Przeciętny dochód w przeliczeniu na gospodarstwo domowe: 13 212 $

Wskaźnik ubóstwa: 75,8

Ocena poziomu bezpieczeństwa w mieście (w skali 1–100): 2

Kto mnie słyszy, kto mnie rozumie, staje się mój, moją własnością na zawsze.

Rozdział 1

PONURY

Nocne powietrze jest wilgotne i zastałe. Mimo że stoi bez ruchu, nozdrza i tak wypełnia mi siarkowy zapach namorzynów.

Ukryty w najciemniejszym kącie podwórza czekam na Sztuczkę. Lada moment ukaże się na ścieżce prowadzącej do stadionu. Mieliśmy wrócić oddzielnie, żeby nikt nas nie zobaczył razem, ale z każdą chwilą ten plan coraz mniej mi się podoba.

Zapalam papierosa.

Nigdy nie byłem cierpliwy. W przeszłości czekanie zawsze kończyło się dla mnie zawodem lub wręcz tragedią. Zwłoka w pociągnięciu za spust zaowocowała pierwszym w życiu postrzałem. Nigdy więcej nie popełniłem tego błędu. Opóźniony transport, na który czekałem, został skradziony. Czekanie na Diggera w barze skończyło się jego pogrzebem parę dni później. A czekanie na mamę pod szkołą jako ostatni nieodebrany dzieciak skończyło się powrotem do domu na piechotę… I odkryciem po drodze jej zwłok w samochodzie.

Jest jeden wyjątek od tej chujowej reguły. Czekałem ponad pięć lat, by ją odnaleźć. A teraz jest moja.

Sztuczka. Kawałek nieba w środku piekła. Światło w ciemnościach. Coś wśród nicości.

Ten pierwszy raz… Kutas mi twardnieje na samą myśl. Wjechałem w nią jak dzik w poziomki, przyciskając ją do ściany stadionu. Było idealnie.

Ona jest idealna.

Pieprzyliśmy się nie tylko ciałami, ale też umysłami. A nawet duszami, gdybym w nie wierzył. A dzięki niej chcę wierzyć. W życie, w ludzkość. W nas.

To, czego właśnie doświadczyliśmy, było nie z tej ziemi. Nigdy wcześniej nie czułem się tak dobrze z żadną kobietą. Ale też żadna z kobiet, które przedtem miałem, nie była MOJA.

Stypa Brzucha nadal trwa w najlepsze. Z głośników ryczy Welcome to the Jungle Guns N’ Roses, a z okien dobiegają śmiechy i podniesione głosy. Widzę podrygujące w rytm muzyki głowy, uśmiechy i radość na twarzach.

Brzucho byłby zachwycony. Jeśli istnieje jakieś życie po śmierci, na pewno teraz patrzy na nas z góry wkurzony, że nie może być tu z nami. Unoszę wzrok ku bezchmurnemu nocnemu niebu i zaciągam się głęboko.

– Mam nadzieję, że słyszysz ich wszystkich, tatku. Bawią się dla ciebie.

Gaszę peta. Nadal ani śladu Sztuczki. Ścieżka jest okryta ciemnością i usiana dziurami i kamieniami. Może się zgubiła albo skręciła kostkę?

Kurwa, idę jej poszukać.

Robię zaledwie parę kroków, gdy z cienia wyłania się jakaś sylwetka. W końcu wróciła. Gdy jednak postać ukazuje się w świetle księżyca, widzę błyszczące ciemne włosy i duże brązowe oczy. To nie Sztuczka.

Dziewczyna jest zasapana. Odsuwa włosy z twarzy, pod prawym okiem ma pieprzyk. Wygląda znajomo, ale skąd mogę ją znać?

Zauważa mnie.

– Ponury?

– My się znamy?

– Ty mnie nie znasz, ale ja ciebie tak. To znaczy słyszałam o tobie, od E.J. Jestem Gabby.

Gabby. To dlatego wydaje się znajoma. Widziałem ją na taśmach z kasyna, a Sztuczka mi ją dokładnie opisała.

– Siostra Marca – rzucam, nie kryjąc niechęci w głosie.

Gabby potwierdza skinieniem głowy.

– Owszem, ale przede wszystkim najlepsza przyjaciółka E.J.

– Co tu robisz? – Spoglądam ponad jej ramieniem. – I gdzie jest Sztuczka?

– Marco mnie wysłał. Chłopaków, którzy przywieźli tu E.J., odesłał w interesach. Ja mam ją odwieźć z powrotem.

– Gdzie ona jest? – pytam ponownie.

Gabby wskazuje kciukiem za siebie, w kierunku ścieżki.

– Czeka na mnie po drugiej stronie amfiteatru.

Czuję nagły niepokój. Podejmuję decyzję. Za długo z nią zwlekałem.

Sztuczka zostaje ze mną.

– Idę po nią – warczę, wymijając Gabby. Chwyta mnie za tył koszuli i ciągnie. Odwracam się na pięcie i obrzucam ją ostrzegawczym spojrzeniem, ono jednak nie robi na niej wrażenia. Albo ja się starzeję, albo ona przeszła w życiu zbyt wiele.

– Nie możesz! – wykrzykuje cicho. – Ona czeka na mnie z Raydo, Marco nalegał, żebym wzięła go ze sobą, to jeden z jego ludzi.

Oczywiście.

– Kurwa! – Biorę zamach i uderzam pięścią w najbliższe drzewo. Kora odpada płatami, kilka kawałków wbija mi się w knykcie. A więc znów przegapiłem swoją szansę…

To wszystko moja wina.

Gabby kontynuuje:

– Nie mam za dużo czasu, ale E.J. poprosiła mnie, żebym ci przekazała, że się zmywa. Nie chciała nadmiernie ryzykować, więc wysłała mnie. Usprawiedliwiłam się przed Raydo, że muszę siku.

– I co, kupił to?

Gabby uśmiecha się chytrze.

– Tak, jak dodałam, że mam damskie problemy i że opowiem mu o nich ze szczegółami, jeśli mnie nie puści.

Gabby i Sztuczka są najlepszymi przyjaciółkami. Teraz widzę, że łączy je również talent do oszustw.

Gabby rozgląda się ponownie dookoła, a ja się zastanawiam, czy to z przyzwyczajenia, czy tak samo jak Sztuczka musiała całe życie oglądać się za siebie.

Nagle sobie coś uświadamiam. Krzyżuję ramiona na piersi.

– Czekaj, a skąd niby wiedziałaś, gdzie ona jest?

Gabby wyciąga z kieszeni telefon.

– Mogę z niego zadzwonić tylko do dwóch osób, do Marca i E.J. A kiedy nie odebrała, użyłam tego. – Obraca telefon tak, że mogę dostrzec kropkę mrugającą po drugiej stronie amfiteatru. Nad kropką widnieją inicjały: E.J. – Ta aplikacja to był jej pomysł. I to świetny.

Złość na Gabby przechodzi mi momentalnie. Dobrze wiedzieć, że przez te wszystkie lata miały na siebie nawzajem oko. W końcu to przez Gabby Sztuczka wróciła do Los Muertos. Nie podobała mi się ta decyzja, rozumiałem ją jednak i szanowałem. A poza tym lojalność Emmy Jean wobec przyjaciółki napawała mnie dumą. Lojalność jest najważniejsza, bez niej jesteśmy nikim.

– A, chciała też, bym dała ci to. – Gabby wręcza mi pomiętą serwetkę. Szybko czytam skreśloną na niej naprędce notatkę.

Ból rozstania jest niczym w porównaniu z radością ponownego spotkania.

– Charles Dickens

Wsuwam serwetkę do kieszeni.

– Miej ją na oku. – Ostrzeżenie i rozkaz w jednym. – Jeśli poczujesz, że coś wam grozi albo cokolwiek będzie nie tak, zgłoś się do mnie. – Zapisuję swój numer awaryjny w jej aplikacji lokalizującej.

– Nie możesz co prawda do mnie dzwonić ani pisać, ale teraz będziesz wiedzieć, jak mnie znaleźć. – Zapisuję numer jako „Emma Jean”.

Gabby bierze ode mnie telefon i unosi pytająco brew.

– Masz już zapisane „E.J.”, a „Ponury z Bedlam” jest nieco zbyt oczywiste.

Gabby wkłada telefon z powrotem do kieszeni.

– Nie możemy już nigdzie wychodzić we dwie. Ale postaram się przekazać jej, cokolwiek zechcesz. – Ogląda się na ukrytą w mroku ścieżkę. – Muszę już iść, bo zacznie coś podejrzewać.

– Gabriella?! – Rozlega się w ciemności męski głos. – Gdzie się, kurwa, podziałaś, dziewczyno? – Puszcza stek bluzgów po hiszpańsku.

– Kurwa. – Gabby nie traci czasu na pożegnania, tylko puszcza się biegiem w kierunku stadionu. Słyszę jeszcze jej głos: – Jestem tu, debilu. Damskie sprawy zajmują trochę czasu. Jak chcesz, mogę ci opowiedzieć…

Zawracam ku domowi. Głosy i muzyka stają się coraz donośniejsze. Narasta we mnie niepokój. Dziś jest stypa Brzucha, ale mnie najbardziej boli myśl o tym, że Sztuczka jest właśnie w drodze powrotnej do piekła. Jeśli cokolwiek jej się stanie, nikt nie obroni Marca przed moim gniewem.

Wchodzę do domu i zatrzymuję się, spoglądając na ramę wiszącą wysoko pod dachem. Jest to jeden z projektów szydełkowych Marci. Jednak technika wykonania nie odbiera treści grozy ani prawdziwości.

Kąpać się będę we krwi mych wrogów.

A kiedy przyjdzie mój czas i do piekła trafię,

nawet demony będą kłaniać mi się w pas.

Albowiem diabeł wrócił do domu.

Rozdział 2

Emma Jean

Nie wiem, ile czasu minęło, od kiedy ostatni raz spałam. Ani jak długo już trwam podwieszona pod sufitem nad łóżkiem. Ramiona mam wyciągnięte ponad głową. Siedzę wyprostowana na poplamionym krwią i spermą materacu.

Otwierają się drzwi. Serce bije mi jak szalone z przerażenia. Co tym razem zaplanował dla mnie Marco?

Wyczuwam zapach pomarańczy. Przywołuje to myśl o osobie, dla której co święta kradłam pomarańczową mgiełkę do ciała.

– Gabby, to ty? – chrypię, wpatrując się w ciemność.

– E.J., o mój Boże! Tak, to ja. – Oplata mnie ramionami. Syczę z bólu pod jej dotykiem. Bólu ciała i duszy. – Co oni ci zrobili? – pyta i mnie puszcza, ale nie odrywa policzka od mojej twarzy. Czuję jej łzy na skórze, jakby były moje.

– Nic, o czym byś nie wiedziała – odpowiadam gorzko.

Gabby wydaje cichy okrzyk i ujmuje moją twarz w dłonie, przyciskając czoło do mojego czoła.

– Co?! Nie! E.J., nie miałam o niczym pojęcia! Wiedziałam, że Marco gdzieś cię przetrzymuje, ale nie chciał mi powiedzieć gdzie. Nikt mi nic nie mówi. Szukałam cię, gdzie tylko mogłam, ale on mnie bez przerwy szpieguje. Jestem tu więźniem tak samo jak ty.

Serio?

– Wątpię – mruczę pod nosem.

Włosy Gabby są miękkie w dotyku, świeżo uczesane. Paznokcie ma ostre, czuję gładkość nowej warstwy lakieru na skórze. Pachnie pomarańczami i mydłem.

Pachnie życiem.

Ja śmierdzę uryną, wymiocinami i śmiercią.

– Co on ci zrobił? – pyta Gabby, łkając. Pada u moich stóp i wodzi dłońmi po moim ciele, badając rany. – Tak strasznie mi przykro, E.J. Nie zasłużyłaś sobie na to. Nie wierzę, że on ci to zrobił.

– Naprawdę?

– Okej, masz rację. Wierzę. Marco jest jebanym psychopatą. Powinnam była do tego wszystkiego nie dopuścić. Uciec razem z tobą, gdy tylko tu trafiłyśmy, niezależnie od jego gróźb. Ale byłam zaledwie dzieckiem. Byłam przerażona. Nadal jestem. Powinnam była bardziej się postarać… – Szlocha głośno. – To wszystko moja wina!

Nasłuchuję w jej głosie śladów kłamstwa, brzmi jednak zupełnie szczerze. Może Marco tłukł mnie za mocno i uszkodził mi mózg?

Gabby odchrząkuje. Kiedy się odzywa, w jej głosie pobrzmiewa determinacja.

– Wtedy cię nie wydostałam, ale teraz naprawię swój błąd.

Kręcę głową.

– Gabby, po prostu sobie idź. Wynoś się, przestań udawać, że cię obchodzę. Twoje tortury są gorsze niż to, co robi mi Marco.

– Co ty, kurwa, wygadujesz? – Krzyczy szeptem Gabby. – Ja tylko próbuję ci pomóc!

– Nikt nie może mi pomóc. – Gdy tylko wypowiadam te słowa, uświadamiam sobie, że to nie do końca prawda. Jest ktoś, kto może mi pomóc.

Ponury.

– Nie myślisz trzeźwo. Wydostanę cię stąd i wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – Maca węzły mocujące mnie do sufitu i próbuje je rozwiązać. – No już! – warczy.

Zza drzwi dobiega nas odgłos zbliżających się kroków.

– Kurwa! – syczy Gabby, walcząc z węzłami.

– Idź już – nakazuję jej.

– Nie, nie mogę cię tak zostawić! – W jej głosie słyszę panikę.

– Możesz i zostawisz.

Gabby jednak nie kwapi się do wyjścia. Muszę nadal grać jej najlepszą przyjaciółkę. Choćby to był ostatni raz.

– Jak mnie uratujesz – mówię łagodniejszym tonem – jeśli ktoś cię złapie?

Gabby nadal gorączkowo bada dłońmi sznur, szukając innego sposobu, by mnie uwolnić. Nawet jeśli jej wysiłki są szczere, potrzebowałaby noża, żeby to zrobić. Lina jest gruba i napięta tak mocno, że wrzyna mi się w nadgarstki. Nie czuję już dłoni.

Kroki rozlegają się coraz bliżej.

– Gabby, proszę, odejdź! – nakazuję z całą determinacją, na jaką mnie stać. Żałuję, że nie widzi błagalnego wyrazu mojej twarzy. Nawet teraz nadal czuję potrzebę, by ją chronić.

W końcu puszcza linę.

– Wrócę, E.J. Mówiłam poważnie, wydostanę cię stąd – obiecuje.

Część mnie, która nadal udaje, że jestem jej przyjaciółką, chce jej wierzyć. Reszta jest odrętwiała.

Gabby cmoka mnie szybko w policzek i czmycha pod przeciwną ścianę pokoju. Słyszę, jak okno się otwiera i zamyka za nią. Przypomina mi to ten dzień, kiedy zakradłam się do domu Ponurego. Ta myśl mnie nieco pociesza.

Jego dom, jego łóżko… Jego serce.

Otwierają się drzwi, pokój zalewa światło z korytarza. W wejściu pojawia się sylwetka Marca.

– Gotowa na kolejną rundę, dziecinko? – pyta z paskudnym śmiechem. Wchodzi do pokoju.

Przewraca mi się w żołądku, jakby pozbycie się jego treści mogło spowodować również pozbycie się Marca. Żołądek mam jednak pusty. Za to serce wypełnia przerażenie.

– Uznam to za zgodę. – Jego głos jest teraz bliżej. Zbyt blisko. Ściska moje ciało łapskami, przyciągając mnie do siebie i śmiejąc się przy tym jak maniak.

Wyobrażam sobie Ponurego, próbuję uciec do niego myślami. Ale mój mózg ma inne plany. Zamiast Tristana w moich myślach pojawia się jedynie Gabby.

Rozdział 3

Emma Jean

Wiek: dziewięć lat

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24

Tytuł oryginału:

Possession The Perversion Trilogy, Book Two

Redaktor prowadząca: Marta Budnik

Wydawczyni: Milena Buszkiewicz

Redakcja: Justyna Yiğitler

Korekta: Beata Wójcik

Opracowanie graficzne okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © Irina Bg, © Lumppini / Shutterstock.com

Projekt okładki: T.M. Frazier

Copyright © 2018. Perversion by T.M. Frazier

Copyright © 2021 for the Polish edition by Niegrzeczne Książki

an imprint of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Grzegorz Gołębski, 2021

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2021

ISBN 978-83-66815-52-0

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek